Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Marshall B. Rosenberg, dr filozofii, twórca modelu komunikacji Porozumienia bez Przemocy jest z zawodu psychologiem i mediatorem. Od ponad trzydziestu lat podróżuje po świecie, w rejony dotknięte wojną, jak również do krajów, w których panuje pokój. Rozmawia z ludźmi i przysłuchuje się temu, co mają do powiedzenia. Niniejsza książka opowiada o korzeniach agresji i przemocy. Wyjaśnia przyczyny powstawania nieporozumień, gwałtu i konfliktów, tłumacząc je ograniczaniem lub pominięciem ludzkich potrzeb. Podkreśla, że do życia człowiekowi potrzebne jest nie tylko pożywienie i schronienie, ale również szacunek. Porozumienie bez Przemocy jest czymś więcej niż skuteczną strategią rozmowy. Jest życiową postawą, umożliwiającą tworzenie i aranżowanie sytuacji, w których każdy uczestnik coś zyskuje. Książka jest zapisem rozmowy, którą przeprowadziła z Rosenbergiem Gabriela Seils - mediatorka i trenerka Porozumienia bez Przemocy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 220
Kiedy po raz pierwszy przeczytałam wywiad Gabrili Seils z Rosenbergiem, a właściwie kiedy przeczytałam pierwsze jej zdanie, to… się roześmiałam. Ta niemiecka mediatorka nie mogłaby bardziej w punkt nazwać także mojego doświadczenia. Ja również po pierwszym zetknięciu z Porozumieniem bez Przemocy i jego autorem czułam się tak, jakby przejechał po mnie walec.
NVC to spojrzenie chwilami radykalnie, a chwilami subtelnie tak inne od wszechogarniającej społecznej marynaty, w której większość z nas funkcjonuje na co dzień, że potrafi wbić w asfalt, poruszyć, no i ostatecznie – spowodować zmienę kierunku jazdy. W końcu, celem Rosenberga było „…poruszanie i denerwowanie ludzi”. Nie chciał sprzedawać chleba, lecz drożdże1.
Książkę, którą trzymacie w ręce, polecam z całym sercem w zasadzie wszystkim.
Wstępnie zainteresowanym, którzy chcą sprawdzić, czy to podejście jest dla nich.
Początkującym adeptkom i adeptom NVC, którzy sobie idee Porozumienia powoli układają.
Zachwyconym, którzy marzą, aby ich otoczenie także coś z tego wzięło, i szukają prezentu.
Wątpiącym, których coś tam do NVC przyciąga, jednak pewne aspekty tej koncepcji, w takiej formie, jak je zrozumieli, oburzają, więc szukają odpowiedzi na nurtujące ich pytania.
Medytującym, którzy mają ochotę wziąć pierwszy lepszy akapit na przypadkowo otwartej stronie i zanurkować w każde zdanie.
Starym wygom Porozumienia, które od czasu do czasu wracają do korzeni i pragną przypomnieć sobie słowa Marshalla.
Znajdziecie tu odpowiedzi na wiele wątpliwości, wyjaśnicie nieporozumienia na temat tego, czym NVC jest, co zakłada – a czego nie, a także refleksje o świecie, dotyczącym nas wszystkich.
Przyjemności J
Agnieszka Pietlicka
Certyfikowana trenerka Porozumienia bez Przemocy od 2012 r.
Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z Marshallem Rosenbergiem2 w styczniu 2000 roku, poczułam się dosłownie tak, jakby przejechał po mnie walec. W jednym momencie otworzyły się przede mną zupełnie nowe perspektywy i rozpoczął się okres towarzyszenia Rosenbergowi w jego pracy. Przeprowadzałam z nim wywiady i brałam udział w jego warsztatach.
Zebrane wówczas doświadczenia opisuję w tej książce3. Znaczną część jej treści stanowią przytoczenia długich rozmów, jakie prowadziłam z Marshallem w ciągu siedmiu kolejnych wieczorów w jego małym domu z widokiem na Przedalpie Bazylejskie. W ich trakcie odczuwałam zadziwienie i poruszenie tym, jak bardzo Rosenberg był otwarty i obecny tu i teraz podczas każdego z tych wywiadów, chociaż wcześniej prowadził wyczerpujące zajęcia z udziałem wielu ludzi.
Marshall B. Rosenberg jest przede wszystkim praktykiem. Jego ulubioną odpowiedzią na pytanie: „Skąd ma pan pewność, że pana podejście przynosi efekty?” jest krótkie stwierdzenie: „Wypróbowałem to”. Porozumienie bez Przemocy4 ciągle się rozwija w oparciu o swoją fundamentalną ideę. Kluczem do zrozumienia jest współczucie – wobec samego siebie, własnego gniewu, własnych potrzeb. To pierwszy ważny krok.
Każdy, kto otwiera się na Porozumienie bez Przemocy, doświadcza, jak bardzo skuteczne może być to podejście, jak konflikty przestają stanowić zagrożenie i jak pozornie nierozwiązywalne sytuacje nagle mogą ukazać się w innym świetle.
Marshall B. Rosenberg często udaje się do miejsc dotkniętych wojną i kryzysem5. Ma zamiar zmienić świat i myśli o tym absolutnie poważnie. Podczas naszych rozmów dane mi było poznać jego duszę wojownika. Widziałam też jego najbardziej wrażliwą stronę: serce otwarte zarówno na ludzkie piękno, jak i na przemoc. I z tego właśnie czerpie siłę. Bardzo poruszyły mnie jego miłość do życia, jego smutek oraz widok jego łez.
Marshall B. Rosenberg dzieli się Porozumieniem bez Przemocy, posługując się licznymi przykładami. Jest opowiadaczem, a przytaczane przez niego historie zapadają w pamięci. Zawierają one wiedzę zdobytą w ciągu lat doświadczeń i docierają do sedna problemu.
Będę szczęśliwa, jeśli ta książka stanie się inspiracją do odnajdywania głębszych treści oraz źródłem wiedzy o zastosowaniu idei Rosenberga w rozwiązywaniu konfliktów. Kieruję ją szczególnie do osób, które nie miały jeszcze styczności z NVC lub miały jedynie w niewielkim stopniu. Oby książka zaspokoiła głód wiedzy również tych osób, które bakcyla Porozumienia bez Przemocy już połknęły.
W rozmowie z M. Rosenbergiem występuję w wielu rolach, które są różnymi aspektami mnie samej. Wchodzę więc w rolę osoby zaciekawionej, sceptycznej i kąśliwie pytającej, w rolę dziennikarki lubiącej konfrontację, jak również w rolę strony konfliktu; niekiedy przyjmuję rolę uczennicy, która miała już możliwość zgłębić temat, oraz trenerki samodzielnie prowadzącej warsztaty, która jest wdzięczna, że nadarzyła się jej okazja zapytania o coś jeszcze.
Moje podziękowania kieruję do wszystkich, którzy wspierali mnie w procesie powstawania tej książki. Dziękuję Ruth Hofmann za inspirującą, szczególną jakość naszych dyskusji i za pomoc w tłumaczeniu tego wywiadu z języka angielskiego na niemiecki; Heike Hahn za to, że dzięki swoim „żyrafim uszom” (więcej na ten temat w rozdziale pt. Moc empatii) pomogła mi przejść kryzys, oraz za jej wyczerpujące i wspierające komentarze, które ułatwiały mi pracę; Regine Reinhardt za dotrzymywanie mi towarzystwa podczas pisania tej książki i za recenzje pierwszej czytelniczki.
Podziękowania składam Dami Charf, Susanne Zanker, Monice Flörchinger, Christophowi Seilsowi i Ulrike Schmidt, którzy zachęcali mnie i wspierali za każdym razem, gdy tego potrzebowałam, a którzy na różnych etapach mojej pracy udzielali mi cennych informacji zwrotnych; Barbarze Kunz, która w trakcie przeprowadzania wywiadu z M. Rosenbergiem gościła mnie u siebie w Orchidea Lodge w Wasserfallen/Reigoldswil; Ingrid Holler oraz Stowarzyszeniu Porozumienia bez Przemocy z Monachium za umożliwienie mi wzięcia udziału na prawach wolnej słuchaczki w warsztatach poprowadzonych w Schney w 2003 roku przez Marshalla B. Rosenberga. Pragnę podziękować również Judith Mark z wydawnictwa Herder za wnikliwe wyczucie tematu i wspaniałą współpracę. Podziękowania i wyrazy wdzięczności przekazuję ponadto wszystkim tym, którzy mają odwagę i siłę, aby żyć i otwierać serce ciągle na nowo.
Gabriele Seils
„Wybieraj: wolisz mieć rację czy być szczęśliwym? Jedno i drugie jednocześnie jest niemożliwe”.
Pracuje pan z ludźmi, którzy nigdy nie mieli do czynienia z pana podejściem. W jaki sposób rozpoczyna pan rozmowę? Jak tłumaczy pan, o co chodzi w Porozumieniu bez Przemocy?
Często jestem zapraszany do szkół. Najczęściej są to szkoły, w których między gronem nauczycielskim a uczniami i uczennicami występują określone problemy. Nieporozumienia między nimi dotyczą na ogół braku prac domowych lub niechęci do współpracy na lekcjach.
Najpierw, gdy stanę przed klasą, mówię: „Nazywam się Marshall Rosenberg. Proponuję, abyśmy zajęli się tematem, który was najbardziej interesuje”. Na początku się irytują. Od kiedy w szkole uczennice i uczniowie zajmują się tym, co ich interesuje? Często pada wtedy pytanie: „Kim pan właściwie jest?”.
Wypowiadam wtedy dwa słowa: „Poskramiam szakale”. Uczniowie: „Eee… Co to znaczy?”.
„Nie mam na myśli prawdziwych szakali. Chodzi o ludzi, którzy mają problemy z porozumiewaniem się. Nazywam ich szakalami i pokazuję im, w jaki sposób można lepiej ze sobą rozmawiać. Rozumiecie, co mam na myśli?”
„No jasne! Moja siostra jest szakalem” – niedawno tak odparła pewna uczennica. A inny uczeń dorzucił: „Jeden z nauczycieli też jest szakalem”.
Każdy zna szakale. Czasami jest to szef, czasami dziecko. Może być nim również partnerka lub partner używający szakalego języka. Szakalem może być nawet ktoś, kogo lubicie, a kto doprowadza was do białej gorączki.
Potem ich pytam: „Czy odpowiedziałem na wasze pytanie? Jeśli nie, to powiedzcie, co jeszcze chcielibyście wiedzieć”. W ten sposób rozpoczynamy rozmowę.
Wyobrażam sobie, że długo można zajmować się kompletowaniem i tworzeniem listy osób, które odpowiadają opisowi szakala. Jakie są następne kroki?
Proszę tych, z którymi właśnie pracuję, aby opisali zachowanie szakali. Proszę o dokładne nazwanie tego, co w zachowaniu innych ludzi sprawia, że pogarsza się jakość życia.
W Porozumieniu bez Przemocy chodzi o to, aby nawiązać kontakt opierający się na współczuciu. To bardzo cenna i głęboko ludzka zdolność.
Niestety, język, którego się nauczyliśmy i którym się posługujemy, oddziela nas od naszej ludzkiej natury. NVC pomaga odbudować naturalną umiejętność współczucia. I z całkowitą pewnością twierdzę, że dla nas, ludzi, jedyną prawdziwą radością wynikającą z faktu istnienia jest przyczynianie się do poprawy jakości życia innych.
Kiedy przeglądam gazety, odnoszę wrażenie, że jesteśmy bardzo oddaleni od pańskich przekonań.
Widzę przemoc. W mojej pracy nieustannie mam do czynienia z agresją. Nie niszczy to jednak mojej wiary, że współczujące dawanie i branie jest naturalnym stanem naszej istoty. Dlaczego pojawia się przemoc? Skąd się ona bierze?
Całe życie zajmuję się tym zagadnieniem. Zaczęło się w dzieciństwie, kiedy w 1943 roku moja rodzina przeprowadziła się do Detroit w stanie Michigan. Przeprowadzka miała miejsce właśnie w tym czasie, kiedy w sąsiedztwie wybuchły zamieszki na tle rasowym. Z tego powodu przez wiele dni nie opuszczaliśmy domu. Wszędzie wokół rozgrywała się prawdziwa wojna.
To doświadczenie wywarło na mnie, wówczas ośmioletnim chłopcu, ogromne wrażenie i miało decydujący wpływ na moje dalsze życie. Nauczyło mnie ono, że ludzie wzajemnie się ranią i zabijają ze względu na kolor skóry. A kiedy poszedłem do szkoły, przekonałem się, że agresję wywołuje również moje żydowskie nazwisko. Dorastałem, zadając sobie pytania: Co skłania ludzi do ranienia innych? Co daje im widok cierpienia?
Równocześnie miałem szczęście doświadczać we własnej rodzinie czegoś zupełnie przeciwnego. Kiedy moja babcia umierała – a była całkowicie sparaliżowana – codziennie przychodził do nas wujek, aby pomóc mojej matce w opiece nad nią. Podczas tych czynności jego oblicze promieniało; widać było, że czyni to z głęboką radością. Myślałem wtedy: jak to się dzieje, że istnieją tacy ludzie jak mój wujek oraz tacy, którzy są zdolni do zabijania? Te pytania towarzyszyły mi aż do okresu dorosłości. Zacząłem studia psychologiczne, sądząc, że dzięki nim dowiem się, co stoi za takim stanem rzeczy. Ukończyłem studia z doktoratem, ale nie znalazłem satysfakcjonujących odpowiedzi na te pytania. Z psychologii wyniosłem jedynie naukę, że agresywni ludzie to tacy, którzy cierpią na jakieś zaburzenia. Wydaje mi się jednak, że mówienie o agresji w kontekście choroby jest uproszczeniem i niebezpieczną interpretacją. Życzyłbym sobie, aby to było takie proste.
Z upływem czasu przekonałem się, że przemoc wynika z tego, jak operujemy językiem i jak się ze sobą komunikujemy. Zrozumiałem, że jej przyczyn należy szukać także w sposobie, w jaki nauczyliśmy się myśleć, porozumiewać i używać władzy.
Kiedy opuściłem uniwersytet, związki występujące pomiędzy agresją a sposobem myślenia, komunikowania i władzą, nie były jeszcze dla mnie jasne. Otworzyłem gabinet psychoterapeutyczny i rozpocząłem praktykę. Odnosiłem sukcesy. Wkrótce miałem własny duży dom, a troje moich dzieci uczęszczało do prywatnych szkół; wiodłem przyjemne życie. Wśród osób, które trafiały do mnie na terapię, większość stanowiły kobiety cierpiące na depresję. Czułem coraz wyraźniej, że jako terapeuta zajmuję się jedynie symptomami, których przyczyny, jak sądziłem, leżały zupełnie gdzie indziej, a mianowicie w układach społecznych, w języku i w strukturach władzy. Jestem przekonany, że owe kobiety cierpiały na depresję nie dlatego, że były chore. Depresja najprawdopodobniej dotknęłaby każdego, kto znalazłby się w ich położeniu. Zadawałem sobie pytanie, czy może zatem byłoby lepiej dokonać zmiany w strukturach, w których ludzie żyją, a które okazują się niszczące.
Moja praca z klientkami zgłaszającymi się z powodu depresji była skuteczna. Jak sądzę, przede wszystkim dlatego, że ich wysłuchiwałem. Mógłbym je leczyć, stawiając diagnozę, a one mogłyby przyjmować środki antydepresyjne. Pomagało im jednak coś innego: byłem z nimi w ich niewypowiedzianym bólu i zwątpieniu. Moja empatia pozwoliła im znaleźć siłę, aby coś zrobić, co zmieniłoby ich sytuację życiową.
Z biegiem czasu coraz trudniej było mi identyfikować się z rolą terapeuty, aż w końcu zamknąłem praktykę. Zacząłem poszukiwać możliwości zmodyfikowania sposobu myślenia i struktury władzy oraz dążyć od odkrycia metody, która byłaby pomocna w ponownym ukształtowaniu mnie samego. W ten sposób w pewnym momencie narodziło się Porozumienie bez Przemocy.
Porozumienie bez Przemocy jest również nazywane „językiem żyrafy”. Na warsztatach używa pan symbolu szakala dla określenia wypaczonego sposobu komunikowania się oraz symbolu żyrafy dla określenia języka serca. Żyrafy mają potężne serca, które pompują krew przez długie szyje, aż do głowy; nie mają żadnych naturalnych wrogów i mogą być symbolem niemal wszystkich pozytywnych cech ludzkich. W sklepach z zabawkami coraz częściej można znaleźć maskotki przedstawiające żyrafy i szakale. Proszę powiedzieć, co sprawia, że Porozumienie bez Przemocy tak skutecznie pomaga rozwiązywać konflikty?
Początkowo ludzi fascynuje fakt, że NVC jest takie proste. Następnie dochodzą jednak do wniosku, że przeciwnie – jest ono trudne. Zasadnicza idea Porozumienia bez Przemocy jest rzeczywiście prosta, a zawiera się w dwóch pytaniach. Pierwsze: Co jest w tobie teraz żywe? Drugie: Co poprawi jakość twojego życia, co je wzbogaci? Naucz się mówić o tym uczciwie, unikając osądów i krytyki. Najważniejsze są te dwa pytania oraz odpowiedzi na nie. W Porozumieniu bez Przemocy chodzi o to, aby przekazać informacje wynikające z tych pytań rozmówczyni czy rozmówcy i z empatią przyjąć te, których z kolei ona czy on udziela.
Aby jednak odpowiedzieć na te dwa pytania, potrzebna jest pewnego rodzaju sprawność językowa. Bardzo istotna jest precyzja wypowiedzi. Szczególnie ważne staje się to wtedy, gdy w zachowaniu drugiego człowieka coś nam przeszkadza. Wymienię cztery komponenty Porozumienia bez Przemocy, które są pomocne w kontakcie z drugą osobą.
Pierwszy: obserwuj bez wartościowania. Zatem pierwszym krokiem w Porozumieniu bez Przemocy jest powiedzenie drugiej osobie, co nam się nie podoba, bez oceniania jej zachowania. Jasna obserwacja oznacza: po prostu trzymaj się faktów.
Na przykład mężczyzna mówi do kobiety: „Nie umiesz obchodzić się z pieniędzmi”. A ona odpowiada: „Zawsze musisz mnie kontrolować”. Mamy tu do czynienia z interpretacją i oceną zachowania, a nie z obserwacją.
Indyjski filozof Krishnamurti mówił, że najwyższą formą inteligencji jest obserwacja bez wydawania osądu6. Studia na temat rasizmu i seksizmu wykazują, że ludzie, którzy mają tendencję do dyskryminującego myślenia, nie rozróżniają tych dwóch spraw. Uważają, że ich osąd odpowiada faktom.
To by oznaczało, że dzięki zastosowaniu NVC mogłyby zniknąć wszystkie uprzedzenia. W jaki sposób przejść przez życie bez wartościowania? Przecież umiejętność oceny jest ważnym elementem przetrwania.
Tak, oczywiście. Zdolność oceniania zjawisk i rzeczy jest niezwykle istotna. W Porozumieniu bez Przemocy chodzi o to, aby odnaleźć taką formę oceny, która służy życiu. Kiedy oceniam zachowanie drugiego człowieka, mogę to zrobić, nie stawiając się ponad nim. Chodzi o to, w jaki sposób użyję mojej władzy.
Chciałbym traktować innych ludzi tak, abyśmy wspólnie czerpali korzyści z władzy. Niestety, bardziej rozpowszechnione jest odmienne podejście do posługiwania się władzą oraz chęć panowania nad kimś. Powszechną formą nadużycia władzy jest wywoływanie u kogoś poczucia winy. Wychodzimy przy tym z założenia, że uczucia są kreowane przez innych. Przypisuję rozmówcy odpowiedzialność za to, że ja czuję się źle. Mówię na przykład: „Ranisz mnie”, „Jestem tobą rozczarowany” albo „Złościsz mnie”.
Centralnym aspektem Porozumienia bez Przemocy jest świadomość, że inni ludzie nie są odpowiedzialni za nasze uczucia. Wpływ na to, co odczuwamy, ma jedynie nastawienie, z jakim zareagujemy. Ale w przypadku, gdy uwierzymy, że wypowiedź na nasz temat jest prawdą, jeśli czyjąś opinię weźmiemy do siebie, wtedy jest nam źle i odczuwamy wstyd. Wstyd jest więc kolejnym uczuciem wynikającym z nadużycia władzy.
Jeśli chcesz poczuć się źle, mam propozycję: używaj słowa „źle” tak często, jak to możliwe. Pomyśl o tym, jaki jesteś, kiedy zachowałeś się niewłaściwie i kiedy wzorowo. Zadaj sobie pytanie: Czy jestem atrakcyjny? Czy jestem kompetentny? A jeśli pragniesz popsuć sobie zupełnie nastrój, zastanów się dogłębnie nad tym, czy inni ludzie są normalni, czy nie. I czy ich zachowanie jest stosowne, czy nie.
Jeśli to wszystko jeszcze ci nie wystarczy, możesz postawić sobie pytanie: Co myślą o tobie inni? Czy spostrzegają cię jako osobę miłą? Używaj również jak najczęściej wyrażenia „powinno się”. Co powinienem/powinnam robić i co powinni robić inni? Co inni sądzą, że powinnam/powinienem robić?
O tak, to brzmi całkiem znajomo. W jaki sposób możemy zatem posługiwać się władzą, aby działać twórczo i produktywnie?
Pozostając we współczującym kontakcie z sobą samym i z innymi. Gdy naszym głównym motywem będzie dostrzeżenie potrzeb wszystkich zainteresowanych; nie pozwalając, aby przyczyną naszych działań były poczucie winy lub wstydu. Jeśli poznamy język, dzięki któremu będziemy mogli w każdym momencie życia jasno wyrazić, co czujemy, oraz jeśli będziemy potrafili nazwać te uczucia i potrzeby, które są w nas żywe, to wtedy nawiązanie empatycznego kontaktu z drugim człowiekiem przestanie być trudne.
We wszystkich kulturach na świecie, z którymi się zetknąłem, zawsze zadawane jest to samo pytanie, choć w różny sposób: „Jak się masz?”. To pytanie jest całkowicie naturalne i oczywiste. Jeżeli chcemy żyć ze sobą w harmonii i pragniemy uczestniczyć w życiu innych ludzi, wspierając się wzajemnie, niezbędna jest świadomość tego, jak czują się inni wokół nas. O tym właśnie myślę, kiedy stawiam to tak dla mnie ważne pytanie: Co jest w tobie żywego, co cię porusza? I jakkolwiek owo: „Jak się masz?” ma doniosłe znaczenie, powtarzanie go stało się pustym rytuałem. Ludzie nie wiedzą, jak odpowiedzieć, ponieważ nie znają żywego języka.
Pytanie o to, co jest w nas żywe, rzeczywiście ma sens. Najczęściej dzieje się tak, że całą energię wkładamy w szukanie winnego lub w rozstrzyganie, kto ma, a kto nie ma racji, szczególnie w sytuacji konfliktowej.
W książce Kurs cudów7 zostało to podsumowane następująco: „Wolisz mieć rację czy być szczęśliwy?”. To ważna decyzja, którą musisz podejmować w każdym momencie życia. Jedno i drugie jednocześnie nie jest możliwe.
Wróćmy do Porozumienia bez Przemocy. W szukaniu odpowiedzi na pytanie: „Co jest w tobie teraz żywe?” pomocne będą cztery komponenty. Pierwszy z nich nazwałem obserwacją. Co stanowi bodziec, wyzwalacz? Co takiego zrobiła druga osoba, co wpływa na jakość twojego życia? Drugim komponentem są uczucia. Co czujesz, gdy druga osoba zachowuje się w taki, a nie inny sposób?
Trzecim komponentem Porozumienia bez Przemocy są potrzeby. Są one nierozerwalnie związane z uczuciami. Kiedy nasze potrzeby są zaspokojone, czujemy się dobrze, a kiedy są niezaspokojone, odczuwamy ból. Im bardziej jesteśmy świadomi naszych potrzeb, tym lepiej możemy o sobie stanowić i lepiej rozumieć innych. Ponieważ wszyscy ludzie mają takie same potrzeby. Oznacza to, że gdy jasno i dokładnie umiemy powiedzieć drugiej osobie, jakie są nasze potrzeby, mamy dużo większą szansę na to, że będzie ona skłonna coś zrobić w kierunku ich zaspokojenia, niż gdybyśmy ją krytykowali i atakowali.
Co się dzieje, jeśli potrzeby nie zostaną zaspokojone? Tu pojawia się następne pytanie: Co poprawiłoby jakość twojego życia? Dlatego wprowadzam czwarty komponent Porozumienia bez Przemocy, prośbę. Chodzi w nim o to, aby jasno wyartykułować prośbę, czyli pozytywnie sformułować to, czego chcę od drugiej osoby – a nie to, czego nie chcę – i jasno przedstawić propozycję działania: O co proszę drugą osobę, czego od niej chcę? Nie chodzi o to, co powinna myśleć ani jak powinna się czuć. Czwarty komponent dotyczy konkretnego działania, o które proszę, aby wzbogacić moje życie.
„Nie chcę, abyś tak dużo pracował” – mówi pewna kobieta do męża. Ale nie wyraża żadnej konkretnej prośby.
Wielu ludziom proszenie przychodzi niezmiernie trudno, ponieważ aby to uczynić, konieczna jest świadomość, czego w danej chwili się chce. Ten czwarty krok jest bardzo ważny, ponieważ poproszenie o coś, nawet bardzo prostego, może zmienić świat. I wielu ludzi przeraża pytanie, czego chcą teraz, w tym momencie. Wyrażenie prośby implikuje wzięcie na siebie odpowiedzialności za własne życie oraz decyzję o kreowaniu świata, w którym zamierza się żyć.
Jak mogłaby więc brzmieć konkretna prośba kobiety, która nie chce, aby jej mąż tak dużo pracował?
Na przykład: „Chciałabym, abyś mi powiedział, czy jesteś gotów raz w tygodniu spędzić jeden wieczór ze mną, a drugi wieczór z dziećmi”.
Głównym powodem, dla którego nasze potrzeby nie są spełniane, jest to, że nie potrafimy sformułować jasnych, konkretnych próśb.
Tak więc w zasadzie wszystko jest bardzo proste. Oto podstawowe pytania: Co jest żywe we mnie, co jest żywe w tobie, i jak możemy wspólnie zadbać o to, aby nasze życie było bogatsze i piękniejsze?
„Celem życia jest wyśmianie całej naszej radości i wypłakanie wszystkich naszych łez”.
Zasadnicza idea Porozumienia bez Przemocy jest zatem bardzo prosta, ale zastosowanie jej nie jest takie łatwe.
Tak, wielkim wyzwaniem jest powiedzenie: „Hej, jeśli działasz w taki a taki sposób, wtedy pojawia się we mnie to i to. Czuję się tak i tak, potrzebuję tego i tego i w związku z tym chcę cię poprosić o to”. Chodzi o to, by wypowiedź była jasna, bez ocen moralizatorskich, oraz by nie zawierała żądań. Z prośbą mamy do czynienia tylko wtedy, gdy z szacunkiem rozumiemy, że druga osoba może z jakichś powodów nie spełnić tego, o co prosimy. W przeciwnym wypadku wyrażamy żądanie. W Porozumieniu bez Przemocy chcemy, aby nasze prośby były spełniane jedynie wtedy, gdy proszona osoba naprawdę jest na to gotowa i ku temu skłonna.
Pamiętajmy przy tym, że większość ludzi nie jest przyzwyczajona do swobodnego podejmowania decyzji, czy spełnić prośbę, czy też nie. Żądania i ich konsekwencje są im bliższe. Z tego powodu mają problemy ze zrozumieniem omawianej postawy i często w prośbie słyszą żądanie.
Niestety, kiedy w naszej prośbie ktoś słyszy roszczenie lub krytykę, drogo za to płacimy, ponieważ niszczy to empatyczne budowanie więzi i radość z dawania. Zostaje zniszczone coś niesłychanie wartościowego, coś, czego nikt nie chce w relacjach stracić. Krótko mówiąc: chodzi o odnalezienie, a następnie rozpoznanie tego, co człowiek czuje, czego potrzebuje i czego chce. Większość ludzi tego po prostu nie wie.
Trudno się dziwić, ponieważ powszechnie przyjęte podejście do konfliktów polega na ich unikaniu. Natomiast w wypadku, gdy nie da się ich uniknąć, przedmiot konfliktu traktuje się rzeczowo, trzymając uczucia na wodzy; następnie przeprowadza się próbę rozwiązania sporu, pozostając otwartym na kompromisy. Pan natomiast proponuje, aby w pierwszej kolejności uświadomić sobie własne uczucia i potrzeby. Jaki jest związek pomiędzy głównymi pojęciami NVC, czyli pomiędzy uczuciami a potrzebami? I dlaczego uczucia są takie ważne dla identyfikowania potrzeb?
Uczucia i potrzeby są ze sobą nierozerwalnie złączone. Potrzeby rozpoznawane są dzięki uczuciom i dlatego mają one duże znaczenie. Związek między uczuciami a potrzebami można porównać do sygnalizacji świetlnej w samochodzie. Kiedy na desce rozdzielczej zapala się czerwone światełko, to znaczy, że bak jest pusty. Pomarańczowa lampka wskazuje na system elektryczny, poziom oleju i system chłodzenia. To symbole uczuć. Albo wszystko funkcjonuje, albo coś musi zostać naprawione bądź uzupełnione. Uczucia, tak jak kontrolki, informują o stanie potrzeb. Jeśli coś mnie boli, to wiem, że właśnie jakaś potrzeba nie została zaspokojona. Dzięki temu mogę się zastanowić, jakie środki przedsięwziąć, aby rozwiązać problem.
Podoba mi się to porównanie. Pokazuje ono, że uczucia pełnią ważną funkcję w nienaruszalności całego systemu – bez względu na to, czy chodzi o uczucia przyjemne, czy nieprzyjemne.
Czymkolwiek byłoby uczucie, bólem czy radością, jest darem; jego wartość polega na tym, że jest prawdziwe i uprzytomnia ci, że jesteś żyjącą istotą.
Uważam, że dążenie do bycia wiecznie szczęśliwym nie jest celem życia; celem życia jest wyśmianie całej naszej radości i wypłakanie wszystkich naszych łez. To, co się w nas pojawia, to właśnie życie ukazujące swoje oblicze w różny sposób. Połączenie się z nim jest wielkim darem.
W zasadzie wszystkie uczucia można przyporządkować dwóm podstawowym uczuciom: bólowi i radości.
Tak. Kiedyś dokonałem próby usystematyzowania uczuć, dzieląc je na pozytywne i negatywne. Zauważyłem wtedy, że taki podział, zamiast uczynić z nich żywe fragmenty życia, implikuje, jakie uczucie jest „złe”, a jakie „dobre”. Dzisiaj określam je tak: uczucia pojawiające się na skutek zaspokojenia potrzeb i uczucia powstające na skutek niezaspokojenia potrzeb.
Daniel Goleman w książce Inteligencja emocjonalna8 odwołuje się do uczuć i podkreśla ważną rolę, jaką odgrywają w życiu. Mówi o naturalnej funkcji bólu – ostrzeganiu. Ból jest sygnałem, że zaspokojenie głównych naszych potrzeb znajduje się w niebezpieczeństwie. Żadna żyjąca istota nie przetrwałaby, gdyby nie miała uczuć. Jeśli na przykład pojawia się niemiłe uczucie, informujące o głodzie, wtedy podejmujemy działania ukierunkowane na znalezienie pożywienia. W ten sposób uczucia pełnią naturalną funkcję ochrony życia.
Istnieją jednak uczucia, które można odczytać jako nieproduktywne. Na przykład złość. Weźmy całkiem prosty i niewinny przykład z dnia powszedniego, znany każdemu. Przypuśćmy, że mieszkam z przyjacielem, partnerką, współlokatorem albo z dzieckiem, a ta osoba przyzwyczajona jest do robienia wokół siebie absolutnego, dzikiego bałaganu. Wszystko pozostawia w nieładzie i nie sprząta. W którymś momencie zaczyna budzić się we mnie złość i już sam widok tej osoby wywołuje we mnie niechęć. Jak w takim wypadku rozmawiać bez przemocy?
Nie przybliżę pani odpowiedzi ani nie odpowiem, zanim pani sama nie odnajdzie przyczyny złości i nie połączy się z życiem. Aby wyrazić złość bez przemocy, musimy być świadomi tego, że przyczyną złości nie jest nigdy drugi człowiek. Przyczyną złości jest myślenie. To bardzo ważne, aby rozróżnić wyzwalacz złości od przyczyny złości. Co wobec tego w tym przypadku będzie przyczyną złości?
Moja potrzeba utrzymania porządku i czystości w miejscu, w którym chciałabym się czuć jak w domu. Chciałabym także, aby ta potrzeba była respektowana.
Potrzeba nie sprawia, że jesteśmy rozzłoszczeni. Przyczyną złości nie jest też zachowanie drugiej osoby. Zachowanie może być wyzwalaczem złości, ale nie przyczyną. Przyczyną naszej złości jest to, co myślimy. Jakie myśli pojawiły się w pani na temat tej drugiej osoby?
Pomyślałam, że ten ktoś powinien sprzątać i w ogóle powinien utrzymywać porządek.
Aha, tak mi się właśnie wydawało. Złość rozprzestrzenia się w naszych sercach, kiedy w głowach pojawia się „powinność”. To jedno z najniebezpieczniejszych słów, jakie wymyśliła ludzkość. Najlepiej będzie uwolnić głowę od „powinności” i przekształcić ją w „potrzebę”. Jeśli jesteśmy w kontakcie z naszymi potrzebami, wtedy nie złościmy się, nie wściekamy. Może się zdarzyć, że jesteśmy sfrustrowani albo bardzo smutni, ale na pewno nie wściekli. Złość się pojawia, gdy odcinamy się od życia.
Jeśli dotrze pani do potrzeb kryjących się za „powinnością”, wtedy powie pani tak: „Widząc, że pokój nie jest posprzątany, jestem sfrustrowana, bo potrzebuję szacunku”.
A konkretna prośba brzmiałaby: „Kiedy korzystasz z kuchni, proszę, pozostaw ją posprzątaną”, czy tak?
To życzenie, a nie prośba. Prośba odnosi się do chwili obecnej, do tego, czego chcę właśnie teraz. Pani wyraziła życzenie skierowane ku przyszłości. Czego chciałaby pani od tej osoby w tym momencie?
Wydaje mi się, że byłoby dobrze poprosić też o informację zwrotną. Tak, aby ta osoba zrozumiała, czego by pani od niej chciała. Czy ma myśleć, że jest najbardziej obrzydliwą kreaturą, jaka kiedykolwiek istniała na świecie? Kiedy nie poprosi się rozmówcy o jasną informację zwrotną, może się zdarzyć, że on tak właśnie pomyśli.
Proszę, powiedz mi, czy jesteś gotowy posprzątać kuchnię po skorzystaniu z niej?
Tak, brzmi jak konkretna prośba. „Proszę, powiedz mi” – to jest coś, o co w tym momencie kogoś prosimy.
Gdybym ja się znalazł w pani sytuacji, zapewne miałbym jeszcze jedną prośbę: „Czy możesz mi powiedzieć, co ode mnie usłyszałeś?”. Jest prawdopodobne, że rozmówca nie słyszy tego, co pani mówi. Może słyszeć, że coś „powinien”, chociaż pani nic takiego nie mówiła. Wtedy warto zapytać: „W jaki sposób mogę ci powiedzieć o moich potrzebach, tak byś nie usłyszał wyrzutów?”. Padnie odpowiedź: „Słucham?”. Trudno zrozumieć na początku, o co chodzi, ponieważ za tak postawionym pytaniem stoi radykalnie inna postawa. Większość ludzi nie rozumie tych niuansów, gdyż do tej pory mieli do czynienia jedynie z krytyką i z żądaniem. Jeśli więc chciałaby pani dalej mieszkać z tą osobą, proszę pomóc jej w zrozumieniu tych różnic. W przeciwnym razie próby powiedzenia o potrzebach będą wywoływały niekończące się walki.
Widzę sens rozmowy z bliską osobą o różnicy poglądów na temat utrzymywania porządku. Istnieją jednak poglądy, które dla mnie nie podlegają dyskusji, gdyż ich nie akceptuję. Na przykład działania i opinie o charakterze dyskryminującym. Niedawno musiałam wysłuchać narzekań pewnego mężczyzny: „Porządna kobieta powinna siedzieć w domu, gotować i być na zawołanie męża i dzieci”. Uważam, że to błędny pogląd. Ten, kto twierdzi coś takiego, jest w błędzie, nie sądzi pan? Istnieją też ludzie, którzy sięgają po przemocowe działania z powodu osądzającego negatywnie myślenia.
Uważam, że dobrze by było usunąć z naszego języka kilka słów: słuszny, błędny, dobry, zły, normalny, nienormalny, kompetentny, niekompetentny. Język, który posługuje się tymi terminami, jest statyczny. Psycholog O.J. Harvey9 prowadził badania nad związkiem między językiem a przemocą. Podróżował po całym świecie i analizował języki różnych kultur oraz badał, jak często w literaturze tych kultur pojawia się język statyczny, to znaczy słowa kodyfikujące i osądzające. Następnie porównał to z liczbą aktów agresji, samobójstw, przemocy domowej, przemocy wobec dzieci i kobiet w tej kulturze. Korelacja między statycznym językiem a poziomem przemocy była wysoka.
Porozumienie bez Przemocy jest językiem procesu. Oznacza to uświadamianie sobie własnego uczestnictwa w procesie bezustannie zachodzących zmian. Z tego względu jest bardziej sensowne mówienie o tym, co w chwili obecnej jest żywe, lub o tym, co było żywe w konkretnym momencie w przeszłości. Oznacza to również, że wszystkie oceny dotyczące nas samych i innych są ocenami zaistniałymi w kontekście pewnego procesu. Bezokolicznika „być” można używać na dwa różne sposoby. W świecie NVC pytamy: „Czy jesteś teraz wściekły?”. Gdybym stwierdził: „Jesteś wściekły”, użyłbym statycznego języka.
Posługując się statycznym językiem, czynimy z ludzi martwe przedmioty. Jeśli żyjemy w systemie, który wpaja myślenie oparte na pojęciach zakładających istnienie rzeczy słusznych i niesłusznych, normalnych i nienormalnych, rodzi się w nas przekonanie, że gdzieś istnieje jakiś autorytet, który wie, co jest słuszne, a co nie. Od samego początku więc ludzkie mózgi są formowane tak, by mogły funkcjonować w tego typu strukturze.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Nawiązanie do zdania hiszpańskiego filozofa, pisarza i poety, którego Marshall Rosenberg często cytował. Cała ta wypowiedź brzmi „Moim celem jest poruszanie i denerwowanie ludzi. Nie sprzedaję chleba, lecz drożdże”. [wróć]
Marshall B. Rosenberg (1934–2015) – amerykański psycholog kliniczny z tytułem doktora, uczeń Carla Rogersa, propagator pokojowego rozwiązywania konfliktów. Jako wykładowca, trener, mediator i negocjator angażował się w działania na rzecz różnych środowisk. Jest znany jako twórca Porozumienia bez Przemocy i autor książek na temat tej idei. (Przypisy, o ile nie zostało zaznaczone inaczej, pochodzą od Ajki Dudy). [wróć]
Ze względu na to, że autorka opisuje własne doświadczenia, w książce często pojawia się czas teraźniejszy. Należy jednak pamiętać, że Marshall Rosenberg zmarł 7 lutego 2015 roku. [wróć]
Porozumienie bez Przemocy (PbP), czyli Nonviolent Communication (NVC), zwane również „językiem serca” albo „komunikacją empatyczną”, to skonceptualizowany przez Marshalla B. Rosenberga sposób na życie pełne życzliwości i szacunku zarówno dla własnych, jak i cudzych uczuć oraz potrzeb, który opiera się na dialogu i wzajemnym uwzględnianiu, co prowadzi do lepszego porozumiewania się i pokojowego rozwiązywania konfliktów. W książce będziemy posługiwać się pełnym polskim brzmieniem nazwy idei Rosenberga oraz angielskim skrótem. [wróć]
M. Rosenberg pracował jako mediator i negocjator m.in. w Izraelu, Palestynie, Sierra Leone, Rosji, Bośni, Serbii, Irlandii, Ruandzie, Burundi, Nigerii oraz Sri Lance. [wróć]
Jiddu Krishnamurti (1895–1986) – mówca i autor wielu tekstów filozoficznych. W 2017 roku międzynarodowa grupa certyfikowanych trenerów NVC przeprowadziła poszukiwania źródła tego zdania. W tropienie cytatu włączono także Amerykańską Fundację Krishnamurtiego, zobacz: www.kfoundation.org. Wynik: zero trafień. Przesłanie zawarte w tym zdaniu pozostaje jednak bardzo spójne z ideami, które głosił Krishnamurti, można więc uznać, że Rosenberg sparafrazował jego słowa. Więcej: Agnieszka Pietlicka, Bez kluczenia – odważnie, prawdziwie, z miłością. Życie z rozróżnieniami kluczowymi NVC, Miejsce Ludzi, Poznań 2023. [wróć]
Helen Schucman, Kurs cudów, Wydawnictwo Centrum, Gdynia 2007. [wróć]
Daniel Goleman, Inteligencja emocjonalna, przeł. A. Jankowski, Media Rodzina, Poznań 1995. [wróć]
O.J. Harvey (1927–2011) – amerykański psycholog społeczny, który zajmował się między innymi badaniami nad przebiegiem konfliktów oraz sposobami ich rozwiązania.. [wróć]