Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy ocalić honor, czy życie i los miasta? Na takie pytanie musieli odpowiedzieć mieszkańcy hiszpańskiej Saragossy, gdy byli dwukrotnie byli oblegani przez wojska napoleońskie w latach 1808–1809. Wybrali honor, poświęcając swoje życie i całe miasto. Francuzi odnieśli pyrrusowe zwycięstwo, zdobywając w końcu kupę gruzów. Militarna przegrana Hiszpanów zawierała jednak w sobie element zwycięstwa. Ostatecznie wygrała bowiem legenda bohaterskiego miasta, która promieniowała na cały kraj i z tlejących się popiołów oporu roznieciła żar wojny przeciwko francuskiej okupacji.
Dziś zresztą mniej pamięta się o Francuzach, którzy oblegali Saragossę, a bardziej o Hiszpanach, którzy jej bronili. W krwawych walkach o miasto w Aragonii wzięli udział także polscy żołnierze z Legii Nadwiślańskiej. Te boje przejmująco opisał Stefan Żeromski w powieści „Popioły”, a pokazał Andrzej Wajda w jej ekranizacji.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 390
Wstęp
Zdjął koronę Neapolu z głowy Józefa i złożył ją na głowie Murata; ten zaś oddał Józefowi koronę Hiszpanii. Bonaparte wcisnął im korony na czoła i poszli sobie każdy w swoją stronę, niczym dwaj rekruci, którzy na rozkaz kaprala zamienili się czapkami.
François-René de Chateaubriand1
Kiedy cesarz Francuzów, Napoleon, podjął decyzję o osadzeniu swojego brata Józefa na hiszpańskim tronie, nie spodziewał się większych problemów. Uważał, że sytuację w Hiszpanii da się opanować, a Francja ma wystarczającą przewagę militarną, aby to uczynić. Rewolta 2 maja 1808 roku w Madrycie była poważnym sygnałem, który jednak zlekceważono, a potem wybuchło powstanie…
Cofnijmy się jednak w czasie, aby zrozumieć powody, dla których Francuzi zdecydowali się na zmianę dynastii panującej w Hiszpanii i militarną interwencję w tym kraju. Wszystko to wpisuje się bowiem w szerszy kontekst albo raczej wynika z ciągu wydarzeń, które nastąpiły wcześniej i zdestabilizowały ład europejski.
To, co określa się ogólnie mianem wojen napoleońskich, praktycznie było konfliktem francusko-angielskim, a wszystkie inne wojny, łącznie z kampanią rosyjską 1812 roku, to pochodne tego konfliktu. Anglia od wieków była wrogiem Francji, a Bonaparte uważał, że kontynuuje misję królów francuskich, którzy usiłowali przekonać Anglików do tego, kto ma prawo do tytułów królewskich czy lenn w feudalnej Europie. Teraz chodziło jednak raczej o kolonie i rynki zbytu. Dominację na tym polu teoretycznie można było osiągnąć metodami militarnymi. Kiedy te nie wystarczały, obie strony postanowiły sięgnąć po nowocześniejsze środki. Takim nowym rozwiązaniem miała być wojna ekonomiczna wspomagana metodami siłowymi. Ta forma wojny z Anglią miała początek podczas kampanii 1806 roku w Prusach, po zakończeniu której Napoleon ogłosił 21 listopada 1806 roku w Berlinie słynny dekret o blokadzie kontynentalnej wymierzonej w Anglię. Najkrócej mówiąc, ustanawiał on barierę dla towarów angielskich, które nie mogły być wwożone do Europy.
Zanim do tego doszło, wcześniej mamy: wojny rewolucyjnej Francji, kampanię egipską, traktat w Amiens i jego wypowiedzenie, utworzenie cesarstwa, Trafalgar, kampanię pruską i wreszcie francusko-rosyjski układ w Tylży. Blokada kontynentalna i Tylża to podstawowe przyczyny kolejnej fazy wojny francusko-angielskiej, ponieważ dekret berliński godził w Anglię, a układ tylżycki podzielił Europę na strefy wpływów i ugruntował blokadę poprzez sojusz Napoleona z carem Aleksandrem. Po Tylży głównym teatrem konfrontacji angielsko-francuskiej stał się Półwysep Iberyjski, który należało włączyć w system kontynentalny. Na drodze do tego celu stały proangielska Portugalia i niepewna politycznie Hiszpania. Z tą ostatnią był taki problem, że po klęsce w bitwie morskiej pod Trafalgarem w 1805 roku nie spełniała już sojuszniczych oczekiwań Francji, i to zarówno w kwestii siły militarnej, jak i orientacji politycznej, bowiem krajem rządzili ograniczony król Karol IV i niechętny Francji wieloletni premier Manuel Godoy. Napoleon musiał znaleźć sposób, jak wzmocnić Hiszpanię, aby stała się silnym uczestnikiem blokady skierowanej przeciwko Anglii.
Blokadę kontynentalną uważa się za jedną z głównych przyczyn kolejnego etapu wojny francusko-angielskiej po zerwaniu traktatu pokojowego z Amiens. Należy zwrócić uwagę, że i wcześniej oba kraje blokowały się nawzajem, ale inicjatywa w tej kwestii leżała jednak po stronie angielskiej. To Anglicy panowali na morzach, to oni pobili flotę Napoleona pod Abukirem, a potem pod Trafalgarem, i to oni mogli wszystko zablokować i blokowali – przede wszystkim francuskie porty wojenne. Bonaparte usiłował zaś tylko zamykać przed nimi porty europejskie. To Anglia jako pierwsza rozpoczęła wojnę ekonomiczną, blokując dostęp towarów kolonialnych do Francji. Napoleon usiłował zatem odwrócić sytuację i ogłosić własną blokadę, jak gdyby chciał mieć ostatnie słowo. Pytanie: czy równocześnie nie zakładał sam sobie i całej Europie stryczka na szyję, dławiąc do reszty handel, budząc niezadowolenie sojuszników, zmuszając Anglię do podjęcia dalszych kroków?
W odpowiedzi na dekret berliński Anglicy jeszcze bardziej zaostrzyli blokadę portów Francji i jej sojuszników. Ustanowili cła tranzytowe dla statków państw neutralnych. Napoleon nie pozostał dłużny i dekretem mediolańskim także zaostrzył warunki swojej blokady. Potem jednak nie był do końca konsekwentny, wprowadzając system licencji na towary brytyjskie i kolonialne, które okazały się niezbędne dla normalnego funkcjonowania gospodarki francuskiej. Blokada skomplikowała też stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Anglicy bowiem często korzystali z neutralnych statków amerykańskich, aby wwieźć swoje towary do Europy. Poza oficjalnymi licencjami napoleońscy namiestnicy nadmorskich prowincji często stosowali własny „system” licencji, z których zyski płynęły do ich kieszeni. Blokada nigdy nie była szczelna i towary brytyjskie docierały na kontynent europejski, m.in. poprzez Szwecję, Portugalię i Gibraltar. Należało ją uszczelnić wszelkimi sposobami, w tym także metodami militarnymi. Jeden ze słabych punktów stanowiła Portugalia, z którą trzeba było się jakoś rozprawić, ale pomiędzy nią a Francją leżała jeszcze Hiszpania.
Od stu lat kraj ten był najlepszym sojusznikiem Francji: sojusz wynikał z tzw. paktów familijnych, bowiem na tronie hiszpańskim od czasów wojny sukcesyjnej (1701–1714) zasiadali Burbonowie, będący boczną linią francuskiej dynastii panującej. Hiszpania na krótko przestała być aliantem Francji po zgilotynowaniu Ludwika XVI; późniejsze wydarzenia przekonały jednak dwór w Madrycie, że sojusz z Francją jest najlepszym wyjściem. W 1795 roku oba państwa podpisały traktat w Bazylei, kończący stan wojny. Hiszpania od marca 1793 roku była członkiem pierwszej koalicji przeciwko rewolucyjnej Francji. Rok później, 19 sierpnia 1796 roku, oba kraje podpisały traktat sojuszniczy w San Ildefonso. Sojusz hiszpańsko-francuski, pełen meandrów i mielizn, miał zdaniem rosyjskiego biografa Napoleona, Eugeniusza Tarlego, m.in. zapewnić Francuzom dominację ekonomiczną w Hiszpanii. „Hiszpański” program ekonomiczny Paryża obejmował następujące punkty: 1. Hiszpania ma stać się monopolistycznym rynkiem zbytu dla francuskich wyrobów przemysłowych; 2. Hiszpania ma sprzedawać cenną wełnę merynosów, niemającą w tym czasie równej sobie na świecie, wyłącznie fabrykom francuskim; 3. Hiszpania (zwłaszcza Andaluzja) ma założyć plantacje tych rodzajów bawełny, których Napoleon nie pozwala nabywać od Anglików, a które są niezbędnym surowcem dla francuskich fabryk włókienniczych. Program ten łączył się ściśle z planem całkowitego zaniechania handlu Hiszpanii z Anglią2.
I właściwie wszystko zdawało się układać po myśli Francji, kiedy to pokojowo uzależniano Hiszpanię, opierając się na grupie profrancuskich oświeconych ilustrados. Na hiszpańskim tronie zasiadał w tym czasie Karol IV Burbon3, władca, delikatnie mówiąc, pozbawiony szerszych horyzontów. Zajmował się głównie: polowaniami, majsterkowaniem i uczestniczeniem w mszach świętych, a sprawowanie władzy, w tym także „opiekę” nad swoją małżonką, Marią Luizą Parmeńską, pozostawił premierowi, którym był, z przerwami, Manuel Godoy. Z punktu widzenia Francji nie było nic złego w takim układzie. Król był uległy i nie wtrącał się do polityki, a Godoy, nawet gdy nie sprawował urzędu premiera, decydował o polityce zagranicznej i zakładano, że jeszcze długo będzie użyteczny dla Paryża.
A potem wszystko zaczęło się komplikować, a największą komplikacją okazała się klęska połączonej francusko-hiszpańskiej floty pod Trafalgarem 21 października 1805 roku. Koncepcja desantu na Wyspy Brytyjskie, która zakładała ostateczne rozstrzygnięcie konfliktu francusko-brytyjskiego dzięki przewadze na morzu, okazała się już niemożliwa do realizacji. Kiedy więc nie udało się pobić Anglików na wodzie, pozostało tylko jedno wyjście: trzeba ich było pozbawić dostępu do lądu. A to praktycznie oznaczało konieczność podporządkowania sobie całej kontynentalnej Europy. Hiszpania nadal była sojusznikiem francuskim, choć pojawił się znak zapytania, jaką realną siłą dysponuje ten sojusznik i czy w ogóle można mu ufać. No bo Godoy podczas kampanii niemieckiej Napoleona miał pewne pomysły, który stawiały pod znakiem zapytania lojalność hiszpańskiego sojusznika. Czy może te sojusznicze więzi należało tak wzmocnić, aby już nie mieć żadnych wątpliwości? Do tego przecież kawał wybrzeża Półwyspu Iberyjskiego zajmowała Portugalia, która była już w oczach Napoleona półkolonią angielską…
Rząd Hiszpanii zajmował dość dwuznaczne stanowisko w sprawie blokady, i nie tylko. Charles-Maurice de Talleyrand, wieloletni francuski minister spraw zagranicznych, napomyka w swoich pamiętnikach o wydarzeniu, które miało miejsce podczas pobytu cesarza w Berlinie w listopadzie 1806 roku, a więc w momencie ogłoszenia decyzji o blokadzie. Napoleon otrzymał podobno wtedy list od Godoya, który oznajmił, że Hiszpania nie chce przystąpić do blokady kontynentalnej, wiedząc, iż to ją zrujnuje, i zależy jej na zachowaniu swobody handlu z Anglią. Zdaniem Talleyranda rozwścieczony Napoleon poprzysiągł odtąd zniszczyć za wszelką cenę hiszpańską gałąź domu Burbonów4.
Godoy już wcześniej, bo 3 października 1806 roku, wydał dwuznaczną proklamację wzywającą Hiszpanów do broni, nie określając jednak, przeciw komu mieliby walczyć. Napoleon w tym czasie prowadził kampanię w Prusach i Godoy sądził prawdopodobnie, że poniesie tam porażkę. Proklamacja została rozklejona w Madrycie 15 października. Dzień przedtem Napoleon pokonał Prusaków pod Jeną, o czym Godoy jeszcze nie mógł wiedzieć. Armand Caulaincourt tak zapamiętał reakcję cesarza:
Chciałem zrobić z Hiszpanii zaufanego wspólnika w walce przeciwko Anglii. Słabość króla i interesy jego faworyta, któremu wszak powinno zależeć na dobrych stosunkach z Francją, zbyt dobrze służyły moim politycznym celom, abym myślał o czym innym. I oto zupełnie niespodziewanie ów faworyt, zachęcony niezadowoleniem nadętej, kastylijskiej arystokracji i urażony jakimiś wypowiedziami czy niezręcznymi posunięciami naszych dyplomatów uznał, że to świetna okazja, żeby znów zyskać szacunek Hiszpanów, wzywając ich do przeciwstawienia się Francuzom. Wydarzyło się to w czasie, kiedy zarzucano mu, że się nam zaprzedał. Idiota! W obawie przed utratą własnej pozycji na skutek narastającej w całym narodzie niechęci wobec niego ubzdurał sobie, że ocali swoje wpływy, jeśli tylko będzie podtrzymywał niezadowolenie narodu wobec Francuzów. Zgubił Hiszpanię, żeby ratować siebie.
– Polityczna orientacja Godoya jeszcze przed Jeną wydawała mi się nieco podejrzana. Nabrałbym całkowitej pewności, gdyby mój tamtejszy ambasador okazał się rozsądnym człowiekiem i informował mnie, co dzieje się w Hiszpanii. Ten jednak nie stanął na wysokości zadania. Byłem zaskoczony, kiedy w hiszpańskim rządzie spotkałem się z opozycją, do której nie byłem przyzwyczajony. Musiałem więc mieć się na baczności; taka sytuacja skłoniła mnie do złagodzenia rozdźwięków, do których doszło między nami a Prusami. Gdyby nie to, o wiele chętniej podniósłbym rękawicę, którą pruski dwór rzucił mi w złą godzinę. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że naród hiszpański jest trochę niezadowolony, ale sądziłem, że urażona została przede wszystkim jego ambicja, więc chciałem dać mu jakąś rekompensatę – przyznaję, daleki byłem od przypuszczenia, że mój faworyt wypowie mi wojnę. Sądziłem, że ma mądrzejszych doradców5.
Kiedy okazało się, że Napoleon pobił Prusaków, Godoy usiłował się tłumaczyć, że proklamacja wcale nie była skierowana przeciwko Francji. Wyjaśniał dość mętnie, że niby przeciwko Anglii i deklarował oczywiście dalsze poparcie dla Napoleona. W ten sposób Hiszpania jeszcze bardziej obniżyła swoją rangę jako sojusznik Francji, co więcej – stawała się coraz mniej sojusznikiem, a coraz bardziej elementem politycznego zagrożenia dla Francji. I tu wracamy do głównego punktu, czyli blokady kontynentalnej, którą należało wprowadzić w takich krajach jak niechętna jej Hiszpania i oczywiście proangielska Portugalia. Napoleon zdawał sobie sprawę, że Hiszpania mogła w każdej chwili zmienić front, bowiem Godoy, ustępując w pewnym momencie ze stanowiska premiera, nie chciał brać odpowiedzialności za sojusz z Francją, konieczność wypowiedzenia wojny Anglii i rozprawę z Portugalią. Podobno prowadził nawet zakulisowe rozmowy z Londynem i snuł plany wspólnego ataku na Francję.
Na razie Napoleon został zmuszony do rozprawienia się z Prusakami i Rosjanami. Potem była Tylża, w której car Aleksander zgodził się oficjalnie na postanowienia blokady. Podzielono strefy wpływów w Europie, a Napoleon nie omieszkał zaznaczyć swojego zainteresowania Półwyspem Iberyjskim. Ponieważ nie miał zaufania do hiszpańskiego sojusznika, zastanawiał się nad zastąpieniem tamtejszych Burbonów własnym kandydatem, choć był to tylko jeden z trzech wariantów rozwiązania kwestii hiszpańskiej. Rozważał kandydatury swoich braci; miał też w rezerwie dalszą „rodzinę” – Joachima Murata i Jeana Bernadotte’a. Do objęcia tronu Karola IV przymierzał się też jego syn, Ferdynand, który spiskował przeciw ojcu. Obaj oczekiwali, że Napoleon poprze któregoś z nich, ale cesarz nie był do końca zdecydowany. Wiedział natomiast, że Hiszpania powinna mieć sprawniejszą administrację i wojsko, aby sprostać wymaganiom wynikającym z sojuszu z Francją, szczególnie teraz, kiedy napoleoński „rozkład jazdy” przewidywał zajęcie Portugalii.
Dyplomacja francuska zaproponowała wtedy rozwiązanie mające teoretycznie wesprzeć aktualny układ polityczny. Chodzi tu o traktat sojuszniczy podpisany w październiku 1807 roku w Fontainebleau. Był wymierzony przeciwko Portugalii, którą Francja wraz z Hiszpanią chciały zająć. Miał pokazać, że sojusz francusko-hiszpański jest trwały, i uświadomić politykom, takim jak Godoy, że sukces jest możliwy tylko dzięki współdziałaniu z Francją. Zachętą, choć raczej należałoby powiedzieć – pułapką, dla Godoya miało być wydzielenie dla niego południowej części Portugalii jako osobnego księstwa. Część północna mogłaby przypaść Marii Ludwice, królowej Etrurii, córce Karola IV, jako rekompensata za jej utracone włoskie posiadłości. Rejon Lizbony Napoleon zamierzał na razie okupować aż do podpisania powszechnego pokoju6. Jednocześnie cesarz nakazał hiszpańskiemu sojusznikowi rygorystyczne wprowadzenie blokady i zerwanie wszelkich kontaktów z Gibraltarem.
W międzyczasie na dworze hiszpańskim doszło do znacznego fermentu i rozdźwięków między królem a jego synem, który miał ochotę na przejęcie tronu. Dochodziło do zamieszek, z których największe miały miejsce w marcu 1808 roku w Aranjuez, gdzie Karol IV formalnie abdykował na rzecz syna, a przy okazji Godoy stracił władzę i wolność.
Karol jednak usiłował cofnąć swoją abdykację, a obaj pretendenci odwoływali się do Napoleona jako rozjemcy. Dawało mu to możliwość do bezpośredniego wpływu na wewnętrzną politykę Hiszpanii. Do tego na marginesie wojny w Portugalii Francuzi wprowadzili do kraju znaczne ilości wojska i praktycznie byli w stanie dyktować swoje warunki, co miało zapewnić pole do swobodnego manewru. Było także częścią jego strategii polegającej, zdaniem Thiersa7, na prowadzeniu swoistego rodzaju wojny psychologicznej przeciwko dworowi hiszpańskiemu, w rezultacie której władze kraju powinny zdecydować się na opuszczenie Hiszpanii, podobnie jak stało się to w Portugalii.
Jak twierdzi Thiers, Napoleon miał trzy plany. Pierwszy zakładał wsparcie Ferdynanda przeciwko ojcu i obalenie Godoya. Należało go wówczas ożenić z księżniczką z rodu Bonapartych i w ten sposób wzmocnić jego pozycję oraz wpływy francuskie w Hiszpanii. Sam Ferdynand zresztą wystąpił z takim wnioskiem, choć prawdopodobnie ten pomysł został mu podsunięty przez kogoś usłużnego. Później nawet Karol IV uznał to za dobry, jeżeli nie jedyny sposób na utrzymanie przez hiszpańskich Burbonów tronu w Madrycie. W tej sytuacji Hiszpania zachowałaby dotychczasowy status, nie oddając niczego Francji i nie urażając narodowej dumy Hiszpanów. Napoleon rozważał ślub córki swojego brata Lucjana z Ferdynandem. Ściągnięto ją nawet w tym celu z Włoch do Francji, ale ostatecznie do niczego nie doszło, bo okazała się „niewdzięczna” i Napoleon szybko odesłał ją do domu. Nie było zatem żadnej kandydatki z rodziny cesarskiej. Podobno to wtedy Lucjan otrzymał propozycję objęcia tronu w Madrycie w ramach pogodzenia się z bratem.
Drugi wariant był podobny do tego pierwszego „matrymonialnego”, z tym że Napoleon rozważał z Talleyrandem także przejęcie części północnych terenów hiszpańskich, czyli przekroczenie naturalnej bariery Pirenejów. Oznaczałoby to włączenie do Francji terenów położonych nad całą Zatoką Biskajską aż do brzegów Ebro oraz przyłączenie Katalonii. Do tego dochodziłaby większa kontrola francuska nad hiszpańskimi koloniami, może także przejęcie Filipin. Za to Hiszpania mogłyby ewentualnie dostać suwerenność nad terenami portugalskimi. Przyłączenie do Francji terenów czysto hiszpańskich z pewnością uraziłoby dumę narodową Hiszpanów i doprowadziło – prędzej czy później – do zamieszek czy powstania, czym Napoleon zdawał się wcale nie przejmować.
No i plan ostateczny – całkowite wyeliminowanie Burbonów z Madrytu, co postulował Talleyrand, i osadzenie na tronie któregoś z Bonapartych. Po tym, jak Lucjan i Ludwik, a nawet spowinowacony z klanem Bonapartych Bernadotte8 odmówili, pozostawał tylko Józef. Ten wariant także zakładał, że terytorialnie Hiszpania pozostałaby w niezmienionym kształcie9. Hiszpanie powinni być więc wdzięczni, gdyż odzyskaliby wielkość i zachowali kolonie. Na razie jednak tron hiszpański był zajęty przez Karola, a potem przez chwilę przez jego syna Ferdynanda. Później, po rewolcie w Aranjuez, kiedy i ojciec, i syn odwołali się do Napoleona, właściwie nie było wiadomo, kto włada Hiszpanią. Nie miało to jednak większego znaczenia, bo w Madrycie rezydował Murat. Napoleon sądził, że hiszpański dwór, przerażony zajmowaniem coraz większej części kraju przez wojska francuskie, zrobi to, co „powinien” – ucieknie do Meksyku. Godoy już wcześniej poczynił odpowiednie przygotowania, Aranjuez było tylko przystankiem w drodze do Kadyksu i dalej, ale Karol IV ciągle liczył, że uda się mu dogadać z Napoleonem, więc został w kraju. Napoleon zresztą nie wiedział do końca, czy cała kombinacja się uda, i wydał polecenie admirałowi. François Rosilly’emu, stacjonującemu w Kadyksie od czasu Trafalgaru, aby w razie czego zablokował ucieczkę dworu. Gdyby bowiem Karol uciekł do Meksyku i zachował tytuł, to nie mógłby abdykować na rzecz któregoś z Bonapartych i nie byłoby wakatu na hiszpańskim tronie. Pozostawało zatem czekać na sprzyjające okoliczności, a te Napoleon potrafił zawsze wykorzystywać.
Zdaniem Armanda Coulaincourta, kiedy Bonaparte wbił sobie do głowy jakąś myśl, hołubił ją, tworzył na jej temat coraz bogatsze wyobrażenia, oddawał się jej całkowicie. Czy zatem można mu robić wyrzuty dlatego, że chciał przekonać innych do swoich pomysłów? Czy jednak swoich? Jeżeli próbował kogoś kusić, oznaczało to, że już wcześniej sam uległ pokusie10. Jedną z takich pokus był podsunięty mu przez Talleyranda11 pomysł na przejęcie tronu Hiszpanii, który realizował z przekonaniem, nie zastanawiając się głębiej nad możliwymi konsekwencjami; to znaczy negatywnymi konsekwencjami i przeszkodami po drodze do celu. A celem nie były tylko korona Hiszpanii, ale i całe kolonialne imperium tego kraju, którego przejęcie zapewniłoby raz na zawsze przewagę nad imperium brytyjskim. Temu pomysłowi chciał podporządkować wszystko. Uważał, że jest o co walczyć. Poza tym ambicja nie pozwalała mu na nic innego. Zresztą Napoleon jako monarcha, który zastąpił na francuskim tronie Burbonów, uważał się za kontynuatora polityki prowadzonej przez poprzednich władców. Częścią tej polityki byli francuscy Burbonowie na tronie hiszpańskim i pakty rodzinne. Ponieważ Burbonów zdetronizowano jednak w rodzimej Francji, to wydawało się niemal oczywiste, że na tronie hiszpańskim także powinien zasiadać członek aktualnie panującej dynastii francuskiej, co przywróciłoby atmosferę „paktów familijnych”.
W praktyce pozostał tylko plan trzeci, czyli zmiana dynastii na tronie hiszpańskim – jak to określał Napoleon, próba uratowania imperium hiszpańskiego poprzez zmianę administracji i sposobu rządzenia. Pytanie tylko, czy Hiszpanie chcieli zostać „uratowani”, a może jedynie Francja chciała ich „uratować”. Czy było to zatem najlepsze rozwiązanie? Zacznijmy działać i zobaczymy, co z tego wyniknie – mawiał Napoleon. Pierwszym ruchem było podpisanie z Hiszpaniami traktatu z Fontainebleau i wspólne zajęcie Portugalii. To wtedy wprowadzono do Hiszpanii duże oddziały francuskie pod pozorem ochrony linii komunikacyjnych. Ale jak doprowadzić do detronizacji dynastii Burbonów w Hiszpanii, nie narażając się zbytnio europejskiej opinii publicznej i zachowując pozory legalności?
Wymyślono prosty, łatwy do zrealizowania plan. Karola IV i jego syna Ferdynanda zaproszono do Bajonny, gdzie rezydował wtedy Napoleon – pod pozorem mediacji między nimi, co rzekomo miało doprowadzić do uznania jednego z nich na hiszpańskim tronie. Ostatecznie jednak Napoleon pozbawił hiszpańskich Burbonów władzy, a na tron w Madrycie powołano Józefa Bonapartego. W założeniu zwasalizowanie Hiszpanii miało zablokować Anglikom drogę do przejęcia jej kolonii, bo ich przeciwnikiem była teraz silna Francja. Narzucenie nowej dynastii sojuszniczemu od wielu lat krajowi było jednak przedsięwzięciem niezwykle ryzykownym. Polski emisariusz, oficer ordynansowy Napoleona, Dezydery Chłapowski12, wysłany na rekonesans do Hiszpanii, tak relacjonował cesarzowi swoje wrażenia i ostrzegał przed konsekwencjami:
Powróciwszy do Bajonny, opowiedziałem cesarzowi, co tylko w Hiszpanii uważałem. Nie taiłem mu wcale przekonania, że skoro ludność cała w Hiszpanii dowie się, co się stało z rodziną panującą, i że cesarz zamiast Ferdynanda ma nadesłać swojego brata Józefa, ogólne wybuchnie powstanie […].
Cesarz miał sposób zapytywania się jasny i krótki – odpowiedzi nasuwały się wyraźnie. Kiedym mówił, że wybuchnie ogólne powstanie, zapytał się jeszcze raz o to żywo i z powątpiewaniem, powtórzyłem więc moje zdanie. W czasie tego cesarzowa siedziała w pokoju na kanapie. Kiedym potem przyszedł do salonu cesarzowej wieczorem, zawołała mnie na bok i zrobiła uwagę, żebym był ostrożniejszym w moich słowach do cesarza, bo on nie lubi, ażeby przeciw jego zdaniu coś twierdzić, dodała, iż powinienem był spostrzec, iż cesarz nie był kontent, kiedym o powstaniu mówił…13.
Rosyjski historyk Albert Manfred twierdził, że Bajonna, którą Napoleon uważał za swoje największe zwycięstwo dyplomatyczne, swego rodzaju polityczne Austerlitz, była w rzeczywistości jego największą pomyłką. Trawestuje w tym kontekście określenie Fouchégo: twierdząc, że Bajonna była czymś gorszym niż zbrodnia; była błędem. To Bajonna pchnęła do obozu wrogów Francji wszystkie monarchie legitymistyczne. W tym okresie przypisywano Napoleonowi słowa: Wkrótce Bonapartowie zostaną najstarszą dynastią Europy.. W praktyce oznaczało to, że Habsburgowie i Hohenzollernowie muszą zniknąć14. Pomysł Talleyranda, który jakoby już wtedy życzył źle cesarzowi i złośliwie wplątał go w aferę hiszpańską, zadziałał – wszyscy byli przeciwko cesarzowi, a więc jego upadek był bliski. Zdaniem Manfreda Napoleon był człowiekiem niezwykle utalentowanym. Jeżeli jednak upierać się przy słowie „genialny”, to prawdopodobnie najbardziej słuszne byłoby stwierdzenie, że od pewnego czasu stał się człowiekiem genialnie ograniczonym. Wyraźnie widział wszystko w bliższym sobie kręgu i z zadziwiającą bystrością znajdował nieprawdopodobne, tylko jemu właściwe, rozwiązania najbardziej skomplikowanych problemów. Później stał się despotą i agresorem i utracił dalekowzroczność, którą odznaczał się w młodości. Ograniczony horyzont nie pozwolił mu zorientować się, że wybrana droga prowadzi nie do triumfu, jak to sobie wyobrażał, lecz do katastrofy15.
Reasumując, opanowanie Hiszpanii przez Francuzów dokonywało się zarówno środkami politycznymi, jak i militarnymi. Pierwszym krokiem było uczynienie z tego kraju sojusznika, później wasala czy wręcz protektorat francuski, aby w końcu przejąć całość władzy politycznej w kraju, osadzając na hiszpańskim tronie Józefa Bonapartego. Równolegle stosowano środki militarne, najpierw wzmacniając francuską obecność wojskową, przejmując hiszpańskie twierdze, wprowadzając władzę wojskową na podporządkowanych terenach, a w ostateczności używając siły. Do otwartych działań wojennych na lądzie doszło w związku z eskalacją wystąpień o charakterze partyzanckim, a później po wypowiedzeniu przez hiszpańską juntę wojny Francji i przystąpieniu do niej Anglii w charakterze sojusznika Hiszpanii. Czy to, co się stało w Hiszpanii, wynikało z konsekwentnego planu Napoleona, czy też cesarz zaledwie próbował nadążyć za biegiem wydarzeń, które w pewnym momencie wyrwały się spod kontroli? A może pojawiły się kłopoty z realizacją planu? Ostateczne działania Napoleona wynikały z całego łańcucha nieprzewidzianych wydarzeń – okoliczności, za którymi usiłował nadążać, a które niebawem doprowadziły do wybuchu najdłuższej wojny napoleońskiej.
W połowie czerwca 1808 roku zaczął się jeden z ważniejszych epizodów wojny w Hiszpanii – oblężenie Saragossy. Dodajmy – pierwsze oblężenie, bo były dwa. Pierwsze rozpoczęło się 15 czerwca walkami wokół miasta i trwało do 15 sierpnia, kiedy Francuzi odstąpili od Saragossy po niepowodzeniach swoich armii pod Bailén oraz w Portugalii i zaczęli wycofywać się w kierunku Pirenejów. Drugie trwało od 20 grudnia 1808 roku do 20 lutego 1809 roku.
Zdaniem hiszpańskiego pisarza Benito Pérez Galdósa to, co powszechnie nazywamy historią – obszerne dzieła, które opisują związki królów i książąt, traktaty i sojusze, wyprawy wojskowe i morskie, a zaniedbują wszystko, co stanowi sens życia ludzkiego – nie jest dostateczną podstawą do poznania stosunków, staje się niczym, jeżeli nie jest żywą, wewnętrzną historią ludów, samym oddechem człowieka16. Myślę zatem, że warto bardziej słuchać ludzi niż polityków, a na pewno nie zwycięzców, którzy piszą potem historię.
styczeń 2021 roku
Rozdział I Wojska Napoleona wkraczają do Hiszpanii
W swojej kompletnej ignorancji na temat Hiszpanii i Hiszpanów Napoleon wyobrażał sobie, że ma do przeprowadzenia prostą kampanię. Opanowanie półwyspu oznaczało dla niego prosty problem militarny17.
Łatwość, z jaką Junotowi poszło zajęcie Portugalii, wprawiła Napoleona w stan fałszywej pewności, że podobnie powinno pójść z Hiszpanią, i to stosunkowo niedużymi siłami. W ślad za Junotem wkroczył do Hiszpanii II Korpus Obserwacyjny Girondy pod dowództwem gen. Pierre’a-Antoine’a Duponta, w styczniu 1808 roku Korpus Wybrzeży Oceanu pod dowództwem marszałka. Bon-Adrien’a Jeannota de Monceya, a w lutym Dywizja Obserwacyjna Wschodnich Pirenejów dowodzona przez generała Guillaume’a Philiberta Duhesme’a. W skład tych formacji wchodziły głównie tzw. kompanie zakładowe regimentów rozrzuconych wzdłuż Renu oraz nowi rekruci. Oddziały te miały jakoby wspierać akcję Junota i zabezpieczać szlaki komunikacyjne pomiędzy Francją a Portugalią, ewentualnie maszerować dalej w kierunku angielskiego Gibraltaru i hiszpańskiego Kadyksu, gdzie cumowała francuska flota admirała François Étienne’a de Rosily-Mesrosa, która schroniła się tam po przegranej bitwie pod Trafalgarem. Takie wyjaśnienie otrzymał dwór hiszpański. Dupont i Moncey kontrolowali komunikację między Madrytem a północnymi terenami Hiszpanii i zabezpieczali bezpośrednią drogę pomiędzy Bajonną a Madrytem. Mniejsze oddziały pod rozmaitymi pretekstami penetrowały inne tereny, a wschodnia dywizja generała Duhesme’a dotarła nawet do Barcelony, co już trudniej było wytłumaczyć zabezpieczeniem linii komunikacyjnych dla Junota. Zadowolono się zatem wyjaśnieniem, że te oddziały także będą maszerowały w stronę Gibraltaru, z tym, że drogą nad Morzem Śródziemnym.
Potem przyszła kolej na Joachima Murata, który 20 lutego 1808 roku dowiedział się w Paryżu o swojej nowej misji. Napoleon mianował go głównodowodzącym francuskich sił zbrojnych w Hiszpanii i polecił, aby natychmiast wyruszył do Bajonny. Wygląda jednak na to, że Murat nie bardzo rozumiał, o co chodzi cesarzowi, bo prosił o wyjaśnienia:
Myślę, że zasługuję na nieco zaufania ze strony Waszej wysokości i chciałbym dowiedzieć się nieco więcej na temat mojej misji i przygotowań do ruchów wojsk, które mam wykonać. Nie jest bowiem wcale łatwo zorganizować transport oddziałów, nie wiedząc, czy chodzi o długą ekspedycję, czy o wyprawę na kilka dni18.
Kolejny rozkaz, aby przenieść kwaterę z francuskiej Bajonny do hiszpańskiej Vittorii, Murat otrzymał od Napoleona 3 marca 1808 roku. Równocześnie cesarz zalecił mu wyposażenie francuskich oddziałów w sprzęt polowy i dobre buty, nadal nie zdradzając dalszych zamiarów. No, ale buty oznaczały maszerowanie! To niedoinformowanie Murata było częścią strategii Napoleona, gdyż zwiększając niepewność całej sytuacji, potęgowano też, metodami pokojowymi, poczucie zagrożenia odczuwane przez dwór hiszpański, który przygotowywał się do ucieczki. Poza tym Napoleon dobrze znał gadatliwość Murata… Przeniesienie kwatery do Vittorii odbyło się bez wrogich epizodów. Wręcz przeciwnie. Murat donosił cesarzowi:
Mój przyjazd do Vittorii spotkał się z niezwykle przyjaznym przyjęciem – już od samej granicy aż do miasta. Twój przedstawiciel, który przybył do Hiszpanii, aby zająć to terytorium w Twoim imieniu i przy całkowitej aprobacie Hiszpanów, nie mógł zostać lepiej przyjęty. Już na granicy spotkałem deputację prowincji Guipuzcoa, a przy przekraczaniu granic kolejnych gmin ich magistraty zjawiały się z zapewnieniem oddania i admiracji Waszej Wysokości. Jednym słowem, aby wszystko podsumować, wzdłuż całej drogi spotykałem entuzjastycznie nastawionych ludzi. Od wsi do wsi, całą drogę między Irun i Vittoria wszyscy tańczyli z radości i wznosili okrzyki: „Vive Napoleon”19.
Kolejne instrukcje Napoleona dotyczyły zajmowania dalszych punktów strategicznych w Hiszpanii:
Napisz do hiszpańskiego komendanta-generała Nawarry, że jesteś zmuszony do okupacji fortecy w Pampelunie. Nie jesteśmy w stanie wojny z królem Hiszpanii, ale odkąd nasze wspólne interesy zobligowałymojąarmię do wkroczenia do Hiszpanii, konieczne jest zapewnienie bezpieczeństwa liniom komunikacyjnym. Poza cytadelą w Pampelunie najważniejsza jest fortyfikacja San Sebastian. Także musisz ją zająć, podobnie jak wszystkie fortece pomiędzy Valladolid, Pampeluną i Francją. Jeżeli generalny komendant Nawarry odmówi przekazania ci tych fortec, wykorzystaj oddziały marszałka Monceya, aby go przekonać. I jeszcze jedno, na razie nie ma potrzeby, abyś komunikował się z dworem hiszpańskim, zanim nie powiem ci, abyś to zrobił. Najważniejsze jest przede wszystkim zajęcie cytadeli w Pampelunie. Kiedy już ją obsadziszmoimwojskiem, wydasz rozkaz 3. dywizji z korpusu marszałka Monceya, aby wymaszerowała z Vittorii do Burgos, tak aby Vittoria była gotowa na przyjęciemojejGwardii. Jeżeli nastąpiłoby jakieś opóźnienie w przejęciu cytadeli w Pampelunie, skieruj tam dywizję z korpusu marszałka Monceya i wystosuj poważne ultimatum, aby przekazano ci twierdzę20.
Francuzi opanowali strategiczne punkty w Hiszpanii zarówno środkami politycznymi, jak i militarnymi. Wzmacniano francuską obecność wojskową, przejmując hiszpańskie twierdze, wprowadzając władzę wojskową na podporządkowanych terenach, a w ostateczności używając siły.
Po dwóch dnia pobytu w Vittorii Murat otrzymał rozkaz przeniesienia się do Burgos. Miał też zapowiedzieć władzom prowincji, że niebawem zjawi się tam sam Napoleon. Kolejne raporty Murata były już mniej optymistyczne. Hiszpański dwór także nie ukrywał zaniepokojenia napływem wojsk francuskich i zajmowaniem kolejnych twierdz. Ich dowódcy nie bardzo wiedzieli, czy mają stawiać opór Francuzom. Zaczęło dochodzić do rozmaitych incydentów. Zajęcie barcelońskiej twierdzy Montjuïc było kroplą, która przepełniła czarę. Kierujący de facto rządem hiszpańskim Manuel Godoy postanowił wtedy wycofać z Portugalii dywizję generała Francisco Solano21, która współdziałała z Junotem podczas wspólnej inwazji Portugalii, i przenieść dwór z Madrytu do pobliskiego Aranjuez. Jako pierwszy stwierdził wtedy, że Francuzi zachowują się jak wrogowie i że należy zacząć poważnie myśleć o stawianiu oporu. Na razie nie miał on charakteru zorganizowanego – mnożyły się incydenty pomiędzy żołnierzami francuskimi i hiszpańskimi. O takich incydentach w Barcelonie informował generał Duhesme, co Napoleon zlekceważył, pisząc Muratowi, że Duhesme zachowuje się jak stara baba, a ważne jest tylko to, aby cytadela znalazła się w rękach francuskich.
Następnie Napoleon zlecił Muratowi zajęcie przełęczy górskich między Burgos i Madrytem oraz przeniesienie kwatery do Madrytu. 16 marca marszałek donosił, że oddziały Monceya zajęły przełęcz Somosierra, a dwie dywizje pod dowództwem Duponta zajmą Guadarramę 19 marca.
Po tych francuskich posunięciach na hiszpańskim dworze zapanowała bardzo nerwowa atmosfera, o co zresztą chodziło Napoleonowi. Tron Karola IV był zagrożony z kilku stron – przez wojska napoleońskie, przez ambicje jego syna Ferdynanda i wreszcie przez groźbę rewolty skierowanej przeciwko rządom Godoya, a może nawet rewolucji w stylu francuskim. Zdawano już sobie sprawę, że Napoleon nie zamierza się wywiązać z traktatu z Fontainebleau i podejrzewano, że po Portugalii zechce zająć cały Półwysep Iberyjski. Kontynuowano przygotowania do ewakuacji dworu i rządu do Meksyku. Sądzono, że w ten sposób uda się zachować koronę Burbonów, tworząc kolejne po Brazylii europejskie państwo w Ameryce. Dalsza droga miała prowadzić z Aranjuez przez Sewillę i Kadyks, gdzie czekało pięć fregat, a potem Wyspy Kanaryjskie i dalej przez Atlantyk. Podróż dworu do Kadyksu miały osłaniać oddziały generała Solano wycofane z Portugalii.
Planów ucieczki nie udało się jednak zachować w tajemnicy, w wyniku czego pod oknami rezydencji Karola w Aranjuez zaczęły się zbierać niezadowolone tłumy. Na wszelki wypadek król postanowił ostudzić nastroje i 16 marca 1808 roku wydał oświadczenie:
Drodzy poddani, nie obawiajcie się ani przybycia oddziałów naszego wielkiego sprzymierzeńca, Cesarza Francuzów, który zamierza bronić naszych wybrzeży przed wylądowaniem naszych wrogów, ani też nie obawiajcie się, że zamierzam opuścić kraj. Nie, to nieprawda, że chcę opuścić moich ukochanych poddanych. Zostanę z wami, będę żył wśród was, ciesząc się waszym zaufaniem, którego będę potrzebował wobec wszelkich nieprzyjaciół. Hiszpanie, nie obawiajcie się – wasz król was nie opuści22.
Jednak następnego dnia nadal nie było pewne, czy dwór nie zdecyduje się na dalszą podróż. Wozy stały załadowane, wszystko było gotowe do drogi. Do Aranjuez przez cały czas przybywały – zarówno z Madrytu, jak i z okolicznych wiosek – jakoby spontanicznie, tłumy ludzi – zarówno z Madrytu, jak i z okolicznych wiosek – ciekawe wydarzeń, ale przede wszystkim protestujące przeciwko planowanej ewakuacji rodziny królewskiej, co przestało już być tajemnicą. Akcję tę zaplanowało otoczenie Ferdynanda, pragnąc wywrzeć nacisk na Karola, aby pozbył się Godoya, a przede wszystkim, aby sam abdykował.
Karol nie wytrzymał presji i po rozmowie z Ferdynandem zdecydował się na abdykację i przekazanie mu władzy, co oznaczało także odsunięcie od władzy Godoya. Odpowiedni akt został podpisany 19 marca. Wszystko to ostudziło nastroje „demonstrantów”, a Ferdynand 20 marca ogłosił się królem Hiszpanii. Ministrowie Karola podporządkowali mu się od razu, oczywiście z wyjątkiem Godoya, który został wysłany do aresztu w Granadzie. Szefem rządu został książę Infantado23. To właśnie wtedy młody oficer gwardii królewskiej José Palafox otrzymał od Ferdynanda misję eskortowania Godoya do Madrytu, i po raz pierwszy pojawił się na kartach historii hiszpańskiej wojny Napoleona.
Według wspomnień ówczesnego francuskiego ministra spraw zagranicznych Jeana-Baptiste’a de Champagny’ego24 rewolta w Aranjuez zmieniła nie tyle zamiary cesarza, aby Hiszpania posłużyła zwiększeniu potęgi Francji, ile sposób ich realizacji. Pierwszym etapem byłoby miłe sercu ludu hiszpańskiego obalenie Księcia Pokoju (Godoya) i przejęcie władzy przez zwolenników Ferdynanda, ale ten działał za szybko. Postanowił sam przejąć władzę, nie czekając na pomoc Napoleona, i tym samym pokazał swoją niezależność od Francji. A w Paryżu musiano to odebrać jako wrogi sygnał. Bunt syna przeciwko ojcu dostarczył Napoleonowi kolejny pretekst do interwencji w sprawy hiszpańskie. Murat natomiast w tym okresie dostawał bardzo skąpe instrukcje w stylu: Postępować masz tak, by Hiszpanie nie domyślali się, jaką podejmę decyzję, co zresztą nie będzie trudne, ponieważ ja sam jeszcze nie wiem, co postanowić.
Tymczasem to Hiszpanie w Aranjuez podjęli decyzję za cesarza, obalając króla, którym pogardzali, i powołując na tron nowego, z którym wiązano wielkie nadzieje. I dało to, jak na początku każdej rewolucji, złudzenie „dobrej zmiany” i wolności. Wyobrażano sobie też, że Francuzi przybyli do Hiszpanii, aby wesprzeć Ferdynanda i ugruntować wolność. Te oczekiwania miały się niebawem rozwiać, natomiast wiara w nowego króla utrzymała się jeszcze przez wiele lat właśnie dzięki obecności Francuzów, a nieobecności Ferdynanda. Podczas całej wojny był on dla Hiszpanów symbolem walki o wyzwolenia kraju spod okupacji francuskiej. Dopiero kiedy zaczął rządzić naprawdę, wszystko okazało się mirażem, czyli wróciło do normy.
Murat był bardzo zaskoczony, kiedy dowiedział się o marcowych wydarzeniach w Aranjuez. Napisał do Napoleona list pełen obaw, że może dojść do zbytecznego rozlewu krwi, szczególnie jeżeli Francuzi opowiedzą się po którejś ze stron hiszpańskiego sporu. Tymczasem francuski ambasador w Madrycie, markiz François de Beauharnais, opowiedział się – może nieco przedwcześnie – po stronie Ferdynanda VII. Podczas demonstracji przeciwko Karolowi IV wznoszono co prawda okrzyki: Vive l’Empereur, ale i Vive l’Ambasadeur de la France, czyli de facto popierające Ferdynanda. Murat jednak nie był pewien, czy Ferdynand będzie za dalszym sojuszem z Francją, czy też wystąpi przeciwko niej. Stale narzekał na brak wyraźnych instrukcji, dodajmy może dlatego, że dotychczasowe nie wspominały o jego przyszłych zadaniach na tronie Hiszpanii. Napoleon odpowiedział, że posyła mu tyle instrukcji, ile to jest niezbędne. Zalecił solidne ugruntowanie okupacji Madrytu, a przede wszystkim dobre traktowanie zarówno starego króla, jak i księcia Asturii, czyli Ferdynanda VII, choć bez okazywania mu honorów królewskich.
Murat dotarł do Madrytu 23 marca, gdzie powitały go entuzjastycznie tłumy mieszkańców, co mogło być mylące. Hiszpanie wiwatowali bowiem nie tyle na cześć Murata, ile na cześć Murata i Francuzów, którzy przybywają, aby poprzeć Ferdynanda na tronie, albo przynajmniej stać się mediatorami między zwaśnionymi stronami.
Ferdynand zjawił się w Madrycie 24 marca, dzień po przybyciu Murata, witany równie entuzjastycznie. Ogłosił także, że francuscy oficerowie i żołnierze powinni być powszechnie traktowani jak przyjaciele. Zresztą Hiszpanie ciągle jeszcze byli pozytywnie nastawieni do Francuzów. Przed kwaterą Murata zbierały się przyjazne tłumy, wznoszono okrzyki na cześć cesarza. Marszałek przyjmował deputacje notabli wyrażających swoją admirację dla Napoleona, którego wizyty oczekiwano. W ten sposób „królował” w Madrycie, gdzie, jak mu się wydawało, było jego miejsce, oraz gdzie, jak mu się także wydawało, całkowicie kontrolował sytuację, a mieszkańcy byli dobrze nastawieni do Francuzów. Zorganizował tu wiele imprez i walk byków, donosił cesarzowi, że wszystko jest w najlepszym porządku i że społeczeństwo uzna jego decyzje bez protestu.
W liście z 30 marca Napoleon polecił Muratowi, aby umieścił Karola IV w królewskim pałacu Escorial i uznawał go za króla Hiszpanii do momentu podjęcia decyzji, kto ma go zastąpić na tronie. Murat oczekiwał, że Napoleon przyjedzie niebawem do Hiszpanii i zrobi porządek, co zresztą planowano. Sugerował wysłanie Ferdynanda z Madrytu na północ, tak aby wyjechał na spotkanie Napoleona, co też niebawem nastąpiło przy pomocy generała Anne-Jeana-Marie-René Savary’ego, który przyjechał do stolicy Hiszpanii jako specjalny wysłannik cesarza.
Na razie misja Savary’ego w Madrycie ograniczała się do wyekspediowania Ferdynanda w drogę i pilnowania Murata. Generał nadawał się do tego doskonale, gdyż był bardziej policjantem niż żołnierzem. Ferdynand wyruszył w kwietniu, za eskortę mając m.in. polskich szwoleżerów. Przez cały czas sądził, że spotka cesarza jeszcze na terytorium hiszpańskim, i tylko po to, aby ten uznał go za króla Hiszpanii. Wcale nie zamierzał jechać po to aż do Bajonny. Wtedy z kolei towarzyszył mu w drodze młodszy brat José Palafoxa – Francisco. Jak widzimy, obaj bracia cieszyli się zaufaniem Ferdynanda i istotnie byli wobec niego niezwykle lojalni, także później, czego nie można powiedzieć o innych uczestnikach obrony Saragossy.
Tymczasem Napoleon pisał do Józefa 18 kwietnia 1808 roku25, że prawdopodobnie będzie go potrzebował w Bajonnie:
Mojeoddziały są już w Madrycie, Barcelonie, Figueras, Pampeluna, St. Sebastian i w Burgos. Kraj jest w stanie fermentu. Książę Bergu i marszałek Moncey są w Madrycie, generał Dupont w Toledo, a marszałek Bessieres w Burgos. Mam tu już 100 tys. ludzi, ale są to prowizoryczne regimenty. Codziennie jednak ćwiczą i niebawem przekształcą się w dobrych żołnierzy. Jestem z nich zadowolony. Te korpusy w żaden sposób nie uszczupliły stanów osobowych pułków wielkiej armii. […] Na razie te oddziały są namoimutrzymaniu, co kosztuje bardzo dużo. Muszę niebawem zrobić nowy zaciąg, tak aby regimenty kawalerii osiągnęły po 1200 koni, wszystko to namójkoszt, ale okoliczności zmuszają mnie do utrzymania oddziałów w całej Europie. Anglia zaczyna to już odczuwać. Tylko zawarcie pokoju z tym krajem skłoni mnie do schowania szabli i przywrócenia spokoju w Europie. Być może w ciągu pięciu–sześciu dni napiszę do ciebie, abyś przyjechał do Bajonny. Dowództwo armii przekaż marszałkowi Jourdanowi26.
W końcu kwietnia Napoleon kazał wysłać do Bajonny także byłą królową Etrurii, czyli córkę Karola IV i resztę rodziny królewskiej, przeciw czemu zaprotestowała hiszpańska junta, pozostawiona w Madrycie przez Ferdynanda. Zrobiono to ostentacyjnie na oczach mieszkańców stolicy, co wyglądało wręcz na świadomą prowokację i taki odniosło skutek.
I tak pod koniec kwietnia w stolicy zaczęto szeptać, że Ferdynand został zwabiony w pułapkę, a Francuzi tak naprawdę nie są sojusznikami, tylko chcą rządzić w Hiszpanii. Do miasta zaczęli napływać ludzie z okolicy. Niby z ciekawości, ale nie można też wykluczyć, że z czyjejś inspiracji – kleru obawiającego się o swoje interesy, zwolenników Ferdynanda, Anglików… nie wiadomo dokładnie. Potem zaczęło iskrzyć, bo kiedy brakuje informacji, to łatwo o sensację. Po jednej z walk byków zaatakowano Francuzów obserwujących spektakl, kiedy indziej jednego z adiutantów Murata – Armanda de la Grange’a. Przy innej okazji wygwizdano samego Murata. Do Ferdynanda, będącego już w drodze do Bajonny, wysłano tajną wiadomość, że czas zerwać z Francuzami i zwołać Kortezy na terenach, gdzie jeszcze nie było wojsk francuskich. Planowano zorganizowanie ucieczki Ferdynanda spod kurateli francuskiej, w czym ważną rolę mieli odegrać bracia Palafox.
Do Murata dochodziły co prawda sygnały, że na coś się zanosi, ale nadal je lekceważył, wciąż mu się wydawało, że jest panem sytuacji i miasta. Zresztą z rozkazu junty i generała Francisca Javiera Negrete, dowódcy garnizonu w Madrycie i Nowej Kastylii, oddziały hiszpańskie zostały pozbawione amunicji, więc przynajmniej tego wojska nie trzeba było się obawiać. Wieczorem 1 maja 1808 roku wszystko jeszcze wyglądało spokojnie. W takim złudzeniu trwał do rana 2 maja 1808 roku, kiedy to miasto zmieniło całkowicie oblicze. W wielu miejscach zbierały się tłumy, głównie drobnych rzemieślników i lumpenproletariatu, którzy pierwsi wyszli na ulice, aby pokazać, co myślą o Francuzach. I był to chyba bardzo spontaniczny odruch, biorąc pod uwagę ich sposób myślenia i reagowania, który potem rozprzestrzenił się na cały kraj, nadając ducha oporowi. Bogatsi mieszczanie pozamykali się w domach. Padły pierwsze strzały z obu stron, i zaczęło się!
Murat był po prostu zdesperowany i zaskoczony, albo przynajmniej sprawiał takie wrażenie, bo nagle sytuacja całkowicie się odwróciła. Zrobił to, co wydawało mu się w danej chwili najbardziej właściwe. Bezwzględnie zaatakował, nie tylko powstańców, ale wszystkich, którzy stanęli na drodze żołnierzom francuskim i polskim. W całym mieście linczowano przecież Francuzów. Rannych w szpitalu wojskowym zabijano na łóżkach. Wielu Francuzów schroniło się w domach swoich hiszpańskich przyjaciół, czy po prostu gospodarzy, u których stali na kwaterze, i starało się przeczekać najgorsze chwile… Murat od razu napisał list do junty, w którym zapowiedział, że jego cierpliwość wobec kolejnych prowokacji już się wyczerpała i że mieszkańcy Madrytu muszą liczyć się z konsekwencjami rewolty:
Od tej chwili zaniechamy wszelkich ustępstw. W mieście ma zapanować natychmiastowy spokój, w przeciwnym razie mieszkańcy Madrytu mogą się spodziewać kary za swe zuchwałe postępki. Zbieramy wojska. Wydaliśmy surowe i nieodwołalne rozkazy. Mieszkańcy mają się rozejść, w przypadku niestosowania się do rozporządzeń grozi im śmierć. Każdy aresztowany uczestnik większego zgromadzenia zostanie niezwłocznie rozstrzelany27.
Do rebelii nie przyłączyły się regularne oddziały hiszpańskie stacjonujące w mieście. Choć były wyjątki. Artylerzyści wpuścili rebeliantów do arsenału Monteleón i wydali im broń, w tym kilka armat z kartaczami.
Murat nie miał zbyt wielu żołnierzy w samym mieście. W pobliżu jego rezydencji stacjonowały dwa szwadrony polskich szwoleżerów, oddział Mameluków, których Hiszpanie bardzo nie lubili, bo przypominali im historycznych Maurów, były kompania piechoty morskiej i kompania Basków. Inne oddziały stacjonowały rozproszone po całym mieście. Cała armia francuska w sile blisko 50 tys. ludzi znajdowała się jednak w pobliżu Madrytu w trzech obozach. Murat wysłał więc na ulice Madrytu takie oddziały, jakie miał pod ręką. Hiszpański pisarz Benito Pérez Galdós pisał:
Walka ta, a raczej masakra, na Puerta del Sol, przybrała potworne rozmiary. Gdy ustał ogień i kawaleria rozpoczęła akcję, gwardia polska nazywana guardia noble, oraz sławni Mamelucy rzucili się z obnażonymi szablami na lud28.
O ataku polskich szwoleżerów na tłum m.in. niedaleko placu Grimaldi, a także o zabijaniu hiszpańskich rebeliantów przez Polaków pisze także współczesny autor, Arturo Pérez-Reverte29:
Kapitan Gwardii Walońskiej Alexandro Coupigny, zupełnie bezsilny, widzi, jak cywile zostają zaatakowani i uciekają przed polską jazdą, która nadjechawszy od placu Grimaldi, siecze ich szablami. […] Podobny przypadek miał miejsce na ulicy Sacramento: niewielki oddział rezolutnych młodzieńców z uzbrojonym w karabin księdzem don Cayetanem Miguelem Manchonem na czele próbuje przedrzeć się do koszar artylerii. Znienacka dopada ich oddział polskich szwoleżerów, ostrze szabli rozpłatuje głowę kapłana, a jego ludzie natychmiast rozbiegają się przerażeni30.
Jedną z pierwszych ofiar był też Polak, wachmistrz szwoleżerów, który wyszedł rano na ulicę, aby udać się do koszar31. Natomiast polski pamiętnikarz wspominał:
Pierwszy raz połączyły się oddziały nasze z Warszawy cząstkowo wyszłe w Madrycie, stanowiące kompletne trzy szwadrony bojowe i więcej. Miłym to było dla nas widokiem oglądać naszą linię po raz pierwszy w szyku rozwiniętym, gdzie strój polski i dobrane barwy narodowe nie tylko wzrok, ale i serca rozweselał, a tak Francuzom, jak i Hiszpanom niepospolity przedstawiał widok32.
Czy jednak ten widok naprawdę cieszył serca Hiszpanów? Polski historyk Marian Kukiel nie ukrywa, że krwawego 2 maja szwoleżerowie wzięli udział w uśmierzaniu rokoszu ludowego, przy czym ranny został szef pułku Krasiński; „odesłano szwoleżerów następnie, gdy rozpalała się wojna, marszałkowi Bessières, księciu Istryi, walczącemu przeciw insurgentom33.
Ale Polacy byli też po drugiej stronie barykady. Jak pisze Załuski34, w pułkach gwardii Walonów było niemało Polaków po największej części z wojsk cesarsko-austriackich z niewoli francuskiej do służby hiszpańskiej zwerbowanych. O jednym z nich wspomina Pérez-Reverte, że przyłączył się do powstańców walczących z Francuzami 2 maja35. Według Józefa Załuskiego wyglądało to tak:
Dnia tego z rana znajdowałem się w kwaterze pułkownika Krasińskiego, która była blisko pałacu królewskiego. Kiedy zajęci byliśmy rozmową, wszczął się hałas na ulicy, zaczęto bramy i okiennice zamykać gwałtownie, wszelkie były oznaki, że się powstanie zaczyna. Pułkownik kazał mi natychmiast udać się do koszar, kazał kulbaczyć i siadać na koń. Nie bez trudu i niebezpieczeństwa zdołałem przebyć tłumy ludu zbierającego się przy pałacu królewskim i zdzierające z gniewem proklamacje poprzylepiane Murata i rządu. Przybywszy do klasztoru stanowiącego nasze koszary, ledwie mi uwierzono, że się rozpoczyna rewolucja. Atoli strzały, zrazu z daleka słyszane, stwierdziły moje polecenie. Jakoż wszystkie oddziały stojące w tych koszarach, grenadiery konne, dragony i my siedliśmy na koń, uszykowaliśmy się w jedną linię na szerokiej ulicy tworzącej jakoby dworzec przed naszymi koszarami. Posłano oddział dla sprowadzenia pułkownika Krasińskiego i wkrótce przybył książę Joachim Murat i stanął przed frontem naszej jazdy, a piechocie gwardii kazał oczyszczać domy i dachy, z których do nas powstańce strzelali, zaś strzelcy konni gwardii z mamelukami, chcąc się przedzierać do nas i do księcia Murata, musieli już użyć natarcia i pałaszów, gdzie się nie lada we znaki dali powstańcom. Pan Thiers, historyk nawet przez niektórych ziomków naszych pochwałami okrywany, jak zawsze, tak i tu w Madrycie, ignoruje bytność Polaków. Było nas jednak trzy kompletne szwadrony i więcej, a patrole nasze, prowadzone przez oficerów nieco już świadomych języka hiszpańskiego, najwięcej się przyczyniły douspokojeniamieszkańców. Zresztą powstanie to, w sam dzień rozpoczęte, przez kolumny wojsk wszystkimi bramami z artylerią wkraczające w parę godzin zostało stłumione. Książę Murat jednak wywarł tu niewłaściwą jemu srogość i kto tylko był z bronią w ręku jakąkolwiek ujęty – został rozstrzelany. Prado mianowicie było miejscem tych egzekucji, których surowość miała służyć za postrach dla całej Hiszpanii, ale zamiast tego skutku wywarła powszechne rozjątrzenie. Od tego dnia fatalnego oddział nasz, łącznie z gwardią królewską guardia de cors, codziennie odbywając patrole po całym Madrycie, utrzymywał jaką taką spokojność36.
Akcja pacyfikacyjna trwała kilka godzin, ale większość rebeliantów nie chciała się poddawać, więc ginęli na miejscu. Innych, pojmanych z bronią w ręku, rozstrzeliwano od razu lub następnego dnia. Egzekucje jednak trwały całą noc z 2 na 3 maja i uwiecznił je na słynnym obrazie Goya. Malarz był przez cały czas w Madrycie i przypatrywał się wydarzeniom z okna swojego domu usytuowanego w centrum miasta. Pod koniec dnia Murat wydał następujący rozkaz dzienny:
Lud Madrytu przystąpił do powstania i nie cofnął się przed morderstwem. Wiem, że porządni Hiszpanie żałowali, że doszło do zamieszek. Choć daleki jestem do łączenia ich z tymi nędznikami, którzy pałają jedynie rządzą mordu i grabieży, to przecież przelano francuską krew. W następstwie czego zarządzam, co następuje:
1. Generał Grouchy zwoła tej nocy Trybunał Wojskowy. 2. Wszyscy pojmani w czasie zamieszek bądź schwytani później z bronią w ręku zostaną rozstrzelani. 3. Junta Rządowa rozbroi mieszkańców Madrytu. Każdy madrytczyk, który po wejściu w życie tego rozporządzenia zostanie złapany z bronią w ręku, zostanie rozstrzelany. 4. Każdy dom, w którym dojdzie do zabójstwa Francuza, zostanie spalony. 5. Każde spotkanie, w którym uczestniczyć będzie więcej niż osiem osób, uznane będzie za próbę wzniecenia buntu i jako takie rozpędzone z użyciem broni palnej. 6. Odpowiedzialność za służących ponoszą ich państwo, za czeladników – majstrowie, za dzieci – ojcowie i matki, za mnichów – przeorzy klasztorów37.
Wieczorem Murat wysłał także raport do Napoleona, oceniając liczbę rebeliantów na 20 tys. Wspomniał, że wielu z nich zginęło, nie wchodząc jednak w szczegóły. Pochwalił rolę generała Emmanuela de Grouchy’ego w stłumieniu rebelii. Podkreślił, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane, a on jest panem miasta. W innej relacji przyznał jednak, że w walkach zginęło 1200 rebeliantów, a 200 zostało rozstrzelanych. Straty francuskie były szacowane rozmaicie. Oficjalne źródła podawały, że zginęło tylko 25 Francuzów, a 45–50 odniosło rany. Prawdopodobnie poległo bądź zmarło potem od ran o wiele więcej francuskich i polskich żołnierzy. Można podejrzewać, że te straty z powodów propagandowych zostały następnie przeniesione w statystykach na pola bitew bądź też do rejestrów szpitalnych. Po stłumieniu rebelii Murat pisał do cesarza:
W rezultacie wydarzeń 2 maja odnieśliśmy decydujący sukces. W tym dniu Książę Asturii stracił swoją koronę. Jego stronnictwo jest całkowicie rozbite i skłonne przejść na stronę zwycięzców. Wasza Wysokość może dysponować koroną Hiszpanii, nie obawiając się, że spokój zostanie zakłócony. Każdy czeka już tylko z rezygnacją na nowego króla, którego Wasza Wysokość zechce wyznaczyć38.
Rewolta 2 maja w Madrycie ostudziła nadzieje tych wszystkich, którzy sądzili, że Francuzi poprą Ferdynanda. Murat zobaczył wtedy swoją historyczną szansę na objęcie hiszpańskiego tronu, lecz Napoleon miał inne plany.
Tymczasem w Bajonnie odbyły się dramatyczne negocjacje, w wyniku których obaj pretendenci do hiszpańskiego tronu 5 maja zrzekli się wszelkich praw do rządzenia Hiszpanią, cedując je na Napoleona. Już samo to usprawiedliwiałoby wszystko, co nastąpiło potem. Cesarz otrzymał hiszpańskie królestwo i zrobił z nim, co chciał! No bo nie ma nic niemoralnego w zastąpieniu jednego złego systemu przez inny, który na pewno nie będzie gorszy. A Napoleon twierdził, że będzie lepszy! Naprawdę wierzył w to, że uda mu się reanimować imperium hiszpańskie. I potrzebował prawdziwego hiszpańskiego sojusznika w walce z Anglią.
O wszystkim oczywiście informował Józefa, pisząc list datowany na 6 maja i niejako wprowadzając go w zagadnienie, ale jeszcze nie stawiając kropki nad „i”, czyli nic nie mówiąc o koronie hiszpańskiej dla niego:
Król Karol scedował na mnie prawo do korony hiszpańskiej i jest teraz w drodze do Compiégne z Królową i niektórymi swoimi dziećmi. Kilka dni wcześniej abdykował książę Asturii. Zwróciłem wtedy koronę Karolowi. Wielki Książę Bergu został mianowany Generalnym Lejtnantem królestwa i Prezydentem wszystkich władz. W Madrycie miało miejsce wielkie powstanie 2 maja; pomiędzy 30 000 a 40 000 ludzi zabrało się na ulicach i w domach i strzelano do nas. Dwa bataliony strzelców z mojej gwardii i 400 czy 500 kawalerzystów przywróciło wrogom rozsądek. Ponad 2000 cywilów zginęło. W Madrycie miałem wtedy 60 000 ludzi, którzy nie byli w stanie temu zapobiec. Skorzystaliśmy ze sposobności, aby rozbroić miasto39.
Karol IV, kończąc swoje panowanie, wydał 8 maja proklamację, ogłoszoną następnie w Madrycie:
Cedujemy nasze prawa do Hiszpanii na rzecz naszego alianta i przyjaciela cesarza Francji, traktatem podpisanym i ratyfikowanym, zapewniającym integralność i suwerenność Hiszpanii, zachowanie naszej świętej religii nie tylko jako dominującej, lecz jako jedynie tolerowanej w Hiszpanii40.
Napoleon nie miał zamiaru osobiście przyjąć korony i, jak wspominaliśmy wcześniej, zastanawiał się, kogo nią uszczęśliwić… W Madrycie powinien jednak panować Bonaparte, na co zresztą wyraźnie wskazywał akt abdykacyjny Karola IV; czyli Murat, który miał tak wielkie nadzieje na koronę, odpadał… Napoleon ostatecznie zdecydował 11 maja 1808 roku, że koronę dostanie Józef! Wygląda na to, że wcale nie konsultował tego z bratem – po prostu zakomunikował mu swoją decyzję:
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
J. Tulard, Napoleon – mit zbawcy, Warszawa 2003, s. 328. [wróć]
E. Tarle, Napoleon, Warszawa 1957, s. 239. [wróć]
Karol IV Burbon (1748–1819) – król Hiszpanii w latach 1788–1808. Syn króla Hiszpanii, Neapolu i Sycylii Karola III Burbona i Marii Amalii Wettyn, córki elektora saskiego i króla Polski Augusta III Sasa oraz Marii Józefy Habsburg (córki cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, króla Czech i Węgier ), ojciec Ferdynanda VII Burbona. Zasiadał na tronie Hiszpanii od roku do abdykacji roku. [wróć]
J. Orieux, Talleyrand, czyli niezrozumiały sfinks, Warszawa 1989, s. 411. [wróć]
A. Caulaincourt, Wspomnienia z wyprawy na Moskwę 1812 r., Gdańsk 2006, s. 370. [wróć]
O kampanii portugalskiej piszę w książkach: Hiszpańska wojna Napoleona i Torres Vedras 1809–1810.[wróć]
Zobacz u Thiersa rozdział „Aranjuez”. [wróć]
T. Gustafsson, Spanien – en färd genom historia, Stockholm 2009, s. 309. [wróć]
A. Thiers, History of the Consulate and the Empire in France, London 1849, v. 8, s. 205. [wróć]
A. Caulaincourt, op. cit., s. 76. [wróć]
Talleyrand twierdził potem, że podsunął Napoleonowi taki pomysł, aby przyspieszyć jego upadek. [wróć]
Dezydery Adam Chłapowski (1788–1879), od 1808 roku oficer ordynansowy Napoleona, baron cesarstwa. Odstąpił od Napoleona w 1813 roku rozczarowany jego polityką w stosunku do Polski. Prekursor pracy organicznej w Polsce. [wróć]
D. Chłapowski, Pamiętniki, cz. 1, Wojny napoleońskie 1806–1813, Poznań 1899, s. 37. [wróć]
A. Manfred, Napoleon Bonaparte, s. 606. [wróć]
Ibidem, s. 606. [wróć]
B. Pérez Galdós, Saragossa, Warszawa 1955, s. 5. [wróć]
C. Oman, A History of the Peninsular War, v. I–VII, Oxford 1902–1930, s. 400. [wróć]
A. Hillard Atteridge, Joachim Murat, Marshal of France and King of Naples, New York 1911, s. 176. [wróć]
A. Hillard Atteridge, op. cit., s. 178. [wróć]
Ibidem, s. 175. [wróć]
Generał Francisco Solano, markiz del Socorro y Solana, gubernator Kadyksu, zabity 28 maja 1808 roku. [wróć]
A. Thiers, op. cit., v. 8, s. 273. [wróć]
Pedro Alcántara Álvarez de Toledo, książę Infantado (1768–1841), mianowany przez Ferdynanda w Aranjuez El Presidente o Gobernador del Consejo Real y Supremo de Castilla. W grudniu 1808 roku Napoleon rozwiązał Radę Kastylii i aresztował jej członków. [wróć]
J.Tulard, Napoleon – mit zbawcy, Warszawa 2003, s. 366. [wróć]
To pierwsza wzmianka, wskazująca na Józefa jako kandydata do korony hiszpańskiej. [wróć]
The confidential correspondence of Napoleon Bonaparte with his brother Joseph, New York 1856, v. 1, s. 319. [wróć]
A. Pérez-Reverte, Dzień gniewu, Warszawa 2009, s 125. [wróć]
B. Pérez Galdós, Marzec i maj (w zbiorze Saragossa), Warszawa 1955, s. 164. [wróć]
Literacką wersję wydarzeń znajdziemy w książce Artura Péreza-Reverte Dzień gniewu. Autor opierał się na oryginalnych dokumentach i wszystkie opisywane zdarzenia miały miejsce w rzeczywistości. Pérez–Reverte to współczesny pisarz hiszpański, który stara się iść śladami Galdósa, opisując wybrane epizody z okresu napoleońskiego – przykłady to: Trafalgar, Huzar, Dzień gniewu i Oblężenie. [wróć]
A. Pérez-Reverte, op. cit., s. 84 i 102. [wróć]
Ibidem, s.70. [wróć]
J. Załuski, Wspomnienia, Kraków 1976, s. 111. [wróć]
M. Kukiel, Dzieje oręża polskiego w epoce napoleońskiej, Poznań 1912, s. 205. [wróć]
J. Załuski, op. cit., s. 111. [wróć]
A. Pérez-Reverte, op. cit., s. 88. [wróć]
J. Załuski, op. cit., s. 115. [wróć]
A. Pérez-Reverte, op. cit., s. 300. [wróć]
A. Hillard Atteridge, op. cit., s. 194. [wróć]
The confidential correspondence…, v. 1, s. 320. [wróć]
J.S.C. Abbot, History of Joseph Bonaparte, New York 1869, s. 205. [wróć]