Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Romans, w którym z miłością może konkurować tylko nienawiść.
Ava Green wiedzie na pozór idealne życie. Piękna córeczka najlepszego prawnika w Kalifornii, złota dziewczyna z Yale i właścicielka agencji PR w Nowym Jorku. Narzeczona Masona Browna, najbardziej pożądanego mężczyzny w Ameryce. Doskonała w każdym calu, poprawna do bólu, zna swoją wartość.
Jednak każda księżniczka za luksus musi płacić wysoką cenę. Bo dziedziczki kalifornijskich fortun mają wszystko poza jednym: wolnością. A właśnie nią smakował Weston „Flame” Cavill, chłopak, któremu w ostatni dzień liceum oddała wszystko to, co najcenniejsze: siebie. Gotowa była dać jeszcze więcej, tyle że on zniknął. A jej nigdy nie udało się o nim zapomnieć.
Jego ogień nie tylko mnie poparzył. On spalił mnie doszczętnie.
Gdy 10 lat później ich drogi znów się krzyżują, jedyne, na co Ava ma ochotę, to głośno zakląć. Szybko okazuje się, że Weston nie jest tym chłopakiem, w którym się zakochała... i ma wobec niej pewien plan.
W życiu każdego człowieka zdarzają się trudne momenty. Każdy z nas choć jeden raz stanął na rozstaju dróg. Ja – chwilę przed tym, gdy zdecydowałam, że napiszę książkę. I uwierzcie mi, nie żałuję.
Gdyby nie ta chwila zawahania, „co dalej”, nie rozpoczęłabym tej cudownej przygody. A każda z moich książek czegoś mnie nauczyła.
"Niegrzeczny prezes", erotyczny romans biurowy, którym debiutowałam, pozwolił mi zmierzyć się ze wstydem. Bo jak to: mama i żona wydaje książkę, w której aż kipi od scen erotycznych?
"Niepokorny driver", romans od nienawiści do miłości o kierowcy Formuły 1, uświadomił mi, że jestem silniejsza, niż mi się wydawało oraz że nie chcę przeżyć choćby jednego dnia bez pisania.
"Shameless, powieść", którą dzisiaj oddaję w Wasze ręce, dodała mi odwagi, żeby spełniać kolejne marzenia.
Dziękuję, że jesteście ze mną i znajdujecie radość i rozrywkę w napisanych przeze mnie historiach. Moją misją jest wywołanie uśmiechu na Waszych twarzach, okazjonalnie okraszonego rzucaniem książki na drugi koniec pokoju.
Weronika Jaczewska
Weronika Jaczewska- jej debiut literacki "Niegrzeczny prezes" został wyłowiony spośród tysięcy propozycji nadesłanych na skrzynkę mailową Wydawnictwa Agora. Na co dzień mieszka w Zurichu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 455
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redakcja: Ilona Siwak
Korekta: Katarzyna Juszyńska, Marzena Kłos
Projekt okładki, opracowanie graficzne i skład: Maciej Trzebiecki
Zdjęcie na okładce: Evie Shaffer/Pexels
Zdjęcie autorki: Marta Młot
Redaktor prowadzący: Marcin Kicki
ul. Czerska 8/10, 00-732 Warszawa
Copyright © by Agora SA, 2023
Copyright © by Weronika Jaczewska, 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone
Warszawa 2023
ISBN: 978-83-268-4138-5
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
Szanujmy cudzą własność i prawo!
Polska Izba Książki
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej
Piosenka przewodnia
Matt Maeson – Put It on Me
Pozostałe
The All-American Rejects – Dirty Little Secret
Arctic Monkeys – D is for Dangerous
Arctic Monkeys – Knee Socks
Arctic Monkeys – R U Mine?
Arctic Monkeys – The Bad Thing
Billy Joel – Uptown Girl
The Black Keys – Lonely Boy
Dion & The Belmonts – A Teenager in Love
Ella Eyre – Don’t You Want Me (For Nest Audio Sessions)
Franz Ferdinand – Take Me Out
Hard-Fi – Hard to Beat
Lady Gaga – Bad Romance
Last Shadow Puppets – Calm Like You
Miike Snow – Black & Blue
Oasis – Don’t Look Back in Anger
Ofenbach – Wasted Love (feat. Lagique)
P!nk – Who Knew
The Score – Can’t Stop Me Now
Soft Cell – Tainted Love
Moim Czytelniczkom
Dziękuję, że jesteście!
– Nie wiedziałam, że i pan jedzie. Po co Pan jedzie? – zapytała [...] i twarz jej ożywiła się i zajaśniała niepohamowaną radością.
– Po co jadę? – powtórzył Wroński, patrząc jej prosto w oczy. – Pani wie, że jadę po to, aby być tam, gdzie i pani... Nie mogę inaczej. [...]
Wypowiedział właśnie to, czego pragnęło jej serce, a czego lękał się rozsądek.
Lew Tołstoj, Anna Karenina
tłum. Kazimiera Iłłakowiczówna
Powszechnie wiadomo, że jeśli coś się wali, to wali się wszystko.
Tej nocy moje złudzenia doszczętnie spłonęły i nie zostawiły po sobie nawet odrobiny popiołu na pamiątkę. Wszystko przez Westona „Flame’a” Cavilla, który wzniecił iskrę i wywołał pożar. Ja jednak, jeszcze nieświadoma tego, co się zdarzy, tańczyłam i bawiłam się najlepiej, jak umiałam.
– Przestaniesz się w końcu na niego gapić? – syknęła mi do ucha Ivy, trochę rozbawiona, a trochę wkurzona.
Chociaż mój chłopak, Mason Brown, przyciągał uwagę wszystkich dziewczyn w szkole, ja zupełnie nie zwracałam na niego uwagi. Cały wieczór wodziłam wzrokiem za Westonem. Ze wszystkich sił próbowałam się przed tym powstrzymać, ale bezskutecznie. Udawałam, że pomagam mojej przyjaciółce i zarazem gospodyni imprezy, i chyba tylko dlatego uchodziło mi to na sucho.
Stałyśmy właśnie w jej ogromnej kuchni w domu na wzgórzach Hollywood i podgrzewałyśmy pizzę. Roboty było od cholery, gdyż zaprosiła wszystkich z naszego rocznika, bez wyjątku.
– Na nikogo się nie gapię! – wypaliłam głośno, co tylko potwierdzało jej domysły.
– Wiem, że Mason nie jest dla ciebie ideałem, ale serio, Ava? Od czterech lat posyłasz tęskne spojrzenia w stronę kogoś, kto do nikogo się nie odzywa. Jesteś najpopularniejszą laską w tej szkole, w dodatku masz chłopaka, który od lat jest głównym rozgrywającym. Każda inna dałaby się zabić, żeby być na twoim miejscu. A ty co wyprawiasz?
– Nie będziemy o tym teraz rozmawiać – odparłam stanowczo, czując, jak policzki palą mnie ze złości i wstydu.
Nigdy nie miałam tajemnic przed Ivy, poza tą jedną. Nie mogłam powiedzieć jej o Westonie. Nie powiedziałam jej o tym przez ostatnie cztery lata i tym bardziej nie zamierzałam robić tego teraz. Ale to nieprawda, że nie odzywał się do nikogo, bo niemal codziennie rozmawiał ze mną. Dodatkowo czułam się jak zdrajczyni, bo chociaż byłam tutaj, obok chłopaka, do którego należało moje serce, musiałam zupełnie go ignorować.
Odwróciłam się w stronę zimnego marmurowego blatu wyspy kuchennej, wzięłam do ręki czerwony plastikowy kubek i napełniłam go w połowie wódką, a w połowie colą.
Nie powinnam była tego robić, ale w tamtym momencie było mi wszystko jedno.
Niech ten koszmar wreszcie się skończy.
– Nie rób tego – ostrzegła mnie Ivy, ale ja tylko popatrzyłam na nią prowokująco i podniosłam kubek do ust.
Przyjaciółka głośno zaśmiała się na ten widok.
– Właściwie to ci się nie dziwię, kochanie. Weston jest prawdziwym ciachem – westchnęła.
– Szkoda tylko, że składa się wyłącznie z cukru, masła, mąki i mnóstwa kalorii. Takie słodkości są dla mnie zakazane – mruknęłam pod nosem, upewniając się, że Ivy mnie nie słyszy.
Brutalna prawda, której nigdy w życiu nie wypowiedziałabym na głos, ale byłam jej boleśnie świadoma, była taka, że Weston i ja pochodziliśmy z dwóch różnych światów.
Z boku moje życie wyglądało jak z bajki.
Byłam dziewczyną najprzystojniejszego członka drużyny futbolu, córką najlepszego prawnika stanu Kalifornia i najbardziej błyskotliwą nastolatką w szkole, przewodniczącą wszystkiego, czemu dało się przewodzić, i do tego dziewicą.
Cokolwiek bym zrobiła, zawsze czekał mnie sukces. Nawet na studia w Yale dostałam się podczas wcześniejszej rekrutacji. Wiedziałam, że je skończę i założę agencję PR z Ivy, a Mason Brown, mój wspaniały chłopak sportowiec będzie naszym pierwszym klientem z wielu. Całe moje życie było idealnie zaplanowane, bez miejsca na spontaniczność i błędy.
A Weston? On był geniuszem. Miał tylko to, i nic więcej.
Nikt właściwie nie wiedział do końca, kim jest. Weston nie rozmawiał z nikim ze szkoły, odzywał się tylko na lekcjach. Za każdym razem, gdy to robił, zapierało mi dech, nie tylko od jego głębokiego, ochrypłego głosu. Był tak inteligentny, że czułam się onieśmielona jego obecnością. Ale poza tym... Dało się odczuć, że nie był jednym z nas. Od czterech lat chodził w jednych butach, czarnych, znoszonych vansach, tych samych granatowych dżinsach i bawełnianej bluzie z kapturem. Wychodził od razu po szkole, tak jakby gdzieś się śpieszył, i nie miał żadnych przyjaciół. Impreza u Ivy była pierwszą, na której się pojawił. Rychło w czas, Cavill.
Dziewczyna z wyższych sfer i chłopak z ulicy? To bajka, która w prawdziwym świecie nie mogła skończyć się dobrze.
Zdecydowanie potrzebowałam teraz chwili tylko dla siebie. Szłam przestronnymi korytarzami, aż dotarłam do białych, ręcznie rzeźbionych drzwi pokoju Ivy i przekręciłam kluczyk tak szybko, jakby ktoś mnie gonił. Chciałam jak najszybciej zostać sama. Niestety nie było mi to dane.
– Ava, słońce, czekaj. – Mason przycisnął mnie do drzwi i delikatnie pocałował w szyję.
Każda inna dziewczyna rozpływałaby się właśnie z rozkoszy, ale nie ja. Tak bardzo chciałam, żeby zamiast mojego chłopaka był tu Weston, że czułam wręcz fizyczny ból.
– Tak? – odpowiedziałam, wiercąc się niespokojnie pod jego dotykiem.
– Wszędzie cię szukałem... Tęskniłem – powiedział, po czym obrócił mnie twarzą do siebie i pocałował namiętnie, wsadzając mi język głęboko w usta. Próbowałam oddać mu namiętność, ale nie potrafiłam.
– Źle się czuję... – starałam się wymigać.
Przez ostatnie miesiące opanowałam tę sztukę do perfekcji. Mason był wyrozumiały, ale wiedziałam, że jego cierpliwość zaraz się skończy.
– Znowu? – warknął, nawet nie próbując udawać, że nie jest rozczarowany.
Staliśmy na końcu jednego z wielu korytarzy w domu Ivy, ale nawet to nas nie uratowało. Na imprezie było mnóstwo ludzi, którzy tłoczyli się w każdym jego zakamarku. Było pewne, że jeśli teraz zaczniemy się kłócić, będziemy mieć publikę. Zwykle nie miało to dla mnie wielkiego znaczenia, bo niespecjalnie zależało mi na moim wizerunku. Cokolwiek robiłam, robiłam szczerze i pewnie, ale tym razem coś wydawało się mnie powstrzymywać. Coś lub ktoś.
– Słyszysz mnie?! – zapytał zirytowany Mason, opierając swoją umięśnioną rękę o drzwi sypialni.
Przez chwilę patrzyłam, jak jego miodowa skóra napina się pod siłą mięśni, i z rozdrażnieniem obserwowałam, że zupełnie to na mnie nie działało. Jak zwykle włożył na siebie ubrania warte kilka tysięcy dolarów, użył francuskich perfum wyprodukowanych na jego specjalne zamówienie i ułożył włosy aż nazbyt starannie. Był piękny, ale pusty. Z pozoru idealny, ale zepsuty do szpiku kości. Mimo to trwałam przy nim i myślałam, że tak już będzie zawsze, bo tego od nas oczekiwano.
– Tak, Mason, słyszę cię. A czy ty słyszysz mnie? Jestem zmęczona, źle się czuję.
– Chyba kpisz. Mówisz mi to prawie codziennie... Gdy nie jesteś zmęczona, musisz się uczyć, a gdy nie musisz się uczyć, musisz spędzać czas z rodziną. Czy my kiedykolwiek będziemy się pieprzyć?! Powiedz mi to, najlepiej teraz, żebym nie miał złudzeń. – Ludzie stojący w kolejce do jednej z łazienek gapili się na nas, zapamiętując zapewne każdy szczegół tej kłótni. Niech patrzą, mam teraz większe problemy niż skandal w szkole, do której i tak już nigdy nie wrócę.
– Może trzeba było o tym pomyśleć, gdy zdradzałeś mnie z kolejną dziewczyną, Mason. Ile ich już było? Bo chyba się pogubiłam. – Mówiłam to, patrząc mu w oczy, i z satysfakcją obserwowałam, jak jego twarz wykrzywia się w grymasie.
Satysfakcja szybko ustąpiła miejsca obrzydzeniu. W tym momencie jego widok przyprawiał mnie o mdłości. Odwróciłam wzrok, by się uspokoić. Już po chwili zorientowałam się jednak, że to był poważny błąd. Nie spodziewałam się, że akurat w tej chwili na końcu korytarza zobaczę jego: Westona „Flame’a” Cavilla, ukryty sens mojej egzystencji i jawny powód mojego nieszczęścia.
Nawet nie próbował udawać, że na mnie nie patrzy. Dzieliło nas jakieś kilka metrów, a ja i tak czułam jego wściekły oddech. Zacisnął pięści i spojrzał na mnie, tak jakby chciał mnie ukarać. A ja czułam, że zasługuję na karę. Czułam, że go zdradzam, choć tak naprawdę w tej chwili zdradzałam Masona.
Weston ruszył powoli w naszą stronę, a mój oddech przyśpieszył.
„Nie tutaj, nie teraz, proszę!” – krzyczałam w środku, ale moje serce błagało, żeby Flame wziął mnie w ramiona i stąd zabrał. Gdy zbliżył się na tyle, że widziałam dokładnie jego niebieskie oczy, teraz przypominające kolorem niebo przed burzą, i kwadratową szczękę zaciśniętą tak mocno, że wręcz słyszałam zgrzytanie jego zębów, zaczęłam drżeć, a oczy zaszły mi łzami. W jego wzroku widziałam wstręt, wściekłość i cierpienie i rozumiałam go jak nikt inny. Czułam dokładnie to samo.
Minął nas, a moje ciało rozpadło się na milion kawałeczków. Dlaczego to musiało być takie trudne? Dlaczego musiałam oddać serce komuś, kto tak naprawdę mnie nie chciał?
Gdyby to, co istniało między nami, było prawdziwe, to nie odwracałby przecież wzroku za każdym razem, gdy mijał mnie na szkolnym korytarzu. Gdyby to było prawdziwe, kazałby gonić się Masonowi i wziąłby mnie tu i teraz. Przecież to dla niego czekałam, to z nim chciałam przeżyć swój pierwszy raz, i on o tym wiedział. Musiał wiedzieć. Gdyby to było prawdziwe...
– Nie tutaj – warknął Mason i tym samym sprowadził mnie na ziemię.
– Jak chcesz – powiedziałam, odwróciłam się do niego plecami i weszłam do sypialni Ivy. Wcale nie miałam ochoty z nim gadać. Jedyne, czego pragnęłam, to uciec do człowieka, który i tak wypełniał mnie całą od środka.
– Ava, ile to jeszcze będzie trwało, co? Po co ty w ogóle ze mną jesteś? Przepraszałem cię za to miliony razy, kochanie... Żałuję każdej zdrady, kocham tylko ciebie. Po prostu jest mi ciężko, sama rozumiesz... Mam swoje potrzeby. – Słuchając tych słów, natychmiast otrzeźwiałam.
Czy Mason naprawdę był miłością mojego życia? I czy w ogóle był moją miłością? Czy nie było tak, że to rodzice wmówili mi to uczucie?
Rozejrzałam się po idealnym pokoju Ivy w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby mi jakoś pomóc w znalezieniu odpowiedzi. Patrzyłam na szarą tapetę w kwiaty bawełny, na ogromne białe łóżko i okna, za którymi rozpościerał się widok na inne wille i wzgórza. I nie znalazłam nic, nawet małej wskazówki.
– Powiesz coś? – Mason zrezygnowany usiadł na jedwabnej pościeli i oparł czoło o dłonie, głośno wypuszczając wstrzymane w płucach powietrze.
Był wykończony tą całą sytuacją, tak samo jak ja. Atmosfera między nami była tak ciężka, że można było ciąć powietrze nożem. A mimo to nagle poczułam się lekko i spokojnie. Jeśli coś idzie tak źle, że już po prostu nie może być gorzej, sytuacja jest jasna.
Zdradzał mnie i upokarzał od wielu miesięcy. Powinnam była go za to winić, ale nie potrafiłam. Miałam poczucie, że zostaliśmy w to wszystko wmanewrowani. Że to nasi rodzice, rodzina i środowisko nas tak urządzili i każde z nas po prostu radziło sobie z tym na swój sposób. Ja wycofałam się do świata marzeń, w którym jestem z innym chłopakiem w wyimaginowanej relacji, a on zdradzał mnie tak, jakby to był sport narodowy. Żadna postawa nie była godna pochwały. Dwójka dzieciaków, którzy zostali zmuszeni do czegoś, na co nie byli gotowi, ot co.
Naprawdę chciałam wtedy wierzyć, że mamy jakiś wybór.
Pewnie dlatego usiadłam obok niego i oparłam się o napięte, jędrne ciało mojego chłopaka. Poczułam zapach, za którym nigdy specjalnie nie przepadałam, bo był zbyt męski. Mieliśmy dopiero po osiemnaście lat, a on pachniał jak partnerzy biznesowi mojego ojca: testosteronem, pieniędzmi i władzą.
– Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego w ogóle jesteśmy razem, Mason? – zapytałam cicho, uciekając spojrzeniem.
– Co chcesz przez to powiedzieć, Ava? – Słowa wypowiadał powoli, próbując ukryć napięcie, ale zdradziło go ciało. Jego klatka piersiowa zaczęła szybko się unosić i opadać, a plecy drżeć. Starał się opanować, ale bezskutecznie. Gdy mnie przekonywał, w jego głosie tańczyło przerażenie. – Jesteśmy ze sobą od zawsze, byliśmy na pierwszej randce jeszcze w podstawówce. Wszystko między nami jest zaplanowane... Mój rodzinny diament został właśnie oddany do jubilera, idę do Princeton, żebyśmy nie byli zbyt daleko od siebie na studiach. Nasi rodzice się przyjaźnią i już szukają dla nas willi w Kalifornii, żeby ich wnuki wychowywały się w pobliżu. Jesteś całym moim życiem, Ava.
– Czyżby? – westchnęłam, bo naprawdę nie chciałam się kłócić, a wiedziałam, że to nie będzie proste. – Z jakiegoś powodu jest między nami, jak jest. Gdybym była całym twoim życiem, nie wypełniałbyś go innymi dziewczynami.
Mason wstał i już chciał na mnie nakrzyczeć, ale mu na to nie pozwoliłam. Byłam zdeterminowana i nic nie mogło mnie powstrzymać, nawet jego dramatyzowanie.
Wstałam, chwyciłam go za rękę, bo mimo wszystko żywiłam wobec niego ciepłe uczucia. Nie miałam zamiaru go upokorzyć. Chciałam choć raz w życiu być ze sobą szczera, a w tym przypadku oznaczało to tyle, że musiałam go zranić. Ale w środku wiedziałam, że tak naprawdę daję mu największy prezent: wolność. Tak, my, bogate dzieciaki z Kalifornii tego jednego zwykle nie mieliśmy... Chciałam jej skosztować, nawet jeśli wiedziałam, że to nie będzie trwało długo, a po wszystkim odbije mi się czkawką.
– Ava, przestań! Przecież ja cię kocham... Obiecuję, że się zmienię, Ava! Zrobię wszystko, żeby było między nami dobrze.
Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Wiedziałam, że mówi szczerze. I tym bardziej byłam przerażona, bo nie mogłam tego samego powiedzieć o sobie.
– To nie ma sensu, Mason, przykro mi. Nie mogę ci dać tego, czego ode mnie oczekujesz, i odwrotnie.
Mason patrzył na mnie, jakby zobaczył ducha. Nigdy wcześniej w niczym mu się nie sprzeciwiłam, nigdy nawet nie zająknęłam się, że coś jest nie tak. A teraz? Teraz to ja z nim zrywałam, byłam panią tej sytuacji.
– Zrywasz ze mną? Ty?! – Żyła na jego skroni pulsowała tak mocno, jakby miała się zaraz rozerwać. Był wściekły jak nigdy wcześniej.
– Żałuję, że dopiero teraz – odparłam.
To tyle, jeśli chodzi o dojrzałe załatwienie tej sprawy.
– Nie wierzę! Mogę mieć każdą, Ava, rozumiesz?! Każdą! – wyrzucał z siebie słowa.
– Wiem, Mason, przez wszystkie lata naszego związku codziennie się o tym przekonuję.
– Ty... – Z jego gardła wyrwał się ryk. Złość i niedowierzanie jak tornado zmiotły jego zdrowy rozsądek.
Naprawdę nie rozumiałam, dlaczego kończyliśmy to wszystko w taki sposób. I czy w ogóle cokolwiek kończyliśmy. Wątpiłam w siebie, bo od zawsze wpajano mi posłuszeństwo i zależność.
W końcu zebrałam się w sobie, podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu.
– Nie jesteśmy sobie przeznaczeni, Mason. A jeśli nie mam racji... znowu znajdziemy do siebie drogę. Nie każ mi się ze sobą kłócić.
Spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam cierpienie. Chyba naprawdę mnie kochał, a to wszystko nie było tak proste, jak się wydawało.
A może właśnie tylko mi się wydawało?
Nagle w jego oczach pojawiły się iskry, jakby coś do niego dotarło. Odsunął się ode mnie i krzyknął z wyrzutem:
– Chodzi o Flame’a?!
Czułam, jakby mnie spoliczkował. Już chciałam się odezwać, ale mi przerwał.
– Nawet nie próbuj zaprzeczać, Ava! Widzę, jak się na niego gapisz. Na mnie nigdy tak nie patrzyłaś! Nigdy!
Zdradził mnie chyba wyraz twarzy, bo jego policzki zrobiły się rubinowe.
– Kurwa, wiedziałem! – Krzyk chłopaka wypełnił wszystkie wolne przestrzenie w domu Ivy.
Odetchnęłam głęboko, bo zdawałam sobie sprawę, że to do niczego nas nie zaprowadzi. To był koniec i naprawdę nie miało znaczenia, dlaczego tak się stało i po czyjej stronie leżała wina.
– Chodzi o Westona tak samo jak o Maggie, Kate i Amelię – powiedziałam cicho.
Mason pokręcił głową, jakby nie chciał zrozumieć sensu moich słów.
– To naprawdę koniec, Ava?
Nie powiedziałam ani słowa, przytaknęłam tylko. To koniec.
Mason otarł ze swojego policzka łzę, po czym zbliżył się do mnie i pocałował delikatnie w usta. Pierwszy raz od miesięcy się nie wzdrygnęłam, czując jego ciepło.
– Facet, z którym się zwiążesz, będzie największym szczęściarzem na świecie.
Uśmiechnęłam się, przytuliłam go i wyszeptałam do ucha:
– A teraz idź, baw się już bezkarnie. – Szturchnęłam go w pierś tak, jak robiłam to, zanim wszyscy dookoła stwierdzili, że powinniśmy być parą.
Patrzyłam, jak zamyka za sobą drzwi, a potem poszłam na chwilę do łazienki przemyć twarz zimną wodą. Kiedy odkręciłam kran, chwilę później usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. Miałam nadzieję, że to nie Mason.
– Ava! – krzyknęła Ivy, a jej głos zdradzał panikę. – Ava, kochanie! Co się dzieje? – zapytała, gdy stanęła w drzwiach łazienki. – Mason mi powiedział, co się stało, a potem od razu wyszedł stąd za rękę z jakąś blond laską z wielkimi cyckami. Jak się czujesz? – Owszem, była opiekuńcza, ale nigdy nie owijała w bawełnę.
– Szczerze? Zajebiście. – Ivy zaśmiała się głośno, słysząc moje słowa. – Przecież wiesz, jak wyglądał nasz związek. To była tylko kwestia czasu – dodałam.
– Wiem, kochanie, ale to nie oznacza, że nie możesz być smutna. W końcu znacie się od zawsze i wszyscy myśleliśmy, że za niego wyjdziesz. – Mówiąc to, przeniosła się do sypialni i położyła na poduszkach.
Natychmiast do niej dołączyłam. Ułożyłam się wzdłuż jej ciała, na boku i podparłam głowę ręką tak, aby patrzeć jej w oczy.
– Nie zamierzam z niego całkowicie rezygnować, Ivy. On zawsze będzie częścią mnie... Po prostu nie sądzę, abyśmy byli gotowi na poważny związek, ale na przyjaźń...? Być może?
– Nawet po tym, co ci zrobił? – zdziwiła się Ivy.
– Co oboje sobie zrobiliśmy, przecież wiesz...
Uśmiechnęła się zadziornie, słysząc te słowa. Po chwili jednak zbliżyła się do mnie, pocałowała w czoło i zaczęła głaskać po plecach, jakbym była małą dziewczynką.
– Nie potrzebuję pocieszenia, Ivy.
– Jasne. Po prostu smutno mi, bo myślę, że z Masonem to nie jest tak naprawdę koniec... Wiesz przecież, że nasze rodziny zaplanowały za nas całe życie. Nie sądzę, żeby pozwolili ci tak po prostu zmienić plan.
Spojrzałam na przyjaciółkę i choć leżała obok mnie, nie widziałam jej twarzy. Rozmazała się pod strumykiem łez, który wypływał z moich oczu.
– Daj spokój. Jestem dorosła i mam prawo o sobie decydować. – Nie byłam pewna, czy wierzyłam wtedy w to, co mówię. Nadal zalewałam się łzami. Ivy starła je z mojego policzka, po czym rzuciła we mnie pudrem od Chanel.
– W takim razie idziemy świętować twoją wolność.
Nie odpowiedziałam jej, po prostu wstałam. Pierwszy raz, odkąd pamiętam, byłam niezależna i wiedziałam, co chcę z tą niezależnością zrobić.
A raczej, komu chcę ją oddać.
Idąc za Ivy do kuchni, rozglądałam się intensywnie na wszystkie strony. Dopiero co krążył dookoła mnie, a teraz, gdy wreszcie chciałam z nim porozmawiać, rozpłynął się w tłumie. Taki właśnie był Weston „Flame” Cavill.
– Proszę cię, przestań – nakazała stanowczo Ivy.
– Nic nie robię! – odburknęłam i nalałam sobie trochę coli do kubka.
– Przyrzekam, że jeśli zobaczę cię dzisiaj z Westonem, skopię ci tyłek. On nie jest ciebie wart.
„Tak, masz rację. On jest wart o wiele, wiele więcej” – pomyślałam, ale zamiast wypowiedzieć te myśli na głos, odparłam:
– Powodzenia, jego i tak już pewnie tutaj nie ma.
– Tym lepiej. – Ivy związała swoje długie blond włosy w zgrabny koczek na czubku głowy i wyciągnęła mnie prosto na parkiet przy basenie.
Ponieważ była to ostatnia impreza naszego rocznika, Ivy przeszła samą siebie. Białą willę państwa Heart rozświetlały lampki we wszystkich kolorach tęczy, na wietrze powiewały niebieskie pompony i balony, dokładnie w takim kolorze, jak kolory drużyny futbolowej naszego liceum. Przy samym wejściu na gości czekała ścianka z fotografem, obok której teraz stały najładniejsze dziewczyny Dream High. Na zewnątrz, w ogromnym ogrodzie, grał DJ z jednego z najlepszych klubów w mieście, a nad basenem rozstawiono bar, przy którym serwowano wszystkie możliwe drinki. Wisienką na torcie były torby z prezentami, w których znajdowały się perfumy, słodycze i prezerwatywy. Niby dziwne połączenie, ale wszystko idealnie do siebie pasowało. Nie przepadałam za imprezami, ale – o ironio – niemal w każdy weekend, a nawet w tygodniu, brałam w niejednej udział. Wbrew swojej woli oczywiście. Gdy ma się znanych i bogatych rodziców, a twoim chłopakiem jest przystojniak, który gra w futbol, jesteś wręcz zobowiązana do uczestnictwa w przyjęciach i spotkaniach. Lunche, brunche, kolacje, gale charytatywne, imprezy w szkole to tylko początek długiej listy zobowiązań. Na samą myśl o nich chciało mi się płakać i od razu włożyć dres. Być może dlatego, gdy tańczyłam w ogrodzie państwa Heart, nie miałam zbyt tęgiej miny. A może to dlatego, że właśnie zerwałam z chłopakiem?
– Potrzebujesz drinka! – Ivy złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę baru, a ja nawet nie próbowałam z nią walczyć. – To Tequila Sunrise, od tego może ci się tylko polepszyć, kochanie. – Zaśmiała się, a przystojny barman mrugnął do mnie, jakby chciał potwierdzić jej słowa.
– Ktoś tu mówił coś o polepszaniu? – Podeszło do nas kilku chłopców z drużyny futbolowej. Wszyscy byli tak samo przystojni, wysportowani, uprzywilejowani i, jak dla mnie, totalnie odpychający. Patrząc na nich, czułam się tak, jakby moje serce było zaprogramowane tylko dla czarnych owiec, zepchniętych na margines licealnego życia społecznego.
Na moje szczęście Ivy przejęła pałeczkę.
– Mówiłyśmy o WRACANIU, głuptasie. O wracaniu na rynek, bo Ava właśnie rozstała się z Masonem.
– Naprawdę?! – zdziwił się chłopak o wielkich brązowych oczach. – Myślałem, że on ma ci się oświadczyć czy coś.
– Źle myślałeś – powiedziałam trochę zbyt ostro.
– Jak sami widzicie, nasza złota dziewczyna potrzebuje teraz trochę rozrywki. Może zatańczymy?
Nie trzeba było długo ich namawiać. Wyszliśmy na parkiet i przez kolejne dwie godziny bawiliśmy się do utraty tchu, a każdą myśl „Gdzie jest Cavill?” starałam się odpychać jak natrętną muchę. Wiedziałam, że gdyby chciał, toby mnie znalazł. Choć nie było mi łatwo się z tym pogodzić, próbowałam z całych sił zagłuszyć ból, a taniec mi w tym pomagał.
Kiedy w końcu trochę się zmęczyłyśmy, Ivy zaproponowała przerwę na colę. Nalałyśmy sobie po szklance i usiadłyśmy nad basenem, niedaleko stanowiska DJ-a.
– Całkiem do rzeczy ten koleś. – Przyjaciółka szturchnęła mnie łokciem, wskazując na chłopaka stojącego za konsoletą.
– Chyba... – powiedziałam niepewnie, po czym dokładnie się mu przyjrzałam. – Nie jest zły – oceniłam w końcu.
– Idziemy?
– Dokąd? – Nie rozumiałam, o co jej chodzi.
– Do DJ-a oczywiście.
– Serio? Tak można? Nie jest tu w pracy czy coś?
– Ava... To moja impreza, a ja mu zapłaciłam za to, żeby tu był. Możemy wszystko.
– W granicach rozsądku – skarciłam ją i od razu zalałam się rumieńcem. Byłam tak spętana, że nawet swoją wolność musiałam kontrolować.
– Oczywiście! – Ivy zaśmiała się, wiedząc, że lepiej ze mną nie walczyć. To by mnie tylko speszyło.
Przyjaciółka złapała moją rękę i pociągnęła za sobą na podest, na którym stał rozstawiony cały sprzęt. DJ uśmiechnął się szeroko na nasz widok, jakby tylko na to czekał. Widząc jego ucieszoną twarz, zrozumiałam, że to wszystko jest znacznie łatwiejsze, niż mi się wydawało.
– Znasz Franz Ferdinand? – zagaiła Ivy.
– A co, jesteście fankami? – zapytał zadziornie, patrząc mi w oczy.
– Największymi! – krzyknęłam trochę zbyt entuzjastycznie. No cóż, nie wymagałam od siebie wiele, biorąc pod uwagę fakt, że nigdy nawet nie podrywałam żadnego faceta. Dla Masona nie musiałam się starać, a Weston... to był po prostu Weston.
– Słoneczko, dla ciebie zagrałbym nawet muzykę, której słucha moja matka. Zabiłbym tym imprezę, ale jeśli to by oznaczało, że dzisiaj wyjdziemy stąd razem... byłoby warto – zwrócił się do mnie, a Ivy pisnęła głośno. Chyba o taki efekt jej chodziło, bo od razu uciekła, zostawiając nas samych. Ja z kolei nie byłam przekonana do takich żałosnych tekstów, ale wiedziałam jedno: jeśli nie zrobię dziś czegoś inaczej, nic się nie zmieni. To było moje inaczej.
– Teraz wystarczy Take me out – odparłam, nie wiedząc, co jeszcze mogłabym powiedzieć. Gdy tylko spełnił moją prośbę, a kawałek rozbrzmiał w głośnikach, chłopak nachylił się do mnie i zapytał:
– Chcesz się czegoś napić? Za kwadrans robię sobie przerwę.
Zlustrowałam go wzrokiem, tocząc ze sobą prawdziwą walkę. Z jednej strony mimo wysiłków Weston cały czas tkwił w mojej głowie, z drugiej – chciałam się po prostu bawić.
– Jasne, czemu nie? – wydukałam w końcu, a gdy DJ obdarzył mnie szczerym, promiennym uśmiechem, pozwoliłam mu nawet na niewinne objęcie w talii.
Po chwili zamknęłam oczy i dałam się ponieść muzyce, krzycząc każde słowo tak, jakby od tego zależało moje życie.
Trzy piosenki później DJ stanął obok mnie.
– To co, idziemy? – wyszeptał mi do ucha, drażniąc je ciepłym oddechem.
Kiedy minęliśmy bar, zaczęłam się trochę denerwować. Mieliśmy w końcu czegoś się napić. Chłopak złapał moją dłoń, po czym ruszył zdecydowanym krokiem przed siebie, ciągnąc mnie za sobą jak rasowego pudla na smyczy. Przeciskaliśmy się przez tłum półnagich, spoconych, nastoletnich ciał, a mnie ogarniała coraz większa panika. Dlaczego dobra zabawa musi być taka trudna?
Kiedy weszliśmy do kuchni, troszkę się rozluźniłam, wciąż jednak szukałam w tłumie jakiejś bratniej duszy. Wbrew pozorom nie było to łatwe. Może cieszyłam się popularnością, ale to nie oznaczało, że byłam lubiana. Wyśmiewano się ze mnie za plecami za to, że pozwalałam Masonowi na zdrady, a równocześnie z jakiegoś powodu się mnie bano, choć nigdy nie byłam wobec nikogo agresywna czy nawet niemiła. Jednak status mojej rodziny i legenda Iana, mojego starszego brata, nie pomagały w nawiązywaniu prawdziwych przyjaźni. Nawet tępi licealiści wiedzieli, że nie mogą mnie tknąć, dlatego woleli pozostać obojętni, niż narażać się na gniew państwa Greenów.
– Masz ochotę na wódkę z colą? – Muskularny DJ przygniótł mnie do kuchennej wyspy, przykrywając swoim ciałem i dociskając moje gołe nogi do zimnego marmuru.
– Poproszę bez wódki. – Usiłowałam wyswobodzić się z jego uścisku, ale to nie było proste.
– No co ty, nie bądź taka sztywna. Słyszałem, że wy, bogate laski z Dream High, lubicie się ostro zabawić. – Próbowałam ignorować jego zachowanie, wmawiając sobie, że to tylko zabawa, ale teraz zrobiło się naprawdę niebezpiecznie. Panika zaczęła dławić moje gardło, a oczy jak w amoku rozglądały się za kimś, kto mógłby mnie uratować.
– Mhm – odchrząknęłam, mając nadzieję, że to jakoś mi pomoże.
Przez chwilę jeszcze patrzyłam, jak mój towarzysz nalewa nam napoje, zupełnie ignorując moją prośbę o brak alkoholu. Być może sądził, że na trzeźwo zbytnio mu się nie przydam, a ja nie chciałam wyprowadzać go z błędu. Jeśli naprawdę tego chciał, mogłam równie dobrze wypić wszystko jednym haustem, a potem zwymiotować na jego koszulę. Przynajmniej byłby z tego jakiś pożytek.
– Fajne skarpetki, słońce – powiedział, po czym zlustrował mnie spojrzeniem od stóp do głów.
– To podkolanówki – wydusiłam, czując, jak jego ciało robi się nienaturalnie ciężkie na moim. Denerwowałam się tak bardzo, że pot dosłownie ściekał mi po tyłku.
– Podobają mi się. Nie mogę się doczekać, aż w końcu je zdejmę. To wielka chata, pewnie znajdzie się tu dla nas jakieś ustronne miejsce – stwierdził, a mnie natychmiast zmroziło.
Zacisnęłam mocno powieki, mając nadzieję, że gdy je otworzę, ten koszmar zamieni się w coś bardziej znośnego. Miałam ochotę krzyczeć, błagając o ratunek, ale wtedy przypomniałam sobie, że nikt nie może mi pomóc.
Nagle poczułam obecność Westona. Zanim w ogóle się odezwał, wiedziałam już, że to on. Jakbym miała w sercu jakiś mały radar, który uaktywniał się tylko przy nim.
– Grzecznie ci radzę, odsuń się – wycedził przez zęby Weston, zwracając się do faceta, który mnie obejmował.
Serce zatrzepotało mi w piersi, aż kompletnie zapomniałam o klejącym się do mnie wytatuowanym gościu. Liczyło się dla mnie tylko to, że Flame tu był i przerwał tę mękę. On nie był moim słońcem, on był całym układem słonecznym.
Marzyłam o tym, aby się do niego odwrócić, ale nie mogłam się ruszyć. Jego głos, który słyszałam pierwszy raz od tylu miesięcy, po prostu mnie sparaliżował. I nie tylko mnie.
Weston nigdy się nie odzywał, więc gdy po czterech latach liceum wreszcie to zrobił, otoczenie zwariowało. Rozmowy ucichły, a muzyka zdawała się nie brzmieć już w taki sam sposób. Każdy obecny na imprezie spojrzał w naszą stronę. Jedni byli przerażeni, inni zaciekawieni, a jeszcze inni śmiali się i głośno gwizdali na największego dziwaka elitarnego Dream High.
W ich oczach był odmieńcem, ubogim chłopcem wśród bogatych nastolatków. Nie miał funduszu powierniczego ani ciuchów od projektantów. Chodził do naszej szkoły tylko dzięki pełnemu stypendium i jako jedyny przyjeżdżał nie autem, ale na desce.
– Kurwa, nie wierzę, to coś umie mówić! – Zza pleców dotarł do mnie głos chłopaka z równoległej klasy. I to mnie otrzeźwiło.
Musiałam wkroczyć do akcji. Zamiast jednak zostać dobrą Bellą, wybrałam Bestię.
Jednym ruchem odsunęłam od siebie zdezorientowanego mężczyznę, chyba zbyt pijanego i naćpanego, żeby w ogóle zareagował, i zwróciłam się do pyskatego gówniarza:
– Zamknij się, Kyle, bo powiem tatusiowi, że sypiacie z tą samą dziewczyną. Chyba nie byłby zadowolony, gdyby się dowiedział, że jego synalek posuwa żonę numer pięć, co?
Byłam świetnie wychowana, a do moich manier nie dało się przyczepić. Prawdopodobnie pierwszy raz w życiu tak się do kogoś odezwałam, ale miałam to głęboko w poważaniu. Walczyłam o jedynego mężczyznę, na którym mi zależało i który teraz stanął w mojej obronie. Wiedziałam, że muszę totalnie upokorzyć moich pryszczatych kolegów.
– I co nic nie mówisz?! Myślałeś, że nikt nie wie? – Odetchnęłam głęboko, żeby dodać swojemu małemu przemówieniu trochę dramatyzmu. Kątem oka zauważyłam, że ludzie zaczynają wychodzić, na czele z DJ-em, który jeszcze kilka minut temu chciał się ze mną przespać.
Ich ucieczka i strach to było jednak dla mnie za mało. Chciałam zniszczyć ich wszystkich za to, że przez cztery ostatnie lata zamieniali życie Westona w piekło, mimo że sama byłam jedną z tych osób.
– Jeśli ktoś ma jeszcze coś do powiedzenia, walcie śmiało.
W jednej sekundzie opanowała mnie taka wściekłość, że zrobiło mi się ciemno przed oczami. Naprawdę stałam się bestią, a reakcje wszystkich dookoła tylko to potwierdziły. Do tej pory byłam grzeczna, ułożona, uprzejma, trochę wycofana, ale dzięki temu silna. Zawsze w spódniczce przed kolano i w białych podkolanówkach, jak posłuszna uczennica. Ale dzisiaj? Dziś wyszło ze mnie wszystko, co najgorsze.
– Idiotka!
– Zwariowała!
– Niech ktoś zadzwoni po jej tatusia! – Słyszałam wołania kolegów i koleżanek, ale miałam to gdzieś. Dzisiaj liczył się tylko Weston i ta krótka noc u Ivy.
Kiedy wszyscy wyszli, a my zostaliśmy zupełnie sami w eleganckiej kuchni państwa Heart, zupełnie straciłam rezon. Moment wewnętrznej siły minął bezpowrotnie. Przy Westonie zawsze czułam się dziwnie onieśmielona.
Przez chwilę milczeliśmy. Dla Westona nie było w tym nic niezwykłego, ale dla mnie stanowiło to zupełną nowość. Kalifornijska etykieta zabraniała milczeć, bo w każdym momencie można było poznać kogoś, kto się liczył. Należało być czujnym i otwartym.
I pewnie dlatego to ja odezwałam się pierwsza.
– Wróciłeś – powiedziałam, a ton mojego głosu wyrażał wszystko, co wtedy czułam: wdzięczność, miłość i szczęście.
W odpowiedzi kiwnął głową i powoli ruszył w moją stronę.
Nagle, zupełnie niespodziewanie, znalazł się tak blisko mnie, że mogłam czuć ciepło jego nastoletniego ciała i wdychać zapach proszku do prania, wiatru, potu i czegoś słodkiego. Pewnie wszystkie dziewczyny z mojego liceum stwierdziłyby, że straciłam rozum, ale ten zapach podobał mi się znacznie bardziej niż francuskie perfumy Masona.
Weston znacznie mnie przewyższał wzrostem i to była jedyna typowo męska cecha, którą mógł się poszczycić, przynajmniej według standardów Dream High. Jego ciało było szczupłe i żylaste, a niebieskie oczy i jasne włosy, które kręciły się na końcach, dodawały mu chłopięcego uroku.
To był tylko jeden z wielu powodów, dlaczego inni uczniowie nim gardzili. Kult piękna i wysportowanych, atletycznych ciał panoszył się już od przedszkola. Żeby daleko nie szukać, sama codziennie ćwiczyłam w naszej domowej siłowni, nie chcąc, aby na moim tyłku pojawiła się choć odrobina cellulitu.
Flame znosił to wszystko z milczącą siłą i godnością i w ten sposób zdobył przezwisko. W jego oczach był ogień, a czego się nie dotknął, przemieniało się w zgliszcza.
– Nie jestem już z Masonem – powiedziałam, przysuwając się do niego o kilka milimetrów, żeby ulżyć swojej mordędze i wreszcie go dotknąć. Marzyłam o tym przez ostatnie kilka lat.
– Wiem – wyszeptał, a ja natychmiast poczułam wilgoć między nogami. Czuć go i słyszeć jednocześnie to było dla mnie zbyt wiele.
– Dlatego tu jesteś?
W odpowiedzi jedynie pokiwał głową, ale mi to wystarczyło. Odkąd go poznałam, chciałam, żeby to on był moim pierwszym prawdziwym facetem. Świadomość, że jest tak blisko, rozpalała mnie całą, a wszechogarniające pragnienie rozlewało się ciepłymi falami po dygoczącym ciele.
Pokonałam ostatni milimetr, który nas dzielił, i przylgnęłam do niego twardymi od podniecenia sutkami. On, zwykle wycofany, tym razem zareagował błyskawicznie, jakby rozumiał to, co chcę mu przekazać: teraz albo nigdy, Flame.
Pocałował mnie tak namiętnie, aż ugięły się pode mną nogi, a z ust wydobył się cichy jęk. Chociaż nie miało to żadnego sensu, choć zaledwie kilka godzin wcześniej zerwałam z Masonem, a Weston pochodził z odległej galaktyki, nie liczyło się nic więcej. Kochałam tego chłopaka. I cieszyłam się nim, nie zważając na swoją reputację.
Na początku przylgnął do mnie delikatnie, obejmując moje policzki swoimi dużymi dłońmi, które zupełnie nie pasowały do reszty jego ciała. Musnął moje wargi swoimi, jakby upewniając się, że może iść dalej. W odpowiedzi jeszcze mocniej do niego przywarłam. Zrozumiał, że nie mamy czasu na gierki, więc chwilę później mocno przywarł swoimi ustami do moich.
Jego ręce błądziły wzdłuż mojej twarzy i szyi. Trzymał mnie tak zdecydowanie, jakby bał się, że ucieknę. Jego usta smakowały żarem i popiołem, na który mnie spalał, a jego wargi były pełne, mokre i ciepłe. Nasze języki tańczyły, walcząc i ulegając sobie na przemian. To był najwspanialszy pocałunek w moim życiu. Pierwszy raz całowałam kogoś, w kim byłam wariacko zakochana, i zrozumiałam, że tego uczucia nie da się porównać z niczym innym.
Całowaliśmy się przez chwilę, stojąc pośrodku kuchni. Choć nie trwało to długo, dla mnie jakby czas się zatrzymał. Byłam już tak podniecona, że czułam się mokra nawet na udach, a jego wzwód był tak potężny, że wiedziałam, że to jest ten moment, na który czekałam całe życie. Trzymając Westona dalej przy sobie, odnalazłam w kieszeni klucz do sypialni Ivy, po czym rozejrzałam się, szukając jej wzrokiem. Musiałam się upewnić, że nie ma pojęcia o tym, co właśnie wyprawiam. Chciałam stracić dziewictwo z Westonem Cavillem, bo to na niego czekałam. To dla niego odmawiałam seksu Masonowi i to dla niego zakładałam białe podkolanówki, bo wiedziałam, że to go kręci. A Ivy potrafiła być piekielnie stanowcza.
Przez ogromne kuchenne okno zobaczyłam, że stała w ogrodzie i rozmawiała z moim bratem, Ianem. Nie miałam ani siły, ani czasu, by zastanawiać się, co on tutaj robi, dlatego nie poświęciłam jego obecności zbytniej uwagi. Liczyło się tylko to, że jest zajęta i nie zniszczy mi tej pięknej chwili.
– Chodź – powiedziałam, wiedząc, że domyśli się, co planuję.
– Jesteś pewna? – wyszeptał prosto w moje usta, delikatnie muskając je tym pytaniem.
Choć wydawało mi się, że pewniejsza być nie mogę, te słowa wszystko zmieniły. Miałam doświadczenie tylko z jednym chłopakiem, a tacy jak Mason nigdy nie pytali – zakładali, że dla takich dziewczyn jak ja wzięcie ich fiuta do ust jest prawdziwym przywilejem. Dlatego tym krótkim pytaniem sprawił, że pokochałam go jeszcze bardziej, jeśli w ogóle to było możliwe.
W odpowiedzi po raz kolejny pocałowałam go z całą siłą i żarem, który nosiłam w sobie, odkąd moje hormony obudziły się do życia, a cycki urosły. Nie miałam żadnych wątpliwości, a w duchu gratulowałam sobie, że za każdym razem, gdy Mason na mnie naciskał, ja się opierałam. Choć było to trudne do zniesienia, to w tym momencie przekonałam się, że się opłacało.
Gdy dotarliśmy do sypialni i włożyłam klucz do zamka, słodki oddech Flame’a na moim karku sprawił, że zatrzęsły mi się ręce. Gdy tylko zorientował się, co się dzieje, ujął moją dłoń i delikatnie wodząc językiem po szyi, pomógł mi przekręcić klucz. W tym geście była czułość, której tak długo pragnęłam.
Wpadliśmy do sypialni, nie mogąc się od siebie oderwać. Nigdy wcześniej nie czułam niczego podobnego. Każda intymna sytuacja, nawet zwykły pocałunek, sprawiała, że było mi słabo i chciałam uciekać. Teraz wiedziałam dlaczego: do tej pory robiłam to z niewłaściwą osobą.
Weston pierwszy się ode mnie odsunął. Złapał mnie za rękę i pomógł mi usiąść na skraju łóżka, po czym powoli przede mną kucnął. Obserwowałam jego ruchy jak zaczarowana, czując, jak po moim ciele przebiega fala dreszczy wywołanych niepewnością tego, gdzie zaraz mnie dotknie.
Zaczął od moich białych sneakersów, które włożyłam, bo miałam nadzieję, że dzisiaj się tutaj pojawi, a wiedziałam, że najbardziej lubi mnie taką: niewymuszoną i naturalną. Kiedy postawił je obok łóżka, bardzo powoli zaczął pieścić palcami skórę moich nóg przez materiał podkolanówek. Pieszczota opuszków chłopaka sprawiła, że moje całe ciało pokryło się gęsią skórką.
– Wiem, że wkładasz je specjalnie dla mnie – powiedział, patrząc mi w oczy i dotykając tego miejsca na skórze pod kolanem, na którym podkolanówki się kończyły. Jego głos działał na mnie zawsze tak samo, zupełnie mnie paraliżował, dlatego teraz mocno zagryzłam wargę, modląc się, aby nie pobrudzić swoim podnieceniem włoskiej narzuty na łóżku Ivy.
– Zawsze zastanawiałem się, jak to będzie, gdy wreszcie je z ciebie zdejmę – szeptał, patrząc mi w oczy i kreśląc koła językiem na wrażliwej skórze ud. Odpowiedziałam mu stłumionym jękiem, gdy zębami złapał bawełniany materiał i gwałtownie go ze mnie zerwał.
– Weston, proszę! – krzyknęłam, gdy zaraz zrobił to samo z drugą nogą.
Nie mogłam dłużej czekać, z uniesienia już dzwoniło mi w uszach. Potrzeba, żeby go dotknąć, była najsilniejszą, jakiej kiedykolwiek doświadczyłam.
Złapałam go za kark i przyciągnęłam do siebie, żeby się na mnie położył. Chciałam czuć każdy centymetr jego ciała na swoim. Chciałam, żeby we mnie wniknął. Chciałam oddać się mu bez reszty. Chciałam, żeby nigdy z nikim nie czuł tego, co czuł właśnie teraz. Byłam samolubna i zakochana do szaleństwa.
Wyczuwałam jego erekcję i mimo że miał na sobie dżinsy i nawet nie zdjął mi majtek, zaczęłam się o niego ocierać, chcąc doświadczyć tego rozkosznego ciężaru i twardości. Warknął, gdy naparłam na niego udem, a ja modliłam się, żeby to nigdy się nie skończyło.
Sięgnęłam do jego rozporka i mocno za niego szarpnęłam. Nie chciałam dłużej czekać, dlatego złapałam go za pośladki i zerwałam z niego spodnie razem z bokserkami. Gdy to robiłam, on cały czas patrzył mi w oczy i szeptał moje imię, jakby nie mógł się nasycić tym, że po raz pierwszy mógł wymawiać je bezkarnie i bez końca.
Weston ściągnął spodnie z kostek, po czym zanurzył twarz między moimi nogami i delikatnie lizał udo, chcąc przygotować mnie na to, co zaraz zrobi. Nigdy dotąd nie czerpałam z tego przyjemności. Aż do teraz.
Kiedy odsunął moje majtki i wargami musnął łechtaczkę, jęknęłam tak głośno, że sama zatkałam swoje usta, by nikt nas nie usłyszał. Nie chciałam, żeby ktokolwiek dzielił z nami chwilę, która miała należeć tylko do mnie i Westona.
Przez moment lizał moją cipkę delikatnie, dysząc, jakby sam nie mógł znieść tej przyjemności. Pod wpływem jego ciepłych ust i sprawnego języka wygięłam się jak struna i złapałam go mocno za włosy, aby się czegoś przytrzymać. Kiedy sprawiał mi przyjemność, ja ciągnęłam kosmyki i palcami drażniłam wrażliwy naskórek uszu. Walczyłam ze sprzecznymi uczuciami: chciałam, żeby robił to bez końca, ale równocześnie pragnęłam, aby przestał i zbliżył swoją twarz do mojej. Gdy byłam już prawie na skraju, bez zapowiedzi ściągnął moje majtki i spódniczkę, po czym położył się na mnie i dotknął penisem. Jeśli wcześniej myślałam, że czuję przyjemność, teraz od niej eksplodowałam.
Drażnił fałdki, utrzymując mnie ciągle na pograniczu orgazmu. Przez cały ten czas patrzyłam w jego niebieskie oczy i nie mogłam uwierzyć, że dzielę z nim tak wiele: pierwszą miłość, pierwszą przyjemność, pierwsze zrozumienie i pierwszy seks.
– Czy może tak być już na zawsze? – zapytałam, gdy pochylił się nade mną, aby mnie pocałować.
Wiedziałam, że nie powinnam była o to pytać... A jednak rozpaczliwe potrzebowałam, żeby mi przytaknął.
– Ava... – szepnął Weston, a w tym krótkim słowie czułam cały jego smutek i ból.
Wiedziałam, że to, co usłyszę, może mi się nie spodobać, dlatego żeby odwrócić jego uwagę, w popłochu ściągnęłam koszulkę przez głowę. Kiedy zobaczył moje sterczące piersi z drobnymi, różowymi sutkami, ujął je dłońmi, następnie delikatnie zaczął je całować i lizać. Robił to tak długo, że z mieszaniny przyjemności i bólu zaczęłam prosić go, żeby przestał.
Trzymałam się go mocno i wiedziałam, że już długo nie dam rady. Rozebrałam go do końca, objęłam jego biodra nogami i przekręciłam się tak, że teraz to ja byłam na górze. Gdy zobaczyłam go w pełni, czułam się tak, jakbym wpadała w otchłań. Chciałam poznać każdy centymetr jego ciała. Najpierw powoli wodziłam palcami po torsie, jednak delikatność szybko ustąpiła miejsca drapieżności. Wbiłam paznokcie w bladą skórę u szczytu mięśni brzucha, zostawiając czerwone jak róża, przypominające półksiężyce ślady. Na twarzy Westona zobaczyłam grymas, ale w jego oczach szalało pożądanie. To sprawiło, że zapragnęłam go spróbować. Wargami poznawałam strukturę sutków, na których zostawiałam mokre ślady. Nie przestając całować, schodziłam coraz niżej i niżej, aż dotarłam do podbrzusza. Nie zastanawiałam się ani sekundy, gdy pod palcami poczułam twardość penisa. Ujęłam go i samym koniuszkiem języka posmakowałam żołędzi. Flame zadrżał od rozkoszy, gdy pogłębiłam czułość, obejmując jego męskość wargami. Sposób, w jaki wypychał biodra, nie pozostawiał złudzeń. Chciał więcej. Ja również tego chciałam.
Przy kolejnym ruchu zatopił we mnie całą męskość, a to, czego nie udało mi się przyjąć, drażniłam ściśle zaciśniętą dłonią. Moje wargi przywarły do wrażliwej skóry, a język ciągnął wzdłuż pulsującej żyły. Udało mi się wykonać jedynie kilka ruchów, gdy usłyszałam jego chrapliwy ton, który brzmiał jak zanurzony w namiętności:
– Ja... nie dam rady dłużej.
Kiwnęłam głową, pozwalając mu sięgnąć do portfela po prezerwatywę. Wiedziałam, że będzie ją miał. Wiedziałam o nim wszystko.
– Obiecaj mi, że tego nie zapomnisz – poprosiłam, następnie złapałam jego dolną wargę między zęby i pociągnęłam za nią tak mocno, aż poczułam metaliczny posmak krwi. Tak, chciałam czuć wszystko, co tylko mógł mi dać.
– To ty mi to obiecaj – warknął, po czym odegrał się za swój ból, składając siarczystego klapsa na moim pośladku.
– Potrzebuję cię – odparłam, powoli opuszczając swoją kobiecość na jego erekcję.
Byliśmy już tak blisko, że to aż bolało. Jednak nie byłoby to tak wyjątkowe, gdybyśmy nie byli ze sobą szczerzy. I pewnie dlatego za nim szalałam. Przy nim mogłam być Avą i nikt mnie za to nie oceniał.
– Nie potrzebujesz mnie, Ava. Jestem dla ciebie tylko rozrywką słodkiej, bogatej dziewczynki. Jestem twoim buntem, który musisz zaliczyć. I ja się na to godzę, bo tak bardzo cię kocham. – Choć te słowa miały gorzki posmak, były prawdziwe. I dlatego nie mogłam się z nim o to kłócić.
– Zawsze będę o tobie pamiętać, Weston.
– Nie będziesz, Ava, ale nie szkodzi – powiedział, po czym przewrócił mnie na plecy, delikatnie rozszerzając mi uda i nakrywając mnie swoim ciałem. Przez cały czas na przemian patrzył mi w oczy i wargami pieścił szyję, twarz i kąciki ust. Wodziłam palcami wzdłuż jego kręgosłupa, czekając na to, co za chwilę ma się wydarzyć. Gdy powoli we mnie wchodził, z mojego gardła wydobył się jęk bólu. Weston znieruchomiał, czekając na znak. Objęłam jego biodra nogami, napierając na pośladki. To była z mojej strony niema prośba, aby się nie zatrzymywał. Zrozumiał ten gest, a po chwili po udręce nie było już śladu. Zamieniła się w prawdziwą rozkosz, bo kochałam się z nim.
Tej nocy Weston pozbawił mnie dziewictwa, dając mi w zamian o wiele więcej.
Podarował mi szczęście, a ja wiedziałam, że już nigdy nie będę bardziej szczęśliwa niż przez te kilka godzin ostatniego dnia mojej szkoły.
Kiedy o świcie otworzyłam oczy, jeszcze obolała, ale z błogim uśmiechem na twarzy, Westona nie było. Uciekł, nie zostawiając po sobie śladu wytłumaczenia czy jakiejkolwiek wskazówki, której mogłabym się złapać jak resztki nadziei. W wieczór, w który zerwałam ze swoim chłopakiem zdrajcą, aby wreszcie być z miłością mojego życia, ta ulotniła się w powietrzu jak dym po pożarze.
Przez lata próbowałam się o nim czegoś dowiedzieć, naprawdę próbowałam... Ale on nie chciał zostać znaleziony.
Porzucił mnie, a ja wróciłam do mojej bezpiecznej bańki, w której ktoś podejmuje za mnie decyzje, próbując uwolnić od konsekwencji.
Ogień Westona „Flame’a” Cavilla nie tylko mnie poparzył. On spalił mnie doszczętnie.
Dziesięć lat później...
Siedziałam nieruchomo, patrząc przed siebie. Złote sztućce na stole były wypolerowane tak, że prawie oślepiały mnie swoim blaskiem, stek na talerzu był idealnie wysmażony, a w kieliszku z szampanem, którego nalał mi Mason, tańczyły bąbelki.
The Palm Court, restauracja w hotelu Plaza w Nowym Jorku, była jedną z moich ulubionych. Wybór typowy dla mojego środowiska, jednak to zupełnie mi nie przeszkadzało. Palmy, kryształowe żyrandole, wysoki sufit, ogromne okna zwieńczone łukami i widok na Central Park były warte każdego wydanego tu centa. A jednak dzisiejszego wieczoru postanowiłam, że nigdy więcej już tutaj nie przyjdę.
– Wszystko w porządku, kochanie? – zapytał Mason, drażniąc moje ucho swoim oddechem o zapachu whisky.
– Oczywiście, jest cudownie – skłamałam gładko, po czym przysunęłam się do niego i pozwoliłam się objąć.
– Jesteście naprawdę cudowną parą – oznajmiła jakaś nieznajoma twarz, kobieta dobrze po sześćdziesiątce.
– Mogę zobaczyć pierścionek? – poprosił ktoś inny.
Uśmiechałam się sztucznie, chociaż w środku wszystko dosłownie mnie paliło. Jak on mógł mi to zrobić po raz kolejny? I jak ja mogłam znowu udawać, że nic się nie dzieje?
– Przepraszam na chwilkę – powiedziałam w eter, posyłając kolejny uśmiech, za który powinni mi dać Oscara.
Szłam przed siebie, szukając Ivy pośród dwustu gości, których Mason zaprosił tu, żeby byli świadkami jednego z najważniejszych momentów w życiu każdego człowieka – zaręczyn. Nasze rodziny przyleciały specjalnie do nas z Los Angeles, byli też obecni znajomi z czasów szkoły, studiów, z pracy i mnóstwo innych gości, których w ogóle nie kojarzyłam. Zabawne, było tutaj tylu ludzi, że równie dobrze mogłabym zniknąć i nikt nawet by tego nie zauważył. A już na pewno nie mój narzeczony, który widział wyłącznie czubek swojego idealnego nosa.
– Idziemy? – podeszłam do Ivy i złapałam ją za łokieć. Rozmawiała z jakimś przystojnym gościem i okręcała kosmyk swoich blond włosów na smukłym palcu. Wiedziałam po jej gestach, że już zaplanowała, gdzie spędzi tę noc. Przynajmniej ona będzie uprawiała seks.
– Jasne – odpowiedziała i uśmiechnęła się uwodzicielsko do swojego towarzysza. – Zaraz wracam.
– Albo i nie. – Posłałam przepraszające spojrzenie w jego stronę.
Nie miałam zielonego pojęcia, kim był ten koleś. Ivy co chwila miała nowego faceta.
– Chodź do baru – syknęłam do niej, z daleka już wołając o Tequilę Sunrise.
– Musi być naprawdę źle, skoro to zamawiasz. Czyżbyś nie cieszyła się swoim diamentem?
– Milcz – odpowiedziałam, po czym zajęłam miejsce na hokerze i pociągnęłam łyk drinka. Moja przyjaciółka położyła mi rękę na udzie, aby mnie pocieszyć. Wiedziałam, że dzisiaj musiałam pić rozsądnie, bo jutro czekał nas naprawdę ważny dzień.
– Dlaczego jesteś taka wściekła, Ava? Uspokój się, bo jeszcze wszyscy pomyślą, że tak naprawdę tego nie chcesz. A przecież nie ma niczego, czego nienawidzisz bardziej niż skandali.
– Co ty możesz o tym wiedzieć, Ivy? Sama jesteś chodzącym skandalem – prychnęłam, patrząc na pierścionek z diamentem wielkości pięści, który strasznie mi ciążył.
– Nie zaprzeczam. – Zaśmiała się słodko. – Seks, wolność i węglowodany! To moje motto. Składa się ze wszystkiego, czego my, dziedziczki kalifornijskich fortun, byłyśmy uczone unikać. Ale tak serio, Ava, co się dzieje? Jesteś jakaś smutna... Przecież czekałaś na to, aż Mason ci się oświadczy, od dnia, w którym go poznałaś.
– Poznaliśmy się dwadzieścia lat temu – wtrąciłam rozsądnie.
– No właśnie. – Ivy uśmiechnęła się do mnie szeroko, pokazując idealny rządek białych zębów. Musiałam zapamiętać, żeby zapytać ją o dentystę, bo te zęby wyglądały jak dzieło sztuki. Prezentowały się nawet bardziej okazale niż mój pierścionek zaręczynowy, którym mogłam kogoś zabić.
– Nie chodzi o to, że się oświadczył, tylko o to, jak to zrobił. – Przyłożyłam czoło do marmurowego blatu, czując przyjemny chłód, po czym jęknęłam cicho, aby nikt oprócz Ivy mnie nie usłyszał. – Wszystko jest nie tak, czuję się jak jakieś żałosne popychadło.
Oczywiście, że Mason wybrał tak ekskluzywne miejsce i jeszcze bardziej oczywiste było to, że potrzebował publiczności, aby zapytać mnie, czy zostanę jego żoną. To wszystko było tak filmowe, że aż prawie udało mi się przekonać samą siebie, że wcale mnie nie dotyczy.
W dodatku zachowywał się wobec mnie tak, jakbym nie wiedziała, że niemal co tydzień pieprzy się z inną laską. Co z tego, że publicznie mnie wielbił, skoro ciągle mnie zdradzał? To jedno się nie zmieniło.
– Mów do mnie, Ava. – Moja przyjaciółka wiedziała, że nie jest łatwo to ze mnie wyciągnąć, dlatego nie chciała tracić ani sekundy.
– Kurwa – przeklęłam, co wywołało radość na jej twarzy.
Nigdy nie traciłam nad sobą kontroli, przecież prowadziłam agencję public relations, jedną z lepszych na tym Wybrzeżu.
– Świetnie mnie znasz i wiesz wszystko, nawet gdy nie chcę ci niczego powiedzieć – wydukałam błagalnym tonem, ale gdy nie usłyszałam odpowiedzi, nie pozostało mi nic innego, jak powiedzieć prawdę. – Wielokrotnie rozmawialiśmy z Masonem o naszych zaręczynach i za każdym razem mówiłam to samo: nie chcę wielkiego przyjęcia. Chciałam powiedzieć mu „tak” na plaży, podczas zachodu słońca albo obiadu w gronie najbliższej rodziny w naszym domu w Los Angeles. – Wierzchem dłoni szybko otarłam samotną łzę, która zawisnęła na rzęsie. – Mówiłam mu to jakieś kilkadziesiąt razy, Ivy, ale on nigdy mnie nie słucha!
Przyjaciółka odetchnęła głęboko, obejmując moje ramiona, i tonem troskliwej matki wyszeptała do ucha:
– Po co ci to wszystko, kochanie? To nie jesteś ty. Mason z jego wielkim ego i małym fiutem bardziej pasowałby do rasowego psa na wystawie niż do ciebie.
– Dzięki – powiedziałam gorzko. – Po prostu...
– Jestem przekonana, że ty go nawet nie kochasz, Ava.
– To nie jest takie proste, okej? Próbowałam się z nim rozstać.
– Taaa, chyba w liceum.
Przewróciłam oczami, bo ostatnie, czego teraz potrzebowałam, to przypomnienie mi o największym upokorzeniu mojego życia.
– Wiesz, że nie jestem wyrachowana. Mason nie jest zły, stara się... na swój sposób. Poza tym jesteśmy ze sobą tak długo, że nie wiem, jak wyglądałoby moje życie bez niego.
– Jeżeli ci to wystarczy, Ava – stwierdziła, po czym odsunęła się, aby spojrzeć na mnie przenikliwie i dowiedzieć się czegoś, co pomoże jej mnie zrozumieć.
– Po jakimś czasie człowiek się przyzwyczaja do braku namiętności w związku. Poza tym mój ojciec dosłownie dostaje szału za każdym razem, gdy tylko wspomnę, że nam się nie układa. Gdybym zerwała z Masonem, chyba zszedłby na zawał.
– Ava... Nie takich słów spodziewałam się po właśnie zaręczonej dziewczynie. Jest gorzej, niż myślałam.
– Może jest gorzej, niż ja sama myślałam. Ale to nie ma żadnego znaczenia. Jutro jest najważniejszy dzień mojej kariery i nie zamierzam niszczyć go kolejną całonocną kłótnią z Masonem.
– Wiedziałam, że to także cię boli...
– I miałaś rację – prychnęłam, po czym udałam, że przybijam jej piątkę w powietrzu. – Jedno to nietrafione przyjęcie zaręczynowe, ale o jutrzejszym spotkaniu mówiłam mu od tygodni! Zresztą sam widział, ile pracy i pieniędzy włożyłyśmy w przygotowanie samej prezentacji. Nie liczę już nawet zakupu nowego oprogramowania i sprzętu, bo nie możemy iść do najbardziej innowacyjnej firmy IT na rynku z byle czym – fuknęłam.
– West-Cav-Code zgarnia miliony za zrobienie prostej aplikacji. Kontrahenci sami proszą o możliwość płacenia im grubych milionów za usługi, bo wznoszą ich biznesy na nowe poziomy. Jeśli ich zdobędziemy, to Green PR nie opędzi się od nowych klientów – wtórowała mi, równie wkurzona. – Nie wspominam już nawet o kasie z kontraktu. Nigdy tyle nie zarobiłam.
– Właśnie. Od dawna nie robimy nic innego, tylko staramy się o spotkanie. Sama widziałaś, ile czasu zajęło mi wybłaganie ich CFO o cholerne pół godziny na przedstawienie strategii. Bez żadnej gwarancji, że nasz wysiłek się opłaci. A mój facet zachowuje się tak, jakby to wszystko nic dla niego nie znaczyło. Uznaje to za głupi kaprys.
– Mason nigdy nie miał zbyt dobrego wyczucia czasu. Ogromna impreza, w tygodniu, przed stresującym dniem pracy? Na to mógł pozwolić sobie chyba tylko były futbolista, który śpi na pieniądzach – zaśmiała się Ivy, stukając swoim kieliszkiem o moją szklankę.
Ironicznym żartem próbowała rozładować trochę moją złość, bo obie wiedziałyśmy, że zrobienie sceny na własnym przyjęciu zaręczynowym to niezbyt dobry pomysł.
– Czyli mój nowy narzeczony – odparłam gorzko.
Dlaczego to było takie ważne? Bo o pracy z kimś takim jak West-Cav-Code marzyłam, odkąd w podstawówce dotarło do mnie, że mogę odnosić sukcesy jako PR-owiec, a nie perfekcyjna pani domu. Większość moich koleżanek zadowalała się opalaniem w kalifornijskim słońcu i pieprzeniem z nudów z ogrodnikiem, ale ja byłam inna. I co gorsza, mój przyszły mąż totalnie tego nie rozumiał.
– Chodźmy dzisiaj do mnie – zaproponowała Ivy. – Wyśpisz się bez dramatów, a jutro po prezentacji wszystko wytłumaczysz Masonowi. Jestem pewna, że chciał dobrze, ale jak zawsze nie wyszło – łagodziła dalej.
Pokiwałam głową, dopiłam drinka i przytuliłam się do niej, mówiąc prosto do jej ucha:
– Dzięki, skorzystam z zaproszenia. Ale jak powiesz temu przystojniakowi, żeby z nami poszedł, przyrzekam, że uduszę was oboje gołymi rękoma.
– Dzisiejszy wieczór jest dla ciebie, Ava. Wracam do domu z tobą – powiedziała, po czym zeskoczyła z barowego stołka i poszła prosto do chłopaka, przed którym wcześniej się wdzięczyła. Zamierzała go spławić, bo właśnie taka była Ivy Heart. Najlepsza.
Wiedziałam, że samotne tkwienie przy barze podczas imprezy na moją cześć nie wygląda dobrze. Postanowiłam zadziałać szybko i skierowałam się w stronę stolika, przy którym siedział mój narzeczony. Ale gdy tylko spojrzałam na jego złote blond włosy, idealnie kwadratową szczękę i szyty na zamówienie garnitur w szarą kratkę, ponownie wezbrała we mnie złość.
I dlatego właśnie zrobiłam to, co zrobiłam.
– Wychodzę – powiedziałam to zaledwie kilkanaście minut po tym, jak klęczał przede mną z niebieskim pudełeczkiem, prosząc o to, bym została jego żoną.
– Żartujesz?
– Nie – odparłam spokojnie, uśmiechając się.
– Dlaczego? Zrobiłem coś nie tak? Przecież przyjęłaś oświadczyny. – Wyglądał tak, jakbym uderzyła go w twarz, a mnie to wcale nie dziwiło.
– Mason, mam jutro prezentację u megaważnego klienta, na którym bardzo mi zależy. Wiedziałeś o tym. Jest już jedenasta, a spotkanie mamy o ósmej rano. Zgodzili się poświęcić nam nie więcej niż pół godziny, dlatego muszę być wypoczęta, żeby pracować na najwyższych obrotach.
– Chodzi o to West-Cav-Code? Myślałem, że to dopiero w przyszłym tygodniu.
Spojrzałam w piękną twarz mojego narzeczonego, a jedyne, co na niej znalazłam, to tępe niedowierzanie. Przecież on nie dbał o takie rzeczy.
– Nie dziwi mnie to – prychnęłam.
Gdy tylko te słowa opuściły moje usta, poczułam falę wyrzutów sumienia. Mimo wszystko to były nasze zaręczyny, a ja zgodziłam się dzielić z nim życie. Nie mogłam pozwolić na to, abyśmy oboje mieli tak okropne wspomnienia z tej ważnej chwili. Może czasami byłam suką, ale bez przesady – każdy ma swoje granice.
– Naprawdę chcesz tak po prostu wyjść w środku naszego przyjęcia zaręczynowego? Co pomyślą sobie nasi goście? Chcesz zrobić ze mnie jebanego pajaca, od którego narzeczona ucieka po godzinie?
– To dla mnie ważne, Mason... Przecież mówiłam ci o tym od kilku miesięcy. Będziemy mieli dla siebie czas jeszcze przez całe nasze życie, a szansę w West-Cav-Code mam tylko jutro. Proszę, zrozum to.
Przez chwilę jedynie wpatrywał się we mnie beznamiętnie, ale po zaciśniętych w pięści dłoniach poznałam, że nie był zadowolony.
– Zostań tutaj i świętuj za nas oboje, a ja będę spała u Ivy, żeby rano jeszcze przećwiczyć prezentację. Jutro wszystko ci wynagrodzę. I to będzie pokaz, na który wstęp będziesz miał tylko ty – dodałam, aby załagodzić sytuację.
– Obiecujesz? – zapytał tonem irytującego dzieciaka.
– Jak zawsze, Mason. – Pocałowałam go delikatnie w usta, po czym odnalazłam wzrokiem Ivy. Jeśli miałam stąd wyjść na oczach nowojorskiej elity, mogłam to znieść tylko z nią.
Nie byłam wyrachowana, naprawdę. Problemem, z którym się mierzyłam, było moje wychowanie. Takie dziewczyny jak ja trenowano do spełniania cudzych oczekiwań.
Rodzice zapewnili mi edukację, pieniądze na start biznesu i wielki penthouse. Jednak w tym świecie nic nie było za darmo. Mogłam być księżniczką tatusia tylko wtedy, kiedy pozostawałam grzeczna, więc ze strachu się temu poddałam. Moje małżeństwo z Masonem Brownem stanowiło część ich planu, co mój ojciec wielokrotnie podkreślał.
Zgadnijcie dlaczego?
Tak, macie rację. Chodziło o pieniądze.
Rodzice mieli kasy aż nadto, ale mojemu ojcu wciąż było mało. Jego życiowym celem stało się to, aby mój przyszły teść przyjął go do spółki. Harry był nie tylko prawnikiem, lecz także głównym doradcą Browna i inwestorem w jego firmie deweloperskiej. Ojciec mojego narzeczonego nigdy jednak nie zaproponował mu prawdziwego kawałka tortu, co doprowadzało go do białej gorączki. Miał nadzieję, że ślub to zmieni. Pewnie dlatego ojciec szedł teraz szybkim krokiem w moją stronę. Był wzburzony, ale udawał opanowanie i rozsyłał pozornie szczere uśmiechy wszystkim, których mijał po drodze. Świetnie grał, lecz zdradzały go sztywno zaciśnięte szczęki i pulsująca z zawrotną prędkością żyłka na czole.
– Ava – syknął, nie rozluźniając zgrzytających o siebie zębów. – Co ty wyprawiasz?!
Rozejrzałam się dookoła, szukając ratunku. Z twarzy ojca wyczytałam, że nie ucieknę tak łatwo, a już na pewno nie sama.
– Mam jutro ważną prezentację w pracy. Rozmawiałam z Masonem, poradzi sobie beze mnie – jęknęłam.
– Doprawdy? – Zacisnął rękę na moim nadgarstku, udając, że jest to czuły ojcowski gest. Zabolało.
– Tak.
– Wiesz, jak to wygląda? Robisz ze swojego narzeczonego pizdę, a ze mnie barana. A jak zapewne się domyślasz, nie lubię, gdy robi się ze mnie barana. – Jego agresywny ton i ostre słowa zupełnie nie pasowały do wymuszonego uśmiechu na twarzy. Pewnie dlatego, że słowa były przeznaczone dla mnie, a uśmiech dla tłumu gapiów.
Już zaczerpnęłam oddech, żeby coś mu odpowiedzieć, gdy nadszedł mój ratunek.
Ivy.
– Wujku Harry! – Prawie krzyczała i wiedziałam, dlaczego to zrobiła. Była pewna, że jeśli wszyscy zaczną się na nas gapić, mój ojciec skapituluje. Bał się skandali bardziej niż Mason choroby wenerycznej. – Mam nadzieję, że nie masz nam za złe, że wychodzimy trochę przed czasem... Sam rozumiesz, kobiece dni. Masz w domu trzy kobiety, więc doskonale to znasz – zaświergotała tym swoim wesołym, psotnym tonem Ivy.
– Chyba... – odparł słabo mój ojciec. – Chociaż pożegnaj się ze wszystkimi – poinstruował, zwracając się w moją stronę.
– Już to zrobiłyśmy – powiedziała Ivy, łapiąc mnie za ramię i wyrywając ze szponów Harry’ego Greena.
Zanim ten zdążył zareagować, pocałowała go teatralnie w policzek i pożegnała się:
– Do zobaczenia, mój ulubiony wujku!
Widziałam, że nie był z tego zadowolony, ale przy wszystkich oczach zwróconych prosto na nas nie zająknął się ani słowem. Udawał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
No, ja myślę.
– Nareszcie – sapnęła Ivy, gdy wyszłyśmy przez szklane drzwi hotelu odprowadzone wzrokiem mojego ojca. Skinęła ręką na limuzynę, dając znać naszemu kierowcy Carterowi, że czas się zbierać.
Kiedy wsiadłyśmy do samochodu, Ivy zwróciła się do chłopaka:
– Jedziemy do mnie, słońce. I proszę, bądź tak miły i dzisiejszego wieczoru ignoruj wszystko, co wyjdzie z naszych ust. To będą takie babskie ploteczki. Nic, co mogłoby cię zaciekawić.
– Zacznij od zignorowania Ivy – zachichotałam, a ona klepnęła mnie w udo.
Carter był nowym pracownikiem naszej firmy. W teorii miał wozić nas na wszystkie biznesowe spotkania i załatwiać jakieś drobne sprawy z tym związane, ale w praktyce był kierowcą niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie wiem dlaczego, ale jego obecność działała na mnie kojąco. Chłopak skończył dopiero osiemnaście lat i wyglądał jak młodsza i przystojniejsza wersja Travisa Barkera z Blink-182. Był niepokorny, wytatuowany na całym ciele, milczący, ale i uprzejmy. Nigdy się nie spóźniał, przychodził do pracy ubrany w białą koszulę, dbał o to, aby w samochodzie zawsze były suszone owoce i woda. Dlatego nie miałam nic przeciwko temu, jak wyglądał, i nie obchodziło mnie, że zapewne prowadził drugie, mniej eleganckie życie.
– Zrozumiałem – powiedział Carter, po czym zamknął wewnętrzne okno, oddzielające kierowcę od pasażerów.
Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, którą przerywały jedynie moje ciche westchnięcia. Pierwsza odezwała się Ivy:
– Powiedz tylko jedno słowo, a utnę Masonowi jaja. Może nie zaznasz już dobrego rżnięcia, ale on też nie.
– Nie chcę go krzywdzić. Jedyne, czego pragnę, to szczęścia dla nas obojga. Tylko jak to osiągnąć? – zapytałam retorycznie, obserwując przez okno światła Nowego Jorku. Ten widok zawsze przynosił mi ukojenie.
Następnego dnia obudziłam się w łóżku, w pokoju gościnnym Ivy dobre pół godziny przed budzikiem i od razu poczułam ciężar podenerwowania w żołądku. Dzisiaj miałam przekonać się, czy jestem naprawdę dobra w tym, co robię. West-Cav-Code był pierwszym potencjalnym klientem, u którego nie mogły pomóc mi znajomości ojca. Starałam się o tym w ten sposób nie myśleć, ale, do cholery, to było poniekąd moje być albo nie być.
Żeby jakoś zagłuszyć ten irytujący wewnętrzny głosik, skierowałam się do pokoju przyjaciółki, żeby sprawdzić, czy już wstała, i pożyczyć od niej jakąś sukienkę.
– Dzień dobry, współzałożycielko Green PR, agencji, która na wyłączność obsługuje West-Cav-Code – powiedziała, popijając kawę w łóżku i stukając zaciekle w tablet.
– Dzień dobry. Oby twoje słowa były prorocze.
– Nie muszą być prorocze, taka jest nasza rzeczywistość. Spójrzmy prawdzie w oczy, jesteśmy najlepsze w branży i jeszcze nigdy nie przygotowałyśmy tak drobiazgowej strategii dla nikogo. Nie może się nam nie udać.
– Skoro tak mówisz... A teraz mogę przejrzeć twoją garderobę?
– Nie krępuj się, kochanie. Idź, ubierz się czym prędzej, bo zaraz zacznę zazdrościć ci tego pełnego tyłka.
– Brzmisz tak przekonująco, że jeszcze ci uwierzę – odparłam, po czym zniknęłam za rozsuwanymi drzwiami garderoby Ivy.
Różniłyśmy się od siebie nie tylko charakterem, ale też wyglądem. Ivy była wysoka i szczupła, a ja pełna krągłości i zdecydowanie za niska.
To jej zawsze udawało się wyglądać nonszalancko, ale równocześnie seksownie. Była jak ziszczenie kalifornijskiego snu o opalonych, smukłych ciałach surferek, które nosiły kwiaty we włosach i piły drinki z palemką.
Mnie było daleko do tego wizerunku. Miałam ciemne, grube włosy i duże brązowe oczy, które przypominały oczy pluszowego misia. Byłam jakieś piętnaście centymetrów niższa od Ivy, ale ważyłam tyle samo. Miałam pełne piersi i spory tyłek, które moja przyjaciółka nazywała seksownymi krągłościami, ale ja wiedziałam, że daleko mi do jej sylwetki modelki.
Dlatego też, stojąc w idealnej garderobie przyjaciółki, nie miałam zielonego pojęcia, co wybrać, żeby nie wyglądać jak korpulentna uboga siostra wspaniałej modelki. Po długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć prostą, czarną sukienkę przed kolano i pasujące do niej podkolanówki, które nadal nosiłam do wszystkiego. Gdy po prysznicu przeglądałam się w lustrze, stwierdziłam, że nie jest źle. Sukienka przylegała dokładnie tam, gdzie miała przylegać i, o dziwo, mogłam w niej normalnie oddychać, bez ryzyka omdlenia na oczach zarządu West-Cav-Code. Niczego więcej nie potrzebowałam.
– Gotowa? – krzyknęła przyjaciółka, a gdy przed nią stanęłam, omiotła mnie niepewnym wzrokiem.
– Wiesz, że to jest spotkanie biznesowe, prawda?
Skrzywiłam się, słysząc jej ton.
– Wiesz, że w twojej szafie nie ma niczego, co pasowałoby na osobę o piętnaście centymetrów niższą? Albo to, albo idę nago.
– Hmm... Wtedy na pewno dostałybyśmy tę robotę. A tak serio, wyglądasz obłędnie. – Spojrzała na mnie jeszcze raz, tym razem z... podziwem? Sama nie wiem. To było dziwne.
– Carter już na nas czeka! Gotowa zdobyć kontrakt na kilkanaście milionów dolarów?
– Jak nigdy wcześniej, Ivy. Jak nigdy wcześniej.
Wieżowiec, w którym mieściła się siedziba West-Cav-Code, był jednym z najwyższych na Manhattanie, a równocześnie jednym z najbardziej ekologicznych. Co najmniej połowa energii elektrycznej, którą wykorzystywano w budynku, pochodziła z jego własnej produkcji.
Nie da się ukryć, że dowiedziałam się o tym budynku niemal wszystkiego, co się tylko dało. Dlatego najbardziej dziwił mnie fakt, że do tej pory nie wiedziałam, kto był właścicielem tego technologicznego giganta. Znałam i rozmawiałam z CEO oraz CFO, ale firma nie była spółką akcyjną, co oznaczało, że musiała mieć jakiegoś właściciela.
– Jesteś tutaj? – Ivy wyrwała mnie z zamyślenia, gdy windą pokonywałyśmy kolejne piętra, jadąc na sam szczyt wieżowca.
– Czuję dziwny niepokój.
– Przecież prezentacje to twój konik, poradzisz sobie – próbowała mnie pocieszać, ale nie miałam szansy odpowiedzieć. Już po chwili znalazłyśmy się w przeszklonej sali konferencyjnej, z której rozpościerał się oszałamiający widok na Nowy Jork. Choć zwykle działał na mnie lepiej niż melisa, tym razem nie ukoił moich nerwów.
– Kto to jest? – zapytała półgębkiem Ivy, wskazując na mężczyznę stojącego w rogu sali i tak skupionego na kubku kawy, który trzymał w ręku, że nawet nie zauważył naszej obecności.
Jednak im dłużej obserwowałam szerokie barki nieznajomego odziane w szyty na miarę ciemny garnitur, tym bardziej wątpiłam, że to zwykłe roztargnienie.
– Nie mam pojęcia – szepnęłam, przygotowując sprzęt, aby rozpocząć nasze wystąpienie.
– Proszę podłączyć się tutaj, tak będzie paniom łatwiej – zlitował się nade mną Norman Spears, CEO firmy, widząc moją szamotaninę z kablami.
Ruszyłam na drugi koniec pomieszczenia, odprowadzana wzrokiem przez każdą z dwudziestu osób, które brały udział w spotkaniu. Kiedy minęłam tajemniczego mężczyznę, nagle poczułam, jak wszystkie komórki mojego ciała zastygają w bezruchu, odmawiając posłuszeństwa. Sparaliżował mnie znajomy zapach, który nagle wypełnił mi nozdrza. Plaża, cytrusy i... testosteron, bardzo dużo testosteronu. Było w nim coś jeszcze, coś mrocznego, wciągającego, spalającego. Coś jakby... chęć zemsty? Może dlatego nie potrafiłam sobie przypomnieć, skąd go znam.
Ivy, widząc moją konsternację, pomogła mi ze sprzętem, a ja w tym czasie uspokoiłam się na tyle, żeby móc zabawiać naszych potencjalnych klientów rozmową. Chwaliłam innowacyjne rozwiązania w budynku, pytałam CEO o jego rozgrywki w golfa oraz dziękowałam asystentce za najlepszą kawę, jaką w życiu piłam. Tego od zawsze uczył mnie ojciec. „Wystarczy, żeby cię polubili, Ava, a sprzedasz im wszystko, nawet piasek na pustyni”.
– Możemy już przejść do rzeczy, czy bardziej od biznesu interesuje panią żałosny wynik Normana w ostatnim turnieju dla bogatych podstarzałych tatuśków w kryzysie wieku średniego? – zapytał mężczyzna, dalej stojąc do nas tyłem. Szybko zrozumiałam, że choć mówił do mnie, nie zamierzał się do mnie odwrócić.
– Co za dupek – syknęła mi do ucha Ivy, tak żeby nikt inny nie mógł tego usłyszeć, jednak ja ją zignorowałam. Wiedziałam, że jedyny sposób na pokazanie swojej siły w tej sytuacji to po prostu zachowanie zimnej krwi oraz dobrych manier.
– Rozumiem, nie mamy wiele czasu. Już przechodzę do rzeczy, panie...?
– Panie moja-godzina-kosztuje-milion-dolarów. Dlatego, jak sama pani rozumie, nie mam czasu na te jałowe pogawędki.
Palant.
Spojrzałam na ludzi, którzy siedzieli przy konferencyjnym stole. Teraz każdy z nich uciekał wzrokiem, udając, że sączy kawę lub robi jakieś notatki. Nie widziałam zaskoczenia na ich twarzach, co tylko potwierdzało moje przeczucie: ten dupek musiał zachowywać się w ten sposób regularnie.
To rozsierdziło mnie jeszcze bardziej, więc gdy Ivy położyła rękę na moim ramieniu, sugerując, że powinnyśmy po prostu wyjść, ja, nawet na nią nie patrząc, spokojnym tonem powiedziałam:
– Oczywiście, panie moja-godzina-kosztuje-milion-dolarów. – Po czym zerknęłam na logo naszej firmy, Green PR, wyświetlone na wielkim ekranie za mną i po chwili kpiącym tonem dodałam: – Nie ośmieliłabym się zmarnować kolejnej minuty pana cennego czasu, dlatego przejdę od razu do sedna. Czuję się jednak w obowiązku uprzedzić, że jeśli West-Cav-Code zechce z nami współpracować, kontrakt będzie opiewał na dwadzieścia pięć milionów dolarów, a nie na piętnaście, tak jak w zgłoszonej przez nas propozycji. – Opanowany, wręcz zimny ton mojego głosu zdziwił nawet mnie samą. Gdy myślałam, że kontroluję sytuację, po ruchu barków nieznajomego poznałam, że właśnie walczy ze śmiechem. Jego ramiona drżały, gdy kręcił głową, a z jego ust wydobyło się głośne prychnięcie.
Jeśli sądził, że się przestraszę tego bełkotu, to bardzo się mylił. Przez lata mieszkałam pod jednym dachem z takim fiutem. Choć ojciec traktował mnie jak swoją małą księżniczkę, to każdego partnera biznesowego trzymał krótko. Wiedziałam, że albo będę postępowała tak jak on, albo zginę jako płotka w basenie z rekinami.
Odważyłam się spojrzeć na Ivy, w której oczach dostrzegłam aprobatę. Wiem, że ona prędzej spoliczkowałaby tego faceta, niż pozwoliłaby mi przed nim przemawiać po tym, jak się do mnie odezwał... Ale cóż, każdy ma swoją cenę. A taka była nasza.
– Nie przewiduję takiej opcji, ale proszę próbować – odpowiedział mężczyzna złowieszczym szeptem.
Musiałam go zaintrygować, skoro nie wywalił nas od razu na zbity pysk. Punkt dla mnie.
Wzięłam głęboki oddech i po prostu zaczęłam robić to, co najlepiej mi wychodziło – czarować.
– Po licznych badaniach dotyczących branży oraz funkcjonujących w niej firm, doszłyśmy do prostego wniosku: żeby zdobyć przewagę, trzeba pokazać twarz.
– Doprawdy, twarz? – zakpił palant głębokim, chrapliwym głosem. Choć złość dzwoniła mi w uszach, coraz bardziej intrygowało mnie to, co ujrzę, gdy w końcu się odwróci.
– Tak, twarz – powiedziała Ivy, delikatnie dotykając mojej dłoni, aby trochę mnie uspokoić. – Każda firma programistyczna po tej stronie globu jest w pewnym sensie totalnie anonimowa i przemawiają za nią jej osiągnięcia, a nie konkretna osoba. To oczywiście też jest dobra strategia, ale nie sprawdza się w momencie, gdy jest się liderem rynkowym, tak jak West-Cav-Code. Państwo potrzebują czegoś ekstra, tego dodatkowego czynnika, który rozgrzeje publikę do czerwoności.
Ivy odetchnęła głęboko, po czym omiotła zebranych wzrokiem. Gdy zobaczyła zainteresowanie w oczach zarządu, z uśmiechem na ustach zaczęła im słodzić.
– Osiągnęliście już w tej branży wszystko, co dało się osiągnąć: nagrody, ogromne kontrakty z największymi korporacjami na świecie. Żeby dać światu coś więcej, trzeba się zaangażować, trzeba dać ludziom coś, w co będą wierzyć i za czym będą podążać. A taki efekt może osiągnąć tylko lider, który równocześnie jest dostępny i nieosiągalny, otwarty, ale też elitarny. To będzie coś zupełnie nowego w tej branży. Będziecie wyznaczać trendy w każdej dziedzinie, nie tylko w rozwiązaniach technologicznych, lecz także wizerunkowych.
– To brzmi naprawdę nieźle – powiedział Spears.
– To jest najgłupsza rzecz, jaką w życiu słyszałem – fuknął mężczyzna z tyłkiem zamiast twarzy.
Wzdrygnęłam się na myśl, że był to bardzo zgrabny tyłek.
Tego było już dla mnie za wiele. Przedstawiłyśmy innowacyjną strategię, której nikt wcześniej nie wprowadził. Za sukcesem firm programistycznych najczęściej stali prawdziwi introwertycy oraz dziwaki. Pokazanie ludziom lidera z krwi i kości w tym przypadku byłoby krokiem milowym. Wiedziałyśmy o tym od samego początku, a nasze badania tylko to potwierdziły.
– Sądziłam, że w takiej firmie jak West-Cav-Code pracują sami wizjonerzy – syknęłam, tracąc na chwilę nerwy. – I ludzie, którzy ponad wszystko cenią sobie twarde dane. To, co państwu przedstawiłyśmy, to nic innego jak wynik bardzo szczegółowych i kosztownych badań. Oczywiście, mogą państwo z tego kpić albo się z tym nie zgadzać. To jednak nie sprawi, że nasza rekomendacja stanie się choć trochę mniej prawdziwa.
Na początku bardzo chciałam zdobyć tego klienta, ale teraz...? Teraz już nie widziałam innej opcji. Postanowiłam udowodnić temu bufonowi, że gorzko się myli. Gdy wreszcie się o tym przekona, łaskawie pozwolę mu się wynagrodzić zielonymi dolarami za coś, co odmieni jego firmę raz na zawsze.
– To wszystko oczywiście przełoży się na zwiększenie stawek. – Ivy przejęła pałeczkę, widząc, że rozgrzałam się do czerwoności.
– Z czasem, gdy strategia zacznie działać, proponujemy też rezygnację z niektórych klientów, mniej kasowych lub niespójnych z misją firmy.
– Dlaczego mielibyśmy to robić? – zapytał Norman Spears.
– Jeżeli klienci zorientują się, że to West-Cav-Code rozdaje karty, będą skłonni zapłacić więcej, żeby tylko być waszymi klientami. A to oznacza, że przy mniejszym nakładzie pracy, czyli także zmniejszeniu kosztów, będziecie zarabiać więcej – oświadczyłam, po czym zrobiłam dramatyczną pauzę.
To było moje stałe posunięcie, gdy prezentacja powoli dobiegała końca. W ten sposób zaznaczałam swoją siłę i dawałam publiczności czas na to, aby zrozumieli, że muszą się zdecydować na naszą ofertę. I zobaczyłam to w ich oczach szybciej, niż sądziłam. Spears prawie skakał z radości, a jego oczy błyszczały. Nawet asystentka, która teraz dolewała wszystkim kawy, patrzyła na mnie i na Ivy jak na objawienie.
– Powiem szczerze, że wysłuchaliśmy wielu firm PR, jednak nigdy wcześniej nie usłyszeliśmy tak ciekawej propozycji – zaczął CEO, ale facet przy oknie przerwał mu głośnym warknięciem.
Czy można być bardziej rozwydrzonym bachorem? Byłam przyzwyczajona do tego, że mężczyźni w biznesie mieli wielkie, acz bardzo delikatne ego. Ten mężczyzna był zupełnie inny – arogancki, niegrzeczny, niepoprawny. Miał gdzieś to, jak ludzie go widzą, a przecież musiał wiedzieć, że skoro pracujemy w PR, mamy znajomości, które sprawią, że wieść o bucu z West-Cav-Code rozniesie się szybko, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
– Tylko zastanawia mnie, jak to miałoby wyglądać? – dokończył Spears.