Rozwiązywanie konfliktów poprzez porozumienie bez przemocy - Marshall B. Rosenberg - ebook

Rozwiązywanie konfliktów poprzez porozumienie bez przemocy ebook

Marshall B. Rosenberg

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Marshall B. Rosenberg, dr filozofii, twórca modelu komunikacji Porozumienia bez Przemocy jest z zawodu psychologiem i mediatorem. Od ponad trzydziestu lat podróżuje po świecie, w rejony dotknięte wojną, jak również do krajów, w których panuje pokój. Rozmawia z ludźmi i przysłuchuje się temu, co mają do powiedzenia. Niniejsza książka opowiada o korzeniach agresji i przemocy. Wyjaśnia przyczyny powstawania nieporozumień, gwałtu i konfliktów, tłumacząc je ograniczaniem lub pominięciem ludzkich potrzeb. Podkreśla, że do życia człowiekowi potrzebne jest nie tylko pożywienie i schronienie, ale również szacunek. Porozumienie bez Przemocy jest czymś więcej niż skuteczną strategią rozmowy. Jest życiową postawą, umożliwiającą tworzenie i aranżowanie sytuacji, w których każdy uczestnik coś zyskuje. Książka jest zapisem rozmowy, którą przeprowadziła z Rosenbergiem Gabriela Seils - mediatorka i trenerka Porozumienia bez Przemocy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 220

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Przedmowa do wydania polskiego

Kiedy po raz pierw­szy prze­czy­ta­łam wywiad Gabrili Seils z Rosen­ber­giem, a wła­ści­wie kiedy prze­czy­ta­łam pierw­sze jej zda­nie, to… się roze­śmia­łam. Ta nie­miecka media­torka nie mogłaby bar­dziej w punkt nazwać także mojego doświad­cze­nia. Ja rów­nież po pierw­szym zetknię­ciu z Poro­zu­mie­niem bez Prze­mocy i jego auto­rem czu­łam się tak, jakby prze­je­chał po mnie walec.

NVC to spoj­rze­nie chwi­lami rady­kal­nie, a chwi­lami sub­tel­nie tak inne od wszech­ogar­nia­ją­cej spo­łecz­nej mary­naty, w któ­rej więk­szość z nas funk­cjo­nuje na co dzień, że potrafi wbić w asfalt, poru­szyć, no i osta­tecz­nie – spo­wo­do­wać zmienę kie­runku jazdy. W końcu, celem Rosen­berga było „…poru­sza­nie i dener­wo­wa­nie ludzi”. Nie chciał sprze­da­wać chleba, lecz droż­dże1.

Książkę, którą trzy­ma­cie w ręce, pole­cam z całym ser­cem w zasa­dzie wszyst­kim.

Wstęp­nie zain­te­re­so­wa­nym, któ­rzy chcą spraw­dzić, czy to podej­ście jest dla nich.

Począt­ku­ją­cym adept­kom i adep­tom NVC, któ­rzy sobie idee Poro­zu­mie­nia powoli ukła­dają.

Zachwy­co­nym, któ­rzy marzą, aby ich oto­cze­nie także coś z tego wzięło, i szu­kają pre­zentu.

Wąt­pią­cym, któ­rych coś tam do NVC przy­ciąga, jed­nak pewne aspekty tej kon­cep­cji, w takiej for­mie, jak je zro­zu­mieli, obu­rzają, więc szu­kają odpo­wie­dzi na nur­tu­jące ich pyta­nia.

Medy­tu­ją­cym, któ­rzy mają ochotę wziąć pierw­szy lep­szy aka­pit na przy­pad­kowo otwar­tej stro­nie i zanur­ko­wać w każde zda­nie.

Sta­rym wygom Poro­zu­mie­nia, które od czasu do czasu wra­cają do korzeni i pra­gną przy­po­mnieć sobie słowa Mar­shalla.

Znaj­dzie­cie tu odpo­wie­dzi na wiele wąt­pli­wo­ści, wyja­śni­cie nie­po­ro­zu­mie­nia na temat tego, czym NVC jest, co zakłada – a czego nie, a także reflek­sje o świe­cie, doty­czą­cym nas wszyst­kich.

Przy­jem­no­ści J

Agnieszka Pie­tlicka

Cer­ty­fi­ko­wana tre­nerka Poro­zu­mie­nia bez Prze­mocy od 2012 r.

Przedmowa

Kiedy po raz pierw­szy zetknę­łam się z Mar­shal­lem Rosen­ber­giem2 w stycz­niu 2000 roku, poczu­łam się dosłow­nie tak, jakby prze­je­chał po mnie walec. W jed­nym momen­cie otwo­rzyły się przede mną zupeł­nie nowe per­spek­tywy i roz­po­czął się okres towa­rzy­sze­nia Rosen­ber­gowi w jego pracy. Prze­pro­wa­dza­łam z nim wywiady i bra­łam udział w jego warsz­ta­tach.

Zebrane wów­czas doświad­cze­nia opi­suję w tej książce3. Znaczną część jej tre­ści sta­no­wią przy­to­cze­nia dłu­gich roz­mów, jakie pro­wa­dzi­łam z Mar­shal­lem w ciągu sied­miu kolej­nych wie­czo­rów w jego małym domu z wido­kiem na Przed­al­pie Bazy­lej­skie. W ich trak­cie odczu­wa­łam zadzi­wie­nie i poru­sze­nie tym, jak bar­dzo Rosen­berg był otwarty i obecny tu i teraz pod­czas każ­dego z tych wywia­dów, cho­ciaż wcze­śniej pro­wa­dził wyczer­pu­jące zaję­cia z udzia­łem wielu ludzi.

Mar­shall B. Rosen­berg jest przede wszyst­kim prak­ty­kiem. Jego ulu­bioną odpo­wie­dzią na pyta­nie: „Skąd ma pan pew­ność, że pana podej­ście przy­nosi efekty?” jest krót­kie stwier­dze­nie: „Wypró­bo­wa­łem to”. Poro­zu­mie­nie bez Prze­mocy4 cią­gle się roz­wija w opar­ciu o swoją fun­da­men­talną ideę. Klu­czem do zro­zu­mie­nia jest współ­czu­cie – wobec samego sie­bie, wła­snego gniewu, wła­snych potrzeb. To pierw­szy ważny krok.

Każdy, kto otwiera się na Poro­zu­mie­nie bez Prze­mocy, doświad­cza, jak bar­dzo sku­teczne może być to podej­ście, jak kon­flikty prze­stają sta­no­wić zagro­że­nie i jak pozor­nie nie­roz­wią­zy­walne sytu­acje nagle mogą uka­zać się w innym świe­tle.

Mar­shall B. Rosen­berg czę­sto udaje się do miejsc dotknię­tych wojną i kry­zy­sem5. Ma zamiar zmie­nić świat i myśli o tym abso­lut­nie poważ­nie. Pod­czas naszych roz­mów dane mi było poznać jego duszę wojow­nika. Widzia­łam też jego naj­bar­dziej wraż­liwą stronę: serce otwarte zarówno na ludz­kie piękno, jak i na prze­moc. I z tego wła­śnie czer­pie siłę. Bar­dzo poru­szyły mnie jego miłość do życia, jego smu­tek oraz widok jego łez.

Mar­shall B. Rosen­berg dzieli się Poro­zu­mie­niem bez Prze­mocy, posłu­gu­jąc się licz­nymi przy­kła­dami. Jest opo­wia­da­czem, a przy­ta­czane przez niego histo­rie zapa­dają w pamięci. Zawie­rają one wie­dzę zdo­bytą w ciągu lat doświad­czeń i docie­rają do sedna pro­blemu.

Będę szczę­śliwa, jeśli ta książka sta­nie się inspi­ra­cją do odnaj­dy­wa­nia głęb­szych tre­ści oraz źró­dłem wie­dzy o zasto­so­wa­niu idei Rosen­berga w roz­wią­zy­wa­niu kon­flik­tów. Kie­ruję ją szcze­gól­nie do osób, które nie miały jesz­cze stycz­no­ści z NVC lub miały jedy­nie w nie­wiel­kim stop­niu. Oby książka zaspo­ko­iła głód wie­dzy rów­nież tych osób, które bak­cyla Poro­zu­mie­nia bez Prze­mocy już połknęły.

W roz­mo­wie z M. Rosen­ber­giem wystę­puję w wielu rolach, które są róż­nymi aspek­tami mnie samej. Wcho­dzę więc w rolę osoby zacie­ka­wio­nej, scep­tycz­nej i kąśli­wie pyta­ją­cej, w rolę dzien­ni­karki lubią­cej kon­fron­ta­cję, jak rów­nież w rolę strony kon­fliktu; nie­kiedy przyj­muję rolę uczen­nicy, która miała już moż­li­wość zgłę­bić temat, oraz tre­nerki samo­dziel­nie pro­wa­dzą­cej warsz­taty, która jest wdzięczna, że nada­rzyła się jej oka­zja zapy­ta­nia o coś jesz­cze.

Moje podzię­ko­wa­nia kie­ruję do wszyst­kich, któ­rzy wspie­rali mnie w pro­ce­sie powsta­wa­nia tej książki. Dzię­kuję Ruth Hof­mann za inspi­ru­jącą, szcze­gólną jakość naszych dys­ku­sji i za pomoc w tłu­ma­cze­niu tego wywiadu z języka angiel­skiego na nie­miecki; Heike Hahn za to, że dzięki swoim „żyra­fim uszom” (wię­cej na ten temat w roz­dziale pt. Moc empa­tii) pomo­gła mi przejść kry­zys, oraz za jej wyczer­pu­jące i wspie­ra­jące komen­ta­rze, które uła­twiały mi pracę; Regine Rein­hardt za dotrzy­my­wa­nie mi towa­rzy­stwa pod­czas pisa­nia tej książki i za recen­zje pierw­szej czy­tel­niczki.

Podzię­ko­wa­nia skła­dam Dami Charf, Susanne Zan­ker, Monice Flörchinger, Chri­sto­phowi Seil­sowi i Ulrike Schmidt, któ­rzy zachę­cali mnie i wspie­rali za każ­dym razem, gdy tego potrze­bo­wa­łam, a któ­rzy na róż­nych eta­pach mojej pracy udzie­lali mi cen­nych infor­ma­cji zwrot­nych; Bar­ba­rze Kunz, która w trak­cie prze­pro­wa­dza­nia wywiadu z M. Rosen­ber­giem gościła mnie u sie­bie w Orchi­dea Lodge w Was­ser­fal­len/Reigold­swil; Ingrid Hol­ler oraz Sto­wa­rzy­sze­niu Poro­zu­mie­nia bez Prze­mocy z Mona­chium za umoż­li­wie­nie mi wzię­cia udziału na pra­wach wol­nej słu­chaczki w warsz­ta­tach popro­wa­dzo­nych w Schney w 2003 roku przez Mar­shalla B. Rosen­berga. Pra­gnę podzię­ko­wać rów­nież Judith Mark z wydaw­nic­twa Her­der za wni­kliwe wyczu­cie tematu i wspa­niałą współ­pracę. Podzię­ko­wa­nia i wyrazy wdzięcz­no­ści prze­ka­zuję ponadto wszyst­kim tym, któ­rzy mają odwagę i siłę, aby żyć i otwie­rać serce cią­gle na nowo.

Gabriele Seils

Czym jest Porozumienie bez Przemocy?

„Wybie­raj: wolisz mieć rację czy być szczę­śli­wym? Jedno i dru­gie jed­no­cze­śnie jest nie­moż­liwe”.

Pra­cuje pan z ludźmi, któ­rzy ni­gdy nie mieli do czy­nie­nia z pana podej­ściem. W jaki spo­sób roz­po­czyna pan roz­mowę? Jak tłu­ma­czy pan, o co cho­dzi w Poro­zu­mie­niu bez Prze­mocy?

Czę­sto jestem zapra­szany do szkół. Naj­czę­ściej są to szkoły, w któ­rych mię­dzy gro­nem nauczy­ciel­skim a uczniami i uczen­ni­cami wystę­pują okre­ślone pro­blemy. Nie­po­ro­zu­mie­nia mię­dzy nimi doty­czą na ogół braku prac domo­wych lub nie­chęci do współ­pracy na lek­cjach.

Naj­pierw, gdy stanę przed klasą, mówię: „Nazy­wam się Mar­shall Rosen­berg. Pro­po­nuję, aby­śmy zajęli się tema­tem, który was naj­bar­dziej inte­re­suje”. Na początku się iry­tują. Od kiedy w szkole uczen­nice i ucznio­wie zaj­mują się tym, co ich inte­re­suje? Czę­sto pada wtedy pyta­nie: „Kim pan wła­ści­wie jest?”.

Wypo­wia­dam wtedy dwa słowa: „Poskra­miam sza­kale”. Ucznio­wie: „Eee… Co to zna­czy?”.

„Nie mam na myśli praw­dzi­wych sza­kali. Cho­dzi o ludzi, któ­rzy mają pro­blemy z poro­zu­mie­wa­niem się. Nazy­wam ich sza­ka­lami i poka­zuję im, w jaki spo­sób można lepiej ze sobą roz­ma­wiać. Rozu­mie­cie, co mam na myśli?”

„No jasne! Moja sio­stra jest sza­ka­lem” – nie­dawno tak odparła pewna uczen­nica. A inny uczeń dorzu­cił: „Jeden z nauczy­cieli też jest sza­ka­lem”.

Każdy zna sza­kale. Cza­sami jest to szef, cza­sami dziecko. Może być nim rów­nież part­nerka lub part­ner uży­wa­jący sza­kalego języka. Sza­ka­lem może być nawet ktoś, kogo lubi­cie, a kto dopro­wa­dza was do bia­łej gorączki.

Potem ich pytam: „Czy odpo­wie­dzia­łem na wasze pyta­nie? Jeśli nie, to powiedz­cie, co jesz­cze chcie­li­by­ście wie­dzieć”. W ten spo­sób roz­po­czy­namy roz­mowę.

Wyobra­żam sobie, że długo można zaj­mo­wać się kom­ple­to­wa­niem i two­rze­niem listy osób, które odpo­wia­dają opi­sowi sza­kala. Jakie są następne kroki?

Pro­szę tych, z któ­rymi wła­śnie pra­cuję, aby opi­sali zacho­wa­nie sza­kali. Pro­szę o dokładne nazwa­nie tego, co w zacho­wa­niu innych ludzi spra­wia, że pogar­sza się jakość życia.

W Poro­zu­mie­niu bez Prze­mocy cho­dzi o to, aby nawią­zać kon­takt opie­ra­jący się na współ­czu­ciu. To bar­dzo cenna i głę­boko ludzka zdol­ność.

Nie­stety, język, któ­rego się nauczy­li­śmy i któ­rym się posłu­gu­jemy, oddziela nas od naszej ludz­kiej natury. NVC pomaga odbu­do­wać natu­ralną umie­jęt­ność współ­czu­cia. I z cał­ko­witą pew­no­ścią twier­dzę, że dla nas, ludzi, jedyną praw­dziwą rado­ścią wyni­ka­jącą z faktu ist­nie­nia jest przy­czy­nia­nie się do poprawy jako­ści życia innych.

Kiedy prze­glą­dam gazety, odno­szę wra­że­nie, że jeste­śmy bar­dzo odda­leni od pań­skich prze­ko­nań.

Widzę prze­moc. W mojej pracy nie­ustan­nie mam do czy­nie­nia z agre­sją. Nie nisz­czy to jed­nak mojej wiary, że współ­czu­jące dawa­nie i bra­nie jest natu­ral­nym sta­nem naszej istoty. Dla­czego poja­wia się prze­moc? Skąd się ona bie­rze?

Całe życie zaj­muję się tym zagad­nie­niem. Zaczęło się w dzie­ciń­stwie, kiedy w 1943 roku moja rodzina prze­pro­wa­dziła się do Detroit w sta­nie Michi­gan. Prze­pro­wadzka miała miej­sce wła­śnie w tym cza­sie, kiedy w sąsiedz­twie wybu­chły zamieszki na tle raso­wym. Z tego powodu przez wiele dni nie opusz­cza­li­śmy domu. Wszę­dzie wokół roz­gry­wała się praw­dziwa wojna.

To doświad­cze­nie wywarło na mnie, wów­czas ośmio­let­nim chłopcu, ogromne wra­że­nie i miało decy­du­jący wpływ na moje dal­sze życie. Nauczyło mnie ono, że ludzie wza­jem­nie się ranią i zabi­jają ze względu na kolor skóry. A kiedy posze­dłem do szkoły, prze­ko­na­łem się, że agre­sję wywo­łuje rów­nież moje żydow­skie nazwi­sko. Dora­sta­łem, zada­jąc sobie pyta­nia: Co skła­nia ludzi do ranie­nia innych? Co daje im widok cier­pie­nia?

Rów­no­cze­śnie mia­łem szczę­ście doświad­czać we wła­snej rodzi­nie cze­goś zupeł­nie prze­ciw­nego. Kiedy moja bab­cia umie­rała – a była cał­ko­wi­cie spa­ra­li­żo­wana – codzien­nie przy­cho­dził do nas wujek, aby pomóc mojej matce w opiece nad nią. Pod­czas tych czyn­no­ści jego obli­cze pro­mie­niało; widać było, że czyni to z głę­boką rado­ścią. Myśla­łem wtedy: jak to się dzieje, że ist­nieją tacy ludzie jak mój wujek oraz tacy, któ­rzy są zdolni do zabi­ja­nia? Te pyta­nia towa­rzy­szyły mi aż do okresu doro­sło­ści. Zaczą­łem stu­dia psy­cho­lo­giczne, sądząc, że dzięki nim dowiem się, co stoi za takim sta­nem rze­czy. Ukoń­czy­łem stu­dia z dok­to­ra­tem, ale nie zna­la­złem satys­fak­cjo­nu­ją­cych odpo­wie­dzi na te pyta­nia. Z psy­cho­lo­gii wynio­słem jedy­nie naukę, że agre­sywni ludzie to tacy, któ­rzy cier­pią na jakieś zabu­rze­nia. Wydaje mi się jed­nak, że mówie­nie o agre­sji w kon­tek­ście cho­roby jest uprosz­cze­niem i nie­bez­pieczną inter­pre­ta­cją. Życzył­bym sobie, aby to było takie pro­ste.

Z upły­wem czasu prze­ko­na­łem się, że prze­moc wynika z tego, jak ope­ru­jemy języ­kiem i jak się ze sobą komu­ni­ku­jemy. Zro­zu­mia­łem, że jej przy­czyn należy szu­kać także w spo­so­bie, w jaki nauczy­li­śmy się myśleć, poro­zu­mie­wać i uży­wać wła­dzy.

Kiedy opu­ści­łem uni­wer­sy­tet, związki wystę­pu­jące pomię­dzy agre­sją a spo­so­bem myśle­nia, komu­ni­ko­wa­nia i wła­dzą, nie były jesz­cze dla mnie jasne. Otwo­rzy­łem gabi­net psy­cho­te­ra­peu­tyczny i roz­po­czą­łem prak­tykę. Odno­si­łem suk­cesy. Wkrótce mia­łem wła­sny duży dom, a troje moich dzieci uczęsz­czało do pry­wat­nych szkół; wio­dłem przy­jemne życie. Wśród osób, które tra­fiały do mnie na tera­pię, więk­szość sta­no­wiły kobiety cier­piące na depre­sję. Czu­łem coraz wyraź­niej, że jako tera­peuta zaj­muję się jedy­nie symp­to­mami, któ­rych przy­czyny, jak sądzi­łem, leżały zupeł­nie gdzie indziej, a mia­no­wi­cie w ukła­dach spo­łecz­nych, w języku i w struk­tu­rach wła­dzy. Jestem prze­ko­nany, że owe kobiety cier­piały na depre­sję nie dla­tego, że były chore. Depre­sja naj­praw­do­po­dob­niej dotknę­łaby każ­dego, kto zna­la­złby się w ich poło­że­niu. Zada­wa­łem sobie pyta­nie, czy może zatem byłoby lepiej doko­nać zmiany w struk­tu­rach, w któ­rych ludzie żyją, a które oka­zują się nisz­czące.

Moja praca z klient­kami zgła­sza­ją­cymi się z powodu depre­sji była sku­teczna. Jak sądzę, przede wszyst­kim dla­tego, że ich wysłu­chi­wa­łem. Mógł­bym je leczyć, sta­wia­jąc dia­gnozę, a one mogłyby przyj­mo­wać środki anty­de­pre­syjne. Poma­gało im jed­nak coś innego: byłem z nimi w ich nie­wy­po­wie­dzia­nym bólu i zwąt­pie­niu. Moja empa­tia pozwo­liła im zna­leźć siłę, aby coś zro­bić, co zmie­ni­łoby ich sytu­ację życiową.

Z bie­giem czasu coraz trud­niej było mi iden­ty­fi­ko­wać się z rolą tera­peuty, aż w końcu zamkną­łem prak­tykę. Zaczą­łem poszu­ki­wać moż­li­wo­ści zmo­dy­fi­ko­wa­nia spo­sobu myśle­nia i struk­tury wła­dzy oraz dążyć od odkry­cia metody, która byłaby pomocna w ponow­nym ukształ­to­wa­niu mnie samego. W ten spo­sób w pew­nym momen­cie naro­dziło się Poro­zu­mie­nie bez Prze­mocy.

Poro­zu­mie­nie bez Prze­mocy jest rów­nież nazy­wane „języ­kiem żyrafy”. Na warsz­ta­tach używa pan sym­bolu sza­kala dla okre­śle­nia wypa­czo­nego spo­sobu komu­ni­ko­wa­nia się oraz sym­bolu żyrafy dla okre­śle­nia języka serca. Żyrafy mają potężne serca, które pom­pują krew przez dłu­gie szyje, aż do głowy; nie mają żad­nych natu­ral­nych wro­gów i mogą być sym­bo­lem nie­mal wszyst­kich pozy­tyw­nych cech ludz­kich. W skle­pach z zabaw­kami coraz czę­ściej można zna­leźć maskotki przed­sta­wia­jące żyrafy i sza­kale. Pro­szę powie­dzieć, co spra­wia, że Poro­zu­mie­nie bez Prze­mocy tak sku­tecz­nie pomaga roz­wią­zy­wać kon­flikty?

Począt­kowo ludzi fascy­nuje fakt, że NVC jest takie pro­ste. Następ­nie docho­dzą jed­nak do wnio­sku, że prze­ciw­nie – jest ono trudne. Zasad­ni­cza idea Poro­zu­mie­nia bez Prze­mocy jest rze­czy­wi­ście pro­sta, a zawiera się w dwóch pyta­niach. Pierw­sze: Co jest w tobie teraz żywe? Dru­gie: Co poprawi jakość two­jego życia, co je wzbo­gaci? Naucz się mówić o tym uczci­wie, uni­ka­jąc osą­dów i kry­tyki. Naj­waż­niej­sze są te dwa pyta­nia oraz odpo­wie­dzi na nie. W Poro­zu­mie­niu bez Prze­mocy cho­dzi o to, aby prze­ka­zać infor­ma­cje wyni­ka­jące z tych pytań roz­mów­czyni czy roz­mówcy i z empa­tią przy­jąć te, któ­rych z kolei ona czy on udziela.

Aby jed­nak odpo­wie­dzieć na te dwa pyta­nia, potrzebna jest pew­nego rodzaju spraw­ność języ­kowa. Bar­dzo istotna jest pre­cy­zja wypo­wie­dzi. Szcze­gól­nie ważne staje się to wtedy, gdy w zacho­wa­niu dru­giego czło­wieka coś nam prze­szka­dza. Wymie­nię cztery kom­po­nenty Poro­zu­mie­nia bez Prze­mocy, które są pomocne w kon­tak­cie z drugą osobą.

Pierw­szy: obser­wuj bez war­to­ścio­wa­nia. Zatem pierw­szym kro­kiem w Poro­zu­mie­niu bez Prze­mocy jest powie­dze­nie dru­giej oso­bie, co nam się nie podoba, bez oce­nia­nia jej zacho­wa­nia. Jasna obser­wa­cja ozna­cza: po pro­stu trzy­maj się fak­tów.

Na przy­kład męż­czy­zna mówi do kobiety: „Nie umiesz obcho­dzić się z pie­niędzmi”. A ona odpo­wiada: „Zawsze musisz mnie kon­tro­lo­wać”. Mamy tu do czy­nie­nia z inter­pre­ta­cją i oceną zacho­wa­nia, a nie z obser­wa­cją.

Indyj­ski filo­zof Kri­sh­na­murti mówił, że naj­wyż­szą formą inte­li­gen­cji jest obser­wa­cja bez wyda­wa­nia osądu6. Stu­dia na temat rasi­zmu i sek­si­zmu wyka­zują, że ludzie, któ­rzy mają ten­den­cję do dys­kry­mi­nu­ją­cego myśle­nia, nie roz­róż­niają tych dwóch spraw. Uwa­żają, że ich osąd odpo­wiada fak­tom.

To by ozna­czało, że dzięki zasto­so­wa­niu NVC mogłyby znik­nąć wszyst­kie uprze­dze­nia. W jaki spo­sób przejść przez życie bez war­to­ścio­wa­nia? Prze­cież umie­jęt­ność oceny jest waż­nym ele­men­tem prze­trwa­nia.

Tak, oczy­wi­ście. Zdol­ność oce­nia­nia zja­wisk i rze­czy jest nie­zwy­kle istotna. W Poro­zu­mie­niu bez Prze­mocy cho­dzi o to, aby odna­leźć taką formę oceny, która służy życiu. Kiedy oce­niam zacho­wa­nie dru­giego czło­wieka, mogę to zro­bić, nie sta­wia­jąc się ponad nim. Cho­dzi o to, w jaki spo­sób użyję mojej wła­dzy.

Chciał­bym trak­to­wać innych ludzi tak, aby­śmy wspól­nie czer­pali korzy­ści z wła­dzy. Nie­stety, bar­dziej roz­po­wszech­nione jest odmienne podej­ście do posłu­gi­wa­nia się wła­dzą oraz chęć pano­wa­nia nad kimś. Powszechną formą nad­uży­cia wła­dzy jest wywo­ły­wa­nie u kogoś poczu­cia winy. Wycho­dzimy przy tym z zało­że­nia, że uczu­cia są kre­owane przez innych. Przy­pi­suję roz­mówcy odpo­wie­dzial­ność za to, że ja czuję się źle. Mówię na przy­kład: „Ranisz mnie”, „Jestem tobą roz­cza­ro­wany” albo „Zło­ścisz mnie”.

Cen­tral­nym aspek­tem Poro­zu­mie­nia bez Prze­mocy jest świa­do­mość, że inni ludzie nie są odpo­wie­dzialni za nasze uczu­cia. Wpływ na to, co odczu­wamy, ma jedy­nie nasta­wie­nie, z jakim zare­agu­jemy. Ale w przy­padku, gdy uwie­rzymy, że wypo­wiedź na nasz temat jest prawdą, jeśli czy­jąś opi­nię weź­miemy do sie­bie, wtedy jest nam źle i odczu­wamy wstyd. Wstyd jest więc kolej­nym uczu­ciem wyni­ka­ją­cym z nad­uży­cia wła­dzy.

Jeśli chcesz poczuć się źle, mam pro­po­zy­cję: uży­waj słowa „źle” tak czę­sto, jak to moż­liwe. Pomyśl o tym, jaki jesteś, kiedy zacho­wa­łeś się nie­wła­ści­wie i kiedy wzo­rowo. Zadaj sobie pyta­nie: Czy jestem atrak­cyjny? Czy jestem kom­pe­tentny? A jeśli pra­gniesz popsuć sobie zupeł­nie nastrój, zasta­nów się dogłęb­nie nad tym, czy inni ludzie są nor­malni, czy nie. I czy ich zacho­wa­nie jest sto­sowne, czy nie.

Jeśli to wszystko jesz­cze ci nie wystar­czy, możesz posta­wić sobie pyta­nie: Co myślą o tobie inni? Czy spo­strze­gają cię jako osobę miłą? Uży­waj rów­nież jak naj­czę­ściej wyra­że­nia „powinno się”. Co powi­nie­nem/powin­nam robić i co powinni robić inni? Co inni sądzą, że powin­nam/powi­nie­nem robić?

O tak, to brzmi cał­kiem zna­jomo. W jaki spo­sób możemy zatem posłu­gi­wać się wła­dzą, aby dzia­łać twór­czo i pro­duk­tyw­nie?

Pozo­sta­jąc we współ­czu­ją­cym kon­tak­cie z sobą samym i z innymi. Gdy naszym głów­nym moty­wem będzie dostrze­że­nie potrzeb wszyst­kich zain­te­re­so­wa­nych; nie pozwa­la­jąc, aby przy­czyną naszych dzia­łań były poczu­cie winy lub wstydu. Jeśli poznamy język, dzięki któ­remu będziemy mogli w każ­dym momen­cie życia jasno wyra­zić, co czu­jemy, oraz jeśli będziemy potra­fili nazwać te uczu­cia i potrzeby, które są w nas żywe, to wtedy nawią­za­nie empa­tycz­nego kon­taktu z dru­gim czło­wie­kiem prze­sta­nie być trudne.

We wszyst­kich kul­tu­rach na świe­cie, z któ­rymi się zetkną­łem, zawsze zada­wane jest to samo pyta­nie, choć w różny spo­sób: „Jak się masz?”. To pyta­nie jest cał­ko­wi­cie natu­ralne i oczy­wi­ste. Jeżeli chcemy żyć ze sobą w har­mo­nii i pra­gniemy uczest­ni­czyć w życiu innych ludzi, wspie­ra­jąc się wza­jem­nie, nie­zbędna jest świa­do­mość tego, jak czują się inni wokół nas. O tym wła­śnie myślę, kiedy sta­wiam to tak dla mnie ważne pyta­nie: Co jest w tobie żywego, co cię poru­sza? I jak­kol­wiek owo: „Jak się masz?” ma donio­słe zna­cze­nie, powta­rza­nie go stało się pustym rytu­ałem. Ludzie nie wie­dzą, jak odpo­wie­dzieć, ponie­waż nie znają żywego języka.

Pyta­nie o to, co jest w nas żywe, rze­czy­wi­ście ma sens. Naj­czę­ściej dzieje się tak, że całą ener­gię wkła­damy w szu­ka­nie win­nego lub w roz­strzy­ga­nie, kto ma, a kto nie ma racji, szcze­gól­nie w sytu­acji kon­flik­to­wej.

W książce Kurs cudów7 zostało to pod­su­mo­wane nastę­pu­jąco: „Wolisz mieć rację czy być szczę­śliwy?”. To ważna decy­zja, którą musisz podej­mo­wać w każ­dym momen­cie życia. Jedno i dru­gie jed­no­cze­śnie nie jest moż­liwe.

Wróćmy do Poro­zu­mie­nia bez Prze­mocy. W szu­ka­niu odpo­wie­dzi na pyta­nie: „Co jest w tobie teraz żywe?” pomocne będą cztery kom­po­nenty. Pierw­szy z nich nazwa­łem obser­wa­cją. Co sta­nowi bodziec, wyzwa­lacz? Co takiego zro­biła druga osoba, co wpływa na jakość two­jego życia? Dru­gim kom­po­nen­tem są uczu­cia. Co czu­jesz, gdy druga osoba zacho­wuje się w taki, a nie inny spo­sób?

Trze­cim kom­po­nen­tem Poro­zu­mie­nia bez Prze­mocy są potrzeby. Są one nie­ro­ze­rwal­nie zwią­zane z uczu­ciami. Kiedy nasze potrzeby są zaspo­ko­jone, czu­jemy się dobrze, a kiedy są niezaspo­ko­jone, odczu­wamy ból. Im bar­dziej jeste­śmy świa­domi naszych potrzeb, tym lepiej możemy o sobie sta­no­wić i lepiej rozu­mieć innych. Ponie­waż wszy­scy ludzie mają takie same potrzeby. Ozna­cza to, że gdy jasno i dokład­nie umiemy powie­dzieć dru­giej oso­bie, jakie są nasze potrzeby, mamy dużo więk­szą szansę na to, że będzie ona skłonna coś zro­bić w kie­runku ich zaspo­ko­je­nia, niż gdy­by­śmy ją kry­ty­ko­wali i ata­ko­wali.

Co się dzieje, jeśli potrzeby nie zostaną zaspo­ko­jone? Tu poja­wia się następne pyta­nie: Co popra­wi­łoby jakość two­jego życia? Dla­tego wpro­wa­dzam czwarty kom­po­nent Poro­zu­mie­nia bez Prze­mocy, prośbę. Cho­dzi w nim o to, aby jasno wyar­ty­ku­ło­wać prośbę, czyli pozy­tyw­nie sfor­mu­ło­wać to, czego chcę od dru­giej osoby – a nie to, czego nie chcę – i jasno przed­sta­wić pro­po­zy­cję dzia­ła­nia: O co pro­szę drugą osobę, czego od niej chcę? Nie cho­dzi o to, co powinna myśleć ani jak powinna się czuć. Czwarty kom­po­nent doty­czy kon­kret­nego dzia­ła­nia, o które pro­szę, aby wzbo­ga­cić moje życie.

„Nie chcę, abyś tak dużo pra­co­wał” – mówi pewna kobieta do męża. Ale nie wyraża żad­nej kon­kret­nej prośby.

Wielu ludziom pro­sze­nie przy­cho­dzi nie­zmier­nie trudno, ponie­waż aby to uczy­nić, konieczna jest świa­do­mość, czego w danej chwili się chce. Ten czwarty krok jest bar­dzo ważny, ponie­waż popro­sze­nie o coś, nawet bar­dzo pro­stego, może zmie­nić świat. I wielu ludzi prze­raża pyta­nie, czego chcą teraz, w tym momen­cie. Wyra­że­nie prośby impli­kuje wzię­cie na sie­bie odpo­wie­dzial­no­ści za wła­sne życie oraz decy­zję o kre­owa­niu świata, w któ­rym zamie­rza się żyć.

Jak mogłaby więc brzmieć kon­kretna prośba kobiety, która nie chce, aby jej mąż tak dużo pra­co­wał?

Na przy­kład: „Chcia­ła­bym, abyś mi powie­dział, czy jesteś gotów raz w tygo­dniu spę­dzić jeden wie­czór ze mną, a drugi wie­czór z dziećmi”.

Głów­nym powo­dem, dla któ­rego nasze potrzeby nie są speł­niane, jest to, że nie potra­fimy sfor­mu­ło­wać jasnych, kon­kret­nych próśb.

Tak więc w zasa­dzie wszystko jest bar­dzo pro­ste. Oto pod­sta­wowe pyta­nia: Co jest żywe we mnie, co jest żywe w tobie, i jak możemy wspól­nie zadbać o to, aby nasze życie było bogat­sze i pięk­niej­sze?

Logika uczuć

„Celem życia jest wyśmia­nie całej naszej rado­ści i wypła­ka­nie wszyst­kich naszych łez”.

Zasad­ni­cza idea Poro­zu­mie­nia bez Prze­mocy jest zatem bar­dzo pro­sta, ale zasto­so­wa­nie jej nie jest takie łatwe.

Tak, wiel­kim wyzwa­niem jest powie­dze­nie: „Hej, jeśli dzia­łasz w taki a taki spo­sób, wtedy poja­wia się we mnie to i to. Czuję się tak i tak, potrze­buję tego i tego i w związku z tym chcę cię popro­sić o to”. Cho­dzi o to, by wypo­wiedź była jasna, bez ocen mora­li­za­tor­skich, oraz by nie zawie­rała żądań. Z prośbą mamy do czy­nie­nia tylko wtedy, gdy z sza­cun­kiem rozu­miemy, że druga osoba może z jakichś powo­dów nie speł­nić tego, o co pro­simy. W prze­ciw­nym wypadku wyra­żamy żąda­nie. W Poro­zu­mie­niu bez Prze­mocy chcemy, aby nasze prośby były speł­niane jedy­nie wtedy, gdy pro­szona osoba naprawdę jest na to gotowa i ku temu skłonna.

Pamię­tajmy przy tym, że więk­szość ludzi nie jest przy­zwy­cza­jona do swo­bod­nego podej­mo­wa­nia decy­zji, czy speł­nić prośbę, czy też nie. Żąda­nia i ich kon­se­kwen­cje są im bliż­sze. Z tego powodu mają pro­blemy ze zro­zu­mie­niem oma­wia­nej postawy i czę­sto w proś­bie sły­szą żąda­nie.

Nie­stety, kiedy w naszej proś­bie ktoś sły­szy rosz­cze­nie lub kry­tykę, drogo za to pła­cimy, ponie­waż nisz­czy to empa­tyczne budo­wa­nie więzi i radość z dawa­nia. Zostaje znisz­czone coś nie­sły­cha­nie war­to­ścio­wego, coś, czego nikt nie chce w rela­cjach stra­cić. Krótko mówiąc: cho­dzi o odna­le­zie­nie, a następ­nie roz­po­zna­nie tego, co czło­wiek czuje, czego potrze­buje i czego chce. Więk­szość ludzi tego po pro­stu nie wie.

Trudno się dzi­wić, ponie­waż powszech­nie przy­jęte podej­ście do kon­flik­tów polega na ich uni­ka­niu. Nato­miast w wypadku, gdy nie da się ich unik­nąć, przed­miot kon­fliktu trak­tuje się rze­czowo, trzy­ma­jąc uczu­cia na wodzy; następ­nie prze­pro­wa­dza się próbę roz­wią­za­nia sporu, pozo­sta­jąc otwar­tym na kom­pro­misy. Pan nato­miast pro­po­nuje, aby w pierw­szej kolej­no­ści uświa­do­mić sobie wła­sne uczu­cia i potrzeby. Jaki jest zwią­zek pomię­dzy głów­nymi poję­ciami NVC, czyli pomię­dzy uczu­ciami a potrze­bami? I dla­czego uczu­cia są takie ważne dla iden­ty­fi­ko­wa­nia potrzeb?

Uczu­cia i potrzeby są ze sobą nie­ro­ze­rwal­nie złą­czone. Potrzeby roz­po­zna­wane są dzięki uczu­ciom i dla­tego mają one duże zna­cze­nie. Zwią­zek mię­dzy uczu­ciami a potrze­bami można porów­nać do sygna­li­za­cji świetl­nej w samo­cho­dzie. Kiedy na desce roz­dziel­czej zapala się czer­wone świa­tełko, to zna­czy, że bak jest pusty. Poma­rań­czowa lampka wska­zuje na sys­tem elek­tryczny, poziom oleju i sys­tem chło­dze­nia. To sym­bole uczuć. Albo wszystko funk­cjo­nuje, albo coś musi zostać napra­wione bądź uzu­peł­nione. Uczu­cia, tak jak kon­tro­lki, infor­mują o sta­nie potrzeb. Jeśli coś mnie boli, to wiem, że wła­śnie jakaś potrzeba nie została zaspo­ko­jona. Dzięki temu mogę się zasta­no­wić, jakie środki przed­się­wziąć, aby roz­wią­zać pro­blem.

Podoba mi się to porów­na­nie. Poka­zuje ono, że uczu­cia peł­nią ważną funk­cję w nie­na­ru­szal­no­ści całego sys­temu – bez względu na to, czy cho­dzi o uczu­cia przy­jemne, czy nieprzy­jemne.

Czym­kol­wiek byłoby uczu­cie, bólem czy rado­ścią, jest darem; jego war­tość polega na tym, że jest praw­dziwe i uprzy­tom­nia ci, że jesteś żyjącą istotą.

Uwa­żam, że dąże­nie do bycia wiecz­nie szczę­śli­wym nie jest celem życia; celem życia jest wyśmia­nie całej naszej rado­ści i wypła­ka­nie wszyst­kich naszych łez. To, co się w nas poja­wia, to wła­śnie życie uka­zu­jące swoje obli­cze w różny spo­sób. Połą­cze­nie się z nim jest wiel­kim darem.

W zasa­dzie wszyst­kie uczu­cia można przy­po­rząd­ko­wać dwóm pod­sta­wo­wym uczu­ciom: bólowi i rado­ści.

Tak. Kie­dyś doko­na­łem próby usys­te­ma­ty­zo­wa­nia uczuć, dzie­ląc je na pozy­tywne i nega­tywne. Zauwa­ży­łem wtedy, że taki podział, zamiast uczy­nić z nich żywe frag­menty życia, impli­kuje, jakie uczu­cie jest „złe”, a jakie „dobre”. Dzi­siaj okre­ślam je tak: uczu­cia poja­wia­jące się na sku­tek zaspo­ko­je­nia potrzeb i uczu­cia powsta­jące na sku­tek niezaspo­ko­je­nia potrzeb.

Daniel Gole­man w książce Inte­li­gen­cja emo­cjo­nalna8 odwo­łuje się do uczuć i pod­kre­śla ważną rolę, jaką odgry­wają w życiu. Mówi o natu­ral­nej funk­cji bólu – ostrze­ga­niu. Ból jest sygna­łem, że zaspo­ko­je­nie głów­nych naszych potrzeb znaj­duje się w nie­bez­pie­czeń­stwie. Żadna żyjąca istota nie prze­trwa­łaby, gdyby nie miała uczuć. Jeśli na przy­kład poja­wia się nie­miłe uczu­cie, infor­mu­jące o gło­dzie, wtedy podej­mu­jemy dzia­ła­nia ukie­run­ko­wane na zna­le­zie­nie poży­wie­nia. W ten spo­sób uczu­cia peł­nią natu­ralną funk­cję ochrony życia.

Ist­nieją jed­nak uczu­cia, które można odczy­tać jako nie­pro­duk­tywne. Na przy­kład złość. Weźmy cał­kiem pro­sty i nie­winny przy­kład z dnia powsze­dniego, znany każ­demu. Przy­pu­śćmy, że miesz­kam z przy­ja­cie­lem, part­nerką, współ­lo­ka­to­rem albo z dziec­kiem, a ta osoba przy­zwy­cza­jona jest do robie­nia wokół sie­bie abso­lut­nego, dzi­kiego bała­ganu. Wszystko pozo­sta­wia w nie­ła­dzie i nie sprząta. W któ­rymś momen­cie zaczyna budzić się we mnie złość i już sam widok tej osoby wywo­łuje we mnie nie­chęć. Jak w takim wypadku roz­ma­wiać bez prze­mocy?

Nie przy­bliżę pani odpo­wie­dzi ani nie odpo­wiem, zanim pani sama nie odnaj­dzie przy­czyny zło­ści i nie połą­czy się z życiem. Aby wyra­zić złość bez prze­mocy, musimy być świa­domi tego, że przy­czyną zło­ści nie jest ni­gdy drugi czło­wiek. Przy­czyną zło­ści jest myśle­nie. To bar­dzo ważne, aby roz­róż­nić wyzwa­lacz zło­ści od przy­czyny zło­ści. Co wobec tego w tym przy­padku będzie przy­czyną zło­ści?

Moja potrzeba utrzy­ma­nia porządku i czy­sto­ści w miej­scu, w któ­rym chcia­ła­bym się czuć jak w domu. Chcia­ła­bym także, aby ta potrzeba była respek­to­wana.

Potrzeba nie spra­wia, że jeste­śmy roz­złosz­czeni. Przy­czyną zło­ści nie jest też zacho­wa­nie dru­giej osoby. Zacho­wa­nie może być wyzwa­la­czem zło­ści, ale nie przy­czyną. Przy­czyną naszej zło­ści jest to, co myślimy. Jakie myśli poja­wiły się w pani na temat tej dru­giej osoby?

Pomy­śla­łam, że ten ktoś powi­nien sprzą­tać i w ogóle powi­nien utrzy­my­wać porzą­dek.

Aha, tak mi się wła­śnie wyda­wało. Złość roz­prze­strze­nia się w naszych ser­cach, kiedy w gło­wach poja­wia się „powin­ność”. To jedno z naj­nie­bez­piecz­niej­szych słów, jakie wymy­śliła ludz­kość. Naj­le­piej będzie uwol­nić głowę od „powin­no­ści” i prze­kształ­cić ją w „potrzebę”. Jeśli jeste­śmy w kon­tak­cie z naszymi potrze­bami, wtedy nie zło­ścimy się, nie wście­kamy. Może się zda­rzyć, że jeste­śmy sfru­stro­wani albo bar­dzo smutni, ale na pewno nie wście­kli. Złość się poja­wia, gdy odci­namy się od życia.

Jeśli dotrze pani do potrzeb kry­ją­cych się za „powin­no­ścią”, wtedy powie pani tak: „Widząc, że pokój nie jest posprzą­tany, jestem sfru­stro­wana, bo potrze­buję sza­cunku”.

A kon­kretna prośba brzmia­łaby: „Kiedy korzy­stasz z kuchni, pro­szę, pozo­staw ją posprzą­taną”, czy tak?

To życze­nie, a nie prośba. Prośba odnosi się do chwili obec­nej, do tego, czego chcę wła­śnie teraz. Pani wyra­ziła życze­nie skie­ro­wane ku przy­szło­ści. Czego chcia­łaby pani od tej osoby w tym momen­cie?

Wydaje mi się, że byłoby dobrze popro­sić też o infor­ma­cję zwrotną. Tak, aby ta osoba zro­zu­miała, czego by pani od niej chciała. Czy ma myśleć, że jest naj­bar­dziej obrzy­dliwą kre­aturą, jaka kie­dy­kol­wiek ist­niała na świe­cie? Kiedy nie poprosi się roz­mówcy o jasną infor­ma­cję zwrotną, może się zda­rzyć, że on tak wła­śnie pomy­śli.

Pro­szę, powiedz mi, czy jesteś gotowy posprzą­tać kuch­nię po sko­rzy­sta­niu z niej?

Tak, brzmi jak kon­kretna prośba. „Pro­szę, powiedz mi” – to jest coś, o co w tym momen­cie kogoś pro­simy.

Gdy­bym ja się zna­lazł w pani sytu­acji, zapewne miał­bym jesz­cze jedną prośbę: „Czy możesz mi powie­dzieć, co ode mnie usły­sza­łeś?”. Jest praw­do­po­dobne, że roz­mówca nie sły­szy tego, co pani mówi. Może sły­szeć, że coś „powi­nien”, cho­ciaż pani nic takiego nie mówiła. Wtedy warto zapy­tać: „W jaki spo­sób mogę ci powie­dzieć o moich potrze­bach, tak byś nie usły­szał wyrzu­tów?”. Pad­nie odpo­wiedź: „Słu­cham?”. Trudno zro­zu­mieć na początku, o co cho­dzi, ponie­waż za tak posta­wio­nym pyta­niem stoi rady­kal­nie inna postawa. Więk­szość ludzi nie rozu­mie tych niu­an­sów, gdyż do tej pory mieli do czy­nie­nia jedy­nie z kry­tyką i z żąda­niem. Jeśli więc chcia­łaby pani dalej miesz­kać z tą osobą, pro­szę pomóc jej w zrozu­mieniu tych róż­nic. W prze­ciw­nym razie próby powie­dze­nia o potrze­bach będą wywo­ły­wały nie­koń­czące się walki.

Widzę sens roz­mowy z bli­ską osobą o róż­nicy poglą­dów na temat utrzy­my­wa­nia porządku. Ist­nieją jed­nak poglądy, które dla mnie nie pod­le­gają dys­ku­sji, gdyż ich nie akcep­tuję. Na przy­kład dzia­ła­nia i opi­nie o cha­rak­te­rze dys­kry­mi­nu­ją­cym. Nie­dawno musia­łam wysłu­chać narze­kań pew­nego męż­czy­zny: „Porządna kobieta powinna sie­dzieć w domu, goto­wać i być na zawo­ła­nie męża i dzieci”. Uwa­żam, że to błędny pogląd. Ten, kto twier­dzi coś takiego, jest w błę­dzie, nie sądzi pan? Ist­nieją też ludzie, któ­rzy się­gają po prze­mo­cowe dzia­ła­nia z powodu osą­dza­ją­cego nega­tyw­nie myśle­nia.

Uwa­żam, że dobrze by było usu­nąć z naszego języka kilka słów: słuszny, błędny, dobry, zły, nor­malny, nienor­malny, kom­pe­tentny, niekom­pe­tentny. Język, który posłu­guje się tymi ter­mi­nami, jest sta­tyczny. Psy­cho­log O.J. Harvey9 pro­wa­dził bada­nia nad związ­kiem mię­dzy języ­kiem a prze­mocą. Podró­żo­wał po całym świe­cie i ana­li­zo­wał języki róż­nych kul­tur oraz badał, jak czę­sto w lite­ra­tu­rze tych kul­tur poja­wia się język sta­tyczny, to zna­czy słowa kody­fi­ku­jące i osą­dza­jące. Następ­nie porów­nał to z liczbą aktów agre­sji, samo­bójstw, prze­mocy domo­wej, prze­mocy wobec dzieci i kobiet w tej kul­turze. Kore­la­cja mię­dzy sta­tycznym języ­kiem a pozio­mem prze­mocy była wysoka.

Poro­zu­mie­nie bez Prze­mocy jest języ­kiem pro­cesu. Ozna­cza to uświa­da­mia­nie sobie wła­snego uczest­nic­twa w pro­ce­sie bez­u­stan­nie zacho­dzą­cych zmian. Z tego względu jest bar­dziej sen­sowne mówie­nie o tym, co w chwili obec­nej jest żywe, lub o tym, co było żywe w kon­kret­nym momen­cie w prze­szło­ści. Ozna­cza to rów­nież, że wszyst­kie oceny doty­czące nas samych i innych są oce­nami zaist­nia­łymi w kon­tek­ście pew­nego pro­cesu. Bez­oko­licz­nika „być” można uży­wać na dwa różne spo­soby. W świe­cie NVC pytamy: „Czy jesteś teraz wście­kły?”. Gdy­bym stwier­dził: „Jesteś wście­kły”, użył­bym sta­tycz­nego języka.

Posłu­gu­jąc się sta­tycz­nym języ­kiem, czy­nimy z ludzi mar­twe przed­mioty. Jeśli żyjemy w sys­te­mie, który wpaja myśle­nie oparte na poję­ciach zakła­da­ją­cych ist­nie­nie rze­czy słusz­nych i niesłusz­nych, nor­mal­nych i nienor­mal­nych, rodzi się w nas prze­ko­na­nie, że gdzieś ist­nieje jakiś auto­ry­tet, który wie, co jest słuszne, a co nie. Od samego początku więc ludz­kie mózgi są for­mo­wane tak, by mogły funk­cjo­no­wać w tego typu struk­tu­rze.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Nawią­za­nie do zda­nia hisz­pań­skiego filo­zofa, pisa­rza i poety, któ­rego Mar­shall Rosen­berg czę­sto cyto­wał. Cała ta wypo­wiedź brzmi „Moim celem jest poru­sza­nie i dener­wo­wa­nie ludzi. Nie sprze­daję chleba, lecz droż­dże”. [wróć]

Mar­shall B. Rosen­berg (1934–2015) – ame­ry­kań­ski psy­cho­log kli­niczny z tytu­łem dok­tora, uczeń Carla Rogersa, pro­pa­ga­tor poko­jo­wego roz­wią­zy­wa­nia kon­flik­tów. Jako wykła­dowca, tre­ner, media­tor i nego­cja­tor anga­żo­wał się w dzia­ła­nia na rzecz róż­nych śro­do­wisk. Jest znany jako twórca Poro­zu­mie­nia bez Prze­mocy i autor ksią­żek na temat tej idei. (Przy­pisy, o ile nie zostało zazna­czone ina­czej, pocho­dzą od Ajki Dudy). [wróć]

Ze względu na to, że autorka opi­suje wła­sne doświad­cze­nia, w książce czę­sto poja­wia się czas teraź­niej­szy. Należy jed­nak pamię­tać, że Mar­shall Rosen­berg zmarł 7 lutego 2015 roku. [wróć]

Poro­zu­mie­nie bez Prze­mocy (PbP), czyli Nonvio­lent Com­mu­ni­ca­tion (NVC), zwane rów­nież „języ­kiem serca” albo „komu­ni­ka­cją empa­tyczną”, to skon­cep­tu­ali­zo­wany przez Mar­shalla B. Rosen­berga spo­sób na życie pełne życz­li­wo­ści i sza­cunku zarówno dla wła­snych, jak i cudzych uczuć oraz potrzeb, który opiera się na dia­logu i wza­jem­nym uwzględ­nia­niu, co pro­wa­dzi do lep­szego poro­zu­mie­wa­nia się i poko­jo­wego roz­wią­zy­wa­nia kon­flik­tów. W książce będziemy posłu­gi­wać się peł­nym pol­skim brzmie­niem nazwy idei Rosen­berga oraz angiel­skim skró­tem. [wróć]

M. Rosen­berg pra­co­wał jako media­tor i nego­cja­tor m.in. w Izra­elu, Pale­sty­nie, Sierra Leone, Rosji, Bośni, Ser­bii, Irlan­dii, Ruan­dzie, Burundi, Nige­rii oraz Sri Lance. [wróć]

Jiddu Kri­sh­na­murti (1895–1986) – mówca i autor wielu tek­stów filo­zo­ficz­nych. W 2017 roku mię­dzy­na­ro­dowa grupa cer­ty­fi­ko­wa­nych tre­ne­rów NVC prze­pro­wa­dziła poszu­ki­wa­nia źró­dła tego zda­nia. W tro­pie­nie cytatu włą­czono także Ame­ry­kań­ską Fun­da­cję Kri­sh­na­murtiego, zobacz: www.kfo­un­da­tion.org. Wynik: zero tra­fień. Prze­sła­nie zawarte w tym zda­niu pozo­staje jed­nak bar­dzo spójne z ide­ami, które gło­sił Kri­sh­na­murti, można więc uznać, że Rosen­berg spa­ra­fra­zo­wał jego słowa. Wię­cej: Agnieszka Pie­tlicka, Bez klu­cze­nia – odważ­nie, praw­dzi­wie, z miło­ścią. Życie z roz­róż­nie­niami klu­czo­wymi NVC, Miej­sce Ludzi, Poznań 2023. [wróć]

Helen Schuc­man, Kurs cudów, Wydaw­nic­two Cen­trum, Gdy­nia 2007. [wróć]

Daniel Gole­man, Inte­li­gen­cja emo­cjo­nalna, przeł. A. Jan­kow­ski, Media Rodzina, Poznań 1995. [wróć]

O.J. Harvey (1927–2011) – ame­ry­kań­ski psy­cho­log spo­łeczny, który zaj­mo­wał się mię­dzy innymi bada­niami nad prze­bie­giem kon­flik­tów oraz spo­so­bami ich roz­wią­za­nia.. [wróć]