Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Eline wiedzie spokojne i szczęśliwe życie na mokradłach Missisipi, gdzie jej rodzina od lat hoduje konie. W tym z pozoru idealnym obrazie kryje się skaza, dziewczyna nie potrafi się w nikim zakochać. Kiedy w szkole pojawia się Rikki, bogaty, przystojny i tajemniczy chłopak, wszystko zaczyna się zmieniać.
W ręce Eline trafia tajemniczy artefakt, a na jej skórze pojawiają się złote runy. Pradawna moc wdziera się w życie dziewczyny. Musi ona teraz udowodnić, że nie tylko przetrwa w brutalnym świecie przepełnionym magią, ale ma w sobie siłę, aby go ocalić.
Koniec wszechrzeczy jest bliski! Nie będzie mieć litości nad niczym ani nad nikim!
Nadchodzi Ragnarok!
----
Jeżeli uwielbiacie nordycką mitologię, zakochacie się w Ragnaroku! Daria Kwiecińska oferuje czytelnikowi niezwykłą podróż i powoli odkrywa karty stworzonego przez siebie świata. Poznajcie historię, w której Eline - główna bohaterka - musi zmierzyć się z własnym przeznaczeniem oraz tajemnicami świata, który dotąd pozostawał dla niej zagadką. Serdecznie polecam czytelnikom fantastyki oraz fanom kreatywnego wykorzystywania mitologii!
Agnieszka Zawadka, autorka powieści „Wyklęci: Era Cieni”
Pozycja obowiązkowa dla fanów nordyckich bogów. Zaskakująco przyjemna i lekka lektura, gdy tylko dacie jej szansę. Runiczne symbole, szkolne perypetie, konflikt, ale przede wszystkim klimat wylewający się od pierwszej strony.
Krzysztof Piersa, pisarz
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 480
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Algiz – runa Grupy Łowieckiej, oznacza męstwo i ochronę (tylko kolor srebrny iciemnozielony)
Alfheim – miasto zamieszkałe przez elfy
Ansuz – runa inspiracji, mądrości
Aoife – kobieta z długimi uszami, która podczas niespokojnych czasów po pierwszym Ragnaröku pomogła zjednoczyć się Grupom i różnym rasom, by odbudować cały świat
Åpne regnbåge, skapad av guðum – „Otwórz się, moście tęczowy, przez bogów stworzony“ (formułka na otwarcieBifrostu)
Arbalest – runiczny łuk
Argon – runiczny towarzysz członków Grup
Årskalle – pieszczotliwie: głupek
Arwan – celtyckie bóstwo: symbolizuje zło i śmierć, jest nazywany Mrocznym
Asgard – miasto Grupy Łowieckiej oraz fabryk i rzemiosła
Ask – (Jesion) pierwszy mężczyzna stworzony z kłody tego drzewa przez Odyna, Wilego i We
Askvol – rzeka tworząca ogromne rozlewisko za Beowulf
Audumala – magiczna krowa, której mlekiem żywił się Ymir. Z lodu i soli wylizała pierwszego boga – Borra
Baldur – najpiękniejszy z bogów, symbol dobra oraz mądrości
Beowulf – miasto, w którym kandydaci są zapoznawani z nowym światem
Berserker – nieznający strachu wojownik. Wiking będący berserkiem ogarniał szał walki, który dodawał mu nadludzkiej siły
Bifrost – tęczowy most między wymiarami umożliwiający podróż między nimi
Blødsuger – krwiopijca
Borr – pierwszy bóg stworzony przez Audumalę
Brekker (infernal hest) – rodzaj rogatego kelpie zamieszkującego wszystkie słodkowodne zbiorniki
Chalicoterium – zwierzę, z którego skór wyrabia się pancerze, a z mleka lekarstwa
‘comstjórinn – „dowódcaGrupy”
Dagaz – runa symbolizująca jasny osąd
Dawca, żywiciel – osoba, której krwią karmi się wampir raz na dwa tygodnie. Zapłata za ochronę i służbę
Død – śmierć
Dorn – runa błyskawicy, pioruna
Disa – demon z pierwszego piętra
Drakkar, knörr – tradycyjne, jednomasztowy statek wikingów, którym udawali się na swe wyprawy
Drusla – dziwka, kurwa
Duneryr – przeklęty duch zwierzęcia, na którego martwym ciele bądź krwi nikt nie wyrył runy spoczynku. Gnębi mieszkańców Nifhleimu oraz Helheimu, karmiąc się ich strachem. Można je pokonać tylko skryptem Kenaz-Berkano-Sowilo-Uruz-Algiz
Edra – stolica trzeciego piętra oraz siedziba Grup
Ehwaz – runa (też kallastra) oznaczająca konia
Eihwaz – runa śmierci, oznacza również Grupę Śmierci
Einherjer – keneazo większej mocy i regeneracji
Embla – (Wiąz) pierwsza kobieta stworzona przez Odyna i jego braci z pnia tego drzewa
Eter – płynna bądź niematerialna substancja, w której można się komunikować oraz leczyć. Jest powiązana z Bifrostem, a odpowiednia siatka eterowa chroni umysł
Farbauti – olbrzym, ojciec Lokiego
Fenrir – wilcze dziecko Lokiego i olbrzymki Angrbody. Odgryzł rękę Tyrowi
Fenrisy – demoniczne wilki z pierwszego piętra Lasu Cieni
Fimbul – najdłuższa i najmroźniejsza zima zwiastująca nadejście Ragnaröku
'forráðverge – „protektorGrupy”
Fossegrimen – w skandynawskich podaniach były to nimfy wodne obu płci
Freja – bóstwo miłości, urodzaju, płodności oraz magii
Frigg – bóstwo deszczu, opiekunka ogniska domowego i rodziny
Frylger – kurwa (przekleństwo)
Frylgia – potwór zamieszkujący drugie piętro. Jest to wygnany członek Grup, który w szale dziczeje i przemienia się w krwiożerczego kallastra
Fryltoskør – największy lądowy drapieżnik na trzecim piętrze. Charakteryzuje go błoniasty grzebień na grzbiecie. Czasami poluje się na nie, gdy ich liczebność zbyt gwałtownie wzrośnie
Garm – piekielny ogar z czeluści królestwa Heli
Ginungagap – ziejąca otchłań okryta mgłą
Gjallarhorn – róg, w który zadął Heimdall, by zwołać bogów i rozpocząć Ragnarök
Guqin – najstarszy, chiński instrument należący do rodzaju cytr. Pojawił się już w dynastii Tang
Gungir – włócznia Odyna, która zawsze sięgała celu
Gwathel adar – w elfickim: Siostra ojca (ociotce)
Hagalaz – runiczny miecz
Hallå – „hola”
Hardingfel – ludowy norweski instrument muzyczny przypominający skrzypce
Hati hróðvitnisson (fenr/nilheimy) – gatunek krwiożerczego wilka, który grasuje w watahach i napada na osady oraz transporty na trzecim piętrze
Heimdal – wyrysowany keneazem i runami Radiho portal, który otwiera Bifrost
Heimdall – bóg strzegący Bifrostu; wejścia do Asgardu. Nic nie mogło umknąć jego uszom i oczom
Hel – bogini śmierci oraz władczyni krainy umarłych, córka Lokiego
Hela – demon z drugiego piętra pod przywództwem Surtra
Helheim – miasto-grobowiec. W katakumbach spoczywają polegli
Hliðskjálf – tron Odyna, który znajdował się w pałacu Valaskjálf. Odyn mógł z niego oglądać cały wszechświat
Høeste – Najwyżsi (oRadzie)
Hugin – drugi z kruków Odyna niosący wieści ze świata. Jego imię oznacza myśl
Hvergelmir – pierwsze źródło wody w otchłani, z którego zrodził się Ymir
Idun – bogini wiosny
Ingwaz – runa lecznicza, najpowszechniej używana
Inhyel – elfickie wino
Jarl – jedyny człowiek, którego przyuczał sam Heimdall
Jävsekke – dupek, chuj
Jeg fortalte deg – „Wyzywamcię”
Jeg gæf opp – „Poddajęsię“
‘jökal – „lodowy” (w kontekście LodowychOlbrzymów)
Jörmungandr – dziecko Lokiego i Angrbody oraz potwór żyjący w głębinach oceanów i słodkowodnych zbiorników w pobliżu oceanu
Junkerdål – język używany na trzecim piętrze Lasu Cieni. Pochodzi od islandzkiego inorweskiego.
