Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Niebo, piekło i czyściec to nie przenośnia czy fikcja literacka. Przedstawiamy namacalne dowody na to, że dusza ludzka jest nieśmiertelna. Prezentujemy świadectwa osób, które doświadczyły bezpośredniego kontaktu z duszami zmarłych: osób wyniesionych na ołtarze, księży egzorcystów i zwykłych śmiertelników obdarzonych charyzmatem obcowania z duszami czyśćcowymi.
"Dusze czyścowe. Nie wszyscy mogą je widzieć, ale wszyscy mogą im pomóc. Ci, którzy byli tu przed nami, czekają na naszą modlitwę. To nie jest tak, że oni umarli, a my żyjemy. To właśnie oni żyją, a my umieramy."
Ksiądz Piotr Pawlukiewicz
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 209
Projekt okładki i stron tytułowych Fahrenheit 451
O ile nie zaznaczono inaczej zdjęcia wykorzystane w książce pochodzą ze zbiorów autora
Redakcja i korekta Barbara Manińska
Dyrektor wydawniczy Maciej Marchewicz
Skład i łamanie wersji do druku oraz obróbka zdjęć TEKST Projekt
ISBN 9788380798915
Copyright © Grzegorz Fels Copyright © for Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2023
WydawcaWydawnictwo Fronda Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]
www.wydawnictwofronda.pl
www.facebook.com/FrondaWydawnictwo
www.twitter.com/Wyd_Fronda
Przygotowanie wersji elektronicznejEpubeum
„W wędrówce na cmentarze zawsze kryje się wiara, bo nikt nie biegnie do kogoś, kogo nie ma – biegnie do tego, kto jest, ale jest niewidoczny”.
ks. Jan Twardowski
Czy istnieje coś po drugiej stronie życia? A może jednak żyje się tylko raz? Osoby głęboko wierzące zapewne nie będą miały problemu z odpowiedzią na te pytania. No a pozostali? Cóż, niektórzy odrzucają możliwość życia po śmierci, ale bardzo wielu się waha, nie wiedząc do końca, co o tym myśleć. Są też osoby próbujące szukać nadziei na dalsze życie w reinkarnacji…
Jak to więc jest? Co o tym wszystkim mamy myśleć? A może, jak to ujął przed laty ksiądz Piotr Pawlukiewicz (1960–2020)1: „To nie jest tak, że oni umarli, a my żyjemy. To oni żyją, a my umieramy”.
Zapewne śmierć przesłonięta jest przed nami woalką pewnej tajemnicy. Woalką, która co prawda wiele zasłania, ale jeśli mocno skupimy na niej wzrok, pozwala naszym oczom pewne rzeczy dostrzec. Pozwala zauważyć na tyle dużo, by można było dojść do wniosku, że ksiądz Pawlukiewicz… miał rację! Po drugiej stronie znanej nam ziemskiej rzeczywistości naprawdę istnieje życie! Są na to nawet dosyć liczne dowody i to nie tylko biblijne.
Ta książka jest właśnie takim szukaniem namacalnych dowodów na to, że dusza ludzka jest nieśmiertelna. Na to, że niebo, piekło i czyściec to nie jakaś przenośnia czy fikcja literacka, a rzeczywistość.
Wśród tych dowodów ważne miejsce zajmują świadectwa osób, które doświadczyły bezpośredniego kontaktu z duszami zmarłych. Mówią na ten temat nie tylko osoby wyniesione na ołtarze, ale też księża egzorcyści i „zwykli” ludzie – niemało tu m.in. mają do powiedzenia pracownicy hospicjów. Zresztą także przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen również by mogła (gdyby tylko chciała) dorzucić coś ze swego rodzinnego podwórka do interesującego nas tu tematu wizyt dusz. Pozwoliłem więc sobie w tej książce zrobić to niejako „za nią”. Przed laty także sam doświadczyłem dziwnych „sygnałów” ze strony zmarłej siostry mojej babci, o czym tu szerzej opowiem.
