Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Najpopularniejsze autorki polskiej literatury obyczajowej w wyjątkowym zbiorze przygotowanym z okazji Dnia Matki!
„Teraz Cię rozumiem, mamo!” to antologia przejmujących opowieści o trudnej sztuce bycia matką i córką, sile matczynej miłości oraz potrzebie odbudowania utraconych więzi. Na kartach zbioru nie brakuje także szczerych rozmów i skrywanych latami rodzinnych tajemnic, a wszystko to okraszone jest sporą dozą emocji i wzruszeń.
W gronie autorek opowiadań znalazły się: Magdalena Witkiewicz, Agnieszka Krawczyk, Agnieszka Lingas-Łoniewska, Natasza Socha, Ilona Gołębiewska, Magda Knedler, Małgorzata Warda oraz Sabina Waszut.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 310
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Redaktor prowadzący: Ewa Orzeszek-Szmytko
Redakcja: Maria Nowakowska
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Martyna Kałan/Słowne Babki
Fotografia na okładce:
© Xesai/iStock by Gettyimages
Nie wiesz wszystkiego © Magdalena Witkiewicz
Kruchość © Agnieszka Krawczyk
Twoja Emi © Agnieszka Lingas-Łoniewska
Sekret © Natasza Socha
Listy z przeszłości © Ilona Gołębiewska
Wstań, Jadźka © Magda Knedler
Dom w lesie © Małgorzata Warda
Kocyk w misie © Sabina Waszut
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2021
ISBN 978-83-287-1638-4
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2021
fragment
Nie mogę uwierzyć w to, że kiedyś myślałam, że z mamą jesteśmy zupełnie inne. Miałam wrażenie, że różni nas wszystko. Poglądy, gust. Wydawała mi się starej daty, byłam pewna, że nie zna życia. Jakże się myliłam. Na szczęście doszłam do tego, zanim było zbyt późno. Zanim weszłam w coś, z czego nie byłoby już wyjścia. Mama miała szósty zmysł. Ale chyba wszystkie matki go mają, gdy chodzi o ich dzieci.
– Ale z czego będziecie żyli? – zapytała mama, kiedy opowiedzieliśmy jej o swoich planach na życie.
Siedzieliśmy przy stole. Mój chłopak Jacek, moja mama i ja. Byłam pewna, że ucieszy się, że tak „rozsądnie” podchodzimy do życia, że chcemy razem zamieszkać, odciążyć ją.
– Na razie mieszkanie na kredyt weźmiemy, samochód też na kredyt – mówił Jacek. – Powoli będziemy się rozkręcać.
– Ja pracuję na umowę o pracę, to mogę na siebie te kredyty wziąć – powiedziałam szybko. – Całkiem nieźle zarabiam. Sprawdzałam nawet zdolność kredytową.
– A Jacek? – zdziwiła się mama. – Dlaczego tylko na siebie?
– Wiesz, mamo, jak jest. On pracuje, ale albo na umowę śmieciową, albo na czarno. Działalności jeszcze nie założył. Różnie jest. – Wzruszyłam ramionami. – Chodzi o to, byś była naszym żyrantem.
– Nie – powiedziała stanowczo mama.
– Nie? – zdziwił się Jacek.
– Nie – powtórzyła mama. – Dwa lata temu spłaciłam ostatnią ratę kredytu i nigdy więcej. Nawet w sklepie u pani Zosi nie wezmę nic na kredyt.
– Mama, ale ty się nie bój, że my tego nie spłacimy! Jacek świetnie zarabia! – próbowałam tłumaczyć. Nic z tego nie rozumiałam. Moja mama, na którą zawsze mogłam liczyć, jeszcze nigdy nie była taka stanowcza!
– A czym w ogóle Jacek się zajmuje? – spytała. – Na czym on tak świetnie zarabia? Tak świetnie zarabia i nie może założyć firmy, by mieć zdolność kredytową? Albo uzbierać na samochód? Nie musicie mieć od razu ferrari!
– Oj, mamo – westchnęłam. Bo co miałam jej powiedzieć? Że fuchy różne robi? Ja sama nie wiedziałam dokładnie, czym on się zajmuje, oprócz tego, że ma swój kanał na YouTubie.
– Dobra, Zuza, jak twoja mama nie chce, to nie. Poradzimy sobie – powiedział Jacek najwyraźniej zdziwiony postawą mojej mamy.
– Mamo! – Nie mogłam uwierzyć, że moja mama nam to robi. Nasze plany legły w gruzach. – Mamo, a nawet już mieszkanie byliśmy oglądać. Taka niewielka kawalerka.
– Ile macie oszczędności?
– W zasadzie nic nie mamy – powiedział Jacek. – Znaczy, mamy, ale zamrożone.
– Nie rozumiem. Macie zamrożone? Co to znaczy?
– Są przeznaczone na inwestycje.
– A w co, Jacku, chcesz zainwestować? – zapytała mama.
– A mama i tak nie zrozumie – powiedziałam. – Jakoś inaczej sobie poradzimy. Idziemy, Jacek.
– Do widzenia, pani Joanno. – Jacek wstał z krzesła.
– Kiedy wrócisz? – zapytała mama.
– Jak znajdę żyranta – powiedziałam złośliwie.
Wyszliśmy bez słowa. Nie chciałam nawet patrzeć na Jacka, bałam się, że zobaczę jego spojrzenie pełne wyrzutów. Rozmawialiśmy wcześniej o kredycie i byłam pewna, że mama nam pomoże. Zawsze mi pomagała. Zawsze w całym swoim życiu mogłam na nią liczyć. Tylko do Jacka nie była przekonana. W ogóle ostatnio stała się bardziej nerwowa, jakby się czegoś bała. Nawet rozmawiałam z nią o tym, ona się uśmiechnęła i stwierdziła, że czasem przeszłość puka do naszych drzwi, choć bardzo tego nie chcemy. Zupełnie nie wiedziałam, co ma na myśli. Ona sama chciała mnie najwyraźniej odgrodzić od przeszłości.
O swoim ojcu wiedziałam niewiele. Tylko tyle, że był i umarł. Nie miał żadnej rodziny, żadnych krewnych i w związku z tym z nikim z jego bliskich nie utrzymywaliśmy kontaktu. Miałam jedno niewyraźne zdjęcie w szufladzie. Mama mi je dała. Powiedziała, że to jedyna rzecz, jaka po nim została. Oprócz kredytu. Bo kredyt też był jego. Może dlatego jest taka sceptyczna?
– To nie te czasy, mamo, że trzeba mieć stałą pracę i dochód. Teraz się inaczej zarabia na życie – powiedziałam mamie jakiś czas wcześniej.
– Jak? – zapytała.
– Na przykład na YouTubie. Kręcisz filmy o różnych sprawach, reklamujesz różne rzeczy.
– Na tym można zarobić?
– Oczywiście! – powiedziałam. – I to całkiem sporo. Jeżeli masz dużo obserwatorów. To znaczy oglądających.
– Jeżeli można z tego wyżyć, to dlaczego Jacka nie stać na to, by normalnie wziąć ślub, zamieszkać z tobą w choćby wynajętym mieszkaniu, zapewnić ci jakiś normalny byt?
– Mamo, w tych czasach sama muszę sobie zapewnić normalny byt. Jest równouprawnienie.
– Jeżeli jest się małżeństwem, parą, tworzy się rodzinę, powinno się grać do jednej bramki. Kiedyś będziesz w ciąży, potem będziesz miała dziecko i zapewnienie sobie bytu w tym czasie może być utrudnione. Równouprawnienie nie ma tutaj nic do rzeczy.
– Co ty wiesz, mamo, o graniu do jednej bramki? Tata przecież zmarł, zanim ja jeszcze się urodziłam.
– I dlatego wiem, jak było mi ciężko – powiedziała mama. – Zostałam zupełnie sama.
Zamyśliłam się.
– To jest całkowicie inna sytuacja – skwitowałam. – Ja jestem z Jackiem, kochamy się.
– My z twoim tatą również się kochaliśmy. – Mama pokręciła głową.
– Mamo, to nie znaczy, że skoro tobie się nie ułożyło, ja będę miała takie samo życie.
– Często się niestety zdarza, że dzieci popełniają błędy swoich rodziców.
– To nie znaczy, że ja je powtórzę. Zresztą, co za błędy ty popełniłaś? To, że tata zginął w wypadku, nie było wcale twoim błędem, tylko po prostu los tak chciał. Co było błędem?
– Może małżeństwo było błędem? – zastanowiła się mama.
– Mamuś, gdyby nie ty i tata, nie byłoby mnie na świecie – uśmiechnęłam się. – A tak, jestem. Więc proszę cię, nie rozpatruj tego jako błędu!
– Nie mówię o tobie, córeczko. Mówię o małżeństwie.
– Widzisz? Nie zawsze małżeństwo jest dobre, a mnie poganiasz.
– Nie poganiam cię. Tylko gdy zamieszkasz z Jackiem, blokujesz sobie możliwość poznania kogoś innego.
– Ja nie chcę poznawać nikogo innego! Ja go kocham!
– Rozumiem – powiedziała cicho mama. Wyglądała, jakby chciała wtedy jeszcze coś powiedzieć, ale nie powiedziała.
Może gdybyśmy wtedy porozmawiały, wszystko potoczyłoby się inaczej? Teraz sobie obiecuję, że z moją córką będzie inaczej, że będziemy miały lepszy kontakt i żadnych tajemnic przed sobą, ale może moja mama miała rację, że powiela się błędy rodziców? I że robimy to zupełnie nieświadomie?
Tamtego dnia, gdy mama powiedziała, że nie pomoże nam z kredytem, Jacek wcale się do mnie nie odzywał. Wyszliśmy ode mnie z domu i poszliśmy do jego kawalerki, którą wynajmował razem z kolegą. Na szczęście Mariusza, jego współlokatora, nie było. Mogliśmy w spokoju porozmawiać.
Tamtego dnia miałam wrażenie, że nie jestem tam mile widziana, ale gdzie miałam się podziać? Wrócić do mamy, która najwyraźniej miała ochotę prawić mi morały?
– Jacek, pomyślmy inaczej. Policzmy, ile mamy kasy, i zobaczymy, na co nas stać.
– Ja nie mam oszczędności. – Jacek pokręcił głową.
– Przecież masz jakieś.
– To nie są oszczędności, ale kapitał obrotowy.
– To znaczy?
– No kasa, żebym nią obracał i ją pomnażał.
– A co z nią robisz?
– Zuza, ty za dużo chciałabyś wiedzieć. Mam pewien pomysł, o którym na razie nie chciałbym zbyt wiele mówić.
– Po prostu chciałabym wiedzieć, czym się zajmuje mój facet. Boję się, że wpakujesz się w coś nielegalnego.
Jacek stanął przede mną z uśmiechem.
– Misia, no co ty! Obiecuję ci, że wszystko, co robię, jest w stu procentach legalne.
– Nie handlujesz żadnymi prochami?
– W żadnym razie! – Podniósł dwa palce, jakby składał przysięgę.
Trochę się uspokoiłam.
– Po prostu nagrywamy nowy program i muszę być w kilku miejscach dzisiaj wieczorem – powiedział.
– Mam iść do domu?
– No… mogłabyś?
– Tak – westchnęłam.
– A jeszcze wróćmy do tematu oszczędności – powiedział nagle Jacek. – Nie chciałabyś zainwestować? Może moglibyśmy pomnożyć tę kasę i wtedy nie musielibyśmy być od nikogo zależni. – Przytulił mnie. – Gdzie ty ją trzymasz?
– W banku. Przecież nie w skarpecie.
– Jakiś fajny procent?
– W zasadzie żaden – prychnęłam.
– No to już! Wybieraj kasę i inwestujemy!
– A w co ty chcesz zainwestować? – spytałam zaniepokojona.
– Nie mogę ci powiedzieć, bo to na razie jeszcze tajemnica – uśmiechnął się.
– A na jaki procent?
– Na pewno będziesz zadowolona – mówił ciągle uśmiechnięty. – A jak nie chcesz, to chociaż pożycz mi kasę. Oddam ci dokładnie tyle samo.
– Ile? – zapytałam.
– A ile masz?
– Trzydzieści tysięcy.
– Grubo! Pożycz, a ja zwrócę ci sześćdziesiąt. Potem jeszcze ze dwa razy taka akcja i mamy mieszkanie.
– Piętnaście.
– Dobra, słońce, jak nie chcesz, to nie. To chociaż piętnaście. Wybrałabyś mi tę kasę?
– Gotówkę chcesz?
– Tak będzie najlepiej.
– Przeleję ci na konto.
– Nie, kochana, nie przelewaj, bo to wiesz, zaraz urząd skarbowy się doczepi, że jakieś darowizny sobie robimy. Wybierz mi albo pożycz mi kartę, ja wybiorę i potem ci dam. Czy będzie ci potrzebna do jutra?
– Nie, nie będzie, mam w telefonie.
– No to cudnie. – Jacek spojrzał na zegarek. – Dobrze, musimy iść.
– Ale… Już? To po co ja w ogóle do ciebie przychodziłam?
– Żebyśmy chwilę pobyli sami? Porozmawiali? Przytulili się? – Objął mnie i mocno uściskał. – Będzie dobrze!
Tamtego dnia nie wróciłam od razu do domu. Poszłam na spacer. Chodziłam dwie godziny, rozmyślając nad wszystkim, co się wydarzyło. Kochałam mamę, kochałam Jacka i bardzo, ale to bardzo bolało mnie to, że oni w żaden sposób nie potrafią się ze sobą dogadać. Jestem z tych, którzy chcą, by wszyscy na świecie się lubili, każda królewna znalazła swoją żabę, która po pocałunku szybko zmieniłaby się w królewicza, i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Niestety dziwnym trafem tak się nie działo. Nie mogłam sobie poradzić z relacjami na własnym podwórku, a co dopiero z tym, by wszystkim na całym świecie było dobrze.
Gdy wróciłam do domu, mama była już w swoim pokoju. Światło było zgaszone, więc najwyraźniej spała. Mama chodziła spać wcześnie i wstawała skoro świt. Ostatnio pracowała mniej. Na szczęście spłaciła kredyt i mogła sobie na to pozwolić. Mówiła, że czuje się wolna. Może dlatego tak bardzo nie chce, byśmy my się zadłużali? Ale co mieliśmy robić? Mama całe życie była nauczycielką niemieckiego, niczego mi nie brakowało, ale nie stać jej było na to, by kupić nam mieszkanie. A rodzice Jacka mało się nim interesowali. Nawet ich nie znałam.
Ojca nie miałam, więc byłyśmy z mamą zupełnie same. I mama zawsze zachowywała się odpowiedzialnie. Powiedziałabym, że czasem wręcz przesadnie.
O ojcu nie chciała rozmawiać. Chyba nie było im dobrze razem, a los sprawił, że ich małżeństwo zakończyło się bardzo szybko. Za szybko. Chociaż pewnie gdyby nie jego śmierć, byliby już po rozwodzie. Ale miałabym ojca. Mogłabym chociaż z nim porozmawiać. Z pewnością bym się z nim dogadała.
Poszłam do kuchni, żeby coś zjeść. Próbowałam dodzwonić się do Jacka, ale nie odbierał. Pewnie nagrywał. Od dwóch lat prowadził kanał na YouTubie. Czasem gdzieś komuś pomagał z ogarnięciem Facebooka czy Instagrama, prowadził różnym firmom kanały społecznościowe, ale zamierzał zupełnie z tego zrezygnować. Mówił, że trzeba wierzyć w marzenia. Tak właśnie nazywał się jego kanał. Uwierzyć w marzenia. Opowiadał o ludziach, którym się udało te marzenia spełnić, chodził wraz z nimi ich ścieżkami i nagrywał ich takimi, jakimi są w rzeczywistości. Rozmawiał z aktorami, z lekarzami, a nawet z kimś, kto stał na czele grupy przestępczej. Mógł rozmawiać z każdym, to było jego marzenie. Jacek był duszą towarzystwa, nie dało się go nie lubić. Zawsze beztroski, uśmiechnięty, od razu bardzo szybko wchodził w nowe towarzystwo i zdobywał zaufanie.
Moja mama polubiła go od razu, ale potem mi powiedziała, że jest zbyt podobny do ojca. Do mojego ojca.
– Z wyglądu? – zapytałam.
– Nie, z charakteru. – Wydęła usta. – Twój ojciec też był beztroski. Zbyt beztroski. I to się źle skończyło.
– Nie każdy beztroski facet ma wypadek samochodowy, mamo – powiedziałam.
– Masz rację. Nie każdy. – Mama spojrzała w punkt, który tylko ona widziała. – Ufasz mu?
– Oczywiście, że mu ufam – odparłam zdziwiona.
– Pamiętaj, słuchaj intuicji. Zwykle jej nie doceniamy.
– Mamuś, wiem, że my jesteśmy czarownicami – zażartowałam. – I zanim się trafi coś złego, będziemy o tym już wiedziały!
– Oby! – powiedziała mama. – Ja zbyt późno zaufałam intuicji. A może nawet ją tłamsiłam.
Intuicja nie mówiła mi nic złego. W zasadzie do czasu, gdy Jacek pożyczył ode mnie pieniądze. Oczywiście starałam się siebie nie słuchać i zagłuszać to, co mówiło mi serce. Nawet nie wiem, co mówiło, bo go nie słuchałam. Ale czułam pewien niepokój. Tamtej nocy nie mogłam zasnąć, Jacek w dalszym ciągu nie odbierał.
Następnego dnia, gdy się obudziłam, w telefonie zauważyłam kilka nieodebranych połączeń. Zawsze wyciszałam na noc komórkę, więc nie słyszałam. I jeden esemes.
Jesteśmy bogaci, mała! Zwrot z inwestycji: 100 procent!
Usiadłam na łóżku. Co on, do cholery, zrobił? W jedną noc?
Zadzwoniłam do niego, odebrał od razu.
– Coś ty zmalował? – zapytałam.
– W kasynie byłem – powiedział wprost.
– Jezu, w kasynie? – powtórzyłam przerażona. – Jacek, w co ty się wpakowałeś?
– Wpakowałem, wpakowałem. Ale wczoraj miałem trzydzieści tysięcy, a dzisiaj mam sześćdziesiąt!
– Nie zawsze tak będzie. – Pokręciłam głową.
– Nie mów tak! Przecież za każdym razem mi mówisz, że mam myśleć pozytywnie!
– Dobra, oddaj mi moje piętnaście tysięcy, za resztę się baw.
– Trzydzieści – powiedział.
– A co, moją kasę też podwoiłeś?
– Nie, ale wziąłem od ciebie z konta trzydzieści. Podejrzewałem, że nie będziesz miała nic przeciwko.
– Ale przecież nie da się wziąć trzydziestu tysięcy na raz!
– Na raz nie, ale z różnych bankomatów, przed północą, po północy, i się udało.
– Jacek, ale ja nie chciałam, żebyś brał wszystkie moje pieniądze!
– Słoneczko, odpalę ci coś. Zresztą to wszystko pójdzie na nasze mieszkanko. Za chwilę będziemy już zupełnie niezależni!
Przerażał mnie. Naprawdę mnie przerażał. U mnie w domu nigdy nie było żadnego hazardu. Nawet w karty nie grałyśmy. Nigdy nie kupiłyśmy totolotka. Kiedyś dla żartu powiedziałam mamie, że na biwaku grałam w karty na pieniądze i wygrałam jakieś drobniaki. Była przerażona. Musiałam obiecać, że nigdy więcej tego nie zrobię.
Czyżby miała jakieś złe wspomnienia z przeszłości? Traumy życiowe tak duże, że nie pozwalała mi nawet grać w karty?
Wolałam jej o tym nie mówić, bo i po co ją denerwować?
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz