9,99 zł
Hanna nie chce mieć do czynienia z rodziną Jamesonów. Jej młodzieńcze zauroczenie Carterem wygasło dawno temu, a przynajmniej tak jej się wydaje. Carter, który odnajduje ją po latach, jest jeszcze przystojniejszy niż kiedyś. Gdy namawia ją, by wpadła do jego rodzinnej posiadłości w Wirginii, Hanna nie potrafi mu odmówić...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 160
Tłumaczenie:Katarzyna Ciążyńska
To nie dzieje się naprawdę.
Hanna Wilde zakończyła rozmowę z pracownikiem pralni chemicznej, która znajdowała się w sąsiedztwie, i wlepiła wzrok w ekran komórki.
On tu jest, pomyślała, w Milton. Kilometry od swojego eleganckiego domu – a tak naprawdę domów – w Waszyngtonie.
Nie ten mężczyzna, który ją okłamał i groził jej kilka miesięcy temu. Nie, to jego syn, Carter Jameson. Najmłodszy dziedzic wielkiej fortuny. Wnuk niesławnego kongresmena, którego rodzina dała pracę jej ojcu, kiedy byli dziećmi. Obiekt jej nieodwzajemnionej nastoletniej miłości.
Zdumiewające, że samo nazwisko Jameson wstrząsało nią do głębi. Jej reakcja brała się z gniewu, nie ze strachu. A w zasadzie z połączenia obu tych emocji.
Pojawienie się Cartera oznaczało, że jego rodzina znów ją wytropiła. Ostatnią rundę kontaktów rozpoczęły listy Eldricka, ojca Cartera, potem włączyli się jego prawnicy, a wszyscy nalegali, by przyjechała na spotkanie. Gdy to zignorowała, zaczęły się wizyty. A przecież zrobiła to, czego domagał się Eldrick. Przeniosła się daleko od Wirginii i Cartera, i zachowała milczenie.
Wiele już straciła z powodu Jamesonów: ojca, siostrę, spokój. Mimo to nie dawali za wygraną.
Wsunęła telefon do kieszeni dżinsów i ruszyła do jedynej szafy w swojej kawalerce. Trzymała tam ubrania i środki czystości. Oprócz tego miała jeszcze tylko album ze zdjęciami. Nigdy się z nim nie rozstawała, bo to jedyne, co zostało jej z przeszłości, którą starała się zapomnieć.
Gdy rozległo się pukanie, zamarła w bezruchu. Chciała wyjąć coś z szafy, ale drzwi ze złamaną listwą skrzypiały, więc zrobiłaby przy tym zbyt wiele hałasu.
– Halo? – zawołał niski męski głos.
Nie da się po raz drugi oczarować temu głosowi.
– Tak?
– Hanna?
Zachowywał się, jakby ją znał, a przecież to było w innym czasie, w innym życiu.
– Nie ma jej tu.
Przez sekundę panowała cisza. Hanna na palcach podeszła do drzwi. W szparze pod drzwiami zobaczyła cień.
– Na pewno nie chciałabyś odpowiedzieć mi jeszcze raz, Hanno Wilde?
Nie mogła się upierać, że pomylił adres. Pamiętał jej nazwisko. Mężczyzna, od którego kazano jej trzymać się z daleka, stał pod jej drzwiami. Może zamierzał dołączyć do grona tych, którzy zabronili jej wspominać o jego złych uczynkach. Wzięła głęboki oddech i z rozmachem otworzyła drzwi.
Przystojną twarz Cartera rozświetlał uśmiech. Miliarder z wyjątkowo uprzywilejowanej rodziny, jeden z tych, którzy robią, co chcą, nie ponosząc konsekwencji. Dziedzic właścicieli ziemskich, którzy uważali się za dżentelmenów z Południa, choć ich rodowód skalała japońska babka – tak w każdym razie szeptali im podobni. Ta sama babka, której Carter zawdzięczał lśniące czarne włosy i prawie czarne oczy.
Był najmłodszym z braci, beztroskim playboyem. Niczego się po nim nie spodziewano, nikt niczego od niego nie wymagał. Był „dodatkowym” dzieckiem, jak żartobliwie mawiał podczas wywiadów znienawidzony przez Hannę senior rodu.
Przed rokiem Carter zamieszkał w Kalifornii – po tym, jak przemknął przez życie jej siostry… i zniszczył je bezpowrotnie.
– Dawno się nie widzieliśmy – powiedział, jakby szczerze cieszył się ze spotkania.
– Czego chcesz?
– Miłe powitanie.
Spojrzała w górę, myśląc, że to światło z korytarza odbija się w jego oczach. A jednak nie, oczy Cartera naprawdę błyszczały przyjaźnie.
Mężczyzna, który składał jej siostrze obietnice, a potem zniknął, udawał, jakby przypadkiem stracił kontakt z Hanną. Szczerze mówiąc wcześniej, gdy była młodsza i zależało jej na jego uwadze, wcale jej nie zauważał.
– Co tu robisz?
Carter lekko zmrużył oczy.
– Hanno? Pamiętasz mnie?
Nie miał pojęcia, że był bohaterem jej snów.
– Oczywiście.
– Wszystko w porządku?
– Jeszcze trzy minuty temu było w porządku.
Ciężko westchnął, jakby działała mu na nerwy.
– Zacznijmy jeszcze raz. Przysłał mnie ojciec.
Wspomnienie młodzieńczej miłości odeszło w siną dal. Hanna poczuła ucisk w dołku.
– Kazał ci przekazać, że mam się trzymać od was z daleka? Przecież już to robię. Posłuchałam go.
– O czym ty mówisz?
– Cokolwiek chce tym razem, moja odpowiedź brzmi nie. – Hanna pchnęła drzwi.
Carter chwycił je, nim uderzyły go w ramię.
– Co masz na myśli, mówiąc: „tym razem”?
– Powinieneś już iść.
– Co takiego zrobił mój ojciec?
Niemożliwe, by Carter o niczym nie wiedział. To on narozrabiał, a bogaty tatuś po nim sprzątał.
Od tamtej chwili minął prawie rok.
– Och, proszę.
– Hanno, nie widzieliśmy się z dziesięć lat.
To prawda, a jej wydawało się, że minęły wieki, a jednocześnie jakby to było wczoraj.
– Czego chcesz?
– Zwykle kobiety złoszczą się na mnie dopiero po kilku spotkaniach. – Uniósł brwi. – Czy to mój ojciec odpowiada za twój nastrój? O co właściwie chodzi?
Stał spokojnie w czarnych spodniach, z rękami w kieszeniach. Szara zimowa kurtka kosztowała pewnie więcej niż jej stary samochód z przyklejonym taśmą bocznym lusterkiem. Zakołysał się na piętach, jakby prowadzili przyjacielską pogawędkę. Był ślicznym chłopcem i wyrósł na atrakcyjnego mężczyznę. Emanował pewnością siebie. Połączenie idealnych genów i świadomości swojego miejsca w świecie robiło wrażenie.
Szkoda, że był kłamał i był draniem.
– Chodzi o groźby. I o dziecko.
– Och, do diabła. – Carter zbladł. – Proszę, powiedz, że nie zaszłaś w ciążę z moim ojcem.
– Co?! – żachnęła się.
– Posłuchaj… – Uniósł ręce. – On jest… czarujący? Tak twierdzą kobiety. Ja tego nie pojmuję, ale…
– Milcz.
Wścibski sąsiad z naprzeciwka uchylił drzwi. Hanna pomachała do niego i wciągnęła Cartera do mieszkania, zamykając ich w pułapce.
– Nie spałam z twoim ojcem – odwarknęła.
– To dobrze. – Carter odetchnął, jego policzki odzyskały kolor. – Wspomniałaś o dziecku, więc…
Nie powinna była o tym mówić.
– Jak twój ojciec mnie znalazł?
– No… A ty się ukrywasz?
No nie. Ta wizyta ma przecież jakiś cel.
– Przejdź od razu do rzeczy.
– Okej. – Zmarszczył czoło. – To długa historia, ale dość powiedzieć, że ojciec prosił mnie, żebym ci to dał.
Wyciągnął rękę z kopertą. Taką jak te, które Eldrick już próbował jej wcisnąć albo przesyłał przez kurierów. Na samą myśl, że miałaby przeczytać kolejny list od Eldricka, opadała z sił. Nie da mu tej satysfakcji.
– Zabierz to.
– Nie chcesz jej? – zapytał zdumiony.
Omal się nie zaśmiała. Jakby nie znał swojego ojca i jego manipulacji.
– Oszczędź nam obojgu czasu i powiedz, co tam jest napisane.
– Skąd mam wiedzieć? – Wzruszył ramionami.
– Przyleciałeś tu czy przyjechałeś taksówką za milion dolarów i nie korciło cię, żeby ją otworzyć?
– Mówisz, jakbyś chciała widzieć, co jest w środku. – Kiedy tego nie skomentowała, opuścił rękę. – Moim zadaniem było tylko dostarczenie koperty.
– Poważnie? Naprawdę nie masz pojęcia, co miałeś mi dostarczyć?
– Niestety nie. – Carter zrobił kilka kroków, ostrożnie omijając róg szafki oraz brzeg łóżka, i stanął przy oknie. – Nie wiem, jak o to spytać, więc spytam wprost.
– To brzmi groźnie…
– Coś cię łączyło z moim ojcem? Skoro nie seks, to…?
Za drugim razem pytanie brzmiało równie przerażająco. Słowa były inne, ale to, co się za nimi kryło, przyprawiało ją o ciarki.
– Nie chcę mieć nic wspólnego z twoim ojcem.
– To coś nowego.
– To znaczy?
Carter pokręcił głową.
– Był cztery razy żonaty i miał liczne kochanki. Kobiety go lubią.
– Już to mówiłeś. – Wzdrygnęła się. – Nie rozumiem tego.
– Tu się zgadzamy. – Uśmiechnął się.
Kiedy Hanna była nastolatką, zauroczenie Carterem działało na nią destrukcyjnie: te kilka razy, gdy się do niej odezwał, jąkała się albo wlepiała wzrok w podłogę. Dorosła Hanna, która rodzinie Jamesonów zawdzięczała wyłącznie żal i cierpienie, doceniała jego męską urodę, lecz była dość rozsądna, by nie dać się zauroczyć.
– Więc ojciec polecił ci przekazać mi kopertę.
– Tak. – Znów wyciągnął do niej rękę.
Nie widziała w tym sensu. Nie próbowała zobaczyć się z Carterem. Podarła czek, który dostała od jego ojca. Nikomu nic nie powiedziała. Niemożliwe, by słynący z impulsywności Eldrick czekał tyle miesięcy, by wysłać Cartera z kolejną łapówką. Coś się za tym kryło.
Przez głowę Hanny przemknęła przerażająca myśl.
– On tu jest?
– Kto? Mój ojciec? – Carter potrząsnął głową. – Wyprowadził się z nową żoną na wyspę Tortola.
Nie wydawał się zmartwiony tą rozłąką.
– Domyślam się, że cokolwiek między wami było, nie było to nic dobrego.
– Dobra wiadomość jest taka, że wywiązałeś się ze swojego zadania. – Pora, by Carter sobie poszedł.
– Mam kopertę, więc nie do końca się wywiązałem.
– Nie jestem spokrewniona z twoim ojcem i nie muszę wykonywać jego poleceń.
Carter mruknął coś pod nosem, po czym rzekł:
– Wyjaśnisz mi w końcu, o co w tym chodzi?
– Hej, to ty do mnie przyszedłeś. – Za nic w świecie nie zrezygnuje ze swojej niewielkiej przewagi.
– Zgaduję, że nieśmiała Hania dorosła.
– I skończyła tę rozmowę. – Otworzyła drzwi.
Carter odepchnął się od ściany i po paru krokach zatrzymał się naprzeciw niej.
– Wiesz, że to nie koniec, prawda?
– Jestem pewna, że to koniec.
Skinął głową, znów się uśmiechając.
– Do zobaczenia, Hanno.
Po tych słowach wyszedł, a ona zatrzasnęła drzwi. Serce jej waliło, próbowała wziąć głęboki oddech. Oparła się plecami o drzwi i osunęła na podłogę.
Na dworze panował prawdziwy ziąb. W północnej części stanu Nowy Jork zima przychodzi wcześnie i od razu daje się we znaki. Prognozy zapowiadały śnieg. Carter chciał stąd wyjechać, zanim zacznie padać.
Ledwie minęła piąta po południu, a słońce już zaszło. Ciemniejące niebo wypełniły chmury. Carter zapiął kurtkę, chroniąc się przed przenikliwym październikowym wiatrem. Podniósł wzrok na okno Hanny i dojrzał światło za zasuniętymi zasłonami.
Hanna żywo zapisała się w jego pamięci. Wstydliwa i niebrzydka nastolatka chowała się za swoją starszą siostrą. Siostry Wilde. W owym czasie uważał, że są z Hanną przyjaciółmi. Dopiero kiedy dojrzał, uprzytomnił sobie, że trzymał siostry na dystans, a Hannę wręcz ignorował i zgodnie z poleceniem ojca traktował ją z góry.
Pokręcił głową, nie lubił wracać myślą do przeszłości. W tej chwili wiedział tylko, że z Hanną sam sobie nie poradzi. Wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer Jacksona Richardsa, centrum informacji w Jameson Industries, jednego z niewielu ludzi, których darzył sympatią i zaufaniem.
– Hej, potrzebuję twojej pomocy.
– Nic nowego. Nadal wykonujesz tę sekretną misję na zlecenie ojca?
Carter postanowił zignorować pytanie.
– Słuchasz mnie?
– Nie masz asystenta?
– Nie pracuję w firmie. Szczęśliwie mieszkam w rezydencji w Wirginii, z dala od rodzinnego biznesu.
Ojciec wykorzystał niegdyś sentyment Cartera do wiejskiego pejzażu Wirginii, by wbić klina między braci. Derrick i Spence mieli głowę do interesów, Carter pod tym względem był dla ojca rozczarowaniem. Słyszał to tak często, że wciąż dzwoniło mu to w uszach.
Wrócił do Waszyngtonu, by wspomóc braci w nieustającej walce z ojcem o to, kto ma zarządzać firmą, zaraz potem zamierzał wracać do Kalifornii. Zatrzymał się w majątku w Wirginii. To był drobny akt buntu przeciw ojcu, który rok wcześniej wyrzucił go z tej właśnie posiadłości, mówiąc, by nigdy więcej tu nie wracał.
– Nikt nie jest w tym tak dobry jak ty – powiedział znów do Jacksona.
– Pochlebstwo nie działa. – Jackson odchrząknął. – Ale pamiętaj, że dobry trunek zawsze.
– Zaraz po powrocie wpadnę do ciebie z butelką. – Carter odsunął się od ulicznej latarni i oparł o ceglaną ścianę domu Hanny. Samochody spieszyły w obu kierunkach, na chodniku mijali go przechodnie zmierzający zapewne do barów i restauracji dwie przecznice dalej. – Potrzebuję informacji na temat Hanny i Geny Wilde. To siostry. Ich ojciec pracował w naszym majątku w Wirginii. – Carter zerknął na zegarek. – Masz trzy godziny.
Stukanie klawiatury po drugiej stronie, które słyszał wcześniej, raptownie ustało.
– Co, do diabła? Mało mam tu pracy?
To prawda, ale Cartera dopadł dziwny niepokój. Czuł, że jeśli znów nie porozmawia z Hanną, tym razem uzbrojony w informacje, Hanna ucieknie. A on nie chciał spędzić kolejnych dziesięciu lat bez widoku jej nieufnych niebieskich oczu, falujących kasztanowych włosów, których tak bardzo chciał dotknąć. Bez widoku jej opiętych dżinsów, które przy każdym ruchu delikatnie się przesuwały, pozwalając mu ujrzeć w przebłysku fragment brzucha. Nie miał pojęcia, co ją wystraszyło ani w co grał ojciec, ale chodzi o coś więcej niż ta koperta.
Wyjął ją z kieszeni. Z trudem powstrzymywał się, by jej nie rozerwać. Jeśli w ciągu najbliższych dni w inny sposób nie pozna odpowiedzi, otworzy tę kopertę. Do tej pory uszanuje prywatność Hanny.
– Czy to ma coś wspólnego z twoim problematycznym ojcem? – zapytał Jackson z westchnieniem.
– Chyba jak wszystko, co? Wkrótce się odezwę.
Carter rozłączył się, nim Jackson stęknął czy przeklął. Podniósł znów wzrok na okna Hanny.
– Wygląda na to, że jeszcze tu zostanę.
Tytuł oryginału: The Reluctant Heir
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2018
Redaktor serii: Ewa Godycka
© 2018 by HelenKay Dimon
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o. o., Warszawa 2019
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieł w jakiejkolwiek formie. Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe. Harlequin i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji. HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela. Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25
www.harpercollins.pl
ISBN: 9788327646668