Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Życie to coś więcej niż spis zmarnowanych szans
Współczesna Polska. Jedna noc, jeden dzień, kilkadziesiąt godzin. Dziesięć opowieści o ludziach z różnych środowisk, którzy za chwilę dokonają najtrudniejszych w życiu wyborów. Matka samotnie wychowująca niepełnosprawnego syna, mieszkaniec domu spokojnej starości terroryzowany przez współlokatora, narkomanka uciekająca przed widmami przeszłości, bezdomny, do którego nieoczekiwanie uśmiechnie się los… Niemal pokonani przez życie, sfrustrowani, rozgoryczeni, ale wciąż walczący o siebie i swoje miejsce w świecie.
„Sceny z życia ludzi” to poruszające historie o tym, co może się wydarzyć, gdy człowiek postępuje wbrew człowiekowi. Historie o tym, że z takiej konfrontacji ludzkich postaw nikt nie wyjdzie bez strat, nikt nie zazna spokoju.
Wiktoria szarpie chłopca z powrotem do wyjścia. W toalecie damskiej zamykają się w kabinie przy drzwiach.
– Ja sam – mówi chłopiec.
Gwałtowny łomot w cienką płytę drzwi sprawia, że przytulają się do siebie. Chłopiec poprawia spodnie, drży. Wiktoria czuje pod palcami jego przyspieszony puls na szyi.
– Otwierać! – dobiega zza drzwi.
Wiktoria przekręca gałkę.
– Wynocha! – krzyczy korpulentna kobieta w fartuchu.
Za nią stoi niski łysawy mężczyzna z paralizatorem. Kobieta chwyta Wiktorię pod ramię i ciągnie do wyjścia z toalety.
– Ale dlaczego? – Wiktoria próbuje wyrwać się z silnego uścisku. – O co pani chodzi? Nie! Co to znaczy!?
– Oddaj go matce! Jebane dziwadło.
– Ale to mój syn! – krzyczy Wiktoria.
– Jak ty moja córka – rzuca kobieta do oddalającej się Wiktorii. – W moim sraczu cię nie widzę!
Wiktoria zatrzymuje się dopiero na schodach. Przysiada bokiem na stopniu, opiera się plecami o ścianę i ciężko oddycha.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 138
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
– Życie składa się ze zmarnowanych szans – mówi Wiktoria.
Odkłada papierosa na brzeg talerzyka. Wciąż czuje w uszach miarowy szum. Odwraca się bokiem do stolika.
– Coś chciałam ci pokazać.
Z torebki wyciąga pomięte zdjęcie.
– Pogięło się od oglądania.
Podaje je chłopcu przez szerokość stolika.
– Zobacz, to ja – objaśnia. – Miałam osiemnaście lat.
Zaciąga się dymem i wydmuchuje go ponad głową chłopca.
– Widzisz, jaka byłam piękna.
Chłopiec kładzie zdjęcie na stoliku pomiędzy nimi.
– Daj, schowam – mówi Wiktoria. – Tyle mi zostało. – Dopija kawę i w milczeniu przygląda się chłopcu. – Co mówi tata? – pyta.
Chłopiec wzrusza ramionami.
– Nic nie mówi? – dziwi się Wiktoria. – W ogóle nic nie mówi? Dużo mówił zawsze. Zawsze dużo mówił.
Zerka za zegarek. Ósma piętnaście. Zdąży. Tylko teraz musi się postarać. Żeby już niczego nie zepsuć. Czuje krople potu pod włosami.
– A babcia? Babcia co mówi?
Chłopiec robi kwaśną minę.
– Nie chce cię znać – odpowiada. – Mówi, że tobą rzyga.
Wiktoria wzdryga się, jak po uderzeniu.
– Nie mów tak. – Stara się brzmieć łagodnie. – Mali chłopcy nie mogą mówić brzydkich słów.
– Mogą.
Spogląda na zegarek. Usiłuje zaplanować najbliższe minuty, ale próba koncentracji kończy się rozkojarzeniem.
– Słuchaj – zaczyna. Milknie.
Do stolika podchodzi młoda dziewczyna z obsługi baru.
– Tu się nie pali – mówi cicho do Wiktorii i wraca za kontuar.
Chłopiec uważnie przygląda się Wiktorii. Jego spojrzenie zostawia na jej policzkach czerwone smugi zdenerwowania.
– Nie patrz tak.
Chłopiec odwraca wzrok.
– Tata pracuje? – pyta kobieta.
– Chodzi do pracy.
– Ale pracuje, tak? To znaczy przynosi pieniądze, tak?
Chłopiec kiwa głową.
– To dobrze – przyznaje. – Dobrze. – Z rozmachem gasi papierosa w popielniczce. – A ty? – pyta. – Dlaczego o nic nie pytasz?
– Tata mi wszystko powiedział.
– A. Powiedział ci. To dobrze.
Przed oczami staje jej obraz z metra. Stara kobieta usiłuje zapanować nad ostrym bólem brzucha. Spada z siedzenia na bok i pojękując, próbuje chwycić poręcz. Wagon wjeżdża na stację, drzwi się otwierają, ludzie obojętnie mijają kobietę. Nikt nie reaguje.
– Słuchaj – zaczyna – to wszystko inaczej.
– Co: inaczej? – pyta chłopiec.
– Wszystko inaczej wygląda. Bo widzisz, mam w głowie taki chaos – zacina się przy każdym słowie – bałagan, rozumiesz, mam taki, że nawet nie potrafię ci tego wszystkiego wyjaśnić.
Chłopiec pociąga nosem.
– Chusteczkę masz?
– Nie.
– Czekaj – mówi Wiktoria, wstaje i sięga do kieszeni obcisłych spodni. – Masz. Weź na potem.
Nad ich głowami słychać kolejną zapowiedź pociągu. Chłopiec zaczyna kręcić się na siedzeniu. Wiktoria dopija kawę.
– Siku? – pyta.
Bierze go za rękę i wchodzą w labirynt korytarzy dworca. Chwilę błądzą, nim Wiktoria znajduje toalety. Wybiera męską.
Dwóch mężczyzn myje dłonie nad rzędem umywalek. Pierwszy mija Wiktorię bez słowa. Drugi na jej widok powoli rozpina rozporek.
– Chwyć go – mówi, ruszając językiem.
Wiktoria szarpie chłopca z powrotem do wyjścia. W toalecie damskiej zamykają się w kabinie przy drzwiach.
– Ja sam – mówi chłopiec.
Gwałtowny łomot w cienką płytę drzwi sprawia, że przytulają się do siebie. Chłopiec poprawia spodnie, drży. Wiktoria czuje pod palcami jego przyspieszony puls na szyi.
– Otwierać! – dobiega zza drzwi.
Wiktoria przekręca gałkę.
– Wynocha! – krzyczy korpulentna kobieta w fartuchu.
Za nią stoi niski łysawy mężczyzna z paralizatorem. Kobieta chwyta Wiktorię pod ramię i ciągnie do wyjścia z toalety.
– Ale dlaczego? – Wiktoria próbuje wyrwać się z silnego uścisku. – O co pani chodzi? Nie! Co to znaczy!?
– Oddaj go matce! Jebane dziwadło.
– Ale to mój syn! – krzyczy Wiktoria.
– Jak ty moja córka – rzuca kobieta do oddalającej się Wiktorii. – W moim sraczu cię nie widzę!
Wiktoria zatrzymuje się dopiero na schodach. Przysiada bokiem na stopniu, opiera się plecami o ścianę i ciężko oddycha.
– Wytrzymasz? – pyta.
– Tak.
– Chodź. – Bierze chłopca za rękę.
Idą tunelami aż do największego rozwidlenia. Wchodzą do hali biletowej i kierują się prosto do baru wietnamskiego.
Młody sprzedawca od wejścia patrzy na nich podejrzliwie. Wiktoria znika za parawanem z napisem: „Toaleta 10 PLN”.
Tuż przed drzwiami drogę zastępuje im stary Wietnamczyk. Kiwa głową i palcem uniesionym na wysokość oczu.
– Nije nije – powtarza. – Pijerw płaci.
Wiktoria wyciąga z kieszeni dwie pięciozłotówki. Jedną kładzie na otwartej dłoni. Wietnamczyk przygląda się monecie.
– Mao – stwierdza.
– Proszę. Nie mam więcej. Ta druga na jedzenie.
– Mao – powtarza staruszek – mao na idzenie – wzdycha. – Ić. – Wskazuje ręką toalety. – Goda.
Wiktoria chowa monety, uśmiecha się nieśmiało. Toaleta jest mała, ale czysta. Zamykają się na klucz. Wiktoria odwraca się twarzą do drzwi.
– Dasz radę? – pyta z troską.
– Tak – odpowiada chłopiec. – Dam.
– Wstydzisz się mnie?
– Nie… Trochę.
– Bo… – Wiktoria zaczyna, milknie. – Bo widzisz… – szuka właściwych słów – ja mam…
– Już – mówi chłopiec.
Wiktoria podciąga mu spodnie, poprawia krótkie szelki.
– Ale ci tata wymyślił.
– To babcia.
– No tak, babcia.
Wiktoria spuszcza wodę, zamyka klapę i przysiada na niej bokiem. Bierze chłopca na kolana.
Przytula go i cicho mówi:
– Choćbym przez resztę życia była przy tobie – zacina się i nabiera powietrza – i tak nie spłacę długu wobec ciebie.
– Nie rozumiem.
– Jak mam ci to wyjaśnić?
– Nie wiem.
– Wszystko zepsułam.
– Co zepsułaś?
Wiktoria w milczeniu przez dłuższą chwilę wpatruje się w zielone oczy chłopca. Głos więźnie jej w gardle.
– Poprosiłam tatę, żeby cię przywiózł, bo muszę wyjechać.
– Dokąd?
– Muszę wyjechać, a nie chciałam bez pożegnania, rozumiesz?
– Tak.
– Uciekałam, a teraz już nie chcę.
– Uciekałaś?
– Było mi źle z tobą, a teraz jest gorzej bez ciebie, rozumiesz?
– Tak.
– Wszystko się zmieniło.
– Ale wrócisz?
Wiktoria powoli kiwa głową. Czuje, jak łzy spływają jej do gardła i odbierają głos. Wyciera oczy palcami.
– Ludzie popełniają błędy – dodaje.
– Jakie błędy?
– W ogóle popełniają różne błędy. Taka nasza natura.
– Ty też? Ja też?
– Tak. Ty, ja, wszyscy. Babcia i tata też.
– Dlaczego?
– Dobre pytanie. Nie wiem.
Wychodzą z kabiny, myją ręce. W barze Wiktoria uśmiecha się do Wietnamczyka za ladą. Mijają kasy biletowe i wchodzą do poczekalni.
– Jesteś głodny? – pyta Wiktoria.
– Nie.
– A co jadłeś?
– Bułkę z miodem.
– Zjesz coś? Kupić ci coś?
– Nie.
Mijają rzędy pustych ławek i wchodzą do sklepu dworcowego. Wiktoria ustawia się w kolejce do kasy.
– A co powiedział tata? – rzuca, a widząc pytające spojrzenie chłopca, dodaje: – Że tu będę?
– Że tu będziesz.
– Ale coś mówił?
– Nie.
– Nic zupełnie?
– Zrobił tak – mówi malec i krzywi się wymownie.
– A babcia?
– Babci mam nie mówić.
– O czym?
– Że tu jestem.
Przy kasie Wiktoria kładzie na tacce obydwie monety i pustym wzrokiem wodzi po półkach.
– Co podać? – pyta młoda sprzedawczyni.
– Coś dobrego dla mojego syna.
– Ale co konkretnie?
– Coś słodkiego.
Sprzedawczyni rzuca okiem na monety.
– Chałwę mam dobrą, w czekoladzie – radzi.
Wiktoria pochyla się do chłopca:
– Lubisz chałwę?
– Nie wiem.
– A cukierki?
– Babcia…
– Niech będą cukierki – mówi Wiktoria do sprzedawczyni. – Różne, na wagę, za wszystko. – Co: „babcia"? – Odwraca się do chłopca.
– Babcia mówi, że od cukierków lepsze są jabłka.
– A są lepsze?
– Nie.
Wracają do poczekalni. Wiktoria wybiera ławkę w kącie, pod oknem. Spogląda na zegarek.
– Mamy trochę czasu – mówi. Siada i bierze chłopca na kolana. Obejmuje go ramieniem i przytula. Czuje, że mogłaby tak przesiedzieć całe życie. – Wrócę – mówi. – Zaczekasz na mnie?
– Tak.
– Będziesz grzeczny? Będziesz słuchać taty?
– Tak.
– Jak wrócę, wszystko się zmieni.
– A kiedy wrócisz?
– Tego nie wiem.
– Wczoraj?
– Jutro, tak?
– Tak.
– Nie. Nie jutro.
– Szybko?
– Nie wiem… Nie.
Wiktoria czuje naprężone rączki chłopca na swoich plecach, a także jego zapach. Tkwi w mocnym objęciu. Nie może pohamować łez.
Wyobraża sobie, że poczekalnia znika i siedzą tak objęci nad rzeką z najlepszego snu jej dzieciństwa. W tym śnie to ona jest dzieckiem i wtula się w postać, której twarzy nie potrafi rozpoznać.
Wiktoria z trudem podnosi głowę. Szum w jej uszach narasta, aż staje się nie do zniesienia i Wiktorii wydaje się, że krzyczy. Krzyczy tak głośno, że ludzie dokoła wpatrują się w nią z niepokojem.
Nagle wszystko gaśnie. Wiktoria patrzy na zegarek. Uświadamia sobie, że w tym niemym uścisku trwali kilka minut.
– Idziemy – mówi.
Wstają i schodzą na perony.
W połowie schodów Wiktoria przystaje, kuca i trzymając chłopca za ramionka, mówi z naciskiem:
– Musisz mi coś obiecać. To znaczy nie musisz, ale proszę cię o to, dobrze?
Chłopiec kiwa głową.
– Nie zapomnij o mnie.
– Dobrze, mamo.
– Nie zapomnij, proszę. – Wiktoria wyjmuje z torebki swoje zdjęcie. – Weź, schowaj – prosi i wkłada fotografię do wewnętrznej kieszonki w kurtce chłopca.
Chłopiec sięga po zdjęcie. Przez chwilę wpatruje się w uśmiechnięte oblicze nastolatki.
– A tata?
– Taty jeszcze wtedy ze mną nie było. – Wiktoria uśmiecha się mimowolnie. – Nawet w planach nie było.
– Mogę je pokazać tacie?
– Tak – odpowiada Wiktoria po krótkim namyśle. – Ale nie zgub, dobrze? Nie mam nic cenniejszego.
– Dobrze.
Peron jest pusty. W oddali, przodem do torów, stoją dwa wózki z przesyłkami pocztowymi.
Siadają na drewnianej ławeczce. Wiktoria czuje na sobie badawcze spojrzenie chłopca.
– Mów – zachęca.
Chłopiec składa i rozkłada ręce, jakby chciał odwrócić nimi uwagę od tego, co zaraz powie.
– Widzę cię – zniża głos.
– Kiedy? – pyta szeptem Wiktoria.
– Jak śpię.
– W snach, tak?
– Jak mnie nie ma.
– Czyli w snach.
– Tak – potwierdza chłopiec. – W snach.
– Jaka jestem?
– Taka jak teraz.
– Widzisz moją buzię?
– Tak, buzię. Buzię i ręce. Głaszczesz mnie.
Wiktoria delikatnie gładzi chłopca po policzku.
– O tak? – pyta.
– Nie. Po głowie.
Wiktoria wkłada palce w gęste włosy chłopca.
– Tak?
– Tak.
Gdy na peronie pojawia się mężczyzna w jasnym płaszczu, Wiktoria wstaje z ławki. Przyciąga chłopca do siebie.
Mężczyzna zatrzymuje się dwa kroki przed nimi. Robi nerwowy ruch ręką, jakby chciał przygarnąć chłopca, ale zaraz ją cofa.
– Nie mam czasu – mówi.
Wiktoria przypomina sobie o cukierkach. Woreczek ze słodyczami oddaje mężczyźnie.
– To na później – mówi.
– Niepotrzebnie.
– Wiem. Ma wszystko.
Przez chwilę w milczeniu rozglądają się na boki.
– Co mam powiedzieć? – pyta Wiktoria.
– Rozmawialiście?
– Cały czas. – Wiktoria uśmiecha się do chłopca. – O wszystkim.
– To czego chcesz więcej?
– Niczego. Jestem zagubiona.
– Nic nowego.
– A pamiętasz nas?
Mężczyzna wzrusza ramionami.
– Po co?
– Zwyczajnie.
– Pamiętam, co chcę pamiętać.
– To ci wystarcza, tak?
– Chyba tak. Nie myślę o tym.
– Spóźnicie się – mówi Wiktoria. Całuje chłopca i wyciąga rękę do mężczyzny, ale ten odwraca się bokiem.
Poprawia kurtkę na ramionach chłopca.
Wiktoria zasłania dłonią usta gotowe do krzyku. Dopiero teraz czuje wagę słów, których nie zdążyła wypowiedzieć.
Żałuje, że w restauracji wypaliła ostatniego papierosa. Patrzy na nich, jak idą w stronę schodów, a potem po stopniach szybko wspinają się na hol podczepiony nad peronami.
Wiktoria bezwładnie opada na ławkę. Zamyka powieki i głośno oddycha przez nos. Szum narasta, blokuje inne zmysły, zakłóca myślenie. W stanie skrajnego odrętwienia sięga do torby, wyciąga ampułkę i odrywa jej górną krawędź.
Rzeczywistość wraca do niej dopiero po kilku minutach. Otwartą dłonią ociera pot z czoła. Jak z daleka słyszy zapowiedź swojego pociągu. Wciąż jednak nie ma dość siły, by wstać.
– Gdzie masz pieska? – Głos dochodzi do Wiktorii jakby z oddali.
Nawet nie próbuje walczyć z niemocą ciała. Wie, że to minie, musi tylko cierpliwie poczekać.
– Sprzedałaś go? Wypuściłaś? Ty, żyjesz?
Mocne ręce chwytają Wiktorię i podnoszą do pozycji siedzącej.
– Mówię do ciebie!
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Sceny z życia ludzi
ISBN: 978-83-8313-521-2
© Piotr Pawłowski i Wydawnictwo Novae Res 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Paweł Pomianek
KOREKTA: Anna Jakubek
OKŁADKA: Grzegorz Araszewski
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk