Skafander - Szczepan August Urawski - ebook
NOWOŚĆ

Skafander ebook

Szczepan August Urawski

4,3

26 osób interesuje się tą książką

Opis

Jak wyglądałby „OHIR” ukierunkowany na sensację…?


„Skafander” pochodzi z wydania drugiego powieści pt. „OHIR”, ale odbiega od pierwotnej historii. Tym razem najistotniejszy jest tajemniczy skafander, i jego znalazca, Stefan Murawski, przymuszony do współpracy z brytyjskim MI5.


W czasie gdy operatorzy jednostki specjalnej SBS wypełniają rozkazy, a przełożony Andy dla bezpieczeństwa swego kraju nie zawaha się poświęcić każdego i wszystko, Stefan uzmysławia sobie, że został zamknięty w złotej klatce, ma bowiem umiejętność, której nikt nie potrafi zastąpić…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 71

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (10 ocen)
5
3
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
mironiasty

Nie oderwiesz się od lektury

Fantastycznie się to czytało :)
00
BSloboda

Całkiem niezła

Tak szczerze nic mnie w tym krótkim opowiadaniu nie oczarowało. Ani początku, ani końca. rozumiem, że to dodatek do głównej książki, ale czytając najpierw ten dodatek straciłem chęć przeczytania całości.
00
Tomasz1920

Nie oderwiesz się od lektury

ciekawa.
00

Popularność




SKAFANDER

© 2024 by Szczepan August Urawski

Wszystkie prawa zastrzeżone

Wydano nakładem własnym Autora

Redakcja: Justyna Karolak

Korekta: Natalia Kocot – Zyszczak.pl

Projekt okładki: Marta Żurawska

Skład DTP: Andrzej Zyszczak – Zyszczak.pl

Wydanie I

Warszawa / Wellingborough 2024

ISBN 978-83-948972-7-7

Od autora

Opowiadanie pochodzi z jednej z wersji powieści pod tytułem Ohir – dokładnie z jej wydania drugiego, zmienionego. Pod wpływem Edyty Niewińskiej, pisarki i recenzentki, która powiedziała mi wprost: „Musisz wybrać, w którą stronę chcesz iść: Ludluma czy Lema?”, postanowiłem, że w przypadku Ohira najbardziej pasuje mi Lem, choć nie chciałem całkowicie wyrzekać się sensacyjności.

Przebudowałem więc treść i odrzuciłem rozdziały lub fragmenty, które niestety nadto odbiegały od przyjętych założeń historii Stefana Murawskiego i znalezionego przez niego Ohira, dlatego nie mogły zagrzać swojego miejsca w powieści jako takiej. Jednak odsiane nie dawały mi spokoju, gdyż uznałem je za całkiem dobre i żałowałbym, gdyby miały popaść w niepamięć.

Obecnie jestem w trakcie wyjątkowo mozolnej pracy twórczej, o której wspominam w swoich mediach społecznościowych. Zależy mi, bym wreszcie ukończył kolejne książki z cyklu Opuszczony, co skutkuje niezwykle czasochłonną potrzebą przebrnięcia przez każdy zapisek związany z Ohirem.

Opracowując wydanie tego opowiadania, korzystam z chwili, w której zajmowanie się szeroko zakrojonymi czynnościami pisarskimi byłoby utrudnione, bo cała historia Ohira obejmuje aktualnie dużo zapisków – bardzo dużo… Chcąc zatem uporządkować swoje działania zarówno kreatywne, jak i wydawnicze, postanowiłem powrócić do opowiadania naszkicowanego i naszykowanego znacznie wcześniej – to właśnie Skafander. Na szczęście nie odskakuję nim zbyt daleko od Ohira, tylko kawałek – do tego bardziej „ludlumowego”, sensacyjnego kształtu, który stanowi sobą coś dodatkowego, niepowiązanego bezpośrednio z Ohirem, lecz znajomego jego czytelnikom.

Wszelkie wątki starałem się przebudować tak, żeby nie zdradzić kluczowych momentów fabuły powieści i nie zepsuć zabawy tym, którzy jeszcze po nią nie sięgnęli. Dlatego też pragnę zaznaczyć, że nie wszystkie wątki mogły znaleźć się w tym oto opowiadaniu. Powstrzymałem się wprawdzie przed zmianą imion i nazwisk bohaterów oraz sposobu narracji, jest to jednak odrębny tekst literacki – utrzymany w świecie przedstawionym Ohira, lecz nieodsłaniający jego głębi i niuansów.

Ogromnie mnie ciekawi, Drogi Czytelniku, która odmiana bardziej przypadnie Ci do gustu: ta w powieści Ohir czy ta obecna w tym opowiadaniu? W opowiadaniu, które zachęca do pytania: czym byłaby historia o Ohirze i Stefanie, gdyby osadzić ją w konwencji sensacji?… Oto próbka, więc… miłego czytania!

Stevie

Dziś w placówce MI5 rozwiązuję od samego rana testy psychologiczne. Odnoszę wrażenie, że brakuje im pomysłu, co ze mną zrobić.

– Panie Murawski, jeszcze to poproszę. – Oschła kobieta o imieniu Debra podaje mi kolejny plik kartek do wypełnienia.

Potem ponownie składam te same zeznania, niezmienne od dwóch miesięcy, temu samemu mężczyźnie w garniturze. Brunet jak ja, tyle że z bardziej zadbanymi włosami i twarzą. Ciupkę wyższy, ale to nie dlatego trudno mi utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Póki rozmawiamy normalnie, patrzę mu w oczy, ale kiedy tylko przypominam sobie, kim on dla mnie jest, moje spojrzenie ucieka w dół.

Ku swojemu zdziwieniu widzę go dziś po raz pierwszy dopiero na miejscu. Z reguły to on każdorazowo po mnie przyjeżdżał i wprowadzał do budynku, a dzisiaj w samochodzie czekał na mnie tylko kierowca, ubrany jak ja. Buty bhp i żółta kamizelka odblaskowa to idealny zestaw do pracy w angielskim magazynie. On nigdy nie wysiada z samochodu. Sam musiałem iść do windy i punktu kontroli, skąd odebrał mnie nieznany mi z imienia ani twarzy pracownik, za to z przepustką widocznie przypiętą do klapy czarnej marynarki.

Powtarzam Andy’emu dokładnie to, co sypnąłem wcześniej. Znowu mówi mi: Stevie – nie cierpię tego! W odwecie zaczynam nazywać go Andrzejkiem, ale tylko w myślach. Kiedy tego dnia odwozi mnie pod dom, nie obiecuje jak zwykle: „Przyjadę po ciebie jutro o tej samej porze”, tylko:

– Zadzwonię. Czekaj na telefon.

Potem czuję niepokojący spokój, bo Andrzejek już dwa dni się nie odzywa. Zdaje mi się, że on wie o mnie wszystko, a ja nie poznałem nawet jego nazwiska. Kazał mi siedzieć w domu, nie mogę wyskoczyć choćby do sklepu.

Niewielka kawalerka w Northampton robi się nagle jeszcze mniejsza, niczym cela więzienna. Wynajmuję ją za pośrednictwem miejscowej agencji. Teraz łażę z kąta w kąt. Kłamię sąsiadom, że jakiegoś wirusa złapałem, żeby nie zadawali za dużo pytań. Gorzej z moją dziewczyną…

– Wybacz, ale niestety muszę przełożyć nasze spotkanie, rozchorowałem się.

Smukła Małgorzata o ciemnych prostych włosach niechętnie, choć wyrozumiale przyjmuje moje przeprosiny. Jak mi szkoda, że mogę tylko słyszeć jej uroczy głos…

– Wracaj do zdrowia, Stefan.

– Oczywiście, Małgorzato. Nie przegapię następnego spotkania z tobą.

Jej śmiech koi moją tęsknotę, kiedy zabawnie zmieniam głos, żeby wiedziała, że wkładam w to nutkę humoru.

– A wiesz, jeszcze ci coś opowiem. Jestem tu dopiero pięć miesięcy, a już dostałam zaproszenie ze szpitala na jakieś badania. Właśnie z nich wracam.

– I co ci tam robili?

– Jakieś ogólne: krew, mocz i takie tylko dla kobiet, więc ty się nie zaliczasz. – Śmieje się zadziornie. – Coraz bardziej podoba mi się w tej Anglii. Nawet poprawnie napisali Małgorzata Krupnik.

– Łał!

Rozmawiamy troszkę dłużej niż zwykle, chcę jej wynagrodzić w ten sposób zmianę planów. Sama obecność Małgorzaty przy moim boku jest jak spokojna, bezwietrzna dolina. Na poprzednim spotkaniu, które odbyło się pomimo początkowego sprzeciwu Andrzejka – mojego nowego szefa w zmyślonej pracy i rzeczywistego prześladowcy zarazem – powiedziała mi coś w stylu:

– Ostatnio wydajesz się żywszy.

Nie dało się ukryć, że moje zachowanie uległo zmianie. Pod wpływem natłoku różnych zdarzeń. Nowoczesny skafander pochodzenia raczej pozaziemskiego… i służby bezpieczeństwa. O ile pierwsze sprawiało mi wielką frajdę, to drugie dołowało całkowicie.

Małgorzata nie jest świadoma mojej przygody z tajemniczym znaleziskiem. Najpierw zbyt krótko ją znałem, żeby zaufać, później chciałem zdradzić jej swój sekret, niestety służby brytyjskie trafiły na mój ślad i trochę się pokomplikowało. MI5 na czele z Andym złożyli mi propozycję nie do odrzucenia.

– Pomóż nam albo trafisz do głębokiego więzienia. To takie miejsce, które przewija się czasem w kręgach teoretyków spiskowych. Nie ma tam odwiedzin, sądu ani praw człowieka. Jesteś tam zabierany, a jak umrzesz, to cię wynoszą – wytłumaczył mi Andy.

Był bardzo przekonujący, więc uległem… i tak ulegam do dziś. Zawsze jak sobie o tym myślę, mrowienie ciała przypomina mi o niezadowoleniu. Bardzo świeże wspomnienie, zaledwie sprzed paru miesięcy. Mimo to współpraca z nimi może pozwolić mi lepiej zrozumieć, jak działa skafander i skąd się tu wziął.

https://lubimyczytac.pl/autor/157630/szczepan-august-urawski

https://www.instagram.com/szczepanaugusturawski/

https://www.facebook.com/SzczepanAugustUrawski

Kontakt: [email protected]