Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wszystko, co musisz wiedzieć o terapii, znajdziesz właśnie tutaj!
W jaki sposób gadanie na terapii może mi pomóc? Jak wybrać właściwego terapeutę i właściwą terapię? Co dzieje się za drzwiami gabinetu na różnych etapach terapii? Czy od leków psychiatrycznych zmienia się charakter? Co zrobić, gdy pilnie potrzebuję pomocy, terminy terapii na NFZ odbierają wszelką nadzieję, a mnie nie stać na prywatną wizytę? Jak wygląda pobyt na oddziale psychiatrycznym – i czy należy się go bać?
To tylko niektóre pytania, jakie zadają sobie osoby przeżywające trudności ze zdrowiem psychicznym, rozważające podjęcie terapii, ale nie do końca do niej przekonane. Zastanawiają się, czy to na pewno właściwe rozwiązanie, czy nie pożałują tej decyzji… Jeśli odnajdujesz w tym opisie siebie, to po pierwsze pamiętaj, że nie jesteś sam, a po drugie – bądź pewien, że właśnie znalazłeś książkę dla siebie.
Autorka opowiada o terapii szczerze i rzetelnie. Szczegółowo przedstawia proces terapii, pokazuje, po czym poznać, że warto zwrócić się o pomoc, a także wyjaśnia, kiedy i gdzie się zgłosić, aby uzyskać odpowiednie wsparcie. Przybliża gnębiące wielu obawy i daje nadzieję.
Marta Sak – psycholożka, dyplomowana interwentka kryzysowa, psychoterapeutka integracyjna w trakcie szkolenia. Prowadzi prywatny gabinet psychologiczno-terapeutyczny w Warszawie i współpracuje z ośrodkiem interwencji kryzysowej w Piasecznie. Jest autorką książki Jak żyć dobrze, będąc DDA oraz licznych artykułów popularyzujących wiedzę psychologiczną i medyczną.
Patronat medialny:
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 203
Rok wydania: 2024
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Jeżeli od dłuższego czasu myślisz o terapii – a nie jesteś psychologiem, psychoterapeutą lub psychiatrą – to zapewne zadajesz sobie wiele pytań natury merytorycznej i organizacyjnej. Czy terapia to bardziej takie branie za frak i stawianie na nogi, czy raczej pocieszające klepanie po głowie? O co chodzi z tymi nurtami w psychoterapii i czy one rzeczywiście mają wpływ na jej przebieg? Czy mogę liczyć na jakąkolwiek pomoc w zakresie mojego zdrowia psychicznego od państwa, czy jest ona tylko dla tych, z którymi już bardzo źle?
Ta książka powstała po to, by uwolnić cię od przekopywania internetu w poszukiwaniu tych informacji i zastanawiania się, czy to, co czytasz, to prawda, czy nie. Starałam się napisać ją tak, by rozwiewała najczęstsze (i najbardziej szkodliwe) mity, wyczerpująco odpowiadała na powszechnie zadawane pytania, pojawiające się wątpliwości i redukowała lęk, dostarczając choćby częściowej odpowiedzi na pytanie, czego się spodziewać. Chcę także pomóc ci w podjęciu decyzji, czy i jakiemu specjaliście zgłosić swój problem – a więc zminimalizować ryzyko rozczarowania i niepotrzebnie wydanych pieniędzy. Nie ograniczyłam się do opisywania samej psychoterapii, bo ma ona swoje „profesjonalne siostry”, jakimi są terapia farmakologiczna, psychologiczna i – bardzo bliska mojemu sercu – terapia interwencyjna. Z tej książki dowiesz się, mam nadzieję, sporo nie tylko o psychoterapii, ale też o kuracji lekami psychiatrycznymi i o dostępnych formach pomocy w przejściowych kryzysach życiowych. Znajdziesz w niej również większość informacji, jakich potrzebujesz, aby nabrać odwagi do zapisania się na pierwszą wizytę u specjalisty zdrowia psychicznego. Wiem, jak bardzo jest to czasem trudne.
Wartości, które kierowały mną w trakcie pisania tej książki, to autentyczność i rzetelność. Autentyczność – bo starałam się opowiedzieć ci o terapii bez straszenia i przypudrowywania jej niedoskonałości i trudniejszych momentów. Rzetelność – ponieważ dołożyłam wszelkich starań, aby przekazane w niej informacje były zgodne z aktualnym stanem wiedzy i wynikami badań naukowych. Zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką obarczone jest pisanie o zdrowiu psychicznym w dobie tylu materiałów (często przeczących sobie) i przeinaczeń na jego temat. A to, że twój wybór padł właśnie na tę książkę jako przewodnik po świecie terapii, jest dla mnie zaszczytem.
Jej lektura może okazać się przydatna także dla tych, którzy wprawdzie sami nie zauważają u siebie trudności ze zdrowiem psychicznym, ale mają w swoim otoczeniu osoby będące w trakcie terapii lub przechodzące właśnie kryzys psychiczny – i chcą lepiej je zrozumieć, coś im doradzić. A jeśli znasz kogoś, kto potrzebuje pomocy, ale uważa, że to wstyd jej szukać, albo powstrzymuje go lęk lub nieprawdziwe wyobrażenia o terapii – szepnij mu, proszę, o tej pozycji, bo chcę nią czynić dobro. Po premierze mojej pierwszej książki przekonałam się, że to właśnie czytelnicy są nieocenieni w przekazywaniu sobie cennych informacji i wspieraniu siebie nawzajem.
Na koniec dodam, że choć tytuł tej książki brzmi Terapia bez tajemnic, to w pewnym wymiarze zawsze jest ona tajemnicą. Bardzo często odwołuję się do tego, że podstawowym czynnikiem leczącym w każdej formie terapii mówionej jest relacja między terapeut(k)ą a pacjentem(-ką) – ale to, co dokładnie się w jej trakcie leczy i w jaki sposób, jest za każdym razem czymś wyjątkowym dla tej konkretnej relacji, tajemnicą jednego konkretnego gabinetu. Nie jest to jednak coś, czego należy się obawiać – to piękna niewiadoma, która sprawia, że dla wielu pacjentów terapia okazuje się fascynującą podróżą, a jej prowadzenie jest dla mnie nie tylko zawodem, ale i nieustającą pasją.
Do zobaczenia na dalszych stronach!
Marta Sak
Tak jak wspomniałam, ta książka traktuje o terapii, czyli nie tylko o psychoterapii u psychoterapeuty(-ki), ale także o pomocy psychologicznej udzielanej przez psychologa i terapii farmakologicznej, jaką może prowadzić lekarz psychiatra. Poszczególne rodzaje terapii opisuję szczegółowo w rozdziale drugim, w podrozdziale Kilka słów o „profesjonalnych siostrach” psychoterapii. Natomiast pierwszy rozdział, który za chwilę przeczytasz, opisuje zjawiska zachodzące przede wszystkim w psychoterapii.
Nie znajdziesz u mnie określenia „choroby psychiczne” ze względu na jego pejoratywny wydźwięk. Opisując dolegliwości ze strony psychiki, używam za to określeń „zaburzenia psychiczne”, „zaburzenia zdrowia psychicznego”, „trudności psychiczne”, „kryzysy psychiczne”, „problemy ze zdrowiem psychicznym”. Konsekwentnie unikam też określenia „psychotropy” – mówiąc o lekach przepisywanych przez psychiatrów, używam mniej stygmatyzującej i lepiej kojarzącej się nazwy „leki psychiatryczne”.
Zachęcam i ciebie do wprowadzenia takich zmian w języku, jakim posługujesz się na co dzień.
Ten tekst stanowi materiał edukacyjny na temat terapii i zdrowia psychicznego. Zawarte w nim informacje nie zastąpią konsultacji z psychologiem, psychoterapeutą lub lekarzem psychiatrą.
Rozdział 1
Podobnie jak wielu autorów przede mną, zacznę od etymologii słowa określającego nasz temat przewodni. Słowo „psychoterapia” wywodzi się z greki i stanowi połączenie słów psyche (dusza) i therapein (leczyć). Myślę, że „leczenie duszy” mimo upływu tylu dekad wciąż stanowi dobry – choć bardzo poetycki – opis tego, na czym polega zarówno psychoterapia, jak i inne formy pomocy psychologicznej, którymi jeszcze tutaj się zajmę.
Psychoterapia jest rodzajem usługi medycznej – i w takim rozumieniu jest ona leczeniem zaburzeń psychicznych za pomocą metod psychologicznych. Psychoterapeut(k)a powinien(-na) znać aktualny wykaz jednostek chorobowych stosowanych w psychiatrii. Powinien(-na) także mieć przynajmniej ogólne pojęcie na temat innych, często występujących chorób. Na początku psychoterapii bardzo ważne jest bowiem określenie, czy osoba, która szuka u nas pomocy, spełnia kryteria do diagnozy konkretnego problemu zdrowotnego.
Przykładowo: jeśli do terapeuty(-ki) zgłasza się osoba, która skarży się na uporczywy smutek i brak sił do działania, specjalist(k)a powinien(-na) dopytać ją o kilka kwestii: czy ostatnio w jej życiu nie wydarzyło się nic trudnego albo przełomowego? Czy nie ma ostatnio kłopotów z apetytem, nie narzeka na jakość snu? Czy nie doświadcza niepokojących objawów ze strony ciała? Czy zdarzają jej się myśli samobójcze lub rezygnacyjne? Uzyskane dane wraz z obserwacją zachowania pozwolą wstępnie określić, czy źródłem jej problemów jest depresja, czy inne zaburzenie nastroju. Przeprowadzenie takiego wywiadu to wręcz obowiązek terapeuty(-ki). Taka rozmowa nie tylko pozwala na potwierdzenie lub wykluczenie depresji, ale również na zweryfikowanie, czy objawy nie są reakcją na kryzys (np. śmierć bliskiej osoby) i czy nie wynikają z niezdiagnozowanej dotąd choroby somatycznej (np. niedoczynności lub nadczynności tarczycy).
Jeśli istnieje prawdopodobieństwo, że pacjent(-ka) choruje fizycznie lub psychicznie, terapeut(k)a powinien(-na) skierować go/ją na konsultację do lekarza właściwej specjalizacji, który potwierdzi te przypuszczenia lub pogłębi diagnostykę. Równolegle z procesem diagnozowania pacjent(ka) powinien(-na) nadal brać udział w sesjach terapeutycznych.
W przypadku zdiagnozowania u pacjenta(-ki) zaburzeń zdrowia psychicznego, uczestniczenie w terapii jest równie ważne, jak przyjmowanie leków psychiatrycznych. Natomiast jeżeli źródłem objawów psychicznych jest choroba somatyczna, pomoc psychologiczna także jest zalecana – wówczas jako element wspierający w walce o zdrowie. Pomaga również wypracować lepsze strategie radzenia sobie ze stresem, co niejednokrotnie przekłada się na zmniejszenie intensywności objawów ze strony ciała. Wtedy psychoterapię rzeczywiście możemy określić jako leczenie lub przynajmniej aktywne wspomaganie leczenia jakiejś choroby, zaburzenia. Ale…
…co, jeśli okazuje się, że pacjent(-ka) nie ma depresji ani nie choruje na nic innego, a pogłębione rozmowy z terapeut(k)ą ujawnią, że źródłem przeżywanego właśnie smutku są bolesne doświadczenia z przeszłości (mniej lub bardziej zamierzchłej), trudność w odnalezieniu się w nowej roli życiowej, żałoba czy nieradzenie sobie z presją narzucaną w pracy? Odpowiedzi próżno szukać w klasyfikacjach chorób, mimo że niezaprzeczalnie problemy te są źródłem cierpienia i mogą prowadzić do poważnych trudności w funkcjonowaniu. Wszystkie one, a także wiele innych, mogą też przyczyniać się do powstawania i utrzymywania się zaburzeń psychicznych. To oznacza, że aby skutecznie pomóc, terapeut(k)a powinien(-na) nie tylko wspierać osobę w kryzysie i nauczyć ją radzenia sobie z konkretnymi objawami, lecz także pomóc jej w dotarciu do pierwotnych źródeł problemu, w zrozumieniu ich i złagodzeniu ich wpływu na psychikę w szerszej perspektywie. W przeciwnym razie u takiej osoby za jakiś czas dojdzie prawdopodobnie do ponownego kryzysu psychicznego lub nawet do epizodu konkretnego zaburzenia zdrowia psychicznego.
Z tego powodu psychoterapii nie da się sprowadzić do leczenia jednostek chorobowych ujętych w spisie. Natomiast można i trzeba pomagać potrzebującym osobom w dostrzeganiu tego, co dzieje się w ich życiu, co utrudnia im wyjście z toksycznego środowiska albo uwolnienie się z błędnych mniemań o sobie. Można i trzeba pomagać im w dostrzeganiu własnego potencjału i siły wpływu na własne życie. To dzieje się nie dzięki zastosowaniu konkretnych technik terapeutycznych, lecz w kontakcie z życzliwym(-ą) i uważnym(-ą) terapeut(k)ą.
Dobra psychoterapia nie zaistnieje bez dobrej relacji z pacjentem(-ką) i bez nauczenia tej osoby radzenia sobie samodzielnie z tymi kryzysami, które pojawią się w przyszłości po zakończeniu procesu terapeutycznego. Właśnie dlatego nie można medykalizować terapii i traktować jej wyłącznie jako formy leczenia. Bo ona nie jest lekiem, który działa tak długo, jak długo go zażywamy, tylko formą rozwoju, procesem dążącym do trwałej zmiany tego, co nam nie służy, metodą zapobiegania nawrotom zaburzeń i kryzysów psychicznych.
Każda terapia jest formą rozwoju przez rozmowę, ale nie każda terapia jest leczeniem (bo często nie ma czego leczyć). Zarazem każde leczenie metodami psychoterapeutycznymi bazuje na odpowiednio ukierunkowanej rozmowie.
Ta rozmowa w zależności od etapu terapii, okoliczności zgłoszenia, a także od podejścia terapeuty(-ki) (o tym przeczytasz więcej w rozdziale Psychoterapia niejedno ma imię…) może polegać na:
swobodnej analizie ostatnich przemyśleń pacjenta(-ki), jego/jej skojarzeń, fantazji, a nawet snów – tak aby lepiej rozumiał(a) siebie i motywy swojego postępowania;
analizie przekonań pacjenta(-ki) na własny temat lub interpretacji różnych jego/jej wyborów – w poszukiwaniu dowodów potwierdzających lub podważających ich prawdziwość – i wspólnym konstruowaniu alternatywnych sądów, które będą bliższe rzeczywistości i posłużą poprawie samopoczucia pacjenta(-ki);
wspólnym tworzeniu strategii zachowań pacjenta(-ki) w sytuacjach, gdy ktoś będzie przekraczał jego/jej granice: co może robić, do kogo zadzwonić, gdy poczuje się gorzej; jak chce wykorzystać najbliższy czas (w gabinecie lub poza nim), aby osiągać zamierzone cele terapeutyczne;
odreagowywaniu trudnych emocji, czasem gromadzonych przez lata: płacz lub krzyk nie są niczym dziwnym w gabinecie – psychoterapeut(k)a pomaga zaopiekować się tymi uczuciami, wyrazić je, a przez to uwolnić się od nich;
wspólnej empatycznej eksploracji obecnych i przeszłych doświadczeń pacjenta(-ki) – w dążeniu do zrozumienia trudności doświadczanych przez niego/nią teraz, szczególnie w relacjach z różnymi osobami;
szeroko pojętej pracy wyobrażeniowej: niektórzy terapeuci proponują pacjentom, by wypowiedzieli w gabinecie to, co chcieliby przekazać bliskiej osobie, która już nie żyje lub z którą kontakt jest utrudniony; by zwrócili się ze współczuciem do siebie z przeszłości; by spróbowali przeprowadzić dialog między dwiema częściami siebie (np. tą, która boi się dużej życiowej zmiany, i tą, która zmiany pragnie) – takie techniki często prowadzą do pozytywnego przełomu w terapii i dają lepsze efekty niż zwykły dialog z terapeutą(-ką), ale oczywiście mogą być jedynie zasugerowane i pacjent(ka) zawsze może zrezygnować z ich wykonania;
poszerzaniu świadomości ciała: w trakcie sesji pacjent(-ka) może badać swoje ciało, sprawdzać, które jego części są napięte i jak objawy fizyczne mogą świadczyć o jego/jej kondycji emocjonalnej; niektórzy terapeuci proponują też pacjentom konkretne ćwiczenia ruchowe (czasem połączone z wypowiadaniem konkretnych słów), co ma pomóc pogłębić kontakt ze swoim smutkiem, złością itp. – chodzi o to, aby głowa nauczyła się przetwarzać to, co trudne, tak by ciało nie musiało tego dźwigać i reagować np. zaburzeniami psychosomatycznymi.
Niezależnie od tego, jakimi metodami pracuje psychoterapeut(k)a w gabinecie, proces terapeutyczny zawsze powinien spełniać kilka warunków.
Jasna struktura. Psychoterapeut(k)a powinien(-na) pracować wyłącznie metodami, których nauczył(a) się lub uczy się w profesjonalnym ośrodku szkolącym. Najlepiej, jeśli jest absolwentem lub słuchaczem czteroletniej szkoły psychoterapii w określonym nurcie, akredytowanej przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne, Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, Polską Radę Psychoterapii, Polskie Towarzystwo Terapii Poznawczej i Behawioralnej, Polskie Towarzystwo Psychoterapii Psychoanalitycznej lub inne z dużych polskich bądź międzynarodowych towarzystw czuwających nad jakością kształcenia i pracy psychoterapeutów. Moim zdaniem warto zapoznać się z nurtami w psychoterapii i zastanowić się, które metody najbardziej do nas przemawiają, a w wyborze specjalisty (niezależnie od nurtu, w jakim praktykuje) kierować się jego wykształceniem. To zapewnia bezpieczeństwo procesu leczenia: że będzie się on odbywał w konkretnej strukturze, przy zastosowaniu zweryfikowanych naukowo technik, procedur. Odgórnie określona powinna być również częstotliwość spotkań terapeutycznych. Zazwyczaj zaleca się, aby odbywały się one raz w tygodniu o tej samej porze i trwały 50–60 minut.
Zachowanie tajemnicy zawodowej i neutralności. Terapeut(k)a ma bezwzględny obowiązek zachowania w tajemnicy wszystkiego, co usłyszy od pacjenta(-ki) w gabinecie. Wyjątkiem są sytuacje, w których podczas wykonywania obowiązków zawodowych wejdzie w posiadanie informacji, że czyjeś zdrowie lub życie znajduje się w poważnym niebezpieczeństwie lub że pacjent(ka) bądź osoba trzecia dopuściła się przestępstwa ściganego z urzędu (więcej w rozdziale Najczęstsze pytania, obawy i dylematy osób korzystających z terapii). Terapeut(k)a nie ma prawa nikomu ujawnić, iż jego pacjent(-ka) zdradził(a) współmałżonka, oszukał(a) kogoś czy nienawidzi swoich rodziców. Etyka zawodowa zabrania też terapeucie(-tce) pracy z osobami, z którymi coś go/ją łączy. Nie powinien(-na) przyjmować na sesje ani swoich krewnych czy znajomych, ani osób, które są bardzo bliskie jego/jej bliskim (np. męża dobrej koleżanki) lub które są związane emocjonalnie z innymi jego pacjentami. To ogranicza pokusę złamania tajemnicy zawodowej i pozwala na obiektywne spojrzenie na to, co dzieje się w gabinecie z pacjentem(-ką). Życzliwa, stonowana i pozbawiona emocjonalnego stosunku do pacjenta(-ki) postawa terapeuty(-ki) jest niezbędnym elementem powodzenia terapii.
Autentyczna gotowość obu stron do współpracy. Zarówno terapeuci, jak i pacjenci są ludźmi: mają określony temperament, cechy charakteru, preferencje, życiową historię. Zdarza się, że na pierwszej sesji w gabinecie spotykają się doświadczony(-a), dobrze wykształcony(-a), empatyczny(-a) terapeut(k)a, przestrzegający(-a) wszystkich zasad etyki zawodowej oraz zmotywowany(-a) do pracy nad sobą, świadomy(-a) siebie pacjent(ka) – i mimo najlepszych chęci obydwu stron będzie to ich pierwsze i ostatnie spotkanie. Może się bowiem okazać, że pacjentowi(-ce) nie odpowiada np. styl bycia, sposób pracy lub choćby specyficzny ton głosu terapeuty(-ki). Natomiast terapeut(k)a może dostrzegać trudności pracy z sygnalizowanymi obszarami, w których nie czuje się specjalist(k)ą, może też czuć się przy pacjencie nieswojo, bo np. przypomina mu/jej kogoś znaczącego wiele w jego/jej życiu. Wówczas właściwe i profesjonalne jest zerwanie kontraktu, niepodejmowanie terapii i zasugerowanie pacjentowi(-ce) wyboru innego specjalisty. Pacjent(-ka) musi bowiem czuć się przy terapeucie(-tce) dobrze, aby zaufać mu/jej i z zaangażowaniem pracować nad zmodyfikowaniem tego, co mu/jej nie służy. Jeśli jako pacjent(ka) czujesz, że nie ma między wami chemii, warto wprost zakomunikować to specjaliście i poszukać innego. Dobry(-a) terapeut(k)a z pewnością się nie obrazi!
Psychoterapię rozumie się też jako dziedzinę filozofii i kultury. Psychoterapeuci w pierwszych dziesięcioleciach istnienia tej dziedziny wnikliwie analizowali historie swoich pacjentów i poszukiwali w nich odpowiedzi na zasadnicze pytania. Jak dobrze żyć? Co zwiększa szanse na osiągnięcie sukcesu i satysfakcji z życia, a co prowadzi człowieka na manowce? Co charakteryzuje związki, które utrzymują się przez dziesiątki lat, a co te, które się rozpadają? Współcześni terapeuci również podejmują te zagadnienia, bazując jednak nie tyle na dowodach anegdotycznych z własnej praktyki, ile na analizie ustrukturyzowanych kwestionariuszy i wywiadów z osobami z różnych części świata i warstw społecznych. W tym sensie można powiedzieć, że kontynuujemy dzieło filozofów, ale korzystamy z narzędzi, które w minionych dziesięcioleciach stworzyli naukowcy, i staramy się, aby nasze poszukiwania były prowadzone zgodnie z metodologią badań. Nie polegamy już wyłącznie na własnych doświadczeniach czy rozmyślaniach.
W ostatnich latach obserwuje się także zjawisko określane jako „kultura terapii” lub „kultura wiecznej terapii”. W dużym uproszczeniu zdefiniować je można jako promowanie w środkach masowego przekazu (zwłaszcza w mediach społecznościowych takich jak TikTok czy Instagram) pewnych wzorów zachowania czy myślenia, których (w powszechnym wyobrażeniu) do niedawna można było nauczyć się tylko na sesjach terapeutycznych, a które teraz poznawać można również dzięki krótkim filmikom, postom czy artykułom z poradami. Na kulturę terapii składają się w zasadzie wszystkie ogólnodostępne materiały, które niosą z sobą przekazy typu:
„Najważniejsze jest to, czego ty chcesz”.
„Twoje emocje są ważne, masz prawo je przeżywać i postępować zgodnie z nimi”.
„Jeśli twój partner podważa to, co mówisz, to stosuje przemoc”.
„Jeśli twoi rodzice robili to i to, to najprawdopodobniej masz traumę, idź na terapię”.
„Terapia jest super i każdy powinien z niej skorzystać”.
„Masz prawo robić to i to, to nic złego – normalizujmy!”
Można powiedzieć, że kultura terapii promuje styl życia (znowu: w powszechnym wyobrażeniu) terapeutów i ich pacjentów. Stwierdzenia, które wymieniłam, nie są nieprawdziwe, stanowią jednak duże uproszczenie. Stosowanie się do nich w niektórych okolicznościach może wyrządzić wielką krzywdę – zarówno jednostce, jak i jej otoczeniu. Nie są też w pełni zgodne z tym, co myślimy o życiu my, specjaliści zdrowia psychicznego. Ci, którzy mają obszerną wiedzę i pracują profesjonalnie, są dalecy od takich uogólnień.
Jeśli rozważasz podjęcie terapii, to warto poznać mity i zagrożenia niesione przez kulturę terapii. To pozwoli ci uniknąć rozczarowania i sytuacji, w której zainteresowanie rozwojem osobistym nie poprawi twojego życia, a jeszcze bardziej je pokomplikuje. Wrócę do tego wątku jeszcze w tym podrozdziale.
W tej książce mówię o terapii jako o całościowym procesie rozwoju lub leczenia zaburzeń zdrowia psychicznego. Metody psychoterapeutyczne mogą być jednak wykorzystywane również poza gabinetem terapeutycznym: przez szkoleniowców i trenerów, lekarzy, pedagogów i nauczycieli, a nawet… menedżerów w korporacjach. Można powiedzieć, że rozmowa terapeutyczna zaczyna się zawsze wtedy, gdy jedna osoba intencjonalnie wykorzystuje techniki terapeutyczne do tego, aby kontakt z nią był dla drugiej osoby pomocny, np. poprawił jej samopoczucie lub wpłynął na lepsze rozumienie siebie. Współcześni propagatorzy niektórych nurtów psychoterapeutycznych, np. Gestalt lub terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach, otwarcie zachęcają do stosowania proponowanych przez nich metod w doradztwie, pomocy psychologicznej, coachingu, edukacji itp. Walory terapeutyczne może mieć więc nie tylko cykl spotkań pacjenta(-ki) z psychoterapeut(k)ą, ale także:
empatyczna rozmowa psychiatry z pacjentem(-ką), który/która właśnie przechodzi kryzys w leczeniu;
rozmowa nauczycielki ze sprawiającym kłopoty uczniem, której celem jest nie tylko zdyscyplinowanie go, ale i zrozumienie, co dziecko próbuje zakomunikować swoim zachowaniem;
ewaluacyjna rozmowa menedżera z pracownikiem, przy czym elementem jest udzielenie temu drugiemu wsparcia emocjonalnego w związku z problemami osobistymi, które obecnie przeżywa i które mają wpływ na jego wyniki w pracy.
Psychoterapia przenika więc różne dziedziny naszego życia; prawdopodobnie do tej pory oddziaływaniom terapeutycznym uległ każdy co najmniej kilka razy, nawet o tym nie wiedząc. Doświadczenie terapii nie musi bazować na poważnej rozmowie o dzieciństwie.
Nie da się więc jednym słowem odpowiedzieć na pytanie, czym de facto jest psychoterapia. Gdybym jednak musiała, to nazwałabym ją kontaktem. Kontaktem dwojga ludzi, terapeuty(-ki) i pacjenta(-ki), w którym obydwie strony dążą do tego samego celu: zniwelowania cierpienia osoby poddającej się psychoterapii. Podstawą dobrej psychoterapii jest bliska, nieustannie rozwijająca się relacja, która wywiera pozytywny wpływ na cały układ nerwowy pacjenta(-ki).
Co do tego, że między pacjentem(-ką) i terapeut(k)ą musi zaistnieć więź (określana również jako „przymierze terapeutyczne”), nikt nie ma wątpliwości. Pewne spory budzi tylko to, co musi zadziać się w tej relacji, aby udział w niej wymiernie i trwale poprawił jakość życia pacjenta(-ki). Dlatego też niektóre ze stosowanych metod psychoterapeutycznych stanowią nieodłączny element każdej terapii, inne pojawiają się w procesach terapeutycznych z różną częstością (w zależności od nurtu, specyfiki problemów pacjenta(-ki) itp.). Są też metody charakterystyczne dla konkretnych nurtów terapeutycznych, które praktycznie nie pojawiają się w innych. Po dłuższym namyśle opracowałam poniższą listę nie tyle technik, ile zjawisk, które występują w niemal każdej efektywnej terapii.
Wgląd, czyli uświadomienie sobie tego, co dotąd nie było w pełni uświadomione. Z moich obserwacji wynika, że słowo „wgląd” jest jednym z tych, które ludzie szczególnie często kojarzą z psychoterapią. Jednocześnie w społeczeństwie wciąż zdaje się funkcjonować mit, że wgląd jest równoznaczny z uświadomieniem sobie, „przypomnieniem” wypartych wydarzeń. I rzeczywiście, tak początkowo postrzegał go Zygmunt Freud. Jego pierwsi pacjenci mieli w procesie psychoanalizy odkryć, że przytrafiło im się coś, o czym na lata jakby zapomnieli, a co było przyczyną większości ich problemów. Teza, że źródłem zaburzeń najczęściej są wyparte doświadczenia, została jednak szybko obalona (po części przez samego Freuda). Dziś wgląd rozumie się jako lepsze zrozumienie siebie. Jaki jestem i dlaczego? Jak to się dzieje, że wciąż nie dokonałem w swoim życiu zmiany, o której marzę od lat? Dlaczego jedno konkretne zachowanie partnera bądź bliskiej mi osoby za każdym razem doprowadza mnie do białej gorączki? Dlaczego czuję lęk, chociaż nie mam ku temu żadnych obiektywnych powodów?
Wgląd wciąż bywa definiowany jako zjawisko zachodzące w umyśle nagle i dość niespodziewanie, w trakcie sesji terapeutycznej lub poza nią (coś jak „eureka!”). Nierzadko jednak jest osiągany stopniowo; najczęściej jest też efektem nie jednej sesji terapeutycznej, a cyklu spotkań, na których eksplorujemy wewnętrzne i zewnętrzne życie pacjenta(-ki).
Wgląd może sprawić, że tymczasowo poczujesz się gorzej – może stanowić trudną informację o nas samych, naszej rodzinie lub kondycji naszych relacji. Mimo to jego osiągnięcie zawsze stanowi szansę na pozytywne zmiany. Czasem pozwala pozbyć się irracjonalnego poczucia winy; czasem jest drogowskazem, ukierunkowuje zajęcia terapii; czasem umożliwia usunięcie z życia czynnika, który blokuje nasz rozwój. Nierzadko też uruchamia ogromną motywację do dalszego leczenia. Uświadomienie sobie mechanizmu powstawania objawów pomaga bowiem w budowaniu krytycznego nastawienia do własnych negatywnych myśli i podtrzymywaniu nadziei na poprawę.
Wgląd może nawet przyczynić się do lepszego samopoczucia fizycznego. Zyskanie lepszego dostępu do siebie, do swoich emocji lub doświadczeń, sprawia, że przestajemy „odkładać” w naszym ciele to, co trudne (co może powodować np. bóle niewiadomego pochodzenia).
Konfrontacja i empatia, istniejące w procesie terapeutycznym w równowadze i (wbrew pozorom) w pełnej zgodzie. W mediach zdominowanych przez kulturę terapii rzadko mówi się o znaczeniu konfrontacji. Tymczasem jest to czynnik niezbędny do zaistnienia realnej zmiany – i naprawdę trudno mi wyobrazić sobie dobry proces terapeutyczny, w którym terapeut(k)a nie konfrontuje pacjenta(-ki).
Na czym polega konfrontacja w terapii? Wbrew potocznym skojarzeniom nie chodzi tu o prowokowanie kłótni czy wprawianie pacjenta(-ki) w dyskomfort. Terapeutyczna konfrontacja może polegać na:
ukazaniu pacjentowi(-ce), jak jego/jej zachowanie – to, co robi, ale też to, czego nie robi – może wpływać na jego/jej samopoczucie, relacje lub nasilanie objawów zaburzeń;
zwracaniu uwagi pacjenta(-ki) na sprzeczności, które pojawiają się w jego/jej wypowiedziach – nie by łapać go/ją za słówka, ale by wspólnie zastanowić się nad ich przyczyną, przeanalizować przejawiające się postawy i dążenia;
bezpośredniej informacji zwrotnej na temat szkodliwości zachowania pacjenta(-ki) – np. jeśli na sesji terapeut(k)a usłyszy od pacjenta(-ki), że bije swoje dziecko, to ma obowiązek poinformować go/ją, że dopuszcza się przemocy i jeżeli nie przestanie tego robić, to on/ona będzie zmuszony(a) zawiadomić służby. Taka konfrontacja nie jest oceną pacjenta(-ki) jako człowieka, stanowi jedynie informację, że konkretne zachowanie jest niedopuszczalne. W takich sytuacjach terapeut(k)a powinien(-na) udzielić pacjentowi(-ce) informacji zwrotnej, ale przede wszystkim pomóc mu/jej w radzeniu sobie z impulsami (lub wskazać miejsce, gdzie uzyska stosowną pomoc).
Konfrontacja zawsze ma na celu poprawę funkcjonowania pacjenta(-ki); niemal zawsze przybliża go/ją też do realizacji ustalonych celów terapii. Zawsze też powinna dotyczyć takich aspektów, które pacjent(ka) w opinii specjalisty potrafi zmienić. Podobnie jak osiągnięcie wglądu, konfrontacja przyczynia się czasem do tymczasowego pogorszenia samopoczucia. Jest niczym operacja, po której jesteśmy obolali, ale która była niezbędna do odzyskania zdrowia. Pamiętaj też, że pacjent(-ka) nie zostaje sam(a) z tym, co dzieje się z nim po usłyszeniu konfrontujących słów – terapeut(k)a wspiera go/ją w poradzeniu sobie z uzyskanymi informacjami i przełożeniu ich na pozytywną zmianę w życiu. Co równie ważne, terapeut(k)a nie jest wyrocznią i wcale nie musi mieć racji. To pacjent(-ka) decyduje, które z jego/jej słów uzna za prawdę na swój temat, a które nie są zgodne z jego/jej odczuciami. I końcowa uwaga: zastosowanie przez terapeutę(-kę) konfrontacji wcale nie musi być dla pacjenta(-ki) trudnym przeżyciem. Dobry(-a) terapeut(k)a stara się z jednej strony ukazać pacjentowi(-ce), jakie koszty mogą wiązać się z danym postępowaniem, ale z drugiej – pokazać, że rozumie przyczyny jego/jej zachowań i akceptuje go/ją niezależnie od doświadczanych trudności.
Empatia w terapii jest tak samo ważna. Jej definicja i przejawy w trakcie sesji terapeutycznych są jednak dla laika bardziej zrozumiałe, dlatego omawiam ją mniej obszernie. Najważniejsze, co, jak sądzę, warto wiedzieć o terapeutycznej empatii, to że różni się ona od współczucia, jakie dwie osoby mogą okazywać sobie w codziennych sytuacjach. Od terapeuty(-ki) raczej nie usłyszysz „co za dupek z tego twojego chłopaka” albo „nie martw się, będzie dobrze”. Specjalista stara się wyobrazić sobie, co czuje i myśli pacjent(-ka), i komunikuje mu to. Natomiast w normalnym życiu częściej mówimy drugiej osobie to, co my chcielibyśmy usłyszeć w podobnej sytuacji. Ta różnica wynika z tego, że doświadczenie empatii w gabinecie ma pomóc pacjentowi(-ce) przede wszystkim w lepszym rozumieniu siebie, akceptowaniu siebie i rozwijaniu postawy współczucia wobec siebie. Chodzi o trwałą zmianę, nie o chwilową ulgę płynącą z wygadania się.
Odreagowanie lub ponowne przeżywanie. W niektórych nurtach to umysł jest podstawową materią do pracy, a cele terapii osiąga się poprzez pracę nad modyfikacją podstawowych przekonań oraz sposobu myślenia. W innych najważniejsze jest to, czego pacjent(-ka) doświadcza w trakcie terapii na płaszczyźnie emocjonalnej. Tak czy owak, nie ulega wątpliwości, że dobrą terapię charakteryzuje poczucie bezpieczeństwa – a poczucie bezpieczeństwa wiąże się z poczuciem, że mogę wyrażać to, co w danym momencie czuję, bez obawy, że zostanę oceniony czy zawstydzony. W tym sensie terapia jest przestrzenią do odreagowywania tego, co jest dla nas trudne. Odreagowanie nie tylko przynosi ulgę, ale też pozwala na oswajanie się z tym, że płaczemy czy złościmy się przy drugiej osobie. Rozwijamy postawę otwartości, uczymy się zaufania do innych oraz wyrażania swoich emocji w bezpieczny dla siebie i nieraniący otoczenia sposób.
Określenie „ponowne przeżywanie” odnosi się z kolei do przeżywania w terapii emocji, które wiążą się z doświadczeniami z przeszłości, ale z jakiegoś powodu nie zostały wyrażone do końca, były wcześniej nieakceptowane przez nas samych lub przez nasze otoczenie, nie były w pełni uświadomione czy nie mieliśmy wcześniej warunków do ich czucia i wyrażania. Nie chodzi tu o to, żeby przeżywać dawne cierpienie na nowo i tak samo intensywnie, lecz przede wszystkim żeby zrozumieć znaczenie i wpływ niektórych naszych doświadczeń na teraźniejszość. A emocje są tu bardzo cenną informacją. Jednocześnie „przerobienie” w terapii pewnych uczuć odbiera traumatycznym wydarzeniom kontrolę nad naszym życiem. Nazwanie i wyrażenie emocji w terapii pozwala domknąć pewne wątki z naszej życiowej historii i przenieść je do przeszłości. Stanięcie z emocjami twarzą w twarz sprawia, że przestają nam grać z tyłu głowy i przypominać o sobie w najmniej pożądanych momentach.
W tym miejscu chciałabym podkreślić, że odreagowanie czy ponowne przeżywanie nie wymaga opowiadania o traumatycznych wydarzeniach z najdrobniejszymi szczegółami; w zasadzie nie o to tu w ogóle chodzi. Wyjątkiem jest terapia traumy metodą ekspozycji, wykorzystywaną głównie przez terapeutów poznawczo-behawioralnych. Wówczas pacjent(ka) jest zachęcany(-a) do szczegółowego opowiadania o traumatycznym zdarzeniu tak długo i tak często (po uprzednim przygotowaniu ze strony terapeuty), aż – dzięki uruchomionym w ten sposób procesom przetwarzania emocjonalnego – obniży się jego/jej lęk związany z danym wspomnieniem. To forma leczenia tzw. objawu unikania, charakterystycznego dla osób z zespołem stresu pourazowego (PTSD). Powinni posługiwać się nią wyłącznie specjaliści gruntownie przeszkoleni i tylko za świadomą zgodą pacjenta(-ki). W przeciwnym razie omawianie na terapii traum klatka po klatce może przyczynić się do pogłębienia problemów i ponownej traumatyzacji. Chodzi o skontaktowanie się z emocjami, które coś w nas wywołały, a nie o przywoływanie wszystkich przerażających dla nas obrazów. Obecnie nie zaleca się również rutynowego obejmowania pomocą psychologiczną osób bezpośrednio po ekstremalnych przeżyciach, takich jak masowe wypadki. Większość ludzi po takich zdarzeniach potrzebuje przede wszystkim spokoju, możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb, bliskości zaufanych osób. Rekonstruowanie faktów bezpośrednio po trudnej sytuacji jest potencjalnie szkodliwe i zwiększa ryzyko rozwinięcia się zespołu stresu pourazowego.
Korektywne doświadczenie emocjonalne. To zjawisko znane niemal od początku istnienia psychoterapii. Mówiąc najprościej: dzięki terapii pacjent(-ka) może doświadczyć takich rzeczy, których nie miał(a) szans doświadczyć w przeszłości (choć powinien(-na) był(a)) w przeszłości, w szczególności w rodzinie pochodzenia, a to sprawia, że skutki tych braków przestają wywierać tak duży i negatywny wpływ na jego/jej życie.
Korektywne doświadczenie emocjonalne może wydarzyć się w jakimś wymiarze na każdej sesji, ale jego pełne efekty widać dopiero po dłuższym procesie terapeutycznym (trwającym zazwyczaj nie mniej niż kilka miesięcy). To, co dokładnie w terapii jest „korektywne”, jest kwestią bardzo indywidualną. Dla jednych będzie to doświadczenie ciepła i autentycznego zainteresowania ze strony terapeuty(-ki); dla innych – doświadczenie bezwarunkowej akceptacji, nawet w sytuacji, gdy dzieli się „mniej reprezentatywnymi” kawałkami siebie; dla jeszcze innych korektywne będzie przede wszystkim doświadczenie struktury i stawianie przez terapeutę(-kę) jasnych, z góry określonych granic. Korektywne w rozumieniu terapeuty(-ki) jest również nadanie wagi i uwagi przeżyciom pacjenta(-ki) – komunikowanie mu słowami i postawą, że jego/jej trudności są normalną reakcją na nienormalne rzeczy, które mu/jej się przytrafiały, że niektóre zdarzenia w jego/jej życiu nie powinny były mieć miejsca.
Wreszcie korektywna może być sama współczująca obecność terapeuty(-ki). Gdy pacjent(-ka) wraca w gabinecie do sytuacji, które wywołały jego/jej cierpienie, w pewnym sensie je odtwarza. Różnica względem oryginału jest jednak taka, że tym razem jest przy nim/niej ktoś, kto widzi go/ją w bólu i pomaga mu/jej udźwignąć wszelkie emocje z tym związane.
Zaangażowanie. Dobry(-a) terapeut(k)a stara się, aby podczas sesji koncentrować na pacjencie całą swoją uwagę i energię, a w pomaganie mu/jej włożyć całą swoją wiedzę, umiejętności, doświadczenie. Zaangażowanie terapeuty(-ki) powinno również przejawiać się w tym, że poszerza swoją wiedzę, ilekroć wymaga tego specyfika problemu pacjenta(-ki), oraz systematycznie poddaje swoją pracę superwizji.
Profesjonalizm i zaangażowanie terapeuty(-ki) stanowią jednak co najwyżej połowę sukcesu, a co najmniej drugie tyle zależy od pacjenta(-ki). Psychoterapia często kojarzy się ludziom z poradą lekarską, w przypadku której wystarczy opisać, z czym mamy problem, a potem przyjąć przepisane leki lub ufnie poddać się zabiegom zleconym przez specjalistę. Niestety, terapeuci nie mają uniwersalnych sposobów na uleczanie psychiki swoich pacjentów, a do tego, żeby coś się zmieniło, nie wystarczy samo przychodzenie na terapię. To pacjent(-ka) decyduje, czym chce zająć się na danym spotkaniu, i pożądane jest, aby poświęcił(a) choć kilka minut na przygotowanie się do każdej wizyty. To, czy spotkania będą owocne, zależy również od tego, czy analizuje pomiędzy sesjami treści wynoszone z terapii i czy stara się krok po kroku przekładać je na zmiany w swoim życiu.
Większość z tych zjawisk nie jest związana z konkretnymi metodami czy procedurami. Sprowadzają się one do tego, jak terapeut(k)a traktuje pacjenta(-kę): czy jest spójny(-a) i stabilny(-a) w postawach wobec niego/niej, na co ukierunkowuje jego/jej uwagę, czy komunikuje mu/jej to, co myśli, w sposób szczery i odpowiedni do sytuacji.
Nie chodzi o to, co terapeut(k)a robi – chodzi o to, jaki(-a) jest. Carl Rogers, twórca terapii humanistycznej i sprawca rewolucji w rozumieniu relacji między terapeut(k)ą a pacjentem(-ką), nazywał psychoterapię „leczeniem przez miłość”. Miał tu na myśli miłość w formie agape, czyli tę bezwarunkową, okazywaną przez autentyczną życzliwość i szacunek. Traktuje się to oczywiście jako pewną metaforę: terapeuci nie kochają swoich pacjentów w takim sensie, w jakim zazwyczaj myślimy o miłości. Mimo to szczerze zależy im na osobach, z którymi pracują, nie wykorzystują ich do poprawy własnej samooceny czy samopoczucia, przyznają ich dobru priorytet niezależnie od okoliczności. To umożliwia im prowadzenie takich terapii, w których możliwe: są zrozumienie siebie, uzyskanie korektywnych doświadczeń oraz zmiana sposobu myślenia o sobie i świecie na bardziej adekwatny i konstruktywny.
Przekraczaniem granic w sposób potencjalnie niebezpieczny dla pacjenta(-ki)
Wspomniałam już, że trudno o dobrą terapię bez konfrontacji z tym, co robimy (lub czego nie robimy), a co nam nie służy. W rezultacie w terapii niezbędne jest zazwyczaj zmierzenie się z jakąś trudną prawdą na temat siebie lub swojego otoczenia, wyjście z utartych schematów myślenia i postępowania. Tego rodzaju przekroczenie własnych granic – to, co często nazywamy ładnie „wychodzeniem ze strefy komfortu” – jest potrzebnym i adekwatnym elementem terapii. Nie ma w niej jednak miejsca na wychodzenie ze strefy podstawowego poczucia bezpieczeństwa. To oznacza, że dobry(-a) terapeut(k)a nie będzie zmuszał(a) pacjenta(-ki) np. do powracania pamięcią do traumatycznych doświadczeń z życia, jeżeli ten/ta nie jest jeszcze na to gotowy. Przeczytałam ostatnio piękne zdanie, że zanim terapeut(k)a traumy zacznie z pacjentem(-ką) intensywną pracę nad tym, co budzi jego/jej przerażenie, najpierw powinien(-na) nauczyć go/ją „trzymania nogi na hamulcu”, czyli wykorzystywania technik regulujących układ nerwowy, wyciszających nadmierne pobudzenie spowodowane powrotem do traumatycznych wspomnień. Jest to zasada, którą teoretycznie można zastosować do każdej terapii, nie tylko tej po traumie. Wytworzenie poczucia bezpieczeństwa jest niezbędną pierwszą fazą terapii, która poprzedza fazę konstruktywnej współpracy.
Terapeut(k)a powinien(-na) być też bardzo uważny(-a) w kwestii technik, które proponuje pacjentowi(-ce). Na przykład metody psychodramy, takie jak rozmowa z pustym krzesłem, to techniki bardzo skuteczne, ale też mocne i nie dla każdego. Dobry specjalista zdrowia psychicznego zaproponuje je tylko pacjentowi(-ce), który(-a) jest we względnie stabilnym stanie psychicznym i będzie umiał(a) poradzić sobie z intensywnymi emocjami wywołanymi przez takie ćwiczenie. Niemniej jednak nawet jeśli terapeut(k)a uważa, że takie metody będą dobre na danym etapie procesu terapeutycznego, zawsze powinien(-na) pozostawić wyraźną przestrzeń do odmowy.
Specjalista nie powinien także nakłaniać, a tym bardziej zmuszać pacjenta(-ki) do podejmowania konkretnych decyzji i działań poza gabinetem. W każdym nurcie przyjmuje się, że to osoba korzystająca z terapii jest najlepszym ekspertem od swojego życia i powinna brać za nie pełną odpowiedzialność. Dlatego poza pojedynczymi sytuacjami, w których niepodjęcie jakiegoś działania, przykładowo odejścia od przemocowego partnera, wiąże się z bezpośrednim niebezpieczeństwem, terapeut(k)a nie doradza. Powinien ograniczyć się do pomocy pacjentowi(-ce) w odkryciu tego, co on/ona sam(a) chce zrobić i jakie mogą być dla niego/niej konsekwencje każdego z wyborów.
Ciągłą frustracją
„Mam poczucie, że terapia w ogóle mi nie pomaga!”
„Terapia wcale nie pomaga mi poczuć się lepiej, wręcz przeciwnie – coraz wyraźniej widzę, że moje życie to jeden wielki bałagan!”
„Terapeut(k)a nigdy nie odpowiada bezpośrednio na żadne z moich pytań, można się z nim/nią wykończyć”.
„Terapia nie pomaga mi zrozumieć, co mam robić. Czuję większe zagubienie niż przed jej rozpoczęciem”.
Przypuszczam, że niemal każdy korzystający z terapii na którymś jej etapie wypowiedział przynajmniej jedno z tych zdań. Tak, to naturalne, że w terapii zdarza się impas trwający kilka, a nawet kilkanaście spotkań. Zdarza się, że zamiast rosnącej satysfakcji z życia przez jakiś czas pacjent(-ka) odczuwa przygnębienie, bo oto nagle staje oko w oko z prawdą o swoim związku, czego wcześniej unikał(a). Albo odkrywa, że nie tylko nie wie, czy zostać, czy rozstać się z partnerem, ale też czy obrana ścieżka kariery jest tą właściwą. Czy naprawdę chce teraz zostać matką, czy też woli dać sobie jeszcze kilka lat beztroskiego życia?
Jednym z uniwersalnych celów terapii jest właśnie nauka tolerowania niepewności i tymczasowego dyskomfortu psychicznego. Okresy gorszego samopoczucia bardzo często okazują się nieodłącznym elementem drogi ku prawdziwej zmianie.
Jeżeli jednak taki stan trwa miesiącami, jest to prawdopodobnie sygnał, że coś w terapii nie działa i pora skierować ją na właściwe tory. Najlepszym sposobem na wdrożenie działań naprawczych jest szczera rozmowa z terapeut(k)ą i wspólne zastanowienie się, co podtrzymuje ten impas i co mogłoby go przełamać. Będzie to nie tylko okazja do zwiększenia satysfakcji z procesu terapeutycznego, ale i do nauki szczerego komunikowania swoich odczuć drugiej osobie czy usuwania zakłóceń komunikacyjnych. Bywa jednak i tak, że pomimo najlepszych chęci obu stron wspólne wysiłki nie przynoszą rezultatu. To moment, w którym warto zastanowić się, czy terapia, w której jesteś, jest dopasowana do ciebie i twoich potrzeb na tym etapie życia. Problem może tkwić w tym, że nie ma chemii między tobą a osobą terapeuty(-ki) lub jego/jej stylem pracy wynikającym z nurtu terapeutycznego. Tak jak już wspominałam, zdarzają się sytuacje, gdy świetny specjalista i zmotywowany pacjent(-ka) nie będą potrafili nawiązać z sobą dobrej współpracy na rzecz tego drugiego. Może też się zdarzyć, że najbardziej leczące w procesie terapeutycznym będzie otwarte powiedzenie specjaliście o swoich zastrzeżeniach i wspólne dojście do wniosku, że warto poszukać innego podejścia.
Utwierdzaniem w poczuciu krzywdy i wyciąganiem z poczucia winy
Sytuacja, w której pacjent(-ka) dzięki terapii dociera do całkowicie wypartych wspomnień, nie jest częstym zjawiskiem. Zdarza się jednak, że dzięki sesjom zaczynamy inaczej patrzeć na to, co działo się w naszej rodzinie pochodzenia: dostrzegamy, że to, co nauczyliśmy się określać jako dyscyplinę, w istocie było przemocą, a brak ciepła ze strony rodziców nie zahartował nas, lecz sprawił, że trudno jest nam okazywać uczucia najbliższym. Co wtedy? Czy mam zadzwonić do mamy i wszystko jej wygarnąć? Czy to powód, aby wybaczyć sobie wszystkie błędy popełnione w dorosłym życiu i poinformować męża, że nie ma prawa oczekiwać ode mnie, że się zmienię?
Otóż nie. Na przykład konfrontowanie się z krzywdzącym rodzicem bardzo często okazuje się, niestety, jedynie okazją do pogłębienia własnych ran – bo jeśli ten rodzic nie przeszedł przez własną terapię lub nie wykonał naprawdę porządnej pracy nad sobą w innej formie, to bardzo możliwe, że nie będzie gotowy wziąć odpowiedzialności za własne czyny, przeprosić i zadośćuczynić. Natomiast oczekując od własnych dzieci, partnerów życiowych czy przyjaciół, że trwale obniżą swoje oczekiwania wobec nas, bo mieliśmy kiedyś ciężko, ranimy ich, a w najlepszym razie stawiamy w bardzo trudnej sytuacji. Postępując tak, jesteśmy niczym zatrute owoce, które nie mają szans stać się na powrót zdrowe i smaczne. Co gorsza, karmimy tą trucizną owoce, które rosną na tej samej gałęzi. Tak właśnie dzieje się, gdy tkwimy w poczuciu krzywdy. Szukamy sprawiedliwości i ratunku tam, gdzie dostać ich nie możemy, a przez niechęć do wzięcia za siebie odpowiedzialności przekazujemy naszą traumę następnym pokoleniom.
Być może zabrzmiało to teraz tak, jakby dobra terapia była przede wszystkim stawianiem do pionu i bardzo dyrektywnym motywowaniem do wzięcia się w garść. Zdecydowanie tak być nie powinno, bo to stanowiłoby opisane przeze mnie już przekraczanie granic pacjenta(-ki). W dobrej terapii powinien się znaleźć czas (a niekiedy nawet bardzo dużo czasu) na to, aby pacjent(-ka) w swoim tempie dostrzegł(a), opłakał(a) i ostatecznie zaakceptował(a) fakt, że kiedyś w przeszłości wydarzyła mu/jej się krzywda. Naturalną reakcją na takie odkrycie może być złość na cały świat, wycofanie się z życia społecznego, obniżony nastrój. Celem tej trudnej podróży nie powinno być jednak uznanie się za osobę, która na nic nie ma wpływu, której nieodłączną cechę tożsamości określa przymiotnik „skrzywdzona”. Chodzi o to, aby dostrzec w sobie osobę, która przetrwała kiedyś, a teraz ma wpływ na swoje życie – i zacząć postępować w życiu jak właśnie ktoś taki. Kiedy piszę te słowa, mam przed oczyma obraz żołnierza, który tuż po zranieniu w nogę był całkowicie bezbronny i wymagał pomocy innych (niestety, nie każdy żołnierz w takiej sytuacji otrzyma pomoc), ale kiedy już wydostał się z pola walki, został bohaterem, dając innym przykład patriotycznej postawy, zaś jego rana się zagoiła i stała przynoszącą chwałę „blizną bojową”.
W terapii powinien być czas zarówno na domknięcie swoich trudnych doświadczeń (np. przez wspomniane już techniki wyobrażeniowe), jak i na zwrócenie się ku nowemu, zdrowszemu życiu (np. przez zmianę nawyków, naukę opiekowania się sobą, ale i naukę adaptacyjnego stylu funkcjonowania w relacjach). To, że twoi rodzice reagowali przemocą na twoje niegrzeczne zachowania, nie oznacza, że tobie teraz też tak wolno. Oznacza za to, że jeśli jest to dla ciebie problem, to warto poruszyć ten wątek na terapii, nauczyć się opiekować sobą w trudnych momentach rodzicielstwa i ukształtować w sobie nowe, zdrowe wzorce zachowania.
Podobnie jest z poczuciem winy. W swojej pierwszej książce Jak żyć dobrze, będąc DDA wiele uwagi poświęciłam rozróżnieniu zdrowego poczucia winy od toksycznego wstydu. Ten pierwszy stan definiujemy jako naturalną reakcję na skrzywdzenie kogoś lub przekroczenie granic norm społecznych. To reakcja potrzebna, bo kierująca naszą uwagę na drugiego człowieka i nakłaniająca do naprawiania swoich błędów. Natomiast toksyczny wstyd rodzi się w nas wtedy, gdy nie potrafimy odseparować oceny swojego niewłaściwego, ale pojedynczego zachowania od globalnej oceny własnej osoby. Taki wstyd wzbudza nienawiść do samego siebie i przede wszystkim kieruje nas do wewnątrz – w przeciwieństwie do poczucia winy nie zmienia nas na lepsze i nie motywuje do zadośćuczynienia tym, których zraniliśmy. Żadna terapia nie ma uczyć wstydzenia się siebie – każdy jest wartością samą w sobie i powinien umieć bezwarunkowo siebie akceptować. Pozbycie się nieadaptacyjnego, zatruwającego wstydu jest ważną częścią bardzo wielu procesów terapeutycznych, podobnie jak pozbycie się poczucia winy wzbudzonego przez coś, na co w rzeczywistości nie mieliśmy najmniejszego wpływu. Bywa jednak, że na terapię zgłaszamy się w poczuciu winy za coś, co faktycznie zależało od nas. Na przykład po wypadku, który spowodowaliśmy przez własną nieuwagę lub pod wpływem alkoholu, a w którym ktoś poważnie ucierpiał. Wówczas celem terapii nie będzie pozbycie się tego poczucia winy, ale sprawienie, żeby nie miało ono na nas destrukcyjnego, całkowicie obezwładniającego wpływu, i przekształcenie go w motor napędowy do czynienia dobra. Czasem wręcz pożądane jest, aby pacjent(-ka) zaczął(-ęła) przeżywać poczucie winy pod wpływem terapii. „Nie będę pani wyciągał z poczucia winy, bo to coś, co w pani najzdrowsze” – to słowa, które do jednej ze swoich pacjentek wypowiedział Jon Frederickson, autor m.in. znanej na całym świecie książki Kłamstwa, którymi żyjemy.
Bezwarunkowym wsparciem (ale akceptacją – już tak)
Terapia ma za zadanie przede wszystkim wzmacniać i wspierać w nas to, co adekwatne. Gdy postępujemy w sposób odklejony od rzeczywistości, gdy krzywdzimy samych siebie lub innych, terapeut(k)a nie może nam przyklaskiwać, bo tym samym tylko zwiększy wysokość, z której nieuchronnie przyjdzie nam kiedyś spaść. To oznacza np., że:
jeśli zdobyłeś(-aś) najwyższą premię roczną z całego zespołu, ale przypłaciłeś to rozpadem więzi z nastoletnim synem i dwoma omdleniami z przemęczenia w ubiegłym miesiącu, terapeut(k)a raczej nie powinien(-na) świętować razem z tobą – ale zwrócić ci uwagę na koszty tego „osiągnięcia”;
jeśli nawrzeszczałaś na chłopaka, że poświęca ci za mało czasu, i z zadowoleniem opowiadasz o tym na terapii, bo ostatnio wiele sesji poświęciliście twojemu problemowi ze stawianiem granic, terapeut(k)a nie powinien(-na) ci gratulować – ale pomóc ci tak przygotować się do następnej trudnej sytuacji, żebyś nie zareagowała w niej krzykiem i wymuszaniem, ale spokojnym przedstawieniem swoich emocji i racji;
jeśli wpadasz do gabinetu wzburzony, że kolega z pracy knuje przeciwko tobie, ale z tego, co mówisz, nie wynika jednocześnie żadna racjonalna i obiektywna przesłanka, żeby tak myśleć – terapeut(k)a nie powinien(-na) razem z tobą oburzać się, „co to za drań”, lecz raczej wspólnie z tobą stworzyć listę argumentów za i przeciw w sprawie tego, co ci się wydaje, i sformułować alternatywny sposób myślenia.
Terapeut(k)a nie powinien(-na) więc wspierać cię we wszystkim, co robisz, ale zawsze powinien(-na) dawać ci do zrozumienia, że akceptuje cię jako człowieka. Jednym z uniwersalnych założeń terapii jest to, aby człowiek pod jej wpływem uczył się odważnie konfrontować ze swoimi błędami i mniej reprezentatywnymi kawałkami siebie, a jednocześnie darzył siebie szacunkiem niezależnie od okoliczności. Terapia jest także okazją do nauczenia się, że relacja z drugim człowiekiem może pozostać dobra i wartościowa nawet wtedy, gdy pojawiają się między nami różnice zdań.
Podsumowanie: mity i półprawdy niesione przez kulturę terapii
Mam nadzieję, że udało mi się choć trochę przybliżyć ci, czym terapia powinna być zawsze, a czym nigdy stać się nie może. Aby podsumować zebrane w tym rozdziale fakty, odniosę je do wymienionych już, typowych haseł rozpropagowywanych przez kulturę terapii.
„Najważniejsze jest to, czego ty chcesz” – w terapii ważne jest też to, aby nauczyć się przyjmować perspektywę drugiej strony i kiedy to uzasadnione, iść na kompromis. Bywa nawet i tak, że potrzeby kogoś innego musimy przedłożyć ponad własne. Na pewno zgodzi się z tym każdy rodzic małego dziecka.
„Twoje emocje są ważne, masz prawo je przeżywać i postępować zgodnie z nimi” – choć w psychologii nie ma mowy o tym, że ktoś nie ma prawa czuć się tak, jak się czuje, to nie wszystkie emocje należy uprawomocniać i wzmacniać. Istotnym elementem terapii jest uczenie się, jak zrobić „krok w tył”: sprawdzić, w jaki sposób nasza interpretacja danej sytuacji doprowadziła do pojawienia się określonej emocji i czy z perspektywy czasu ta interpretacja wciąż wydaje nam się adekwatna.
„Jeśli twój partner podważa to, co mówisz [lub wstaw cokolwiek innego], to stosuje przemoc”. W internecie roi się dzisiaj od artykułów na temat narcystycznej przemocy, gaslightingu (podważania słów i emocji innej osoby) i wielu innych zachowań, którymi osoby – najczęściej z określonymi zaburzeniami osobowości – manipulują innymi. Myślę, że wzrost świadomości o naturze przemocy, o jej mniej i bardziej oczywistych przejawach, jest bardzo pozytywnym zjawiskiem i ocali wiele osób przed utratą zdrowia i życia. Jednocześnie jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że określenia takie jak „narcyz”, „przemocowiec” czy „toksyk” bywają nadużywane. A każdemu z nas, zwłaszcza w romantycznym związku, zdarzy się czasem zachowanie, które z boku można uznać właśnie za przejaw manipulacji, gaslightingu, wyżywania się czy innego przekroczenia granic. I naprawdę niekoniecznie oznacza to, że jesteśmy przemocowcami, choć oczywiście nie zwalnia nas to z obowiązku naprawiania swoich błędów. Jeśli zgłaszasz się na indywidualną terapię lub na terapię z partnerem, aby ratować związek, doszukiwanie się etykiet na zachowanie drugiej strony średnio pomoże. W pracy nad odbudowaniem więzi chodzi bowiem przede wszystkim o to, aby zrozumieć, co dzieje się w relacji między wami, co obydwoje do niej wnosicie, jak wzmacniać to, co buduje więź, a jak osłabiać to, co ją niszczy. Natomiast jeżeli wiesz już, że związek nie ma przyszłości, i nie chcesz go ratować – celem staje się wyjście z niego, zapewnienie bezpieczeństwa sobie i dzieciom, o ile je masz. Stwierdzenie „OK, stosuje wobec mnie przemoc, nie mogę na to pozwalać” może być przydatne, ale tylko pod warunkiem, że stanie się wstępem do działania.
„Jeśli twoi rodzice robili to i to [wstaw dowolne], najprawdopodobniej masz traumę, idź na terapię”. Tego typu stwierdzenia mają jeszcze inne odsłony: „Jeżeli często się spóźniasz, czasem nie chce ci się od nikogo odbierać telefonów itd., itp., to jest to prawdopodobnie oznaka wczesnodziecięcej traumy”. I znowu, podobnie jak z przemocą w związku – super, że w przestrzeni publicznej coraz więcej mówi się o tym, co może mieć negatywny wpływ na psychikę małego dziecka. Super, że mówi się więcej też o tym, jak – nie zawsze w oczywisty sposób – takie doświadczenia mogą odbijać się na dorosłym życiu. Materiały na ten temat często jednak pomijają jedną, niezwykle ważną kwestię: otóż na podstawie nawet ewidentnych aktów krzywdzenia czy przemocy wobec dziecka nie można w sposób jednoznaczny wnioskować, że w przyszłości wystąpią u niego problemy ze zdrowiem psychicznym. W psychologii o dramatycznych sytuacjach nie mówi się jako o „traumach”, tylko o „wydarzeniach potencjalnie traumatycznych”. To, czy u krzywdzonego dziecka rozwiną się np. objawy PTSD, zależy m.in. od jego wrodzonego poziomu odporności psychicznej, niektórych cech temperamentalnych, a także tego, czy oprócz niewydolnych wychowawczo rodziców w otoczeniu dziecka byli dorośli, którzy otaczali je adekwatną opieką i wsparciem. Sam fakt, że w rodzinie pochodzenia żyło się bardzo ciężko, nie jest równoznaczny z tym, że wymagasz terapii – o ile zadowolenie i satysfakcję przynosi ci obecna jakość funkcjonowania. Podobnie jest z różnymi objawami i trudnościami, które mogą, ale nie muszą być przejawem traumy. Jeżeli dostrzegasz w swoim funkcjonowaniu jakieś nieprawidłowości – nie diagnozuj się w internecie i nie zakładaj najgorszego. Skieruj swoje kroki do psychiatry lub psychologa-diagnosty (o tym, kiedy i do kogo – już za chwilę), którzy udzielą ci rzetelnej informacji, czy dany objaw w twoim konkretnym przypadku rzeczywiście jest objawem traumy. Równie dobrze może być to symptom wypalenia zawodowego, ADHD lub po prostu przemęczenia i potrzeby wypoczynku.
„Terapia jest super i każdy powinien z niej skorzystać”. Być może nieprawidłowość takiego myślenia jest dla ciebie oczywista. Zdecydowałam się jednak o tym napisać, bo w gabinetach terapeutów coraz częściej pojawiają się osoby, które chcą podjąć pracę nad sobą, dlatego że robią to już prawie wszyscy ich krewni i znajomi, a one nie chcą wychodzić na ignorantów. Ja sama jeszcze parę lat temu powtarzałam, że na terapię powinien iść każdy, a zwłaszcza ktoś, kto zamierza mieć dzieci! Teraz uważam, że terapia służy przede wszystkim uzupełnianiu braków. Jest potrzebna komuś, jeśli czegoś mu brak – czy to stabilnej samooceny, spokoju ducha itp., czy czegoś w codziennym życiu (i nie wie, co z tym zrobić). Lub jeśli czegoś jest w jego głowie nadmiar: natrętnych wspomnień wydarzeń z przeszłości, myśli na różne tematy, które trudno mu samodzielnie ułożyć. Jakiś rodzaj dyskomfortu jest najczęściej niezbędny, aby utrzymać motywację do terapii. Kiedy ten nie występuje, chodzenie na terapię niekoniecznie uczyni kogoś lepszym człowiekiem. Czas, który by pochłonęła, lepiej spożytkować na przebywanie z bliskimi czy na inne działania, które sprawiają przyjemność i które tym samym pomagają zapobiec wystąpieniu kryzysów psychicznych w przyszłości.
„Masz prawo robić to i to [wstaw dowolnie], to nic złego – normalizujmy!”. Hasło „normalizowanie” w ostatnich latach zyskało na popularności. „Normalizować” znaczy po prostu przestać myśleć o niektórych czynnościach czy ludzkich właściwościach jako o czymś patologicznym, niezdrowym lub niesmacznym. Bo choć przywykliśmy do tego, aby o tym nie mówić, w rzeczywistości ma tak prawie każdy z nas. W sieci normalizuje się występowanie cellulitu u kobiet (super), różnice w potrzebach seksualnych pomiędzy partnerami (jak wyżej), ale też to, że każdy czasem ma w domu chlew czy zaległości w pracy (i to prawda!). Ale czytając coraz dłuższą listę tego, co powinniśmy normalizować można niekiedy odnieść wrażenie, że nie ma co się przejmować tym, że czuję się nie do końca szczęśliwie czy frustruje mnie praca, którą wykonuję. Bo przecież każdy tak ma i to jest normalne.
I choć niektórym może wydawać się to oczywiste, i tak chcę umieścić w książce ten przekaz i upewnić się, że otrzyma go każdy, kto tego potrzebuje. Warto sięgać po pomoc specjalistów zdrowia psychicznego zawsze wtedy, gdy czujemy, że coś w naszym życiu lub w naszej głowie nam doskwiera, jest źródłem cierpienia i odbiega od tego, czego dla siebie byśmy chcieli.
Dziękuję ci, że jesteśmy aż dotąd razem. Wyobrażam sobie, że ten rozdział dla niektórych był zalewem nowych informacji, dla innych okazał się przypomnieniem od dawna znanych już faktów i przyniósł zaledwie odrobinę nowej wiedzy. Tak czy owak – jest fundamentem tej książki i pewną podstawową wiedzą na temat terapii, do której w następnych rozdziałach będę dodawać kolejne cegiełki.
Na następnych stronach znajdziesz kolejne informacje. Spróbuję ci opowiedzieć m.in. o tym, kiedy i jak możesz sobie pomóc, jak i na jaką terapię się zgłosić i co – już bardziej konkretnie – może dziać się za drzwiami gabinetu.
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Wirtualny Informator o Terminach Leczenia NFZ
https://terminyleczenia.nfz.gov.pl/
Wyszukiwarka centrów zdrowia psychicznego
https://czp.org.pl/mapa/
Wybrane telefony zaufania:
Całodobowe Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym Fundacji ITAKA
800 702 222
Całodobowa Ogólnopolska Poradnia Telefoniczna dla Osób Przeżywających Kryzys Emocjonalny
116 123
Całodobowy Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę
(dzieci mogą uzyskać natychmiastową pomoc psychologiczną bez konieczności proszenia opiekuna prawnego o zgodę)
116 111
Telefon informacyjno-pomocowy dla rodziców i opiekunów dzieci
w kryzysie psychicznym/niebezpieczeństwie Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę
800 100 100 (dyżury psychologów od pon. do czw. w godz. 12.00–15.00)
Telefon zaufania dla osób ze społeczności LGBTQIAP+ Stowarzyszenia Lambda
22 628 52 22 (działa od pon. do pt. w godz. 18.00–21.00)
Telefon wsparcia dla osób w żałobie Fundacji Nagle Sami
800 108 108 (działa od pon. do pt. w godz. 14.00–20.00)
Źródła danych merytorycznych i wyników badań – kolejność zgodna z odniesieniami w tekście
Źródła naukowe
Psychoterapia. Teoria. Podręcznik Akademicki, red. Lidia Grzesiuk, Wydawnictwo Eneteia, Warszawa 2005.
Psychiatria. Podręcznik dla studentów medycyny, red. Marek Jarema, Wydawnictwo PZWL, Kraków 2016.
Psychoterapia. Problemy pacjentów. Podręcznik Akademicki, red. Lidia Grzesiuk, Hubert Suszek, Wydawnictwo Eneteia, Warszawa 2001.
Jadwiga Fudała, Bezpieczne picie alkoholu, https://www.mp.pl/pacjent/psychiatria/uzaleznienia/69551,bezpieczne-picie-alkoholu (dostęp 22.09.2024).
Nancy McWilliams, Diagnoza psychoanalityczna. Nowe, zaktualizowane wydanie, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2021.
Agnieszka Popiel, Ewa Pragłowska, Psychoterapia poznawczo-behawioralna. Teoria i praktyka, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2022.
Jeffrey E. Young, Janet S. Klosko, Marjorie E. Weishaar, Terapia schematów: przewodnik praktyka, przeł. Olena Waśkiewicz, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk, 2014.
Dave Mearns, Brian Thorne, Terapia skoncentrowana na osobie, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2010.
Gro Skottun, Ashild Krüger, Praktyka Terapii Gestalt. Teoria i doświadczanie, Oficyna Związek Otwarty, Warszawa 2023.
Jerzy Mellibruda, Siedem ścieżek integracji psychoterapii. Ślady dziecięcych traum i toksycznych relacji jako wyzwanie, Wydawnictwo Zielone Drzewo, Warszawa 2011.
Irvin Yalom, Molyn Leszcz, Psychoterapia grupowa: teoria i praktyka, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2006.
Michael J. Lambert, Psychotherapy outcome research: implications for integrative and eclectic therapists.Handbook of psychotherapy integrations, Wydawnictwo Basic Books, Łódź 1992, s. 94–129.
Martin E. Seligman, The effectiveness of psychotherapy: The Consumer Reports study, „American psychologist”, 1995, 50 (12), s. 965.
Wiesław Sikorski, Mechanizm neuroplastyczności i jego znaczenie dla psychoterapii oraz oceny jej skuteczności, „Psychoterapia”, 2016, 2 (177), s. 43–56.
Źródła popularnonaukowe
Marta Sak, Czy psychoterapia online jest skuteczna? Odpowiadamy na to i inne pytania na temat zdalnych spotkań z psychologiem, https://psychomedic.pl/psychoterapia-online-wszystko-co-chcesz-wiedziec/ (dostęp 22.09.2024).
Aleksandra Pięta, Zdrowie psychiczne. Instrukcja obsługi, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2024.
Polecana literatura samopomocowa, poszerzająca perspektywę
O zaburzeniach nastroju
Anna Duman, Depresja. Jak pokonać śmiertelny smutek, Wydawnictwo RM, Warszawa, 2023.
Monika Kotlarek, Depresja, czyli gdy każdy oddech boli, Wydawnictwo Sensus, Gliwice 2021.
Monika Kotlarek, Choroba afektywna dwubiegunowa, czyli ze skrajności w skrajność, Wydawnictwo Sensus, Gliwice 2022.
Christine A. Padesky, Dennis Greenberger, Umysł ponad nastrojem.Podręcznik dla pacjenta, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2004.
O zaburzeniach lękowych
Edmund J. Bourne, Lęk i fobia. Praktyczny poradnik dla osób z zaburzeniami lękowymi, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2023.
Arlin Cuncic, Podręcznik pracy nad lękiem, Wydawnictwo Zielone Drzewo, Warszawa 2021.
Stefan G. Hofmann, Ponad lękiem. Strategie terapii poznawczo-behawioralnej i uważności pozwalające przezwyciężyć lęk, strach i zamartwianie się, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2024.
O traumie
Marta Sak, Jak żyć dobrze, będąc DDA, Wydawnictwo RM, Warszawa 2024.
Arielle Schwartz, Złożony zespół stresu pourazowego. Jak odzyskać integralność psychiczną i kontrolę nad emocjami. Zeszyt ćwiczeń, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.
Lindsay C. Gibson, Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców. Jak uwolnić się od przeszłości i zacząć nowe życie, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2018.
O seksualności
Michalina Wisłocka, Sztuka kochania, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2016.
Robert Kowalczyk, Dawid Krawczyk i in., Sztuka bycia razem, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2023.
Andrzej Gryżewski, Sztuka obsługi waginy, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2022.
Aneta Borowiec, Beata Wróbel, Sztuka kobiecości, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2020.
Andrzej Gryżewski, Przemysław Pilarski, Sztuka obsługi penisa, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2018.
Andrzej Gryżewski, Przemysław Pilarski, Sztuka obsługi penisa 2. Nowe wyzwania, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2024.
Magdalena Fritz, Bliżej. Życie intymne bez presji i w zgodzie ze sobą, Wydawnictwo Znak, Kraków 2024.
O tym, jak zadbać o sen
Daria Łukowska, Jak spać, żeby się wyspać?, Wydawnictwo Znak, Kraków 2022.
O zaburzeniach neurorozwojowych
Anita Wojtkiewicz, Cykle. O życiu w spektrum autyzmu i z ADHD, Wydawnictwo Linia, Ożarów Mazowiecki 2024.
Roxanne Emery, Richard Pink, Brudne pranie. ADHD u dorosłych i jak sobie z nim radzić, Wydawnictwo Insignis, Kraków 2023.
O tym, jak całościowo zadbać o swoje zdrowie psychiczne
Aleksandra Pięta, Zdrowie psychiczne. Instrukcja obsługi, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2024.
Książki o regulacji emocji
Anna Cyklińska, Przewodnik po emocjach. Jak lepiej rozumieć własne uczucia, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2022.
Nikodem Ryś, Poradnik obsługi umysłu. Jak sobie radzić z trudnymi emocjami, Wydawnictwo RM, Warszawa 2022.
Terapia bez tajemnic. Jak wybrać dla siebie najlepszą pomoc
Marta Sak
© by Wydawnictwo RM, 2025 All rights reserved.
Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected], www.rm.com.pl
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy. Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli. Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książki, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.
ISBN 978-83-8151-928-1 ISBN 978-83-7147-175-9 (ePub) ISBN 978-83-7147-176-6 (mobi)
Edytor: Justyna MrowiecRedaktor prowadząca: Justyna ŻebrowskaRedakcja: Ewa WołoczkoKorekta: Zuzanna ŻółtowskaEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikacja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec
W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]