Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Andrzej Koraszewski – socjolog i dziennikarz, wieloletni zastępca redaktora naczelnego Polskiej Sekcji BBC, publicysta paryskiej „Kultury”. Życie zawodowe rozpoczął od pracy jako wychowawca niepełnoletnich z wyrokami za drobne przestępstwa. Przez 27 lat mieszkał w Szwecji i w Wielkiej Brytanii. Po przejściu na emeryturę osiadł w Dobrzyniu nad Wisłą, gdzie przez ponad dziesięć lat współpracował z tamtejszym gimnazjum, prowadząc kółko dziennikarskie i szkolną gazetkę
Ta książka jest plonem rozmów z młodymi ludźmi. Przez całe życie miałem kontakt z młodzieżą, czasem formalny, czasem nieformalny, z osobami z wielkich miast, miasteczek i wsi, w Polsce, w Szwecji, i w Anglii. Nie spotkałem nastolatka, który nie zadawałby sobie pytania, czy człowiek jest dobry, czy zły, czym właściwie jest dobro, czym jest zło. Dostawali gotowe odpowiedzi od dorosłych, ale zawsze szukali własnych. Tak było, tak jest i tak będzie. Opowiadam tu o moim doświadczeniu, podsuwam nieśmiałe propozycje, gdzie patrzeć, czego szukać. Dużo się dziś pisze o etyce w szkole. Czy ta mała książeczka może się przydać nauczycielom tego przedmiotu? Nie wiem, mam nadzieję, że niektórzy zechcą to sprawdzić z samej ciekawości. Czy sięgną po nią rodzice dorastających dzieci? Bardzo bym tego chciał. Piszę tu o ewolucji naszej moralności. Niewiele może nam o niej powiedzieć paleontologia, czy genetyka, być może najwięcej dowiadujemy się o tej przemianie od żyjących obok nas zwierząt. Czy mam rację? Nikt nie ma sto procent racji.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 209
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Zdjęcia: Paulina Raniszewska
Projekt graficzny i DTP: STUDIO29
Redakcja: Elżbieta Spadzińska-Żak
ISBN: 978-83-7967-189-2 (epub)
ISBN: 978-83-7967-188-5 (mobi)
Copyright © Andrzej Koraszewski
Copyright © STAPIS Katowice 2022
Wydawnictwo STAPIS
40-288 Katowice
ul. Floriana 2a
www.stapis.com.pl
tel. 32 206 86 41
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując jej część, rób to jedynie na użytek osobisty.
Szanujmy cudzą własność i prawo.
Więcej na www.legalnakultura.pl
Polska Izba Książki
– fragment –
Wiele lat temu siedzieliśmy z grupką gimnazjalistów (wtedy były jeszcze gimnazja) w moim ogrodzie na trawie, piliśmy sok z czarnego bzu i nagle któraś z dziewczyn zapytała, czy człowiek jest dobry, czy zły?
Gimnazjaliści nie są już dziećmi i lubią myśleć samodzielnie, na ogół jednak tylko wtedy, kiedy dorośli tego nie widzą. Ciekawiło mnie, jak by się ta dyskusja rozwinęła, gdyby mnie nie było, ale byłem, więc zamiast zacząć normalnie rozmawiać, gapili się na mnie.
Chciałem odpowiedzieć, że diabli wiedzą, ale nie wypadało, odpowiedziałem, że raz tak, raz tak, świętych nie ma, chociaż są ludzie, którzy z różnych powodów są wcieleniem zła.
Dziewczyna, która zaczęła tę rozmowę, domagała się jednak pełniejszej odpowiedzi. Przerwała moje wykręty i zapytała: No dobrze, ale czym właściwie jest dobro?
Odpowiedziałem, że miarą jest drugi człowiek, a właściwie druga istota, bo dotyczy to również innych zwierząt, ale w największym skrócie złem jest wszystko, co przynosi ból, wyrządza krzywdę drugiej istocie, dobrem…
W tym momencie ktoś przerwał gniewnie: Jak to innych zwierząt? Przecież człowiek nie jest zwierzęciem.
Nagle zapomnieli o mojej obecności i zaczęli się spierać o to, czy człowiek należy do świata zwierząt, czy jest czymś zupełnie innym. Wszyscy bez wyjątku młodzi ludzie, którzy odwiedzali nasz dom, mieli zwierzęta, uwielbiali je i często o nich rozmawiali. Jednak problem, czy my, ludzie, też jesteśmy zwierzętami, to spór między nauką i religią. Tamtego dnia spór nawet się porządnie nie zaczął, bo jeden z chłopców postanowił zaimponować dziewczynom i stanąć na rękach, ale go przerzuciło i wywalił się jak długi, więc zamiast podziwu zarobił salwę kpiącego śmiechu, a rozmowa zeszła natychmiast na inny temat.
Myślałem o tamtej dyskusji w moim ogrodzie i myślałem, aż w końcu pewnego dnia popatrzyłem na młodą kobietę, która kiedyś była jedną z dziewczyn z tamtej grupy, a teraz siedziała u nas w domu w fotelu, piła herbatę i czytała książkę, którą wyciągnęła z półki. Zapytałem ją, czy pamięta rozmowę na temat dobra i zła. Spojrzała na mnie, nie bardzo rozumiejąc, o co mi chodzi. Nie pamiętała tamtej dyskusji, dla niej był to epizod bez znaczenia. Pokazałem jej zdjęcia Kulki, które zrobiła Paulina. (Paulina jest dużo młodsza, dopiero kończy studia. Mieszka u nas razem z mężem i lubi fotografować). Zeszłego lata na podwórku u rodziców usłyszała ciche, żałosne miauczenie. W krzakach siedział mały kociak i wyraźnie prosił o pomoc. Był w żałosnym stanie, wychudzony i z zaropiałymi oczyma. Paulina złapała maleństwo i pobiegła do pani weterynarz. Kociak, który okazał się kotką, dostał krople do oczu, a Paulina instrukcje, co ma robić dalej. Kulka, bo takie imię otrzymała, została nie tylko modelką, którą Paulina namiętnie fotografuje, ale również obiektem uważnych obserwacji. Bowiem o odpowiedź na pytanie, skąd się wzięło dobro i zło, musimy poprosić zwierzęta.
Jest 19 kwietnia 2021 roku. Słońce wzeszło o 5.37, a zaszło o 19.49. Takie dane mogłem wyczytać z informacji o pogodzie dla Włocławka. Włocławek znajduję się o godzinę drogi pociągiem od Torunia, miejsca urodzin Mikołaja Kopernika, który „wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię”. Swoją pierwszą pracę na ten temat opublikował pięćset trzynaście lat temu, chociaż jego główne dzieło O obrotach ciał niebieskich ukazało się dopiero w roku 1543, roku jego śmierci. Kopernik wstrzymał Słońce i ruszył Ziemię, ale my nadal mówimy, że Słońce wstaje i zachodzi, i jakoś nie umiemy się przestawić i mówić, że dziś Włocławek wkręcił się pod Słońce o godzinie 5.37.
Czy dzieło Kopernika rozpoczyna rozwój nowoczesnej nauki? Te pięćset lat to rozwój uniwersytetów, badań, które pozwoliły człowiekowi dotrzeć na Księżyc, korzystać z telefonów komórkowych, Internetu, czytać książki na elektronicznych czytnikach i obserwować zwierzęta, tak jak nie mogliśmy tego robić nigdy wcześniej.
Człowiek jest niesłychanie ciekawski, obserwuje otaczający go świat, ale tym, co nas różni od innych zwierząt, jest umiejętność gromadzenia i przekazywania zdobytej wiedzy w systematyczny sposób i z pokolenia na pokolenie.
Ponad sto lat po śmierci Mikołaja Kopernika jakiś polski szlachcic napisał wierszyk:
Kopernik mówi, że ziemia wokół słońca chodzi,
Musiał pijany być, albo siedział w łodzi.
Nasze zmysły się buntują, przecież widzimy, że słońce wschodzi i zachodzi, i nawet kiedy wiemy już z całą pewnością, że jest inaczej, wolimy mówić tak, jak mówiliśmy od czasu, kiedy zaczęliśmy używać języka. Kiedy to było? Jak dotąd nikt nie umie na to pytanie odpowiedzieć, ale dyskusje trwają od czasów Karola Darwina. Dlaczego od Darwina? Bo to on zakwestionował opowieść, że Pan Bóg stworzył wszechświat, Ziemię, rośliny oraz zwierzęta i udowodnił, że życie rozwijało się na Ziemi bez boskiej pomocy. Karol Darwin przedstawił teorię ewolucji, według której niesłychana różnorodność życia rozwinęła się sama i dzięki czemuś, co nazwał doborem naturalnym, zmienia się ustawicznie.
Do takiego wniosku prowadziły uważne obserwacje żyjących zwierząt i roślin, obserwacje, jak człowiek potrafi zmieniać zarówno rośliny, jak i zwierzęta, dobierając je odpowiednio i krzyżując, a wreszcie badania nad znajdowanymi w ziemi kośćmi wymarłych gatunków. Karol Darwin nie wiedział, jak się to właściwie dzieje, ponieważ nie znał genetyki. Zauważył, że bardzo drobne zmiany w organizmach są dziedziczne i że czasem ułatwiają one przetrwanie i pozostawienie większej ilości potomstwa. Taka nowa cecha może z czasem stać się dominująca, a wiele takich nagromadzonych cech może w bardzo długim okresie prowadzić do powstania nowego gatunku.
Karol Darwin, podobnie jak Mikołaj Kopernik, który zapoczątkował wielką zmianę naszego myślenia o wszechświecie, zmienił nasze myślenie o tym, jak rozwijało się życie na Ziemi. Genetyka nie tylko potwierdziła obserwacje Darwina, ale też odsłoniła mechanizm pojawiania się dziedzicznych zmian. Wszystko, co się rodzi, umiera, nowe organizmy są kopią organizmów rodzicielskich, instrukcja kopiowania zapisana jest w genach, ale geny często mutują, czyli nie są idealną kopią. Taka mutacja może być szkodliwa (wtedy organizm często umiera jeszcze w stanie zarodkowym albo wkrótce po narodzinach), czasem jest obojętna, a czasem (znacznie rzadziej) okazuje się korzystna i pojawia się nowa cecha, której posiadanie ułatwia życie.
Do czasu ogłoszenia teorii Darwina ludzie byli właściwie zgodni, że Bóg ulepił pierwszego człowieka z gliny, tchnął w niego życie i człowiek zaczął mówić, według Żydów po hebrajsku, według Persów po persku (język perski nazywa się farsi, a Persja to dzisiejszy Iran), niektórzy Anglicy są głęboko przekonani, że nasz gliniany przodek odezwał się wykwintnym językiem Szekspira, a starożytni Grecy nie mieli wątpliwości, że pierwszego człowieka stworzył Zeus i prowadził z nim rozmowy w języku Homera.
Jeśli jednak człowiek jest produktem ewolucji, jeśli mieliśmy wspólnego przodka z szympansami (niektórzy twierdzą, że po prostu jesteśmy trzecim gatunkiem szympansa), to język pojawiał się stopniowo, od kilku dźwięków i gestów aż do coraz bardziej złożonych form komunikacji, nie tylko z bogatym zasobem słów, ale i z gramatyką pozwalającą na budowanie opowieści. Uczeni badają systemy porozumiewania się małp, delfinów i innych zwierząt, próbują dojść, kiedy człowiek zaczął używać słów i opowiadać innym, co mu się przytrafiło, co mu się przyśniło oraz co mu opowiadał dziadek i co szepnęła sąsiadka.
Jest taki gen oznaczony jako FOXP2. Jeśli jest on popsuty, to obserwujemy zaburzenia mowy. Kiedy odkryto ten gen, sądzono, że nareszcie będziemy mogli ustalić, kiedy człowiek zaczął mówić. Radość była przedwczesna, wygląda na to, że żaden pojedynczy gen nie powie nam, kiedy zaczęło się nasze gadulstwo.
Gdzie zaczęła się nasza droga do człowieczeństwa? Istnieje zupełnie dobrze podbudowana teoria, że zaczęła się od dużego palca u nogi. Przyjrzyj się tylnym łapom szympansa czy goryla, a zobaczysz, że ich duży paluch u nogi jest bardziej podobny do naszego kciuka niż palucha. Ich duży paluch jest cofnięty i chwytny, przystosowany idealnie do chodzenia po drzewach. Kilka milionów lat temu w Afryce zmienił się klimat i lasy zaczęły zanikać. Uzależnione od owoców małpy były często zmuszone do pokonywania dużych odcinków drogi po gołym terenie. Oczywiście te, które biegały najszybciej, mogły uciec przed drapieżnikami. Przypadkiem pojawiła się mutacja z paluchem bardziej wysuniętym do przodu, a to ułatwia bieganie. U szympansa czy goryla to byłoby kalectwo utrudniające łażenie po drzewach, ale w tej sytuacji ta nowa stopa prawdopodobnie ratowała życie. Nic dziwnego, że stwory z takim dziwnym paluchem łatwiej przeżywały i miały więcej dzieci, a im lepiej stały na nogach, tym im bliżej było do człowieka. Postawa wyprostowana wymagała nie tylko zmiany budowy stopy, ale też innych niż u małp kolan i innej miednicy, a wreszcie pewnych zmian kręgosłupa. Hipoteza, że dwunożność była pierwszym krokiem małpy do ludzkości, jest bardzo mocna.
Jak ewolucja takie zmiany planuje? Wcale nie planuje, ewolucja jest bezmyślna. Z milionów nieustannych mutacji część okazuje się w jakimś malutkim stopniu przydatna i posiadający taką mutację zostawiają więcej potomstwa. Widzimy końcowy produkt i wydaje nam się, że to wszystko było celowe. Tymczasem nic nie było celowe. Czasem ewolucja prowadzi w ślepy zaułek i wtedy gatunek ginie. (Większość gatunków wyginęła, przetrwały nieliczne). Mówi się czasem, że ewolucja majsterkuje. Ale i to określenie jest wadliwe, bo majsterkujemy, używając tego, co mamy pod ręką, ale mamy w głowie jakiś cel, tymczasem przypadkowe zmiany ewolucyjne albo organizmowi szkodzą, albo mu się przydają. To, co pozwala lepiej przetrwać, stanowi fundament dalszych zmian. Jak wspaniały jest ten proces, pokazuje na przykład mimikra, czyli takie upodabnianie się zwierzęcia do środowiska, że trudno je dostrzec. Wróćmy jednak do człowieka i jego dwunożności.
Stosunkowo niedawno znaleziono najstarsze odciski ludzkich stóp, które są już dokładnie takie jak nasze: mają wysunięty paluch i podbicie pozwalające na lekki, elastyczny bieg. Te odciski mają półtora miliona lat. Znaleziono je w skałach wulkanicznych w północnej Kenii, która (najprawdopodobniej) była kolebką naszego gatunku. Droga człowieka do dwunożności została prawdopodobnie zakończona znacznie wcześniej. Zmieniły się nasze stopy, kolana i biodra. Eksponowaliśmy teraz nasze twarze, a mimika stała się ważną częścią komunikacji. Niektórzy uczeni twierdzą, że w związku z wyprostowaną postawą osunęła się niżej nasza krtań, co mogło również z czasem ułatwić wydawanie bardziej zróżnicowanych dźwięków[1].
Zdjęcie najstarszych odcisków stóp istoty nazwanej Homo erectus
„Chodzi mi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa” – napisał Juliusz Słowacki, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak wiele musiało się stać, aby nasz język zaczął być giętki, a głowa zaczęła myśleć.
Niektórzy ludzie strasznie się krzywią, kiedy mówimy, że szympans jest naszym najbliższym kuzynem. Nic się nie da na to poradzić. Nie tylko jesteśmy do siebie dziwnie podobni, mamy prawie 99 procent tych samych genów, podobną anatomię, podobne grupy krwi.
Zdumiewa to, że mamy niemal wszystkie geny wspólne z szympansem, ale chyba jeszcze bardziej dziwi to, że jesteśmy spokrewnieni również z psem i kotem, a co gorsza – z bananem i pomidorem.
Kiedy mówimy „człowiek i inne zwierzęta”, to po prostu stwierdzamy fakt.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
[1] Więcej na ten temat w książce Chipa Waltera Kciuki, paluchy i łzy oraz inne cechy, które czynią nas ludźmi, tłum. Małgorzata Koraszewska, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2008.