Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy należy rozmawiać w Kościele o przywództwie i wpływie, jaki wywierają na jego wspólnotę świeccy? Czy jest na to miejsce, jeśli wziąć pod uwagę rolę, jaką odgrywa hierarchia – diakoni, prezbiterzy i biskupi? Autor na oba pytania odpowiada twierdząco. W centrum rozważań stawia – teoretycznie oczywistą – tezę, że świeccy są Kościołem i mają w nim do odegrania ważną rolę. Pokazuje, że ich zadanie nie polega jedynie na odbieraniu treści – mogą podjąć aktywną służbę, a nawet koordynować działaniami innych, stawać się liderami mniejszych wspólnot i swoją apostolską aktywnością wpływać na przyszłość Kościoła.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 109
© Copyright for this edition by Wydawnictwo W drodze, 2023
Publikacja powstała we współpracy z Dominikańskim Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach
Wydawcą jest Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze
Redaktorzy serii Pszenica i Kąkol:
Radosław Broniek OP, Norbert Augustyn Lis OP, Emil Smolana OP
Recenzent naukowy – prof. dr hab. Eugeniusz Sakowicz
Redaktor prowadząca – Justyna Olszewska
Redakcja – Katarzyna Smardzewska
Korekta – Lidia Kozłowska, Katarzyna Smardzewska
Skład wersji do druku– Krzysztof Lorczyk OP
Redakcja techniczna – Józefa Kurpisz
Projekt składu i okładki– Krzysztof Lorczyk OP
ISBN 978-83-7906-651-3
Dominikańskie Centrum Informacji
o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach
Klasztor Dominikanów
ul. Dominikańska 2, 02-741 Warszawa
Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze sp. z o.o.
Wydanie I
ul. Kościuszki 99
61-716 Poznań
tel. 61 850 47 52
www.wdrodze.pl
Przygotowanie wersji elektronicznej Epubeum
Laboratorium mutacji wiary
Żyjemy w czasie synkretyzmu i pomieszania pojęć – także w dziedzinie religii i wiary. Czym jest religia, a czym duchowość? Czym jest wiara chrześcijańska? Co ją rozwija i karmi, a co prowadzi na bezdroża, stanowi dla niej zagrożenie? Co jest ewangeliczną pszenicą, a co kąkolem? Jak odkrywać drogę do Chrystusa w świecie tak wielu religijnych doktryn i duchowości, quasi-religijnych propozycji rozwoju czy też alternatywnych metod leczenia? Jak mamy rozwijać zdrową pobożność, będąc w Kościele i często stykając się z rozmaitymi formami nabożeństw, modlitw czy odmian medytacji?
Jesteśmy zdania, że w postmodernistycznym świecie (świecie, jak mówią niektórzy, „postprawdy”) trzeba mówić właśnie o prawdzie: o prawdzie danej doktryny czy ścieżki duchowej, a przede wszystkim o Prawdzie, którą jest Chrystus. Trzeba mówić o prawdzie, która przeciwstawia się kłamstwu i pozwala coraz pełniej odkrywać naszą drogę do zbawienia. Bo tylko ostatecznie to się liczy: zbawienie, które daje Bóg.
Namysł nad różnymi aspektami religii, wiary i duchowości ma – z punktu widzenia teologii – dwa wymiary: 1) zewnętrzny (ad extra), czyli odnoszący się do tego, co na zewnątrz Kościoła; 2) wewnętrzny (ad intra), stanowiący refleksję nad tym, co jest wewnątrz Kościoła.
Pierwszy dotyczy zatem tego, co jest poza Kościołem, a z czym się stykamy, żyjąc w świecie wielu religii i duchowości niechrześcijańskich, tradycji ezoterycznych oraz rozmaitych metod rozwoju i samodoskonalenia człowieka. W związku z powyższym powstaje wiele szczegółowych pytań: Jak nowe formy religijne zaspokajają duchowy głód człowieka? Czy da się z nich coś zaczerpnąć? Czy można korzystać z orientalnych technik medytacyjnych, wschodnich sztuk walki czy też chińskich praktyk leczniczych? Czy magia jest czymś niebezpiecznym dla człowieka? Jak roztropnie korzystać z rozmaitych ofert rozwoju, aby nie zatracić perspektywy wzrostu w miłości chrześcijańskiej? Które z doktryn, obrzędów czy metod medycyny alternatywnej mogą być niebezpieczne dla wiary chrześcijańskiej i prowadzą człowieka na duchowe bezdroża, a nawet przyczyniają się do utraty zdrowia psychofizycznego czy wręcz możliwości zbawienia?
Z kolei wymiar ad intra dotyczy przemian (mutacji) zachodzących w obrębie treści wiary chrześcijańskiej (doktryna) oraz w ramach pewnej praktyki w Kościele (pobożność). W polskim Kościele możemy zaobserwować rozmaite zjawiska; nowe mody, praktyki pobożnościowe, jak również no- we poglądy, niekiedy zrywające z wcześniejszą tradycją. Czy mamy wierzyć wszystkim nowym prorokom albo objawieniom prywatnym, zwłaszcza wieszczącym rychły koniec świata? Czy każda pobożność prowadzi ku Bogu? Jakie praktyki wypaczają naszą duchowość? W jaki sposób Kościół rozumie cud czy uzdrowienie? Co to znaczy czytać Biblię „po katolicku”? Kiedy dana wspólnota jest zdrowa i można w niej wzrastać, a kiedy staje się ona sektą, która zamyka człowieka na Chrystusa? Kim powinien być świecki lider i jaka jest jego rola we wspólnocie kościelnej? To tylko niektóre z pytań, na które chcemy poszukać odpowiedzi.
Obydwie perspektywy (zewnętrzna i wewnętrzna) wpływają na naszą wiarę. Część owych poglądów oraz praktyk jest dobra i ożywcza dla wiary, ale niektóre powodują jej negatywną mutację, sprawiając, że wiara słabnie, co niekiedy prowadzi nawet do odejścia od Chrystusa. W tej drugiej sytuacji człowiek tworzy sobie własną postać wiary (wierzeń), wiarę sprywatyzowaną, coś w rodzaju religijno-duchowego koktajlu, w którym są elementy chrześcijaństwa, ale równocześnie składniki niechrześcijańskie, magiczne czy też czysto psychologiczne. Może to być także wiara z dużą domieszką lęku i braku krytycyzmu, gdzie ktoś skupia się na sobie samym zamiast na Bogu.
Opisanym wyżej zjawiskom chcielibyśmy się na spokojnie przyjrzeć w naszym „laboratorium mutacji wiary”; zbadać je jak pod mikroskopem, aby lepiej ocenić ich zawartość, sięgnąć do ich istoty. Chcemy zobaczyć – mówiąc językiem biblijnym – co jest ewangeliczną pszenicą, a co zasiewem Złego, kąkolem. Przyświecają nam w tym słowa z Pierwszego Listu św. Jana: „Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie” (1 J 4,1).
Interesuje nas każdy fakt religijny, czyli wszystko to, w czym przejawia się religijność czy też duchowość chrześcijanina. Nasza seria to kolekcja książek dotyczących powiązań pomiędzy teologią, duchowością a praktyką życia chrześcijańskiego. Chcemy, aby teologia służyła praktyce i pobożności, a jednocześnie, aby konkretne doświadczenie było weryfikowane przez nauczanie Kościoła i teologię otwartą – co istotne – na różne nauki. Teologia potrzebuje doświadczenia i doświadczenie domaga się refleksji, interpretacji, teologii właśnie. Do naszego laboratorium (łac. „pracownia”) wspólnej refleksji chcemy zapraszać specjalistów w danym temacie, szczególnie teologów (choć nie wyłącznie ich) otwartych na doświadczenie życia chrześcijańskiego. Zależy nam na tym, aby tematy, które podejmujemy, dotyczyły konkretnych zjawisk duchowo-religijnych obecnych w Kościele w Polsce.
Pragniemy, aby książki z naszej serii charakteryzowały się następującymi cechami: 1) ortodoksją; 2) rzetelnością naukową; 3) przystępnością; 4) zwięzłością. Jesteśmy przekonani, że katolicy potrzebują dziś klarownego wykładu doktryny Kościoła oraz jasnych kryteriów – zgodnie z Biblią, Tradycją i Urzędem Nauczycielskim Kościoła – w odniesieniu do zjawisk, które się pojawiają. Zależy nam na solidnej treści, która jest oparta na dobrych, wiarygodnych źródłach, w tym oficjalnym nauczaniu Kościoła. Chcemy także sięgać do życiodajnego nurtu myśli ojców i doktorów Kościoła, pism świętych, nauki papieży, ale też do rzetelnych, współczesnych opracowań naukowych. Pragniemy także, aby nasze publikacje były napisane przystępnym językiem, bez zbędnego nauko- wego żargonu, który często powoduje, że są one niedostępne dla niespecjalistów. Zależy nam, aby wyjaśniać pojęcia, a nie by tylko nimi operować. Naszą ambicją jest także to, aby książki były krótkie i zwięzłe, zdajemy sobie bowiem sprawę, że wielu ludzi nie ma czasu na lekturę obszernych i zawiłych traktatów. Zatem będzie: ortodoksyjnie, solidnie, przystępnie, zwięźle.
Pomysł na serię Pszenica i Kąkol zrodził się w Dominikańskim Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach. Podejmowane w poszczególnych tomikach tematy mają swoje źródło nie tylko „za biurkiem”, ale wyrastają także ze spotkań z konkretnymi ludźmi stawiającymi pytania oraz szukającymi pomocy. Im wszystkim pragniemy zadedykować niniejszą serię, mając nadzieję, że rozważania naszych autorów będą choć w części odpowiedzią na pytania, z którymi przychodzi nam wszystkim się zmagać.
Radosław Broniek OP
Bez wątpienia słowo to robi dziś zawrotną karierę. Odmieniane przez wszystkie możliwe przypadki i stosowane do różnych obszarów – biznesowo-ekonomicznego, społeczno-politycznego, kulturalnego czy religijnego – pojawia się zarówno w teoriach dotyczących zarządzania zespołem oraz zasad kierowania organizacjami rozmaitej natury i wielkości, jak i w poradnikach dotyczących rozwoju osobistego, budowania potencjału osobowego lub strategii osiągania indywidualnego sukcesu. Chodzi oczywiście o pojęcie „lidera”. W zasadzie można by od razu przytoczyć szereg mniej lub bardziej precyzyjnych definicji i znanych z literatury sposobów określenia tego, kim jest lider, lecz wydaje się, że najbardziej rozpowszechniono rozumienie, którym w swojej książce Bądź liderem! 2.0 posługuje się John C. Maxwell. Mianowicie lider to przywódca, ten, kto przewodzi innym. Z kolei przywództwo jest wywieraniem wpływu i łączy się ze zdolnością pozyskiwania zwolenników1.
Owszem, w powszechnym użyciu często stosuje się słowo „lider” zamiennie z takimi określeniami, jak „kierownik” czy „menadżer”, jednak nie są to zastosowania w pełni poprawne. Kierownik to osoba, która stojąc na czele określonej jednostki organizacyjnej, powoduje realizację – przy pomocy podległych sobie pracowników – przypisanych tej jednostce zadań. Autorytet kierownika ma więc charakter formalny, związany z zajmowanym stanowiskiem. Z kolei menadżer, jako osoba zarządzająca organizacją, jest jakby kierownikiem nowego typu, wyróżniającym się specyficzną funkcją i tym, co wnosi on do organizacji, a także wysokimi kompetencjami pozwalającymi zintegrować ludzi oraz ich potencjał wokół realizacji procesów biznesowych. Jego autorytet jest więc merytoryczny, ma swe źródła w wiedzy i motywacji2.
To jednak nie wszystko. Istnieje bowiem jeszcze trzeci rodzaj autorytetu – osobisty, który ma szczególne znaczenie w przypadku właśnie lidera. W przeciwieństwie do kierownika i menadżera, lidera definiują przede wszystkim cechy, które sprawiają, że staje się on dla innych źródłem inspiracji i motywacji oraz impulsem do osobistego rozwoju. Lider to przywódca, który ma wizję celu i potrafi przekazać ją podążającym za nim, zachęcając ich do osiągnięcia postępu w kompetencjach oraz wpływając pozytywnie na ich system wartości, pragnienia i aspiracje. Lider to nie funkcja, ale określona postawa, która łączy się z przywódczą pozycją w grupie, jednak nie na mocy formalnego nadania, lecz dzięki określonym cechom, które pozwalają mu wywierać wpływ i dzielić się swoimi pomysłami z innymi. Lider zaprasza do aktywnego współtworzenia rzeczywistości. Oczywiście, katalog pożądanych cech lidera jest bardzo szeroki. Spośród nich można wymienić chociażby umiejętność wzbudzania zaufania, cierpliwość, determinację, kreowanie wizji, ciągłe dążenie do zmiany, uczciwość, spostrzegawczość, pewność siebie, zdolność integrowania zespołu, łatwość porozumiewania i zapał do pracy.
Uważa się, że najbardziej wpływowi liderzy posiadają również charakterystyczne umiejętności społeczne: akceptują ludzi takimi, jakimi są, bazują na tym, co dzieje się w danym momencie, nie rozpamiętują przeszłości (w tym dawnych błędów), traktują najbliższych współpracowników z taką samą uważnością jak obcych ludzi i uczą się od nich, ufają innym (nawet gdy ryzykują) oraz obywają się bez poklasku i potakiwania podwładnych oraz otoczenia3. Co zatem łączy wszystkie te cechy i umiejętności? Przede wszystkim to, że nie są one czynnikami wrodzonymi, ale nabytymi. Można się zatem ich nauczyć. Płynie z tego następujący wniosek: choć istnieją jednostki obdarzone szczególnymi predyspozycjami przywódczymi, bycie liderem to przede wszystkim kwestia pracy nad sobą – stopniowe budowanie swej pozycji przywódczej i wpływu. Po co? Najogólniej rzecz biorąc – aby zacząć osiągać cele, które wielu wydają się niemożliwe.
Słowo „lider” przeniknęło także do języka używanego w Kościele. Zazwyczaj stosuje się je do opisania osób pełniących jakąś funkcję kierowniczą lub odpowiadających za mniej lub bardziej formalną grupę religijną – z reguły zamiennie z określeniami takimi jak „moderator”, „animator” czy „odpowiedzialny”. Coraz częściej przypisuje się je również osobom świeckim – zwłaszcza wówczas, gdy podejmują jakąś służbę w Kościele i w związku z nią koordynują aktywność innych osób. Być może jest w tym pewien przejaw mody – tendencja do zastępowania bardziej archaicznych i mniej powszechnych pojęć terminem „na czasie”, lepiej zrozumiałym i wykorzystywanym w szerszym niż tylko kościelny obiegu. Jednak – ulegając takiej pokusie terminologicznego unowocześnienia – niejednokrotnie wprowadza się pojęcie lidera do kościelnego słownika zasadniczo jako opis funkcji lub stanowiska, a więc w sposób niezgodny z jego faktycznym, przyjmowanym w nowoczesnych koncepcjach przywództwa znaczeniem. Dodatkową trudność stanowi fakt, że słowo „lider” nie zostało do tej pory zdefiniowane w oficjalnych dokumentach Kościoła i włączone do języka jego nauczania. Owszem, pojawia się ono na przykład w dokumencie Papieskiej Rady Iustitia et Pax, zatytułowanym Powołanie lidera biznesu. Refleksja, jednak używa się go tam w wąskim, nieeklezjalnym sensie – dokładnie tak, jak w biznesie4. Dokument po prostu omawia cechy, jakie powinny charakteryzować chrześcijańskiego lidera biznesu, nie analizując, kim jest lider sam w sobie ani w jaki sposób i w odniesieniu do kogo pojęcie to może być wykorzystane w języku katolickiej teologii.
Czy nie lepiej więc – zamiast używać określenia „lider” w sposób nie do końca spójny z najnowszymi teoriami przywództwa i do tego w dużej mierze intuicyjnie, bez jednoznacznej wiedzy o tym, komu należy je w Kościele przypisać – w ogóle z niego zrezygnować? Samo pojęcie upowszechniło się już bardzo, a kwestia skutecznego przywództwa, do którego się odnosi, na tyle absorbuje umysły, że trudno byłoby tak po prostu owo określenie porzucić. Dodatkową, a może nawet bezpośrednią inspirację stanowią w tym względzie Kościoły protestanckie, w których pojęcie lidera dobrze się przyjęło i odgrywa istotną rolę. Problem jednak w tym, że rozumienie przywództwa w tych Kościołach zbudowane zostało na koncepcji osobistego autorytetu lidera. Zgodnie z taką wizją przyszłość chrześcijaństwa zależy zasadniczo od ewangelizacyjnego dynamizmu i apostolskiej aktywności lokalnych zborów, które będą zanikać lub rozwijać się w dużej mierze jako owoc przywódczych kompetencji stojących na ich czele liderów. Owe kompetencje dla rozwoju chrześcijańskich wspólnot mają duże znaczenie. Można jednak postawić sobie pytanie o to, jak duże. Czy rzeczywiście przyszłość Kościoła zależy w tak znacznym stopniu od tego, jak nim się przewodzi? Zwolennicy takiego sposobu myślenia odpowiedzą, że chodzi tutaj nie tylko o same zdolności przywódcze, lecz także o umiejętną współpracę lidera z Duchem Świętym. Czy jednak nie pojawia się tu ryzyko zbyt dalece posuniętego subiektywizmu w sposobie zarządzania wspólnotą, a w konsekwencji – niebezpieczeństwo dalszych podziałów wśród chrześcijan?
Katolicki model przewodzenia Kościołowi jest inny od protestanckiego. Łączy się mocno z kwestią sprawowania władzy rządzenia i opiera na przekonaniu, że w eklezjalnej wspólnocie wynika ona przede wszystkim z sukcesji apostolskiej i sakramentu święceń – w taki też sposób jest przekazywana. Dominuje więc model „pasterski”, zakładający, że Jezus Chrystus ustanawia w swym Kościele pasterzy – papieża oraz biskupów, którzy zobowiązani są do współdziałania w jedności z ojcem świętym, podobnie jak prezbiterzy i diakoni – w jedności ze swymi biskupami. Kodeks prawa kanonicznego podaje w tym kontekście, że
ci, którzy otrzymali święcenia, zdolni są do sprawowania – zgodnie z przepisami prawa – władzy rządzenia, która jest w Kościele z Bożego ustanowienia i nazywana jest również władzą jurysdykcji. W wykonywaniu tej władzy – dodaje Kodeks – mogą współdziałać wierni świeccy, zgodnie z przepisami prawa5.
W praktyce oznacza to, że bywa im ona delegowana – zwłaszcza w Kościołach partykularnych – lecz nie mogą jej oni samodzielnie sprawować.
Kto i w jakim zakresie deleguje im władzę jurysdykcji? Na poziomie Kurii Rzymskiej – papież, w parafii – proboszcz, natomiast w diecezji – biskup. Pierwszy z tych trzech przypadków nie zostanie tu szerzej omówiony, drugi znajdzie swe obszerne rozwinięcie w dalszej części książki, natomiast nad trzecim warto się teraz na chwilę zatrzymać.
Trzeba bowiem podkreślić, że biskup ordynariusz, pamiętając o swym prawie i obowiązku osobistego sprawowania władzy w diecezji, powinien jednocześnie docenić dopuszczone przez prawo kościelne struktury aktywnej współpracy ze świeckimi, ustanawiając je i powołując do uczestnictwa w nich osoby o odpowiednich kompetencjach. Dotyczy to przede wszystkim ich obecności na synodach partykularnych i diecezjalnych, w radach duszpasterskich, sprawowania misji duszpasterskiej w parafii w sytuacji braku kapłana (np. poprzez organizowanie katechezy czy nadzór nad grupami parafialnymi), współpracy w radach ekonomicznych oraz udziału w trybunałach kościelnych6. Należy jednak zaznaczyć, że w żadnym z tych wypadków nie ma mowy o samodzielnym sprawowaniu przez świeckich władzy rządzenia. Ta część władzy biskupa, związana z podejmowaniem wiążących decyzji, nigdy nie może być na nich delegowana. W sytuacji uczestnictwa w synodach i radach duszpasterskich ich głos jest zawsze doradczy. Z kolei rada ekonomiczna – jedyny obligatoryjny organ kolegialny w diecezji, który dopuszcza udział świeckich – posiada charakter konsultacyjny, a w kilku wypadkach opisanych w Kodeksie prawa kanonicznego (m.in. w kanonach 1254, 1277, 1292, 1295) biskup jest zobowiązany do wysłuchania opinii rady lub uzyskania jej zgody przed podjęciem określonych w prawie działań. W sytuacji wakatu w diecezji i wyboru na jej administratora dotychczasowego ekonoma, rada ma również kompetencje kreacyjne – wybiera tymczasowego ekonoma diecezjalnego, decydując tym samym o składzie kurii7. Jeśli chodzi natomiast o udział w trybunałach, to Kodeks prawa kanonicznego zezwala świeckim na pełnienie funkcji sądowych (sędziego, promotora sprawiedliwości, audytora, obrońcy węzła małżeńskiego). Siłą rzeczy pozwala to również na ich uczestnictwo w radach mediacyjnych, które nie wydają decyzji wiążących, ale mogą proponować stronom słuszne rozwiązanie8. Odrębną kwestią jest możliwość powierzania przez biskupa świeckim określonych urzędów w kurii diecezjalnej (np. ekonoma diecezjalnego czy kanclerza), a nawet troski o parafię, gdy brakuje kapłana. W tym ostatnim wypadku nie jest to jednak samodzielne kierowanie nią, lecz współudział w zarządzaniu pod nadzorem prezbitera posiadającego uprawnienia proboszczowskie9.
Istnieją także inne możliwości współdzielenia ze świeckimi władzy rządzenia. Biskup może powołać ich do dodatkowo utworzonych organów kolegialnych w diecezji (np. do komisji śpiewu i muzyki kościelnej, komisji ds. liturgii i duszpasterstwa liturgicznego, komisji nadzoru budownictwa kościelnego, komisji sztuki kościelnej, rady ds. społecznych, rady misyjnej, rady katechetycznej itd.). Tam również głos świeckich ma charakter doradczy. Powoływani są oni dekretem biskupa, zazwyczaj na określoną kadencję, choć nie można również pominąć ich odpowiedzialności w ramach stowarzyszeń kościelnych (np. Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, Ruchu Focolari, Ruchu Rodzin Nazaretańskich, Akcji Katolickiej, Ruchu Światło-Życie), których statuty, zatwierdzane przez biskupa diecezjalnego bądź kompetentne gremia kościelne, określają szczególny zakres sprawowania przez nich władzy, a także sposób ich powoływania lub odwoływania z pełnionej funkcji.
W zasadzie w wypadku każdego z kościelnych stowarzyszeń jego członkowie działają pod nadzorem specjalnie wyznaczonego asystenta. Podlegają również karom kościelnym w sytuacji popełnionych nadużyć. Prawo do ich karania zachowuje w swych kompetencjach biskup, a
władza wymierzania sankcji karnych może być sprawowana na drodze sądowej lub administracyjnej. Wymierzanie kary następuje w wyniku przeprowadzonego procesu sądowego lub postępowania administracyjnego, przez które ordynariusz ustala stopień odpowiedzialności i winy sprawcy oraz wymierza odpowiednią karę (ferendae sententiae), albo też ogłasza (deklaruje) jej zaciągnięcie mocą samego prawa (latae sententiae)10.
Z kolei dobrami, jakich każdego ochrzczonego może pozbawić kara kościelna, są te wszystkie i tylko te dobra, które podlegają kompetencji władzy kościelnej: duchowe (sakramenty święte, władza nauczania, uświęcania i zarządzania Kościołem, a także sakramentalia, urzędy i godności Kościelne) oraz dobra doczesne, czyli materialne (dobre imię, majątek kościelny, pensje kościelne)11. Karom tym podlegają zarówno duchowni, jak i świeccy.
Czy można zatem tych, którzy sprawują w Koście- le władzę jurysdykcji – zarówno duchownych, jak i świeckich – nazwać z tego tytułu liderami? Nie do końca. Podstawowa trudność polega bowiem na tym, że władza jurysdykcji wiąże się w Kościele najpierw z sakramentalno-hierarchiczną wizją jego struktury (potencjalny zakres władzy kształtuje się różnie, w zależności od stopnia w hierarchii święceń), a aspekt charyzmatyczny pojawia się niejako w związku z tym (wyświęca się tych, lub powierza realne sprawowanie władzy tym wyświęconym, którzy mają do tego celu określone predyspozycje). Władza jurysdykcji jest więc powiązana ze święceniami i dlatego traktuje się ją w Kościele katolickim jako pochodzącą z Bożego ustanowienia.
To prawda, że w ramach podejścia prezentowanego w Kościele katolickim władza może być pod określonymi warunkami dedykowana świeckim, jak zostało to już przedstawione, ale jej sprawowanie jest ograniczone, a aktywność świeckich – ściśle związana z biskupami i prezbiterami. Na pewno taki model nadaje przewodzeniu Kościołowi charakter bardziej obiektywny i stoi na straży jego jedności – władza rządzenia nie jest wyłącznie kwestią uznania przez wspólnotę subiektywnych predyspozycji, kompetencji czy nawet osobistej charyzmy danej osoby, lecz wyrasta z wewnętrznego ukonstytuowania i porządku Kościoła; na tej podstawie jest również zabezpieczana i przekazywana. W takim kształcie ów model nie pokrywa się jednak ze współczesnym rozumieniem przywództwa, które w istocie polega na umiejętności wywierania wpływu nie ze względu na formalne czy instytucjonalne umocowanie, któremu przypisany jest pewien zakres władzy rządzenia, lecz przede wszystkim osobisty autorytet. Co więcej, przewodzenia innym w Kościele katolickim nie można sprowadzić wyłącznie do władzy rządzenia także dlatego, że w rzeczywistości ma ono szerszy charakter, podobnie jak związana z nim formalna pozycja w strukturze Kościoła.
Uwzględniając powyższe uwagi, trzeba przyjąć, że idealny byłby model katolicki, w którym instytucjonalne umocowanie naturalnie łączyłoby się i współgrało z osobistym autorytetem lidera. Nierzadko zdarza się jednak, że takie połączenie nie zachodzi. W konsekwencji można wyobrazić sobie przełożonego (duchownego lub świeckiego), który dzięki swemu formalnemu umocowaniu (np. nominacji potwierdzonej dekretem biskupa) zajmuje w Kościele określoną pozycję, a jednocześnie nie jest liderem w nowoczesnym rozumieniu koncepcji przywództwa – brakuje mu osobistego autorytetu lub nie potrafi nim w sposób konstruktywny wpływać na innych. Można jednak również znaleźć w Kościele osoby o znacznym autorytecie osobistym, np. faktycznych świeckich liderów wywierających budujący wpływ na wiele osób i skupiających liczne grono zwolenników wokół dobrych apostolskich czy ewangelizacyjnych projektów – których formalne umocowanie jest niewielkie. Czy fakt ten nie stanowi czasami przejawu jakiejś niepokojącej dwutorowości w Kościele: pogłębiającego się podziału na instytucję i charyzmat?
W dużej mierze tak właśnie jest. To jeden z powodów napisania tej książki. Jej celem nie jest bowiem wprowadzanie czy utrwalanie rozdźwięku między formalnym przewodzeniem innym osobom niejako „z urzędu”, w związku z pozycją w hierarchicznej strukturze Kościoła, a nieformalnym przywództwem liderów. Powstała, by pokazać, jak ów sztuczny podział może zostać zażegnany, a pozornie przeciwstawne sobie bieguny – zintegrowane. Przedstawia, w jaki sposób ci, którzy na różny sposób są częścią Kościoła i pełnią w nim określone, związane z przewodzeniem innym funkcje, mogą czynić to lepiej i skuteczniej, wywierając dobry ewangeliczny wpływ na innych. Celem książki jest więc pokazanie, że katolicy mogą być nie tylko rządzącymi lub zarządzającymi, ale również liderami w nowoczesnym tego słowa znaczeniu. Jako że tekst ogranicza się siłą rzeczy do świeckich, ma za zadanie naświetlić te obszary ich zaangażowania w Kościele, w których mogą dziś oni zgodnie z własnym powołaniem i w zgodzie z tym, na co pozwalają im przepisy kościelnego prawa, mądrze i konstruktywnie przewodzić innym w duchu nowoczesnych teorii przywództwa, współdziałając w tym z duchownymi.
Trzeba jednak zadać w tym miejscu jeszcze następujące pytania: Czy istnieje w ogóle potrzeba mówienia w Kościele katolickim o przywództwie i wywieraniu wpływu przez ludzi świeckich? Czy jest na to miejsce, jeśli wziąć pod uwagę rolę, jaką odgrywa w nim hierarchia – diakoni, prezbiterzy i biskupi? Otóż dziś to nie tylko potrzeba, ale również konieczność. Co więcej, już na wstępie warto postawić być może nieco kontrowersyjną tezę. Mianowicie źródłem wielu kryzysów dotykających wspólnotę Kościoła, powodem fiaska sporej części ewangelizacyjnych oraz formacyjnych inicjatyw, a także przyczyną nieustannie powracających narzekań na „syndrom śpiącego olbrzyma” – tendencję całej rzeszy świeckich do rezygnowania z odpowiedzialności za Kościół – jest właśnie fakt, że wielu z nich wciąż jeszcze nie przebudziło się do autentycznego przywództwa. Nie odkryliśmy, że możemy być w Kościele narzędziem do dobrego, Bożego działania. Ponadto, nawet jeśli jakaś część już to zrozumiała, wielu wciąż nie wie, w jaki sposób może to przywództwo realizować w zgodzie z kościelnymi strukturami. Nic dziwnego, że spora część autentycznych świeckich liderów spotyka się w Kościele z niezrozumieniem lub funkcjonuje gdzieś na jego obrzeżach. Czy jest szansa, aby to zmienić? Czy świeccy liderzy są dziś Kościołowi potrzebni? Nie ma wątpliwości, że bez nich Kościół nie będzie się należycie rozwijał i wzrastał.
Kryzys, którego na wiele sposobów doświadczają współcześni katolicy, nie wynika bowiem z tego, że brakuje w ich wspólnocie diagnoz, wizji duszpasterskich oraz ewangelizacyjnych inicjatyw, a także perspektyw do zmian, lecz pochodzi stąd, że za mało jest tych, którzy te wizje przyjmą za swoje, rozwiną w sposób twórczy i pociągną innych do ich realizacji. Potrzeba autentycznych, świadomych świeckich liderów, którzy w mądrej, dojrzałej i kompetentnej współpracy z kościelną hierarchią będą służyć kościelnej wspólnocie. Jeśli czegoś możemy więc być pewni, to tego, że czas eklezjalnej hierarchii z pewnością nie przeminął. Kościół to Chrystus oraz ci, których On ustanawia jako pasterzy. To przede wszystkim oni są liderami, a przynajmniej powinni nimi być. Jednak Kościół to również świeccy, którzy przez fakt, że nie posiadają święceń, nie są w nim gorsi, a ich rola nie jest bynajmniej marginalna. Z tego właśnie powodu trzeba im pomóc wydobyć tkwiący w nich potencjał. W rzeczywistości nadszedł już bowiem czas budzenia uśpionych – czas formowania świeckich liderów w Kościele.
1 Por. J.C. Maxwell, Bądź liderem! 2.0, przeł. A. Doroba, Warszawa 2019, s. 16.
2 Por. D. Stolarska, Umiejętność wywierania wpływu na ludzi jako kluczowa kompetencja współczesnego menedżera i przywódcy – studium teoretyczno-empiryczne, „Economy and Management” 2012, nr 3, s. 183–184.
3 Por. M. Urban, Lider czy menedżer? Oto jest pytanie!, „Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Społecznej w Ostrołęce” 2007, nr 4, s. 104.
4 Por. Papieska Rada Iustitia et Pax, Powołanie lidera biznesu. Refleksja, przeł. H. Zieleźnik, Kraków 2012.
5Kodeks prawa kanonicznego, kan. 129 (dalej: KPK).
6 Por. Katechizm Kościoła katolickiego, 911 (dalej: KKK).
7 Por. A. Romanko, Współdziałanie wiernych chrześcijan świeckich we władzy rządzenia w organach kolegialnych Kościoła partykularnego, „Journal of Modern Science” 2017, t. 3(34), s. 15–16.
8 Por. tamże, s. 20–21.
9 Por. J. Wroceński, Udział wiernych świeckich w wykonywaniu władzy rządzenia w Kościele partykularnym, „Kieleckie Studia Teologiczne” 2009, nr 8, s. 223.
10 J. Wroceński, Wymiar kar kościelnych w kontekście„salus animarum”, „Sympozjum” 2016, nr 2(31), s. 27.
11 Por. tamże, s. 30.
Aleksander Bańka (ur. 1979) – doktor habilitowany filozofii, profesor UŚ (pracuje w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach), politolog, lider Centrum Duchowości Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Katowickiej. Związany z ruchem charyzmatycznym od lat posługuje modlitwą i na wiele sposobów głosi Ewangelię. Przewodniczący Rodziny Św. Szarbela w Polsce, znawca Libanu. Autor książek poświęconych filozofii i duchowości chrześcijańskiej, współpracownik Radia eM i „Gościa Niedzielnego”, członek Rady Komisji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Świeckich. Prywatnie mąż i ojciec.
Okładka
Strona tytułowa
Strona redakcyjna
Wstęp do serii Pszenica i Kąkol
Wstęp. Budzenie uśpionych
Przypisy
O Autorze