Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jedna z najważniejszych książek poświęconych polskiej demonologii.
Fascynujący świat słowiańskich duchów i demonów od lat inspiruje najznakomitsze osobistości nauki. Doktor Leonard Pełka, uczeń Bohdana Baranowskiego, spędził wiele lat swojego życia na studiowaniu tego intrygującego tematu. Efektem jego badań jest Polska demonologia ludowa. Wierzenia dawnych Słowian – pozycja wyjątkowa i ponadczasowa.
Demony chmur burzowych i gradowych. Demony wiatrów i wirów powietrznych. Demony domowe, demony zła. Istoty szkodzące położnicom, duszące i wysysające krew. Demony chorób i śmierci. Demony patroszące zwierzęta domowe. Skąd się wzięły? Dlaczego w nie wierzono? Jak z nimi walczono?
Autor odwołuje się do folkloru, nawiązuje do baśni oraz opowieści ludowych z różnych stron kraju, a także do podań i porzekadeł regionalnych. Przedstawia barwny obraz świata polskich demonów, diabłów i istot półdemonicznych, jak również wszelakich strachów, zjaw i mar. Czyni to dokładnie i z pasją, która emanuje z każdej strony tego dzieła.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 404
Copyright © Leonard J. Pełka
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Replika, 2020
Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydawnictwo Replika dziękuje p. Annie Pełce i p. Aleksandrowi Pełce
za udostępnienie mieszkania doktora Leonarda J. Pełki
w celu wykonania fotografii zamieszczonych w niniejszej książce.
Korekta
Maria Buczkowska
Skład i łamanie
Dariusz Nowacki
Projekt okładki
Mikołaj Piotrowicz
Wydanie elektroniczne 2021
ISBN 978-83-66790-03-2
Wydawnictwo Replika
ul. Szarotkowa 134, 60–175 Poznań
www.replika.eu
SŁOWO WSTĘPNE
W tradycyjnym archetypie słowiańskich kultur ludowych bardzo wyraźnie zarysowują się tendencje do mitologiczno-symbolicznej personifikacji zjawisk i procesów zachodzących w otaczającej człowieka rzeczywistości przyrodniczej i społecznej. Tendencje te wyrastałyna podłożu społeczno-poznawczych i wartościująco-oceniających jego wysiłków w zakresie oglądu i interpretacji świata, określenia swojego w nim miejsca. Odzwierciedleniem tego faktu w sferze świadomości ludowej stało się ukształtowanie szerokiego kręgu fantastycznych wyobrażeń demonicznych. Pierwotnie występowały między nimi zasadnicze różnice pod względem przypisywanego im rodowodu, postaci, zakresu działania oraz stosunku do człowieka. Z biegiem czasu różnice te ulegały stopniowej niwelacji w ramach procesów przeobrażeń i przewartościowań zachodzących w tej sferze wierzeń ludowych. Źródłem danych procesów były determinanty i uwarunkowania wynikające z dialektycznej zmienności modelu życia społeczno-gospodarczego wsi oraz postaw i zachowań jej mieszkańców.
Również w tradycjach polskiej kultury ludowej wiele miejsca zajmują wierzenia demoniczne. Wprawdzie nasz rodzimy świat istot demonicznych i pokrewnych im postaci półdemonicznych zasadniczo pozbawiony jest obudowy kultowej w klasycznym tego słowa rozumieniu, to jednak występuje on w ścisłych relacjach z całym systemem praktyk i działań magiczno-religijnych mających głównie charakter profilaktyczno-obronny (ofiary symboliczne, zaklęcia, przestrzeganie określonych nakazów i zakazów itp.). Inną cechą naszej demonologii ludowej jest jej stosunek do przejętych z religii rzymskokatolickiej wątków wierzeń w diabły i czarownice. W trakcie wielowiekowych działań chrystianizacyjnych wyobrażenia tych postaci przeniknęły do sfery wierzeń ludowych, gdzie uległy procesom asymilacji i polonizacji. Doszło w ten sposób do ukształtowania się specyficznie polskich wyobrażeń diabłów ludowych, szlacheckich i miejskich (np. łęczycki Boruta czy rzeszowski Rokita), stanowiących połączenie dawnych postaci demonów leśnych i błotnych (wszelakich biesów, borowców czy leśnych) z wizją chrześcijańskiego diabła. Analogicznie przedstawia się kwestia ukształtowania ludowo-chrześcijańskiego obrazu czarownicy. Na liczne ślady tego typu procesów adaptacyjnych natrafić także można w sferze praktyk i zabiegów magicznych powiązanych z ludowymi wierzeniami demonicznymi, jak np. odwoływanie się do symboliki chrześcijańskiej, określonych tekstów modlitw czy święconego ziela i soli. Tak więc obraz wierzeń demonicznych stanowiących element składowy naszej kultury ludowej jest wielowątkowy i silnie zróżnicowany. Dlatego też przed podjęciem rozważań w tym zakresie niezbędne jest przyjęcie następujących założeń:
1. Wyobrażenia demoniczne oraz związane z nimi praktyki o charakterze magiczno-religijnym zajmują poczesne miejsce w wierzeniach i tradycyjnej kulturze obyczajowej społeczności wiejskich, rozpatrywane zaś w kontekście aksjologicznym ujawniają one bardzo silne powiązania z całym systemem wartości i kontroli społecznej regulującym – głównie na zasadzie inercji tradycji – stosunki międzyludzkie.
2. Wierzenia demoniczne zawierają w swych treściach różnorodne aspekty personifikacji poszczególnych zjawisk i procesów występujących w świecie przyrody i życia społecznego. Ujawniająca się w ten sposób demoniczna personifikacja realnej rzeczywistości przyrodniczej i społecznej stanowi zmitologizowaną formę odzwierciedlenia w świadomości chłopskiej konkretnych warunków bytu oraz społecznego charakteru procesów produkcji i wymiany towarowej.
3. Wierzenia demoniczne w swojej mitologicznej wykładni świata zawierają także pewne wskazania praktyczne, do których odwołuje się człowiek przy modelowaniu, klasyfikacji i interpretacji przyrody, społeczeństwa oraz własnej drogi życiowej.
Przyjęcie tych założeń pozwala na ukierunkowanie refleksji nad sferą wierzeń demonicznych w kontekście przeobrażeń zachodzących w wypełnianych przez nie funkcjach społecznych.
Przedmiotem rozważań przedstawionych w tej pracy jest analiza procesów przeobrażeń i stopniowego obumierania wierzeń demonicznych w naszej kulturze ludowej okresu ostatniego stulecia (od połowy XIX w. po lata sześćdziesiąte XX w.). W tym czasie zaszły bardzo istotne zmiany w społeczno-produkcyjnych i kulturowych warunkach życia ludu polskiego. Przemiany te musiały również znaleźć swoje odbicie w jego kulturze duchowej i tym samym w sferze wierzeń demonicznych. Odrzuceniu uległy te ich elementy, które nie odpowiadały zmienionym układom życia społeczności wiejskiej i tym samym nie były zdolne nadal wypełniać swoich dotychczasowch funkcji: utraciły więc one rolę czynnika inspirującego w ludowym systemie wartości i norm obyczajowych. Natomiast w reliktowej postaci wiele wątków tych wierzeń odnalazło schronienie w folklorze słownym (baśnie, podania, opowieści, przysłowia) oraz w sztuce ludowej. Tradycja ludowa zachowała jednak bardzo liczne echa dawnych wierzeń demonicznych, które jednakże powoli zamierają w świadomości społecznej współczesnych mieszkańców wsi polskiej. Stąd też wynika społeczna potrzeba prac ukazujących pewne fragmenty dziedzictwa kulturowego ludu polskiego. Szczególnie istotne znaczenie ma to w odniesieniu do dziedziny kultury duchowej, a tym samym do sfery wierzeń demonicznych. Należy bowiem uchronić od zapomnienia ów bajeczny świat wyobrażeń demonicznych naszych dziadów i obraz jego zachować dla potomności.
Nakreślony w tej pracy obraz naszej demonologii ludowej, zamknięty w ramach określonego okresu historycznego, powstał na zasadzie konfrontacji i porównania ze sobą materiałów uzyskanych ze współczesnych badań terenowych z dokumentacją faktograficzną zawartą w pracach badaczy polskiej kultury ludowej XIX i początków XX w. Do aktualnych źródeł faktograficznych zaliczyć tu należy przede wszystkim materiały uzyskane z badań terenowych przeprowadzonych przez Zakład Etnografii i Etnologii Uniwersytetu im. M. Curie-Skłodowskiej pod kierunkiem prof. dr. Romana Reinfussa. Badaniami tymi objęte zostały w latach 1962–1965 wsie położone we wschodnich regionach Polski (regiony: białostocki, lubelski i rzeszowski). Uzupełnienie i rozwinięcie tego materiału uzyskano z opracowań B. Baranowskiego, B. Bazińskiej, W. Drozdowskiej, J. Grodzkiej, F. Kotuli i A. Szyfer. Stanowią one zobiektywizowany przekaz wyników badań terenowych prowadzonych przez ich autorów na terenie Podhala, Polski środkowej oraz Warmii i Mazur. Z kolei dla rekonstrukcji stanu wierzeń demonicznych z okresu połowy XIX w. odwołano się głównie do dokumentacji faktograficznej, zebranej przez O. Kolberga i opublikowanej w jego monografiach regionalnych, jak również do prac Z. Glogera, M. Przywary, L. Siemieńskiego, K.W. Wójcickiego i innych. Ponadto przy dokonywaniu niniejszej analizy odwołano się do materiału folklorystycznego w postaci licznych zbiorów baśni, podań i opowieści ludowych z różnych stron kraju oraz podań i porzekadeł regionalnych. Dokonana na powyższym materiale historycznym i faktograficznym analiza przemian, jakim w ciągu XIX i XX w. uległy nasze rodzime wyobrażenia demoniczne, zaprezentowana została według następującego schematu:
1. Ukazanie ogólnego obrazu słowiańskich i polskich wierzeń demonicznych oraz zarysu ich funkcjonowania w naszej kulturze ludowej do końca XVIII w.
2. Przedstawienie w sposób genetyczno-problemowy (na podstawie uprzednio przyjętych założeń typologii i klasyfikacji) głównych bloków wyobrażeń demonicznych funkcjonujących w naszej kulturze ludowej XIX i XX w. oraz dokonanie ich prezentacji w kontekście powiązania fenomenologiczno-genetycznego z ujęciem funkcjonalnym. Czy przyjęcie tego schematu pozwala na wydobycie całej dynamiki przeobrażeń stanowiących przedmiot niniejszych rozważań? Odpowiedzi na to pytanie udzielić winna przedstawiona pod osąd czytelników praca.
Znaczna część materiału przedstawionego w pracy zebrana została w trakcie badań terenowych we wschodnich regionach kraju od licznego kręgu informatorów – mieszkańców okolicznych wsi. Im to jako bezimiennym współtwórcom niniejszego opracowania należą się serdeczne słowa podzięki. Szczególnie jednak serdecznie pragnę podziękować prof. dr. Romanowi Reinfussowi i prof. dr. Bohdanowi Baranowskiemu za inspirację w podjęciu przeze mnie danej problematyki badawczej i udzielanie życzliwej pomocy w toku jej realizacji.
ROZDZIAŁ I
W POSZUKIWANIU RODOWODU DEMONOLOGII LUDOWEJ
Ludzkość w toku wielowiekowej drogi swego rozwoju, obok tworów kultury materialnej, ukształtowała również – niezmiernie bogaty, a także niepozbawiony swoistej ekspresji i kolorytu – nadzmysłowy świat istot boskich i antyboskich czy bogopodobnych (demonicznych). Stanowiły one podłoże dla powstawania rozlicznych mitów, legend, podań i opowieści ludowych.
„Każda mitologia – twierdził K. Marks – przezwycięża, opanowuje i kształtuje siły przyrody w wyobraźni i za pomocą wyobraźni, znika więc z opanowaniem tychże. Rychło jednak obok sił przyrody zaczynają też działać siły społeczne, siły, które się przeciwstawiają ludziom jako tak samo obce i na pozór tak samo niewytłumaczalne, panujące nad nimi z tą samą na pozór koniecznością naturalną, co same siły przyrody. Fantastyczne postacie, w których początkowo znajdowały odzwierciedlenie tajemnicze siły przyrody, nabierają w ten sposób atrybutów społecznych, stają się reprezentantami sił dziejowych”.
Zaistniałe rozdwojenie rzeczywistości na realny świat zjawisk materialnych i fantastyczny świat istot duchowych zapoczątkowało, trwający po czasy współczesne, proces powstawania najróżnorodniejszych postaci demonicznych. Wyobraźnia ludzka powołała do życia całe plejady istot fantastycznych, jak anioły, biesy, cyklopy, diabły, dziwożony, elfy, fauny, gnomy, nimfy, parki, syreny, topce, ubożęta, wilkołaki czy zmory. Istotami tymi zaludnił człowiek otaczający go świat. Pustka nieznanego wypełniona została tworami imaginacji ludzkiej.
Wyobrażenia danych istot demonicznych stanowiły początkowo uosobienie tajemniczych zjawisk przyrody, nie zawsze zrozumiałych oraz często budzących lęk i przerażenie. Za szczególnie groźne i tajemne uważane były zwłaszcza zjawiska atmosferyczne, zjawiska nadchodzące „z góry”, jak wyładowania piorunów, wiry powietrzne, burze gradowe, zawieje śnieżne itp. Wyobrażeniom istot symbolizujących dane zjawiska przypisywano więc poczesne miejsce w pierwotnej hierarchii demonicznej. Z kolei w tworzonych koncepcjach doktrynalnych rodzących się systemów religijnych mianem demonów określać zaczęto istoty bogopodobne, najczęściej spełniające funkcje pośredników między światem boskim a światem ludzi, lub istoty antyboskie działające na szkodę człowieka (np. diabeł).
Generalnie rzecz biorąc, wyobrażenia demoniczne zaliczyć można do rzędu powszechnych wątków wierzeniowych. Stanowią one bowiem istotny składnik doktryn religijnych oraz zajmują określone miejsce w archetypie magiczno-mitologicznych poglądów ludowych na rzeczywistość przyrodniczą i społeczną.
Wierzenia demoniczne i związane z nimi praktyki magiczno-religijne najogólniej określane są mianem demonologii. Należy tu jednakże zwrócić uwagę na fakt, iż terminowi temu przypisywane są różne konteksty znaczeniowe, co zresztą stanowi logiczną konsekwencję zajmowania różnych postaw wobec samej istoty omawianego zjawiska. Np. dla filozofa włoskiego z XV w. Pico della Mirandoli demonologia oznaczała wiedzę „o mechanizmach działania demonów i oddziaływaniu poprzez demony, za pomocą środków magicznych, na naturę”. (Demon jako siła sprawcza w tzw. magii naturalnej). Współcześnie można wyróżnić trzy zasadnicze płaszczyzny pojmowania demonologii: potoczną, naukową i teologiczną.
W ujęciu potocznym demonologia pojmowana jest jako sfera wierzeń w różnorodne istoty duchowe, najczęściej nie zindywidualizowane i niekiedy bezpostaciowe, które mają występować w otaczającej człowieka rzeczywistości przyrodniczej i społecznej. Istoty te pozbawione są atrybutów boskości, ale – w przekonaniu osób wierzących – mają one określony wpływ (pozytywny bądź negatywny) na bieg życia ludzkiego. Inaczej mówiąc, jest to sfera określonych poglądów magiczno-religijnych funkcjonujących w sferze świadomości społecznej. Wiedza o danych poglądach zobiektywizowana została w wielu opracowaniach etnograficznych i religioznawczych, a także teologicznych, które już samym ujęciem problemu bardzo istotnie różnią się od siebie. W czym tkwią te różnice? Przede wszystkim w odmiennym pojmowaniu demonologii przez naukę i teologię.
Naukowe pojmowanie demonologii przedstawić można w dwu aspektach: religioznawczym i etnograficznym. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z dziedziną badań nad teoriami wyobrażeń istot bogopodobnych czy antyboskich, ukształtowanymi w poszczególnych doktrynach religijnych. Przedmiotem badań w tym względzie są zagadnienia genezy tych wyobrażeń, ich miejsca i roli w danym systemie religijnym oraz uwarunkowań społecznych ich rozwoju, funkcjonowania i obumierania. W drugim natomiast przypadku jest to dziedzina badań nad tą sferą wierzeń ludowych, które dotyczą wyobrażeń istot demonicznych, postaci półdemonicznych i zjawisk parademonicznych oraz związanych z tymi wierzeniami praktyk i czynności magiczno-religijnych.
Według interpretacji teologicznej demony nie są tworami wyobraźni ludzkiej, lecz stanowią istniejące sensu stricto byty duchowe (istoty ponadnaturalne, ale niższe od istot boskich), powołane do życia w wyniku działalności sprawczej nadprzyrodzonej istoty boskiej. Stąd też teologia zajmuje się rozważaniami nad strukturą owych bytów oraz zasięgiem ich negatywnej ingerencji w życie ludzkie, jak też możliwościami obrony człowieka przed nimi. Demonologia – jak podaje współczesna polska Encyklopedia katolicka – jest to „nauka o istnieniu, naturze i działaniu szatana, dział teologii systematycznej związany z angelologią”.
W konkretnym przypadku niniejszych rozważań przyjęte zostało etno-religioznawcze rozumienie demonologii jako refleksji badawczej nad społecznymi uwarunkowaniami występowania w polskiej kulturze ludowej wierzeń o wyobrażeniach demonów, postaciach półdemonicznych i zjawiskach parademonicznych, nad ich genezą, istotą i strukturą, nad socjo- i psychologicznymi mechanizmami ich funkcjonowania w życiu społecznym i kulturze obyczajowej środowisk wiejskich oraz nad procesami ich obumierania i zanikania.
Śladami przeobrażeń słowiańskich wyobrażeń demonicznych
Różnorodne postacie rodzimych demonów, zarejestrowane w naszej kulturze ludowej, przynależą do licznej rodziny słowiańskich wyobrażeń demonicznych, o których pierwotnym kształcie posiadamy fragmentaryczną wiedzę. Stosunkowo bowiem niewiele możemy powiedzieć o formach ich społecznego funkcjonowania w odległych czasach przedchrześcijańskich. Dopiero znacznie późniejsza dokumentacja historyczna pozwala na konstruowanie obrazu słowiańskich wierzeń demonicznych. Nie jest to jednak obraz stabilny i jednolity. Tkwią w nim ślady różnorodnych przewartościowań, jakim w ciągu wieków ulegały wyobrażenia demoniczne pod wpływem przemian zachodzących w strukturze życia społecznego i kulturze umysłowej poszczególnych ludów słowiańskich.
Pierwszą wzmiankę o słowiańskich wierzeniach demonicznych odnajdujemy w Dziejach wojen Prokopa z Cezarei (VI w.). Dotyczy ona występowania kultu duchów przyrody u południowosłowiańskich plemion Antówi Sklawinów, którzy – jak podaje Prokop – „oddają ponadto cześć rzekom, nimfom i innym jakim duchom i składają im ofiary, a w czasie tych ofiar czynią wróżby”.
Znacznie bogatszy zasób wiadomości dostarczają nam późniejsze przekazy historyczne (X–XIII w.), jak: zapisy kronikarzy niemieckich, duńskich i słowiańskich (Sakso Gramatyk, Helmold, Adam Bremeński, Thiethmar, Nestor, Kosmas), relacje podróżników arabskich (ibn Rosteh, al-Gardeli), opracowany przez Rudolfa z Rud Raciborskich tzw. Katalog magii Rudolfa oraz wczesnoruskie utwory literackie (Byliny kijowskie i nowgorodzkie, Słowo o wyprawie pułku Igora) i kazania (Słowo niejakiego Chrystolubca, Słowo św. Grzegorza Teologa o tym, jak poganie kłaniali się bożkom czy Słowo ojca naszego Jana Złotoustego Chryzostoma). Powyższe źródła zawierają szereg drobnych opisów wątków słowiańskich wierzeń demonicznych. Niektórzy badacze kultury słowiańskiej (np. A. Brückner, L. Niederle czy V.J. Mansikka) uważali, iż z pewną rezerwą odnosić się należy do wartości poznawczych danych opisów, a zwłaszcza do obiektywizmu zawartych w nich sądów i ocen, jak również do stopnia adekwatności przedstawiania ówczesnego stanu wierzeń słowiańskich. Składały się na to następujące przyczyny:
1. Autorzy tych przekazów przeważnie nie wywodzili się z kręgu słowiańskiego (Niemcy, Duńczycy, Grecy, Arabowie), a zatem posiadana przez nich wiedza o słowiańskich tradycjach kulturowych, języku, obyczajach i wierzeniach religijnych była stosunkowo powierzchowna, a niekiedy wręcz fałszywa.
2. Zawarte w danych źródłach historycznych przekazy o wierzeniach słowiańskich sporządzone były przeważnie w duchu interpretacji chrześcijańskiej. Ukazywały więc dane wierzenia jako praktyki pogańskie o pejoratywnym znaczeniu społecznym.
Trzeba przyznać, iż taki stan rzeczy wynikał również z sytuacji, jaka w okresie IX–XIII w. zaistniała na ziemiach słowiańskich. Miał wówczas miejsce proces chrystianizacji Słowiańszczyzny. Dokonywał się on w kontekście ostrej walki z funkcjonującymi na danych obszarach tradycyjnymi wierzeniami religijnymi. Prowadzone w tym zakresie działania uwieńczone zostały formalnym zwycięstwem chrześcijaństwa, wniesionego z zewnątrz do kultur rodowych, jako religii warstw panujących. Faktycznie jednak, w różnych rejonach Słowiańszczyzny, przez długi jeszcze okres występowało zjawisko tzw. dwuwiary. Polegała ona na kultywowaniu dawnych praktyk religijnych równolegle z kultem chrześcijańskim. Klasycznym w tym względzie przykładem może być znany jeszcze w XIX w. zaduszkowy obrzęd „dziadów białoruskich”. Obrzęd ten był reliktową formą dawnego słowiańskiego kultu dusz przodków, zwalczaną przez Kościół. Na jego kanwie powstał głośny poemat A. Mickiewicza pt. Dziady, w przedmowie do którego czytamy: „pospólstwo święci dziady tajemnie w kaplicach lub pustych domach niedaleko cmentarzy. Zastawia się tam pospolicie uczta z rozmyślnego jadła, trunków, owoców i wywołuje się dusze nieboszczyków. Dziady nasze mają to szczególnie, że obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej, zwłaszcza iż dzień zaduszny przypada około czasu tej uroczystości. Pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojami i śpiewami przynosi ulgę duszom czyszczowym”.
Dawne wierzenia religijne oraz związane z nimi praktyki i obrzędy, likwidowane przez chrześcijaństwo i ostro rugowane z życia społecznego, znalazły schronienie w lokalnych kulturach ludowych na zasadzie inercji tradycji. Wypełniały tu istotne funkcje społeczne: przyczyniały się do integracji poszczególnych zbiorowości wiejskich oraz do kształtowania poczucia ich odrębności społecznej przy równoczesnym zachowywaniu i kultywowaniu ciągłości rodzimych tradycji. Równocześnie słowiańska kultura ludowa znajdowała się pod przemożną presją ciążenia ideologii chrześcijańskiej. Chodziło tu bowiem o niebagatelny problem ukształtowania, w świadomości mas ludowych, określonego stereotypu myślenia mitologicznego oraz wytworzenie zgodnych z nim postaw i zachowań w życiu codziennym. W konsekwencji liczne wątki wierzeń chrześcijańskich przeniknęły do kultury ludowej. Dało to podstawy do rozwoju procesu tworzenia się specyficznych słowiańsko-chrześcijańskich wyobrażeń demonicznych oraz przyporządkowanych im praktyk i czynności magiczno-religijnych.
Ukształtowany w ten sposób ludowy konglomerat wierzeniowy w poważnym stopniu odbiegał od oficjalnej wykładni doktryny chrześcijańskiej, najczęściej mało znanej i obcej ludowi słowiańskiemu. Dlatego też wierzenia te były krytykowane i zwalczane przez urzędowe czynniki kościelne jako przejawy pogaństwa lub oznaki herezji. Odwołać się tu można do konkretnych faktów odnotowanych w różnych źródłach historycznych. W Słowie niejakiego Chrystolubca po wzmiance, iż Rusini modlą się do „wił, rodu i rożanic”, odnajdujemy następującą krytykę łączenia kultu maryjnego z dawnym kultem duchów opiekuńczych: „nie tylko zaś z pustoty zło czynimy, ależ i mieszamy niektóre czyste modlitwy z przeklętym ofiarowaniem bałwańskim, trzechświętej Bogurodzicy z rożanicami, ci, co stawiają tylko kucję, inni zaś trapezy (stoły ofiarne) zakonnego obiadu, co zowie się bezzakonną trapezą, przypisaną rodu i rożanicom na przegniewanie Boga”. Podobna krytyka łączenia dawnego kultu duchów opiekuńczych z obrzędowością chrześcijańską Wielkiego Tygodnia występuje w anonimowym kazaniu duchownego polskiego z początku XV w.: „Są niektórzy, co nie myją umyślnie misek po obiedzie w uroczysty Wielki Czwartek, aby nakarmić dusze i inne duchy, co się nazywają ubożę; głupio wierząc, iż duch potrzebuje rzeczy cielesnych. Niektórzy zostawiają resztki umyślnie w misach po obiedzie jakoby dla nakarmienia dusz czy też pewnego demona, co się nazywa ubożę, ale to śmiechu warte, ponieważ często myślą głupcy i lekkomyślni, że to, co zostawili, zjada wymienione ubożę, które pielęgnują, bo jakoby przynosi szczęście, ale wtedy często przychodzi pies i – jak nie widzą – zjada te resztki”. Z kolei na inne zjawisko ludowego synkretyzmu religijnego zwracał uwagę Marcin z Urzędowa, pisząc – w wielkim zielniku z końca XVI w. – co następuje: „(…)u nas w wilię św. Jana niewiasty ognie paliły, śpiewały, diabłu cześć i modły czyniąc, tego zwyczaju pogańskiego do tych czasów w Polszcze nie chcą opuszczać, ofiarowania z byliny czyniąc, wieszając po drzewach i opasując się nią, czynią sobótki, palą ognie, krzesząc je deskami, aby była prawie świętość diabelska, śpiewając pieśni, tańcując”.
Dalszym przeobrażeniom uległy zwłaszcza zachodnio- i środkowosłowiańskie wyobrażenia demoniczne w okresie XVI–XVIII w. U podstaw tych przeobrażeń tkwiły przemiany, jakie zaistniały w europejskiej kulturze umysłowej doby reformacji i kontrreformacji.
Epoka Odrodzenia, podejmując ideały humanizmu i reformacji, kształtowała nowy stosunek do życia i człowieka. Zrodziła „tytanów myśli i czynu” i przyczyniła się do rozwoju tzw. nauk tajemnych (astrologii, alchemii, okultyzmu, magii) oraz wiary w różnorodne moce nadprzyrodzone. Przedstawiciele nauk tajemnych poszukiwali recept na produkcję złota czy eliksiru wiecznej młodości, zajmowali się wywoływaniem duchów oraz układali horoskopy dla władców i warstwy panującej. Natomiast w szerokich kręgach społecznych szerzyła się zabobonna wiara we wszelakiego rodzaju praktyki tajemne, wróżby, gusła i działania magiczne oraz narastał paniczny lęk przed demonami piekielnymi i ich ziemskimi sojusznikami – czarownikami i czarownicami. Szczególne nasilenie tych zjawisk miało miejsce na ziemiach niemieckich po wojnie trzydziestoletniej.
W 1484 r. papież Innocenty VII ogłosił encyklikę Summis desiderantium potępiającą uprawianie czarów i współ- działanie z siłami nieczystymi. „Wiele osób – czytamy w tym dokumencie – męskiego i żeńskiego rodzaju, zapominając o zbawieniu duszy i wierze katolickiej, wdaje się z demonami (…), sprowadzając zniszczenie i zbrodnie za pomocą czarów, zaklęć i innych haniebnych wieszczbiarskich wykroczeń, skutkiem czego niszczeją i giną nowo narodzone dzieci, zwierzęta, plony pól, winnice i owoce w sadach, ponadto złe te istoty bólem i udręczeniem nawiedzają ludzi i zwierzęta, odbierają mężczyznom zdolność płodzenia, a kobietom poczęcia, przeszkadzają mężom i żonom wypełniać wzajemne obowiązki małżeńskie, wreszcie w bluźnierski sposób wypierają się wiary”.
Trzy lata później ukazało się głośne dzieło dwóch inkwizytorów Institorisa i Sprengera – Malleus Maleficarum (Młot na czarownice). Autorzy, odwołując się do wspomnianej encykliki Innocentego VII, wzywali do podjęcia zdecydowanej walki z mocami piekielnymi, a zwłaszcza z ich ziemskimi popleczniczkami – czarownicami. Stronice tego dzieła przepojone są chorobliwą wprost nienawiścią do kobiet, które stanowić miały „siedlisko wszelakiego zła już od zarania stworzenia” i tym samym uważane były za aktywne współuczestniczki „szatańskiego spisku przeciw światu i rodzajowi ludzkiemu”. Tak więc „polowanie na czarownice” zostało zapowiedziane i wkrótce już miały zapłonąć stosy.
O dużej poczytności Młota na czarownice świadczy fakt, iż dzieło to miało w tym czasie największą ilość wydań i przekładów. Do utworu tego nawiązywali wszyscy późniejsi autorzy prac (z XVI–XVII, a nawet jeszcze i XVIII w.) poświęconych czarownictwu. „Czarownicy – pisał np. Trithanius w traktacie Antipalus malefictorum (Przeciwnik czarów) z 1508 r. – to wstrętni ludzie, a zwłaszcza kobiety pośród nich. Wyrządzają one rodzajowi ludzkiemu nieobliczalne szkody, uciekając się do pomocy złych duchów i czarodziejskich napojów. (…) Najczęściej przyprawiają ludzi o opętanie, rzucając ich na pastwę demonów, które ich dręczą wśród nieopisanych katuszy. Niestety liczba takich czarownic jest ogromna, w każdej połaci kraju i nawet w najmniejszej wiosce znaleźć można czarownice. (…) Przez złośliwość tych kobiet umierają ludzie i bydło, a nikt nie pomyśli o tym, że dzieje się to poprzez te wiedźmy. Wielu ludzi nękają najsroższe choroby i nie zdają oni sobie sprawy, że są w mocy diabłów”.
W piśmiennictwie tego okresu wiele uwagi poświęcano kwestii przedstawienia obrazu demonologii piekielnej. Np. według koncepcji J. Weihera z połowy XVI w. w świecie działać miało 6666 legionów szatańskich, z których każdy składał się z 6666 demonów, całością zaś kierowała starszyzna diabelska z królem Belzebubem na czele. Z kolei autor anonimowego dzieła Prawdziwy ognisty Smok albo władza nad duchami niebios i piekieł i nad mocarstwami ziemi i powietrza dokonał następującej prezentacji najwyższej zwierzchności imperium piekielnego:
1. Lucyper, cesarz,
2. Belzebub, książę,
3. Astaret, wielki mongoł,
4. Lucifage, minister-prezydent,
5. Satanachia, marszałek polny,
6. Fleurety, nadworny mistrz,
7. Nebires, podkomorzy,
8. Bael, mistrz ceremonii,
9. Aarel, wielki kwestarz,
10. Marbas, marszałek sprawiedliwości,
11. Pruslas, radca generalny królewszczyzny,
12. Aamon, prezydent propagandy,
13. Barkalos, prezydent warsztatów smołowych,
14. Guseyn, prezydent rady szkolnej,
15. Buer, prezydent kolegium handlowego,
16. Vobis, pierwszy generalny adiutant cesarza,
17. Balthim, drugi generalny adiutant cesarza,
18. Pursan, trzeci generalny adiutant cesarza,
19. Abiger, czwarty generalny adiutant cesarza,
20. Lurey, generalny geniusz,
21. Valefar, generał konnicy,
22. Foran, generał konnicy,
23. Ayperos, generał inżynierii,
24. Nuberus, generał inżynierii,
25. Glastaboras, kanclerz orderowy…
W tworzonym obrazie demonologii diabelskiej wskazać należy na dwie kwestie, które uzyskały następnie rozwinięcie w ludowych wierzeniach demonicznych. Pierwszą z nich była koncepcja hierarchizacji bytów diabelskich, drugą zaś ich indywidualizacja.
Analogiczne zjawiska wystąpiły również w tych krajach słowiańskich, które podlegały wpływom katolickim i protestanckim (zwłaszcza Polska i Czechy). Począwszy od połowy XVI w. przenikały do tych krajów zachodnioeuropejskie wierzenia o diabłach i czarownicach. Szczególną rolę w ich upowszechnianiu spełniała rodzima i przekładowa popularna literatura konfesyjna. W Polsce ukazują się wówczas takie pozycje, jak Postępek prawa czartowskiego przeciw narodowi ludzkiemu (Brześć 1570), Stanisława z Gór Poklateckiego Pogrom, czarnoksięskie błędy, latawców zdrady i alchemickie fałsze (Kraków 1595), Młot na czarownice w przekładzie S. Ząbkowica (Kraków 1614), Sejm piekielny (1622), Czarownica powołana abo krótka nauka i przestroga z strony czarownic (Poznań 1639) itd. Ponadto dana problematyka podejmowana była także w wielu innych pracach, jak np., J. Haura Skład abo skarbiec znakomitych sekretów ekonomiej ziemiańskiej (1689) czy pierwsza polska encyklopedia pióra B. Chmielowskiego – Nowe Ateny albo Akademia wszelkiey scyencyi pełna, na rozne tytuły, iák ná classes podzielona, mądrym dla memoryału, idiotom dla náuki, politykom dla práktyki, melancholikom dla rozrywki erigowana (1746). W encyklopedii tej kwestiom czartologicznym poświęcony został obszerny rozdział pod znamiennym tytułem: Jadów y czartowskich zdrad matka Thessalia, puszka Pandory pod pokrywką dobroci nieszczęść, chorób i śmierci pełna albo o czarcie, opętanych, czarnoksięstwie, czarach y upiorach scienda. Rozwinięciem tego rodzaju literatury w XVIII w. stały się liczne drobne utwory (najczęściej anonimowe) odpustowo-jarmarczne poświęcone propagandzie miejsc cudami słynących (sanktuariów kultowych). Utwory te zawierały także bogate informacje o działalności sił szatańskich, opętaniach, wróżbach i czarach.
Propagandzie wiary w złe moce piekielne służyła także sztuka sakralna, jak również widowiska o treści religijnej (szopki, jasełka) organizowane najczęściej z inicjatywy duchowieństwa. Wizja diabła, przedstawiana na malowidłach i w rzeźbach kościelnych, jak również poprzez postacie sceniczne, niewątpliwie bardzo silnie oddziaływać musiała na wyobraźnię prostego ludu, budząc w nim poczucie lęku i trwogi przed groźnymi siłami piekieł. Wszystko to, łącznie z narastającymi wówczas wpływami Kościoła na życie wsi, znacznie przyczyniło się do określonych przewartościowań w sferze wierzeń ludowych. Istotną cechą tych procesów było włączenie funkcjonujących wyobrażeń demonicznych i postaci półdemonicznych do kręgu rodziny istot diabelskich. W konsekwencji tego importowane z Europy Zachodniej diabły i czarownice zadomowiły się pod strzechą słowiańską, a ich wyobrażenia ulegały stopniowemu wtapianiu się w lokalne tradycje kulturowe. Doszło w ten sposób do ukształtowania się całej plejady wyobrażeń diabłów słowiańskich (szlacheckich, chłopskich, leśnych, wodnych, górskich, polnych, błotnych itp.).
Propagowane w dobie Oświecenia hasła upowszechniania oświaty oraz zwalczania ciemnoty i zabobonów przyczyniły się do narastania krytycznego stosunku wobec zabobonnej wiary w diabły i czarownice. W rezultacie zaprzestano inkwizycyjnych „polowań na czarownice” i tym samym wygasły płomienie stosów. Jednakże idee oświeceniowe w bardzo nikłym tylko stopniu docierały do środowisk wiejskich i małomiasteczkowych. Środowiska te nadal podlegały przemożnym wpływom niezbyt wykształconego duchowieństwa parafialnego oraz szeroko kolportowanej literatury jarmarczno-odpustowej w dalszym ciągu propagującej wiarę w działanie sił piekielnych. Tak więc w ciągu XVIII–XIX w. nastąpiło ugruntowanie się pozycji wyobrażeń diabelskich w wierzeniach, kulturze obyczajowej, folklorze i sztuce ludów słowiańskich. Równolegle jednak sama postać diabła uległa pewnej metamorfozie. Z istoty groźnej, budzącej lęk i trwogę, przeobraził się on w istotę swawolną, psotliwą, głupkowatą i niekiedy śmieszną. Oczywiście mógł on w dalszym ciągu szkodzić człowiekowi, ale ten ostatni nie był już wobec niego bezradny; mógł go zwalczać, oszukiwać, a nawet wykorzystywać. Jak bowiem głosi ludowe porzekadło: „Nie taki diabeł straszny, jak go malują”.
Istota i struktura słowiańskich wyobrażeń demonicznych
Wierzenia słowiańskie, w końcowej fazie swego występowania (IX–XIII w.), nie stanowiły jednolitego systemu religijnego. Były konglomeratem szeregu wątków wierzeniowych o dość różnorodnym charakterze. Inne formy tych wierzeń występowały we wspólnotach rodowych i plemiennych, a inne w kształtujących się państwach słowiańskich. Jak pisał L. Niederle: „Widzimy, że wprawdzie (…) religia ich (Słowian) wyszła już za granice formy czystej magii i fetyszyzmu czy animizmu, ale przecież jako całość pozostała do końca doby pogańskiej na stopniu niższym, który możemy nazwać demonologią albo demonolatrią, oczywiście z niektórymi nachyleniami do form wyższych, i to jedynie w kilku miejscach nastąpił rozwój do rzeczywistej teologii i związanego z nią wyższego kultu prawdziwych bogów”.
Przypuszczać należy, iż tą wyższą formę organizacji uzyskały wierzenia słowiańskie wśród Rugian i Połabian. Natomiast w pozostałych regionach Słowiańszczyzny wierzenia te stanowiły splot elementów kultu słonecznego, totemistycznego, praprzodków i animistycznego z magicznymi praktykami agrarnymi. Tego rodzaju konglomerat wierzeniowy stanowił z kolei dogodne podłoże rozwijania się różnorodnych wyobrażeń demonicznych, które to w okresie chrystianizacji uległy procesom szeregu przeobrażeń i w formie rudymentalnej zachowały się w słowiańskiej kulturze ludowej. Według K. Moszyńskiego każde z tych wyobrażeń „składa się (…) z zespołu wierzeniowych motywów, z których najczęściej jeden odgrywa rolę główną, tworząc prawie krystaliczne jądro całego zespołu, inne zaś są podrzędne i osnuwają na kształt różnorodnej mozaiki ową prostą treść; (…) poszczególne wątki demonologiczne niemal nigdy nie stanowią wyłącznej własności jednego jakiegoś demona, owszem wędrują swobodnie, wiodąc poniekąd jak gdyby samoistny żywot; także geneza ich jest niesłychanie różnorodna” (KLS, s. 602). Takie pojmowanie wyobrażeń demonicznych rodzi, rzecz jasna, istotne trudności w zakresie ich klasyfikacji.
W niniejszych rozważaniach przyjęta została zasada klasyfikacji słowiańskich wyobrażeń demonicznych na podstawie kryteriów stref ich występowania przestrzennego oraz zasięgu funkcjonowania w sferze społeczno-produkcyjnego życia ludzi. Oczywiście nie jest to klasyfikacja doskonała, ponieważ wymienione kryteria podlegają niekiedy wzajemnemu nakładaniu się na siebie. Niemniej jednak jest to najbardziej możliwa do przyjęcia klasyfikacja. Pozwala ona na podział wyobrażeń demonicznych i postaci półdemonicznych na cztery zasadnicze grupy: atmosferyczne, przyrodnicze (polne, leśne, wodne i górskie), opiekuńcze (losu i przeznaczenia) oraz szkodliwe (chorób i śmierci). Poza ramami danego podziału znajdują się zjawiska parademoniczne.
Niepoślednią rolę w słowiańskich wierzeniach demonicznych odgrywały postacie nadzmysłowych istot atmosferycznych stanowiących personifikację takich zwłaszcza zjawisk, jak burze i wichry. Do rzędu demonów burzowych w pierwszym rzędzie zaliczyć należy bułgarskiego latającego żmija. Miał on przebywać w ciemnych chmurach burzowych, skąd napadał na młode kobiety i porywał je. Demon ten znany był także na Białorusi (zmiej), Wielkorusi (zmej), Łużycach Górnych (żmij), jak również w Czechach (zmok, zmek). W innych rejonach Słowiańszczyzny z chmurami burzowymi i gradowymi łączono działanie istot półdemonicznych, zwanych płanetnikami (a także chmurnikami i obłocznikami) w Polsce i Czechach oraz płanitnykami czy płanetnykami na Ukrainie. Mieli to być ludzie, którzy w trakcie nadchodzącej burzy „unosili się” w powietrze, aby „przepędzić” czy „przenieść” niebezpieczne chmury w inne miejsca. Niekiedy miano to nadawano także ludziom, którzy wychodzili w pole na spotkanie nadciągającej burzy i zażegnywali ją za pomocą tajemnych gestów lub zaklęć. Nieco inaczej przedstawiała się sprawa z serbołużyckimi słuchami lub zduchaczami (zwanymi też wędrowcami), przez niektórych badaczy wierzeń słowiańskich zaliczanymi do rzędu demonów. Mieli to być ludzie obdarzeni szczególną mądrością życiową. W czasie nadciągania burzy zapadali oni w sen i wówczas dusze ich oddzielały się od ciała, ulatywały w powietrze, aby toczyć walkę ze złymi siłami władającymi chmurami burzowymi i gradowymi. Odgłosy tej walki docierały do ludzi w postaci wyładowań atmosferycznych (błyski piorunów i huk grzmotów). Motyw ten znalazł swoje odzwierciedlenie także w prawosławnych wierzeniach ludowych Rusinów o św. Eliaszu zwalczającym diabły za pomocą piorunów.
Do rzędu powszechnych, nie tylko zresztą w kulturze słowiańskiej, zaliczyć należy także wierzenia o demonach wiatrów i wirów powietrznych. „Niezwykle silne oddziaływanie na wyobraźnię niecywilizowanego człowieka – pisał K. Moszyński – zawdzięczają te wiatry niewątpliwie swemu występowaniu w kształcie ruchliwym i przy tym zupełnie wyrazistym, tzn. ostro odcinającym się od otoczenia. Z jednorodnej masy przejrzystego powietrza wyłania się przecież taki wicher przed oczyma widza, jak żywa postać, w oczach owego widza podnosi się nagle, jak gdyby przed chwilą ukryty był bądź «w ziemi» czy «stosie kamieni», wiruje, szeleszcząc lub z cicha sycząc, wraz z kurzem, piaskiem, uschłymi liśćmi, sunie kilka kroków i za chwilę znów «tańczy» na miejscu, by w moment później przepaść bez śladu” (KLS, s. 470). Występowanie owego tajemniczego zjawiska atmosferycznego przypisywano działaniu określonych demonów, zwanych oblakiniami, czyli wiłami powietrznymi, przez ludy bałkańskie (wzmianki w źródłach staroruskich z XI–XIII w.), naviami u Bułgarów (wzmianki w Kronice dorocznej Nestora) czy latawcami w Polsce i Czechach (wzmianki w literaturze konfesyjnej z XVI–XVIII w.). Wyobrażenia danych demonów najczęściej przedstawiane były pod postaciami młodych, urodziwych niewiast bądź ptaków. Np. serbochorwackie oblakinie wyobrażane były jako uskrzydlone kobiety (analogia do wyobrażenia anioła) lub śnieżnobiałe łabędzie. W późniejszych wyobrażeniach ludowych, pod wyraźnym wpływem inspiracji chrześcijańskiej, navie i latawce utożsamione zostały z diabłami czy duszami dzieci zmarłych bez chrztu (wyobrażenie ptaka-duszy). Wiry powietrzne stanowiły również, w interpretacji ludowej, zjawiska wywoływane przez pląsy diabłów i czarownic (wątek zapożyczony z zachodnioeuropejskiej kultury chrześcijańskiej), co zresztą znalazło bogate odzwierciedlenie w słowiańskim folklorze ludowym.
Najliczniejszą grupę stanowiły demony przyrodnicze, którymi bujna wyobraźnia słowiańska zaludniła okoliczne pola i bory, rzeki i jeziora, pieczary skalne i mroczne wąwozy, zdradliwe trzęsawiska i ruiny starych budowli. Tym wyobrażeniom demonicznym nadawano dość różnorodne postacie; od hożych i kształtnych dziewcząt poczynając, a na szkaradnych potworach kończąc. Poniższą ich prezentację rozpocząć należy od demonologii polnej, której najbardziej popularnym wyobrażeniem są południce czy połednice, zwane także ciotami.
Południce wyobrażano w postaciach biało odzianych niewiast, snujących się po polach, albo delikatnej błękitnoszarej mgiełki unoszącej się nisko w powietrzu i osiadającej następnie na łanach zbóż, powodującej ich łagodne, lekkie falowanie. Także miedze dzielące pola miały stanowić ulubione miejsce ich pobytu. Na ogół były one nieprzyjaźnie nastawione do człowieka, a zwłaszcza do ludzi przebywających i pracujących w polu południową porą. Na osoby te południce sprowadzały porażenie słoneczne i omdlenia, a także bóle głowy, krzyża i mięśni. Przypisywano im także porywanie wieczorną porą dziewcząt, które porzucały następnie w miejscach bezludnych i głuchych ostępach leśnych. Narażone tam były na pastwę dzikich zwierząt, jak również złych duchów.
Zbliżoną postacią demoniczną, występującą w wierzeniach białoruskich, wielkoruskich i ukraińskich, była rusałka polna, zwana rusauką. W mniemaniu Białorusinów rusałki to „biełyje jak śnieg panienki i wielmi pięknyje”. Ich siedliskiem miały być gęstwiny zielonych konopi i zielone żyto, stąd niekiedy określane były mianem „żytnich panienek”. Jak podaje M. Federowski, „Rusałki ciongle w życiu żywiuć, pókki żyto pirsuje” – a kiedy złapią nieostrożnego chłopaka, który wtedy w nie wszedł, to nie puszczą go, dopóki na śmierć nie załaskoczą. Z kolei według wierzeń ukraińskich rusałki były demonami polno-leśnymi. „Piękne, kształtne i dorodne – pisał K.W. Wójcicki – w całej swej postaci, miały oczy czarne, pełne blasku życia, miłości i powabu, których spojrzeniem przenikały do głębi serca, płeć białą, zdobną na licu świeżym rumieńcem. Drobne ręce, drobne i składne nóżki dodawały nieopisanego uroku. Włos bujny w długich warkoczach kruczej barwy zdobiły w wianki i kwiaty, ale po wpatrzeniu się bliższym włos ten nie był czarny, ale zielony. (…) Najstarsze podania milczą o ich początku, mówią tylko, że z nieba czy z chmur zstępują na ziemię, kiedy zboże kłos wysypuje i pomiędzy nim przebywając, napadają na młodych podróżnych i póki ich łaskoczą, aż o śmierć przyprawią. (…) Zwano je także na dawnej Ukrainie miawki; lud utrzymuje, że niosą jaja i na nich sadowią czarownice, po wylężeniu młodych znikają z ziemi. W XVI i XVII w. chodzono z procesjami w pole jedynie dla odstraszenia miawek. (…) W sobotę Klęczalną, w wigilię św. Trójcy, rusałki zaczynają biegać po życie, klaskać w dłonie i wołają: «Buch! buch! sołomianyj duch! mene maty porodyła, nechreszczenu położyła!»” (Klechdy…, s. 235, 239–240). Natomiast Wielkorusini uważali, iż rusałki przebywają na polach od Wielkiego Czwartku do Piotra i Pawła, czyli przez cały okres dojrzewania zbóż. Po tym czasie opuszczały one ludzi i odchodziły do odległych i bliżej nieokreślonych miejsc pobytu.
Podobnie wędrownymi demonami polnymi były bułgarskie samowiły czy samodiwy. Zamieszkiwać one miały trudno dostępne pieczary przy źródłach wodnych, odległe pustkowia oraz opuszczone wiatraki, których skrzydła obracały się na opak. Opuszczały one te siedziby wczesną wiosną, aby do jesieni przebywać wśród ludzi, od których jednak stroniły. Ukrywały się więc w cieniu starych drzew i w niezamieszkanych domostwach, które opuszczały jedynie ciemną nocą. W charakterystyce samowił – podanej przez W. Klingera – czytamy: „(…) wtedy zbierają się razem, gotują sobie strawę i posilają się, po czym piorą swoje szaty i suszą je w świetle księżyca, strzegąc ich zazdrośnie, gdyż w nich zawarta jest cała ich siła (…). Po pracy następuje odpoczynek: kąpiel, śpiew i tańce zwane «choro»: partnerami samowił w tych zabawach (…) są demony i diabły (…). Miejsce, w którym odbywało się «choro», okrywa się bujną trawą, rośnie na nim roślina dictamnus albus i grzyby stanowiące ich ulubiony przysmak” (Wschodnioeuropejskie rusałki…, s. 18). Zwrócić tu należy uwagę na dość szczególny fakt, iż wyobrażenia samowił zawierają szereg elementów przynależnych nie tylko demonom polnym, ale także leśnym i przybrzeżnym.
Dość bogaty jest też krąg demonologii leśnej, do którego zaliczyć należy wielkoruskiego leszyja i leszowoja, białoruskiego lesawika, serbochorwackiego wielkiego pasterza czy polskie borowy, borówce, boruty, leśne i rokity. W niektórych źródłach historycznych występują też wzmianki o bliżej nieokreślonych demonach leśnych. W Słowie o wyprawie pułku Igora odnajdujemy wzmiankę o demonie zwanym dziw, który „zawył (…) nad drzewami wrzaskiem”. Zaś w jednym z rękopisów ruskich z XVI w. oraz w relacji o cudzie Nikodema Kożewskiego z 1688 r. wymieniany jest lesnij bog, który przypuszczalnie stanowi jakieś wyobrażenie z kręgu demonologii leśnej. Z kolei w wielu opracowaniach wierzeń słowiańskich – pochodzących z XIX i początków XX w. – natrafiamy na takie wyobrażenia demonów leśnych, jak drzewiec (duchy drzew), dziewonie (opiekunki runa leśnego), majki (płaczki leśne), leśne duszki itd. Należy jednak mniemać, iż dane wyobrażenia demoniczne stanowiły raczej wytwory fantazji autorów tych opracowań niż postacie z wierzeń ludowych. Demony leśne zamieszkiwać miały w niedostępnych ludziom matecznikach, ich wyobrażeniom zaś nadawano niekiedy postacie ludzkie (młodej dziewczyny, wiekowego starca z długą siwą brodą czy pociesznego karła), a niekiedy zwierzęce (niedźwiedzia, tura czy wilka). W stosunku do ludzi demony te mogły być groźne i niebezpieczne, jak również pomocne i nieszkodliwe. Warto tu nadmienić, iż wśród ludów słowiańskich szeroko rozpowszechniony był zwyczaj składania demonom leśnym ofiar z jadła i napoju, jak również z części upolowanej zwierzyny. Stosunek człowieka do tych wyobrażeń demonicznych bardzo plastycznie zarysował B. Sujkowski w następującym fragmencie powieści historycznej dotyczącej wydarzeń z XI w.: „Tylko ledwo widoczne ścieżki, wydeptane przez myśliwych czy zwierzynę, wiły się z rzadka wśród puszczy, mylne, dzielące, zwodnicze. Zbinóg znał je wszystkie i choćby nocą chodził śmiało. Chyba że błędnica, duszek złośliwy i zawzięty przyczepi się do człeka. Wtedy nie trafisz doma, choćbyś go widział. Ale jak nawęzy mieć silne, zaklęcia znać, a głównie objaty nie żałować, czy też w domu czy na łowach, to wtedy daje człowiekowi spokój” (Bolko Zapomniany, s. 61).
Podobnie jak pola i lasy, również wody oraz bagna i trzęsawiska stanowiły domenę działania określonych demonów. Ich działalność w znacznym stopniu stanowiła zagrożenie dla człowieka. Przypisywano im bowiem wylewy rzek, wciąganie ludzi w toń wodną, rwanie sieci rybackich, wywracanie i zatapianie łodzi. Demonom tym nadawano postacie ludzkie (głównie kobiece) oraz człekorybie (połączenie kształtów ludzkich i rybich). Do rzędu słowiańskich demonów wodnych zaliczamy zwłaszcza białoruskie ondyny, ukraińskie wodnyje rusauki, wielkoruskie wodjany i wodjanichy, łużyckie nykusy, bułgarskie stychije, serbochorwackie wiły wodne zwane brodawicami czy polskie wodnice, utopce i topielice. Niktóre z tych demonów (wodjany, wodjanichy, nykusy, utopce i topielice) często utożsamiane były z duszami ludzi utopionych (topielców). Demonom rodzaju męskiego (wodjany, nykusy, topce) najczęściej przypisywano panowanie nad szczególnie niebezpiecznymi topieliszczami i groźnymi wirami wodnymi. Nieco inaczej natomiast pojmowano żeńskie wyobrażenia demonów wodnych, a zwłaszcza ondyn, wodnych rusałek, stichij i brodawic. Wyobrażeniom ich nadawano postacie pięknych młodych dziewcząt, które ukazywały się nocą (zwłaszcza w czasie pełni księżyca) nago lub w skąpym odzieniu. Wabiły one swoimi kształtami i cudownym śpiewem młodzieńców do wody, gdzie ich topiły. Mogły one zaganiać ryby do sieci i tym samym zapewniać rybakom dobre połowy, ale mogły też niszczyć sieci i zatapiać łodzie rybackie. Tak więc kaprysy i zmienne nastroje decydować miały o ich stosunku do ludzi.
Serbochorwackie wyobrażenia brodawic tak zostały scharakteryzowane przez W. Klingera: „(…) przebywają one w rzekach, jeziorach i studniach, miłują śpiew i taniec, w miesięczne noce wychodzą z wody, pląsają na brzegu i topią kąpiących się młodzieńców. Kto pije bez pozwolenia z ich źródeł albo wodę ich kala, tego karzą śmiercią” (Wschodnioeuropejskie rusałki…, s. 19). Ludowe wierzenia o tych boginkach wodnych znalazły swoje odbicie w rodzimej poezji romantycznej. Szczególnym przykładem w tym względzie może być następująca poetycka wizja białoruskiej ondyny skreślona przez A. Mickiewicza w balladzie Świtezianka:
(…) Wtem wiatr zaszumiał po gęstym lesie.
Woda się burzy i wzdyma.
Burzy się, wzdyma, pękają tonie,
O niesłychane zjawiska!
Ponad srebrzyste Świtezi błonie
Dziewicza postać wytryska.
Jej twarz, jak róży bladej zawoje,
Skropione jutrzenki łezką,
Jako mgła lekka, tak lekkie stroje
Obwiały postać niebieską.
Także demonom wodnym składali Słowianie ofiary, niekiedy nawet okazałe, aby uchronić pola od powodzi, groble i młyny od zniszczenia, ludzi od utopienia oraz by wyjednać sobie dobre połowy. Zwyczaj ten najtrwalej zachował się wśród rybaków i młynarzy rosyjskich, którzy jeszcze na przełomie XIX–XX w. przeznaczali na ofiary dla demonów wodnych drób i trzodę chlewną, a niekiedy nawet krowy i konie. K. Moszyński podaje, powołując się na A. Afanasjewa, następujący przypadek ofiarowania konia demonowi wodnemu, a zarejestrowany pod koniec XIX w. w obwodzie archangielskim: „Wiosną, gdy wody poczynały wzbierać, wieśniacy kupowali pospólnie całą gminą konia, nie targując się o jego cenę, następnie w ciągu trzech dni karmili go starannie i wreszcie, spętawszy go oraz uwiesiwszy mu dwa młyńskie kamienie na szyi i namaściwszy łeb miodem, zatapiali” (KLS, s. 681). Przypuszczalnie odległym echem tych ofiar jest ogólnosłowiański zwyczaj wrzucania przez turystów drobnych monet do malowniczo położonych akwenów wodnych (np. jezioro Bajkał, Rica i Morskie Oko czy tzw. źródełko Żeromskiego w Górach Świętokrzyskich) w intencji powrotu w te strony i ponownego ich oglądania.
Z kolei bagna, moczary i torfowiska stanowiły miejsca przebywania innych demonów, najczęściej określanych mianem ognianów czy ogników i błędnic. Wyobrażano je sobie jako drobne migocące ogniki unoszące się wieczorną porą nad zdradliwymi trzęsawiskami, intrygujące i wabiące nieostrożnych wędrowców. Dane postacie demoniczne utożsamiane są w wierzeniach ludowych z duszami pokutującymi ludzi nieuczciwych, chytrych i obojętnych na krzywdę ludzką. W szeregu opowieści ludowych są to także dusze złych karczmarzy i geometrów (mierniczych), którzy za życia oszukiwali chłopów przy pomiarach ziemi.
Bardzo nikłe wiadomości mamy z zakresu demonologii górskiej. Jedynie w serbochorwackich wierzeniach ludowych zachowały się drobne ślady kultu wił górskich, zwanych zagorkiniami. Wyobrażenia ich, podobnie jak wił powietrznych czy wodnych, miały postacie kobiece. Umiejscawiano ich siedziby w niedostępnych regionach górskich. Zagorkinie miały stronić od ludzi, do których na ogół ustosunkowane były nieprzyjaźnie. Udzielać jednak miały pomocy osobom, które zbłądziły lub uległy wypadkowi w górach.
Na zakończenie niniejszej charakterystyki słowiańskiej demonologii przyrodniczej warto zwrócić uwagę na fakt, iż wyobrażenia południowosłowiańskich wił (oblakiń, brodawic i zagorkiń) budziły dość żywe zainteresowanie niektórych badaczy kultury słowiańskiej (np. W. Klingera czy K. Moszyńskiego). Na treść tych wyobrażeń składało się wprawdzie wiele zapożyczeń z kultur ludów niesłowiańskich, ale – jak twierdzi S. Urbańczyk – wiły stanowią najpiękniejszy wątek demonologii słowiańskiej.
Kolejny przedmiot naszych rozważań stanowi krąg tych słowiańskich wyobrażeń demonicznych, które stanowią personifikację zjawisk życia społecznego. Na pierwszy plan wysuwają się tu demony przeznaczenia i losu ludzkiego. Trzeba przyznać, iż wiara w tego rodzaju wyobrażenia demoniczne stanowiła zjawisko powszechne wśród ludów europejskich. Wierzenia w demony losu i przeznaczenia szczególnie rozwinięte były wśród Słowian południowych (Bułgarzy, Serbowie czy Chorwaci), o czym wzmiankują już źródła historyczne z XII w. Znacznie późniejsze są natomiast wzmianki (XIV–XV w.) o występowaniu danych wątków wierzeniowych w kulturach ludowych Wielkorusinów, Białorusinów, Czechów, Słowaków i Polaków. Demony te występowały pod różnymi nazwami: bułgarskich narecznic, czeskich sudiczek, chorwackich sużenic, serbskich sudzienic, słowackich sujenic, wielkoruskich i białoruskich rożanic czy polskich rodzanic. Były to demony rodzaju żeńskiego i przypisywano im funkcje opiekuńcze nad kobietami ciężarnymi do momentu narodzin dziecka oraz nad noworodkiem, któremu wyznaczały dalsze koleje życia. Ponadto utożsamiane były z demonami doli ludzkiej – opiekuńczymi duchami życia człowieka i jego spokojnej egzystencji. Niekiedy demonom tym przypisywano jakieś szczególne zamiłowania, które mogły z kolei ofiarować ludziom, np. zamiłowanie do pracy na roli, hodowli bydła czy prowadzenia handlu. Należało więc szczególnie troszczyć się o przychylność tych istot demonicznych poprzez składanie im ofiar przy urodzinach dziecka oraz wszelkich ważniejszych wydarzeniach, uroczystościach i świętach rodzinnych. Wspomnieć należy, iż demony te były też utożsamiane z chrześcijańskimi wyobrażeniami aniołów (Ukraina, Polska), Matki Boskiej Karmiącej (Polska, Czechy) czy Chrystusa (litewski region Białorusi).
Ważną też rolę w życiu rodzinnym odgrywały wyobrażenia demonów domowych towarzyszących na co dzień w jego blaskach i cieniach. Wzmianki na dany temat występują w Kronice Adama z Bremy oraz źródłach ruskich z XIV w. Do rzędu tych demonów zaliczamy wielkoruskie domowoje diedy, dieduszki, domowoje, podpoljanniki, chlewniki, gumenniki i kikimoły, białoruskie janczeny i damawiki, małoruskie domowyki, łużyckie koboldy i plony, czeskie dziwożonki, czarnogórzańskie sjeny, słowackie śkraty, śkratece i śkrateki oraz polskie kłobuki (Mazury i Warmia), choboldy (Pomorze), ubożęta i skrzaty (Śląsk i Małopolska), a także rody. Wyobrażeniom tym najczęściej nadawano postacie małych ludzików odzianych w stroje o barwach czerwonej, żółtej i białej. Uważano, że „przebywają po chałupach, mieszkają w mysich dziurach, malutkie, maliciuperne, że je ledwo od ziemi widać, szare i niepozorne. Serca jednak mają bardzo ludzkie i za miseczkę mleka, postawioną im pod ławą lub przed piecem, za pozamiatanie podłogi, by sobie nie zbiły noska, potykając się na ździebełku, za te drobne rzeczy czarują, by gazdom dobrze się wiodło, by im się szczęściło” (G. Morcinek, Mitologia śląska, s. 22). W tym baśniowym opisie zawarte są pewne cechy wyobrażeń demonów domowych, których główną rolą miało być sprawowanie opieki nad poszczególnymi rodzinami, strzeżenie ich domostwa i obejścia oraz pomnażanie dobytku. Szczególne rozwinięcie kultu tych demonów występowało wśród Wielkorusinów, u których jeszcze pod koniec XIX w. panowało przekonanie o podziale czynności i ścisłej specjalizacji poszczególnych wyobrażeń demonów opiekuńczych, np. chlewnik opiekował się trzodą chlewną i dbał o jej dobry rozwój, gumennik sprawował pieczę nad zbożem, bannik władał łaźnią, a kikimoły nocami wykradały zboże sąsiadom i znosiły do spichrza swego gospodarza. Do tych specjalistycznych demonów domowych zaliczyć również należy dość popularnego sporysza czy spora, któremu przypisywano obfitość plonu zbóż. Także czeskie dziwożonki wypełniać miały dość określone działania, a mianowicie nocami wyręczały gospodynie w przędzeniu i innych pracach domowych. Szczególnym jednakże szacunkiem otaczano te demony, które opiekowały się domem i życiem rodzinnym, jak wzmiankowane już domowoje, domowiki, koboldy, skrzaty, rody i ubożęta. Niekiedy wyobrażano je sobie pod postaciami kurczaka, kota i węża. Zamieszkiwać one miały pod piecem, pod progiem wejścia do domu lub w najdalej od progu położonym kącie izby. Stąd też w kulturze obyczajowej wielu ludów słowiańskich (Rosjan, Białorusinów, Ukraińców i Polaków) ukształtowały się określone formy zachowań, których rodowodu doszukiwać się należy w niektórych wątkach omawianych wierzeń demonicznych. Za przykład w tym względzie posłużyć może weselny zwyczaj przenoszenia przez pana młodego swojej oblubienicy ponad progiem domu, jak również tradycja zawieszania obrazów świętych (ikon) w rogu izby, jak też zwyczaj sadzania dostojnych gości w tym szczególnie uprzywilejowanym miejscu. O powszechności tego ostatniego zwyczaju nawet wśród szlachty świadczy następująca wzmianka z Pana Tadeusza A. Mickiewicza:
Dziś miejsce Gerwazego, najdalsze od progu.
Między dwiema ławami, w samym karczmy rogu.
Zwane pokuciem, kwestarz ksiądz Robak zajmował.
Stąd też zapewne wywodzi się ludowe porzekadło: „Siedź w kącie, a ujrzą cię”.
Wzmiankowane opiekuńcze demony domowe otaczane były czcią i powszechnym szacunkiem. Posiadanie bowiem przychylnego demona domowego, życzliwej doli i sporysza stanowiło gwarancję dobrej egzystencji całej rodziny i wszystkich domowników. Szczególnie więc przestrzegano zasady systematycznego „karmienia” owych demonów. Naczynia z ofiarnym jadłem i napojami ustawiane były, zwłaszcza przez kobiety, przy otworze pieca chlebowego, na przyzbie lub w kącie izby, na strychu, koło studni, w oborze oraz w ogrodzie (zazwyczaj pod krzakiem bzu). W materiałach ludoznawczych z końca XIX w. zarejestrowany został opis, funkcjonującego na wschodniej Białorusi, obrzędu ofiarnego wypieku chleba ku czci demonów domowych. Miało to miejsce nocą podczas pełni księżyca. Z pierwszego wypieczonego bochenka gospodarz odkrawał sporą kromkę, posypywał grubo solą i zanosił do obory. Tu składał ją do żłobu, wypowiadając przy tym następującą modlitwę: „Domowy duchu! Przyjmij ode mnie chleb i sól, miłuj moje konie i bądź dla nich łaskaw. Ja też będę cię miłował i będę łaskaw dla ciebie”.
Karłowatość postaci większości wyobrażeń demonów domowych przyczyniła się także do baśniowego wątku wierzeń ludowych o skrzatach i ubożętach opiekujących się zaklętymi skarbami ukrytymi w ziemi bądź w niedostępnych pieczarach skalnych, zapadliskach, korytarzach podziemnych i innych tajemnych skrytkach. Jest to zresztą bardzo popularny wątek tematyczny w europejskim folklorze ludowym.
W grupie szkodliwych dla człowieka demonów niewątpliwie na pierwszym miejscu umieścić należy demoniczne wyobrażenie śmierci. Ludowa wizja tego demona najczęściej odwoływała się do postaci starej kobiety okrytej białym całunem żałobnym, pod którym ukrywała oścień albo niewidzialny młot, lub do postaci żywego kościotrupa z kosą w ręku. Wyobrażeniu temu nadawano też postacie zwierzęce, zwłaszcza kota, sowy i myszy. Dość powszechny był pogląd, iż zbliżanie się demona śmierci sygnalizowane jest ludziom przez niektóre zwierzęta (np. wycie psów, niepokojące rżenie koni czy hukanie puchacza). Różnie też przedstawiano sposoby działania tegoż demona. Mógł on pozbawiać ludzi życia niewidzialnymi strzałami z łuku, symbolicznym cięciem kosy czy uderzeniem niewidzialnym młotem w głowę, jak również poprzez wyciąganie z nich duszy za pomocą ościenia. Wierzono także, iż niekiedy śmierć można przechytrzyć i oszukać, a nawet ją uwięzić i tym samym można było dalej cieszyć się pełnią życia. Ślady tego typu wierzeń występują w licznych słowiańskich baśniach i opowieściach ludowych. W pewnym związku z wyobrażeniem śmierci pozostawała na poły demoniczna istota upiora, wampira czy wąpora. Był to tzw. żywy trup, czyli człowiek, który po śmierci wstawał z grobu i udawał się do siedzib ludzkich, aby napastować śpiących i wysysać z nich krew. Ofiary wampirów tym samym skazane były na powolną śmierć. Jednym ze sposobów obronnych przed tą istotą było odkopanie grobu nieboszczyka podejrzanego o wampiryzm i przebicie jego czaszki żelaznym prętem bądź osinowym kołkiem. Przypuszczalnie wampiryzm ma odległe tradycje w słowiańskiej kulturze ludowej, sięgające jeszcze czasów przedchrześcijańskich. Wzmianki w szeregu źródeł historycznych z XVII–XVIII w. dowodzą, iż w owym czasie wiara w „żywego trupa” była stosunkowo powszechna na całej Słowiańszczyźnie.
W wierzeniach słowiańskich występowały także i inne postacie demonów szkodliwych, które stanowiły uosobienie chorób i plag społecznych. Dręczyły one ludzi i zwierzęta, podmieniały nowo narodzone dzieci itd. Nadawano im zwłaszcza postacie starych kobiet o odrażającym wyglądzie, odzianych w brudne i podarte szaty. Wierzono, iż najczęściej spotkać je można było na rozstajach dróg. Wieczorną porą demony te zakradały się do siedzib ludzkich, gdzie smarowały ludzi niewidzialną maścią lub zakażały ich swoim zatrutym oddechem czy dotykiem, wywołując tym samym bóle i choroby. Dręczyły także drób, trzodę chlewną, bydło i konie, sprowadzając na nie pomór i różne plagi. Były to wszelakiego rodzaju nocznice, płaksanie, mamuny, samojadki, złydnie itp.
Do danej grupy demonów zaliczyć też należy czarty i biesy stanowiące personifikację bliżej nieokreślonych złych sił. Nabrały one nowej treści dopiero w połączeniu z wyobrażeniami diabłów chrześcijańskich. Na tym podłożu ukształtowały się ludowe wyobrażenia diaboliczne o różnorodnej postaci (antropomorficznej i zoomorficznej) oraz bogatym nazewnictwie, jak wielkoruskie nećistyje ćerty, lichoje i niedrugi, białoruskie birsy i lichije, bułgarskie nećistije, serbskie vragi oraz polskie kuternogi, kuse, złe licho, ogoniaste, nieczyste, czarne itd. Trzeba jednakże zwrócić uwagę na fakt osobliwości tego wyobrażenia demonicznego. Ludowa wizja diabła jest niespójna wewnętrznie i zawiera kontrastowe niekiedy wątki wierzeniowe. Raz diabeł jest przedstawiany jako istota zła i przewrotna, podstępna i nieprzejednana, chytra i rozpustna, działająca jedynie na szkodę i zgubę człowieka. Kiedy indziej znów jego postaci nadawane są rysy złośliwego kpiarza, głupkowatego wesołka wiejskiego, a więc istoty dającej się łatwo przechytrzyć, oszukać i wywieść w pole. Innym znowu razem diabeł pojmowany jest jako synonim sprawiedliwości ludowej, jako istota karząca ludzi zawistnych, chciwych, złych i okrutnych. Postać ta najsilniej ze wszystkich wyobrażeń demonicznych utrwaliła się w słowiańskim folklorze i sztuce ludowej.
W bliskich kontaktach z diabłami pozostawały półdemoniczne istoty wiedźm i czarownic. Przeważnie były to kobiety w starszym wieku zajmujące się znachorstwem i zielarstwem, często uspośledzone fizycznie. Przeważnie żyły one w izolacji społecznej, ich domostwa znajdowały się na uboczu od siedzib ludzkich. Wprawdzie wiedźmy i czarownice budziły zawsze lęk i przerażenie, lecz mimo to odwoływano się do ich pomocy w wielu różnorodnych kwestiach. Za czarownice uważano także kobiety nielubiane w środowisku za brak życzliwości, chciwość, kłótliwość czy zawiść. Podług wierzeń ludowych czarownice mogły przybierać postacie niektórych zwierząt, jak puszczyka, ropuchy, ćmy. Władne były sprowadzać wszelakiego rodzaju klęski i nieszczęścia, jak również je zażegnywać, miały także tajemną wiedzę magiczną. Ich córki musiały także pozostać czarownicami i dziedziczyć po swoich matkach zdolności i wiedzę magiczną.
Do innych szkodliwych istot półdemonicznych zaliczyć należy zmory albo mory. Mieli to być ludzie (najczęściej kobiety), którzy nocą ulegali procesom dematerializacji i jako niewidzialne istoty dusili śpiących oraz męczyli konie w stajniach. Wspomnieć tu jeszcze można o wilkołakach, czyli ludziach przemienionych w wilki, oraz o zjawiskach parademonicznych, tj. o wszelakiego rodzaju strachach nieupostaciowionych (tajemne stuki, skrzypienia, odgłosy kroków itp.), zajmujących również określone miejsce w sferze ludowych wierzeń demonicznych.
Z powyższego przeglądu wynika, iż słowiańskie społeczności wiejskie stworzyły stosunkowo bogaty i dość różnorodny świat wyobrażeń demonicznych. Ich obraz ulegał różnorodnym przeobrażeniom, wiele jego rysów utraciło już swój żywy koloryt i uległo zatarciu w pomroce przeszłości. Natomiast nieliczne ich ślady zachowały się jeszcze w poglądach, kulturze obyczajowej, folklorze i sztuce poszczególnych ludów słowiańskich, w tym także i ludu polskiego. Lecz ich byt jest również nietrwały. „W stosunkowo niedługim czasie – pisze B. Baranowski – pożegnamy się na zawsze z importowanymi z zachodu diabłem i czarownicą, ale jeszcze wcześniej pożegnamy się z groźnymi ongiś bękartami prasłowiańskich demonów, owymi topielcami, strzygoniami, zmorami, nocznicami, mamunami, przypołudnicami” (Pożegnanie z diabłem…, s. 180).
Ciąg dalszy w wersji pełnej