Pragnienia i tęsknoty - Laurencja Wons - ebook
NOWOŚĆ

Pragnienia i tęsknoty ebook

Laurencja Wons

4,7

Opis

Po wyjeździe Cedrika z Atherton Hall Emily za wszelką cenę chce się dowiedzieć, co wpłynęło na decyzję mężczyzny – przecież się kochają, więc dlaczego odszedł? Udaje się do brata, ale on też nie wie, co kierowało przyjacielem. Pod osłoną nocy, wiedziona rozpaczą i tęsknotą za ukochanym, dziewczyna wyrusza konno do Londynu. Podróż tę przyjdzie jej przypłacić zdrowiem.

Emily pozna odpowiedź na swoje pytanie, a Cedrik wróci do posiadłości. Jednak wkrótce się okaże, że czyjaś zazdrość i zranione ambicje staną zakochanym na drodze i zagrożą życiu jednego z mieszkańców Atherton Hall. Czy istnieje siła zdolna zniszczyć pragnienie prawdziwej i czystej miłości? Zdolna zatrzymać tęsknotę, która przetrwała próbę czasu?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 277

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (20 ocen)
15
4
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Nowosielska63

Nie oderwiesz się od lektury

bardzo wciągająca lektura nie można się odrrwać .Trzyma w napięciu do samego końca
00
Anisa15

Nie oderwiesz się od lektury

Gdy sięgam po kolejny tom powieści zawsze zastanawiam się czy przeżyję rozczarowanie czy też oczarowanie. Kolejne losy bohaterów powieści Laurencji Wons to historia, od której nad wyraz trudno było mi się oderwać, dzięki temu książkę przeczytałam niemal jednym tchem. To opowieść o trudnej miłości Emily i Cedrika. Miłość trudnej, bo nie tylko musi stawić czoła konwenansom ówczesnych czasów, w których bohaterom przyszło żyć, różnicom pochodzenia, ale w tym tomie, przede wszystkim nienawiści i okrutnej zazdrości, która doprowadza do licznych zbrodni. Choć fabuła jest nieco przewidywalna tzn od razu domyślamy się kto za owymi zbrodniami stoi, to jednak, czy sprawia to lekki język, którym powieść jest pisana czy wartka akcja i zaskakujące epizody, przyznać trzeba iż od lektury trudno się oderwać. Niezwykle istotne są również prawdy, które ta powieść w sobie niesie. Iż warto walczyć o swoje marzenia i uczucia. Że istotne jest wsparcie bliskich, przyjaźń i że nigdy nie jest za późno by ...
00
haelma

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa opowieści, dziękuję
00

Popularność




Co­py­ri­ght © Lau­ren­cja Wons Co­py­ri­ght © 2025 by Lucky
Pro­jekt okładki: Ilona Go­styń­ska-Rym­kie­wicz
Źró­dło ob­razu: gra­pe­_vein (stock.adobe.com)
Skład i ła­ma­nie: Mi­chał Bog­dań­ski
Re­dak­cja i ko­rekta: Ka­ta­rzyna Pa­stuszka
Wy­da­nie I
Ra­dom 2025
ISBN 978-83-68261-37-0
Wy­daw­nic­two Lucky ul. Że­rom­skiego 33 26-600 Ra­dom
Dys­try­bu­cja: tel. 501 506 203 48 363 83 54
e-mail: kon­takt@wy­daw­nic­two­lucky.plwww.wy­daw­nic­two­lucky.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Prze­zna­cze­nie to po­tężna siła

Wpro­wa­dze­nie

Emily Ha­stings, sio­stra lorda Ather­ton, była dziew­czyną za­nie­dbaną to­wa­rzy­sko, bez ogłady i do­brych ma­nier. Kiedy jej star­szy brat po­sta­no­wił się oże­nić, zdał so­bie sprawę, jak wiel­kim wsty­dem dla ro­dziny jest wy­cho­wa­nie jego młod­szej sio­stry. Dla­tego za­trud­nił dla niej na­uczy­ciela, męż­czy­znę, przy­ja­ciela z lat mło­do­ści. Nikt się nie spo­dzie­wał, ja­kie kon­se­kwen­cje przy­nie­sie ta de­cy­zja. Ce­drik Ivory, ide­ali­sta, syn pa­stora, stał się dla panny Ha­stings nie tylko na­uczy­cie­lem, ale rów­nież opie­ku­nem, przy­ja­cie­lem i po­wier­ni­kiem. Wkrótce na­ro­dziła się mi­łość, z którą Emily i Ce­drik pró­bo­wali wal­czyć i którą chcieli stłu­mić w so­bie.

Mał­żeń­stwo Geo­rge’a oka­zało się da­le­kie od ide­ału. Pod jego nie­obec­ność lady Ather­ton za­częła oka­zy­wać za­in­te­re­so­wa­nie na­uczy­cie­lowi Emily. Nie mo­gąc opę­dzić się od jej awan­sów, Ce­drik Ivory zde­cy­do­wał się na po­rzu­ce­nie pracy i mi­ło­ści swo­jego ży­cia – po­sta­wił do­bro przy­ja­ciela nad wła­sne.

Jed­nak to nie ko­niec tej hi­sto­rii, bo ścieżki prze­zna­cze­nia by­wają kręte, dłu­gie i nie­oczy­wi­ste.

Opo­wieść ta roz­po­czyna się tam, gdzie za­koń­czył się Za­nie­dbany ogród.

Roz­dział 1

Emily obu­dziła się przed siódmą. Prze­cią­ga­jąc się w wy­god­nym łożu, za­uwa­żyła le­żącą na noc­nym sto­liku ko­pertę. Wid­niało na niej jej imię. Od razu roz­po­znała pi­smo Ce­drika. Po­czuła ogromną ra­dość, ale już po chwili ogar­nął ją lęk przed czymś nie­zna­nym. Co to zna­czy?

Za­nie­po­ko­jona usia­dła na łóżku, się­gnęła po ko­pertę i drżą­cymi dłońmi wy­jęła z jej wnę­trza kartkę. Pa­trzyła na rząd rów­nych, wy­ka­li­gra­fo­wa­nych li­ter. Kiedy treść li­stu do­tarła do jej świa­do­mo­ści, za­marła. W mil­cze­niu wpa­try­wała się w kartkę, na któ­rej Ce­drik za­pi­sał słowa po­że­gna­nia.

Naj­droż­sza Emily,

zbyt wiele wy­da­rzyło się ostat­nimi czasy. Oba­wiam się, że przy­szłość by­łaby zbyt bo­le­sna dla Cie­bie, dla mnie i dla Geo­rge’a. Ma­jąc na uwa­dze do­bro ca­łej na­szej trójki, zde­cy­do­wa­łem się odejść, za­nim sprawy zajdą za da­leko.

Za­po­mnij o mnie i spró­buj mi wy­ba­czyć to, że wy­je­cha­łem bez po­że­gna­nia. Wierz mi, tak bę­dzie le­piej.

Ce­drik

Emily na­wet nie za­uwa­żyła, kiedy list wy­padł jej z rąk na po­duszkę. Po po­licz­kach spły­wały łzy, nad któ­rymi nie po­tra­fiła za­pa­no­wać. Cier­piała w mil­cze­niu. Po­dob­nie jak Geo­rge nie mo­gła zro­zu­mieć, dla­czego Ce­drik wy­je­chał.

„Dla­czego?! Prze­cież go ko­cham! Było nam do­brze ra­zem! My­śla­łam, że on rów­nież mnie ko­cha. Dla­czego? Dla­czego?!”

Gdy nieco ochło­nęła, po­my­ślała, że jej brat z pew­no­ścią bę­dzie wie­dział wię­cej o wy­jeź­dzie Ce­drika. Owład­nięta chę­cią po­zna­nia przy­czyny po­stę­po­wa­nia uko­cha­nego męż­czy­zny wy­sko­czyła z łóżka, ubrała się i kiedy miała już wyjść z po­koju, za­uwa­żyła swoje za­pła­kane ob­li­cze w lu­strze. W ta­kim sta­nie nie mo­gła po­ka­zać się Geo­rge’owi. Umyła twarz zimną wodą i od­cze­kała chwilę, aż jej za­czer­wie­nione oczy na­biorą nor­mal­nego błę­kit­nego ko­loru.

Z po­zor­nym spo­ko­jem prze­szła pod drzwi sy­pialni Vic­to­rii i Geo­rge’a i za­pu­kała. Mu­siała z ca­łych sił nad sobą pa­no­wać, aby brat nie do­strzegł, jak bar­dzo jest roz­trzę­siona. Nie chciała, aby się do­my­ślił, ile Ce­drik dla niej zna­czy.

Kiedy Geo­rge usły­szał pu­ka­nie, prze­czu­cie pod­po­wie­działo mu, kogo za chwilę uj­rzy. Vic­to­ria po­pa­trzyła na niego py­ta­jąco, on zaś, naj­spo­koj­niej jak umiał, pod­szedł do drzwi, by je otwo­rzyć. Tak jak przy­pusz­czał, na ko­ry­ta­rzu stała Emily. Jej przy­po­mi­na­jąca za­sty­głą ma­skę twarz zdra­dziła, że wiele kosz­to­wało ją przyj­ście tu­taj.

– Wejdź, Emily.

Kiedy dziew­czyna prze­kra­czała próg mał­żeń­skiej sy­pialni swego brata, cała jej syl­wetka była nie­na­tu­ral­nie sztywna. Vic­to­ria po­słała bra­to­wej py­ta­jące spoj­rze­nie.

– Czy wiesz coś na te­mat wy­jazdu Ce­drika? – za­py­tała bez wstępu.

Oczy lady Ather­ton zro­biły się wiel­kie ze zdu­mie­nia, jed­nak ani Geo­rge, ani Emily nie zwró­cili na to uwagi – mie­rzyli się wzro­kiem w mil­cze­niu.

– Wy­je­chał dziś rano. Do­piero wczo­raj­szego wie­czoru po­wie­dział mi, że za­mie­rza po­rzu­cić pracę.

– Czy po­wie­dział ci dla­czego?

– Nie. Gu­bię się w do­my­słach, ale ża­den z po­wo­dów, które wy­my­śli­łem, nie wy­dał mi się wia­ry­godny. Może ty wiesz wię­cej na ten te­mat?

– Ja także nic nie wiem – wy­znała przy­bi­tym gło­sem.

Przy­gnę­bie­nie ma­lu­jące się na jej twa­rzy upew­niło Geo­rge’a w prze­ko­na­niu, że dziew­czyna mówi prawdę. Tak więc nikt nie wie­dział, dla­czego lo­jalny i obo­wiąz­kowy Ce­drik zde­cy­do­wał się odejść.

– Skąd wiesz o wy­jeź­dzie Ce­drika?

Emily się zmie­szała, ale szybko uznała, że może być szczera wo­bec wła­snego brata.

– Zo­sta­wił mi kartkę, w któ­rej prze­pra­sza, że wy­jeż­dża bez po­że­gna­nia.

– Czy na­pi­sał coś jesz­cze?

– Nic poza tym. Dla­tego przy­szłam do cie­bie. My­śla­łam, że bę­dziesz le­piej ode mnie po­in­for­mo­wany.

– Przy­kro mi, Emily. Zdzi­wi­łem się, kiedy Ce­drik mi oznaj­mił, że za­mie­rza wy­je­chać. Pró­bo­wa­łem wy­cią­gnąć od niego przy­czynę tej na­głej de­cy­zji, ale mil­czał ni­czym grób. Za­le­żało mu na cza­sie.

Emily ski­nęła głową ze zro­zu­mie­niem. Na pierw­szy rzut oka spra­wiała wra­że­nie za­smu­co­nej, lecz po­go­dzo­nej z lo­sem.

– Nie bę­dzie­cie mieć nic prze­ciwko, je­śli wrócę te­raz do swo­jego po­koju? Prze­pra­szam, że wam prze­szko­dzi­łam.

Kiedy wy­szła, Geo­rge przyj­rzał się swo­jej żo­nie i na­tych­miast za­uwa­żył, że jest zdzi­wiona wia­do­mo­ścią o wy­jeź­dzie Ce­drika. Jed­nak cał­kiem chłod­nym i rze­czo­wym to­nem za­py­tała:

– Dla­czego nie po­wie­dzia­łeś mi o za­mia­rach Ce­drika? Czyż­byś miał przede mną ja­kieś ta­jem­nice?

– Ależ skąd! Ce­drik pro­sił mnie o dys­kre­cję, więc po­sta­no­wi­łem z ni­kim o tym nie roz­ma­wiać. Nie przy­szło mi do głowy, że mógłby cię ob­cho­dzić jego wy­jazd. Czyż­byś ty rów­nież była pod wpły­wem jego uroku? Od­kąd go znam, za­wsze zy­ski­wał so­bie sym­pa­tię i sza­cu­nek oto­cze­nia. My­śla­łem, że tylko Emily bę­dzie prze­jęta jego wy­jaz­dem. Wła­ści­wie je­stem zdzi­wiony, że przy­jęła to tak spo­koj­nie.

– Wy­glą­dała, jakby pła­kała – za­uwa­żyła Vic­to­ria. – Tro­chę to dziwne, nie­praw­daż? Nie za­sta­na­wia cię, co ro­bili przez te dłu­gie go­dziny sam na sam w ga­le­rii? Nie chcia­łam pod­wa­żać two­jej de­cy­zji, ale tro­chę to skan­da­liczne, aby zo­sta­wiać młodą pannę pod opieką ob­cego męż­czy­zny i nie na­kła­dać na nich żad­nego do­zoru.

Przed po­ranną wi­zytą Emily, jak i pod­czas roz­mowy Geo­rge’a z sio­strą, Vic­to­ria przed lu­strem roz­cze­sy­wała włosy. Po wyj­ściu szwa­gierki sie­działa ze szczotką w dłoni i pró­bo­wała za­siać w umy­śle męża ziarno wąt­pli­wo­ści.

– Je­stem pe­wien, że Ce­drik nie wy­ko­rzy­stałby ta­kiej sy­tu­acji.

– Skąd wiesz? Z tego, co mi opo­wia­da­łeś, wy­nika, że nie wi­dzie­li­ście się od czasu ukoń­cze­nia szkoły. To długi okres. Lu­dzie się zmie­niają. On także mógł się zmie­nić przez te dzie­więt­na­ście lat. No bo jak wy­tłu­ma­czysz jego nie­spo­dzie­wany wy­jazd? A może wiesz o czymś, czego ja nie wiem? – pro­wo­ko­wała go.

Geo­rge przy­glą­dał się żo­nie wzro­kiem peł­nym scep­ty­cy­zmu. Nie wie­rzył w ani jedną z jej in­sy­nu­acji. Ufał Ce­dri­kowi. Jego za­ufa­nie brało swój po­czą­tek z in­stynktu, który pod­po­wia­dał mu, że przy­ja­ciel ni­gdy by go nie za­wiódł; na­to­miast roz­są­dek do­ma­gał się wy­ja­śnień. Ale Ce­drik wy­je­chał bez wy­ja­wie­nia po­wodu swego na­głego odej­ścia.

– Nie wiem ni­czego po­nad to, co już po­wie­dzia­łem.

– I po­zwo­li­łeś mu odejść bez wy­ja­śnień? Tak po pro­stu?

– Vic­to­rio, nie męcz mnie py­ta­niami. Wy­star­czy, że mar­twię się o Emily. Dla­czego nie po­tra­fi­cie przejść nad tym do po­rządku dzien­nego? Co się stało, już się nie od­sta­nie! To była de­cy­zja Ce­drika i to nam musi wy­star­czyć – za­koń­czył po­iry­to­wany i wy­szedł z po­koju.

Po­sta­no­wił zna­leźć so­bie ja­kieś za­ję­cie, aby nie od­po­wia­dać na py­ta­nia, na które nie znał od­po­wie­dzi.

Emily wró­ciła do sie­bie. Przed bra­tem i jego żoną uda­wała spo­kój, ale we wła­snej sy­pialni, we wła­snym łóżku, nie mu­siała uda­wać. Po­ło­żyła się, wtu­liła twarz w po­duszkę i ci­chutko za­pła­kała. Łzy cie­kły same po po­licz­kach, a ona nie mo­gła nic na to po­ra­dzić. Wy­da­wało się, że jej roz­pacz nie zna gra­nic.

Do­piero przed dzie­wiątą zde­cy­do­wała się zejść na śnia­da­nie. Li­czyła na to, że brat i jego żona będą już po po­ran­nym po­siłku, ale gdy tylko prze­kro­czyła próg ja­dalni, zo­ba­czyła ich sie­dzą­cych przy stole – cze­kali na nią. Zro­zu­miała, że Geo­rge i Vic­to­ria się mar­twili. Po­czuła się nie­zręcz­nie, więc po­słała w ich stronę prze­pra­sza­jący uśmiech.

– Roz­wa­ża­łem wła­śnie wy­sła­nie po cie­bie Betty, aby przy­po­mniała ci o śnia­da­niu. Cze­ka­li­śmy na cie­bie. Mu­sisz coś zjeść.

Emily ski­nęła w stronę brata. Po­jęła, co chciał jej w ten spo­sób prze­ka­zać: smutki smut­kami, ale ży­cie musi to­czyć się da­lej.

– Masz ra­cję, Geo­rge. Wszystko ja­koś się ułoży.

„Biedna Emily, pró­buje prze­ko­nać samą sie­bie” – po­my­ślał Geo­rge i mimo wszystko po­czuł ulgę. Jego sio­stra była smutna z po­wodu wy­jazdu Ce­drika, ale nie roz­pa­czała. Spra­wiała wra­że­nie po­go­dzo­nej z lo­sem. To do­bry znak. Z upły­wem czasu za­ak­cep­tuje jego odej­ście. I co naj­waż­niej­sze, nie zrobi ni­czego nie­prze­my­śla­nego, co mo­głoby ją skom­pro­mi­to­wać. Ce­drik się nie my­lił, oce­nia­jąc swoją uczen­nicę; w Emily za­szła wielka zmiana. Nie była już za­hu­kaną dziew­czyną, za­nie­dbaną i nie­okrze­saną, która z upodo­ba­niem wspina się na drzewa w po­szu­ki­wa­niu azylu. Emily była te­raz damą, o czym świad­czyło jej tak­towne za­cho­wa­nie.

Roz­mowa przy stole się nie kle­iła. Wszy­scy my­śleli o odej­ściu na­uczy­ciela. Geo­rge był pe­wien, że cała służba już o tym wie i te­raz snuje do­my­sły, dla­czego tak się stało.

Po śnia­da­niu Emily udała się na spa­cer, ale bez Ce­drika i jego to­wa­rzy­stwa to nie było to samo. Przez cały czas zbie­rało jej się na płacz, więc wró­ciła do po­koju, gdzie mo­gła dać upust roz­pa­czy.

Ce­drik od­szedł i nic jej po nim nie po­zo­stało. Za­raz, za­raz! Dziew­czyna wró­ciła wspo­mnie­niem do dnia, w któ­rym uko­chany po­da­ro­wał jej me­da­lion w pre­zen­cie uro­dzi­no­wym. W po­śpie­chu po­de­szła do ko­mody, gdzie prze­cho­wy­wała ten ma­leńki skarb. Me­da­lion na­dal był scho­wany w pu­dełku. Emily wy­jęła go z etui i wró­ciła do łóżka, by oglą­dać i tu­lić do piersi ten nie­wielki przed­miot. Jej palce sa­mo­ist­nie gła­dziły me­ta­lową oprawę.

Z upły­wem go­dzin jej na­strój uległ zmia­nie. Wpierw pła­kała. Póź­niej, gdy za­bra­kło łez, in­ten­syw­nie za­sta­na­wiała się nad przy­czyną odej­ścia Ce­drika. Wpa­try­wała się w su­fit; za­po­mniała o trzy­ma­nym w dłoni me­da­lio­nie. Od­czu­wała fru­stra­cję, która z upły­wem czasu prze­ro­dziła się w gniew. Emily dała temu wy­raz, ci­ska­jąc me­da­lion w kąt. Wło­żyła w ten gest całą swoją złość.

Me­da­lion od­bił się od prze­ciw­le­głej ściany. Gło­śny trzask przy­po­mi­nał dźwięk pę­ka­ją­cego me­talu. Emily na­tych­miast po­ża­ło­wała swego czynu i wstała z łóżka, aby pod­nieść klej­not. Za­uwa­żyła, że tylna ścianka me­da­lionu się od­su­nęła i uka­zała wy­gra­we­ro­waną de­dy­ka­cję: Naj­uko­chań­szej pani Ivory.

Prze­czy­taw­szy te słowa, prze­żyła wstrząs.

„Co to ozna­cza? Nie je­stem pa­nią Ivory, więc ta de­dy­ka­cja nie jest prze­zna­czona dla mnie. W ta­kim ra­zie dla kogo zo­stała wy­ryta? Może dla matki Ce­drika? Ale to by ozna­czało, że me­da­lion na­le­żał do niej! To pa­miątka ro­dzinna! Dla­czego Ce­drik po­da­ro­wał mi ro­dzinną pa­miątkę, ro­dzinny klej­not?”

Od­po­wiedź na­su­nęła się sama.

„Ofia­ro­wał mi me­da­lion, po­nie­waż chciał mi w ten spo­sób coś prze­ka­zać – coś, czego nie mógł wy­ra­zić sło­wami! Me­da­lion na­le­żący do jego matki. To musi coś zna­czyć!”

Gdy w pełni zro­zu­miała sens po­da­runku, po­czuła ogromną ra­dość.

„On mnie ko­cha! Tylko dla­czego od­szedł? Czyżby zo­stał do tego zmu­szony? Dla­czego mu­sia­łeś odejść, Ce­driku? Dla­czego mnie zo­sta­wi­łeś? Prze­cież mnie ko­chasz! Nie mo­żesz odejść tak bez po­że­gna­nia”.

Emily po­sta­no­wiła to wy­ja­śnić. Po­cząt­kowo ta myśl ni­czym po­dmuch wia­tru prze­mknęła przez umysł dziew­czyny i wy­da­wało się, że nie po­zo­stał po niej ża­den ślad, gdy scho­dziła w po­łu­dnie na obiad. Póź­niej stała się mgłą przy­sła­nia­jącą inne my­śli, aż wresz­cie prze­ro­dziła się w drę­czący kosz­mar nie­pew­no­ści do­ma­ga­jący się wy­ja­śnie­nia. W końcu Emily pod­jęła de­cy­zję.

Udała się na strych w po­szu­ki­wa­niu ubrań Ju­stina. Jesz­cze kilka mie­sięcy temu były to jej co­dzienne stroje. Te­raz miały stać się je­dy­nie prze­bra­niem. Ku­chen­nym wyj­ściem wy­mknęła się z to­boł­kiem w ręce. Za­nio­sła ubra­nie do stajni, gdzie ukryła je w bok­sie swo­jego ko­nia. Przez ostat­nie ty­go­dnie Ce­drik uczył ją jeź­dzić konno i spe­cjal­nie w tym celu wy­brał dla niej naj­spo­koj­niej­szego ru­maka.

– Bę­dziesz mi dziś po­trzebny. – Emily po­kle­pała wierz­chowca po grzbie­cie. – Mu­simy od­na­leźć Ce­drika. Bez niego wszystko traci sens. Nie­długo wrócę – po­wie­działa i opu­ściła staj­nię.

Mu­siała po­cze­kać do wie­czora. W dro­dze do domu nie zwró­ciła uwagi na desz­czowe chmury przy­sła­nia­jące niebo ni­czym ciem­no­szara kur­tyna.

Po za­pad­nię­ciu zmroku opu­ściła re­zy­den­cję. Wy­szła głów­nym wyj­ściem, spra­wia­jąc wra­że­nie osoby, która chce za­czerp­nąć świe­żego po­wie­trza w ogro­dzie.

