Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
33 osoby interesują się tą książką
„«Wędrówka dusz» oraz «Przeznaczenie dusz» to najbardziej fascynujące książki, jakie przeczytałam w życiu!” – Shirley MacLaine, aktorka, pisarka, zdobywczyni Oscara
Pionier odkrywania tajemnic życia, dr Michael Newton, ponownie zabiera czytelnika w fascynującą podróż do centrum duchowego świata. W tej książce zawartych zostało siedemdziesiąt nowych relacji z wędrówek między wcieleniami, które pomagają dostrzec znaczenie tzw. flashbacków i znaków z drugiej strony. Tym razem dr Newton ukazuje m.in. kanały, którymi dusze nawiązują kontakt, znaczenie kolorów aury dla odczytywania ich przesłań, a także terapeutyczną wartość tych wiadomości.
Lektura opowieści ludzi będących w głębokiej hipnozie odsłania także szczegóły na temat:
– naszego celu życia na Ziemi;
– bratnich dusz i przewodników duchowych;
– otoczenia duchowego i miejsc, do których wędrują dusze po śmierci;
– podróży duszy między życiami;
– sposobów, za pomocą których kontaktują się z nami duchy, chcąc nas pocieszyć;
– połączenia między duszą a mózgiem;
– wyboru takiego, a nie innego ciała przez duszę.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 598
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Odpowiedzi czytelników na Przeznaczenie dusz
Po przeczytaniu II rozdziału Przeznaczenia dusz, traktującego o tym, jak dusze naszych najbliższych wracają, by nas pocieszyć, rozpłakałam się z radości.
– Susan, Sacramento, Kalifornia
Byłam zachwycona, że odkrycia doktora Newtona zostały opublikowane w kolejnej książce. Dzięki niej możemy jeszcze lepiej zrozumieć to, czego dowiedzieliśmy się z pierwszej.
– Laura, Denver, Kolorado
Przeznaczenie dusz będzie ekscytującym przeżyciem dla wszystkich, którzy tak jak ja czuli niedosyt po Wędrówce dusz.
– Jerry, Albany, Nowy Jork
Dopiero po przeczytaniu Pana książki zrozumiałem, czym były te przebłyski wspomnień z życia pomiędzy wcieleniami.
– Dave, Atlanta, Georgia
Pana praca poświęcona duchowości jest niezwykle wartościowa i dogłębna, a mimo to potrafi Pan przekazać złożone kwestie w bardzo prosty sposób. Z głębi serca dziękuję za tak inspirującą książkę.
– Doris, Riverside, Kalifornia
Brawa za odważne przeciwstawianie się dominującemu w tym kraju szkodliwemu myśleniu związanemu z religią.
– Marcia, Topeka, Kansas
Pana analiza struktury świata duchowego jako miejsca, w którym panują porządek i miłość, jest inspirująca.
– Tracy, Jasper, Indiana
Pana książka daje mi pocieszenie i pomaga zmniejszyć obawę przed wielkim nieznanym.
– René, Paryż, Francja
Otwierające oczy informacje płynące z Pana rozmów z pacjentami są bezcenne.
– Holtz, Bonn, Niemcy
Zawsze odczuwałam głęboką samotność i miałam wrażenie, że to nie jest moje życie. Dzięki Panu zrozumiałam, skąd to poczucie się bierze i kim naprawdę jestem.
– Rachel, Londyn, Wielka Brytania
TYTUŁ ORYGINAŁU:
Destiny of Souls: New Case Studies of Life Between Lives
Redaktor prowadząca: Marta Budnik
Wydawca: Agnieszka Fiedorowicz
Redakcja: Marta Pustuła
Korekta:Beata Wójcik
Projekt okładki: Łukasz Werpachowski
Zdjęcie na okładce: © Shaiith/Shutterstock.com
“Translated from”
DESTINY OF SOULS
NEW CASE STUDIES OF LIFE BETWEEN LIVES
Copyright © 2000 Michael Newton, Ph.D..
Published by Llewellyn Publications
Woodbury, MN 55125 USA
www.llewellyn.com
Copyright © 2020 for Polish edition by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus
Copyright © for Polish translation by Magdalena Wysmyk, 2020
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2020
ISBN 978-83-66654-93-8
Wydawnictwo ILLUMINATIO Łukasz Kierus
E-mail: [email protected]
Dział handlowy: [email protected]
Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie: www.illuminatio.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Weronika Panecka
Niniejszą książkę dedykuję mojemu ojcu Johnowi H. Newtonowi za zaszczepienie we mnie miłości do pisania tekstów dziennikarskich w czasach mojej młodości oraz mojemu synowi Paulowi za poczucie humoru i wsparcie w latach późniejszych.
Chciałbym wyrazić wdzięczność dla żony Peggy, która w trakcie przygotowywania tej książki pomagała mi przeanalizować setki przypadków moich pacjentów. Szczególne podziękowania należą się czytelnikom rękopisu: Norze Newton Mayper, Johnowi Faheyowi, Jacqueline Nash, Gary’emu i Susan Aanesom i mojej redaktorce Rebecce Zins.
Dziękuję również tym licznym osobom, które od czasu publikacji Wędrówki dusz w 1994 roku kontaktowały się ze mną, by mi przekazać, jak duże znaczenie miało dla nich, że mogli dowiedzieć się czegoś o życiu między wcieleniami. To oni przekonali mnie, abym jeszcze raz zabrał ich w podróż po drugiej stronie czasu.
Kim jesteśmy? Jaki jest cel naszego istnienia? Dokąd zdążamy?
Na te odwieczne pytania starałem się udzielić odpowiedzi w mojej pierwszej książce Wędrówka dusz, opublikowanej w 1994 roku przez wydawnictwo Llewellyn. Od wielu osób usłyszałem, że właśnie ta książka przyczyniła się do ich duchowego przebudzenia, ponieważ nigdy wcześniej nie miały okazji zapoznać się z tak szczegółowymi informacjami na temat życia w świecie duchowym. Mówiły również, że informacje te potwierdziły ich głęboko zakorzenione przeczucia dotyczące życia duszy po fizycznej śmierci oraz celu powracania na Ziemię.
Książka trafiła do druku, następnie została przetłumaczona na inne języki, a czytelnicy z całego świata zaczęli pytać mnie, czy pojawi się kolejna publikacja. Przez jakiś czas opierałem się temu pomysłowi. Niełatwo było zgromadzić i uporządkować materiały z wszystkich badań, jakie prowadziłem na przestrzeni wielu lat, i napisać na ich podstawie wyczerpującą pracę poświęconą wiecznemu życiu. Czułem, że zrobiłem już wystarczająco dużo.
We wstępie do Wędrówki dusz wyjaśniałem, że zawsze byłem hipnoterapeutą tradycyjnym, sceptycznie podchodzącym do wykorzystywania hipnozy do regresji metafizycznej. Moje pierwsze doświadczenia z hipnozą sięgają 1947 roku – miałem wtedy piętnaście lat, co oznacza, że moje podejście do hipnozy nie mogło być związane z nurtem New Age. Dlatego też, gdy za pośrednictwem wprowadzonego w trans klienta całkowicie niezamierzenie otworzyłem bramę prowadzącą do świata duchowego, oniemiałem. Sądziłem, że większość hipnoterapeutów stosujących technikę regresji do cofania pacjentów do poprzednich wcieleń żywiło przekonanie, iż życie między wcieleniami jest zaledwie mglistym stanem zawieszenia – pomostem między kolejnymi wcieleniami. Wkrótce stało się dla mnie jasne, że sam muszę ustalić, jakie kroki należy wykonać, by uzyskać dostęp do wspomnień pacjenta z pobytu w tym tajemniczym miejscu. Po kolejnych kilku latach cichych badań byłem wreszcie w stanie zbudować roboczy model świata duchowego i zdałem sobie sprawę, jak dużą rolę moje odkrycia mogłyby odegrać w terapii moich pacjentów. Ustaliłem też, że nie miało żadnego znaczenia, czy pacjent jest ateistą, osobą głęboko wierzącą czy związaną z jakimkolwiek innym ruchem filozoficznym gdzieś pomiędzy tymi dwiema skrajnościami – relacje wszystkich pacjentów wprowadzonych w stan nadświadomości były ze sobą spójne. Właśnie z tego powodu zacząłem się nazywać specjalistą ds. regresji duchowej. Termin ten oznacza hipnoterapeutę specjalizującego się w cofaniu pacjentów do życia po śmierci.
Napisałem Wędrówkę dusz, żeby w zwięzły i uporządkowany sposób przedstawić przebieg zdarzeń, opisać, jak to jest umierać i jak wygląda przejście z jednego świata do drugiego – kto wychodzi nam na spotkanie, dokąd się udajemy i co robimy w świecie duchowym, zanim wybierzemy ciało, które zamieszkamy w następnym wcieleniu. Publikacja ta miała mieć formę chronologicznego dziennika podróży w czasie, przedstawionego na podstawie historii przypadków moich pacjentów, którzy opowiedzieli mi o swoich doświadczeniach z życia między kolejnymi wcieleniami. Z tego też powodu Wędrówka dusz nie była kolejną książką o reinkarnacji i poprzednich wcieleniach, raczej pionierską pracą poświęconą metafizycznej analizie zagadnienia, które właściwie nigdy dotąd nie było badane z wykorzystaniem hipnozy.
Gdy w latach 80. tworzyłem model roboczy świata duchowego, postanowiłem przestać stosować w swojej pracy jakiekolwiek inne rodzaje hipnoterapii. Wraz ze zwiększaniem się liczby zbadanych przypadków odkrywanie tajemnic świata duchowego stawało się moją obsesją. Upewniłem się, że moje wcześniejsze ustalenia są rzetelne i wiarygodne. W ciągu tych kilku lat badań poświęconych wyłącznie światu duchowemu pracowałem w pewnej izolacji, jedynie z pacjentami, którzy wiedzieli o moich badaniach, i tylko w zakresie związanym z nimi samymi oraz ich przyjaciółmi i znajomymi. Żeby zachować maksymalny obiektywizm, trzymałem się z dala od jakichkolwiek księgarń z literaturą o tematyce metafizycznej. Dziś nadal uważam, że decyzja o izolacji, którą sam sobie narzuciłem, oraz o niewypowiadaniu się publicznie była właściwa.
Gdy wyjeżdżałem z Los Angeles, żeby zaszyć się w górach Sierra Nevada i napisać Wędrówkę dusz, byłem przekonany, że wyjazd ten zapewni mi pełen spokój i anonimowość. Tak mi się jednak tylko zdawało. Choć większość materiału przedstawionego w książce nigdy wcześniej nie była publikowana, zacząłem otrzymywać wiele listów za pośrednictwem mojego wydawcy. Mam wobec wydawnictwa Llewellyn dług wdzięczności, bo jego pracownicy mieli intuicję i podjęli odważną decyzję o wydaniu wyników moich badań. Wkrótce po publikacji zacząłem jeździć po całym kraju, by dawać wykłady i uczestniczyć jako gość w programach radiowych i telewizyjnych.