Jak powiedział kiedyś święty Augustyn (354–430): „Łza za zmarłymi wyparowuje; kwiat na grobie więdnie; modlitwa natomiast dociera aż do serca Najwyższego”. To prawda. Tej modlitwy brakuje szczególnie duszom czyśćcowym. Jeśli już się pojawiają, to właśnie o nią nas proszą.
Istnieją również autentyczne, realnie wypalone ślady dłoni czy samych tylko końcówek palców, które zostawiły dusze zmarłych w kilku krajach (m.in. w Polsce). Możecie zobaczyć je chociażby na zamieszczonych tu zdjęciach i przeczytać związane z nimi autentyczne historie.
Znajdujemy dziś w internecie prawdziwy zalew filmowych relacji osób, które niby szukają kontaktów z duszami zmarłych. Odwiedzając przeróżne opuszczone rudery, cmentarze, czy inne „nawiedzone miejsca”, starają się nagrać głosy dochodzące do nich jakoby z zaświatów. Ile w tym jest prawdy, a ile przesady czy manipulacji? Czy naprawdę te dusze się pojawiają? Czy jest to w ogóle niebezpieczne? Co na ten temat mówi Biblia i nauka Kościoła? Postaram się odpowiedzieć na te pytania.
Oczywiście zasygnalizowałem tu tylko niektóre z poruszanych w książce tematów. Wszystkie one jednak dotyczą tego, co przekracza naszą ziemską rzeczywistość. Są próbą spojrzenia za „woalkę śmierci”. Pozostaje mi mieć nadzieję, że ta książka umocni Waszą wiarę w życie pozagrobowe i zmobilizuje do jeszcze intensywniejszej modlitwy za tych, którzy już od nas odeszli.
Grzegorz Fels
Zanim powiemy sobie, jakie są źródła nauki o czyśćcu, warto na początku mocno podkreślić, że wszyscy chrześcijanie odrzucają wiarę w reinkarnację – tak popularną przecież w New Age czy religiach wschodnich. Czynią to głównie w oparciu o autorytet Pisma Świętego, które jednoznacznie ją wyklucza. Jak bowiem czytamy w Liście św. Pawła do Hebrajczyków: „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9,27). Widzimy, że nie ma tu miejsca na pośmiertną „wędrówkę dusz”. Człowiek żyje na ziemi tylko jeden raz, co potwierdza Bóg przestrogą: „Nie zapominaj, że nie ma powrotu” (Syr 38,21a). Dlatego po śmierci nie będzie już kolejnej możliwości powtórzenia ziemskiego życia, jakie teraz znamy. To nie jest gra komputerowa, w której mamy darowane kolejne życie, i to niejedno.
Także finał tej „życiowej gry” nie jest tak do końca czarno-biały: Byłeś dobry – nagrodą jest niebo, byłeś zły – zostajesz potępiony. A co z tymi „w środku”? Tymi co „z grubsza” byli dobrzy, ale ze swego życia (mówiąc delikatnie), nie do końca są „dumni”? Czy też z tymi, którzy umierają co prawda pogodzeni z Bogiem, ale wciąż ciągną za sobą wielki bagaż czynionego wcześniej zła? Że wspomnę tu chociażby przypadek oprawcy z Auschwitz Rudolfa Hessa. Człowieka, który miał na sumieniu miliony ofiar, lecz przed śmiercią poprosił o spowiedź. Jeśli naprawdę wówczas żałował i jego spowiedź była szczera, to uniknął potępienia. Czy mógłby więc od razu zostać zbawiony? Nie wszyscy przecież mu wybaczyli i długo ciągnął się za nim płacz bardzo wielu osób. Tych, które przeżyły traumatyczne doświadczenie Auschwitz lub straciły tam swoich bliskich.
Boże miłosierdzie jest wielkie i nikogo nie przekreśla, nawet największego grzesznika. Bóg jest sędzią sprawiedliwym, a już sama sprawiedliwość wymaga przecież poniesienia pewnego rodzaju konsekwencji za popełnione (większe czy mniejsze) zło. Wymaga pewnego rodzaju samooczyszczenia – i czymś takim jest właśnie czyściec. Jak napisał w swoim liście święty Paweł:
„Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek” (Hbr 4,13).
Pyta mnie nieraz młodzież na katechezie: „Czy czyściec występuje w Biblii?”. Teoretycznie można na to pytanie odpowiedzieć tylko jednym, krótkim słowem: „nie”! Jednak gdybyśmy tylko na tym poprzestali, byłaby to półprawda prowadząca do fałszywych wniosków. Bo sam tylko fakt, że to słowo nie pada na kartach Pisma Świętego, wcale nie oznacza, że czyściec jako rzeczywistość w ogóle nie istnieje. Że jest rzekomo jakimś późniejszym „wymysłem” średniowiecznych teologów.
Podobnie jest zresztą z pytaniem o Trójcę Świętą. Chrześcijanie wierzą bowiem w jej istnienie, a przecież w Biblii określenia: „Trójca Święta”, nigdzie nie znajdziemy. O co tu więc chodzi?
Mówiąc w pewnym uproszczeniu, wspomniane wyżej słowa są teologicznym określeniem pewnej „biblijnej rzeczywistości”. Czyli czegoś, co w Piśmie Świętym się znajduje, lecz nie zostało przez autorów biblijnych jednoznacznie tak nazwane, czy wręcz „spuentowane” konkretną nazwą.
Teksty wskazujące na istnienie czyśćca są co prawda w Piśmie Świętym nie aż tak liczne, jednak bez problemu możemy je tam znaleźć. Autorzy biblijni są po prostu w tym temacie dość powściągliwi. Dlatego przykładowo trudno w Biblii znaleźć jakiś dosłowny opis „wyglądu” czyśćca.
Istnieją cztery zasadnicze biblijne fragmenty, w szczególny sposób wskazujące na istnienie tej duchowej rzeczywistości. Są to dwa teksty ze Starego Testamentu (2 Mch 12,38-45 i Syr 7,33) oraz dwa z Nowego (1 Kor 3,10–15 i Mt 12,31–32 ). Poniżej pokrótce je przybliżymy.
Jeśli chodzi o Stary Testament, to w Drugiej Księdze Machabejskiej możemy przeczytać, że po zwycięskiej bitwie z wojskami Seleucydów Izraelici pod wodzą Judy Machabeusza modlili się za swych zabitych w walce towarzyszy. Dlaczego? Aby ci zostali uwolnieni od grzechu: „(…) a potem oddali się modlitwie i błagali, aby popełniony grzech został całkowicie wymazany” (2 Mch 12,42). Byli oni bowiem przekonani, że ich modły będą skuteczną pomocą dla zmarłych. I jak tam dalej czytamy:
„Mężny Juda upomniał wszystkich, aby strzegli samych siebie i byli wolni od grzechów, mając przed oczyma to, co się stało na skutek grzechu tych, którzy zginęli. Uczyniwszy zaś zbiórkę pomiędzy ludźmi, posłał do Jerozolimy około dwóch tysięcy srebrnych drachm, aby złożono ofiarę za grzech. Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda – była to myśl święta i pobożna. Dlatego właśnie sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu” (2 Mch 12,42–45).
W tym biblijnym fragmencie uwidoczniona jest wiara Judy Machabeusza i jego towarzyszy, w skuteczność modlitwy oraz ofiary za zmarłych. Wiara w pośmiertne uwolnienie poległych od ich grzechów. Zbawionych przecież uwalniać nie trzeba, a potępienie w piekle jest wieczne. Zatem starotestamentalny autor wskazuje tu na istnienie czyśćca, będącego przedsionkiem nieba. Zresztą do tej wiary zdaje się również pośrednio nawiązywać autor Księgi Syracha, ucząc: „Miej dar łaskawy dla każdego, kto żyje, nawet umarłym nie odmawiaj oznak przywiązania!” (Syr 7,33)2. Z pewnością modlitwa za nich jest taką oznaką.
Przejdźmy teraz do Nowego Testamentu. I tak, we wspomnianym wyżej Pierwszym Liście do Koryntian (3,10–15) czytamy o ludziach, którzy budowali swoje życie na Chrystusie, czyli niezniszczalnym fundamencie. Używali jednak w swej pracy materiałów o różnej wartości3. Owe budulce są tu pewnym obrazem jakości oraz wartości ludzkich życiowych priorytetów i wyborów. Wyborów, które mimo swej nieraz wątpliwej trwałości i pewnej niedoskonałości (związanej z niewielkim życiowym wysiłkiem etycznym), oparte jednak były na dobrym, niezawodnym fundamencie, jakim jest Jezus Chrystus. I dlatego wartość i jakość tych „życiowych budowli”, okaże się dopiero w czasie przenikliwego sądu po naszej śmierci. Ten, którego dzieło życia wzniesione zostało z cennych budulców, przetrwa tę próbę bez szwanku i otrzyma nagrodę „(…), ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień” (1 Kor 3,15).
Wspomniany, symboliczny „ogień”, jest tu obrazowym znakiem oczyszczającego cierpienia. Cierpienia, które przygotowuje w ten sposób człowieka do pełnego ostatecznego celu, jakim jest zamieszkanie w Domu Ojca. Ta perykopa daje nam mocne podstawy do poznania rzeczywistości czyśćca. Zresztą ze wspomnianym tu, koniecznym do zbawienia „oczyszczeniem”, spotykamy się również w Księdze Apokalipsy. Czytamy tam bowiem o świętym i czystym „mieście”, będącym biblijną metaforą nieba:
„A nic nieczystego do niego nie wejdzie, ani ten, co popełnia ohydę i kłamstwo, lecz tylko zapisani w księdze życia Baranka” (Ap 21,27). Gdzie zatem owi nieczyści mają dokonać koniecznego oczyszczenia, by wejść po śmierci do „niebiańskiego Jeruzalem”? Odpowiedzcie sobie na to pytanie sami.
Także Jezus mówiąc o grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, informuje swych słuchaczy o możliwości odpuszczania (czy też nieodpuszczenia) grzechów w „przyszłym wieku” – czyli można rzec, że po śmierci:
„Dlatego powiadam wam: Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12,31–32).
Również poprzez przypowieści Jezus obrazowo wskazuje na konieczność spłacenia długów swych życiowych win:
„Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz” (Mt 5,25–26).
Czy także:
„I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu” (Mt 18,34–35).
• • • • •
Wspominając wyżej o Sądzie Ostatecznym (zob. 1 Kor 3,15), chciałem tu jeszcze na moment wrócić to tej metafizycznej rzeczywistości, która wszystkich czeka po śmierci i zwrócić uwagę na pewne artystyczne wyobrażenia tej sceny. Zapewne w tym momencie przychodzi nam na myśl słynne dzieło (artysty niemieckiego pochodzenia) Hansa Memlinga, czyli tryptyk „Sąd ostateczny”4.
W burzliwej swej historii, obraz kilkakrotnie zmieniał miejsce pobytu, by po zawierusze wojennej trafić do Ermitażu w St. Petersburgu, a raczej sowieckim wówczas Leningradzie. „Wspaniałomyślnie” zwrócono go jednak Polsce w 1956 roku i do dziś jest przechowywany w Muzeum Narodowym w Gdańsku. W bazylice Mariackiej zaś jest eksponowana jego dziewiętnastowieczna kopia (miałem niedawno okazję ją tam podziwiać).
Obraz Memlinga przedstawia symboliczny sąd ostateczny w wizji malarza. W jego górnej części dostrzeżemy Chrystusa, Maryję, świętego Jana Chrzciciela, dwunastu apostołów i anioły z narzędziami męki Pańskiej. Pod nimi, w centralnej części obrazu, święty Archanioł Michał waży dusze, co ma zdecydować o tym, czy trafią one na jego prawą, czy lewą stronę. Trafiając na prawo powiększą grono zbawionych, którzy kierują się na obrazie w stronę bram świątyni symbolizującej raj. Towarzyszy im w tej drodze święty Piotr i aniołowie. Po lewej zaś stronie archanioła Memling umieścił demony i dusze potępionych strącone w ogniste, piekielne czeluści.
Do tego dzieła wyraźnie nawiązują dwa piękne (choć raczej mało znane) witraże, również przedstawiające sąd ostateczny. Wykonane zostały na początku XX wieku w monachijskiej pracowni Franza Borgiasa Mayera5 i znajdują się w kościołach Raciborza i Rudy Śląskiej – Goduli. Tu archanioł również trzyma wagę, jednak nie waży na niej samych dusz (jak to widzimy na obrazie Memlinga), tylko symbolicznie waży dobre i złe uczynki zmarłych. Od tego bowiem zależy ich zbawienie. Ponadto na raciborskim witrażu dostrzeżemy jeszcze anioła trzymającego otwartą „księgę życia Baranka” (por. Ap 21,27).
Tryptyk Sąd ostateczny Hansa Memlinga.
Fragment witrażu Sąd Ostateczny, z kościoła p.w. św. Jana Chrzciciela w Raciborzu-Ostrogu.
Trzeba więc koniecznie odwiedzić te dwa górnośląskie miasta i po prostu zobaczyć te piękne witraże osobiście. Zapewniam, że ich prosty biblijny przekaz, mnogość szczegółów i piękne wykonanie sprawiają, że trudno będzie oderwać od nich wzrok6. Zamieszczone w książce ilustracje nie oddają bowiem w pełni tego, co daje nam bezpośredni, osobisty kontakt z tymi „zaklętymi w szkle” pracami.
Przyznam, że osobiście bardzo lubię podziwiać stare witraże z przełomu XIX i XX wieku. Wiele kościołów (zresztą nie tylko budynków sakralnych) tak w mojej Rudzie Śląskiej, jak i okolicznych górnośląskich miastach, może się takimi pięknymi perełkami pochwalić. Żeby się o tym przekonać, wystarczy w te strony przyjechać – zapraszam.
• • • • •
Po prezentowanych wyżej naukach biblijnych i małej „artystycznej odskoczni” od omawianego w tym rozdziale tematu samego czyśćca, przejdźmy do nauki Kościoła katolickiego na jego temat. Otóż już od początku chrześcijaństwa istniała wiara w przejściowy stan dusz, które potrzebują oczyszczenia, aby osiągnąć niebo. Bazowała ona m.in. zarówno na (powyższych) biblijnych przekazach, jak i na ustnej tradycji. Wierni zawsze modlili się za zmarłych, wierząc, że to odmieni ich los, choć nie używali jeszcze początkowo słowa czyściec. O tej wierze świadczą liczne zachowane do naszych czasów napisy nagrobne w starochrześcijańskich katakumbach.
Wiara w czyściec zaczęła się z czasem krystalizować na soborach w XIII, XV i XVI wieku. Pierwszy z nich (drugi sobór lyoński, 1274 r.) oficjalnie potwierdził tylko dotychczasową, tradycyjną pamięć wiernych o zmarłych i związaną z nią możliwość niesienia im pomocy. Wskazał przy tym na nieocenioną w tej kwestii wartość mszy świętej.
Z kolei w dekrecie dla Greków (dokumencie soboru florenckiego z 1439 r.) czytamy:
„Jeśliby prawdziwie pokutujący zakończyli życie w miłości Boga jeszcze przed godnym zadośćuczynieniem czynami pokutnymi za popełnione grzechy i zaniedbania, wówczas dusze ich zostaną po śmierci oczyszczone karami czyśćcowymi. Do złagodzenia tego rodzaju kar dopomaga wstawiennictwo wiernych żyjących, a mianowicie ofiary mszy świętej, modlitwy, jałmużny i inne akty pobożności, które zgodnie z postanowieniami Kościoła jedni wierni zwykli ofiarować za innych wiernych”.
Sobór trydencki (1545–1563), który jest uznawany za początek kontrreformacji, zlecił duchownym, by nauczali wiernych o czyśćcu, przestrzegali tej nauki i szeroko ją ogłaszali. Ojcowie soborowi bardzo zdecydowanie zresztą wypowiedzieli się na temat czyśćca w wydanym dekrecie o usprawiedliwieniu (kanon 30) z roku 1547:
„Jeśli ktoś twierdzi, że po otrzymaniu łaski usprawiedliwienia każdemu grzesznikowi pokutującemu, tak jak wina odpuszczona i zgładzona kara wieczna, iż nie zostaje żadna kara doczesna do odpokutowania czy na tym świecie, czy w przyszłym – w czyśćcu – przed wejściem do królestwa niebieskiego – niech będzie wyklęty”.
Sobór Watykański II (1962–1965), w Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumengentium, jednoznacznie potwierdził naukę wcześniejszych soborów na temat czyśćca, zwłaszcza przekonanie o wstawiennictwie zmarłych. Stwierdza tam m.in.:
„Dopóki tedy Pan nie przyjdzie w majestacie swoim, a wraz z Nim wszyscy aniołowie (por. Mt 25,31), dopóki po zniszczeniu śmierci wszystko nie zostanie poddane Jemu (por. 1 Kor 15,26–27), jedni spośród uczniów Jego pielgrzymują na ziemi, inni dokonawszy żywota, poddają się oczyszczeniu, jeszcze inni zażywają chwały, widząc «wyraźnie samego Boga troistego i jedynego, jako jest», wszyscy jednak, w różnym stopniu i w rozmaity sposób, złączeni jesteśmy wzajemnie w tej samej miłości Boga i bliźniego i ten sam hymn chwały śpiewamy Bogu naszemu” (KK 49).
Sobór mówi w tym dokumencie także o potrzebie modlitwy za zmarłych w nawiązaniu do takiej praktyki istniejącej już od początku Kościoła i potwierdzonej przez wcześniejsze sobory:
„Uznając w pełni tę wspólnotę całego Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa, Kościół pielgrzymów od zarania religii chrześcijańskiej czcił z wielkim pietyzmem pamięć zmarłych, a «ponieważ święta i zbawienna jest myśl modlić się za umarłych, aby byli od grzechów uwolnieni (2 Mch 12,46), także modły za nich ofiarował»” (KK 50); „Tę właśnie czcigodną wiarę naszych przodków dotyczącą żywego obcowania z braćmi, którzy są w chwale niebieskiej albo oczyszczają się jeszcze po śmierci, obecny Sobór święty z wielkim pietyzmem przyjmuje i na nowo przedstawia postanowienia w tej mierze świętych Soborów: Nicejskiego II, Florenckiego i Trydenckiego” (KK 51).
Także w liście Kongregacji Nauki Wiary do biskupów, traktującym o niektórych zagadnieniach dotyczących eschatologii (Recentiores episcoporum Synodi), 17 maja 1979 roku, możemy przeczytać na interesujący nas temat:
„Kościół, zawsze wierny Pismu Świętemu Nowego Testamentu i Tradycji, wierzy w szczęście sprawiedliwych, którzy kiedyś będą razem z Chrystusem. Wierzy, że kara wieczna czeka grzesznika, który będzie pozbawiony Boga; wierzy również, że ta kara obejmie całe «jestestwo» grzesznika. Wierzy w końcu – jeśli chodzi o wybranych – w ich ewentualne oczyszczenie, które poprzedza samo oglądanie Boga, a które mimo wszystko jest całkowicie inne od kary należnej potępionym. To właśnie rozumie Kościół, gdy mówi o piekle i czyśćcu”.
Katechizm Kościoła katolickiego podaje następującą definicję czyśćca:
„Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba. To końcowe oczyszczenie wybranych, które jest czymś całkowicie innym niż kara potępionych, Kościół nazywa czyśćcem (…)” (KKK 1030–1031 )7.
Dodam tu jeszcze tylko, że święty papież Jan Paweł II podczas audiencji generalnej (4 sierpnia 1999 r.), także nawiązał do tej duchowej rzeczywistości, mówiąc do słuchających go osób:
„Czyściec to znaczy stan oczyszczenia, stan, w którym dusze przygotowane do zbawienia, do szczęścia wiecznego, oczyszczają się jeszcze, ażeby dojrzeć do ostatecznego spotkania z Bogiem”8.
• • • • •
To tylko niektóre, wybrane głosy Kościoła na temat czyśćca. Jest ich znacznie więcej, ale nie o to tu chodzi, aby wszystkie dokumenty w tym miejscu przytaczać. Zakończę więc ten rozdział pięknymi i jakże trafnymi słowami znanego amerykańskiego arcybiskupa Fultona J. Sheena (1895–1979):
„Czyściec jest miejscem, w którym Boża Miłość łagodzi Bożą Sprawiedliwość, lecz jest także miejscem, w którym ludzka miłość łagodzi ludzką niesprawiedliwość, gdyż pozwala ono pozostającym na ziemi sercom przełamać barierę czasu i śmierci, przekształcić niewypowiedziane słowa w modlitwy, niewypalone kadzidło w ofiarę, niepodarowane kwiaty w jałmużnę i niedokonane uczynki miłosierdzia w pomoc do życia wiecznego. Gdyby nie było czyśćca, jakże gorzki byłby nasz smutek z powodu naszej nieżyczliwości i jakże przeszywający byłby żal za nasze roztargnienie”9.
1 Ks. dr Piotr Pawlukiewicz (którego miałem przyjemność poznać osobiście w 2008 r. w Katowicach) był m.in. świetnym, cenionym rekolekcjonistą i kaznodzieją. Autorem poczytnych książek i częstym gościem katolickich rozgłośni radiowych.
2 To jest przekład z Biblii Tysiąclecia. Spotkałem się też jednak z nieco innym tłumaczeniem zakończenia tego wersetu: „(…) a nawet umarłym nie odmawiaj łaski”.
3 Św. Paweł obrazowo mówi tu o słomie, drewnie, drogich kamieniach, srebrze i złocie.
4 Artysta namalował je w Brugii w latach 1467–1471. Miał na tę pracę zlecenie od Angelo di Jacopo Tani, będącego kierownikiem brugijskiej filii banku Medyceuszów. Zresztą tryptyk ten był przeznaczony nie tyle dla niego, ile do opactwa Badi Fiesola koło Florencji. Do Gdańska trafił jako łup wojenny, bowiem dwa lata po ukończeniu tego dzieła gdański kaper Paul Beneke (który dowodził karawelą „Peter von Danzig”), zdobył galerę, na której pokładzie transportowany był ów tryptyk. Beneke przekazał obraz do kościoła Mariackiego.
5 Ta istniejąca do dziś i znana w świecie pracownia już wówczas sprzedawała swoje produkty do wielu krajów świata, m.in.: Brazylii, Kanady czy USA. W 1888 r. pracownia Mayera otwarła nawet swój oddział w Nowym Jorku. Wśród najbardziej prestiżowych miejsc, gdzie do dziś można podziwiać jej witraże, jest bazylika Świętego Piotra w Rzymie. Tam bowiem w 1905 r. wstawiono słynny ich witraż, przedstawiający Ducha Świętego. Za zasługi na rzecz Kościoła papież Leon XIII nadał pracowni Franza Mayera tytuł: „Instytutu Świętego Apostolskiego Tronu”. Dziś firma realizuje i wdraża nowe trendy artystyczne. Dzięki realizacji wielu światowych zamówień jest jedną z wiodących światowych firm renowujących stare i tworzących nowe witraże oraz mozaiki artystyczne.
6 Poza wspomnianymi kościołami Goduli i Raciborza realizowane na Śląsku witraże z warsztatu Mayera można jeszcze spotkać w wielu budowlach z początku XX wieku oraz w kościołach m.in.: Mikołowa, Opola, Bytomia czy Kamienia Śląskiego.
7Katechizm Kościoła katolickiego podejmuje zagadnienie czyśćca w kilku miejscach (m.in. 1030–1032, 1472).
8 Za: https://egzorcyzmy.katolik.pl/jan-pawel-ii-o-czysccu/.
9 Za: https://abpsheen.pl/2020/11/02/czysciec/.