Emily skie­ro­wała się pro­sto do stajni. Z nie­ma­łym tru­dem udało się jej osio­dłać ko­nia. W du­chu mo­dliła się, aby wy­star­cza­jąco do­brze za­cią­gnęła po­pręg. Wy­pro­wa­dziła wierz­chowca na ze­wnątrz i po­kie­ro­wała go poza ogrody i ogro­dze­nie. Tam pod osłoną ciem­no­ści prze­brała się w mę­skie ubra­nie. Suk­nię zwi­nęła i ukryła pod ży­wo­pło­tem. Gdy już była pewna, że nikt jej nie zo­ba­czy na dro­dze, do­sia­dła ko­nia i wy­ru­szyła w po­dróż do Lon­dynu.

W ciem­no­ściach od­czu­wała lęk, ale na­wet obawa przed na­pa­dem nie po­wstrzy­mała jej przed po­dróżą. Mu­siała zo­ba­czyć się z Ce­dri­kiem. Mu­siała za­py­tać o przy­czynę jego odej­ścia. Oprócz tego nikt się nie li­czył i nic nie miało te­raz zna­cze­nia. Na­wet deszcz, który wła­śnie za­czął pa­dać i który w końcu prze­ro­dził się w praw­dziwą ulewę.

Drżała ze stra­chu.

„By­łoby mi raź­niej, gdyby Ce­drik był tu ze mną. Z nim wszystko wy­da­wało się ła­twiej­sze. U jego boku na­wet ciemny las nie byłby straszny. Gdyby Ce­drik tu był, nie mu­sia­ła­bym uda­wać się w tę po­dróż” – po­my­ślała roz­ża­lona.

Je­chała ostroż­nie, aby nie za­błą­dzić. Szcze­gól­nie mu­siała uwa­żać na roz­wi­dle­niach dróg, ale ja­kimś cu­dem za każ­dym ra­zem wy­bie­rała wła­ściwy kie­ru­nek.

„Chyba opatrz­ność mnie pro­wa­dzi” – za­sta­na­wiała się.

Po dwóch go­dzi­nach w sio­dle w nie­usta­ją­cym desz­czu prze­stała my­śleć o czym­kol­wiek. Chciała je­dy­nie do­trzeć do celu. Po­cząt­kowo od­czu­wała prze­raź­liwe zimno, jakby ty­siące igie­łek lodu ka­le­czyło jej ciało przez prze­mo­czone ubra­nie. Po­tem prze­stała od­czu­wać co­kol­wiek. Ze­sztyw­niałe z zimna dło­nie tylko siłą jej woli za­ci­skały się na uprzęży.

Gdy zo­ba­czyła świa­tła wiel­kiego mia­sta, wstą­piła w nią nowa na­dzieja. Była już pra­wie u celu. Mi­ja­jąc ro­gatki, zwol­niła. Zro­zu­miała, że od­na­le­zie­nie domu Ce­drika przy ulicy La­wen­do­wej bę­dzie o wiele trud­niej­sze od jej wy­obra­żeń o tym. Po zmroku, w świe­tle ulicz­nych la­tarni, mia­sto wy­da­wało się zu­peł­nie inne, niż je za­pa­mię­tała. W du­chu wznio­sła mo­dły do opatrz­no­ści, aby da­lej nią kie­ro­wała.

Nie tylko Emily nie po­tra­fiła zro­zu­mieć po­stę­po­wa­nia Ce­drika. Także pani Jen­kins przez cały dzień za­sta­na­wiała się nad przy­czyną nie­spo­dzie­wa­nego po­wrotu pana Ivory’ego. Kiedy zo­ba­czyła go z sa­mego rana, po­my­ślała wpierw, że wró­cił do domu po ja­kiś dro­biazg, ale kiedy do­strze­gła ku­fer z jego rze­czami, do­my­śliła się, że za­koń­czył pracę. Zdzi­wie­nie od­ma­lo­wało się na jej szczu­płej twa­rzy, ale o nic nie za­py­tała. Ce­drik po pro­stu wszedł do domu, wniósł swój ba­gaż na górę i oznaj­mił, że wró­cił. To wszystko.

Po śnia­da­niu udał się do mia­sta, by ku­pić ga­zetę. Go­spo­dyni wy­ja­śnił, że musi po­szu­kać ogło­szeń w spra­wie pracy. Kiedy wró­cił, za­szył się w swoim po­koju i zszedł do­piero na obiad; ko­la­cję zaś za­brał do sie­bie.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki