Pragnienia i tęsknoty - Laurencja Wons - ebook
NOWOŚĆ

Pragnienia i tęsknoty ebook

Laurencja Wons

4,0

37 osób interesuje się tą książką

Opis

Po wyjeździe Cedrika z Atherton Hall Emily za wszelką cenę chce się dowiedzieć, co wpłynęło na decyzję mężczyzny – przecież się kochają, więc dlaczego odszedł? Udaje się do brata, ale on też nie wie, co kierowało przyjacielem. Pod osłoną nocy, wiedziona rozpaczą i tęsknotą za ukochanym, dziewczyna wyrusza konno do Londynu. Podróż tę przyjdzie jej przypłacić zdrowiem.

Emily pozna odpowiedź na swoje pytanie, a Cedrik wróci do posiadłości. Jednak wkrótce się okaże, że czyjaś zazdrość i zranione ambicje staną zakochanym na drodze i zagrożą życiu jednego z mieszkańców Atherton Hall. Czy istnieje siła zdolna zniszczyć pragnienie prawdziwej i czystej miłości? Zdolna zatrzymać tęsknotę, która przetrwała próbę czasu?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 277

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (2 oceny)
1
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Co­py­ri­ght © Lau­ren­cja Wons Co­py­ri­ght © 2025 by Lucky
Pro­jekt okładki: Ilona Go­styń­ska-Rym­kie­wicz
Źró­dło ob­razu: gra­pe­_vein (stock.adobe.com)
Skład i ła­ma­nie: Mi­chał Bog­dań­ski
Re­dak­cja i ko­rekta: Ka­ta­rzyna Pa­stuszka
Wy­da­nie I
Ra­dom 2025
ISBN 978-83-68261-37-0
Wy­daw­nic­two Lucky ul. Że­rom­skiego 33 26-600 Ra­dom
Dys­try­bu­cja: tel. 501 506 203 48 363 83 54
e-mail: kon­takt@wy­daw­nic­two­lucky.plwww.wy­daw­nic­two­lucky.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Prze­zna­cze­nie to po­tężna siła

Wpro­wa­dze­nie

Emily Ha­stings, sio­stra lorda Ather­ton, była dziew­czyną za­nie­dbaną to­wa­rzy­sko, bez ogłady i do­brych ma­nier. Kiedy jej star­szy brat po­sta­no­wił się oże­nić, zdał so­bie sprawę, jak wiel­kim wsty­dem dla ro­dziny jest wy­cho­wa­nie jego młod­szej sio­stry. Dla­tego za­trud­nił dla niej na­uczy­ciela, męż­czy­znę, przy­ja­ciela z lat mło­do­ści. Nikt się nie spo­dzie­wał, ja­kie kon­se­kwen­cje przy­nie­sie ta de­cy­zja. Ce­drik Ivory, ide­ali­sta, syn pa­stora, stał się dla panny Ha­stings nie tylko na­uczy­cie­lem, ale rów­nież opie­ku­nem, przy­ja­cie­lem i po­wier­ni­kiem. Wkrótce na­ro­dziła się mi­łość, z którą Emily i Ce­drik pró­bo­wali wal­czyć i którą chcieli stłu­mić w so­bie.

Mał­żeń­stwo Geo­rge’a oka­zało się da­le­kie od ide­ału. Pod jego nie­obec­ność lady Ather­ton za­częła oka­zy­wać za­in­te­re­so­wa­nie na­uczy­cie­lowi Emily. Nie mo­gąc opę­dzić się od jej awan­sów, Ce­drik Ivory zde­cy­do­wał się na po­rzu­ce­nie pracy i mi­ło­ści swo­jego ży­cia – po­sta­wił do­bro przy­ja­ciela nad wła­sne.

Jed­nak to nie ko­niec tej hi­sto­rii, bo ścieżki prze­zna­cze­nia by­wają kręte, dłu­gie i nie­oczy­wi­ste.

Opo­wieść ta roz­po­czyna się tam, gdzie za­koń­czył się Za­nie­dbany ogród.

Roz­dział 1

Emily obu­dziła się przed siódmą. Prze­cią­ga­jąc się w wy­god­nym łożu, za­uwa­żyła le­żącą na noc­nym sto­liku ko­pertę. Wid­niało na niej jej imię. Od razu roz­po­znała pi­smo Ce­drika. Po­czuła ogromną ra­dość, ale już po chwili ogar­nął ją lęk przed czymś nie­zna­nym. Co to zna­czy?

Za­nie­po­ko­jona usia­dła na łóżku, się­gnęła po ko­pertę i drżą­cymi dłońmi wy­jęła z jej wnę­trza kartkę. Pa­trzyła na rząd rów­nych, wy­ka­li­gra­fo­wa­nych li­ter. Kiedy treść li­stu do­tarła do jej świa­do­mo­ści, za­marła. W mil­cze­niu wpa­try­wała się w kartkę, na któ­rej Ce­drik za­pi­sał słowa po­że­gna­nia.

Naj­droż­sza Emily,

zbyt wiele wy­da­rzyło się ostat­nimi czasy. Oba­wiam się, że przy­szłość by­łaby zbyt bo­le­sna dla Cie­bie, dla mnie i dla Geo­rge’a. Ma­jąc na uwa­dze do­bro ca­łej na­szej trójki, zde­cy­do­wa­łem się odejść, za­nim sprawy zajdą za da­leko.

Za­po­mnij o mnie i spró­buj mi wy­ba­czyć to, że wy­je­cha­łem bez po­że­gna­nia. Wierz mi, tak bę­dzie le­piej.

Ce­drik

Emily na­wet nie za­uwa­żyła, kiedy list wy­padł jej z rąk na po­duszkę. Po po­licz­kach spły­wały łzy, nad któ­rymi nie po­tra­fiła za­pa­no­wać. Cier­piała w mil­cze­niu. Po­dob­nie jak Geo­rge nie mo­gła zro­zu­mieć, dla­czego Ce­drik wy­je­chał.

„Dla­czego?! Prze­cież go ko­cham! Było nam do­brze ra­zem! My­śla­łam, że on rów­nież mnie ko­cha. Dla­czego? Dla­czego?!”

Gdy nieco ochło­nęła, po­my­ślała, że jej brat z pew­no­ścią bę­dzie wie­dział wię­cej o wy­jeź­dzie Ce­drika. Owład­nięta chę­cią po­zna­nia przy­czyny po­stę­po­wa­nia uko­cha­nego męż­czy­zny wy­sko­czyła z łóżka, ubrała się i kiedy miała już wyjść z po­koju, za­uwa­żyła swoje za­pła­kane ob­li­cze w lu­strze. W ta­kim sta­nie nie mo­gła po­ka­zać się Geo­rge’owi. Umyła twarz zimną wodą i od­cze­kała chwilę, aż jej za­czer­wie­nione oczy na­biorą nor­mal­nego błę­kit­nego ko­loru.

Z po­zor­nym spo­ko­jem prze­szła pod drzwi sy­pialni Vic­to­rii i Geo­rge’a i za­pu­kała. Mu­siała z ca­łych sił nad sobą pa­no­wać, aby brat nie do­strzegł, jak bar­dzo jest roz­trzę­siona. Nie chciała, aby się do­my­ślił, ile Ce­drik dla niej zna­czy.

Kiedy Geo­rge usły­szał pu­ka­nie, prze­czu­cie pod­po­wie­działo mu, kogo za chwilę uj­rzy. Vic­to­ria po­pa­trzyła na niego py­ta­jąco, on zaś, naj­spo­koj­niej jak umiał, pod­szedł do drzwi, by je otwo­rzyć. Tak jak przy­pusz­czał, na ko­ry­ta­rzu stała Emily. Jej przy­po­mi­na­jąca za­sty­głą ma­skę twarz zdra­dziła, że wiele kosz­to­wało ją przyj­ście tu­taj.

– Wejdź, Emily.

Kiedy dziew­czyna prze­kra­czała próg mał­żeń­skiej sy­pialni swego brata, cała jej syl­wetka była nie­na­tu­ral­nie sztywna. Vic­to­ria po­słała bra­to­wej py­ta­jące spoj­rze­nie.

– Czy wiesz coś na te­mat wy­jazdu Ce­drika? – za­py­tała bez wstępu.

Oczy lady Ather­ton zro­biły się wiel­kie ze zdu­mie­nia, jed­nak ani Geo­rge, ani Emily nie zwró­cili na to uwagi – mie­rzyli się wzro­kiem w mil­cze­niu.

– Wy­je­chał dziś rano. Do­piero wczo­raj­szego wie­czoru po­wie­dział mi, że za­mie­rza po­rzu­cić pracę.

– Czy po­wie­dział ci dla­czego?

– Nie. Gu­bię się w do­my­słach, ale ża­den z po­wo­dów, które wy­my­śli­łem, nie wy­dał mi się wia­ry­godny. Może ty wiesz wię­cej na ten te­mat?

– Ja także nic nie wiem – wy­znała przy­bi­tym gło­sem.

Przy­gnę­bie­nie ma­lu­jące się na jej twa­rzy upew­niło Geo­rge’a w prze­ko­na­niu, że dziew­czyna mówi prawdę. Tak więc nikt nie wie­dział, dla­czego lo­jalny i obo­wiąz­kowy Ce­drik zde­cy­do­wał się odejść.

– Skąd wiesz o wy­jeź­dzie Ce­drika?

Emily się zmie­szała, ale szybko uznała, że może być szczera wo­bec wła­snego brata.

– Zo­sta­wił mi kartkę, w któ­rej prze­pra­sza, że wy­jeż­dża bez po­że­gna­nia.

– Czy na­pi­sał coś jesz­cze?

– Nic poza tym. Dla­tego przy­szłam do cie­bie. My­śla­łam, że bę­dziesz le­piej ode mnie po­in­for­mo­wany.

– Przy­kro mi, Emily. Zdzi­wi­łem się, kiedy Ce­drik mi oznaj­mił, że za­mie­rza wy­je­chać. Pró­bo­wa­łem wy­cią­gnąć od niego przy­czynę tej na­głej de­cy­zji, ale mil­czał ni­czym grób. Za­le­żało mu na cza­sie.

Emily ski­nęła głową ze zro­zu­mie­niem. Na pierw­szy rzut oka spra­wiała wra­że­nie za­smu­co­nej, lecz po­go­dzo­nej z lo­sem.

– Nie bę­dzie­cie mieć nic prze­ciwko, je­śli wrócę te­raz do swo­jego po­koju? Prze­pra­szam, że wam prze­szko­dzi­łam.

Kiedy wy­szła, Geo­rge przyj­rzał się swo­jej żo­nie i na­tych­miast za­uwa­żył, że jest zdzi­wiona wia­do­mo­ścią o wy­jeź­dzie Ce­drika. Jed­nak cał­kiem chłod­nym i rze­czo­wym to­nem za­py­tała:

– Dla­czego nie po­wie­dzia­łeś mi o za­mia­rach Ce­drika? Czyż­byś miał przede mną ja­kieś ta­jem­nice?

– Ależ skąd! Ce­drik pro­sił mnie o dys­kre­cję, więc po­sta­no­wi­łem z ni­kim o tym nie roz­ma­wiać. Nie przy­szło mi do głowy, że mógłby cię ob­cho­dzić jego wy­jazd. Czyż­byś ty rów­nież była pod wpły­wem jego uroku? Od­kąd go znam, za­wsze zy­ski­wał so­bie sym­pa­tię i sza­cu­nek oto­cze­nia. My­śla­łem, że tylko Emily bę­dzie prze­jęta jego wy­jaz­dem. Wła­ści­wie je­stem zdzi­wiony, że przy­jęła to tak spo­koj­nie.

– Wy­glą­dała, jakby pła­kała – za­uwa­żyła Vic­to­ria. – Tro­chę to dziwne, nie­praw­daż? Nie za­sta­na­wia cię, co ro­bili przez te dłu­gie go­dziny sam na sam w ga­le­rii? Nie chcia­łam pod­wa­żać two­jej de­cy­zji, ale tro­chę to skan­da­liczne, aby zo­sta­wiać młodą pannę pod opieką ob­cego męż­czy­zny i nie na­kła­dać na nich żad­nego do­zoru.

Przed po­ranną wi­zytą Emily, jak i pod­czas roz­mowy Geo­rge’a z sio­strą, Vic­to­ria przed lu­strem roz­cze­sy­wała włosy. Po wyj­ściu szwa­gierki sie­działa ze szczotką w dłoni i pró­bo­wała za­siać w umy­śle męża ziarno wąt­pli­wo­ści.

– Je­stem pe­wien, że Ce­drik nie wy­ko­rzy­stałby ta­kiej sy­tu­acji.

– Skąd wiesz? Z tego, co mi opo­wia­da­łeś, wy­nika, że nie wi­dzie­li­ście się od czasu ukoń­cze­nia szkoły. To długi okres. Lu­dzie się zmie­niają. On także mógł się zmie­nić przez te dzie­więt­na­ście lat. No bo jak wy­tłu­ma­czysz jego nie­spo­dzie­wany wy­jazd? A może wiesz o czymś, czego ja nie wiem? – pro­wo­ko­wała go.

Geo­rge przy­glą­dał się żo­nie wzro­kiem peł­nym scep­ty­cy­zmu. Nie wie­rzył w ani jedną z jej in­sy­nu­acji. Ufał Ce­dri­kowi. Jego za­ufa­nie brało swój po­czą­tek z in­stynktu, który pod­po­wia­dał mu, że przy­ja­ciel ni­gdy by go nie za­wiódł; na­to­miast roz­są­dek do­ma­gał się wy­ja­śnień. Ale Ce­drik wy­je­chał bez wy­ja­wie­nia po­wodu swego na­głego odej­ścia.

– Nie wiem ni­czego po­nad to, co już po­wie­dzia­łem.

– I po­zwo­li­łeś mu odejść bez wy­ja­śnień? Tak po pro­stu?

– Vic­to­rio, nie męcz mnie py­ta­niami. Wy­star­czy, że mar­twię się o Emily. Dla­czego nie po­tra­fi­cie przejść nad tym do po­rządku dzien­nego? Co się stało, już się nie od­sta­nie! To była de­cy­zja Ce­drika i to nam musi wy­star­czyć – za­koń­czył po­iry­to­wany i wy­szedł z po­koju.

Po­sta­no­wił zna­leźć so­bie ja­kieś za­ję­cie, aby nie od­po­wia­dać na py­ta­nia, na które nie znał od­po­wie­dzi.

Emily wró­ciła do sie­bie. Przed bra­tem i jego żoną uda­wała spo­kój, ale we wła­snej sy­pialni, we wła­snym łóżku, nie mu­siała uda­wać. Po­ło­żyła się, wtu­liła twarz w po­duszkę i ci­chutko za­pła­kała. Łzy cie­kły same po po­licz­kach, a ona nie mo­gła nic na to po­ra­dzić. Wy­da­wało się, że jej roz­pacz nie zna gra­nic.

Do­piero przed dzie­wiątą zde­cy­do­wała się zejść na śnia­da­nie. Li­czyła na to, że brat i jego żona będą już po po­ran­nym po­siłku, ale gdy tylko prze­kro­czyła próg ja­dalni, zo­ba­czyła ich sie­dzą­cych przy stole – cze­kali na nią. Zro­zu­miała, że Geo­rge i Vic­to­ria się mar­twili. Po­czuła się nie­zręcz­nie, więc po­słała w ich stronę prze­pra­sza­jący uśmiech.

– Roz­wa­ża­łem wła­śnie wy­sła­nie po cie­bie Betty, aby przy­po­mniała ci o śnia­da­niu. Cze­ka­li­śmy na cie­bie. Mu­sisz coś zjeść.

Emily ski­nęła w stronę brata. Po­jęła, co chciał jej w ten spo­sób prze­ka­zać: smutki smut­kami, ale ży­cie musi to­czyć się da­lej.

– Masz ra­cję, Geo­rge. Wszystko ja­koś się ułoży.

„Biedna Emily, pró­buje prze­ko­nać samą sie­bie” – po­my­ślał Geo­rge i mimo wszystko po­czuł ulgę. Jego sio­stra była smutna z po­wodu wy­jazdu Ce­drika, ale nie roz­pa­czała. Spra­wiała wra­że­nie po­go­dzo­nej z lo­sem. To do­bry znak. Z upły­wem czasu za­ak­cep­tuje jego odej­ście. I co naj­waż­niej­sze, nie zrobi ni­czego nie­prze­my­śla­nego, co mo­głoby ją skom­pro­mi­to­wać. Ce­drik się nie my­lił, oce­nia­jąc swoją uczen­nicę; w Emily za­szła wielka zmiana. Nie była już za­hu­kaną dziew­czyną, za­nie­dbaną i nie­okrze­saną, która z upodo­ba­niem wspina się na drzewa w po­szu­ki­wa­niu azylu. Emily była te­raz damą, o czym świad­czyło jej tak­towne za­cho­wa­nie.

Roz­mowa przy stole się nie kle­iła. Wszy­scy my­śleli o odej­ściu na­uczy­ciela. Geo­rge był pe­wien, że cała służba już o tym wie i te­raz snuje do­my­sły, dla­czego tak się stało.

Po śnia­da­niu Emily udała się na spa­cer, ale bez Ce­drika i jego to­wa­rzy­stwa to nie było to samo. Przez cały czas zbie­rało jej się na płacz, więc wró­ciła do po­koju, gdzie mo­gła dać upust roz­pa­czy.

Ce­drik od­szedł i nic jej po nim nie po­zo­stało. Za­raz, za­raz! Dziew­czyna wró­ciła wspo­mnie­niem do dnia, w któ­rym uko­chany po­da­ro­wał jej me­da­lion w pre­zen­cie uro­dzi­no­wym. W po­śpie­chu po­de­szła do ko­mody, gdzie prze­cho­wy­wała ten ma­leńki skarb. Me­da­lion na­dal był scho­wany w pu­dełku. Emily wy­jęła go z etui i wró­ciła do łóżka, by oglą­dać i tu­lić do piersi ten nie­wielki przed­miot. Jej palce sa­mo­ist­nie gła­dziły me­ta­lową oprawę.

Z upły­wem go­dzin jej na­strój uległ zmia­nie. Wpierw pła­kała. Póź­niej, gdy za­bra­kło łez, in­ten­syw­nie za­sta­na­wiała się nad przy­czyną odej­ścia Ce­drika. Wpa­try­wała się w su­fit; za­po­mniała o trzy­ma­nym w dłoni me­da­lio­nie. Od­czu­wała fru­stra­cję, która z upły­wem czasu prze­ro­dziła się w gniew. Emily dała temu wy­raz, ci­ska­jąc me­da­lion w kąt. Wło­żyła w ten gest całą swoją złość.

Me­da­lion od­bił się od prze­ciw­le­głej ściany. Gło­śny trzask przy­po­mi­nał dźwięk pę­ka­ją­cego me­talu. Emily na­tych­miast po­ża­ło­wała swego czynu i wstała z łóżka, aby pod­nieść klej­not. Za­uwa­żyła, że tylna ścianka me­da­lionu się od­su­nęła i uka­zała wy­gra­we­ro­waną de­dy­ka­cję: Naj­uko­chań­szej pani Ivory.