Czytelnicy chcieli poznać więcej szczegółów na temat świata duchowego i wielokrotnie pytali, czy mam jeszcze jakieś materiały z prowadzonych badań. Musiałem przyznać, że owszem, mam. Tak naprawdę miałem jeszcze wiele danych, których nie zdecydowałem się wcześniej przedstawić szerokiej publiczności, przeświadczony, że czytelnicy nie byli gotowi, by przyjąć te rewelacje od nieznanego autora. Choć Wędrówka dusz została odebrana bardzo pozytywnie, opierałem się pomysłowi napisania jej kontynuacji. Ostatecznie zdecydowałem się jednak na kompromis. Piąte wydanie Wędrówki dusz otrzymało nową okładkę i zostało poszerzone o indeks i kilka nowych akapitów w odpowiedzi na prośby o obszerniejsze wyjaśnienie pewnych kwestii. I to jednak nie wystarczyło. Liczba listów z pytaniami o życie po śmierci, jakie otrzymywałem każdego tygodnia, gwałtownie rosła.
Wielu ludzi starało się mnie odszukać, podjąłem więc decyzję o powrocie do praktykowania zawodu, choć w ograniczonym zakresie. Zauważyłem, że zaczęło trafiać do mnie więcej zaawansowanych dusz. Czas oczekiwania na wizytę w moim gabinecie stał się bardzo długi, ponieważ przeszedłem na częściową emeryturę i znacznie ograniczyłem liczbę przyjmowanych pacjentów. W rezultacie w moim gabinecie pojawiało się mniej młodych dusz znajdujących się w emocjonalnym kryzysie, natomiast więcej takich, które mogły cierpliwie poczekać na wizytę. Chciały one zrozumieć swoje problemy, sięgając do duchowych wspomnień, i dzięki temu dokładniej określić swoje życiowe cele. Wiele z tych osób to uzdrowiciele i nauczyciele, którzy czuli się dość komfortowo, powierzając mi informacje na temat życia swojej duszy między wcieleniami. W zamian, mam nadzieję, pomogłem im w ich własnej drodze rozwoju.
Panowało powszechne przekonanie, że nie ujawniłem wszystkich poznanych tajemnic. Ostatecznie więc zacząłem się zastanawiać, jak podejść do drugiej książki. Owocem tych przemyśleń jest Przeznaczenie dusz. Z mojego punktu widzenia pierwsza książka stanowi pielgrzymkę przez świat duchowy po wielkiej rzece wieczności. Podróż ta zaczyna się u ujścia rzeki, w chwili fizycznej śmierci, a kończy w momencie powrotu do świata fizycznego w nowym ciele. W Wędrówce dusz starałem się dotrzeć jak najdalej w górę rzeki i maksymalnie zbliżyć się do Źródła. Pod tym względem nic się od tamtego czasu nie zmieniło. Choć wspomnienia z tej wędrówki odbywanej niezliczoną ilość razy znajdują się w zakamarkach umysłu każdego człowieka, wygląda na to, że nikt, kto nadal inkarnuje, nie jest w stanie doprowadzić mnie dalej.
Moim celem dla książki Przeznaczenie dusz stało się zabranie czytelnika na drugą wyprawę w górę rzeki, podczas której dogłębniej zbadamy jej główne dopływy. W czasie tej naszej kolejnej wspólnej wyprawy chcę przedstawić więcej ukrytych aspektów owej drogi, aby dać czytelnikowi szerszy obraz całości. Niniejszą książkę podzieliłem na części tematyczne, nie zaś według chronologii czy miejsca. Dlatego też, aby możliwe było pełne przeanalizowanie doświadczenia duszy, ramy czasowe, w jakich dusze przemieszczają się pomiędzy poszczególnymi przestrzeniami świata duchowego, nakładają się tutaj na siebie. Zaproponowałem także spojrzenie na te same aspekty życia duszy z różnych punktów widzenia. Przeznaczenie dusz ma w założeniu poszerzyć wiedzę czytelnika na temat niezwykłego porządku i organizacji panującej w świecie duchowym dla pożytku ludzkich istot.
Równocześnie chciałem, aby ta druga podróż do cudów świata duchowego była odkrywcza i zajmująca również dla nowego czytelnika. Dla tych, którzy nie czytali mojej pierwszej książki, w pierwszym rozdziale omówiłem pokrótce kwestie, które do tej pory udało mi się ustalić na temat życia między wcieleniami. Mam nadzieję, że dzięki temu podsumowaniu czytelnik lepiej zrozumie dalszą część publikacji, a może nawet zachęci go ono do przeczytania mojej pierwszej książki.
Wyruszając w tę drugą wspólną podróż z moimi czytelnikami, chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy okazali mi tak wiele wsparcia w tej trudnej pracy, pozwoliła mi ona bowiem otworzyć drzwi umysłu prowadzące do świata duchowego. Właśnie to wsparcie, jak i przychylność wielu przewodników, zwłaszcza mojego własnego, dały mi energię do kontynuowania rozpoczętej pracy. To dla mnie niezwykłe wyróżnienie, że zostałem wybrany na jednego z posłańców mających wykonać to ważne zadanie.
I
W chwili śmierci dusza opuszcza ciało gospodarza. Starsza dusza, mająca doświadczenie z wielu wcześniejszych wcieleń, od razu wie, że została uwolniona i że wraca do domu. Takie zaawansowane dusze nie potrzebują, by ktokolwiek wyszedł im na spotkanie. Jednakże większość dusz, z którymi pracuję, spotyka na swej drodze powrotnej, tuż za planem astralnym Ziemi, swojego przewodnika. Młoda dusza, albo dusza dziecka, które właśnie umarło, może być nieco zdezorientowana aż do chwili, gdy ktoś zejdzie po nią na poziom ziemski. Niektóre dusze decydują się pozostać przez chwilę w miejscu swojej śmierci, jednak większość pragnie jak najszybciej opuścić Ziemię. W świecie duchowym czas nie ma żadnego znaczenia. Dusze, które opuściły ciało i zdecydowały się pozostać jeszcze na jakiś czas w pobliżu miejsca śmierci swojego ciała, by pocieszyć pogrążonych w żalu bliskich, albo z innych powodów, nie odczuwają upływu czasu. Dusza przestaje postrzegać czas linearnie, a okres spędzony na Ziemi po śmierci ciała staje się jej Teraz.
Wraz z oddalaniem się od Ziemi dusze otacza coraz jaśniejsze światło. Niektóre przez krótką chwilę widzą szarawą ciemność i doświadczają czegoś, co porównują do przechodzenia przez swego rodzaju tunel lub bramę. Różnice pomiędzy tymi doświadczeniami związane są z uzależnioną od doświadczenia prędkością opuszczania Ziemi przez duszę. Dusza może czuć, że przyciąga ją jej przewodnik, delikatnie bądź mocno, w zależności od dojrzałości duszy i jej gotowości na nagłe zmiany. Na początkowych etapach opuszczania Ziemi dusze przechodzą przez „delikatne chmury”, które po jakimś czasie stają się bardziej przejrzyste, pozwalając dojrzeć, co znajduje się w dużym oddaleniu. To moment, w którym dusza zazwyczaj dostrzega zbliżające się do niej skupisko duchowej energii. Może to być jej bratnia dusza, a nawet dwie, najczęściej jednak jest to przewodnik. W przypadku, gdy na spotkanie duszy wychodzi zmarły wcześniej małżonek lub przyjaciel, przewodnik duszy również znajduje się w pobliżu, by we właściwym momencie zabrać duszę w dalszą podróż. Przez wiele lat prowadzenia badań nigdy nie spotkałem nikogo, komu na spotkanie wyszłaby ważna w jakimś systemie religijnym postać, jak Jezus czy Budda. Pełną miłości naturę charakterystyczną dla tych wielkich ziemskich nauczycieli można jednak dostrzec w każdym osobistym przewodniku dusz.
Zanim dusza zostanie z powrotem skierowana do miejsca, które nazywa domem, traci swoją ziemską postać. Znikają te jej cechy, które nasuwają się nam, gdy myślimy o człowieku, takie jak emocjonalność, temperament czy wygląd. Dusza nie odczuwa na przykład żalu z powodu swojej niedawnej śmierci, odczuwają go za to bliskie jej osoby. Na Ziemi to dusze czynią nas ludźmi, ale bez ciała nie jesteśmy już homo sapiens. Majestatyczna wizualna forma duszy jest czymś nie do opisania. Zazwyczaj myślę o duszach jako o inteligentnych formach świetlistej energii. Od razu po śmierci dusze zaczynają się czuć inaczej, ponieważ znika obciążenie, jakim jest ich tymczasowe ziemskie ciało z mózgiem i ośrodkowym układem nerwowym. Niektóre potrzebują na dostosowanie się do tych zmian więcej czasu niż inne.
Energia duszy potrafi podzielić się na identyczne części, podobnie jak hologram. Może żyć równolegle w różnych ciałach, choć zdarza się to dużo rzadziej, niż o tym czytamy. Jednak ze względu na zdolność wszystkich dusz do podziału, jakaś część energii świetlnej duszy zawsze pozostaje w świecie duchowym. Właśnie dlatego po powrocie do niego możemy zobaczyć tam własną matkę, choć mogła ona umrzeć trzydzieści lat ziemskich wcześniej i zdążyła ponownie inkarnować.
Czas trwania etapu przygotowawczego, który dusza spędza z przewodnikiem przed dołączeniem do jej grupy podstawowej, jest indywidualnie dostosowany do duszy, a także określonego wcielenia. To spokojny czas przeznaczony na swego rodzaju proces terapeutyczny, dający przestrzeń na wyładowanie frustracji, jaką dusza odczuwa w związku z dopiero co zakończonym wcieleniem. Etap przygotowawczy polega na odbyciu wstępnej sesji podsumowującej, podczas której troskliwi nauczyciele-przewodnicy przeprowadzają z duszą delikatną, acz wnikliwą analizę jej ostatniego wcielenia.
Spotkanie to może być długie albo krótkie, w zależności od tego, jaką część umowy w sprawie tego ostatniego wcielenia udało się duszy zrealizować, a jakiej nie. Analizowane są także szczególne kwestie karmiczne, choć one zostaną dokładnie omówione później, wspólnie z członkami grupy podstawowej. Niektóre z powracających dusz nie zostaną od razu odesłane do swojej grupy. To dusze, które zostały skażone przez swoje fizyczne ciała i dopuszczały się złych czynów. Istnieje różnica pomiędzy złem czynionym bez zamiaru skrzywdzenia kogoś a złem, jakiego człowiek dopuszcza się z premedytacją. Dokładnie analizowany jest stopień krzywdy wyrządzonej innym wskutek intryg lub zaplanowanego działania.
Dusze skażone złem zabierane są do specjalnych ośrodków, które niektórzy z pacjentów nazywają „oddziałami intensywnej terapii”. Tutaj, jak słyszałem od pacjentów, ich energia podlega rekonstrukcji. W zależności od charakteru przewinień dusze te mogą zostać dość szybko odesłane na Ziemię. Mogą też zdecydować się na to, by w kolejnym wcieleniu być ofiarą. Jeżeli jednak dopuszczały się zła przez dłuższy czas lub działały ze szczególnym okrucieństwem na przestrzeni wielu wcieleń, oznacza to, że powielają schemat okrutnego działania. Dusze takie prawdopodobnie spędzą długi czas w duchowym odosobnieniu, które może trwać nawet tysiąc ziemskich lat. Zasada przewodnia w świecie duchowym jest taka, że wszelkie krzywdy wyrządzone przez dusze, w sposób zamierzony bądź nie, muszą zostać odkupione w przyszłym wcieleniu. Należy to jednak rozumieć nie jako karę czy nawet pokutę, ale raczej szansę na karmiczny rozwój. Nie ma czegoś takiego jak piekło, przynajmniej innego niż sama Ziemia.
Niektóre wcielenia są tak trudne, że dusza wraca do swojego duchowego domu bardzo zmęczona. Mimo procesu regeneracji energii zainicjowanego przez przewodnika, którego energia łączy się z energią duszy przy bramie do świata duchowego, dusza wciąż może odczuwać obniżony przepływ energii. W takich przypadkach zamiast świętowania powrotu dusza może potrzebować więcej odpoczynku i samotności. Wiele dusz faktycznie korzysta z takiej możliwości przed powrotem do swojej grupy. Grupy dusz bywają niepokorne lub spokojne, ale zawsze z szacunkiem podchodzą do doświadczeń duszy powracającej z jej ostatniego wcielenia. Każda grupa wita przyjaciół na swój własny, pełen miłości i koleżeństwa sposób.
Powrót zawsze jest radosny, zwłaszcza po fizycznym życiu, w którym dusza mogła nie mieć zbyt wiele karmicznego kontaktu z najbliższymi bratnimi duszami. Większość moich pacjentów opowiada, że wita się ich uściskami, śmiechem i dużą dawką humoru, które w moim mniemaniu są charakterystyczne dla życia w świecie duchowym. Grupy szczególnie emocjonalne, które zaplanowały w szczegółach entuzjastyczne powitanie powracającej duszy, niekiedy zawieszają na ten czas swoje wszelkie inne aktywności. Jeden z moich pacjentów tak opowiadał o przywitaniu:
Po moim ostatnim wcieleniu moja grupa naszykowała wielkie przyjęcie z muzyką, winem, tańcami i śpiewem. Zorganizowali wszystko tak, żeby przypominało klasyczny rzymski festiwal – były tam marmurowe sale, wszyscy mieli na sobie togi, a otoczenie wypełniały przedmioty, które często pojawiały się w wielu naszych wspólnych wcieleniach w świecie starożytnym. Melissa (najbliższa bratnia dusza) czekała na mnie z samego przodu, przyjąwszy postać, w jakiej pamiętam ją najlepiej, rozpromieniona jak nigdy przedtem.
Grupy dusz liczą od trzech do dwudziestu pięciu członków, a średnia liczebność waha się w granicach piętnastu. Od czasu do czasu dusze z sąsiednich grup podstawowych nawiązują ze sobą kontakt. Często dzieje się tak w przypadku starszych dusz, które zaprzyjaźniły się z duszami z innych grup, ponieważ były w jakiś sposób związane na przestrzeni setek lat poprzednich wcieleń. W 1995 roku około dziesięciu milionów widzów w Stanach Zjednoczonych obejrzało odcinek telewizyjnego show Sightings na kanale Paramount, poświęcony mojej pracy. Osoby, które widziały ten program o życiu po śmierci, mogą pamiętać moją pacjentkę, Colleen, która opowiadała o jednej z naszych sesji. Opisując powrót do świata duchowego po wcześniejszym życiu, opowiedziała o spektakularnym balu, typowym dla XVII wieku, na którym wszystkie dusze ubrane były w stroje wieczorowe z epoki. Moja pacjentka relacjonowała, że na tym zorganizowanym na jej powitanie balu zjawiło się ponad sto dusz. Czasy i miejsce, które uwielbiała, zostały tak doskonale odtworzone, że Colleen mogła rozpocząć proces regeneracji w wielkim stylu.
Przywitanie może więc przybrać jedną z dwóch form. Kilka dusz wychodzi na krótkie spotkanie przy bramie prowadzącej do świata duchowego, a następnie ustępuje miejsca przewodnikowi, który przeprowadza duszę przez pewnego rodzaju wstępne przygotowanie. Częściej jednak komitet powitalny czeka do momentu rzeczywistego powrotu duszy do grupy. Witająca duszę grupa czeka w szkolnej sali, na schodach świątyni, w ogrodzie, a niekiedy powracająca dusza spotyka się z wieloma grupami w miejscu przeznaczonym do nauki. Dusze, które po drodze do swojej grupy macierzystej mijają inne grupy, często wspominają, że inne dusze, z którymi były związane w poprzednich wcieleniach, podnoszą wzrok i witają je uśmiechem lub skinieniem.
Jak pacjent postrzega otoczenie, w którym funkcjonuje jego grupa podstawowa, zależy od stopnia rozwoju duszy, ale zawsze bardzo wyraźne są wspomnienia atmosfery panującej w szkole dla dusz. Przydzielenie duszy do określonego poziomu w systemie edukacji w świecie duchowym zależy od stopnia jej rozwoju. Fakt, że dusza inkarnuje na Ziemi od epoki kamienia, wcale nie gwarantuje osiągnięcia wysokiego poziomu rozwoju duchowego. Podczas wykładów często wspominam o pacjencie, który potrzebował aż 4000 lat życia w ziemskich wcieleniach, żeby ostatecznie pokonać w sobie zawiść. Choć mogę powiedzieć, że dziś nie ma już w nim zazdrości, to na polu walki z własnym brakiem tolerancji poczynił bardzo niewielkie postępy. Niektórzy uczniowie potrzebują więcej czasu na opanowanie pewnych tematów – dokładnie tak samo jak w ziemskich szkołach. Z drugiej strony wszystkie bardzo zaawansowane dusze są stare, zarówno z punktu widzenia wiedzy, jak i doświadczenia.
W Wędrówce dusz przedstawiłem ogólny podział dusz na początkujące, średniozaawansowane i zaawansowane, podałem przykłady i omówiłem drobne niuanse dotyczące poziomów rozwoju w ramach tych trzech kategorii. Zasadniczo każda grupa dusz składa się z istot znajdujących się na mniej więcej tym samym poziomie zaawansowania, choć każda z nich ma swoje mocne i słabe strony. Cechy te zapewniają równowagę w grupie. Dusze pomagają sobie wzajemnie w kognitywnym przyswajaniu nauk płynących z życiowych doświadczeń, a także analizują sposób radzenia sobie z bezpośrednio z nimi związanymi i doświadczanymi przez ziemskie ciało uczuciami i emocjami. Każdy aspekt życia rozkładany jest na czynniki pierwsze, odgrywane są nawet scenki z minionego ziemskiego życia, z zamianą ról włącznie, by zwiększyć świadomość duszy na temat tego, co się działo. Zanim dusza przejdzie na średniozaawansowany poziom rozwoju, zaczyna się specjalizować w tych głównych obszarach swoich zainteresowań, w których okazała się w jakiś sposób uzdolniona. Temat ten omówię nieco dokładniej w kolejnych rozdziałach.
Bardzo istotne w prowadzonych przeze mnie badaniach jest odkrycie, że dusze w świecie duchowym emanują energią w różnych kolorach. Kolory te są związane z poziomem rozwoju duszy. Informacje na ten temat (gromadziłem je mozolnie na przestrzeni wielu lat) są dla mnie wskaźnikiem postępów poczynionych przez duszę danego pacjenta, przydają się także do rozpoznawania innych dusz, które moi pacjenci widzą wokół siebie, znajdując się w transie. Udało mi się ustalić, że biel jest zasadniczo kolorem energii młodszych dusz, wraz z ich rozwojem energia staje się coraz gęstsza, przechodząc w kolor pomarańczowy, żółty, zielony, a wreszcie – w różne odcienie niebieskiego. Poza podstawową barwą aury każda dusza należąca do jednej grupy może mieć domieszkę innych kolorów, związanych z jakimiś cechami jej charakteru.
Ponieważ potrzebowałem lepszej systematyki niż dotychczasowa, podzieliłem rozwój duszy na poziomy: od początkującego (poziom I), poprzez różne etapy nauki, aż do poziomu mistrzowskiego (poziom VI). Energia bardzo zaawansowanych w rozwoju dusz ma kolor ciemnego indygo. Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że istnieją jeszcze wyższe poziomy zaawansowania, jednak moja wiedza na ich temat jest ograniczona, gdyż informacje na ten temat mogę uzyskać wyłącznie od dusz, które wciąż inkarnują. Szczerze mówiąc, nie jestem przekonany co do używania słowa „poziom” do określania stopnia rozwoju duszy. Etykieta ta nie pozwala dostrzec zróżnicowania w rozwoju dusz znajdujących się na poszczególnych etapach. Pomimo tych wątpliwości moi pacjenci sami używają tego określenia, opisując etap swojego zaawansowania w nauce. Z dużą skromnością mówią też o swoich osiągnięciach. Niezależnie od mojej własnej oceny, znajdując się w stanie hipnozy, żaden z moich pacjentów nie skłania się ku temu, by stwierdzić, że jest duszą zaawansowaną. Po wyjściu ze stanu hipnozy, kiedy pełną kontrolę przejmuje całkowicie świadomy, skłonny do samozadowolenia umysł, są już mniej powściągliwi.
W stanie nadświadomości w głębokiej hipnozie pacjenci opowiadają mi, że w świecie duchowym każda dusza traktowana jest jako tak samo wartościowa jak pozostałe. Wszyscy znajdujemy się w procesie transformowania w coś więcej niż nasz obecny poziom oświecenia. Każdy z nas postrzegany jest jak ktoś wyjątkowy, mający wnieść szczególny wkład w całokształt naszej egzystencji niezależnie od tego, jak wielkie ma trudności z przyswojeniem sobie życiowych lekcji. Gdyby tak nie było, w ogóle nie zostalibyśmy stworzeni.
Sugerując się moim opisem kolorów energii związanych z rozwojem poziomów zaawansowania, klas, nauczycieli i uczniów, łatwo można przyjąć założenie, że świat duchowy opiera się na swego rodzaju hierarchii. Jednak według moich pacjentów taki wniosek byłby całkowicie błędny. Jeżeli w świecie duchowym w ogóle funkcjonuje jakaś hierarchia, to dotyczy ona jedynie świadomości mentalnej. Jesteśmy skłonni sądzić, że struktury społeczne na Ziemi organizowane są przez walkę o władzę, walkę o swoje i stosowanie sztywnego systemu zasad zapewniającego kontrolę w ramach określonej struktury. W świecie duchowym pewna struktura zdecydowanie istnieje, ale jest osadzona w szczególnej matrycy współczucia, harmonii, etyki i moralności, które wykraczają daleko ponad to, co znamy z Ziemi. Jak pokazuje moje doświadczenie, w świecie duchowym działa także doskonale rozwinięta, scentralizowana jednostka zajmująca się przydzielaniem dusz do konkretnych grup. Należące do niej dusze kierują się systemem takich wartości jak niezwykła życzliwość, tolerancja, cierpliwość i miłość absolutna. Moi pacjenci opowiadają mi o tym pełni pokory.
W Tucson mam znajomego, jeszcze z czasów szkolnych, który zawsze był obrazoburcą i przez całe życie sprzeciwiał się wszelkiej władzy (i ja utożsamiam się z tym podejściem). Podejrzewa on, że dusze moich pacjentów zostały poddane praniu mózgu, w wyniku czego zaczęli oni wierzyć, iż mają kontrolę nad swoim przeznaczeniem. Jego zdaniem każdego rodzaju władza, nawet duchowa, nie może istnieć bez korupcji i nadużywania przywilejów, moje badania wskazują zaś, że tam na górze panuje nadmierny ład, a to wcale mu się nie podoba.
Niemniej jednak wszyscy moi pacjenci utrzymują, że w przeszłości mieli szerokie możliwości wyboru i tak samo będzie w przyszłości. Rozwój rozumiany jako wzięcie na siebie odpowiedzialności nie polega na uzyskaniu dominacji albo jakiegoś statusu, ale na rozpoznaniu swojego potencjału. Według moich pacjentów w świecie duchowym panują wszechobecna prawość i wolność osobista.
Nikt nie zmusza nas do ponownego inkarnowania ani do udziału w grupowych projektach. Jeżeli dusza pragnie samotności, może się nią cieszyć. Jeżeli nie chce się rozwijać poprzez realizację różnych zadań, nikt się temu nie sprzeciwia. Jeden z moich pacjentów powiedział mi: „Prześlizgnąłem się przez wiele łatwych wcieleń i odpowiadało mi to, bo nie miałem ochoty zbytnio się wysilać. Teraz to się zmieni. Jak mówi mój przewodnik, »poczekamy, aż będziesz gotowy«”. Wolność jest tak naprawdę na tyle duża, że jeżeli po śmierci ciała nie jesteśmy gotowi na opuszczenie ziemskiego planu astralnego, z jakiegokolwiek osobistego powodu, przewodnicy pozwalają nam zostać tam do momentu, kiedy postanowimy wrócić do domu.
Mam nadzieję, że niniejsza książka pokaże czytelnikowi szerokie możliwości wyboru zarówno w świecie duchowym, jak i poza nim. W kontekście tych wyborów wyraźnie dostrzegam silne pragnienie większości dusz, by udowodnić, że są warte pokładanego w nich zaufania. W procesie tym z założenia popełniamy błędy. Głównym czynnikiem motywującym dusze jest dążenie do rozwijania w sobie dobra oraz zespolenia ze Źródłem – naszym Stwórcą. Dusze z pokorą podchodzą do możliwości ponownego inkarnowania w fizycznej postaci.
Wielokrotnie pytano mnie, czy moi pacjenci widzą Źródło Stworzenia w trakcie sesji. We Wstępie wspomniałem już, że jestem w stanie zbliżyć się do Źródła tylko na pewną odległość z powodu ograniczeń wynikających z pracy z duszami wciąż inkarnującymi. Zaawansowani pacjenci wspominają o chwili zespolenia, kiedy dołączą do grupy najświętszych. To właśnie w tej sferze gęstego, fioletowego światła objawia się wszystkowiedząca Istota. Nie jestem w stanie powiedzieć, co to wszystko oznacza, wiem jednak, że obecność tej Istoty jest wyczuwalna, gdy stajemy przed Radą Starszych. Raz lub dwa razy między kolejnymi wcieleniami stajemy przed tą grupą wyższych istot, znajdujących się o stopień lub dwa wyżej niż nasi nauczyciele-przewodnicy. W mojej pierwszej książce przedstawiłem kilka przykładów takich spotkań. W tej publikacji poświęcę spotkaniom z mistrzami nieco więcej miejsca, bo to właśnie podczas nich znajduję się najbliżej Stworzyciela. Dzieje się tak, ponieważ to właśnie w tym miejscu dusza doświadcza obecności jeszcze wyższego źródła boskiej wiedzy. Moi pacjenci nazywają tę energię Istotą.
Rada nie jest trybunałem, w którym zasiadają sędziowie, ani sądem, w którym dusze byłyby sądzone i skazywane za przewinienia, choć muszę przyznać, że niekiedy ktoś porównuje towarzyszące temu spotkaniu przeżycia do wezwania na dywanik do gabinetu dyrektora szkoły. Członkowie Rady chcą porozmawiać z nami o naszych błędach i o tym, co możemy zrobić, żeby w kolejnym wcieleniu poprawić własne postępowanie tam, gdzie było ono niewłaściwe.
To w tym miejscu zaczyna się rozważanie, jakie ciało będzie dla nas najlepsze w kolejnym wcieleniu. Gdy zbliża się czas ponownych narodzin, udajemy się do miejsca, w którym przeglądamy wiele ciał, jakie mogłyby posłużyć realizacji naszych celów. Mamy tu możliwość spojrzenia w przyszłość i przetestowania różnych ciał przed dokonaniem wyboru. Dusze dobrowolnie wybierają niedoskonałe ciała, które mają przed sobą trudne życie, by podjąć próbę spłaty długu karmicznego lub pracować nad różnymi aspektami tych lekcji, które w przeszłości sprawiały im trudność. Większość dusz przyjmuje któreś z ciał zaproponowanych im w przestrzeni wyboru wcielenia. Dusza może jednak odrzucić wszystkie propozycje, a nawet odroczyć moment reinkarnacji. Może też poprosić o wysłanie jej na jakiś czas na planetę inną niż Ziemia. W przypadku zaakceptowania nowego zadania często jesteśmy wysyłani na zajęcia przygotowawcze. Ich celem jest przypomnienie nam pewnych znaków i wskazówek, które otrzymamy w nadchodzącym życiu, zwłaszcza w tych momentach, kiedy w naszym ziemskim czasie pojawią się najbliższe bratnie dusze.
Gdy wreszcie nadchodzi moment powrotu, żegnamy się na jakiś czas z przyjaciółmi i jesteśmy eskortowani do miejsca, z którego wyruszymy na Ziemię. Dusze łączą się z przypisanym im ciałem, gdy płód ma co najmniej trzy miesiące, a jego mózg rozwinął się wystarczająco, by dusza mogła nad nim pracować jeszcze przed rozwiązaniem. W łonie matki dusza dziecka wciąż myśli jak dusza nieśmiertelna, przyzwyczajając się jednocześnie do czynności elektrycznej mózgu oraz alter ego swojego gospodarza. Po narodzinach wszystkie wspomnienia zaczyna blokować amnezja, a nieśmiertelny charakter duszy stapia się z tymczasowym ludzkim umysłem, tworząc nową osobowość.
By dotrzeć do umysłu duszy, stosuję podejście systematyczne, polegające na wykorzystaniu zestawu ćwiczeń dla osób znajdujących się na początkowym etapie regresji hipnotycznej. Procedura ta jest skonstruowana w taki sposób, aby stopniowo wyostrzać wspomnienia pacjenta z jego przeszłości i przygotować go do krytycznej analizy obrazów z życia w świecie duchowym, które będą się pojawiać w jego umyśle. Po standardowej wstępnej rozmowie bardzo szybko wprowadzam pacjenta w stan hipnozy. Tajemnica tkwi w pogłębianiu tego stanu. Po wielu latach eksperymentowania zrozumiałem, że aby wprowadzić pacjenta w stan nadświadomości umożliwiający kontakt z duszą, nie wystarczy wprowadzić go w stan alpha, ale konieczne jest wprowadzenie go na głębszy poziom hipnozy w zakresie fal theta.
Przyjęta metodologia pozwala na poświęcenie maksymalnie godziny na wizualizację lasu lub morskiego brzegu, po czym zabieram pacjenta do czasów dzieciństwa. Zadaję szczegółowe pytania o takie rzeczy jak meble w domu, w którym pacjent mieszkał w wieku dwunastu lat, ulubiony element odzieży, gdy miał lat dziesięć, najukochańszą zabawkę, gdy miał siedem lat, oraz o najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa pomiędzy drugim a trzecim rokiem życia. W dalszej kolejności cofam pacjenta do okresu spędzonego w łonie matki, zadając mu kolejne pytania, a następnie na krótko do poprzedniego wcielenia. W momencie, kiedy po przejściu przez scenę śmierci w tamtym wcieleniu pacjent dociera do bramy prowadzącej do świata duchowego, most, który chciałem w ten sposób zbudować, jest już gotowy. Hipnoza ciągła, pogłębiana w pierwszej godzinie, pomaga pacjentowi uwolnić się od ziemskiego środowiska. Przygotowuję go również do udzielania szczegółowych odpowiedzi na pytania dotyczące życia duchowego. Sesja pytań i odpowiedzi trwa kolejne dwie godziny.
Na twarzach pacjentów wychodzących z transu po mentalnym powrocie do duchowego domu maluje się dużo głębsze zdumienie niż po zwykłej regresji do poprzedniego wcielenia. Jeden z pacjentów powiedział mi na przykład: „Dusza ma w sobie pewną różnorodność i skomplikowany, płynny charakter, którego nie jestem w stanie właściwie wytłumaczyć”. Wielu moich dawnych pacjentów pisze do mnie, jak możliwość zobaczenia własnej nieśmiertelności zmieniła ich życie. Oto przykład jednego z listów:
Poznanie mojej prawdziwej tożsamości dało mi nieopisane uczucie radości i wolności. Niezwykłe jest to, że w zasadzie wiedza ta była we mnie od zawsze. Obraz nieoceniających nauczycieli-mistrzów pozostawił we mnie ogromne pokłady radości. Zrozumiałem, że jedyną naprawdę ważną rzeczą w tym materialnym życiu jest to, jak żyjemy i jak traktujemy innych ludzi. Okoliczności, w jakich egzystujemy, nic nie znaczą wobec naszego współczucia i akceptacji dla innych. Teraz już bardziej wiem, niż przeczuwam, dlaczego tutaj jestem i dokąd udam się po śmierci.
W niniejszej książce jako reporter i posłaniec przedstawiam to, co udało mi się ustalić na podstawie sześćdziesięciu siedmiu przypadków moich pacjentów, a także wiele cytatów. Przed wygłoszeniem jakiegokolwiek wykładu wyjaśniam słuchaczom, że to, co mam do powiedzenia, to moja prawda na temat świata duchowego. Dróg wiodących do prawdy jest wiele. Moja prawda ma swoje źródło w ogromnych pokładach mądrości wielu ludzi, którzy na przestrzeni wielu lat zaszczycili moje życie swoją obecnością jako pacjenci. Jeżeli przedstawione tu twierdzenia są sprzeczne z twoimi przekonaniami, wiarą lub osobistą filozofią, zatrzymaj dla siebie tylko to, co pozostaje z nimi w zgodzie, a resztę odrzuć.
II
Przeżywanie utraty ukochanej osoby jest dla człowieka jedną z najtrudniejszych prób. Doskonale wiadomo, że żałoba polega na przechodzeniu przez określone etapy, takie jak początkowy szok, zaprzeczenie, złość, depresja i wreszcie pewnego rodzaju akceptacja. Każdy z tych etapów emocjonalnego rozstrojenia ma różną intensywność i różny czas trwania – od kilku miesięcy do kilku lat. Utrata kogoś, z kim łączy nas silna więź, może być źródłem wielkiej rozpaczy, która jest jak studnia bez dna i od której nie ma ucieczki, ponieważ śmierć wydaje się tak okrutnie ostateczna.
W społeczeństwie zachodnim przekonanie o definitywności śmierci stanowi przeszkodę na drodze do odzyskania równowagi. Żyjemy w dynamicznej kulturze, w której możliwość utraty własnej osobowości wydaje się nie do pomyślenia. Dynamikę śmierci w kochającej się rodzinie można porównać do cieszącej się dużą popularnością sztuki teatralnej, w której, po odejściu jednej z gwiazd, następuje całkowita dezorganizacja. Aktorzy drugoplanowi miotają się, próbując poradzić sobie z koniecznością wprowadzenia zmian w scenariuszu. Przepastna luka w opowieści, jaką pozostawia po sobie odchodzący, wpływa na przyszłe role pozostałych aktorów. Widać tu pewną dychotomię, ponieważ kiedy dusze znajdują się w świecie duchowym, przygotowując się do nowego wcielenia, żartują sobie z prób, jakie odgrywają przed kolejnym wielkim spektaklem na Ziemi. Wiedzą, że wszystkie role są tylko tymczasowe.
W naszej kulturze nie przygotowujemy się w odpowiedni sposób do śmierci, która ma kończyć nasze wcielenie, ponieważ jest czymś, czego nie możemy zmienić ani naprawić. Kiedy się starzejemy, lęk przed śmiercią zaczyna nas zżerać. Czai się w ciemności, niezależnie od naszych przekonań na temat tego, co dzieje się z nami po śmierci. Opowiadając o życiu po śmierci podczas wykładów, byłem zaskoczony, że najsilniejszy strach przed śmiercią zdawały się przejawiać osoby o bardzo tradycyjnych poglądach religijnych.
Dla większości z nas ten lęk wiąże się z nieznanym. Jeżeli nie przeżyliśmy doświadczenia poza ciałem lub nie przeszliśmy regresji do poprzedniego wcielenia, podczas której przywołalibyśmy wspomnienie śmierci kończącej poprzednie życie, śmierć pozostaje dla nas tajemnicą. Stanięcie z nią twarzą w twarz jako jej uczestnik lub obserwator może być bolesnym, smutnym i przerażającym doświadczeniem. Ludzie zdrowi nie chcą o niej rozmawiać, ale i poważnie chorzy często uciekają przed tym tematem. W związku z tym w kulturze, w której żyjemy, śmierć traktowana jest ze wstrętem.
W XX wieku wiele się zmieniło w podejściu do tematyki życia po śmierci. W początkowych dekadach poprzedniego stulecia większość ludzi wychodziła z tradycyjnego założenia, zgodnie z którym dysponują tylko jednym życiem. Szacuje się, że w ostatnim trzydziestoleciu XX wieku 40 procent Amerykanów wierzyło w reinkarnację. Taka zmiana podejścia nieco ułatwiła zaakceptowanie śmierci osobom, które stały się bardziej uduchowione i przestały uważać, że śmierć to odejście w niepamięć.
Jednymi z najbardziej znaczących aspektów mojej pracy poświęconej światu duchowemu jest dowiadywanie się, jakie uczucia towarzyszą umieraniu z punktu widzenia opuszczającej życie doczesne duszy oraz w jaki sposób dusze starają się dotrzeć do tych, których zostawiają na Ziemi, i jak próbują ich pocieszyć. W tym rozdziale chciałbym przedstawić przykłady potwierdzające, że to, co czujemy gdzieś głęboko w sobie po stracie bliskiej osoby, nie jest beznadziejnym pragnieniem. Osoba, którą kochamy, tak naprawdę nie odeszła. Należy również pamiętać o tym, co napisałem w ostatnim rozdziale na temat dwoistości duszy. Kiedy inkarnujemy, część naszej energii pozostaje w świecie duchowym. Gdy dusza bliskiej nam osoby powróci do duchowego domu, będzie tam na nią czekać ta część naszej energii, którą tam zostawiliśmy. Ta część naszej energii czeka tam również na nas i nasze ponowne zjednoczenie z nią. Pokrewne dusze nigdy tak naprawdę się nie rozdzielają – to jedno z moich najważniejszych odkryć.
Kolejne części książki przedstawiają określone metody wykorzystywane przez dusze do komunikowania się z ich ukochanymi osobami. Dusza może zacząć korzystać z tych technik od razu po fizycznej śmierci i stosować je w bardzo intensywny sposób. Tak czy inaczej, odchodząca dusza z niecierpliwością czeka na powrót do domu, ponieważ gęstość Ziemi bardzo szybko pozbawia duszę energii. W chwili śmierci dusza odzyskuje wolność, jednak kiedy tego potrzebujemy, dusze tych, którzy odeszli, mogą nawiązywać z nami regularny kontakt z poziomu świata duchowego.
Spokojna kontemplacja i medytacja otwierają nas na kontakt ze strony tych, którzy odeszli, i zwiększają receptywność naszej świadomości. Komunikaty werbalne są w tym przypadku zbędne. Podczas przeżywania żałoby może pomóc już samo usunięcie blokady, jaką jest brak przekonania, czy kontakt ten jest w ogóle możliwy, i otwarcie umysłu na to, że ukochana osoba jest w stanie być przy nas.
Pierwszym przypadkiem, który chciałbym przedstawić, jest zaawansowana dusza o imieniu Tammano, przygotowująca się do roli początkującego przewodnika. Pacjent ten powiedział mi: „Inkarnuję i umieram na Ziemi od tysięcy lat i dopiero od kilku stuleci zaczynam naprawdę rozumieć, jak zmieniać negatywne wzorce myślowe człowieka i uspokajać go”. Opis tego przypadku zaczyna się w momencie naszej sesji, kiedy Tammano opisuje chwile następujące po jego nagłej śmierci kończącej jedno z poprzednich wcieleń.
Przypadek nr 1
P (pacjent): Moja żona nie czuje mojej obecności. W ogóle nie mogę teraz do niej dotrzeć.
Dr N (dr Newton): Co się stało?
P: Jest w niej zbyt dużo żalu. Zupełnie obezwładniającego. Szok po mojej śmierci wprowadził ją w takie odrętwienie, że nie jest w stanie wyczuć mojej energii.
Dr N: Tammano, czy ten problem powtarza się w różnych wcieleniach, czy też zdarzyło się to tylko w przypadku Alice?
P: Zaraz po śmierci ukochanego człowieka jesteśmy albo bardzo poruszeni, albo całkowicie sparaliżowani. W każdej z tych sytuacji umysł może się wyłączyć. Moim zadaniem jest podjęcie próby wprowadzenia równowagi między ciałem a umysłem.
Dr N: Gdzie w tej chwili znajduje się twoja dusza?
P: Pod sufitem naszej sypialni.
Dr N: Co chciałbyś, żeby Alice zrobiła?
P: Przestała płakać i skupiła się na swoich myślach. Nie wierzy, że mógłbym nadal żyć, dlatego jej częstotliwość energetyczna jest teraz w całkowitym chaosie. To takie frustrujące. Jestem tuż obok niej, a ona o tym nie wie!
Dr N: Czy odpuścisz sobie teraz te próby, ponieważ jej umysł jest zamknięty, i udasz się do świata duchowego?
P: Tak byłoby najprościej dla mnie, ale nie dla niej. Jest dla mnie zbyt ważna – nie mogę się teraz poddać. Nie odejdę, dopóki przynajmniej nie wyczuje, że ktoś przebywa z nią w tym pokoju. To pierwsze, co muszę zrobić. Później będę mógł zrobić więcej.
Dr N: Ile czasu minęło od twojej śmierci?
P: Kilka dni. Jest już po pogrzebie, to moment, w którym mogę podjąć próbę pocieszenia Alice.
Dr N: Podejrzewam, że twój przewodnik czeka na ciebie, żeby zaprowadzić cię do domu.
P: (śmiech) Poinformowałem moją przewodniczkę Eaan, że będzie musiała na mnie trochę poczekać… choć nawet nie było to konieczne. Eaan doskonale to rozumie – w końcu to ona mnie uczyła!
Ten przypadek pokazuje typową sytuację, na jaką uskarżają się dusze, które właśnie uwolniły się od swojego ciała. Wiele z nich nie jest tak doświadczonych lub zdeterminowanych jak Tammano. Mimo to większość dusz, które obawiają się odejścia do świata duchowego, opuszcza ziemski plan astralny dopiero po podjęciu pewnych działań, mających na celu pocieszenie osób, które cierpią po ich stracie. Skróciłem część relacji pacjenta dotyczącą opisu, w jaki sposób pomógł Alice poradzić sobie z żalem, by móc się skupić na kojącym wpływie częstotliwości energetycznej duszy na zaburzoną energię człowieka.
Dr N: Tammano, chciałbym, żebyś opowiedział mi o technikach, jakie stosujesz, żeby pomóc Alice w poradzeniu sobie z żalem, jaki odczuwa po twojej stracie.
P: Zacznijmy od tego, że Alice mnie nie straciła (bierze głęboki oddech). Zacząłem od otoczenia Alice, od pasa po głowę, deszczem mojej energii.
Dr N: Gdybym stał obok ciebie jako duch, jak bym to postrzegał?
P: (uśmiecha się) Jako chmurę waty cukrowej.
Dr N: Jak ona działa?
P: Jak pled dający kojące, mentalne ciepło. Muszę przyznać, że nie mam w tym jeszcze zbyt dużego doświadczenia, ale przez ostatnie trzy dni, jakie upłynęły od mojej śmierci, otulałem Alice chmurą ochronnej energii.
Dr N: A więc zacząłeś już pracować nad Alice. W porządku, Tammano, co w takim razie robisz teraz?
P: Zaczynam od przefiltrowywania pewnych aspektów siebie przez otaczający ją obłok energii aż do momentu, gdy znajdę miejsce, w którym opór jest najmniejszy (milczy chwilę). Dostrzegam je po lewej stronie jej głowy, za uchem.
Dr N: Czy to istotne, że to właśnie to miejsce?
P: Alice uwielbiała, gdy całowałem jej uszy (duże znaczenie mają wspomnienia o miejscach często obdarzanych pieszczotami). Gdy widzę otwór po lewej stronie jej głowy, przekształcam swoją energię w jednolitą wiązkę i nakierowuję ją na to miejsce.
Dr N: Czy twoja żona od razu to wyczuwa?
P: Z początku Alice jest świadoma delikatnego dotyku, ale żal sprawił, że jej świadomość wciąż jest rozbita na kawałki. Następnie zwiększam intensywność oddziaływania wiązki – wysyłam do niej myśli pełne miłości.
Dr N: Widzisz, że to działa?
P: (z radością) Tak, wyczuwam, że od Alice zaczynają promieniować fale energetyczne o innej częstotliwości, nieco jaśniejsze niż te wcześniejsze, pełne mroku. Jej emocje się zmieniają… przestaje płakać… rozgląda się… wyczuwa mnie. Uśmiecha się. Mam ją.
Dr N: Skończyłeś?
P: Da sobie radę. Na mnie już czas. Będę nad nią czuwał, ale wiem, że sobie z tym poradzi – to dobrze, ponieważ przede mną sporo pracy.
Dr N: Czy to oznacza, że nie będziesz już nawiązywał z nią kontaktu?
P: (urażony) Oczywiście, że nie! Będę się z nią kontaktował zawsze, gdy będzie mnie potrzebować. Jest moją miłością.
Przeciętna dusza ma dużo mniejsze umiejętności niż nawet początkujący przewodnik. Kwestie te omówię bardziej szczegółowo w rozdziale 4, we fragmentach poświęconych regeneracji energii. Większość dusz, z którymi pracuję, potrafi dość skutecznie oddziaływać na ciało fizyczne z poziomu świata duchowego. Zazwyczaj pracują nad wybranym obszarem, wykorzystując wiązki energii, o której opowiadał Tammano. Taki zastrzyk pełnej miłości energii może mieć potężną moc (nawet jeśli wykonuje go niedoświadczona dusza) również w przypadku osób, które doznały emocjonalnego lub fizycznego urazu.
We wschodnich praktykach jogi i medytacji wykorzystuje się zlokalizowane w różnych miejscach ciała punkty energetyczne, tak zwane czakry, w podobny sposób, w jaki dusze oddziałują na poszczególne części ludzkiego ciała leczniczą energią. Zdaniem osób praktykujących sztukę leczenia poprzez przywracanie równowagi czakr, ponieważ posiadamy ciało eteryczne współistniejące z fizycznym, w procesie uzdrawiania należy brać pod uwagę obydwa. Praca nad czakrami polega na odblokowywaniu naszej energii emocjonalnej i duchowej za pośrednictwem różnych punktów w ciele, takich jak kręgosłup, serce, gardło, czoło itd., w celu otwarcia i zharmonizowania ciała.
Wykorzystałem takie terminy medyczne jak tworzenie pomostów somatycznych czy dotyk terapeutyczny i połączyłem je, tworząc opis metody, za pomocą której nieposiadające fizycznego ciała dusze wykorzystują skoncentrowane wiązki energii, aby dotykać różnych części fizycznego ciała. Uzdrawianie nie ogranicza się do czakr, o których wspomniałem wcześniej. Dusze, którym zależy na pocieszeniu żyjących na Ziemi, szukają miejsc na ich ciele najbardziej otwartych na odbieranie ich energii. Tak właśnie było w przypadku nr 1 (miejsce za lewym uchem). Fale energii o określonej częstotliwości zaczynają działać terapeutycznie od momentu utworzenia pomostu, który łączy umysły uczestników przekazu telepatycznego – wysyłającego i odbiorcy.
Tworzenie pomostów poprzez przesyłanie myśli do cierpiącego ciała ma charakter somatyczny (podczas gdy zastosowane metody – fizjologiczny). Polega na delikatnym dotykaniu części ciała, co wywołuje określone reakcje emocjonalne, również dzięki wykorzystaniu zmysłów. Umiejętnie użyta wiązka energii może spowodować rozpoznanie obrazu, dźwięku, smaku lub zapachu. Głównym celem doprowadzenia do takiego rozpoznania jest przekonanie pogrążonego w żalu człowieka, że osoba, którą kochał, nadal żyje. Dotyk somatyczny ma mu umożliwić pogodzenie się ze stratą dzięki nabraniu pewności, iż nieobecność nie jest czymś ostatecznym, a jedynie zmianą rzeczywistości. Ma to pomóc cierpiącej po stracie osobie pójść naprzód i przeżyć życie do końca w konstruktywny sposób.
Dusze posiadają zdolność nabywania pewnych przyzwyczajeń w stosowaniu dotyku somatycznego. Kolejny przypadek to przykład czterdziestodziewięcioletniego mężczyzny, zmarłego w wyniku choroby nowotworowej. Choć dusza tego mężczyzny nie przejawia szczególnych umiejętności, kieruje się dobrymi intencjami.
Przypadek nr 2
Dr N: Jaką technikę stosujesz, żeby dotrzeć do swojej żony?
P: Ach, od dawna tę samą – koncentruję się na środkowej części klatki piersiowej.
Dr N: Na którym dokładnie miejscu?
P: Kieruję wiązkę energii w serce. Nic nie szkodzi, jeśli nie trafię w serce, ale tuż obok.
Dr N: Dlaczego właśnie ta metoda jest w twoim przypadku skuteczna?
P: Znajduję się pod sufitem, a ona jest zgięta wpół, płacze. Pierwsza wiązka sprawia, że się prostuje. Wzdycha głęboko, wyczuwa coś i spogląda w górę. Wtedy stosuję technikę rozproszonej energii.
Dr N: Co to oznacza?
P: (uśmiecha się) No wiesz, wypuszczam energię we wszystkich kierunkach z centralnego punktu pod sufitem. Zazwyczaj jeden z grotów trafia we właściwe miejsce – w głowę, gdziekolwiek.
Dr N: Które miejsce jest tym właściwym?
P: To oczywiście miejsce niezablokowane negatywną energią.
Porównaj przypadek nr 2 i kolejną pacjentkę, która ostrożnie rozprowadza swoją energię w wybranym obszarze, trochę jakby rozsmarowywała masę na torcie.
Przypadek nr 3
Dr N: Opisz, w jaki sposób pomożesz mężowi za pomocą swojej energii.
P: Skupię się na podstawie głowy, tuż nad kręgosłupem. Boże… Kevin tak bardzo cierpi. Nie odejdę, dopóki nie poczuje się lepiej.
Dr N: Dlaczego wybrałaś akurat to miejsce?
P: Ponieważ wiem, jak bardzo lubił, gdy masowałam mu kark. Właśnie dlatego to miejsce jest wrażliwe na oddziaływanie moich wibracji. Następnie nacieram ten obszar w zasadzie tak samo, jakbym robiła mu masaż.
Dr N: Nacierasz?
P: (pacjentka chichocze i wyciąga rękę przed siebie, rozchylając wszystkie palce) Tak, rozprowadzam po nim swoją energię i pod wpływem tego dotyku sama rezonuję. Następnie, żeby zmaksymalizować efekt, kładę złożone w miseczkę dłonie po obu stronach jego głowy.
Dr N: Czy on wie, że to ty?
P: (z szelmowskim śmiechem) Ach, z pewnością zdaje sobie sprawę, że to muszę być ja. Nikt inny nie potrafi czegoś takiego, zajmuje to zaledwie minutę.
Dr N: Czy nie będzie mu tego brakowało, kiedy wrócisz do świata duchowego?
P: Myślałam, że wiesz takie rzeczy. Mogę wrócić zawsze, kiedy tylko wpadnie w dołek z tęsknoty za mną.
Dr N: Tak tylko pytam. Nie chciałbym być nieczuły, ale co będzie, jeśli Kevin zwiąże się z jakąś inną kobietą?
P: Będę zachwycona, że znów jest szczęśliwy. To tylko potwierdza, jak bardzo do siebie pasowaliśmy. Nasze wspólne życie nigdy nie zniknie – każdą jego scenę możemy w dowolnej chwili ponownie odegrać w świecie duchowym.
Kiedy już mi się wydaje, że zaczynam w pełni pojmować możliwości i ograniczenia duszy, pojawia się pacjent, który usuwa te błędne wyobrażenia. Długo twierdziłem, że wszystkie dusze mają problem z przebiciem się ze swoją uzdrawiającą energią przez barierę niekontrolowanego szlochu cierpiących po ich stracie. Przedstawię teraz krótki cytat – słowa duszy na poziomie III rozwoju, której taktyczne podejście w kulminacyjnym momencie żałoby dowiodło, że się myliłem:
Intensywny płacz nie jest dla mnie przeszkodą. Technika, którą stosuję, polega na dostrajaniu własnego rezonansu wibracyjnego do zmian tonalnych strun głosowych płaczącego, a następnie przeskoczeniu do mózgu. Dzięki takiemu dostrojeniu mojej energii do jego wibracji mogę szybciej stopić się z jego ciałem. A on dość szybko przestaje płakać, nie wiedząc dlaczego.
Słyszałem kilka fascynujących historii na temat wykorzystania przedmiotów do nawiązania kontaktu duszy z człowiekiem, tak jak w przypadku mężczyzny z kolejnego przykładu. Mężowie zazwyczaj umierają wcześniej niż ich żony, dlatego częściej słyszę o wykorzystaniu technik energetycznych z ich perspektywy. Nie oznacza to, że dusze najczęściej wchodzące w role męskie są w uzdrawianiu skuteczniejsze z powodu większego doświadczenia w pocieszaniu. Dusza z przypadku nr 4 była w swoich poprzednich wcieleniach tak samo efektywna jako kobieta, która umarła przed mężem, jak i jako mąż w omawianym wcieleniu.
Przypadek nr 4
Dr N: Co robisz, kiedy twoje starania tuż po śmierci nie dają pożądanych rezultatów niezależnie od tego, na której części ciała się skupiasz?
P: Kiedy zdałem sobie sprawę, że moja żona, Helen, nie odbiera wysyłanych bezpośrednio sygnałów, postanowiłem wykorzystać coś dobrze jej znanego, znajdującego się w naszym domu.
Dr N: Masz na myśli zwierzę – kota lub psa?
P: Zdarzało mi się wykorzystywać zwierzęta, ale nie… nie tym razem. Zdecydowałem się wybrać jakiś przedmiot, który coś dla mnie znaczył i o którym moja żona wiedziała, że jest bardzo osobisty. Wybrałem mój pierścień.
W tym momencie pacjent wytłumaczył mi, że w minionym wcieleniu nieustannie nosił indiański pierścień z wypukłym turkusem pośrodku. Wspólnie z Helen często siadywali przed kominkiem i rozmawiali o minionym dniu. W trakcie rozmowy z żoną miał w zwyczaju polerować osadzony w pierścieniu kamień. Helen często żartowała sobie z tego nawyku, mówiąc, że turkus wkrótce zetrze się aż do metalowej otoczki. Pewnego razu przypomniała mężowi, iż zauważyła tę nerwową manierę pamiętnego wieczora, gdy się poznali.
Dr N: Chyba rozumiem, o co chodzi z pierścieniem. Co więc zrobiłeś z nim jako dusza?
P: Kiedy pracuję z przedmiotami i ludźmi, muszę zaczekać do momentu, gdy zrobi się bardzo spokojnie. Trzy tygodnie po mojej śmierci Helen zapaliła kominek i patrzyła w niego ze łzami w oczach. Zacząłem od owinięcia swojej energii płomieniami, użyłem ognia jako przewodnika ciepła i elastyczności.
Dr N: Przepraszam, że ci przerwę, ale jak rozumiesz „elastyczność”?
P: Wieki mi zajęło, żeby się tego nauczyć. Elastyczna energia jest płynna. Upłynnienie energii wymaga silnej koncentracji i praktyki, ponieważ musi się ona stać rozrzedzona i puszysta. W przypadku tej sztuczki ogień jest katalizatorem.
Dr N: A to całkowite przeciwieństwo skoncentrowanego, wąskiego strumienia energii?
P: Właśnie tak. Bardzo dobrze wychodzi mi szybkie przekształcanie energii z płynnej w skoncentrowaną i na odwrót. Zmiana jest subtelna, ale pozwala obudzić umysł człowieka.
Ważne: Inni pacjenci mówili, że ta technika polegająca na zmianie kształtu energii „łaskocze ludzki mózg”.
Dr N: To ciekawe, mów dalej.
P: Helen łączyła się z ogniem, a tym samym ze mną. Przez moment jej smutek był mniej przytłaczający, wtedy przeniosłem się prosto na czubek jej głowy. Wyczuła moją obecność… tylko odrobinę. Niewystarczająco. Następnie zacząłem przekształcać swoją energię, tak jak ci to opisałem, ze skoncentrowanej w rozproszoną, rozgałęziając ją.
Dr N: Co właściwie robisz, gdy rozgałęziasz energię?
P: Rozszczepiam ją. Głowę Helen otaczam miękką, płynną energią, aby utrzymać kontakt, a w tym samym czasie nakierowuję skoncentrowaną wiązkę energii na pudełko w szufladzie stołu, gdzie znajduje się mój pierścień. Chcę utworzyć wyraźne połączenie pomiędzy jej umysłem a pierścieniem. Właśnie w tym celu używam skoncentrowanej wiązki – żeby skierować jej uwagę na pierścień.
Dr N: Co robi Helen?
P: Dzięki mojemu prowadzeniu powoli wstaje, nie wiedząc dlaczego. Podchodzi do stołu, jakby lunatykowała, i waha się. Następnie wysuwa szufladę. Mój pierścień jest w pudełku, dlatego nieustannie przemieszczam swoją energię pomiędzy jej umysłem a wieczkiem pudełka, tam i z powrotem. Helena je podnosi i wyjmuje mój pierścień, trzymając go w lewej dłoni (z głębokim westchnieniem). I teraz już wiem, że mi się udało!
Dr N: Ponieważ…?
P: Ponieważ w pierścieniu wciąż jest jakaś część mojej energii. Nie rozumiesz? Czuje moją energię z obu stron rozgałęzienia. To dwukierunkowy sygnał. Bardzo skuteczny.
Dr N: Ach, rozumiem. Co dalej?
P: Teraz zaczynam pracować na najwyższych obrotach, wykorzystując silny pomost pomiędzy mną stojącym po jej prawej stronie a pierścieniem po lewej. Helena odwraca się w moją stronę i uśmiecha się. Następnie całuje mój pierścień i mówi: „Dziękuję, kochany, wiem, że jesteś teraz ze mną. Postaram się, będę dzielniejsza”.
Chciałbym zachęcić każdego, kto przeżywa głęboki smutek po stracie ukochanej osoby, żeby zrobił to samo, co robią utalentowani jasnowidze, próbując odnaleźć zaginioną osobę. Weź element biżuterii albo odzieży – cokolwiek, co należało do osoby, która odeszła – trzymaj go przez chwilę w dłoni w miejscu dobrze znanym wam obojgu i spokojnie otwórz umysł, odcinając wszystkie pozostałe, nieistotne myśli.
Przed zakończeniem tej części chciałbym przywołać moją ulubioną historię o nawiązywaniu kontaktu energetycznego przez duszę za pomocą przedmiotu. Moja żona, Peggy, jest pielęgniarką onkologiczną z dyplomem terapeutki, w związku z czym bardzo angażuje się w sytuację obezwładnionych smutkiem pacjentów onkologicznych i ich rodzin. W szpitalu zajmuje się podawaniem chemioterapii, dlatego też ma stały kontakt z pielęgniarkami z hospicjum. Z kilkoma z nich się zaprzyjaźniła – regularnie się ze sobą spotykają, tworząc coś w rodzaju grupy wsparcia. Jedna z należących do tej grupy kobiet została niedawno wdową, jej mąż, Clay, zmarł na raka. Clay uwielbiał wieczorki taneczne przy akompaniamencie big- bandów, często wspólnie z żoną jeździł nawet w odległe miejsca tylko po to, by pobawić się przy muzyce najlepszych zespołów.
Pewnego wieczora po śmierci Claya wdowa po nim, moja żona i reszta grupy wsparcia usiadły w kręgu na podłodze na środku salonu tejże kobiety i zaczęły rozmawiać na temat moich teorii dotyczących sposobu, w jaki dusze kontaktują się z najbliższymi im ludźmi. Wdowa wykrzyknęła sfrustrowanym głosem: „Dlaczego Clay nie zrobił niczego, co by mnie pocieszyło?”. Zapadła cisza i nagle pozytywka leżąca na górnej półce regału zaczęła grać melodię Glenna Millera In the Mood. Jak się dowiedziałem, po pełnej zdumienia ciszy kobiety zaczęły się nerwowo śmiać. Wdowa zdołała wydusić jedynie: „Nikt nie dotykał tej pozytywki od dwóch lat!”. To nie miało żadnego znaczenia. Podejrzewam, że zrozumiała wiadomość od męża.
Energia świetlna ma pewne właściwości siły elektromagnetycznej i z tego powodu może w tajemniczy sposób oddziaływać na przedmioty. JoAnn i Jim to dwoje moich byłych pacjentów, tworzących bardzo mocno ze sobą związane małżeństwo. Po przeprowadzeniu sesji z tymi pacjentami zaczęliśmy rozmawiać na temat wykorzystania wiązek energii przez osoby żyjące. Z pewnym zażenowaniem opowiedzieli mi, że gdy jadąc kalifornijską autostradą, bardzo się im spieszy, wykorzystują siłę połączonej energii, żeby wymusić na jadących przed nimi samochodach zjechanie z lewego pasa. Gdy zapytałem, czy siedzą tym samochodom na ogonie, odpowiedzieli: „Nie, po prostu koncentrujemy wiązkę naszych połączonych energii na tyle głowy kierowcy, a następnie rozgałęziamy tę wiązkę, kierując ją na prawo (środkowy pas) i z powrotem”. Małżonkowie twierdzą, że udaje im się to w ponad pięćdziesięciu procentach przypadków. Pół żartem, pół serio powiedziałem JoAnn i Jimowi, że spychanie samochodów z drogi jest wyraźnym nadużyciem i że powinni poprawić swoje zachowanie. Zapewne oboje wiedzą, że bardziej konstruktywne wykorzystywanie tego daru byłoby tam, na górze, dużo lepiej odebrane, choć na Ziemi będzie im trudno zerwać z tym nawykiem.
Jednym z podstawowych sposobów nawiązywania kontaktu z najbliższymi przez dusze osób zmarłych jest sen. Uczucie żalu, które obezwładnia świadomy umysł, podczas snu zostaje tymczasowo zepchnięte na drugi plan. Nawet gdy sen jest niespokojny, nieświadomy umysł pozostaje bardziej otwarty na sygnały z zewnątrz. Niestety cierpiąca po stracie osoba zbyt często wybudza się ze snu, który mógłby zawierać jakąś wiadomość, i pozwala mu się ulotnić, niczego nie zapisawszy. Obrazy i symbole, które zobaczyła we śnie, nic dla niej nie znaczą w danym momencie albo sekwencja snu została zbagatelizowana jako przejaw myślenia życzeniowego, jeśli śniący widział we śnie siebie i zmarłego.
Zanim przejdę dalej, chciałbym przedstawić parę ogólnych danych na temat snów. Moje doświadczenie zawodowe w tym zakresie opiera się na informacjach zasłyszanych od znajdujących się w hipnozie pacjentów, wyjaśniających, z punktu widzenia wolnej od ciała duszy, że wykorzystują stan snu do nawiązywania kontaktu z żyjącymi. Dusze w selektywny sposób posługują się sekwencjami snu osoby żyjącej. Doszedłem do wniosku, że w większości przypadków sny nie mają w sobie szczególnej głębi. Przeglądając literaturę poświęconą temu zagadnieniu, zauważyłem, że nawet specjaliści w dziedzinie wierzą, iż wiele z naszych snów to jedynie absurdalna seria obrazów będąca wynikiem przeciążenia układu nerwowego w ciągu dnia. W trakcie określonych faz snu umysł oczyszcza się z tego, co się w nim nagromadziło, impulsy nerwowe przesyłane są pomiędzy szczelinami synaptycznymi w taki sposób, by wyładować napięcia i zrelaksować umysł.
Wyróżniam trzy stany śnienia, a jednym z nich jest stan oczyszczania. Niekiedy luźne myśli, jakie pojawiły się w umyśle w ciągu dnia, w nocy zostają ze sobą wymieszane i wyplute w formie, którą można porównać do urzędniczego bełkotu. Nie da się w tym doszukać logicznego sensu, bo go tam zwyczajnie nie ma. Z drugiej strony wszyscy wiemy, że sny mają znaczenie kognitywne. Stan śnienia dzielę na dwie części – duchową i tę służącą rozwiązywaniu problemów – pomiędzy którymi jest bardzo cienka granica. U niektórych osób sny są źródłem przeczuć dotyczących przyszłych zdarzeń. Sny potrafią zmienić nasz stan ducha.
Jednym z najbardziej stresujących momentów w życiu jest okres żałoby po śmierci ukochanego człowieka – jesteśmy wówczas przeświadczeni, że uczucia tej osoby względem nas zostały nam na zawsze odebrane. Ulgę przynosi jedynie sen. Kładziemy się spać przepełnieni cierpieniem i budzimy się wciąż pełni bólu, jednak to, co ma miejsce pomiędzy, pozostaje zagadką. Bywają poranki, gdy nieco wyraźniej widzimy, jakie kroki powinniśmy podjąć, żeby poradzić sobie ze stratą. Rozwiązywanie problemów dzięki marzeniom sennym jest procesem mentalnej inkubacji i ma charakter proceduralny, ponieważ pojawiające się przed oczami śniącego umysłu sekwencje obrazów pokazują nam, jak sobie poradzić w danej sytuacji. Czy zrozumienie przychodzi spoza nas? W duchowej fazie śnienia najprawdopodobniej złożyli nam wizytę Tkacze Snów, podpowiadający, jak zniwelować emocjonalną udrękę.
W duchowej fazie marzeń sennych pojawiają się nasi przewodnicy, bratnie dusze lub dusze pragnące przekazać nam jakieś wskazówki, czyli posłańcy, którzy po prostu chcą nam pomóc. Aby otrzymać taką duchową pomoc, wcale nie musimy być pogrążeni w żałobie. W tej duchowej części snu pojawiają się także wspomnienia z innych światów fizycznych i mentalnych, w tym ze świata duchowego. Kto nie śnił o lataniu lub swobodnym pływaniu pod wodą? Dzięki niektórym pacjentom udało mi się ustalić, że za tymi baśniowymi wspomnieniami kryją się informacje o wcieleniach, w których byliśmy żyjącymi na innych planetach, wodnymi lub latającymi inteligentnymi stworzeniami. Bardzo często w tego rodzaju sekwencjach snów zawarte są metaforyczne klucze do drzwi, za którymi znajdziemy możliwość porównania naszych poprzednich wcieleń z obecnym. Charakter naszej nieśmiertelnej duszy nie zmienia się szczególnie, gdy zamieszkuje ona różne ciała, w związku z czym porównania te nie są wcale tak dziwne. Niektórych z największych objawień doznajemy wskutek pojawiających się w marzeniach sennych przelotnych obrazów, przedstawiających zdarzenia, miejsca lub schematy działania będące wspomnieniami z poprzednich wcieleń.
W rozdziale 1 wspomniałem o zajęciach przygotowawczych, na jakie uczęszczamy w świecie duchowym przed nowym wcieleniem. O przygotowaniach tych napisałem obszerniej w mojej pierwszej książce, wspominam o nich jednak i tutaj, gdyż doświadczenie to jest w istotny sposób związane z naszymi snami. Cel zajęć przygotowawczych to nauczenie się rozpoznawania osób, które mamy spotkać, oraz przyszłych zdarzeń. Gdy szykujemy się do reinkarnacji, nauczyciel przypomina nam i podkreśla kluczowe aspekty umowy, jaką zawarliśmy w sprawie nowego wcielenia. Integralną częścią tych zajęć są spotkania i interakcje z tymi duszami z naszej grupy i innych grup, które będą odgrywać jakąś rolę w naszym najbliższym wcieleniu.
Wspomnienia z zajęć przygotowawczych mogą się pojawić w snach, zapalając latarnię w ciemności rozpaczy, zwłaszcza po stracie najbliższej nam bratniej duszy. Jung powiedział, że „Sny odzwierciedlają tłumione pragnienia i lęki, ale mogą też dawać wyraz niezaprzeczalnym prawdom, niebędącym iluzjami ani dzikimi fantazjami”. Czasami prawdy te przybierają formę metaforycznej łamigłówki i pojawiają się w snach w formie archetypowych obrazów. Symbolika marzeń sennych podlega generalizacji kulturowej, a senniki tworzone są pod wpływem takiej właśnie generalizacji. Aby odkryć znaczenie snu, każdy powinien się kierować własną intuicją.
Australijscy Aborygeni, których kultura istnieje nieprzerwanie od ponad 10 000 lat, wierzą, że czas śnienia jest tak naprawdę czasem rzeczywistym z punktu widzenia obiektywnej rzeczywistości. Sny odbierane są często tak samo realnie jak doświadczenia w stanie czuwania. Dla dusz przebywających w świecie duchowym istnieje tylko teraźniejszość, w związku z czym niezależnie od tego, jak długo ktoś, kogo kochasz, jest w twoim życiu fizycznie nieobecny, zawsze pragnie, byś miał świadomość, że cały czas istnieje – w rzeczywistości Teraz.
W jaki sposób bliska ci dusza pomaga ci zrozumieć i zaakceptować jej fizyczny brak za pośrednictwem snów?
Przypadek nr 5
Opisywana jako przypadek nr 5 pacjentka zmarła na zapalenie płuc w 1935 roku, w Nowym Jorku. Była młodą, trzydziestokilkuletnią kobietą, która po spędzeniu dzieciństwa w małym miasteczku w środkowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych przybyła do Nowego Jorku. Sylvia odeszła nagle i pragnęła pocieszyć owdowiałą matkę.
Dr N: Czy odchodzisz do świata duchowego od razu po śmierci?
P: Nie. Muszę się pożegnać z matką, dlatego chcę zostać na Ziemi jeszcze przez jakiś czas, do momentu gdy dotrze do niej ta informacja.
Dr N: Czy jest jeszcze ktoś, kogo chciałabyś zobaczyć, zanim udasz się do swojej matki?
P: (waha się, następnie mówi zachrypniętym głosem) Tak… chciałabym odwiedzić mojego dawnego przyjaciela… ma na imię Phil… do jego domu udaję się w pierwszej kolejności…
Dr N: (łagodnie) Rozumiem. Byłaś w nim zakochana?
P: (chwila milczenia) Tak, ale nie pobraliśmy się… ja… chcę go tylko dotknąć raz jeszcze. Tak naprawdę nie nawiązuję z nim kontaktu – zapadł w głęboki sen i nic mu się nie śni. Nie mogę zostać tu długo, ponieważ chcę dotrzeć do matki, zanim otrzyma informację o mojej śmierci.
Dr N: Czyli nie bardzo ci się spieszy do świata duchowego? Dlaczego nie zaczekasz, aż przejdzie w odpowiednią fazę snu, żeby zostawić mu wiadomość?
P: (zdecydowanym głosem) Phila od lat nie było w moim życiu. Oddałam mu się, gdy oboje byliśmy jeszcze młodzi. Teraz już o mnie nie myśli… i… no cóż… teoretycznie mogłabym mu o sobie przypomnieć za pośrednictwem snu… tak czy inaczej, mógłby mojej wiadomości w ogóle nie dostrzec. Na tę chwilę wystarczy, że pozostawię tu ślady swojej energii, ponieważ i tak spotkamy się ponownie w świecie duchowym.
Dr N: Czy po wizycie u Phila udajesz się do swojej matki?
P: Tak. Zaczynam od bardziej konwencjonalnej komunikacji za pośrednictwem myśli, kiedy nie śpi, ale nic z tego. Jest taka smutna. Obezwładnia ją żal, że nie mogło być jej przy mnie, kiedy umierałam.
Dr N: Jakich metod próbowałaś do tej pory?
P: Wysyłałam swoje myśli w postaci żółto-pomarańczowego światła, przypominającego płomień świecy, i otaczałam tym światłem jej głowę, wysyłając jej myśli pełne miłości. To jednak nie działa. Ona nie zdaje sobie sprawy, że z nią jestem. Muszę spróbować ze snem.
Dr N: W porządku, Sylvio, opowiedz mi o tym krok po kroku. Zacznij od tego, czy wybierasz któryś ze snów swojej matki, czy możesz sama ten sen stworzyć?
P: Nie jestem jeszcze zbyt dobra w tworzeniu snów. Dużo łatwiej mi jest wykorzystać jeden z jej snów, mogę do niego wejść i nawiązać z nią bardziej naturalny kontakt, a następnie odegrać w tym śnie jakąś rolę. Chcę, żeby wyraźnie mnie widziała w tym śnie.
Dr N: Dobrze, opowiedz mi teraz po kolei, jak to wygląda.
P: Pierwszych kilka snów nie nadaje się do wykorzystania. Jeden z nich to zlepek absurdalnych obrazów. Inny to jakieś sceny z przeszłości, ale mnie w nich nie ma. W końcu pojawia się sen, w którym chodzi samotnie po polach wokół mojego domu. Powinieneś wiedzieć, że w tym śnie nie ma w niej smutku. Wtedy jeszcze żyłam.
Dr N: Jak ten sen może się przydać, Sylvio, skoro nie ma w nim ciebie?
P: (śmieje się ze mnie) Nie rozumiesz? Mam zamiar płynnie wejść w ten sen.
Dr N: Możesz zmienić sekwencję snu, żeby się w nim pojawić?
P: Oczywiście, wchodzę do snu z drugiej strony pola, dopasowując swoją energię do częstotliwości myśli mojej matki. Projektuję w jej umyśle taki obraz siebie, jaki zapamiętała z naszego ostatniego spotkania. Idę przez pole powoli, żeby mogła się przyzwyczaić do mojej obecności. Macham do niej i uśmiecham się, a następnie podchodzę. Obejmujemy się i teraz wysyłam do jej śpiącego ciała fale regenerującej energii.
Dr N: Co to da twojej matce?
P: Ten obraz dociera do wyższego poziomu świadomości mojej matki. Chcę mieć pewność, że zapamięta sen po przebudzeniu.
Dr N: Skąd masz pewność, że nie uzna tego za projekcję własnego pragnienia, by cię spotkać, i nie zbagatelizuje tego snu jako nierealnego?
P: Wpływ wyraźnego snu takiego jak ten jest ogromny. Gdy moja matka się obudzi, w jej umyśle utkwi wyraźny obraz krajobrazu i mnie, będzie podejrzewać, że przy niej jestem. Mimo upływu czasu wspomnienie to pozostanie tak bardzo realne, że będzie mieć co do tego pewność.
Dr N: Sylvio, czy obraz snu przechodzi z rzeczywistości podświadomej do rzeczywistości świadomej dzięki przesyłowi energii, którego dokonujesz?
P: Tak, to proces przesączania energii – przez kolejnych kilka dni nieustannie wysyłam do niej fale energii aż do momentu, kiedy zaczyna akceptować moje odejście. Chcę, by uwierzyła, że nadal jestem i zawsze będę jej częścią.
Wracając do fazy snu Phila – oczywiste było, że Sylvia nie zamierzała przy nim dłużej pozostać, żeby wyrazić w jego podświadomości swoje uczucia. W fazie głębokiego snu, podczas której mózg generuje fale delta i nie występują szybkie ruchy gałek ocznych, marzenia senne się nie pojawiają. Faza REM, zwana również snem paradoksalnym, jest dużo lżejszym, a zatem aktywniejszym stanem pojawiającym się głównie na początkowym i w końcowych etapach snu. W kolejnym przypadku kontakt ze śniącym zostanie nawiązany pomiędzy poszczególnymi marzeniami sennymi prawdopodobnie dlatego, że ta osoba wciąż znajduje się w fazie snu REM.
Wszystkie dusze będące Tkaczami Snów, z którymi miałem okazję nawiązać kontakt, zajmują się wszczepianiem snów, wykorzystując dwa, znacząco różne od siebie sposoby.
1. Zmiana snu. W tym przypadku posiadająca odpowiednie umiejętności dusza dostaje się do umysłu osoby śpiącej i częściowo zmienia już trwające marzenie senne. Technikę tę nazwałbym modyfikacją między wierszami, ponieważ dusze wchodzą jako aktorzy pomiędzy wiersze rozgrywającej się sztuki w taki sposób, że śniący nie zdaje sobie sprawy z ingerencji w scenariusz. Właśnie taką metodę wykorzystała Sylvia w śnie swojej matki. Czekała na pojawienie się odpowiedniego snu, do którego mogłaby płynnie wejść. Choć to podejście wydaje się trudne, jasne jest dla mnie, że druga technika jest bardziej skomplikowana.
2. Inicjowanie snów. W tym przypadku dusza musi od początku wykreować i w pełni wszczepić w umysł śniącego nowy sen, a następnie tkać obrazy w taki sposób, by utworzyły zrozumiały dla śniącego gobelin, odpowiadający zamierzeniom duszy. Celem tworzenia i modyfikacji scen pojawiających się w umyśle śniącego jest przekazanie mu jakiejś wiadomości. Działanie to postrzegam jako akt pomocy i miłości. W przypadku gdy sen zostaje wszczepiony nieumiejętnie, śpiący budzi się rano, pamiętając jedynie urwane, niezrozumiałe fragmenty marzenia sennego lub nie pamiętając go wcale.
Aby zilustrować terapeutyczne wykorzystanie techniki inicjowania snów, przytoczę przykład pacjenta, który w ostatnim wcieleniu miał na imię Bud i którego dusza znajduje się na poziomie V rozwoju. Bud został zabity w 1942 roku, podczas jednej z bitew drugiej wojny światowej. W scenie tej pojawia się Walt, brat Buda. Bud doskonale opanował sztukę tkania snów, dlatego też po śmierci na polu bitwy wrócił do świata duchowego i zaczął pracować nad skuteczną metodą, którą mógłby pocieszyć Walta. To jeden z tych przypadków, które pozwoliły mi uzyskać szersze spojrzenie na subtelne metody, jakie Tkacze Snów potrafią wykorzystywać do nawiązania kontaktu z pogrążonym we śnie człowiekiem. Podczas naszej rozmowy, którą celowo skróciłem, mój pacjent opisze techniki, których nauczył go jego przewodnik – Axinar.
Przypadek nr 6
Dr N: W jaki sposób zamierzasz uśmierzyć emocjonalny ból brata po swoim powrocie do świata duchowego?
P: Axinar uczy mnie od jakiegoś czasu skutecznej strategii. Pracujemy w bardzo subtelny sposób, ponieważ wykorzystujemy zduplikowaną wersję Walta.
Dr N: Masz na myśli tę część energii brata, która pozostała w świecie duchowym po jego inkarnacji na Ziemi?
P: