Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jaka jest natura Boga? Jak możemy odzyskać prawdziwe poczucie majestatu Boga i naprawdę żyć w Duchu? Ta wspaniała książka, klasyk chrześcijańskiego świadectwa i pobożności, odpowiada na te, i inne istotne pytania. Ukazano w niej również, jak możemy odświeżyć nasze życie modlitewne, głębiej zrozumieć Boga, a także doświadczać Jego obecności w naszym codziennym życiu.
Pouczająca i inspirująca publikacja rzuca światło na atrybuty Boga — od mądrości, przez łaskę, po miłosierdzie — i pokazuje poprzez modlitewną i wnikliwą dyskusję, w jaki sposób możemy pełniej rozpoznać oraz docenić każdy z tych boskich aspektów.
Aiden Wilson Tozer urodził się w Newburg (stan Pennsylvania) dnia 21 kwietnia 1897 roku. W 1912 roku cała rodzina wyprowadziła się do Akron, Ohio. W 1915 r. Tozer powierzył swoje życie Chrystusowi i od razu zaczął prowadzić pobożne życie. W 1919 r. rozpoczął pracę pastora w zborze w Nutter Fort. Kontynuował tę pracę będąc pastorem kilku innych zborów, między innymi zboru “Southside Alliance” w Chicago, gdzie pełnił tę funkcję przez 31 lat, tj. do listopada 1959 r. Następnie został pastorem zboru Avenue Road Church w Toronto. Nagły atak serca zakończył jego służbę 12 maja 1963 roku.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 176
Rok wydania: 2023
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
„Początkiem mądrości jest bojaźń Pańska,
a poznanie Świętego – to rozum” (Prz 9,10).
Prawdziwa religia konfrontuje Ziemię z niebem i obdarza czas wiecznością. Posłaniec Boga, Jezus Chrystus, mimo iż mówi w imieniu Boga, musi także – jak powiadają wierzący – odwoływać się do rzeczywistości swych słuchaczy, w przeciwnym razie będzie mówił językiem znanym tylko sobie.
Jego przesłanie musi cechować nie tylko ponadczasowość, lecz także poczucie czasu. Musi przemawiać do własnego pokolenia.
Przesłanie tej książki nie wywodzi się z teraźniejszości, lecz jest do niej dostosowane. Zrodziły je warunki od kilku dobrych lat występujące w Kościele i stale się pogarszające. Mam tu na myśli zatracenie w szerokiej religijnej świadomości społecznej pojęcia majestatu Bożego. Niegdyś Kościół wyrzekł się wzniosłego pojęcia Boga i na jego miejsce wprowadził nowe, tak ograniczone i przyziemne, że aż niegodne stosowania przez ludzi naprawdę myślących i czczących Pana. Nie uczynił tego rozmyślnie, lecz stało się to stopniowo, krok po kroku, jakby bez wiedzy Kościoła, którego nieświadomość rzeczy czyni tę sytuację jeszcze bardziej tragiczną.
Niemal powszechne przyjęcie przez chrześcijan tego okrojonego poglądu na Boga stało się powodem licznych, pomniejszych nękających nas nieszczęść. Cała nowa filozofia życia chrześcijańskiego wywodzi się z tego kardynalnego błędu w myśleniu religijnym.
Po utracie poczucia majestatu Boga nastąpił zanik bojaźni Boga i świadomości Jego obecności. Zatraciliśmy ducha nabożeństwa oraz zdolność do wycofywania się do własnego wnętrza, aby w pełnej uwielbienia ciszy czcić Boga. Współczesne chrześcijaństwo po prostu nie wykształca u chrześcijan zdolności doceniania, a także doświadczania życia w Duchu. Słowa: „Przestańcie i poznajcie, żem Ja Bóg” (Ps 46,11 – BW) prawie nic nie znaczą dla zadufanych w sobie, wiecznie zakrzątanych czcicieli Boga połowy XX wieku.
Pojęcie majestatu zanika w czasach, kiedy ruchy religijne odnotowują bezprzykładne osiągnięcia, a Kościoły prosperują lepiej niż kiedykolwiek na przestrzeni ostatnich kilku wieków. Zatrważające jest jednak to, że nasze osiągnięcia są głównie zewnętrzne, podczas gdy straty – duchowe. A ponieważ jakość naszej religii zależy od czynników duchowych, może się okazać, że nasze domniemane osiągnięcia są w rzeczywistości… stale zwiększającymi się stratami.
Jedynym sposobem zrekompensowania ich jest powrócenie do źródeł i naprawienie błędów, jak domaga się tego prawda. Nasze kłopoty spowodowane są regresem wiedzy o Świętym Bogu. Ponowne odkrycie Jego majestatu doprowadzi do odzyskania strat duchowych. Niemożliwością jest bowiem utrzymanie zdrowych praktyk moralnych i właściwych postaw, gdy nasza idea Boga jest błędna, nieadekwatna. Jeśli chcemy przywrócić moc duchową naszemu życiu, musimy zacząć myśleć o Bogu takim, jakim On jest.
Jako mój skromny wkład w lepsze rozumienie majestatu niebiańskiego ofiarowuję te oto pokorne rozważania nad atrybutami Boga. Gdyby dzisiejsi chrześcijanie czytali dzieła Augustyna, Aureliusza czy Anzelma z Canterbury, nie byłoby potrzeby powoływania do życia niniejszej książki. Jednak tacy oświeceni mistrzowie znani są współczesnym chrześcijanom tylko ze słyszenia. Wydawcy sumiennie publikują nowe edycje tych dzieł, i one w odpowiednim czasie trafiają na półki naszych bibliotek. Rzecz w tym, że na tych półkach pozostają. Obecne nastawienie religijne utrudnia ich czytanie, nawet wśród wykształconych chrześcijan.
Prawdopodobnie niezbyt wielu chrześcijan przebrnie przez setki stron trudnych kwestii religijnych, które wymagają długotrwałej koncentracji. Książki takie wielu z nas przypominają lata studiów, gdy byliśmy zmuszani do czytania klasyki religijnej. Wywołuje to uczucie zniechęcenia oraz chęć ucieczki od podobnych lektur.
Biorąc powyższe pod uwagę, możliwe że wysiłek, jaki przedsięwziąłem, okaże się całkiem pożyteczny. Ponieważ książka ta nie wymaga specjalnego wtajemniczenia ani nie ujmuje zagadnień od strony praktycznej, w dodatku napisana jest językiem zwykłych czcicieli Boga, bez jakichkolwiek pretensji do literackiej elegancji, zatem może niektórzy zechcą ją przeczytać. I choć, jak sądzę, nie zawiera ona nic sprzecznego ze zdrową ideologią chrześcijańską, pisałem ją nie z myślą o teologach, lecz o najzwyklejszych ludziach, których serca przynaglają do poszukiwania Boga.
Żywię też nadzieję, że ta mała książka przyczyni się do rozwinięcia wśród nas religii płynącej z serca oraz zachęci do rozpoczęcia praktyki medytacji nad istotą Boga. Byłoby to znacznie więcej niż wynagrodzenie za trudy, jakie w jej powstanie włożyłem.
A. W.T.
O Panie Boże Wszechmogący, nie Boże filozofów i mędrców, lecz Boże proroków, apostołów, a najlepiej – Boże i Ojcze naszego Pana Jezusa Chrystusa, czyż zdołam wyrazić prawdę o Tobie?
Ci, którzy Ciebie nie znają, wzywają Ciebie innego niż jesteś, a więc wielbią nie Ciebie, lecz twór własnej wyobraźni. Dlatego oświeć nasze umysły, abyśmy mogli poznać Ciebie takim, jakim jesteś, abyśmy mogli w sposób doskonały miłować Ciebie i godnie Cię wychwalać.
W imię Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Amen.
To, co przychodzi nam do głowy, gdy myślimy o Bogu, najpełniej nas określa.
Historia ludzkości kiedyś zapewne wykaże, że ludzie nie są zdolni przerosnąć własnej religii, a bieg duchowego rozwoju człowieka potwierdzi, że żadna religia nie jest zdolna przerosnąć swojej idei Boga. Oddawanie czci może być wzniosłe lub nikczemne, w zależności od tego, czy jego wyznawca posiadł niższy czy wyższy poziom zrozumienia Boga.
Z tego też powodu kluczowym zagadnieniem Kościoła po wsze czasy pozostanie sam Bóg, zaś w człowieku najważniejsze będzie nie to, co w danej chwili mówi lub czyni, lecz jak w głębi swego serca pojmuje osobę Boga – jakim Go widzi. Za sprawą tajemnego prawa naszych serc mamy skłonność do postępowania według własnego wyobrażenia Boga. Dotyczy to nie tylko pojedynczych chrześcijan, lecz także wspólnoty chrześcijańskiej tworzącej Kościół. Zawsze najwięcej o Kościele mówi nam jego sposób pojmowania Boga. Podobnie najważniejsze w działalności Kościoła jest to, co mówi nam o Bogu, a co przemilcza – gdyż jego milczenie częstokroć wymowniejsze jest od mowy. Kościół nigdy nie uniknie składania swego świadectwa o Bogu.
Gdybyśmy byli w stanie uzyskać od każdego człowieka pełną odpowiedź na pytanie: „Co przychodzi ci do głowy, gdy myślisz o Bogu?”, moglibyśmy z całą pewnością przepowiedzieć duchową przyszłość każdego człowieka. Gdybyśmy mogli dokładnie poznać, co nasi najbardziej wpływowi przywódcy religijni naprawdę myślą o Bogu, potrafilibyśmy ze znaczną dokładnością przewidzieć pozycję, jaką jutro Kościół będzie zajmować.
Bezsprzecznie najpotężniejszą myślą dostępną umysłowi ludzkiemu jest myśl o Bogu, a najpotężniejszym w jakimkolwiek języku słowem jest jego słowo określające Boga. Myśl i mowa są Jego darami dla istot stworzonych na Jego podobieństwo; łączą się one z Bogiem bezpośrednio i nierozerwalnie. Decydujące znaczenie miało pierwsze wypowiedziane słowo: „A Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo” (J 1,1). Możemy mówić, ponieważ Bóg powiedział. W Nim słowo i myśl są nierozerwalne.
Sprawą niezmiernej doniosłości jest to, czy nasze wyobrażenie Boga możliwie najpełniej odpowiada prawdziwej istocie Boga. W porównaniu z naszymi autentycznymi osobistymi sądami o Bogu oficjalnie głoszone przez nas credo ma niewielkie znaczenie. Nasza prawdziwa idea Boga może być pogrzebana pod śmieciami konwencjonalnej religijności. I może wymagać wiele wnikliwości i energicznych poszukiwań, nim w końcu koncepcja Boga ukaże swe prawdziwe oblicze. Dopiero po ciężkich próbach bolesnego poznawania samych siebie możemy odkryć, w kogo naprawdę wierzymy.
Właściwy obraz Boga jest sprawą wielkiej wagi nie tylko dla teologii systematycznej, lecz także dla praktyki chrześcijańskiego życia. Obraz Boga jest dla uwielbiania tym, czym fundamenty dla świątyni: tam, gdzie są one nieodpowiednie lub ulegają odchyleniu, cała struktura wcześniej czy później się zawali. Sądzę, że każdy błąd w doktrynie i każde niepowodzenie w stosowaniu etyki chrześcijańskiej po jakimś czasie ujawni się w postaci wadliwych lub podstępnych myśli o Bogu.
W moim osobistym odczuciu rozpowszechniona w połowie XX wieku chrześcijańska koncepcja Boga upadła poniżej godności Najwyższego i stała się dla swych wyznawców czymś w rodzaju katastrofy moralnej.
Wszystkie problemy nieba i ziemi, nawet gdybyśmy mieli stanąć wobec nich wszystkich naraz, okazałyby się niczym w porównaniu z przeogromnym problemem o Bogu: że On jest, jakijest, i co my, jako istoty moralne, musimy w związku z tym robić.
Człowiek, który dochodzi do właściwego przekonania o Bogu, uwalnia się od tysięcy doraźnych problemów, gdyż dostrzega, że dotyczą one spraw, które w większości nie mogą obchodzić go przez dłuższy czas. Lecz gdyby nawet został on uwolniony od brzemienia licznych życiowych problemów, jeden potężny ciężar – problem wieczności – przygniótłby go mocniej niż wszystkie razem wzięte nieszczęścia tego świata. Ten wielki ciężar związany jest ze zobowiązaniem człowieka wobec Boga. Obejmuje on naglący i dożywotni obowiązek miłowania Boga całym naszym umysłem i duszą, obowiązek całkowitego posłuszeństwa i wielbienia Go w akceptowany przez Niego sposób. A kiedy nieustannie czuwająca świadomość mówi człowiekowi, że nie dopełnił żadnej z tych rzeczy, lecz od dzieciństwa podstępnie buntował się przeciwko Bogu, nacisk samooskarżeń może okazać się zbyt silny, aby go znieść.
Ewangelia jest w stanie uwolnić umysł od tego niszczącego ciężaru, przydać piękna zamiast popiołu, przyozdobić szatą chwały zamiast zgnębieniem na duchu. Lecz dopóki człowiek nie poczuje ciężaru tego brzemienia, Ewangelia nic nie będzie dla niego znaczyć. Dopóki człowiek nie ujrzy Boga wyniesionego wysoko, nie odczuje żadnego żalu ani brzemienia. Niska ocena Boga zatem niszczy Ewangelię.
Jednym z grzechów, do których najbardziej skłonne jest nasze serce – grzechem zapewne najcięższym wobec Boga – jest bałwochwalstwo. Jest ono w swej istocie najzłośliwszym paszkwilem wobec natury Pana. Bałwochwalcze serce zakłada, że Bóg jest kimś innym, niż jest w rzeczywistości – co samo w sobie jest strasznym grzechem – i na miejsce Boga wprowadza Jego namiastkę, stworzoną na własne podobieństwo. Taki „bóg” zawsze będzie odpowiadał wyobrażeniom tego, kto go stworzył, i będzie podły lub czysty, okrutny lub łagodny – w zależności od moralnego stanu umysłu osoby, która ten obraz zrodziła.
Zrodzony w upadłym sercu bóg nie może być podobny do prawdziwego. W jednym z psalmów Bóg kieruje pytanie do człowieka: „Czy myślisz, że jestem podobny do ciebie?” (Ps 50,21b). Takie mylne przeświadczenie z pewnością musi być wielką obrazą dla Boga Najwyższego, przed którym cherubini i serafini stale wznoszą wołania: „Święty, Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów”.
Wystrzegajmy się, abyśmy w swej pysze nie popadli w błędne przekonanie, że bałwochwalstwo polega jedynie na oddawaniu pokłonu widzialnym obiektom adoracji, a więc nie stanowi zagrożenia dla ludzi cywilizowanych. Istotą bałwochwalstwa jest przyjęcie poglądów o Bogu niegodnych Boga. Bałwochwalstwo rodzi się w umyśle ludzkim i może również istnieć bez żadnych przejawów w postaci czynności oddawania kultu. Apostoł Paweł pisał do Rzymian: „Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci, jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce” (Rz 1,21).
Wówczas ludzie zaczęli czcić bóstwa uczynione na własne podobieństwo oraz na podobieństwo ptaków i zwierząt. Ale ten łańcuch hańbiących czynów zapoczątkowany został w ludzkim umyśle. Niewłaściwe wyobrażenia o Bogu nie są jedynymi źródłami, z których wypływa brudna woda bałwochwalstwa. Owe idee same w sobie są bałwochwalcze. Bałwochwalca po prostu przedstawia sobie różne, nieraz zmyślone rzeczy o Bogu, i zachowuje się tak, jak gdyby były one prawdziwe.
Pod wpływem spaczonych pojęć o Bogu, w krótkim czasie religia, w której się one pojawiły, zaczyna gnić. Dzieje Izraela obrazują to najpełniej, a historia Kościoła to potwierdza. Dlatego dla Kościoła niezbędne jest kultywowanie wzniosłej prawdziwej idei Boga, a gdy ona choćby w najmniejszym stopniu zostaje umniejszona, następuje upadek Kościoła wraz z jego uwielbieniem i moralnymi normami. Pierwszym krokiem na drodze do upadku jest odstąpienie Kościoła od wzniosłych poglądów na Boga.
Gdziekolwiek Kościół chrześcijański ma upaść, występuje najpierw zepsucie wyznawanej przez niego teologii. Kościół zaczyna wówczas otrzymywać nieprawdziwe odpowiedzi na pytanie „Jaki jest Bóg?”. Od tego zaczyna się zepsucie. Mimo że Kościół może jeszcze trzymać się zdrowego wyznania wiary, jego praktyka, a więc widoczne w czynach wyznanie wiary, ulega zafałszowaniu. Rzesze jego wyznawców zaczynają wierzyć w innego Boga, niż jest On nim w rzeczywistości. W ten sposób zaczyna się szerzyć zabójcza i podstępna herezja.
Najtrudniejszym zadaniem spoczywającym na obecnym Kościele chrześcijańskim jest oczyszczenie i wywyższenie koncepcji Boga tak, aby znów stała się ona godna Jego… i samego Kościoła. We wszystkich modlitwach i pracach Kościoła troska ta powinna znajdować się na pierwszym miejscu. Naszą największą służbą dla następnego pokolenia chrześcijan jest przekazanie im, w niezamazanej i niepomniejszonej formie, szlachetnej koncepcji Boga otrzymanej od naszych żydowskich i chrześcijańskich praojców. Będzie ona miała dla nich większą wartość niż wszystkie możliwe osiągnięcia sztuki czy nauki.
O Boże Betelu, z którego rękiLud Twój wciąż jest wyżywiony,O Ty, który w tej uciążliwej pielgrzymceProwadziłeś wszystkich naszych ojców!Nasze śluby, nasze modlitwy składamy terazPrzed tronem Twej łaski.Boże naszych ojców! Bądź BogiemKolejnego ich pokolenia.
Philip Doddridge
1 Mikołaj z Kuzy, „The Vision of God” (Wizja Boga), E. P. Dutton and Sons, New York 1928, s. 60.
2 Jw., s. 58–59.
3 Richard Rolle, „The Amneding of Life” (Zadośćuczynienie za życie), Burns, Oates and Washbourne Limited, 1927.
4 John Watkins, „The cloud of Unknowing” (Obłok nieświadomości), Londyn 1946.
5 Miguel de Molinos, „The spiritual Guide” (Przewodnik duchowy), Methune and Co., Ltd, wyd. 2, Londyn 1920, s. 14–15.
6 Jw., s. 56–57.
7 Juliana z Norwich, Revelations of Divine Love, Methyne & Co., Ltd., wyd. VII, Londyn 1920, s. 14–15.
8 Thomas Traherne, Centuries of Meditation (Wieki medytacji), P. J. i A. E. Dobell, Londyn 1948, s. 6.
9 Thomas Carlyle, „Heroes and Hero Worship” (Bohaterowie i ich uwielbienie), H. Altemus Co., Philadelphia, s. 14–15.
10 Miguel de Molinos, dz. cyt., s. 58.
11 Św. Anzelm, „Proslogium”.
12 Nowacjan, „On The Trinity” (O Trójcy Świętej), Macmillan Co., Nowy Jork 1919, s. 25.
13 Miguel de Molinos, dz. cyt., s. 58.
14 Juliana z Norwich, dz. cyt., s. 2.
15 Mikołaj z Kuzy, dz. cyt., s. 48, 49, 50.
16 Alfred Tennyson, „In Memoriam” (Ku pamięci).
17 Św. Anzelm, dz. cyt., s. 3.
18 Nowacjan, dz. cyt., s. 26–27.
19 Św. Anzelm, dz. cyt., s. 24–25.
20 Rudolf Otto, „The Idea of the Holy” (Idea Świętego), Oxford University Press, Nowy Jork 1958, s. 24.
21 Johann Peter Eckermann, „Conversations with Eckermann” (Rozmowy z Eckermannem), W. Walter Dunn, Washington, Londyn 1901, s. 45.
22 „A New Dictionary of Quotations” (Nowy Słownik Cytatów), red. H. L. Mencken, Alfred A. Knopf, Nowy Jork 1942, s. 462–463.
23 Mikołaj z Kuzy, dz. cyt., s. 12.
24 Św. Anzelm, dz. cyt., s. 14.
25 Julianna z Norwich, dz. cyt., s. 58.
26 dosł. nie mogąc unieść swej głowy
Tytuł oryginału: The Knowledge of the Holy
Autor: A. W. TozerTłumaczenie: Leszek i Jagoda GresztaRedakcja: Wiola NiedzielaKorekta: Agnieszka Luberadzka, Bartosz SzpojdaPrzygotowanie e-booka: SzaronProjekt graficzny okładki: Sylwia Cupek
Wydawnictwo dołożyło wszelkich starań, próbując ustalić właściciela praw do tego dzieła, by uzyskać prawa do jego polskiego wydania. Jednakże, działając w dobrej wierze, Wydawnictwo gotowe jest ponieść koszty licencji do polskiego wydania dzieła, jeśli tylko zgłosi się prawowity dysponent praw.
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty biblijne pochodzą z BibliiTysiąclecia (Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, wyd. 5, Poznań 2003).Fragmenty Pisma oznaczone (BW) pochodzą z Biblii to jest Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu, wydanego przez Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1975 r.
Wydawca: SzaronKsięgarnia | Wydawnictwo | Hurtowniaul. 3 Maja 49a, 43-450 Ustrońtel. 503 792 [email protected] [email protected]ążkę można nabyć u wydawcy.
Wydanie I, Ustroń 2023ISBN 978-83-8247-144-1