7,99 zł
Zbiór opowiadań o dominacji i uległości spod pióra autorek LUST. Poznaj nowy wymiar rozkoszy, eksplorując fascynujący i różnorodny świat BDSM w ramach 6 fantazji o zniewoleniu. Tylko czy to naprawdę takie oczywiste, kto tu jest "górą"?
„Wolność w zniewoleniu" Catriny Curant: Czasami trzeba stracić kontrolę nad swoim życiem, aby ją odzyskać. Jak się odnaleźć po doświadczeniu przemocy domowej?
„Pokój zabaw, czyli małżeństwo nie musi być nudne" Catriny Curant: Opowieść o przestrzeni, w której pojęcie „mąż i żona" zastępują: kochankowie.
„Gejmerka" Black Chanterelle: Spotkanie streamerki i internetowego celebryty przekształca się w nieprzewidywalną sesję BDSM. Które z nich wygra walkę o dominację?
„Bieguny - dzienniki dominy" SheWolf: Dominująca kobieta ze sprecyzowanymi oczekiwaniami względem relacji szuka świadomego, pełnego uległości mężczyzny. Czy pod tą potrzebą władania kryje się coś więcej?
„Wrześniowe ruiny: Hasło bezpieczeństwa" Catriny Curant: Kobieta, opuszczony dworek w głębi lasu i nieznajomy mężczyzna. Jak daleko można posunąć się w swoich fantazjach?
„Brzoskwiniowa rozkosz" Victorii Październy: Dwie kochające się dziewczyny uzupełniają swój monogamiczny związek elementami BDSM, których każda z nich potrzebuje, aby poczuć się spełnioną.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 139
Lust
Lust
Symbioza – 6 opowiadań erotycznych o dominacji i uległości
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Copyright © 2022 LUST
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788728280607
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
Weszła do mieszkania, ściągnęła buty, przebiegła boso do łazienki i wzięła szybki prysznic. Makijaż i włosy zajęły jej może kwadrans, ale nie wiedziała, co ubrać. W końcu zdecydowała się na gorset – był z koronki, czarny, zapinany z przodu na małe guziki. Lubiła go, podnosił jej piersi, sprawiały wtedy wrażenie większych niż w rzeczywistości. Z niepokojem zerknęła na zegarek, musiała się śpieszyć. Podpięła pończochy do pasa, który rozsądnie wbudowano w górę stringów, i włożyła szpilki. Spojrzała w lustro i przeczesała włosy palcami, poprawiając ich złudny nieład. Przeszła przez dom, gasząc światła, gdzieniegdzie zapaliła świece, by dawały przyjemny półmrok. Była podniecona – sam fakt przygotowań sprawiał, że z każdą chwilą stawała się bardziej mokra. Stres mieszał się z ekscytacją, a gdy został kwadrans, rozejrzała się po pokoju. Na szczęście wszystko było gotowe. Ona także była. Zawiązała opaskę na oczach i uklękła. Czas zmienia się, gdy czekamy, wydłuża się, zaciera – a przez to, że nie widziała, coraz wyraźniej słyszała: każdy samochód, który przejeżdżał, każde skrzypnięcie domu, tykanie zegara w kuchni. Nie było jej wygodnie, dywan coraz bardziej wbijał się w kolano, gorset lekko uciskał, opaska irytowała. W końcu usłyszała samochód, który się zatrzymał. Podniosła ręce, założyła je za szyję, wyprostowała się bardziej i czekała. Otworzył drzwi. Wiedziała, że odwiesza kurtkę, ściąga buty, odkłada klucze na białą szafkę przy drzwiach. Wiedziała też, że nie jest sam – weszli we dwóch, rozmawiając. Oddech jej przyśpieszył, gdy otworzyli drzwi od salonu. Nie wiedziała, który z nich wszedł. Może obaj? Milczeli, przerwali rozmowę, którą toczyli jeszcze w kuchni. Wiedziała, że ktoś jest, że stoi przy wejściu i ją ogląda. Marzyła o tym, aby zerwać maskę z oczu, ale nawet nie drgnęła. Podszedł cicho – gdyby nie fakt, że była wyczulona na dźwięki, nie usłyszałaby. Stał za nią, słyszała jego oddech, poczuła zapach męskich perfum i już wiedziała, że to nie jej mąż. To ten drugi. Obcy mężczyzna.
– Wstań. – Miał głęboki głos, stanowczy. Zastanawiała się, jak wygląda, czy jest młody, czy stary, czy przystojny… Jednak czy to było ważne? Był za nią tak blisko, że czuła jego oddech. Kanapa skrzypnęła w sposób, który znała – jej mąż usiadł, patrzył.
– Rozszerz nogi.
Posłuchała. Poczuła jego palce, powstrzymała się z trudem przed okrzykiem, przygryzła wargę. Włożył w nią palce, a potem coś ciężkiego i klepnął mocno w odkrytą cipkę, która zacisnęła się na przedmiocie. Zaczął wibrować, raz szybko i dwa razy wolno, raz za razem, z przerwą, która wybijała z rytmu, dezorientowała.
– Jak dojdziesz, spuszczę ci lanie – poinformował sucho, a ona skinęła lekko głową. Ściągał jej gorset nieśpiesznie. Wcześniej bała się, że to zrobi, po ciążach jej ciało nie było takie jak w wieku dwudziestu lat, a jednak teraz, w tej chwili, wiedziała, że jest piękna. Wodził ręką po odkrytych piersiach, po brzuchu, a ona czuła się idealna. Poprowadził linę pod piersiami, a potem przewiązał je, ścisnął, sprawiając, że nabrzmiały, i złapał je w uprząż. W pewnej chwili włożył ją jej do ust z krótkim „trzymaj”, a ona zacisnęła zęby. Kuleczka wibrowała, rozpraszając ją, doprowadzając do szału. Splątał też jej ramiona tak, że gdy nimi ruszała, lina ściskała piersi mocniej, na granicy bólu. Świadomość, że jej mąż na to patrzy, doprowadzała ją do szaleństwa, gubiła się odczuciach. Z jednej strony wstydziła się, krępowała tego, co jest jej robione, z drugiej było to fascynująco przyjemne. Zastanawiała się, czy patrzy, czy podoba mu się to, co widzi. Uwielbiała go, seks z nim, a teraz pragnęła tak jak nigdy wcześniej. Oddychała coraz szybciej, stała spętana przed dwoma mężczyznami, z wibrującym jajeczkiem, które właśnie zmieniło szybkość, ujednoliciło rytm, doprowadzając ją na skraj. Poruszyła biodrami, ale gdy tylko to zrobiła, poczuła smagnięcie bata na udach.
– Nie ruszaj się. – Uderzył raz jeszcze, nie boleśnie, bardziej aby zaakcentować polecenie. Było jej coraz cieplej, z każdą sekundą kuleczka i wibracje stawały się coraz bardziej dokuczliwie, aż nie wytrzymała – poczuła, jak przez jej ciało przetacza się orgazm, nad którym nie zapanowała. Nie dał jej chwili – jakby tylko na to czekał, wyciągnął kulkę, zostawiając ją upiornie pustą, i ściągnął opaskę. Światło uderzyło w jej oczy. Poczuła dezorientację. Mężczyzna złapał ją za ramiona i podtrzymał. Jej mąż był nagi, siedział na kanapie z penisem w dłoni, obcy był za nią, a teraz pchnął ją tak, że uklękła przed mężem.
– Miałaś nie dochodzić – zauważył spokojnie, z przyganą w głosie, strofował ją. – Na czworaka. Dopóki on nie dojdzie, będziesz karana.
Pierwsze uderzenie poczuła, gdy wzięła kutasa do ust. Było tak mocne, że cofnęła głowę i krzyknęła, ale zaraz spadło kolejne, a ona zrozumiała, że obcy nie przestanie, dopóki ona nie poczuje w ustach spermy. Obciągała mu wielokrotnie, ale nigdy tak, nigdy z takim zapałem, łapczywością. Słyszała, jak jęczy z przyjemności, i sama jęczała. Poczuła, że ma orgazm, w chwili, w której trysnął jej w usta. Była w szoku, nie wiedziała, że to możliwe, ale przyjemność była tak wielka, że wzięła go głębiej, próbując wyssać z niego wszystko, smakując go na nowo. Mężczyzna odłożył bat i podszedł do niej. Wiedziała, co chce zrobić, i odkryła, że też tego chce. Jego penis był duży, wszedł w nią wolno, drażniąc się. Mąż złapał ją za włosy i patrzył, jak obcy facet pieprzy ją od tyłu. Lizała mu penisa, było w tym coś obłędnego, rósł na nowo.
***
Wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi. Zasnęła wtulona w męża, a on przez chwilę pozazdrościł im tego. I odwagi, bo odwagą jest to, co zrobili, to, jak bardzo musieli się kochać, gdy zdecydowali, że potrzebują czegoś więcej. Rozmawiał najpierw z nim, potem zadzwoniła ona, nie zdziwił się, gdy okazało się, że to była jej fantazja. Szanował fakt, że jej mąż zgodził się ją zrealizować, tak jak szanował i to, jak załatwił całość. Od pierwszego kontaktu do ostatniego momentu byłby idealnym dominem – jego pewność siebie, opiekuńczość i dorosłość pasowały, ale… Cóż, zawsze było ale.Nie czuł tego, zupełnie nie czuł potrzeby dominacji, o której ona marzyła. To trzeba mieć w sobie, on miał, zawsze ją czuł, szczególnie w stosunku do kobiet. Uwielbiał je, kochał, szanował i pragnął, a gdy robiły to, co im kazał, gdy odgrywały rolę, którą im budował, było mu dobrze, świat był we właściwym miejscu. Jedyne, co go zaskoczyło, to fakt, że mąż zgodził się na seks, jego seks z kobietą. W pierwszym kontakcie wydawało się, że to nie będzie wchodziło w grę, ale podczas spotkań jakaś granica w tamtym pękła, jakby odkrył, że nie ma zagrożenia. Bo w tym układzie, idealnie jednorazowym, niemalże biznesowym, nie było – pokazał im ten świat, spełnił fantazję i zniknął. Niepisana umowa, za którą dostał trzy tysiące. Czy czuł się jak dziwka? Kiedyś się nad tym zastanawiał, brał pieniądze za seks, za dominację, za spełnienie fantazji. Czy to nie wchodziło w definicję? Możliwe. Tylko on oprócz seksu dawał coś więcej – rozmowę, sprawdzenie, czy na pewno fantazja jest do zrealizowania, czy lepiej by było, aby została fantazją, pewność, że to, co zrobią, będzie tym, co chcą zrobić. Bezpieczeństwo, wprowadzenie w świat, który czasem jest ostro popieprzony. Zdarzało się, że klienci chcieli stałą współpracę, ale unikał tego jak ognia. Jedna sesja, maksymalnie dwie. Bał się zaangażowania, jego lub ich. Szedł wzdłuż rzeki, noc była ciepła, przyjemna, a on nie czuł zmęczenia, adrenalina nadal krążyła mu w żyłach.
***
Dziewczyna wpadła na niego, niemal zwalając go z nóg. Złapał ją, zanim się wywróciła, i dalej trzymając, spojrzał na nią zdziwiony. Miała zapłakane oczy i czerwony policzek, spodziewał się, że jutro będzie fioletowy. Szarpnęła się, ale nie puścił.
– Spokojnie, co się dzieje? – Użył tonu, którego używał czasem w łóżku, szybki komunikat, twarde pytanie. Popatrzyła na niego bardziej trzeźwo, jakby dopiero zdając sobie sprawę, gdzie jest, i rozejrzała się nerwowo.
– On mnie zabije – jęknęła cicho i oklapła. Była drobna, miała jasne włosy i dopiero teraz uświadomił sobie, że jest boso, w koszuli nocnej na ramiączkach. Rozejrzał się. Nie biegła daleko, wybiegła z domu – jednego z szeregowców, które miał po prawej. Drzwi były otwarte, a światło oświetlało mały, ale pełny kwiatów ogródek. Musiał być mocno zamyślony, że nie zauważył jej, gdy przebiegała przez drogę.
– Kto? – zapytał, ale nie musiała odpowiadać. Mężczyzna wyszedł na ganek i się rozejrzał. Ruszył w ich stronę szybkim krokiem. Przestawił dziewczynę za siebie, była jak sparaliżowana, zupełnie bezwolna.
– Do domu – ryknął tamten agresywnie, zanim doszedł. Aleksander patrzył spokojnie na mężczyznę. Był duży, ale też niezgrabny. Musiał coś pić, bo zatoczył się lekko. Strach ma zapach – chociaż może jest to bardziej energia wytwarzana wokół osoby? Sam nie wiedział, za to umiał go wyczuć, ona bała się bardzo, tak bardzo, że była jak sarna wystawiona na strzał. Stała bez ruchu, czekając na swojego oprawcę, jakby zużyła całą energię na ucieczkę, a gdy ta została przerwana – zgłupiała.
– Tak planuję – odpowiedział spokojnie, a obcy stanął kilka kroków przed nim.
– Chuja mnie obchodzisz, do niej mówię. Do domu!
Poczuł obrzydzenie, a gdy kobieta wyszła zza niego i zrobiła krok, złapał ją za nadgarstek i cofnął za siebie. Była przygnębiająco posłuszna.
– Przykro mi, ale ona nie jest psem. – Nie odrywał od niego wzroku, zastanawiał się, co zrobi. Szansa na to, że zaatakuje, malała z każdą chwilą. Tacy atakowali od razu albo wcale. Pewnie spróbuje jeszcze wymusić na niej posłuszeństwo albo zacznie mu grozić. To trzecie było najbardziej prawdopodobne.
– Spierdalaj, to nie twój cyrk. – Facet zrobił krok, ale zatrzymał się – agresor tak robi, gdy przedmiot agresji nie reaguje.
– Już mój – odpowiedział spokojnie, ale zdziwił się, gdy tamten spróbował uderzyć. Zaskoczył go tym nawet, trochę, odrobinę. Nie lubił walczyć z pijanymi – byli mało skoordynowani, chaotycznie i irytująco uparci. Miał nadzieję, że nie podjedzie żaden samochód policyjny, bo właśnie połamał mu nos i skręcił rękę, a z jego papierami mógł mieć problem. Noc była jednak równie cicha, jak wcześniej, chociaż tyle, że drań skowyczał cicho. Zostawił go skulonego, złapał dziewczynę za rękę i ruszył szybkim krokiem w stronę parku. Wyciągnął telefon i wezwał taksówkę, odwrócił się jeszcze i zobaczył, że tamten pozbierał się i właśnie wymiotował na ulicy. Zaklął w myślach, a gdy kilka minut później wsiadł z dziewczyną do taksówki, zaklął jeszcze raz, tym razem głośniej.
– Przepraszam – wyszeptała, a on zdał sobie sprawę, że absolutnie nie wie, co z nią zrobić.
***
Jechali windą, stała obok niego, boso, z jego bluzą na sobie, z opuszczoną głową. Zdawał sobie sprawę, że powinien ją zabrać na policję, ale wiedział też, że skończy się to powrotem do faceta, który ją uderzył. Albo regularnie bił, bo gdy przyjrzał się jej w taksówce, zauważył kolejne siniaki na rękach – miały dwa tygodnie, znał się na tym, czasem sam takie zostawiał. Zdawało się, że chwyciła się jego obecności jak deski ratunkowej, bo po przepraszam w taksówce nie mówiła już nic, za to szła z nim, a może raczej za nim, jakby miał uchronić ją przed całym złem. Było w niej większe posłuszeństwo niż w większości kobiet, które miał przez lata „na wychowaniu”, a jednak to posłuszeństwo go drażniło. Wynikało ze strachu, ze zdeptanego poczucia własnej wartości. Kiedyś rozmawiał ze znajomym na temat tego, czym się zajmuje, a gdy tamten stwierdził, że kobiety – suki muszą być zahukane, aby się na to wszystko zgadzać, zdębiał. Prawda była taka, że w układach BDSM kobiety były silne, niezależne i znały poczucie własnej wartości, inaczej to wszystko przestawało mieć sens. Im silniejsza kobieta, tym lepsza uległa, uległość sama w sobie była formą pokazania siły. Otworzył drzwi i poczekał, aż wejdzie. Stanęła niepewnie na korytarzu.
– Jak masz na imię? – zapytał, cały czas zastanawiając się, co zrobić.
– Gabriela. – Wreszcie na niego spojrzała, prosto w oczy, jakby cokolwiek zaczynało do niej docierać.
– Idź do łazienki. Weź prysznic, ręcznik jest na wieszaku – spokojnie wydawał polecenia, nie odrywając od niej wzroku. – Będę czekał na ciebie w kuchni. – Skinęła niezauważalnie głową. Złapał ją lekko za nadgarstek, pociągnął za sobą do środka i wskazał drzwi. – Tam.
Zaczęła iść, ale nagle się zatrzymała i odwróciła.
– Nie wiem, jak masz na imię – odezwała się. Widział, że cała drży, stres i strach mijały, zaraz pojawi się nowy, związany z faktem, że jest w obcym miejscu.
– Paweł – rzucił pierwsze imię, jakie mu przyszło do głowy, i odwrócił się, aby nastawić wodę na herbatę.
– Kłamiesz. – Zaskoczyła go, odwrócił się zaintrygowany.
– Dlaczego tak myślisz?
Policzek zmieniał pomału kolor, stopy miała małe, brudne jak nieszczęście, a w jego bluzie wyglądała jak w za dłużej sukience.
– Zawsze wiem, gdy ktoś kłamie.
Podszedł do niej i spojrzał na nią z góry.
– Aleksander – powiedział. Chciał coś sprawdzić, potrzebował tego. – Boisz się mnie?
Pokręciła przecząco głową, miała ładne oczy, piwne.
– Dlaczego, Gabrielo? – Nie ruszył się, ona też nie.
– Nie wiem. – Wzruszyła ramionami.
– Odpowiem ci. – Nie odrywał od niej spojrzenia, łapał się na tym, że hipnotyzowała go, ciekawiła, miał ochotę sprawdzić, jakie ma granice, co kryje się w jej środku, czy faktycznie jest tak słaba, jak początkowo myślał. Przez chwilę milczał, zastanawiając się, czy nie łapie się na syndrom zbawiciela, bohatera, który za wszelką cenę chce uratować niewiastę z opałów. Patrzył w te piwne oczy i klął na siebie w myślach. Wpadł. Myśl ta była niespodziewana, dziwna i groźna, nie wiedział, skąd się wzięła, ale czuł, że pragnie jej jak żadnej kobiety do tej pory, irracjonalnie, dziwnie. – Bo cokolwiek zrobię, będziesz bezpieczna – dokończył, a ona skinęła głową i zamknęła się w łazience.
***
Zasnęła dwie godziny później, na jego łóżku, w jego koszulce i bokserkach. Swoją historię opowiadała głosem wypranym z emocji, historię, jakich wiele. Miała dwadzieścia lat, gdy się zakochała, przerwała studia, zamieszkała z nim. Dwa lata trwała sielanka, podczas której zaczął ją odsuwać od znajomych, potem rok koszmaru, dwa rozstania, dwa powroty, gdy przepraszał i obiecywał, że znów będzie dobrze, tabletki, które znalazł, i wściekł się, że nie chce mieć z nim dziecka. Awantura, gwałt, pobicie, ucieczka, która zakończyłaby się powrotem. Samotność – to było najgorsze, w tym wszystkim była sama. Oprawca odsuwał ją od wszystkich i wszystkiego pomału, etapami. Przemoc też wprowadzał etapami, krok po kroku, od słownej do fizycznej. Tresował ją jak zwierzę, by nie była zdolna do ucieczki i wracała do ręki, która ją karmi i każe. I to wszystko w pieprzonym dwudziestym pierwszym wieku. Oparł się o drzwi sypialni i patrzył, jak śpi. Bił kobiety, wielokrotnie, często mocno, zawsze dla ich przyjemności. Nie wyobrażał sobie, jak można uderzyć takie stworzenie, aby zrobić mu krzywdę, jak można zapędzić w kąt, by się kuliło, przestraszone.
***
Rozumiał, czemu to zrobiła, ale nie miał zamiaru się na to zgodzić, więc gdy poczuł jej drobne ciało przy sobie i ręce pod koszulką, odsunął ją łagodnie i wstał. Była naga, zbyt chuda, w kilku miejscach dostrzegł małe blizny, kilka siniaków zdobiło jej uda. Próbowała odzyskać kontrolę, odwdzięczyć się czy zrobić cokolwiek innego, bo jednego nie widział na jej twarzy – nie było tam pożądania, raczej rezygnacja, zmęczenie, a teraz zaskoczenie.
– Wstań.
Zawahała się, nagle zawstydzona swoją nagością. Wstała, zasłaniając się kocem, pod którym spał.
– Odłóż go.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.