Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dziewięć kameralnych opowiadań z historią w tle.
„Historie rodzinne opowiadane najczęściej z perspektywy dziewczynki. W RuRu historia jest scenografią kameralnych obrazków. Gułag w końcówce lat 50., antysemickie nagonki na uniwersytecie i rok 1968 są krajobrazem adopcji, romansów i rozwodów, aresztowań i prób samobójczych.
Autorka Bajki o wojnie dobrze czuje się w narracjach prowadzonych z perspektywy dziewczynki, konfrontując oczekiwania i nadzieje młodości z gorzkimi rozczarowaniami dorosłości. Wyraźnie zarysowuje w swoich tekstach międzypokoleniowy konflikt. Rodzicielstwo służy dopieszczeniu własnego wizerunku w mediach społecznościowych, a dzieciom trudno jest nawiązać z rodzicami prawdziwą relację, żyją pod presją ich oczekiwań albo z ciężarem powodowanej ich występkami traumy. Co ciekawe, porozumienie możliwe jest często dopiero w drugim pokoleniu – między dziadkami a wnukami”. […] Autorka RuRu ma rozmach i koci luz. Pozwala historiom poprzeciągać się w słońcu, pobuszować w trawie i uciąć sobie drzemkę, jednocześnie nie tracąc z oczu nieuchronnej puenty”.
(z recenzji Moniki Ochędowskiej w „dwutygodniku.com”)
O AUTORCE
Jeżeli spacerując po warszawskim Ursynowie, spotkacie fantazyjnie ubraną panią z rudymi włosami, to musi być ona - Joanna Rudniańska. Właśnie tu napisała wszystkie swoje książki, między innymi Rok Smoka, za którą dostała Międzynarodową Nagrodę imienia Janusza Korczaka, dystopię Miejsca z roku 1999, która staje się coraz bardziej aktualna, Kotkę Brygidy i ostatnio powieść Sny o Hiroszimie.
Studiowała matematykę teoretyczną na Uniwersytecie Warszawskim, potem kilka lat lat pracowała naukowo w Polskiej Akademii Nauk.
Jej książki czyta się łatwo, choć poruszają tematy najtrudniejsze.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 195
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Suwerennadecyzja
(...)
Błażej i Romek zawsze przyjeżdżali do Henryka ze swoim psem Fickiem, starym pekińczykiem. Pewnego niedzielnego poranka chłopcy i Itta leżeli na dywanie i oglądali w komputerze wygłupiających się youtuberów, a Ficek leżał pomiędzy nimi, z głową na kolanach Itty. W pewnym momencie zaszczekał przeraźliwie, a gdy dzieci chciały wstać, okazało się, że nie żyje. Pogrzeb odbył się na łące pod Lasem Kabackim, Romek grał na skrzypcach, wszyscy po kolei coś mówili o Ficku, a matka Itty robiła zdjęcia. Na pogrzebie zjawili się też matka chłopców i jej mąż Antoni, a potem wszyscy razem pojechali na Kabaty. Po drodze zajechali do Leclerca po wino, sery i chipsy. Urządzimy stypę po Ficku, mówili dorośli. Itta nie wiedziała, co to jest stypa. W nocy nie mogła zasnąć. Przypomniał jej się Ficek, jak wskakiwał do jej łóżka i kładł swój śliczny łepek na jej poduszce. Rozpłakała się. Dorośli wciąż siedzieli na tarasie, rozmawiali i słuchali muzyki, więc starała się płakać cicho. Z góry piętrowego łóżka chłopców zsunął się Błażej z iPhone’em i powiedział, żeby przestała beczeć, to pokaże jej coś ciekawego. To było zdjęcie: na pierwszym planie Itta trzymająca Ficka zawiniętego w stary różowy kocyk, obok niej Romek grający na skrzypcach, dalej Błażej patrzący w telefon, Henryk i ojczym chłopców z łopatami, matka chłopców z wielkim kubkiem ze Starbucksa, a za nimi zachód słońca i tory kolejki, która od dawna już tędy nie jeździła. Ficek wyglądał jak żywy, jak śpiący szczeniak w kocyku. Zanim matka zrobiła to zdjęcie, podeszła do Itty, zmierzwiła jej włosy i odsłoniła głowę psa. Super, to zachodzące słońce daje świetne światło, powiedziała.
– Skąd masz to zdjęcie? – spytała Itta.
– Nie widzisz? Twoja mama wsadziła na Facebooka.
– Moja córeczka oswaja się ze śmiercią. Za chwilę pochowamy jej ulubionego pieska – przeczytała Itta. – Ficek wcale nie był mój, tylko wasz – powiedziała.
– No i co z tego? Zobacz, ile ludzi polubiło ten post. Sto pięćdziesiąt trzy – powiedział Błażej. – Ludzie na Facebooku bardzo lubią zwierzęta. Poczytaj komentarze pod spodem. No, czytaj, przecież umiesz.
– Biedne dziecko. Dzielna dziewczynka. Mam nadzieję, że pojedziecie do schroniska i wybierzecie nowego. Taka trauma może zaważyć na jej życiu. Bardzo ważne jest przeżycie żałoby – czytała Itta i oglądała te wszystkie niebieskie rączki, czerwone serduszka i płaczące buźki.
– Najfajniejszy jest ten: Jak możesz kazać dziecku przytulać zdechłego psa? Czy wiesz, jak szybko w zwłokach mnożą się bakterie?! – przeczytał Błażej grubym głosem, udając dorosłego faceta, i roześmiał się.
– Dzieci nie mogą wchodzić na Facebooka – powiedziała Itta.
– Ja mogę. Ale robię to tylko dla nich. Żeby im się wydawało, że wiedzą, o czym gadam z chłopakami. No wiesz, udajemy tylko, że jesteśmy na Facebooku. Naprawdę jesteśmy na Instagramie. Muszę być na Facebooku, bo chcę wiedzieć, co się dzieje. Jak chcieli nas wysłać na obóz tenisowy, mama i Antoni, to nie powiedzieli nam o tym, dowiedziałem się z Facebooka. Hej, kochani facebookowi przyjaciele, kto organizuje fajne obozy tenisowe dla dzieci? – zaskrzeczał Błażej głosem swojej matki. – Nienawidzę tenisa. Na szczęście nie zdążyli nas zapisać. Powiedziałem tacie i zgodził się, żebyśmy pojechali do dziadka. Lepiej trzymać rękę na pulsie. To takie powiedzenie – dodał Błażej, widząc minę Itty. – Ty też trzymaj rękę na pulsie. Nigdy nie wiadomo, co wymyślą.
Błażej mówił tak szybko i niewyraźnie, że nie wszyscy go rozumieli. Ale Itta zawsze rozumiała go doskonale.
fot. Grażyna Makara
Jeżeli spacerując po warszawskim Ursynowie, spotkacie fantazyjnie ubraną panią z rudymi włosami, to musi być ona – Joanna Rudniańska. Właśnie tu napisała wszystkie swoje książki, między innymi Rok Smoka, za którą dostała Międzynarodową Nagrodę imienia Janusza Korczaka, dystopię Miejsca z roku 1999, która staje się coraz bardziej aktualna, Kotkę Brygidy i ostatnio powieść Sny o Hiroszimie.
Studiowała matematykę teoretyczną na Uniwersytecie Warszawskim, potem kilka lat pracowała naukowo w Polskiej Akademii Nauk.
Jej książki czyta się łatwo, choć poruszają tematy najtrudniejsze.