Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książka wytrawnego tłumacza, znawcy literatury i pisarza Leszka Engelkinga Szwejkowie i Don Kichoci to krytycznoliteracka panorama wybranych dzieł i nurtów literatury czeskiej XX oraz XXI wieku. Nie pretenduje ona ani do przedstawienia pełni obrazu czeskiego piśmiennictwa tych czasów, ani do ferowania ostatecznych wyroków dotyczących wartości i wagi poszczególnych dzieł i tendencji, próbuje natomiast przedstawić wizję niektórych trendów i analizy konkretnych utworów, wskazać na zjawiska do tej pory u nas słabo znane i rewidować stereotypy często decydujące o sposobie prezentacji tej literatury w naszym kraju. Książka Engelkinga dostarcza wiedzy o wielu faktach związanych ze współczesną kulturą czeską i jej polską recepcją i poszerza horyzonty zainteresowanych nią czytelników, pozwalając lepiej orientować się w bogatej i różnorodnej materii przede wszystkim literackiej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 340
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dobremu wojakowi Szwejkowi zdecydowanie bliżej jest do Sancho Pansy niż do Rycerza Smętnego Oblicza. A Szwejk to dla wielu kwintesencja czeskości (choć takie rozpoznanie niejednego Czecha doprowadza do szewskiej pasji lub do rozpaczy zrodzonej przez poczucie niezrozumienia).
Bo stosunek Czechów do stworzonego przez Jaroslava Haška bohatera, czy może raczej antybohatera, jest niejednoznaczny. Jak pisał Josef Jedlička (1927–1990) w jednym z tekstów wydanych pośmiertnie w tomie Czeskie postaci i inne eseje (České typy a jiné eseje, wypowiedzi w niej zgromadzone powstawały na potrzeby Radia Wolna Europa w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, edycja książkowa 2009), kiedy czasy są złe Czesi na ogół biorą sobie za wzór bohatera Haška. Zarazem jednak, dopowiada Jedlička: „Szwejka jako człowieka nikt nie lubi. Nikt go nie szanuje. Chociaż chętnie Szwejka cytujemy, nie podziwiamy go. A jego działań bynajmniej nie uważamy za godne naśladowania. Kiedy czasem napada nas ochota na samobiczowanie i korci nas, żeby powiedzieć o sobie coś bardzo złego i bezwzględnego, oznajmiamy, że jesteśmy narodem Szwejków. Tę opinię, i jest to istotne dla problematyki czeskiego szwejkostwa, wygłaszamy z żartobliwą życzliwością, z ukrytym żądaniem zadośćuczynienia, a może nawet wręcz z upodobaniem. Albowiem chętnie przyswajamy sobie szwejkowskie spojrzenie na świat. Solidaryzujemy się z jego absurdalną interpretacją. A ponieważ się w nim rozpoznajemy, niedaleko nam do utożsamienia się z nim. Nasze podejście do Szwejka i szwejkostwa jest ambiwalentne, pełne napięcia, paradoksalne, czyli właśnie takie, jakie człowiek ma w stosunku do przeciwstawnych sił i skłonności we własnym wnętrzu”. Jedlička wskazuje na szczególny fakt, że szwejkostwo pojawia się w świadomości Czechów dopiero wraz ze Szwejkiem, czyli bardzo późno. Szwejk rodzi się pod piórem Haška w roku 1911, a w 1912 ukazuje się tom Dobry wojak Szwejk i inne osobliwe historyjki (Dobrý voják Švejk a jiné podivné historky), ale jest to ktoś inny niż Szwejk, którego znamy z najsłynniejszego dzieła pisarza (postać ta jest zresztą także wieloznaczna, interpretować ją można bardzo różnie). Swoją wielką powieść, zresztą – jak wiadomo – niedokończoną, Hašek zaczyna tworzyć po powrocie z wojny do Pragi (1920). Trzy tomy wychodzą książkowo odpowiednio w latach 1921, 1922 i 1923.
W związku z postacią dobrego wojaka wspomina się często o przeżyciu za wszelką cenę. Także znany pisarz współczesny Jáchym Topol mówi tu o strategii przetrwania, postawa Szwejka to, jego zdaniem, strategia przetrwania małego narodu, który nie może sobie pozwolić na takie ofiary, na jakie porywają się na przykład Polacy. W jednym z wywiadów powiedział, porównując obie nacje: „Czesi nie byli tacy romantyczni ani tacy dzielni, ale […] działo się tak dlatego, że zawsze było ich po prostu mniej, więc musieli obierać inną strategię przetrwania”.
Kolejną cechą kultury czeskiej, którą spora część polskich czytelników lubi i którą z tą kulturą łączy, zresztą nie bez sporej dozy słuszności, jest sielankowość. Przecież tekst zajmujący w tradycji czeskiej miejsce wielce uprzywilejowana (przy kolosalnych różnicach obu utworów jest to miejsce, jakie w naszej kulturze zajmuje Pan Tadeusz) to Babunia (1855, Babička) Boženy Němcovej (1820–1862). I o tej postawie pisze Jedlička: „Czeska refleksja poświęca większość energii na harmonizowanie rzeczywistości. Otoczeni sprzecznościami, a często wręcz stojąc w centrum tragedii, nigdy nie znajdowaliśmy upodobania w skrajnościach”. Można by sparafrazować Dziady: „Czesi, my lubim sielanki”.
Spektrum literackie jest rzecz jasna, jeśli chodzi o postawy pisarzy czeskich, wyjątkowo bogate i nie da się go sprowadzić do alternatywy szwejkostwo – bohaterstwo ani do umiłowania idylli. W popularnym odbiorze kultury czeskiej dominują, jak to zwykle bywa, stereotypy. Szwejkostwo to jeden z nich. Stosunkowo duże współczesne upodobanie Polaków do Czech i Czechów to chyba w dużej mierze wyraz odrzucenia klasycznej bohaterskiej i wręcz mesjanistycznej postawy polskiej, nadal zresztą żywej. Literaturę czeską nierzadko widzi się u nas przez pryzmat stereotypów właśnie, także spojrzenie na twórczość konkretnych pisarzy jest zubożone, bo dopasowane do polskiego stereotypu czeskości. Przykładem dzieło tak lubianego przecież u nas Bohumila Hrabala.
Stereotypem, choć jak to bywa ze stereotypami, mającym swe źródło w faktach, tyle że faktach wybranych, a inne fakty pomijających, jest przekonanie o antymetafizyczności czeskiego piśmiennictwa, przynajmniej współczesnego. Tymczasem nurt metafizyczny, zwany często wręcz nurtem katolickim, zajmuje w literaturze czeskiej XX wieku miejsce nader znaczące.
Obok Szwejków znajdziemy w tym piśmiennictwie postaci skłonne do ofiar, a może nawet męczeństwa, obok Sanchów – Don Kichotów, obok ateuszy – ludzi głębokiej wiary religijnej, obok idyllików – bohaterów rozdzieranych tragicznymi sprzecznościami, obok pragmatyków – idealistów, obok wesołków – melancholików, obok smakoszy życia w jego postaci materialnej – wspinaczy na strome granie ducha. Krótko mówiąc, literatura czeska to literatura w pełni dojrzała, bogata i różnorodna. Można w niej znaleźć bardzo rozmaite pierwiastki, trzeba tylko chcieć szukać. Niniejsza książka ma stanowić między innymi świadectwo takich krytycznoliterackich poszukiwań.
Kiedy w rozmowie z wykształconym Czechem użyje się wyrażenia „magiczna Praga”, można być niemal pewnym grymasu niejakiego niesmaku. Taki niesmak budzą rzeczy nazbyt oczywiste, nazbyt często powtarzane, krótko mówiąc: banały. Podobną reakcję wywoła zapewne określenie „złota Praga” albo „Praga, miasto o stu wieżach”. Banały są jednak banałami właśnie dlatego, że zawierają pewną prawdę bezdyskusyjną. Praga istotnie jest miastem magicznym, co wyczuwa chyba nawet większość w pośpiechu przebiegających jej ulice i place przypadkowych turystów, chcących „zaliczyć” kolejną europejską stolicę.
Określeniem „Praga magiczna” posłużył się, jako tytułem swej książki (1973, Praga magica) człowiek, który przypadkowym turystą z pewnością nie był, który znał to miasto, jego historię i jego legendę lepiej niż wielu z tych, którzy się tam urodzili i przeżyli całe życie, włoski slawista Angelo Maria Ripellino (04.12.1923–21.04.1978).
Wiele lat temu, bo w roku 1974, Państwowy Instytut Wydawniczy opublikował w serii „Rodowody Cywilizacji” (czyli w tzw. „serii ceramowskiej”) znakomite dzieło czeskiego polonisty i bohemisty Karla Krejčíego Praga. Legenda i rzeczywistość. Prawie pół wieku później to samo wydawnictwo ofiarowało polskim czytelnikom przekład książki Ripellina, jak gdyby chcąc podjąć po dwudziestu kilku latach porzucony wątek. Włoch, tak samo zakochany w czeskiej stolicy jak rodowity prażanin Krejčí, również opowiada o jej legendzie i o prawdzie historycznej. Nie tylko jednak o tym. Dla porządku dodajmy, że oryginalne czeskie wydanie książki Krejčíego, Praha legend a skutečností, ukazało się w roku 1967.
Czym właściwie jest Praga magiczna Ripellina, jakie określenie gatunkowe powinniśmy do niej dopasować? W księgarniach wielu krajów można ją było często znaleźć w dziale przewodników. Tymczasem jeśli nawet jest ona w pewnej niewielkiej mierze przewodnikiem, to przewodnikiem bardzo specyficznym, jedynym w swoim rodzaju i niepowtarzalnym. Sam autor zresztą pisze wyraźnie: „To nie jest, moi państwo, bedeker, choć pojawia się tu tyle widoków nadwełtawskiego miasta przesuwających się jak szklane, kolorowe płytki w fotoplastykonie. Nie będę przemądrzałym przewodnikiem, który z ugrzecznioną miną wyrzuca z siebie ugrzecznione słowa”. Nie bedeker więc, ale wobec tego, co? Esej historyczny i historycznoliteracki? Traktat poświęcony historii sztuki, urbanistyki i obyczaju? A może poemat prozą, miłosny poemat o oddaleniu od ukochanego niemal erotyczną miłością miejsca, do którego nie można powrócić, które stało się nagle zakazanym owocem, pilnowanym przez straże graniczne, policję i obce wojska? Tak, tak i tak – ta książka jest tym wszystkim po trochu. Ripellino, szlifierz słów, wytrawny alchemik słowa, napisał książkę nostalgiczną jak wiersz wrażliwego emigranta politycznego, ale zarazem erudycyjną jak dysertacja wnikliwego i drobiazgowego uczonego o zacięciu encyklopedycznym, świadomie skomponowaną, ale zarazem dopuszczającą chaos bazaru ze starociami, obiektywnie przedstawiającą fakty, ale zarazem subiektywną jak najintymniejsze wyznanie, podniosłą, ale zarazem nie odwracającą wstydliwie wzroku od najniższych warstw rzeczywistości, mroczną i posępną, ale zarazem nie pozbawioną zabawnych momentów. „Piszę książkę – powiada Ripellino – zrodzoną z impulsów, zbiór dziwnych historii, anegdot, ekscentrycznych scenek, krótkich dygresji i zwariowanych załączników: i byłbym szczęśliwy, gdyby w przeciwieństwie do całego papierowego chłamu, jaki nas otacza, nie była nudna”. Nie jest!
Fascynuje dogłębna i szeroka znajomość wszystkiego, co z Pragą związane, trzech wielkich kultur tego miasta – czeskiej, niemieckiej i żydowskiej, oraz wielu epok jego dziejów. Wizja Pragi powstaje tu z licznych szczegółów bardzo rozmaitej proweniencji, którym Ripellino przygląda się z bliska, dokładnie, jak gdyby przez szkło powiększające. Te szczegóły pochodzące z różnych czasów żyją w tej książce w jakimś wiecznym teraz. To zabieg jak najbardziej świadomy, począwszy od pierwszego zdania powtarzają się wielokrotnie słowa „jeszcze dzisiaj”. U włoskiego autora nadal chodzą po Pradze Franz Kafka i Jaroslav Hašek i chodzą po niej bohaterowie ich dzieł. A także Vítězslav Nezval i tylu innych pisarzy, którzy Pragę uczynili tłem, a czasem heroiną swoich utworów. Bo Praga magiczna jest między innymi i w dużej mierze książką o praskiej literaturze, którą włoski autor zna w jej różnych odmianach językowych, historycznych i estetycznych jak mało kto. Ripellino odnajduje Pragę nie tylko w kulisach utworów Kafki, widzi jej odbicie także w alegorycznym mieście-świecie ze znakomitego, niestety dotąd u nas nie tłumaczonego Labiryntu świata i raju serca (1631, Labyrint světa a ráj srdce) Jana Amosa Komenskiego (1592–1670), wielkim dziele czeskiej prozy barokowej. Widzi je również w widmowej Perle z powieści urodzonego zresztą bynajmniej nie w Pradze, tylko w Litomierzycach, plastyka i niemieckojęzycznego pisarza Alfreda Kubina (1877–1959) Po tamtej stronie (1909, Die andere Seite). Ta książka na szczęście po polsku istnieje.
Włoski slawista powołuje się nie tylko na teksty wybitne, zna też dobrze utwory niższego lotu, które okazują się interesujące jako znak swego czasu lub jako kuriozum, zabawny bądź intrygujący przedmiot z targu staroci, albo przyciągają uwagę, ponieważ podejmują takie czy inne motywy dla dziejów i mitologii Pragi ważne. W ogóle ma się wrażenie, że Ripellino przeczytał wszystko, co w jakikolwiek sposób wiąże się z historią i kulturą stolicy Czech. Oczywiście przeczytał tylko to, co przeczytać mógł do zakończenia pracy nad książką. Tymczasem Praga nie przestaje być źródłem inspiracji dla coraz to nowych twórców (nie tylko czeskich, wystarczy tu przypomnieć choćby międzywojenne praskie szkoły literatury ukraińskiej i białoruskiej i praską literaturę rosyjską; w latach ostatnich powstała angielskojęzyczna literatura praska, dzieło licznych Amerykanów, którzy od pewnego czasu na krócej lub dłużej osiedlają się nad Wełtawą; Praga występuje jako jedna z przestrzeni inicjacyjnych w powieści Umberto Eco (1932–2016) Wahadło Foucaulta (1988, Il pendulo di Foucault), warto też wymienić jego powieść Cmentarz w Pradze (2010, Il cimitero di Praga); nie brak praskich motywów w nowszej poezji polskiej).
Zmarły pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku Ripellino nie mógł już przeczytać utworów dwojga najciekawszych czeskich twórców „literatury praskiej”, których dzieła stały się dostępne dopiero w okolicach aksamitnej rewolucji – Danieli Hodrovej (ur. 05.07.1946 w Pradze) i Michala Ajvaza (ur. 30.10.1949 w Pradze); mógł jedynie zwrócić uwagę – i uczynił to w jednym z przypisów – na tekst dwudziestodwuletniej wówczas, a dziś dopiero szerzej znanej autorki, drukowany w roku 1968.
Fascynacja Pragą, jej atmosferą, jej splątanym, labiryntowym podszyciem kluczowa jest dla dużej części dotychczasowej twórczości Hodrovej i Ajvaza; co charakterystyczne, nawet w tytułach niektórych ich utworów pojawia się słowo „miasto”.
Trylogia Hodrovej nosi tytuł (będący zresztą cytatem z Boskiej Komedii – Ripellino, pilnie tropiący włoskie ślady w Pradze, z pewnością by się ucieszył) Miasto utrapienia (Tryznivé město) i składa się z powieści Pod dwiema postaciami (1991, Podobojí), Poczwarki (1991, Kukly) oraz Theta (1992, Théta). Poszczególne części nie nawiązują do siebie fabułą, tylko raczej strukturą, a przede wszystkim miejscem akcji, którym jest Praga, a właściwie głównie jej mały wycinek, pogranicze dwu dzielnic – Winogradów i Żyżkowa. Autorka jest też wybitnym badaczem literatury i nieraz w swoich pracach naukowych pisała o literaturze praskiej i Pradze jako „miejscu tajemnym” (a także na przykład o Labiryncie Komenskiego). W trylogii mamy do czynienia z cyklem współczesnych powieści inicjacyjnych, choć nie w pełni pasują one do klasycznego modelu takiej powieści, zanalizowanego w jednej z literaturoznawczych prac pisarki. Wtajemniczenie odbywa się przede wszystkim poprzez zstąpienie w miasto, w jego przeszłość, przeniknięcie w jego aurę.
Inna książka Hodrovej, Miasto widzę… (1992, Město vidím…), to bardzo osobisty literacki przewodnik po Pradze, przewodnik-esej, powstały na zamówienie francuskiego wydawnictwa, które publikuje serię literackich bedekerów (przekład francuski, Prague – Visite privée, ukazał się przed oryginałem, w 1991 roku; polski przekład Joanny Derdowskiej wyszedł w roku 2015 nakładem Miejskiego Centrum Kultury w Bydgoszczy).
Inaczej niż Hodrová Ajvaz nie szuka pod skórą Pragi jej przeszłości, szuka innego miasta – tak właśnie: Inne miasto (Druhé město) zatytułowana jest jego pierwsza powieść, wydana w roku 1993 – czy szerzej – innej rzeczywistości. Przy tym granice między Pragą a ową inną rzeczywistością okazują się nieostre, np. narrator Paradoksów Zenona (Zenonóvy paradoxy, opowieść będąca jedną z dwu części kolejnej książki pisarza, Turkusowego orła, [1997 Tyrkysový orel]), kwestionuje granice między światem znaków i światem realnym: „miasto, w którym mieszkamy, jest w znacznie większym stopniu stworzone ze słów niż z cegieł i kamieni. Powierzchnie, które widzimy, tworzą tylko drobną cześć miasta, otaczają nas pociemniałe ogrody słów, rozrastające się za teraźniejszymi i widzialnymi powierzchniami, za ścianami domów i za zamkniętymi drzwiami szaf w obcych mieszkaniach i tajemniczo przez nie prześwitujące, jak zagadkowe zwierzęta morskie przepływają koło nas blade ciała ze słów pod falującą powierzchnią tkanin. Większość rzeczy, z którymi się stykamy, i większość mieszkańców miasta to fantomy, utworzone ze słów, z drżenia oddechu i z barwy dźwięku”. Praga, tak bardzo nasycona znakowością, niewątpliwie prowokuje do takiego zabiegu.
Temat „Pragi magicznej” bynajmniej się więc nie urwał, ba, nic nie wskazuje na to, by się wyczerpywał. Szkoda, że Ripellino nie może wydawać kolejnych rozszerzonych wersji swojej książki. Z pewnością opisałby najnowszą literaturę praską, a i nową praską twórczość plastyczną jak nikt inny. Również w najświeższej twórczości znalazłby potwierdzenie swojej wizji stolicy Czech jako miasta naznaczonego szczególnym czarem – aurą klęski i cierpienia, miasta mrocznego, a jednocześnie kuszącego w swoje mroki. Pierwszych źródeł owego piętna włoski slawista doszukuje się – i dla znających historię Czech nie jest to żadnym zaskoczeniem – w porażce czeskich wojsk protestanckich ze sprzymierzonymi siłami katolickim (habsburskimi) na Białej Górze (6 listopada 1620): „Rzucony przez Białą Górę urok zatrzymał nadwełtawską cywilizację w czasie, zmieniając ją w arkę i skład dawnych splendorów, cymeliów, posągów, pomników, ale również nędznych odpadków, wotów, lichtarzy w skorupie zakrzepłego wosku, sprężyn, zardzewiałych zegarów, słowem w miasto-relikwiarz. Praga, jak uparte zwierzę, śpi skulona w swojej wspaniałej przeszłości: ciężkie konie piwowarów cofają się w minione wieki, zmierzają ku jednemu punktowi: Białej Górze”. Praga Ripellina to miasto wszechogarniającej melancholii, niezdrowych, ale upajających miazmatów, niebezpiecznej wiedzy tajemnej, miasto-labirynt, który nie wypuści już tego, kto do niego wszedł. To, co w praskiej literaturze, nie pasuje do takiej wizji, na przykład beztroskie, hedonistyczne fajerwerki poetystów, czeskich awangardzistów z lat dwudziestych, włoski autor chytrze interpretuje jako próbę ucieczki przed trującą atmosferą Pragi, wyrwania się z jej pazurów. Taka interpretacja wydaje się przekonująca, bo arcyprzekonująca jest wizja nadwełtawskiej metropolii, zaproponowana przez uwiedzionego nią Włocha.
„Chcesz pan zobaczyć Pragę magiczną?” – można by sparafrazować tytuł jednego ze wczesnych opowiadań Bohumila Hrabala. Nasza odpowiedź brzmi „tak”, nawet jeśli pamiętamy, jak skończył sędzia z tego opowiadania, sędzia, który chciał zobaczyć złotą Pragę.
Angelo Maria Ripellino, Praga magiczna, przeł. (z włoskiego) Halina Kralowa, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1997
Literatura czeska nie jest z pewnością w Polsce tak popularna jak amerykańska czy brytyjska, ale kiedy ktoś już na nią trafi, to często okazuje się, że nagle zaczyna między dziełami pisarskimi a czytelnikiem potężnie iskrzyć.
Świadectwo takiego zaiskrzenia przynosi jeden z tekstów Praskiego elementarza Aleksandra Kaczorowskiego: „Kundera jest jednym z najważniejszych dla mnie pisarzy, każdą jego książkę czytałem kilkakrotnie. Płakałem jak bóbr nad Życie jest gdzie indziej, przeżywając bezsensowną śmierć Jaromila i utożsamiając się z nim – na swoje usprawiedliwienia śpieszę dodać, że byłem wtedy w wieku bohatera książki i pisałem jeszcze wiersze. Po lekturze książki Kundery nie napisałem już ani linijki – za to postanowiłem zostać slawistą. A zatem Kundera na coś mi się przydał: świat pozbył się jednego wierszoklety, a ja dzięki przygodzie z czeską kulturą zyskałem drugą duchową ojczyznę, w której nieraz czuję się lepiej i pewniej niż we własnej”. I jeszcze: „Kafka, Weil, Hrabal, Kundera, Pavel – nigdy żadnego z nich nie spotkałem. Ale gdyby nie oni, moje życie – poczęte w dniach radzieckiej inwazji na Pragę – potoczyłoby się inaczej”.
Trafiając do Kaczorowskiego, kultura czeska trafiła do kogoś, kto nie tylko z niej potem czerpał, ale i potrafił się odwdzięczyć – jako tłumacz (m. in. utworów Bohumila Hrabala, Egona Bondy’ego i Josefa Škvoreckiego), redaktor „Gazety Środkowoeuropejskiej” i wreszcie jako człowiek piszący o literaturze i nie tylko literaturze (biografia Václava Havla). Ukazał się też tom jego esejów, przedtem drukowanych w „Gazecie Wyborczej”. Jest to książka nie tylko napisana żywo, zajmująco i z doskonałym wyczuciem pointy, a przy tym „od siebie”, nie w tonie bezosobowym, tylko jawnie subiektywnym, ale wręcz fascynująca, jako że Kaczorowski pisze o fascynujących postaciach literatury czeskiej, fascynujących zarówno ze względu na swoje losy, jak i - przede wszystkim – ze względu na swoją twórczość. Postaci, o których traktują szkice zamieszczone w Praskim elemetarzu, są w Polsce na ogół dobrze znane i mają tu spore grono wielbicieli. Wyliczmy bowiem: Franz Kafka (jako prażanin mieści się on w naturalny sposób w obszarze zainteresowań Kaczorowskiego, chociaż – jak wiadomo – z wyjątkiem notatek służbowych nie napisał nic po czesku), Milan Kundera, Ota Pavel, Bohumil Hrabal. Jeden z bohaterów szkiców polskiego krytyka, Jiří Weil, jest natomiast u nas znany stanowczo za słabo. Owszem, przed wielu laty (1965) wyszła w polskim przekładzie jego powieść Życie z gwiazdą (1949, Život s hvězdou), dzieło wybitne, ale po pierwsze nie wzbudziła większego echa, a po drugie ciągle nie mamy tłumaczenia jego utworu bodaj najbardziej znaczącego, powieści Moskwa-granica (1937, Moskva – hranice), rozliczenia z żarliwą wiarą w komunizm i z radziecką rzeczywistością, którą pisarz poznał z autopsji, bo w 1933 r. KPCz wysłała go do Moskwy, gdzie zajął się tłumaczeniem na czeski dzieł Lenina, i skąd zesłano go do Kazachstanu.
W szkicu wstępnym Kaczorowski mówi jeszcze o innych znakomitych pisarzach, doskonale znanym u nas Jaroslavie Hašku i znanych gorzej, chociaż na polski tłumaczonych Jakubie Demlu, Ladislavie Klímie i Richardzie Weinerze, pisarzach, którzy wraz z Franzem Kafką, weszli do antologii Bohumil Hrabal przedstawia (1967, Bohumil Hrabal uvádí). Hrabal prezentował w niej najbliższych sobie pisarzy z Czech, pisarzy którzy mocno na niego wpłynęli, chociaż – rzecz jasna – nie tylko z tego powodu warci są bacznej uwagi. Może kiedyś Kaczorowski również im poświęci osobne szkice, które złożą się na nową książkę…
Kaczorowski pisząc o konkretnych twórcach, zahacza często o kwestie ogólniejsze. Na przykład analizując postawę ideową Weila, powiada, że pisarz chciał „zmienić świat, więc związał się z siłą, która stawiała sobie ten sam cel”. I dodaje: „Taka też była geneza uwikłania się europejskiej awangardy w czerwony (ale i brunatny, jak w przypadku włoskich futurystów) totalitaryzm. Błąd tkwił w niej samej – w jej mitach. W micie «nowego człowieka» i «sztuki zaangażowanej», kroczącej wraz z postępową ludzkością ku lepszej przyszłości. W micie nowego, wspaniałego świata, gdzie sama sztuka miała przestać istnieć jako zbędna. W micie nowoczesności, który miał uświęcić eksterminację pamięci”. Teza zapewne nie stuprocentowo oryginalna, ale dobrze tłumacząca opisywane zjawisko.
Pisząc o genezie Praskiej Wiosny, Kaczorowski powołuje się na swoją rozmowę z Pavlem Kohoutem (20.07.1928) i przytacza jego interesującą opinię na ten temat: Praska Wiosna możliwa była „dzięki temu, że Czesi przyjęli komunizm w dobrej wierze, podczas gdy na przykład na Węgrzech partia komunistyczna to był nawóz sztuczny, przyniesiony na sowieckich bagnetach. W czechosłowackiej partii było mnóstwo porządnych ludzi, przerażonych tym, do czego przyłożyli rękę, i to oni zaczęli szukać sposobu, w jaki mogli naprawić swój błąd”.
Ciekawe jest przeprowadzone przez Kaczorowskiego porównanie generacji Kohouta i Kundery z naszym pokoleniem Kolumbów. „Praska Wiosna była dla nich tym, czym dla polskich Kolumbów Powstanie Warszawskie: największym sukcesem i tragedią. A także legendą kwestionowaną przez tych, którzy sądzą, że była bezsensowna, skazana z góry na porażkę i potrzebna tylko im samym. Bo tak łatwiej jest wytłumaczyć własną późniejszą bierność. Dlatego ta prawda jest dziś tak trudna do przyjęcia dla Czechów”.
Książka Kaczorowskiego na niewielu stronach daje znakomite, choć niekiedy skłaniające do polemiki portrety kilku wybitnych pisarzy, a także obraz sporego wycinka czeskiej literatury, a i historii. Bardzo dobrze się stało, że Wydawnictwo Czarne opublikowało tę pozycję. Powodem do jego chwały jest też pomysł zilustrowania jej fotografiami Bohdana Holomíčka.
Aleksander Kaczorowski, Praski elementarz, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2001 (Europa Środkowa)
Jak słusznie zauważa autor interesującej nas tu antologii czeskiego eseju, profesor Jacek Baluch, w polskim drugim obiegu piśmiennictwo czeskie miało pozycję szczególną, a szanujące się czasopismo podziemne musiało od czasu do czasu opublikować „coś czeskiego”. Podobnie zresztą było w samizdacie czeskim, tam z kolei panowała „moda na Polaków”. Dobrze, że to wzajemne zainteresowanie, po kilku latach zachłyśnięcia się przede wszystkim kulturą zachodnią, szczególnie anglosaską, w obu krajach zaczęło się powoli odradzać.
Esej czeski ma bogatą, choć niezbyt długą tradycję. Znakomitym eseistą był na przykład wybitny poeta-symbolista Otokar Březina (1868–1929), teksty o charakterze eseistycznym znajdujemy w dorobku innego poety epoki moderny, Jiříego Karáska ze Lvovic (1871–1951), jak również w twórczości świetnych czeskich krytyków literackich, Františka Xavera Šaldy (1867–1937) i Miloša Martena (1883–1917); nie sposób też nie wspomnieć o eseistyce Karla Čapka (1890–1938). Okres panowania socjalizmu, z wyjątkiem stosunkowo liberalnych lat sześćdziesiątych, nie sprzyjał rozwojowi czeskiego eseju. Jak jednak słusznie zauważa Baluch, kształtujący się od początku lat siedemdziesiątych czechosłowacki samizdat „spowodował ożywienie refleksji humanistycznej”. Głównie ten właśnie, „samizdatowy”, okres rozwoju czeskiego eseju obejmuje omawiana publikacja (wyjątkiem jest powstały we Francji i tam opublikowany tekst Milana Kundery).
Antologia ma tytuł Hrabal, Kundera, Havel… Owe trzy kropki sygnalizują, że obok tekstów autorstwa słynnej trójki są w niej jeszcze eseje innych twórców. Hrabala, Havla ani Kundery oczywiście polskiemu czytelnikowi przedstawiać nie trzeba. Mniej u nas znani są Václav Benda, Václav Černý i Josef Kroutvor, pozostali uwzględnieni przez Balucha eseiści.
Najstarszy z nich to profesor Černý (1905–1987); pracować na uniwersytecie mógł tylko do roku 1951 i później w latach 1968–1970, Był wybitnym historykiem literatury, romanistą, komparatystą, tłumaczem, założycielem i redaktorem naczelnym pisma „Kritický měsičník” (wychodziło w latach 1938–1942 i 1945–1948, likwidowały je oba wielkie dwudziestowieczne totalitaryzmy), które odegrało w kulturze czeskiej bardzo znaczącą rolę. Černý w czasie wojny uczestniczył w ruchu oporu, więziony był zarówno podczas okupacji, jak i później, w roku 1953. Podpisał Kartę 77. Obok licznych dzieł naukowych i znakomitej eseistyki poważnym jego osiągnięciem są kilkutomowe pamiętniki, nad którymi pracował od lat sześćdziesiątych.
Václav Benda (1946–1999), z wykształcenia matematyk, jest przede wszystkim działaczem politycznym, choć pisze również prozę beletrystyczną. W pamiętnym roku 1968 był przewodniczącym Akademickiej Rady Studentów. Sygnatariusz i rzecznik Karty 77, jeden z założycieli Komitetu Obrony Niesprawiedliwie Prześladowanych i Ruchu na rzecz Swobody Obywatelskiej, kilka lat spędził w socjalistycznej Czechosłowacji w więzieniu. Po aksamitnej rewolucji stał się przywódcą partii chrześcijańsko-demokratycznej.
I wreszcie Josef Kroutvor (ur. 1942, w samizdacie i wydawnictwach emigracyjnych używał pseudonimu Josef K.), przede wszystkim historyk i krytyk sztuki, któremu jednak wszechstronne wykształcenie pozwala zajmować się również innymi dziedzinami kultury. Esej jest dla niego najważniejszą formą ekspresji, „przygodą ducha”, gatunkiem znajdującym się na przecięciu wielu dziedzin wiedzy oraz różnych sposobów wypowiedzi.
Baluch podkreśla, że jego antologia ma „po części charakter historycznego dokumentu”. Istotnie, wszystkie zawarte w niej eseje (z wyjątkiem tekstu Kundery) noszą na sobie bardziej lub mniej wyraźne piętno czasów, w których powstały. Tylko jednak esej Václava Bendy Równoległa polis (1978, Paralelní polis), odnoszący się do bardzo określonych uwarunkowań, które, miejmy nadzieję, bezpowrotnie odeszły w przeszłość, jest wyłącznie dokumentem (ale dokumentem bardzo ważnym). Benda stawia tu między innymi konkretne postulaty praktyczne, adresując je do środowiska Karty 77. Natomiast nadal czymś więcej niż li tylko dokumentem historycznym jest niezwykle u nas popularny (w drugim obiegu i na emigracji ukazał się po polsku pięciokrotnie) esej Václava Havla Siła bezsilnych (napisany 1978, Moc bezmocných). Owszem, to, co nazywa on „systemem posttotalitarnym” już na szczęście nie istnieje, ale precyzyjna analiza jego funkcjonowania może mieć znaczenie dla historiografii nie tylko jako dokument, ale i propozycja interpretacyjna, a rozważania o kryzysie współczesnej cywilizacji technicznej jako całości nadal pobudzają do zastanowienia i dyskusji. Havel zresztą nie zarzucił ich do śmierci.
Inne teksty zamieszczone w antologii Balucha mają charakter wyraźniej wykraczający poza konkretne uwarunkowania historyczne.
Kim jestem (1990, Kdo jsem) Bohumila Hrabala to doskonałe autowprowadzenie do jego dzieła. Niezwykle ciekawe i cenne są uwagi o postawie świadka, o „knajpianej gadaninie”, o źródłach własnej twórczości i literackich „kradzieżach”.
Europejskie źródła czeskiej kultury. Repetytorium i rozważania nieco abstrakcyjne, ale aż strach jak aktualne (rękopis, 1975, O povaze naší kultury. Repetitorium a úvaha trochu abstraktní, ale až hrůza aktuální) Václava Černego to wielka panorama kultury europejskiej, poczynając od starożytnej Grecji, nakreślona między innymi po to, by pokazać, zagrożenie, jakie stanowi dla niej totalitarny socjalizm. Zresztą Černý konstatuje kryzys kultury również na Zachodzie, upatrując jego źródeł w konsumpcyjnym charakterze współczesnego społeczeństwa przemysłowego.
Błyskotliwie napisany esej Kroutvora o Europie Środkowej (Europa Środkowa; anegdota i historia [1979, Střední Evropa: anekdota a historie]) stara się scharakteryzować to pojęcie, stwierdzając, że jest ono zdecydowanie geopolityczne, zależne od kontekstu polityki ogólnoeuropejskiej. Kroutvor próbuje też nakreślić portret mieszkańca Europy Środkowej. Koncentruje się na Czechach, bo, jak stwierdza: „Sytuacja czeska jest losem par excellence środkowoeuropejskim”. Wiele interesujących myśli wnoszą strony o mentalności środkowoeuropejskiej, o charakterze czeskiego intelektualisty, o Jaroslavie Hašku i o Szwejku, a także o jego „Don Kichocie” – poruczniku Lukašu.
Wybór dokonany przez Balucha jest celny. Dawniej antologista w Polsce, a jeszcze bardziej w Czechosłowacji, bywał skrępowany względami cenzuralnymi, w rezultacie czego powstawały antologie pełne rażących luk. Przykładem choćby Antologia poezji czeskiej i słowackiej XX wieku Adama Włodka, która wskutek interwencji Pragi pod względem wyboru nazwisk zmieniła się niemal w parodię. Jak się jednak okazuje, i w nowych czasach antologista nie jest całkowicie swobodny. W omawianej książce stanowczo powinien był się znaleźć słynny esej Milana Kundery Zachód porwany albo tragedia Europy Środkowej (pierwodruk w języku francuskim 1983), ale Baluch nie mógł go w niej zamieścić, ponieważ autor od dawna konsekwentnie odmawia zgody na jego przedruki. Nie wynagrodzi tego braku zamieszczony w antologii esej Kundery o Leošu Janáčku, choć jest to tekst znakomity i smakowity. Nie mogą go też wynagrodzić uwagi Kroutvora, który podejmuje podobną tematykę przeciwstawiając Europę Środkową Europie Wschodniej z jej „brakiem historii” (przeciwstawia ją jednak również historyzmowi Europy Zachodniej, domeną Europy Środkowej jest jego zdaniem historia absurdalna). Cóż jednak można zrobić wobec zakazu autora?…
Wszystkie zamieszczone w antologii teksty były już wcześniej dostępne po polsku, niektóre (eseje Hrabala, Černego i Kroutvora) miały nawet osobne wydania książkowe. Esej Černego ukazał się jednak w drugim obiegu. A esej Bendy jedynie w drugoobiegowym czasopiśmie. Antologia Balucha znakomicie ułatwia dostęp do ważnych tekstów. Poza tym teksty te, umieszczone razem, przeglądają się wzajem w sobie, tworzą szerszą strukturę, obrazują sytuację czeskiego eseju w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku
Hrabal, Kundera, Havel… Antologia czeskiego eseju. Oprac. (i wstępem opatrzył) Jacek Baluch; przełożyli z czes. i franc. Marek Bieńczyk, Piotr Godlewski, Andrzej Sławomir Jagodziński, Jan Stachowski, Elżbieta Szczepańska. Universitas, Kraków 2001 (Poczet Czeski)
Pamiętam niesamowite wrażenie, kiedy po raz pierwszy po aksamitnej rewolucji przyjechałem do Czechosłowacji i ujrzałem w księgarniach wydawnictwa emigracyjne, które jeszcze jakiś miesiąc przedtem były konfiskowane, które trzeba było ukrywać, za które można było mieć grube nieprzyjemności i które przemycało się przez granicę z pokrywanym maską obojętności lub wesołości lękiem. Były wśród nich liczne utwory traktujące o czechosłowackim stalinizmie i realnym socjalizmie czy epoce „normalizacji” (okres po agresji państw Układu Warszawskiego w 1968 roku).
Książki z emigracyjnych oficyn szybko przestały być sensacją, rynek się nasycił, niektóre z nich przeceniono. Czeskim pisarzom jednak, przynajmniej niektórym z nich, rozliczenia z komuną wcale się nie znudziły. Nic dziwnego, dla większości okres socjalizmu był ogromnym kawałem życia, nierzadko wszystkim, co znali.
W dziewięćdziesiątych latach XX w. możemy mówić o „karierze autentyku” w literaturze czeskiej. Niezwykle istotne miejsce zajmują książki dziennikowe i wspomnieniowe; powieścią dziennikową, a więc gatunkiem hybrydycznym jest na przykład słynny Sennik czeski (1983 wyd. emigracyjne, Český snář) Ludvíka Vaculíka. Dopiero wtedy docierają do czytelnika, przynajmniej krajowego, wybitne tego typu dzieła autorów nieżyjących, np. Jana Hanča (1916–1963) czy Jana Zábrany (1931–1984). Nie są to książki poświęcone demaskowaniu systemu, ale mimo to pokazują jego oblicze wyjątkowo trafnie. Przykładowo Hanča nie sposób nazwać walczącym piórem opozycjonistą, ale jego dzieło to jeden z najwierniejszych obrazów społeczeństwa i państwa „socjalistycznego”, na które pisarz spogląda od strony zwyczajności, trywialności, dnia powszedniego. Powstawały również liczne nowe dzieła tego typu. Jedną z ważniejszych książek roku 1999 była na przykład autobiografia wybitnej aktorki Vlasty Charamostovej (zatytułowana po prostu Vlasta Chramostová), sygnatariuszki Karty 77, pozbawionej w okresie „normalizacji” możliwości wykonywania pracy zawodowej i grającej wówczas w teatrze domowym.
Rzecz jasna, literatura dziennikowa nie miała monopolu na rozrachunki z komunizmem. Po aksamitnej rewolucji dotarły do szerszego grona czytelników również utwory literackiej fikcji, dla których było to zagadnienie istotne, na przykład „publikowana” przedtem w samizdacie pierwsza powieść Jiříego Kratochvila (ur. 04.01.1940), dziś pisarza znanego i uznanego, tłumaczonego na wiele języków. Kratochvil manifestacyjnie przyznaje się do postmodernizmu, tworzy prozę artystowsko skomplikowaną, często autotematyczną, ale nie jest obojętny na doświadczenie komunizmu.
Do dziejów komunistycznej Czechosłowacji, konkretnie do doby stalinizmu, Kratochvil odwołał się też w jednym ze swych nowszych utworów, Leż, bestio! (2002, Lehni, bestie!), w ankiecie dziennika „Lidové noviny” uznanym za najważniejszą książkę roku. Wymyśla tu niesamowitą historię o dzieciach porywanych w celu przygotowania ich do złożenia fanatycznej ofiary na rzecz zwycięstwa w walce klasowej. Kratochvil przyznał, że do napisania powieści zainspirowały go wydarzenia z 11 września 2001 r. To skojarzenie istotnie się narzuca, w ten sposób komunizm i islamski terroryzm zostają postawione w jednym szeregu przedstawicieli wielkiego ideologicznego fanatyzmu i zła.
Także dla twórców, którzy weszli do literatury dopiero po aksamitnej rewolucji, doba komunizmu okazała się jako tworzywo literackie istotna. Najpopularniejszy obecnie pisarz czeski, Michal Viewegh, opisał okres normalizacji z humorem i pewną nostalgią. Nie jest to jednak nostalgia za realnym socjalizmem, tylko za dzieciństwem i młodością. System totalitarny odpowiedzialny jest za wszystkie złe rzeczy przydarzające się głównym postaciom utworu, od wyjazdu z Pragi na prowincję, przez kompromisy ideologiczne, konieczność pracy poniżej kwalifikacji, aż po depresję ojca bohatera, który zamyka się w szopie, gdzie pracuje nad własną trumną. Dopiero po aksamitnej rewolucji bohater może wydać swoją książkę, nieocenzurowaną. Owa książka to zresztą powieść Cudowne lata pod psem. Sam Viewegh powiedział o swym utworze, że jest to „przeważnie wesołe spojrzenie wstecz na przeważnie niewesoły okres”.
Powstały również inne powieści o „normalizacji”, których bohaterami są dzieci i bardzo młodzi ludzie – w wieku odpowiadającym ówczesnemu wiekowi swych stwórców. Można wręcz mówić o całej serii takich dzieł. Również pełną humoru powieścią są Babcie (1998, Babičky) Petra Šabacha. I tu widzimy najpierw dziecko, a potem młodego człowieka na tle dziejów komunistycznej Czechosłowacji, i tu rzecz kończy się wraz z upadkiem systemu. Charakterystycznymi postaciami są tytułowe babcie bohatera, z których jedna jest komunistką, a druga demokratką.
Mniej więcej w tych samych czasach, w których rozgrywa się akcja powieści Viewegha i Šabacha toczy się też akcja Kiedy będziemy duzi (1996, Až budeme velcí) Hnáta Daňka (1959–2017), ale atmosfera jest tu krańcowo inna niż u obu humorystów. To jedna najmroczniejszych opowieści o „straconym pokoleniu”: z paczki kolegów z klasy, dojrzewających w czasach „normalizacji”, przeżywa tylko jeden.
Aż dwie powieści o latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, połączone osobą jednej bohaterki i zarazem narratorki, napisała Irena Dousková. W pierwszej z nich, zatytułowanej Dumny Bońdżeś (1998, Hrdý Budžes; tytuł to postać z wyobraźni narratorki, imię jest wynikiem błędnego zrozumienia fragmentu wiersza: „Dumny bądź, żeś…”) oczami uczennicy drugiej klasy prowincjonalnej podstawówki obserwujemy dość wczesny etap „normalizacji”, w drugiej zaś, Oniegin był Ruskiem (2006, Oněgin byl Rusák) – normalizację powoli, bardzo powoli zmierzającą do swego kresu, czego jednak narratorka, teraz już chodząca w Pradze do klasy maturalnej, a później oczywiście bez skutku próbująca dostać się na zarezerwowane dla „swoich” studia dziennikarskie, nie przeczuwa (zaabsorbowana swymi sprawami niemal nie zauważa zgonu Leonida Breżniewa).
Ducha epoki „normalizacji” próbują uchwycić także Martin Fahrner (ur. 1964) i Bohuslav Vaněk-Úvalský (ur. 1970) w napisanych z humorem powieściach Szaleństwa doktora winnetoulogii (2004, Pošetilost doktora Vinnetoulogie) oraz Kartofel był pomarańczą mojego dzieciństwa (2002, Brambora była pomeranč mého dětství). Utwór Fahrnera ukazuje trójkę przyjaciół studiujących w latach osiemdziesiątych w Ústí nad Łabą. Jako odtrutkę na przykrą rzeczywistość wymyślają oni nową dziedzinę wiedzy, tytułową winnetoulogię, i bawią się, przyznając w niej nawet doktoraty, ale realny socjalizm nie daje o sobie zapomnieć. Książka Vańka-Úvalskiego z kolei pokazuje lata siedemdziesiąte i dzieciństwo groteskowej i absurdalnej (absurdalność ta blednie wszakże wobec absurdalności systemu) postaci dwugłowego człowieka, Piolina. Narrację prowadzi jedna z jego głów, a Piolin stanie się ostatnim prezydentem zjednoczonej Europy. Rozmaite realia epoki socjalizmu będą już wtedy całkiem nieznane. Objaśnienia owych realiów, będące też źródłem komizmu, znajdujemy na marginesach zasadniczego tekstu.
Ciekawą książką sięgającą do lat stalinowskich jest dokumentalna powieść Jana Nováka, urodzonego (04.04.1953) w Kolínie w Czechach, ale od 1969 mieszkającego w USA, Nie jest źle (2004, Zatim dobry, polski przekład 2015), poświęcona braciom Ctiradowi i Josefowi Mašínom, którzy najpierw walczyli w ruchu oporu przeciw Niemcom, a po 1948 roku starali się walczyć z komunistami; w 1953 uciekli do Berlina Zachodniego i potem wyjechali do Ameryki w przewidywaniu wojny świata zachodniego z blokiem sowieckim. Novák tylko pierwszą swą książkę, Stiptease Chicago (1983), napisał po czesku, pozostałe zaś po angielsku, także tę o Mašínach (tytuł oryginału So Far So Good), ale wyszła ona jedynie w Czechach, dla czeskiego odbiorcy była przeznaczona i autor otrzymał za nią najważniejszą czeską nagrodę literacką Magnesia Litera. Bracia są w samych Czechach oceniani różnie, gdyż w swych akcjach i podczas brawurowej ucieczki nie wahali się używać broni i zabijać przeciwników, ale Novák traktuje ich z wyraźną sympatią. W jednym z wywiadów powiedział wyraźnie, że są oni dla niego bohaterami, wskazując na wyjątkowe zło systemu, któremu stawiali opór.
Pisarzem, dla którego temat komunizmu wydaje się szczególnie istotny, jest dobrze znany w Polsce Jáchym Topol (ur. w Pradze 04.08.1962). Już w swych wierszach samizdatowych pokazywał on ponurą rzeczywistość CSRS, nie sugerując jednak bynajmniej, że komuna winna jest całemu złu świata. Jego słynna powieść Siostra (1994, Sestra, polski przekład 2002) mówi głównie o czasach po przemianach ustrojowych, ale powracają w niej reminiscencje z „epoki Kanału”, jak narrator nazywa okres realnego socjalizmu. Komunizm, w tym utworze, gdzie prawie nic nie jest jednoznaczne, jawi się jako radykalnie zły, znajduje się zdecydowanie po diabelskiej stronie. Głównym tematem twórczości Topola wydaje się dobro i zło, które czasem przeplatają się ze sobą tak silnie, że zaczynają być nierozróżnialne. Pokonanie komunizmu to tylko zwycięstwo w jednej z bitew ze złem, bardzo ważnej, ale niebędącej na pewno „bojem ostatnim”.
W powieści Nocna praca (2001, Noční prace, polski przekład 2004) akcja toczy się w dniach interwencji wojsk Układu Warszawskiego w CSRS i interwencja ta przewraca świat do góry nogami i rozpętuje siły metafizycznego zła. Jedna z postaci powieści to milicjant. Poznajemy ponure tajemnice jego przeszłości, zbrodnie popełniane w imię ideologii komunistycznej. Z kolei wuj dziecięcego bohatera utworu, zapewne tajniak, oficer służby bezpieczeństwa, wydaje się momentami wręcz wcieleniem diabła. W powieści tej ważny jest wątek komunistycznej mitologii, mitu nowego świata, świata powszechnego braterstwa, w którym następuje nawet zbratanie ludzi i maszyn.
Dość wyjątkowy w literaturze czeskiej temat więźniów GUŁAG-u pojawia się w „próbie kroniki” Supermarket Bohaterów Radzieckich (2004, Supermarket sovětských hrdinů, polski przekład 2004), napisanej pierwotnie jako dość szczególne posłowie do przekładu Jak zostałem pisarzem Andrzeja Stasiuka. Potem temat ów powraca w sztuce Droga do Bugulmy (2005, Cesta do Bugulmy, polski przekład 2006) i w powieści Strefa cyrkowa (2005, Kloktat dehet, tytuł oryginału Dziegieć w gardle, polski przekład 2006). Akcja sztuki toczy się w dawnym sowieckim łagrze otoczonym górami trupów jego więźniów. Jedną z głównych postaci jest komendantka obozu. Zapytana, po co było to zabijanie, mówi, że kiedyś spytała o to samo syberyjskiego szamana, ten odpowiedział, ale towarzyszka komendantka nie pamięta już, co mianowicie. Inna postać to kat (z zawodu), zarazem dawny czeski więzień łagru; pojawia się więc tu motyw przemiany ofiar w oprawców. Zarówno w tej sztuce, jak i w króciutkim dramacie Ugotowane (2005, Uvařeno) znajdujemy nawiązanie do jednej z największych zbrodni czeskiego stalinizmu, egzekucji prawniczki i polityka, wcześniej więzionej przez hitlerowców Milady Horákovej (1901–1950), skazanej na śmierć w haniebnym sfingowanym procesie pokazowym.
Także w Strefie cyrkowej niektóre postaci przemieniają się z ofiar w oprawców. Powieść ta obejmuje dzieje Czechosłowacji (widziane z perspektywy domu dziecka na wsi) mniej więcej od końca II wojny światowej, przez pucz komunistyczny w lutym 1948, proces odnowy dwadzieścia lat później i agresję wojsk Układu Warszawskiego. Wszystko to w skondensowaniu, Topol nie trzyma się bowiem czasu historycznego, tylko tworzy fikcyjny czas własny. Poza tym zmienia historię, Czesi i Słowacy stawiają bowiem agresorom zaciekły opór, co doprowadza do zagrożenia samego fizycznego istnienia narodu.
Rozmiary tekstu pozwoliły tu przedstawić tylko garść przykładów, potraktowanych bardzo pobieżnie. Jednak także szczegółowe rozważania musiałyby doprowadzić do tego samego wniosku: okres komunizmu, czemu zresztą nie sposób się dziwić, oceniany jest w czeskiej literaturze współczesnej, tworzonej przez autorów różnych generacji, zdecydowanie negatywnie, bywa obiektem drwin, utożsamia się go ze złem, często złem skrajnym. Nie ma w niej śladu westchnień „komuno, wróć”, a więc pisarze, jak się zdaje, nie należą do stosunkowo znacznej części społeczeństwa, najwyraźniej tęskniącej za socjalizmem: na Komunistyczną Partię Czech i Moraw, która bynajmniej nie odcięła się od KPCz i jej idei, w wyborach parlamentarnych stale głosuje spory procent z tych, co chodzą do urn. Artyści jednak szczególnie mocno odczuwali ograniczenia lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, by nie wspomnieć już o prześladowaniach w czasach stalinowskich. Dość powiedzieć, że oba te okresy były dla kultury czeskiej chyba nawet gorsze niż wojenne lata Protektoratu Czech i Moraw.
Wizja epoki „normalizacji” w literaturze czeskiej po przemianach ustrojowych
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Wydanie I, Łódź 2019
Korekta: Martyna Jakubiec, Łukasz Urbaniak
Projekt okładki: Ewa Mikuła
Projekt typograficzny: Katarzyna Turkowska
© for by Leszek Engelking & Officyna, 2019
Wydawnictwo Officyna s.c.
93–114 Łódź, ul. Przędzalniana 99
www.officyna.com.pl, [email protected]
ISBN 978-83-66511-09-5
Plik opracował i przygotował Woblink
woblink.com