Kallastr – runiczny wierzchowiec członków Grup. Jest to dusza poległego wojownika, który czeka na wstąpienie do Walhalli, zamknięta w fizycznym ciele, by zasłużyć na wieczną biesiadę
Kamień nieskończoności – kamień przypisany członkowi Grupy, który kumuluje i wzmacnia wewnętrzną energię runiczną. Pomaga ją też przekazywać na zewnątrz w keneazie oraz łączyć się z kallastrem i argonem w eterze
Kantele – fiński ludowy instrument muzyczny z rodzaju cytr
Kaptirliði – kapitan
Kenaz – runa miłości oraz pociągu seksualnego do drugiej osoby
Keneaz – urządzenie, którym wyrysowywane są runy
Kijafa – tradycyjne duńskie wino przyrządzane ze sfermentowanych wiśni
Laguz – najsilniejsza lecznicza runa wymagająca wiele mocy od osoby używającej, oznacza odporność, jest to również runa rasy wampirów
Larsos – używany na co dzień i mówiona odmiana Junkerdåla
Las Cieni – nazwa świata składającego się z trzech pięter. Stanowi odrębną galaktykę, sąsiadująca z drogą mleczną
Laufey – władczyni Jötunheimu, matka Lokiego
Linnorm – skandynawski smok
Loki – olbrzym zaliczany do bogów. Symbol kłamstw i ognia
Lysstasjon – miasto światła na południowy wschód od Alfheim. W nim jest kumulowana energia świetlna i rozprowadzana po całym piętrze
Máni – bóg Księżyca uciekający każdej nocy przed Hatim
Mannaz – runa Grupy Rekrutacyjnej oznaczająca człowieka (zawsze kolorróżowy)
Marene – w staronordyckim martwy bądź demoniczny
Megingjörð – magiczny pas Thora, który zwiększał jego moc
Merde – po francusku „cholera”
Midgard – świat zamieszkany tylko przez ludzi
Mîwlethur – po elficku, pogardliwie o wampirach: pijawka
Mjölnir – młot Thora, wyrzucony zawsze wracał do jego ręki
Młodszy (Nowy) Futhark – rodzaj pisma runicznego używanego powszechnie na trzecim piętrze zwany również skandynawskim. Występują również runy anglosaskie i anglosaxońskie: rzadko używane oraz northumbiańskie, które są zakazane i wykorzystywane przez disy
Munin – kruk Odyna przynoszący mu wieści ze świata. Jego imię znaczy pamięć
Muspelheim – miasto zamieszkałe przez Ognistych Olbrzymów
Nagelfar – statek stworzony z paznokci poległych wojowników. Przypłynął nim podczas Ragnaröku Loki z olbrzymami
Nidhogg – wąż owinięty wokół pnia i korzeni Yggdrasilu
Nied (Nauthiz) – runa strapienia, niepewności
Niflheim – miasto głównie Grupy Rekrutacyjnej oraz alchemii
Norny – prastare wieszczki znające przeszłość, teraźniejszość i przyszłość
Odyn – najważniejszy bóg z całego panteonu. Bóg wojny i wojowników, bóstwo mądrości, władzy, poezji i magii. Oddał oko za moc i wiedzę o runach
Orkowie – zamieszkują pierwsze piętro i są sługami Våera
Oskopnir, Vígríðr – pole bitewne Ragnaröku
Othala – runa umiłowania tradycji
Pachyceros – genetycznie zmodyfikowany gatunek przez badaczy z Wanaheim. Ten roślinożerca powstał w wyniku połączenia genów pachycerosa i megalocerosa
Pikke – chuj (przekleństwo)
Poetic Edda – najstarszy zabytek piśmiennictwa islandzkiego, datowany na IX wiek n.e. Składa się z pieśni poświęconych bogom oraz bohaterom i wojownikom. Pieśni Eddy są bogatym źródłem wiedzy o staroskandynawskich zwyczajach i wierzeniach
Przewoźnik dusz – kat podczas Rassu, który w wyznaczonym miejscu zabierze życie ofiary będącej ochotnikiem do Walhalli
Radiho – runa podróży
Ragnarök – kres wszechrzeczy, podczas którego nadejdzie największa wojna wszystkich światów
Räkningschet – runiczna halabarda
Rassu – święto odbywające się dwa razy do roku. Ma na celu złożenie ofiar i próśb bogom. Towarzyszy mu ogromna biesiada
Ratar – słoń wodny zamieszkujący trzecie piętro
Ratatoskr – wiewiórka zamieszkująca Yggdrasil i przenosząca wiadomości między jego korzeniami a koroną
Razer – runiczny sztylet
Rök – los, przeznaczenie
Runa kallastra – oznacza moc zwierzęcia przypisanego bądź możliwość zmianę w niego (nie wszyscy japosiadają)
Runa Grupy – przydziela osobę do Grupy na podstawie jego cech (Eihwaz: Śmierci, Algiz: Łowiecka, Mannaz: Rekrutacyjna oraz Naudhiz: Wojenna)
Rusliðo – pogardliwie o kimś: śmieć
Sköll – miał postać wilka i co dzień ścigał słońce, by je przegonić
Skuld – norna „to, co zamierzone”; przyszłość
Sleipnir – w mitologii dziecko Lokiego i ogiera Swadelfariego. Ten ośmionogi koń został podarowany Odynowi i od niego wywodzą się cztery Grupy oraz rasa sleipnirów
Starsza Pamięcią – najstarsza elfka, której wiedza przechodzi z pokolenia na pokolenie
Storvíg – spokojny i ogromny roślinożerca, na którego dorocznie poluje się w okresie godowym między Utgardem a Svatalfheim
Surtr – władca hel, a także olbrzym – bóg ognia, który władał płomiennym mieczem
Svartalf – centaur z gadzim ogonem i szponami o ludzkim korpusie pokrytym krokodylą łuską oraz paszczą niedźwiedzia
Svartalfheim – miasto zamieszkiwane przez krasnoludy/karły
Swadelfari – ogier pomagający olbrzymowi wybudować mur wokół Asgardu. Jest ojcem Sleipnira
‚thåral – „Najstarszy” (określenieValeriana)
Thor – jeden z głównych bogów z dynastii Asów. Bóg burzy oraz piorunów, sił witalnych
Thurisaz – runa olbrzymów (wraz z Kenazem oznacza Ognistych Olbrzymów, a zIsąLodowych)
Tiwaz – runa (kallastra) oznaczająca wilka
Tjellingen – oficjalna odmiana języka Junkerdål
Töfálmur – metal o zmiennych właściwościach, podatny na działanie run oraz skryptów
Ûmerem yet nevalim – z elfickiego: „Biesiaduj zbogami”
Ûmerssä – w staronordyckim, zapomnianym języku „wybrana”
Uppsala – główna świątynia kultu Odyna i nordyckich bogów
Urd – norna losu i przeznaczenia; przeszłości
Uroboros (Midgardsorm) – Wąż pożerający własny ogon. Symbolizował pokusę, jaką była władza nad innymi gatunkami, której wystrzegali się przodkowie tego świata
Utgard – miasto zamieszkane przez Lodowych Olbrzymów
'væhildår – „zastępca dowódcyGrupy”
Våer, Kyler (Kyllen’drhal Våer) – król dis, demonów z pierwszego piętra Lasu Cieni
Valaskjálf – jeden z pałaców Odyna, którego sufit pokryty był nieskazitelnym srebrem. W tym pałacu znajdował się również tron Odyna
Valgt – wybrana
Véfrékel – wyrocznia
Vi sjáum – „Narazie“
Vi trúum på runer – „Wierzymy wruny“
Vie De Ivyaki – nazwa kantyny w Edrze, do której chodził Maren
Vitulle mig – „kurwamać”
Völuspa – poemat z Poetic Eddy opowiadający o losach bogów aż do rozpoczęcia Ragnaröku
Walhalla – kraina wiecznego odpoczynku poległych bohaterów, którzy mogą zasiąść do uczty z bogami
Wanaheim – miasto głównie Grupy Wojennej
Werdandi – norna „stawanie się”; teraźniejszość
Wile oraz We – bracia Odyna, którzy swą mocą tchnęli do życia pierwszych ludzi
Wyrd – bóg Losu
Yggdrasil – święty jesion; w mitologii podtrzymujący dziewięć światów
Ymir – pierwsza żywa istota, która wyłoniła się z czeluści otchłani Ginnungagap
Yo – „hej”
Yukata – japoński strój, noszony głównie w czasie letnich świąt, festiwali i różnorodnych imprez
Na początku nie było nic, jedynie ziejąca otchłań mgłą okryta, Ginungagap. Później zaś był Niflheim – świat skuty lodem, gdzie rządził mróz. Na południu znajdował się Muspelheim, miejsce, gdzie Surtr z płonącym ostrzem sprawował swąwładzę.
Ze źródła bijącego z samego środka otchłani, Hvergelmiru, zrodził się Ymir – pierwszy olbrzym, a wraz z nim pojawiła się krowa Audumala, której mlekiem się żywił. Krowa ta zlizywała lód, by się napić, i tak po trzech dniach wylizała pierwszego mężczyznę – Borra, pierwszego z Asów. Spłodził on trzech synów – Odyna, We i Wilego. Synowie jego zgładzili olbrzyma i z jego ciała stworzyli naszświat.
Pewnego razu, krążąc po morzu, synowie Borra znaleźli dwie kłody drewna. Wzięli je do rąk i uczynili z nich ludzi. Jeden z synów Borra dał im dusze i życie, drugi mądrość i chęć działania, trzeci mowę, słuch i wzrok. Oddzielili ludzi, mężczyznę, nazwali Ask, co znaczy Jesion, drugiego człowieka, niewiastę, Embla, czyli Wiąz. Ci dwoje spłodzili syna, Jarla, i to od nich począł się cały ród ludzki, który zamieszkał naMidgardzie.
