Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Prehistoryczni rodzice, rozpędzona ewolucja, współcześni Adam i Ewa.
Nowa książka Janusza Leona Wiśniewskiego. Jak zawsze zaskakująca i inspirująca.
Spowiedź niedokończona to zbiór krótkich, ale niezwykle intrygujących tekstów, którymi Janusz Leon Wiśniewski po raz kolejny udowadnia, że mniej czasem znaczy więcej. Rozumie też nasze szalone czasy jak rzadko który pisarz.
Jakie tematy tym razem zafascynowały jednego z najsłynniejszych polskich pisarzy, badacza kobiecych dusz i męskich lęków?
Janusz Leon Wiśniewski przede wszystkim zaskakuje. Nie boi się pisać o sprawach skomplikowanych – są tu i tematy naukowe związane z ewolucją człowieka, wyjście życia z oceanów na ląd, prehistoryczni rodzice, samolubne geny i potężne hormony, agresywny testosteron i boska oksytocyna, które od milionów lat zdają się kierować naszymi poczynaniami. Z drugiej strony, i w tym tkwi jego największa pisarska siła, Wiśniewski swoje zainteresowania naukowe potrafi połączyć z refleksją na temat kondycji ludzi współczesnych, zagubionych w wielkich miastach i często uwikłanych w skomplikowane relacje.
Członek rady nadzorczej ważnego banku, testerka wierności, żona pracoholika. Miłość, zazdrość, kłamstwo. Janusz Leon Wiśniewski ze skupieniem naukowca i empatią pisarza słucha spowiedzi swoich bohaterów i nie odchodzi, gdy urywają w pół zdania.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 62
Do dzisiaj nie wiadomo, dlaczego około dwóch miliardów lat temu doszło na Ziemi do podziału na samce i samice. Ewolucyjnie, z punktu widzenia realizacji najważniejszego zadania, czyli przedłużenia gatunku i rozprzestrzenienia wyłącznie swoich genów, miało to wówczas same wady. Prawdę mówiąc, było czymś zupełnie niedorzecznym. Rozmnażanie bowiem to przecież — spoglądając na to logicznie — powielanie. Tak jak robią to bakterie. Z jednej powstają dwie, potem z tej pary cztery i tak dalej. W każdym nowym pokoleniu bakterii jest ich dwa razy więcej i na dodatek dokładnie klonują one materiał genetyczny (pojedynczego i bezpłciowego), nazwijmy to, rodzica. W przypadku prokreacji płciowej, kiedy w akcie poczęcia bierze udział samica i samiec, jest zupełnie na odwrót. Z więcej robi się mniej, z dwóch komórek tworzy się jedna, a na dodatek wpuszczamy do niej cudze, obce geny, które mogą przecież zdominować nasze. Towarzyszy temu także utrata energii, czasu i czujności, co można było wówczas, ale także i dzisiaj, przypłacić życiem. Koncepcja, że w ten sposób wybieramy wprawdzie cudze, ale lepsze od naszych geny, także upadła. Rodzice nigdy nie mają pewności, że to akurat te lepsze, od samicy lub od samca, zostaną przekazane. Czy nie lepiej być samolubnym i pozostać przy swoich? Sprawdzonych?
Amerykański biolog ewolucyjny, George Christopher Williams, w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku faktycznie wykazał, że nasze samolubstwo byłoby uzasadnione, ponieważ ma derywatę genetyczną. Geny są samolubne. Interesującą i bestsellerową, co jest nadzwyczaj rzadkie w przypadku literatury popularnonaukowej, książkę na ten temat napisał w 1976 roku skandalista Richard Dawkins1. Aby przetrwał dany gatunek, geny jego osobników muszą podlegać zmienności, by bronić ich przed wszechobecnymi patogenami, czyli wirusami, bakteriami, grzybami. Muszą cały czas modyfikować ich system obronny przeciwko nowym wrogom. Biec co sił, aby zostać w tym samym miejscu — tak jak to Czerwona Królowa tłumaczy Alicji w książce Lewisa Carrolla Po drugiej stronie lustra. Wszystko to jednak nie uzasadnia podziału na płcie sprzed około dwóch miliardów lat. Wtedy patogenów jeszcze po prostu nie było…
Ten podział na płcie nie był wówczas jeszcze początkiem dziejów grzechu. Samice i samce przez bardzo długi czas rozmnażały się bezkontaktowo. Samice składały jaja, samce zapładniały ikrę, a zarodki rozwijały się w środowisku zewnętrznym. Był to bowiem czas, kiedy życie toczyło się jedynie w wodach oceanu. Dopiero około 375 milionów lat temu, więc bardzo długo po rozdzieleniu płci, w tak zwanym późnym dewonie, pojawiły się pierwsze kręgowce, które kopulowały. Były to dawno wymarłe ryby zwane plakodermami. Samolubne geny wytworzyły u samców narząd kopulacyjny w postaci małego wyrostka na obręczy biodrowej, a u samicy otwór, przez który nasienie dostawało się do jej ciała. Tak powstały pierwsze genitalia. Skamieliny plakodermów pokazują, że samce oprócz penisów miały wyjątkowo rozbudowane żuchwy, co mogłoby świadczyć, że służyły one do chwytania samic i unieruchamiania ich w trakcie kopulacji. Odkrycie paleontologów (w 2005 roku) dotyczące seksu plakodermów było rodzajem naukowej sensacji, ponieważ to one są na samym dole drabiny ewolucji: plakodermy, rekiny, ryby kościste, żaby, dinozaury, ptaki, ssaki. Taka strategia rozrodcza to także wynik samolubstwa genów: pozwalała przetrwać w dewonie, gdy morza roiły się od drapieżników i żyworództwo dawało większe szanse na przetrwanie.
Mocna żuchwa samca plakodermy wskazywałaby na to, że od samego początku ewolucji akt kopulacyjny nie był raczej czymś, o czym samica tej prehistorycznej ryby marzyła. Jeśli ryby w ogóle marzą. Generalnie kopulacja u prawie wszystkich gatunków jest dla samicy czymś nieprzyjemnym. Gnana ewolucyjnym obowiązkiem poddaje się jej, ale raczej nie czerpie z tego przyjemności. Trudno też stwierdzić, czy taką przyjemność odczuwa samiec. Oglądając wyraz pyska kopulującego w zoo goryla, można wywnioskować raczej coś wprost przeciwnego. Z bliskich Homo sapiens prymatów jedynie Pan paniscus, czyli szympans karłowaty, znany bardziej jako bonobo, wydaje się czerpać z seksu przyjemność. Wykazuje wydłużony okres aktywności seksualnej oraz dużą częstotliwość uprawiania seksu niereprodukcyjnego, co bardzo upodabnia zachowania seksualne bonobo do zachowań ludzkich.
Druga płeć fascynuje gatunek Homo sapiens od dawna. I nie chodzi tutaj o tak zwaną miłość dwóch heteroseksualnych osobników zaczynającą się tak naprawdę od nieposkromionej ciekawości. Miłości w tym abstrakcyjnym sensie nie stwierdzono nawet u bonobo. Tylko ludzie potrafią mówić i kochać. Ludziom chodzi o ciekawość jak najbardziej biologiczną. W odpowiedzi na pytanie w ankiecie firmy Durex z 2015 roku: „Czy chciałabyś stać się mężczyzną, czy chciałbyś stać się kobietą i na jak długo?” padły bardzo symptomatyczne odpowiedzi. Ponad 83 procent mężczyzn (próba 3200 osób, wiek 25–49 lat) chciałoby „poczuć, jaka to przyjemność mieć penisa w sobie”. W podobnej próbie tylko niewiele ponad 42 procent kobiet pragnęłoby „doświadczyć, co czuje mężczyzna podczas penetracji waginy”.
Richard Dawkins, Samolubny gen, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 1996. [wróć]
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki