59,90 zł
Człowiek od zawsze poszukiwał sposobu na osiągnięcie szczęścia i realizację pełni swojego potencjału. Ta przełomowa, a zarazem niezwykle praktyczna i życiowa książka przypomina, że szczęście wcale nie zależy od zewnętrznych okoliczności – to stan umysłu, który możemy osiągnąć, i wybór, którego możemy dokonać. Jak to zrobić?
Rick Hanson krok po kroku prowadzi nas przez siedem uniwersalnych praktyk, które pomagają osiągnąć głębokie i trwałe poczucie szczęścia. Opiera się przy tym na wynikach najnowszych badań z zakresu neuronauki i sięga po ponadczasowe idee starożytnej mądrości Wschodu – to połączenie określił mianem neurodharmy.
Hanson zaleca, byśmy trenowali umysł i koncentrowali się na dobrych wydarzeniach, gdyż to pozwala trwale zmienić struktury neuronalne mózgu. W wyniku ewolucji nasz mózg jest nastawiony na skanowanie otoczenia w poszukiwaniu złych wiadomości, bolesnych przeżyć i zagrożeń. Nadmiernie się na nich skupia, przesadnie na nie reaguje, a co więcej – przechowuje je w pamięci niezwykle długo. Kiedyś pozwalało to ludziom przewidywać niebezpieczeństwa i przetrwać, dziś głównie szkodzi, jest źródłem cierpienia i konfliktów. Jak przerwać takie błędne koło? Negatywne nastawienie mózgu możemy kompensować, otwierając się na to, co pozytywne i korzystne, oraz to chłonąc. W tym pomagają bardzo proste praktyki i ćwiczenia. Trenując umysł w ten sposób, budujemy równowagę emocjonalną, rezyliencję, uważność, życzliwość, wdzięczność i wewnętrzne zadowolenie. Czego więcej potrzeba do szczęścia?
CO ZNAJDZIESZ W KSIĄŻCE
Rick Hanson napisał wyczerpujący przewodnik, w którym łączy teorię z ćwiczeniami i medytacjami, osobistym doświadczeniem i praktycznymi wskazówkami. Ta cechująca się przejrzystym stylem, pełna życzliwości książka stanowi nieocenione źródło wiedzy i narzędzie do codziennej pracy nad poczuciem szczęścia.
CO CI DA JEJ LEKTURA
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 368
Moim nauczycielom
Człowiek powinien się trenować w czynach zasługi,
Co przynoszą długotrwałe szczęście,
Szczodrość, zrównoważone życie,
Rozwijanie przyjaznego umysłu.
Itivuttaka 1.22
Część 1
Praktyki ucieleśnione
1
Umysł w życiu[1]
Jeśli widzisz, że z wyrzeczenia się mniejszego szczęścia płynie większe,
bądź gotów wyrzec się mniejszego szczęścia na rzecz większego[2].
Dhammapada 290
Dużo chodzę po górach. Niekiedy w trakcie tych wędrówek przyjaciel, który idzie pierwszy, odwraca się, patrzy w dół na mnie i zachęca do dalszych wysiłków. Jak gdyby wykonywał gest pełen przyjaźni: „Chodź, dołącz do mnie... Uważaj, ślisko. Uda ci się!”. Pisząc tę książkę, często myślałem o takich właśnie chwilach, czyli o wyżynach ludzkiego potencjału: o byciu tak mądrym, silnym, szczęśliwym i miłującym, jak tylko to jest możliwe. Jeśli owe wyżyny są niczym wysoka góra, to przebudzenie jest wspaniałą drogą na sam jej szczyt. Wielu ludzi wspięło się bardzo wysoko – wielcy mędrcy i nauczyciele na przestrzeni wieków, jak również inne osoby, o których nikt nie słyszał – a ja wyobrażam ich sobie, jak odwracają się z uśmiechem i zapraszają nas, byśmy do nich dołączyli.
Ci, którzy wspinali się bądź wspinają nadal na szczyt tej góry, pochodzą z rozmaitych kultur i mają różne osobowości. Wszyscy jednak pod siedmioma względami wydają mi się podobni. Są uważni; są życzliwi; nawet w najtrudniejszych chwilach cechują się zadowoleniem i równowagą emocjonalną; są kompletni i autentyczni; są obecni tu i teraz; przyznają, że czują łączność z wszelkim stworzeniem; emanują światłem, które zdaje się pochodzić nie tylko z ich wnętrza.
Zapewne i ty podałbyś z łatwością własne przykłady inspirujących osób, o których słyszałeś, które być może poznałeś albo z których słowami miałeś jakąś styczność. Takie osoby są dla nas modelami tego, czego człowiek jest w stanie dokonać. Sam znam kilka: są konkretne i twardo stąpają po ziemi, a zarazem są dobroduszne i mają poczucie humoru – nie tak jak kreskówkowe stereotypy egzotycznych bohaterów formułujących gdzieś w jaskiniach tajemnicze stwierdzenia. Takim osobom nie zależy na sławie. Niektóre wybierają ścieżkę duchową, inne świecką. Sposób, w jaki się spełniają w życiu, jest autentyczny i wynika z drogi, którą przebyły, a nie jest jakąś wyjątkową transformacją nieosiągalną dla reszty[3]. Osoby te na własnym przykładzie pokazują, że wspaniałe sposoby bycia znajdują się w naszym zasięgu, że naprzód prowadzą ścieżki dostępne nam wszystkim i że podobnie jak ich wysiłki nasze też mogą być owocne.
Co godne podkreślenia, pewne cechy tych osób już nosisz w sobie, nawet jeśli niekiedy pozostają one przykryte stresem czy roztargnieniem. Takie sposoby bycia nie są zarezerwowane dla wybranych, lecz stanowią możliwości dostępne dla nas wszystkich. Na dalszych stronach tej książki będziemy badać, jak je rozwijać w ramach siedmiu praktyk przebudzenia, czyli:
• uspokajania umysłu,
• ogrzewania serca,
• pozostawania w pełni,
• bycia całościowością,
• przyjmowania teraźniejszości,
• otwierania się na wszystkość,
• odnajdowania bezczasu[4].
Istnieje wiele tradycji, które niczym wiele szlaków wiodą na górę przebudzenia. Niemniej jednak na każdym z tych szlaków znajdujemy te same stopnie, po których nieustannie wchodzimy: stopnie uspokojenia, serdeczności, pełni, całościowości, teraźniejszości, wszystkości i bezczasu. To jedne z najgłębszych znaczeniowo i najbardziej uświęconych terytoriów. Wykraczają one poza naukę i logikę, więc słowa je opisujące mogą być swobodne, metaforyczne i poetyckie.
Osiągnięcie pełni rozwoju w zakresie każdego z tych siedmiu sposobów bycia wyznacza szczyt ludzkich możliwości, który można nazwać oświeceniem lub pełnym przebudzeniem[5]. Niemniej jednak nawet wstępne, proste ich poczucie jest bardzo przydatne na co dzień. Na przykład zmagając się ze stresującym wyzwaniem, dobrze jest odpocząć w pełni już obecnego uczucia spokoju, szczęścia i bycia kochanym. I czy jest to początek tej ścieżki, czy też jej koniec, zyskujemy właśnie dzisiaj niespotykaną wcześniej możliwość zbadania swego rodzaju wstecznej inżynierii przebudzenia ugruntowanego w żyjącym organizmie.
Warto mierzyć wysoko
Neuronauka jest stosunkowo młodą dziedziną[6]. Niemniej jednak możemy badać przykłady tych ludzi, którzy już wspięli się wysoko na górę przebudzenia[7], i pytać, jak zdołali tego dokonać. Co musi się dziać w organizmie, aby człowiek pozostawał skoncentrowany, kiedy wszystko wokół niego się rozpada? Jakie zmiany w mózgu pomagają być silnym i okazywać współczucie, podczas gdy inni krzywdzą lub zagrażają? Jakie struktury neuronalne umożliwiają angażowanie się w życie bez poczucia żądzy, bez zachłanności, bez nienawiści czy urojeń?
Na te pytania nie udzielono jeszcze odpowiedzi definitywnych z perspektywy neurologicznej[8]. Nie wiemy wszystkiego. Wiemy jednak więcej niż nic, a powstająca na naszych oczach nowa dziedzina nauki pomaga wskazywać i przekonująco wyjaśniać korzystne praktyki. Tam zaś, gdzie nauka nie daje jasnych odpowiedzi, możemy się podpierać zdroworozsądkowymi poglądami, jak również metodami współczesnej psychologii oraz tradycji kontemplacyjnych.
W wielkich nauczycielach na przestrzeni wieków najbardziej inspiruje mnie to, że zapraszają nas do pełnego przebudzenia. Wybierane przez nich ścieżki wiodą od zakurzonych równin ku pagórkom i górom, a potem ku najwyższym szczytom oświecenia. Już początkowe etapy wędrówki mogą przynieść prawdziwe korzyści dla twojego dobrostanu i dla twojej skuteczności. Piszę dla ludzi takich jak ja, dla tak zwanych zwykłych ludzi (nie mnichów), którzy tylko w ograniczonym zakresie mogą poświęcać czas na formalne praktyki i potrzebują narzędzi do wykorzystania od zaraz. Choć sam medytuję od 1974 roku, nadal marzę o wyżynach – wielu ludzi wspięło się znacznie wyżej ode mnie. Część z nich, jak wkrótce zobaczysz, będę tutaj cytował. Skupię się raczej na samym procesie praktyki niż na jej ostatecznym celu, mając nadzieję, że taka formuła przyda ci się bardziej na twojej ścieżce. Wszak najlepszy scenariusz to całkowite wyzwolenie umysłu i serca, któremu towarzyszą najwyższe szczęście i najdoskonalszy pokój.
Idąc w górę za szlakiem, zauważamy, że ścieżka staje się coraz stromsza, a powietrze coraz rzadsze. Dlatego warto mieć ze sobą przewodnik. W tym celu sięgam niekiedy po wnikliwe analizy umysłu przypisywane Buddzie[9]. Sam wywodzę się z tradycji therawady, powszechnej w południowo-wschodniej Azji, a obecnie coraz częściej spotykanej także na Zachodzie. Niekiedy nazywa się ją praktyką nastawioną na wgląd lub vipassaną. Tradycja ta bierze się z najwcześniejszych zapisów nauk Buddy – z kanonu palijskiego[10] (pali jest to starożytny język związany z sanskrytem). Nie zmienia to faktu, że mam głęboki szacunek dla buddyzmu tybetańskiego, chińskiego, zen i Szkoły Czystej Krainy, których rozwojem się interesuję.
Nie staram się tu przedstawiać buddyzmu jako takiego. Jest to bowiem bogata i złożona tradycja, która bardzo długo ewoluowała. Staram się raczej adaptować oraz stosować główne idee i metody służące celom praktycznym[11]. Myślę, że w tym przypadku – jak i w przypadku wszystkiego, o czym piszę w tej książce – zastosować można wspaniałą poradę Buddy: „Przyjdź i zobacz”, co wydaje się prawdziwe i z biegiem czasu staje się przydatne[12].
Perspektywa neurodharmy
Budda nie korzystał z rezonansu magnetycznego, żeby doznać oświecenia[13]. Wielu innych ludzi również zaszło daleko na swoich ścieżkach oświecenia bez pomocy zaawansowanych technologii. Niemniej jednak dwa i pół tysiąca lat po tym, jak twórca buddyzmu wędrował zakurzonymi drogami północnych Indii, naukowcy odkryli wiele faktów dotyczących ciała i mózgu. Budda i inni badali umysłowe czy też mentalne czynniki cierpienia i szczęścia. W ostatnich kilkudziesięciu latach zaś poznaliśmy w znacznym stopniu neuronalne podstawy owych czynników umysłowych[14]. Ignorowanie nowo zdobytej wiedzy w tej dziedzinie wydaje się nieetyczne tak wobec nauki, jak wobec buddyzmu.
Dharma – zrozumienie, zaglądanie w naturę rzeczywistości – nie jest czymś specyficznym dla buddyzmu. Dharma to prawda. Jedyny wybór, jaki naprawdę mamy, polega na tym, czy chcemy się znaleźć w relacji z prawdą, czy żyć w stanie ignorancji.
czcigodna Angel Kyodo Williams (2000)
Kiedy posługuję się słowem dharma, mam na myśli po prostu istotę rzeczy. Sposób, w jaki one istnieją, oraz dokładny ich opis[15]. Bez względu na to, jaka jest ta istota, nie stanowi ona własności żadnej tradycji; jest dostępna dla każdego. Neurodharma jest to termin, którym opisuję istotę umysłu osadzoną w istocie ciała, zwłaszcza zaś w układzie nerwowym[16]. Neurodharma jako taka nie jest rzecz jasna tożsama z buddyzmem. Nie jest też niezbędna w praktyce buddyjskiej (ani w jakiejkolwiek innej). Moim zdaniem najzwyczajniej w świecie może być pomocna. Będziemy się posługiwać tym podejściem po to, by:
• badać siedem sposobów bycia[17], które stanowią esencję przebudzenia;
• poznawać struktury mózgu będące fizjologicznymi podstawami tych sposobów bycia;
• stosować tę wiedzę, aby wzmacniać je w sobie.
Nawet niewielka wiedza na temat ludzkiego mózgu okazuje się bardzo przydatna. Być może to śmieszna metafora, ale wyobrażam sobie, że jadę samochodem i nagle widzę kłęby pary wydostające się spod maski oraz kontrolki migające na tablicy rozdzielczej. Muszę natychmiast zjechać na pobocze i się zatrzymać. Jeżeli nie wiem absolutnie nic o tym, jak jest zbudowany samochód ani jak działa, to mam problem. Jeśli jednak wiem coś o chłodnicy oraz o rodzaju płynu, jaki jest potrzebny, żeby chłodzić silnik, to jest to coś, dzięki czemu mogę wrócić na drogę i zapobiec ponownemu takiemu zdarzeniu w przyszłości. Nasze ciało jest niczym samochód. Tysiące lat temu nikt o nim za wiele nie wiedział. Obecnie jednak możemy polegać na gromadzonej przez wieki wiedzy o naszym neuronalnym „silniku”.
Wiedza taka jest przede wszystkim motywująca: gdy wiesz, że stosowane przez ciebie praktyki naprawdę zmieniają twój mózg, wówczas będziesz je częściej stosować. Zwracanie uwagi na własne ciało może cię doprowadzić także do poczucia wdzięczności za procesy fizyczne, które doprowadziły do tej świadomości. Rozumienie tego, co się dzieje w twoim mózgu, kiedy przez twój umysł przechodzą różne doświadczenia, wyostrza twoją uważność i sprzyja dokonywaniu spostrzeżeń. Do każdego przelotnego przejawu świadomości możesz podejść z większą swobodą, jeśli wiesz, że jest on wynikiem wielu drobnych, szybkich procesów komórkowych i molekularnych... za którymi nie stoi żaden główny inżynier nieustannie naciskający odpowiednie przyciski.
Wszyscy mamy taki sam mózg, jeśli wziąć pod uwagę podstawowy projekt. Perspektywa neurodharmy proponuje wspólny kontekst rozumienia założeń i narzędzi psychologii klinicznej, rozwoju osobistego (szerokie określenie na inne świeckie modele podejścia) i perenializmu. Może ona pomóc nam w ustalaniu priorytetów i korzystaniu z posiadanych już przez nas narzędzi. Na przykład badania nad powstałym w wyniku ewolucji negatywnym nastawieniem mózgu (któremu przyjrzymy się bliżej w rozdziale 3) uzmysławiają nam, jak istotne są pozytywne doświadczenia, takie jak zadowolenie i życzliwość. Lepsze rozumienie neuronalnego „oprzyrządowania” może być źródłem nawet nowych sposobów podejścia do naszego mentalnego „oprogramowania” (na przykład neurofeedback). Pomaga też w indywidualizowaniu praktyki. Gdy uważasz, że twój temperament, na przykład silna skłonność do rozpraszania się lub lękliwość, to całkowicie normalna pochodna mózgu, wówczas łatwiej ci zaakceptować samego siebie i znaleźć praktyki, które będą najlepiej do ciebie dopasowane.
Podejście to zachęca do pracy, której punktem wyjścia są ważne doświadczenia, takie jak uczucie szczęścia i zadowolenia, jak również do tego, by odkrywać ich fizjologiczne podstawy we własnym mózgu. Poznać siebie możemy subiektywnie i obiektywnie – z wewnątrz na zewnątrz oraz z zewnątrz do wewnątrz – a neurodharma stanowi miejsce przecięcia tych dwóch perspektyw. Jednocześnie możemy szanować to, czego nie wiemy, i unikać czysto intelektualnych spekulacji[18]. Staram się pamiętać o wskazówce Buddy, by trzymać się z daleka od gąszczu poglądów na temat zagadnień teoretycznych, a koncentrować na praktycznej kwestii, jak położyć kres cierpieniu oraz znaleźć prawdziwe szczęście tu i teraz.
Ścieżka, która prowadzi dalej
Wiele osób z wielu tradycji poddawało już badaniom siedem sposobów bycia omówionych w tej książce (uspokajanie umysłu, ogrzewanie serca i tak dalej). Otóż polegają one na doświadczaniu tego, co jest na zewnątrz, co jest nieukryte: możemy być bardziej uważni; możemy mocniej kochać; możemy pozwolić sobie na to, by mniej pożądać; z natury jesteśmy pewną całością; bieżąca chwila to jedyna chwila, która istnieje; każda osoba żyje we wzajemnej zależności z wszystkim innym[19].
Te sposoby bycia są osiągalne dla każdego z nas, a ich esencja jest dostępna bez konieczności uczestniczenia w wieloletnim rygorystycznym treningu. Na dalszych stronach tej książki pokażę, jak częściej ich doświadczać na co dzień, oraz zaproponuję kierowane medytacje, dzięki którym udaje się w nie zagłębić. Możesz wpleść te medytacje w czynności, które właśnie wykonujesz, na przykład spacerowanie. Nie potrzebujesz naukowego przygotowania ani doświadczenia w medytacji, żeby wypracować większe poczucie zadowolenia, życzliwości czy też inne sposoby bycia, którym będziemy się przyglądać. Nawet dziesięć minut dziennie, choćby i rozłożone na różne pory dnia, może się przyczynić do wyraźnej zmiany – jeśli będziesz praktykować codziennie. Tak jak zawsze: im więcej włożysz, tym większe będą efekty. Moja ufność i nadzieja biorą się z tego, że jest to ścieżka, którą możemy zmierzać krok po kroku dzięki własnemu wysiłkowi, a nie magiczne rozwiązanie.
O ile nie jesteś już na szczycie góry przebudzenia – sam jeszcze się tam nie znalazłem – masz co nieco do zrobienia. Tylko jak się do tego zabrać?
Iść, będąc
Do tego pytania można podejść dwojako. Pierwsze podejście podkreśla, że jest to proces stopniowy, na który składają się redukowanie nieszczęścia oraz rozwijanie współczucia, wglądu i równowagi. Drugie zaś koncentruje się na rozpoznawaniu wrodzonej perfekcji, w której nie ma nic do zdobycia[20]. Oba sposoby podejścia są wartościowe i wspierają się nawzajem. Możemy zdrowieć i wzrastać, będąc jednocześnie w kontakcie z naszą głęboką, prawdziwą naturą.
W umyśle trochę trwa, zanim odkryjemy, kim już jesteśmy. Można to oddać następującymi słowami: „Stopniowa kultywacja... nagłe przebudzenie... stopniowa kultywacja... nagłe przebudzenie...”[21]. Jak mówił Milarepa, mistrz tybetański, opisując swoje życie wypełnione praktyką: „Na początku nic nie przychodzi, w środku nic nie zostaje, na koniec nic nie odchodzi” (za: Ricard, 2017). Zarazem wrodzone poczucie czuwania i dobroci działają inspirująco i zachęcająco, pomagając nie ustawać, zwłaszcza kiedy wszystko staje się nudne lub trudne.
Na długiej, wyboistej drodze
Słońce i Księżyc
będą świecić nadal.
Thích Nhất Hạnh (2001)
W mózgu trauma i zwykłe neurotyczne brudy są zakorzenione w obwodach neuronalnych. Trzeba czasu, by to zmienić. Rozwijanie poczucia szczęścia, inteligencji emocjonalnej i miłującego serca również wymaga stopniowych zmian fizycznych. Jednocześnie gdy nie jesteś zdenerwowany ani zestresowany, twój mózg wpada w stan naturalnego odpoczynku[22]. Dochodzi wtedy do siebie po wzmożonej aktywności, wydzielając substancje chemiczne takie jak serotonina czy oksytocyna, które odpowiadają za pozytywny nastrój i życzliwość wobec innych. To nasza domowa baza neuropsychologiczna: spokój, zadowolenie i troska o bliźnich. Obojętnie, jak bardzo wzburzą nas stres i smutek, zawsze możemy wrócić do domu.
Pozwolić być, pozwolić odejść, pozwolić wejść
Rozwijanie poczucia pełni, całościowości i innych aspektów przebudzenia obejmuje trzy rodzaje praktyki[23]. Po pierwsze, możesz po prostu być z tym, czego doświadczasz: akceptować to, odczuwać, być może eksplorować. Kiedy jesteś ze swoim doświadczeniem, może się ono zmieniać, ty jednak nie starasz się go kierować w tę czy w inną stronę. Po drugie, możesz uwolnić to, co bolesne lub krzywdzące, na przykład rozluźniając napięcie w ciele, wyrzucając emocje, kwestionując myśli, które nie są prawdziwe ani pomocne, lub uwalniając się od pragnień, które ranią ciebie lub innych. Po trzecie, możesz rozwijać to, co miłe lub przydatne: doskonalić zalety i umiejętności, zwiększać własną rezyliencję, wdzięczność i współczucie. Mówiąc w skrócie, możesz: pozwalać być, pozwalać odejść (puszczać), pozwalać wejść (wpuszczać). Jeśli twój umysł jest jak ogród, to możesz go obserwować, wyrywać chwasty i sadzić kwiaty.
Spośród tych trzech praktyk najistotniejsza jest pierwsza. To od niej zaczynamy i niekiedy jest to wszystko, co możemy zrobić. Staramy się przetrwać burzę, strach lub złość, nie podsycając ich. Doskonaląc się w tym, w coraz większym stopniu po prostu jesteśmy z kolejną chwilą, gdy narasta, mija i staje się czymś innym. To jednak nie jest cała praktyka. Nie możemy jedynie być z umysłem – musimy z nim także pracować. Na przykład większość ośmiorakiej ścieżki w buddyzmie polega na puszczaniu i wpuszczaniu, między innymi na uwalnianiu niewłaściwej mowy i zastępowaniu jej mową właściwą. Choć w pracy z umysłem można się natknąć na pułapki, przykładowo wpaść w sidła „naprawiania” siebie, to jednak podobne pułapki niesie ze sobą także rezygnacja z tego rodzaju wysiłku. Na przykład znam osoby, którym dobrze wychodzi obserwowanie własnego umysłu... i które są jednocześnie ciągle nieszczęśliwe oraz nie umieją się dogadywać z ludźmi. Nie powinniśmy pracować z umysłem po to, by unikać bycia z nim, ani też być z umysłem, by unikać pracy z nim.
Pozwalanie być, puszczanie i wpuszczanie stanowi naturalną sekwencję. Być może zdarzyło ci się, że poczułeś się czymś dotknięty, więc postanowiłeś przyjrzeć się temu doświadczeniu, a następnie je zostawić takie, jakie jest. W pewnej chwili bowiem naturalne wydaje się przejście do postawy celowego puszczania, dlatego odpuszczasz, odprężasz ciało i pozwalasz uczuciom płynąć, dystansując się od dokuczliwych myśli. Następnie na miejsce, które zwolniło się po tym, z czego się oczyściłeś, pozwalasz wejść temu, co może być korzystne, na przykład współczuciu dla samego siebie. Z czasem siły, które w sobie rozwiniesz, pomogą ci jeszcze pełniej pozwalać być i puszczać. Aby to dokładniej zbadać, możesz wypróbować medytację zamieszczoną na kolejnej stronie. Znajdziesz tam również sugestie dotyczące ogólnie rozumianych praktyk doświadczeniowych.
Pozwól być, puść, wpuść
W tej medytacji, jak również w innych praktykach opisanych w niniejszej książce będę proponować różne sposoby odnoszenia się do własnych do-świadczeń i kształtowania takich, które okazują się korzystne. Nie wszystkie moje propozycje będą odpowiednie dla ciebie, więc znajdź rozwiązania, które sprawdzą się w twoim przypadku. Możliwe na przykład, że zechcesz poruszać się w określony sposób, by wywołać konkretne uczucie, albo skoncentrować się na pewnych obrazach, albo użyć słów innych niż moje. Najważniejsze w tym wszystkim pozostają nasze doświadczenia, a nie metody, którymi się posługujemy, by do nich dotrzeć. Jeśli poczucie czegoś, choćby uczucia puszczania, jest trudne, pamiętaj, że to normalne. Sam też miewam takie trudności. Jeśli przeżywasz frustrację bądź zaczynasz siebie krytykować, to również to jest normalne. Możesz po prostu przyznać się do tego przed sobą („Jestem tym sfrustrowany” lub „Właśnie krytykuję samego siebie”), a następnie powrócić do praktyki.
Gdy będzie ci trudno z czymś nawiązać kontakt, po prostu to zauważ i – jeśli tylko zechcesz – wróć do tego później. Doświadczanie sposobów bycia, którym będziemy się przyglądać na stronach tej książki, a zwłaszcza ich głębi, wymaga czasu i powtórzeń. To naprawdę jest jak wspinaczka górska. Niekiedy bywa powolne ze względu na stromiznę! Nie dlatego, że robisz coś źle albo nie dajesz rady iść ciągle pod górę. Idź więc we własnym tempie i – jak powiedział mi pewien nauczyciel wiele lat temu – nie przestawaj.
Możesz wykonać poniższą praktykę w formie medytacji. Możesz też zrobić to nieformalnie w takim momencie swojej codzienności, kiedy coś – będę to nazywał sprawą – okaże się stresujące lub denerwujące. Przystosuj praktykę do własnych potrzeb i przeznacz na nią tyle czasu, ile chcesz i możesz.
Pozwól być
Wybierz coś prostego, co pozwoli ci pozostać obecnym, na przykład wrażenia związane z oddychaniem. Daj sobie kilka chwil na to, by poczuć coraz większe skupienie. Niech dźwięki oraz inne doznania, myśli i uczucia przepływają przez twoją świadomość. Poznaj, jak to jest być z doświadczeniem bez stawiania mu oporu albo trzymania się go kurczowo.
Kiedy będziesz gotów, skoncentruj się na sprawie, zwłaszcza na związanych z nią własnych doświadczeniach. Uświadamiaj sobie powiązane z nią myśli... związane z nią emocje... Nazwij je wszystkie spokojnie, na przykład: napięcie... zmartwienie... irytacja... rozluźnienie... Akceptuj te myśli i uczucia, pozwalaj im przepływać, pozwalaj im być...
Bez względu na to, czy jest przyjemne, czy przykre, staraj się zaakceptować swoje doświadczenie takim, jakie jest. Jeśli czujesz, że coś cię przytłacza, koncentruj się na oddechu lub na czymkolwiek innym, co jest uspokajające i kojące... Jesteś ciągle tutaj, wszystko z tobą w porządku...
Uświadamiaj sobie doznania fizyczne związane z tą sprawą... życzenia, pragnienia i plany... Pozwalaj im być, pozwalaj im przepływać...
Możesz badać głębsze warstwy, takie jak poczucie krzywdy lub strach znajdujące się pod złością... młodsze części siebie... odczuwając je... pozwalając im wszystkim być...
Puść
W odpowiednim dla siebie momencie przejdź do uwalniania. Uświadamiaj sobie wszelkie napięcie w ciele związane ze sprawą, pozwól, żeby zelżało, żeby ustąpiło. Pozwól, żeby uczucia płynęły... Możesz sobie wyobrazić, że oddalają się od ciebie jak mała chmura za każdym razem, gdy robisz wydech... Rozpoznawaj wszelkie nieadekwatne, przesadzone lub ograniczające myśli, uwalniaj się od nich... pozwól im odejść... puszczaj je...
Uświadamiaj sobie pragnienia związane ze sprawą, takie jak nierealistyczne cele lub zasadne pragnienia, które po prostu nigdy nie zostaną spełnione... i z każdym kolejnym oddechem puszczaj je, pozwalając im odejść... Możesz też pozwolić odejść niepomocnym sposobom mówienia lub zachowania... z każdym oddechem puszczaj je... pozwalaj wszystkiemu odejść...
Wpuść
Następnie skoncentruj się na tym, co mogłoby być korzystne, mądre lub przyjemne. Być może jest to poczucie komfortu lub otuchy, na które dobrze się otworzyć... albo wdzięczność, miłość lub współczucie dla siebie... Wchłaniaj je z każdym wdechem... bierz wszystko, co jest dobre...
Być może w twoim umyśle jest pewna przestronność podobna do nieba po przejściu burzy... Twoje ciało może się rozluźniać... Pozostań z tymi doświadczeniami... poddawaj się im...
Możesz przywołać poczucie siły lub determinacji... Możesz zidentyfikować myśli lub perspektywy związane ze sprawą, które są prawdziwe i pomocne... i otworzyć się na wszelką intuicję lub głos wewnętrznej mądrości... Może pojawić się coraz większa jasność co do tego, jak chcesz się zachowywać w nadchodzących dniach...
Pozwól, by wszystko, co jest pomocne, wniknęło w ciebie... by wszystkie te dobre rzeczy zadomowiły się w tobie... Pozwól im się w sobie rozprzestrzenić... Wszystkie te dobre rzeczy wnikają w ciebie...
Jak korzystać z tej książki
Książka traktuje o kultywowaniu siedmiu sposobów bycia stanowiących esencję przebudzenia. Rozwijamy je poprzez ich praktykowanie: wielokrotnie ich doświadczamy, od smakowania aż po pełne zanurzenie. Nie są one ezoteryczne ani nie znajdują się poza naszym zasięgiem. Są osadzone w naszym ciele i dostępne każdemu z nas od urodzenia.
Pozwól, żeby nauki te wniknęły w ciebie tak jak muzyka, tak jak ziemia pozwala wniknąć w siebie deszczowi.
Thích Nhất Hạnh (2008b)
Ten i następny rozdział zawierają podstawowe wiadomości na temat funkcjonowania mózgu oraz ogólnego podejścia do praktyki. Następnie zbadamy trzy pierwsze sposoby bycia – uspokojenie, serdeczność i pełnię, które stanowią naturalną grupę. Są to fundamentalne aspekty przebudzenia, w które warto się angażować, nawet jeśli wydają ci się znajome. Na przykład pozostawanie w pełni polega na rozwijaniu dogłębnego poczucia spokoju, zadowolenia i miłości – samo w sobie niełatwe zadanie – co redukuje także szeroko pojętą żądzę, która jest przyczyną cierpienia nas samych oraz innych ludzi.
Kolejne trzy sposoby bycia – całościowość, teraźniejszość i wszystkość – także stanowią jedną grupę. Mają one ścisły związek z wglądem w najgłębszą naturę wszystkich naszych doświadczeń, która, co zadziwiające, jest również najgłębszą naturą każdego atomu we wszechświecie. Wgląd taki na ogół rozpoczyna się na płaszczyźnie intelektualnej – i nic w tym złego; wiele głębokich nauk obejmuje penetrujące poznawanie umysłu. Jeśli napotkasz ideę, która wyda ci się niezrozumiała, przystań i zastanów się, jakie mogłaby znaleźć zastosowanie w twoim życiu. Rozważanie idei stopniowo doprowadzi do tego, że staną się one częścią ciebie. A jeśli późniejszy temat, taki jak wszystkość, będzie się wydawać zbyt abstrakcyjny, wróć do poprzednich rozdziałów, żeby odzyskać orientację.
Ostatni sposób bycia – bezczas – stanowi eksplorację tego, co mogłoby być nieuwarunkowane[24], w odróżnieniu od zjawisk takich jak zdarzenia i emocje, które są uwarunkowane przez swoje przyczyny. Na przykład burza pojawia się w wyniku określonych warunków atmosferycznych, a burza złości pojawia się w wyniku zaistnienia pewnych warunków w naszym umyśle. Jest to obszerne zagadnienie, do którego można podejść na trzy sposoby. Po pierwsze, może to polegać na odwarunkowywaniu naszych nawykowych (lub bolesnych i krzywdzących) reakcji. Po drugie, może to być przechodzenie w niezwykły stan umysłu w zwykłej rzeczywistości, w którym zwykłe uwarunkowane konstrukcje doświadczeń zdają się zanikać. Po trzecie, może to być coś prawdziwie transcendentalnego, poza uwarunkowaną zwykłą rzeczywistością. W rozdziale o bezczasie uwzględniam wszystkie trzy sposoby podejścia. To najgłębsza ze wszystkich praktyka – zachęcam cię do podjęcia jej w wybrany przez ciebie sposób.
O każdym z tych zagadnień można by napisać osobną książkę. Tymczasem ja skoncentrowałem się na aspektach – jak sądzę – kluczowych dla osobistej praktyki, zwłaszcza tych, które mają odpowiednie wsparcie w neuronauce; poświęciłem im wiele komentarzy i cytatów w przypisach. Tematy te stanowią przedmiot bogatej literatury obfitującej w zdecydowane opinie, między innymi o tym, jak powinny brzmieć poprawne tłumaczenia ważnych słów. W kolejnych rozdziałach zapoznasz się z obraną przeze mnie ścieżką[25], o innych propozycjach zaś poinformuję cię w przypisach.
Piszę z ograniczonej nieco perspektywy białego Amerykanina w średnim wieku, przedstawiciela klasy średniej, ale o prezentowanych przeze mnie praktykach można mówić na wiele innych sposobów (zob. np. Gross, 1993; czasopismo „Buddhadharma” – numer z jesieni 2019 r.; Weingast, 2020). Nieuchronnie nie zdołałem tu wspomnieć o niektórych ważnych metodach praktykowania, nie oznacza to jednak, że ich nie cenię. Jeśli rozpoznasz pewne wątki z innych napisanych przeze mnie książek[26], wróć do nich i przejrzyj je albo przeczytaj jeszcze raz, aby zyskać świeże spojrzenie. Termin, na który chcę zwrócić twoją uwagę, przy pierwszym użyciu jest wytłuszczany. Gdy napotkasz obcojęzyczne słowo oznaczające źródło jakiegoś cytatu, na przykład Dhammapada czy Itivuttaka, wiedz, że najpewniej pochodzi ono z kanonu palijskiego. Każdy rozdział kończy się podrozdziałem Dobra praktyka, gdzie znajdują się dodatkowe sugestie dotyczące praktyki na co dzień; wyjątek stanowi ostatni rozdział, który jest w całości poświęcony stosowaniu w przyszłości wszystkiego, co poznasz dzięki mojej książce.
Książka ma strukturę odosobnienia, prezentując pewne idee i kierowane medytacje. Idee są ważne, ponieważ pomagają nam lepiej zrozumieć samych siebie, prowadząc do spostrzeżeń, które uwalniają nas od niepotrzebnego cierpienia i zbędnych konfliktów. Owo zrozumienie dotyczy głębokich kwestii, może więc wymagać dużo czasu i wysiłku. Z przytaczanymi przez siebie naukami spotkałem się pierwszy raz ponad czterdzieści lat temu, a mimo to nadal mnie zaskakują i fascynują. Cały czas poddaję je refleksji.
Medytacje są również bardzo istotne – zachęcam cię do praktyki! Możesz czytać je powoli, żeby się w nie wczuć, albo je nagrać. W medytacjach zamieszczonych w dalszych rozdziałach zazwyczaj pomijam podstawowe instrukcje, które podałem tutaj. W razie jakichkolwiek trudności po prostu zajrzyj do tego rozdziału. Im częstsze, dłuższe i głębsze będą twoje korzystne doświadczenia, tym skuteczniej będziesz budować neuronalne substraty szczęścia, miłości i siły wewnętrznej.
Polecana literatura
Mózg Buddy (Rick Hanson i Richard Mendius)
The hidden lamp (red. Florence Caplow i Susan Moon)
Mind in life (Evan Thompson)
Realizing awakened consciousness (Richard P. Boyle)
Reflections on a mountain lake (Ani Tenzin Palmo)
Praktykując, niekiedy będziesz się starał doprowadzić do czegoś konkretnego w swoim umyśle (na przykład do ustabilizowania uwagi), obserwując jednocześnie, co naprawdę się dzieje. To normalne, że od czasu do czasu pojawią się trudności – dlatego właśnie trzeba i warto praktykować. Widziałem na własne oczy, jak nauczyciele lekceważą swoich uczniów, i nie chcę tego robić. Zabieram w góry wielu przyjaciół, lecz główne przesłanie zawsze pozostaje podobne: „Zobacz, tam, dokąd idziemy, jest naprawdę pięknie... To jest nasza droga, to jest dobra droga... Musimy ją przejść sami, lepiej więc już chodźmy”. Będziemy się poruszać dziarskim tempem. Po tych ścieżkach szło wcześniej wielu innych, więc możesz mieć pewność, że też dasz radę. Sam również nimi podążałem – a niekiedy nawet upadałem! – i podzielę się swoimi wnioskami z różnych potknięć. Od czasu do czasu zechcesz zwolnić, żeby złapać oddech, żeby zastanowić się i coś przemyśleć, żeby pozwolić, by utrwalił się w tobie jakiś widok. Ze mną bez wątpienia też tak było. Ścieżka czasami bywa stroma – ale to znak, że prowadzi do miejsca, z którego roztaczać się będą cudowne widoki.
Dbaj o siebie po drodze. Kiedy będziesz się otwierać na bieżącą, bezpośrednią chwilę doświadczenia, niekiedy pojawią się bolesne myśli i uczucia. W miarę pogłębiania praktyki i zacierania się granic między tobą a innymi rzeczami możesz odczuwać także dezorientację. Im bardziej odległe oraz intensywne pod względem emocjonalnym terytorium eksplorujesz, tym istotniejsze staje się to, aby być wewnętrznie ugruntowanym i posiadać odpowiednie zasoby[27]. Dobrze jest zwolnić, zdystansować się nieco i skupić na tym, co wydaje się stabilne, uspokajające, pożywne i ożywcze. Niektóre osoby niepokoi stosowanie takich praktyk psychologicznych jak uważność, zwłaszcza jeśli ktoś zmaga się z problemami w postaci depresji, traumy, dysocjacji czy procesów psychotycznych[28]. Uważność, medytacja oraz inne praktyki przedstawione w tej książce nie są odpowiednie dla wszystkich, nie są remedium na każde zaburzenie ani nie mogą zastąpić profesjonalnej pomocy.
W niniejszej książce opisany jest pewien proces, w którym możesz wziąć udział. Niech zadziała w tobie w naturalny sposób... Niech zadziała z tobą, niech cię uniesie i poniesie. Przebudzenie działa we własnym rytmie: niekiedy jest to powolny wzrost bądź plateau, innym razem szybki zjazd, a jeszcze innym – przełom. Przez cały czas jednak towarzyszy nam prawdziwa natura każdego z nas – czy to stopniowo odkrywana, czy nagle objawiona: świadoma, mądra, miłująca i czysta. To twój prawdziwy dom, możesz mu ufać.
Dobra praktyka
Oto kilka sugestii dotyczących tego, jak przenieść idee i metody zawarte w tym rozdziale do swojego codziennego życia (mam tu na myśli dobrą praktykę w znaczeniu ogólnym, a nie pojedynczą, konkretną czynność). Nie są to jedyne sposoby eksplorowania przedstawionego materiału i zachęcam cię do dodawania własnych. Zastanów się zwłaszcza nad tym, jak dodać coś, czego nie uwzględniłem, na przykład aktywność fizyczną, praktyki duchowe lub religijne, nauki i narzędzia rdzennej ludności z całego świata, twórczość artystyczną, spędzanie czasu na łonie przyrody, muzykę czy służbę bliźnim.
Staraj się traktować każdy kolejny dzień jak nową okazję do praktyki. Każdy dzień bowiem niesie szansę dowiedzenia się czegoś o sobie, kierowania własnymi reakcjami, zdrowienia i wzrostu. Rano zaraz po przebudzeniu możesz ustalić intencję, z którą będziesz tego dnia praktykować. Idąc spać zaś, możesz okazać wdzięczność za praktykę w mijającym dniu.
Pomyśl o kimś, kogo szanujesz. Być może jest to ktoś, kogo znasz osobiście, kogo miałeś okazję słyszeć albo czyje słowa miałeś okazję czytać. Wybierz coś, co w tej osobie podziwiasz. Potem sprawdź, czy potrafisz wyczuć tę cechę w sobie. Być może będzie to delikatne, lecz prawdziwe odczucie, które będziesz mógł rozwijać. Przez cały dzień albo dłużej koncentruj się na wprowadzaniu tej cechy do swojego doświadczenia i działania; jednocześnie stale sprawdzaj, jak się z tym czujesz. Następnie staraj się kontynuować tę praktykę, wybierając cechy innych osób, które podziwiasz – takie cechy, które również chcesz w sobie wypracować.
Co jakiś czas zwalniaj, by docenić, że życie w ogóle, a twoje ciało i twój mózg w szczególności doświadczają tej chwili, słysząc, widząc, myśląc i czując. Niesamowite!
Kiedy tylko zechcesz, przez minutę lub dwie po prostu pobądź ze swoim doświadczeniem, nie starając się go w jakikolwiek sposób zmieniać. Właśnie na tym polega fundamentalna praktyka: na przyjmowaniu wrażeń, uczuć i myśli takimi, jakie one są, na dodawaniu do nich jak najmniej i pozwalaniu, by swobodnie przepływały. W ten sposób twój dzień może wypełniać coraz silniejsze poczucie przyzwalania na bycie.