Odyn wraz z braćmi zbudowali na środku świata Asgard, siedzibę bogów i ich potomstwa. Najstarszy z nich pojął za żonę boginię Frigg. Z nich właśnie wywodzą się inni bogowie z roduAsów.
Istniał też w owym czasie Wanaheim, domostwo bogów zwanych Wanami, mających we władaniu siły powietrza i przyrody, którzy po wyniszczającej wojnie z Asami postanowili zawrzećpokój.
Svartalfheim zamieszkiwały krasnoludy, zwane karłami, Alfheim piękne, jasne elfy, Jotunheim – zwany też Utgardem – lodowe olbrzymy, a w Helheim władała córka Lokiego, bogini Hel, gdzie spoczywały dusze tych, którzy nie zginęli wboju.
Cały świat podtrzymywał ogromny jesion, Yggdrasil. Po nim właśnie przemieszczał się Ratatoskr, przenosząca wieści między światami wiewiórka, lubiąca skłócać ze sobą mieszkającego w koronie drzewa orła oraz kąsającego korzenie węża, Nidhogga. Główne źródło świętego drzewa znajdowało się pod Asgardem w studni Urd, jednej z trzech wieszczek. Było to miejsce święte, o mocy większej, niż wszyscy bogowie byli w stanieposiąść.
Pewnego ranka do bram Asgardu zapukał czarny olbrzym. Uzbrojeni bogowie wybiegli, aby się przed nim bronić, lecz jak się okazało, on nie miał zamiaru z nimi walczyć. Przybył, by zaproponować Odynowi wzniesienie muru wokół miasta. W zamian miałby otrzymać za żonę Freję oraz władzę nad Sol i Mánim, Słońcem i Księżycem. Bogowie nie chcieli się zgodzić, jednak Loki, syn Farbautiego i Laufey, wymyślił, że musi skończyć to zadanie przed pierwszym dniem wiosny, inaczej odejdzie z niczym. Ku zdziwieniu wszystkich olbrzym przystał na tępropozycję.
Następnego dnia okazało się, że olbrzym nie budował murów sam. Pomagał mu wspaniały i szybki ogier Swadelfari. I tak minęła jesień, zima, aż w końcu do wiosny pozostały tylko trzy dni. Przerażeni bogowie poprosili o pomoc Lokiego. Ten rzekł, że na jego pomoc muszą poczekać do ostatniego dnia. Tak też się stało. Ostatniej nocy Loki wybrał się do lasu i odszukał ścieżkę, którą każdego dnia przechodził ogier. Kiedy usłyszał jego kroki, zmienił się w przepiękną klacz. Zdumiony jej widokiem, Swadelfari pognał za nią daleko od Asgardu. Nazajutrz olbrzym nie mógł dokończyć budowy murów, gdyż nie znalazł swojego konia. Wściekły rzucił się na miasto, za co zabił go Thor. Jak się również okazało, Loki nie mógł przybrać ponownie postaci boga, a po prawie roku na świat przyszedł najlepszy wierzchowiec tamtego świata. Syn Lokiego, ośmionogi Sleipnir, został podarowanyOdynowi.
Kiedy koń dorósł, nie mógł związać się ze zwykłą klaczą mieszkającą na lodowcu, więc z pomocą swojego ojca, boga kłamstw, wyzbył się czterech dodatkowych nóg. Choć zabieg ten był bolesny, okazał się zbawieniem dla młodego ogiera. Sleipnir stał się ojcem nowej rasy zwierząt, nazywanych końmi ze Svalbardu od miejsca ich narodzenia. Natomiast każda z magicznych nóg wierzchowca Odyna miała niezwykłą właściwość: waleczność, mądrość, bystrość i odporność. Dały początek jednej z grup ludzkich wojowników strzegących ładu i porządku w światachYggdrasilu.
Wszyscy ci wojownicy byli synami Jarla, którego przyuczał sam Heimdall. Podzielili się wedle zdolności, które przedstawiała część boskiego konia. Tak powstały grupy: Śmierci, Wojenna, Rekrutacyjna i Łowiecka. By lepiej rządzić, wyznaczyli spośród siebie najlepszych i zbudowali całą hierarchię, a najwyżej w niej stojących nazwali Radą, która składała się również z najznamienitszych olbrzymów, krasnoludów, elfów oraz wampirów. Wszyscy ci mieli stanąć po stronie Asów u kresuwszechrzeczy.
Tak się nie stało, gdyż wszechojciec zlecił im inne zadanie podczas Ragnaröku. Mieli odbudować świat strawiony bitewnąpożogą.
Odyn oddał oko, by posiąść wiedzę i moc run, które przekazał również swym ludzkim oddziałom, żeby strzegły pisma. W przyszłości, gdy nadejdzie ponowy Ragnarök, jego użycie stanie się nieocenione, a synowie i córki Jarla będą musieli złożyć w ofierze swe życie, wiernie służąc bogom i potędze eteru tworzącegowszechświat.
Początek końca rozpoczął się najdłuższą i najmroźniejszą zimą, Fimbulem. Nastąpiły wybuchy wulkanów w Muspelheim, trzęsienia ziemi w Alfheim, a w Svartalfheim wylały rzeki. Ogromny wilk, Fenrir, syn Lokiego, zerwał się z okowów i stanął przeciw bogom wraz ze swym ojcem, jego pozostałymi dziećmi, zbuntowanymi olbrzymami i umarłymi powstałymi z krainy Hel, córkiLokiego.
Odyna pożarł Fenrir, który padł z ręki syna wszechojca, Widara. Thor pokonał węża Midgardu, a Jörmungandr zwyciężył Thora i obaj padli bez życia. Bogowie przegrali wielką bitwę, a Surtr spalił polebitwy.
Jednak w korzeniach Yggdrasilu schronili się najznamienitsi członkowie Grup. Gdy Surtr zniknął, powstali i zaczęli odbudowywać świat, wielbiąc bogów i składając im ofiary. Na cześć wielkich wydarzeń miasta swoje nazwali jak wcześniej istniejące światy, a stolicą ich była Edra, Matka Ziemia, najwyższymi górami otoczona. Tak powstało trzecie piętro Lasu Cieni. W tym samym czasie rozwijał się bardzo odległy Midgard, a Grupy podróżowały czasem do niego tęczowym mostem, by uzupełnić swoją wiedzę izasoby.
Runy podarowane przez Odyna pomagały im rozwijać się i przeżyć w surowym świecie, który z czasem stawał się bujny i żywy. Po Ragnaröku wyrzucili dwie księgi z pismem, które uważali za plugawe, ponieważ posługiwali się nim zdrajcy bogów. Runy starogermańskie i northumbiańskie takim oto sposobem zostały ukryte na drugim piętrze Lasu Cieni, gdzie złe siły tylko czyhały, by je wykorzystać. Rada nie zdawała sobie jeszcze sprawy ze swojejgłupoty.
Z biegiem czasu członkowie musieli przysposabiać się do wojny, bowiem trzy stare wieszczki, norny, przepowiedziały, że pradawne zło się przebudzi i nastąpi powtórny Ragnarök. Grupy zaczęły więc szukać nowych braci, mieszając się między sobą bądź z Midgardczykami. Po wielu latach zauważyli, że nie wszyscy bogowie zginęli podczas kresu wszechrzeczy, albowiem Wyrd, mądry Los, wyznaczał czasem swe dzieci do służby wśród nich, piętnując je mocą run, a niesłychanie rzadko Einherjerem, przedmiotem magicznym o wielkiejmocy.
Widmo ponownego końca świata zawisło nad mieszkańcami trzeciego piętra, gdy dowiedzieli się o istotach zamieszkujących pierwszy i drugi poziom Lasu Cieni oraz o Surtrze, który ukrył się na jednym z nich, tworząc nową armię sobie podobnych, heli, i budząc istoty o wiele straszniejsze i starsze od siebie. Władał nimi krwiożerczy Kyllen’drhal Våer, królem dis zwany, który pragnął władać wszystkimi światami, gdy nastąpi ponowna koniunkcja wszystkich wymiarów, a wraz z nią ostatniRagnarök.
Powstrzymać ich mogli tylko jeźdźcy z mroku zrodzeni, mocą Thora obdarzeni, zdolni wrota śmierci zamknąć i ciemności się nie zlęknąć.
Zaparkowałam na poboczu żwirowego podjazdu i podeszłam do stajni od tyłu. Dawno nie było mnie w domu, ale nie tęskniłam za Ziemią. Nigdy nie znalazłam na niej celu w życiu ani tak wiernych ludzi, którzy za siebie nawzajem oraz wiarę w lepszą przyszłość oddalibyżycie.
Ragnarök wyrżnął niemal wszystkich. Przeżyła zaledwie marna część z tej potęgi, jaką stanowiliśmy przed wojną, a najlepsi z nas wyruszyli w drogę do Walhalli. W tym on. Ból po nim wciąż był zbyt świeży. Nie mogłam uwierzyć, że ledwie wczoraj zabrano jego ciało z polabitwy.
Miałam wrażenie, że niewidzialna dłoń zaciskała się na moim sercu za każdym razem, gdy o nim pomyślałam. Spojrzałam na swój rozdęty brzuch i żal wezbrał we mnie niczym lawa trawiąca wszystko na swojej drodze. To nie tak miałobyć!
Podeszłam do spróchniałego płotu, za którym pasły się zwierzęta. Największy z nich – Cooper – uniósł masywny łeb i zarżał cicho. Z resztkami trawy zwisającymi z pyska przykłusował do ogrodzenia i domagał się pieszczot, nadstawiając głowę i kosmate uszy. Obwąchiwał i trącał miękkimi chrapami kieszenie kubraka w nadziei na jakieś przysmaki. Obok niego zjawił się mój pierwszy koń. Przytuliłam twarz do rozgrzanej szyi klaczy, gładząc ją powoli. Zimy tutaj nie były wymagające, ale zwierzęta i tak miały na sobie derki i były porośnięte gęstsząsierścią.
Swojego runicznego konia straciłam podczas walki, a Axoik pozostał w świecie stworzonym przez bogów. Miałam nadzieję, że odnalazł szczęście w pałacuOdyna.
To musiała być moja zemsta, Våera nie uchroni już żadna moc i prastare runy. Nie po tym, jak wszystkich omamił i sprowadził na nas śmierć. Ragnarök nie miał litości. Oddam swoje życie, byleby uwolnić wszystkich od jego demonicznych macek, które zawładnęły umysłami wielu z nas, przez co sprzymierzyli się oniz królempotworów.
Spojrzałam na stary dom po drugiej stronie pastwiska. Przez ostatnie dwa lata nauczyłam się, że wiara bywa czasem jedyną rzeczą, jaka pozostała człowiekowi, a wojna zmienia nnieodwracalnie każdego, a na dodatek każdy może cię zdradzić, byleby ratować własną duszę. Mnie Las Cieni pokazał, jak być twardym, lojalnym oraz nigdy, ale to przenigdy się niepoddawać.
Zwątpiłam wiele razy i popełniłam więcej błędów niż w całym swoim wcześniejszym życiu. Dzięki nim wiedziałam, jak przetrwać w tym okrutnym świecie. Ale niczego nieżałowałam.
Oprócz pewnej nocy wMuspelheim.
Przeszłam wzdłuż ogrodzenia, ale najwidoczniej reszta koni była już w stajni. Z kuchni i salonu dochodziło światło, jednak nie zamierzałam spotkać się z rodzicami. Musiałam być skupiona, a widok matki zbyt mocno wytrącił mnie ostatnio z równowagi. Nigdy nie sądziłam, że moim ojcem będzie ktoś taki jak Erlann, który przez ten rok okazał się bardziej troskliwym tatą niż Jared przez siedemnaście lat mojego życia naMidgardzie.
Oparłam się o płot, czekając na sygnał od dowódcy. Miał namierzyć króla dis, który po Ragnaröku uciekł naZiemię.
Sprawdziłam broń. Za cholewkę wysokich butów wsunęłam rozsuwany razer, runiczny sztylet. Przy pasie wokół bioder miałam przypięte jego większe i szersze wersje. Na plecach przy każdym kroku obijał się miecz, którym dowódca zawszewalczył.
Zacisnęłam mocniej pięści i zwarłam szczęki z taką siłą, że niemal popękały mi zęby. Otarłam ze złością zabłąkanełzy.
Przysięgłam na moją duszę i życie w Walhalli, że nie spocznę, póki Våer niezdechnie.
Telefon w kieszeni bojówek zabrzęczał i ruszyłam w drogę powrotną. Poprawiłam kaburę na krzyżu, gdzie powleczone diamentami naboje tylko czekały, by przewiercić na wylotdisę.
Ostatni raz obejrzałam dom i konie. Nie wydawało mi się, bym jeszcze kiedykolwiek miała się tu zjawić. Zauważyłam znajomą sylwetkę stojącą na ganku. Przyspieszyłam tylko kroku, kładąc dłoń na brzuchu. Odetchnęłam głęboko, by sięuspokoić.
Szłam pomiędzy drogą a bagnami, kierując się do ukrytego samochodu. Teraz szczerze go nie cierpiałam. Posiadanie auta nie sprawiało, że życie stawało się lepsze, a jedynie boleśnie przypominało mi o wszystkim, co straciłambezpowrotnie.
Zatrzasnęłam wgniecione drzwi perłowego mclarena i ruszyłam na drugi koniec miasta. Miałam ochotę zrzucić go z mostu i patrzeć, jak tonie. Spojrzałam na coraz bardziej zachmurzoneniebo.
Bogowie nie okazali się zbytnio łaskawi. Mimo tylu ofiar, jakie im złożyliśmy. Do tego norny, przedstawiając mnie jako pretendentkę do wypełnienia przepowiedni, skazały mnie niemal na śmierć. Przed końcem wszechrzeczy nikt nie przypuszczał, że ktoś tak niepozorny i słaby jak Skandar będzie posiadał ogromną moc dziedzica Thora. Los pogrywał zewszystkimi.
Pędziłam przez autostradę, by jak najszybciej mieć tę walkęzasobą.
Światło zachodzącego słońca odbijało się od drapaczy chmur miasta, w którym spędziłam dzieciństwo. Na myśl o rodzinie zacisnął się żołądek. Zawsze jakaś część mnie będzie za nimi tęsknić. Mama miała tylko mgliste pojęcieo tym, co się ze mną działo, ponieważ ojciec nie raczył jej przybliżyć następstw zajścia w ciążę akurat z nim. Poza tym te konsekwencje utrudniły życie także i mnie, bo w końcu byłam mieszańcem pierwszej linii, a dla Rady stanowili onizagrożenie.
Uważając, żebym nie została staranowana przez ciężarówki, dojechałam na obrzeża Nowego Orleanu, gdzie znajdował się podupadły tor wyścigów samochodowych. Właśnie tu zginęła pierwsza osoba z naszej Grupy. Wtedy byłam z tego powodu załamana i roztrzęsiona niczym osika. Dzisiaj cieszyłam się, że to stało się tak szybko i spotkała go błyskawiczna śmierć. Rada nie uczyniłaby mu takiegozaszczytu.
Na środku toru świeciła się jedyna latarnia, której żarówka złowieszczo pulsowała, brzęcząc nieprzyjemnie. Dookoła zapadał już mrok, który pożerał ostatnie promienie czerwonegosłońca.
Rozciągnęłam szyję, której mięśnie stężały od ciężaru zadania, jakie spoczywało na moichbarkach.
Wyjęłam telefon i wybrałamnumer.
– Chris? Jużjestem.
Dwa lata wcześniej
Niewyspana potarłam oczy i ziewnęłam szeroko. Rozejrzałam się po pustych, jasnoszarych ścianach, próbując przypomnieć sobie, co się właściwiedziało.
Aha. No tak. Dziś rozpoczynał się drugi dzień szkoły. Na domiar złego ostatniej klasy. Z tej radości o mało nie wyskoczyłam przezokno…
Lubiłam chodzić do placówki, która teoretycznie miała nam wpajać wiedzę, ale traktowałam ją tylko jako miejsce spotkań ze znajomymi i pośredni cel umożliwiający mi przyszłe studia. Nic pozatym.
Oceny miałam przyzwoite, więc rodzice nie czepiali się mojego leniwego podejścia, ale miałam ciekawsze rzeczy do roboty niż siedzenie z nosem w książkach. Wolałam oddać się mojejpasji.
Wbiegłam do salonu, porywając z kuchni malinowego croissanta. Z policzkami wypchanymi pieczywem wydukałam do mojego brata i rodziców: „Cześć!”, po czym pognałam do stajni wypuścić konie na pastwisko i napełnić poidła świeżą wodą. Jakiś czas później czekałam niecierpliwe na podjeździe na moją przyjaciółkęVivian.
Niedawno dostała samochód i podwoziła mnie, kiedy tylko mogła. Moi rodzice nie mieli na to czasu, brat teżnie.
Jak zawsze była punktualna. Zajechała pod dom swoim niemieckim kabrioletem. Powstrzymałam się od przewrócenia oczami. Szpanerka.
Rodzice dziewczyny byli szanowanymi prawnikami w mieście, dlatego stać ją było na większość zabawek, na które ja bym przez pięć lat nie uzbierała. Dzięki temu przywilejowi trzy lata temu mogła wyjechać na ponad rok do Francji, skąd pochodziła jej matka, by uczyć się języka. Jednak za każdym razem, gdy pytałam ją o to, co tam robiła, odpowiadała tylko, że pizza była najsmaczniejsza. A jeśli się nie mylę, to nie była domena krajużabojadów.
Od powrotu bardzo się zmieniła. Stała się bardziej skryta i czasami traktowała mnie z góry, jakbym nie była godna jej towarzystwa. Irytowało mnie to, ale jeszcze bardziej nienawidziłam kłamstw. Prócz Vivian miałam tylko kilku znajomych, więc bez niej byłabym sama jak palec. A tego niechciałam.
Pomachała do mnie, kiedy ruszyłam w jej stronę. Przy okazji zaprezentowała najnowsze, idealne paznokcie w kolorze fuksji. Uśmiechnęłam się z przekąsem. Viv używała wyłącznie tego koloru, gdy niedawno zerwała zchłopakiem.
Nawet nie zdążyła mi goprzedstawić.
Cóż, szkoda mi było kolejnego chłopaka, na tyle durnego, by związać się z dziewczyną, dla której przeważnie liczyła się tylko dobrazabawa.
