Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Stigmata oznaczało w starożytnym Rzymie piętno wypalane żelazem na skórze niewolnika lub przestępcy. Dopiero od średniowiecza terminem tym zaczęto określać osoby naznaczone krwawiącymi ranami Chrystusa.
W dziejach świata doliczono się ponad 350 stygmatyków, z czego ponad 300 to kobiety. Zdecydowana większość osób dotkniętych stygmatami (321) było wyznania katolickiego, zaś 62 z nich zostało przez Kościół beatyfikowanych i kanonizowanych.
Wiele osób traktuje stygmatyków jak nieomylnych chodzących świętych. Należy jednak pamiętać, że Kościół oficjalnie uznał stygmaty tylko u dwóch świętych: św. Franciszka z Asyżu i św. Katarzyny ze Sieny.
Psychiatrzy i psychologowie upatrują w pojawianiu się stygmatów problemów natury neurotycznej, histerycznej i hipnotycznej. Niektórzy biorą też pod uwagę autosugestię czy wizualizację nadjaźni. Choć z drugiej strony, nikomu jak dotąd nie udało się wywołać stygmatów stosując hipnozę.
To opowieść zarówno o stygmatykach, którzy już odeszli (m.in. o Wandzie Boniszewskiej, Alicji Lenczewskiej, Świętej Siostrze Faustynie, siostrze Dulcissimie Hoffmann, Wandzie Malczewskiej i Helenie Pelczar), jak i o stygmatykach żyjących współcześnie (ks. James Bruse, ks. Zlatko Sudac).
To także historia stygmatyków niemieszczących się w ramach duchowych; Giorgio Bongiovanni i jego kosmiczni aniołowie, Anioł New Age - Elia Cataldo, czy Antypapież stygmatyk, któremu miały pomóc anielskie legiony.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 256
Projekt okładki i stron tytułowych Fahrenheit 451
Redakcja Joanna Misztal (UKKLW)
Korekta Agata Tryka (UKKLW)
Dyrektor wydawniczy Maciej Marchewicz
ISBN 9788380797239
Copyright © by Grzegorz Fels Copyright © for Fronda PL, Sp. z o.o., Warszawa 2022
WydawcaWydawnictwo Fronda Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]
www.wydawnictwofronda.pl
www.facebook.com/FrondaWydawnictwo
www.twitter.com/Wyd_Fronda
Przygotowanie wersji elektronicznejEpubeum
Słowo „stygmat” wywodzi się od greckiego stigmata, które oznaczało znamię czy też piętno wypalane żelazem na skórze niewolnika lub przestępcy. Dopiero od średniowiecza terminem tym zaczęto określać osoby naznaczone krwawiącymi ranami (głównie na głowie, boku, rękach i nogach) odtwarzającymi rany Chrystusa.
Gdybym poprosił Was, drodzy Czytelnicy, o wymienienie dwóch najbardziej znanych stygmatyków, prawdopodobnie wymienilibyście: Świętego Franciszka, Świętego Ojca Pio i być może jeszcze dwóch, trzech innych. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę z tego, że w dziejach Kościoła doliczono się tych osób ponad 350 (z czego ponad 300 osób to kobiety, a tylko 54 – mężczyźni). Zdecydowana większość stygmatyków – aż 321 – była wyznania katolickiego, zaś 62 spośród nich zostały później beatyfikowane i kanonizowane.
Wiele osób traktuje stygmatyków niemal jak nieomylnych chodzących świętych. To duży błąd. Nie każdy stygmatyk jest przecież Świętym Ojcem Pio będącym dla wielu ikoną stygmatyka. Należy pamiętać, że Kościół nie uwierzytelnia hurtem wszystkich przypadków stygmatyzacji. Różne bowiem mogą być przyczyny powstawania stygmatów, co czasem może być dla obserwatorów zagadką. W przypadku procesu beatyfikacyjnego danego stygmatyka Kościół ocenia głównie praktykowane przez niego cnoty heroiczne. O świętości człowieka decyduje bowiem jego autentyczne życie duchowe, a ewentualne stygmaty mogą tu być tylko pobożnym dodatkiem.
Symboliczne przedstawienie stygmatów, kościół franciszkanów w austriackim lienz /wikipedia, Mefusbren69/
Psychiatrzy i psychologowie upatrują w pojawianiu się stygmatów problemów natury neurotycznej, histerycznej, hipnotycznej, a czasem wegetatywnej. Niektórzy biorą pod uwagę autosugestię czy wizualizację nadjaźni. Tłumaczą, że może to być zaburzenie psychosomatyczne, choć z drugiej strony nikomu jak dotąd nie udało się wywołać stygmatów, stosując na przykład hipnozę.
Jakie jest zatem źródło ich powstawania? Nie da się na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Czasem bowiem stygmaty są faktycznie dziełem Bożym, a czasem dowodem na to, jak silny jest wpływ psychiki na ciało człowieka (pomijając kwestię samookaleczeń, co też się zdarzało). Dlatego słusznie przestrzegał kiedyś znany pisarz i publicysta, ksiądz doktor Mieczysław Maliński (1923–2017), pisząc:
„Ostrożnie! Stygmaty to fizjologiczne zmiany wywołane głębokimi psychicznymi przeżyciami. Nie kwalifikują jednak człowieka tak obdarzonego do rangi świętości. Czasem rzeczywiście się to zbiega. Ale bywa i tak, że stygmaty są skutkiem głębokich przeżyć psychicznych, niekoniecznie religijnych”1.
Również wybitny niemiecki teolog, ks. prof. Karl Rahner SJ (1904–1984), już przed laty wypowiedział na temat stygmatyków znamienne słowa:
„Stygmatyzacja sama w sobie nie musi być cudem, ponieważ podobne zjawiska o podłożu parapsychologicznym obserwowane są poza właściwą mistyką. (…) Dlatego trzeba bardzo mocno podkreślić, iż stygmaty ani nie należą do istoty świętości, ani nie świadczą o niej. Kościół potwierdza istnienie zjawiska, jednak nigdy nikogo nie kanonizowano dlatego, że miał rany na rękach i nogach. Każdy taki przypadek bada nie tylko medycyna. Z wielką ostrożnością i uwagą bada go także Kościół”2.
To prawda. Należy bowiem pamiętać, że nawet rany Świętego Ojca Pio, popularnego włoskiego stygmatyka, nie miały wpływu na jego proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny. Mimo że 16 czerwca 2002 roku został on ogłoszony przez Jana Pawła II świętym, jego stygmaty (które po pięćdziesięciu latach zniknęły w chwili jego śmierci) nie są jeszcze ostatecznie uznane przez Kościół. Wciąż toczy się procedura ich rozpoznawania3.
W przypadkach niektórych stygmatyków ich ranom towarzyszy nieodparte pragnienie zwrócenia na siebie uwagi, wywołania podziwu czy akceptacji. Niejednokrotnie owo intensywne pragnienie doświadczenia mistycznych doznań religijnych doprowadzało niektórych stygmatyków do pobożnego oszustwa. Byli też i tacy, jak (szerzej opisywani w książce) śląski górnik Paul Diebel czy Włoch Giorgio Bongiovanni, dla których stygmaty stały się kluczem do zdobycia międzynarodowej sławy i sposobem na życie w blasku fleszy.
Oczywiście, jeśli stygmaty są autentyczne, to – jak stwierdził kiedyś papież Benedykt XVI podczas audiencji generalnej poświęconej Świętemu Franciszkowi z Asyżu – ten dar wyraża „intymną identyfikację z Panem”4. Na dzień dzisiejszy Kościół oficjalnie uznał stygmaty tylko u dwóch świętych: Świętego Franciszka z Asyżu i Świętej Katarzyny ze Sieny. Święto liturgiczne świętych stygmatów Katarzyny ze Sieny przypada 29 kwietnia, a zostało ustanowione w 1727 roku. Zaś 17 września przypada w kalendarzu liturgicznym święto stygmatów Świętego Franciszka z Asyżu. Zostało ono ustanowione w Cahors we Francji na kapitule generalnej franciszkanów w 1337 roku, a w 1669 roku papież Klemens IX rozszerzył je na cały Kościół. Co ciekawe, w 1850 roku we Włoszech został założony żeński zakon stygmatystek. Warto też wspomnieć, iż w Woźnikach (woj. wielkopolskie) znajduje się kościół z 1723 roku pod wezwaniem Świętych Stygmatów Świętego Franciszka z Asyżu.
kościół w woźnikach /wikipedia, przemysław malkowski/
Pisząc tę pozycję, chciałem pokazać, że ze stygmatykami jest jak ze złotem. Każdy wie, że złoto istnieje i ma swoją wartość. Jednak, jak mówi przysłowie: Nie wszystko złoto, co się świeci. Nie dajmy się zatem nabierać się na stygmatyczny tombak, bo przyjmując go (nawet w dobrej wierze) do skarbca naszej wiary, możemy w konsekwencji trafić na duchowe manowce. Dlatego zawsze warto sprawdzać prawdziwość danego stygmatyka, chociażby analizując krytycznie to, co on głosi. Uważne rozeznanie jest koniecznością, ponieważ niejednokrotnie wśród stygmatyków występują osoby, które twierdzą, że mają na swym ciele rany Chrystusa, a jednocześnie są mocno zaangażowane w ideologie ezoteryczne oraz New Age.
Nie bez powodu zaczynam książkę od prezentacji znanych i uznanych stygmatyków. Warto się bowiem zapoznać z ich niezwykłym życiem, zanim przejdziemy do prezentacji licznych przypadków mistycznych szarlatanów oraz wątpliwych lub przynajmniej stojących pod dużym znakiem zapytania pseudoreligijnych przypadków stygmatyzacji. Nic bowiem nie jest w życiu jednoznacznie czarno-białe, nawet stygmaty. Zły robi wszystko, żeby zasiać w naszych sercach wątpliwości co do źródła ich pochodzenia. Chce, byśmy tłumaczyli ich występowanie tylko i wyłącznie samookaleczaniem, histerią lub dysocjacyjnym zaburzeniem tożsamości. Oczywiście tak też się zdarza, jednak całkowite wykluczenie przypadków boskiego pochodzenia stygmatów jest przysłowiowym wylewaniem dziecka z kąpielą.
Dlatego dziękujmy Opatrzności za wielkich Bożych stygmatyków, takich jak Teresa Neumann, Marta Robin, Aleksandrina da Costa, Święta Gemma Galgani czy wspomniany we wstępie Święty Ojciec Pio, od którego biografii rozpoczniemy ten rozdział. Stygmaty występowały u nich obok wielu niezwykłych mistycznych darów. Darów, w obliczu których współczesna nauka z niedowierzaniem rozkładała (i nadal rozkłada) ręce.
Francesco Forgione, znany jako Ojciec Pio, urodził się 25 maja 1887 roku w Pietrelcinie we Włoszech, a zmarł 23 września 1968 roku w San Giovanni Rotondo. Był kapłanem w zakonie kapucynów (OFM Cap). W roku 1990 został ogłoszony Sługą Bożym, co było pierwszym krokiem do jego kanonizacji. Dwanaście lat później, 16 czerwca 2002 roku, papież Jan Paweł II ogłosił Ojca Pio świętym. Znał go zresztą osobiście. Dwukrotnie się z nim spotykał i kilkakrotnie odwiedzał San Giovanni Rotondo.
Po raz pierwszy nasz Wielki Rodak uczynił to w kwietniu 1948 roku, będąc wówczas jeszcze studiującym w Rzymie młodym polskim kapłanem. Kiedy wraz z przyjacielem, księdzem Stanisławem Starowieyskim, dotarli na miejsce, był już późny wieczór. Udali się do pustoszejącego z wolna kościoła i ksiądz Wojtyła wszedł do zakrystii. Ojciec Pio miał zwyczaj spowiadania tam mężczyzn, a kobiety spowiadał w kościele. Przyszły papież nie zdążył się wprawdzie wówczas u niego wyspowiadać5, ale udało mu się wtedy krótko z nim porozmawiać. O czym wówczas ze sobą rozmawiali? Jan Paweł II wspominał kiedyś, że o stygmatach. Za chwilę wrócimy do tej interesującej i ujawniającej pewną małą tajemnicę rozmowy.
Minęło kilkanaście lat. Ks. Karol Wojtyła, będąc już wtedy krakowskim biskupem pomocniczym, przybył w październiku 1962 roku do Rzymu na pierwszą sesję zaczynającego się wówczas Soboru Watykańskiego II. Gdy wyjeżdżał z Krakowa, otrzymał smutną informację o ciężkiej chorobie Wandy Półtawskiej, która należała do grona jego przyjaciół. Jej mąż napisał mu później w telegramie, że stan żony się pogarsza, a lekarze dają jej zaledwie 18 miesięcy życia. Dlatego biskup Wojtyła podjął duchową walkę o jej zdrowie. 17 listopada 1962 roku napisał z Rzymu list do Ojca Pio, który zawiózł do San Giovanni Rotondo Angelo Battisti6. W tym napisanym po łacinie liście krakowski biskup prosił zakonnika o modlitwę za ciężko chorą znajomą:
„Wielebny Ojcze, proszę o modlitwę w intencji 40-letniej matki czterech córek z Krakowa w Polsce (podczas ostatniej wojny przebywała pięć lat w obozie koncentracyjnym w Niemczech), obecnie ciężko chorej na raka i będącej w niebezpieczeństwie utraty życia: aby dobry Bóg przez wstawiennictwo Najświętszej Dziewicy okazał swoje miłosierdzie jej samej i jej rodzinie7”. Ojciec Pio wówczas odpowiedział: „Angelino, jemu nie można odmówić. Zapewnij go, że będę się gorąco modlił za tę mamę”8.
Po tygodniu biskup Wojtyła zadzwonił do męża Półtawskiej, pytając o zdrowie jego żony. Dowiedział się wówczas, że nowotwór zniknął, czego opiekujący się nią lekarze nie potrafili racjonalnie wyjaśnić. Wojtyła nie miał najmniejszych wątpliwości, że to cud wyproszony przez Ojca Pio. Dlatego kilka dni później ponownie do niego napisał, gorąco dziękując za modlitwę9.
Kiedy biskup Wojtyła wrócił do Polski, opowiedział Wandzie Półtawskiej o modlitewnym wstawiennictwie Ojca Pio. Jej jednak trudno było uwierzyć, że jakiś mało wówczas w Polsce znany włoski mistyk wymodlił dla niej cud. Pewność, że to właśnie jego modlitwie zawdzięczała uzdrowienie, Półtawska zdobyła w 1967 roku. Udało jej się wówczas wyjechać za granicę. Wracając ze Stanów Zjednoczonych, gdzie poddała się operacji kręgosłupa, postanowiła skorzystać z okazji i odwiedzić San Giovanni Rotondo. Po Mszy Świętej podszedł do niej Ojciec Pio i, kładąc nieoczekiwanie rękę na jej głowie, zapytał: „A więc już dobrze?”. Więcej dowodów nie potrzebowała10.
Jak się okazuje, w 1965 roku Karol Wojtyła, będąc już arcybiskupem metropolitą krakowskim, przybył do Troi11. Zaprosił go tam miejscowy biskup, którego poznał na soborze. Korzystając z okazji, arcybiskup Wojtyła odwiedził też Ojca Pio. Chciał osobiście podziękować mu za dwa cuda, które dokonały się za jego wstawiennictwem. Za wspomniany wyżej cud z 1962 roku, a także inny z roku 196312. To drugie ich wspólne spotkanie jest mniej znane, dlatego wielu o nim nawet nie słyszało.
Przejdźmy teraz do interesującej nas kwestii stygmatów Ojca Pio. Pierwsze mistyczne rany pojawiły się u niego latem 1910 roku, czyli kilka miesięcy po przyjęciu święceń kapłańskich. Kiedy zawstydzony tym faktem Ojciec Pio prosił, by zniknęły, stały się one niewidoczne, chociaż były bolesne. Niewidzialna forma jego stygmatyzacji trwała osiem lat. W jednym z jego listów czytamy: „Bolesna tragedia trwa dla mnie od czwartku wieczorem do soboty, a także we wtorek. Wydaje się, że moje serce, ręce i stopy przeszywa miecz. Tak wielki jest ból, który odczuwam”13.
Stygmaty stały się ponownie widzialne 20 września 1918 roku. Kiedy w chórze zakonnym Ojciec Pio klęczał samotnie przed krucyfiksem i odprawiał dziękczynienie po Mszy Świętej, ogarnęła go jakby senność, której towarzyszyło poczucie głębokiego spokoju. Wówczas ujrzał przed sobą duchową postać, której ręce, stopy i bok ociekały krwią. Kiedy wizja ta zniknęła, przerażony nią zakonnik zauważył, że jego ręce nogi oraz bok zostały przebite i obficie krwawią. Ojciec Benedetto, będący wówczas jego prowincjałem, jako jeden z pierwszych oglądał te rany i opisał je nawet w liście, skierowanym do ojca Agostino: „To nie są plamy ani znamiona, ale prawdziwe rany przeszywające dłonie i stopy. Potem obserwowałem tę na boku: jest to prawdziwe rozdarcie, które nieustannie broczy krwią albo krwistą cieczą”14.
Ojciec pio z widocznymi stygmatami, ok. 1918 r./wikipedia/
Nie było to jednak pierwsze mistyczne doświadczenie Ojca Pio związane ze stygmatami. Pisał bowiem: „Od kilku dni odczuwam w sobie rzecz podobną do żelaznej włóczni, która od dolnej części serca przechodzi aż pod prawą łopatkę w kierunku poprzecznym. Powoduje ostry ból i nie pozwala mi na chwilę wytchnienia: cóż to może być? To nowe zjawisko zacząłem odczuwać po ponownym ukazaniu się tej samej tajemniczej postaci w dniach 5 i 6 sierpnia, i 20 września”15.
Jednym z pierwszych lekarzy, którzy badali stygmaty Ojca Pio, był doktor Giorgio Festa. Zapisał on swoje wnioski we wrześniu 1919 roku: „Ręce są przebite na wylot; otwór jest taki, że można przez niego zobaczyć to, co znajduje się na drugiej stronie. Dłoń można tylko przymknąć z wielkim wysiłkiem i nie całkowicie. Na stopach są okrągłe rany. Ciągle sączy się z nich krew, która moczy buty. Naciśnięcie tych ran palcem sprawia bardzo silny ból. Na lewym boku klatki piersiowej jest zranienie w formie odwróconego krzyża. Dłuższy odcinek ma siedem centymetrów, a krótszy – pięć. Z tej rany sączy się więcej krwi aniżeli z innych. Ojciec ma ją zawsze zabandażowaną i co parę godzin zmienia opatrunek, który przemięka krwią16”.
Również badający Ojca Pio chirurg, profesor Luigi Romanelli, napisał w swoim sprawozdaniu: „Według mojej metody oceniania nie można zaklasyfikować tych ran jako zwykłe, powszechne rany, mające swe podłoże albo w chorobach zakaźnych, albo urazowych. […] Wniosek jest taki, iż rany te mają zupełnie odmienny proces gojenia niż inne rany. Jest zatem wykluczone, by etiologia ran Ojca Pio miała źródło naturalne. Czynnik, który wywołał takie rany, powinien być bez wątpienia poszukiwany wśród zjawisk nadprzyrodzonych. Fakt ten jest fenomenem, którego nie sposób wytłumaczyć jedynie za pomocą wiedzy ludzkiej”17.
Innego zdania był światowej sławy franciszkański lekarz i psycholog, ojciec Agostino Gemelli, który z góry krytycznie ustosunkował się zarówno do stygmatów, jak i do samego Ojca Pio. Twierdził bowiem, że tego typu rany mogą być wywołane u niego histerią lub pewnego rodzaju autosugestią. Była to jednak tylko jego hipoteza oparta wyłącznie na przypuszczeniach, bo Gemelli nigdy osobiście nie badał Ojca Pio. Mimo to jego krytyczna, naukowo brzmiąca opinia stała się podstawą do wieloletniej nieufności władz kościelnych wobec skromnego stygmatyka z Pietrelciny. Konsekwencją tego był watykański zakaz publicznego sprawowania Eucharystii przez Ojca Pio. Może nieco dziwić to swoiste zaufanie władz kościelnych dla zdania ojca Gemellego. Ojciec Agostino bowiem, mimo wielu niezaprzeczalnych naukowych osiągnięć18, nie był przecież jakimś nieskazitelnym i nieomylnym w swych opiniach autorytetem. Jeszcze przed wojną uważano go za przedstawiciela tzw. faszyzmu klerykalnego, bo wyrażał publicznie poparcie dla faszystowskiej polityki Benita Mussoliniego19.
Uczciwie trzeba jednak przyznać, że nie był on jedynym wątpiącym w mistyczne pochodzenie stygmatów zakonnika z San Giovanni Rotondo. Również prof. Amico Bignami, kierownik Katedry Patologii na Uniwersytecie Rzymskim, który (w przeciwieństwie do Gemellego) badał stygmaty stóp, dłoni i boku Ojca Pio, miał pewne wątpliwości co do nadprzyrodzonego pochodzenia tych ran. Podejrzewał bowiem, że mają one charakter patologiczny20, a przyczyną ich powstania może być wspomniana autosugestia wspomagana później przez środki chemiczne, na przykład jodynę. Dlatego, by sprawdzić swoje przypuszczenia, polecił owinąć dłonie zakonnika opieczętowanymi bandażami, które zmieniano każdego dnia w obecności świadków. Po tygodniu tych medycznych doświadczeń okazało się jednak, że stan stygmatów nie uległ zmianie. Profesor Bignami musiał więc skorygować swoją opinię.
Okazało się z czasem (w miarę badania i obserwacji), że cechą stygmatów Ojca Pio było to, że nie podlegały one fizjologicznym prawom, jakie charakteryzują zwykłe rany. Przede wszystkim nie dały się zaleczyć, nie ropiały i nie przechodziły stanów zapalnych. Świadkowie twierdzili, że wydawały też delikatny zapach kwiatów. Nie powinno zatem nas dziwić, że w kwietniu 1948 roku Karol Wojtyła, młody polski kapłan, rozmawiał z Ojcem Pio właśnie o jego stygmatach. Podzielił się później tym, co usłyszał z (późniejszym) kardynałem Deskurem. Ten zaś, w jednym z wywiadów, przekazał mediom usłyszane wówczas słowa księdza Wojtyły: „Z Ojcem Pio rozmawialiśmy jedynie o jego stygmatach. Zapytałem, który ze stygmatów sprawia mu największy ból. Byłem przekonany, że ten w sercu. Ojciec Pio bardzo mnie zaskoczył, mówiąc: »Nie, najbardziej boli mnie ten na ramieniu, o którym nikt nie wie i który nawet nie jest opatrywany«”21.
Były to o tyle niezwykłe słowa, że istnienie wspomnianej rany stwierdzono dopiero trzy lata po śmierci Pio! Zapytacie zapewne, jak to możliwe? Otóż w 1971 roku brat Modestino Fucci, który uporządkowywał rzeczy Ojca Pio, znalazł wśród nich jego wełniany podkoszulek ze śladem krwawej wybroczyny. Miała ona średnicę około 10 centymetrów i znajdowała się na ramieniu (w okolicach obojczyka)22.
Jan Paweł II był więc chyba jedyną osobą, która wiedziała o istnieniu tej zagadkowej rany. Zakonnik nie mówił o niej nawet swym przełożonym i lekarzom. Dlaczego? Tego chyba już się nie dowiemy.
Papież po latach wspominał tę pamiętną Mszę Świętą w San Giovanni Rotondo, w której jako młody kapłan uczestniczył, a której przewodniczył wówczas Ojciec Pio: „Trwała długo i w czasie której widziało się na Jego twarzy, że On głęboko cierpi. Widziałem Jego ręce sprawujące Eucharystię – miejsca stygmatów były przesłonięte czarną przepaską, to pozostało dla mnie jako niezapomniane przeżycie (…). To pierwsze spotkanie uważam za najważniejsze i za nie w szczególny sposób dziękuję Opatrzności”23.
Stygmaty Ojca Pio były nieustannie otwarte i krwawiły przez pół wieku, a zaczęły się zasklepiać i zanikać na dwa lata przed jego śmiercią, która nastąpiła 23 września 1968 roku. Jako pierwsze zagoiły się stopy i bok, a latem 1968 roku zanikły rany dłoni umiejscowione po zewnętrznej stronie. Kiedy 22 września 1968 roku Ojciec Pio odprawił swoją ostatnią Mszę Świętą, widoczny był jeszcze stygmat na jego lewej dłoni. Ostatni strup odpadł w chwili jego śmierci i po towarzyszących mu przez tyle lat ranach nie pozostały najmniejsze nawet blizny.
Bardzo wiele osób uważało Ojca Pio za świętego zakonnika i to zanim jeszcze został wyniesiony na ołtarze. Do tych osób zaliczał się również kardynał Karol Wojtyła. Jak wspominała Wanda Półtawska, po śmierci Ojca Pio przyszły papież modlił się nie tyle za niego, co raczej do niego, prosząc o wstawiennictwo w różnych sprawach24. Formalnie jednak z powodu sprzeciwu Kongregacji Doktryny Wiary nie można było rozpocząć procesu beatyfikacyjnego Ojca Pio z Pietrelciny.
ojciec pio doznawał łaski stygmatów do końca swego życia /wikipedia/
Kiedy Karol Wojtyła został papieżem, postulator generalny postanowił zwrócić się bezpośrednio do niego, by podjął proces rozpoznawczy dotyczący życia i cnót tego niezwykłego kapłana stygmatyka. Papież bardzo szybko zainteresował się tą sprawą i polecił, by odpowiednie urzędy doprowadziły do rozwiązania problemu. Ostatecznie w listopadzie 1980 roku Kongregacja Nauki Wiary wycofała swój sprzeciw dotyczący rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Postawiła jednak warunek: wszystkie dokumenty zawierające jakiekolwiek zarzuty wobec Ojca Pio zostaną ponownie zbadane przez prawnika roty rzymskiej oraz promotora wiary. Zajął się tym ojciec Daniel Faltin, uznany słowacki prawnik, franciszkanin. Wszystko ponownie skrupulatnie przebadał, a w swoim końcowym sprawozdaniu uznał ostatecznie, że zarzuty stawiane Ojcu Pio nie były na tyle uzasadnione i udowodnione, aby uniemożliwić rozpoczęcie regularnego procesu. Swoją pozytywną opinię wydał też promotor wiary i 20 marca 1983 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny Ojca Pio. W grudniu 1997 roku został ogłoszony dekret o heroiczności jego cnót i do wyniesienia na ołtarze potrzebny był jeszcze jeden cud dokonany za jego wstawiennictwem. Z tym jednak nie było większego problemu. Już w kwietniu 1998 roku komisja medyczna Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych uznała, że nagłe uzdrowienie kobiety z Salerno, Consiglii de Martino, jest z naukowego punktu widzenia niewytłumaczalne25. Po zbadaniu tej sprawy przez radę teologów i biskupów Jan Paweł II ogłosił w grudniu 1998 roku dekret o cudzie i wyznaczył termin beatyfikacji Ojca Pio na 2 maja 1999 roku. Trzy lata później miała miejsce jego kanonizacja.
Jan Paweł II ani razu nie wspomniał o stygmatach, bilokacjach, uzdrowieniach, realnych, namacalnych wręcz kontaktach z aniołem stróżem26 i innych nadzwyczajnych fenomenach, z których słynął Ojciec Pio. Jego świętość widział nie tyle w cudownych zjawiskach, co w codziennym heroizmie życia. Stygmaty niczego tu nie zmieniały.
1 Za: https://dziennikpolski24.pl/nieodgadniona-tajemnica/ar/2282408. Co istotne, nie odnotowano stygmatów u osób niewierzących.
2https://kjb24.pl/aniolowie-to-kosmici/
3 Badane były m.in. pobrane jeszcze za życia strupy z jego ran, które dziś traktowane są jak relikwie.
4 Za: https://pl.aleteia.org/2018/04/06/kosciol-oficjalnie-uznal-stygmaty-tylko-u-dwoch-swietych-i-nie-jest-to-o-pio/?fbclid=IwAR1CK-poHPlKtiQBM6cM4gWYzeQLepqwsQkZKa2SFmPqlsQl m3LROxWCQK4&utm_medium=aleteiapl&utm_source=facebook#
5 Karol Wojtyła wyspowiadał się u Ojca Pio dopiero następnego dnia, uczestnicząc wcześniej w celebrowanej przez niego Mszy Świętej. Papież wspominał po latach: „Przy spowiedzi Ojciec Pio okazał się spowiednikiem mającym proste, jasne rozeznanie i do penitenta odnosił się z wielką miłością”. Za: https://www.zyciezakonne.pl/wiadomosci/archiwum/glos-ojca-pio-niezapomniane-przezycie-5745/
6 Battisti był na co dzień maszynotypistą w watykańskim Sekretariacie Stanu, a w soboty i niedziele zarządcą niedawno otwartego przez Ojca Pio szpitala w San Giovanni Rotondo.
7 Za: https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/czy_wiedzial.html
8 Tamże.
9 Angelo Battisti ponownie doręczył ten list. Ojciec Pio znowu poprosił go o głośne odczytanie treści. Gdy ten skończył czytanie, Ojciec Pio westchnął: „Bogu niech będą dzięki”, a po chwili poprosił, aby zachować oba listy, ponieważ któregoś dnia będą bardzo ważne. Ten włożył je do większej koperty i schował w domu w szufladzie biurka. Odnalazł je w październiku 1978 r.
10 Wanda Półtawska 2 listopada 2021 r. ukończyła 100 lat.
11 Troia (dawniej Ecana) to miejscowość i gmina we Włoszech leżąca w regionie Apulia, w prowincji Foggia.
12 Por. https://www.vaticannews.va/pl/kosciol/news/2019-09/nieznane-spotkanie-jana-pawla-ii-z-oj cem-pio.html. Podczas procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II w archiwum Kurii Krakowskiej odnaleziono kopię jego trzeciego listu do Ojca Pio. Oryginał był wysłany z Rzymu 14 grudnia 1963 r. (czyli na 16 dni przed mianowaniem bp Wojtyły arcybiskupem metropolitą krakowskim) po drugiej sesji soboru. Biskup Wojtyła dziękował w nim za uzdrowienie syna adwokata z Krakowa i polecał modlitwom Ojca Pio sparaliżowaną kobietę z tej archidiecezji, jak też swoją osobę i trudne sprawy Kościoła krakowskiego.
13 Za: https://www.zycie-duchowe.pl/art-245.stygmaty-ojca-pio.htm
14 Tamże.
15https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/s_pio_bio02.html
16 Za: https://stacja7.pl/swieci/stygmaty-ojca-pio-udzial-w-mece-chrystusa/
17 Tamże.
18 Prowadził wiele prac naukowych. Kilka lat po jego śmierci wybudowano w Rzymie poliklinikę, której dano jego imię (wcześniej starał się o jej budowę). To w niej papież Jan Paweł II wielokrotnie był hospitalizowany i operowany, m.in. 13 maja 1981 r. po zamachu na placu Świętego Piotra.
19 Gemelli popierał m.in. inwazję Włoch na Etiopię w 1935 r. i wprowadzenie we Włoszech (w 1938 r.) antysemickich ustaw rasowych.
20 Wieloraka neurotyczna martwica skóry.
21https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TH/THW/gop202103-przepowiednia.html
22 Oficjalnie istnienie tej rany uznano dopiero w 1987 r.
23https://www.zyciezakonne.pl/wiadomosci/archiwum/glos-ojca-pio-niezapomniane-przezycie-5745/
24 „Każdego dnia modlę się do Ojca Pio” – miał powiedzieć, będąc jeszcze kardynałem, do swojego przyjaciela kard. Deskura, gdy w pierwszych dniach listopada 1974 r. odwiedzili wraz z kilkoma innymi polskimi księżmi San Giovanni Rotondo.
25 Doszło do niego jeszcze w 1995 r.
26 Pisałem o tym szerzej w swej książce Uwierzcie w Anioła.