Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Dwaj dominikanie: kardynał Timothy Radcliffe i biblista Łukasz Popko toczą rozmowy wokół wybranych fragmentów Pisma Świętego, przełożonych z języków oryginalnych przez ojca Łukasza. Pytają Boga i o Boga, a także wyłuskują z kart Biblii pytania, które stawia nam Bóg. Stwórca wciąga człowieka w dialog już u zarania, pytając Adama: „Gdzie jesteś?”. Zmartwychwstały Syn zaś dopytuje Piotra, czy ów Go kocha. Boże pytania i próba odpowiedzi na nie włączają czytelnika w dialog z Trójcą Świętą, dzięki czemu nasza relacja z Bogiem jest bardziej dynamiczna i przemieniająca wewnętrznie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 321
Tytuł oryginału
Questioning God
© Timothy Radcliffe & Łukasz Popko, 2023
This translation of Questioning God is published by arrangement with Bloomsbury Publishing Plc
© Dicastero per la Comunicazione, Libreria Editrice Vaticana
© Copyright for this edition by Wydawnictwo W drodze, 2025
Redaktor prowadząca – EWAKUBIAK
Redakcja – PAULINAJESKE-CHOIŃSKA
Korekta – LIDIAKOZŁOWSKA, PAULINAJESKE-CHOIŃSKA
Skład – Krzysztof Lorczyk OP
Redakcja techniczna – JÓZEFAKURPISZ
Projekt okładki – Krzysztof Lorczyk OP
Reprodukcja na okładce i stronie przedtytułowej – Janet Brooks-Gerloff, Droga do Emaus (1992), Bildkunst.de, fot. Benediktinerabtei Kornelimünster (Aachen)
Informacje dotyczące pozostałych zawartych w książce reprodukcji umieszczono na końcu tomu.
Serdecznie dziękujemy Polskiej Prowincji Dominikanów za finansowe wsparcie wydania niniejszej publikacji.
ISBN 978-83-7906-787-9
Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze sp. z o.o.
Wydanie I
ul. Kościuszki 99
61-716 Poznań
tel. 61 852 39 62
www.wdrodze.pl
Przygotowanie wersji elektronicznejEpubeum
Jezus zadawał pytania. Jednym z Jego pierwszych zdań, według Ewangelii Jana, było pytanie: „Czego szukacie?”, skierowane do dwóch uczniów Jana Chrzciciela, którzy za Nim podążali. Według ewangelisty Łukasza, pierwsze słowa Jezusa stanowiło właśnie pytanie adresowane do Jego rodziców, Józefa i Maryi: „Dlaczego Mnie szukaliście?”. Na krzyżu, u kresu swego ziemskiego życia poświęconego głoszeniu Bożej miłości, zwrócił się do Ojca z pytaniem: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”. Po zmartwychwstaniu zaś pojawił się przed Marią Magdaleną z podwójnym, bezpośrednim zapytaniem: „Kobieto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?”.
Jezus lubił zadawać pytania. Ponieważ lubił rozmawiać z mężczyznami i kobietami swoich czasów, którzy tłumnie gromadzili się wokół tego dziwnego rabina, który mówił o Bogu i o zasiewie, o królestwie Bożym i skarbach na polu, o królach wyruszających na wojnę i o obfitych ucztach. Ci, którzy słuchali Jezusa, rozumieli, że Jego mowy nie były retorycznym spektaklem, lecz apelem do ich serc, sposobem na dotarcie do wnętrza każdego z nich. Była to próba przebicia skorupy ego, aby wpuścić balsam miłości.
Ta książka, za którą dziękuję autorom, analizuje osiemnaście z wielu pytań, które Bóg zadaje mężczyźnie i kobiecie w Biblii oraz które różne postacie kierują do Boga i do Jezusa. Pytanie jest ludzkim gestem, bardzo ludzkim: ujawnia pragnienie poznania, wiedzy, skłonność każdego z nas do niezadowalania się istniejącym stanem rzeczy, ale do sięgania dalej, do osiągania czegoś, do zgłębiania tematu. Kto zadaje pytania, nie jest usatysfakcjonowany. Kto stawia pytania, jest ożywiany niepokojem, który błyszczy jako symptom witalności.
Serca, które się zatrzymały, nie zadają pytań. Kto ma odpowiedzi na wszystko, nie kwestionuje niczego. Myśli, że ma prawdę w kieszeni, jak długopis, gotowy do użycia. Błogosławiony Pierre Claverie, biskup w Algierii, dominikanin jak autorzy tej książki, męczennik przyjaźni i dialogu z naszymi braćmi muzułmanami, lubił powtarzać: „Jestem wierzącym, wierzę, że Bóg istnieje. Ale nie roszczę sobie prawa do posiadania Go, ani przez Jezusa, który mi Go objawia, ani przez dogmaty mojej wiary. Boga nie można posiadać. Prawdy nie można posiadać”.
To poszukiwanie, to pragnienie, ta tęsknota realizują się w zadawaniu pytań, w posiadaniu pytań, w słuchaniu pytań innych. Doskonale wiemy: filozofia narodziła się z wielkich pytań egzystencji: „Kim jestem?”, „Dlaczego istnieje coś, a nie nic?”, „Skąd pochodzę?”, „Dokąd zmierza moje życie?”. Dlatego chrześcijaństwo zawsze było blisko tych, którzy stawiają pytania, ponieważ – jestem przekonany – Bóg kocha pytania, naprawdę je kocha. Myślę, że kocha bardziej pytania niż odpowiedzi. Ponieważ odpowiedzi są zamknięte, a pytania pozostają otwarte. Tak jak Bóg – napisał poeta – jest przecinkiem, a nie kropką: przecinek wskazuje na coś więcej, przesuwa rozmowę do przodu, zostawia otwartą możliwość komunikacji. Kropka zamyka rozmowę, kończy dyskusję, zatrzymuje dialog. Tak, Bóg jest przecinkiem. I kocha pytania.
Ta książka uczy nas, jak ważne są nasze pytania. Pytania z Biblii są piękne, prowokujące i niepokojące nas. Bóg pyta Adama: „Gdzie jesteś?”. Najwyższy pyta Kaina: „Gdzie jest twój brat?”. Maryja pyta anioła: „Jak to się stanie?”. Jezus pyta swoich uczniów: „A wy za kogo Mnie uważacie?”. A na koniec prowokuje Piotra: „Czy miłujesz Mnie bardziej aniżeli ci?”. Tak więc zadawanie pytań oznacza pozostanie otwartym na przyjęcie czegoś, co może nas przekraczać. Udzielanie samych odpowiedzi oznacza bycie przywiązanym do własnej wizji rzeczywistości.
Powyższe pytania, które autorzy badają na kartach Pisma Świętego, przekazują nam również inną naukę: jakość i szczerość naszych pytań. Są tacy, którzy zadają pytania, aby wprowadzić rozmówcę w zakłopotanie, i tacy, którzy jak dziecko zwracające się do swoich rodziców, szczerze słuchają rozmówcy, zdając sobie sprawę, że nie wiedzą. Czasami pytamy ludzi złośliwie, starając się postawić rozmówcę w trudnej sytuacji – jeśli odpowie w jeden sposób, ucierpi jego reputacja, jeśli odpowie inaczej, zdradzi siebie. Dlatego autorzy rozważają także niektóre pytania z Biblii, które nie są tak szczere, jak powinno być każde pytanie. Słowo Boże jest wspaniałym nauczycielem w tej kwestii, ponieważ – jak mówi św. Paweł – jest mieczem obosiecznym i ujawnia prawdę serca. A odsłaniając nasze wnętrze, Słowo okazuje się zawsze aktualne: Bóg w Biblii nie mówi i nie komunikuje się tylko z mężczyznami i kobietami czasów, w których została napisana, ale zwraca się do wszystkich, także do nas. Przemawia do naszego niespokojnego serca, jeśli umiemy go słuchać. Pytania, które autorzy analizują i omawiają, są żywotne także dzisiaj, wstrząsają nami głęboko również w naszym zdigitalizowanym społeczeństwie, ponieważ są to słowa, które każde nieznieczulone serce potrafi uchwycić jako decydujące dla swojego życia: Na jakim etapie jestem? Co zrobiłem ze swoimi braćmi i siostrami w człowieczeństwie? Jak to możliwe, że Bóg wkracza w moje życie? Kim jest dla mnie Jezus? Jakie znaczenie ma dla mnie ten człowiek, który mówił, że jest Bogiem i oddał za mnie swoje życie?
Słowo Boże nadal zwraca się do nas ze swoimi pytaniami. Ale nie tylko ono. Jak ta książka wyraźnie pokazuje, każde ludzkie słowo, autentycznie ludzkie, jest przesiąknięte słowem Bożym. Karl Rahner pisał, że „autor sam w sobie, będąc pod wpływem łaski Chrystusa, musi być chrześcijaninem; bycie autorem dla człowieka jest faktem istotnym z chrześcijańskiego punktu widzenia”. Strony tej książki to potwierdzają: bogactwo odniesień literackich, poetyckich, filmowych wskazuje na obfitość artystycznych środków wzbogacających nasze spojrzenie na wiarę. Pomagają nam one lepiej zrozumieć stwierdzenie niemieckiego teologa: gdy ekspresja artystyczna jest naprawdę ludzka, gdy jest wyrazem autentycznego wnętrza człowieka, staje się teofaniczna, ponieważ potrafi uchwycić to, co istotne, potrafi dać głos łasce, jest zdolna do przekazywania tajemnicy. Tak jak podczas gwiaździstej nocy czy zachodu słońca nasze serce nie może nie chwalić Boga, tak słuchając sonaty Bacha czy czytając stronę Dostojewskiego, stajemy się pewni, że świat jest dobry i że nasze życie ma sens. Na tym polega moc ludzkiej wyobraźni: pozwala nam komunikować się z boskością.
Na koniec uwaga. Ta książka jest przesiąknięta humorem. Uważam, że to ważny element i za to powinniśmy być autorom podwójnie wdzięczni. Przede wszystkim dlatego, że humor to ludzka ekspresja, bardzo zbliżająca do łaski. Humor to lekkość, jest delikatny, rozwesela duszę i daje nam nadzieję. Kto ma humor, rzadko nie kocha innych, prawdopodobnie jest hojny, potrafi mieć dystans do samego siebie – ktoś z dowcipem napisał: „Błogosławieni ci, którzy potrafią śmiać się z samych siebie, ponieważ nigdy nie przestaną się bawić”. A jednocześnie humor człowieka wierzącego pokazuje, że wiara chrześcijańska nie jest czymś ponurym czy pedantycznym, nie jest przestarzała ani przygnębiająca. Wiara rozświetla twarz tego, kto ją wyznaje. Ewangelia daje radość, prawdziwą radość, nie tę ulotną, ale prawdziwą radość: kto wierzy, jest szczęśliwy, nie ma grobowej miny. Jest radosną osobą, widać to na jego twarzy!
Z tej książki zatem słyszę trzy wezwania: abyśmy my, wierzący, mieli w sobie twórczy niepokój, byli zawsze zdolni do stawiania pytań i posiadali nieco poczucia humoru1.
Watykan
15 września 2023 roku
Kiedy Pan po raz pierwszy przemówił do Samuela, młody chłopak nie zdawał sobie sprawy, kto się do niego zwraca, ponieważ „W owym czasie rzadko odzywał się Pan, a widzenia nie były częste” (1 Sm 3,1). Trzy razy idzie Samuel do starca Helego, kapłana przybytku w Szilo, z pytaniem, czego Heli od niego chce, aż wreszcie kapłan nazywa tego, który zwraca się do Samuela: „Rzekł więc Heli do Samuela: »Idź spać! Gdyby jednak kto cię wołał, odpowiedz: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha«” (1 Sm 3,9). Gdy Samuel tak czyni, Pan odpowiada: „Oto Ja uczynię taką rzecz Izraelowi, że wszystkim, którzy o niej usłyszą, zadzwoni w obydwu uszach” (1 Sm 3,11). Młody chłopak istotnie otrzymuje słowo, od którego zadzwoni mu w uszach, a uczniowie w drodze do Emaus powiedzą jeden do drugiego: „Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?” (Łk 42,32).
Podobnie i my, zwłaszcza na świeckim Zachodzie, żyjemy w stuleciu, w którym słowo Pana zdaje się rzadkie, a „widzenia nie są częste”. W jaki sposób mamy tak jak Samuel nauczyć się słuchać Boga wypowiadającego do nas słowa nadziei i radości w starożytnych tekstach Biblii, słowa, od których zadzwoni nam w uszach? Niektórzy ludzie odrzucają je jako wytwory obcych, dawno umarłych kultur, niemających z nami nic wspólnego. Inni, podobnie jak to bywa ze świętymi tekstami innych religii, odbierają je jako przykazania z nieba, którym należy bezmyślnie się poddać. Jak mamy na nie odpowiedzieć całym swoim sercem i inteligencją? W czasie niepewności, gdy drogi przed nami nie widać wyraźnie, czy możemy powiedzieć jak Samuel: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha”? I jak mamy zrozumieć sens słów, które są nam dane, i przyjąć je jak pokarm? Słowo Boże nie zwraca się do nas przez niebieski megafon, domagając się biernej zgody. Objawienie jest rozmową Boga z Jego ludem, poprzez którą stajemy się Bożymi przyjaciółmi. Sobór Watykański II ogłosił, że „Przez to zatem objawienie Bóg niewidzialny (zob. Kol 1,15; 1 TM 1,17) w nadmiarze swej miłości zwraca się do ludzi jak do przyjaciół (zob. WJ 33,11; J 15,14–15) i obcuje z nimi (zob. Ba 3,38), aby ich zaprosić do wspólnoty z sobą i przyjąć ich do niej”3. Słowo Pana okazuje nam przyjaźń. Słowa przyjaźni potrafią przemieniać bardziej radykalnie niż rozkazy, które wymagają poddania się. Nawet przykazania w Piśmie Świętym mogą być właściwie rozumiane tylko wówczas, gdy słuchamy ich jak słów wypowiedzianych w przyjaźni, formujących nas na spotkanie z Tym, który powiedział do uczniów: „Nazywam was przyjaciółmi” (J 15,15). Przyjaźń nigdy nie jest jednostronna. Sugeruje, że słowa są dawane i otrzymywane. Zatem Biblia pełna jest ludzi odpowiadających na Słowo Boże wyrazami radości i smutku, nadziei i obaw, niepewności, zakłopotania i gniewu. Słowo stało się Ciałem w Człowieku, który chciał rozmawiać z każdym. Od dzieciństwa, gdy nauczyciele w Świątyni zadawali Mu pytania (Łk 2,46), do zamilknięcia, gdy nadeszła śmierć na krzyżu, był zaangażowany w niekończące się dialogi, od czułych pytań kierowanych do ludzi w potrzebie – „Co chcesz, abym ci uczynił?” – do ostrych sporów z przeciwnikami. W poranek wielkanocny Zmartwychwstałe Słowo powstaje i przerywa ciszę grobu słowami adresowanymi do uczniów w ogrodzie. Ta rozmowa z Bogiem dopóty się nie skończy, dopóki nie zostaniemy uniesieni w wiekuistą, miłosną rozmowę z Trójcą, wytęskniony dom, który nawiedza ludzkie serce. Wybraliśmy te osiemnaście rozmów biblijnych między Panem a ludźmi po prostu dlatego, że się nam podobały, a nie aby rozwijać jakąś systematyczną teorię na temat czytania Pisma Świętego. Ku naszemu zdumieniu odkryliśmy, że prawie wszystkie rozmowy obracały się wokół pytań, od pierwszej rozmowy w Biblii, w której Bóg pyta Adama: „Gdzie jesteś?”, do ostatniej, w której zmartwychwstały Jezus pyta: „Szymonie Jana, kochasz mnie więcej niż ci?”. Nazwaliśmy tę książkę Pytanie Boga, bo w tych rozmowach Bóg równie często stawia pytania, jak jest pytany.
Na okładce książki widnieje obraz podróży do Emaus (Łk 24,13–35) autorstwa Janet Brooks-Gerloff. Po zmartwychwstaniu dwaj uczniowie uciekają z Jerozolimy. W drodze spotykają nieznajomego, zmartwychwstałego Pana, którego nie rozpoznają, a który idzie z nimi. To spotkanie jest pełne pytań. On pyta ich, o czym rozmawiają. Oni odpowiadają: „Ty sam odwiedzasz Jeruzalem i nie dowiedziałeś się o tych sprawach, które wydarzyły się w nim w tych dniach?!” (Łk 24,18). On odpowiada pytaniem: „Czyż nie takich rzeczy trzeba było, by Chrystus przecierpiał i wszedł do swojej chwały?” (Łk 24,26). Gdy potem znika im z oczu, pytają się nawzajem: „Czyż nie było rozpalone nasze serce, gdy mówił do nas w drodze, gdy otwierał nam Pisma?” (Łk 24,32). Po co te wszystkie pytania? Pytania, bardziej niż przykazania, są zaczątkiem osobistego spotkania. Mojżesz stawia pytania Bogu, który ukazuje się mu w płonącym krzewie. Hiob słyszy przerażające słowa: „Przepasz no biodra jak mocarz! Będę cię pytał – pouczysz Mnie” (Hi 38,3). Będziemy się borykać z niektórymi pytaniami stawianymi przez Boga człowiekowi, nie po to, by rozwiązywać zagadki intelektualne, lecz raczej w nadziei, że otworzą nas na głębsze spotkanie z Panem i nauczą nas sztuki przyjaźni, która często prowadzi do przebywania ze sobą w pełnej szczęścia ciszy. Święty Paweł cytuje Izajasza: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9). Te pytania, które Bóg nam stawia, a my Bogu, zabierają nas na kraniec języka, poza to, co ludzkie serce zdołało pojąć. Dlatego właśnie tak często Słowo Boga jest poetyckie i zaprasza nas poza to, co można w sposób dosłowny oznajmić. Chrześcijaństwo nie jest „religią księgi”, ale religią spotkania z Panem, a takie osobiste zaangażowanie się w Bóstwo zawsze wymyka się pełnemu ujęciu słownemu42. Pytania zapraszają nas do wejścia głębiej w tajemnicę. Potrzebujemy wzajemnej pomocy w słuchaniu, tak jak młody chłopak Samuel potrzebował starego Helego. Dlatego właśnie my, Łukasz Popko i Timothy Radcliffe postanowiliśmy, że dobrym sposobem na eksplorację biblijnych rozmów jest wzajemny dialog. Owocna rozmowa to coś więcej niż wymiana informacji czy logiczna debata. Jest to spotkanie różnych wyobraźni. Oczywiście, wiele nas łączy. Obaj jesteśmy dominikanami, którzy kochają Pismo Święte, lecz duża część przyjemności ze wspólnej rozmowy bierze się z różnic między nami. Tak jak Heli i Samuel, należymy do różnych pokoleń: Timothy jest po siedemdziesiątce, a Łukasz po czterdziestce, co nie daje Timothy’emu żadnego tytułu, by rościć sobie prawo do mądrości Helego! Łukasz jest Polakiem, Timothy Anglikiem. Łukasz jest uczonym biblistą, wykłada w École Biblique w Jerozolimie, natomiast Timothy jest wędrownym kaznodzieją z siedzibą w Oksfordzie. Podobieństwo jest konieczne, by rozmowa była możliwa, lecz potrzebna jest i różnica, by była ona ekscytująca. Nie wybraliśmy rozmów, które siłą rzeczy są najważniejsze w Biblii, lecz te, które do nas przemawiały. Naszym celem nie jest objaśnienie ich treści i wysnucie wniosków poprzez podsumowanie, o czym wszystkie one są. Chcemy natomiast odkryć nieco z ich dynamizmu, sposobu rozegrania i wykonania, a nawet, na co mamy nadzieję, podzielić się odrobiną tego, co w nich zabawne! Wszystkie bowiem najlepsze rozmowy między przyjaciółmi często mają w sobie szczyptę humoru. Mamy nadzieję, że sprowokują dyskusję zamiast prezentować analizy, zrodzą dalsze pytania zamiast wniosków. Najlepiej czytać każdą rozmowę powoli, z namysłem, jak zaproszenie dla czytelnika do włączenia się w nią. Jeśli ktoś będzie próbował czytać tę książkę szybko, nabawi się niestrawności! Jak Wittgenstein doradza swoim braciom filozofom, „Nie śpiesz się!”5. W różnych miejscach tej książki umieściliśmy krótką pauzę, okolicznościowe intermezzo. Nie są to streszczenia tego, co było przedtem, lecz mają na celu zwolnić tempo czytania, pomóc czytelnikom przetrawić teksty i pomyśleć, w jaki sposób mogliby wejść z nimi w dialog. Typowo dominikańską cechą jest przekonanie, że przyjaźń z Bogiem często uwidacznia się przez pryzmat przyjaźni jednego człowieka z drugim. Święty Albert Wielki, mistrz Akwinaty, pisał o przyjemności wspólnego poszukiwania prawdy, „in dulcedine societatis quaerere veritatem”6. Święta Katarzyna ze Sieny oświadczyła, że nie ma większej radości niż rozmawiać o Bogu z przyjaciółmi. Było to naszą radością i obyśmy mogli się także nią dzielić. Z powodu dzielącego nas dystansu geograficznego, choroby nowotworowej Timothy’ego i ograniczeń w podróżowaniu spowodowanych pandemią COVID nieczęsto byliśmy w stanie razem zasiąść i porozmawiać twarzą w twarz. Nawet Zoom nie okazał się odpowiednim substytutem, więc przeważnie komunikowaliśmy się drogą mailową. To nie był idealny sposób, lecz mamy nadzieję, że pomimo tych ograniczeń nasze rozmowy staną się bodźcem lub sprowokują wasze rozmowy z przyjaciółmi czy przeciwnikami, w grupach dyskusyjnych czy podczas modlitwy z Panem Słowa. Tłumaczenia, które przygotował Łukasz, nie dążą do elegancji czy płynności. Trzymają się tak blisko, jak to możliwe oryginału hebrajskiego czy greckiego, sugerując ukrytą grę słowną, wraz z jej powtórzeniami i wariacjami, przywołując chropawą obcość tekstów oryginalnych. Mogą się wydawać dziwne, ale mamy nadzieję, że przełamią to uczucie swojskości, które zwykle towarzyszy biblijnym tekstom, przemówią do nas w sposób świeży, a nawet postawią czytelnika w niezręcznej sytuacji. Proponujemy także obraz do każdej rozmowy. Rozmowa jest aktem wyobraźni, dzięki któremu wkraczamy w sposób widzenia świata innej osoby, gdzie porusza nas jej doświadczenie, zachwyt i smutek. Mamy nadzieję, że te obrazy otworzą drzwi do spotkania z Bogiem, którym jest każda rozmowa, może czasem skuteczniej niż słowa, które my, Timothy i Łukasz, wymieniamy! Prawie wszystkie obrazy ukazują twarze, twarze uformowane rozmową z Tym, którego twarz stała się widzialna, gdy Słowo stało się Ciałem. Na obrazie z okładki książki nie widzimy twarzy dwóch uczniów idących z Panem. Gdyby się odwrócili, byłyby to może twarze wasze i nasze.
Łukasz Popko OP, Timothy Radcliffe OP
Jerozolima i Oksford
Wspomnienie Świętych Bazylego Wielkiego i Grzegorza z Nazjanzu, 2023 roku
Wtedy usłyszeli głos JHWH Boga przechadzającego się w ogrodzie w wietrze dnia i skryli się człowiek i jego kobieta przed JHWH Bogiem wśród drzew ogrodu. I zawołał JHWH Bóg do człowieka, i powiedział doń:
– Gdzie jesteś?
Powiedział:
– Twój głos usłyszałem w ogrodzie i przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się.
Powiedział:
– Kto ci powiedział, że jesteś nagi? Czy z drzewa, co do którego rozkazałem ci, byś z niego nie jadł, jadłeś?
Powiedział człowiek:
– Kobieta, którą dałeś, by ze mną była, ona dała mi z drzewa i zjadłem.
Powiedział JHWH Bóg do kobiety:
– Co to jest, co zrobiłaś?
Kobieta powiedziała:
– Wąż mnie oszukał i zjadłam.
JHWH Bóg powiedział do węża:
– Dlatego, że to zrobiłeś, przeklęty jesteś spośród wszystkich zwierząt domowych i spośród wszystkich zwierząt dzikich. Na swoim brzuchu będziesz się przemieszczał i pył będziesz jeść przez wszystkie dni swego życia. I nieprzyjaźń położę między tobą a kobietą i między nasieniem twoim a nasieniem jej. Ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę.
Do kobiety powiedział:
– Mnożąc, pomnożę twój znój i twoje poczęcie. W znoju będziesz rodzić dzieci i ku twemu mężowi będzie (zwrócona) twoja tęsknota, a on będzie panował nad tobą.
A do Adama powiedział:
– Skoro posłuchałeś głosu swojej kobiety i zjadłeś z drzewa, co do którego rozkazałem, mówiąc: „nie będziesz jadł z niego”, przeklęta gleba (adama) z twego powodu. W znoju będziesz ją jeść przez wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci rodziła, choć jedzeniem twoim są rośliny pól. W pocie czoła będziesz jeść chleb, póki nie wrócisz do tej gleby (adama). Bo z niej zostałeś wzięty, bo prochem jesteś i w proch powrócisz.
I dał człowiek imię swojej kobiecie: Ewa (Hawwa), bo ona była matką każdego żyjącego.
Łukasz: To jest pierwsza rozmowa z Bogiem zapisana w Biblii. Przedtem Bóg zwracał się do mężczyzny i kobiety, lecz nigdy nie słyszeliśmy ich odpowiedzi, ani stawianych przez nich pytań. Czy było coś do pytania lub wyjaśniania przed upadkiem? Z tego pierwotnego milczenia człowieka wnioskujemy jego zgodę i porozumienie bez słów. Jedyny w swoim rodzaju kontekst pierwszej wymiany słów człowieka z Bogiem ukazuje paradoksalny warunek każdego prawdziwego dialogu: jest rozmowa, ponieważ między mówiącymi jest dystans.
Aneta Fausek-Kaczanowska, Adam (2018)
Chwile najgłębszej jedności, komunii pomiędzy osobami – w relacjach międzyludzkich, a także z Bogiem – są spowite milczeniem. Obecność i bezpośredniość są odczuwane, doświadczane, wyrażane, przeżywane w umyśle i w ciele poprzez spojrzenia, gesty i wszystko, czym jesteśmy. Najgłębsza komunia jest poza słowami. Taki oto jest początek każdego z nas, w bezsłownej komunii z matką, ojcem, opiekunem – przed i poza językiem.
W Księdze Rodzaju Boska zdolność mowy służy do nazywania, tworzenia, porządkowania i rządzenia światem. Najpierw służy Bogu, następnie udzielona jest także człowiekowi. Nazywanie poprzedza rozmowę. O czym Adam i Ewa mogli rozmawiać przed upadkiem? Byli wciąż nadzy i nie odczuwali wstydu, żyli w pełnej przejrzystości. Nie było nic do ukrycia, nic, z czym można by się nie zgodzić, nic, co można by zaatakować i nic, czego trzeba by bronić. W raju musiała panować błogosławiona cisza, zanim wpełzł do niego brak ufności. Tęsknimy do tej ciszy i czasami doświadczamy jej na mgnienie oka.
Gdy oszukani odkrywają istnienie kłamstw, a ofiary istnienie przemocy, pełen pokoju, przyjazny ogród, który jest ich światem, natychmiast staje się zupełnie odmiennym miejscem. Nie wszystkie głosy są dobroduszne. Nie wszystkie słowa są tym, czym zdają się być. Ten pierwszy dialog z Bogiem rodzi się ze zmieszania i podszytej strachem ciszy, brzemiennej niepewnością zrodzonego właśnie poczucia winy i niejasnego przeczucia śmierci w długich cieniach popołudnia. Znajomy przyjazny głos stał się potencjalnie niebezpieczny.
Timothy: Bardzo mi się podoba to, co mówisz, Łukaszu, o tym milczeniu na początku pomiędzy Adamem i Ewą, gdy niepotrzebne były żadne słowa, i o tej niezakłóconej komunii, jaką mieliśmy z naszymi matkami, zanim zaczęliśmy mówić. Zastanawia mnie, czy zgodziłbyś się, że idziemy od pierwotnej ciszy, komunii niezakłóconej wstydem i obwinianiem się, przez słowa, całe lata rozmów, czasem trudnych i zagmatwanych, ku nowej ciszy, która jest znacznie głębsza, stanowi jakby udział w nieskończonym milczeniu Boga, komunię przekraczającą wyobraźnię, udział w niewysłowionej prostocie Bożego życia. Tradycja głosi, że pod koniec życia św. Jan Ewangelista mówił coraz mniej, aż jedynym, co wypowiadał podczas kazań, było: „Miłujcie się wzajemnie”. Ale musiał przejść przez lata złożonej refleksji teologicznej – pisania, rozmyślań, modlitwy – zanim zdołał osiągnąć prostotę.
Święty Jan od Krzyża powiedział:
Jedno słowo wypowiedział Ojciec, którym jest Jego Syn, i to Słowo wypowiada nieustannie w wieczystym milczeniu; w milczeniu też powinna słuchać Go dusza7.
Tak więc przechodzimy od prostoty początkowej, nieomal naiwnej ciszy, w jakiej żył człowiek, w której nie są potrzebne słowa, poprzez wszystkie złożone, zawiłe interakcje międzyludzkie, by z łaską Bożą osiągnąć niezakłócony spokój Bożej ciszy, który Katarzyna ze Sieny nazwała „morzem pokoju” i „morzem bezmiernym”8. Pomiędzy jednym czasem a drugim wpadamy – to nasz upadek! – w fałszywą prostotę bezrefleksyjnych chwytliwych haseł, prostackich sloganów odrzucających wszelkie niuanse. Takie obcesowe słowa nie są żadnym etapem wędrówki ku zrozumieniu. Dążenie do prawdziwej prostoty to ciężka harówka. Zatem objawienie, ten długi dialog między Bogiem a ludzkością, prowadzi nas do przyjaźni, w której słowa nie są dłużej potrzebne, a prostota jest darem Bożym.
Łukasz: Jeden z moich przyjaciół dominikanów jest kompozytorem. I pewnego razu całkowicie szczerze powiedział mi, że nie jest na tyle dobry, by komponować prostą muzykę9. Założę się, że jest to także prawdą co do naszych kazań, prac doktorskich i rozmów! Bóg jest prosty i zadaje proste pytania. Przetłumaczyłem Jego pytanie jako „Gdzie jesteś?”. W języku hebrajskim jest ono w liczbie pojedynczej: „Gdzie jesteś?”. Kocham ten wstęp. Wspaniale przerywa to pełne strachu milczenie. Bóg daje ukrywającej się parze, Adamowi i Ewie, możność wystąpienia i odpowiedzi. Nie szuka ich jak myśliwy polujący na zwierzę lub, co gorsza, jak ktoś szukający zagubionego przedmiotu. To pytanie daje im z powrotem – tak łatwo zapomnianą – Boską zdolność mowy.
Przygotowywanie się do trudnych rozmów jest okropnym utrapieniem. Czasami spędzamy pół nocy, zastanawiając się, jak powinno brzmieć pierwsze zdanie. „Gdzie jesteś?” jest świetnym pytaniem na wstępie. Nie jest oskarżeniem ubranym w retoryczne pytanie typu „Co zrobiłeś?” lub „Kto to zrobił?”, albo na dobitkę „Gdzie jest moje jabłko?!”. Od samego początku wszystko dotyczy kobiety i mężczyzny, a nie owocu. Więc zapytajmy naszych zapomnianych przyjaciół, jawnych przeciwników i zagniewanego rodzeństwa: „Gdzie jesteś teraz?” i pozwólmy im zareagować, namyślić się i odpowiedzieć. W złożonych sytuacjach – a któraż sytuacja nie jest złożona po upadku? – rozmówca potrzebuje trochę przestrzeni i pytania, które pomoże zrozumieć jej czy jego świat. Odpowiedź pierwszego człowieka była częściowa, stronnicza i wyrażała zmieszanie, a jednak udzielając jej, rozpoczyna on rekonstrukcję świata, który właśnie został zburzony. Poprzez ten dialog zaczyna się powolne odtwarzanie rozbitej rzeczywistości. W rysunku przedstawiającym Adama artystka pokazuje nam człowieka niekompletnego, bez głowy, jak gdyby jasne wyobrażenie Boga i materia ziemska jeszcze do siebie nie pasowały. Może autorka miała na myśli akt stworzenia z 3 rozdziału Księgi Rodzaju. Myślę, że dzieło może także ukazywać Adama po upadku: w stanie dezintegracji, samotnego, siedzącego w prochu. Ludzie potrzebowali kolejnego stworzenia, kolejnego twórczego słowa.
Delikatność pierwszego pytania Boga skłania mnie do myślenia o synchronizacji. Czy Bóg czekał, aż Adam i Ewa się przygotują, zanim zadał pytanie? Właśnie wynaleźli ubranie, mieli trochę czasu, by się przyodziać – jakże dziwaczne to musiało być! Czy w ogóle mieli słowa na uczucie wstydu i utraconą godność? Ich Stwórca nie pojawił się w zaimprowizowany sposób. Pozwolił im przygotować obronę, nieco naprawić upadły świat, poczuć się bezpieczniej. Miłość jest cierpliwa, czyż nie?
Timothy: Tak, Łukaszu, to cudowne, że ta pierwsza rozmowa Boga i człowieka zaczyna się tym łagodnym pytaniem „Gdzie jesteś?”, które zaprasza Adama do wyjścia z ukrycia. Już wówczas wskazuje nam ono ostatnią rozmowę ucznia ze zmartwychwstałym Panem w Ewangelii, gdy Jezus pyta: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?” (J 21,5). Zatem rozmowa Boga z ludzkością zaczyna się i kończy łagodnym pytaniem, przerywającym milczenie dwojga ludzi, którzy dramatycznie zawiedli, Adama i Piotra. Każda rozmowa zaczyna się nie od oskarżenia, lecz od zaproszenia.
Pięknym paradoksem jest, że początek tej pierwszej rozmowy następuje, gdy Adam i Ewa siedzą w ukryciu, ponieważ nie chcą mówić z Bogiem. Wstydzą się. Sporządzili sobie odzienie z liści, aby ukryć swą fizyczną nagość, a ta ich pierwsza rozmowa, gdy zaczyna się toczyć, jest także w jakiś sposób ukrywaniem się. Jest to tkanka słów, która ma zasłonić ich czyny. Bóg pyta Ewę: „Co uczyniłaś?”, ale Adam i Ewa udają, że właściwie nie uczynili nic nagannego. „To nie moja wina, że zjadłem jabłko. Ukarz za to kobietę, którą stworzyłeś. Tak naprawdę to wszystko Twoja wina, Boże”. Ewa też ucieka przed odpowiedzialnością: „To wszystko wina węża, którego stworzyłeś. Ty musisz wziąć na siebie winę”. Tak więc ich odpowiedzi są figowymi liśćmi, pod którymi się chowają.
Przypuszczam, że wszyscy czasem uciekamy od rozmowy z Bogiem ze wstydu z powodu tego, co uczyniliśmy, lub ze strachu przed tym, że poprosi nas, byśmy coś zrobili lub jacyś się stali. Możemy się ukrywać, zrzucając winę na kogoś innego. Chowamy się, stawiając siebie w roli ofiary: to jest wina moich genów, mojego DNA, moich rodziców, społeczeństwa, Kościoła. Nie moja! Na pewno nie moja! Możemy unikać prawdziwej rozmowy z Bogiem, zamykając uszy długimi modlitwami i przesadną pobożnością, stosując coś w rodzaju biernego oporu przed Nim, aby tylko uciec od milczącego słuchania Jego słowa, które przemieni nas w Bożych przyjaciół.
Adam i Ewa uciekają przed Bożym obliczem, a jednak ono jest tym, czego najbardziej pragniemy. Izrael śpiewał: „okaż Twe pogodne oblicze, abyśmy doznali zbawienia” (Ps 80,4). W końcu oblicze to stało się widoczne w twarzy istoty ludzkiej, która chce tylko patrzeć na nas z miłością i słuchać nas ze współczuciem. Siostra Wendy Beckett powiedziała, że modlitwa jest „staniem przed Bogiem bez osłony”, nagim10. Tak więc zastanawiam się, jakie chytre sztuczki stosuję, aby ukryć swą nagość przed wzrokiem Boga, jakie uniki, jakie liście figowe. Wszystko, tylko nie słuchanie i poddanie się wszelkim słowom, jakie mogą być do mnie skierowane. A jednak jednocześnie wiem, że to są słowa, jakie pragnę usłyszeć, aby żyć (Iz 55,3). Przy chrzcie jesteśmy nadzy. Ja miałem tylko trzy dni, więc z pewnością nie odczuwałem wstydu! Chrzest jest czymś w rodzaju odnowienia naszej pierwotnej widoczności. Grzegorz z Nyssy pisał o chrzcie, że „odrzucając więdnące liście, które przysłaniają nasze życie, powinniśmy ponownie stanąć przed oczami naszego Stwórcy”114. Starożytna modlitwa wschodnia wyraża prośbę: „zdejmij zasłonę z naszych oczu, daj nam pewność, nie pozwól nam na wstyd czy zakłopotanie, nie pozwól nam pogardzać sobą”125. A więc spora część życia modlitewnego polega na pozwoleniu, aby Bóg nas delikatnie rozbierał, zdejmował z nas liście figowe, jak kochanek, który widzi nasze piękno, nawet gdy my go nie widzimy. Bóg stał się nagi na krzyżu, wyniesiony ponad wyjący tłum. Więc możemy się ośmielić na obnażenie przed oczami Boga. Czy ośmielimy się także być nadzy wobec siebie, widoczni w swej bezbronności, naszych wątpliwościach, pytaniach, nadziejach i niepowodzeniach?
Jest pewna kwestia, w której chętnie posłuchałbym twojej reakcji, reakcji uczonego biblisty. Ku mojemu utrapieniu mój hebrajski nigdy nie był dobry! Konsekwencje upadku są opisane w kategoriach prochu i bezpłodności. Rodzenie będzie trudne i bolesne, gleba nie będzie wydawać obfitych plonów; wąż będzie jadł proch, i my w proch się obrócimy.
Co ciekawe, zwierzęta wydaje na świat gleba, ziemia (Rdz 1,24), natomiast istoty ludzkie, stworzenia ziemskie (Adam jako ziemia) uczynione są z prochu, który mnie wydaje się mniej cenny niż ziemia, nieomal jak brud. Wiem, że te fragmenty przypisywane są dwóm różnym tradycjom teologicznym, lecz zbyt złożone byłoby wdawać się w wyjaśnianie ich w rozmowie takiej jak nasza! Lecz w tych historiach jest tak, jak gdyby inne zwierzęta miały jakąś zdrową, ziemską jakość, natomiast my, istoty ludzkie, możemy zniżyć się do brudu lub podnieść się do Boskości. My, stworzenia ziemskie, możemy przechadzać się z Bogiem „w porze, gdy jest powiew wiatru” (ruah, duch), lub możemy podzielać żywot pełzającego w prochu węża! Bycie po prostu człowiekiem nie jest opcją! Możemy wznieść się do Bóstwa lub zniżyć do brudu.
Nawet nasze rozmowy mogą albo być życiodajne, albo zakurzone i brudne, zaśmiecające ludzi i stworzenie, niszczące i cofające stwórcze Słowo Boga. Błogosławimy albo przeklinamy. W myślach często powracają do mnie słowa nagryzmolone na murach w Ruandzie podczas ludobójstwa: „Zabić Karaluchy”. Ale też nasz język może być żyzny i urodzajny, dawać światło i życie. Pierwszym powołaniem ludzi było uprawianie ogrodu Edenu, a obecnie naszym uprawianiem ogrodu jest wzajemna rozmowa i rozmowa z Bogiem za pomocą promiennych, żyznych słów. Często rozpoczynamy tę uzdrawiającą rozmowę, jak powiedziałeś, pytając ludzi tak jak Bóg: „Gdzie jesteś? Nie trzeba się ukrywać”. Jest to zaproszenie do rozpostarcia ramion w Bożym świetle. Nasze twarze mogą także rzucać światło na twarze innych. Świt wstaje w oczach drugiego człowieka.
Łukasz: Wedle Księgi Rodzaju jest tylko niewielka różnica w kwestii materii, z której zostaliśmy uczynieni: i dla ludzi, i dla zwierząt jest to adama. Edom oznacza „czerwony”, więc adama sugeruje lokalną czerwonawą glebę, sypką ziemię. Gdy adama jest sucha, zamienia się w proch; gdy jest wilgotna, staje się podobna do plastycznej gliny. Księga Rodzaju 2,7 mówi bardziej precyzyjnie, że zostaliśmy uczynieni „z prochu adama”. Masz rację, Timothy, że ten proch już tu majaczy na horyzoncie, martwa materia, która jest na początku i na końcu: „i w proch się obrócisz”. Przypuszczam, że jesteśmy jedynymi zwierzętami, które potrafią dostrzec i zrozumieć ten horyzont nieistnienia, swojego rozkładu. Bóg ukazał nam naszą kryzysową sytuację: jesteśmy formą prochu i wiemy o tym. Rozdział 3 Księgi Rodzaju nie jest tym, co nazwać by można przyjemną rozmową. Dla niektórych czytelników Biblii mogłaby ona nawet potwierdzać stereotyp mściwego Boga Starego Testamentu, i tenże Bóg wobec tego zostałby natychmiast odrzucony. Istotnie, jest wiele fragmentów biblijnych, pełnych pasji tekstów, wrzących gniewem Boskim i ludzkim, ale ten urywek do nich nie należy. Tutaj dialog rozwija się gładko, spokojnie, bez wrzasku czy okrzyków. Zaledwie kilka prostych powtórzeń „i rzekł Bóg”. Jednak rzeczowe słowa Boga mają ciężar orzeczenia i sądu, i przekleństwa…
Zazwyczaj uczy się dzieci, by nie przeklinały, a w Biblii pierwszym, który przeklina, jest Bóg! Jest coś niezwykle precyzyjnego w Jego raczej powściągliwych, ale uroczystych sformułowaniach. W rzeczywistości kobieta i mężczyzna nie zostają przeklęci. Boska klątwa zamiast na nich spada na węża i uprawną ziemię. W ustach człowieka klątwa może być jedynie życzeniem cierpiącej duszy. Dlatego mamy trochę fantastycznych i kwiecistych przekleństw ukaranego psalmisty. Klątwa może być także zawoalowanym oświadczeniem lub zamaskowanym opisem czyjegoś nieszczęścia, jak wówczas, gdy Hiob przeklął dzień swoich narodzin (Hi 3). Jednak w rozdziale 3 Księgi Rodzaju, jak i w innych licznych fragmentach, klątwa wychodzi z ust Boga, musi zatem mieć twórczą sprawczość Jego Słowa i Jego błogosławieństw: ona coś czyni.
Czy jest możliwe zobaczyć dobrą nowinę w przekleństwie Bożym? Wierzę, że można, a moje doświadczenie jest takie, że nie ma nic bardziej pocieszającego od prawdy, nawet gorzkiej prawdy. Stwarzanie pozorów, udawanie, że wszystko jest w porządku, kosztuje o wiele za dużo energii i w ogóle nie jest życiodajne. Dwie klątwy z Księgi Rodzaju potwierdzają coś, co od czasu do czasu podejrzewamy: z tym światem jest coś nie w porządku. Coś nie w porządku nie tylko ze mną, czy nawet z ludzkością. Obecnie modne jest idealizowanie natury i demonizowanie kultury. Rozdział 3 Księgi Rodzaju ukazuje, że z naturą jest także coś nie w porządku. Możemy sobie ją wyobrazić jako mniej niszczycielską, mniej gwałtowną, rozrzutną, czy mniej śmiercionośną. Klątwa rzucona na tajemniczego mówiącego węża – jakkolwiek będziemy ją interpretować – oznacza, że rodzaj ludzki nie jest wszystkiemu winny i nie odpowiada za całe zło tego świata. Możemy być jego centralnym punktem lub punktem zwrotnym, ale nie jesteśmy wszystkiemu winni.
Fakt, że przekleństwo wychodzi od Boga i że nie było go „na początku”, daje mi wielką nadzieję na inny świat. Jego niedole i katastrofy nie są nieodłączną koniecznością. Można wznieść się ponad nie. Ziemia została przeklęta nieurodzajnością z powodu człowieka, nie dla samej siebie. Jest to podobne do portretu Doriana Graya: malowidło ukazuje normalnie zakryty stan jego duszy. Wprawdzie dla Doriana okropne było spoglądanie nań, ale stanowiło to także dla niego największą wartość, ponieważ tęsknimy za tym, by nas naprawdę znano. Obraz ukazywał Doriana Dorianowi, lecz także sugerował, że istnieje jakiś tajemniczy patrzący, Autor, który nieustannie pracował nad portretem. Ziemia jest portretem Adama. Oznacza to, że żyzność pól, jak i jałowość pustyni wskazują na zaangażowanie jakiejś „trzeciej strony”. „Przeklęta” ziemia będzie się nam opierać do końca czasów. Ponieważ ta właściwość pochodzi od Stwórcy, w tej „złej nowinie” kryje się także cenny dar. Opór nieoswojonej, jałowej i niebezpiecznej ziemi powinien przypominać nam, czym jesteśmy: istotami, które z łatwością zagarniają dla siebie prawo, by zjeść wszystkie owoce. Brak owoców i nasze biologiczne ograniczenia, w tym i śmierć, demaskują ludzką folie des grandeur, i oto dlaczego jest to istotnie dobre określenie. Jezus przeklął figowe drzewo, aby było znakiem dla Jego uczniów (Mk 11,21–25). Chciał, aby go odczytali, aby zadawali pytania. Miejmy nadzieję, że nauczymy się czytać jałowe ziemie, nienadający się do zamieszkania kosmos, aby dowiedzieć się, że nie jesteśmy ostatecznymi panami ziemi ani nawet własnego życia.
Julius Paulsen, Kain (1891)
Timothy: To przekleństwo sprowadza ludzkość na powrót do prochu – „w proch się obrócisz” – ale kończy się obietnicą: „I dał człowiek imię swojej kobiecie: Hawwa, bo ona była matką każdego żyjącego”. Imiona, które Adam nadaje, nie są jedynie etykietkami, lecz także błogosławieństwami i wezwaniami do istnienia. Pewnego razu zwróciłeś mi uwagę – naprawdę, dużo rozmawiamy o Piśmie Świętym! – że kolejne użycie słowa „proch” czy „pył”13 następuje w kontekście błogosławieństwa, w obietnicy danej Abrahamowi: „Twoje zaś potomstwo uczynię liczne jak ziarnka pyłu ziemi; jeśli kto może policzyć ziarnka pyłu ziemi, policzone też będzie twoje potomstwo” (Rdz 13,16). Proch czy pył, symbol sterylności i jałowości, staje się symbolem płodności. Proch przekleństwa przemieniony zostaje w znak błogosławieństwa. Przeklęta ziemia zrodzi ciernie, lecz ciernie te ukoronują Króla życia, zanim zostanie zaprowadzony na krzyż, gdzie wszelka bezpłodność i jałowość będą pokonane. Pył pustyni i brzegu morskiego także staje się znakiem płodności obiecanym Abrahamowi: „Będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza” (Rdz 22,17). Klątwa nigdy nie ma ostatniego słowa, i pustynia, która stanowi dom demonów i śmierci, jest także miejscem, gdzie Bóg ukazuje się Mojżeszowi i Izraelitom. Cisza pustyni, bez treści i znaczenia, staje się ciszą, w której słyszymy, jak przemawia Bóg: „Potem Mojżesz i kapłani-lewici rzekli do całego Izraela te słowa: Zamilknij, Izraelu, i słuchaj, w dniu dzisiejszym stałeś się narodem Pana, Boga swego” (Pwt 27,9). Więc gdy doświadczamy jakiegokolwiek opuszczenia i jałowości w swoim życiu, kiedykolwiek siedzimy w prochu jak Hiob, wierzymy, że błogosławieństwo Pana jest niedaleko.
1 Przekład papieskiej Przedmowy z języka włoskiego – redakcja.
2 Fragmenty z Pisma Świętego w dużej mierze przełożył współautor książki, Łukasz Popko OP. W niektórych miejscach wykorzystano Biblię Tysiąclecia Online, Pallottinum, Poznań 2003.
3Dei Verbum 2; https://portal.tezeusz.pl/2009/01/21/konstytucja-dogmatyczna-o-objawieniu-bozym-dei-verbum/
4 „Wiara chrześcijańska nie jest jednak »religią Księgi«. Chrześcijaństwo jest religią »Słowa« Bożego: »Słowa nie spisanego, lecz Słowa Wcielonego i żywego«”; KKK 108, za: http://www.katechizm.opoka.org.pl/rkkkI-1-2.htm.
5 Ludwig Wittgenstein, Culture and Value, University of Chicago Press, Chicago 1984, s. 80.
6Politica, księga 8, vi, w: Opera Omnia, vol. VIII, Paryż 1891, s. 804.
7Zasady miłości, w: Dzieła, Wydawnictwo o.o. Karmelitów Bosych, Kraków 1975, s. 406.
8Dialog o Bożej Opatrzności czyli Księga Boskiej Nauki, przeł. L. Staff, W drodze, Poznań 1987, s. 341.
9 Dawid Kusz OP – przyp. aut.
10 Wendy Beckett była siostrą ze zgromadzenia Notre Dame de Namur, znaną pisarką duchową i historykiem sztuki. Zmarła w 2018 roku.
11De Virginitate, XIII 1,15f, cyt. za: Simon Tugwell OP, The Way of the Preacher, Darton, Longman and Todd, Londyn 1979, s. 92.
12 M.E. Johnson, The Prayers of Sarapion of Thmuis: A Literary, Liturgical, and Theological Analysis, Orientalia Christiana Analecta 249, Istituto Orientale, Rzym 1995, cyt. za: S. Tugwell, The Way of the Preacher, s. 92.
13 W języku angielskim w obu miejscach „dust” – przyp. tłum.
TIMOTHY RADCLIFFE OP (ur. 1945) – dominikanin, wieloletni profesor Nowego Testamentu na Uniwersytecie Londyńskim, generał Zakonu Kaznodziejskiego (1992–2001). W październiku 2024 papież Franciszek ogłosił jego nominację kardynalską. Autor książek, takich jak Globalna nadzieja (2005), Siedem ostatnich słów (2006), Po co chodzić do kościoła? (2009), Daj nura. Życie po chrzcie i bierzmowaniu (2013), współautor Wysławiać, błogosławić, głosić. Słowa łaski i prawdy (2018).
ŁUKASZ POPKO OP (ur. 1978 r.) – dominikanin, biblista, wykładowca w École Biblique et Archéologique w Jerozolimie i w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów w Krakowie. Od 2009 roku mieszka w Ziemi Świętej. Prowadził badania m.in. z zakresu: ksiąg prorockich i historycznych Starego Testamentu, historii starożytnej Bliskiego Wschodu oraz starożytnych tłumaczeń biblijnych. Współautor książki Ostatnie dni Jezusa (2024).