Poprawiłam materiałową, przetartą torbę i wsiadłam dosamochodu.
Mimo różnic w wielu poglądach i podejścia do spraw codziennych trzymałyśmy się bardzo blisko od ponad siedmiu lat. Wcześniej byłyśmy po prostu dobrymi przyjaciółkami, a odkąd Vivian wróciła z Europy, nie odstępowała mnie prawie na krok, zachowując się jak nadopiekuńcza siostra, która nie cierpi sushi, czego nie mogłampojąć.
– Witaj, gigancie. – Wyszczerzyła się, ukazując urocze dołeczki. Nienawidziłam, gdy odnosiła się do mojegowzrostu.
– Witaj, kurduplu. – Pociągnęłam ją za doskonale uczesany warkocz. Dała mi połapach.
– No to jak? Pamiętasz, że idziemy dziś do klubu? Czy o tym również zapomniałaś? – Zaczęła wycofywać samochód zpodjazdu.
Ledwo rok szkolny się zaczął, a ona już musiała znaleźć imprezę, na którą jakimś magicznym sposobem nas wciśnie. Nie miałam nic przeciwko siedzeniu w lokalu ze słabym drinkiem w dłoni, ale tłumy mnieonieśmielały.
– Ile razy będę cię jeszcze musiała za to przepraszać? Zafundowałam ci cztery koktajle w ramach pokuty, a ty się nadal boczysz.
Spojrzała na mnie niemrawo.
Obie doskonale pamiętałyśmy, jaką dałam plamę, zapominając o jej ostatnich urodzinach. Tłumaczyłam, że musiałam czekać na weterynarza do Rosko, która dostała kolki, ale prawda była taka, że mogłam do niej pojechać, tylko wyleciało mi to zgłowy.
– Ciesz się, że Ashton pamiętał – mruknęła.
– Ta, mój brat zachowuje się czasem jak chodzący kalendarz wszystkich świąt – westchnęłam i oparłam czoło oszybę.
– Poproś rodziców, żeby kupili ci jakąś fajną furę. Nie mówię, że bycie twoim szoferem jest złe, ale czasem uciążliwe – powiedziała po chwili ciszy.
Zerknęłam na nią kątem oka. Wcześniej zawsze sama oferowała podwózki, ja nigdy się przy tym nie upierałam, więc tym bardziej mnie tozainteresowało.
Może to zerwanie miało jakieś głębszedno?
– Przypomnę ci, że moje „fajne fury” kończą się pięcioma zerami. – Dźgnęłam ją palcem, strącając jej dłoń z drążka zmianybiegów.
– Cholera! Eline, przestań, bo jeszcze się przez ciebie rozbijemy – ofuknęła mnie, starając się skupić nadrodze.
Pokazałam jej język, ale do końca podróży już się nieodezwałam.
Dojechałyśmy do centrum Nowego Orleanu i dziewczyna zaparkowała na swojej stałej miejscówce pod ogromnym, ceglanym gmachem liceum Lincolna, które z pewnością miało najlepsze lata za sobą. Odpowiednio o tym świadczył od niedawna przyozdobiony graffiti, krzywy i zardzewiały napis na bramie wjazdowej, witający uczniów w tej zaniedbanej szkole. Zresztą nie ma co się dziwić, Katrina zrobiła swoje, a mało kto się spodziewał, że po dziesięciu latach miasto znowu stanie na nogi w pełniodnowione.
– Właściwie to mogłabyś mi kupić na następne urodziny Kawasaki R8 – zaproponowałam zprzekąsem.
– Już lecę. – Uśmiechnęła się do mnie szeroko i zgasiła silnik.
Pomimo jej pozornego wyluzowania zachowywała się dziwnie sztywno i cały czas oglądała się za siebie. Z tego, co spostrzegłam, nikt nas nie śledził, chyba że umawiała się z psychopatą, ale o tym mogłaby mnie poinformować. Miałam dzisiaj wyjątkowo cięty i nieśmiesznyhumor.
Do zerwania z Lesleyem przyznałam jej się dopiero po tygodniu. Był moim chłopakiem prawie rok, ale ostatnimi czasy zaczął zachowywać się podejrzanie. Często nie odbierał telefonów, spóźniał się prawie zawsze i stał się niesamowicie wycofany. Wolałabym, żeby nic nieukrywał.
Czasem moje myśli były tak głupie, że sama się im dziwiłam. Jak wtedy, gdy miałam wrażenie, że tak dużo czasu spędzał na cmentarzu, aż przesiąkał zapachem śmierci istęchlizny.
Kiedyś nieopatrznie zostawił komórkę na stoliku w kafejce. Martwiłam się o niego, więc włączyłam wyświetlacz, by sprawdzić, od kogo dostał przed sekundą wiadomość. Później na samo wspomnienie o Kylerze oczy mu ciemniały i zaciskał usta, ale nie odpowiadał. Jedynie rzucał, że wszystko w porządku. A jednak nie zachowywał się, jakby było w porządku, a nigdy o nikim takim jak Kyler nie słyszałam, Vivian również zdawała się go nieznać.
Dłużej tych kłamstw nie wytrzymałam. Zrobiłam to też dla jegodobra.
Naprawdę ten chłopak był dla mnie jak brat, a jemu chyba nie o takie traktowanie chodziło. Właściwie odkąd pamiętałam, miałam problem z zakochaniem się. Niby chodziłam już z kilkoma chłopakami, ale przy żadnym z nich nie czułam „tego czegoś”. Może kiedyś to się zmieni, ale najwidoczniej mój czas jeszcze nie nadszedł. Chociaż bardzo chciałam. Vivian miała w zwyczaju podśmiewywać się z tego, mówiąc, że kiedyś los zwiąże mnie z tymjedynym.
Wzięłam torbę z tylnego siedzenia i podreptałyśmy w stronęwejścia.
Może Viv znowu miała problemy w domu, w którym nie byłam już od dwóch lat. Każde nasze spotkanie urządzałyśmy u mnie, bo u niej cały czas byli rzekomi klienci. Od czasu powrotu Vivian nawet nie widziałam jej rodziców i ani razu nie miałam okazji odwiedzić przyjaciółki w jej domu. Miałam nadzieję, że nie było to związane z niewielkimi bliznami na udach, o których nie chciała rozmawiać, a mnie brakowało odwagi, żebyzareagować.
Przepychałyśmy się przez tłum, próbując dotrzeć do wejścia. Na chwilę się zatrzymałam i kucnęłam, by poprawić rozwiązaną sznurówkę. Gdy zaczęłam się powoli podnosić, zostałam mocno odepchnięta przez wysoką, zakapturzoną postać. Prawie potykając się o własne nogi, wpadłam do budynku równocześnie z dźwiękiem pierwszego dzwonka. Wściekła niemal wypaliłam oczami dziurę w plecach osoby, która nie raczyła patrzeć podnogi.
Dołączyłam do Vivian i mogłyśmy ruszyć w stronęszafek.
Wyglądałyśmy razem jak zlepek dwóch niepasujących elementów układanki. Ona sięgała mi do brody i miała filigranową, wyćwiczoną sylwetkę. Mnie do piękności było daleko. Szczególnie gdy ostatnio starałam się nazbierać to tu, to tam jak najwięcej zapasów tkanki niezbędnej do przeżycia zimy. Ostatnio przestałam się wciskać w jedną z par jeansów, nie mówiąc o obcisłych bluzkach. Meteorolodzy zapowiadali, że nawet u nas może być naprawdę zimno. Całe pięćdziesiąt jeden stopni Fahrenheita. Na szczęście taką zimęprzeżyję.
Wyjęłam książki z przeżartej rdzą, obwieszonej naszymi zdjęciami szafki. Jak zawsze nie mogłam jej domknąć i musiałam z całej siły zaprzeć się na skorodowanym zamku, by trzasnąć drzwiczkami. Strzepnęłam z rękawa listki łuszczącej się farby, niemal burcząc pod nosem listę przekleństw na tę szkołę, która chyba cudem nie zawaliła się nam na głowy. Zresztą obrzeża tego miasta nie wyglądały lepiej, tam mieszkały rodziny w przyczepach, bo nie było ich stać na czynsz małejkawalerki.
Wraz z drugim dzwonkiem, przepychając się przez tłum, ruszyłam w kierunku pracowni fizycznej. Przed wejściem zasalutowałam Vivian, która miała teraz zaległy z zeszłego roku test zhistorii.
Ominęłam kulącą się w kącie postać, której dokuczały jakieś dzieciaki. Nie było tutaj samozwańczych królowej i króla tej dziury, ale wielu osobom wydawało się, że mają więcej praw niż inni. Wkurzało mnie to, że nikt nic nie robił dla tychposzkodowanych.
Rok temu moja anonimowa petycja została tak wyśmiana, że odechciało mi się tworzenia drugiej. Nie miałam potem odwagi przeprowadzać jej ponownie, zwłaszcza że nauczyciele podeszli do niej sceptycznie, a do tego nawet Vivian nie była zainteresowana pomocą. Dużo osób było zdania, że ci, których nie stać na miejsce w szkole, niech zostaną w swoich zdezelowanych przyczepach na obrzeżach miasta i trudzą się kiepską pracą. Za nędznego, złamanegodolara.
Chyba nie na tym miało polegać wsparcie pedagogiczne w naszejszkole.
Lekcja dłużyła się niemiłosiernie, bo miejsce obok mnie było puste. Najwidoczniej Lesleyowi nie chciało się przyjść na pierwsze zajęcia. Już sobie wyobrażałam, jak nieprzytomny szuka po omacku kołdry, by zakryć się nią aż po rozczochraną, rdzawobrunatną czuprynę. Mimo ostatnich wydarzeń utrzymywaliśmy raczej koleżeńskierelacje.
Z bolącym sercem uśmiechnęłam się podnosem.
Po dzwonku z prędkością światła dotarłam na francuski, by uniknąć tłumów na korytarzach i nie stać na schodach bez możliwości ruchu. Klapnęłam na miejsce obok dziewczyny, z którą miałam te zajęcia od wczoraj, więc jeszcze nie zdążyłyśmy się sobie przedstawić. Przeprowadziła się z Bostonu, a jej akcent był aż nadto słyszalny. Pewnie viceversa.
Nachyliła się nade mną, sprawdzając wczorajszą pracędomową.
– Co tam, elfiku? – zapytała, wpatrując się we mnie intensywnie niebieskimi oczami, i pstryknęła moją lekko odstającą chrząstkę ucha. Wzruszyłam ramionami, zaskoczona jej bezpośredniością. Ja nigdy nie dotykałam tak poufale ludzi, których poznałam ledwie dobęwcześniej.
– Nie moja wina, że położna wyciągnęła mnie z otchłani za prawe ucho. – Naburmuszyłam się. – Mama raz nawet chciała leczyć tę przesuniętą chrząstkę, ale niczemu ani nikomu nieprzeszkadzała.
Rozbawiona moją reakcją, uniosłabrew.
Znowu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Lesley nie przyszedł. Od początku z Vivian się nie cierpieli, co było czasem nie do zniesienia. Dziewczyna tylko w obronnym geście unosiła dłonie i mówiła, że on wysyła niepokojące fale. Jakby była jakimś miernikiemelektromagnetycznym.
A niepokojący był fakt, że Vivian nigdy się nie upijała, by móc takbredzić.
W każdym razie, gdy ta dwójka znajdowała się w jednym pomieszczeniu, najbezpieczniej było pochować wszystkie ostre przedmioty. O ile dziewczyna starała się tylko zaleźć Lesleyowi za skórę, o tyle on odnosił się do niej z wrogością i kilka razy jej groził, co przyczyniało sięczasem…
Do pomieszczenia wszedł profesor, przerywając moje dumania nad jakże skomplikowanym żywotem Elainer Eggenhall. Za nim jak cień podążał chłopak, na widok którego ciarki przeszły mi po plecach. Sekundę później poczułam coś, co przeszyło cały mój kręgosłup iserce.
Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, uświadomiłam sobie, że gdzieś już widziałam te oczy. Tylkogdzie?
Istne déjàvu.
Był raczej z tych chuderlawych, ale poruszał się niesamowicie pewnym krokiem. Kompletnie nie pasującym do jego postury. Poza tym było coś frapującego w czystym błękicie jego oczu. I niebezpiecznego, jakby skrywał bardzo mroczną stronę, którą niekoniecznie chciałabympoznać.
Stanął przy biurku i wdał się w ożywioną rozmowę zprofesorem.
Sunęłam wzrokiem po jego ręce i smukłych palcach, którymi wystukiwał takt piosenki. Zerknęłam na twarz nieznajomego. Ze zdumieniem stwierdziłam, że przyglądał mi się równie uważnie, jak ja jemu. Kiedy napotkałam to dziwne spojrzenie, poczułam przeskakującą iskrę, przez którą uczucie palenia zaczęło się rozchodzić w mojej klatce piersiowej, a w uszach pojawiło się bolesne szumieniekrwi.
Co, docholery?!
Tymczasem ten chłopak, o bardzo jasnych włosach, czego wcześniej nie zauważyłam, zmrużył oczy i jednocześnie uniósł brew, co było dla mnie całkowicie nie do wykonania. Odwróciłam wzrok zmieszana, gdy spostrzegłam, że kilku moich znajomych też się na niegogapi.
Dziewczyna obok trąciła mnie kolanem i uśmiechnęła siękonspiracyjnie.
– Chyba ktoś tu ma chrapkę na kanapkę z nowym nabytkiem – zachichotała.
Czasem naprawdę nie wiedziałam, skąd ludzie brali tak idiotyczne sentencje. Może jednak siedemnaście lat nie czyni człowieka ani trochędojrzałym.
Pokręciłam głową i spróbowałam się skupić na lekcji. Jednak to, co nauczyciel opowiadał, nie bardzo do mnie trafiało. Potrafiłam jedynie wpatrywać się w plecy nowego, który usiadł w ławce przednami.
Miałam całą lekcję, żeby mu się dłużej przyjrzeć, ale przez własne tchórzostwo mogłam się jedynie wgapiać w jego jasne włosy. Chłopak na pierwszy rzut oka był zbytidealny.
Zerknęłam na nasze klasowe niunie. Dziewczyny znane z bywania na wszystkich imprezach, jakie były organizowane. Całe szczęście, ja uczestniczyłam w tylu, że jedna dłoń by wystarczyła do ich zliczenia, i to w dodatku na żadnej z ichudziałem.
Oczywiście chichotały do niego, wypinając przy tym biusty i wystawiając twarze z większą ilością tapety niż w niejednym domu. Parę razy nawet na nie zerknął, ale mojej uwadze nie uszło, że siedział spięty. Zupełnie jakby podejrzewał, że z każdej strony może czyhać zagrożenie. Zwłaszcza ze strony pań Czerwona Szminka i Zapomniałam Stanika. No, może nie powinnam nazywać tak tej pierwszej, bo sama lubiłam malować usta na czerwono. Przynajmniej gdy jeszcze nie miałam tak pyzatejtwarzy.
Przypomniało mi się zachowanie Vivian z rana. Miałam nadzieję, że to przypadek i w szkole nic złego się nie szykuje. Jeszcze na domiar złego strzelaninybrakowało.
Przez całą lekcję czaiłam się, żeby zagadnąć chłopaka. Kiedy wreszcie udało mi się do niego podejść, rozległ się dźwięk dzwonka, a wraz z nim uleciała cała mojaodwaga.
Jasnadupa…
Speszona zerwałam się z miejsca. Miałam nadzieję, że chłopak tego nie zobaczył, ani że nie zdążyłam znowu zrobić z siebie pośmiewiska na całąszkołę.
Uderzyłam się podręcznikiem w czoło. Skup się! Spojrzałam na plan. Nie wiedziałam, co mnie podkusiło, żeby zapisać się na tyleprzedmiotów.
Wybrałam ostatnią ławkę w środkowym rzędzie idealnie oświetloną popołudniowym słońcem. Promienie wpadały przez duże, dawno niemyte okna, ale mimo tego brudu wciąż dawały ciepło. Wyciągnęłam wszystko, co mogłoby mi się przydać na godzinęśmierci.
– Aż tak masz zamiar się nudzić? – Podskoczyłam na dźwięk chrapliwego i ostrego głosu. Zerknęłam w stronę, z której dosłyszałampytanie.
Uniosłam brew, gdy chłopak w kapturze wskazał ręką moje słuchawki, książkę i bazgrolnik. Rysować nieumiałam.
To był ten sam chłopak, który rano potrącił mnie naparkingu!
Przekręciłam głowę, żeby mu się przyjrzeć, jednak kaptur granatowej bluzy świetnie go zasłaniał. Widać było tylko czubek ostrego nosai...
– Czyżby miał kolczyk w ustach? – wymamrotałam dosiebie.
Wydawało mi się, że na słońcu zamigotało coś równie srebrnego, jak jego kilka kosmyków wystających spodkaptura.
Wzruszyłam ramionami. Dziwak.
– Możliwe – odparłam szorstko. Zobaczyłam, że się krzywo uśmiecha. Tak, zdecydowanie to byłpiercing.
Już się szykował, by coś odrzec, gdy głośny huk podrapanych drzwi obwieścił nadejście szkolnej Skamieliny. Nauczycielka trzasnęła rozsypującym się dziennikiem, szybko nas przeliczyła, po czym uśmiechnęła się, ukazując swoją protezę, i poprawiła siwywarkocz.
– Ponieważ wybraliście ten przedmiot jako rozszerzenie, zajmiemy się najpierw mitologią, by nieco ją wam odświeżyć, bo to właśnie ona często była fundamentem ukształtowania wielu kultur. Żebyście przypadkiem nie pozasypiali, zacznę od mniej znanych podań, a potem przejdziemy do oklepanych mitów Greków i Rzymian. Pasuje wam? – Aż zdjęłam słuchawki z uszu. Rany, może jednak nieumrę.
Odpowiedziały jej niemrawe pomruki. Niezrażona niczym starowinka przyklasnęła wdłonie.
– Chciałabym, żebyśmy przerobili do wiosny mity chińskie, egipskie i nordyckie. – Na chwilę się zacięła, a gdzieś z boku dobiegło mnie skrobanie długopisu pozeszycie.
Zmarszczyłambrwi.
– Zaczniemy od ostatnich. – Nauczycielka podeszła do komputera i zaczęła szukać prezentacji napulpicie.
– Ludzie, będzie Thor! – krzyknął ktoś z przodusali.
– I Loki – dodała jakaś dziewczyna, po czym z koleżanką zachichotały. A to wszystko przez film, który sama skrycie ubóstwiałam. Na równi z Batmanem, ma sięrozumieć.
Ta i kolejna lekcja minęły mi błyskawiczne. W trakcie przerwy streściłam Vivian sytuację z pojawieniem się nowego chłopaka, czym nie była do końca zachwycona. Kazała mi tylko uważać, jakby tego nie robiła za każdym razem, gdy tylko wspomniałam o jakimśchłopaku.
Na następną lekcję udałam się jak za karę, przy okazji nadwyrężając sobie szyję od nieustannego poszukiwania mojego zaginionego byłego chłopaka, który nie raczył dać znać, żeżyje.
Jak się okazało, na te zajęcia chodził ze mną ten nowy oraz zakapturzony Potrącacz Niewiast. Ku mojemu zdumieniu usiedli w miarę blisko siebie, witając się jakimś cholernym, skomplikowanym rytuałem. Moje brwi już dawno przejechały przystanek o nazwie czoło i zderzyły się z włosami, kiedy z odwróconymi dłońmi zderzyli się łokciami, a potem obaj skinęligłowami.
Jakby sięsprawdzali.
Rozejrzałam się po przestronnej sali i z przodu znalazłam miejsce z idealnym widokiem narzutnik.
Jeszcze raz obejrzałam się przez ramię. Dostrzegłam wbity we mnie wzrok jasnowłosego i momentalnie spojrzałam na tablicę. Jego kumpel irytująco klikał końcówką długopisu. Kilka osób zwróciło mu uwagę, żeby przestał, ale gdy zacisnęłam pięści, dźwięk denerwująco sięnasilił.
Siedzieli kilka ławek za mną, burcząc coś do siebie podczas lekcji, i wiele sił kosztowało mnie, by nie zerknąć w ich stronę. Nie ułatwiało mi tego dziwne przyciąganie, jakie czułam w stosunku do niebieskookiego, który pojawił się raptem kilka godzin wcześniej. Nie dało się jednak nie zauważyć, że Kapturek traktował kolegę zpowściągliwością.
Skąd oni się zerwali? Wiem, że Kapturek w zeszłym roku chodził na kilka zajęć z Viv i ze mną, ale ani razu nie słyszałam, by się odezwał. Aż do dzisiaj. Ze swoją aparycją wyglądał jak seryjnymorderca.
Trzeba będzie trochę pomyszkować, inaczej ciekawość nie da mi spokoju.
Po dzwonku udałam się na obiad, łapiąc po drodze przyjaciółkę. Zajęłyśmy ostatnie wolne miejsce na tarasie, bo po kilku kłótniach o to, gdzie słońce najbardziej przygrzewa, skończyły się praktycznie wolne stoliki. Czasami uwielbiałam naszą przeludnionąszkołę…
Gdy męczyłam przemielonego na miazgę antrykota, Vivian odstawiła swoje ukochane frytki z sosem majonezowym i nachyliła się nademną.
– Lesley na dwunastej – powiedziała zgryźliwie.
Dźgnęłam ją w ramię. Odetchnęłam głęboko, bo zaczynałam się już o niego naprawdęniepokoić.
Po chwili Les dosiadł się do naszego stolika i szybko cmoknął mnie w policzek.
– Cześć. – Uśmiechnął się sztywno, mimo to ukazując dołeczki. Odpowiedziałam mu trochę zbyt kwaśnym uśmiechem. – Skoczę tylko po jedzenie.
Les przeczesał włosy ręką, odłożył telefon na stół i ruszył w stronę drzwi do bufetu. Znowu tozrobił.
Zaczęłam się zastanawiać, czy to przypadek, czy prowokował mnie celowo.
Powoli kończyłam posiłek. Nagle telefon Lesleya zabrzęczał, wyświetlając przychodzącą wiadomość. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Viv go chwyciła i zaczęła czytać nagłos.
– Idiota, nawet hasła nie ma na telefonie – prychnęła z wyższością i odgarnęła włosy z oczu. – Hmm, zobaczymy, z kim ostatnio pisał. O, Kyler. – Gdy spojrzała w kierunku, w jakim udał się Lesley, mięsień drgnął na jej szczęce, a oczy się zwęziły. – Moment, żekto?
Na samo jego wspomnienie gęsia skórka przebiegła mi po ramionach. Znałam toimię.
– Oddaj, proszę, telefon, to jego prywatna rozmowa. – Wertując wiadomości, Vivian zamierzała coś powiedzieć, ale naglezbladła.
– A powinnaś, kochana. Co chwila pojawia się tu twoje nazwisko – powiedziała słabo. – Kyler: Jak postępy z Eggenhall? Les: W porządku, praktycznie okręciłem ją sobie wokół palca. Jest tak naiwna, że raczej nie będzie problemu z jej transportem do domu. – Głos Viv lekko zadrżał. – Później mu dopowiedział: Zakład. Za tydzień w piątek. Pamiętaj oniej.
Zapanowała napięta cisza, bo coś tu bardzo niepasowało.
Zazgrzytałam zębami. Naiwna to na pewno nie byłam i nigdzie nie pozwolę sięzabrać.
– Pokaż mi to – zażądałam.
– Nie ma mowy. – Pobladła i szybko odłożyła komórkę na miejsce. – Idzietu.
Kiedy Lesley przysiadł się do nas ze swoją tortillą, byłyśmy napięte jak cięciwy tuż przed wystrzałem. Naprawdę nie podobało mi się, co ostatnio wyrabiał, ale z drugiej strony nie zamierzałam się o to kłócić, choć nie dawało mi spokoju, że nie chciał choćby słowem wspomnieć o Kylerze z własnej woli. Zupełnie jak yeti, wszyscy o nim słyszeli, ale nikt niewidział.
Chłopak, nie zdając sobie sprawy z tego, o czym dyskutowałyśmy przed chwilą, w najlepsze jadł dalej. Poprosiłam cicho Viv, żeby nas zostawiła. Skinęła lekko i odeszła. Podenerwowana drapałam metalowy stolik, licząc, że mnie touspokoi.
– Wytłumaczysz mi w końcu, kto to jest Kyler? – Wysiliłam się na obojętnyton.
Les się zakrztusił i nagle jego urok gdzieś prysł. Razem z dobrym humorem.
– Nie powinno cię to interesować – warknął.
To był postęp. Przynajmniej teraz odpowiedział mi na topytanie.
Rzucił mi przeszywające spojrzenie. Przyłożyłam dłoń do czoła, by osłonić się trochę przedsłońcem.
– Czytałaś moje wiadomości. – Nie było to pytanie i już miałam zaprzeczyć, ale ubiegł mnie: – Nic ci do tego, Eline. Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. Masz za mały móżdżek, żeby ogarnąć, co tu się dzieje – syknął. – A twoja ciemnota czasem wręczboli.
Zacisnęłam pieści i zrobiłam trzy wdechy nauspokojenie.
– Ach tak? Piszesz jakieś chore rzeczy o mnie i o zakładzie z kompletnie obcym kolesiem, a ja mam się nie wtrącać?! Nie sprawdzałam, po ile ostatnio można sprzedać nerkę, ale moje są w świetnym stanie, więc pewnie nieźle się wzbogacicie. – Podwyższyłam głos ooktawę.
– Nawet się, Elainer, nie ośmieszaj – żachnął się.
Miałam ochotę coś zepsuć, a najbardziej jego nos. Ash przynajmniej nauczył mnie solidnegosierpowego.
– Kiedyś myślałam, że twoje problemy są również moje. Więc nie pleć, żebym się nie wtrącała, bo mi na tobie zależy, pajacu. I mów, co jest grane, bo nie zniosę tego, że coś przede mną ukrywasz. Zwłaszcza że dotyczy to mnie – powiedziałam dobitnie przez zaciśniętezęby.
– Mam o wiele ważniejsze sprawy od ciebie – warknął, przez co mina mi zrzedła. – Będziesz musiała jakoś poradzić sobie z tą niewiedzą, bo najwidoczniej nie nadajesz się, by być częścią tego wspaniałego przedsięwzięcia – dodał i niedbale zaczął bawić się butelką wody. – Wciąż się zastanawiam, jak to może chodzić o ciebie. Przecież mucha jest od ciebiesprytniejsza…
Zapadłam się w sobie. Myślałam, że nie zaczniemy się unikać po tym wszystkim. Z nerwów potarłam dłonią po brodzie. Modliłam się, by nie zobaczył, jak bardzo mnie to ubodło. Nawet nie chciało mi się myśleć, o co muchodziło.
– Skoro tak to przedstawiasz. – Zaczęłam się pakować. – Miło było, Lesley, mam nadzieję, że ułożysz sobie życie z Kylerem. – Uśmiechnęłam się szyderczo.
Pomaszerowałam sztywno do budynku, intensywnie mrugając, by odpędzić łzyupokorzenia.
Skończonykretyn.
Zamajaczyło mi w głowie niechciane wspomnienie jego rozgrzanych od słońca warg na moich ustach. Wręcz pamiętałam ich słonawy posmak i delikatność, z jaką mniedotykał.
Położyłam dłoń między obojczykami. To wręczbolało.
Gdy rozbrzmiał dzwonek, dotarłam na kolejne zajęcia. Przez większość lekcji wściekle mazałam w bazgrolniku, wyrywałam kartki, zgniatałam i rzucałam przed siebie w krzesło jednej z uczennic, która na początku reagowała nerwowo, ale potem dała sobie spokój ze zwracaniem uwagi na moje dziecinne zachowanie. Nauczyciel również miał to w głębokimpoważaniu.
Pod koniec lekcji utworzył się obok jej krzesła pokaźny kopiec papieru, a mnie zaczął już boleć nadgarstek od tak mocnego przyciskania ołówka do kartki, czego rezultatem był trzy razy połamany grafit. Przez ten cholerny lunch miałam tak podły humor, że najchętniej na gmachu głównym szkoły strzeliłabym graffiti z półnagą dyrektorkąw roli małej syrenki. To samo, które właśnie projektowałam nalekcji.
Znalazłam na korytarzu Vivian i podsumowałam mojego byłego chłopaka stwierdzeniem „skończony dupek”. Ale to niepomogło.
Weszłyśmy do szatni, gdzie większość dziewczyn była już gotowa do zajęć. Błyskawicznie przebrałyśmy się w koszulki na ramiączkach z logo szkoły i dresy. Wyszłyśmy na wielkie boisko z gdzieniegdzie brakującymi kawałkami murawy. Może odrobina ruchu pomoże mi rozładować tę złą energię. Nawet lubiłam biegać, bo miałam bardzo dobrą kondycję i dość ciężko było mi się zmęczyć na jednejlekcji.
Dwa lata temu startowałam nawet w zawodachmiejskich.
Szturchnęłam przyjaciółkę, przerywając jej streszczenie z wakacji, i kiwnęłam w stronę ławek rezerwowych, gdzie przeważnie siedziały osobyniećwiczące.
– Czy to nie nasz stary znajomy-niemowa? – powiedziała, patrząc ze zmarszczonymi brwiami na chłopaka ze słuchawkami, który właśnie tamsiedział.
Wydawało mi się, czy rzeczywiście odgarnęła nerwowo włosy zaucho?
– Raczej mówi. Kapturek odezwał się do mnie dziś na historii, a potem nawet gadał z tym nowym – prychnęłam.
Vivaż przystanęła zwrażenia.
– O kurczę, a czasami mu zazdrościłam, że go nigdy o nic nie pytają. Słuchaj. – Podniosła palec i kokieteryjnie zatrzepotała rzęsami. Za dużo lukru. – Rikke Helding, metr osiemdziesiąt wzrostu, trochę więcej od ciebie, olbrzymie. – Dźgnęła mnie przy tym w żebro, a ja uniosłam brew. – Przeprowadził się do Nowego Orleanu całkiem niedawno i jest mocno nadziany. Mieszka sam. – Posłała mi znaczące spojrzenie. – Bezrodziców.
Nie czepiałam się, że „sam” chyba znaczy tyle samo, co bez rodziców. Ale nie podobało mi się stwierdzenie, że jego stan majątkowy miałby na mnie zrobićwrażenie.
Choć i tak odrobinę zrobił, za co się zganiłam. Nie chciałam być próżna, ale bycie hipokrytą jest zadziwiającołatwe.
Zaczerwieniłam się po chwili, ale nie pasował mi sposób, w jaki zaciskała pięści. Miałam wrażenie albo rzeczywiście brzmiała, jakby byławściekła?
– Daj mi zgadnąć. Przetrzepałaś jegodokumentację?
– Się wie. – Pokazała wszystkie zęby. – Sama byś to w końcu zrobiła, a tak oszczędziłam ci kłopotu, więc jesteś mi coś winna – stwierdziła niewinnie.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Właściwie to racjonalnie myśląc, wolałabym sprawdzić teczkę innego chłopaka. Ten był zbyt dziwny. Wzbudzał we mnie wielesprzeczności.
– Postawię ci za to koktajl wklubie.
Udała, że się zastanawia, stukając palcem w dolnąwargę.
– Stoi. – Uśmiechnęła się promiennie, wzięła mnie pod ramię i w podskokach dotarła ze mną dotrenera.
Podczas rozgrzewki miałam wrażenie, że jestem przez cały czas obserwowana, ale gdy się rozglądałam, nie widziałam nikogo w pobliżu boiska. Czasem obrzucałam wzrokiem chłopaka w kapturze, który zawzięcie coś notował. Dziennik? O pamiętnik nerda raczej go niepodejrzewałam.
Miałam niejasne przeczucie, że coś jest z nim bardzo nietak.
– Tylko się nie potknij, idiotko – mruknęłam dosiebie.
Trener Finstock zarządził, że razem z chłopakami gramy w kosza. Świetny pomysł, trenerze, zwłaszcza jeśli ktoś chce stracić zęby i czucie wstopach.
Jednak drużynie, w której grałam, całkiem nieźle szło. Dzięki temu, że byłam wysoka, łatwiej mogłam trafić piłką do kosza. Na pewno prościej, niż przychodziło to mojejprzyjaciółce.
Poczułam dziwny, paraliżujący prąd wzdłuż kręgosłupa. Rozejrzałam się na tyle, na ile pozwalał ból. Obok boiska przechodził Rikke z torbą na ramieniu i pisał coś na kartce, od czasu do czasu zerkając w nasząstronę.
Gdy chłopak zniknął za samochodami na parkingu, a ból dziwnym trafem przestał być taki dokuczliwy, odwróciłam się w stronęgraczy.
Nie zdążyłam nawet tego przeanalizować, bo momentalnie dostałam piłką w twarz, przez co zatoczyłam się do tyłu, o mało nie tracąc równowagi. W ostatniej chwili zostałam złapana przezVivian.
– O Boże, Eline, wszystko w porządku? – pisnęła, potrząsając mną. – Dandy, cholera jasna! Nie widziałeś, że nie mogła odebrać od ciebie piłki? – ofuknęła chudegochłopaka.
Usłyszałam głośne trzaśnięcie i kątem oka zobaczyłam, jak Kapturek z zamkniętym zeszytem zaczął schodzić zboiska.
– Tak – jęknęłam, kiedy dotknęła guza naskroni.
– Jasne, właśniewidzę.
Przykleiłam na twarz najsztuczniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiekzrobiłam.
– Naprawdę.
Westchnęła.
– Trenerze, pójdę jej pomóc schłodzić guza – rzuciła. Nie czekając na odpowiedź, pomogła mi wrócić doszkoły.
Wcale się nie zataczałam, anitrochę.
Ręcznik nasiąknięty zimną wodą przytrzymywała mi chyba piętnaścieminut.
– Będziesz miała pięknego siniaka. W sam raz na dzisiejszą imprezę. O ile nie będzie to wstrząs – zmarkotniała. Na samo wspomnienie o wieczorze chciałam pojechać do szpitala. Jednak wiedziałam, jak to się liczyło dlaVivian.
– Nic mi nie będzie, tylko odwieź mnie do domu – poprosiłam. Pokiwała skwapliwiegłową.
***
Pół godziny później siedziałam w wykończonej starym drewnem kuchni, a Vivian relacjonowała mojej mamie cały dzień. Zapewniałam rodzicielkę, że prócz fioletowej bulwy nic poważnego się nie stało. W końcu udało mi się ją przekonać, ale i tak postawiła przede mną cały arsenał maści, opatrunków i tabletek. Nie podobało jej się zupełnie, że wychodzę w środku tygodnia, ale jeszcze nigdy nie naruszyłam zaufaniarodziców.
W odróżnieniu donich.
Chwiejąc się nieznacznie, odprowadziłam przyjaciółkę dosamochodu.
– Będę po ciebie wpół do ósmej, więc lepiej zacznij się juższykować.
– Bardzo śmieszna jesteś. Myślę, że cztery godziny każdemu by wystarczyły.
– Tak tylko żartowałam.
– Tak, tak. – Pomachałam jej. Zapowiadał się dziwnydzień.
Ragnarok: Popiół i wilki
Copyright © Daria Kwiecińska
Copyright © Wydawnictwo Inanna
Copyright © MORGANA Katarzyna Wolszczak
Copyright © for the cover art by Agnieszka Zawadka
Wszelkie prawa zastrzeżone. All rightsreserved.
Wydanie pierwsze, Bydgoszcz 2021r.
książka ISBN 978-83-7995-577-0
ebook ISBN 978-83-7995-578-7
Redaktor prowadzący: Marcin A. Dobkowski
Redakcja: Bożena Walewska
Korekta: Monika Halman
Adiustacja autorska wydania: Marcin A. Dobkowski
Projekt okładki: Agnieszka Zawadka
Mapa: Anita Krzak
Skład i typografia: www.proAutor.pl
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgodywydawcy.
MORGANA Katarzyna Wolszczak
ul. Kormoranów 126/31
85-432 Bydgoszcz
www.inanna.pl
Książka najtaniej dostępna w księgarniach
www.MadBooks.pl
www.eBook.MadBooks.pl