Pogoń przez kontynent - Jemma Hatt - ebook

Pogoń przez kontynent ebook

Hatt Jemma

0,0
34,99 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Rufus, Lara i przyjaciele ruszają na wycieczkę do Portugalii, gdzie liczą na odpoczynek i trochę spokoju. Ale spokój jest jedną z tych rzeczy, która na pewno nie grozi Przygodowcom. Kiedy Maya informuje ich, że w Paryżu dzieje się coś niepokojącego, wycieczka zmienia się w wyścig.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 118

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Rozdział 1

Ekscytujące plany

Barney nie mógł zrozumieć ludzkiej fascynacji tymi nudnymi świecącymi prostokątami. Daisy wydawała się wiecznie pochłonięta swoim, a teraz również Lara… Był przepiękny słoneczny dzień, tymczasem one wpatrywały się w te grające ustrojstwa, zamiast się z nim bawić. Co może być bardziej interesującego od rzucania piłki w ogrodzie? Postanowił po raz kolejny zwrócić na siebie ich uwagę.

– Za chwilę, Barney. – Lara odruchowo wyciągnęła rękę, by poklepać swojego border collie po głowie, ale nie oderwała wzroku od wyświetlacza. Nie trafiła i poklepała powietrze.

Pies przedreptał przez salon i delikatnie szturchnął Daisy głową.

– Nie teraz, Barney! – Daisy ze złością stuknęła palcem w telefon. – Jestem zajęta!

Barney wyszedł, by poszukać Rufusa, który na szczęście nie miał swojego telefonu. Leżał w ogrodzie na trawie i łapał kwietniowe promienie słońca.

– Cześć, piesku – przywitał go chłopiec i przewrócił się na bok, by go pogłaskać. – Gdzie twoja piłka?

Barney nastawił uszu. Nareszcie ktoś, kto mówi jego językiem! Popędził, by wyciągnąć piłeczkę tenisową ze swojej kryjówki za szopą. Pani Jacobs od niedawna miała nowy, irytujący zwyczaj konfiskowania mu mokrych, brudnych piłek, żeby nie wnosił ich do domu, więc musiał je ukrywać po skończonej zabawie.

Rufus zaczął rzucać Barneyowi piłeczkę. W ogrodzie pojawił się też Logan, przeszedł przez trawnik i klapnął ciężko obok Rufusa.

– Nudzę się – westchnął, poprawiając swoją ciemną czuprynę.

– Co robi reszta? – spytał Rufus.

– Lara i Daisy przykleiły się do telefonów, a Sara pracuje w swoim gabinecie.

– Kiedy zaczyna się twój nowy program? – chciał wiedzieć chłopiec.

Kilka miesięcy temu, przed świętami dziewczyna Logana, Dee, podpisała umowę na nowy przygodowy program telewizyjny z jego udziałem. Poprzedni – Z Loganem przez dżunglę – wypadł z ramówki po serii wpadek na antenie.

Logan westchnął ciężko.

– Już niedługo, jakoś latem. Najpierw trzeba dograć mnóstwo spraw.

Usłyszeli dźwięk telefonu.

– Mógłbyś odebrać? – poprosił Logan chłopca. – To może być Dee. Ostatnio dzwoni na domowy.

Rufus uniósł brwi.

– A co się stało z twoim telefonem? Znowu nie zapłaciłeś rachunku?

– Nie! Och, po prostu odbierz ten telefon, dobrze?

– Bawię się z Barneyem! A poza tym Lara ma bliżej.

Żaden z nich się nie ruszył i dwadzieścia minut później w drzwiach stanęła pani Jacobs. Barney natychmiast pobiegł schować swoją piłeczkę za szopą.

– Właśnie dzwoniła Penny, mama Toma… Gdzie Lara? – Pani Jacobs zerknęła do salonu, zapukała w okno i przywołała Larę.

Dziewczynki dołączyły do pozostałych siedzących na trawie.

– Odłóż telefon, Laro! – warknęła pani Jacobs. – Gdybym wiedziała, że nie będziesz umiała bez niego żyć, nigdy bym ci go nie kupiła na urodziny!

Lara wsunęła telefon do kieszeni i pogłaskała Barneya po brzuchu, gdy ten zaczął turlać się u jej stóp.

– Wiem, że wszyscy się trochę nudzicie podczas tej przerwy wielkanocnej… a to dopiero drugi dzień.

– Ja nie – wtrąciła się Daisy, wymachując swoim telefonem. – Dużo się dzieje. Susie pokłóciła się z Lolą, bo Lola więcej czasu spędzała z Heidi, a na dodatek Ava wdała się w tę wielką awanturę z…

– W porządku, dziękuję ci, Daisy – przerwała jej pani Jacobs.

Rufus spojrzał na dziewczynkę, a potem z powrotem na ciocię.

– Czy to nie powinna być RODZINNA narada?

– Nie bądź niegrzeczny, Rufusie – upomniała go pani Jacobs. – Jak już mówiłam, dzwoniła Penny i… –Rufus i Lara natychmiast się wyprostowali, spodziewając się nowin na temat ich przyjaciela Toma – …okazało się, że wujek Herb wygrał wakacje.

Rozległy się ciche okrzyki zdumienia.

– Wujek Herb? – Rufus nie mógł uwierzyć własnym uszom. – Ale jak? On nigdy nigdzie nie wyjeżdża!

– Jesteś pewna, że to nie oszustwo? – spytała Lara. –On nie zawsze jest… eee… rozsądny.

– No cóż, muszę przyznać, że z początku pomyślałam dokładnie to samo, ale Penny widziała list i zadzwoniła tam, by dowiedzieć się szczegółów. Herb zadzwonił do jednej z telewizji śniadaniowych, chciał się wykłócać z jakimś ekspertem od ogrodnictwa, którego mieli w studiu na żywo, i nie zdawał sobie sprawy, że ta linia jest przeznaczona do losowania nagród wakacyjnych.

– O rety! Niektórzy to mają szczęście. Ja brałem udział w tych konkursach setki razy, a połączenie kosztuje dwa funty za minutę… – Logan przerwał, gdy pani Jacobs zmierzyła go wzrokiem. – To znaczy, no wiesz, nie używam linii stacjonarnej do tych połączeń… nie przez cały czas…

– Kiedy wujek Herb jedzie na te wakacje? – przerwała mu Lara, widząc, że Logan zaczyna się miotać. – I dokąd?

– Do Portugalii, wyjazd na dwa tygodnie. Ale Herb się nie wybiera… Nie lubi opuszczać swojego zamku. No więc włożył bilet do szuflady i zapomniał o nim.

Rufus wpatrywał się w ciocię z otwartymi ustami.

– Coo? Tak po prostu schował go do szuflady? Nie pomyślał, żeby dać go nam?

Daisy pokręciła głową.

– To takie typowe dla wujka Herba!

– Nigdy go nawet nie poznałaś! – rzucił Rufus.

– No ale… dużo o nim słyszałam.

– Co to za miejsce, Saro? – spytał Logan. – Możemy jechać zamiast niego?

– To ośmiopokojowa willa z basenem. Ale trzeba się zgłosić do jutra! I załapać na jeden z dwóch lotów. Tata Toma woli zostać w zamku, ale Penny myślała, żeby wybrać się z Tomem, i pyta, czy chcielibyśmy z nimi jechać.

– Taaaaak! – Logan aż podskoczył i wyrzucił ręce w powietrze. – Zadzwonię do Dee, będzie wniebowzięta!

– Ale jak się tam dostaniemy? – zmartwiła się pani Jacobs. – Na ostatnią chwilę loty będą koszmarnie drogie.

– Tak, to prawda… – Daisy zaczęła klikać w telefonie. – Ale spróbuję coś dla nas znaleźć.

– Dla nas? – zdziwił się Rufus. – A kto powiedział, że jedziesz z nami?

Daisy pokazała Rufusowi język.

Lara pogłaskała psa po głowie.

– I tak nie możemy polecieć samolotem, nie wpuszczą nas z Barneyem. Chyba że moglibyśmy skorzystać z samolotu Dee… Tego należącego do jej firmy.

– Jest w serwisie, Dee coś na ten temat wczoraj wspominała… Wiem! – Logan klepnął Larę w plecy. – Wynajmę minibusa!

– Tak! – wykrzyknął Rufus. – Jedziemy do Portugalii!

– Jak długo zajmie taka podróż? – Pani Jacobs zmarszczyła brwi.

– Dwadzieścia dwie godziny i trzydzieści osiem minut – odparła Daisy, patrząc na aplikację z mapami. – Przy średnim natężeniu ruchu.

– To dość sporo… – Pani Jacobs wyobraziła sobie, że jest uwięziona w aucie z energicznym siostrzeńcem i szalonym border collie przez niemal całą dobę. – Może to nie najlepszy pomysł…

– Z którego lotniska startuje samolot, mamo? – spytała Lara.

– Z Gatwick.

– Więc Tom i pani Burt muszą przyjechać tutaj z Kornwalii? – W głowie Lary zaczął rodzić się pomysł. – To może pani Burt mogłaby podrzucić do nas Toma i ty poleciałabyś samolotem zamiast niego? A my wszyscy pojechalibyśmy busem.

– Miałabym siedzieć spokojnie w klasie biznesowej, podczas gdy wy musielibyście się pomieścić w samochodzie? To nie w porządku.

– Tak ciężko pracowałaś, ciociu Saro – wtrącił się Rufus, bo bał się, że wakacje wymkną mu się z rąk. – I pani B. także! Obie na to zasługujecie. Polecicie sobie szybciutko i wygodnie samolotem i będziecie mieć dzień lub dwa dla siebie, zanim my dojedziemy. Mogłybyście pójść sobie do spa!

Pani Jacobs zaczęła się zastanawiać.

– Brzmi kusząco… Ale nie jestem pewna, czy mogę was znowu zostawić z Loganem.

– Saro! – Logan wyciągnął ręce. – Czy ja cię kiedykolwiek zawiodłem? Okej, okej. Nie odpowiadaj… Ale słuchaj, wynajmiemy busa i przyjedziemy nim prosto na miejsce. Co złego może nam się stać?

Pani Jacobs wpatrywała się w niego znacząco.

– Na to też nie odpowiadaj. Będziemy się zatrzymywać tylko na jedzenie i nocleg. Zero zagrożeń.

– Nic nam nie będzie, mamo – zapewniła ją Lara. – A w ten sposób wszyscy będziemy mogli pojechać. Poza tym Rufus ma rację, zasługujesz na przerwę.

– Właśnie, ostatnio wygląda pani na dość zmęczoną – dodała Daisy. Lara szturchnęła ją w ramię.

– Naprawdę? – Pani Jacobs potarła powieki. – Chyba rzeczywiście trochę za dużo pracuję… Wszystkie moje wyjazdy w ciągu ostatnich kilku lat były związane z pracą. – Rozejrzała się po wpatrzonych w nią twarzach. – Dobrze, dobrze. Oddzwonię do Penny i zobaczymy, co ona na to. Może faktycznie da się zmienić pasażera lotu, jeśli Tom nie będzie miał nic przeciwko.

– Jasne, że nie będzie miał! – Rufus zaczął skakać z radości dookoła ogrodu, a Barney biegał za nim.

– A co ze mną? – zawołała Daisy.

– Jak to: co z tobą? – rzucił Rufus. – To rodzinne wakacje.

Daisy skrzyżowała ramiona na piersi.

– Wcale nie! Tom i pani Burt nie są waszą rodziną.

– Daisy na pewno zmieściłaby się z nami w minibusie – powiedziała Lara do mamy. – Proszę, czy Daisy mogłaby z nami pojechać?

– Hm… czemu nie! Ale oczywiście będziesz musiała porozmawiać z rodzicami, Daisy.

Gdy pani Jacobs ruszyła do domu, a Logan poszedł zadzwonić do Dee, przepełnione ekscytacją dzieci zostały same.

Rozdział 2

Wyjazd – czas start!

Tom chętnie przystał na zamianę miejsc z panią Jacobs. Zdecydowanie wolał podróżować z przyjaciółmi busem niż lecieć samolotem z mamą. Rodzice Daisy także pozwolili jej na wyjazd z najlepszą przyjaciółką.

Następnego ranka, tuż po przyjeździe do Swindlebrook, pani Jacobs wraz z panią Burst ruszyły na lotnisko, natomiast Tom został z Dee, Larą, Rufusem, Daisy i Barneyem. Logan pojechał odebrać samochód.

– Mam wielką nadzieję, że przyjedzie czymś sensownym – powiedziała Dee, gdy spakowani czekali w salonie. – Do Portugalii daleka droga!

Na zewnątrz rozległ się dźwięk klaksonu samochodowego.

– Już jest! – wrzasnął Rufus i wybiegł przed dom, a za nim cała reszta.

Szeroko uśmiechnięty Logan stał przed oldskulowym biało-niebieskim minibusem.

Tom od razu zaczął przyglądać się pojazdowi.

– Volkswagen samba! Wygląda jak model z lat sześćdziesiątych. Skąd go wytrzasnąłeś?

– Od przyjaciela – odparł Logan.

Dee skrzywiła się na widok licznych wgnieceń na karoserii.

– Od którego przyjaciela?

Logan przestąpił z nogi na nogę.

– Takiego tam… kolegi.

– Jak się nazywa?

– Eee… Tony.

– Tony? – Dee otworzyła szeroko oczy. – Tak jak ten kamerzysta z planu Z Loganem przez dżunglę? Jego wozy zawsze się psuły podczas zdjęć! Podobno zamierzałeś wynająć coś nowoczesnego i dopuszczonego do ruchu.

– Nie było łatwo w tak krótkim czasie… Ale próbowałem! Przecież temu staruszkowi nic nie dolega. Jest w doskonałym stanie technicznym. – Logan próbował zatrzasnąć drzwi, ale dwukrotnie odskoczyły. Naparł na nie całym ciałem, aż usłyszał kliknięcie. – Wręcz idealnym!

– Nie wygląda najlepiej, co? – szepnęła Lara do Daisy, przyglądając się rozdartym siedzeniom na tyle.

Tom przykucnął, by zerknąć na podwozie – było niemal w całości pokryte rdzą.

– Nic nie mów – mruknął Rufus. Pobiegł do domu po torbę, po czym zamaszystym ruchem wrzucił ją do busa.

Daisy zerknęła na swój dom po drugiej stronie ulicy.

– O kurczę! Moja siostra zauważyła tę kupę złomu! Lepiej stąd odjedźmy, zanim zawoła rodziców!

Dziewczynki popędziły po swoje bagaże. Lara chwyciła jeszcze dodatkową torbę z jedzeniem dla Barneya.

Tom przyniósł swoje rzeczy oraz dużą lodówkę turystyczną, wypełnioną jedzeniem i napojami. Rufus przyciągnął walizki Dee i Logana i wepchnął je na tył. Sam wskoczył na środkowe siedzenie i wystawił głowę przez szyberdach. Tuż obok niego wyrosła głowa Barneya.

– Wszyscy na pokład! – wykrzyknął chłopiec.

Daisy obejrzała się za siebie i zauważyła, że mama razem z siostrą wyglądają przez okno na piętrze i wskazują na nich palcem.

– O rany! – Daisy odwróciła się do Lary i Toma. – Idą tu! Musimy się zmywać, zanim moja mama każe tacie sprawdzić stan busa.

Lara, Daisy i Tom szybko wpakowali się do środka, a Logan zajął miejsce kierowcy.

– Idziesz, Dee? – rzucił i nacisnął starodawny klakson.

Dee westchnęła i przeczesała palcami swoje gęste czarne loki.

– Żebyś wiedział, że już tego żałuję.

Obeszła wehikuł dookoła i usiadła obok Logana. W tej samej chwili otworzyły się drzwi domu Daisy.

– Odjazd! – wrzasnął Rufus.

– Czekajcie! – dobiegł ich głos z drugiej strony ulicy. – Zamierzacie tym jechać?

– Ekhm, ekhm. – Daisy próbowała zamaskować kaszlem głos swojego taty. – Niech wszyscy zapną pasy!

I Sambabus ruszył, zostawiwszy rodziców Daisy na chodniku przed domem.

Rozdział 3

Przeprawa przez kanał La Manche

Szczęśliwie pokonali trasę od Swindlebrook do Dover, choć volkswagen rzęził przez całą drogę.

– Wasz pies będzie musiał zostać w samochodzie, bardzo mi przykro – oznajmił parkingowy, gdy Logan wjechał na prom. – Takie mamy przepisy.

Lara przytuliła Barneya.

– W takim razie zostanę razem z nim.

– Och, daj spokój, nic mu nie będzie – powiedział Rufus. – Prześpi się trochę.

Lara mocniej przyciągnęła do siebie psa.

– To nie w porządku.

Tom wyciągnął kość z psiego bagażu i Barney chwycił ją ochoczo.

– Nic mu nie będzie, Laro, ma tutaj wodę, okna zostawimy otwarte. Wyjdź chociaż na chwilę, to krótka podróż, tylko przez kanał.

Lara spojrzała na Barneya, który był zajęty ogryzaniem kości.

– No dobrze.

Ruszyli do poczekalni. Kiedy Dee i Logan poszli kupić kawę, Daisy, Tom, Rufus i Lara stanęli na zewnętrznym pokładzie. Wiał tak porywisty wiatr, że aż chwycili się barierek, a wzburzona woda uderzała o statek.

Rufus przysłonił ręką oczy i wykrzyknął:

– Widzę Francję!

W kieszeni Lary zawibrował telefon.

– To połączenie wideo – poinformowała przyjaciół. – Ale nie mam pojęcia, kto dzwoni. – Odebrała i na wyświetlaczu pojawiła się znajoma twarz. –Maya!

Daisy, Tom i Rufus stanęli wokół. Od ich przygody podczas świąt Bożego Narodzenia nie mieli żadnych wieści od dziewczynki.

– Cześć, Mayu! – wykrzyknęli chórem.

Maya zmrużyła oczy, przyglądając się czterem twarzom na ekranie.

– Nie słyszę was, jest zbyt wietrznie!

– Poczekaj! – Lara zeszła z pokładu do poczekalni, a pozostali udali się za nią. – Teraz lepiej?

– Dużo lepiej! Nigdy nie zgadniecie, gdzie jestem! – Dziewczynka uśmiechnęła się i zawiesiła głos.

– Hmm, zakładam, że nie w Kairze – odezwał się Tom, pamiętając, że tam mieszkała Maya.

– Nie!

– W Londynie? – spróbowała odgadnąć Daisy.

– Nie!

– W Timbuktu? – zakpił Rufus.

– Nie!

– Na Marsie? – rzucił ponownie Rufus.

– Nie!

– Nie wiemy, Mayu – przyznała Lara, której znudziło się już zgadywanie.

– Podpowiem wam. – Maya odwróciła kamerę w telefonie.

– To wieża Eiffla! – wykrzyknęła Daisy. – Jesteś we Francji!

– A my właśnie jesteśmy w drodze do Francji! – ucieszyła się Lara.

– Suuupeeer! – Obraz się zamazał, gdy Maya zaczęła podskakiwać z radości.

– Kręci mi się w głowie – powiedziała Daisy. – Obróć kamerę.

Maya kliknęła i na ekranie znowu pojawiła się jej twarz.

– Po co jedziecie do Francji?

– Jesteśmy w drodze na wakacje, wybieramy się do Portugalii – wyjaśniła Lara. – Ale co ty tam robisz?

– Zgadnijcie!

– Jesteś na targach sera? – zaczął Rufus.

– Nie!

– Promujesz własną linię ubrań o nazwie „Maya na wybiegu”? – Rufus zaczął udawać, że pozuje do zdjęcia.

Maya zachichotała.

– Nie!

Lara klepnęła się ręką w czoło.

– No, dość już tych zgadywanek. Powiedz nam, Mayu!

– Dobra już, dobra. Przeprowadzamy się do Londynu! Moja mama, mój tata i ja. Ja mieszkam już z Karimem, bo chcą, żebym zaczęła tu szkołę. Moi rodzice muszą jeszcze dokończyć coś w Egipcie i przyjadą za parę miesięcy. Będziemy mieli tu swoje mieszkanie.

– To fantastycznie, Mayu! – powiedziała Lara.

Daisy aż podskoczyła z podekscytowania.

– Ooo-oooch! Powinnaś się przeprowadzić do Swindlebrook i chodzić do naszej szkoły!

– Chyba jednak będę musiała zostać w Londynie. W każdym razie Karim ma wykłady w Paryżu na temat starożytnego Egiptu i nie chciał mnie zostawiać samej, więc przyjechałam z nim! Kupił mi ten telefon, dopiero go uruchomiłam. Dostał twój numer od twojej mamy i wpisał mi go. – Karim i pani Jacobs pracowali na tym samym uniwersytecie w Londynie, specjalizowali się w egiptologii.

– Na jak długo przyjechałaś do Francji? – chciała wiedzieć Lara.

– Mieliśmy wracać już jutro… – Maya zerknęła przez ramię w głąb swojego pokoju hotelowego, po czym spojrzała ponownie na przyjaciół. – Ale tu dzieje się coś dziwnego.

– Niby co? – Rufus natychmiast się zainteresował.