Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy wykreowane szczęście może okazać się prawdziwe?
Kanai Keito, genialny młody profesor, stworzył świat wewnątrz ludzkiego umysłu. Projekt Echo zostaje okrzyknięty nadzwyczajną alternatywą, która pozwala kontynuować życie w zupełnie innej sferze rezygnując z ponurej i trudnej rzeczywistości. Egzystencja w umyśle równa się z wyciszeniem ducha, wiecznym szczęściem i spełnieniem, lecz za tą wspaniałomyślną ideą kryje się mnóstwo sekretów.
W wyniku pewnej intrygi, Keito zostaje przeniesiony do Echo. Aby się wydostać, mężczyzna w ciągu trzydziestu dni musi odnaleźć Prawdziwego w tłumie mieszkańców nowego świata. Jeśli mu się powiedzie, powróci do rzeczywistości i zostanie okrzyknięty najwybitniejszym człowiekiem, lecz jeśli zawiedzie stanie się ofiarą własnego projektu.
Papierowa wersja dostępna. Zamówienia przyjmuję dm:
IG: ghelexi_autorka
email: [email protected]
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 398
Rok wydania: 2024
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Natalia Szmigiel
Projekt Echo
Kielce 2024
Copyright Natalia Szmigiel 2024
E-mail: [email protected]
Instagram: ghelexi_autorka
Projekt okładki: Maryna Kostyrenko
Instagram: hungry_allen
Redakcja – wizjonerzytekstu.pl
Korekta – wizjonerzytekstu.pl
Skład, łamanie, druk – Print Media Studio
ISBN: 978-83-971866-0-6
Spis treści
Prolog
一 Właściwe ciało amorficzne
二 Rodzinne miasto
三 Zwrot akcji
四 Echo
五 Onsen
六 Ciemność
七 Wyjaśnione tajemnice
八 Skacz
Tokio, rok 2024
Szokująca prawda! Dusza ludzka namacalnym bytem!
Zdumiewające odkrycie japońskich naukowców!
Pogłoski o młodym geniuszu – odkrywcy duszy
Nagłówki gazet od kilku dni krążyły wokół jednego tematu. Czarno-białe, jak i kolorowe czasopisma, artykuły zamieszczane w wirtualnej rzeczywistości. Pogrubiona czcionka, zawsze pierwsza, tytułowa strona. Nagle, dzięki jednej konferencji zorganizowanej w firmie Mirai, świat zapomniał o rządzie, problemach politycznych, reklamach. Sprawa dotycząca ucieczki północnokoreańskich dzieci, komunistycznego państwa obarczonego reżimem – ucichła. Strajkujący obywatele walczący o różne prawa – zamilkli. Marsze Równości, uliczne zamieszki… każdy z osobna się zatrzymał.
Każdy, choć na chwilę, wstrzymał oddech, uświadamiając sobie przyswojoną przed momentem informację. Dopiero po krótkim czasie pojawiły się pierwsze głosy. Niedowierzanie, ocenianie, farmazony, rasizm względem mieszkańców azjatyckiej metropolii. Niemniej jednak po słowach krytyki pojawiły się także odmienne zdania. Podzielone opinie towarzyszyły ludzkości od zarania dziejów. Ludzie zachowujący się w taki sposób, jakby mieli blinkery na oczach, dzięki którym patrzyli tylko w jednym kierunku. Skrytykować lub pochwalić czyjeś odkrycie. Obie te grupy żyły w błędzie, stając się ubogą w wiedzę, proletariacką warstwą społeczeństwa.
Na szczęście znaleźli się również tacy, którzy zamiast reagować impulsywnie bądź wyrażać własne sądy niemające żadnych fundamentów, zaczęli zadawać pytania.
Pytań pojawiało się z każdym dniem coraz więcej, lecz odpowiedzi miały zostać ukazane w stosownym czasie. Z chwilą ujawnienia przez profesora Takeuchiego informacji o duszy ludzkiej, jako płynnej substancji egzystującej w organizmie każdego żywego człowieka, rozpoczęła się nowa era w dziedzinie medycyny oraz szeroko pojętej psychologii.
Dusza ludzka stała się namacalnym bytem, podważając, a nawet przekreślając dotychczasowe idee z nią związane. Wieloletnie badania prowadzone przez firmę Mirai dowiodły istnienia jeszcze jednej płynnej tkanki. Budową przypominała krew, lecz krwią zdecydowanie nie była. Dusza ludzka na pierwszy rzut oka różniła się od krwi jedynie kolorem. Barwa płynnej tkanki przypominała świecącą gwiazdę na granatowym niebie. Po wielokrotnych, nieudanych próbach pozyskania próbki owej substancji wreszcie przyszedł czas na sukces. Oddzielenie cząsteczki duszy ludzkiej od ciała wymagało nie tylko najnowocześniejszych urządzeń medycznych, lecz także doskonałych umiejętności. Samo jej wykrycie było nie lada wyzwaniem, a badania nad tak delikatnym systemem stanowiły ogromne ryzyko. Kiedy nadszedł dzień będący jednym z przełomowych, grono japońskich naukowców przekonało się, że kolor duszy wcale nie przypominał skrzącego się ciała niebieskiego. Wyglądała jak błękitny płyn z domieszką białych drobinek i składała się z amorficznych ciał niemożliwych do zobaczenia gołym okiem.
Badania duszy ludzkiej od samego początku budziły niemałe kontrowersje, lecz nie zostały przerwane nawet na minutę. Takie bowiem było zarządzenie ówczesnego prezesa, naukowca, jak i głównego profesora Mirai – Takeuchiego. Praca dwadzieścia cztery godziny na dobę była nieodzownym elementem do osiągnięcia zamierzonego celu. Dlatego też testy oraz badania nie ustawały, co przynosiło owocne plony pod postacią informacji związanych z duszą.
Płynna tkanka zmieniająca barwy w zależności od miejsca swego położenia została początkowo wykryta w ośrodkowym układzie nerwowym. Profesorowie ruszyli tropem cienkich nitek złudnie przypominających pajęczyny. Wierzchnia warstwa porównywalna do błony zewnętrznej żyły kryła w sobie ciała amorficzne. Pierwotnie sądzono, że te maleńkie, niedostrzegalne cząstki były czymś na wzór grup krwi, jednak ta teoria została szybko obalona, ponieważ dusza nie była połączona tylko z układem nerwowym. Znaczącą rolę w jej prawidłowym obcowaniu w ciałach żywych organizmów pełniły także pozostałe układy.
Dusza istniała wewnątrz ludzkich osobników. Posiadał ją każdy, co udowodniły krajowe, a nawet międzynarodowe testy prowadzone przez ostatnie trzy lata. Przypuszczalna teza niegdyś dwunastoletniego chłopca z Kioto nareszcie się potwierdziła, a jego osobiste badania prowadzone dzięki przychylności Takeuchiego nabierały tempa i świat dowiedział się, że ciała amorficzne odzwierciedlały ludzkie uczucia oraz emocje. Prezes firmy już podczas ich pierwszego spotkania dostrzegł w białowłosym chłopcu olbrzymi potencjał i zgodził się podążyć za nim nawet w najciemniejsze odmęty nauki o duszy ludzkiej. Bezgranicznie mu zaufał, sprowadził go do Tokio, wierząc coraz mocniej w osiągnięcie celu, jakim było stworzenie Echo.
Kanai Keito stworzył świat marzeń!
Kolejna zabawka Japonii – Echo
Teraz liczył się już tylko czas, będący jedynym czynnikiem, nad którym młodzieniec nie miał kontroli.
Tokio, rok 2038
Odgłos otwierającej się stalowej bramy rozbrzmiał w dzielnicy Shinjuku wpuszczając na strzeżone terytorium firmy, auta jadące jedno za drugim. Mała furgonetka z logo TV Asahi wjechała na parking. Jako druga dotarła czarna Toyota z niskim podwoziem, zwiastująca przybycie stacji telewizyjnej TV1 Tokio, trzymającej rękę na pulsie od samego początku przełomu, który rozpoczął młody geniusz. Przyciemniane szyby, czarna tapicerka – pojazd wiozący najbardziej dociekliwą dziennikarkę oraz jej kamerzystę. Zawsze dobierali się do tematów z najwyższej półki, brnąc coraz wyżej po szczeblach dziennikarskiej kariery. Nie popełniali błędów, budując od lat własną, niepodważalną renomę. Dlatego kiedy tylko K.K. Mirai ogłosiła konferencję w hallu własnej firmy, prasa, telewizja oraz rozgłośnie radiowe nie mogły przegapić takiego wydarzenia.
Przyjechały zarówno media znane w całej Japonii, jak i te niszowe, z nadzieją, że to właśnie dzisiejsza konferencja stanie się kluczowym punktem w wyścigu szczurów.
Tak było w przypadku dziennikarzy z zimowej stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni – Sapporo – przylecieli na lotnisko Haneda w Tokio w przeddzień konferencji. Wynajęli pokoje w jednym z hoteli sieci APA, zlokalizowanym w bliskiej odległości od firmy K.K. Mirai. Przybyli do Shinjuku jako pierwsi, mimo że odległość dzieląca oba ogromne miasta była największa. SapporoHi nie zamierzało próżnować w kwestii stworzenia oraz zmontowania materiału na temat Echo. Woleli skupić się na przekazaniu jak najbardziej istotnych informacji dotyczących duszy ludzkiej, która miała być dziś tematem przewodnim. Nie wierzyli – w przeciwieństwie do pozostałych – w pojawienie się samego prezesa, więc to nastawienie mogło dać im zdecydowaną przewagę. Wymyślone odgórnie pytania do pracowników firmy dotyczyły zatem duszy, a także samego projektu, nie skupiając uwagi na człowieku, który od najmłodszych lat unikał pokazywania się publicznie.
Dlaczego więc miałby się pojawić akurat dziś?
Na szarym końcu przyjechała stacja telewizyjna znana z różnego rodzaju programów rozrywkowych – Tokio Entertainment. Od razu swoją obecnością przykuli uwagę TV1 Tokio, którzy profesjonalnie podchodzili do wykonywanego przez siebie zawodu. Zdziwienie wymalowane na twarzach pozostałych dziennikarzy czekających przy recepcji było wyraźne oraz nieukrywane. Nikt bowiem nie spodziewał się bandy komików udających reporterów kultowych tematów, jakimi żył obecnie cały świat.
Do wiekopomnej chwili, do jakiej miało należeć rzekome osobiste zjawienie się przed tłumem fotoreporterów twórcy projektu, pozostało zaledwie czterdzieści minut.
W pomieszczeniu prostopadle położonym przy holu zebrały się już wszystkie media. Imponująca powierzchnia samego przedsionka architektonicznego giganta przestała robić jakiekolwiek wrażenie w obliczu przybyłego tłumu. Dziennikarze, kamerzyści, fotografowie stali od siebie w niewielkich odstępach, czyniąc tym samym olbrzymią przestrzeń jedynie ciasnym skrawkiem K.K. Mirai.
Monumentalny budynek, w którym mieściła się firma profesora Kanai został zaprojektowany przez architekta Tange Kenzō1 , twórcę obecnej siedziby rządu Tokio Metropolitan, zajmującej się regulacją oddziałów specjalnych, miast oraz wsi stanowiących tokijską metropolię. Metropolitan Government Building, określany jako Tochō, również mieścił się w Shinjuku.
Japoński architekt nie ujrzał na własne oczy swego dzieła. Zmarł dwa lata przed zakończeniem budowy. Zrezygnował z prostoty, stawiając na ekstrawagancję z elementami symbolizującymi nadchodzącą przyszłość. Laureat Nagrody Pritzkera2 wyróżnił zewnętrzną warstwę budowli białą fasadą, którą pokryto mlecznym szkłem; do złudzenia przypominała ona górę lodową. Sylwetka budynku nie komponowała się z okolicznymi blokami mieszkalnymi. Wysokość oraz jej gabaryty odbiegały od reszty, czyniąc Mirai jednym z najwyższych gmachów w japońskiej stolicy. Dach w kształcie trójkąta prostokątnego był pozornie najuboższym elementem całej konstrukcji. Krył on w sobie nietuzinkowe zastosowanie. Najwyższy wierzchołek budynku rozpościerał się na boki, kierując je na południowy zachód. Źródłem inspiracji architekta była góra Fuji, z której szczytu, podczas słonecznej pogody nad wyspą Honshū, można ujrzeć mieniący się dach firmy wykonany ze stali.
Nie tylko górna część Mirai zaprojektowana była z myślą o podziwianiu blisko czterotysięcznego stratowulkanu. Między dwusetnym a dwieście dwudziestym metrem siedziby profesora Kanai zostały wstawione trzy gigantyczne półokrągłe okna, przypominające kule śnieżne. Ich umiejscowienie prawie na samym szczycie gwarantowało każdego dnia niepowszedni widok. Specjalne okna, znajdujące się jedno pod drugim, obejmujące łącznie sześć pięter, posiadały coś więcej niż tylko wyjątkowy wygląd. Wszystkie szyby znajdujące się na powierzchni całego budynku firmy zostały wykonane z lustra fenickiego. Jego zastosowanie zapewniało dodatkową ochronę tego, co działo się w królestwie profesora Kanai. Niechciani dziennikarze, wścibskie zagrywki pod postacią dronów nieudolnie próbujących zrobić choćby jedno zdjęcie były niemożliwe. Chęć zdobycia choć najdrobniejszej informacji została pogrzebana, o co zadbał sam architekt – Tange Kenzō. Cienka warstwa metalu o grubości niespełna kilku atomów pozwalała na obserwację z wewnątrz, lecz uniemożliwiała ludziom z zewnątrz na zobaczenie czegoś więcej poza własnym odbiciem. Lata temu lustro fenickie nie spełniałoby wzorowo swojego zadania, jednak poczyniony w badaniach postęp udoskonalił także i ten twór ludzkości. Światło słoneczne wpadało do pomieszczeń firmy bez żadnych zakłóceń. Dokładnie tak, jakby promieniom nic nie stawało na drodze. Wspomniane lustro było dla nich niczym okno otwarte na oścież. Tak samo działało to w drugą stronę.
Profesor Kanai patrzył ze swojego gabinetu na górę Fuji, jakby był na otwartej przestrzeni, a ludziom pozwalał na zobaczenie tego, na co sam zezwalał.
Dlatego też dolna warstwa budynku musiała zadziwiać. W nowoczesności oraz nieco futurystycznym charakterze budowli znalazły się również elementy powiązane z tradycją Japonii. Czerń, którą osnuty został cokół sięgający prawie do połowy frontowych drzwi, komponował się nadzwyczajnie z drewnianym mostem, pod którym znajdowała się niewielka fosa otaczająca firmę K.K. Mirai. Niuanse zaczerpnięte ze sztuki aranżacji ogrodów zachwycały zagranicznych partnerów, a także kandydatów zgłaszających swoją chęć do udziału w projekcie. Tuż przy moście bowiem ustawiono bambusowe fontanny shishi odoshi, tworzące kojącą dekorację wodną, a tym samym oddające orientalny klimat. Nie były one żadnym wyszukanym mechanizmem, lecz przyciągały uwagę ludzi z zewnątrz, budząc w nich spokój oraz odprężenie, a przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa. Bambusowa rurka wolno wypełniała się wodą, stopniowo przechylając ją w dół, aż do całkowitego obniżenia. Rurka została ustawiona w swoim punkcie podparcia, a po nagromadzeniu się w jej środku wody wracała do pierwotnego ułożenia, powtarzając monotonny cykl. Początkowo to proste urządzenie służyło do odstraszenia szkodników, lecz obecnie pełniło rolę estetyczną. Dla profesora wygląd czy zdobienia nie miały żadnego znaczenia i wolał on, aby fontanny pełniły swoją dawną funkcję, trzymając z dala nędzne szkodniki, którymi byli dla niego konkurujący naukowcy marzący o współpracy nad Echo.
Firma należąca obecnie do Kanai Keito była niczym rzeźba oderwana od kontekstu, miała eklektyczny wygląd, istniejąc tym samym dla siebie. Budynek nie korespondował z żadnymi innymi blokami, stał na okazałej powierzchni oddzielonej od reszty świata wysokim, betonowym ogrodzeniem, którego kompozycja daleko odbiegała od charakteru okolicy. K.K. Mirai została usytuowana w drugiej dzielnicy Kitashinjuku, w centralnym punkcie między dwoma mostami: Yodobashi i Sakaebashi, tuż przy rzece Kanda.
Firma szykowała się na wydarzenie, które miało jeszcze bardziej zaintrygować.
Przygotowania do konferencji zostały zakończone pięć minut przed rozpoczęciem prezentacji. Drzwi rozsunęły się na boki, dając tym samym sygnał dziennikarzom, że mogą wejść o stopień wyżej do holu. Dzięki podwyższeniu parkietu rozpościerającego się w kolejnym pomieszczeniu, goście mogli bez trudu zauważyć nawiązanie do japońskiego domowego ganku, w którym zostawiano obuwie. Prostokątny pokój, w którym przyszło im czekać był przysłowiowym gankiem, natomiast hol odgrywał rolę przytulnego domu.
Organizatorzy wybrali idealny układ krzeseł dla takiego tłumu. Ustawienie teatralne lub, jak kto wolał, kinowe. Rzędy miejsc skierowane były do punktu głównego sali, na której końcu widniał niewielki podest sceniczny z mikrofonem na statywie ustawionym w samym centrum. Po lewej stronie znalazło się miejsce na białą tablicę, a po prawej stolik przypominający szkolną ławkę.
Goście zaczęli zajmować miejsca na samym przodzie, by móc jak najlepiej zobaczyć, usłyszeć oraz zrozumieć przekazywane informacje.
Kobayashi Fujiko ze stacji TV1 Tokio skrzyżowała ręce na piersi, ugniatając nieco beżową koszulkę ze złotymi guzikami i przyglądała się z perfidnym uśmiechem nieprofesjonalnym kurczętom pędzącym do koryta. Nie był to pierwszy raz, gdy kobieta uczestniczyła w wydarzeniu zorganizowanym przez K.K. Mirai. Ona, jak i jej osobisty kamerzysta doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że siadając na samym początku rzędu, zobaczą o wiele mniej niż przypuszczali.
Elegancka kobieta ze spokojem zajęła miejsce, próbując zobaczyć to, co działo się tuż za ustawioną za podestem białą ścianą. Za wszelką cenę pragnęła dowiedzieć się więcej niż wszyscy inni, zmrużyła oczy, jakby to miało sprawić, że nagle zyska zdolność widzenia przez różne obiekty.
Pytania bezustannie rodziły się w jej głowie, lecz jedno, które nie dawało jej spokoju od usłyszenia pierwszej plotki, było najbardziej męczące. Zdawała sobie sprawę, że dowie się prawdy dziś, w tym budynku, w tym holu będącym imitacją sali konferencyjnej. Ta niewiedza ciągle zaprzątała myśli kobiety, powodując napięcie mięśni w okolicy karku oraz ramion. Mimo narastających emocji nadal siedziała w wyprostowanej pozie, dumnie patrząc na ubogą scenę, na której nadal brakowało głównego aktora.
Kobieta była przekonana, że jeśli prezes firmy, wybitny umysł odkryty przez profesora Takeuchiego, zjawi się osobiście, nie będzie mogła sobie pozwolić na żaden błąd i musi zadać najistotniejsze pytania trapiące ją od lat, odkąd po raz pierwszy ujrzała młodziutkiego Keito.
Za kulisami trwał w tej chwili popłoch wywołany przez Takeuchiego. Profesor odchodził od zmysłów, poszukując wzrokiem prezesa Kanai. Jego serce radowało się niezmiernie, gdy zdołał ujrzeć podobną sylwetkę do Keito, lecz finalnie przyszło mu się rozczarować kilkukrotnie, widząc, że domniemane osoby, nie były tą właściwą. Niski mężczyzna, blisko sześćdziesięcioletni, ocierał swoje czoło chusteczką za każdym razem, gdy spoglądał na zegarek. Czas nieubłaganie uciekał, stawiając Takeuchiego w sytuacji bez wyjścia. Keito, pomimo zapewnień, że zjawi się osobiście, aby przedstawić własny projekt, nie raczył się pojawić.
Starszy Japończyk poprawił okulary w czarnych, prostokątnych oprawkach, zauważając trzęsącą się z nerwów dłoń. Mężczyzna nie mógł uwierzyć w taką niekompetencję Keito, ponieważ pracował z nim od wielu lat i każde wypowiedziane przez niego słowo dawało mu poczucie bezpieczeństwa. Aż do dzisiaj. Wystąpienia publiczne były zmorą profesora Takeuchiego od zawsze. Przed każdym wyjściem przed tłum musiał brać do płuc głębokie wdechy, aby choć przez chwilę przestać myśleć o ludziach, którzy będą patrzeć na niego bezustannie.
Kolejne minuty uciekały bezpowrotnie, a mężczyzna nadal miał nadzieję na przyjście młodego geniusza. Stojąc z flamastrem w ręku ciągle rozglądał się po sali, a także schodach oraz antresoli, które dostrzegał. Kanai jednak nie widział nigdzie.
Takeuchi ruszył się z miejsca, o mały włos nie przewracając się o czerwone sznurówki zdobiące jego brązowe półbuty z okrągłym czubkiem. Pośpiech profesora wynikał z zauważenia jednego z najbardziej zaufanych i kompetentnych pracowników. Naszywka nad lewą kieszenią na piersi białego kitla rozwiewała wszystkie wątpliwości.
– Doktorze Onodera.
Niziołek z roztrzepanymi, czarnymi włosami, z grzywką uniesioną ku górze i przypominającą niechlujny irokez, podszedł do mężczyzny, który już dawno stracił do niego szacunek.
– O co tym razem chodzi, Takeuchi? – zapytał, powstrzymując się od przewrócenia oczami.
– Chciałem zapytać, czy nie widziałeś profesora Kanai?
Onodera przestał przeglądać własnoręcznie sporządzone przed konferencją notatki i spojrzał na Takeuchiego.
– Nie, nie widziałem – odpowiedź ta miała być puentą, jednakże mężczyzna nie mógł powstrzymać się od wypowiedzenia kolejnych słów. Temat dotyczący Keito nie pozwalał tak łatwo ugryźć się w język. – Sam dobrze wiesz, że gdybyś tak bezmyślnie nie przekazał mu władzy nad firmą, to teraz byś go nie szukał. To ty trzymałbyś go na smyczy, ale role wyraźnie się odwróciły.
Takeuchi nie odebrał tej wypowiedzi kolegi po fachu jako obelgi i uśmiechnął się, rozumiejąc poniekąd jego rozdrażnienie.
– Musisz mu w końcu zaufać, doktorze.
Wyższy mężczyzna z widocznymi, srebrnymi pasemkami na czarnych, gęstych włosach nie miał ochoty dłużej kontynuować tej rozmowy. Wiedział, że w owej kwestii nigdy nie dojdą do porozumienia. On nie miał zamiaru płaszczyć się i szanować Kanai Keito tylko z powodu tego, że był światowej sławy naukowcem.
– Szykuj się na wystąpienie – Onodera pospieszył profesora, który nie miał wyboru. Musiał w pojedynkę zmierzyć się z tłumem dziennikarzy z całej Japonii.
– Nadszedł już czas – westchnął niepocieszony, lecz przed wejściem na podest zdołał się jeszcze raz uśmiechnąć, ponieważ wiedział, że choćby każdy z osobna miał stracić wiarę w młodego geniusza, to on nigdy tego nie uczyni.
Takeuchi sięgnął do kieszeni fartucha laboratoryjnego, upewniając się, czy aby na pewno zabrał ze sobą także panel sterowania hologramów. Kiedy już wyzbył się wątpliwości, wyszedł zza białej ściany i został natychmiast przywitany błyskiem fleszy aparatów fotograficznych.
Przez krótki moment mężczyzna poczuł się niczym gwiazda muzyki rockowej, lecz chwilę później przyszło rozczarowanie. Fotografowie przestali energicznie naciskać przyciski aparatów, zmniejszając ilość fotografii o połowę. Dziennikarze – jeden po drugim – przyjęli ciosy poniżej pasa, uświadamiając sobie gorycz porażki. Ich artykuły nie będą tak dobre, jak przypuszczali przed przyjazdem do firmy. Takeuchi na własnej skórze przekonał się jak to jest być powodem rozczarowania tak licznej grupy osób. Jabłko Adama widocznie się poruszyło, gdy profesor przełknął ślinę. W myślach zaczął dodawać sobie otuchy. Wiedział, że początki nie należały do łatwych, tak było także w przypadku konferencji, dlatego uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie szybkie rozpoczęcie prezentacji, a z biegiem czasu zawiedziony oraz podenerwowany tłum zapomni o plotce, która tak naprawdę miała okazać się prawdą.
Jedyną osobą cieszącą się z owej sytuacji była dziennikarka przybyła z ekipą z samego Sapporo. Kobieta o granatowych włosach, przypominających żołnierski hełm, z trudem powstrzymywała się od śmiechu, obserwując jak banda nieudaczników z aparatami wykrzywiała usta dokładnie tak, jakby w restauracji zamówili solidną porcję udon, a w zamian otrzymali mdłą zupę z jajkiem. Pani redaktor machnęła ręką i kładąc nogę na nogę zerknęła do swojego notatnika. Wertowała malutkie karteczki, przygotowując się jeszcze przed rozpoczęciem konferencji do zadania istotnych pytań. Po niespełna minucie uznała, że jej notatki sporządzone w kawiarni tuż przed wylotem z lotniska Okadama w Sapporo były idealne. Liczyła teraz tylko na satysfakcjonujące ją odpowiedzi. Kobieta z szerokim uśmiechem na twarzy zacisnęła mocno swój długopis w dłoni, trzymając go dwa milimetry nad pustą kartką i wyczekując informacji, które przekuje na osobisty sukces.
Profesor Takeuchi zauważył kątem oka sylwetkę Onodery, który zasiadł na krześle przy ławce, i poczuł się odrobinę pewniej. Stanął nieco bliżej mikrofonu, na samym środku sceny. Jego brwi drgnęły, ponieważ dopiero teraz dostrzegł, że statyw został ustawiony optymalnie do jego wzrostu dużo wcześniej. Był najniższym mężczyzną z elity profesorów, naukowców oraz doktorów, którzy występowali jako mówcy przed gromadą słuchaczy. Takeuchi zrozumiał, że nieobecność Keito nie była jego kaprysem, a perfidnie zaplanowanym celem na dzisiejszą konferencję.
U ciebie nic nie jest przypadkiem, prawda? – pomyślał.
Myśl, że prezes Kanai zaufał mu na tyle, aby to on przedstawił światu tak ważne oraz szczegółowe informacje dotyczące projektu Echo dodała mężczyźnie skrzydeł i postanowił nie zawieść młodego geniusza.
– Witam serdecznie wszystkich zgromadzonych, którzy tak licznie się tutaj pojawili. Dziękuję państwu bardzo za przybycie – Takeuchi poczuł jak tlen zgromadzony w płucach zaczął mu zalegać we wnętrznościach. Miał wrażenie, że za chwilę jego przełyk samowolnie się zablokuje, więc aby do tego nie dopuścić kontynuował: – W imieniu prezesa firmy, profesora Kanai Keito, postaram się omówić wynalazek, który może okazać się największym przełomem w nauce na przestrzeni wieków. Oczywiście w sposób jak najprostszy – podkreślił.
Uniósł wyżej swoje brwi, które znalazły się nieco ponad czarną oprawką okularów. Nadszedł moment wpłynięcia na spokojne wody. Profesor przestawał stopniowo odczuwać presję, gdy przypomniał sobie o rozmowie z Keito. Dotyczyła ona obecnej konferencji. Młody geniusz przygotował swojego asystenta na ten dzień, co odniosło skutek w wypowiedziach starszego Japończyka. Takeuchi odczuwał dumę, że pracował z tak wybitnym umysłem i przepełniony pasją do projektu, jak i jego twórcy, starał się opowiedzieć o Echo tak, jak życzył sobie tego Kanai.
– Profesor Kanai zalecił, abym przekazał państwu klarowne informacje oraz wiedzę na temat Echo i ukazał prawdziwe zamiary. Tak też uczynię i jeśli państwo pozwolą najpierw omówię projekt, a pod koniec znajdzie się czas na pytania. Postaram się odpowiedzieć na wszystkie wątpliwości wraz z doktorem Onoderą – Japończyk wskazał na kolegę po fachu. Doktor wstał w tej chwili z zajmowanego przez siebie miejsca i ukłonił się nisko całej publice, po czym znów usiadł na krześle. Nie przedłużając, Takeuchi stanął w centrum przełomu ludzkości.
Mężczyzna zdjął mikrofon ze statywu i podszedł z nim do białej tablicy. Swój marker wyjął z kieszeni fartucha laboratoryjnego i ku zdziwieniu wszystkich zgromadzonych lekko musnął śnieżnobiałą powłokę pozostawiając na niej trudno dostrzegalną, czarną kropeczkę. Niczego poza nią nie było.
Takeuchi stojąc bokiem do zgromadzonej publiczności, wskazał drugim końcem markera na narysowaną przed momentem kropkę.
– Nim rozpocznę opisywać sam projekt Echo, świat musi poznać jego fundamenty. Ten punkt, który dosłownie przed chwilą narysowałem, jest jednym z niezliczonych obiektów w ludzkiej duszy. W firmie K.K. Mirai wspomniane obiekty określamy mianem ciał amorficznych. To wyodrębnione zostało odkryte w roku 2027 w prawej półkuli mózgu dorosłego człowieka. Może nie każdemu jest to wiadome, więc wyjaśnię. Prawa półkula mózgu odpowiada za wyobraźnię, odczucia, intuicję, naszą kreatywność, wyobraźnię przestrzenną, myślenie holistyczne, a także percepcję wizualną. Pytanie brzmi: czy ta wiedza jest państwu potrzebna? – pytanie padło tak szybko, jak sama odpowiedź. – Naturalnie, że nie. Liczy się dla państwa oraz ludzi na całym świecie tylko to, czym jest ta oto kropka oraz białe tło, na jakim występuje.
Profesor z całych sił próbował przejrzyście przekazać swoją wiedzę na temat projektu, nie stawiając po drodze żadnych znaków zapytania. Zerknął ukradkiem na pierwsze rzędy zajęte przez słuchaczy w celu upewnienia samego siebie, czy dziennikarze byli usatysfakcjonowani taką formą przekazywania wiadomości. Trudno było odczytać ich emocje, ale Takeuchi jednego był pewien – zgromadzony tłum czekał na więcej.
– Kropka na kartce papieru, kropka na tej tablicy, kropka na suficie, kropka na ogromnym lodowisku. Dzięki temu wizualnemu przykładowi chciałem państwu ukazać, czym jest ciało amorficzne na tle Umysłu – dziennikarze natychmiast sięgnęli po długopisy, pióra, niektórzy zacisnęli mocniej dłonie na włączonych dyktafonach. – Umysł jest olbrzymią białą przestrzenią, w której w niedostrzegalny gołym okiem punkt przenieśliśmy – naszym zdaniem – najbardziej elastyczne z odkrytych ciał amorficznych. To właśnie w nim umieszczamy te bezpostaciowe obiekty odpowiadające pozytywnym emocjom, odczuciom. Stworzyliśmy Echo – idealne miejsce, w którym nie spotka żadnego z uczestników ani jedna troska czy zmartwienie – Takeuchi był zadowolony z własnego wystąpienia oraz ogromnego zainteresowania wybrednych dziennikarzy. Wsunął dłoń do kieszeni, naciskając na przycisk panelu sterowania hologramami.
Tuż nad głowami całej publiczności pojawiła się trójwymiarowa prezentacja przedstawiająca opisany przed momentem Umysł, a także właściwe ciało amorficzne, dzięki któremu Echo mogło powstać.
Omawianie tematu przeniosło się na zupełnie inny poziom pod względem estetycznym oraz wizualnym. Blisko wysokiego sufitu wyświetlono hologram będący paletą jasnych barw. Naciśnięcie kolejnego guzika na płaskim panelu spowodowało tajemniczy dźwięk odzwierciedlający brzmienie uderzenia metalu o metal. Głośny brzęk zdominował chwilową ciszę po słowach profesora, a fale dźwiękowe ozdobiły błyski kreujące kolejne, nieznane zjawisko.
Kobayashi Fujiko uśmiechnęła się pod nosem, przyglądając się spektakularnym – jak na firmę K.K. Mirai przystało – obrazom elektronicznych cudów nauki. Kobieta miała świadomość, że mówienie o Echo nie będzie się ograniczało do prymitywnej tablicy oraz markera. Obecność na pierwszej, głośnej konferencji Keito dała jej możliwość zorientowania się w kwestii przedstawianego tematu. Fujiko spuściła nieco głowę, aby przyjrzeć się nieopierzonym ptaszynom, które będą zmagać się z poważnymi bólami karku po zakończeniu prezentacji. Zajęcie miejsca przy końcu sali było rozsądne jedynie dla osoby, która wiedziała cokolwiek o pracy w firmie Kanaia. Japonka, rodowita tokijka, znów skupiła się na hologramach, które fascynowały rzeszę dziennikarzy. Wzdrygali się oni w momentach łączenia się pojedynczych, błękitnych linii, słysząc po raz kolejny chłodny brzęk, a także towarzyszące temu zjawisku błyski. Czuli się jakby oglądali walkę na miecze, uderzające o siebie ostre jak brzytwa ostrza. Budziły one niepokój i jednocześnie fascynację. Każdy następny efekt specjalny budował w świadomości dziennikarzy przeświadczenie, że Echo naprawdę było tak wspaniałe jak pisano już od wielu, wielu lat. Celem tak energicznego i żywiołowego przedstawienia była przede wszystkim reklama projektu. Oszołomieni redaktorzy podczas szykowania materiałów dokumentalnych czy też pracy nad artykułami włożą w to całe serce i szereg świeżych, nowych odczuć, o jakich nie mieli nawet pojęcia.
Eksplozja barw, świateł, a nawet dźwięków dobiegła końca, a tłum słuchaczy czekał na finał, który wcale nie wiązał się z zakończeniem konferencji. Łączące się ze sobą linie utworzyły coś na wzór układu nerwowego. Hologramy ukazywały układ samej duszy ludzkiej będącej w każdym organizmie i aby zapewnić dziennikarzy o jej istnieniu, niebieskie, błyszczące kable przewodzące odkrytą substancję opadły z dużą prędkością na zgromadzonych w holu ludzi. Po zetknięciu z podłogą światła cząsteczek się rozproszyły, sprawiając wrażenie rozbicia się linii na maleńkie części. Zdezorientowani dziennikarze rozglądali się na boki, unosili nogi w obawie, że któryś z odłamków mógłby przebić się przez podeszwy butów. Stracili kontrolę nad racjonalnym myśleniem, a ich wyobraźnia wzbogaciła się po tak atrakcyjnej prezentacji.
Takeuchi z radością przyglądał się gościom firmy K.K. Mirai, lecz nie tracąc cennego czasu, przeszedł do kolejnego zagadnienia, które także zostało przygotowane w formie trójwymiarowej. Zgromadzeni znów siłą rzeczy skupili się na miejscu pod sufitem, przyglądając się z dużo większym zainteresowaniem niż na początku. W centrum olbrzymiego wyświetlonego obrazu pojawiła się sylwetka ludzkiej głowy, która była jedynie otoczką dla widniejącego wewnątrz niej mózgu. Profesor wspomniał wcześniej o prawej półkuli mózgu i dlatego tylko ona została podświetlona po naciśnięciu czerwonego przycisku. Światło krwistego koloru rozbłysło, oślepiając przy tym zgromadzony tłum. Ten zabieg poprzedził pojawienie się tabeli podzielonej na pięć części. Japończyk bacznie obserwował rój os, który chciał zapewne jedynie użądlić, pozostawiając bolesną ranę w postaci przekłamanych artykułów. Mężczyzna był przekonany, że udało mu się przeobrazić te osy w pszczoły, czyniąc z dziennikarzy pracowitych robotników przynoszących same korzyści.
Drażniące światło zniknęło, zatem każdy z osobna mógł się zapoznać z treścią, a raczej pięcioma hasłami zamieszczonymi w wirtualnej tabeli. RZECZYWISTOŚĆ. ECHO. ŻYCIE NA GRANICY UMYSŁU. EDEN. UMYSŁ.
– Jak państwo zdążyliście już zauważyć, profesor Kanai wymyślił podział łączący trzy sfery życia. Pierwszą, rzecz jasna, jest Rzeczywistość, którą za chwilę szerzej omówię, drugą jest życie wewnątrz Echo, a trzecią… upragniony Eden.
Dziennikarze siedzieli nadal na swoich miejscach, słuchając uważnie tego, co było dziełem wybitnego Kanai Keito.
– Zacznijmy od Rzeczywistości. Sfera znana najlepiej każdemu obywatelowi jest niczym innym jak egzystencją w świecie współczesnym. Wzloty, upadki, rachunki, śluby, rozwody, przyjaźnie, wrogowie… Prezes firmy pomyślał sobie pewnego dnia: a gdyby tak stworzyć świat bez cierpienia? Bez zmartwień? Dać ukojenie duszy ludzkiej bez tych wszystkich aspektów, którymi żyje człowiek? Co, jeśli moglibyśmy egzystować bez potrzeb fizjologicznych, psychofizjologicznych, angażowania się emocjonalnego…, jednocześnie będąc szczęśliwymi jednostkami? Nie odczuwać żadnego braku. Być w idealnym miejscu i punkcie, nie w Rzeczywistości, a Echo, a później nawet i Edenie?
– Echo zostało określone przez Kościół katolicki jako inna odmiana eutanazji. Jak pan skomentuje takie porównanie? – choć czas na pytania miał przyjść dopiero za kilka dobrych minut, Takeuchi postanowił odpowiedzieć dziennikarce z długimi, falowanymi włosami.
– Projekt profesora Kanai budzi olbrzymie kontrowersje. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z natłoku negatywnych opinii. Niemniej jednak, zanim odpowiem na to pytanie, pozwolę sobie przytoczyć słowa Akutagawy Ryūnosuke3 adekwatnie odnoszące się do tematu eutanazji. ,,Jeśli ktoś nie popełnia samobójstwa, nie znaczy, że wybrał życie. On tylko nie potrafi się zabić.'' – młoda kobieta uchyliła swoje wargi, patrząc wprost w oczy profesora, jakby prosząc, aby jego dalsze słowa zmieniły jej pesymistyczne nastawienie wobec projektu. – Jak państwu wiadomo do Echo zgłaszają się najczęściej osoby zmagające się z różnymi schorzeniami, powikłaniami zdrowotnymi, lecz z biegiem lat utwierdziliśmy się w przekonaniu, że najczęstszą przyczyną złożenia podania ludzi z każdego zakątka świata jest niekwestionowanie depresja. Na naszej planecie istnieje od 4200 do 10 000 religii. Tych głównych jest bodajże 7, a ludzie bezwyznaniowi stanowią prawie 10% populacji. Chrześcijanie dla przykładu wierzą w niebo, piekło, czyściec. Opierają się na wierze, czego oczywiście w żaden sposób nie kwestionuję. Wiara jest ich stabilnością. W przypadku Echo… można powiedzieć, że ludzie wybierają miejsce własnej egzystencji skróconego życia w Rzeczywistości. Czy to, jak to pani przytoczyła, inna odmiana eutanazji? Osobiście uważam, że określenie to nie jest całkowicie błędne, ponieważ życie jakiejś jednostki skończyło się w tym świecie, ale trwa ono w Echo. My nie odbieramy życia, tylko przenosimy je do lepszego miejsca. Echo w przeciwieństwie do Nieba czy też Piekła opiera się na nauce. Decydując się na zakończenie swojego życia ludzie wybierali dotychczas eutanazję lub zwyczajnie popełniali samobójstwo, nie wiedząc, co znajdą po drugiej stronie. Echo jest inne. Uczestnik ma świadomość tego, gdzie trafi, dalej żyjąc. Rozwiewamy te niepewności.
Dziennikarka, która wykazała się nadpobudliwością zdołała zaledwie cicho przeprosić i ze spuszczoną głową zaczęła ponownie zastanawiać się nad tym, czy oceniając projekt z góry postąpiła słusznie.
Po krótkiej chwili profesor wrócił do kontynuowania prezentacji. Siedzący przy stoliku Onodera pokiwał lekko głową. Był pod wrażeniem tego, jak jego stary druh radził sobie w sytuacji, która go początkowo przerażała. Dobór słów oraz sposób, w jaki potrafił wybronić Echo przed uderzonym znienacka niewygodnym pytaniem robiły wrażenie. Ta chwila uświadomiła doktorowi, że jego kolega z elity naukowców nadal był tym samym mądrym, potrafiącym wybrnąć z każdej sytuacji człowiekiem, lecz mimo tego, nadal nie potrafił mu wybaczyć.
– Wracając, myślę że Rzeczywistość jest każdemu znana – wypowiedź ta sprawiła, że na twarzach pojawiły się pojedyncze uśmiechy, a atmosfera się rozluźniła, nie była tak napięta jak podczas wzmianki o eutanazji. – Kolejnym pojęciem jest Echo. Określane jest ono w różny sposób – test, próba, a nawet spotkałem się ze stwierdzeniem, iż jest to czyściec. – Japończyk ponownie nacisnął przycisk na panelu, wyświetlając krótkie nagranie z miejsca, w którym egzystowali zakwalifikowani uczestnicy.
– Czy to… – szepnął kamerzysta, odsuwając głowę od kamery, aby spojrzeć obojgiem oczu na trójwymiarowy wyświetlony obraz.
– Tak, proszę państwa. To krótkie nagranie ukazujące życie w Echo, tak zwane Życie na granicy Umysłu. Na całym świecie funkcjonuje już owa nazwa, dlatego też nie próbowaliśmy jej zmienić. Poprawnie mówiąc jest to egzystencja w elastycznym ciele amorficznym, lecz… najważniejsze jest to, aby odróżnić Echo od Życia na granicy Umysłu. Echo jest testem. Uczestnik bowiem zostaje podłączony umysłem oraz ciałem amorficznym na okres trzydziestu dni. Po upływie tego czasu nastaje moment podjęcia decyzji. Osoba walcząca o Eden musi poprawnie wskazać Prawdziwego, czyli człowieka, który żyje w świecie na granicy Umysłu mniej niż dziewięćdziesiąt dni. Jeśli mu się powiedzie, otrzyma swój prywatny raj, jakim jest właśnie Eden. Sen, który nigdy się nie zmieni w koszmar. Natomiast przegrana nie oznacza porażki. Ludzie, którzy wskazali Klona zamiast Prawdziwego rozpoczynają Życie na granicy Umysłu. Szczęśliwe, piękne, różnorodne istnienie pośród innych Dusz.
Dziennikarze zaciskali usta, pilnując tego, aby nie wyjść przed szereg. Czas na pytania zbliżał się wielkimi krokami, lecz przedtem na środek sceny wyszedł doktor Onodera. Takeuchi przekazał mu mikrofon, a w tym momencie rozległy się gromkie brawa. Japończyk z niedowierzaniem spojrzał na tłum siedzący w hallu i szybko się ukłonił.
Udało mu się zyskać szacunek.
– Profesor Takeuchi za chwilę będzie odpowiadał na państwa pytania, lecz zanim to nastąpi chciałbym dodać od siebie dwa słowa. Wiele pojęć, które padły podczas konferencji może być dla wielu z was obce. Dusza, Eden, Prawdziwy. Pragnę zapewnić, że z biegiem czasu, po opublikowaniu państwa artykułów, te informacje staną się codziennością. Naszą ideą jest włączenie Echo w tryb życia. Dlatego z przyjemnością przekazuję wiadomość, że rekrutacja do kolejnego Echo ruszy w najbliższym terminie. Ochotnicy przysyłają zgłoszenia na adres mailowy firmy, po czym odsyłamy kandydatom pocztą formularze, a po zaakceptowaniu prośby poprzedzonej wcześniejszą analizą zapraszamy osobiście do K.K. Mirai. Z mojej strony to już wszystko, zatem przechodzimy do pytań.
Onodera nie lubił być w centrum uwagi, dlatego jego wypowiedź nie trwała dłużej niż trzy minuty. Szanowany doktor, członek elitarnej grupy pod dowództwem Kanai Keito ponownie zasiadł na swoim krześle, słuchając uważnie pytań, które zaczęły padać jedno po drugim.
– Proszę, pani w pomarańczowej marynarce – Takeuchi ujrzał kobietę mającą około trzydziestu lat, która po wywołaniu opuściła uniesioną dłoń.
Pani redaktor podniosła się z miejsca.
– Honda Ayanami z telewizji Kobe. Panie profesorze, czy po podłączeniu duszy do Echo pojawiają się jakiekolwiek komplikacje, nawet po przeprowadzeniu tak licznych testów?
– Pozwoli pani, że sprostuję. Chodzi pani o podłączenie duszy ludzkiej. Samo słowo „dusza” w kontekście rozmawiania na temat Echo ma zupełnie inne znaczenie – profesor uśmiechnął się do pytającej, a jej twarz pokryła się maleńkimi rumieńcami. – Tak więc dusza ludzka. Cały zespół naukowców dba o każdego z uczestników. Jesteśmy w najwyższej gotowości, lecz zdarzają się pojedyncze anomalie.
– Mógłby pan podać jakiś przykład?
Takeuchi zastanowił się przez moment, aby nie powiedzieć czegoś, z czego musiałby się później tłumaczyć prezesowi.
– Najczęstszym objawem zaobserwowanym podczas transportu duszy ludzkiej do Echo jest kurczowe trzymanie się spraw wynikających z życia w Rzeczywistości. Jednak nie ma powodu do obaw, ponieważ już po trzech miesiącach Dusza wraca do normy, odcina się od Rzeczywistości i prowadzi szczęśliwe życie na granicy Umysłu.
Następne pytanie padło z ust redaktorki z Sapporo.
– Czy dokonanie przez Duszę w trzydziestym dniu próby błędnego wyboru Prawdziwego ma wpływ na jej dalsze życie? Uczestnik przyszedł tam z myślą o wygraniu Edenu, a porażka nie jest tak prosta do przyjęcia.
– Słuszna uwaga – Takeuchi przesunął jedną nogę do przodu, a następnie zbliżył mikrofon bliżej do ust. – Niemniej jednak trzeba odróżnić porażkę w świecie rzeczywistym od tej w Echo. Dusza ludzka po upływie miesiąca w ciele amorficznym zaczyna myśleć inaczej, jej negatywne emocje są wyciszane, Dusza staje się bardziej wyrozumiała. Poza tym dzień Sądu Ostatecznego, czyli dzień wyboru Prawdziwego jest jednym z najważniejszych. Po wskazaniu Klona sztab wykwalifikowanych naukowców od razu działa na sali, tuż przy ciele uczestnika, dodatkowo aktywując najbardziej istotne ciała amorficzne odpowiadające za spokój, ukojenie, dobroć.
– Eguchi Ryūsei. Stacja radiowa z Osaki. Czy uczestnicy mają jakiekolwiek szanse na wygranie Edenu, skoro w historii powstania Echo znamy tylko jednego zwycięzcę, w dodatku sprzed lat, Klausa Kügelgena. Z tego, co mi wiadomo obywatel Niemiec uczestniczył w Echo wypełnionym sztucznie stworzonymi hologramami.
– Zgadza się. Pan Klaus Kügelgen był uczestnikiem pierwszego Echo powstałego w firmie. Były to początki projektu, zatem nie ukrywam, że były w nim wady. Obecnie rozpoznanie Prawdziwego jest zdecydowanie trudniejsze, lecz nie jest niemożliwe.
Eguchi skinął głową, czując pewien niedosyt.
Takeuchi rozglądał się po sali w poszukiwaniu kolejnego szczęśliwca, któremu pozwoli udzielić głosu. Kątem oka dostrzegał panią redaktor z SapporoHi. Kobieta dawała najbardziej o sobie znać, lecz profesor szukał kogoś bardziej atrakcyjnego, od czasu do czasu wywołując mężczyzn dla zachowania porządku.
Długie zastanawianie się nad wyborem odpowiedniej kandydatki do rozmowy dało idealną okazję na wyróżnienie się z tłumu pani Kobayashi Fujiko. Kobieta wstała z krzesła, a tuż za nią zrobił to jej kamerzysta. Takeuchi spojrzał ze zdziwieniem na wysoką, zdeterminowaną piękność, która przykuła uwagę samego doktora Onodery.
– Kobayashi Fujiko. TV1 Tokio. W odróżnieniu od reszty nie zapytam o projekt, a o jego twórcę – kobieta wykrzywiła swoje usta. – Dlaczego profesor Kanai nie zjawił się osobiście podczas tak ważnego wydarzenia dla jego dzieła?
Nastała cisza.
Takeuchiemu pociemniało przed oczami. Zamiast odpowiedzieć na jej pytanie, chciał się wykręcić stwierdzeniem, że konferencja dotyczy samego projektu, ale nie miał odwagi tego zrobić.
Asystent profesora Kanai był świadomy kim była kobieta z włosami spiętymi w koński ogon. Od momentu stawiania pierwszych, małych kroków w świecie prasy i telewizji sięgała po swoje. Upatrzyła sobie projekt Echo od samego początku, mając zaledwie dwadzieścia lat. To ona rozwiała wszelkie wątpliwości dotyczące wyglądu młodego geniusza, publikując zdjęcie Keito zrobione podczas wsiadania do prywatnego auta, którym przewożono chłopca do laboratorium na wschodzie Tokio. Podpisała się pod tamtym zdjęciem swoim panieńskim nazwiskiem. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło, poza jej obecnym nazwiskiem, które przyjęła po mężu. Fujiko nadal była zaangażowana w to, aby pisać o projekcie i dowiadywać się o nim jak najwięcej. Przeczucie oraz praca w branży dziennikarskiej utwierdziły ją w przekonaniu, że w tak pozornie idealnej kreacji świata w umyśle kryło się mnóstwo tajemnic. Kobayashi nie wahała się, chcąc odkryć i wyciągnąć na światło dzienne każdy sekret. Jej ambicje górowały nad pozostałymi. Nie miała zamiaru pozostawić suchej nitki na projekcie, jak i na samym jego twórcy.
Takeuchi stał w tym samym miejscu. Uciekłby, gdyby tylko mógł. Czuł się tak, jakby ugrzązł po pas w gęstym błocie. Pot zaczął spływać po jego twarzy, a wilgotnymi dłońmi z trudem utrzymywał mikrofon. Japończyk poczuł, że spotkała go pewna niesprawiedliwość ze strony Keito. Odczuł jego brak, choć znosił wszystko w milczeniu. Niejednokrotnie walczył z własnymi myślami, ale koniec końców nie był typem osoby, która wplątałaby kogoś w niezręczną sytuację. Zamiast tracić czas na brak kontroli własnych emocji, Takeuchi postanowił odpowiedzieć na pytanie Kobayashi.
Miał taki zamiar, aż do tej oto chwili.
Cała publika bez żadnego wyjątku spojrzała w stronę, gdzie siedział doktor Onodera. Dziennikarka z SapporoHi otworzyła szeroko usta jakby ujrzała ducha, natomiast reakcja Kobayashi Fujiko była zdecydowanym przeciwieństwem. Elegancka kobieta podniosła głowę, a jej wcześniejszy poirytowany wyraz twarzy zmienił się w drapieżny uśmiech.
Poruszenie było ogromne, a to wszystko za sprawą nowo przybyłej postaci, którą był sam Kanai Keito. Nikt nie miał co do tego żadnej wątpliwości, mimo że nie widziano go od wielu lat.
Prezes firmy ledwo zauważalnie utykając, przeszedł tuż obok stolika, przy którym nadal siedział doktor. Onodera, tak samo jak i pozostali zdziwiony przybyciem młodego geniusza, ale on w żadnym wypadku nie dał tego po sobie poznać. Lewe ramię Keito było nieco pochylone, co można było dostrzec przy wyprostowanej sylwetce. Pod czarnym podkoszulkiem, który był okryty białym kitlem, nieodłącznym elementem ubioru pracowników K.K. Mirai, jedna z kości obojczykowych odstawała widoczniej od ciała prezesa, co było oznaką skrzywienia kręgosłupa. Godziny, dni, tygodnie spędzone nieustannie we własnym królestwie, jakim niezaprzeczalnie była firma usytuowana w dzielnicy Shinjuku, odbiły się również na kondycji skóry. Podkrążone oczy, cienie pod powiekami sprawiały wrażenie jakby profesor chorował od dłuższego czasu. Blada karnacja wynikająca z długotrwałego przemęczenia sprawiła, że pieprzyk znajdujący się pod lewą brwią, tuż obok oka, stał się bardziej widoczny niż zwykle. Młody mężczyzna z burzą gęstych, białych włosów na głowie, zakrywających skutecznie nieznacznie wygolone boki. Biel kosmyków przykuwała uwagę, lecz najbardziej charakterystycznym elementem aparycji prezesa były zdecydowanie oczy. Stanowiły największy atut podłużnej, szczupłej twarzy. Czarne, mroczne oczy komponowały się z gęstymi rzęsami oraz brwiami o tym samym kolorze. Mimo subtelnie opuszczonych powiek jego okrągłe oczy nadal były duże, znaczenie większe niż u przeciętnego Japończyka. Miał nieprzenikniony wyraz twarzy i przyglądał się pustym spojrzeniem tłumowi, który liczył właśnie na taki rozwój wydarzeń, jakim było ujrzenie słynnego profesora.
Takeuchi nagle się ocknął po przeżytym szoku, którego doznał po przybyciu Kanaia i pospiesznie podszedł do stolika, zabierając jedno z dwóch krzeseł, jakie ustawił tuż za prezesem. Onodera prychnął, ponownie doświadczając tego, jak profesor Takeuchi poniżał się na jego oczach, a także na oczach całego tłumu. Osobiście sądził, że przejście dwóch kroków nie zbawiłoby nawet tak „wspaniałej postaci”, za jaką większość uważała przybyłego. Keito zasiadł na swoim miejscu, po czym po kilku sekundach przywitała go masa dziennikarzy. Redaktorzy zadawali pytania, przekrzykując się wzajemnie, kamerzyści filmowali tylko sylwetkę Kanaia, który przymknął swoje powieki, nie mogąc znieść światła spowodowanego przez flesze aparatów. Starszy asystent Takeuchi popatrzył na dziennikarzy, których udało mu się ujarzmić i zafascynować. Gdy zjawił się prezes, wszystko to runęło jak domek z kart. Mimo gwałtownej zmiany, chaosu, jaki zrodził się w holu Takeuchi, za sprawą obecności Keito, poczuł się dużo spokojniejszy. Profesor znów mógł skryć się w cieniu, jak nic nieznaczący element w tle obrazu, którego centrum był nikt inny jak młody mężczyzna.
– Panie Kanai!
– Profesorze!
– Profesorze Kanai! – piskliwy głos prezenterki z Tokio Entertainment wyróżnił się spośród brzmiącego jednakowo szumu. Keito popatrzył właśnie na nią. – Co się stało z Echo dla kobiet? Czemu kandydatami nadal są jedynie mężczyźni?
Białowłosy nałożył na swoje ucho okrągłą, bezprzewodową słuchawkę, którą zaczepił na samym czubku. Włączył jedyny przycisk na białobeżowej powłoce i wtedy cała sala usłyszała głos profesora, orientując się, że słuchawka była również głośnikiem.
– Takeuchi – jego brwi znów uniosły się ze zdziwienia. – Odpowiedz jej – odparł oziębłym tonem.
– Tak… Naturalnie. Badania nad Echo dla kobiet wciąż trwają. Dusza ludzka oraz znajdujące się w niej ciała amorficzne są zupełnie inaczej złożone niż w przypadku mężczyzn. Podłączenia do Echo są tymczasowo niemożliwe, ale zgłoszenia ciągle przyjmujemy, a zakwalifikowane panie zapraszamy na dodatkowe badania i ustawiamy kolejki. Jeśli tylko Echo Kobiet zostanie oficjalnie otworzone, wtedy prace nad nim ruszą niezwłocznie.
– Profesorze Kanai, czy mógłby pan sprecyzować, czym tak właściwie są ciała amorficzne?
– To homonim – dziennikarka dość wyraźnie okazała się swoje zaskoczenie, a Keito nie chciał pozostawić jej w niewiedzy. – Takeuchi, proszę o wyjaśnienie.
Takeuchi stanął obok siedzącego białowłosego. Jego wykształcenie nie ograniczało się do nauk biologicznych. We wczesnych latach młodości Takeuchi studiował za granicą językoznawstwo, a także lingwistykę stosowaną, która po dzień dzisiejszy jest kierunkiem nieistniejącym w japońskim programie szkolnym.
– To może zabrzmieć myląco, ale faktycznie określenie ciało amorficzne ma zupełnie inne znaczenie w mowie o Echo, niż dajmy na to w dziedzinie fizyki. W języku japońskim homonimem jest dla przykładu słowo kikimasu, które oznacza zarówno pytać, jak i słuchać. W homonimach rozróżniamy także homofony i homografy. Homofony to słowa, które brzmią tak samo, jednak zupełnie inaczej się je pisze. Przykład z angielskiego to weak – słaby lub week – tydzień, w języku polskim to lud i lód.
– Takeuchi – Keito nawet nie mrugnął, odkąd profesor rozpoczął swój wykład dotyczący językoznawstwa. Wiedza starszego z Japończyków była niepodważalna, ale Kanai, a także dziennikarka potrzebowali krótkiego objaśnienia.
– Przepraszam bardzo, już wyjaśniam. Zatem ciało amorficzne kojarzone jest najbardziej z czymś bezpostaciowym. Ciała, jakie odkryliśmy wewnątrz duszy ludzkiej są odzwierciedleniem ludzkich uczuć oraz emocji. Nie można jednak jednoznacznie określić uczucia miłości, przyjaźni, wściekłości, mówiąc: to jest miłość, to jest przyjaźń. Ludzkie uczucia są zmienne, nie mają stałej postaci, dlatego też owe drobinki znajdujące się w płynnej substancji określanej przez nas duszą ludzką postanowiliśmy nazwać ciałami amorficznymi.
– Jednak musieli państwo je sklasyfikować w jakiś sposób, skoro potraficie zastosować dla Dusz będących w Echo tylko te pozytywne i istotne – wtrącił się dziennikarz z tokijskiego radia.
– Tak, klasyfikacja ciał amorficznych nie była... – Takeuchi chciał spieszyć z wyjaśnieniami, ale Keito przerwał mu w połowie zdania.
– Ciała amorficzne odpowiadające za ludzkie emocje rozproszone są teoretycznie w całym ciele żywego człowieka. To oznacza, że uczucie odpowiadające za miłość może równie dobrze znajdować się w pana dużym palcu u stopy.
Kanai wprawił w osłupienie kilku słuchaczy, po czym poprosił o następne pytanie, aby nie zagłębiać się na forum w tak skomplikowany temat. Po jego propozycji z krzesła wstał niecierpliwy Eguchi, który tuż przed pojawieniem się profesora zapytał dosłownie o to samo, co wcześniej, z tą różnicą, że pytanie skierowane było do młodego geniusza.
– Co pan powie o Edenie? Chcę znać pańskie zdanie, profesorze Kanai! – przedstawiciel z Osaki zabrzmiał jak desperat, co sprawiło, że siedzący w ciszy Onodera uśmiechnął się lekko.
Profesor Kanai nie zmienił nawet na ułamek sekundy swojego tonu głosu ani nastawienia, kontynuując tę część konferencji z zimnym wyrazem twarzy. Wydawał się być wszystkiemu obojętny, oschle odpowiadając na pytania. Tak przynajmniej odbierali to ludzie, którzy nie mieli żadnej styczności ze Stwórcą.
– Nie każdy zasługuje na Eden – rzekł krótko.
Zabrzmiał arogancko, a co gorsza taki dobór słów budował negatywne emocje związane z jego osobą. Keito nie przejmował się opinią ślepych na naukę oraz Echo. Dziennikarzy traktował tylko jak ludzi, którzy mieli dostarczyć pewne informacje do wiadomości publicznej. Tu ich rola się kończyła.
Cisza znów zaległa w pomieszczeniu, a Keito nie znosił marnować cennego czasu.
– Pozostało pięć minut do końca. Jeśli nie mają państwo…
– Ja mam pytania – na sali usłyszano pewnie stawiane kroki oraz stukające o parkiet grube, wysokie obcasy.
Koński ogon czarnych kosmyków gładził wierzchnią część marynarki w kolorze butelkowej zieleni. Kobieta wyszła przed tłum, ciągnąc za sobą cień w postaci kamerzysty. Kobayashi Fujiko przywitała profesora z uśmiechem, jakby w końcu dopadła upatrzoną zwierzynę, zaganiając ją w kozi róg.
– Przeprowadził się pan do Tokio w wieku dwunastu lat. Wcześniej mieszkał pan w Kioto. Co skłoniło pana do opuszczenia rodzinnego miasta? Złe relacje z rodzicami? Rodzeństwem? Jest pan jedynakiem, czy może ma pan brata lub siostrę?
– Konferencja dotyczy projektu.
– Jest pan Stwórcą Echo. Myślę, że ludzi ciekawi pańska przeszłość. Być może to ona jest kluczem do rozwiązania zagadki powstania tak szalonego projektu. Dlatego zapytam inaczej. Co było powodem stworzenia miejsca idealnego w pana mniemaniu?
Fujiko atakowała swoimi pytaniami, przyglądając się z uwagą mimice profesora, który podczas całego jej wywodu nawet nie drgnął. Na bladej twarzy nie pojawiła się ani jedna zmarszczka mająca wyniknąć z przymrużenia powiek czy zaciśnięcia zębów. Kanai miał nerwy ze stali.
– Powodem stworzenia Echo była chęć pomocy tym, którzy stracili wolę życia w Rzeczywistości. To wszystko.
– Profesor Takeuchi we wcześniejszej części konferencji wspomniał, że uczestnicy zgłaszający się do projektu to głównie osoby dotknięte depresją. Czy wobec tego w pana rodzinie ktokolwiek chorował bądź choruje? A może przedwcześnie zakończył swoje życie i ze względu na domniemaną osobę stworzył pan Echo?
– Zbędne pytania.
– Poczuł pan niemoc i postanowił uratować innych z racji tego, że nie był pan w stanie ocalić jednego istnienia? Czy mam rację?
– Jeżeli nadal mówimy o Echo, prosiłbym, aby poruszając temat mojego dzieła, skupiać się na faktach, a nie domysłach czy wyssanych z palca opowieściach. Jeśli będziemy karmić ludzi powielającym się kłamstwem, finalnie uznają je za prawdę. Wolałbym tego uniknąć i przedstawić projekt szczerze przed potencjalnymi ochotnikami.
Wymiana zdań. Odbijanie piłeczki. Napięcie między prezesem firmy a reporterką z TV1 Tokio obserwowała masa dziennikarzy, a także elita naukowców. Takeuchi stał tuż przy Keito, nie mogąc wyjść z podziwu, z jaką lekkością potrafił zbywać drugą osobę. Pięćdziesięciosiedmioletni mężczyzna, dbając o swojego szefa, postanowił równo z czasem zakończyć konferencję, nie narażając Keito na następną serię niewygodnych dla prezesa pytań.
Takeuchi pospiesznie podziękował wszystkim zgromadzonym w holu za tak liczne przybycie oraz przyjazd z różnych zakątków Japonii. Dziennikarze mimo otrzymania informacji zaczęli podbiegać do podestu, unosząc ręce, w których dzierżyli dyktafony, a także mikrofony. Pytań wciąż nie brakowało, wykrzykiwanie nazwiska prezesa nie ustało aż do chwili, w której Kanai nie podniósł się z krzesła. Był najprawdopodobniej jedyną osobą w firmie, która potrafiła za pomocą jednego ruchu sprawić, że hałastra nieznająca żadnych manier traciła głos.
Stojący na scenie Keito wpatrywał się w tłum, który przyszedł tutaj, aby usłyszeć coś przełomowego. Zobaczenie trójwymiarowej prezentacji i gra na ich emocjach nie była skuteczna na tyle, na ile Kanai by tego sobie życzył. Czekał na moment, w którym spojrzenia tłumu przyzwyczają się do jego wzroku. Od początku aż do samego końca nie zmienił się on nawet na ułamek sekundy, lecz finał konferencji musiał nieść za sobą rewolucję.
– Transcendentny – słowo, jakie padło z ust profesora Kanai było jak dotąd największą zagadką. – Tak niegdyś można było określić Echo. Twór wymykający się zwykłemu ludzkiemu doświadczeniu. Coś wykraczającego poza zasięg poznania; niepoznawalny poprzez dostępne środki naukowe, lecz teraz stał się transcendentalny. Ma możliwość zaistnienia w udoskonalonej formie.
Wypowiedź Kanai Keito brzmiała pompatycznie, niemniej jednak za tymi słowami kryła się wspaniałomyślna idea.
– Aby udowodnić swoją tezę, ogłaszam, że firma K.K. Mirai udostępni relację na żywo podczas kolejnego podłączenia umysłu uczestnika do Echo. Dziękuję państwu za przybycie.
Ton głosu profesora nadal był identyczny jak podczas każdej poprzedniej wypowiedzi i z taką wiadomością przekazaną dziennikarzom najzwyczajniej odszedł za białą ścianę, pewny siebie, rozmyślając o kolejnym etapie rozwoju projektu.
Klaus Kügelgen w dniu Sądu Ostatecznego wskazał Prawdziwego.
Spędzenie miesiąca w Echo, egzystując pośród dwunastu hologramów i tylko jednym – poza nim samym – prawdziwym człowiekiem, przyniosło sukces. Niemiec, niemiecki pijaczyna pochodzący z Bonn otrzymał w nagrodę serum zwane Iskrą, dzięki któremu jego dusza ludzka została przetransportowana do Edenu. Nie miał ani rodziny, ani przyszłości. W porównaniu do obecnych testów, kilka lat wstecz dużo prostszym zadaniem było wskazać Prawdziwego. Komputerowo stworzone hologramy widocznie różniły się od ludzi.
Niemiec po dziś dzień trwa w idealnym śnie. Prywatnym świecie. Najprawdziwszym Edenie.
Jako jedyny na świecie, a także w historii całego projektu zdobył Eden. Głównym powodem niepowodzenia pozostałych zakwalifikowanych uczestników do testu był rozwój Echo. Szereg szczegółowych badań, wykluczenie hologramów, które zastąpiono na lata tkankami pozyskanymi z nieboszczyków. Za tym kontrowersyjnym rozwiązaniem stał młody Kanai Keito oraz doktor Onodera Naoki. Stało się to tuż po rezygnacji Takeuchiego ze stanowiska prezesa. Rząd japoński zezwolił na pracę nad projektem nawet w obliczu przypływu negatywnych komentarzy. Posądzano młodego geniusza o bycie niemoralnym potworem, człowiekiem, który dopuścił się zbezczeszczenia ciał zmarłych.
Fala krytyki trwała, na ulicach można było spotkać ludzi strajkujących przeciwko projektowi. Zaczęli się oni mijać ze zwolennikami Kanaia Keito, dzieląc świat na dwie połowy, obywateli mających odrębne zdania. Walka o projekt trwała, o czym Keito dowiadywał się jedynie z nagłówków gazet, niespecjalnie przejmując się zamieszaniem.