9,99 zł
Rebeka Evans, szef kuchni włoskiego arystokraty, Dantego Jarrella, stara się nie ulec urokowi przystojnego pracodawcy. Jednak jego zaproszeniu na kolację nie potrafi odmówić. Kolacja kończy się namiętną nocą, po której Rebeka składa wymówienie. Dante nie pozwoli jej jednak tak łatwo odejść. Przekonuje ją, by spędziła z nim ostatni miesiąc w Toskanii…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 139
Tłumaczenie:
Wysoki i oszałamiająco przystojny, natychmiast wyróżniał się z tłumu. Serce Rebeki podskoczyło gwałtownie. Określenie „przystojny”, nawet wzmocnione, ani trochę nie oddawało sprawiedliwości klasycznej doskonałości jego rysów. Wyglądał na rdzennego mieszkańca regionu Morza Śródziemnego – oliwkowa skóra, lśniące jak jedwab kruczoczarne włosy, zmysłowe wargi i szerokie ciemne brwi nad szarymi niczym stal oczami.
Gawędził z jednym z gości, ale chyba poczuł jej spojrzenie, bo uniósł głowę i ich oczy spotkały się mimo dzielącej ich odległości. Rebeka znieruchomiała, lecz gdy uśmiechnął się, odetchnęła z radosną ulgą i kąciki jej ust uniosły się w odpowiedzi. Cichy szmer rozmów rozmył się nagle gdzieś w tle i dziewczyna nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ona i Dante stoją sami w ogrodzie, pod cudownie błękitnym niebem.
Za plecami usłyszała subtelny szelest jedwabiu i kątem oka dostrzegła eteryczną blondynkę w głęboko wyciętej szkarłatnej sukni, przylegającej do jej smukłego ciała jak druga skóra. Wzrok blondynki utkwiony był w przeciwległym końcu ogrodu i Rebeka nagle uświadomiła sobie, że Dante uśmiecha się nie do niej, lecz do swojej kochanki, Alicii Benson.
Zaczerwieniła się, z trudem przywołała pogodny uśmiech na twarz i podsunęła tacę z kanapkami grupce stojących w pobliżu gości. Mogła mieć tylko nadzieję, że Dante nie zauważył, że gapiła się na niego jak ogłupiała z zachwytu nastolatka. Z drugiej strony nie było przecież żadnego powodu, aby Dante Jarrell nie miał się do niej uśmiechać – w ciągu ostatnich dwóch miesięcy udało im się nawet zaprzyjaźnić, choć naturalnie było to jedynie porozumienie na gruncie zawodowym, związek, który nigdy nie przekroczył niewidzialnej granicy dzielącej pracodawcę i członka zatrudnianego przez niego zespołu.
Rebeka była szefem kuchni Dantego; gotowała jego posiłki i zapewniała menu na wiele towarzyskich spotkań, których był gospodarzem. Nie miała cienia wątpliwości, że Dante widzi w niej funkcjonalny przedmiot, dzięki któremu jego życie toczy się gładko i sprawnie, coś w rodzaju komputera czy komórki. W ogromne skrępowanie wprawiała ją świadomość tego, co do niego czuła, i zawsze starała się te uczucia ukrywać.
W przeciwieństwie do prześlicznej Alicii, Rebeka raczej nie zasługiwała na uwagę wybitnie przystojnego multimilionera i playboya. Zerknęła na swój uniform, złożony ze spodni w biało-czarną kratkę oraz śnieżnobiałego żakietu – strój był bardzo praktyczny, ale raczej podkreślał, niż maskował jej krągłe kształty, zupełnie niepodobne do tyczkowatej sylwetki, promowanej przez dyktatorów mody. Włosy Rebeki były ciasno splecione i mocno upięte pod kucharską czapką, a po kilku godzinach spędzonych w gorącej kuchni jej twarz była mocno zaróżowiona i błyszcząca od potu. Gdyby chociaż nałożyła minimalny makijaż, ale nie…
– Zjadłem już zdecydowanie za dużo, ale chyba jednak nie oprę się jednemu z tych pasztecików. Czym są nadziane?
Rebeka otrząsnęła się z zamyślenia.
– Wędzonym łososiem zapieczonym w sosie holenderskim – poinformowała z uśmiechem mężczyznę, który właśnie przed nią przystanął.
– Są przepyszne, podobnie jak wszystko, co przygotowała pani na to przyjęcie – odparł. – Nie wiem, jak pani dziękować, naprawdę! I oczywiście jestem bardzo wdzięczny Dantemu, że pozwolił Susannie i mnie urządzić przyjęcie z okazji chrztu naszego synka w swoim domu! Niepokoiłem się, że będziemy mieli kłopoty ze znalezieniem odpowiedniego miejsca po tym, jak restauracja, w której wynajęliśmy salę, w ostatniej chwili odwołała rezerwację, ale Dante zdobył gdzieś ten namiot i zapewnił mnie, że zatrudnia najlepszego szefa kuchni w całym Londynie…
Rebeka uśmiechnęła się lekko.
– Naprawdę tak powiedział?
– Wychwalał pani zdolności pod niebiosa. – James Portman kiwnął głową. – Dante to dobry człowiek. Kiedy przejął firmę Jarrell Legal po przejściu na emeryturę swojego ojca, sir Clifforda, inni prawnicy, a wśród nich także i ja, zastanawiali się, jak będzie się nam dla niego pracowało. Miał wtedy opinię bezwzględnego gracza, ale okazał się znakomitym szefem, no i lojalnym przyjacielem. Nie wahał się zaproponować mi pomocy w zorganizowaniu tego przyjęcia i bezustannie wspierał mnie w ciągu ostatnich miesięcy, kiedy Susanna cierpiała na depresję poporodową.
Rozejrzał się po dużym ogrodzie, otaczającym piękny dom w stylu georgiańskim, stojący naprzeciwko Regent’s Park.
– To był cudowny dzień – mruknął. – Jestem dłużnikiem Dantego, szczególnie że ceremonia chrztu musiała obudzić bolesne dla niego wspomnienia…
Rebeka spojrzała na niego ze zdziwieniem.
– Co ma pan na myśli?
I tak już ogorzałą twarz Jamesa oblał ciemny rumieniec.
– Och, nic takiego! To wydarzenie miało miejsce lata temu, kiedy Dante mieszkał w Nowym Jorku…
– Nie wiedziałam, że mieszkał w Ameryce.
Nie było powodu, aby o tym wiedziała, ponieważ Dante nie zwierzał jej się ze swoich przeżyć i podstawowe fakty z jego życiorysu znalazła w internecie, kiedy przyjęła jego ofertę pracy.
Na stronie zatytułowanej „Najbardziej interesujący kawaler Wielkiej Brytanii” wyczytała, że Dante ma trzydzieści sześć lat i jest jedynym synem sędziego Sądu Najwyższego, sir Clifforda Jarrella, oraz sławnej włoskiej śpiewaczki operowej, Isabelli Lombardi. Zgodnie z internetowym profilem, Jarrellowie byli bardzo bogatą arystokratyczną rodziną, której przedstawiciele w ostatnich pokoleniach zawarli dwa związki małżeńskie z dalekimi krewnymi rodziny królewskiej; teraz Dante, jako jedyny spadkobierca, miał odziedziczyć nie tylko rodzinną kancelarię prawniczą, ale i rodową rezydencję oraz rozległą posiadłość w Norfolk. Poza ogromnym majątkiem, który w przyszłości miał przypaść mu w udziale, miał także mnóstwo własnych pieniędzy, zgromadzonych dzięki sukcesom odnoszonym jako adwokat w sprawach rozwodowych. Dante zdobył opinię twardego, rozważnego prawnika i reprezentował wiele sław przed sądem.
W życiu prywatnym także nie mógł skarżyć się na nadmiar wolnego czasu. Na liście kobiet, z którymi kojarzono jego nazwisko, znajdowały się top modelki, piękne aktorki i znane w towarzystwie damy o nienagannym rodowodzie. Nie ulegało wątpliwości, że Dante woli blondynki – Rebeka widziała sporo zdjęć swojego pracodawcy z długonogimi platynowymi pięknościami. Zdążyła też zauważyć, że nigdy nie fotografował się dwa razy z tą samą kobietą.
Teraz mocno zaintrygowała ją myśl, że jej cyniczny szef może mieć łagodniejsze oblicze. Sama uważała go za sprawiedliwego i wrażliwego na potrzeby pracowników, ale w głosie Jamesa Portmana wychwyciła nutę najszczerszego podziwu.
– Jak to się stało, że zaczęła pani pracować dla Dantego? – zagadnął.
– Pracowałam dla firmy cateringowej zajmującej się głównie organizowaniem biznesowych lunchów w City – wyjaśniła. – Dante był na jednym z nich i zaraz po posiłku zaproponował mi posadę swojego prywatnego szefa kuchni.
Pensja oraz dodatkowy bonus w postaci mieszkania były ofertą, której najzwyczajniej w świecie nie mogła odrzucić, lecz w głębi duszy musiała przyznać, że wygląd i charyzma Dantego ułatwiły jej podjęcie ostatecznej decyzji o przeprowadzce do służbowego apartamentu w Hilldeane House.
– Gdyby kiedykolwiek miała pani ochotę zmienić pracę i podjąć się obowiązków gotowania dla mocno zajętego pracą małżeństwa z malutkim synkiem…
– Próbujesz podkraść mojego szefa kuchni, James?
W głosie Dantego brzmiała nie tylko nuta rozbawienia, lecz także ostrzejszy ton, który skłonił jego pracownika do szybkiego wykonania dwóch kroków do tyłu.
– Nic z tych rzeczy. – James rozluźnił się odrobinę na widok leniwego uśmiechu szefa. – Chociaż ty sam, o ile dobrze zrozumiałem, podkradłeś Rebekę jej poprzedniemu pracodawcy.
– Nie zaprzeczam. – Dante wzruszył szerokimi ramionami.
Rebeka nie zdawała sobie sprawy z jego obecności, dopóki się nie odezwał. Miała nadzieję, że nie usłyszał, jak gwałtownie wciągnęła powietrze, porażona jego seksualnym magnetyzmem. Marynarkę miał rozpiętą, a pod jedwabną białą koszulą widać było cień ciemnych włosów na piersi i muskulaturę brzucha.
Na krótką, oszałamiającą chwilę wyobraziła sobie nagiego Dantego i siebie samą, gładzącą jego gorącą skórę. Czy jego ciało było równie mocno opalone jak twarz? Spodnie ciasno opinały uda, podkreślając rysunek potężnych mięśni. Zarumieniła się i zaraz, przerażona, że on to zauważy, spróbowała się odsunąć, lecz Dante położył dłoń na jej ramieniu.
– Zawsze wybieram to, co najlepsze, więc od razu zorientowałem się, że Rebeka jest utalentowaną kuchmistrzynią, i postanowiłem pozyskać ją dla siebie – uśmiechnął się.
Rebeka zesztywniała. Słowa Dantego potwierdziły jej podejrzenia: w oczach szefa jest tylko śrubką w skomplikowanej maszynerii jego życia. Kiedy się poznali, był pod wielkim wrażeniem jej umiejętności, natomiast ona zadurzyła się w nim od pierwszego wejrzenia. Naturalnie nie była to miłość, Rebeka nie była przecież aż tak głupia, lecz cała ta sytuacja wydawała jej się tym bardziej zaskakująca, że po tym, jak potraktował ją Gareth, uroczyście obiecała sobie trzymać się z daleka od mężczyzn i dać odpocząć swojemu poranionemu sercu.
Być może po dwóch latach samotności jej ciało powoli zaczęło wychodzić z narzuconej hibernacji, kto wie… I może padło na Dantego, ponieważ, podobnie jak gwiazdor muzyki pop, w którym zakochała się jako trzynastolatka, znajdował się całkowicie poza jej zasięgiem. Dlaczego miałby zwrócić na nią uwagę, skoro przywykł do umawiania się na randki z pięknymi kobietami, takimi jak Alicia Benson, która właśnie zmierzała w ich stronę przez trawnik u boku niosącej niemowlę Susanny Portman.
– A oto i on: najważniejsza osoba na przyjęciu! – James wziął siedmiomiesięcznego synka z ramion żony. – Jesteś jeszcze zbyt mały, aby to docenić, Aleksandrze, lecz Dante i Rebeka dołożyli wszelkich starań, żeby uświetnić twoje chrzciny.
Na dźwięk głosu ojca Aleksander uśmiechnął się szeroko, obnażając różowe dziąsełka i dwa malutkie dolne siekacze.
Rebeka z trudem powstrzymała westchnienie.
– Wspaniały z niego chłopak, prawda? – dumnie obwieścił James. – Chciałabyś go potrzymać? – dorzucił, widząc jej tęskne spojrzenie. – Pozwól, że uwolnię cię od tej tacy, żebyś mogła porządnie przytulić Aleksandra…
Aleksander był po prostu uroczy, z pulchnymi ramionkami i nóżkami, i mięciutkimi złocistymi loczkami na całej główce. Rebeka wiedziała, że jego skóra okaże się delikatna jak jedwab, a zapach niemowlęcia, ten niepowtarzalny aromat mleka i talku dla dzieci, natychmiast rozbudzi drzemiący w jej sercu ból i poczucie straty.
Mocno zacisnęła palce na uchwytach tacy, starając się zapanować nad emocjami. Świadoma, że pozostała trójka dorosłych umilkła, a James czeka na jej odpowiedź, z najwyższym trudem zmusiła się do uśmiechu.
– Aleksander robi wrażenie bardzo szczęśliwego w ramionach swojego taty, więc nie będę mu przeszkadzać – powiedziała cicho i pospiesznie odwróciła głowę w stronę namiotu. – Kelnerzy sprzątają już ze stołów, lepiej pójdę i im pomogę, przepraszam…
Ciekawe, co jej się stało, pomyślał Dante, patrząc za praktycznie biegnącą w kierunku namiotu Rebeką. Jego ręka spoczywała na jej ramieniu, więc bez trudu wyczuł napięcie, które ścisnęło jej mięśnie w momencie, gdy James zaproponował jej, by potrzymała jego syna. W pierwszej chwili przyszło mu do głowy, że Rebeka jest jedną z tych kobiet, którym robi się słabo na myśl, że dziecko mogłoby zapluć im sukienkę. Zauważył, jak Alicia trzymała się z daleka od Aleksandra, przerażona, że przeciek z jednego lub drugiego końca malucha mógłby zrujnować jej kreację od jednego z najlepszych projektantów.
Tak czy inaczej, reakcja Rebeki mocno go zaskoczyła, głównie dlatego, że dziewczyna nie sprawiała wrażenia osoby, która przejmuje się plamą na sukience. Kilka razy przyglądał się, jak pracowała w kuchni i widział, jak z wyraźną przyjemnością dotykała jedzenia, mieszając składniki dłońmi i ugniatając ciasto na chleb. Jej przyziemność wydała mu się nawet interesująco zmysłowa i kiedyś wyobraził sobie, jak jej silne palce ugniatają i głaszczą jego ciało.
Dio, skąd się wzięła ta myśl? Ze zniecierpliwieniem potrząsnął głową, pozbywając się nieproszonych obrazów. Miał wielką ochotę pójść za nią i zapytać, co się stało, było jednak mało prawdopodobne, aby zechciała mu się zwierzyć. Pracowała dla niego już od dwóch miesięcy, jednak, chociaż zawsze była uprzedzająco grzeczna, jej wewnętrzna rezerwa nie pozwalała na bliższy kontakt.
Dzisiejsze przyjęcie z okazji chrztu, które sam zorganizował dla Portmanów, było idealnym przykładem godnej podziwu etyki pracy, wyznawanej przez Rebekę. Dante wiedział, że cały poprzedni dzień poświęciła na przygotowywanie potraw, a tego dnia zastał ją w kuchni już o siódmej rano. Liczył, że uda mu się jakoś wyrazić jej swoje uznanie i podziękować za wysiłek, ale gdy wcześniej usiłował pochwycić jej spojrzenie, popatrzyła na niego chłodno i odwróciła się, pozostawiając go w stanie dziwnego rozdrażnienia.
Naturalnie istniały i inne przyczyny jego ponurego nastroju. Chrzciny rozbudziły wspomnienia, które ukrył w najdalszym zakątku swego serca – widok Jamesa z maleńkim synkiem zabolał go naprawdę mocno. Doskonale pamiętał, jak wielką dumę czuł na chrzcinach Bena. Wierzył wtedy, że ma wszystko, czego mógłby pragnąć: piękną żonę, dziecko, świetnie rozwijającą się karierę i wspaniały dom.
– Kochanie, kiedy wreszcie goście zaczną się żegnać? – znudzony głos Alicii wyrwał go z zamyślenia. – Mam nadzieję, że to przyjęcie nie będzie się ciągnąć w nieskończoność!
Dante zesztywniał, gdy była kochanka zaborczym gestem położyła rękę na jego ramieniu. Jej nieoczekiwane pojawienie się przyczyniło się do pogorszenia jego nastroju. Nie miał pojęcia, że Alicia jest szkolną koleżanką Susanny Portman. Ich romans dobiegł końca przed kilkoma tygodniami, lecz Alicia najwyraźniej nie zamierzała ustąpić.
– Zakładam, że jako gość Jamesa i Susanny przeczytałaś zaproszenie, więc powinnaś wiedzieć, że przyjęcie zakończy się o osiemnastej – odparł.
Sprawiała wrażenie niezrażonej jego chłodnym tonem.
– Pomyślałam sobie, że może miałbyś ochotę wpaść do mnie dziś wieczorem – uśmiechnęła się promiennie. – Moglibyśmy wypić drinka i zrelaksować się…
Gdy przejechała po jego koszuli długimi, szkarłatnymi pazurkami, pamięć z jakiegoś powodu podsunęła mu obraz krótkich, czystych i niewypolerowanych paznokci Rebeki. Alicia z całą pewnością nigdy nie zagniatała ciasta na chleb ani nie splamiła się żadną aktywnością w kuchni.
– Obawiam się, że nic z tego nie będzie. – Zdecydowanym ruchem zdjął jej dłoń z rękawa swojej marynarki. – Jutro reprezentuję w sądzie klienta i wieczorem muszę dokładnie przeczytać związane z procesem notatki.
Alicia skrzywiła się, wyczuła jednak, że Dante może lada chwila stracić cierpliwość i ugryzła się w język.
– A mógłbyś przynajmniej odwieźć mnie do domu? Przyjechałam taksówką…
Dante był gotowy zrobić prawie wszystko, byle tylko pozbyć się byłej kochanki.
– Oczywiście – rzekł uprzejmie. – Chcesz już wyjść?
– Wezmę tylko szal.
Pół godziny później Jamesa i Susanny oraz ich gości już nie było, natomiast Dante nadal czekał na Alicię. Z każdą chwilą coraz bardziej zdenerwowany, wszedł do kuchni i zastał Rebekę przy pracy. Na blacie leżały kartki z przepisami, a w powietrzu unosił się kuszący zapach czegoś, co, jak Dante miał nadzieję, było jego kolacją.
Podniosła głowę i oczy Dantego czujnie omiotły jej bladą twarz.
– Dobrze się czujesz? – zapytał.
Rzuciła mu zdumione spojrzenie.
– Tak, oczywiście. Dlaczego miałabym się nie czuć dobrze?
– Nie wiem. – Lekko wzruszył ramionami. – Wydawało mi się po prostu, że kiedy podziwialiśmy synka Jamesa, coś cię zdenerwowało. Bardzo zbladłaś, gdy zapytał, czy chcesz potrzymać małego.
W kuchni zapadło długie milczenie.
– Och, miałam migrenę – powiedziała w końcu Rebeka. – Zaatakowała mnie zupełnie nagle, więc musiałam pobiec do domu, żeby jak najszybciej zażyć tabletkę przeciwbólową.
Oczy Dantego spoczęły na intensywnie różowych plamach na jej policzkach. Nie ulegało wątpliwości, że Rebeka w ogóle nie umiała kłamać, ale skoro najwyraźniej nie zamierzała powiedzieć mu, w czym rzecz, musiał zmienić temat. Nie rozumiał zresztą, z jakiego powodu w ogóle interesuje się tą sprawą.
– Widziałaś może pannę Benson? – rzucił.
– Tak. Siedzi w salonie i zalewa się łzami, biedulka…
Bez trudu wychwycił leciutką nutę ironii w jej głosie.
– Wiesz, co ją tak zdenerwowało? – Zmarszczył brwi.
– Nie „co”, tylko „kto” – sprostowała. – Ty, oczywiście. Powiedziała mi, że pokłóciliście się i zaczęła płakać. Poradziłam jej, żeby spróbowała się uspokoić, ale wydaje mi się, że powinieneś z nią porozmawiać.
Dante z trudem się opanował. W co grała Alicia, do diabła?!
– Porozmawiam z nią – warknął. – Wątpię jednak, aby spodobało jej się to, co mam jej do powiedzenia.
– Przygotowałam kolację dla ciebie i panny Benson.
Przystanął w progu i odwrócił się gwałtownie. Jego oczy niebezpiecznie lśniły.
– Dlaczego, na miłość boską? Prosiłem cię o to?
– Nie, ale pomyślałam, że skoro panna Benson jest tak rozstrojona, to może chciałbyś zatrzymać ją na kolacji. – Rebeka na moment zawiesiła głos. – Wydaje mi się, że powinieneś traktować swoje przyjaciółki z odrobinę większym szacunkiem…
Dante był naprawdę wściekły na swoją zaborczą byłą, lecz teraz jeszcze bardziej rozzłościła go Rebeka, która wyobrażała sobie, że ma prawo wtrącać się w jego prywatne życie.
– Pozwolę sobie przypomnieć ci, że jesteś moją kucharką, nie głosem mojego sumienia – zauważył lodowato.
Spodziewał się przeprosin, ale Rebeka hardo uniosła podbródek i zmierzyła go wyzywającym spojrzeniem. Pierwszy raz od chwili, gdy ją poznał, dostrzegł niezwykły, fiołkowy odcień jej oczu.
– Nie wiedziałam, że masz sumienie! I nie musisz przypominać mi, jaka jest moja rola, doprawdy! Pamiętaj też, że do moich obowiązków nie należy prowadzenie rozmów z twoimi przyjaciółkami, kiedy wydzwaniają tutaj, ponieważ ty nie raczysz odbierać połączeń na komórkę. Nie muszę też pocieszać ich, gdy wypłakują sobie oczy, ponieważ sądziły, że coś dla ciebie znaczą, i nie potrafią zrozumieć, dlaczego je rzuciłeś.
Dante ściągnął brwi, słysząc wyraźnie krytyczną nutę w jej głosie.
– Czy to się często zdarza?
Rebeka zawahała się, chyba odrobinę speszona własnym wystąpieniem.
– Nie – przyznała. – Było tak raz, kiedy ta rudowłosa aktorka spędzała tu weekend zaraz po tym, jak zaczęłam dla ciebie pracować, no i teraz, z panną Benson…
– To osobna sprawa – skonstatował ponuro. – Alicia jest urodzoną aktorką i między innymi dlatego zerwałem z nią parę tygodni temu. Dokończymy tę rozmowę, kiedy już się z nią rozmówię, dobrze?
Zatrzasnął za sobą drzwi z taką siłą, że dźwięk odbił się echem od ścian. Rebeka zdawała sobie sprawę, że przekroczyła pewną granicę i może się spodziewać kłopotów. Żałowała swojego wybuchu. Rzeczywiście nie miała prawa komentować stylu życia swojego pracodawcy i fakt, że uważała go za playboya, nie miał tu nic do rzeczy. Kto wie, może Dante dojdzie nawet do wniosku, że nie chce, aby dłużej dla niego pracowała… Serce zadrżało jej gwałtownie.
– Co za idiotka… – mruknęła do siebie.
Praca u Dantego była najlepszą z jej dotychczasowych, bez dwóch zdań. Dlaczego nie miała dość rozsądku, aby trzymać buzię na kłódkę?
Odpowiedź była skomplikowana. Od dwóch dni, kiedy to matka przez telefon powiedziała jej o narodzinach dziecka Garetha i Claire, Rebeka nie mogła poradzić sobie z przygnębieniem.
– To dziewczynka. – Nuta współczucia w głosie matki sprawiła, że Rebeka ze wszystkich sił zapragnęła znaleźć się w domu, wśród ludzi, których kochała. – Doszłam do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli sama przekażę ci tę wiadomość.
Zatem Gareth jest teraz ojcem. Najprawdopodobniej pragnął tego dziecka. Rebekę natychmiast dopadły obrazy z przeszłości, a widok maleństwa Portmanów jeszcze bardziej nasilił jej ból. Starała się bez reszty zająć przygotowaniami do przyjęcia i pomaganiem kelnerom, ale gdy James zaproponował, aby potrzymała uroczego chłopczyka, musiała uciec.
Nadal była jeszcze kompletnie rozstrojona, kiedy Alicia Benson wtargnęła do kuchni, wybuchnęła łzami i wyznała, że Dante pozwolił jej wierzyć, że ich związek jest sprawą poważną. I nic dziwnego, że Rebeka okazała współczucie i zrozumienie Alicii, bo przecież sama doskonale wiedziała, jak czuje się kobieta, której ktoś niszczy marzenia i łamie serce.
Zaczęła pakować naczynia do zmywarki, nie potrafiła jednak przestać myśleć o swoim szefie. Jego beztroskie podejście do związków czyniło jej zauroczenie jeszcze bardziej niezrozumiałym, ale nic nie mogła na to poradzić. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała szczegółowo przemyśleć to, co spotkało ją ze strony Garetha, i że być może w bliżej nieokreślonej przyszłości zapragnie innego mężczyzny, lecz na razie nie zamierzała zaufać żadnemu, a już szczególnie takiemu kobieciarzowi jak Dante.
Na odgłos kroków wyprostowała się i podniosła głowę. Jej pracodawca zdjął krawat i rozpiął górne guziki koszuli, odsłaniając opaloną skórę. Piżmowy aromat jego wody kolońskiej podrażnił zmysły Rebeki, i, ku jej wielkiemu niesmakowi, przyspieszył rytm jej serca.
– Panna Benson wyszła i już tu nie wróci – poinformował ją krótko.
Parę chwil wcześniej spokojnie wyjaśnił Alicii, że łzy, które przywoływała na życzenie, nie robią na nim najmniejszego wrażenia. I nie czuł się winny, absolutnie nie. Od początku nie ukrywał, że ich romans nie przerodzi się w nic głębszego i teraz dużo bardziej niepokoiła go reakcja Rebeki. Nie miał ochoty tracić znakomitej kucharki, ale nie zamierzał też tolerować jej prób wtrącania się w jego życie prywatne.
Przeczesał włosy palcami i popatrzył na nią badawczo.
– O co ci właściwie chodziło, do diabła?
Rebeka świetnie zdawała sobie sprawę, że gdyby była rozsądna, przeprosiłaby szefa za wtykanie nosa w nie swoje sprawy, lecz jakiś złośliwy chochlik wciąż podrzucał jej inne pomysły. Rozmowa z matką przypomniała jej dzień, w którym Gareth odwołał ich ślub i wyznał, że od miesięcy sypiał z Claire. Czy od mężczyzn naprawdę nie można wymagać uczciwości i szczerości na zupełnie podstawowym poziomie?
– Nie będę przepraszać za to, że przez chwilę współczułam twojej dziewczynie – powiedziała sztywno. – Wiem, że nie dbasz o uczucia kobiet, z którymi romansujesz, ale nie podoba mi się, że wprowadziłeś w błąd pannę Benson!
Dante zaklął po włosku, instynktownie wracając do swojego pierwszego języka.
– Nie wprowadziłem jej w błąd – wycedził. – Od początku podkreślałem, jak zwykle zresztą, że nie interesuje mnie trwały związek! Nie mam pojęcia, jakich bzdur nagadała ci Alicia, lecz jeżeli twierdziła, że coś jej obiecywałem, to zwyczajnie kłamała!
Dlaczego była przekonana, że Dante nie kłamie? Może podpowiadał jej to instynkt? Oderwała wzrok od jego twarzy i zajęła się porządkowaniem kartek z przepisami, które nadal leżały na blacie.
– Rozumiem – mruknęła. – Tak czy inaczej, to nie moja sprawa i niepotrzebnie się odezwałam.
– Masz rację, zupełnie niepotrzebnie! Płacę ci za gotowanie, nie za wygłaszanie moralizatorskich kazań. – Dante był wściekły, ale widok ciemnego rumieńca, który właśnie ogarniał policzki Rebeki bardzo go zaciekawił. – A w ogóle to dlaczego obchodzi cię, z kim sypiam?
– Wcale mnie to nie obchodzi. W najmniejszym stopniu nie interesuje mnie, co robisz w łóżku.
– Nie? – Podejrzliwie zmrużył powieki.
Wyczuwał bijące od młodej kobiety fale napięcia i z każdą chwilą był coraz bardziej zainteresowany. Nagle uświadomił sobie, jak mało o niej wie. Podała mu kilka podstawowych faktów, że wychowała się na rodzinnej farmie w północnej Walii i ukończyła szkołę kucharską w mieście o trudnej do wymówienia nazwie. Odniósł wrażenie, że nie miała chłopaka, lecz dlaczego właściwie młoda i atrakcyjna kobieta miałaby być samotna?
– Może jesteś zazdrosna? – podsunął z rozbawieniem.
Nadal był na nią zły i rzucił tę uwagę wyłącznie po to, aby ją rozdrażnić.
– Oczywiście, że nie jestem zazdrosna – rzuciła ostro. – Co za idiotyczny pomysł! Oczekuję od życia czegoś więcej niż związku z facetem, który traktowałby mnie jak zabawkę.
– Moje zabawki jakoś na mnie nie narzekają…
Dante rozumiał, że nie powinien z rozmysłem złościć dziewczyny, jednak widok wypływającego na jej twarz rumieńca sprawiał mu pewną satysfakcję. Przyszło mu do głowy, że może jest pruderyjna; z całą pewnością ubierała się jak kobieta zdeterminowana za wszelką cenę zamaskować choćby cień własnej zmysłowości.
Potrząsnął głową i szybko pozbył się niepożądanych myśli. Oparł się biodrem o kuchenny stół, skrzyżował ręce na piersi i zaczął się zastanawiać, jak poradzić sobie z całą tą sytuacją. Nie chciał zwalniać dziewczyny, musiała jednak przyjąć do wiadomości, że nie życzy sobie jej komentarzy.
– Nie interesuje mnie twoje życie uczuciowe. – Rebeka wepchnęła przepisy do foldera, modląc się, aby Dante nie zauważył, jak trzęsą jej się ręce.
Wyczuwała jego złość i aż mdliło ją ze zdenerwowania na myśl, że zaraz straci pracę.
– W takim razie w przyszłości nie wydawaj pochopnych osądów na ten temat – warknął.
Ogarnął wzrokiem jej sztywne ramiona i nagle zapragnął wyciągnąć spinki z jej ciasno upiętych włosów. Westchnął.
– Zamierzam zapomnieć o tym, co się dziś wydarzyło, pod warunkiem, że nie będziesz więcej wtrącać się w moje prywatne sprawy – oświadczył. – Mówiłaś, że przygotowałaś kolację dla dwóch osób, prawda?
Rebeka odetchnęła z ulgą. Najwyraźniej Dante nie zamierzał jej wyrzucić.
– Tak, ale mogę zamrozić tę drugą porcję.
– Mam lepszy pomysł. Zjedz ze mną kolację. – Stalowy błysk w jego oczach podpowiedział jej, że lepiej nie odmawiać. – To doskonała okazja, żeby lepiej się poznać. Przez ostatnie tygodnie byłem pochłonięty trudną sprawą rozwodową i nie miałem czasu sprawdzić, jak się tu zaaklimatyzowałaś. Teraz będziesz miała szansę omówić ze mną wszystkie ewentualne problemy.
Tytuł oryginału: At Dante’s Service
Pierwsze wydanie: Mills & Boon Limited, 2012
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Łucja Dubrawska-Anczarska
© 2012 by Chantelle Shaw
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2014, 2016
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN: 978-83-276-2218-1
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.