Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
26 osób interesuje się tą książką
Jak wyglądałby „OHIR” ukierunkowany na sensację…?
„Skafander” pochodzi z wydania drugiego powieści pt. „OHIR”, ale odbiega od pierwotnej historii. Tym razem najistotniejszy jest tajemniczy skafander, i jego znalazca, Stefan Murawski, przymuszony do współpracy z brytyjskim MI5.
W czasie gdy operatorzy jednostki specjalnej SBS wypełniają rozkazy, a przełożony Andy dla bezpieczeństwa swego kraju nie zawaha się poświęcić każdego i wszystko, Stefan uzmysławia sobie, że został zamknięty w złotej klatce, ma bowiem umiejętność, której nikt nie potrafi zastąpić…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 71
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
SKAFANDER
© 2024 by Szczepan August Urawski
Wszystkie prawa zastrzeżone
Wydano nakładem własnym Autora
Redakcja: Justyna Karolak
Korekta: Natalia Kocot – Zyszczak.pl
Projekt okładki: Marta Żurawska
Skład DTP: Andrzej Zyszczak – Zyszczak.pl
Wydanie I
Warszawa / Wellingborough 2024
ISBN 978-83-948972-7-7
Opowiadanie pochodzi z jednej z wersji powieści pod tytułem Ohir – dokładnie z jej wydania drugiego, zmienionego. Pod wpływem Edyty Niewińskiej, pisarki i recenzentki, która powiedziała mi wprost: „Musisz wybrać, w którą stronę chcesz iść: Ludluma czy Lema?”, postanowiłem, że w przypadku Ohira najbardziej pasuje mi Lem, choć nie chciałem całkowicie wyrzekać się sensacyjności.
Przebudowałem więc treść i odrzuciłem rozdziały lub fragmenty, które niestety nadto odbiegały od przyjętych założeń historii Stefana Murawskiego i znalezionego przez niego Ohira, dlatego nie mogły zagrzać swojego miejsca w powieści jako takiej. Jednak odsiane nie dawały mi spokoju, gdyż uznałem je za całkiem dobre i żałowałbym, gdyby miały popaść w niepamięć.
Obecnie jestem w trakcie wyjątkowo mozolnej pracy twórczej, o której wspominam w swoich mediach społecznościowych. Zależy mi, bym wreszcie ukończył kolejne książki z cyklu Opuszczony, co skutkuje niezwykle czasochłonną potrzebą przebrnięcia przez każdy zapisek związany z Ohirem.
Opracowując wydanie tego opowiadania, korzystam z chwili, w której zajmowanie się szeroko zakrojonymi czynnościami pisarskimi byłoby utrudnione, bo cała historia Ohira obejmuje aktualnie dużo zapisków – bardzo dużo… Chcąc zatem uporządkować swoje działania zarówno kreatywne, jak i wydawnicze, postanowiłem powrócić do opowiadania naszkicowanego i naszykowanego znacznie wcześniej – to właśnie Skafander. Na szczęście nie odskakuję nim zbyt daleko od Ohira, tylko kawałek – do tego bardziej „ludlumowego”, sensacyjnego kształtu, który stanowi sobą coś dodatkowego, niepowiązanego bezpośrednio z Ohirem, lecz znajomego jego czytelnikom.
Wszelkie wątki starałem się przebudować tak, żeby nie zdradzić kluczowych momentów fabuły powieści i nie zepsuć zabawy tym, którzy jeszcze po nią nie sięgnęli. Dlatego też pragnę zaznaczyć, że nie wszystkie wątki mogły znaleźć się w tym oto opowiadaniu. Powstrzymałem się wprawdzie przed zmianą imion i nazwisk bohaterów oraz sposobu narracji, jest to jednak odrębny tekst literacki – utrzymany w świecie przedstawionym Ohira, lecz nieodsłaniający jego głębi i niuansów.
Ogromnie mnie ciekawi, Drogi Czytelniku, która odmiana bardziej przypadnie Ci do gustu: ta w powieści Ohir czy ta obecna w tym opowiadaniu? W opowiadaniu, które zachęca do pytania: czym byłaby historia o Ohirze i Stefanie, gdyby osadzić ją w konwencji sensacji?… Oto próbka, więc… miłego czytania!
Dziś w placówce MI5 rozwiązuję od samego rana testy psychologiczne. Odnoszę wrażenie, że brakuje im pomysłu, co ze mną zrobić.
– Panie Murawski, jeszcze to poproszę. – Oschła kobieta o imieniu Debra podaje mi kolejny plik kartek do wypełnienia.
Potem ponownie składam te same zeznania, niezmienne od dwóch miesięcy, temu samemu mężczyźnie w garniturze. Brunet jak ja, tyle że z bardziej zadbanymi włosami i twarzą. Ciupkę wyższy, ale to nie dlatego trudno mi utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Póki rozmawiamy normalnie, patrzę mu w oczy, ale kiedy tylko przypominam sobie, kim on dla mnie jest, moje spojrzenie ucieka w dół.
Ku swojemu zdziwieniu widzę go dziś po raz pierwszy dopiero na miejscu. Z reguły to on każdorazowo po mnie przyjeżdżał i wprowadzał do budynku, a dzisiaj w samochodzie czekał na mnie tylko kierowca, ubrany jak ja. Buty bhp i żółta kamizelka odblaskowa to idealny zestaw do pracy w angielskim magazynie. On nigdy nie wysiada z samochodu. Sam musiałem iść do windy i punktu kontroli, skąd odebrał mnie nieznany mi z imienia ani twarzy pracownik, za to z przepustką widocznie przypiętą do klapy czarnej marynarki.
Powtarzam Andy’emu dokładnie to, co sypnąłem wcześniej. Znowu mówi mi: Stevie – nie cierpię tego! W odwecie zaczynam nazywać go Andrzejkiem, ale tylko w myślach. Kiedy tego dnia odwozi mnie pod dom, nie obiecuje jak zwykle: „Przyjadę po ciebie jutro o tej samej porze”, tylko:
– Zadzwonię. Czekaj na telefon.
Potem czuję niepokojący spokój, bo Andrzejek już dwa dni się nie odzywa. Zdaje mi się, że on wie o mnie wszystko, a ja nie poznałem nawet jego nazwiska. Kazał mi siedzieć w domu, nie mogę wyskoczyć choćby do sklepu.
Niewielka kawalerka w Northampton robi się nagle jeszcze mniejsza, niczym cela więzienna. Wynajmuję ją za pośrednictwem miejscowej agencji. Teraz łażę z kąta w kąt. Kłamię sąsiadom, że jakiegoś wirusa złapałem, żeby nie zadawali za dużo pytań. Gorzej z moją dziewczyną…
– Wybacz, ale niestety muszę przełożyć nasze spotkanie, rozchorowałem się.
Smukła Małgorzata o ciemnych prostych włosach niechętnie, choć wyrozumiale przyjmuje moje przeprosiny. Jak mi szkoda, że mogę tylko słyszeć jej uroczy głos…
– Wracaj do zdrowia, Stefan.
– Oczywiście, Małgorzato. Nie przegapię następnego spotkania z tobą.
Jej śmiech koi moją tęsknotę, kiedy zabawnie zmieniam głos, żeby wiedziała, że wkładam w to nutkę humoru.
– A wiesz, jeszcze ci coś opowiem. Jestem tu dopiero pięć miesięcy, a już dostałam zaproszenie ze szpitala na jakieś badania. Właśnie z nich wracam.
– I co ci tam robili?
– Jakieś ogólne: krew, mocz i takie tylko dla kobiet, więc ty się nie zaliczasz. – Śmieje się zadziornie. – Coraz bardziej podoba mi się w tej Anglii. Nawet poprawnie napisali Małgorzata Krupnik.
– Łał!
Rozmawiamy troszkę dłużej niż zwykle, chcę jej wynagrodzić w ten sposób zmianę planów. Sama obecność Małgorzaty przy moim boku jest jak spokojna, bezwietrzna dolina. Na poprzednim spotkaniu, które odbyło się pomimo początkowego sprzeciwu Andrzejka – mojego nowego szefa w zmyślonej pracy i rzeczywistego prześladowcy zarazem – powiedziała mi coś w stylu:
– Ostatnio wydajesz się żywszy.
Nie dało się ukryć, że moje zachowanie uległo zmianie. Pod wpływem natłoku różnych zdarzeń. Nowoczesny skafander pochodzenia raczej pozaziemskiego… i służby bezpieczeństwa. O ile pierwsze sprawiało mi wielką frajdę, to drugie dołowało całkowicie.
Małgorzata nie jest świadoma mojej przygody z tajemniczym znaleziskiem. Najpierw zbyt krótko ją znałem, żeby zaufać, później chciałem zdradzić jej swój sekret, niestety służby brytyjskie trafiły na mój ślad i trochę się pokomplikowało. MI5 na czele z Andym złożyli mi propozycję nie do odrzucenia.
– Pomóż nam albo trafisz do głębokiego więzienia. To takie miejsce, które przewija się czasem w kręgach teoretyków spiskowych. Nie ma tam odwiedzin, sądu ani praw człowieka. Jesteś tam zabierany, a jak umrzesz, to cię wynoszą – wytłumaczył mi Andy.
Był bardzo przekonujący, więc uległem… i tak ulegam do dziś. Zawsze jak sobie o tym myślę, mrowienie ciała przypomina mi o niezadowoleniu. Bardzo świeże wspomnienie, zaledwie sprzed paru miesięcy. Mimo to współpraca z nimi może pozwolić mi lepiej zrozumieć, jak działa skafander i skąd się tu wziął.
https://lubimyczytac.pl/autor/157630/szczepan-august-urawski
https://www.instagram.com/szczepanaugusturawski/
https://www.facebook.com/SzczepanAugustUrawski
Kontakt: [email protected]