Sługa cesarstwa - Adam Przechrzta - ebook + audiobook

Sługa cesarstwa audiobook

Adam Przechrzta

4,7

Audiobook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.

10 osób interesuje się tą książką

Opis

Pycha kroczy przed upadkiem.

Książę Guang, latami więziony i tresowany jak zwierzę, miał nienawidzić swoich rodziców i wszystkiego co żyje. Miał być śmiertelnie niebezpiecznym szaleńcem, którego za wszelką cenę trzeba pokonać i zabić. Najlepiej rękoma przybysza, którego po wykonaniu zadania będzie można bez żalu poświęcić. Spisek wydawał się doskonały. Jednego tylko spiskowcy nie przewidzieli - tego, że Olaf Rudnicki ma serce. I rozum. I umie używać obu.

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 12 godz. 15 min

Lektor: Adam Przechrzta
Oceny
4,7 (429 ocen)
324
80
21
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Angryroza123

Nie oderwiesz się od lektury

Czy kupiłam papierowe wydanie żeby dołączyło do pozostałych części na półce mimo, że mogłam przeczytać książkę tu? Może. Nigdy się nie dowiecie. Jestem i pozostanę wielkim fanem tej serii. Jest coś w połączeniu historii i fantastyki co nieuchronnie mnie przyciąga. I chociaż Sługa Cesarstwa nie był idealny ( bo to bardzo wygodne mieć na boku postać, która siłą umysłu jest w stanie naprawić każdą sytuacje), to Deus ex machina nigdy nie będzie stało mi na przeszkodzie do uwielbienia tej serii Przechrzty. Cykl o Rudnickim czyta się bajecznie, bo autor po prostu umie pisać i to czuć od pierwszych stron. Jedna z najlepszych serii polskiej fantastyki jaką czytałam. Naprawdę. Polecam. Przeczytajcie. Nawet jeśli bywa nieco nie równa. Warto.
50
emilkus

Nie oderwiesz się od lektury

Cała seria bardzo dobra.
10
Adrianja

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobra książka jak wszystkie z tej serii. Oczywiście polecam pozostałe książki pana Adama Przechrzta
10
HubertZal

Nie oderwiesz się od lektury

petarda
10
tomaszprochowski

Z braku laku…

2/5. Niektóre kwestie domknięte w dwóch zdaniach lub jednej stronie. Tempo szalenie nierówne. Wątek Samarina sprawia wrażenie wciśniętego aby tylko był.
10

Popularność




I ·R·O·Z·D·Z·I·A·Ł·

W pokoju panował półmrok; płomień stojącej na ­stole świecy nieustannie chylił się na boki, choć Rudnicki nie odczuwał najmniejszego powiewu. Co chwila z ciemności wyłaniały się niewyraźne kształty, alchemik dostrzegł niezgrabny, kanciasty regał i łóżko. To ostatnie przypominało dziecięcą kołyskę, choć jego rozmiar świadczył, że służyło dorosłemu człowiekowi.

Rudnicki podszedł do regału i wzdrygnął się, spojrzawszy na półki: te zapełnione były ułożonymi w równych rzędach ludzkimi czaszkami. Na każdej z nich widniały niezgrabne napisy przypominające dziecięce bazgroły.

– Kanclerz Wu Ming – przeczytał na głos.

Ledwo dokończył zdanie, poczuł czyjąś obecność i przy stole zmaterializował się zgęstek ciemności.

– Wu Ming! – wysyczał ktoś z nienawiścią.

Rudnicki zamrugał i potarł skronie, usiłując zebrać myśli, twarz i sylwetka młodzieńca wydały mu się znajome.

– Kim jesteś? – spytał niepewnie.

– Guang! – warknął cień.

– Książę Guang?

– Jestem tylko jeden, niepowtarzalny – odparł tamten z gryzącą ironią. – Przekleństwo rodziców, postrach ministrów, klątwa Wielkiej Han.

– Gdzie jesteśmy?

– W moim umyśle, w moim wszechświecie – odparł chłopak, wzruszając ramionami.

– Co się ze mną stało?

– Nic specjalnego, zaprosiłem cię do swojego domu.

– Jestem twoim więźniem?

– Gościem – poprawił Guang. – Długo oczekiwanym gościem.

– Nie rozumiem?

– Nigdy w życiu nie spotkałem kogoś, kto akceptowałby takich jak ja. Ty jesteś pierwszy.

– Twoi rodzice...

– Moi rodzice więżą mnie od urodzenia! A ciebie przysłali, żeby mnie zabić!

– Żeby cię uzdrowić – zaprzeczył sucho Rudnicki. – Jeśli trzeba, za cenę mojego życia.

Książę Guang przygryzł wargi i przyjrzał się z namysłem alchemikowi.

– Nie wyczuwam w tobie kłamstwa – stwierdził. – Jednak...

– Najszybciej i najprościej będzie, jeśli powiesz mi, co się stało – wszedł mu w słowo Rudnicki. – Co się z tobą działo przez te lata – doprecyzował. – Dlaczego raniłeś i zabijałeś ludzi? Dlaczego uważasz, że twoi rodzice cię nienawidzą?

Chłopak zacisnął pięści, przez chwilę Rudnicki miał wrażenie, że Guang go uderzy.

– Nie dzisiaj, nie teraz – odparł wreszcie młodzieniec. – Muszę się zastanowić.

– Wolałbym, żebyś podjął decyzję, zanim twoja matka postanowi spisać mnie na straty – odburknął Rudnicki. – Podejrzewam, że nie mamy wiele czasu.

– Mamy cały czas wszechświata, a w zasadzie wszystkich wszechświatów, mogę każdą chwilę rozciągnąć na stulecia i millenia – zapewnił Guang. – A teraz odpocznij. I przepraszam, że cię przestraszyłem, ale musiałem zorientować się, kim jesteś.

– I co, zorientowałeś się?

– Płakałem, kiedy umierała twoja żona, i żałowałem, że mnie tam nie było – odparł łagodnie książę.

– I co byś zrobił? Co mógłbyś zrobić?!

– W tych kajdanach? Nic. Jednak gdybym je zerwał...

– Moja żona umarła w innym wszechświecie!

– Gdyby nie więzy nałożone przez cesarskich magów, mógłbym nas do niego przenieść choćby w tej chwili.

– Kim jesteś?

– Jeszcze się nie domyśliłeś? Przecież wiesz, jak rodzą się dzieci mocy, wyczytałem to z twojego umysłu.

– Moja córka jest dzieckiem mocy i nie mogłaby...

– Ja nie jestem dzieckiem mocy – przerwał mu Guang. – To tylko porównanie. Bardzo odległe porównanie. Moją matką jest Shunlie, a ojcem, prawdziwym ojcem, istota, którą ty nazywasz Szepczącym, albo ktoś niewiele słabszy od Szepczącego.

Rudnicki poczuł mróz wzdłuż kręgosłupa i cofnął się odruchowo, ale Guang powstrzymał go znużonym gestem.

– Nie zrobię ci krzywdy – zapewnił. – I nie pozwolę na to nikomu innemu. Dopóki przebywasz w mojej komnacie, jesteś bezpieczny. A teraz śpij, musisz być zmęczony.

Alchemik chciał zaprotestować, kiedy niespodziewanie zapadł w miękką, przytulną ciemność.

Obudził się, czując śliski dotyk jedwabiu. Łóżko, a raczej łoże, w którym się ocknął, mogłoby należeć do króla. Zanim zdążył usiąść, urodziwa służąca podała mu kawę. Dopiero po kilku łykach – w Wielkiej Han nie znano tego napoju – Rudnicki zdał sobie sprawę, gdzie się znajduje.

– Guang? – rzucił niepewnie w przestrzeń.

– Jestem. – Młodzieniec pojawił się znikąd.

Nic dziwnego, skoro znajdujemy się w jego umyśle, doszedł do wniosku alchemik.

– To nie do końca tak – skomentował jakby nigdy nic chłopak. – Gdyby nie kajdany, mógłbym tworzyć rzeczywistość. Ta komnata – zatoczył ręką krąg – jest na wpół realna. To coś więcej niż intencja, mniej niż materia.

– Zaczyna boleć mnie głowa – mruknął Rudnicki.

Guang uśmiechnął się niepewnie, ale nie skomentował słów alchemika.

– I co teraz? – spytał Rudnicki. – Co będziemy robić? Bo nawet jeśli możesz rozciągać czas w nieskończoność, trzeba podjąć jakąś decyzję.

– Co proponujesz?

– Najpierw chciałbym zorientować się w sytuacji.

– Mówiłem ci! Wszyscy chcą mnie zabić! Moi rodzice, a raczej „rodzice”... – zaakcentował z ironią.

– Nie gadaj głupot! – przerwał mu ostro Rudnicki. – Gdyby cesarska para chciała cię zabić, dawno byłbyś martwy! Wiesz, czego nauczyłem się od swojej córki o dzieciach mocy? Mimo całej ich potęgi to nadal dzieci i wielu rzeczy nie rozumieją. Może i z tobą jest tak samo?

– Potrafię odróżnić dobro od zła! Oni torturowali mnie, odkąd się urodziłem!

– Kto?

– Wszyscy. Niemal wszyscy. Znęcali się nade mną dzień i noc. Widziałeś ich czaszki, wyobrażenia ich czaszek, bo przysiągłem sobie, że ich zabiję. Prędzej czy później. I dotrzymam słowa – dodał ciszej.

– Wierzę, że cię krzywdzili – przyznał alchemik. – Pozostaje ustalić, kto i dlaczego. I czy twoi rodzice byli w to zamieszani. Nie przerywaj! – uprzedził, widząc, jak chłopak otwiera usta. – Świat, w którym żyjesz, kipi od intryg. Wielopiętrowych intryg, tu nic nie jest takie, jak się wydaje. I bądź pewien, że jeśli okaże się, że cesarzowa rozmyślnie cię krzywdziła, na pewno nie stanę po jej stronie.

– Sam wiesz, że naraziła cię na śmierć.

– Owszem, żeby ratować swojego syna.

– Powiedzieć można wszystko – odparł ponuro Guang.

– Owszem, dlatego chcę to sprawdzić.

– Jak?

– Grzebałeś w moim mózgu, teraz daj mi pogrzebać w twoim. Chcę zobaczyć twoje wspomnienia.

– Ja... nie wiem.

– To ci czymś grozi? – spytał bez ogródek alchemik.

– W zasadzie nie, jednak...

– Jednak? – podchwycił Rudnicki.

– Nigdy tego nie robiłem, muszę się zastanowić. Może porozmawiam z twoją córką?

– Możesz to zrobić?

– Teraz, kiedy zdjęli ze mnie część więzów, z łatwością. Chcesz jej coś przekazać?

– Powiedz jej... im, że je kocham i niedługo do nich wrócę.

– Twoja druga córka, Hania, nie ma żadnych zdolności magicznych, prawda?

– Owszem, ale co to ma do rzeczy?

– Lubisz ją tak samo jak Łucję? Przecież ona w niczym ci nie pomoże.

Alchemik odetchnął głęboko, zastanawiając się, co odpowiedzieć na pytanie księcia. Ten najwyraźniej nie pojmował najprostszych rzeczy.

– Lubimy ludzi niezależnie od tego, co mogą dla nas zrobić – odparł wreszcie. – Bezinteresowna przyjaźń czy miłość to wielki dar, cenniejszy od złota czy diamentów. Jeśli przyjaźnimy się z kimś tylko dlatego, że może coś dla nas zrobić, to nie jest prawdziwe uczucie.

– Naraziłbyś życie dla Hani?

– Bez namysłu. Tak jak i dla Łucji. Moja żona zginęła, broniąc starszej córki.

Guang w milczeniu skinął głową.

– Szkoda, że nie spotkaliśmy się wcześniej – mruknął. – Jeśli chcesz, pokażę ci, jak kształtować rzeczywistość w moim świecie. Będziesz mógł sam stworzyć pokój albo nawet pałac.

– Chętnie. Kiedy wrócimy do realności, to mi pozostanie?

– Nie mam pojęcia. Jesteś pierwszą osobą, której pozwalam na takie zmiany.

– Więc co mam robić?

Zamiast odpowiedzieć, Guang wykonał niemal niezauważalny gest i Rudnicki odniósł wrażenie, że ktoś otworzył przed nim drzwi. Ciężkie, mocne niczym skała, stworzone u zarania dziejów, aby nie dopuszczać takich jak on do potęgi nieprzeznaczonej dla istot ludzkich.

– Teraz mój świat będzie posłuszny twojej woli – zapewnił książę. – Pobaw się, poćwicz. A ja tymczasem odwiedzę twoje córki.

Zanim alchemik zdobył się na odpowiedź, sylwetkę chłopaka otoczył nimb we wszystkich kolorach tęczy, po czym książę Guang zniknął.

Cóż, trzeba spróbować, pomyślał Rudnicki. Kto wie, może się uda?

Rudnicki odmierzył uncję materia prima i rozpoczął skomplikowaną, wieloetapową procedurę wytwarzania piątej esencji. Jak się zdawało, w świecie księcia Guanga liczyły się tylko intencja i siła woli. Alchemik nie wiedział, na ile realne są doświadczenia prowadzone w takich warunkach, doszedł jednak do wniosku, że nie ­zaszkodzi spróbować. W najlepszym wypadku wypróbuje najbardziej zawiłe receptury, w najgorszym jakoś zabije czas. Było oczywiste, że musi czekać na decyzję księcia tu i teraz, jego umiejętności bojowe i magiczne nie ­miały żadnego znaczenia. Był na łasce na wpół szalonego młodzieńca.

Tym razem Guang zapukał: Rudnicki odtworzył wiernie swoje laboratorium, nie wyłączając drzwi.

– Co robisz? – spytał z zainteresowaniem chłopak, patrząc na bulgoczący w retorcie krwistoczerwony płyn. – To kamień filozoficzny?

– Na razie półprodukt – odparł odruchowo alchemik. – Skąd wiesz?

– Wchłonąłem wiedzę z twojego umysłu, pamiętasz?

Rudnicki bez słowa skinął głową, procedura, której poddał go Guang, nie należała do przyjemnych.

– Myślałem o tym – kontynuował z wahaniem w głosie Guang. – Chyba masz prawo zobaczyć moje wspomnienia. A i ja...

– Tak? – zachęcił go Rudnicki.

– Zdaję sobie sprawę, że nie rozumiem wielu rzeczy. Kiedy pozwolę ci wejść do mojego umysłu, będę mógł zinterpretować je na nowo. Przefiltrować przez pryzmat twojego pojmowania świata.

– To raczej nie będzie miłe – uprzedził alchemik.

– Tak przypuszczam, ale wątpię, żebym dostał kolejną szansę.

– Skoro możesz czytać ludzkie umysły, dlaczego nie poznałeś prawdziwych intencji rodziców?

– Bo pierwsze, co zrobili imperialni magowie, to nałożyli mi więzy, które to uniemożliwiają! – warknął chłopak. – Zablokowali też możliwość skarżenia się komukolwiek, więc gdybyś nie dzielił ze mną umysłu, nie mógłbym z tobą o tym rozmawiać.

– Niech zgadnę, brał w tym udział niejaki Liu Er?

– Owszem. Czaszka numer siedem – odparł ­rzeczowo Guang.

– To zdrajca, siedzi teraz w cesarskich lochach.

– Myślisz, że oni o tym nie wiedzieli?

– Twoi rodzice? A dlaczego mieliby to robić? Ile miałeś lat, kiedy założyli ci tę blokadę?

– Dwa.

– To musi być jakiś spisek, niemożliwe, żeby cesarska para obawiała się dwulatka.

– Tydzień wcześniej niemal zabiłem głównego eunucha.

– To nie tłumaczy, dlaczego osłonili swoje umysły. À propos głównego eunucha, chodzi o Gao Mena?

– Nie, jego poprzednika.

– Co on ci zrobił?

Guang wzruszył ramionami i zapatrzył się w dal.

– Wbijał szpilki pod paznokcie, wyrywał włosy, raz przypalał mnie pogrzebaczem.

– Torturował dwulatka?!

– Miałem wtedy jakieś półtora roku.

– I nikt tego nie zauważył?

– Moje ciało błyskawicznie się regeneruje. Gdyby nie te więzy, nie miałbym nawet śladu blizn.

– On musiał o tym wiedzieć.

– O czym?

– No, o tej twojej zdolności do regeneracji, inaczej by nie zaryzykował.

– Myślisz?

Alchemik przytaknął.

– To musiał być szeroko zakrojony spisek, nie ma alternatywy. Wiesz, że szesnaście lat temu wybuchło powstanie i twoi rodzice ledwo uszli z życiem?

– Dlaczego uważasz, że ten bunt był związany ze mną? Może po prostu ktoś był niezadowolony z ich rządów?

– Wiesz, jak powstaje dziecko mocy?

– Mniej więcej – skrzywił się chłopak. – Twoja córka mi to wytłumaczyła. À propos: Łucja przesyła pozdrowienia i prosi, żebyś się nie martwił. Twierdzi, że jest bezpieczna. Jak i Hania – dodał po krótkim na­myśle.

– Naprawdę z nią rozmawiałeś?

– To dla mnie nic trudnego, mogę w każdej chwili odwiedzić twój świat, choć nie materialnie, cesarskim magom nie przyszło do głowy, aby zablokować mi tę możliwość.

– Pewnie nawet nie pomyśleli, że możesz to zrobić – mruknął Rudnicki.

– Możliwe.

– Dziękuję. Wiadomość, że dziewczynki są bezpieczne, wiele dla mnie znaczy.

– To nic takiego – odżegnał się od podziękowań Guang. – Zaczynamy?

– Kiedy tylko zechcesz.

– W takim razie teraz. Nie ma na co czekać.

Rudnicki nie zauważył żadnego gestu, jedynie poczuł dziwne mrowienie z tyłu głowy i w laboratorium pojawiły się dwa wygodne fotele. Masywne, obite skórą meble nie miały nic wspólnego z siedziskami spotykanymi w Wielkiej Han, najwyraźniej książę podpatrzył to i owo podczas wizyty w świecie alchemika.

Usiadł wygodnie i popatrzył pytająco na młodzieńca. Guang skinął głową i w umyśle Rudnickiego eksplodowało słońce. Alchemik nie wiedział, jak długo przebywał w stanie podobnym do katatonii, stopniowo w jego świadomości pojawiły się pierwsze dźwięki, później barwne plamy. Początkowo chaotyczny potok bodźców stopniowo tracił na intensywności, w końcu Rudnicki dostrzegł pierwsze wyraźne obrazy. Jego umysł wił się w męczarniach, oglądając sceny, których wolałby nigdy nie widzieć, jednak nie mógł się sprzeciwić, porwany huraganem mocy wyzwolonym przez księcia. Wreszcie jego świadomość zgasła, przytłoczona nadmiarem wrażeń i fizycz­nego bólu spowodowanym współdzieleniem pamięci chłopaka.

Alchemik ocknął się, czując obecność Guanga. Książę siedział tuż przy łóżku, na jego twarzy malowało się zakłopotanie.

– Przepraszam – powiedział chłopak. – Nie chciałem, żeby cię bolało, jednak ta procedura... – Wzruszył ramionami.

– To nie twoja wina – wychrypiał Rudnicki. – Sam o to prosiłem.

– Wiesz już, co się stało? Bo ja nadal wielu rzeczy nie rozumiem, choć odczytywałem twoje emocje. Naprawdę chciałeś ich zabić?

– Tych służących, którzy latami znęcali się nad tobą? Magów, którzy skrzywdzili twoją matkę? Naprawdę! I zrobię to, prędzej czy później. Dorzucę też kilka czaszek do twojej kolekcji.

– Nie ma problemu, regały, na których je trzymam, można powiększyć siłą woli – rzucił z udaną nonszalancją Guang. – To pierwszy raz, kiedy ktoś chciał mnie bronić. Dziękuję.

– Najpierw muszę się stąd wydostać – odburknął Rudnicki. – I przekonać twoich rodziców. Nie wiem też, czy dożyję audiencji, bo ci wszyscy spiskowcy pewnie zadbali, żebym nie miał okazji porozmawiać z imperatorem.

– Gdybyś mi pomógł zdjąć choćby jeszcze jedną blokadę, mógłbym cię obronić, jednak wątpię, czy spodobałoby się to na dworze.

Alchemik, nie przebierając w słowach, wyraził opinię na temat pałacowych urzędników i samej cesarskiej pary.

Guang zachichotał.

– W takim razie bierzmy się do roboty! – zaproponował. – Powiem ci, co robić, to nic trudnego. Niestety, pozostałe więzy są zbyt silne, nadal nie będę mógł opuścić tego pałacu.

– Pycha kroczy przed upadkiem – mruknął alchemik.

– Słucham?

– To takie przysłowie z mojego świata. Tego spiskowcy też nie przewidzieli.

– Czego?

– Że się dogadamy. Oni tresowali cię jak zwierzę, miałeś nienawidzić swoich rodziców i wszystkiego, co żyje.

Guang zacisnął zęby, na policzkach chłopaka zagrały mięśnie, widać było, że wysiłkiem woli powstrzymuje się od komentarza.

– Bierzmy się do roboty! – powtórzył. – Najpierw będziesz musiał rozpleść runę bólu. Nauczę cię, to proste, niestety, nie mogę tego zrobić sam.

Alchemik z jękiem zwlókł się z łóżka – bolały go wszystkie mięśnie – i przysiadł na podsuniętym przez księcia taborecie.

– Sama runa wygląda tak. – Palce chłopaka zatańczyły w powietrzu i przed oczyma Rudnickiego uformował się widmowy krąg. – Słabe punkty są tu i tu – kontynuował książę. – Musisz uderzyć w nie energią, żeby zniszczyć wiązania podtrzymujące znak. Ot i wszystko.

Alchemik zamrugał oszołomiony stopniem komplikacji znaku, jak i nonszalancją, z jaką Guang tworzył magię.

– Postaram się – obiecał, koncentrując chi. – Może dam radę.

Rudnicki po raz kolejny kopnął bramę, ale potężne wrota odpowiedziały jedynie lekką wibracją.

– Oni mnie tam w ogóle słyszą?! – rzucił w przestrzeń.

– Chyba nie za bardzo – odparł dyplomatycznie Guang. – No i raczej nie spodziewają się, żebyś wyszedł stąd żywy. Jeślichcesz, to ja zastukam.

Alchemik westchnął, słysząc rozbrzmiewający w jego umyśle głos. Najwyraźniej Guang uważał za oczywiste, że czyta jego myśli.

– Dobrze! Tylko tak, żeby na pewno usłyszeli.

– W porządku, odsuń się.

Alchemik posłusznie odszedł od bramy, niemal w tym samym momencie wrota zadrżały, jakby uderzyła w nie pięść olbrzyma.

– Tylko nie przesadź! – poprosił Rudnicki. – Bo jeśli wywalisz bramę, strażnicy od razu mnie zaatakują.

– Podejrzewam, że i tak to zrobią – odparł spokojnie chłopak. – Z tego, co mówiłeś, wynika, że nie mogą dopuścić cię do cesarza.

– W takim razie postaraj się, żeby kilku przeżyło, bo imperator pewnie będzie chciał ich przesłuchać.

– Postaram się – obiecał książę. – Ale nie gwarantuję rezultatów. Jak sam wiesz, dopiero co wyzwoliłem się z części więzów, nie miałem kiedy ćwiczyć.

Tymczasem wrota otwarły się powoli i Rudnicki zobaczył oddział straży. Zanim zdążył otworzyć usta, gwardziści zaatakowali. Bez wahania, bez słowa uprzedzenia, tak, aby zabić.

Alchemik cofnął się nerwowo, ale nie potrzebował walczyć, mężczyźni w przerażających maskach bojowych padli tam, gdzie stali.

– Dwóch jeszcze żyje – zaraportował Guang. – Nie znam się na medycynie, ale mogę zapieczętować ich w czasie.

– Zrób to – polecił Rudnicki. – I jeszcze jedno: dasz radę jakoś mnie zamaskować? Nie ma sensu, żebym przedzierał się siłą do pałacu cesarza, bo wtedy na mojej drodze staną i niewinni gwardziści.

– Spróbuję, wiem, jak to zrobić. No, teoretycznie... Jednak jeślitrafisz na silnego maga, ten wykryje cię w mgnieniu oka. I nie stawaj na widoku, bo będziesz błyszczał, staraj się poruszać w cieniu albo przynajmniej nie w pełnym świetle, tuż przy murach i ścianach.

– Dobrze, zaczynaj.

Alchemik nie zauważył żadnej zmiany, jednak Guang zapewnił go, że większość ludzi nie będzie mogła go zobaczyć.

Rudnicki przestąpił ciała powalonych gwardzistów i pospieszył do pałacu cesarza.

Mam nadzieję, że nie zabłądzę, pomyślał. Pałacowy kompleks zajmowany przez rodzinę imperatora i najważniejszych urzędników nie bez powodu nazywany był Zakazanym Miastem i zajmował dziesiątki kilometrów kwadratowych.

– Pomogę ci, jeślibędzie trzeba – uspokoił go książę. – To zresztą nic trudnego: wszystkie drogi wiodące do siedziby imperatora oznaczone są czerwoną kostką brukową. Odległość między znakami wynosi piętnaście metrów.

– Skąd wiesz?

– Zmierzyłem to, musiałem zająć czymś umysł.

W głosie chłopaka zabrzmiała dziwna, zgrzytliwa nuta i Rudnicki obiecał sobie jeszcze raz, że wszyscy winni znęcania się nad księciem drogo za to zapłacą.

– Staraj się iść ciszej, bo nie potrafię zagłuszyć twoich kroków – upomniał go Guang. – Nie spiesz się, nikt cię nie widzi.

Alchemik mruknął potakująco i skręcił w wąską, obsadzoną krzakami wistarii alejkę.

– Obejdź pałac od strony ogrodu, tam na parterze jest otwarte okno, inaczej musiałbyś przejść przez wartownię – poinstruował książę.

– Byłeś tam?

– Zdarzało mi się tam zaglądać – odparł wymijająco chłopak.

Rudnicki wzdrygnął się, widząc patrol cesarskiej gwardii, lecz żołnierze przeszli mimo, nie spojrzawszy nawet w jego stronę.

W cesarskim ogrodzie parę kobiet spacerowało z dziećmi, tabuny pałacowej służby świadczyły o ich wysokim statusie.

– To cesarskie konkubiny – poinformował Guang obojętnym tonem. – Nie zauważą cię, ale omijaj dzieciaki, kilkoro z nich ma spory potencjał.

Kierując się wskazówkami księcia, po krótkich poszukiwaniach alchemik znalazł na wpół uchylone okno i ostrożnie wśliznął się do pałacu. Wystrój komnaty wskazywał, że jej lokatorką jest kobieta. Młoda kobieta, doprecyzował w myśli Rudnicki, widząc skąpy koronkowy strój i zasłoniętą parawanem wannę.

– Co teraz? – spytał nieledwie szeptem.

– Wyjdź na korytarz i skieruj się w lewo.

– To droga do komnat cesarza?

– Nie, eunucha Gao Mena. Bez niego nie dostaniesz się do gabinetu imperatora, tam zawsze stoją strażnicy, i to nie z tych przeciętnych. Tylko on może zaprowadzić cię do Huangdiego.

– A jeśli nie zechce albo jest zamieszany w spisek?

– Zmuś go. Co do spisku, to nie jestem pewien, ale on nigdy nie był blisko z tymi, którzy mnie torturowali. A ­tamci spotykalisię regularnie, jest tu niedaleko taka herbaciarnia „Zachód Słońca”, podejrzewam, że jej nazwa nie jest przypadkowa, bo tamci kilkakrotnie żartowalina ten ­temat.

– Pamiętasz ich wszystkich?

– O tak, pamiętam...

Ponaglony przez Guanga alchemik otworzył niczym niewyróżniające się drzwi i po chwili znalazł się w obszernym pomieszczeniu bez okien, oświetlonym przez kilka lamp naftowych. Na drewnianych manekinach wyeksponowano dziesiątki szat, wszystkie w ciemnofioletowym kolorze, pomieszczenie wyglądało na garderobę eunucha.

– Usiądź gdzieś wygodnie i czekaj, za jakieś pół godziny Gao Men przyjdzie się przebrać. Wtedy go dopadniesz.

– Wolałbym nie robić mu krzywdy.

– Ja też, to jeden z nielicznych sympatycznych ludzi w pałacu.

– Miałeś z nim do czynienia?

– Raz czy dwa, ale obserwowałem, jak odnosi się do innych ludzi. Te więzy ograniczały moją wolę, ale nie zmysły.

– A teraz? Co możesz zrobić?

– Nadal niewiele. Pomogłeś mi przełamać jedną z pomniejszych blokad.

– A gdyby usunąć wszystkie? Byłbyś potężny jak Szepczący?

– Na pewno nie, z wielu względów. Spiskowcy się zabezpieczyli, podejrzewam, że jeślizrozumieją, że ich plan nie wypalił, mogą pozbawić mnie mocy dużo skuteczniej niż cesarscy magowie. Nie wiem, czy dobrze odbieram ich emocje, ale oni chyba się mnie boją.

– Nic dziwnego. Być może twoim prawdziwym ojcem jest jeden z Szepczących, więc gdybyś zwrócił się przeciwko niemu, nawet istota o takiej potędze miałaby kłopoty. Tak to przynajmniej działa, jeśli chodzi o dzieci mocy.

– Myślisz, że powinienem zwrócić się przeciwko niemu? Twoja córka zabiła swojego rodziciela. No, a przynajmniej pomogła go zabić.

Rudnicki zacisnął pięści; ostatnie, na co miał ochotę, to rozmowa o Natalii, jednak ignorowanie wątpliwości Guanga na pewno nie było dobrym pomysłem: mimo magicznych więzów moc chłopaka porażała.

– Ukarała go za to, co zrobił z matką – powiedział szorstko. – Gwałtu nie można niczym usprawiedliwić.

– A jednak był jej ojcem...

– Owszem. W biologicznym sensie tego słowa. Jednak dla niego Łucja była tylko marionetką, którą chciał wykorzystać w swoich celach, a kiedy coś poszło nie tak, postanowił ją zabić. Wreszcie chciał zabić i mnie. Jeśli...

– Uważaj, idzie! – przerwał mu książę.

Beznamiętne oblicze eunucha jak zwykle nie wyrażało żadnych uczuć, jednak Rudnicki odniósł wrażenie, że przyboczny cesarza jest czymś zmartwiony. Albo boi się, że nie zdołam uratować następcy tronu, albo wręcz przeciwnie, pomyślał alchemik. Ot i cała Wielka Han: nigdy nie wiadomo, w którą stronę zmierza intryga. No cóż, tak czy owak, nie ma na co czekać...

Podkradł się do eunucha od tyłu, złapał go za szyję i nacisnął tętnicę przedramieniem. Po kilku sekundach Gao Men zwiotczał, nie wydawszy głosu.

– Nie zrobiłeś mu krzywdy? – zaniepokoił się Guang.

– Nie. Za chwilę powinien się ocknąć. Inna sprawa, czy zechce mi pomóc. Wydaje mi się, że on jest naprawdę oddany cesarzowi, więc jeśli uzna mnie za zagrożenie dla imperatora, prędzej umrze, niż zaprowadzi mnie do niego.

– Umrze, żeby go ochronić? Jak powiedziałem, wydał mi się sympatyczny, ale żeby naraził życie dla cesarza? Większość pałacowych urzędników jest beznadziejnie skorumpowana i samolubna.

– Zapewne masz rację, ale są i inni, a ty obserwowałeś głównie spiskowców.

– Zobaczymy.

Tymczasem Gao Men westchnął chrapliwie i otworzył oczy. Jego źrenice rozszerzyły się ze strachu, kiedy rozpoznał Rudnickiego.

– Chce pan zabić Jego Wysokość? – spytał. – Cesarzowa nie miała...

– Nie chcę nikogo zabijać – wszedł mu w słowo alchemik. – Oczywiście nie jestem zachwycony postępkiem cesarskiej pary, jednak udało mi się wyjaśnić przyczyny dolegliwości następcy tronu. No, przynajmniej częściowo – dodał ciszej. – I wiem, jak mu pomóc. Jednak to, co się z nim teraz dzieje, to efekt trwającego kilkanaście lat spisku i potrzebuję pańskiej pomocy, żeby w ogóle dotrzeć do imperatora. Pilnujący pałacu gwardziści próbowali mnie zabić, kiedy tylko dowiedzieli się, że prze­żyłem. Podejrzewam, że takich osób jest więcej.

– Potrafi pan uleczyć chorobę księcia?! – wykrzyknął z niedowierzaniem eunuch.

– Ciszej! – syknął Rudnicki. – To nie jest żadna choroba. I tak, potrafię mu pomóc. Już pomogłem.

– A to w jaki sposób? Nie kiwnę palcem, dopóki nie powie mi pan wszystkiego – zastrzegł stanowczo Gao Men.

Alchemik westchnął głęboko i przedstawił zwięźle sytuację.

– Teraz pański ruch – zakończył, wzruszając ramionami. – Sam nie dotrę do cesarza, straże zabiją mnie po drodze.

– Więc twierdzi pan, że porozumiał się z księciem?

– Owszem, twierdzę.

– Proszę to udowodnić. No i jeśli sprawa przedstawia się tak, jak pan to opisał, skąd pewność, że książę nie zabije cesarza, żeby zemścić się za lata upokorzeń i męczarni? Zapewniam pana, że cesarska para nic o tym nie wiedziała, ale następca tronu może mieć na ten temat inne zdanie. Jak pan go powstrzyma?

– Kiedy rozmawiam z nim w myślach, słyszę nie tylko jego słowa, ale też widzę emocje i intencje, jakie mu przyświecają.

– Mógłbym z nim porozmawiać?

– Nie mam pojęcia. Guang?

– Teoretycznie – odparł chłopak. – Tylko nie wiem, czy mam na to ochotę, no i on musiałby zrzucić swoje zabezpieczenia. Jest chroniony przed ingerencją na poziomie umysłu – wyjaśnił.

– To może się postaraj? – rzucił gniewnie Rudnicki. – Chyba że wolisz, żeby mnie tu zaciukali, a potem nałożyli na ciebie dwa razy tyle więzów co do tej pory.

Przez dłuższą chwilę alchemik nie wyczuwał w ogóle obecności księcia, jednak w końcu Guang odpowiedział przyzwalającym pomrukiem.

– No dobrze, porozmawiam z nim – zadecydował chłopak. – Tylko niech zniszczy swoje bariery.

– Ekscelencjo, książę zgodził się z panem porozmawiać, ale musi pan zlikwidować bariery ochronne – oświadczył Rudnicki.

Eunuch zmarszczył brwi, widać było, że pomysł niespecjalnie mu się podoba, jednak po chwili zaplótł palce, tworząc nieznany alchemikowi symbol, i wymówił szeptem kilka sylab.

– Już – poinformował sucho.

Rudnicki nie słyszał rozmowy chłopaka z Gao Menem, ale zmieniające się jak w kalejdoskopie emocje na twarzy przybocznego cesarza świadczyły, że ta jest inten­sywna.

– Ja... nie wierzę – oznajmił wreszcie słabym głosem eunuch. – To niemożliwe, żebyśmy byli tak głupi i łatwowierni. Niemożliwe – powtórzył bezradnie.

– Nie czas o tym myśleć – powiedział alchemik. – Przede wszystkim trzeba poinformować o wszystkim cesarską parę. Roztrząsaniem przeszłości zajmiemy się później.

– A jaki pan ma w tym interes? – zapytał bez ogródek eunuch. – Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, ma pan prawo być niezadowolony z decyzji...

– Chcę przeżyć i wrócić do swojego świata! – warknął rozzłoszczony nie na żarty Rudnicki. – I mam dosyć waszych intryg! Tak więc rekomendowałbym zarówno ekscelencji, jak i imperatorowi nie mnożyć tych ostatnich ponad miarę, bo moja cierpliwość jest na wyczerpaniu. Będę miał też konkretne żądania, zanim zdecyduję się po raz kolejny pomóc Wielkiej Han – dodał już spokojniej.

– Rozumiem. W takim razie proszę to założyć. – Gao Men wskazał ciemnofioletowy strój z kapturem.

Alchemik bez słowa założył szatę identyfikującą go jako średniej rangi eunucha i nasunął kaptur na głowę.

– A teraz proszę za mną, i niech pan nie stawia zbyt dużych kroków, żaden eunuch nie chodzi zbyt szybko ze względu na fizyczne... ograniczenia.

Rudnicki mruknął potakująco i podążył za Gao Menem. Po drodze do gabinetu imperatora minęli kilka posterunków, lecz żaden z gwardzistów nawet nie spojrzał w kierunku alchemika; najwyraźniej obecność zaufanego cesarza i strój noszony przez Rudnickiego uśpiły czujność straży. Także wartownicy pilnujący drzwi do komnat władcy przepuścili ich bez słowa.

Eunuch powitał Huangdiego lekkim skinieniem głowy, alchemik poszedł za jego przykładem: biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, nie miał zamiaru padać na kolana przed władcą Wielkiej Han.

– Co się...

Rudnicki jednym ruchem zrzucił z siebie powłóczystą szatę. Zanim ta opadła na podłogę, imperator stał już z mieczem w dłoni.

– Ying Tu! – wykrzyknął. – Co z moim synem?!

– Książę Guang jest cały i zdrowy – odparł szybko eunuch. – Właśnie o nim chcieliśmy porozmawiać.

– Siadajcie. I proszę o raport!

Alchemik odchrząknął nerwowo: Gao Men zdecydowanym gestem scedował odpowiedź na niego.

– Najlepiej byłoby, gdyby tego, co mam do powiedzenia, wysłuchała też cesarzowa – powiedział. – Będę musiał pokazać pewne rzeczy, a nie wiem, czy wystarczy mi energii, żeby to powtórzyć.

– Jakie rzeczy?

– Sceny z przeszłości. To, co mam do przekazania, jest tak niewiarygodne, że bez demonstracji się nie obejdzie.

– Jest pan w naszym świecie zaledwie od...

– To wspomnienia księcia Guanga – przerwał imperatorowi Rudnicki. – Ja tylko je ukażę.

– Co ma do tego moja żona? – rzucił nieufnie Huangdi. – Mogę jej wszystko przekazać.

– Ying Tu ma rację – wtrącił Gao Men. – Cesarzowa musi być przy tym obecna.

– Guang wyzdrowiał?

– Nie do końca, ale jest bezpieczny, przynajmniej na razie – zapewnił eunuch. – Niestety, kwestia jego... choroby dotyczy także żony Waszej Wysokości.

Imperator zmarszczył brwi, zdawało się, że zaprotestuje, jednak po chwili wezwał strażnika i kazał mu przekazać informację cesarzowej.

– Mam nadzieję, że będziecie przekonujący, bo ostatnio moja żona nie jest w najlepszym nastroju – uprzedził.

Rudnicki zacisnął zęby i zignorował zimny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Prewencyjne aresztowanie przyjaciół alchemika wskazywało, że władczyni nie ma zamiaru bawić się w subtelności, a to, co miał do powiedzenia, z pewnością nie poprawi jej humoru.

Imperator kazał podać herbatę, później wino, wyglądało, że cesarzowa albo się nie spieszy, albo przygotowuje do konfrontacji. Rudnicki po raz pierwszy był zadowolony, że jego córki przebywają w innym świecie, poza zasięgiem Shunlie. Wreszcie, po niemal godzinnym oczekiwaniu, usłyszeli dochodzący z korytarza tupot nóg. Najwyraźniej władczyni przybyła w asyście gwardii.

Przesuwane drzwi otworzyły się z cichym sykiem i do komnaty weszła Lanya Dara, w ślad za nią wkroczyła cesarzowa.

– Jak rozumiem, ma pan wieści o moim synu? – spytała, zwracając się do alchemika.

– Owszem – przytaknął sucho Rudnicki.

– Słucham.

– Te informacje są przeznaczone wyłącznie dla Waszych Wysokości. Dlatego proszę...

– Nie ma pan prawa o nic prosić!

Rudnicki z trudem opanował gniew, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, cesarz oszczędnym gestem podniósł dłoń.

– W przeszłości nie zawiedliśmy się na Ying Tu – powiedział. – Wszyscy postronni wyjdą, zostanie tylko Gao Men.

– Jak każe Wasza Wysokość. – Cesarzowa ukłoniła się nisko.

Dowódczyni Gwardii Feniksa natychmiast zniknęła za drzwiami.

– Proszę kontynuować – skinął na alchemika cesarz. – Zacznijmy od zdrowia następcy tronu. Co z nim? Czy można wyleczyć jego dolegliwość?

– To nie jest żadna choroba – odparł Rudnicki, nerwowo przełykając ślinę. – Jego dolegliwości są efektem działań cesarskich magów, a ściślej mówiąc, zdrajców w ich szeregach.

– On zabijał ludzi! – wybuchła Shunlie.

– To prawda, zabijał. W samoobronie. Służba i cesarscy magowie znęcali się nad nim niemal od urodzenia.

– To kłamstwo! Widywałam go prawie codziennie, na jego skórze...

– Nie było śladów – dokończył alchemik. – Bo ciało księcia regeneruje się błyskawicznie i oni o tym wiedzieli.

– Jacy oni? – spytał cesarz. – I dlaczego go męczyli? To nie ma sensu. Gdybyśmy się o tym dowiedzieli, każdy z nich umarłby tysiąckrotną śmiercią! No i skąd taka nieludzka regeneracja?

– Książę nie jest człowiekiem. Nie w pełni człowiekiem – poprawił się Rudnicki.

W komnacie zapadła mrożąca krew w żyłach cisza, implikacje tego, co powiedział alchemik, wydawały się oczywiste: skoro macierzyństwo cesarzowej nie budziło wątpliwości, pozostawała kwestia, kto był ojcem następcy tronu...

– Wolałbym to pokazać – powiedział szybko Rudnicki.

– Proszę to zrobić – wycedził przez zaciśnięte zęby imperator.

Alchemik wywołał ujrzaną wcześniej w umyśle chłopaka wizję, odwrócił ze wstrętem wzrok, kiedy kilku zamaskowanych mężczyzn powaliło cesarzową na ziemię.

– Ten bunt był tylko pretekstem, żeby wywabić Jej Wysokość z pałacu bez ochrony magów – wyjaśnił Rudnicki. – Oni...

Najpierw rozbryznęła się kosztowna nefrytowa czarka, później na posadzkę spadł srebrny czajniczek do herbaty i zamienił się w kupkę żużlu. Początkowo alchemik nie mógł z niczym skojarzyć dziwnego, świdrującego w uszach dźwięku, dopiero chwilę później spojrzał na cesarzową.

Shunlie krzyczała.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

COPYRIGHT © BY Adam Przechrzta COPYRIGHT © BY Fabryka Słów sp. z o.o., LUBLIN 2023

WYDANIE I

ISBN 978-83-7964-894-8

Wszelkie prawa zastrzeżone All rights reserved

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

PROJEKT I ADIUSTACJA AUTORSKA WYDANIA Eryk Górski Robert Łakuta

ILUSTRACJA NA OKŁADCE Dark Crayon

PROJEKT OKŁADKI Dark Crayon, Konrad Kućmiński | Grafficon

ILUSTRACJE Przemysław Truściński

REDAKCJA Karolina Kacprzak

KOREKTA Magdalena Byrska

SKŁAD WERSJI ELEKTRONICZNEJ [email protected]

SPRZEDAŻ INTERNETOWA

Zamówienia hurtowe Dressler Dublin sp. z o.o. ul. Poznańska 91 05-850 Ożarów Mazowiecki tel. (+ 48 22) 733 50 31/32 www.dressler.com.pl e-mail: [email protected]

WYDAWNICTWO Fabryka Słów sp. z o.o. 20-834 Lublin, ul. Irysowa 25a tel.: 81 524 08 88, faks: 81 524 08 91www.fabrykaslow.com.pl e-mail: [email protected]/fabrykainstagram.com/fabrykaslow