Tajemnica mrocznego jeźdźca - Krzemińska Monika - ebook + książka

Tajemnica mrocznego jeźdźca ebook

Krzemińska Monika

3,0

Opis

Tajemnica mrocznego jeźdźca to doskonała propozycja dla miłośników Carrie oraz Instytutu Stephena Kinga

Layla wydaje się typową nastolatką. Ma typową rodzinę, typowe ­marzenia i problemy w szkole. Niestety od urodzenia musi brać leki, dzięki którym jest w stanie zapanować nad swoją wrażliwą psychiką.

Kiedy pewnego dnia Layla nie zażywa pigułek, jej życie wywraca się do góry nogami. Silny atak budzi upiorne moce drzemiące w jej podświadomości. Okazuje się, że dziewczyna potrafi czytać w myślach i zabijać aktem woli. Ta moc zaprowadzi Laylę na skraj szaleństwa. Jedynym ratunkiem okaże się pobyt w tajnym ośrodku, w którym „leczy się” odmieńców obdarzonych parapsychicznymi umiejętnościami. Czy terapia, której Layla zostanie poddana bez swojej zgody, ocali jej duszę i umysł? Czy uda się jej zapanować nad potrzebą destrukcji siebie i wszystkiego wokół?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 182

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (2 oceny)
0
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
iCate0

Z braku laku…

Ale to bylo... Dziwne. Zabraklo zakonczenia. Ksiazka urywa sie nagle, szkoda.
00

Popularność




Opieka redakcyjna

Agnieszka Gortat

Redaktor prowadzący

Kinga Kosiba

Korekta

Małgorzata SzewczykSłowa na warsztat

Opracowanie graficzne i skład

Marzena Jeziak

Projekt okładki

Aleksandra Sobieraj

© Copyright by Monika Krzemińska 2020© Copyright by Borgis 2020

Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydanie I

Warszawa 2020

ISBN: 978-83-66616-03-5

Wydawca

Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 Warszawatel. +48 (22) 648 12 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis

Druk: Sowa Sp. z o.o.

Spistreści

Podziękowania 7

Prolog 9

Spotkanie 17

Badania 27

Samokontrola 47

Złe sny 65

Podróż 69

Kochająca rodzina 89

Konferencja 105

Alice 113

Święta 123

Siła wsparcia 143

Eksperymenty Browna 155

Początek wojny 167

Szczera rozmowa 173

Powroty i wspomnienia 181

Wizje 191

Decyzje 197

Gniew jeźdźca 207

Ryzykowne badania 211

Tajemnica 217

Epilog 223

Podziękowania

Z całego serca chciałabym podziękować przede wszystkim moim najlepszym przyjaciółkom, które wspierały mnie od początku i wciąż wspierają. Nikoli, mojej parabatai, która jest dla mnie niczym siostra, moje uzupełnienie w życiu i twórczości. Natali, która mnie najbardziej motywuje oraz nie boi się mówić, co myśli. To dzięki niej mam tę pewność siebie, aby pisać. Darii, która wczuła się w tę historię jak nikt inny, oraz Alice, która zainspirowała mnie do wielu scen i wykreowania pewnej postaci. Kasi i Wiktorii, które stale pilnowały, abym nie myślała tylko o pisaniu, zapewniały mi odskocznię, której potrzebowałam.

Mojej byłej nauczycielce, której niestety nie ma już z nami, ale która wspierała mnie od samego początku, nawet gdy moje historie były beznadziejne.

I wreszcie moim rodzicom, którzy zapewnili mi stały dostęp do czekolady. Bez niej nie byłabym w stanie nic stworzyć.

Prolog

– Zrób to jeszcze raz – rozkazał.

– Ale ja się boję… – odparła zapłakana.

– Nie masz czego, to nie jest prawdziwe – zapewniał łagodnie.

Dziewczyna przełknęła ślinę i zamknęła oczy, żeby znowu przenieść się w tamto miejsce. Miała wrażenie, jakby wkraczała w coraz głębszą ciemność. To uczucie ogarniało jej duszę. Mogłoby się wydawać, że jest sama pośród bezkresnej przestrzeni, ale wiedziała, że to nieprawda. To miejsce skrywa w mroku swoje tajemnice. Po chwili otoczyła ją znajoma, przenikająca mgła, a z niej wyłonił się dobrze jej znany zakapturzony jeździec. Jego mroczny, czarny rumak jakby rozpływał się w powietrzu, tworząc przerażające widmo na swoje podobieństwo.

– Nie uciekaj tym razem. – Usłyszała głos jakby z oddali.

Dziewczyna zrobiła niepewny krok, a jeździec natychmiast ruszył w jej kierunku. Czuła, jak przenika ciało, jak zamraża narządy wewnętrzne. Miała wrażenie, że to coś rozrywa jej wnętrzności. Wrzeszczała, a jej głos niósł się echem po mrocznym pustkowiu…

4miesiącewcześniej...

– Mamo, wyjeżdżamy! Dopilnuj, żeby Layla wzięła swoje leki! – poprosiła babcię.

– Jedźcie już, poradzimy sobie bez najmniejszych problemów – oznajmiła.

Mama pokręciła głową z powątpiewaniem. Jej córka, Layla, brała leki właściwie od urodzenia. Bez nich… strach pomyśleć, co by się działo. Jade nie chciała wyjeżdżać, wolała zostać i dbać o córkę, ale jej mąż nalegał.

– Kochanie, czekam w samochodzie! – krzyknął, żeby ją pośpieszyć.

Kobieta się zawahała, wzięła walizkę i wyszła, nie patrząc za siebie. Pierwszy raz zostawiali Laylę pod opieką kogoś innego. To budziło w niej niepokój, nawet jeśli tym kimś miałaby być jej matka, której bezgranicznie ufała, chociaż wiedziała, że ta od dawna ma problemy z pamięcią…

– Chodź, skarbie, upieczemy coś – zaproponowała babcia.

Dziewczyna odpowiedziała nieśmiałym uśmiechem. Była osobą cichą, małomówną i czasem mogło się wydawać, że nieco osowiałą. Najchętniej spędzała czas na rysowaniu. Jej rysunki wręcz tętniły życiem i radością, której nie okazywała na co dzień.

Spędziła z babcią miły wieczór. Po wysłuchaniu długiej opowieści poszła spać. Zapomniała o pierwszej dawce leku.

***

Nazajutrz obudziła się pełna energii i chęci do życia, co wydawało jej się dość dziwne. Poszła do kuchni, aby zjeść śniadanie. Zastała tam babcię krzątającą się przy blacie.

– Babciu, pamiętaj o moich lekach – przypomniała Layla.

Wiedziała, że od nich zależy jej życie – tak przynajmniej powtarzała matka, a Layla tego dnia wyjątkowo bardzo chciała żyć. W szkole była pośmiewiskiem, znajomi wiedzieli, że przyjmuje leki, i z tego powodu wytykali ją palcami, przezywali od narkomanów i szaleńców. Nie przejmowała się tym, dopóki miała przy sobie przyjaciółkę, Kate. Wkrótce jednak Kate przeszła na stronę oprawców.

– Oczywiście, pokruszyłam ci tabletki i wsypałam do soku – zapewniła babcia. – Masz, wypij. – Podała jej szklankę.

Layla przechyliła naczynie i wypiła sok, wierząc kobiecie. To był jej błąd. Starsza pani zapomniała dosypać proszku z pokruszonych tabletek. Piętnastolatka nie przyjęła zatem drugiej dawki leku.

Babcia odprowadziła ją na przystanek z poczuciem, że o czymś zapomniała. Layla wsiadła do autobusu i w ten sposób przepadła ostatnia szansa na zapobiegnięcie przyszłym wydarzeniom.

***

Layla jechała z dokuczliwym bólem głowy, który nasilał się z każdą chwilą. Czuła się otępiona, a przecież kilka chwil wcześniej była pełna życia… Irytowały ją hałasy, więc skuliła się na siedzeniu i zatkała uszy dłońmi. Ból pulsował coraz mocniej, miała wrażenie, że zamiast mózgu ma drugie serce, które pracuje bardzo szybko.

Kiedy wszyscy opuścili autobus, poczuła się lepiej. Dźwięki przestały ją atakować. Weszła do szkoły i znowu złapała się za głowę. Miliony słów uderzały w nią jak pioruny. W pewnym momencie pociemniało jej przed oczami, więc oparła się o ścianę. Wtedy zbliżyły się do niej osoby, których nienawidziła. Jej była przyjaciółka Kate, Giselle, Anne oraz Jack. Przystanęli obok nastolatki i uśmiechali się szyderczo.

Głupia suka. – Usłyszała Layla.

Jak mogłam się przyjaźnić z tą porażką? – Dotarły do niej przykre słowa.

Co za szara mysz. – Wsłuchała się w obelgę.

W Layli z każdą chwilą narastał niewyobrażalny gniew. Ich uwagi jeszcze nigdy nie były tak szczere, tak proste, a zarazem bolesne. Zwykle robili jej żarty, ośmieszali ją, ale nigdy nie obrazili, stając twarzą w twarz, zwłaszcza Kate. Layla nie zdawała sobie sprawy, że wcześniej, będąc pod wpływem leków, nie odczuwała prawdziwych emocji. Teraz było inaczej.

– Jak mnie nazwałaś? – zwróciła się do Kate, zaciskając z gniewu pięść.

– Chyba coś jej padło na głowę. – Anne zaśmiała się. – Nic nie mówiliśmy, idiotko. – Uśmiechnęła się pobłażliwie.

– Nazwałaś mnie porażką – burknęła Layla do Kate.

Co ta suka robi? Skąd ona to wie? – mówił głos Kate.

– Przestań udawać! – wrzasnęła Layla.

Kate, nieco przerażona, wycofała się.

– Uspokój się, głupia, dopiero z tobą zaczęliśmy – odezwał się Jack.

Nagle Layla skuliła się z bólu. Na korytarz napływało coraz więcej uczniów, a dźwięki robiły się głośniejsze i trudne do zniesienia.

Nienawidzę szkoły…

I znowu ta historia…

Czy mamy dzisiaj sprawdzian?

Zapomniałam pieniędzy z domu!

O, to ta idiotka, Layla Murray.

Czy znowu będzie mnie bolał brzuch ze śmiechu?

– Uciszcie się… – poprosiła Layla.

– Patrzcie na tę debilkę! – krzyknęła Kate.

Layla skuliła się pod ścianą, próbując zatkać uszy. Na darmo. Uczniowie wyciągnęli telefony, nagrywali, jak płacze i drży z rozpaczy. W głowie miała tysiące zdań, miliony słów, które kotłowały się w jej mózgu.

Debilka!

Suka!

Głupia!

Wariatka!

Porażka!

Potwór!

Nagle ogarnął ją narastający w niej od dłuższego czasu gniew. Zacisnęła pięści ze złością i wstała. Spojrzała na uczniów i pomyślała o jednym: niech cierpią.

Ktoś krzyknął, a po chwili wszyscy złapali się za głowy i zaczęli wrzeszczeć. Layla nie wiedziała, co robi, nie miała pojęcia, że to jej zasługa, ale czuła, że triumfuje, że po raz pierwszy to nie ona doznaje krzywdy. Jej umysł z łatwością przeniknął do mózgów ofiar i siał w nich zamęt. Dziwne obrazy, myśli, wspomnienia zalewały uczniów znajdujących się w jej polu rażenia.

– Zostaw nas, wariatko! – krzyknęła Kate.

Layla spojrzała na nią.

Cierp. Umieraj, zdrajczyni – pomyślała.

Kate skuliła się w agonii, wrzeszcząc z bólu. Layla również czuła ogromny ból. Krzyki osób, nawet tych, które w rzeczywistości nie wydawały z siebie głosu, raniły jej bębenki, a dodatkowo dzieliła ból swoich ofiar. Wkrótce zaczęło jej się kręcić w głowie i ciemnieć przed oczami. Dźwięki cichły, a jej umysł się uspokajał, traciła przytomność. Do szkoły przybyła karetka, a wraz z nią – tajemniczy lekarze, naukowcy. Później przyjechała policja, której szybko pozbyła się pewna kobieta.

Uczniowie zostali przebadani. Nic poważnego im się nie stało. Z jednym wyjątkiem – Kate Holmes doznała wstrząsu emocjonalnego i została przewieziona do szpitala. Laylę zabrali tajemniczy ludzie.

Spotkanie

Laylę obudziły ożywione rozmowy. Otworzyła oczy i doszła do wniosku, że znajduje się w szpitalu. Ściany były puste, białe i nieskazitelnie gładkie. Meble wyglądały na nowe i lśniące, jakby zrobiono je ze szkła. Materac, na którym leżała, musiał pochodzić z najwyższej półki.

Layla zastanawiała się, o czym rozmawiały osoby na korytarzu. Przez chwilę starała się przypomnieć sobie, co się wydarzyło i w jaki sposób się tu znalazła.

Czy wkradłam się do umysłów tych ludzi? Czy słyszałam ich myśli? – zastanawiała się. – A gdyby tak…

Mocno się skupiła i zamknęła oczy. Wyczuwała czyjąś obecność. Podświadomość podpowiadała jej, że w pobliżu znajdują się dwie osoby, mężczyzna i kobieta. Pomyślała o mężczyźnie, bo jego aurę czuła mocniej, i spróbowała podsłuchać jego myśli.

Jest wyjątkowa. – Usłyszała. – Jak to możliwe, że nic o niej nie wiedzieliśmy? Zaraz… co to za dziwne uczucie? – Wyczuła lekki strach. – Czy ona…?

Nagle drzwi do jej sali zostały otwarte, a Layla, przerażona, otworzyła oczy i opuściła umysł mężczyzny. W tej samej chwili poczuła olbrzymie zmęczenie i złapała się za głowę, która znowu pulsowała z bólu. Do pokoju weszło dwoje ludzi: wysoka brunetka o surowej twarzy oraz szpakowaty, niższy od niej mężczyzna.

– To niegrzecznie podsłuchiwać – odezwała się kobieta.

Podeszła do speszonej i przerażonej Layli. Nieznajoma usiadła obok dziewczyny. Spojrzała na nią dziwnym wzrokiem, jakby była z niej dumna, a jednocześnie jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.

– Nie przejmuj się, Ethan nie jest na ciebie zły. – Pogładziła jej włosy, na co Layla się wzdrygnęła. – Nie skrzywdzę cię. – Chwyciła jej drobny podbródek w swoje smukłe palce. – Wierzysz mi? – zapytała, patrząc Layli w oczy.

Dziewczyna spuściła wzrok. Kobieta westchnęła z rezygnacją i zabrała dłoń. Layla wpatrywała się w swoje stopy, którymi machała nerwowo. Była pewna, że coś tu nie gra, że to nie jest zwyczajny szpital, a to nie są normalni lekarze. Mężczyzna, który cały czas stał z boku, miał wprawdzie kitel i przypominał medyka, ale brunetka była ubrana elegancko, jak kobieta z wyższych sfer.

– Pani nawet nie jest lekarzem – wymamrotała Layla.

Kobieta wybuchnęła śmiechem, co jeszcze bardziej zdezorientowało dziewczynę. Spojrzała przerażona na brunetkę, gotowa na najgorsze.

Zaraz się okaże, że są patologicznymi porywaczami lub – co gorsza – mordercami – pomyślała.

– Masz rację, nie jestem lekarką – przyznała z uśmiechem nieznajoma. – Jestem naukowcem – wyjaśniła. – Od wielu lat interesuję się przypadkami takimi jak ty.

Przypadkami… to zabolało…

– Nie jestem wariatką… – Łzy napłynęły Layli do oczu. – Chyba… – dodała, kiedy przypomniała sobie, co zrobiła w szkole.

Prawda mocno w nią uderzyła.

– Zabiłam tych ludzi… – Rozpłakała się. – Jestem nie tylko wariatką, ale i morderczynią! – zawołała zrozpaczona.

Mężczyzna wymienił spojrzenia z kobietą, brunetka kiwnęła głową i lekarz wyszedł. Uklękła przed Laylą i chwyciła jej dłonie, którymi dziewczyna zaczęła wydrapywać rany na nogach.

– Przestań natychmiast – powiedziała spokojnie, ale stanowczo. – Nikogo nie zabiłaś, są tylko lekko wystraszeni, a panna Holmes dochodzi do siebie w szpitalu, jest po prostu w szoku – wyjaśniła. – Czy jeśli puszczę twoje ręce, nadal będziesz się krzywdzić? – zapytała rzeczowym tonem.

Layla pokręciła głową, więc kobieta uwolniła jej dłonie z silnego uścisku. Dziewczyna otarła zapłakane oczy i objęła się rękami.

– Słuchaj, skarbie… – Głos brunetki złagodniał. – Masz niesamowity dar. – Spojrzała w oczy Layli. – Ta sytuacja nigdy by się nie wydarzyła, gdyby rodzice nie faszerowali cię lekami, ukrywając twoje zdolności przed nami.

Rodzice… Ciekawe, czy wiedzą, co się stało… – zastanawiała się Layla.

– Tutaj, w ośrodku, nauczymy cię kontrolować twoje emocje i umysł, tak abyś używała swojego daru bezpiecznie i świadomie – ciągnęła kobieta.

– Co z moimi rodzicami? – wyszeptała Layla.

– Przeprowadziłam z nimi długą rozmowę… – Zawahała się. – I oddali cię pod moją opiekę – dodała po chwili.

Layla jej nie uwierzyła. Zakryła oczy dłońmi, udając, że znowu ma atak płaczu, w rzeczywistości jednak zamknęła oczy i spróbowała wsłuchać się w myśli brunetki. Wyczuła jej umysł, spróbowała w niego wejść, ale napotkała jakąś barierę. Otworzyła oczy, spuściła dłonie i spostrzegła, że kobieta wpatruje się w nią z surowym wyrazem twarzy.

– Wiedziałam, że spróbujesz mnie sprawdzić – rzuciła poważnym tonem. – Dlatego powinnaś to zobaczyć. – Otworzyła szafkę i wyjęła z niej dokument. – Przemyśl wszystko, potem do ciebie wrócę – dodała i opuściła pokój, nie odwracając się.

Layla usłyszała dźwięk przekręcanego klucza i pogrążyła się w smutku.

Rodzice mnie nie kochają… albo uważają za potwora…

Łzy płynęły jej po policzkach, gdy próbowała analizować dokument, z którego niewiele rozumiała. Dostrzegła jednak podpis rodziców, tak wiarygodny, że musiał być prawdziwy, i zapłakała gorzko. Czuła się jak więzień, potwór trzymany w klatce. Była samotna jak nigdy. Zawsze troszczyli się o nią tylko rodzice, ale teraz nie miała nawet ich. Dodatkowo kobieta, która przejęła nad nią opiekę, napawała ją strachem. Wydawała się wyzbyta wszelkich uczuć, jej mimika była oszczędna, twarz nie zdradzała emocji. Miała się troszczyć o Laylę, ale sprawiała wrażenie osoby sztucznej, surowej i nieempatycznej.

Gorzej nie mogłam trafić – pomyślała dziewczyna.

Szybko jednak zdała sobie sprawę, że mogła trafić do zakładu dla chorych psychicznie, czego by chyba nie przeżyła.

Może nie będzie aż tak źle…

Kiedy tak rozmyślała, usłyszała, że ktoś otwiera drzwi. Choć już nie płakała, to wiedziała, że wygląda okropnie. Zobaczyła znaną, surową twarz bez wyrazu.

– Widzę, że już się pozbierałaś – stwierdziła beznamiętnie kobieta. – Możemy więc porozmawiać na poważnie. – Usiadła na krześle obok. – Masz jakieś pytania? – Postarała się o lekki, zachęcający uśmiech.

Co się stało z pani uczuciami? – Nasunęło jej się.

– Dlaczego teraz nie słyszę wszystkiego? W szkole nie miałam wyboru, musiałam słuchać myśli innych – odezwała się w końcu.

– Podaliśmy ci lekki środek uspokajający – wyjaśniła. – Przez wiele lat twoje umiejętności były tłumione i stąd ten nagły atak. Będziemy powoli odstawiać leki, żebyś była w stanie przyzwyczaić się do swoich zdolności – tłumaczyła.

– Czy moi rodzice wiedzieli o tych… zdolnościach? – zapytała z obawą.

– Wydaję mi się, że nie. Pewnie jako dziecko skarżyłaś się na ból i stąd pomysł na podawanie leków – odparła.

– Wciąż jestem dzieckiem – zaznaczyła dobitnie Layla.

Kobiecie drgnęły wargi, jakby próbowała się uśmiechnąć.

Nastolatka chciała mieć pewność, że nie oczekują od niej nie wiadomo czego. Muszą pamiętać, że wciąż jest dzieckiem. Wiedziała jednak, że to tylko marzenia. Ludzie nie liczą się z jej uczuciami. Zdążyła się już do tego przyzwyczaić.

– Zadziwiasz mnie – oznajmiła lekko rozbawiona kobieta. – Większość dzieci w twoim wieku uważa się za dorosłych – wyjaśniła, widząc zdziwienie na twarzy Layli. – Chyba że zachowujesz się jak szczeniak, czujesz się zagrożona, więc sikasz pod siebie, dając znak, że wciąż jesteś dzieckiem – dodała po chwili. – Czy to właśnie tak wygląda? – Spojrzała znacząco na Laylę.

Trafność słów i porównanie dziewczyny do bezbronnego pieska zbiły ją z tropu. Kobieta ewidentnie chciała mieć psychiczną przewagę nad Laylą. Jednak dziewczyna na przekór swojej opiekunce postanowiła nie ulegać.

– Przecież nie mam się czego bać, prawda? – odezwała się Layla.

– Skądże – odparła brunetka. – Chcemy ci tylko pomóc.

Layla postarała się o lekki uśmiech i nim chciała zakończyć rozmowę. Na próżno.

– To teraz ja zadam ci kilka pytań. Postaraj się odpowiedzieć jak najbardziej precyzyjnie – zaczęła kobieta. – Co czułaś, kiedy weszłaś do szkoły?

Layla nie chciała zwierzać się tej kobiecie, ale uznała, że nie ma wyboru.

– Ból, czułam ogromny ból głowy. Mój umysł pulsował, jakby był wielkim, mózgokształtnym sercem. Z zewsząd atakowały mnie dźwięki, głosy… Przerażały mnie, bo słyszałam je jakby w środku głowy… – odpowiedziała.

– A moment, kiedy weszłaś w umysły uczniów? Co czułaś, gdy do tego doszło? – zapytała.

Nie wyznam ci, że mnie wyzywali… Nie tobie.

– Layla, odpowiedz – ponagliła. – Skrzywdzili cię?

I znowu trafiła w sedno. Dziewczyna nienawidziła jej za to. Spuściła głowę, bo nie chciała okazać słabości.

– Przezywali cię? – Podniosła jej podbródek. – Wytykali palcami? Nazywali wariatką?

Layla znów znalazła się na szkolnym korytarzu, poczuła gniew i nienawiść.

– Niech pani przestanie! – zawołała dziewczyna. – Tak, czułam gniew i nienawiść, bo wszyscy ze mnie szydzili, chciałam, żeby zdechli – powiedziała gniewnie. – To chciała pani usłyszeć? – burknęła.

Kobieta lekko uniosła brwi, ale nie zareagowała. I to było najgorsze − znowu ta obojętność.

– A Kate Holmes? – dopytała.

– Kiedyś była moją przyjaciółką, ale uznała, że jestem życiową porażką – odparła sucho Layla.

Brunetka wyglądała, jakby chciała coś zrobić. Może przytulić dziewczynę? Poruszyła się nerwowo na krześle, ale nie podeszła do Layli.

– Potrzebujesz czegoś? – zapytała. – Może masz ochotę coś zjeść? – zaproponowała łagodnie.

Teraz udaje miłą…

– Chciałabym jakieś kartki i ołówek… gdyby pani mogła – wymamrotała Layla.

– Oczywiście. – Brunetka uśmiechnęła się niewyraźnie. – Lubisz rysować? – Próbowała być miła.

– Tak – rzuciła krótko dziewczyna.

Kobieta uznała tę odpowiedź za delikatną sugestię Wynoś się!, więc zostawiła Laylę samą, dokładnie zamykając drzwi.

Nastolatka wstała z łóżka i rozejrzała się po pomieszczeniu. W szafie były zarówno zwykłe, jak i szpitalne ubrania, a w szafce nocnej znajdował się jedynie dokument podpisany przez rodziców Layli. Okno znajdowało się nad łóżkiem, ale nie dało się go otworzyć bez klucza. Dziewczyna wyjrzała na gęsty las rozpościerający się zapewne na wiele kilometrów.

Utknęłam tu, na tym pustkowiu – pomyślała.

Znowu miała łzy w oczach, ale udało jej się powstrzymać kolejny wybuch płaczu. Ponownie rozejrzała się po pokoju i dostrzegła kamerę, zlewającą się ze ścianą białą gałeczkę. Spojrzała w nią wściekle i pokazała środkowy palec. Czy poczuła się lepiej? Nie, ale jej gniew narastał z każdą sekundą. Przepełniał ją żal zarówno do rodziców, jak i do surowej brunetki. Wrócił też znajomy ból głowy, dlatego położyła się do łóżka.

***

Zasypiając, czuła, jak jej umysł przemieszcza się w jakieś nieznane miejsce. Ogarniała ją coraz ciemniejsza, bezkresna otchłań. Miała wrażenie, jakby przenosiła się w inny wymiar, a jej dusza zmaterializowała się w mózgu w określony kształt, który okazał się jej postacią. Rozejrzała się po otaczającej ją niepokojącej ciemności i dziwnym, cichym miejscu. Zrobiła kilka kroków, a jej gołe stopy delikatnie uderzały o zimną, twardą powierzchnię. Nagle usłyszała przeraźliwy krzyk, stukot kopyt i rżenie konia. Po bezkresnej przestrzeni rozciągała się tajemnicza mgła, która tłumiła wszelkie dźwięki. Layla czuła, że ta mgła przylega do niej niczym morskie algi, owinęła się wokół niej, utrzymując ją w bezruchu. Po chwili pojawiły się przenikający chłód i to okropne uczucie niepewności, strachu, że zaraz wydarzy się coś złego. Z mgły wyłonił się mroczny, tajemniczy jeździec na czarnym rumaku, który wydawał się zlewać z otoczeniem. Koń sunął po podłożu, tworząc mgliste cienie na swoje podobieństwo. Zakapturzona postać odwróciła głowę w kierunku Layli. Dziewczyna poczuła niewyobrażalny ból, o wiele gorszy od tego, którego doświadczyła w szkole. Wydała z siebie długi, rozpaczliwy krzyk, ale mgła pochłaniała wszystkie dźwięki.

Badania

Pani Ancram, właścicielka ośrodka, w którym znajdowała się Layla, została powiadomiona o jakiejś nagłej sytuacji związanej z przebywającą tu dziewczyną. Myśli nieustannie krążyły w jej głowie…

A jeśli coś jej się stanie? – pomyślała. Czy to moja wina? – zmartwiła się.

Była naukowcem, nie znała się na uczuciach, a już na pewno nie na dziecięcych. Ancram bała się emocji, uważała, że kierowanie się przez ludzi sercem blokuje postęp nauki i medycyny, zmusza do porzucenia własnych planów i ambicji. Brunetkę cechowały spokój i stanowczość, dlatego podjęła współpracę z George’em Brownem, który wkrótce stał się jej mężem. Był to jednak sztuczny związek, bez miłości, a przynajmniej tak to wyglądało ze strony pana Browna. Ancram sama nie wiedziała, co czuła, skupiała się więc na pracy i ich projekcie.

Właśnie podjechała pod budynek, przed którym już na nią czekano.

– Pani Ancram, mamy problem… – zaczął Ethan, jeden z pracujących dla niej naukowców.

– Czy wiadomo coś oprócz tego, że dziewczyna wciąż krzyczy? – przerwała mu szorstko.

– Ona… zaatakowała nas… – ciągnął przerażony mężczyzna.

Twarz kobiety ani drgnęła, chociaż Ancram poczuła strach.

Nie spodziewałam się tego… powinnam to przewidzieć, bardziej ją zabezpieczyć… – robiła sobie wyrzuty.

Ethan i Ancram szli w pośpiechu, milcząc. Szybko wsiedli do windy i wjechali na trzecie piętro. Kobieta złapała za klamkę od drzwi do pokoju Layli, ale mężczyzna ją powstrzymał.

– Niech pani tam nie wchodzi – powiedział.

– Muszę wiedzieć, co się stało – odparła Ancram.

– Jest tam pan Brown… – wymamrotał Ethan.

– Och. – Zdobyła się na sztuczny uśmiech. – Wspaniale – dodała i weszła bez wahania.

W pomieszczeniu zastała dwie skulone i wystraszone kobiety, trzech lekarzy próbujących uspokoić nastolatkę zastrzykami oraz swojego męża, który stał w kącie i przyglądał się całej sytuacji z dziwnym uśmiechem. W centrum znajdowała się Layla, przeraźliwie krzycząca i wierzgająca. Cały czas miała zamknięte oczy.

– Co się stało tym kobietom? – Ancram wskazała pielęgniarki.

– Dziewczyna penetruje ich umysły – odpowiedział George z rozbawieniem.

Ofiary Layli zaczęły nagle wrzeszczeć i łapać się za głowy.

– Trzeba to przerwać. Dlaczego do tej pory jej nie uśpiliście? – zwróciła się do mężczyzn.

Szybko jednak sama poznała odpowiedź na to pytanie. Młody blondyn zbliżył się do dziewczyny z zastrzykiem, ale nie zdążył nawet jej dotknąć, cofnął się z przerażeniem, łapiąc się za głowę. Ancram zabrała mu strzykawkę i podeszła do nastolatki.

Layla w tym czasie cierpiała niewyobrażalnie. Jej umysł sam atakował pobliskich ludzi, dziewczyna widziała urywki ich smutnych, tragicznych wspomnień, słyszała podświadome krzyki i błagania, ale nie potrafiła tego przerwać. Jej świadomość jakby się rozdzieliła, przez co Layla znajdowała się jednocześnie w umysłach obu pielęgniarek, młodego lekarza oraz we własnym, gdzie cały czas stała przed mrocznym, przerażającym jeźdźcem. Była uwięziona we własnej podświadomości, która przejęła kontrolę nad jej organizmem.

Dziewczyna wyczuła nową, niewyraźną obecność, jej umysł już szykował się do penetracji kolejnej osoby. Poczuła czyjś oddech i wbrew własnej woli znowu podzieliła swoją świadomość i zaatakowała zbliżającą się postać.

Ancram rozpoznała Laylę próbującą wedrzeć się do jej mózgu. Dziewczyna napotkała znajomą barierę. To tylko rozdrażniło jej podświadomość. Jak na zawołanie wszyscy z wyjątkiem pani Ancram, która wciąż się broniła, a także pana Browna, o którego obecności Layla nie wiedziała, zaczęli zwijać się z bólu.

– Layla, przerwij to! – rozkazała surowo kobieta, ale dziewczyna jej nie słyszała.

Brunetka chwyciła mocno nadgarstki wijącej się w agonii nastolatki i zaaplikowała jej lek domięśniowo.

– Uspokój się, nic ci nie zrobimy! – Trzymała ją mocno. – Przestań natychmiast! – Wstrzyknęła drugą strzykawkę.

Przestań natychmiast! – Usłyszała Layla jakby z oddali.

Dziewczyna powoli słabła, wycofywała się z umysłów ludzi, aż w końcu została pełnią świadomości w czarnej otchłani, naprzeciwko zakapturzonego jeźdźca.

– Tak… spokojnie… – mówiła łagodnie Ancram, widząc, że jej pracownicy dochodzą powoli do siebie. – Wszystko będzie dobrze… – Pogładziła dziewczynę po ciemnych włosach i dała jej trzecią dawkę leku. – Zaśnij, skarbie…

Layla czuła się coraz dziwniej, bezkresna przestrzeń zacierała się, dziewczyna nie wiedziała już, gdzie jest góra, a gdzie dół, jeździec i jego rumak rozpłynęli się we mgle i po chwili świadomość Layli została uśpiona.

Ancram patrzyła, jak rozluźniają się mięśnie nastolatki, jak z twarzy Layli znikają ból i cierpienie, a ciało staje się bezwładne. Ułożyła dłonie dziewczyny na jej klatce piersiowej i spojrzała przelotnie na swoją pacjentkę.

I pomyśleć, że ta drobna, delikatna dziewczyna posiada takie zdolności… – zastanawiała się.

Brunetka wstała z łóżka i popatrzyła na współpracowników z dezaprobatą.

– Naprawdę tak trudno było to zrobić? – zapytała z wyrzutem. – Trzech mężczyzn nie poradziło sobie z dzieckiem… Wstydźcie się, chłopcy – zakpiła ze sztucznym uśmiechem.

Nikt jej nie odpowiedział. Ofiary Layli wciąż dochodziły do siebie, drżąc ze strachu.

– Ethan, George, porozmawiajmy w gabinecie – zarządziła kobieta. – A wy weźcie się w garść, nie jesteście dziećmi – zwróciła się do pozostałych. – Podajcie jej kroplówkę i za jakieś dwie godziny powtórzcie zastrzyk – rozkazała.

Pracownicy spojrzeli na nią przerażeni.

– Jest unieszkodliwiona. – Przewróciła oczami. – Jeśli nie podacie jej leku, sytuacja może się powtórzyć – zagroziła.

Zebrani tylko kiwnęli głowami. Ancram wyszła z sali, a za nią podążyli Ethan i pan Brown.

– Zatrudniamy bandę kretynów, George – zwróciła się do męża.

Ten tylko uśmiechnął się w odpowiedzi i szedł za żoną w milczeniu. Po kilku minutach dotarli do gabinetu brunetki. Kobieta rozsiadła się przy biurku, a mężczyznom wskazała fotele. Brown nie posłuchał i wciąż stał. Ancram zeskanowała go wzrokiem, ale nic nie powiedziała.

– Nie spodziewaliśmy się, że jej zdolności będą aż tak silne – zaczęła. – Musimy przeprowadzić rezonans, aby zobaczyć, czy w mózgu dziewczyny nie zaszły jakieś zmiany – oznajmiła.

– Dlatego chcesz ją utrzymać w śpiączce? – zapytał Brown.

– Po części z tego powodu, poza tym niech wreszcie odpocznie, nikt z nas tak naprawdę nie wie, co czuła i widziała – odparła kobieta.

– A co z rannymi? – wtrącił się Ethan.

– Rannymi? – Ancram uniosła brwi. – Dramatyzują, mniej przeżywały to dzieci ze szkoły Layli niż oni. I oni chcą zmieniać świat… – powiedziała z odrazą. – Ethan, przygotuj wszystko na rezonans, ja muszę jeszcze porozmawiać z mężem… – rozporządziła.

Mężczyzna kiwnął głową i wyszedł pospiesznie. Kobieta długo czekała na tę rozmowę.

***

Wszystko było już gotowe. Ancram wraz z mężem czekała na przeniesienie nastolatki do sali. Dwóch naukowców przywiozło łóżko z dziewczyną, a następnie umieściło ją w tomografie. Brunetka w zamyśleniu przyglądała się wszystkiemu zza szyby.

Czy to ty będziesz wyczekiwanym przez nas cudem? – zastanawiała się.

Pan Brown uruchomił tomograf i rozpoczął badanie. Analiza mózgu Layli trwała około pół godziny, następnie dziewczynę odwieziono do pokoju. Ancram kilka minut później rozpoczęła omawianie wyników z mężem.

– Czy ty też widzisz to, co ja? – zapytał, niedowierzając.

– Tak – westchnęła. – Jej lewa półkula mózgu jest znacznie większa, niż powinna być, a ilość istoty białej przekracza normy czterokrotnie – zauważyła.

– Wiesz, co to znaczy? – zapytał z uśmiechem. – Udało nam się…

– Jeszcze nie świętujmy – przerwała mu stanowczo. – Dziewczyna jest słaba, a poza tym ma jakieś dziwne ataki, musimy więcej się o nich dowiedzieć – stwierdziła.

– Jak zwykle masz rację – odparł zrezygnowany.

Ancram posłała mu wymuszony uśmiech.

***

Layla obudziła się następnego dnia około dziewiątej. Oszołomiona lekami, rozejrzała się po pomieszczeniu. Do lewej ręki włożono jej wenflon, a do niego podłączono kroplówkę.

Jak długo spałam? – zastanawiała się dziewczyna.

Chciała odłączyć kroplówkę, ale do sali weszła brunetka. Layla spojrzała na nią słabym wzrokiem.

– Dzień dobry, skarbie – zaczęła łagodnie kobieta. – Przyniosłam ci jedzenie. – Jej wargi drgnęły w sztucznym uśmiechu.

Tacę z lekkostrawnym jedzeniem położyła na łóżku obok Layli. Dziewczyna zerknęła na posiłek.

A jeśli jest zatrute? – pomyślała mimowolnie.

– Nie patrz tak, nie otruję cię – skomentowała rozbawiona brunetka.

– Czy pani też czyta w myślach? – zapytała zaniepokojona nastolatka.

Kobieta się roześmiała, chyba po raz pierwszy szczerze.

– Po prostu wiem, że nam nie ufasz – odparła rozbawiona, ale już po chwili jej twarz na powrót przybrała kamienny wyraz.

Laylę przerażały te zmiany w zachowaniu kobiety, bo wydawała się nieobliczalna.

– Mam cię karmić? – zapytała Ancram.

Layla nie była pewna, czy opiekunka z niej drwi, pospiesza ją, a może rzeczywiście chce jej pomóc. Nastolatka niechętnie wzięła kanapkę do ust.

– Grzeczna dziewczynka – pochwaliła ją brunetka. – Layla, wiesz, co wydarzyło się zeszłej nocy? – spytała łagodnie po chwili.

Wiedziałam…

– Chyba coś mi się śniło… – odpowiedziała powoli dziewczyna, chociaż wiedziała, że to nie był sen.

– Jesteś pewna, że to był tylko sen? – Ancram spojrzała na nią surowo.

– No… a co innego? – odparła wymijająco.

Kobieta westchnęła z rozdrażnienia.

– Layla, wkradłaś się do umysłów moich pracowników… – zaczęła poważnie.

Czyli to ona tu rządzi…

– Krzyczałaś, miałaś atak, który przypominał padaczkę, nie dało się ciebie uspokoić – kontynuowała. – Moje pytanie jest proste: co się stało, gdy cię ostatnio zostawiłam? – Wpatrywała się w dziewczynę, która spuściła głowę. – Ktoś ci dokuczał? Skrzywdzili cię? – Starała się utrzymać kontakt wzrokowy z dziewczyną. – Layla… – westchnęła. – Ja tylko chcę ci pomóc…

– Po prostu poszłam spać i… – Zawahała się.

– I? – ponagliła ją kobieta.

– …i znalazłam się w jakimś dziwnym, złym miejscu – wymamrotała.

– Możesz opisać to miejsce? Byłaś tam sama czy z kimś? – zadawała jej kolejne pytania.

– To było przerażające miejsce… słyszałam krzyki… ktoś cierpiał – mówiła słabym, drżącym głosem. – A potem pojawił się on.

– On? – Ancram uniosła brwi.

– Czarny, zakapturzony jeździec na koniu… – wyjaśniła nastolatka.

– Czy widziałaś go kiedykolwiek wcześniej?

– To był pierwszy raz.

– Zaatakował cię? Zrobił ci coś złego? – pytała.

– Nic konkretnego… Po prostu tam był, a ja nie mogłam nic zrobić… Potem straciłam nad sobą kontrolę. – Layla znowu miała łzy w oczach.

Jestem potworem… Krzywdzę wszystkich dookoła…

Ancram podniosła podbródek dziewczyny i spojrzała jej w oczy.

– Przestań się nad sobą użalać – rzuciła jej w twarz. – To tylko strata cennego czasu, podczas którego mogłabyś wykorzystać swoje umiejętności do pożytecznych rzeczy. Ci, którzy dają ponieść się emocjom, nigdy nic nie osiągną – powiedziała bez skrupułów dziewczynie.

– Ale… – Layla nie zgadzała się ze zdaniem brunetki.

– Nie ma żadnego ale, moja droga, zacznij wreszcie z nami współpracować – powiedziała stanowczo. – Ty pomożesz nam, a my tobie. – Założyła jej włosy za ucho. – A teraz jedz, bo strasznie osłabiłaś organizm. – Wskazała na posiłek i odsunęła się od Layli. – A, jeszcze jedno. Przyniosłam ci kartki i ołówek. Są w szafce, w pierwszej szufladzie – dodała.

Dziewczyna spojrzała we wskazanym kierunku i pokiwała głową.

– Dziękuję – wymamrotała.

Ancram w odpowiedzi uśmiechnęła się sztucznie, a potem opuściła pomieszczenie. Layla nie miała ochoty jeść, a już na pewno nie po tym wykładzie, który usłyszała. Odłożyła więc tacę i zajrzała do szafki, gdzie znajdowały się przybory do rysowania. Wzięła ołówek i zaczęła szkicować to, co w tej chwili czuła i o czym nie mogła zapomnieć.

***

Dwie godziny później Ancram poleciła jednej z lekarek zaprowadzić Laylę do łazienki. Dziewczyna od dwóch dni nie miała kontaktu z bieżącą wodą.

– Pani wybaczy, ale ja do niej nie pójdę… – odparła blondynka.

– A to dlaczego? – zapytała rozdrażniona kobieta.

– Pani dobrze wie dlaczego… Ta dziewczyna jest nieobliczalna! – zawołała lekarka w odpowiedzi.

– To zaawansowany przypadek, który posiadł umiejętności telepatyczne… – zaczęła Ancram. – Czego pani oczekiwała, pracując tutaj? Wiecznego siedzenia przy komputerze? – powiedziała zirytowana.

– Niech pani mówi, co chce, nikt do niej nie podejdzie po tym, co ostatnio zrobiła… – oznajmiła blondynka.

– Banda tchórzy – odburknęła brunetka i wstała od biurka. – Że też musiałam zatrudnić takie ofiary losu.

Ancram wyminęła lekarkę i ruszyła w kierunku pokoju, w którym znajdowała się dziewczyna. Wjechała windą na wyższe piętro i weszła do pomieszczenia o numerze dwadzieścia jeden. Nastolatka odwróciła głowę w kierunku drzwi, w prawej dłoni trzymała ołówek. Kobieta stanęła na środku pokoju i jej wzrok od razu powędrował na tacę z nietkniętym jedzeniem.

Layla bała się reakcji właścicielki ośrodka. Ruchy brunetki wyrażały jej pewność siebie, były kobiece i eleganckie, a twarz − jak zwykle pozbawiona emocji. Niczym pusta kartka.

– Zaprowadzę cię do łazienki – rzuciła. – Weź coś na zmianę – poleciła.

– A ta kroplówka? – Nastolatka podniosła lewą rękę.

– Ach! – Ancram podeszła do dziewczyny, która drgnęła nerwowo.

Kobieta spojrzała na nią wymownie.

Tak, wiem… emocje mnie zgubią… – pomyślała Layla.

Brunetka wzięła korek do kroplówki, zręcznie odłączyła ją od wenflonu, po czym od razu zatkała przewód, tak że nawet kropelka nie zmoczyła ręki Layli. Zamknęła wylot wenflonu niebieską nakrętką i wstała z łóżka.

– Gotowe – oznajmiła krótko.

Nastolatka zsunęła się powoli z łóżka i zajrzała do szafy. Wzięła przypadkowe ubrania, speszona wzrokiem kobiety. Ancram otworzyła drzwi i wyprowadziła Laylę na korytarz. Szły w milczeniu. Dziewczyna rozglądała się, próbując się dowiedzieć czegoś więcej o tym miejscu. Wszędzie były ponumerowane sale, mijała drzwi z numerami od dwadzieścia do jeden właściwie nieróżniące się od tych prowadzących do jej pokoju. Z jednym wyjątkiem – liczba na jej drzwiach była koloru czerwonego, a pozostałe pomalowano na czarno.

Pewnie dlatego, że jestem niebezpieczna… – pomyślała Layla ze smutkiem.

– To tutaj. – Ancram zatrzymała zamyśloną dziewczynę. – Poczekam tu na ciebie – rzuciła krótko.

Nastolatka weszła do toalety i zamknęła za sobą drzwi.

Mam nadzieję, że tu nie ma kamer…

Podeszła powoli do wielkiego podłużnego lustra wiszącego nad umywalkami i rozebrała się. To, co zobaczyła, przeraziło ją dogłębnie. Ledwo zdusiła krzyk. Przez te kilkadziesiąt godzin Layla znacznie schudła, miała trupio bladą twarz. Przyjrzała się sobie i doszła do wniosku, że wygląda jak zniszczona lalka. Wszędzie wystawały kości, które wręcz prześwitywały przez cienką skórę. Jedyne, co nie zmieniło się w jej wyglądzie, to długie, gęste, proste, ciemne włosy i prawie czarne oczy. Dziewczyna zaczęła oglądać swoje siniaki i zadrapania.

Czy to moja zasługa? A może oni coś ze mną robią? – zastanawiała się.

– Layla, co ty tam robisz? – Zapukała Ancram. – Nie słyszę wody.

Patrzę, jakim potworem się stałam…

Nastolatka szybko odkręciła kran w umywalce. Starała się powstrzymać łzy. Obmyła kilka razy twarz zimną wodą, ale to niewiele pomogło. Weszła pod prysznic i starała się zmyć swój ból… zapomnieć o tym wszystkim. Chwilę później wyszła z łazienki i stanęła przed brunetką. Już prawie opanowała emocje, ale widok chłodnej twarzy Ancram przywołał przykre wspomnienia. Pochyliła głowę, żeby nie widzieć oceniającego ją wzroku tej zimnej kobiety; Ancram westchnęła. Ruszyły tą samą drogą, którą przybyły.

– Zauważyłam, że nic nie zjadłaś… – zaczęła wolno brunetka.

– Przepraszam… – wymamrotała Layla.

– Musisz jeść, bo twój dar bardzo cię osłabia – wyjaśniła kobieta

Dar? Chyba przekleństwo.

Droga powrotna minęła znacznie szybciej. Ancram wprowadziła nastolatkę do sali, a sama stanęła w drzwiach.

– Przynieść ci nowe jedzenie? – Starała się mówić bez irytacji w głosie.

– Nie, zjem to – odparła sucho Layla.

– W porządku, potem zabierzemy cię na rezonans – oznajmiła kobieta.

Dziewczyna kiwnęła głową i usiadła na łóżku. Ancram spojrzała na nią dziwnym wzrokiem, a potem wyszła i dokładnie zamknęła drzwi na klucz.

Layla tymczasem wzięła tacę z jedzeniem i zaczęła jeść.

Jak to możliwe, że aż tyle schudłam w dwa dni?! – zastanawiała się gorączkowo.

***

Do pokoju numer dwadzieścia jeden weszło dwóch mężczyzn. Jednego z nich nastolatka już znała.

– Witaj, skarbie. Jesteś gotowa na badanie? – odezwał się miło Ethan.

Dziewczyna pokiwała głową i podeszła do lekarza. Wysoki, ale nie wyższy od Ancram (pewnie dlatego, że nosiła obcasy) towarzysz znanego Layli naukowca zlustrował ją wzrokiem. Można by przysiąc, że uśmiechnął się tajemniczo. Ruszyli do windy i zjechali na drugie piętro.

– Połóż się tutaj. – Ethan wskazał jej ruchome łóżko.

Layla wykonała polecenie, czując narastający stres. Brown obserwował wszystko zza szyby.

– Ułóż się równo, wyprostowana – instruował mężczyzna. – I postaraj się nie ruszać, dobrze? – dodał łagodnie. – Gdyby coś się działo, mów od razu – poprosił.

– W porządku – odparła dziewczyna i po chwili rozpoczęto rezonans.

***

Brunetka otworzyła drzwi sali numer dwadzieścia jeden i stanęła zdumiona.

Gdzie ona jest? – zastanawiała się.

Weszła w głąb pomieszczenia i dostrzegła pozostawione przez nastolatkę rysunki. Z zaciekawieniem wzięła do ręki pierwszy z nich.

Boże… Oniemiała.