Prze­czy­taw­szy te słowa, prze­żyła wstrząs.

„Co to ozna­cza? Nie je­stem pa­nią Ivory, więc ta de­dy­ka­cja nie jest prze­zna­czona dla mnie. W ta­kim ra­zie dla kogo zo­stała wy­ryta? Może dla matki Ce­drika? Ale to by ozna­czało, że me­da­lion na­le­żał do niej! To pa­miątka ro­dzinna! Dla­czego Ce­drik po­da­ro­wał mi ro­dzinną pa­miątkę, ro­dzinny klej­not?”

Od­po­wiedź na­su­nęła się sama.

„Ofia­ro­wał mi me­da­lion, po­nie­waż chciał mi w ten spo­sób coś prze­ka­zać – coś, czego nie mógł wy­ra­zić sło­wami! Me­da­lion na­le­żący do jego matki. To musi coś zna­czyć!”

Gdy w pełni zro­zu­miała sens po­da­runku, po­czuła ogromną ra­dość.

„On mnie ko­cha! Tylko dla­czego od­szedł? Czyżby zo­stał do tego zmu­szony? Dla­czego mu­sia­łeś odejść, Ce­driku? Dla­czego mnie zo­sta­wi­łeś? Prze­cież mnie ko­chasz! Nie mo­żesz odejść tak bez po­że­gna­nia”.

Emily po­sta­no­wiła to wy­ja­śnić. Po­cząt­kowo ta myśl ni­czym po­dmuch wia­tru prze­mknęła przez umysł dziew­czyny i wy­da­wało się, że nie po­zo­stał po niej ża­den ślad, gdy scho­dziła w po­łu­dnie na obiad. Póź­niej stała się mgłą przy­sła­nia­jącą inne my­śli, aż wresz­cie prze­ro­dziła się w drę­czący kosz­mar nie­pew­no­ści do­ma­ga­jący się wy­ja­śnie­nia. W końcu Emily pod­jęła de­cy­zję.

Udała się na strych w po­szu­ki­wa­niu ubrań Ju­stina. Jesz­cze kilka mie­sięcy temu były to jej co­dzienne stroje. Te­raz miały stać się je­dy­nie prze­bra­niem. Ku­chen­nym wyj­ściem wy­mknęła się z to­boł­kiem w ręce. Za­nio­sła ubra­nie do stajni, gdzie ukryła je w bok­sie swo­jego ko­nia. Przez ostat­nie ty­go­dnie Ce­drik uczył ją jeź­dzić konno i spe­cjal­nie w tym celu wy­brał dla niej naj­spo­koj­niej­szego ru­maka.

– Bę­dziesz mi dziś po­trzebny. – Emily po­kle­pała wierz­chowca po grzbie­cie. – Mu­simy od­na­leźć Ce­drika. Bez niego wszystko traci sens. Nie­długo wrócę – po­wie­działa i opu­ściła staj­nię.

Mu­siała po­cze­kać do wie­czora. W dro­dze do domu nie zwró­ciła uwagi na desz­czowe chmury przy­sła­nia­jące niebo ni­czym ciem­no­szara kur­tyna.

Po za­pad­nię­ciu zmroku opu­ściła re­zy­den­cję. Wy­szła głów­nym wyj­ściem, spra­wia­jąc wra­że­nie osoby, która chce za­czerp­nąć świe­żego po­wie­trza w ogro­dzie.

Emily skie­ro­wała się pro­sto do stajni. Z nie­ma­łym tru­dem udało się jej osio­dłać ko­nia. W du­chu mo­dliła się, aby wy­star­cza­jąco do­brze za­cią­gnęła po­pręg. Wy­pro­wa­dziła wierz­chowca na ze­wnątrz i po­kie­ro­wała go poza ogrody i ogro­dze­nie. Tam pod osłoną ciem­no­ści prze­brała się w mę­skie ubra­nie. Suk­nię zwi­nęła i ukryła pod ży­wo­pło­tem. Gdy już była pewna, że nikt jej nie zo­ba­czy na dro­dze, do­sia­dła ko­nia i wy­ru­szyła w po­dróż do Lon­dynu.

W ciem­no­ściach od­czu­wała lęk, ale na­wet obawa przed na­pa­dem nie po­wstrzy­mała jej przed po­dróżą. Mu­siała zo­ba­czyć się z Ce­dri­kiem. Mu­siała za­py­tać o przy­czynę jego odej­ścia. Oprócz tego nikt się nie li­czył i nic nie miało te­raz zna­cze­nia. Na­wet deszcz, który wła­śnie za­czął pa­dać i który w końcu prze­ro­dził się w praw­dziwą ulewę.

Drżała ze stra­chu.

„By­łoby mi raź­niej, gdyby Ce­drik był tu ze mną. Z nim wszystko wy­da­wało się ła­twiej­sze. U jego boku na­wet ciemny las nie byłby straszny. Gdyby Ce­drik tu był, nie mu­sia­ła­bym uda­wać się w tę po­dróż” – po­my­ślała roz­ża­lona.

Je­chała ostroż­nie, aby nie za­błą­dzić. Szcze­gól­nie mu­siała uwa­żać na roz­wi­dle­niach dróg, ale ja­kimś cu­dem za każ­dym ra­zem wy­bie­rała wła­ściwy kie­ru­nek.

„Chyba opatrz­ność mnie pro­wa­dzi” – za­sta­na­wiała się.

Po dwóch go­dzi­nach w sio­dle w nie­usta­ją­cym desz­czu prze­stała my­śleć o czym­kol­wiek. Chciała je­dy­nie do­trzeć do celu. Po­cząt­kowo od­czu­wała prze­raź­liwe zimno, jakby ty­siące igie­łek lodu ka­le­czyło jej ciało przez prze­mo­czone ubra­nie. Po­tem prze­stała od­czu­wać co­kol­wiek. Ze­sztyw­niałe z zimna dło­nie tylko siłą jej woli za­ci­skały się na uprzęży.

Gdy zo­ba­czyła świa­tła wiel­kiego mia­sta, wstą­piła w nią nowa na­dzieja. Była już pra­wie u celu. Mi­ja­jąc ro­gatki, zwol­niła. Zro­zu­miała, że od­na­le­zie­nie domu Ce­drika przy ulicy La­wen­do­wej bę­dzie o wiele trud­niej­sze od jej wy­obra­żeń o tym. Po zmroku, w świe­tle ulicz­nych la­tarni, mia­sto wy­da­wało się zu­peł­nie inne, niż je za­pa­mię­tała. W du­chu wznio­sła mo­dły do opatrz­no­ści, aby da­lej nią kie­ro­wała.

Nie tylko Emily nie po­tra­fiła zro­zu­mieć po­stę­po­wa­nia Ce­drika. Także pani Jen­kins przez cały dzień za­sta­na­wiała się nad przy­czyną nie­spo­dzie­wa­nego po­wrotu pana Ivory’ego. Kiedy zo­ba­czyła go z sa­mego rana, po­my­ślała wpierw, że wró­cił do domu po ja­kiś dro­biazg, ale kiedy do­strze­gła ku­fer z jego rze­czami, do­my­śliła się, że za­koń­czył pracę. Zdzi­wie­nie od­ma­lo­wało się na jej szczu­płej twa­rzy, ale o nic nie za­py­tała. Ce­drik po pro­stu wszedł do domu, wniósł swój ba­gaż na górę i oznaj­mił, że wró­cił. To wszystko.

Po śnia­da­niu udał się do mia­sta, by ku­pić ga­zetę. Go­spo­dyni wy­ja­śnił, że musi po­szu­kać ogło­szeń w spra­wie pracy. Kiedy wró­cił, za­szył się w swoim po­koju i zszedł do­piero na obiad; ko­la­cję zaś za­brał do sie­bie.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki