Te­ra­pia bez ta­jem­nic. Jak wybrać dla siebie najlepszą pomoc - Marta Sak - ebook
NOWOŚĆ

Te­ra­pia bez ta­jem­nic. Jak wybrać dla siebie najlepszą pomoc ebook

Sak Marta

4,5

Opis

Wszystko, co musisz wiedzieć o terapii, znajdziesz właśnie tutaj!

W jaki sposób gadanie na terapii może mi pomóc? Jak wybrać właściwego terapeutę i właściwą terapię? Co dzieje się za drzwiami gabinetu na różnych etapach terapii? Czy od leków psychiatrycznych zmienia się charakter? Co zrobić, gdy pilnie potrzebuję pomocy, terminy terapii na NFZ odbierają wszelką nadzieję, a mnie nie stać na prywatną wizytę? Jak wygląda pobyt na oddziale psychiatrycznym – i czy należy się go bać?

To tylko niektóre pytania, jakie zadają sobie osoby przeżywające trudności ze zdrowiem psychicznym, rozważające podjęcie terapii, ale nie do końca do niej przekonane. Zastanawiają się, czy to na pewno właściwe rozwiązanie, czy nie pożałują tej decyzji… Jeśli odnajdujesz w tym opisie siebie, to po pierwsze pamiętaj, że nie jesteś sam, a po drugie – bądź pewien, że właśnie znalazłeś książkę dla siebie.

Autorka opowiada o terapii szczerze i rzetelnie. Szczegółowo przedstawia proces terapii, pokazuje, po czym poznać, że warto zwrócić się o pomoc, a także wyjaśnia, kiedy i gdzie się zgłosić, aby uzyskać odpowiednie wsparcie. Przybliża gnębiące wielu obawy i daje nadzieję.

Marta Sak – psycholożka, dyplomowana interwentka kryzysowa, psychoterapeutka integracyjna w trakcie szkolenia. Prowadzi prywatny gabinet psychologiczno-terapeutyczny w Warszawie i współpracuje z ośrodkiem interwencji kryzysowej w Piasecznie. Jest autorką książki Jak żyć dobrze, będąc DDA oraz licznych artykułów popularyzujących wiedzę psychologiczną i medyczną.

 

Patronat medialny:


 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 203

Rok wydania: 2024

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
5tardust

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00

Popularność




Wstęp

Je­żeli od dłuż­szego czasu my­ślisz o te­ra­pii – a nie je­steś psy­cho­lo­giem, psy­cho­te­ra­peutą lub psy­chia­trą – to za­pewne za­da­jesz so­bie wiele py­tań na­tury me­ry­to­rycz­nej i or­ga­ni­za­cyj­nej. Czy te­ra­pia to bar­dziej ta­kie bra­nie za frak i sta­wia­nie na nogi, czy ra­czej po­cie­sza­jące kle­pa­nie po gło­wie? O co cho­dzi z tymi nur­tami w psy­cho­te­ra­pii i czy one rze­czy­wi­ście mają wpływ na jej prze­bieg? Czy mogę li­czyć na ja­ką­kol­wiek po­moc w za­kre­sie mo­jego zdro­wia psy­chicz­nego od pań­stwa, czy jest ona tylko dla tych, z któ­rymi już bar­dzo źle?

Ta książka po­wstała po to, by uwol­nić cię od prze­ko­py­wa­nia in­ter­netu w po­szu­ki­wa­niu tych in­for­ma­cji i za­sta­na­wia­nia się, czy to, co czy­tasz, to prawda, czy nie. Sta­ra­łam się na­pi­sać ją tak, by roz­wie­wała naj­częst­sze (i naj­bar­dziej szko­dliwe) mity, wy­czer­pu­jąco od­po­wia­dała na po­wszech­nie za­da­wane py­ta­nia, po­ja­wia­jące się wąt­pli­wo­ści i re­du­ko­wała lęk, do­star­cza­jąc choćby czę­ścio­wej od­po­wie­dzi na py­ta­nie, czego się spo­dzie­wać. Chcę także po­móc ci w pod­ję­ciu de­cy­zji, czy i ja­kiemu spe­cja­li­ście zgło­sić swój pro­blem – a więc zmi­ni­ma­li­zo­wać ry­zyko roz­cza­ro­wa­nia i nie­po­trzeb­nie wy­da­nych pie­nię­dzy. Nie ogra­ni­czy­łam się do opi­sy­wa­nia sa­mej psy­cho­te­ra­pii, bo ma ona swoje „pro­fe­sjo­nalne sio­stry”, ja­kimi są te­ra­pia far­ma­ko­lo­giczna, psy­cho­lo­giczna i – bar­dzo bli­ska mo­jemu sercu – te­ra­pia in­ter­wen­cyjna. Z tej książki do­wiesz się, mam na­dzieję, sporo nie tylko o psy­cho­te­ra­pii, ale też o ku­ra­cji le­kami psy­chia­trycz­nymi i o do­stęp­nych for­mach po­mocy w przej­ścio­wych kry­zy­sach ży­cio­wych. Znaj­dziesz w niej rów­nież więk­szość in­for­ma­cji, ja­kich po­trze­bu­jesz, aby na­brać od­wagi do za­pi­sa­nia się na pierw­szą wi­zytę u spe­cja­li­sty zdro­wia psy­chicz­nego. Wiem, jak bar­dzo jest to cza­sem trudne.

War­to­ści, które kie­ro­wały mną w trak­cie pi­sa­nia tej książki, to au­ten­tycz­ność i rze­tel­ność. Au­ten­tycz­ność – bo sta­ra­łam się opo­wie­dzieć ci o te­ra­pii bez stra­sze­nia i przy­pu­dro­wy­wa­nia jej nie­do­sko­na­ło­ści i trud­niej­szych mo­men­tów. Rze­tel­ność – po­nie­waż do­ło­ży­łam wszel­kich sta­rań, aby prze­ka­zane w niej in­for­ma­cje były zgodne z ak­tu­al­nym sta­nem wie­dzy i wy­ni­kami ba­dań na­uko­wych. Zdaję so­bie sprawę z od­po­wie­dzial­no­ści, jaką obar­czone jest pi­sa­nie o zdro­wiu psy­chicz­nym w do­bie tylu ma­te­ria­łów (czę­sto prze­czą­cych so­bie) i prze­ina­czeń na jego te­mat. A to, że twój wy­bór padł wła­śnie na tę książkę jako prze­wod­nik po świe­cie te­ra­pii, jest dla mnie za­szczy­tem.

Jej lek­tura może oka­zać się przy­datna także dla tych, któ­rzy wpraw­dzie sami nie za­uwa­żają u sie­bie trud­no­ści ze zdro­wiem psy­chicz­nym, ale mają w swoim oto­cze­niu osoby bę­dące w trak­cie te­ra­pii lub prze­cho­dzące wła­śnie kry­zys psy­chiczny – i chcą le­piej je zro­zu­mieć, coś im do­ra­dzić. A je­śli znasz ko­goś, kto po­trze­buje po­mocy, ale uważa, że to wstyd jej szu­kać, albo po­wstrzy­muje go lęk lub nie­praw­dziwe wy­obra­że­nia o te­ra­pii – szep­nij mu, pro­szę, o tej po­zy­cji, bo chcę nią czy­nić do­bro. Po pre­mie­rze mo­jej pierw­szej książki prze­ko­na­łam się, że to wła­śnie czy­tel­nicy są nie­oce­nieni w prze­ka­zy­wa­niu so­bie cen­nych in­for­ma­cji i wspie­ra­niu sie­bie na­wza­jem.

Na ko­niec do­dam, że choć ty­tuł tej książki brzmi Te­ra­pia bez ta­jem­nic, to w pew­nym wy­mia­rze za­wsze jest ona ta­jem­nicą. Bar­dzo czę­sto od­wo­łuję się do tego, że pod­sta­wo­wym czyn­ni­kiem le­czą­cym w każ­dej for­mie te­ra­pii mó­wio­nej jest re­la­cja mię­dzy te­ra­peut(k)ą a pa­cjen­tem(-ką) – ale to, co do­kład­nie się w jej trak­cie le­czy i w jaki spo­sób, jest za każ­dym ra­zem czymś wy­jąt­ko­wym dla tej kon­kret­nej re­la­cji, ta­jem­nicą jed­nego kon­kret­nego ga­bi­netu. Nie jest to jed­nak coś, czego na­leży się oba­wiać – to piękna nie­wia­doma, która spra­wia, że dla wielu pa­cjen­tów te­ra­pia oka­zuje się fa­scy­nu­jącą po­dróżą, a jej pro­wa­dze­nie jest dla mnie nie tylko za­wo­dem, ale i nie­usta­jącą pa­sją.

Do zo­ba­cze­nia na dal­szych stro­nach!

Marta Sak

Terminologia

Tak jak wspo­mnia­łam, ta książka trak­tuje o te­ra­pii, czyli nie tylko o psy­cho­te­ra­pii u psy­cho­te­ra­peuty(-ki), ale także o po­mocy psy­cho­lo­gicz­nej udzie­la­nej przez psy­cho­loga i te­ra­pii far­ma­ko­lo­gicz­nej, jaką może pro­wa­dzić le­karz psy­chia­tra. Po­szcze­gólne ro­dzaje te­ra­pii opi­suję szcze­gó­łowo w roz­dziale dru­gim, w pod­roz­dziale Kilka słów o „pro­fe­sjo­nal­nych sio­strach” psy­cho­te­ra­pii. Na­to­miast pierw­szy roz­dział, który za chwilę prze­czy­tasz, opi­suje zja­wi­ska za­cho­dzące przede wszyst­kim w psy­cho­te­ra­pii.

Nie znaj­dziesz u mnie okre­śle­nia „cho­roby psy­chiczne” ze względu na jego pe­jo­ra­tywny wy­dźwięk. Opi­su­jąc do­le­gli­wo­ści ze strony psy­chiki, uży­wam za to okre­śleń „za­bu­rze­nia psy­chiczne”, „za­bu­rze­nia zdro­wia psy­chicz­nego”, „trud­no­ści psy­chiczne”, „kry­zysy psy­chiczne”, „pro­blemy ze zdro­wiem psy­chicz­nym”. Kon­se­kwent­nie uni­kam też okre­śle­nia „psy­cho­tropy” – mó­wiąc o le­kach prze­pi­sy­wa­nych przez psy­chia­trów, uży­wam mniej styg­ma­ty­zu­ją­cej i le­piej ko­ja­rzą­cej się na­zwy „leki psy­chia­tryczne”.

Za­chę­cam i cie­bie do wpro­wa­dze­nia ta­kich zmian w ję­zyku, ja­kim po­słu­gu­jesz się na co dzień.

Ten tekst sta­nowi ma­te­riał edu­ka­cyjny na te­mat te­ra­pii i zdro­wia psy­chicz­nego. Za­warte w nim in­for­ma­cje nie za­stą­pią kon­sul­ta­cji z psy­cho­lo­giem, psy­cho­te­ra­peutą lub le­ka­rzem psy­chia­trą. 

Roz­dział 1

Czym jest, a czym nie jest terapia?

O psychoterapii z różnych perspektyw

Po­dob­nie jak wielu au­to­rów przede mną, za­cznę od ety­mo­lo­gii słowa okre­śla­ją­cego nasz te­mat prze­wodni. Słowo „psy­cho­te­ra­pia” wy­wo­dzi się z greki i sta­nowi po­łą­cze­nie słów psy­che (du­sza) i the­ra­pein (le­czyć). My­ślę, że „le­cze­nie du­szy” mimo upływu tylu de­kad wciąż sta­nowi do­bry – choć bar­dzo po­etycki – opis tego, na czym po­lega za­równo psy­cho­te­ra­pia, jak i inne formy po­mocy psy­cho­lo­gicz­nej, któ­rymi jesz­cze tu­taj się zajmę.

Psy­cho­te­ra­pia jest ro­dza­jem usługi me­dycz­nej – i w ta­kim ro­zu­mie­niu jest ona le­cze­niem za­bu­rzeń psy­chicz­nych za po­mocą me­tod psy­cho­lo­gicz­nych. Psy­cho­te­ra­peut(k)a po­wi­nien(-na) znać ak­tu­alny wy­kaz jed­no­stek cho­ro­bo­wych sto­so­wa­nych w psy­chia­trii. Po­wi­nien(-na) także mieć przy­naj­mniej ogólne po­ję­cie na te­mat in­nych, czę­sto wy­stę­pu­ją­cych cho­rób. Na po­czątku psy­cho­te­ra­pii bar­dzo ważne jest bo­wiem okre­śle­nie, czy osoba, która szuka u nas po­mocy, speł­nia kry­te­ria do dia­gnozy kon­kret­nego pro­blemu zdro­wot­nego.

Przy­kła­dowo: je­śli do te­ra­peuty(-ki) zgła­sza się osoba, która skarży się na upo­rczywy smu­tek i brak sił do dzia­ła­nia, spe­cja­list(k)a po­wi­nien(-na) do­py­tać ją o kilka kwe­stii: czy ostat­nio w jej ży­ciu nie wy­da­rzyło się nic trud­nego albo prze­ło­mo­wego? Czy nie ma ostat­nio kło­po­tów z ape­ty­tem, nie na­rzeka na ja­kość snu? Czy nie do­świad­cza nie­po­ko­ją­cych ob­ja­wów ze strony ciała? Czy zda­rzają jej się my­śli sa­mo­bój­cze lub re­zy­gna­cyjne? Uzy­skane dane wraz z ob­ser­wa­cją za­cho­wa­nia po­zwolą wstęp­nie okre­ślić, czy źró­dłem jej pro­ble­mów jest de­pre­sja, czy inne za­bu­rze­nie na­stroju. Prze­pro­wa­dze­nie ta­kiego wy­wiadu to wręcz obo­wią­zek te­ra­peuty(-ki). Taka roz­mowa nie tylko po­zwala na po­twier­dze­nie lub wy­klu­cze­nie de­pre­sji, ale rów­nież na zwe­ry­fi­ko­wa­nie, czy ob­jawy nie są re­ak­cją na kry­zys (np. śmierć bli­skiej osoby) i czy nie wy­ni­kają z nie­zdia­gno­zo­wa­nej do­tąd cho­roby so­ma­tycz­nej (np. nie­do­czyn­no­ści lub nad­czyn­no­ści tar­czycy).

Je­śli ist­nieje praw­do­po­do­bień­stwo, że pa­cjent(-ka) cho­ruje fi­zycz­nie lub psy­chicz­nie, te­ra­peut(k)a po­wi­nien(-na) skie­ro­wać go/ją na kon­sul­ta­cję do le­ka­rza wła­ści­wej spe­cja­li­za­cji, który po­twier­dzi te przy­pusz­cze­nia lub po­głębi dia­gno­stykę. Rów­no­le­gle z pro­ce­sem dia­gno­zo­wa­nia pa­cjent(ka) po­wi­nien(-na) na­dal brać udział w se­sjach te­ra­peu­tycz­nych.

W przy­padku zdia­gno­zo­wa­nia u pa­cjenta(-ki) za­bu­rzeń zdro­wia psy­chicz­nego, uczest­ni­cze­nie w te­ra­pii jest rów­nie ważne, jak przyj­mo­wa­nie le­ków psy­chia­trycz­nych. Na­to­miast je­żeli źró­dłem ob­ja­wów psy­chicz­nych jest cho­roba so­ma­tyczna, po­moc psy­cho­lo­giczna także jest za­le­cana – wów­czas jako ele­ment wspie­ra­jący w walce o zdro­wie. Po­maga rów­nież wy­pra­co­wać lep­sze stra­te­gie ra­dze­nia so­bie ze stre­sem, co nie­jed­no­krot­nie prze­kłada się na zmniej­sze­nie in­ten­syw­no­ści ob­ja­wów ze strony ciała. Wtedy psy­cho­te­ra­pię rze­czy­wi­ście mo­żemy okre­ślić jako le­cze­nie lub przy­naj­mniej ak­tywne wspo­ma­ga­nie le­cze­nia ja­kiejś cho­roby, za­bu­rze­nia. Ale…

…co, je­śli oka­zuje się, że pa­cjent(-ka) nie ma de­pre­sji ani nie cho­ruje na nic in­nego, a po­głę­bione roz­mowy z te­ra­peut(k)ą ujaw­nią, że źró­dłem prze­ży­wa­nego wła­śnie smutku są bo­le­sne do­świad­cze­nia z prze­szło­ści (mniej lub bar­dziej za­mierz­chłej), trud­ność w od­na­le­zie­niu się w no­wej roli ży­cio­wej, ża­łoba czy nie­ra­dze­nie so­bie z pre­sją na­rzu­caną w pracy? Od­po­wie­dzi próżno szu­kać w kla­sy­fi­ka­cjach cho­rób, mimo że nie­za­prze­czal­nie pro­blemy te są źró­dłem cier­pie­nia i mogą pro­wa­dzić do po­waż­nych trud­no­ści w funk­cjo­no­wa­niu. Wszyst­kie one, a także wiele in­nych, mogą też przy­czy­niać się do po­wsta­wa­nia i utrzy­my­wa­nia się za­bu­rzeń psy­chicz­nych. To ozna­cza, że aby sku­tecz­nie po­móc, te­ra­peut(k)a po­wi­nien(-na) nie tylko wspie­rać osobę w kry­zy­sie i na­uczyć ją ra­dze­nia so­bie z kon­kret­nymi ob­ja­wami, lecz także po­móc jej w do­tar­ciu do pier­wot­nych źró­deł pro­blemu, w zro­zu­mie­niu ich i zła­go­dze­niu ich wpływu na psy­chikę w szer­szej per­spek­ty­wie. W prze­ciw­nym ra­zie u ta­kiej osoby za ja­kiś czas doj­dzie praw­do­po­dob­nie do po­now­nego kry­zysu psy­chicz­nego lub na­wet do epi­zodu kon­kret­nego za­bu­rze­nia zdro­wia psy­chicz­nego.

Z tego po­wodu psy­cho­te­ra­pii nie da się spro­wa­dzić do le­cze­nia jed­no­stek cho­ro­bo­wych uję­tych w spi­sie. Na­to­miast można i trzeba po­ma­gać po­trze­bu­ją­cym oso­bom w do­strze­ga­niu tego, co dzieje się w ich ży­ciu, co utrud­nia im wyj­ście z tok­sycz­nego śro­do­wi­ska albo uwol­nie­nie się z błęd­nych mnie­mań o so­bie. Można i trzeba po­ma­gać im w do­strze­ga­niu wła­snego po­ten­cjału i siły wpływu na wła­sne ży­cie. To dzieje się nie dzięki za­sto­so­wa­niu kon­kret­nych tech­nik te­ra­peu­tycz­nych, lecz w kon­tak­cie z życz­li­wym(-ą) i uważ­nym(-ą) te­ra­peut(k)ą.

Do­bra psy­cho­te­ra­pia nie za­ist­nieje bez do­brej re­la­cji z pa­cjen­tem(-ką) i bez na­ucze­nia tej osoby ra­dze­nia so­bie sa­mo­dziel­nie z tymi kry­zy­sami, które po­ja­wią się w przy­szło­ści po za­koń­cze­niu pro­cesu te­ra­peu­tycz­nego. Wła­śnie dla­tego nie można me­dy­ka­li­zo­wać te­ra­pii i trak­to­wać jej wy­łącz­nie jako formy le­cze­nia. Bo ona nie jest le­kiem, który działa tak długo, jak długo go za­ży­wamy, tylko formą roz­woju, pro­ce­sem dą­żą­cym do trwa­łej zmiany tego, co nam nie służy, me­todą za­po­bie­ga­nia na­wro­tom za­bu­rzeń i kry­zy­sów psy­chicz­nych.

Każda te­ra­pia jest formą roz­woju przez roz­mowę, ale nie każda te­ra­pia jest le­cze­niem (bo czę­sto nie ma czego le­czyć). Za­ra­zem każde le­cze­nie me­to­dami psy­cho­te­ra­peu­tycz­nymi ba­zuje na od­po­wied­nio ukie­run­ko­wa­nej roz­mo­wie.

Ta roz­mowa w za­leż­no­ści od etapu te­ra­pii, oko­licz­no­ści zgło­sze­nia, a także od po­dej­ścia te­ra­peuty(-ki) (o tym prze­czy­tasz wię­cej w roz­dziale Psy­cho­te­ra­pia nie­jedno ma imię…) może po­le­gać na:

swo­bod­nej ana­li­zie ostat­nich prze­my­śleń pa­cjenta(-ki), jego/jej sko­ja­rzeń, fan­ta­zji, a na­wet snów – tak aby le­piej ro­zu­miał(a) sie­bie i mo­tywy swo­jego po­stę­po­wa­nia;

ana­li­zie prze­ko­nań pa­cjenta(-ki) na wła­sny te­mat lub in­ter­pre­ta­cji róż­nych jego/jej wy­bo­rów – w po­szu­ki­wa­niu do­wo­dów po­twier­dza­ją­cych lub pod­wa­ża­ją­cych ich praw­dzi­wość – i wspól­nym kon­stru­owa­niu al­ter­na­tyw­nych są­dów, które będą bliż­sze rze­czy­wi­sto­ści i po­służą po­pra­wie sa­mo­po­czu­cia pa­cjenta(-ki);

wspól­nym two­rze­niu stra­te­gii za­cho­wań pa­cjenta(-ki) w sy­tu­acjach, gdy ktoś bę­dzie prze­kra­czał jego/jej gra­nice: co może ro­bić, do kogo za­dzwo­nić, gdy po­czuje się go­rzej; jak chce wy­ko­rzy­stać naj­bliż­szy czas (w ga­bi­ne­cie lub poza nim), aby osią­gać za­mie­rzone cele te­ra­peu­tyczne;

od­re­ago­wy­wa­niu trud­nych emo­cji, cza­sem gro­ma­dzo­nych przez lata: płacz lub krzyk nie są ni­czym dziw­nym w ga­bi­ne­cie – psy­cho­te­ra­peut(k)a po­maga za­opie­ko­wać się tymi uczu­ciami, wy­ra­zić je, a przez to uwol­nić się od nich;

wspól­nej em­pa­tycz­nej eks­plo­ra­cji obec­nych i prze­szłych do­świad­czeń pa­cjenta(-ki) – w dą­że­niu do zro­zu­mie­nia trud­no­ści do­świad­cza­nych przez niego/nią te­raz, szcze­gól­nie w re­la­cjach z róż­nymi oso­bami;

sze­roko po­ję­tej pracy wy­obra­że­nio­wej: nie­któ­rzy te­ra­peuci pro­po­nują pa­cjen­tom, by wy­po­wie­dzieli w ga­bi­ne­cie to, co chcie­liby prze­ka­zać bli­skiej oso­bie, która już nie żyje lub z którą kon­takt jest utrud­niony; by zwró­cili się ze współ­czu­ciem do sie­bie z prze­szło­ści; by spró­bo­wali prze­pro­wa­dzić dia­log mię­dzy dwiema czę­ściami sie­bie (np. tą, która boi się du­żej ży­cio­wej zmiany, i tą, która zmiany pra­gnie) – ta­kie tech­niki czę­sto pro­wa­dzą do po­zy­tyw­nego prze­łomu w te­ra­pii i dają lep­sze efekty niż zwy­kły dia­log z te­ra­peutą(-ką), ale oczy­wi­ście mogą być je­dy­nie za­su­ge­ro­wane i pa­cjent(ka) za­wsze może zre­zy­gno­wać z ich wy­ko­na­nia;

po­sze­rza­niu świa­do­mo­ści ciała: w trak­cie se­sji pa­cjent(-ka) może ba­dać swoje ciało, spraw­dzać, które jego czę­ści są na­pięte i jak ob­jawy fi­zyczne mogą świad­czyć o jego/jej kon­dy­cji emo­cjo­nal­nej; nie­któ­rzy te­ra­peuci pro­po­nują też pa­cjen­tom kon­kretne ćwi­cze­nia ru­chowe (cza­sem po­łą­czone z wy­po­wia­da­niem kon­kret­nych słów), co ma po­móc po­głę­bić kon­takt ze swoim smut­kiem, zło­ścią itp. – cho­dzi o to, aby głowa na­uczyła się prze­twa­rzać to, co trudne, tak by ciało nie mu­siało tego dźwi­gać i re­ago­wać np. za­bu­rze­niami psy­cho­so­ma­tycz­nymi.

Nie­za­leż­nie od tego, ja­kimi me­to­dami pra­cuje psy­cho­te­ra­peut(k)a w ga­bi­ne­cie, pro­ces te­ra­peu­tyczny za­wsze po­wi­nien speł­niać kilka wa­run­ków.

Ja­sna struk­tura. Psy­cho­te­ra­peut(k)a po­wi­nien(-na) pra­co­wać wy­łącz­nie me­to­dami, któ­rych na­uczył(a) się lub uczy się w pro­fe­sjo­nal­nym ośrodku szko­lą­cym. Naj­le­piej, je­śli jest ab­sol­wen­tem lub słu­cha­czem czte­ro­let­niej szkoły psy­cho­te­ra­pii w okre­ślo­nym nur­cie, akre­dy­to­wa­nej przez Pol­skie To­wa­rzy­stwo Psy­cho­lo­giczne, Pol­skie To­wa­rzy­stwo Psy­chia­tryczne, Pol­ską Radę Psy­cho­te­ra­pii, Pol­skie To­wa­rzy­stwo Te­ra­pii Po­znaw­czej i Be­ha­wio­ral­nej, Pol­skie To­wa­rzy­stwo Psy­cho­te­ra­pii Psy­cho­ana­li­tycz­nej lub inne z du­żych pol­skich bądź mię­dzy­na­ro­do­wych to­wa­rzystw czu­wa­ją­cych nad ja­ko­ścią kształ­ce­nia i pracy psy­cho­te­ra­peu­tów. Moim zda­niem warto za­po­znać się z nur­tami w psy­cho­te­ra­pii i za­sta­no­wić się, które me­tody naj­bar­dziej do nas prze­ma­wiają, a w wy­bo­rze spe­cja­li­sty (nie­za­leż­nie od nurtu, w ja­kim prak­ty­kuje) kie­ro­wać się jego wy­kształ­ce­niem. To za­pew­nia bez­pie­czeń­stwo pro­cesu le­cze­nia: że bę­dzie się on od­by­wał w kon­kret­nej struk­tu­rze, przy za­sto­so­wa­niu zwe­ry­fi­ko­wa­nych na­ukowo tech­nik, pro­ce­dur. Od­gór­nie okre­ślona po­winna być rów­nież czę­sto­tli­wość spo­tkań te­ra­peu­tycz­nych. Za­zwy­czaj za­leca się, aby od­by­wały się one raz w ty­go­dniu o tej sa­mej po­rze i trwały 50–60 mi­nut.

Za­cho­wa­nie ta­jem­nicy za­wo­do­wej i neu­tral­no­ści. Te­ra­peut(k)a ma bez­względny obo­wią­zek za­cho­wa­nia w ta­jem­nicy wszyst­kiego, co usły­szy od pa­cjenta(-ki) w ga­bi­ne­cie. Wy­jąt­kiem są sy­tu­acje, w któ­rych pod­czas wy­ko­ny­wa­nia obo­wiąz­ków za­wo­do­wych wej­dzie w po­sia­da­nie in­for­ma­cji, że czy­jeś zdro­wie lub ży­cie znaj­duje się w po­waż­nym nie­bez­pie­czeń­stwie lub że pa­cjent(ka) bądź osoba trze­cia do­pu­ściła się prze­stęp­stwa ści­ga­nego z urzędu (wię­cej w roz­dziale Naj­częst­sze py­ta­nia, obawy i dy­le­maty osób ko­rzy­sta­ją­cych z te­ra­pii). Te­ra­peut(k)a nie ma prawa ni­komu ujaw­nić, iż jego pa­cjent­(-ka) zdra­dził(a) współ­mał­żonka, oszu­kał(a) ko­goś czy nie­na­wi­dzi swo­ich ro­dzi­ców. Etyka za­wo­dowa za­bra­nia też te­ra­peu­cie(-tce) pracy z oso­bami, z któ­rymi coś go/ją łą­czy. Nie po­wi­nien(-na) przyj­mo­wać na se­sje ani swo­ich krew­nych czy zna­jo­mych, ani osób, które są bar­dzo bli­skie jego/jej bli­skim (np. męża do­brej ko­le­żanki) lub które są zwią­zane emo­cjo­nal­nie z in­nymi jego pa­cjen­tami. To ogra­ni­cza po­kusę zła­ma­nia ta­jem­nicy za­wo­do­wej i po­zwala na obiek­tywne spoj­rze­nie na to, co dzieje się w ga­bi­ne­cie z pa­cjen­tem(-ką). Życz­liwa, sto­no­wana i po­zba­wiona emo­cjo­nal­nego sto­sunku do pa­cjenta(-ki) po­stawa te­ra­peuty(-ki) jest nie­zbęd­nym ele­men­tem po­wo­dze­nia te­ra­pii.

Au­ten­tyczna go­to­wość obu stron do współ­pracy. Za­równo te­ra­peuci, jak i pa­cjenci są ludźmi: mają okre­ślony tem­pe­ra­ment, ce­chy cha­rak­teru, pre­fe­ren­cje, ży­ciową hi­sto­rię. Zda­rza się, że na pierw­szej se­sji w ga­bi­ne­cie spo­ty­kają się do­świad­czony(-a), do­brze wy­kształ­cony(-a), em­pa­tyczny(-a) te­ra­peut(k)a, prze­strze­ga­jący(-a) wszyst­kich za­sad etyki za­wo­do­wej oraz zmo­ty­wo­wany(-a) do pracy nad sobą, świa­domy(-a) sie­bie pa­cjent(ka) – i mimo naj­lep­szych chęci oby­dwu stron bę­dzie to ich pierw­sze i ostat­nie spo­tka­nie. Może się bo­wiem oka­zać, że pa­cjen­towi(-ce) nie od­po­wiada np. styl by­cia, spo­sób pracy lub choćby spe­cy­ficzny ton głosu te­ra­peuty(-ki). Na­to­miast te­ra­peut(k)a może do­strze­gać trud­no­ści pracy z sy­gna­li­zo­wa­nymi ob­sza­rami, w któ­rych nie czuje się spe­cja­list(k)ą, może też czuć się przy pa­cjen­cie nie­swojo, bo np. przy­po­mina mu/jej ko­goś zna­czą­cego wiele w jego/jej ży­ciu. Wów­czas wła­ściwe i pro­fe­sjo­nalne jest ze­rwa­nie kon­traktu, nie­podej­mo­wa­nie te­ra­pii i za­su­ge­ro­wa­nie pa­cjen­towi(-ce) wy­boru in­nego spe­cja­li­sty. Pa­cjent(-ka) musi bo­wiem czuć się przy te­ra­peu­cie(-tce) do­brze, aby za­ufać mu/jej i z za­an­ga­żo­wa­niem pra­co­wać nad zmo­dy­fi­ko­wa­niem tego, co mu/jej nie służy. Je­śli jako pa­cjent(ka) czu­jesz, że nie ma mię­dzy wami che­mii, warto wprost za­ko­mu­ni­ko­wać to spe­cja­li­ście i po­szu­kać in­nego. Do­bry(-a) te­ra­peut(k)a z pew­no­ścią się nie ob­razi!

Psy­cho­te­ra­pię ro­zu­mie się też jako dzie­dzinę fi­lo­zo­fii i kul­tury. Psy­cho­te­ra­peuci w pierw­szych dzie­się­cio­le­ciach ist­nie­nia tej dzie­dziny wni­kli­wie ana­li­zo­wali hi­sto­rie swo­ich pa­cjen­tów i po­szu­ki­wali w nich od­po­wie­dzi na za­sad­ni­cze py­ta­nia. Jak do­brze żyć? Co zwięk­sza szanse na osią­gnię­cie suk­cesu i sa­tys­fak­cji z ży­cia, a co pro­wa­dzi czło­wieka na ma­nowce? Co cha­rak­te­ry­zuje związki, które utrzy­mują się przez dzie­siątki lat, a co te, które się roz­pa­dają? Współ­cze­śni te­ra­peuci rów­nież po­dej­mują te za­gad­nie­nia, ba­zu­jąc jed­nak nie tyle na do­wo­dach aneg­do­tycz­nych z wła­snej prak­tyki, ile na ana­li­zie ustruk­tu­ry­zo­wa­nych kwe­stio­na­riu­szy i wy­wia­dów z oso­bami z róż­nych czę­ści świata i warstw spo­łecz­nych. W tym sen­sie można po­wie­dzieć, że kon­ty­nu­ujemy dzieło fi­lo­zo­fów, ale ko­rzy­stamy z na­rzę­dzi, które w mi­nio­nych dzie­się­cio­le­ciach stwo­rzyli na­ukowcy, i sta­ramy się, aby na­sze po­szu­ki­wa­nia były pro­wa­dzone zgod­nie z me­to­do­lo­gią ba­dań. Nie po­le­gamy już wy­łącz­nie na wła­snych do­świad­cze­niach czy roz­my­śla­niach.

W ostat­nich la­tach ob­ser­wuje się także zja­wi­sko okreś­lane jako „kul­tura te­ra­pii” lub „kul­tura wiecz­nej te­ra­pii”. W du­żym uprosz­cze­niu zde­fi­nio­wać je można jako pro­mo­wa­nie w środ­kach ma­so­wego prze­kazu (zwłasz­cza w me­diach spo­łecz­no­ścio­wych ta­kich jak Tik­Tok czy In­sta­gram) pew­nych wzo­rów za­cho­wa­nia czy my­śle­nia, któ­rych (w po­wszech­nym wy­obra­że­niu) do nie­dawna można było na­uczyć się tylko na se­sjach te­ra­peu­tycz­nych, a które te­raz po­zna­wać można rów­nież dzięki krót­kim fil­mi­kom, po­stom czy ar­ty­ku­łom z po­ra­dami. Na kul­turę te­ra­pii skła­dają się w za­sa­dzie wszyst­kie ogól­no­do­stępne ma­te­riały, które niosą z sobą prze­kazy typu:

„Naj­waż­niej­sze jest to, czego ty chcesz”.

„Twoje emo­cje są ważne, masz prawo je prze­ży­wać i po­stę­po­wać zgod­nie z nimi”.

„Je­śli twój part­ner pod­waża to, co mó­wisz, to sto­suje prze­moc”.

„Je­śli twoi ro­dzice ro­bili to i to, to naj­praw­do­po­dob­niej masz traumę, idź na te­ra­pię”.

„Te­ra­pia jest su­per i każdy po­wi­nien z niej sko­rzy­stać”.

„Masz prawo ro­bić to i to, to nic złego – nor­ma­li­zujmy!”

Można po­wie­dzieć, że kul­tura te­ra­pii pro­muje styl ży­cia (znowu: w po­wszech­nym wy­obra­że­niu) te­ra­peu­tów i ich pa­cjen­tów. Stwier­dze­nia, które wy­mie­ni­łam, nie są nie­praw­dziwe, sta­no­wią jed­nak duże uprosz­cze­nie. Sto­so­wa­nie się do nich w nie­któ­rych oko­licz­no­ściach może wy­rzą­dzić wielką krzywdę – za­równo jed­no­stce, jak i jej oto­cze­niu. Nie są też w pełni zgodne z tym, co my­ślimy o ży­ciu my, spe­cja­li­ści zdro­wia psy­chicz­nego. Ci, któ­rzy mają ob­szerną wie­dzę i pra­cują pro­fe­sjo­nal­nie, są da­lecy od ta­kich uogól­nień.

Je­śli roz­wa­żasz pod­ję­cie te­ra­pii, to warto po­znać mity i za­gro­że­nia nie­sione przez kul­turę te­ra­pii. To po­zwoli ci unik­nąć roz­cza­ro­wa­nia i sy­tu­acji, w któ­rej za­in­te­re­so­wa­nie roz­wo­jem oso­bi­stym nie po­prawi two­jego ży­cia, a jesz­cze bar­dziej je po­kom­pli­kuje. Wrócę do tego wątku jesz­cze w tym pod­roz­dziale.

W tej książce mó­wię o te­ra­pii jako o ca­ło­ścio­wym pro­ce­sie roz­woju lub le­cze­nia za­bu­rzeń zdro­wia psy­chicz­nego. Me­tody psy­cho­te­ra­peu­tyczne mogą być jed­nak wy­ko­rzy­sty­wane rów­nież poza ga­bi­ne­tem te­ra­peu­tycz­nym: przez szko­le­niow­ców i tre­ne­rów, le­ka­rzy, pe­da­go­gów i na­uczy­cieli, a na­wet… me­ne­dże­rów w kor­po­ra­cjach. Można po­wie­dzieć, że roz­mowa te­ra­peu­tyczna za­czyna się za­wsze wtedy, gdy jedna osoba in­ten­cjo­nal­nie wy­ko­rzy­stuje tech­niki te­ra­peu­tyczne do tego, aby kon­takt z nią był dla dru­giej osoby po­mocny, np. po­pra­wił jej sa­mo­po­czu­cie lub wpły­nął na lep­sze ro­zu­mie­nie sie­bie. Współ­cze­śni pro­pa­ga­to­rzy nie­któ­rych nur­tów psy­cho­te­ra­peu­tycz­nych, np. Ge­stalt lub te­ra­pii skon­cen­tro­wa­nej na roz­wią­za­niach, otwar­cie za­chę­cają do sto­so­wa­nia pro­po­no­wa­nych przez nich me­tod w do­radz­twie, po­mocy psy­cholo­gicz­nej, co­achingu, edu­ka­cji itp. Wa­lory te­ra­peu­tyczne może mieć więc nie tylko cykl spo­tkań pa­cjenta(-ki) z psy­cho­tera­peut(k)ą, ale także:

em­pa­tyczna roz­mowa psy­chia­try z pa­cjen­tem(-ką), który/która wła­śnie prze­cho­dzi kry­zys w le­cze­niu;

roz­mowa na­uczy­cielki ze spra­wia­ją­cym kło­poty ucz­niem, któ­rej ce­lem jest nie tylko zdy­scy­pli­no­wa­nie go, ale i zro­zu­mie­nie, co dziecko pró­buje za­ko­mu­ni­ko­wać swoim za­cho­wa­niem;

ewa­lu­acyjna roz­mowa me­ne­dżera z pra­cow­ni­kiem, przy czym ele­men­tem jest udzie­le­nie temu dru­giemu wspar­cia emo­cjo­nal­nego w związku z pro­ble­mami oso­bi­stymi, które obec­nie prze­żywa i które mają wpływ na jego wy­niki w pracy.

Psy­cho­te­ra­pia prze­nika więc różne dzie­dziny na­szego ży­cia; praw­do­po­dob­nie do tej pory od­dzia­ły­wa­niom te­ra­peu­tycz­nym uległ każdy co naj­mniej kilka razy, na­wet o tym nie wie­dząc. Do­świad­cze­nie te­ra­pii nie musi ba­zo­wać na po­waż­nej roz­mo­wie o dzie­ciń­stwie.

Nie da się więc jed­nym sło­wem od­po­wie­dzieć na py­ta­nie, czym de facto jest psy­cho­te­ra­pia. Gdy­bym jed­nak mu­siała, to na­zwa­ła­bym ją kon­tak­tem. Kon­tak­tem dwojga lu­dzi, te­ra­peuty(-ki) i pa­cjenta(-ki), w któ­rym oby­dwie strony dążą do tego sa­mego celu: zni­we­lo­wa­nia cier­pie­nia osoby pod­da­ją­cej się psy­cho­te­ra­pii. Pod­stawą do­brej psy­cho­te­ra­pii jest bli­ska, nie­ustan­nie roz­wi­ja­jąca się re­la­cja, która wy­wiera po­zy­tywny wpływ na cały układ ner­wowy pa­cjenta(-ki).

Co musi się wydarzyć, aby terapia była terapią?

Co do tego, że mię­dzy pa­cjen­tem(-ką) i te­ra­peut(k)ą musi za­ist­nieć więź (okre­ślana rów­nież jako „przy­mie­rze te­ra­peu­tyczne”), nikt nie ma wąt­pli­wo­ści. Pewne spory bu­dzi tylko to, co musi za­dziać się w tej re­la­cji, aby udział w niej wy­mier­nie i trwale po­pra­wił ja­kość ży­cia pa­cjenta(-ki). Dla­tego też nie­które ze sto­so­wa­nych me­tod psy­cho­te­ra­peu­tycz­nych sta­no­wią nie­od­łączny ele­ment każ­dej te­ra­pii, inne po­ja­wiają się w pro­ce­sach te­ra­peu­tycz­nych z różną czę­sto­ścią (w za­leż­no­ści od nurtu, spe­cy­fiki pro­ble­mów pa­cjenta(-ki) itp.). Są też me­tody cha­rak­te­ry­styczne dla kon­kret­nych nur­tów te­ra­peu­tycz­nych, które prak­tycz­nie nie po­ja­wiają się w in­nych. Po dłuż­szym na­my­śle opra­co­wa­łam po­niż­szą li­stę nie tyle tech­nik, ile zja­wisk, które wy­stę­pują w nie­mal każ­dej efek­tyw­nej te­ra­pii.

Wgląd, czyli uświa­do­mie­nie so­bie tego, co do­tąd nie było w pełni uświa­do­mione. Z mo­ich ob­ser­wa­cji wy­nika, że słowo „wgląd” jest jed­nym z tych, które lu­dzie szcze­gól­nie czę­sto ko­ja­rzą z psy­cho­te­ra­pią. Jed­no­cze­śnie w spo­łe­czeń­stwie wciąż zdaje się funk­cjo­no­wać mit, że wgląd jest rów­no­znaczny z uświa­do­mie­niem so­bie, „przy­po­mnie­niem” wy­par­tych wy­da­rzeń. I rze­czy­wi­ście, tak po­cząt­kowo po­strze­gał go Zyg­munt Freud. Jego pierwsi pa­cjenci mieli w pro­ce­sie psy­cho­ana­lizy od­kryć, że przy­tra­fiło im się coś, o czym na lata jakby za­po­mnieli, a co było przy­czyną więk­szo­ści ich pro­ble­mów. Teza, że źró­dłem za­bu­rzeń naj­czę­ściej są wy­parte do­świad­cze­nia, zo­stała jed­nak szybko oba­lona (po czę­ści przez sa­mego Freuda). Dziś wgląd ro­zu­mie się jako lep­sze zro­zu­mie­nie sie­bie. Jaki je­stem i dla­czego? Jak to się dzieje, że wciąż nie do­ko­na­łem w swoim ży­ciu zmiany, o któ­rej ma­rzę od lat? Dla­czego jedno kon­kretne za­cho­wa­nie part­nera bądź bli­skiej mi osoby za każ­dym ra­zem do­pro­wa­dza mnie do bia­łej go­rączki? Dla­czego czuję lęk, cho­ciaż nie mam ku temu żad­nych obiek­tyw­nych po­wo­dów?

Wgląd wciąż bywa de­fi­nio­wany jako zja­wi­sko za­cho­dzące w umy­śle na­gle i dość nie­spo­dzie­wa­nie, w trak­cie se­sji te­ra­peu­tycz­nej lub poza nią (coś jak „eu­reka!”). Nie­rzadko jed­nak jest osią­gany stop­niowo; naj­czę­ściej jest też efek­tem nie jed­nej se­sji te­ra­peu­tycz­nej, a cy­klu spo­tkań, na któ­rych eks­plo­ru­jemy we­wnętrzne i ze­wnętrzne ży­cie pa­cjenta(-ki).

Wgląd może spra­wić, że tym­cza­sowo po­czu­jesz się go­rzej – może sta­no­wić trudną in­for­ma­cję o nas sa­mych, na­szej ro­dzi­nie lub kon­dy­cji na­szych re­la­cji. Mimo to jego osią­gnię­cie za­wsze sta­nowi szansę na po­zy­tywne zmiany. Cza­sem po­zwala po­zbyć się ir­ra­cjo­nal­nego po­czu­cia winy; cza­sem jest drogo­wska­zem, ukie­run­ko­wuje za­ję­cia te­ra­pii; cza­sem umoż­li­wia usu­nię­cie z ży­cia czyn­nika, który blo­kuje nasz roz­wój. Nie­rzadko też uru­cha­mia ogromną mo­ty­wa­cję do dal­szego le­cze­nia. Uświa­do­mie­nie so­bie me­cha­ni­zmu po­wsta­wa­nia ob­ja­wów po­maga bo­wiem w bu­do­wa­niu kry­tycz­nego na­sta­wie­nia do wła­snych ne­ga­tyw­nych my­śli i pod­trzy­my­wa­niu na­dziei na po­prawę.

Wgląd może na­wet przy­czy­nić się do lep­szego sa­mo­po­czu­cia fi­zycz­nego. Zy­ska­nie lep­szego do­stępu do sie­bie, do swo­ich emo­cji lub do­świad­czeń, spra­wia, że prze­sta­jemy „od­kła­dać” w na­szym ciele to, co trudne (co może po­wo­do­wać np. bóle nie­wia­do­mego po­cho­dze­nia).

Kon­fron­ta­cja i em­pa­tia, ist­nie­jące w pro­ce­sie terapeu­tycz­nym w rów­no­wa­dze i (wbrew po­zo­rom) w peł­nej zgo­dzie. W me­diach zdo­mi­no­wa­nych przez kul­turę te­ra­pii rzadko mówi się o zna­cze­niu kon­fron­ta­cji. Tym­cza­sem jest to czyn­nik nie­zbędny do za­ist­nie­nia re­al­nej zmiany – i na­prawdę trudno mi wy­obra­zić so­bie do­bry pro­ces te­ra­peu­tyczny, w któ­rym te­ra­peut(k)a nie kon­fron­tuje pa­cjenta(-ki).

Na czym po­lega kon­fron­ta­cja w te­ra­pii? Wbrew po­tocz­nym sko­ja­rze­niom nie cho­dzi tu o pro­wo­ko­wa­nie kłótni czy wpra­wia­nie pa­cjenta(-ki) w dys­kom­fort. Te­ra­peu­tyczna kon­fron­ta­cja może po­le­gać na:

uka­za­niu pa­cjen­towi(-ce), jak jego/jej za­cho­wa­nie – to, co robi, ale też to, czego nie robi – może wpły­wać na jego/jej sa­mo­po­czu­cie, re­la­cje lub na­si­la­nie ob­ja­wów za­bu­rzeń;

zwra­ca­niu uwagi pa­cjenta(-ki) na sprzecz­no­ści, które po­ja­wiają się w jego/jej wy­po­wie­dziach – nie by ła­pać go/ją za słówka, ale by wspól­nie za­sta­no­wić się nad ich przy­czyną, prze­ana­li­zo­wać prze­ja­wia­jące się po­stawy i dą­że­nia;

bez­po­śred­niej in­for­ma­cji zwrot­nej na te­mat szko­dli­wo­ści za­cho­wa­nia pa­cjenta(-ki) – np. je­śli na se­sji te­ra­peut(k)a usły­szy od pa­cjenta(-ki), że bije swoje dziecko, to ma obo­wią­zek po­in­for­mo­wać go/ją, że do­pusz­cza się prze­mocy i je­żeli nie prze­sta­nie tego ro­bić, to on/ona bę­dzie zmu­szony(a) za­wia­do­mić służby. Taka kon­fron­ta­cja nie jest oceną pa­cjenta(-ki) jako czło­wieka, sta­nowi je­dy­nie in­for­ma­cję, że kon­kretne za­cho­wa­nie jest nie­do­pusz­czalne. W ta­kich sy­tu­acjach te­ra­peut(k)a po­wi­nien(-na) udzie­lić pa­cjen­towi(-ce) in­for­ma­cji zwrot­nej, ale przede wszyst­kim po­móc mu/jej w ra­dze­niu so­bie z im­pul­sami (lub wska­zać miej­sce, gdzie uzy­ska sto­sowną po­moc).

Kon­fron­ta­cja za­wsze ma na celu po­prawę funk­cjo­no­wa­nia pa­cjenta(-ki); nie­mal za­wsze przy­bliża go/ją też do re­ali­za­cji usta­lo­nych ce­lów te­ra­pii. Za­wsze też po­winna do­ty­czyć ta­kich aspek­tów, które pa­cjent(ka) w opi­nii spe­cja­li­sty po­trafi zmie­nić. Po­dob­nie jak osią­gnię­cie wglądu, kon­fron­ta­cja przy­czy­nia się cza­sem do tym­cza­so­wego po­gor­sze­nia sa­mo­po­czu­cia. Jest ni­czym ope­ra­cja, po któ­rej je­ste­śmy obo­lali, ale która była nie­zbędna do od­zy­ska­nia zdro­wia. Pa­mię­taj też, że pa­cjent(-ka) nie zo­staje sam(a) z tym, co dzieje się z nim po usły­sze­niu kon­fron­tu­ją­cych słów – te­ra­peut(k)a wspiera go/ją w po­ra­dze­niu so­bie z uzy­ska­nymi in­for­ma­cjami i prze­ło­że­niu ich na po­zy­tywną zmianę w ży­ciu. Co rów­nie ważne, te­ra­peut(k)a nie jest wy­rocz­nią i wcale nie musi mieć ra­cji. To pa­cjent(-ka) de­cy­duje, które z jego/jej słów uzna za prawdę na swój te­mat, a które nie są zgodne z jego/jej od­czu­ciami. I koń­cowa uwaga: za­sto­so­wa­nie przez te­ra­peutę(-kę) kon­fron­ta­cji wcale nie musi być dla pa­cjenta(-ki) trud­nym prze­ży­ciem. Do­bry(-a) te­ra­peut(k)a stara się z jed­nej strony uka­zać pa­cjen­towi(-ce), ja­kie koszty mogą wią­zać się z da­nym po­stę­po­wa­niem, ale z dru­giej – po­ka­zać, że ro­zu­mie przy­czyny jego/jej za­cho­wań i ak­cep­tuje go/ją nie­za­leż­nie od do­świad­cza­nych trud­no­ści.

Em­pa­tia w te­ra­pii jest tak samo ważna. Jej de­fi­ni­cja i prze­jawy w trak­cie se­sji te­ra­peu­tycz­nych są jed­nak dla la­ika bar­dziej zro­zu­miałe, dla­tego oma­wiam ją mniej ob­szer­nie. Naj­waż­niej­sze, co, jak są­dzę, warto wie­dzieć o te­ra­peu­tycz­nej em­pa­tii, to że różni się ona od współ­czu­cia, ja­kie dwie osoby mogą oka­zy­wać so­bie w co­dzien­nych sy­tu­acjach. Od te­ra­peuty(-ki) ra­czej nie usły­szysz „co za du­pek z tego two­jego chło­paka” albo „nie martw się, bę­dzie do­brze”. Spe­cja­li­sta stara się wy­obra­zić so­bie, co czuje i my­śli pa­cjent(-ka), i ko­mu­ni­kuje mu to. Na­to­miast w nor­mal­nym ży­ciu czę­ściej mó­wimy dru­giej oso­bie to, co my chcie­li­by­śmy usły­szeć w po­dob­nej sy­tu­acji. Ta róż­nica wy­nika z tego, że do­świad­cze­nie em­pa­tii w ga­bi­ne­cie ma po­móc pa­cjen­towi(-ce) przede wszyst­kim w lep­szym ro­zu­mie­niu sie­bie, ak­cep­to­wa­niu sie­bie i roz­wi­ja­niu po­stawy współ­czu­cia wo­bec sie­bie. Cho­dzi o trwałą zmianę, nie o chwi­lową ulgę pły­nącą z wy­ga­da­nia się.

Od­re­ago­wa­nie lub po­nowne prze­ży­wa­nie. W nie­któ­rych nur­tach to umysł jest pod­sta­wową ma­te­rią do pracy, a cele te­ra­pii osiąga się po­przez pracę nad mo­dy­fi­ka­cją pod­sta­wo­wych prze­ko­nań oraz spo­sobu my­śle­nia. W in­nych naj­waż­niej­sze jest to, czego pa­cjent(-ka) do­świad­cza w trak­cie te­ra­pii na płasz­czyź­nie emo­cjo­nal­nej. Tak czy owak, nie ulega wąt­pli­wo­ści, że do­brą te­ra­pię cha­rak­te­ry­zuje po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa – a po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa wiąże się z po­czu­ciem, że mogę wy­ra­żać to, co w da­nym mo­men­cie czuję, bez obawy, że zo­stanę oce­niony czy za­wsty­dzony. W tym sen­sie te­ra­pia jest prze­strze­nią do od­re­ago­wy­wa­nia tego, co jest dla nas trudne. Od­re­ago­wa­nie nie tylko przy­nosi ulgę, ale też po­zwala na oswa­ja­nie się z tym, że pła­czemy czy zło­ścimy się przy dru­giej oso­bie. Roz­wi­jamy po­stawę otwar­to­ści, uczymy się za­ufa­nia do in­nych oraz wy­ra­ża­nia swo­ich emo­cji w bez­pieczny dla sie­bie i nie­ra­niący oto­cze­nia spo­sób.

Okre­śle­nie „po­nowne prze­ży­wa­nie” od­nosi się z ko­lei do prze­ży­wa­nia w te­ra­pii emo­cji, które wiążą się z do­świad­cze­niami z prze­szło­ści, ale z ja­kie­goś po­wodu nie zo­stały wy­ra­żone do końca, były wcze­śniej nie­ak­cep­to­wane przez nas sa­mych lub przez na­sze oto­cze­nie, nie były w pełni uświa­do­mione czy nie mie­li­śmy wcze­śniej wa­run­ków do ich czu­cia i wy­ra­ża­nia. Nie cho­dzi tu o to, żeby prze­ży­wać dawne cier­pie­nie na nowo i tak samo in­ten­syw­nie, lecz przede wszyst­kim żeby zro­zu­mieć zna­cze­nie i wpływ nie­któ­rych na­szych do­świad­czeń na te­raź­niej­szość. A emo­cje są tu bar­dzo cenną in­for­ma­cją. Jed­no­cze­śnie „prze­ro­bie­nie” w te­ra­pii pew­nych uczuć od­biera trau­ma­tycz­nym wy­da­rze­niom kon­trolę nad na­szym ży­ciem. Na­zwa­nie i wy­ra­że­nie emo­cji w te­ra­pii po­zwala do­mknąć pewne wątki z na­szej ży­cio­wej hi­sto­rii i prze­nieść je do prze­szło­ści. Sta­nię­cie z emo­cjami twa­rzą w twarz spra­wia, że prze­stają nam grać z tyłu głowy i przy­po­mi­nać o so­bie w naj­mniej po­żą­da­nych mo­men­tach.

W tym miej­scu chcia­ła­bym pod­kre­ślić, że od­re­agowa­nie czy po­nowne prze­ży­wa­nie nie wy­maga opo­wia­da­nia o trau­ma­tycz­nych wy­da­rze­niach z naj­drob­niej­szymi szcze­gó­łami; w za­sa­dzie nie o to tu w ogóle cho­dzi. Wy­jąt­kiem jest te­ra­pia traumy me­todą eks­po­zy­cji, wy­ko­rzy­sty­waną głów­nie przez te­ra­peu­tów po­znaw­czo-be­ha­wio­ral­nych. Wów­czas pa­cjent(ka) jest za­chę­cany(-a) do szcze­gó­ło­wego opo­wia­da­nia o trau­ma­tycz­nym zda­rze­niu tak długo i tak czę­sto (po uprzed­nim przy­go­to­wa­niu ze strony te­ra­peuty), aż – dzięki uru­cho­mio­nym w ten spo­sób pro­ce­som prze­twa­rza­nia emo­cjo­nal­nego – ob­niży się jego/jej lęk zwią­zany z da­nym wspo­mnie­niem. To forma le­cze­nia tzw. ob­jawu uni­ka­nia, cha­rak­te­ry­stycz­nego dla osób z ze­spo­łem stresu po­ura­zo­wego (PTSD). Po­winni po­słu­gi­wać się nią wy­łącz­nie spe­cja­li­ści grun­tow­nie prze­szko­leni i tylko za świa­domą zgodą pa­cjenta(-ki). W prze­ciw­nym ra­zie oma­wia­nie na te­ra­pii traum klatka po klatce może przy­czy­nić się do po­głę­bie­nia pro­ble­mów i po­now­nej trau­ma­ty­za­cji. Cho­dzi o skon­tak­to­wa­nie się z emo­cjami, które coś w nas wy­wo­łały, a nie o przy­wo­ły­wa­nie wszyst­kich prze­ra­ża­ją­cych dla nas ob­ra­zów. Obec­nie nie za­leca się rów­nież ru­ty­no­wego obej­mo­wa­nia po­mocą psy­cho­lo­giczną osób bez­po­śred­nio po eks­tre­mal­nych prze­ży­ciach, ta­kich jak ma­sowe wy­padki. Więk­szość lu­dzi po ta­kich zda­rze­niach po­trze­buje przede wszyst­kim spo­koju, moż­li­wo­ści za­spo­ko­je­nia pod­sta­wo­wych po­trzeb, bli­sko­ści za­ufa­nych osób. Re­kon­stru­owa­nie fak­tów bez­po­śred­nio po trud­nej sy­tu­acji jest po­ten­cjal­nie szko­dliwe i zwięk­sza ry­zyko roz­wi­nię­cia się ze­społu stresu po­ura­zo­wego.

Ko­rek­tywne do­świad­cze­nie emo­cjo­nalne. To zja­wi­sko znane nie­mal od po­czątku ist­nie­nia psy­cho­te­ra­pii. Mó­wiąc naj­pro­ściej: dzięki te­ra­pii pa­cjent(-ka) może do­świad­czyć ta­kich rze­czy, któ­rych nie miał(a) szans do­świad­czyć w prze­szło­ści (choć po­wi­nien(-na) był(a)) w prze­szło­ści, w szcze­gól­no­ści w ro­dzi­nie po­cho­dze­nia, a to spra­wia, że skutki tych bra­ków prze­stają wy­wie­rać tak duży i ne­ga­tywny wpływ na jego/jej ży­cie.

Ko­rek­tywne do­świad­cze­nie emo­cjo­nalne może wy­da­rzyć się w ja­kimś wy­mia­rze na każ­dej se­sji, ale jego pełne efekty wi­dać do­piero po dłuż­szym pro­ce­sie te­ra­peu­tycz­nym (trwa­ją­cym za­zwy­czaj nie mniej niż kilka mie­sięcy). To, co do­kład­nie w te­ra­pii jest „ko­rek­tywne”, jest kwe­stią bar­dzo in­dy­wi­du­alną. Dla jed­nych bę­dzie to do­świad­cze­nie cie­pła i au­ten­tycz­nego za­in­te­re­so­wa­nia ze strony te­ra­peuty(-ki); dla in­nych – do­świad­cze­nie bez­wa­run­ko­wej ak­cep­ta­cji, na­wet w sy­tu­acji, gdy dzieli się „mniej re­pre­zen­ta­tyw­nymi” ka­wał­kami sie­bie; dla jesz­cze in­nych ko­rek­tywne bę­dzie przede wszyst­kim do­świad­cze­nie struk­tury i sta­wia­nie przez te­ra­peutę(-kę) ja­snych, z góry okre­ślo­nych gra­nic. Ko­rek­tywne w ro­zu­mie­niu te­ra­peuty(-ki) jest rów­nież nada­nie wagi i uwagi prze­ży­ciom pa­cjenta(-ki) – ko­mu­ni­ko­wa­nie mu sło­wami i po­stawą, że jego/jej trud­no­ści są nor­malną re­ak­cją na nie­nor­malne rze­czy, które mu/jej się przy­tra­fiały, że nie­które zda­rze­nia w jego/jej ży­ciu nie po­winny były mieć miej­sca.

Wresz­cie ko­rek­tywna może być sama współ­czu­jąca obec­ność te­ra­peuty(-ki). Gdy pa­cjent(-ka) wraca w ga­bi­ne­cie do sy­tu­acji, które wy­wo­łały jego/jej cier­pie­nie, w pew­nym sen­sie je od­twa­rza. Róż­nica wzglę­dem ory­gi­nału jest jed­nak taka, że tym ra­zem jest przy nim/niej ktoś, kto wi­dzi go/ją w bólu i po­maga mu/jej udźwi­gnąć wszel­kie emo­cje z tym zwią­zane.

Za­an­ga­żo­wa­nie. Do­bry(-a) te­ra­peut(k)a stara się, aby pod­czas se­sji kon­cen­tro­wać na pa­cjen­cie całą swoją uwagę i ener­gię, a w po­ma­ga­nie mu/jej wło­żyć całą swoją wie­dzę, umie­jęt­no­ści, do­świad­cze­nie. Za­an­ga­żo­wa­nie te­ra­peuty(-ki) po­winno rów­nież prze­ja­wiać się w tym, że po­sze­rza swoją wie­dzę, ile­kroć wy­maga tego spe­cy­fika pro­blemu pa­cjenta(-ki), oraz sys­te­ma­tycz­nie pod­daje swoją pracę su­per­wi­zji.

Pro­fe­sjo­na­lizm i za­an­ga­żo­wa­nie te­ra­peuty(-ki) sta­no­wią jed­nak co naj­wy­żej po­łowę suk­cesu, a co naj­mniej dru­gie tyle za­leży od pa­cjenta(-ki). Psy­cho­te­ra­pia czę­sto ko­ja­rzy się lu­dziom z po­radą le­kar­ską, w przy­padku któ­rej wy­star­czy opi­sać, z czym mamy pro­blem, a po­tem przy­jąć prze­pi­sane leki lub uf­nie pod­dać się za­bie­gom zle­co­nym przez spe­cja­li­stę. Nie­stety, te­ra­peuci nie mają uni­wer­sal­nych spo­so­bów na ule­cza­nie psy­chiki swo­ich pa­cjen­tów, a do tego, żeby coś się zmie­niło, nie wy­star­czy samo przy­cho­dze­nie na te­ra­pię. To pa­cjent(-ka) de­cy­duje, czym chce za­jąć się na da­nym spo­tka­niu, i po­żą­dane jest, aby po­świę­cił(a) choć kilka mi­nut na przy­go­to­wa­nie się do każ­dej wi­zyty. To, czy spo­tka­nia będą owocne, za­leży rów­nież od tego, czy ana­li­zuje po­mię­dzy se­sjami tre­ści wy­no­szone z te­ra­pii i czy stara się krok po kroku prze­kła­dać je na zmiany w swoim ży­ciu.

Więk­szość z tych zja­wisk nie jest zwią­zana z kon­kret­nymi me­to­dami czy pro­ce­du­rami. Spro­wa­dzają się one do tego, jak te­ra­peut(k)a trak­tuje pa­cjenta(-kę): czy jest spójny(-a) i sta­bilny(-a) w po­sta­wach wo­bec niego/niej, na co ukie­run­ko­wuje jego/jej uwagę, czy ko­mu­ni­kuje mu/jej to, co my­śli, w spo­sób szczery i od­po­wiedni do sy­tu­acji.

Nie cho­dzi o to, co te­ra­peut(k)a robi – cho­dzi o to, ja­ki(-a) jest. Carl Ro­gers, twórca te­ra­pii hu­ma­ni­stycz­nej i sprawca re­wo­lu­cji w ro­zu­mie­niu re­la­cji mię­dzy tera­peut(k)ą a pa­cjen­tem(-ką), na­zy­wał psy­cho­te­ra­pię „le­cze­niem przez mi­łość”. Miał tu na my­śli mi­łość w for­mie agape, czyli tę bez­wa­run­kową, oka­zy­waną przez au­ten­tyczną życz­li­wość i sza­cu­nek. Trak­tuje się to oczy­wi­ście jako pewną me­ta­forę: te­ra­peuci nie ko­chają swo­ich pa­cjen­tów w ta­kim sen­sie, w ja­kim za­zwy­czaj my­ślimy o mi­ło­ści. Mimo to szcze­rze za­leży im na oso­bach, z któ­rymi pra­cują, nie wy­ko­rzy­stują ich do po­prawy wła­snej sa­mo­oceny czy sa­mo­po­czu­cia, przy­znają ich do­bru prio­ry­tet nie­za­leż­nie od oko­licz­no­ści. To umoż­li­wia im pro­wa­dze­nie ta­kich te­ra­pii, w któ­rych moż­liwe: są zro­zu­mie­nie sie­bie, uzy­ska­nie ko­rek­tyw­nych do­świad­czeń oraz zmiana spo­sobu my­śle­nia o so­bie i świe­cie na bar­dziej ade­kwatny i kon­struk­tywny.

A czym terapia nie jest?

Prze­kra­cza­niem gra­nic w spo­sób po­ten­cjal­nie nie­bez­pieczny dla pa­cjenta(-ki)

Wspo­mnia­łam już, że trudno o do­brą te­ra­pię bez kon­fron­ta­cji z tym, co ro­bimy (lub czego nie ro­bimy), a co nam nie służy. W re­zul­ta­cie w te­ra­pii nie­zbędne jest za­zwy­czaj zmie­rze­nie się z ja­kąś trudną prawdą na te­mat sie­bie lub swo­jego oto­cze­nia, wyj­ście z utar­tych sche­ma­tów my­śle­nia i po­stę­po­wa­nia. Tego ro­dzaju prze­kro­cze­nie wła­snych gra­nic – to, co czę­sto na­zy­wamy ład­nie „wy­cho­dze­niem ze strefy kom­fortu” – jest po­trzeb­nym i ade­kwat­nym ele­men­tem te­ra­pii. Nie ma w niej jed­nak miej­sca na wy­cho­dze­nie ze strefy pod­sta­wo­wego po­czu­cia bez­pie­czeń­stwa. To ozna­cza, że do­bry(-a) te­ra­peut(k)a nie bę­dzie zmu­szał(a) pa­cjenta(-ki) np. do po­wra­ca­nia pa­mię­cią do trau­ma­tycz­nych do­świad­czeń z ży­cia, je­żeli ten/ta nie jest jesz­cze na to go­towy. Prze­czy­ta­łam ostat­nio piękne zda­nie, że za­nim tera­peut(k)a traumy za­cznie z pa­cjen­tem(-ką) in­ten­sywną pracę nad tym, co bu­dzi jego/jej prze­ra­że­nie, naj­pierw po­wi­nien(-na) na­uczyć go/ją „trzy­ma­nia nogi na ha­mulcu”, czyli wy­ko­rzys­ty­wa­nia tech­nik re­gu­lu­ją­cych układ ner­wowy, wy­ci­sza­ją­cych nad­mierne po­bu­dze­nie spo­wo­do­wane po­wro­tem do trau­ma­tycz­nych wspo­mnień. Jest to za­sada, którą teo­re­tycz­nie można za­sto­so­wać do każ­dej te­ra­pii, nie tylko tej po trau­mie. Wy­two­rze­nie po­czu­cia bez­pie­czeń­stwa jest nie­zbędną pierw­szą fazą te­ra­pii, która po­prze­dza fazę kon­struk­tyw­nej współ­pracy.

Te­ra­peut(k)a po­wi­nien(-na) być też bar­dzo uważ­ny(-a) w kwe­stii tech­nik, które pro­po­nuje pa­cjen­towi(-ce). Na przy­kład me­tody psy­cho­dramy, ta­kie jak roz­mowa z pu­stym krze­słem, to tech­niki bar­dzo sku­teczne, ale też mocne i nie dla każ­dego. Do­bry spe­cja­li­sta zdro­wia psy­chicz­nego za­pro­po­nuje je tylko pa­cjen­towi(-ce), który(-a) jest we względ­nie sta­bil­nym sta­nie psy­chicz­nym i bę­dzie umiał(a) po­ra­dzić so­bie z in­ten­syw­nymi emo­cjami wy­wo­ła­nymi przez ta­kie ćwi­cze­nie. Nie­mniej jed­nak na­wet je­śli te­ra­peut(k)a uważa, że ta­kie me­tody będą do­bre na da­nym eta­pie pro­cesu te­ra­peu­tycz­nego, za­wsze po­wi­nien(-na) po­zo­sta­wić wy­raźną prze­strzeń do od­mowy.

Spe­cja­li­sta nie po­wi­nien także na­kła­niać, a tym bar­dziej zmu­szać pa­cjenta(-ki) do po­dej­mo­wa­nia kon­kret­nych de­cy­zji i dzia­łań poza ga­bi­ne­tem. W każ­dym nur­cie przyj­muje się, że to osoba ko­rzy­sta­jąca z te­ra­pii jest naj­lep­szym eks­per­tem od swo­jego ży­cia i po­winna brać za nie pełną od­po­wie­dzial­ność. Dla­tego poza po­je­dyn­czymi sy­tu­acjami, w któ­rych nie­pod­ję­cie ja­kie­goś dzia­ła­nia, przy­kła­dowo odej­ścia od prze­mo­co­wego part­nera, wiąże się z bez­po­śred­nim nie­bez­pie­czeń­stwem, te­ra­peut(k)a nie do­ra­dza. Po­wi­nien ogra­ni­czyć się do po­mocy pa­cjen­towi(-ce) w od­kry­ciu tego, co on/ona sam(a) chce zro­bić i ja­kie mogą być dla niego/niej kon­se­kwen­cje każ­dego z wy­bo­rów.

Ciągłą frustracją

„Mam po­czu­cie, że te­ra­pia w ogóle mi nie po­maga!”

„Te­ra­pia wcale nie po­maga mi po­czuć się le­piej, wręcz prze­ciw­nie – co­raz wy­raź­niej wi­dzę, że moje ży­cie to je­den wielki ba­ła­gan!”

„Te­ra­peut(k)a ni­gdy nie od­po­wiada bez­po­śred­nio na żadne z mo­ich py­tań, można się z nim/nią wy­koń­czyć”.

„Te­ra­pia nie po­maga mi zro­zu­mieć, co mam ro­bić. Czuję więk­sze za­gu­bie­nie niż przed jej roz­po­czę­ciem”.

Przy­pusz­czam, że nie­mal każdy ko­rzy­sta­jący z te­ra­pii na któ­rymś jej eta­pie wy­po­wie­dział przy­naj­mniej jedno z tych zdań. Tak, to na­tu­ralne, że w te­ra­pii zda­rza się im­pas trwa­jący kilka, a na­wet kil­ka­na­ście spo­tkań. Zda­rza się, że za­miast ro­sną­cej sa­tys­fak­cji z ży­cia przez ja­kiś czas pa­cjent(-ka) od­czuwa przy­gnę­bie­nie, bo oto na­gle staje oko w oko z prawdą o swoim związku, czego wcze­śniej uni­kał(a). Albo od­krywa, że nie tylko nie wie, czy zo­stać, czy roz­stać się z part­ne­rem, ale też czy ob­rana ścieżka ka­riery jest tą wła­ściwą. Czy na­prawdę chce te­raz zo­stać matką, czy też woli dać so­bie jesz­cze kilka lat bez­tro­skiego ży­cia?

Jed­nym z uni­wer­sal­nych ce­lów te­ra­pii jest wła­śnie na­uka to­le­ro­wa­nia nie­pew­no­ści i tym­cza­so­wego dys­kom­fortu psy­chicz­nego. Okresy gor­szego sa­mo­po­czu­cia bar­dzo czę­sto oka­zują się nie­od­łącz­nym ele­men­tem drogi ku praw­dzi­wej zmia­nie.

Je­żeli jed­nak taki stan trwa mie­sią­cami, jest to praw­do­po­dob­nie sy­gnał, że coś w te­ra­pii nie działa i pora skie­ro­wać ją na wła­ściwe tory. Naj­lep­szym spo­so­bem na wdro­że­nie dzia­łań na­praw­czych jest szczera roz­mowa z te­ra­peut(k)ą i wspólne za­sta­no­wie­nie się, co pod­trzy­muje ten im­pas i co mo­głoby go prze­ła­mać. Bę­dzie to nie tylko oka­zja do zwięk­sze­nia sa­tys­fak­cji z pro­cesu te­ra­peu­tycz­nego, ale i do na­uki szcze­rego ko­mu­ni­ko­wa­nia swo­ich od­czuć dru­giej oso­bie czy usu­wa­nia za­kłó­ceń ko­mu­ni­ka­cyj­nych. Bywa jed­nak i tak, że po­mimo naj­lep­szych chęci obu stron wspólne wy­siłki nie przy­no­szą re­zul­tatu. To mo­ment, w któ­rym warto za­sta­no­wić się, czy te­ra­pia, w któ­rej je­steś, jest do­pa­so­wana do cie­bie i two­ich po­trzeb na tym eta­pie ży­cia. Pro­blem może tkwić w tym, że nie ma che­mii mię­dzy tobą a osobą te­ra­peuty(-ki) lub jego/jej sty­lem pracy wy­ni­ka­ją­cym z nurtu te­ra­peu­tycz­nego. Tak jak już wspo­mi­na­łam, zda­rzają się sy­tu­acje, gdy świetny spe­cja­li­sta i zmo­ty­wo­wany pa­cjent(-ka) nie będą po­tra­fili na­wią­zać z sobą do­brej współ­pracy na rzecz tego dru­giego. Może też się zda­rzyć, że naj­bar­dziej le­czące w pro­ce­sie te­ra­peu­tycz­nym bę­dzie otwarte po­wie­dze­nie spe­cja­li­ście o swo­ich za­strze­że­niach i wspólne doj­ście do wnio­sku, że warto po­szu­kać in­nego po­dej­ścia.

Utwier­dza­niem w po­czu­ciu krzywdy i wy­cią­ga­niem z po­czu­cia winy

Sy­tu­acja, w któ­rej pa­cjent(-ka) dzięki te­ra­pii do­ciera do cał­ko­wi­cie wy­par­tych wspo­mnień, nie jest czę­stym zja­wi­skiem. Zda­rza się jed­nak, że dzięki se­sjom za­czy­namy ina­czej pa­trzeć na to, co działo się w na­szej ro­dzi­nie po­cho­dze­nia: do­strze­gamy, że to, co na­uczy­li­śmy się okre­ślać jako dys­cy­plinę, w isto­cie było prze­mocą, a brak cie­pła ze strony ro­dzi­ców nie za­har­to­wał nas, lecz spra­wił, że trudno jest nam oka­zy­wać uczu­cia naj­bliż­szym. Co wtedy? Czy mam za­dzwo­nić do mamy i wszystko jej wy­gar­nąć? Czy to po­wód, aby wy­ba­czyć so­bie wszyst­kie błędy po­peł­nione w do­ro­słym ży­ciu i po­in­for­mo­wać męża, że nie ma prawa ocze­ki­wać ode mnie, że się zmie­nię?

Otóż nie. Na przy­kład kon­fron­to­wa­nie się z krzyw­dzą­cym ro­dzi­cem bar­dzo czę­sto oka­zuje się, nie­stety, je­dy­nie oka­zją do po­głę­bie­nia wła­snych ran – bo je­śli ten ro­dzic nie prze­szedł przez wła­sną te­ra­pię lub nie wy­ko­nał na­prawdę po­rząd­nej pracy nad sobą w in­nej for­mie, to bar­dzo moż­liwe, że nie bę­dzie go­towy wziąć od­po­wie­dzial­no­ści za wła­sne czyny, prze­pro­sić i za­dość­uczy­nić. Na­to­miast ocze­ku­jąc od wła­snych dzieci, part­ne­rów ży­cio­wych czy przy­ja­ciół, że trwale ob­niżą swoje ocze­ki­wa­nia wo­bec nas, bo mie­li­śmy kie­dyś ciężko, ra­nimy ich, a w naj­lep­szym ra­zie sta­wiamy w bar­dzo trud­nej sy­tu­acji. Po­stę­pu­jąc tak, je­ste­śmy ni­czym za­trute owoce, które nie mają szans stać się na po­wrót zdrowe i smaczne. Co gor­sza, kar­mimy tą tru­ci­zną owoce, które ro­sną na tej sa­mej ga­łęzi. Tak wła­śnie dzieje się, gdy tkwimy w po­czu­ciu krzywdy. Szu­kamy spra­wie­dli­wo­ści i ra­tunku tam, gdzie do­stać ich nie mo­żemy, a przez nie­chęć do wzię­cia za sie­bie od­po­wie­dzial­no­ści prze­ka­zu­jemy na­szą traumę na­stęp­nym po­ko­le­niom.

Być może za­brzmiało to te­raz tak, jakby do­bra te­ra­pia była przede wszyst­kim sta­wia­niem do pionu i bar­dzo dy­rek­tyw­nym mo­ty­wo­wa­niem do wzię­cia się w garść. Zde­cy­do­wa­nie tak być nie po­winno, bo to sta­no­wi­łoby opi­sane przeze mnie już prze­kra­cza­nie gra­nic pa­cjenta(-ki). W do­brej te­ra­pii po­wi­nien się zna­leźć czas (a nie­kiedy na­wet bar­dzo dużo czasu) na to, aby pa­cjent(-ka) w swoim tem­pie do­strzegł(a), opła­kał(a) i osta­tecz­nie za­ak­cep­to­wał(a) fakt, że kie­dyś w prze­szło­ści wy­da­rzyła mu/jej się krzywda. Na­tu­ralną re­ak­cją na ta­kie od­kry­cie może być złość na cały świat, wy­co­fa­nie się z ży­cia spo­łecz­nego, ob­ni­żony na­strój. Ce­lem tej trud­nej po­dróży nie po­winno być jed­nak uzna­nie się za osobę, która na nic nie ma wpływu, któ­rej nie­od­łączną ce­chę toż­sa­mo­ści okre­śla przy­miot­nik „skrzyw­dzona”. Cho­dzi o to, aby do­strzec w so­bie osobę, która prze­trwała kie­dyś, a te­raz ma wpływ na swoje ży­cie – i za­cząć po­stę­po­wać w ży­ciu jak wła­śnie ktoś taki. Kiedy pi­szę te słowa, mam przed oczyma ob­raz żoł­nie­rza, który tuż po zra­nie­niu w nogę był cał­ko­wi­cie bez­bronny i wy­ma­gał po­mocy in­nych (nie­stety, nie każdy żoł­nierz w ta­kiej sy­tu­acji otrzyma po­moc), ale kiedy już wy­do­stał się z pola walki, zo­stał bo­ha­te­rem, da­jąc in­nym przy­kład pa­trio­tycz­nej po­stawy, zaś jego rana się za­go­iła i stała przy­no­szącą chwałę „bli­zną bo­jową”.

W te­ra­pii po­wi­nien być czas za­równo na do­mknię­cie swo­ich trud­nych do­świad­czeń (np. przez wspo­mniane już tech­niki wy­obra­że­niowe), jak i na zwró­ce­nie się ku no­wemu, zdrow­szemu ży­ciu (np. przez zmianę na­wy­ków, na­ukę opie­ko­wa­nia się sobą, ale i na­ukę ad­ap­ta­cyj­nego stylu funk­cjo­no­wa­nia w re­la­cjach). To, że twoi ro­dzice re­ago­wali prze­mocą na twoje nie­grzeczne za­cho­wa­nia, nie ozna­cza, że to­bie te­raz też tak wolno. Ozna­cza za to, że je­śli jest to dla cie­bie pro­blem, to warto po­ru­szyć ten wą­tek na te­ra­pii, na­uczyć się opie­ko­wać sobą w trud­nych mo­men­tach ro­dzi­ciel­stwa i ukształ­to­wać w so­bie nowe, zdrowe wzorce za­cho­wa­nia.

Po­dob­nie jest z po­czu­ciem winy. W swo­jej pierw­szej książce Jak żyć do­brze, bę­dąc DDA wiele uwagi po­świę­ci­łam roz­róż­nie­niu zdro­wego po­czu­cia winy od tok­sycz­nego wstydu. Ten pierw­szy stan de­fi­niu­jemy jako na­tu­ralną re­ak­cję na skrzyw­dze­nie ko­goś lub prze­kro­cze­nie gra­nic norm spo­łecz­nych. To re­ak­cja po­trzebna, bo kie­ru­jąca na­szą uwagę na dru­giego czło­wieka i na­kła­nia­jąca do na­pra­wia­nia swo­ich błę­dów. Na­to­miast tok­syczny wstyd ro­dzi się w nas wtedy, gdy nie po­tra­fimy od­se­pa­ro­wać oceny swo­jego nie­wła­ści­wego, ale po­je­dyn­czego za­cho­wa­nia od glo­bal­nej oceny wła­snej osoby. Taki wstyd wzbu­dza nie­na­wiść do sa­mego sie­bie i przede wszyst­kim kie­ruje nas do we­wnątrz – w prze­ci­wień­stwie do po­czu­cia winy nie zmie­nia nas na lep­sze i nie mo­ty­wuje do za­dość­uczy­nie­nia tym, któ­rych zra­ni­li­śmy. Żadna te­ra­pia nie ma uczyć wsty­dze­nia się sie­bie – każdy jest war­to­ścią samą w so­bie i po­wi­nien umieć bez­wa­run­kowo sie­bie ak­cep­to­wać. Po­zby­cie się nie­adap­ta­cyj­nego, za­tru­wa­ją­cego wstydu jest ważną czę­ścią bar­dzo wielu pro­ce­sów te­ra­peu­tycz­nych, po­dob­nie jak po­zby­cie się po­czu­cia winy wzbu­dzo­nego przez coś, na co w rze­czy­wi­sto­ści nie mie­li­śmy naj­mniej­szego wpływu. Bywa jed­nak, że na te­ra­pię zgła­szamy się w po­czu­ciu winy za coś, co fak­tycz­nie za­le­żało od nas. Na przy­kład po wy­padku, który spo­wo­do­wa­li­śmy przez wła­sną nie­uwagę lub pod wpły­wem al­ko­holu, a w któ­rym ktoś po­waż­nie ucier­piał. Wów­czas ce­lem te­ra­pii nie bę­dzie po­zby­cie się tego po­czu­cia winy, ale spra­wie­nie, żeby nie miało ono na nas de­struk­cyj­nego, cał­ko­wi­cie obez­wład­nia­ją­cego wpływu, i prze­kształ­ce­nie go w mo­tor na­pę­dowy do czy­nie­nia do­bra. Cza­sem wręcz po­żą­dane jest, aby pa­cjent(-ka) za­czął(-ęła) prze­ży­wać po­czu­cie winy pod wpły­wem te­ra­pii. „Nie będę pani wy­cią­gał z po­czu­cia winy, bo to coś, co w pani naj­zdrow­sze” – to słowa, które do jed­nej ze swo­ich pa­cjen­tek wy­po­wie­dział Jon Fre­de­rick­son, au­tor m.in. zna­nej na ca­łym świe­cie książki Kłam­stwa, któ­rymi ży­jemy.

Bez­wa­run­ko­wym wspar­ciem (ale ak­cep­ta­cją – już tak)

Te­ra­pia ma za za­da­nie przede wszyst­kim wzmac­niać i wspie­rać w nas to, co ade­kwatne. Gdy po­stę­pu­jemy w spo­sób od­kle­jony od rze­czy­wi­sto­ści, gdy krzyw­dzimy sa­mych sie­bie lub in­nych, te­ra­peut(k)a nie może nam przy­klas­ki­wać, bo tym sa­mym tylko zwięk­szy wy­so­kość, z któ­rej nie­uchron­nie przyj­dzie nam kie­dyś spaść. To ozna­cza np., że:

je­śli zdo­by­łeś(-aś) naj­wyż­szą pre­mię roczną z ca­łego ze­społu, ale przy­pła­ci­łeś to roz­pa­dem więzi z na­sto­let­nim sy­nem i dwoma omdle­niami z prze­mę­cze­nia w ubie­głym mie­siącu, te­ra­peut(k)a ra­czej nie po­wi­nien(-na) świę­to­wać ra­zem z tobą – ale zwró­cić ci uwagę na koszty tego „osiąg­nię­cia”;

je­śli na­wrzesz­cza­łaś na chło­paka, że po­święca ci za mało czasu, i z za­do­wo­le­niem opo­wia­dasz o tym na te­ra­pii, bo ostat­nio wiele se­sji po­świę­ci­li­ście two­jemu pro­ble­mowi ze sta­wia­niem gra­nic, te­ra­peut(k)a nie po­wi­nien(-na) ci gra­tu­lo­wać – ale po­móc ci tak przy­go­to­wać się do na­stęp­nej trud­nej sy­tu­acji, że­byś nie za­re­ago­wała w niej krzy­kiem i wy­mu­sza­niem, ale spo­koj­nym przed­sta­wie­niem swo­ich emo­cji i ra­cji;

je­śli wpa­dasz do ga­bi­netu wzbu­rzony, że ko­lega z pracy knuje prze­ciwko to­bie, ale z tego, co mó­wisz, nie wy­nika jed­no­cze­śnie żadna ra­cjo­nalna i obiek­tywna prze­słanka, żeby tak my­śleć – te­ra­peut(k)a nie po­wi­nien(-na) ra­zem z tobą obu­rzać się, „co to za drań”, lecz ra­czej wspól­nie z tobą stwo­rzyć li­stę ar­gu­men­tów za i prze­ciw w spra­wie tego, co ci się wy­daje, i sfor­mu­ło­wać al­ter­na­tywny spo­sób my­śle­nia.

Te­ra­peut(k)a nie po­wi­nien(-na) więc wspie­rać cię we wszyst­kim, co ro­bisz, ale za­wsze po­wi­nien(-na) da­wać ci do zro­zu­mie­nia, że ak­cep­tuje cię jako czło­wieka. Jed­nym z uni­wer­sal­nych za­ło­żeń te­ra­pii jest to, aby czło­wiek pod jej wpły­wem uczył się od­waż­nie kon­fron­to­wać ze swo­imi błę­dami i mniej re­pre­zen­ta­tyw­nymi ka­wał­kami sie­bie, a jed­no­cze­śnie da­rzył sie­bie sza­cun­kiem nie­za­leż­nie od oko­licz­no­ści. Te­ra­pia jest także oka­zją do na­ucze­nia się, że re­la­cja z dru­gim czło­wie­kiem może po­zo­stać do­bra i war­to­ściowa na­wet wtedy, gdy po­ja­wiają się mię­dzy nami róż­nice zdań.

Pod­su­mo­wa­nie: mity i pół­prawdy nie­sione przez kul­turę te­ra­pii

Mam na­dzieję, że udało mi się choć tro­chę przy­bli­żyć ci, czym te­ra­pia po­winna być za­wsze, a czym ni­gdy stać się nie może. Aby pod­su­mo­wać ze­brane w tym roz­dziale fakty, od­niosę je do wy­mie­nio­nych już, ty­po­wych ha­seł roz­pro­pa­go­wy­wa­nych przez kul­turę te­ra­pii.

„Naj­waż­niej­sze jest to, czego ty chcesz” – w te­ra­pii ważne jest też to, aby na­uczyć się przyj­mo­wać per­spek­tywę dru­giej strony i kiedy to uza­sad­nione, iść na kom­pro­mis. Bywa na­wet i tak, że po­trzeby ko­goś in­nego mu­simy przed­ło­żyć po­nad wła­sne. Na pewno zgo­dzi się z tym każdy ro­dzic ma­łego dziecka.

„Twoje emo­cje są ważne, masz prawo je prze­ży­wać i po­stę­po­wać zgod­nie z nimi” – choć w psy­cho­lo­gii nie ma mowy o tym, że ktoś nie ma prawa czuć się tak, jak się czuje, to nie wszyst­kie emo­cje na­leży upra­wo­moc­niać i wzmac­niać. Istot­nym ele­men­tem te­ra­pii jest ucze­nie się, jak zro­bić „krok w tył”: spraw­dzić, w jaki spo­sób na­sza in­ter­pre­ta­cja da­nej sy­tu­acji do­pro­wa­dziła do po­ja­wie­nia się okre­ślo­nej emo­cji i czy z per­spek­tywy czasu ta in­ter­pre­ta­cja wciąż wy­daje nam się ade­kwatna.

„Je­śli twój part­ner pod­waża to, co mó­wisz [lub wstaw co­kol­wiek in­nego], to sto­suje prze­moc”. W in­ter­ne­cie roi się dzi­siaj od ar­ty­ku­łów na te­mat nar­cy­stycz­nej prze­mocy, ga­sli­gh­tingu (pod­wa­ża­nia słów i emo­cji in­nej osoby) i wielu in­nych za­cho­wań, któ­rymi osoby – naj­czę­ściej z okreś­lo­nymi za­bu­rze­niami oso­bo­wo­ści – ma­ni­pu­lują in­nymi. My­ślę, że wzrost świa­do­mo­ści o na­tu­rze prze­mocy, o jej mniej i bar­dziej oczy­wi­stych prze­ja­wach, jest bar­dzo po­zy­tyw­nym zja­wi­skiem i ocali wiele osób przed utratą zdro­wia i ży­cia. Jed­no­cze­śnie jed­nak trudno oprzeć się wra­że­niu, że okre­śle­nia ta­kie jak „nar­cyz”, „prze­mo­co­wiec” czy „tok­syk” by­wają nad­uży­wane. A każ­demu z nas, zwłasz­cza w ro­man­tycz­nym związku, zda­rzy się cza­sem za­cho­wa­nie, które z boku można uznać wła­śnie za prze­jaw ma­ni­pu­la­cji, ga­sli­gh­tingu, wy­ży­wa­nia się czy in­nego prze­kro­cze­nia gra­nic. I na­prawdę nie­ko­niecz­nie ozna­cza to, że je­ste­śmy prze­mo­cow­cami, choć oczy­wi­ście nie zwal­nia nas to z obo­wiązku na­pra­wia­nia swo­ich błę­dów. Je­śli zgła­szasz się na in­dy­wi­du­alną te­ra­pię lub na te­ra­pię z part­ne­rem, aby ra­to­wać zwią­zek, do­szu­ki­wa­nie się ety­kiet na za­cho­wa­nie dru­giej strony śred­nio po­może. W pracy nad od­bu­do­wa­niem więzi cho­dzi bo­wiem przede wszyst­kim o to, aby zro­zu­mieć, co dzieje się w re­la­cji mię­dzy wami, co oby­dwoje do niej wno­si­cie, jak wzmac­niać to, co bu­duje więź, a jak osła­biać to, co ją nisz­czy. Na­to­miast je­żeli wiesz już, że zwią­zek nie ma przy­szło­ści, i nie chcesz go ra­to­wać – ce­lem staje się wyj­ście z niego, za­pew­nie­nie bez­pie­czeń­stwa so­bie i dzie­ciom, o ile je masz. Stwier­dze­nie „OK, sto­suje wo­bec mnie prze­moc, nie mogę na to po­zwa­lać” może być przy­datne, ale tylko pod wa­run­kiem, że sta­nie się wstę­pem do dzia­ła­nia.

„Je­śli twoi ro­dzice ro­bili to i to [wstaw do­wolne], naj­praw­do­po­dob­niej masz traumę, idź na te­ra­pię”. Tego typu stwier­dze­nia mają jesz­cze inne od­słony: „Je­żeli czę­sto się spóź­niasz, cza­sem nie chce ci się od ni­kogo od­bie­rać te­le­fo­nów itd., itp., to jest to praw­do­po­dob­nie oznaka wcze­sno­dzie­cię­cej traumy”. I znowu, po­dob­nie jak z prze­mocą w związku – su­per, że w prze­strzeni pu­blicz­nej co­raz wię­cej mówi się o tym, co może mieć ne­ga­tywny wpływ na psy­chikę ma­łego dziecka. Su­per, że mówi się wię­cej też o tym, jak – nie za­wsze w oczy­wi­sty spo­sób – ta­kie do­świad­cze­nia mogą od­bi­jać się na do­ro­słym ży­ciu. Ma­te­riały na ten te­mat czę­sto jed­nak po­mi­jają jedną, nie­zwy­kle ważną kwe­stię: otóż na pod­sta­wie na­wet ewi­dent­nych ak­tów krzyw­dze­nia czy prze­mocy wo­bec dziecka nie można w spo­sób jed­no­znaczny wnio­sko­wać, że w przy­szło­ści wy­stą­pią u niego pro­blemy ze zdro­wiem psy­chicz­nym. W psy­cho­lo­gii o dra­ma­tycz­nych sy­tu­acjach nie mówi się jako o „trau­mach”, tylko o „wy­da­rze­niach po­ten­cjal­nie trau­ma­tycz­nych”. To, czy u krzyw­dzo­nego dziecka roz­winą się np. ob­jawy PTSD, za­leży m.in. od jego wro­dzo­nego po­ziomu od­por­no­ści psy­chicz­nej, nie­któ­rych cech tem­pe­ra­men­tal­nych, a także tego, czy oprócz nie­wy­dol­nych wy­cho­waw­czo ro­dzi­ców w oto­cze­niu dziecka byli do­ro­śli, któ­rzy ota­czali je ade­kwatną opieką i wspar­ciem. Sam fakt, że w ro­dzi­nie po­cho­dze­nia żyło się bar­dzo ciężko, nie jest rów­no­znaczny z tym, że wy­ma­gasz te­ra­pii – o ile za­do­wo­le­nie i sa­tys­fak­cję przy­nosi ci obecna ja­kość funk­cjo­no­wa­nia. Po­dob­nie jest z róż­nymi ob­ja­wami i trud­no­ściami, które mogą, ale nie mu­szą być prze­ja­wem traumy. Je­żeli do­strze­gasz w swoim funk­cjo­no­wa­niu ja­kieś nie­pra­wi­dło­wo­ści – nie dia­gno­zuj się w in­ter­ne­cie i nie za­kła­daj naj­gor­szego. Skie­ruj swoje kroki do psy­chia­try lub psy­cho­loga-dia­gno­sty (o tym, kiedy i do kogo – już za chwilę), któ­rzy udzielą ci rze­tel­nej in­for­ma­cji, czy dany ob­jaw w twoim kon­kret­nym przy­padku rze­czy­wi­ście jest ob­ja­wem traumy. Rów­nie do­brze może być to symp­tom wy­pa­le­nia za­wo­do­wego, ADHD lub po pro­stu prze­mę­cze­nia i po­trzeby wy­po­czynku.

„Te­ra­pia jest su­per i każdy po­wi­nien z niej sko­rzy­stać”. Być może nie­pra­wi­dło­wość ta­kiego my­śle­nia jest dla cie­bie oczy­wi­sta. Zde­cy­do­wa­łam się jed­nak o tym na­pi­sać, bo w ga­bi­ne­tach te­ra­peu­tów co­raz czę­ściej po­ja­wiają się osoby, które chcą pod­jąć pracę nad sobą, dla­tego że ro­bią to już pra­wie wszy­scy ich krewni i zna­jomi, a one nie chcą wy­cho­dzić na igno­ran­tów. Ja sama jesz­cze parę lat temu po­wta­rza­łam, że na te­ra­pię po­wi­nien iść każdy, a zwłasz­cza ktoś, kto za­mie­rza mieć dzieci! Te­raz uwa­żam, że te­ra­pia służy przede wszyst­kim uzu­peł­nia­niu bra­ków. Jest po­trzebna ko­muś, je­śli cze­goś mu brak – czy to sta­bil­nej sa­mo­oceny, spo­koju du­cha itp., czy cze­goś w co­dzien­nym ży­ciu (i nie wie, co z tym zro­bić). Lub je­śli cze­goś jest w jego gło­wie nad­miar: na­tręt­nych wspo­mnień wy­da­rzeń z prze­szło­ści, my­śli na różne te­maty, które trudno mu sa­mo­dziel­nie uło­żyć. Ja­kiś ro­dzaj dys­kom­fortu jest naj­czę­ściej nie­zbędny, aby utrzy­mać mo­ty­wa­cję do te­ra­pii. Kiedy ten nie wy­stę­puje, cho­dze­nie na te­ra­pię nie­ko­niecz­nie uczyni ko­goś lep­szym czło­wie­kiem. Czas, który by po­chło­nęła, le­piej spo­żyt­ko­wać na prze­by­wa­nie z bli­skimi czy na inne dzia­ła­nia, które spra­wiają przy­jem­ność i które tym sa­mym po­ma­gają za­po­biec wy­stą­pie­niu kry­zy­sów psy­chicz­nych w przy­szło­ści.

„Masz prawo ro­bić to i to [wstaw do­wol­nie], to nic złego – nor­ma­li­zujmy!”. Ha­sło „nor­ma­li­zo­wa­nie” w ostat­nich la­tach zy­skało na po­pu­lar­no­ści. „Nor­ma­li­zo­wać” zna­czy po pro­stu prze­stać my­śleć o nie­któ­rych czyn­no­ściach czy ludz­kich wła­ści­wo­ściach jako o czymś pa­to­lo­gicz­nym, nie­zdro­wym lub nie­smacz­nym. Bo choć przy­wy­kli­śmy do tego, aby o tym nie mó­wić, w rze­czy­wi­sto­ści ma tak pra­wie każdy z nas. W sieci nor­ma­li­zuje się wy­stę­po­wa­nie cel­lu­litu u ko­biet (su­per), róż­nice w po­trze­bach sek­su­al­nych po­mię­dzy part­ne­rami (jak wy­żej), ale też to, że każdy cza­sem ma w domu chlew czy za­le­gło­ści w pracy (i to prawda!). Ale czy­ta­jąc co­raz dłuż­szą li­stę tego, co po­win­ni­śmy nor­ma­li­zo­wać można nie­kiedy od­nieść wra­że­nie, że nie ma co się przej­mo­wać tym, że czuję się nie do końca szczę­śli­wie czy fru­struje mnie praca, którą wy­ko­nuję. Bo prze­cież każdy tak ma i to jest nor­malne.

I choć nie­któ­rym może wy­da­wać się to oczy­wi­ste, i tak chcę umie­ścić w książce ten prze­kaz i upew­nić się, że otrzyma go każdy, kto tego po­trze­buje. Warto się­gać po po­moc spe­cja­li­stów zdro­wia psy­chicz­nego za­wsze wtedy, gdy czu­jemy, że coś w na­szym ży­ciu lub w na­szej gło­wie nam do­skwiera, jest źró­dłem cier­pie­nia i od­biega od tego, czego dla sie­bie by­śmy chcieli.

Dzię­kuję ci, że je­ste­śmy aż do­tąd ra­zem. Wy­obra­żam so­bie, że ten roz­dział dla nie­któ­rych był za­le­wem no­wych in­for­ma­cji, dla in­nych oka­zał się przy­po­mnie­niem od dawna zna­nych już fak­tów i przy­niósł za­le­d­wie odro­binę no­wej wie­dzy. Tak czy owak – jest fun­da­men­tem tej książki i pewną pod­sta­wową wie­dzą na te­mat te­ra­pii, do któ­rej w na­stęp­nych roz­dzia­łach będę do­da­wać ko­lejne ce­giełki.

Na na­stęp­nych stro­nach znaj­dziesz ko­lejne in­for­ma­cje. Spró­buję ci opo­wie­dzieć m.in. o tym, kiedy i jak mo­żesz so­bie po­móc, jak i na jaką te­ra­pię się zgło­sić i co – już bar­dziej kon­kret­nie – może dziać się za drzwiami ga­bi­netu.

Roz­dział 2

Psycholog, psychiatra, psychoterapeuta – kto, kiedy i jak pomaga?

Kilka słów o „profesjonalnych siostrach” psychoterapii

Psycholog a psychiatra

Kim jest psychoterapeut(k)a? Według zasad prawa versus według zasad przyzwoitości

Checklista: czy wybrany przez ciebie specjalista to ten odpowiedni?

Rozdział 3

Kiedy potrzebna jest terapia?

Czym jest zdrowie psychiczne i po czym poznać, że szwankuje?

Zaburzenia afektywne – związane z nastrojem

Zaburzenia adaptacyjne

Zaburzenia osobowości

PTSD oraz c-PTSD

Zaburzenia odżywiania

Zaburzenia snu

Zaburzenia seksualne

ADHD i spektrum autyzmu (ASD)[2]

Zaburzenia psychotyczne – nie tylko schizofrenia

Uzależnienia

Roz­dział 4

Psychoterapia niejedno ma imię – nurty i ich charakterystyka

Terapia psychodynamiczna

Terapia poznawczo-behawioralna

Terapia schematów

Terapia humanistyczna / Gestalt

Terapia systemowa

Terapia integracyjna

Terapia par

Terapia grupowa

Terapia uzależnień

Słowo końcowe: o czynnikach efektywności terapii

Roz­dział 5

Najczęstsze pytania, obawy i dylematy osób korzystających z terapii

Terapia w ramach NFZ

Terapia w prywatnym ośrodku

Najtrudniejszy pierwszy raz

Leki psychiatryczne

W trakcie terapii

Na zakończenie terapii

Rozdział 6

Alternatywy dla terapii w gabinecie

Telefony zaufania

Ośrodki interwencji kryzysowej

Całodobowe oddziały psychiatryczne

Dzienne oddziały psychiatryczne

Na koniec

Gdzie szukać pomocy?

Wir­tu­alny In­for­ma­tor o Ter­mi­nach Le­cze­nia NFZ

https://terminyleczenia.nfz.gov.pl/

Wy­szu­ki­warka cen­trów zdro­wia psy­chicz­nego

https://czp.org.pl/mapa/

Wybrane telefony zaufania:

Ca­ło­do­bowe Cen­trum Wspar­cia dla Osób Do­ro­słych w Kry­zy­sie Psy­chicz­nym Fun­da­cji ITAKA

800 702 222

Ca­ło­do­bowa Ogól­no­pol­ska Po­rad­nia Te­le­fo­niczna dla Osób Prze­ży­wa­ją­cych Kry­zys Emo­cjo­nalny

116 123

Ca­ło­do­bowy Te­le­fon Za­ufa­nia dla Dzieci i Mło­dzieży Fun­da­cji Da­jemy Dzie­ciom Siłę

(dzieci mogą uzy­skać na­tych­mia­stową po­moc psy­cho­lo­giczną bez ko­niecz­no­ści pro­sze­nia opie­kuna praw­nego o zgodę)

116 111

Te­le­fon in­for­ma­cyjno-po­mo­cowy dla ro­dzi­ców i opie­ku­nów dzieci

w kry­zy­sie psy­chicz­nym/nie­bez­pie­czeń­stwie Fun­da­cji Da­jemy Dzie­ciom Siłę

800 100 100 (dy­żury psy­cho­lo­gów od pon. do czw. w godz. 12.00–15.00)

Te­le­fon za­ufa­nia dla osób ze spo­łecz­no­ści LGB­TQIAP+ Sto­wa­rzy­sze­nia Lambda

22 628 52 22 (działa od pon. do pt. w godz. 18.00–21.00)

Te­le­fon wspar­cia dla osób w ża­ło­bie Fun­da­cji Na­gle Sami

800 108 108 (działa od pon. do pt. w godz. 14.00–20.00)

Bibliografia, polecana literatura

Źró­dła da­nych me­ry­to­rycz­nych i wy­ni­ków ba­dań – ko­lej­ność zgodna z od­nie­sie­niami w tek­ście

Źró­dła na­ukowe

Psy­cho­te­ra­pia. Teo­ria. Pod­ręcz­nik Aka­de­micki, red. Li­dia Grze­siuk, Wy­daw­nic­two Ene­teia, War­szawa 2005.

Psy­chia­tria. Pod­ręcz­nik dla stu­den­tów me­dy­cyny, red. Ma­rek Ja­rema, Wy­daw­nic­two PZWL, Kra­ków 2016.

Psy­cho­te­ra­pia. Pro­blemy pa­cjen­tów. Pod­ręcz­nik Aka­de­micki, red. Li­dia Grze­siuk, Hu­bert Su­szek, Wy­daw­nic­two Ene­teia, War­szawa 2001.

Ja­dwiga Fu­dała, Bez­pieczne pi­cie al­ko­holu, https://www.mp.pl/pacjent/psychiatria/uzaleznienia/69551,bezpieczne-picie-alkoholu (do­stęp 22.09.2024).

Nancy McWil­liams, Dia­gnoza psy­cho­ana­li­tyczna. Nowe, zak­tu­ali­zo­wane wy­da­nie, Gdań­skie Wy­daw­nic­two Psy­cho­lo­giczne, Gdańsk 2021.

Agnieszka Po­piel, Ewa Pra­głow­ska, Psy­cho­te­ra­pia po­znaw­czo-be­ha­wio­ralna. Teo­ria i prak­tyka, Wy­daw­nic­two Na­ukowe PWN, War­szawa 2022.

Jef­frey E. Young, Ja­net S. Klo­sko, Mar­jo­rie E. We­ishaar, Tera­pia sche­ma­tów: prze­wod­nik prak­tyka, przeł. Olena Waś­kie­wicz, Gdań­skie Wy­daw­nic­two Psy­cho­lo­giczne, Gdańsk, 2014.

Dave Me­arns, Brian Thorne, Te­ra­pia skon­cen­tro­wana na oso­bie, Wy­daw­nic­two Uni­wer­sy­tetu Ja­giel­loń­skiego, Kra­ków 2010.

Gro Skot­tun, Ashild Krüger, Prak­tyka Te­ra­pii Ge­stalt. Teo­ria i do­świad­cza­nie, Ofi­cyna Zwią­zek Otwarty, War­szawa 2023.

Je­rzy Mel­li­bruda, Sie­dem ście­żek in­te­gra­cji psy­cho­te­ra­pii. Ślady dzie­cię­cych traum i tok­sycz­nych re­la­cji jako wy­zwa­nie, Wy­daw­nic­two Zie­lone Drzewo, War­szawa 2011.

Irvin Yalom, Mo­lyn Leszcz, Psy­cho­te­ra­pia gru­powa: teo­ria i prak­tyka, Wy­daw­nic­two Uni­wer­sy­tetu Ja­giel­loń­skiego, Kra­ków 2006.

Mi­chael J. Lam­bert, Psy­cho­the­rapy out­come re­se­arch: im­pli­ca­tions for in­te­gra­tive and ec­lec­tic the­ra­pi­sts.Hand­book of psy­cho­the­rapy in­te­gra­tions, Wy­daw­nic­two Ba­sic Bo­oks, Łódź 1992, s. 94–129.

Mar­tin E. Se­lig­man, The ef­fec­ti­ve­ness of psy­cho­the­rapy: The Con­su­mer Re­ports study, „Ame­ri­can psy­cho­lo­gist”, 1995, 50 (12), s. 965.

Wie­sław Si­kor­ski, Me­cha­nizm neu­ro­pla­stycz­no­ści i jego zna­cze­nie dla psy­cho­te­ra­pii oraz oceny jej sku­tecz­no­ści, „Psy­cho­te­ra­pia”, 2016, 2 (177), s. 43–56.

Źró­dła po­pu­lar­no­nau­kowe

Marta Sak, Czy psy­cho­te­ra­pia on­line jest sku­teczna? Od­po­wia­damy na to i inne py­ta­nia na te­mat zdal­nych spo­tkań z psy­cho­lo­giem, https://psychomedic.pl/psychoterapia-online-wszystko-co-chcesz-wiedziec/ (do­stęp 22.09.2024).

Alek­san­dra Pięta, Zdro­wie psy­chiczne. In­struk­cja ob­sługi, Wy­daw­nic­two W.A.B., War­szawa 2024.

Po­le­cana li­te­ra­tura sa­mo­po­mo­cowa, po­sze­rza­jąca per­spek­tywę

O za­bu­rze­niach na­stroju

Anna Du­man, De­pre­sja. Jak po­ko­nać śmier­telny smu­tek, Wy­daw­nic­two RM, War­szawa, 2023.

Mo­nika Ko­tla­rek, De­pre­sja, czyli gdy każdy od­dech boli, Wy­daw­nic­two Sen­sus, Gli­wice 2021.

Mo­nika Ko­tla­rek, Cho­roba afek­tywna dwu­bie­gu­nowa, czyli ze skraj­no­ści w skraj­ność, Wy­daw­nic­two Sen­sus, Gli­wice 2022.

Chri­stine A. Pa­de­sky, Den­nis Gre­en­ber­ger, Umysł po­nad na­stro­jem.Pod­ręcz­nik dla pa­cjenta, Wy­daw­nic­two Uni­wer­sy­tetu Ja­giel­loń­skiego, Kra­ków 2004.

O za­bu­rze­niach lę­ko­wych

Ed­mund J. Bo­urne, Lęk i fo­bia. Prak­tyczny po­rad­nik dla osób z za­bu­rze­niami lę­ko­wymi, Wy­daw­nic­two Uni­wer­sy­tetu Ja­giel­loń­skiego, Kra­ków 2023.

Ar­lin Cun­cic, Pod­ręcz­nik pracy nad lę­kiem, Wy­daw­nic­two Zie­lone Drzewo, War­szawa 2021.

Ste­fan G. Hof­mann, Po­nad lę­kiem. Stra­te­gie te­ra­pii po­znaw­czo-be­ha­wio­ral­nej i uważ­no­ści po­zwa­la­jące prze­zwy­cię­żyć lęk, strach i za­mar­twia­nie się, Gdań­skie Wy­daw­nic­two Psy­cholo­giczne, Gdańsk 2024.

O trau­mie

Marta Sak, Jak żyć do­brze, bę­dąc DDA, Wy­daw­nic­two RM, War­szawa 2024.

Arielle Schwartz, Zło­żony ze­spół stresu po­ura­zo­wego. Jak od­zy­skać in­te­gral­ność psy­chiczną i kon­trolę nad emo­cjami. Ze­szyt ćwi­czeń, Wy­daw­nic­two Uni­wer­sy­tetu Ja­giel­loń­skiego, Kra­ków 2020.

Lind­say C. Gib­son, Do­ro­słe dzieci nie­doj­rza­łych emo­cjo­nal­nie ro­dzi­ców. Jak uwol­nić się od prze­szło­ści i za­cząć nowe ży­cie, Gdań­skie Wy­daw­nic­two Psy­cho­lo­giczne, Gdańsk 2018.

O sek­su­al­no­ści

Mi­cha­lina Wi­słocka, Sztuka ko­cha­nia, Wy­daw­nic­two Agora, War­szawa 2016.

Ro­bert Ko­wal­czyk, Da­wid Kraw­czyk i in., Sztuka by­cia ra­zem, Wy­daw­nic­two Agora, War­szawa 2023.

An­drzej Gry­żew­ski, Sztuka ob­sługi wa­giny, Wy­daw­nic­two Agora, War­szawa 2022.

Aneta Bo­ro­wiec, Be­ata Wró­bel, Sztuka ko­bie­co­ści, Wy­daw­nict­wo Agora, War­szawa 2020.

An­drzej Gry­żew­ski, Prze­my­sław Pi­lar­ski, Sztuka ob­sługi pe­nisa, Wy­daw­nic­two Agora, War­szawa 2018.

An­drzej Gry­żew­ski, Prze­my­sław Pi­lar­ski, Sztuka ob­sługi pe­nisa 2. Nowe wy­zwa­nia, Wy­daw­nic­two Agora, War­szawa 2024.

Mag­da­lena Fritz, Bli­żej. Ży­cie in­tymne bez pre­sji i w zgo­dzie ze sobą, Wy­daw­nic­two Znak, Kra­ków 2024.

O tym, jak za­dbać o sen

Da­ria Łu­kow­ska, Jak spać, żeby się wy­spać?, Wy­daw­nic­two Znak, Kra­ków 2022.

O za­bu­rze­niach neu­ro­ro­zwo­jo­wych

Anita Wojt­kie­wicz, Cy­kle. O ży­ciu w spek­trum au­ty­zmu i z ADHD, Wy­daw­nic­two Li­nia, Oża­rów Ma­zo­wiecki 2024.

Ro­xanne Emery, Ri­chard Pink, Brudne pra­nie. ADHD u do­ro­słych i jak so­bie z nim ra­dzić, Wy­daw­nic­two In­si­gnis, Kra­ków 2023.

O tym, jak ca­ło­ściowo za­dbać o swoje zdro­wie psy­chiczne

Alek­san­dra Pięta, Zdro­wie psy­chiczne. In­struk­cja ob­sługi, Wy­daw­nic­two W.A.B., War­szawa 2024.

Książki o re­gu­la­cji emo­cji

Anna Cy­kliń­ska, Prze­wod­nik po emo­cjach. Jak le­piej ro­zu­mieć wła­sne uczu­cia, Wy­daw­nic­two W.A.B., War­szawa 2022.

Ni­ko­dem Ryś, Po­rad­nik ob­sługi umy­słu. Jak so­bie ra­dzić z trud­nymi emo­cjami, Wy­daw­nic­two RM, War­szawa 2022.

Te­ra­pia bez ta­jem­nic. Jak wybrać dla siebie najlepszą pomoc

Marta Sak

© by Wy­daw­nic­two RM, 2025 All ri­ghts re­se­rved.

Wy­daw­nic­two RM, 03-808 War­szawa, ul. Miń­ska 25 [email protected], www.rm.com.pl

Żadna część tej pracy nie może być po­wie­lana i roz­po­wszech­niana, w ja­kiej­kol­wiek for­mie i w ja­ki­kol­wiek spo­sób (elek­tro­niczny, me­cha­niczny) włącz­nie z fo­to­ko­pio­wa­niem, na­gry­wa­niem na ta­śmy lub przy uży­ciu in­nych sys­te­mów, bez pi­sem­nej zgody wy­dawcy. Wszyst­kie na­zwy han­dlowe i to­wa­rów wy­stę­pu­jące w ni­niej­szej pu­bli­ka­cji są zna­kami to­wa­ro­wymi za­strze­żo­nymi lub na­zwami za­strze­żo­nymi od­po­wied­nich firm od­no­śnych wła­ści­cieli. Wy­daw­nic­two RM do­ło­żyło wszel­kich sta­rań, aby za­pew­nić naj­wyż­szą ja­kość tej książki, jed­nakże ni­komu nie udziela żad­nej rę­kojmi ani gwa­ran­cji. Wy­daw­nic­two RM nie jest w żad­nym przy­padku od­po­wie­dzialne za ja­ką­kol­wiek szkodę bę­dącą na­stęp­stwem ko­rzy­sta­nia z in­for­ma­cji za­war­tych w ni­niej­szej pu­bli­ka­cji, na­wet je­śli Wy­daw­nic­two RM zo­stało za­wia­do­mione o moż­li­wo­ści wy­stą­pie­nia szkód.

ISBN 978-83-8151-928-1 ISBN 978-83-7147-175-9 (ePub) ISBN 978-83-7147-176-6 (mobi)

Edy­tor: Justyna MrowiecRe­dak­tor pro­wa­dząca: Justyna ŻebrowskaRe­dak­cja: Ewa WołoczkoKo­rekta: Zuzanna ŻółtowskaEdy­tor wer­sji elek­tro­nicz­nej: To­masz ZajbtOpra­co­wa­nie wer­sji elek­tro­nicz­nej: Mar­cin Fa­bi­jań­skiWe­ry­fika­cja wer­sji elek­tro­nicz­nej: Ju­styna Mro­wiec

W ra­zie trud­no­ści z za­ku­pem tej książki pro­simy o kon­takt z wy­daw­nic­twem: [email protected]