Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Każdy z warszawskich brzegów Wisły opowiada własną, odmienną historię. Prawobrzeżna Praga to kamienice, bramy, bazar, kominy, kolej, hardy, nieco lumpenproletariacki charakter. Lekko tylko ranna w powstaniu, wyszła z tragedii zburzonego miasta bez wielkich strat. Do dziś cieszy się opinią jedynej dotykalnej enklawy mitycznej Warszawy sprzed zniszczenia.
Przez kilka wieków mieszkali tu Żydzi. Ruda, córka Cwiego, spoczęła na praskim cmentarzu, Szmul Zbytkower dał nazwę Szmulowiznie, Gabriel Bergson ufundował Wielką Synagogę, Manas Ryba otworzył bazar, Dawid Rosenblum i Stanisław Najman stworzyli zręby potęgi fabryk Labor i Wulkan. Swój ślad odcisnęli fanatyczny Bal-Czuwe, mistrz bokserski Samuel Kenigswein i Miss Judea Zofia Ołdak.
Prascy Żydzi, podobnie jak cała prawobrzeżna dzielnica, jednocześnie byli częścią Warszawy i czuli swoją odrębność. Nierzadko były to związki bardzo silne, czego dowodzi wydanie praskiej księgi pamięci w Tel Awiwie i utworzenie praskiego ziomkostwa w Paryżu. W relacji z archiwum Ringelbluma opisującej wysiedlenie praskich Żydów do getta czytamy: „Na dzień przed zamknięciem dzielnicy jeden z praskich Żydów, były pracownik mykwy, popełnił w niej samobójstwo – zgodnie ze swoją zapowiedzią, że on Pragi nie opuści”.
Kto był „praskim gaonem”, a kto „genialnym dzieckiem z Pragi”? Gdzie się podziały istniejące jeszcze po wojnie praskie synagogi i domy modlitwy? Adam Dylewski odkrywa te i inne tajemnice żydowskiej Pragi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 441
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
Projekt okładki Agnieszka Pasierska / Pracownia Papierówka
Projekt typograficzny Robert Oleś / d2d.pl
Fotografia na okładce pochodzi ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego im. E. Ringelbluma w Warszawie oraz cbj.jhi.pl
Wybór zdjęć Katarzyna Bułtowicz
Copyright © by Adam Dylewski, 2018
Opieka redakcyjna Łukasz Najder i Konrad Nowacki
Redakcja Tomasz Zając
Korekta d2d.pl
Redakcja techniczna i skład Robert Oleś / d2d.pl
Skład wersji elektronicznej d2d.pl
ISBN 978-83-8049-798-6
W dzieciństwie zapuszczałem się nie dalej niż do nasypów kolejowych biegnących wzdłuż Szwedzkiej i Starzyńskiego. Dobrze mi znany, codzienny świat, z domem na Szymanowskiego oraz szkołą na Szanajcy, kończył się u krańca Namysłowskiej, przy ogródku jordanowskim i zastawionym skrzynkami z warzywami sklepie firmowym PGR Bródno. Stało tam jeszcze kilka w miarę oswojonych bloków osiedla Praga III, a nieco dalej roztaczał się niezwykle rozległy w mojej ówczesnej wyobraźni kompleks koszar przy 11 Listopada, gdzie można było podejrzeć przez płot stojące w rzędzie czołgi. Wszystko zamykała ruchliwa ulica Starzyńskiego, za którą niczym wał graniczny ciągnął się nasyp kolejowej linii obwodowej. Do początku XXI wieku arteria ta była jednojezdniowa. Miejsce dzisiejszej prawej nitki zajmowały pokryte kwiatami krzaki berberysu wysokości człowieka. Za nasyp, w myśl nie wiadomo kiedy wprowadzonego, ale jasnego dla dziecka zakazu, nie wolno było chodzić, choć wśród zdziczałej roślinności biegły niewyraźne ścieżki w nieznane.
Niewidzialna granica obowiązywała jeszcze wtedy, gdy ogródkowe atrakcje: huśtawki zespawane z grubych rur, karuzele z kołem do poruszania pośrodku, brudne piaskownice i pochyłe boisko ustąpiły niezręcznym, ale odwzajemnionym amorom z Kasią z ulicy Darwina, którą poznałem któregoś dnia w czerwcu 1987 roku na trawie basenów przy Namysłowskiej. Nieznana kraina z drugiej strony Starzyńskiego nie pozwalała jednak o sobie zapomnieć. Wracała zwłaszcza letnią nocą, gdy przez otwarte okno mojego pokoju dochodził z nasypu miarowy stukot składów towarowych przetaczanych linią obwodową. Słychać było stamtąd zderzenia wagonów staczanych z górki rozrządowej, zgrzyt hamulców lokomotyw, a zapewne i pogwizdywania prowadzących pracę manewrową ciężkich parowozów; choć wówczas – i długo jeszcze – nie potrafiłem docenić wartości, piękna i rzadkości tych niespotykanych dziś dźwięków.
Cmentarz żydowski na Bródnie w 1947 roku. Widoczny rzędowy układ nagrobków, orientowanych w osi wschód–zachód. Z tyłu między innymi istniejąca nadal kamienica przy ulicy Świętego Wincentego 18
Fot. Leonard Sempoliński / IS PAN
Za nasyp wiodła tylko jedna brama. Był nią wąski, niewysoki, źle wyprofilowany przejazd pod wiaduktem przy końcu 11 Listopada. Przepychały się tamtędy tramwaje zmierzające na Bródno, niewiele miejsca po bokach pozostawiając samochodom, których zresztą nie było jeszcze wiele. Za przejazdem ulica rozgałęziała się. W lewo podążała ulica Świętego Jacka Odrowąża, za PRL nazywana tylko „Odrowąża”, w prawo – „Wincentego”, właściwie Świętego Wincentego, choć też nie wolno było wspominać o jej świętości. Ta ostatnia, wiodąca do głównych bram cmentarza Bródzieńskiego, stanowiła trasę dorocznych przemarszów mojej rodziny na Wszystkich Świętych. Szliśmy wówczas w gęstym tłumie nawiedzających groby, odczytując z wielkich szyldów nazwiska kamieniarzy: Selwon, Leśniewski, Bończyszyn, Szcześniak. Zawsze ciekawiły mnie uliczki biegnące w bok: Rogowska, Horodelska, Pińska, Cmentarna, Obwodowa, Podobna, ale nikt nigdy tam nie zbaczał. Wszystkie niewybrukowane, krzywe, zabudowane parterowymi domkami z cegły, niknęły za drewnianymi płotami i gęstymi krzakami. Mieszkali tam ponoć tylko Cyganie. Przy bramie cmentarza kupowało się pańską skórkę i obwarzanki.
Ulice za nasypem, Świętego Wincentego i Świętego Jacka Odrowąża, nie były wówczas tak szerokie jak dzisiaj. Po przepchnięciu się wąskim tunelem pod torami, za którym nie było jeszcze ronda, po prostu rozbiegały się na boki, zostawiając za rozstajami dziki zagajnik, nieprzystający nawet do reszty chaotycznego i niezagospodarowanego otoczenia. Pytałem rodziców, co to jest, ale dostawałem za każdym razem inną odpowiedź: „TAKI lasek”, „Dawny park”, „Drzewa rosną”. Choć nie chadzało się za nasyp w ogóle, to między te drzewa nie chodziło się jakby tym bardziej. Niewysłowione do końca zakazy dotyczące świata za torami miały tu większą moc. Jakoby roiło się tam od chuliganów, pijaków, groźnych psów.
Aż kiedyś, gdy przekroczyłem już różne granice, a rodzicielskie zakazy zacząłem filtrować przez własny osąd – odważyłem się wejść do tajemniczego zagajnika. Kasia, tego lata moja nieodłączna towarzyszka, trzymała mnie za rękę, a pod naszymi stopami skrzypiała gruba warstwa niezgrabionych liści. Wiodąca wzdłuż cmentarnego muru dróżka, stanowiąca lokalny skrót od Świętego Jacka Odrowąża do Horodelskiej, okazała się mocno wydeptana. Po kilkudziesięciu krokach odbiegła od niej inna, pnąca się pod górę, na szczyt niewidocznego z ulicy, zarośniętego młodnikiem wzgórza. Na szczycie wzniesienia ze zdziwieniem odkryliśmy wyłożony płytami okrągły plac. A wokół – leżące poziomo pod drzewami, jedne na drugich: tysiące brunatnych i czarnych kamiennych płyt, gęsto pokrytych napisami w nieznanym alfabecie. Pamiętam nasze zdumienie. Żadne z nas nie znało tego miejsca, nikt nam o nim nie opowiadał. Było to przeżycie godne odkrywców zapomnianego starożytnego miasta, które objawiło się nagle, zaskakująco blisko codziennego świata, jakby wyjrzało z gęstwiny dżungli, spod wód odpływu, z piasków pustyni.
Po kilku latach, gdy szkołę przy Szanajcy zmieniłem na liceum imienia Władysława IV przy Jagiellońskiej, a Kasia już ledwo rozpoznawała mnie na ulicy, tajemniczy zagajnik kryjący stosy płyt z inskrypcjami zyskał ogrodzenie oraz miano, stając się znów – zarówno na mapach miasta, jak i w mowie potocznej – cmentarzem żydowskim na Pradze. Charakterystyczne, że równocześnie pamięć odzyskali także moi rodzice, zamiast zbywania pytań rozprawiający teraz o zniszczeniu kirkutu w czasach PRL, wywożeniu macew na ogrodzenia i płyty chodnikowe, o kręcących się po okolicy ni to bezkarnych chuliganach, ni esbekach, którzy siali postrach i byli przyczyną pamiętanych z dzieciństwa niezrozumiałych, ale jasnych zakazów. Nie mam jednak poczucia, że wcześniej mnie oszukiwali. Był to raczej typowy dla czasów realnego socjalizmu mechanizm omijania zarówno myślą, jak i uczynkiem pewnych spraw, za poruszanie których groziły sankcje czy niedogodności, dlatego lepiej było ich nie tykać. Dziś myślę, że lęk ten był uzasadniony; jeszcze w styczniu 1989 roku skrytobójcy z SB zamordowali księdza Stefana Niedzielaka, który udzielił mi chrztu.
Cmentarz u zbiegu ulic Świętego Wincentego i Świętego Jacka Odrowąża stanowi najdawniejszy materialny ślad obecności Żydów na Pradze. Wybitny żydowski historyk z międzywojnia Ignacy Schiper, który nie tylko mógł oglądać nekropolię w okresie pełnego funkcjonowania, ale też przeglądał papiery przechowywane w ówczesnej kancelarii cmentarnej, zanotował, że grzebano tu zmarłych jeszcze przed zorganizowaniem normalnego życia gminnego na Pradze w latach osiemdziesiątych XVIII wieku. Najwcześniejszy pochówek, o jakim znalazł wzmiankę we „fragmentarycznych spisach”, odbył się w 1743 roku. Spoczęła tu wówczas Ruda, córka Cwiego – pierwsza osoba pochodzenia żydowskiego z Pragi, której imię dochowało się do naszych czasów. W 1757 roku pogrzebany został Menachem Mendel ha-Kohen, a w 1760 roku – Mordechaj, syn Abrahama, lewita. Schiper nie znalazł już ich nagrobków. W latach trzydziestych XX wieku po Rudzie i jej współczesnych pozostały tylko suche pozycje w spisach1.
Pierwsze wzmianki o Żydach praskich są dokładnie o stulecie starsze niż informacja o pochówku Rudy. Znalazły się na stronicach Gościńca abo krótkiego opisania Warszawy Adama Jarzębskiego z 1643 roku. W tym pierwszym przewodniku po stolicy, topornymi rymami opisującym także nieprzyłączone jeszcze wówczas do niej miasteczko Skaryszew, leżące w południowej części współczesnej Pragi, zjawiają się na prawym brzegu Żydzi pragnący: „Państwo mówi, że z onymi / Dobrze nam, choć z niewiernymi: / U nich jest towar kosmaty, / Złoto, srebro i bławaty, / Sznurki, guzy, wszytko tanie; / I pieniędzy też dostanie / Lub na zastaw, na frymarki; / Codzienne u nich jarmarki, / Krom sabasu: w ten nie robią, / Myśląc, co jutro zarobią. / Słabiuchne życie u niego: / Co za szaty! Wnidź do niego, / Aż on gryzie rzodkieweczkę, / Ogóreczki, marcheweczkę; / Tym się kontentuje Żydek, / A zbiera pieniążki, brzydek, / Któremi panu wygadza / I na zastawę dogadza; / A pożytek z majętności / Wymyśla z umiejętności: / Z małego zysku przedaje, / Na strawę niewiele daje. / Mówią, że to są wygnańcy, / Gorsi niżeli pohańcy. / Obroń ich nas, Panie Boże! / Być to może i nie może”2.
Przed awansem Warszawy do rangi stolicy pod koniec XVII wieku stałego osadnictwa żydowskiego na prawym brzegu raczej nie było, choć mogły występować jakieś próby budzące opór władz. Może tak właśnie należy rozumieć wzmiankę w przywileju Zygmunta Augusta z 1570 roku: „Żydzi na dwie mile około Warszawy [zatem w promieniu ponad 14 kilometrów], tak z tej [lewej], jak z tamtej [prawej] strony Wisły, na żadnych gruntach mieszkać lub handlować, lub rzemiosło sprawować nie mogą, a to pod konfiskatą dóbr”3. Na pewno dochodziło do penetracji, albowiem w rzeczonym przywileju z 1570 roku występował istotny wyjątek w postaci zezwolenia Żydom na przebywanie w mieście i okolicy w czasie sejmów; a były to niekiedy dość długie okresy, na przykład sejm walny koronny w latach 1563–1564 ciągnął się przez ponad cztery miesiące. Potwierdza to niejako uwaga Adama Jarzębskiego z 1643 roku: „Żałują teraz Warszawianie, że nie kupili Pragi, kiedy im ją tanio dawano; dziś Praga ze Skaryszewem składają drugą Warszawę. Żydowie chcieliby tu osiadać, ale ich odganiają mieszczanie”4.
O niepodważalnej obecności Żydów na Pradze można mówić natomiast od XVIII wieku. Choć nazwę „Praga” stosowano już wówczas do całego prawego brzegu, było tu w istocie siedem miejscowości dzielących się na mniejsze części: jurydyka Kamień vel Kamionek, miasteczko Skaryszew, jurydyka Kazanowskich, jurydyka Czartoryskich, jurydyka Lubomirskich (Praga książęca), Praga właściwa (biskupia) oraz Golędzinów. (Jurydyki były osadami o charakterze miejskim, sąsiadującymi z miastem królewskim, ale pozostającymi w rękach prywatnych albo kościelnych).
Skaryszew stanowił najstarsze ognisko osadnictwa żydowskiego. W XVIII wieku Żydzi zamieszkiwali najchętniej przy głównej arterii handlowej – szerokiej ulicy noszącej najpierw miano Targowej, a na południe od skrzyżowania z Ząbkowską – Wołowej. Wielu było ich zwłaszcza pomiędzy Sprzeczną (oś dzisiejszej ulicy Marcinkowskiego) a Słoną (mniej więcej na wysokości dzisiejszego wylotu Zamoyskiego w Targową). Utworzyło się tu całe skupisko nieruchomości żydowskich oraz domów modlitwy, wznoszących się tam, gdzie dzisiaj przebiega nasyp kolejowy linii średnicowej.
Plan miasta Warszawy z przedmieściami z 1779 roku
Źródło: Biblioteka Narodowa Polona
Druga gęsta kolonia na Skaryszewie, chyba późniejsza, zaczęła się kształtować wokół skrzyżowania Targowej i Ząbkowskiej; była związana z działalnością Szmula Zbytkowera, nabywaniem przezeń nieruchomości oraz prowadzonym przez niego osadnictwem.
W tej odległej epoce ze Skaryszewem od północy sąsiadowały dwie Pragi – Praga biskupia i Praga książęca, a ich serce znajdowało się na terenach dzisiejszego parku Praskiego, przy Ratuszowej, na wprost ulicy Mostowej na lewym brzegu; centrum Pragi przesunęło się na Targową i Szeroką (obecnie Kłopotowskiego) dopiero w XIX wieku. Granica pomiędzy Pragami i Skaryszewem biegła ulicą Brukowaną, pokrywającą się z dzisiejszą Okrzei.
Pragę biskupią ulokowano w 1648 roku za sprawą biskupa kamienieckiego Michała Działyńskiego. Pozostałością po niej jest dziś najdawniejszy zabytek Pragi – kościół Matki Boskiej Loretańskiej urządzony w kaplicy zespołu klasztornego bernardynów (rozebranego w 1807 roku). Jak wynika z planu Deutscha z 1765 roku, właśnie skrzyżowanie dróg przy kościele Bernardynów, dzisiejszy róg Ratuszowej i Jagiellońskiej, stanowiło centralny punkt Pragi biskupiej, zabudowany zapewne „ratuszem”, od którego nazwę wzięła jedna z przyległych ulic. W XVIII wieku i wcześniej stałego osadnictwa Żydów na Pradze biskupiej nie było, albowiem już w przywileju lokacyjnym potwierdzonym w 1653 roku król Jan Kazimierz umieścił wyraźną klauzulę de non tolerandis Iudaeis: „ażeby Żydzi, których Najjaśniejsi przodkowie nasi, dla wrodzonej przeciw chrześcijanom nienawiści, wydalili z księstwa Mazowieckiego i z miasta naszego Warszawy, nie ważyli się na tymże gruncie Pragi (który z każdym dniem uświetnia się boskimi cudami Domu Loretańskiego) stawiać lub wynajmować pomieszkań, handle prowadzić, sposób utrzymania mieszkańcom wydzierać lub prawa miejskiego i tych udzielonych przez nas swobód pod żadną miarą, po wszystkie wieki, używać i posiadać”5. Przywilej nietolerancyjny zawarty w lokacji Pragi biskupiej potwierdzali następnie wszyscy kolejni monarchowie: Michał Korybut Wiśniowiecki (1671), Jan III Sobieski (1680), August II (1701) oraz August III (1739), a nawet Stanisław August Poniatowski (2 lutego 1767)6.
Plan Pragi Macieja Deutscha z 1765 roku
Źródło: IS PAN
Z Pragą biskupią sąsiadowała jurydyka zwana od XVIII wieku Pragą książęcą. Nie miała ona praw miejskich ani własnego rynku, ale ze względu na intensywną urbanizację nie różniła się wiele od miasteczka; zresztą między obiema Pragami nie było wyraźnego rozgraniczenia, a ich łany wzajemnie się przeplatały. Do dzisiaj zachowało się kilka ulic wywodzących się z tej jurydyki: Panieńska, Olszowa, Dębowa (obecnie także pod nazwą Olszowa). Na Pradze książęcej nie tylko nie było obostrzeń co do zamieszkiwania, ale „właściciele licznych oddzielnych Jurydyk niezależnych od Miasta dawali u siebie Żydom przytułek, ciągnąc od nich znaczne i ryczałtowe dochody”7. W 1765 roku imienny spis Żydów wykazał na Pradze książęcej 70 osób (21 rodzin) płacących pogłówne. Skupisko to, obejmujące także Żydów osiadłych w przyległych wsiach, było znaczne, o czym świadczy powołanie w 1759 roku odrębnego urzędu syndyka żydowskiego dla Pragi.
Dalszy, gwałtowny rozwój osadnictwa żydowskiego na prawym brzegu nastąpił zapewne po 1768 roku, gdy sejm – mocą ustawy Podatek od Żydów w Królestwie Polskim – zezwolił wreszcie Żydom na osadnictwo w województwie mazowieckim z wyjątkiem Warszawy, zagospodarowywanie pustek, przejmowanie w dzierżawę emfiteutyczną (dziedziczną) dóbr ziemskich królewskich, szlacheckich i duchownych, wolny handel i propinację (wyłączne prawo do produkcji i sprzedaży alkoholu). Oznaczało to zgodę na osadnictwo żydowskie w promieniu najbliżej dwóch mil od centrum stolicy. Kolejny punkt zwrotny stanowiła uchwała Rady Nieustającej z 1775 roku, zezwalająca Żydom na osadnictwo w sąsiedztwie Warszawy z wyjątkiem jeszcze węższego terytorium – ograniczonego okopami miasta8. Nasiloną migrację na Pragę odnotowała lustracja parafii Skaryszew z 1775 roku, której autor nie mógł ocenić liczby Żydów przebywających aktualnie na terenie parafii skaryszewskiej „z powodu trwających ich wędrówek” (dosłownie: Acatholicorum circiter quinquaginta, Iudeorum ignostus propter continuam eorum emigrationem)9.
Na podstawie spisu z 1792 roku, analizowanego przez doktor Hannę Węgrzynek, możemy domyślać się funkcjonowania na Skaryszewie instytucji religijnych: dwóch bóżnic lub domów modlitwy (było bowiem dwóch szkolników – jeden przy Wołowej, drugi przy Targowej), mykwy (spis notuje „utrzymującego łaźnię” przy Wołowej) oraz chederów (byli trzej „belfrzy”, przy Słonej, Słodowej i Brukowanej). Do wspomnianych dwóch bóżnic skaryszewskich trzeba dopisać trzecią, znaną z osiemnastowiecznego planiku ukazującego zrujnowaną austerię królewską położoną w bezpośrednim sąsiedztwie późniejszej Wielkiej Synagogi na Pradze.
Jeśli chodzi o obie Pragi, to w 1792 roku wyraźne skupisko żydowskie znajdowało się między ulicą Wspaniałą (biegnącą trochę tak jak dzisiejsza Sierakowskiego) a Wisłą. Jego serce stanowiło pięć sąsiadujących domów przy Wspaniałej, prawdopodobnie przy jej skrzyżowaniu z Brukowaną, zamieszkiwanych przez aż 119 Żydów. Przy ulicy Ładnej mieszkał „doktor”, czyli rabin, Abraham Jakubowicz z Kalisza. Dwaj szkolnicy, którzy – jak można się domyślać – utrzymywali domy modlitwy, mieszkali przy Ładnej i Wspaniałej. W domu szlachcica Kończego przy Blaszanej funkcjonowała mykwa. Wśród wspomnianych pięciu domów przy Wspaniałej wyróżniały się jeszcze dwa, numer 230 – Hilkowskiego i numer 231 – Zielińskiego, zamieszkane przez 69 Żydów. Powstało w nich swoiste centrum intelektualno-kulturalne reprezentowane przez dwóch bakałarzy i czterech drukarzy. Żadnej książki hebrajskiej wydanej w tym okresie na Pradze co prawda nie znamy, ale wcześniej, w latach 1784–1793, stanowiła ona wielkie centrum dystrybucji książek produkowanych przez nowodworską drukarnię żydowską Kriegera, wywożonych stąd nie tylko na ziemie Korony, ale i Litwy10.
Istniejący co najmniej od połowy XVIII wieku cmentarz żydowski na Pradze to zatem świadek epoki niemal prehistorycznej, zakotwiczony w topografii, okolicznościach, krajobrazie, które przez ostatnie dwa stulecia wszędzie wokół uległy całkowitemu zatarciu. Pojawił się w miejscu przed trzystu laty nazywanym Łysymi Górami, czyli na widocznych jeszcze od strony ulicy Rogowskiej, piaszczystych, choć mocno splantowanych, wzniesieniach, stanowiących źródło piasku i gliny dla sąsiednich cegielni. Służył być może wspólnocie wzmiankowanej sto lat wcześniej przez Jarzębskiego. Już w latach siedemdziesiątych XVIII wieku o jego zatwierdzenie zabiegał drukarz Lejzor Izaak z Krotoszyna, który nominalnie był syndykiem gminy żydowskiej w Łowiczu, ale mieszkał w Nowym Dworze Mazowieckim i próbował robić interesy na Pradze i w Warszawie. Udało się to dopiero w 1780 roku Szmulowi Zbytkowerowi, który „potrzebę zmienności cmentarza na pochowanie ciał umierających Żydów przełożył i o wyznaczenie miejsca w dobrach Naszych [Stanisława Augusta Poniatowskiego] dziedzicznych Targówek zwanych, blisko Pragi leżących, suplikował”11. Stanisław August Poniatowski przychylił się do prośby, wskazując „miejsce na wzgórku ku wiatrakowi piaszczyste i nieużyteczne, sosnowym drzewem nieco zarosłe”12, mające kształt kwadratu o boku 150 łokci (około 89 metrów). Za opłatą 400 złotych polskich rocznie Żydzi otrzymywali dzierżawę wieczystą, a także prawo do wystawienia murowanego domu przedpogrzebowego i parkanu. Mając przywilej królewski w ręku, Szmul Zbytkower wystąpił o kolejną zgodę, tym razem do biskupa płockiego, brata króla, księcia Michała Jerzego Poniatowskiego. Kościół wyraził aprobatę, hierarcha zastrzegł jedynie w kolejnym przywileju, aby „ciała umierających Żydów bez śpiewania i procesji publicznej chowali i w niczym prawom kościelnym ubliżać nie ważyli się”13. Dodatkowo co roku na świętego Jana Chrzciciela Żydzi mieli dostarczyć kościołowi w Skaryszewie 10 kamieni łoju14.
Z pozoru wystąpienie Szmula Zbytkowera o zgody króla i Kościoła na założenie cmentarza w 1780 roku stoi w sprzeczności z odnotowanymi przez Ignacego Schipera i starszymi o czterdzieści lat pochówkami żydowskimi w tym samym miejscu. Trudno dla tej rozbieżności znaleźć inne wytłumaczenie niż takie, że za prośbą Zbytkowera kryła się chęć usankcjonowania utrwalonego już stanu faktycznego. Wcześniejsza „nielegalność” cmentarza mogła być efektem oporów Kościoła albo zabiegów ze strony magistratu czy mieszczaństwa. Schiper formułuje hipotezę o czasowym zawieszeniu pod wpływem tych czynników działania nekropolii między 1760 (ostatni z najwcześniejszych pochówków) a 1780 rokiem (przywileje dla Zbytkowera). Dowodem na to miałaby być odnotowana przez pinkas (księgę) bractwa praskiego lokalna tradycja wożenia w okresie owej przerwy zmarłych Żydów warszawskich na odległe cmentarze w Grodzisku i Sochaczewie, a także w Nowym Dworze (po 1775 roku)15.
Warto podkreślić znaczenie legalizacji cmentarza. Nekropolia żydowska była kamieniem węgielnym każdej gminy. Jak pisał historyk Majer Bałaban, „gdzie raz Żydzi pochowali swoich zmarłych, stamtąd już nie odstępowali za żadną cenę”16. Uzyskanie zgód króla i Kościoła na urządzenie cmentarza stanowiło definitywne ugruntowanie gminy żydowskiej na Pradze – akt o większej sile niż przywilej osiedleńczy, budowa siedziby kahału, bet midraszu, czy nawet synagogi. W tym sensie, choć nie był pierwszym Żydem na Pradze, Szmul Zbytkower stał się „zasadźcą”, fundatorem tutejszej gminy.
Staraniem Zbytkowera w ciągu czterech lat cmentarz został uporządkowany, a następnie przekazany gminie praskiej. W urządzaniu nekropolii znaczną rolę odegrała żona bankiera, Judyta Jakubowiczowa, która w 1784 roku ufundowała murowany parkan otaczający cały teren. We wczesnych latach istnienia cmentarza mur ten zastanawiająco często zaprzątał uwagę młodej gminy; być może w związku z wymogiem ogrodzenia terenu cmentarnego, zawartym w dokumencie biskupa płockiego Michała Jerzego Poniatowskiego z 1780 roku. Naprawiano go już w 1787 roku, następnie stale zbierano datki na jego kolejne udoskonalenia, a w roku 1817 powstała nawet odrębna księga rachunkowa, poświęcona wyłącznie kwestii wystawienia muru17.
Z pinkasu praskiej Chewry Kadiszy (bractwa odpowiedzialnego między innymi za pogrzeby) wynika, że pierwszym pochowanym po przerwie był Elchanan, syn Jekusjela, zmarły 20. dnia miesiąca elul 5544 roku, zatem 6 września 1784 roku. Powołano personel nekropolii, tak zwanych cmentarników, na czele których stał najpierw Izrael Kantor, a potem Mosze z Ryczywołu, piastujący tę funkcję w okresie 1785–1797. Z 1788 roku pochodzi wzmianka o czterech niewiastach zajmujących się bezinteresownie czynnościami związanymi z pochówkiem zmarłych kobiet. Były to żony funkcjonariuszy Chewry Kadiszy: Rykla, żona Moszego z Ryczywołu; Estera, żona Izaaka z Lublina; Estera, żona Izraela Kantora; oraz Debora. Mimo urządzenia cmentarza część Żydów nie chciała chować swoich zmarłych na pustej jeszcze przestrzeni i wolała ich wozić po staremu do Nowego Dworu Mazowieckiego i innych ośrodków18.
Wedle planów Zbytkowera, dążącego do przejęcia władzy także w gminie warszawskiej (lewobrzeżnej), miał to być wspólny cmentarz dla Warszawy i Pragi, ale w tej roli „nie długo się utrzymał, gmina Warszawska, jako liczniejsza [i niedająca się zdominować Szmulowi], z biegiem czasu założyła własny Cmentarz”19 (przy dzisiejszej Okopowej 49/51). Wspólny, „warszawsko-praski” status cmentarza potwierdza podjęta w 1785 roku uchwała o połączeniu bractw Chewra Kadisza z obu brzegów; zaznaczono, że „mogą one osobno urządzać wybory i odmawiać selichot, tylko uczta koleżeńska musi być na Pradze ze względu na obecność tam cmentarza”20. Z tej przyczyny to cmentarz praski, a nie warszawski przy Okopowej, stał się miejscem, gdzie jak zapisał Hilary Nussbaum, „pierwsi przybysze żydowscy do Warszawy w ostatnim dziesiątku lat XVIII wieku spoczywają”21.
Podczas rzezi Pragi w październiku 1794 roku cmentarz stał się areną gwałtownych walk. Ówczesne umocnienia prawego brzegu widziane z powietrza miały formę trójkąta zwróconego na północny wschód, z wierzchołkami na Wiśle, Targówku i Saskiej Kępie. Cmentarz znalazł się w polu trójkąta od strony Targówka. Było to najważniejsze miejsce obwarowań, klucz całego planu obronnego. Obok Polaków z wojskami Suworowa walczyli tu Żydzi, zarówno żołnierze, jak i cywile. Na wysokości dzisiejszej ulicy Świętego Jacka Odrowąża w składzie wojsk pod dowództwem Jakuba Jasińskiego został rozbity Pułk Lekkokonny Starozakonny Berka Joselewicza. Zabitych Żydów pochowano zapewne na miejscu, w masowych grobach, co spowodowało, że „nowy cmentarzyk na Pradze naraz się wypełnił”22. Podczas walk uległ zniszczeniu pierwszy mur cmentarny ufundowany przez Judytę Jakubowiczową.
W 1804 roku warszawska Chewra Kadisza uzyskała zgodę na założenie własnego cmentarza za rogatkami wolskimi. Oznaczało to koniec trwającej dwadzieścia lat unii bractw pogrzebowych, wyrażającej się przede wszystkim w posiadaniu wspólnej nekropolii. Masowe pochówki Żydów z lewego brzegu na Pradze ustały ostatecznie około 1807 roku. Cmentarz warszawski cieszył się opinią nieporównanie bardziej elitarnego niż praski; zaskakująco przypomina to młodszą o kilkadziesiąt lat, a w pewnym stopniu utrzymującą się do dzisiaj różnicę prestiżu między katolickimi sąsiadami obu „kirkutów” – Powązkami i cmentarzem Bródzieńskim. O tym, jak znacznie pogrzeb w Warszawie, a nie na Pradze, podkreślał status zmarłego, najlepiej świadczy pochówek przy Okopowej syna Szmula Zbytkowera – Berka Szmulowicza, chociaż to jego ojciec urządził praską nekropolię i na niej spoczywał.
5 września 1810 roku doszło do istotnej zmiany statusu prawnego cmentarza, czego dowodzi zachowany wraz ze wspomnianym wyżej pinkasem kontrakt zawarty w jidysz między wdową po Szmulu, Judytą Jakubowiczową, jego synem Berkiem a Chewrą Kadiszą. Judyta, zajmująca de iure pozycję posiadaczki emfiteutycznej kolonii Targówek, w tym gruntu, na którym znajdowała się nekropolia, zgodziła się w nim na przekazanie terenu cmentarza, aczkolwiek zachowała pewne daleko idące uprawnienia, w tym – prawo do otrzymywania rocznego czynszu w wysokości 400 złotych polskich oraz prawo do kontrasygnaty każdego pochówku. Po Moszem z Ryczywołu, który pełnił urząd do 1797 roku, nie powołano już następnego przełożonego cmentarników. Funkcja ta pojawiła się ponownie dopiero w 1841 roku.
Na grobowcu Berka Szmulowicza przy Okopowej (kwatera 1, rząd 13) zachowała się płaskorzeźba ukazująca w przybliżeniu wczesną postać cmentarza żydowskiego na Pradze. Przedstawia ona panoramę miejscowości z widoczną nekropolią. Można domyślać się, że jest to alegoryczny widok Pragi. Z porównania kilku planów Warszawy z tej epoki wynika, że pośrodku cmentarza stał obiekt – prawdopodobnie dom przedpogrzebowy. Wiemy, że taki dom, zapewne kolejny, został ufundowany już po śmierci Berka, w 1829 roku23.
W latach dwudziestych XIX wieku cmentarz funkcjonował w pełni. W budżecie dozoru bóżniczego z 1824 roku zachowały się szacunki wpływów osiąganych za rozmaite działania związane z nekropolią: z opłaty pogrzebowej; „z karbon przy exportacyach” (ze skarbonek obnoszonych podczas wyprowadzania zwłok z domu przedpogrzebowego); ze skarbon na cmentarzu; z opłat za stawianie nagrobków; „od obchodzenia cmentarza na cześć chorych”24. Po stronie rozchodów znajdujemy cały personel: posługacza (dozorcę) cmentarnego, dwóch wykonawców ceremonii pogrzebowych, grabarza, tragarza, wynoszącego zmarłe niemowlęta, dwie kobiety wykonujące ceremonie pogrzebowe przy zmarłych płci żeńskiej. Są też wydatki na utrzymanie, między innymi na płótno na koszule śmiertelne dla ubogich zmarłych, deski do grobów, reperację cmentarza, karawanu i potrzebnych naczyń, czyszczenie komina w domu przedpogrzebowym, najem koni do karawanu25.
Płaskorzeźba z grobowca Berka Szmulowicza, przedstawiająca jakoby alegoryczny widok Pragi
Źródło: Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma
W 1843 roku dzięki fundacji Jakuba Flataua wybudowano część nowego ogrodzenia. Na murze znalazła się tablica pamiątkowa z hebrajską inskrypcją: „Niech się utrwali w niebiosach pamięć hojnego / Obowiązkiem naszym jest błogosławić go i uświetniać / Wzniósł mur ze strony północno-wschodniej / Ofiarnością swoją zapobiegł spustoszeniu / Możny, hojny Jakub, syn możnego i sławnego / Izaaka Flatau z Warszawy, roku 5603”. Donator zapisał też na rzecz cmentarza znaczną kwotę 12 tysięcy rubli. Drewniany dom przedpogrzebowy z 1829 roku znika na mapie z 1867 roku; wedle Schipera spłonął 3 sierpnia 1873 roku26.
Przez cały czas cmentarzem nieformalnie zarządzała Chewra Kadisza. W aktach związanych z nadanym nekropolii zapisem testamentowym czytamy: „cmentarz żydowski w Pradze oddzielną posiada administrację przez tamecznych mieszkańców i dlatego też zmarły Joel Gelessen nazwał onęż »bractwem«, tak właśnie jak tego rodzaju zarządy dawniej u starozakonnych nazwę przybierały”27. Dopiero decyzją magistratu Warszawy z 21 sierpnia 1870 roku zlikwidowano istniejącą jeszcze odrębność bractwa na rzecz przekazania nekropolii całkowicie w ręce gminy żydowskiej w Warszawie.
Zmiana statusu wpłynęła na poprawę stanu cmentarza, podlegającego teraz Wydziałowi Cmentarnemu gminy warszawskiej, na czele którego najpierw stał Mathias Bersohn, a od 1874 roku, przez blisko czterdzieści lat – Jakub Loewenberg. Korzystając z zapisu zmarłego w 1867 roku Jakuba Flataua, uzupełnionego jeszcze o tysiąc rubli przez Rozalię Löwenstein w 1870 roku[1], wybudowano na nowo mur cmentarny i wykopano kilka studni artezyjskich. W 1877 roku w miejscu spalonego drewnianego domu przedpogrzebowego powstał nowy, murowany. Składał się on z kancelarii, „trupiarni” (kostnicy), pokoju do zmywania zwłok męskich, pokoju do zmywania zwłok żeńskich, mieszkań dla służby cmentarnej (pięć pokoi z kuchniami), poczekalni i korytarzy. Obok domu przedpogrzebowego znalazła się stajnia z mieszkaniem dla woźnicy. Pozostawiono także szopę, w latach 1873–1877 pełniącą funkcję prowizorycznego domu przedpogrzebowego. W czasach zaboru rosyjskiego dom przedpogrzebowy remontowano dwukrotnie – w latach 1900 i 1908–190928.
Gmina dbała o zieleń cmentarną, sadząc rozmaite drzewa: kasztany, topole, akacje, jesiony, lipy, jarzębiny, brzozy. Sadzonki sprowadzano z istniejącej przy cmentarzu warszawskim szkółki drzewek, ufundowanej w latach siedemdziesiątych XIX wieku przez Lessera Lewy’ego. W 1888 roku cmentarz zaczęto zaopatrywać w sadzonki ze szkółki urządzonej przy Wielkiej Synagodze na Pradze, a kierowanej przez ogrodnika cmentarza warszawskiego Mieczysława Węgierkę29.
Splendoru nekropolii dodał monumentalny grobowiec Szmula Zbytkowera (1881), niemal równocześnie pojawiły się otoczone czcią wiernych ohele Jony Milwergera (1882) i niezidentyfikowanego cadyka, czasem kojarzonego z cudotwórcą z Nowej Pragi Fajwlem Lewińskim (na planszy otwartej na cmentarzu w 2018 roku wystawy mowa jeszcze o trzecim ohelu, należącym do bliżej niesprecyzowanego cadyka Eleazara Izraela Aszkenazego). Nowy grobowiec Zbytkowera ufundował bankier Ignacy Löwenstein, prawnuk fundatora praskiej wspólnoty. Możliwe, że impulsem do wzniesienia monumentu było dokonane pod koniec lat siedemdziesiątych XIX wieku rozbicie przez chuliganów marmurowej płyty zdobiącej dotąd grób Izaaka Flataua. Grobowiec zajął bowiem miejsce stojących wcześniej i sąsiadujących ze sobą pomników Szmula, jego żony Judyty oraz właśnie Flataua – zięcia Szmula. Wyróżniała go zarówno wielkość, jak i boczne tablice z długimi inskrypcjami hebrajskimi i polskimi, zawierającymi między innymi epitafium Zbytkowera („mąż dzielny, wielkich czynów, szlachetny i zacny człowiek Sejmu Czterech Ziem”). Aż do Zagłady pozostawał pod opieką rodziny Bergsonów z Warszawy. Pomnik, choć uszkodzony, przetrwał okupację niemiecką podczas II wojny światowej. Ostatnie pewne wiadomości o jego istnieniu pochodzą z grudnia 1947 roku. Dalsze losy są natomiast nieznane. Zastanawiają mgliste słowa Janiny Szwankowskiej i komentującego je Mariana Fuksa, znajdujące się w recenzji zamieszczonej w „Biuletynie Żydowskiego Instytutu Historycznego” ze stycznia–czerwca 1982 roku. Pisze Szwankowska o cmentarzu przy Okopowej: „Na nagrobku Szmula Zbytkowera można oglądać do dziś [1981] prymitywnie rzeźbioną panoramę Warszawy, na nagrobku jego zięcia Berka Sonnenbergera [sic!] był widok posiadłości Szmula i cmentarza na Targówku”30. Komentujący to Fuks prostuje błąd w pisowni nazwiska Berka, natomiast nie tylko nie neguje istnienia przy Okopowej obu grobowców, ale dodaje jeszcze: „Autorka nie podaje, że ten empirowy okazały sarkofag, dzieło Dawida Friedlendera, ustawiony w 1801 r., znajdował się na cmentarzu Żydowskim na Pradze (na Bródnie). Został przeniesiony na Okopową po II wojnie światowej”31. Przytoczony tekst jest najeżony błędami (gdzie indziej Fuks podaje wbrew faktom: „Cmentarz Żydowski na Bródnie w stanie szczątkowym istniał jeszcze po II wojnie światowej. Obecnie nie pozostało po nim śladu. Buduje się na jego miejscu nowe osiedle mieszkaniowe”32), ale być może jest też świadectwem zrealizowanego albo niezrealizowanego zamiaru przeniesienia resztek grobowca Zbytkowera na Okopową.
Na przełomie 1882 i 1883 roku dokonano powiększenia terenu o sąsiadujące grunta. Pod koniec XIX wieku dołączono tak zwany plac dokupiony (mniej więcej dzisiejszy narożnik ulic Świętego Wincentego i Rogowskiej), który do 1905 roku został zapełniony 1130 grobami. Historyczne granice cmentarza odbiegały od dzisiejszych. W lutym 2013 roku, podczas przygotowań do przebudowy ulicy Świętego Wincentego, odkryto nieznane wcześniej groby, położone kilkadziesiąt metrów przed współczesnym ogrodzeniem, dowodzące, że cmentarz sięgał aż do dzisiejszego biegu ulicy Świętego Wincentego (przy Rogowskiej). Znaleziono tam kilkanaście mogił ułożonych w dwóch rzędach obok siebie. Ponieważ z powodów religijnych nie można było ich przenieść, musiano zmienić plany poszerzenia ulicy Świętego Wincentego na odcinku między rondem Żaba i Kołową.
Sarkofag Szmula Zbytkowera
Źródło: Reprodukcja z książki Leona Przysuskiera Cmentarze żydowskie w Warszawie. Przewodnik ilustrowany, Warszawa 1936
Cmentarz długo miał charakter tradycjonalistyczny – z oddzielnymi kwaterami podzielonymi wedle płci i wieku, setkami zaniedbanych macew pochylonych w różnych kierunkach, bez sieci alejek, za to z wysokimi chaszczami i chwastami utrudniającymi dostęp do wielu miejsc. Był tu jednak karawan. O miejscu pochowania zmarłego decydowała Chewra Kadisza; w sąsiedniej Warszawie praktyka ta spotykała się z krytyką środowisk postępowych: „niewiadomym było – czy wybór grobu zależy od wysokości opłaty pokładnego, czyli od osobistych zasług zmarłego, jakie sobie za życia zaskarbił. Okoliczność ta wytworzyła rodzaj cenzurowania zasług zmarłego przez wszechwładną Administrację pogrzebową, przed areopagiem której rodzina zmarłego uchyliła czoło, by wysłuchać wyroku, czy zmarły kwalifikuje się do linii grobów przeznaczonych dla arcypobożnych lub mniej pobożnych, albo wreszcie, jako zupełnie bezbożny, czy nie ma być pochowany za parkanem cmentarnym, co wszystko ciężkim okupem załatwić należało. […] Czy więc stan majątkowy rodziny zmarłego pozwalał na uiszczenie wymaganego haraczu za wyprawienie przyzwoitego pogrzebu lub nie, robiono wszelkie usiłowania, zastawiano kosztowności, a nieraz i niezbędne efekty [przedmioty] do codziennego użytku, by czym prędzej wnieść do kasy Administracji zażądaną sumę nad przepisaną taksę, niby to dobrowolną ofiarę. Dodać należy, że prędsze zabranie zwłok lub dłuższe ich pozostawienie w domu zmarłego cechowało również stopień zasługi i pobożności nieboszczyka”33.
Cmentarz służył przede wszystkim Żydom praskim, ale nie tylko. Od 1885 roku znów stanowił dodatkowe miejsce pochówku zmarłych z całego obszaru Warszawy. Wpływ na taką zmianę jego statusu miało utworzenie w sąsiedztwie katolickiego cmentarza Bródzieńskiego oraz związane z tym polepszenie komunikacji. W latach siedemdziesiątych XIX wieku do prawidłowego funkcjonowania cmentarza, na którym odbywało się rocznie 300–340 pogrzebów, wystarczało 6 słabo opłacanych etatów, odpowiadających liczbie „mieszkań służbowych” w domu przedpogrzebowym: nadzorca (kierownik, intendent), wykonawca obrządków przy zwłokach męskich, wykonawczyni obrządków przy zwłokach żeńskich, grabarz, „wynosiciel dzieci”, stróż. W 1885 roku personel zwiększono do 13 osób i podwyższono płace.
Przy dzisiejszym stanie źródeł trudno zrekonstruować listę kierowników nekropolii, ale w drugiej połowie XIX wieku powinni się na niej znaleźć: Jankiel Szlingbaum, M. A. Mikelsberg oraz Dawid Szejnman, pełniący obowiązki od 1880 roku. W początkach XX wieku cmentarzem kierował – tytułowany „p.o. dozorcy” – Eliasz Kruk, syn Lejzora, mieszkający przy Targowej 35, a potem przy Szerokiej 33 (notowany w latach 1899–1914). O personelu niższego stopnia wiemy jeszcze mniej. Do historii przeszedł jedynie Zalman Dyksztajn, który odmawiając El Male Rachamim nad otwartą mogiłą, spostrzegł wystający z rozkopanej ziemi garnek z 49 starymi monetami, ukrytymi prawdopodobnie w czasie rzezi Pragi. Było to w 1886 roku34.
Liczba pochówków w okresie 1885–1886 wzrosła do blisko 650 rocznie, a w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku – do 2–3 tysięcy rocznie. Na „kirkut praski” kierowano z Warszawy pogrzeby zwłaszcza mniej zamożnych, należących wedle rosyjskiej kategoryzacji do tak zwanej ludności niestałej. W 1885 roku „Kurier Warszawski” w tekście pod tytułem Czyż to właściwe opisał ubogi, tradycjonalistyczny kondukt pogrzebowy śpieszący na Bródno z dzielnicy północnej: „Dziś byliśmy świadkami, jak za Nowym Zjazdem pędził na cmentarz bródnowski karawan żydowski ze zwłokami, a za nim biegło co im tchu stało, nie mogąc nadążyć, dwóch biedaków umączonych, prawdopodobnie piekarzy. Czyż godzi się i jest właściwym poważnemu i smutnemu obrzędowi pogrzebowemu, aby konie biegły kłusem, zwłaszcza gdy nieboszczyka ktoś odprowadza i nie stać go na wynajęcie dorożki? Świadkowie tej sceny doznali niemiłego wrażenia, sądzili jednak ogólnie, iż tak »pośpieszne« eksportowanie zwłok, chowanych kosztem gminy izraelickiej, dzieje się bez wiedzy jej zarządu”35.
Na początku XX wieku zdecydowano o dogęszczeniu już istniejących grobów, co pogłębiło chaos planistyczny. Szczyt pochówków ubogich przypadł na okres I wojny światowej, kiedy grzebano tutaj nawet 5 tysięcy osób rocznie. Rozwiązaniem problemu ciasnoty miało być założenie trzeciego warszawskiego cmentarza żydowskiego – na Grochowie, ale pomysłu tego nigdy nie zrealizowano.
Cmentarz ubogich był miejscem wyjątkowo niebezpiecznym. Podczas wertowania źródeł okazuje się, że zła sława tego zakątka, ugruntowana w drugiej połowie XX wieku, miała znacznie wcześniejsze początki. W latach 1877–1879 odbywały się tu prawdziwe najazdy robotników Drogi Żelaznej Nadwiślańskiej; zwłaszcza latem napastnicy plądrowali nagrobki, rzucali kamieniami w dom przedpogrzebowy, a nawet bili służbę cmentarną. W 1890 roku personel uzbrojono w rewolwery. Nie odstraszyło to złodzieja, który w 1891 roku zabrał skarbonę z pieniędzmi i znaczną ilość płótna na całuny. 2 grudnia 1897 roku doszło do wymiany ognia pomiędzy służbą cmentarną i napastnikami; zaapelowano o zaprzestanie pogrzebów wieczorem36.
Okres I wojny światowej, poza szczytem pochówków, przyniósł również znaczną dewastację cmentarza przez żołnierzy rosyjskich przychodzących z Fortu Śliwickiego. W listopadzie 1914 roku w poszukiwaniu opału zabierali oni drewniane macewy, rekwirowali skrzynie na zwłoki, rozebrali ogrodzenie. Mimo to w niesprzyjających warunkach, już pod okupacją niemiecką, w 1916 roku przeprowadzono modernizację domu przedpogrzebowego. Za kilkanaście tysięcy rubli dobudowano dwa skrzydła, rozbudowano pomieszczenia do rytualnego mycia zwłok, założono wodociąg i oświetlenie gazowe. Jednocześnie przeprowadzono reorganizację personelu na wzór cmentarza przy Gęsiej. Obowiązki kierownika po Eliaszu Kruku, oskarżonym o liczne nadużycia i chaos w kierowaniu nekropolią, przejął Abraham Posner. Dopiero wówczas sporządzono skorowidz zmarłych oraz wykaz wolnych grobów, a także rozbudowano personel. 22 listopada 1918 roku ogłoszono oficjalne godziny pracy cmentarza: 9.00–17.0037.
Mimo pierwszych jaskółek zmian (w 1901 roku wykonano jedyne przed I wojną światową roboty niwelacyjne i zadrzewienia, za skromną kwotę 1,6 tysiąca rubli), na początku lat dwudziestych XX wieku cmentarz praski przedstawiał rozpaczliwy obraz. Nie miał ogrodzenia, wyrąbano drzewa, a wszechobecny piach niszczył i zasypywał nagrobki. Jeszcze w 1917 roku zniszczeniu uległy oba ohele. Ośmielało to złodziei do wykopywania zwłok w poszukiwaniu kosztowności. Latem 1919 roku na terenie nekropolii pełno było szczątków ludzkich, zwłaszcza dziecięcych, wykopanych przez opryszków i po obszukaniu porzuconych pod gołym niebem. W sprawozdaniu gminy o cmentarzu w tym okresie pisano: „przedstawiał obraz zupełnego i nieprawdopodobnego niemal zniszczenia. Teren cmentarny przedstawiał strasznie zdewastowaną przestrzeń, poprzecinaną chaotycznie górami i dolinami; pomniki i groby zasypane piachami, parkan okalający cmentarz – całkowicie niemal zrujnowany, a na dużej przestrzeni zupełnie otwarty”38. Wzmianka o nekropolii budziła popłoch wśród ludności żydowskiej. Nawet najbiedniejsi nie godzili się na pochówki krewnych w takim miejscu. Dopiero w 1923 roku na posiedzeniu zarządu warszawskiej gminy żydowskiej postanowiono przystąpić do odbudowy, a także „zaangażować 6 dozorców cmentarnych na noc z powodu częstych kradzieży części pomników”39.
Prace porządkowe kontynuowano w latach 1926−1930, wydając na nie niebagatelną sumę około pół miliona złotych. Kierowali nimi członkowie Wydziału Pogrzebowego gminy: Szaja Rozenbojm i Menachem Elenberg. Ustawiono ponad 6 tysięcy przewróconych macew. Znów pojawił się murowany parkan na liczącym 325 metrów obwodzie cmentarza, wzniesiony za 15 143 złote. Usunięto piasek, uporządkowano alejki i pomniki, dosadzono drzewa. Staraniem Elenberga w jednej z sal domu przedpogrzebowego urządzono stałą modlitewnię, zwaną synagogą cmentarną. W 1930 roku przeprowadzono jeszcze roboty wodociągowe40.
Cmentarz nadal służył bezpłatnym pochówkom z Warszawy lewobrzeżnej – kierowano stamtąd na Pragę aż 90 procent ubogich zmarłych. W latach 1926–1930 przeprowadzono łącznie 9741 pogrzebów, w tym aż 8590 bezpłatnie (ponad 88 procent – dla porównania przy Okopowej pogrzeby bezpłatne stanowiły 1,6 procent ogółu). Co ciekawe, cmentarz cieszył się też swoistą popularnością wśród ortodoksów, ceniących teraz jego tradycjonalistyczny charakter, inny od ulegającej wpływom nowoczesności Okopowej.
Granice cmentarza żydowskiego w 1926 roku
Źródło: Biblioteka Narodowa Polona
Granice cmentarza żydowskiego w 1934 roku
Źródło: Biblioteka Narodowa Polona
Sąsiedztwo cmentarzy: żydowskiego i Bródzieńskiego nie było z początku bezpośrednie. Ich terytoria zetknęły się ze sobą dopiero po powiększeniu obu nekropolii około 1931 roku, choć także wówczas pozostała między nimi rubież w postaci drogi – ulicy Rzeszowskiej, biegnącej od „zatoki” uliczek przy Świętego Wincentego do Świętego Jacka Odrowąża[2]. Owo powiększenie polegało na podciągnięciu granic obu cmentarzy do ulicy Świętego Jacka Odrowąża. W przypadku nekropolii żydowskiej dodano istniejące wcześniej duże trójkątne wcięcie od strony ulicy, sięgające mniej więcej od poziomu ulicy Lidzkiej niemal do Świętego Wincentego. Celem tych zmian było nie tylko uporządkowanie przestrzeni miejskiej i zapewnienie nowych miejsc pochówku; chodziło także o likwidację wydm, które zwłaszcza na cmentarzu żydowskim stanowiły prawdziwe utrapienie dla osób odpowiedzialnych za utrzymanie grobów. Podczas prac porządkowych w 1927 roku rozkopano jedną z takich kilkumetrowych gór lotnych piasków. Znajdował się w niej „mur na 3 metry wysoki oraz wielka ilość pomników, o których istnieniu rodziny zmarłych dawno już były zapomniały, i to do tego stopnia, że nad zasypanymi pomnikami wystawiły nowe pomniki poświęcone tym samym nieboszczykom (pomniki-»dublety«)”41.
Po zmianach z początku lat trzydziestych powstał obszerny kompleks cmentarzy, o łącznej powierzchni ponad 118 hektarów; żeby je obejść naokoło, trzeba przemierzyć blisko 6 kilometrów. Funkcję głównej arterii dojazdowej przejęła ulica Świętego Jacka Odrowąża. „Oba cmentarze, żydowski oraz katolicki, otaczała żywa tkanka drobnego handlu i gastronomii, która pulsowała swoim tętnem byle gdzie o dowolnej niemal porze. Wzdłuż cmentarnych murów kilometrami ciągnęły się stragany, pawiloniki, niskie ławy z kwiatami, dymiące kominy przenośnych kuchenek, saturatory z wodą sodową i beczkami nadzianymi »aparatami« do pompowania piwa. Zagęszczenie tych objawów prawdziwego życia następowało przy cmentarnych narożnikach, gdzie władze miejskie przygotowały place pod targowiska. Jakoś nikogo nie raziło – żydów ani katolików – bliskie sąsiedztwo jarmarcznego zgiełku w dni świąteczne, tak przecież różne dla obu wyznań”42.
Od 1 stycznia 1937 roku, wobec wyczerpywania się miejsc na cmentarzu przy ulicy Okopowej, zarząd gminy warszawskiej zdecydował się całkowicie zlikwidować możliwość przeprowadzania tam bezpłatnych pogrzebów, przenosząc je na Pragę. Na prawy brzeg skierowano tym samym jeszcze większą liczbę pochówków ubogich zmarłych z całej kilkusettysięcznej dzielnicy północnej Warszawy. Aby podołać nowej roli, Wydział Cmentarny przekazał bractwu pogrzebowemu na Pradze 2600 metrów płótna na bezpłatne całuny pośmiertne. Podjęto też dalsze szeroko zakrojone prace porządkowe. Do 1938 roku zniwelowano tysiące metrów kwadratowych terenu oraz ubito dróżki gruzem i leszem. Nasadzono setki drzew, tworząc nowe aleje topolowe i akacjowe. W budżecie gminy założono 8 tysięcy złotych „na budowę nowej, niezbędnej wprost kostnicy”43. Obiekt ten uwieczniony jest na zdjęciu prasowym pod tytułem Nowowystawione budynki na cmentarzu żydowskim na Pradze; drugim obiektem znanym z tego samego źródła jest sanitariat (?). Zachowały się też wzmianki, że „celem przeprowadzenia remontu pomników zabytkowych dokonano lustracji cmentarzy oraz rejestracji pomników zasłużonych Żydów”44. Niestety, wyniki tej akcji nie są dziś znane. Znaczny wzrost ruchu przed bramą cmentarza żydowskiego skłonił prezesa gminy Maurycego Mayzla do wystąpienia do Zarządu Miejskiego miasta stołecznego Warszawy o ustanowienie nowego przystanku tramwajowego. Przystanek powstał przy ulicy Świętego Jacka Odrowąża, na linii numer 21, łączącej praskie cmentarze z południową częścią dzielnicy żydowskiej (plac Mirowski) i cmentarzem Wolskim. Choć niełatwo to sobie dziś wyobrazić, aż do Zagłady praski cmentarz żydowski był zwyczajnym, stałym elementem krajobrazu miasta. Umawiano się często „przy zbiegu Biruta i Kirkuta”45, opodal cudem zachowanego do dzisiaj piętrowego drewniaka mieszkalnego, obecnie słusznie uznanego za zabytek i wyeksponowanego przy rondzie Żaba.
Cmentarz żydowski na Bródnie, rodzina przy grobie Hudesy Bremer, zapewne koniec 1938 roku. Rodzina Bremerów prawdopodobnie nie pochodziła z Pragi, tylko z dzielnicy północnej
Źródło: Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma
W latach trzydziestych nekropolia podlegała Wydziałowi X Cmentarzy i Pogrzebów, stanowiącemu organ zarządu gminy warszawskiej. Główne wejście na jej teren znajdowało się od strony ulicy Świętego Jacka Odrowąża. Były tam brama i budynek przedpogrzebowy, ulokowane niemal dokładnie w miejscu, gdzie dzisiaj stoi kamień pamiątkowy poświęcony 40 zabitym przez Niemców w dniach 23–27 sierpnia 1944 roku. Plan alejek był nieregularny, chociaż przez cały teren biegła równoległa do ulicy Świętego Jacka Odrowąża aleja, ulokowana w tej samej linii co późniejsza droga wybudowana za czasów Zygmunta Nissenbauma. Opodal znajdowała się stara, powstańcza transzeja – jej przebieg można dostrzec na sowieckim zdjęciu lotniczym z 1945 roku. Numeracja kwater odpowiadała najprawdopodobniej kolejnym poszerzeniom cmentarza. Były one też podzielone na dziesięć kategorii, różniących się ceną za pogrzeb i miejsce. Wedle Taryfy opłat za pogrzeby i miejsca na cmentarzu żydowskim na Pradze, zatwierdzonej w 1935 roku, pochówek w kategorii X kosztował co najmniej 1000 złotych, a w najtańszych VIII i IX – 10 złotych. Nieregularna, najstarsza, obszerna kwatera numer 1 ciągnęła się wzdłuż ulicy Rzeszowskiej; właśnie w niej pochówek był najdroższy (kategoria X)46.
Najbardziej monumentalnym grobowcem był pomnik Szmula Zbytkowera i jego bliskich. Znajdował się on w najstarszej kwaterze 1, jak pisał Leon Przysuskier, „pod lewym murem” – zatem gdzieś przy dzisiejszej drodze podmurnej (nominalnie ulicy Rzeszowskiej). Drugim słynnym Żydem pochowanym na Pradze był zmarły w 1842 roku Abraham Sztern, matematyk, wynalazca i innowator, członek Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, pradziad Antoniego Słonimskiego. Leon Przysuskier podał dokładne położenie jego macewy, dowodząc przy okazji, że istniała tutaj jednak skrupulatna ewidencja pochówków: kwatera 2, rząd 3a, grób 13. Nadto była „niewielka ilość grobów z XVIII wieku, nosząca cechy dobrego rzemiosła artystycznego, a często nawet oryginalnej sztuki, pełnej reminescencyj barokowych i wschodnich. Ciekawe są niektóre elementy dekoracyjne płyt nagrobnych (motywy roślinne i zwierzęce, dekoracje napisowe)”. Przysuskier datuje je na okres „przed oficjalnym założeniem cmentarza”47. Z innych pochówków wzmiankowanych w źródłach albo dających się zidentyfikować jeszcze dzisiaj na podstawie napisów na macewach wymienić można: żołnierzy z pułku Berka Joselewicza i ofiary rzezi Pragi (w 1924 roku urządzono do nich uroczyste pochody po okolicznościowych nabożeństwach w synagodze); zabitego podczas tej rzezi Hirsza Tauba z Raciąża, ojca założyciela dynastii cadyków z Kazimierza Dolnego Jechezkela Tauba (napis na macewie, ufundowanej zapewne przez chasydów kazimierskich, głosił: „Ojciec naszego nauczyciela, rabina i świętego cadyka, przed którym nie było tajemnic i do którego z wszystkich krańców świata Żydzi lgnęli, by chronić się w cieniu skrzydeł jego świętości, przywódcy pokolenia, korony Izraela, Jechezkela, niech będzie błogosławiona pamięć o cadyku i rabinie z Kazimierza”48); uczestników powstania listopadowego; Teodozję Cam – zmarłą w 1891 roku w Petersburgu żonę rosyjskiego sztabskapitana Gierasima Cama, której niezachowany do dziś pomnik wyróżniał się okazałością jeszcze w latach trzydziestych XX wieku; Abrama Warszawskiego (zmarłego w 1910 roku) – syna przewodniczącego sądu rabinicznego; Izraela Icchaka Boruszka (zmarłego w 1933 roku) – potomka cadyka Menachema Mendla Morgensterna z Kocka; Nata Litingera (zmarłego w 1932 roku), nowojorczyka – jego macewa to prawdopodobnie jedyna w Polsce macewa z napisem w języku angielskim. Ale najczęściej spoczywały tu osoby pod względem historycznym całkiem anonimowe, upamiętnione najtańszymi, skromnymi nagrobkami z piaskowca.
Z czytelnych do dzisiaj epitafiów wynika, że aż do XX wieku raczej nie umieszczano inskrypcji w językach innych niż hebrajski. W Warszawie zresztą napisy takie dozór bóżniczy dopuścił dopiero w 1855 roku pod naciskiem Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych i Duchownych. Wcześniej w ogóle niedopuszczalne było, aby „sprofanować święte miejsce Cmentarne językiem europejskim w miejsce używanego dotychczas języka świętego hebrajskiego”49. Na 150 zinwentaryzowanych macew teksty w językach żydowskich znajdują się na 148, po rosyjsku – 2; polskich nie widać. Najstarsza zinwentaryzowana do dzisiaj macewa pochodzi z 1871 roku; oznaczała niegdyś miejsce pochówku kobiety nazwiskiem Weisblatt. Liczebnie przeważają pomniki z lat trzydziestych XX wieku. Niekiedy inskrypcje wymieniają miejsce pochodzenia zmarłego. Są to z reguły miejscowości na wschód od Warszawy: Lublin, Hrubieszów, Brześć, Zaręby Kościelne, a także Kielce, Chęciny, Daleszyce, Wiłkomierz, Solec i inne. Pojawiają się też Praga i Nowa Praga.
Wiadomo, że cmentarz funkcjonował jeszcze w początkowym okresie okupacji niemieckiej, o czym świadczą choćby pochodzące z 1940 roku macewy Jeszai Ajzyka Zielonki i Chai Ferszt. W czasie wojny obrządek pogrzebowy uległ uproszczeniu: „Ileż to razy widywałam potem [po wrześniu 1939], jak samotny Żyd pchał ręczny wózek w stronę kirkutu na Bródnie. Na wózku długi zarys ludzki pod chustką. Czasami wystawały spod za krótkiego okrycia palce nóg. Za żydowskim pogrzebem nigdy nie szedł kondukt pogrzebowy. Rodzina i znajomi odprowadzali karawan tylko do rogu ulicy i natychmiast wracali. Obcy do swoich interesów, bliscy, aby usiąść na pokucie. To były ustalone formy. Tak właśnie miała się odbywać ostatnia ziemska droga zmarłego. Nie byle jak, jak teraz [27.10.1940], gdy ramię zbyt wysokiego nieboszczyka nieregularnym klinem wystaje poza kant niedużego wózka”50. Zapewne w pierwszej połowie 1940 roku powstał wstrząsający nagrobek Perli Sucheckiej i jej siedmiorga dzieci. Rodzina Sucheckich mieszkała przy ulicy Targowej 56. Matka i liczne potomstwo ponieśli śmierć podczas niemieckiego bombardowania. Na ich pomniku uwieczniony został ocalały ojciec – ukazany z profilu, skulony, z opaską z gwiazdą Dawida na ręce. Pomnik Sucheckich przetrwał tylko kilkanaście miesięcy; znamy go z pojedynczej fotografii. Jednocześnie cmentarz podlegał dewastacji, co odnotował w swoim dzienniku Adam Czerniaków: „Nagrobek Zbytkowera potłuczony. Drzewa wycięte” (wpis z 2 maja 1940 roku)51.
Cmentarz żydowski na Bródnie, grób Perli Sucheckiej i jej siedmiorga dzieci, którzy zginęli 22 września 1939 roku pod gruzami przy ulicy Targowej 56. Warto zwrócić uwagę na znaczne wzniesienie z tyłu, na którym stoją macewy; to zapewne najstarsza część cmentarza od strony ulicy Rzeszowskiej
Źródło: Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma
Pochówki ustały po przesiedleniu Żydów z prawobrzeżnej Warszawy do getta, zakończonym 15 listopada 1940 roku. 20 listopada szef Wydziału Przesiedleń Waldemar Schön zdecydował o zamknięciu cmentarza. Niemcy zaczęli eksploatować teren nekropolii jako źródło materiałów. Rozebrali parkan, wycięli drzewa, wywozili macewy, wykorzystując je do utwardzania dróg oraz budowy pasów startowych na lotniskach polowych w okolicach Warszawy. Na cele budowlane, między innymi na budowę bunkrów, skierowano około 4 tysięcy macew. 12 maja 1942 roku Emanuel Ringelblum zapisał: „Praski cmentarz, liczący ponad 150 lat, podlega niwelacji. Szatani nie dają spokoju nawet nieboszczykom. Dokonali zresztą podobnych wyczynów w innych miastach Polski i Niemiec. Zabytkowość cmentarza, jego znaczenie kulturalno-historyczne to dla nich tak bagatelna sprawa, iż nie odgrywa żadnej roli”52. Planowe pustoszenie terenu stanowiło element przygotowań do zamierzonej budowy wielkiego stadionu sportowego.
Na podstawie nielicznych zachowanych fotografii z okresu tuż po wojnie można wnosić, że okupacyjne i wojenne zniszczenia nie były jednak całkowite. Na fotografii Leonarda Sempolińskiego wykonanej w 1947 roku razi co prawda brak ogrodzenia – kamienice przy ulicy Świętego Wincentego niemal wchodzą na teren cmentarza, ale wiele macew jest jeszcze na swoich miejscach, tworząc w miarę czytelne rzędy. W tym okresie cmentarz nie miał żadnego opiekuna ani zarządcy. „Robotnik” tak opisywał jego zaniedbanie: „Dzisiaj na wypasanie bydła jest już za późno, niemniej olbrzymi cmentarz pozostaje nadal bezpański i nieogrodzony. Korzystają z tego naturalnie wszystkie miejskie męty, a do niedawna w jednym z grobowców pędzono nawet bimber, wieczorami zaś krążą tam ciągle nocni ludzie”53. Mimo to na planach miasta z okresu 1945–1950 nie ma jeszcze wątpliwości – cmentarz żydowski między ulicami: Świętego Wincentego, Świętego Jacka Odrowąża, Rzeszowską i Rogowską istnieje. Pełnił zresztą jeszcze funkcje grzebalne. Ostatnim jak dotąd pochówkiem w jego dziejach był uroczysty pogrzeb szczątków ofiar Zagłady ekshumowanych z różnych miejsc w Warszawie. Pojawiła się wówczas na ulicach klepsydra: „Wojewódzki Komitet Żydowski w Warszawie i Żydowska Kongregacja Wyznaniowa zawiadamia, że w poniedziałek dnia 8 grudnia 1947 roku o godz. 1-wszej pp. odbędzie się na cmentarzu na Bródnie (Praga) uroczyste złożenie do bratniej mogiły odnalezionych kości Żydów. Na pogrzeb zaprasza się całą ludność żydowską Warszawy”54.
Macewy na cmentarzu praskim, sfotografowane najprawdopodobniej w 1948 roku. Po lewej stronie nagrobek Dawida Józefa Tanenberga z 1845 roku
Fot. Leonard Sempoliński / IS PAN
Całun milczenia z zamkniętego cmentarza władze zdjęły dopiero z początkiem lat osiemdziesiątych XX wieku. Motywy zmiany stanowiska nie są znane. Być może jakiś wpływ wywarła trwająca już w Polsce epoka Solidarności, ale zarazem przywrócenie pamięci o cmentarzu odsłoniło przecież oficjalnie skalę zniszczenia nekropolii, jakie dokonało się w trzech ostatnich dziesięcioleciach. W sporządzonym w lutym 1982 roku studium zagospodarowania, powstałym na zlecenie Wydziału Kultury i Sztuki miasta stołecznego Warszawy, autorzy pod kierunkiem architekta Bogusława Chylińskiego przedłożyli dwa projekty przyszłego „parku krajobrazowego”. Pierwszy proponował budowę w części centralnej swego rodzaju lapidarium: „umieszczony na płycie znicz z wtopioną w kamień symboliczną gwiazdą, płytę zaś otaczałyby spiętrzone nieregularnie nagrobki”. Drugi projekt zakładał „usytuowanie w punkcie centralnym ogromnej kamiennej menory utworzonej z nagrobków i spoczywającej na zboczu naturalnego wzniesienia, o którego wierzchołek opierałyby się ramiona świecznika”. Zamiary te nie wyszły poza sferę projektów55.
Przełom przyniosła dopiero wizyta Zygmunta i Soni Heleny Nissenbaumów, przybyłych do Warszawy w 1983 roku, na uroczystości związane z rocznicą powstania w getcie. Zygmunt Nissenbaum urodził się w 1926 roku. Był synem Lejba Nissenbauma – właściciela przedsiębiorstwa budowlanego (źródła notują też identycznie nazywającego się handlarza paszą przy Stalowej 29, potem także przy Środkowej 14). Gdy został zamknięty wraz z rodziną w getcie, zdarzało mu się przechodzić przez mur po żywność; jego punktem kontaktowym był właśnie cmentarz Bródzieński. Po likwidacji getta znalazł się w Treblince, potem na Majdanku, w obozach pracy. Po wojnie osiadł w Konstancji, gdzie założył gminę wyznaniową i ufundował synagogę. Był przedsiębiorcą i filantropem.
Zaszokowani tym, co zastali na Pradze, małżonkowie powołali w czerwcu 1985 roku specjalną Fundację imienia Rodziny Nissenbaumów. W wywiadzie dla „Życia Warszawy” Zygmunt Nissenbaum powiedział: „Jestem jednym z nielicznych, którzy przeżyli getto, Treblinkę, Oświęcim […], jestem też synem tej ziemi, tutaj w Warszawie, na Pradze, urodziłem się i wychowałem. Patrząc na to rumowisko, zrozumiałem, że celem mego życia jest odbudowa tego cmentarza”56.
Dzięki środkom Nissenbaumów teren cmentarza wstępnie uporządkowano, a następnie ogrodzono żelaznym parkanem. Od strony ulicy Biruty wystawiono monumentalną bramę. Jej najważniejsze elementy stanowią dwa pylony zwieńczone pięcioramiennymi świecznikami, pokryte niezgodnymi skądinąd z tradycją żydowską, bo ukazującymi twarze, płaskorzeźbami dłuta Dariusza Kowalskiego, Teresy Pastuszki oraz Leszka Waszkiewicza. Uwieczniono na nich między innymi Szmula Zbytkowera, tłum rabinów, chasydów, uczniów i kobiet oraz scenę egzekucji z 1942 roku. Pod postaciami znalazły się napisy w językach hebrajskim i polskim, w tym wers „I w grobie Tora będzie nad tobą czuwała” (parafraza wersetu Pirke Awot 6, 957). Od bramy wytyczono kamienną drogę stanowiącą oś cmentarza. Na jej przeciwległym krańcu znalazło się lapidarium, którego jednak nie zdołano wykończyć. Inne elementy założenia to sąsiadujące z bramą rzędy ustawionych na nowo macew oraz rozmieszczone po obu stronach alei sterty nagrobków pozostałe po poczynaniach władz z lat pięćdziesiątych XX wieku i późniejszych. Wedle projektu na cmentarzu miało powstać centrum informacyjne, gromadzące nie tylko dane o zachowanych macewach, ale także ogólny spis Żydów zamordowanych w czasie Zagłady58.
Prace porządkowe i rekonstrukcyjne na cmentarzu zostały przerwane około 1990 roku z braku środków. Teren cmentarny znów popadł w zaniedbanie, chociaż nie było już mowy o maskowaniu charakteru tego miejsca. Wygląd nekropolii na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku został utrwalony w filmie Agnieszki Holland Europa, Europa. Dominowała brzezina poprzetykana dorodnymi, starszymi i wyższymi sosnami. Można było dostrzec ślady alejek, a równolegle do ulicy Świętego Wincentego ciągnęła się stara brukowana droga. Wzdłuż stworzonej przez Nissenbauma głównej alei stały macewy, patrząc od bramy − najpierw poustawiane w rzędy, z sarkofagami z tyłu, a potem już tylko zwałowiska macew, przywodzące na myśl formacje tektoniczne, stworzone przez stosy i rzędy ułożonych najczęściej równolegle do siebie czarnych płyt. Przypominające arenę wzniesienie obramowane kilkunastoma macewami o najbogatszym rysunku, najlepiej zachowanej rzeźbie, najbardziej wyrafinowanych wykrojach liter tworzyło lapidarium.
Od jesieni do wiosny opuszczony cmentarz wydawał się raczej niewielki – między drzewami widać było domy i ulice po wszystkich stronach. Gdy zazieleniła się roślinność, zamieniał się w nieprzyjemny, nieprzebyty gąszcz. Na jego teren dostawali się spacerowicze z psami, śmieciarze, chuligani, graficiarze i wandale, a nawet neonaziści. Funkcję toalety pełniła niewykończona budka strażnicza przy bramie od ulicy Biruty. Ten stan rzeczy utrzymywał się do marca 2011 roku. Wówczas to znów zabrano się do prac porządkowych, które przeprowadzono społecznymi siłami uczniów okolicznych szkół.
Chociaż przez cały ten okres oficjalnie cmentarzem zarządzała Fundacja imienia Rodziny Nissenbaumów, to właścicielem pozostawał Skarb Państwa. Zmieniło się to 10 grudnia 2012 roku, gdy na mocy ustawy o restytucji mienia wojewoda przekazał nekropolię Gminie Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie. Ta przystąpiła do prac porządkowych i renowacyjnych, sfinansowanych kwotą 3 milionów złotych, które otrzymała od miasta za działkę przy ulicy Wawelberga. Po całkowitym uporządkowaniu i stworzeniu infrastruktury w postaci alejek i tablic nekropolia została udostępniona zwiedzającym w 2018 roku.
Na Zamku Królewskim, w Sali Canaletta, wisi wspaniały obraz zatytułowany Widok Warszawy od strony Pragi. Przedstawia on perspektywę znad wysokiego brzegu, niemal bezpośrednio nad szeroko rozlaną Wisłą. W oddali pyszni się bogata panorama stolicy, z rozświetloną bryłą zamku, kościołami, gęstą, schodzącą wprost do rzeki zabudową. Wisła rozcięta jest dużą wyspą, położoną nieco w górę od dzisiejszego mostu Gdańskiego. Południowy kraniec wyspy zabudowano. Jeden z budynków robi wrażenie zwykłej szopy rybackiej, natomiast drugi, jednopiętrowy, ma wyszukaną architekturę jak na położenie niemal pośrodku rzeki, w bezustannym zagrożeniu zalewami.
Reszta tekstu dostępna w regularniej sprzedaży.
Ruda, córka Cwiego
1 I. Schiper, Najstarszy cmentarz żydowski w Warszawie i założenie cmentarza na Pradze, „Głos Gminy Żydowskiej” 1937, nr 2, s. 37–39.
2 A. Jarzębski, Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy, Warszawa 1974, s. 11.
3 Za: E. Bergman, „Nie masz bóżnicy powszechnej”. Synagogi i domy modlitwy w Warszawie od końca XVIII do początku XXI wieku, Warszawa 2007, s. 32.
4 Za: M. Baliński, T. Lipiński, Starożytna Polska pod względem historycznym, jeograficznym i statystycznym opisana, t. 1, Warszawa 1843, s. 478.
5 Za: W. J. Wójtowicz, Dzieje Pragi warszawskiej od czasów najdawniejszych do obecnych, Warszawa 1934, s. 17.
6 Tamże, s. 13–18. P. Fijałkowski, Społeczność żydowska jako składnik zróżnicowania etnicznego i wyznaniowego Pragi w XVII–XIX wieku [w:] Odkrywanie żydowskiej Pragi. Studia i materiały, red. Z. Borzymińska, Warszawa 2014, s. 28. M. Horn, Regesty dokumentów z Metryki Koronnej do historii Żydów w Polsce 1766–1772, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego” 1984, nr 3/4, s. 164.
7 H. Nussbaum, Szkice historyczne z życia Żydów w Warszawie, Warszawa 1881, s. 5.
8 Za: H. Węgrzynek, Socjotopografia skupiska żydowskiego na Pradze u schyłku XVIII wieku [w:] Odkrywanie żydowskiej Pragi…, dz. cyt., s. 53. M. Majewski, Przestępczość żydowska w Warszawie doby Sejmu Wielkiego, „Kwartalnik Historii Żydów” 2010, nr 1, s. 144.
9Informatio de statu parochiae et ecclesiae Skaryszowiensis cum responsione ad omnes articulos et questiones data anno 1775 [w:] Materiały do dziejów Ziemi Płockiej. Z archiwaliów diecezjalnych płockich XVIII w., t. 8, red. M. Grzybowski, Płock 1996, s. 80.
10 H. Węgrzynek, Socjotopografia skupiska żydowskiego na Pradze…, dz. cyt., s. 52, 61. E. Ringelblum, Johann Anton Krieger – drukarz ksiąg hebrajskich w Nowym Dworze (o jego działalności w latach 1781–1795), „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego” 1962, nr 2, s. 54.
11 Za: M. Horn, Regesty dokumentów i ekscerpty z Metryki Koronnej z 1780 r. do historii Żydów w Polsce, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego” 1985, nr 3, s. 105.
12 Za: tamże.
13 Za: tamże, s. 106.
14 Z. Borzymińska, Szmul Zbytkower i jego Chewra Kadisza (Święte Bractwo) [w:] Odkrywanie żydowskiej Pragi…, dz. cyt., s. 70. I. Schiper, Cmentarze żydowskie w Warszawie, Warszawa 1938, s. 6.
15 H. Kirszenbaum, Bractwo Pogrzebowe na Pradze, „Kwartalnik Poświęcony Badaniu Przeszłości Żydów w Polsce” 1913, nr 3, s. 138.
16 Za: Z. Borzymińska, Szmul Zbytkower…, dz. cyt., s. 75.
17 H. Kirszenbaum, Bractwo Pogrzebowe na Pradze, dz. cyt., s. 135.
18 I. Schiper, Najstarszy cmentarz żydowski w Warszawie…, dz. cyt.
19 H. Nussbaum, Szkice historyczne…, dz. cyt., s. 28.
20 Za: P. Fijałkowski, Społeczność żydowska…, dz. cyt., s. 31.
21 H. Nussbaum, Szkice historyczne…, dz. cyt., s. 89.
22Z pinkasu Bractwa pogrzebowego praskiego, „Kwartalnik Poświęcony Badaniu Przeszłości Żydów w Polsce” 1912, nr 1, s. 139.
23 Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie, Centralne Władze Wyznaniowe, Zespół akt Dozoru Bóżniczego na Pradze, sygn. 1717, k. 27.
24 Tamże, k. 7, 8.
25 Tamże.
26 I. Schiper, Cmentarze żydowskie w Warszawie, dz. cyt., s. 69.
27 Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie, Centralne Władze Wyznaniowe, Zespół akt Dozoru Bóżniczego na Pradze, sygn. 1717, k. 204.
28 I. Schiper, Cmentarze żydowskie w Warszawie, dz. cyt., s. 154–156, 197.
29Odkryto groby na Bródnie, Wirtualny Sztetl, 15.02.2013, sztetl.org.pl/pl/cms/aktualnosci/3157,odkryto-groby-na-brodnie, dostęp: 15.01.2015 (strona już nieaktywna). I. Schiper, Cmentarze żydowskie w Warszawie, dz. cyt., s. 155.
30Jesteśmy w Warszawie…, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego” 1982, nr 1–2, s. 112.
31 Tamże, przyp. 5.
32 Tamże, przyp. 9.
33 H. Nussbaum, Szkice historyczne…, dz. cyt., s. 78, 79.
34Adries-Kaliendar Gor. Warszawy na 1914 God, red. N. Akajomow, Warszawa 1914, s. 243. I. Schiper, Cmentarze żydowskie w Warszawie, dz. cyt., s. 159–164.
35 Za: Ł. Zwaliński, Cmentarz żydowski na Targówku, Histmag, 4.02.2015, histmag.org, bit.ly/2KkvH7a, dostęp: 28.12.2017.
36 I. Schiper, Cmentarze żydowskie w Warszawie, dz. cyt., s. 162, 163.
37 Tamże, s. 198–200.
38Sprawozdanie Zarządu Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie za lata 1926–1930, Warszawa 1931, s. 128, 129.
39 „Nasz Przegląd” 1923, nr 120.
40 I. Schiper, Cmentarze żydowskie w Warszawie, dz. cyt., s. 201.
41 Tamże, s. 196.
42 J. Kasprzycki, Daleko za miastem [w:] J. Kasprzycki, Korzenie miasta. Warszawskie pożegnania, t. 3: Praga, Warszawa 1998, s. 108.
43 M. Mayzel, Budżet Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie na rok 1938, „Głos Gminy Żydowskiej” 1938, nr 9, s. 198.
44 M. Mayzel, Rok działalności (12.I.1937 – 31.XII.1937), „Głos Gminy Żydowskiej” 1938, nr 2, s. 27.
45 J. Kasprzycki, „Biruta i kirkut” [w:] J. Kasprzycki, Korzenie miasta, dz. cyt., s. 20.
46 L. Przysuskier, Cmentarze żydowskie w Warszawie. Przewodnik ilustrowany, Warszawa 1936, s. 85.
47 Tamże.
48 Tamże, s. 70, 72.
49 H. Nussbaum, Szkice historyczne…, dz. cyt., s. 86.
50 S. Sebyłowa, Notatki z prawobrzeżnej Warszawy, Warszawa 1985, s. 122.
51 A. Czerniaków, Dziennik getta warszawskiego, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego” 1972, nr 3/4, s. 68.
52 E. Ringelblum, Kronika getta warszawskiego. Wrzesień 1939 – styczeń 1943, wstęp i red. A. Eisenbach, przeł. A. Rutkowski, Warszawa 1988, s. 370.
53Czy cmentarz na Bródnie nadal pozostanie pastwiskiem, „Robotnik” 1947, nr 335.
54 H. Faryna-Paszkiewicz, P. Paszkiewicz, M. Krajewska, Cmentarze żydowskie w Warszawie, dz. cyt., s. 21.
55 Tamże, s. 22.
56 Tamże, s. 23.
57 Por. odnośny werset w: Sentencje Ojców. Pirke Awot, przeł. M. Friedman, Kraków 2014.
58 H. Faryna-Paszkiewicz, P. Paszkiewicz, M. Krajewska, Cmentarze żydowskie w Warszawie, dz. cyt., s. 22, 23.
[1] Rozalia Löwenstein była córką Jakuba Flataua i Ludwiki Rebeki Jakubowiczowej, zatem wnuczką Szmula Zbytkowera.
[2] Rzeszowska istnieje nadal jako droga gruntowa. W przyszłości ma być zrekonstruowana jako pełnowartościowa ulica.
WYDAWNICTWO CZARNE sp. z o.o.
czarne.com.pl
Sekretariat: ul. Węgierska 25A, 38-300 Gorlice
tel. +48 18 353 58 93, fax +48 18 352 04 75
[email protected], [email protected]
[email protected], [email protected]
Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa
Sekretarz redakcji: [email protected]
Dział promocji: ul. Marszałkowska 43/1, 00-648 Warszawa
tel./fax +48 22 621 10 48
[email protected], [email protected]
[email protected], [email protected]
Dział marketingu: [email protected]
Dział sprzedaży: [email protected]
[email protected], [email protected]
Audiobooki i e-booki: [email protected]
Skład: d2d.pl
ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków
tel. +48 12 432 08 52, [email protected]
Wołowiec 2018
Wydanie I