Roman Dmowski Wybór pism  Tom 2 - Roman Dmowski - ebook

Roman Dmowski Wybór pism Tom 2 ebook

Roman Dmowski

5,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Zasługi Romana Dmowskiego dla odzyskania niepodległości i odbudowy państwa polskiego są nieocenione. Ten wielki przywódca Narodowej Demokracji, skuteczny dyplomata i wnikliwy analityk procesów politycznych całe życie poświęcił walce o wolność kraju. Był też wybitnym pisarzem politycznym i myślicielem. Głównym przedmiotem jego pracy pisarskiej było formowanie ideologii narodowej oraz wytyczanie kierunków polskiej polityki zagranicznej. W drugim tomie Wyboru pism znalazły się następujące dzieła: Niemcy, Rosja i kwestia polska, Upadek myśli konserwatywnej, Świat powojenny i Polska oraz Duch Europy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 851

Oceny
5,0 (6 ocen)
6
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
gideo

Nie oderwiesz się od lektury

Trzeba czytac!
50
miruko

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam każdemu.
30
sloxo

Nie oderwiesz się od lektury

Czytaj, bo warto
10

Popularność




Roman Dmowski WYBÓR PISM Tom 2 ISBN: 978-83-7785-838-7 Copyright © for this edition by Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2015 All rights reserved PROJEKT OKŁADKI: Agnieszka Herman ZDJĘCIE NA OKŁADCE: Narodowe Archiwum CyfroweZysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67, faks 61 852 63 26 Dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer.

NIEMCY, ROSJA I KWESTIA POLSKA

CZĘŚĆ PIERWSZA

OBECNY STAN I OGÓLNY CHARAKTER KWESTII POLSKIEJ

I. Skutki upadku powstania 1863-1864 roku

Po klęsce r. 1864, poniesionej przez naród polski w jego ostatniej walce zbrojnej o niepodległość, kwestia polska uznana została za nieistniejącą. Sam pobity naród — zgnębiony okrucieństwami towarzyszącymi stłumieniu powstania w Królestwie Polskim, a zwłaszcza na Litwie, rozczarowany co do własnego ludu, który wobec rozpaczliwej walki z wrogiem zachował się na ogół obojętnie, a miejscami nawet nieprzyjaźnie — utracił zupełnie wiarę w siebie. Nie tylko uznał on swe siły fizyczne za niedostateczne do podjęcia kiedykolwiek na nowo walki narodowej, ale zwątpił o swym politycznym rozumie, o swych zdolnościach do samoistnej akcji politycznej, a tym bardziej i do odrębnego istnienia państwowego. W opinii publicznej, która w kraju zapanowała, ostatnie powstanie uznane zostało na całej linii za akt szaleństwa, za poryw niedojrzałej młodzieży, podniecanej przez oderwaną od kraju emigrację, za wybryk nietrzeźwy, któremu starsze pokolenie skutkiem swego niedołęstwa i braku odwagi oprzeć się nie umiało. Gdy nadto w siedem lat po powstaniu polskim Francja w wojnie z Prusami została rozbita i poniżona, gdy w Europie pozostały jako główne, panujące nad położeniem potęgi, zjednoczone pod zwierzchnictwem Prus, Niemcy i wzmocniona nowymi siłami po reformach Aleksandra II Rosja — dwaj wrogowie niezawisłości polskiej — gdy najbardziej uparci optymiści musieli uznać, że zginęła reszta nadziei na jakąkolwiek pomoc z zewnątrz — sprawa polska w oczach samych Polaków została ostatecznie pogrzebana.

W nowych stosunkach międzynarodowych żadne państwo nie miało interesu podnosić kwestii polskiej, gdyby zaś nawet zjawiła się gdziekolwiek chęć poruszenia jej, pomimo tego że Polacy nie przedstawiali jako czynnik polityczny żadnej widocznej wartości, dwa najpotężniejsze państwa umiałyby w tym względzie nakazać zupełne milczenie.

W każdym z trzech państw, mających ziemie polskie w swym posiadaniu, kwestia polska pozostała tylko jako jego kwestia wewnętrzna, do niego wyłącznie należąca, niedopuszczająca żadnego wtrącania się z zewnątrz. I w tej nawet postaci nigdzie nie zdawała się ona przybierać zbyt ostrego, a tym bardziej niebezpiecznego dla państwa charakteru.

Każdy z rządów znalazł sposób załatwiania jej u siebie, i w ciągu lat czterdziestu, jakie upłynęły od ostatniego powstania, nie zaszły żadne poważniejsze wypadki, które by świadczyły o niepowodzeniu stosowanej względem Polaków polityki, o niemożności rozstrzygnięcia kwestii polskiej na obranej drodze. Rozlegające się od czasu do czasu głosy niezadowolenia Polaków, ich skargi na ucisk można było lekceważyć wobec ciągłego wzrostu mocarstwowej roli i potęgi Niemiec i Rosji, któremu istotnie lub pozornie towarzyszył bujny rozwój sił narodowych.

Rosja przy samym tłumieniu powstania lub w aktach, które bezpośrednio potem nastąpiły, wprowadziła swój program w życie. Murawjow na Litwie gniótł dzikimi środkami nie tylko powstanie, ale całą polskość, wyrywał jej korzenie, niszcząc szlachtę, główną warstwę polską w tym kraju, i Kościół katolicki — organizację religii polskiej. Palenie i równanie z ziemią całych wsi polskich po zesłaniu wszystkich ich mieszkańców na Sybir, konfiskaty majątków polskich, a następnie prawa wyjątkowe niedopuszczające przechodzenia ziemi w ręce „osób pochodzenia polskiego”, zamykanie kościołów i zakazy wszelkich zewnętrznych przejawów kultu katolickiego w kraju, zakaz wydawania gazet polskich i polskich przedstawień teatralnych, wreszcie rozmawiania w publicznych miejscach po polsku (nawet zaprzęgania koni na sposób polski) — wszystko to było radykalnym tępieniem samej polskości zarówno podczas powstania, jak i przez dziesiątki lat bezwzględnego spokoju, które po nim nastąpiły. Ten program, zastosowany również na Wołyniu, Podolu i Ukrainie, miał na celu zastąpienie w najkrótszym czasie w tych krajach z ludnością litewską, biało- lub małoruską przewodniej warstwy polskiej przez takąż warstwę czysto rosyjską. Równolegle zastosowany został program rusyfikacji mas ludowych, nie tak już trudny, a więc mniej radykalny w środkach, ale za to wprowadzany w życie przy skutecznej pomocy Cerkwi prawosławnej. Trudniejsze było to zadanie w miejscowościach z ludnością wiejską polską oraz na obszarze etnograficznie litewskim i zarazem katolickim, gdzie Kościół nie był narzędziem rusyfikacji, ale tamą przeciw niej, a gdzie język ojczysty nie mógł być uważany za narzecze urzędowe. Tam zastosowano takie nawet środki, jak zakaz używania książek litewskich, drukowanych alfabetem łacińskim. Publikowane przez uczonych rządowych dzieła i atlasy dowiodły, że ten olbrzymi obszar dziewięciu guberni, nazwany urzędowo Krajem Północno- i Południowo-Zachodnim, jest krajem rdzennie rosyjskim, któremu Polacy powierzchownie narzucili swą kulturę. Tę robotę polską kilku wieków niszczono szybko i wypowiadano uzasadnioną, jak się zdawało, nadzieję, że po kilku dziesiątkach lat ślad po niej nie zostanie.

W Królestwie Polskim, w którym tradycja historyczna i idea narodowa polska według upowszechnionej opinii rosyjskiej była reprezentowana przez panów i ksiendzow, tj. przez szlachtę i duchowieństwo, przeprowadzono reformę włościańską, założoną i wykonaną w ten sposób, żeby osłabić jak najbardziej większą własność, a stworzyć silną warstwę włościańską. Wdzięczny za to dobrodziejstwo lud miał być utrzymany we wrogim stosunku do warstwy historycznej i do jej ideałów przez ciągłe podburzanie przeciw szlachcie, prowadzone przez urzędników na sposób czysto socjalistyczny, a mające wdzięczny grunt w stworzonej na ten cel instytucji serwitutów. Jednocześnie zniesiono do reszty odrębną organizację zarządu krajowego i władz Królestwa, urzędników i nauczycieli Polaków oraz język polski w administracji, szkole i sądzie zaczęto zastępować Rosjanami i językiem rosyjskim, a gdy te reformy szły pomyślnie, nie napotykając na opór zgnębionego narodu, rozwinięto w całej pełni system rusyfikacyjny stawiający sobie za cel przerobienie kraju nawet pod względem kulturalnym na prowincję rosyjską. Wszelkiej organizacji pracy kulturalnej polskiej położono tamę; język polski usunięto z urzędów do tego stopnia, że urzędnikom zabroniono rozmawiać z publicznością po polsku, uczyniono język urzędowym nawet w gminie wiejskiej; w sądzie, gdy kto go nie znał, używano tłumaczów, w szkole pozostawiono go jako przedmiot nieobowiązkowy w liczbie dwóch godzin na tydzień, wykładany nadto od samego początku szkoły średniej po rosyjsku, młodzież zaś za rozmowę polską między sobą w murach szkolnych podlegała surowym karom. W następstwie usunięto język polski z dróg żelaznych, nawet prywatnych, i zaczęto go usuwać z innych prywatnych instytucji, jak towarzystw kredytowych itp. Cudzoziemiec przejeżdżający przez ten kraj, słysząc na kolejach tylko język rosyjski, służbie bowiem zakazano zwracać się do publiczności po polsku, widząc napisy urzędowe wyłącznie rosyjskie, wreszcie nie widząc nawet na stacjach ogłoszeń prywatnych polskich (dozwolone bowiem były we wszystkich językach prócz polskiego), mógł się nawet nie domyślać, że przejeżdża przez kraj polski. Wreszcie, pomimo że prawo państwowe rosyjskie znało jedynie nazwę Królestwa Polskiego, z języka urzędowego zaczęto ją usuwać, zastępując ją Krajem Nadwiślańskim i Nadwiślem (Priwislinski Kraj, Priwislinie). Tym sposobem program rządu rosyjskiego w Królestwie Polskim, który z początku zdawał się jedynie mieć na celu zniszczenie źródeł separatyzmu polskiego, w ciągu lat kilku po powstaniu stał się wyraźnie programem zniszczenia kultury polskiej i wszechstronnej rusyfikacji kraju, która nie tylko została uznana za możliwą, ale której szybkie postępy źródła urzędowe powszechnie stwierdzały. Zauważono nadto, że kraj ten nie jest czysto polskim wobec tego, że na północnym jego krańcu cztery i pół powiatu są etnograficznie litewskie, a w dziesięciu południowo-wschodnich powiatach obok ludności polskiej i rzymskokatolickiej okres rusyfikacyjny zastał znaczną ilość unitów, katolików obrządku wschodniego1, mówiących przeważnie po rusku (narzeczem małoruskim). W celu osłabienia polskości rząd zaczął popierać gorliwie ruch narodowościowy litewski, który po r. 1870 się rodził, stając się pod wpływem protekcji rządowej zaciekle antypolskim; Unię zaś zniósł, łamiąc opór unitów przywiązanych do wiary ojców, przy pomocy egzekucji wojskowych wprowadzających w czyn pałki, pogromy masowe, niszczenie dobytku itp. Tym sposobem, przy pomocy obfitego przelewu krwi, po zesłaniu mnóstwa opornych, ludność ta została uznana urzędowo za prawosławną i rosyjską, jakkolwiek znaczna jej część pozostała faktycznie katolicka, nie uczęszczała do cerkwi, chrzciła się, brała śluby i grzebała tajnie po katolicku, pomimo surowych prześladowań trwając w oporze i umacniając się w swym przywiązaniu do polskości. Ten jednorazowy akt „nawrócenia” nie był zakończeniem dzieła: konsystorze prawosławne do ostatnich czasów nie przestawały pracować, badając akty stanu cywilnego z paru ostatnich pokoleń, odszukując całe rodziny, których przodkowie w drugim lub trzecim pokoleniu byli unitami lub przynajmniej byli przypadkowo chrzczeni w cerkwi unickiej (co się dawniej u katolików rzymskich często zdarzało, jeżeli kościół parafialny unicki leżał bliżej od rzymskiego). Te rodziny, częstokroć rdzennie polskie i katolickie, przepisywano wbrew ich woli na prawosławie, zabraniano im chrzcić dzieci i brać śluby w kościele katolickim oraz grzebać zmarłych na katolickim cmentarzu, i żadne starania nie pomagały im do uratowania się przed „nawróceniem”.

Na skutek tej działalności sprawozdania urzędowe wykazywały coraz większy przyrost ludności prawosławnej i rosyjskiej w kraju uznawanym dotychczas za rdzennie polski. Jednocześnie postępowało przymusowe rozpowszechnienie języka rosyjskiego wśród samych Polaków, co uważano za równoznaczne z rusyfikacją. Wszystko zdawało się przemawiać za tym, że kwestia polska nawet w samym sercu polskości jest na drodze do rozwiązania przez stopniowe zniszczenie pierwiastków polskiej kultury i asymilację ludności.

W Prusach system planowej germanizacji ziem polskich stopniowo się rozwijał, z pewnymi wahaniami, od czasu rozbiorów, posiłkując się potężnym środkiem, którym nie rozporządzała nigdy Rosja, mianowicie niemiecką kolonizacją na ziemiach polskich. Dzięki tej kolonizacji, postępującej od wieków wewnątrz nawet państwa polskiego, ziemie polskie zaboru pruskiego w dobie rozbiorów Polski już posiadały znaczną część ludności niemieckiej, w której rządy pruskie później znalazły oparcie. Prusy Królewskie, należąc jeszcze do Rzeczypospolitej, miały blisko połowę ludności niemieckiej. Ognisko zaś polskości pod panowaniem pruskim, Wielkie Księstwo Poznańskie, w chwili gdy je kongres wiedeński zwrócił Prusom, w 1815 r., liczyło przeszło 20% Niemców. Ta kolonizacja postępowała szybko w ciągu XIX stulecia, tak że w 1867 r. liczono w Poznańskiem Niemców około 45% (protestantów było przeszło 33%) — cyfra niezawodnie tak wysoka skutkiem niedostatecznego rozbudzenia świadomości narodowej wśród ludności polskiej, której część uznawała się za Niemców. Mając tak znaczną część ludności niemieckiej w kraju i widząc tak szybki jej wzrost, politycy pruscy naturalnie całkiem uważali ostateczną germanizację tych ziem tylko za kwestię czasu, i tak nawet znaczna część opinii polskiej patrzyła na tę sprawę. Tym bardziej powodzenie programu germanizacji zdawało się zapewnionym, gdy po zwycięstwie nad Francją wypowiedziano polskości systematyczną a nieubłaganą walkę. Rozpoczynając Kulturkampf, Bismarck kierował się w znacznej mierze potrzebą złamania polskości. Jeżeli zaś ta droga zawiodła, jeżeli doprowadziła nawet do rozbudzenia poczucia narodowego polskiego w tym odłamie ludności, gdzie go nie było, to późniejsze środki — jak wydalenie jednorazowe około 40 000 Polaków, poddanych rosyjskich i austriackich, oraz niedopuszczenie nadal do osiedlania się obcych poddanych narodowości polskiej na ziemiach zaboru pruskiego, jak wzmocnienie germanizacji przez szkołę drogą zupełnego usunięcia języka polskiego i przenoszenia nauczycieli Polaków na zachód niemiecki, jak coraz szersze usiłowania germanizacji przez Kościół, jak wreszcie ustanowienie słynnej Komisji Kolonizacyjnej rozporządzającej setkami milionów marek — zapowiadały niemczyźnie niewątpliwe zwycięstwo. Nikt też bodaj nie wątpił, że pomimo stwierdzanych niepowodzeń systemu germanizacyjnego w tym lub innym punkcie kwestia polska w państwie pruskim zbliża się do skutecznego na tej drodze rozwiązania.

Inny system względem Polaków była zmuszona zastosować Austria. Po 1866 r. monarchia habsburska przestała być narodowym państwem niemieckim, jej prawo państwowe uznało narodowości nieniemieckie i odrębność wchodzących w jej skład krajów. Wśród nich Galicja zajmowała odrębne miejsce jako kraj, gdzie żywioł niemiecki ani liczebnie, ani historycznie do żadnej roli nie mógł żywić roszczeń. Galicja też — jako kraj historycznie i kulturalnie polski, acz z masą ludności w połowie polską, w połowie ruską — obok samorządu z sejmem we Lwowie otrzymała uznanie języka polskiego jako urzędowego w instytucjach rządowych, a władza polityczna powierzona została Polakom, z namiestnikiem mianowanym spośród obywateli kraju na czele.

Jeżeli najpierw można było przypuszczać, że ta odrębna polityka polska Austrii poprowadzi ją do podniesienia z czasem na zewnątrz kwestii polskiej, w której pogrzebaniu państwo Habsburgów najmniej było zainteresowane, to następna ewolucja polityki tego państwa wszelkim widokom w tym względzie położyła kres i wszelkie co do tego obawy musiała uspokoić. Państwo austro-węgierskie weszło w związek z Niemcami, w związek o wiele ściślejszy niż przymierze dwóch państw, przedstawicielstwo polskie nie próbowało wcale stawiać państwu w tym względzie przeszkód, nie usiłowało wywierać na jego zewnętrzną politykę żadnego wpływu, dyktowanego szerszymi widokami polskimi, a Polacy, dochodzący do kierowniczych w państwie stanowisk, byli zawsze tylko austriackimi mężami stanu. Uznanie praw narodowych polskich w Austrii pozostało jedynie sposobem uregulowania kwestii polskiej jako wewnętrznej kwestii państwa Habsburgów, sposobem dogadzającym zarówno państwu, jak i Polakom, załagadzającym tę kwestię wewnątrz państwa i nieprzeszkadzającym regulowaniu jej w inny sposób przez sąsiadów. Austria wtedy na swój sposób przyczyniła się do usunięcia kwestii polskiej z porządku dziennego spraw międzynarodowych i do zaprowadzenia zupełnej ciszy na punkcie tej sprawy.

Tym sposobem naród, zajmujący pod względem swej liczebności szóste miejsce w Europie, przestał na zewnątrz istnieć, a kwestia polska, budząca do niedawna tyle niepokoju w naszej części świata, nie tylko uznana została za ostatecznie rozstrzygniętą jako kwestia międzynarodowa, ale nawet zdawała się zbliżać ku rozstrzygnięciu jako wewnętrzna kwestia w każdym z państw, do którego ziemie polskie należą.

Nie wydawała się ona taką jedynie samym Polakom.

Cesarz Mikołaj I zniósł Unię i przyłączył unitów do cerkwi prawosławnej na Litwie i Wołyniu, w Królestwie wszakże pozostała ona do r. 1875 (przypisy autora).[wróć]

II. Odrodzenie narodowe Polski

Po r. 1864 nastąpił w życiu społeczeństwa polskiego okres pracy wewnętrznej w wielostronnie zmienionych warunkach. Te nowe warunki i skierowanie energii narodu na wewnątrz stały się źródłem głębokich przekształceń w samej budowie społeczeństwa i w jego charakterze. Główne momenty tych zmian — to przeniesienie się środka ciężkości narodowego życia do szerokich warstw narodu, z włączeniem biernych dotychczas żywiołów ludowych, wzmożenie energii ekonomicznej ludności, wzrost oświaty mas, demokratyzacja społeczeństwa i rozwój poczucia narodowego wśród warstwy włościańskiej. Na tle tych zmian zaczyna się rozwijać nowa zupełnie świadomość własnej siły narodowej, a z nią energia polityczna, wyraźnie różniąca młodsze pokolenia od starszych, od tych świadków naocznych ostatniej klęski, którym wrażenie jej odjęło wiarę w przyszłość i zdolność opierania widoków politycznych na własnych siłach narodu. Już w ostatnim dziesiątku lat zeszłego stulecia zaczyna się w Polakach zjawiać wyraźne poczucie, że naród się odradza, że nie jest bankrutem zapatrzonym jedynie w przeszłość, że przed nim leży nowa przyszłość. Wyrabia się nowe pojmowanie sprawy polskiej jako walki o byt, o prawo, o narodową odrębność i samoistność w każdym państwie z osobna. Stwierdzając, że okres powstań, okres walk z bronią w ręku o niepodległość został zamknięty, że kwestia polska jako kwestia międzynarodowa, jako kwestia odbudowania państwa polskiego dziś nie istnieje — publikacje polskie zapowiadają, że ta kwestia, stając się coraz ostrzejszą, coraz bardziej palącą od wewnątrz każde z trzech państw, do których ziemie polskie należą, tą drogą zbliża się do ponownego wystąpienia na widownię międzynarodową1.

Zapowiedzi te dziś zaczynają się sprawdzać. Doba obecna jest momentem silnego uwydatnienia się kwestii polskiej we wszystkich trzech państwach, do których ziemie polskie należą.

W Prusach skutkiem procesu odrodzenia narodowego, postępującego szybko wśród ludności polskiej w ostatnich kilku dziesięcioleciach, polityka germanizacyjna napotkała na niesłychanie silny, żywiołowy i zorganizowany opór. W okresie największego wytężenia energii ze strony niemieckiej polskość się najwięcej wzmogła. Jakkolwiek Bismarck, a za nim jego następcy, alarmując opinię niemiecką „niebezpieczeństwem polskim i niesłychanymi zdobyczami, jakie polskość czyni we wschodnich prowincjach państwa”, w celu pozyskania tej opinii dla swej polityki dopuszczali się niemałej przesady i często posługiwali się sfałszowanymi cyframi, to jednak faktem jest, że polskość się wzmocniła w Prusach w okresie istnienia zjednoczonego Cesarstwa. Gdy w r. 1867 liczono Niemców w Poznańskiem około 45%, w roku 1890 spis urzędowy wykazał ich już tylko 39,87%, który to odsetek spadł w r. 1900 jeszcze do 38,49%, (w r. 1905 — 38,54%; ta uzyskana w ostatnim pięcioleciu przewaga o 0,05% może być uważana za zdobycz Komisji Kolonizacyjnej).

Miasta w Poznańskiem w znacznej mierze niewątpliwie się spolszczyły, a jednocześnie z emigracją żywiołu żydowskiego do Niemiec2 wytworzył się wcale silny stan średni polski — warstwa kupiecka i rzemieślnicza, która wyparła znaczną część kupców i rzemieślników niemieckich, pomimo stosowanego przez Niemców bojkotu ekonomicznego.

Jednocześnie już podczas ery Cesarstwa nastąpiło odrodzenie narodowe polskiego Śląska. Tam lud piastowskiej Polski, po zniemczeniu wierzchnich warstw społecznych, pozostał tylko polskim materiałem na Niemców. Obdarzony mianem Wasserpolacken, uważany był i sam się niejako uważał za najlepszych Prusaków. W połowie zeszłego stulecia, w dobie budzenia się poczucia plemiennego w całej zachodniej Słowiańszczyźnie, zjawiły się pierwsze przebłyski tego poczucia i na Śląsku, wszakże odrodzenie narodowe mas poszło szybko dopiero od Kulturkampfu, który pobudził całą tę ludność katolicką do uszeregowania się w walce z rządem. Szła ona w tej walce przez ćwierć stulecia pod komendą katolików niemieckich, wybierała do parlamentu przedstawicieli Centrum. Wszakże w ciągu ostatnich kilkunastu lat, gdy katolicyzm niemiecki zaczął współdziałać z rządem na polu germanizacji, lud ten, w którym dojrzała świadomość narodowa i poczucie łączności z całym narodem polskim, zwrócił się przeciw dotychczasowym obrońcom. Część Górnego Śląska już dwukrotnie wybrała do parlamentu posłów Polaków, którzy weszli w Berlinie do Koła Polskiego. Dziś już zaczyna wyrastać z tego ludu średnia warstwa polska i nawet miejscowa rodzima inteligencja, wzmacniana osiedlającymi się na Śląsku Polakami z Poznańskiego. Jeżeli dodamy do tego obudzenie się silniejszego poczucia narodowego i wzrost energii narodowej wśród Polaków Prus Zachodnich i nawet zjawienie się początków poczucia polskiego wśród ewangelickiej ludności mazurskiej Prus Wschodnich, pomimo przeciwdziałania miejscowego duchowieństwa, otrzymamy obraz ogólnego narodowego odrodzenia na ziemiach zaboru pruskiego.

Germanizacja, jako naturalny proces asymilacji ludu z niższą kulturą przez kulturę wyższą, ustała: kulturze niemieckiej Polacy przeciwstawili własną, żywotną i zdolną do współzawodnictwa. W tych warunkach rządowi pruskiemu pozostała tylko droga wynaradawiania przez użycie fizycznej przemocy. Akty tej przemocy zaczynają następować szybko jeden po drugim, coraz ostrzejsze, coraz bardziej barbarzyńskie w swym charakterze, w coraz większej stając sprzeczności z ustrojem konstytucyjnym państwa i z duchem współczesnej cywilizacji. Prześladowanie polskości w szkole i w wojsku, a w wielu okolicach i w Kościele, wykupywanie ziemi polskiej przez Komisję Kolonizacyjną zaczyna nie wystarczać; następują takie środki, jak niedoręczanie listów z adresami polskimi, jak katowanie dzieci szkolnych za modlitwę polską — wynikły stąd proces wrzesiński zwrócił uwagę całego cywilizowanego świata — wreszcie jako korona systemu zjawia się prawo zakazujące przemawiania po polsku na zgromadzeniach publicznych i prawo o wywłaszczeniu ziemi polskiej — akt niesłychanej doniosłości, podrywający w podstawach ustrój prawny dzisiejszych cywilizowanych społeczeństw.

Rząd pruski stanął do otwartej wojny z czterema milionami obywateli państwa, zamieszkującymi jego wschodnie, polskie prowincje, do wojny, w której ma, przy użyciu wspomnianych wyżej środków przemocy, niewątpliwą przewagę, ale której koniec wcale się nie zapowiada na bliską przyszłość. I nie jest jeszcze powiedziane, że ten koniec oznacza zwycięstwo rządu, na przebiegu bowiem walki mogą zaważyć przyszłe zmiany w ustroju wewnętrznym Prus i w położeniu międzynarodowym Cesarstwa.

Kwestia polska w państwie niemieckim weszła w możliwie najostrzejsze stadium i najoptymistyczniejsi przedstawiciele polityki pruskiej nie ośmielą się twierdzić, że postawili ją na drodze wiodącej do bliskiego rozwiązania. Zaostrzając się coraz bardziej, nabiera ona jednocześnie coraz szerszego znaczenia. Jeżeli bowiem ze strony niemieckiej coraz częściej słyszymy zdanie, że walka z Polakami w zaborze pruskim jest walką z całym narodem polskim, to obrona siedzib ojczystych ze strony Polaków dzielnicy pruskiej jest w istocie czymś więcej niż walką o to, czy pewna ilość mil kwadratowych obszaru dzisiejszego państwa pruskiego ma stać się niemiecką, czy pozostać polską. I temu szerokiemu znaczeniu sprawa ta zawdzięcza rosnące coraz bardziej zainteresowanie, jakie budzi dziś za granicą.

W państwie rosyjskim można się było łudzić pomyślnymi rezultatami polityki rusyfikacyjnej, w szczególności na gruncie Królestwa Polskiego, dopóki bezwzględny ucisk rządów absolutnych zmuszał życie polskie do krycia się pod ziemią i pozwalał zamykać oczy sobie i innym na jego przejawy. Już wszakże w r. 1897 generał gubernator warszawski, ks. Imeretyński w tajnym memoriale, złożonym cesarzowi, wykazuje w wielu względach bankructwo zastosowanego w kraju systemu. Niebawem rozpowszechnienie się literatury nielegalnej, wzrastająca liczba procesów politycznych, wreszcie zachowanie się włościan wobec nadużyć władz w samorządzie gminnym zaczyna dostarczać jaskrawych dowodów, że naród szereguje się stopniowo do walki z systemem rządów i że w tej walce pierwszorzędną rolę odegra warstwa włościańska, na której rząd rosyjski chciał oprzeć swe panowanie w kraju, a która przejmuje się coraz więcej polskim duchem, polską tradycją historyczną i staje się coraz bardziej gotowa do zaciętej obrony swych praw narodowych.

Z chwilą, gdy podczas nieszczęśliwej wojny z Japonią w państwie wybucha ostry kryzys wewnętrzny i gdy w Królestwie część ludności robotniczej oraz żydowskiej łączy się z ogólnorosyjskim ruchem rewolucyjnym, nadając w pierwszej chwili krajowi anarchiczną fizjonomię rewolucji rosyjskiej, wkrótce górę nad tym ruchem bierze ruch narodowy polski, oparty o główną masę ludności, o włościan, o większość robotników i skupiający wszystkie warstwy inteligentne. Ruch ten, będąc prześladowany przez rząd, jednocześnie walczy z anarchią. Wywiesza on hasło politycznej autonomii kraju. Połowa gmin w kraju wprowadza drogą samoistnych uchwał język polski w urzędowaniu, a rosyjskie szkoły rządowe pustoszeją, bojkotowane przez społeczeństwo. Po ogłoszeniu ukazu tolerancyjnego większość byłych unitów Królestwa przechodzi na katolicyzm, a tych, co pozostają przy prawosławiu, trzyma przy nim jedynie materialna zależność od duchowieństwa prawosławnego, od którego dzierżawią ziemię, oraz demagogiczna propaganda obrońców prawosławia, obiecująca im, że za wierność religii rządowej będą podzielone między nich ziemie, należące obecnie do większych posiadaczy polskich.

Przedstawiciele rządu uznają już, że o rusyfikacji Królestwa nie może być mowy — co najwyżej chcą ocalić dla niej byłych unitów, pozostałych przy prawosławiu, drogą oddzielenia od Królestwa zamieszkałego przez nich obszaru pod nazwą guberni chełmskiej, której ludność (wobec rozproszenia prawosławnych, żyjących jako mniejszość wśród katolików) według projektu rządowego ma się składać w połowie z Polaków — katolików. Drobne wszakże ustępstwa, zrobione Polakom w dobie kryzysu, nie obaliły systemu rusyfikacyjnego, który pozostał w kraju systemem rządów. Postawionemu przez Polaków programowi autonomii rząd nie przeciwstawił żadnego programu reform i nie przestaje rządzić starym systemem, pozostającym w jawnej sprzeczności chociażby z oświadczeniami ministrów, że zniszczenie polskiej kultury nie jest celem państwa rosyjskiego. Ponieważ zaś ten system można utrzymać tylko przy samowoli urzędniczej, dziś prawnie ograniczonej przez manifest 30 października, wprowadzono jako stałą podstawę zarządu Królestwem — stan wojenny.

Jednocześnie, ponieważ przedstawicielstwo polskie w Izbie Państwowej, występujące z żądaniem autonomii, zdołało tam zająć poważniejsze stanowisko, niż dla rządu było pożądane, zmniejszono w dniu 16 czerwca 1907 r. liczbę przedstawicieli Królestwa z 36 na 12.

Polska więc jest rządzona na zasadach tymczasowych, stanem wojennym, a przedstawicielstwo polskie do Izby jest wybierane na zasadzie prawa wyjątkowego. Żadnego planu wyjścia z tego położenia rząd nie ma.

W tych warunkach kwestia polska w państwie rosyjskim weszła w stadium kwestii otwartej i jako taka pozostaje na przednim planie w kryzysie ogólnopaństwowym. Rząd stoi wobec niej zupełnie bezradny, sposobu jej rozwiązania wcale nie projektuje i wątpliwa rzecz, czy widzi w ogóle jakiekolwiek z niej wyjście. Długie istnienie takich otwartych kwestii w życiu państwowym jest zawsze niebezpieczne, tym bardziej gdy kwestia ta, pomijając już ziemie litewsko-ruskie, jest kwestią kraju z 11 milionami ludności, leżącego na granicy państwa i geograficznie stanowiącego odrębne terytorium. Jako taka nie może ona nie tylko zejść z porządku dziennego w państwie, ale musi coraz więcej interesować opinię zewnętrzną.

Jakkolwiek reforma wyborcza w Austrii, znosząca system kurialny i wprowadzająca powszechne głosowanie, osłabiła liczebnie przedstawicielstwo polskie w parlamencie wiedeńskim, oddając znaczną część mandatów Galicji Wschodniej w ręce Rusinów, to z drugiej strony, demokratyzując to przedstawicielstwo, dała mu ona większą żywotność i większą śmiałość kierowania się w polityce interesami narodu polskiego. Rosnące w siłę, skutkiem wewnętrznych przemian społecznych, żywioły demokratycznie polskie w państwie habsburskim, w przeciwieństwie do konserwatywnych, w ostatnim dziesięcioleciu coraz energiczniej zaczęły występować przeciw głównej postaci ucisku, jakiemu podlega Galicja, mianowicie przeciw wyzyskowi ekonomicznemu, niedającemu się czuć większym posiadaczom rolnym, z drugiej zaś strony, opierając się o szerszą podstawę we własnym społeczeństwie, nie są one tak zależne od rządu, jak polityka konserwatywna, która z jego poparcia korzystała. Stąd, zarówno w stosunku do wewnętrznej, jak i do zewnętrznej polityki sfer rządzących, skłonne są one i zdolne do zajęcia stanowiska bardziej niezależnego. Era zatem demokratycznej polityki polskiej w Austrii, dziś zaledwie rozpoczęta, musi z czasem wprowadzić Polaków na drogę walki przeciw hegemonii niemieckiej w państwie i przeciw ścisłemu związkowi, będącemu „więcej niż przymierzem dwóch państw” — jak to się dziś chętnie z obu stron stwierdza — z państwem Hohenzollernów. Być może, iż ten kierunek polityka polska w Austrii przybierać będzie powoli, dziś już wszakże istnieją pierwsze w tym kierunku kroki, o których świadczą wystąpienia prezesa Koła Polskiego, posła Głąbińskiego, w wiedeńskiej Radzie Państwa i w delegacjach austro-węgierskich. Ta nowa faza musi uwydatnić kwestię polską w Austrii i może się odbić poważnie na całej polityce państwa, przy czym rola Polaków nabierze znaczenia międzynarodowego, którego dotychczas nie miała.

Tym sposobem kwestia polska we wszystkich trzech państwach straciła charakter kwestii uregulowanej raz na zawsze, ale przeciwnie wszędzie wysuwa się na pierwszy plan życia państwowego.

W tym względzie warto przypomnieć mój artykuł pt. „Szkice polityczne z zakresu kwestii polskiej. I. Ogólny rzut oka na sprawę polską w chwili obecnej” w lwowskim „Kwartalniku naukowo-politycznym i społecznym” (r. 1898, z. II).[wróć]

Liczba Żydów z zaborze pruskim stale spadała przez całe zeszłe stulecie. W Poznańskiem w r. 1825 stanowili oni 6,3% ludności, w 1871— 3,9%, a w 1900 — tylko 1,9%. Spis w r. 1905 wykazał ich mniej niż 1,5%.[wróć]

III. Charakter kwestii polskiej

Ci, którzy by pragnęli szybkiego rozwiązania kwestii polskiej na danym terenie, w tym lub innym państwie, w tej lub innej jego prowincji, zwykle bardzo ją upraszczają, można powiedzieć — wulgaryzują. Tymczasem trudno byłoby w polityce współczesnej wskazać kwestię równie zawiłą i pod tylu różnorodnymi obliczami występującą. Uczynił ją taką kierunek rozwoju państwa polskiego w przeszłości, jego kilkakrotnie powtarzające się rozbiory, wreszcie porozbiorowa historia narodu i towarzyszące jej zmiany w państwach, do których ziemie polskie należą.

Nie tu miejsce na zastanawianie się z jednej strony nad przyczynami upadku Polski, z drugiej zaś nad tym, dlaczego państwo to rozszerzyło się daleko na wschodnie obszary, tracąc jednocześnie na zachodzie bardzo ważne terytoria, bądź należące do Polski, bądź takie, które ze swego położenia geograficznego do niej należeć były powinny. Trzeba tylko stwierdzić fakt, że Polska Jagiellonów, rozszerzywszy się na kraje litewskie i ruskie, wniosła do nich język polski jako język wyższej kultury (urzędowym językiem pozostał na Litwie do XVII stulecia ruski, po czym go zastąpiła łacina), który został ojczystym dla całej warstwy szlacheckiej i mieszczaństwa. Jednocześnie pozostawiła ona w rękach niemieckich Śląsk, dawną rdzennie polską ziemię piastowską, w której język niemiecki z czasem zajął takie stanowisko, jak polski na Litwie i Rusi; nadto, co ważniejsze, nie dążyła dość silnie, w ślad za Piastami, do oparcia się o brzeg Bałtyku. Straciła ona, z wyjątkiem ujścia Wisły, całe niezbędne dla przyszłości państwa pobrzeże, na którym rozsiedli się Niemcy, tępiąc rdzennych mieszkańców szczepu polskiego i litewsko-pruskiego. Tym sposobem polityka państwowa, zwrócona frontem ku wschodowi, dla rdzennej, piastowskiej Polski przygotowywała niejako rolę przyszłego niemieckiego Hinterlandu.

W tym też sensie dokonane zostały rozbiory Polski, zakończone w 1795 r. Rosja wzięła ziemie litewskie i ruskie, złączone z Polską za Jagiellonów, cała zaś Polska piastowska podzielona została między dwa państwa niemieckie — Prusy i Austrię. Przy tym podziale Prusy, mające swe posiadłości na brzegu Bałtyku aż po ujście Niemna, rozdzielone terytorialnie należącym do Polski ujściem Wisły (Prusy Królewskie), łączyły je i posuwały swą linię graniczną daleko w głąb kraju, otrzymując w ten sposób o wiele prostszą i normalniejszą, ekonomicznie i strategicznie dogodniejszą granicę wschodnią.

Ten podział ziem polskich zmieniły wojny napoleońskie. Z części ziem zabranych przez Prusy i Austrię Napoleon utworzył w 1807 r. Księstwo Warszawskie. Na kongresie wiedeńskim, po odcięciu z powrotem od Prus Poznania, zamieniło się ono w Królestwo Polskie, złączone z Rosją w 1815 r. przy zachowaniu własnego prawa państwowego, tronu, konstytucji z sejmem w Warszawie, wreszcie własnej armii, a następnie po powstaniu 1830-1831 r. wcielone do państwa rosyjskiego.

Od tego czasu granica ziem polskich i ich przynależność państwowa nie zmieniała się1, ale zmieniało się z jednej strony położenie prawne tych ziem lub tylko zamieszkujących je Polaków, z drugiej zaś sam stan polskości na skutek bądź postępów wynaradawiania i budzenia się ruchów narodowościowych, zwróconych przeciw Polakom, jak ruch litewski i ruski (ukraiński), bądź też pogłębienia poczucia narodowego w masach ludowych polskich lub obudzenia się polskości na ziemiach od wieków uważanych za niemieckie, jak Śląsk pruski i austriacki.

Skutkiem przyczyn powyższych — historycznych i działających w dobie obecnej — kwestia polska istnieje dziś pod różnymi postaciami na obszarze większym niż państwo polskie przed rozbiorami. Obszar objęty nią jest blisko półtora razy większy od Cesarstwa Niemieckiego. Mniej niż 1/3 część tego obszaru stanowi właściwą, rdzenną Polskę, z większością etnograficzną polskiego zaludnienia. Polaków niewątpliwych2 żyje na tym obszarze około 20 milionów, podczas gdy cała jego ludność wynosi około 50 milionów.

Prowincje, w których dziś Prusy, Rosja i Austria mają do czynienia z kwestią polską, są następujące.

1. W państwie pruskim

1. Wielkie Księstwo Poznańskie (część dawnej Rzeczypospolitej zabrana przez Prusy przy rozbiorach, potem należąca do Księstwa Warszawskiego), pod tą nazwą przyłączone powtórnie do Prus na kongresie wiedeńskim jako kraj odrębny, następnie wcielone do Prus jako ich część integralna pod nazwą prowincji poznańskiej, obejmuje obszar 28 963 km², z ludnością — 1 985 000 głów (w 1905 r.), w tej liczbie Polaków 1 216 206 (według pruskiej statystyki urzędowej)3. Ta najstarsza ziemia polska, z której powstało państwo Piastów, będąc najdalej wysunięta na zachód, ma bardzo niedogodne dla Prus geograficzne położenie i dlatego jest głównym przedmiotem zamachów germanizacyjnych. Położenie Polaków wobec polityki rządu jest tym trudniejsze, iż znajduje ona oparcie w miejscowej ludności niemieckiej, której część napłynęła do kraju jeszcze za czasów Rzeczypospolitej, gdy po jej upadku kolonizacja niemiecka zrobiła znaczne postępy. Według statystyki urzędowej na 42 powiaty Księstwa, w 11 leżących na zachodzie i w dolinie Noteci (w regencji bydgoskiej) ludność polska nie dochodzi 50%, w pozostałych 31 powiatach wynosząc 50-91%. Kwestia polska sprowadza się tu do tego, czy rząd zdoła stosowanymi obecnie środkami zdobyć dla ludności niemieckiej przewagę liczebną oraz uniemożliwić istnienie w kraju inteligentnej warstwie polskiej i przez to sprowadzić Polaków do roli szczepu bez wyższej kultury.

2. Prusy Zachodnie w głównej swej części powstały z dawnych Prus Królewskich (po odłączeniu Warmii i dodaniu niektórych okręgów z Prus Książęcych) — ziemi należącej przed 1466 r. do Zakonu Krzyżackiego, potem zaś do Polski, ale zawsze mającej znaczną część ludności niemieckiej i niemiecką przeważnie kulturę z jej główną siedzibą Gdańskiem. Ziemię tę oderwano prawie całą od Polski już przy pierwszym rozbiorze (1772 r.) i od tego czasu do Prus ona należy. Obszar Prus Zachodnich wynosi 25 523 km² z ludnością 1 644 331 głów (w 1905 r.), z czego Polaków 567 318. Ludność polska tylko na bardzo szczupłej przestrzeni dochodzi tu do Morza Bałtyckiego (ta jej część mówi kaszubskim narzeczem języka polskiego i dlatego w statystyce urzędowej figuruje oddzielnie — jako Kaszubi) i jest więcej skupiona bliżej granicy Księstwa Poznańskiego i Królestwa Polskiego. Ta prowincja, oderwana od Polski, stanowi most łączący ziemie od dawna pruskie, mianowicie Prusy Wschodnie, z Pomorzem i Brandenburgią i dlatego zupełna jej germanizacja ma doniosłe znaczenie państwowe. Jest też ona drugą z kolei jako przedmiot polityki germanizacyjnej.

3. Prusy Wschodnie. Prócz Warmii, oderwanej od Prus Królewskich, prowincja ta obejmuje główną część dawnych Prus Książęcych, ziemi krzyżackiej, będącej potem księstwem udzielnym, w lennej zależności od Polski; drogą spadku przeszły one na elektorów brandenburskich, którzy w następstwie od tej ziemi wzięli nazwę dla Królestwa Pruskiego. Obszar 36 982 km² z ludnością 2 032 272 głów (w 1905 r.), z tego 294 355 Polaków. Ostatni dzielą się na dwie równe prawie co do liczby grupy, z których jedna, katolicka, zamieszkuje południową część dawnej polskiej Warmii, druga zaś ciągnie się pasem wzdłuż granicy Królestwa Polskiego w dawnej ziemi krzyżackiej. Ta jest luterańska, a w spisach urzędowych nosi nazwę Mazurów, ponieważ nie mówi językiem literackim polskim, lecz narzeczem miejscowym, mazurskim.

4. Górny Śląsk niem. Oberschlessien (regencja opolska prowincji śląskiej). Cały Śląsk, będący za Piastów ziemią polską, podzielony od XII w. na równi z innymi ziemiami na drobne księstewka, nie został już złączony z Polską, gdy ta w XIV w. skupiła się na powrót w jedno państwo, ale popadł pod wpływ czeski. W 1335 r. Kazimierz Wielki zrzekł się praw do Śląska na rzecz królów czeskich, w XVI stuleciu prowincja ta, wraz z Czechami, przeszła pod panowanie Habsburgów, a w połowie XVIII stulecia została zagarnięta przez Prusy. Od chwili przejścia do Czech Śląsk ulegał coraz silniejszemu wpływowi kultury niemieckiej. Z czasem zniemczyły się zupełnie miasta i stan szlachecki, na najsłabiej zaś zaludnionych, bagnistych obszarach Dolnego Śląska rozwinęło się osadnictwo niemieckie. Jednakże ludność wiejska Górnego Śląska pozostała polska i pod wpływem prześladowania religijnego w dobie Kulturkampfu polską czuć się zaczęła.

W regencji opolskiej na 13 216 km² żyje 2 039 346 mieszkańców (w 1905 r.), w czym 1 216 206 Polaków, co czyni około 57%. Odsetek ten jest o wiele większy po odtrąceniu paru zachodnich okręgów, zupełnie zniemczonych, dochodząc we wschodnich powiatach do 83-84% (Olesno [dawniej — Olesno, niem. Rosenberg], Lubliniec [niem. Lublinitz], Rybnik), a nawet 87% (Pszczyna [niem. Pless]).

Uwaga. Poza tymi czterema prowincjami Polacy stanowią rdzenną ludność, w większej liczbie, w regencji wrocławskiej na Śląsku; mianowicie w okręgach — Sycowa [niem. Gross-Waitenberg] 44% i Namysłowa [niem. Namslau] 30%. Wreszcie są jeszcze w prowincji pomorskiej, mianowicie w odłączonych od Prus Królewskich powiatach bytowskim (15%) i lęborskim (6%).

2. W państwie austriackim

1. Galicja niem. Galizien, część państwa polskiego przyłączona do Austrii przy pierwszym rozbiorze Polski (1772 r.) pod nazwą Królestwa Galicji i Lodomerii, do którego w 1846 r. przyłączono Wielkie Księstwo Krakowskie. Od 1867 r. kraj ten korzysta z instytucji autonomicznych i zarządzany jest przez Polaków.

Obszar Galicji wynosi 78 532 km² z ludnością 7 725 223 głów (w 1905 r.). Zachodnia, mniejsza część kraju, jest czysto polska, we wschodniej znaczną przewagę liczebną ma ludność ruska, wynosząca z górą 3 miliony głów. Polacy w tej części kraju mają przewagę w miastach, do nich należy większa własność ziemska, wreszcie w większości powiatów stanowią oni mniejszy lub większy odsetek ludności wiejskiej. Od lat kilkudziesięciu wytwarza się tu inteligentna warstwa narodowości ruskiej, której walka z Polakami stanowi główną kwestię polityczną w tym kraju.

2. Śląsk austriacki, tj. ta niewielka część Śląska, która po zabraniu w XVIII stuleciu reszty kraju przez Prusy pozostała przy Austrii, posiada na obszarze 5153 km² — 727 153 mieszkańców (w 1905 r.). Składa się on z dwóch oddzielnych zupełnie, terytorialnie nawet niezłączonych części — Księstwa Opawskiego i Księstwa Cieszyńskiego. Pierwsza, ciągnąca się długim pasem wzdłuż granicy pruskiej i przylegająca do Moraw, ma ludność czeską i niemiecką z niewielkim odsetkiem Polaków. Druga, Księstwo Cieszyńskie graniczące z Galicją, jest w 2/3 polską, pozostała zaś 1/3 część mieszkańców składa się z rozproszonych po kraju i mieszkających głównie w miastach Niemców oraz z Czechów, skupionych na niewielkim obszarze w zachodniej części kraju. Polaków w Cieszyńskiem jest około 250 tysięcy.

3. W państwie rosyjskim

1. Królestwo Polskie. Kraj ten, stanowiący centralną część ziem polskich, ze wszystkich części Polski przeszedł w ostatnim stuleciu największe zmiany. Przy ostatnim rozbiorze Rzeczypospolitej (1795 r.) ziemia ta została podzielona pomiędzy Prusy i Austrię. Od 1807 r. stanowiła ona główną część utworzonego przez pokój tylżycki niezawisłego Księstwa Warszawskiego; od 1815 r. była samoistnym, konstytucyjnym Królestwem Polskim, złączonym z Rosją unią realną; w 1832 r. (po powstaniu listopadowym) została wcielona do Cesarstwa Rosyjskiego jako kraj rządzony na odrębnych prawach, z odrębną organizacją władz; od r. 1865 (po powstaniu styczniowym) zaprowadzono w niej stopniowo instytucje ogólnorosyjskie (pozostał tylko odrębny kodeks cywilny — kodeks Napoleona, hipoteka, odrębna organizacja gminy wiejskiej, zarządu miast i inne drobniejsze ustawy i przepisy) i zastosowano system gwałtownej rusyfikacji; wreszcie od r. 1905, kiedy ogłoszony w Rosji manifest październikowy mógł utrudnić w tym kraju dalsze stosowanie bezwzględnej samowoli urzędniczej i umożliwić Polakom rozwinięcie szerszej pracy dla podniesienia narodowej kultury, kraj ten jest rządzony na zasadach stanu wojennego, na mocy których władze regulują nie tylko sprawy porządku publicznego, ale w ogóle życie polityczne, kulturalne i ekonomiczne.

Kraj ten, zajmujący obszar 126 952 km², podczas ostatniego spisu jednodniowego w r. 1897 liczył 9 402 253 mieszkańców, dziś zaś liczy 11 milionów. Jest to ziemia rdzennie polska, z kulturą polską nienaruszoną właściwie żadnymi obcymi wpływami. Tylko północny kraniec jego (2/3 guberni suwalskiej, stanowiące część historycznej Litwy) posiada zwartą ludność litewską w liczbie 360 000 głów, w części zaś południowo-wschodniej (we wschodnich powiatach guberni lubelskiej i siedleckiej) znajduje się około 300 000 głów ludności prawosławnej (pozostałej przy religii prawosławnej po ukazie tolerancyjnym z 1905 r.), używającej języka ruskiego, pomieszanej tak z Polakami we wszystkich powiatach, że tylko w jednym (hrubieszowskim) dochodzi 50%.

2. Kraje Zabrane (Litwa i Ruś), w języku administracyjnym Kraj Północno-Zachodni (gubernie: kowieńska, wileńska, grodzieńska, mińska, mohylowska i witebska) i Południowo-Zachodni (wołyńska, podolska i kijowska). Przy trzech rozbiorach Polski ziemie te stopniowo przeszły do Rosji i po ostatnim rozbiorze jej część stanowiły. Olbrzymi ten obszar 470 783 km² wyróżniają złożone różnorodne stosunki narodowościowe, przy czym Polacy stanowią często nieznaczną liczebnie, jakkolwiek silną kulturalnie i ekonomicznie mniejszość. W ich rękach znajduje się około połowy większej własności rolnej. Rdzenna ludność, poza niewielkimi obszarami zaludnionymi przez Polaków i Łotyszów (jedni i drudzy katolicy), jest albo litewska, katolicka i posiadająca poczucie swej odrębności narodowej, albo białoruska, prawosławna, poczucia żadnej samoistności niemająca i łatwo się rusyfikująca, albo małoruska, również prawosławna i łatwo się rusyfikująca w północnych okręgach, wyraźniejszą zaś posiadająca plemienną indywidualność na południu (Podole, Ukraina). Stosunki te w poszczególnych guberniach są następujące (o ile brak ścisłych danych urzędowych pozwala obliczać):

gubernia kowieńska (ok. 1 800 tys. mieszk.) — ludność rdzenna litewska; Polaków około 10%;

gubernia wileńska (ok. 1 900 tys. mieszk.) — ludność rdzenna w części litewska, w części białoruska, w części polska; Polaków około 25%;

gubernia grodzieńska (ok. 1 800 tys. mieszk.) — ludność rdzenna w połowie małoruska (jedynie z narzecza), w połowie białoruska; trzy powiaty podlaskie (białostocki, bielski i sokolski) stanowią część etnograficznej Polski; Polaków w całej guberni przeszło 30%;

gubernia mińska (ok. 2 400 tys. mieszk.) — biało- i małoruska; Polaków około 10%;

gubernia mohylewska (ok. 1 900 tys. mieszk.) — białoruska; Polaków 5%;

gubernia witebska (ok. 1 700 tys. mieszk.) — białoruska, w zachodniej zaś części (Inflanty polskie) katolicko-łotewska; Polaków około 7%;

gubernia wołyńska, podolska i kijowska (ok. 11 milionów mieszk.) — małoruska; Polaków na Wołyniu 11%, na Podolu 10% na Ukrainie (kijowska) około 4%.

Obszar objęty kwestią polską przedstawia cztery wielkie kompleksy:

1. ziemie należące do Prus (Poznańskie, Prusy Zachodnie, Prusy Wschodnie i Śląsk Górny);

2. ziemie właściwego zaboru rosyjskiego, tj. ta część Rzeczypospolitej, która przeszła do Rosji po rozbiorach (1772, 1793 i 1795), mianowicie Litwa i Ruś;

3. Królestwo Polskie, złączone z Rosją postanowieniem kongresu wiedeńskiego (1815);

4. ziemie należące do Austrii (Galicja i Księstwo Cieszyńskie).

Według znaczenia tych ziem dla posiadających je państw dzielą się one na dwie kategorie. Pierwsza to ziemie stanowiące, że tak powiem, geograficzną potrzebę państw, do których należą. Ta kategoria obejmuje dwa pierwsze kompleksy. Prusom zabrane przez nie ziemie polskie potrzebne były do terytorialnego połączenia ich posiadłości, do stworzenia sobie względnie normalnej granicy wschodniej i zabezpieczenia za sobą czysto niemieckiej prowincji na pobrzeżu bałtyckim, sięgającej aż do ujścia Niemna. Dla Rosji, która przedtem opanowała Inflanty z Rygą i pobrzeże czarnomorskie z przyszłą Odessą, takim zaokrągleniem jej terytorium i zdobyciem normalnej granicy był zabór ziem litewsko-ruskich, ziem, które tylko przez cztery stulecia należały do państwa polskiego i w których żywioł polski stanowił głównie wierzchnią tylko warstwę społeczną wytworzoną przez te cztery stulecia pracy kulturalnej i kolonizacji. Żadne z tych dwóch państw nie mogłoby się pogodzić z myślą o utracie kiedykolwiek ziem wspomnianych, ta utrata byłaby dla nich wielkim ciosem, i potrzeba zapewnienia sobie owego posiadania na zawsze dyktuje im silne dążenie do całkowitej asymilacji ich ludności, do zupełnej eksterminacji żywiołu polskiego. Dążenie to może przybierać rozmaite postacie, może się wyrażać w rozmaitych metodach działania, ale trudno przypuścić, żeby przestało istnieć.

Należące do drugiej kategorii dwa ostatnie kompleksy — Królestwo Polskie i Galicja — nie stanowiły potrzeby terytorialnej, jeden dla Rosji, drugi dla Austrii; przeciwnie, przyłączenie ich odebrało tym państwom normalną granicę i wytworzyło swego rodzaju geograficzne dziwolągi, jak Galicja odcięta od dolnego brzegu rzek, które biorą w niej swój początek, i Królestwo Polskie, zajmujące środkowy bieg Wisły, a odcięte od jej źródeł i ujścia — kraje z nader nienormalnymi warunkami ekonomicznego rozwoju i z niesłychanie trudnym położeniem strategicznym. Trwałe posiadanie tych krajów o tyle może mieć dla danych dwóch państw sens, o ile w odleglejszych chociażby ich planach leżałyby dalsze zdobycze terytorialne — Austrii w kierunku dolnego biegu Wisły lub Rosji w kierunku oparcia się o Karpaty oraz opanowania ujść Niemna i Wisły. Nadto kraje te, stanowiące rdzeń sił polskości, nie są wcale podatnym materiałem do asymilacji, i trudno sobie wyobrazić państwo rozporządzające takimi siłami, ażeby dzieło wytępienia polskości mogło tam skutecznie przeprowadzić. Państwa posiadające te ziemie muszą się pogodzić z tym, że będą miały w swych granicach odrębny naród polski i kwestię polską, której rozwiązanie drogą wytępienia Polaków czy zniszczenia polskiej kultury jest niemożliwe.

Austria nie była inicjatorką i nie dążyła do rozbioru Polski, bo nie miała w tym państwowego interesu; wzięła Galicję i połowę dzisiejszego Królestwa jako łatwą zdobycz wtedy, gdy dwa zainteresowane mocarstwa dzieliły się rozległymi posiadłościami Rzeczypospolitej — by się proporcjonalnie do nich wzbogacić nowymi nabytkami. W okresie porozbiorowym, jakkolwiek wewnętrzna jej polityka była dla Polaków fatalna, na zewnątrz nie wykazała ona szczególnego zainteresowania w grzebaniu kwestii polskiej i nawet okazywała skłonność do jej poruszenia. W 1863 r. przyłączyła się ona do not mocarstw żądających reform dla Królestwa. Uznanie też ostateczne Galicji za kraj polski i oddanie tam Polakom władzy politycznej nie było dla niej abdykacją z żadnych szerszych planów państwowych.

Aleksander I, żądając na kongresie wiedeńskim połączenia Królestwa Polskiego z Rosją, także nie uważał jego obszaru za niezbędny dla Rosji jako takiej i nie miał w nim zamiaru właściwej Rosji budować. Łączył on odrębną państwowość polską z rosyjską; pozostając cesarzem samowładnym Rosji, stawał się jednocześnie królem konstytucyjnym Polski. Jeżeli następnie dwa te ustroje nie dały się ze sobą pogodzić, jeżeli zbliżono ustrój Królestwa do ustroju Rosji i poddano je pod władzę rządu petersburskiego, to nie było w tym jakichś głębszych widoków państwowych, ale raczej sposób wyjścia z trudności wzajemnego stosunku Polski i Rosji, których polityka rosyjska nie umiała inaczej rozwiązać. Tym bardziej nie było tych głębszych widoków i głębszej myśli w programie, rozwiniętym po 1864 r., a mającym raczej źródło w drapieżności instynktów narodowych, w nieprzebranym łakomstwie tłumu urzędniczego, który jak szarańcza rzucił się na nowe dla siebie pożywienie. Jedynym jeszcze motywem, z rozumowania wypływającym, była potrzeba niszczenia sił polskości w ich rdzeniu, w Królestwie, żeby sparaliżować ich oddziaływanie na ościenne prowincje litewsko-ruskie i tym łatwiej sobie ich rusyfikację zapewnić, jeżeli przyjmiemy, że ten motyw odgrywał większą rolę, to musimy stwierdzić, że po pierwsze wynikał on z widoków nie na Królestwo, ale na Litwę i Ruś, a po wtóre, na gruncie Królestwa prowadził do akcji wyłącznie niszczycielskiej, która nigdy na długo nie może wystarczyć za program i prędzej czy później musi się zakończyć bankructwem. Po wybuchu ostrego kryzysu w państwie i jednoczesnym zachwianiu się systemu rządów zastosowanego w Królestwie Polskim postępowanie rządu rosyjskiego wobec tego kraju jeszcze bardziej straciło znamiona jakiegoś rozumnego planu, a właściwie przestało być polityką. W każdym razie po czterdziestoletnich eksperymentach systemu rusyfikacyjnego w Królestwie kierownicy polityki rosyjskiej nauczyli się przynajmniej tyle, iż przestali wierzyć w możność zruszczenia tego kraju, pogodzili się z jego polskością jako z faktem, jakkolwiek to ich nie pogodziło z potrzebami polskości.

Z wyjątkiem drobnego względnie faktu przyłączenia utworzonej na kongresie wiedeńskim Rzeczypospolitej Krakowskiej do Austrii w r. 1846.[wróć]

Skupionych głównie w Królestwie Polskim, Galicji i ziemiach zaboru pruskiego.[wróć]

Cyfra ta jest niewątpliwie niższa od rzeczywistej, a tym bardziej dalsze cyfry dotyczące i innych prowincji pruskich. Obejmują one tylko tych, którzy przy spisie ludności polskiej podali swój język ojczysty jako polski; obok tych spis posiada rubrykę takich, którzy podali dwa języki ojczyste — polski i niemiecki.[wróć]

IV. Dwa zagadnienia kwestii polskiej

Kwestia polska, w ogólnych zarysach, sprowadza się do dwóch wielkich zagadnień. Na ziemiach pierwszej kategorii — w zaborze pruskim i w Krajach Zabranych (Litwa i Ruś) należących do Rosji, gdzie zdecydowano już od dawna, że ziemie te mają zostać niemieckimi lub rosyjskimi — sprowadza się ona do zagadnienia, czy uda się tam przewagę kultury polskiej zniszczyć i polskość stopniowo wytępić? Na ziemiach zaś drugiej kategorii — w Królestwie Polskim i Galicji, gdzie z istnieniem i panowaniem polskości trzeba się volens nolens pogodzić — występuje ona w postaci zagadnienia, co z tymi polskimi krajami zrobić, na jakich zasadach ich polityczne istnienie urządzić?

Zobaczmy, jak życie na te dwa pytania odpowiada.

Od samego początku Prusy postawiły sobie za cel zniemczenie zagarniętych ziem polskich i od początku prowadziły odpowiednią politykę, jak Rosja już za Katarzyny II rozpoczęła rusyfikację Krajów Zabranych. Niemczyzna z jednej strony miała nad Polakami przewagę kultury i — jak to już zauważono wyżej — rozporządzała potężnym środkiem rozszerzania się w postaci osadnictwa na nie dość gęsto zaludnionych obszarach polskich. Zrobiła też ona olbrzymie postępy w zaborze pruskim przed powstaniem zjednoczonego Cesarstwa. Na skutek wszakże rozwoju sił narodowych polskich, w szczególności zaś na skutek podniesienia kultury masy ludowej, rozszerzanie się niemczyzny zostało powstrzymane — przeciwnie — zaczęła się ona cofać. Wtedy państwo zmuszone zostało oprzeć całą germanizację na środkach przymusu i kolonizacji sztucznej, prowadzonej ogromnym nakładem ze skarbu państwowego. Gdy to nie posuwało naprzód dzieła, zaczęto wzmacniać nacisk w szybkim tempie, uciekając się do środków coraz gwałtowniejszych, stających w coraz większej sprzeczności z zasadami ustroju prawnego samego państwa.

Można już dziś powiedzieć, że chcąc za wszelką cenę zniszczyć polskość, państwo pruskie zmuszone zostało do podrywania podstaw własnego ustroju, obniżania poczucia prawnego u ogółu swych obywateli, do burzenia w nich wiary w trwałość instytucji, na których ich byt społeczny i polityczny się opiera. Tego rodzaju polityka w państwie cywilizowanym, leżącym w środku Europy, będącym organizacją społeczeństwa, którego główna siła leży w trwałości jego instynktów prawnych i jego instytucji, nosi w zarodku poważne niebezpieczeństwo dla przyszłości samego państwa. Jedno z dwojga w takim razie: albo państwo jest na drodze cofania się pod pewnymi względami w rozwoju cywilizacyjnym, pewnego nawet, że się tak wyrazimy, świadomego samorozstroju, i w takim razie grożą mu w przyszłości poważne wstrząsy wewnętrzne, albo instynkt samozachowawczy społeczeństwa, którego Niemcy posiadają więcej może od innych narodów, weźmie górę i położy kres tego rodzaju zgubnym praktykom. Jakkolwiek wtedy polskość w państwie pruskim przy tego rodzaju polityce rządu jest poważnie zagrożona, to wcale nie można powiedzieć, żeby historia już swój wyrok na nią wygłosiła. Państwo pruskie wcale jeszcze nie dowiodło, że znalazło sposób na wytępienie polskości i nawet na zdobycie przewagi kulturalnej i społecznej dla Niemców na ziemiach polskich. Metody dzisiejsze jego polityki polskiej budzić raczej powinny obawę, że kwestia polska może się stać punktem wyjścia do poważniejszych komplikacji wewnętrznych na szerszym o wiele gruncie niż prowincje polskie.

Ustrój wewnętrzny państwa rosyjskiego mniej jest wrażliwy na wszelkie bezprawie; przeciwnie, nie oparł się on na prawie dotychczas. Pod innym też kątem przedstawia się to samo zagadnienie w Krajach Zabranych, gdzie Rosja postawiła sobie za cel zniszczenie kultury polskiej. Tu położenie zresztą pod każdym względem przedstawiało się inaczej.

Wyższość kultury była tu i jest po stronie zwyciężonych, a nie zwycięzców. Nadto Rosja nie posiada materiału ludzkiego, odpowiedniego do kolonizacji na Zachodzie, w bardziej skomplikowanych i bardziej kulturalnych warunkach niż rosyjskie. Gdy wszakże Niemcy w Poznańskiem i w części Prus Zachodnich mają do czynienia ze społeczeństwem polskim, posiadającym wszystkie warstwy i zbudowanym na silnej podstawie ludowej, na Śląsku zaś Górnym ze zwartą masą ludu, przy wierzchniej warstwie wielkich posiadaczy i mieszczaństwa niemieckiego, gdy nadto ten lud polski w całym zaborze pruskim jest oświecony, dobrze zorganizowany, ekonomicznie dzielny i politycznie czynny — Rosja w Krajach Zabranych miała do zwalczenia prawie wyłącznie szlachtę polską, obok której istnieje w kraju nieliczne mieszczaństwo, a w niektórych tylko okolicach włościanie polscy. Masa ludu na olbrzymiej większości obszaru była biało- i małoruska, plemiennie i językowo Rosjanom pokrewna, z wyznania bądź prawosławna, bądź unicka, a więc obrzędowo do prawosławia zbliżona i mogąca po słabym oporze być do niego przyłączona. Rosja wreszcie, dzięki swemu ustrojowi państwowemu i duchowi państwowości, miała w swym rozporządzeniu takie środki gwałtu, o jakich żadne państwo europejskie marzyć nie może.

W warunkach powyższych dzieło niszczenia kultury polskiej było o wiele łatwiejsze.

Do dzieła tego zabrała się Rosja na Litwie i Rusi energicznie po przerwie, jaką było panowanie Aleksandra I, uznające Litwę za kraj polski i niestawiające w nim tamy rozwojowi polskiej kultury. Mikołaj I zniósł w Krajach Zabranych Unię kościelną i przyłączył miliony unitów do prawosławia oraz poprowadził szybko dzieło rusyfikacji szkół i zarządu krajem. Rusyfikacja ta wszakże pozostała powierzchowna, formalna, i w 1863 r. Polacy pozostawali, jak przedtem, żywiołem panującym kulturalnie i ekonomicznie, a kraj zachował prawie nienaruszoną swą polską fizjonomię. Dopiero działalność Murawjowa w czasie ostatniego powstania i panujący następnie przez lat czterdzieści system bezwzględnego dławienia polskości, oparty na niezliczonych prawach i przepisach wyjątkowych, zadał jej cios stanowczy.

System ten powstrzymał przez blisko pół stulecia rozwój kulturalny kraju, nawet pod wielu względami kulturę jego cofnął, ale zgniótł polskość wcale skutecznie. Nie znaczy to wszakże, żeby zrobił on kraj rosyjskim.

Wprawdzie połowa ziemi przeszła w ręce rosyjskie, ale nie stworzyło to silnej warstwy rosyjskich posiadaczy, bo większość rosyjskiej własności należy do biurokracji, niesiedzącej na roli. Polacy utracili stanowisko jedynego żywiołu inteligentnego w kraju — dziś są trzy takie żywioły: polski, żydowski i rosyjski. Z tych wszakże rosyjski jest najsłabszy i składa się głównie z urzędników; żydowski zaś, aczkolwiek przyjął język rosyjski i bierze udział w rosyjskim życiu umysłowym, zajmuje stanowisko odrębne, jest uważany przez państwo za wroga, sam też politycznie szereguje się przeciw rządowi, dostarczając w części zwolenników rosyjskiemu liberalizmowi, w części zaś stając w liczbie najżarliwszych szermierzy rewolucji rosyjskiej. Prawie we wszystkich miastach Litwy i Rusi ma on liczebną przewagę.

Jako warstwa inteligentna wiejska, warstwa większych posiadaczy, dzierżawców i oficjalistów rolnych, Polacy zachowali w kraju pomimo wszystko przewagę, oni też reprezentują tu kulturę i postęp ekonomiczny. Przy wyborach do Rady Państwa, do których są uprawnieni tylko więksi właściciele rolni, z całego Kraju Zabranego wyszli sami Polacy. Żeby zaś nie dopuścić większej liczby posłów polskich do Dumy, ustawa 16 czerwca 1907 r. pozostawiła dla Krajów Zabranych ministrowi spraw wewnętrznych możność dowolnego tworzenia powiatowych kolegiów wyborczych, otwierając szerokie pole administracyjnej samowoli. Miejscowi też Rosjanie, nawet rusyfikatorzy najzawziętsi tego kraju, przyznają nieraz, że jedyną drogą do poruszenia go z zastoju kulturalnego i martwoty byłoby zupełne równouprawnienie Polaków, a jeżeli nie doradzają rządowi wejścia na tę drogę, to dlatego, że wolą kraj widzieć zacofanym, niż patrzeć w nim na rozwój polskiej kultury.

Pod wpływem zmian, jakie zaszły w tych ziemiach w ostatnim czterdziestoleciu, Polacy przestali się uważać za panów kraju, nie nazywają go już polskim, domagają się zaś dla siebie tylko równouprawnienia, wolności pracy kulturalnej i ekonomicznej oraz instytucji samorządu, w których by mogli pracować. Ale nikt też nie może twierdzić, że kraj ten stał się rosyjskim, że rosyjskie życie i rosyjska praca stworzyła tu coś i zdobyła poważne podstawy na przyszłość. Kraj ten pozostał krajem zawojowanym i zdezorganizowanym, a jako taki jest najwdzięczniejszym polem dla wszelkiej anarchii1. Trudno zaś przypuścić, ażeby taki rezultat mógł być celem państwa, które chce sobie zabezpieczyć po wsze czasy panowanie na danym obszarze.

Dodać należy, iż część tego kraju teraz oficjalnie została uznana za nierosyjską, mianowicie przez prawo 16 czerwca 1907 r., ustanawiające dla guberni — wileńskiej i kowieńskiej — osobnych posłów do Dumy od ludności rosyjskiej w przeciwstawieniu do ogólnej2.

Rosja tedy, pomimo ciosów zadanych polskości na Litwie i Rusi, nie znalazła dotychczas środków na zniszczenie tam przewagi kultury polskiej i zdobycie panowania dla swojej.

Jeżeli tedy zagadnienia — czy uda się przewagę kultury polskiej zniszczyć i polskość wytępić? — ani na ziemiach zaboru pruskiego, ani w Krajach Zabranych, do Rosji należących, życie nie rozstrzygnęło dotychczas w kierunku twierdzącym, jeżeli polityka państw nie znalazła dotychczas dróg, które by jej takie rozstrzygnięcie zapewniły — to być może, iż dla państw pozostanie tylko jedno wyjście, mianowicie pogodzić się w tych ziemiach z istnieniem polskości i jej rolą, i starać się o związanie jej z państwem przez zaspokojenie jej potrzeb i uprawnionych dążeń. Tymczasem możliwość ta przedstawia się tylko w teorii.

Przechodząc do drugiego zagadnienia, w którym się kwestia polska wyraża, do zagadnienia dotyczącego ziem niestanowiących niezbędnego terytorium dla państw, do których należą, ziem rdzennie polskich, jak Królestwo i Galicja (zachodnia), w których o odebranie nam panującego stanowiska pokusić się nie sposób, do zagadnienia — na jakich zasadach ma być urządzony byt polityczny tych krajów? — widzimy, że dwa państwa, te ziemie posiadające, w jego rozwiązywaniu przeciwnymi zupełnie drogami poszły.

Wejście prowincji polskiej w skład niemieckiej Austrii, z rządem absolutnym, biurokratyczno-policyjnym, musiało jej przynieść ucisk polityczny i narodowy, odczuwany przez długi czas w Galicji silniej niż w innych zaborach. Ten ucisk idący aż do ekonomicznego niszczenia kraju, doszedł do szczytu za rządów Metternicha, doprowadzając do przygotowań powstańczych, unicestwionych za pomocą zorganizowanej przez rząd strasznej rzezi 1846 r., gdy ciemne chłopstwo zostało rzucone przez podżegających je urzędników na zrewoltowaną szlachtę. Później zaś, po r. 1848, który zachwiał absolutyzmem i niemczyzną, wystąpił jeszcze silniej za czasów reakcji pod centralistycznymi rządami Bacha. Dla osłabienia polskości rząd wysunął przeciw niej Rusinów, z których forsownie wytwarzał osobny naród. Ostatecznie wszakże wewnętrzne przekształcenie Austrii, idące naprzód z wahaniami i dokończone po Sadowie, zmieniło radykalnie położenie Galicji.

Austria przyznała krajowi polskie instytucje i Polakom dała w ręce władzę polityczną, a jakkolwiek zakres samodzielności tych instytucji i tej władzy nie zadowolił Polaków, to jednak na gruncie tych ustępstw wyrosła zgoda między państwem a należącym do niego odłamem narodu polskiego, i państwo nie tylko miało spokój przez cały ten okres z kwestią polską, ale Polacy w bardzo trudnych austriackich stosunkach wewnętrznych odegrali rolę czynnika równowagi, czynnika podtrzymującego politykę rządu w wielu nawet sprawach, w których to się nie zgadzało z szerzej pojętym interesem narodu polskiego.

Losy wszakże Galicji i jej rola polityczna przez to urządzenie i przez dotychczasową politykę Polaków nie zostały ostatecznie zdecydowane. Zależeć one będą od tego, o ile Polacy zdołają osiągnąć rozszerzenie autonomii kraju, do którego dążą w celu zdobycia większej samodzielności ekonomicznej i pomyślniejszych warunków rozwoju kulturalnego; od dalszego rozwoju kwestii polsko-ruskiej, która weszła w stadium zaostrzającego się nieustannie konfliktu; wreszcie od rozwoju wewnętrznych stosunków austriackich, w których, przy różnolitym składzie ludności, ciągle wisi zagadnienie, czy Austria ma być państwem z przewagą niemiecką, czy słowiańską, i wiążące się z tym zagadnienie polityki zewnętrznej — czy mają się zacieśniać coraz bardziej więzi łączące Monarchię Habsburgów z Cesarstwem Niemieckim — czy jej polityka ma popadać coraz bardziej pod wpływ Prus, czy się też od nich uniezależnić?

Ostatnia zwłaszcza kwestia zaczyna nabierać obecnie pierwszorzędnej doniosłości i może w bliskiej przyszłości stać się źródłem ostrego konfliktu wewnętrznego, w którym Polacy odegrać muszą z natury rzeczy niemałą rolę. Z tego właśnie względu, jak to już wyżej zaznaczono, dziś mniej niż kiedykolwiek w ostatnim czterdziestoleciu można uważać kwestię polską w Austrii za ostatecznie uregulowaną.

Sprawa urządzenia politycznego Królestwa Polskiego jest dziś, w pełnym tego słowa znaczeniu, kwestią otwartą. Rząd rosyjski znajduje się obecnie w tym położeniu, że nie ma żadnego planu, nie jest zdolny wypracować żadnego systemu zarządzania tym krajem. Obecny sposób rządzenia krajem można właściwie określić jako okupację wojskową. Co zaś do zamiarów rządu na przyszłość, wiadomo tylko, że jest on stanowczym wrogiem autonomii, z której żądaniem wystąpili Polacy, że nawet jest bezwzględnie przeciwny uznaniu języka polskiego w instytucjach państwowych i w państwowej szkole. Nie motywuje on tego stanowiska dążeniem do rusyfikacji kraju, ale oderwaną zasadą, że państwo rosyjskie może uznawać w swych instytucjach tylko język rosyjski, zasadą, która nie ma żadnej politycznej wartości, dopóki nie będzie wyjaśnione, do jakiego celu prowadzi jej zastosowanie. Nie wiadomo natomiast dotychczas, jakimi urządzeniami rząd ma zamiar stan wojenny w kraju zastąpić i jak sobie wyobraża, przy swoich zasadach, normalne rządy w kraju polskim, wobec tego, że wszyscy Polacy co do jednego zajmują wobec tych zasad stanowisko wrogie.

Właściwie od chwili zniesienia samodzielnego ustroju politycznego Królestwa Polskiego po powstaniu 1830-1831 r. Rosja nie posiadała żadnego dalszego i konsekwentnego planu w stosunku do Królestwa. Nadany przez Mikołaja I w r. 1832 Statut Organiczny, określający po zniesieniu odrębnej państwowości Królestwa nowy ustrój kraju, nigdy nie wszedł w życie, a zarząd tymczasowy, zorganizowany przez Paskiewicza, zamienił się w system. Reformy Wielopolskiego trwały tylko przez chwilę. Ukazy Aleksandra II po ostatnim powstaniu, znoszące odrębne instytucje kraju, ale uznające go za polski i przyznające w dość znacznej mierze prawa języka polskiego, natychmiast zostały pogwałcone przez szybkie wprowadzenie systemu bezwzględnej rusyfikacji. Powstawały nawet wątpliwości, czy warto ten kraj trzymać w swym władaniu. Mikołaj I chwilami gotów był się pozbyć całego Królestwa, a Aleksander II w r. 1862 poważnie się zastanawiał nad ustąpieniem z kraju, a przynajmniej z jego połowy. Dziś także z ust polityków obozu rządowego zdarza się słyszeć zdanie, że Rosja wolałaby się wycofać z Królestwa, niż przyznać mu autonomię.

Kraj ten jest w najdziwniejszym, jakie można sobie wyobrazić, położeniu; państwo, które go posiada, nie wie, co z nim zrobić. Nie widzi ono możności przerobienia go na rosyjski, a nie chce mu pozwolić być polskim.

Ten niezwykły los polityczny Królestwa ściśle się wiąże z jego terytorialnym położeniem.

Z punktu widzenia geograficznego, a co za tym idzie — ekonomicznego i strategicznego, kraj ten najdogodniej byłoby posiadać państwu, do którego należy ujście Wisły i brzeg Bałtyku aż po ujście Niemna. Prusy też przy ostatnim rozbiorze Polski zagarnęły jego połowę włącznie z Warszawą. Gdy później kongres wiedeński z odebranych przez Napoleona dla Księstwa Warszawskiego ziem zwrócił im tylko Wielkie Księstwo Poznańskie, uwalniając je w ten sposób od znacznej ilości polskich poddanych, myśl o przesunięciu z powrotem granicy wschodniej w głąb ziem polskich (Knesebecker Grenze) nie opuszczała polityków pruskich. Dopiero kiedy w drugiej połowie ostatniego stulecia polskość w prowincjach pruskich okazała się niezmiernie trudną do strawienia, zrozumiano, że wszelkie nowe zdobycze terytorialne na wschodzie utrudniłyby niesłychanie i skomplikowały kwestię polską w państwie Hohenzollernów. Zwiększyłyby one ilościowo żywioł polski, podniosłyby siłę jego odporności, a nawet wzmocniłyby niezawodnie polskość na tym terenie, na którym niemczyzna już zdobyła przewagę, mianowicie w kierunku ujścia Wisły, do którego nowo nabyte ziemie ciążyłyby ekonomicznie. Bismarck niejednokrotnie wypowiadał zdanie, że Prusy dość mają swoich Polaków i nie mają interesu ich liczby powiększać. Inna rzecz byłaby, gdyby proces germanizacji dzisiejszych prowincji polskich Prus szedł pomyślnie i dziś zbliżał się ku końcowi. Wtedy można byłoby myśleć o zagarnięciu części Królestwa i rozpoczęciu tam ukończonego w Poznańskiem dzieła germanizacji. Jeżeli bowiem Prusy czują, że mają za dużo dziś poddanych polskich, to niewątpliwie mają za mało ziemi polskiej, której jeszcze wiele im potrzeba do zdobycia normalnej granicy wschodniej. Dzisiejszy też rozpaczliwy pośpiech w dziele germanizacji Poznańskiego ma niezawodnie jedno ze źródeł w przewidywaniu i mogą być bliskie czasy, kiedy podział Królestwa z punktu widzenia interesów pruskich okaże się konieczny.

Tak jak jest, nie mogąc się kusić obecnie o zajęcie Królestwa lub jego części, Prusy są silnie zainteresowane tym, ażeby polskość w tym kraju nie poszła po drodze szybkiego rozwoju kulturalnego i nie rosła w siły. Tylko przy powstrzymaniu rozwoju sił narodowych polskich kraj ten może stać się w przyszłości polem skutecznej germanizacji, z drugiej zaś strony szeroki rozwój życia kulturalnego polskiego dziś w Królestwie oddziaływałby na sąsiednie prowincje pruskie i dodawałby tamtejszym Polakom moralnych sił w ich oporze przeciw zalewowi niemieckiemu.

W ogóle pomyślny rozwój narodowy ziem rdzennej Polski, dawnej dziedziny piastowskiej, zajmującej dorzecze Wisły, jest najmniej pożądany dla posiadaczy ujścia tej rzeki, któremu by zagrażał, tym bardziej że szczep polski i dziś w kierunku dolnego biegu Wisły dochodzi, wąskim wprawdzie pasem, do brzegów Morza Bałtyckiego.

Dla państwa, które wyrosło na ziemiach zachodniej Słowiańszczyzny, dla którego te ziemie są głównym punktem oparcia w jego panowaniu nad całymi Niemcami, którego potęga w głównej mierze wyrosła z upadku Polski, podniesienie głowy przez polskość oznaczałoby położenie tamy jego rozrostowi, w konsekwencji zaś zachwianie jego roli w Rzeszy Niemieckiej. Z tego względu, jakkolwiek Prusy posiadają najmniejszą część dawnej, historycznej Polski, żadne państwo nie ma tyle powodu, by czuwać nad kwestią polską jako całością i przeszkadzać w wytworzeniu takich warunków, w których poważniejsza część narodu polskiego mogłaby pomyślnie się rozwijać. „Walczymy z całym narodem polskim” — ten głos coraz częściej słyszymy z łamów pism niemieckich, stojących blisko rządu berlińskiego.

Z trzech państw, do których ziemie polskie należą, Austria od 1866 r. przestała być, prawdopodobnie raz na zawsze, pierwszorzędną potęgą, a od r. 1879 jej polityka zewnętrzna coraz bardziej uzależnia się od pruskiej. Rosja po klęsce w wojnie na Dalekim Wschodzie i wobec kryzysu wewnętrznego, zapowiadającego się na długie lata, nieprędko, zdaje się, może liczyć na powrót do potężnego stanowiska mocarstwowego i do roli w polityce międzynarodowej, jaką do niedawna odgrywała. Jedynie Niemcy rosną stale w potęgę, tym większą wobec osłabienia sąsiadów. One też niezawodnie zdolne będą wywierać, a może dziś już wywierają najsilniejszy wpływ na losy narodu polskiego i na dalszy rozwój kwestii polskiej.

Od szeregu lat w umysłach Polaków rozwija się i utrwala przekonanie, że główne niebezpieczeństwo dla ich bytu narodowego stanowią Niemcy i że walka z nimi jest głównym momentem walki o byt i przyszłość narodu.

Anarchia ta może być bądź rewolucyjna, bądź „prawdziwie rosyjska” i zabarwiona propagandą prawosławną, ale jedna i druga prowadzi dziś do jednego rodzaju czynów — do aktów gwałtu oraz do wchodzącego w stały zwyczaj podpalania większych i mniejszych sąsiadów.[wróć]

Na mocy tego prawa gub. wileńska wybiera 5 posłów z ludności ogólnej i 2 z rosyjskiej, kowieńska zaś 5 z ogólnej i 1 z rosyjskiej. Ogólne wybory do III Dumy na mocy tej ustawy dokonane, dały z gub. wileńskiej wszystkich 5 Polaków, z kowieńskiej zaś — 1 Polaka, 3 Litwinów i 1 Żyda.[wróć]

CZĘŚĆ DRUGA

POŁOŻENIE MIĘDZYNARODOWE OD CZASU UTWORZENIA CESARSTWA NIEMIECKIEGO

I. Cesarstwo Niemieckie i Europa

Dzień Sedanu był dniem, w którym Niemcy powróciły do swej roli w Europie. Ten naród, który niegdyś, skupiony dokoła średniowiecznego tronu cesarskiego, przedstawiał główną potęgę świecką, który potem, rozbity wyznaniowo na dwa odłamy, rozdrobniony i osłabiony politycznie, patrzył na czasy Filipa II, Ludwika XIV i cały legł bezwładny u stóp Napoleona, który potem przez pół stulecia niedołężnymi często krokami zbliżał się ku politycznemu zjednoczeniu — pod Sedanem na powrót poczuł się pierwszym w Europie. Od chwili proklamowania w Wersalu nowego Cesarstwa, państwo niemieckie, sterowane przez Bismarcka, otrzymuje pierwszy głos w koncercie mocarstw i staje się osią polityki międzynarodowej. Główną orientacją każdego z państw europejskich coraz bardziej zaczyna być jego stosunek do Niemiec i do planów polityki niemieckiej; w końcu zaś o przymierzach i porozumieniach zaczyna decydować przede wszystkim potrzeba zabezpieczenia się przed Niemcami.

Niemcy są dziś jedynym w Europie mocarstwem, znajdującym się w okresie szybkiego wzrostu potęgi, a z nią wzrostu aspiracji, mocarstwem, któremu ciaśniej niż komukolwiek w granicach jego dotychczasowych posiadłości, z ducha swego silnie zaborczym, a ze sposobu postępowania zaczepnym. Inne państwa coraz bardziej zmuszone są zajmować wobec nich pozycję obronną.

Powstanie zjednoczonego cesarstwa dało należytą organizację państwową najliczniejszemu w Europie narodowi, którego żywotność, energia, zdolność do organizacji, wreszcie kultura przydawała mu o wiele większą rolę w świecie niż ta, którą przez ostatnie stulecia odgrywał. Olbrzymie, ale rozproszone i nawzajem paraliżujące się siły drobnych państewek niemieckich ujęte zostały w karby jednolitej organizacji, sprowadzone do jednego łożyska, zmuszone do działania dla jednego celu. Wielka, nowoczesna organizacja państwowa stworzyła przede wszystkim warunki imponującego rozwoju przemysłowego i handlowego, który zdołał prędko zaniepokoić przodujące w tym względzie narody, zagrozić ich rynkom zbytu, poderwać ich rozwój, budząc wśród nich coraz głośniejszy alarm o „niebezpieczeństwie niemieckim”. Coraz bardziej uzasadnione są obawy, że w ślad za ekspansją ekonomiczną Niemiec pójdzie ekspansja polityczna, której środki to państwo szybko przygotowuje i do której, pod wieloma względami, posiada lepsze od innych warunki.

Między tymi warunkami nie ostatnie miejsce zajmują siły niemczyzny, istniejące poza granicami państwa Hohenzollernów, które są lub mogą być skierowane do współdziałania jego celom.

Rasa teutońska była zawsze ruchliwa, ekspansywna. Wcielona w naród angielski dała ona świetny obraz ekspansji zamorskiej — kolonizacji angielskiej we wszystkich częściach świata. Jako naród niemiecki rozszerzała się od tysiąca z górą lat na kontynencie europejskim (Drang nach Osten), kolonizując przede wszystkim ziemie słowiańskie, zakładając na ich obszarze nowe „marchie” lub podbijając je pod znakiem zakonów rycerskich. I jak potęga Anglii, tym bardziej zaś anglosaskiej rasy, ma swą główną podstawę w opanowanych przez ciąg ostatnich trzech stuleci obszarach zaoceanowych, tak potęga dzisiejsza niemczyzny ma swe główne źródło na ziemiach, w których przed tysiącem lat jeszcze się nawet słowo niemieckie nie rozlegało.

Ta ekspansja łącznie z wiekowym rozdrobnieniem politycznym Niemiec sprawiła, że dziś interesy niemieckie na kontynencie europejskim sięgają daleko poza granice państwa Wilhelma II i że panowanie niemieckie, a tym bardziej bezpośredni wpływ niemiecki, nie zawsze tam się kończy, gdzie stoi ostatni strażnik celny Cesarstwa. Potęga niemczyzny jest o wiele większa niż ta, którą wskazuje budżet Cesarstwa i cyfra jego sił bojowych.

Więzy łączące wszystkich Niemców i stosunek zjednoczonego narodu niemieckiego do jego współplemieńców żyjących poza granicami Cesarstwa znajdują swój wyraz we współczesnym pangermanizmie.

Rok 1871 nie był ostatecznym zjednoczeniem Niemiec. Było to zjednoczenie według dawnego programu pruskiego, z wyłączeniem Austrii. Zostały poza granicami Cesarstwa ziemie korony austriackiej, równie dobrze niemieckie, jak Bawaria lub Wirtembergia. To, że się one tradycyjnie zrosły z domem Habsburgów, nie przeszkadzałoby im należeć do państwa związkowego, jak Bawarii nie przeszkadza przywiązanie do nie mniej starej dynastii Wittelsbachów. Umysł wszechniemieckiego entuzjasty nie uznaje między tymi krajami żadnej różnicy i nie widzi powodu, dlaczego by granic państwa niemieckiego nie można było posunąć do Adriatyku. Gdy zaś raz już tego rozpędu w jednym kierunku nabrał, rozgląda się w innych, zagarnia Niemców w Siedmiogrodzie i w rosyjskich prowincjach nadbałtyckich, stwierdza, że i Szwajcarzy są w dwóch trzecich ludem der deutschen Zunge, że i Holendrzy i Flamandowie w Belgii są właściwie Niemcami, mówiącymi Plattdeutsch, niewiele różniącymi się od tego, którego używają miliony ludności na północy Cesarstwa. W marzeniach swoich widzi on te wszystkie ludy złączone w jeden naród, w jedno państwo niemieckie, rozkazujące całej Europie i zagarniające stopniowo świat cały. Z takiego państwa — ufny w siłę dzisiejszych Niemiec — robi on sobie program, wygłasza go otwarcie, rozwija w broszurach, artykułach i wykładach publicznych, wreszcie z konsekwencją, właściwą charakterowi niemieckiemu, w duchu tego programu organizuje pracę. Związki wszechniemieckie zakładają poza granicami państwa szkoły, utrzymują organy prasy, subwencjonują stowarzyszenia, prowadzą propagandę polityczną, a działalności ich pomaga skłonność Niemców do wędrowania za chlebem za granicę i rozrost interesów handlowych narodu, skutkiem którego liczba wpływowych rezydentów niemieckich w sąsiednich krajach, jak zresztą w całym świecie, nader szybko wzrasta. We wszystkich niemal sąsiadujących z Cesarstwem krajach powstaje gęsta sieć wpływów i zorganizowanych prac wszechniemieckich. Zwraca ona uwagę i budzi niepokój w opinii zainteresowanych narodów, która często uważa ją za bezpośrednie narzędzie polityki rządu berlińskiego, przypisując mu ciche jej kierownictwo.