Terrorysta - Michał Wójcik - ebook + audiobook + książka

Terrorysta ebook i audiobook

Michał Wójcik

3,9

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

 

Nie znamy Józefa Piłsudskiego. Ten z rocznicowych plakatów (sumiasty wąs, krzaczaste brwi, dziarska postawa) to nie cała prawda. Ziuk już jako trzydziestolatek był wrakiem człowieka, a sumiasty wąs zapuścił nie po to, by się podobać. Chciał ukryć brak zębów. Nie wiemy kim jest, bo zbudowaliśmy jego wizerunek z naszych marzeń. Wizjoner, profeta, wódz. Niezwyciężony. Takiego go sobie wymarzyliśmy. A Piłsudski taki nie był, choć taki - być może - bywał.

Naprawdę był kłębowiskiem nerwów, bywał zawzięty, małostkowy i agresywny i wściekłości. Uparty i nieskory do kompromisu. Mimo, że lubił upominać się o narodową zgodę, robił wszystko, aby do niej nie dopuścić. Bo Polska - jego projekt życia - miała być taka, jaką sobie wymyślił. Żadna inna. A kto się z nim nie zgadzał, to w mordę! Albo z mauzera. Tak, tak, nasz ukochany Ziuk miał krew na rękach. I nie chodzi o krew wrażego zaborcy. Przewrót majowy, trzystu zabitych rodaków! Piłsudski nie wahał się wyprowadzić wojsko na ulice, nie cofał się przed skrytobójstwem.

No, ale czego chcieć od terrorysty? Przecież był terrorystą, jego byli towarzysze to wiedzieli, ale przez lata woleli milczeć. Przecież wysadzał pociągi, podkładał bomby, wysyłał ludzi z misją samobójczą. Robił to, był w tym niezły.

Na jego usprawiedliwienie można powiedzieć jedno: gdyby nie ten jego trudny i wybuchowy charakter - Polski by nie było. Żadnej. Ani jego, ani innej. Wywalczył taką, jaka ostatecznie powstała. II Rzeczpospolita była projektem niedoskonałym, ale innego być wtedy nie mogło.

Niech zatem o niej opowie. Niech przemówi i niech się tłumaczy. Niech wreszcie opowie o sobie własnymi słowami. Swoim ciętym i złośliwym językiem.

Przedstawiamy wywiad z marszałkiem. Jego słowa, jego fraza, jego styl. Drodzy czytelnicy: oto Józef Piłsudski prawdziwy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 201

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 50 min

Lektor: Mariusz BonaszewskiKamil Pruban
Oceny
3,9 (74 oceny)
28
20
16
7
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Jajasin

Nie oderwiesz się od lektury

Super po prostu super
10
Slonecznikowa

Nie oderwiesz się od lektury

warto
10
deva358

Nie polecam

Możliwe, że bez niego, a z innym ojcami Polskiej niepodległości byłoby lepiej. Nie tylko Piłsudski tworzył Polskę. Ona ma co najmniej kilku ojców założycieli.
11

Popularność




Gdzie woń róż, jest woń kloaki, Kopciuszek zatracony – bajki i prawdy, kwiaty i ciernie, burdel i kurwy, szpicle i oberszpicle.Reklama i majtałasy, sukienki w górę, tan się zaczyna!Pan bogaty i możny! Czy marka, czy korona – wszystko jedno...

Józef Piłsudski, 1925

ZAMIAST WSTĘPU

Przyznaję bez bicia! Ten wywiad to prowokacja. Mało tego. Ten wywiad – Boże, co ja wyprawiam?! – to manipulacja. Tak właśnie jest. Jedyne co mam na swoje usprawiedliwienie, to taki medialny fakcik: nie tylko ja wpadłem na pomysł wywiadu z Marszałkiem, którego nie udzielił. Tak samo zrobił niegdyś znany pisarz i dziennikarz Adolf Nowaczyński. Tyle, że jemu było łatwiej. Z dwóch powodów.

Po pierwsze, Nowaczyński żył w czasach Ziuka. W gorącym roku 1926 skomponował z jego wypowiedzi słynny już tekst Złote myśli Józefa Piłsudskiego. Nic do tego, co sam Marszałek powiedział, nie dopisał. Diamentem w koronie tej antologii cytatów było zdanie: „Wybrałem zatem inną karierę, mającą również styczność z prawem, którą jednak boję się wam odsłonić. Stałem się bowiem zawodowym kryminalistą”.

Tak, Naczelnik, Komendant i Wódz, w końcu premier i pierwszy Marszałek Polski rzeczywiście przyznał się kiedyś, że był gangsterem. Napadał przecież na pociągi, organizował zamachy terrorystyczne. Wielu działaczy PPS-u i jego towarzyszy walki to wiedziało. Dziennikarz uznał jednak, że nie ma co tego ukrywać. Opinia publiczna niepodległej już Rzeczpospolitej powinna wiedzieć, kogo ma za przywódcę. No i się sparzył. A raczej zapłacił wysoką cenę za swoją prowokację. Został napadnięty, pobity, stracił oko. Bili go „nieznani sprawcy”. I on, i my doskonale wiemy, kim byli. Chłopcy Piłsudskiego od brudnej roboty potrafili przylać.

To po pierwsze. A po drugie, było mi trudniej przeprowadzić tę „rozmowę” niż Nowaczyńskiemu z prostego powodu: Piłsudski nie żyje już od wielu lat. Dlatego jeszcze raz chciałbym wyraźnie napisać: ten wywiad to żart. Hej, miłośnicy Komendanta! Proszę to wziąć pod uwagę. Bo Nowaczyński tego nie zrobił. Nie napisał, że to beka. W tamtych okolicznościach żart zabrzmiał jak straszliwe samooskarżenie bohatera. Ja tymczasem oskarżać go o nic nie zamierzam.

W rzeczywistości Józef Piłsudski sam przyznał się do kryminalnej przeszłości. Zrobił to 29 kwietnia 1921 roku, wznosząc toast na cześć profesorów Uniwersytetu Krakowskiego w Hotelu Saskim w podzięce za tytuł doktora honoris causa. Zrobił to z uśmiechem na ustach, samemu wywołując śmiech. Wtedy padło to słowo: kryminalista. A jednak na papierze, w innym kontekście, słowa te zabrzmiały nieco inaczej. Ja takiego zamiaru zmiany znaczenia słów nie mam.

W tym moim wywiadzie Marszałek wali prosto z mostu. Grzmi tak, że się ziemia trzęsie. A czasami wsadza taką szpilę przeciwnikom, że aż mnie siedzenie bolało.

Czy zatem ten „wywiad” A.D. 2018 jest zabawny? Pewnie miejscami tak, ale – przyznaję znowu bez bicia – miejscami. Bo gdy „rozmawiałem” z Marszałkiem, generalnie nie było mu do śmiechu. Był raczej nostalgiczny, jakby melancholijny, refleksyjny, opowiedział mi nawet bajkę.

Zapewniam jednak, że wszystko powiedział naprawdę. To wszystko jego słowa. Ich zdecydowana większość pochodzi bowiem z Pism zbiorowych, dziesięciotomowego wydania jego różnych mów, rozkazów i listów. Do druku podali je jego współpracownicy. Pisma wyszły jeszcze przed wojną. Uzupełniłem je o niepublikowane wówczas dokumenty, które pojawiły się już po wojnie i voilà: oto rozmowa z Dziadkiem! W dodatku: niecenzurowana. Taka w latach trzydziestych byłaby absolutnie niemożliwa. Te fragmenty, w których język Marszałka jest bardziej soczysty, niż oficjalnie przystoi – jestem przekonany – jego literaccy pretorianie by nam zwyczajnie wycięli.

Ofiarą marszałkowskiej cenzury padł przecież wybitny historyk Władysław Pobóg-Malinowski, który skrupulatnie zbierał jego wypowiedzi, a potem część z nich opublikował. I wtedy w środowisku byłych towarzyszy Marszałka aż się zagotowało. Jak można?! Toż to skandal!

A historyk po prostu przypomniał wypowiedzi patrona, o których jego następcy chcieli już zapomnieć. Pobóg-Malinowski nie podzielił losu Nowaczyńskiego. Nie został pobity. Do końca życia miał jednak zablokowane archiwa. Odchorował to i zmarł ze zgryzoty.

Mam nadzieję, że mnie to nie spotka.

I jeszcze jedno: z ręką na sercu mogę powiedzieć, że starałem się tak „prowadzić rozmowę”, aby nie sfalsyfikować tła i kontekstu. Słowa, zdania i duch wypowiedzi są absolutnie Piłsudskiego. Mam także nadzieję, że kilka kwestii, o które szczególnie mi chodziło, zabrzmiało głośno i wyraźnie. Dotyczą przede wszystkim najważniejszego dzieła mojego „rozmówcy”: Polski.

Bo wolna i niepodległa Polska była autorskim projektem Józefa Piłsudskiego. Wyśnił ją sobie, potem latami dopracowywał szczegóły, następnie realizował z towarzyszami projekt, a gdy nadarzyła się okazja, przystąpił do budowy, a potem, gdy Polska już się pojawiła na mapie, brawurowo jej bronił, dowodząc polską armią. Nie był z projektu zadowolony do końca, ale stał na jego straży do śmierci. Nie odpuścił!

Historyk profesor Ryszard Świętek, który bardzo pomógł mi w pracy nad „wywiadem” (zebrał i świetnie opracował maksymy Marszałka), jest podobnego zdania. W przedmowie do swojej książki napisał, że Piłsudski był wielkim burzycielem współczesności i budowniczym nowego porządku. To był jego porządek. Porządek, który – zdaniem Marszałka – powinien obowiązywać wszystkich Polaków.

„Był rewolucjonistą – pisał Świętek – w sferze polskiej duszy, operując natchnioną wizją przyszłości. Realizując projekt «Polska», specjalnie się na nikogo nie oglądał. Brał z innych koncepcji, co chciał, i parł do przodu”.

„Józef Piłsudski żył dla wolności – wolności świadomej, utożsamionej z pierwotną potrzebą ducha, w jego prymacie wobec otaczającego świata, i rozumianej w kategoriach sumienia, walki dobra ze złem i moralnej odpowiedzialności. Wolność odnajdywał w sztuce życia, wielkich ideach, wyższych wartościach i prawości obyczajów, będąc nieugiętym i surowym w tym względzie dla siebie i innych, co wypływało z wrodzonej mu dumy i szlachetności. Cechowało go twarde wyczucie życia, moc oraz hardość charakteru, a przy tym głęboka kultura umysłowa, bez obciążeń niewoli. Za powierzchowną szorstkością skrywał dobroć i ujmujące usposobienie człowieka, który kochał życie” – kontynuował Świętek. Już z tej krótkiej charakterystyki przebija wielki szacunek historyka dla Piłsudskiego.

Na nieco inne jego cechy, już niekoniecznie tak pozytywne, zwrócił z kolei uwagę profesor Tomasz Nałęcz. Z jego opracowania przebija autokreacja Marszałka i jego dość trudny charakter.

Polska – tu się historycy zgadzali – była dla Piłsudskiego wartością najwyższą. Ale Polacy – już niekoniecznie. W zasadzie – bywało – Piłsudski gardził Polakami, pewnie nie wszystkimi, ale naród polski – jako całość – nie stał u niego na piedestale. Pod adresem Polaków wypowiedział wiele brutalnych sądów. Chyba za długo Polacy żyli pod zaborami, a Piłsudski, który miał fenomenalny „wzrok, słuch i czucie” nastrojów, widział wiele haniebnych zachowań, przede wszystkim jednak apatię i prywatę, które w kontekście narodowym były dla niego nie do zaakceptowania. Bo Polak – w jego kosmosie – mógł być tylko wolny albo żaden. I zasadą tą zaraził najpierw socjalistów w PPS-ie, a potem wielu innych aktywnych działaczy niepodległościowych.

Bo gadane to Ziuk miał fenomenalne! Zbierając materiały do książki, byłem pod kolosalnym wrażeniem jego języka. Mówił barwnie, z pasją, takie słowa i zwroty łatwo wpadają w ucho. Układają się w tak przekonujący wywód, że dopiero chłodna analiza po czasie może wyłowić nieścisłości. Józef Dąbrowski, działacz PPS-u, ich pierwsze spotkanie zapamiętał tak: „Mówił apodyktycznie i z wielką pewnością siebie, celował przy tym doborem «szlagwortów» bardzo obrazowych i jędrnych”. Tyle tylko – studził te zachwyty starszy brat Józefa Piłsudskiego, Bronisław – że za tymi słowami, nie zawsze szedł czyn. Józef bowiem, od małego stawiał siebie na pierwszym planie: „wiele gada (a mało robi ), a durni wierzą mu i zachwycają się nim...”.

Widocznie tych durniów ponad sto lat temu było bardzo wielu. Raczej tłum. Więcej! Były ich tysiące. Bo tysiące uwierzyły w jego gadanie, a potem – fakt, że często pod wpływem gigantycznej machiny propagandowej – go pokochały.

Właśnie ta miłość tłumów od lat fascynuje historyków. Arcyciekawą hipotezę, dlaczego tak się działo, postawił lata temu profesor Nałęcz. Jego zdaniem Ziuk nie wszystko zawdzięczał sobie. Wiele zawdzięczał temu, że pojawił się w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu, z odpowiednim przekazem.

Nałęcz zwraca uwagę na pewien fenomen kulturowy. Przed I wojną światową w epoce modernizmu ukształtował się w polskiej kulturze, za sprawą m.in. Wyspiańskiego, kult bezimiennego herosa, który budził, krzepił i grzał narodowe „silniki” w czasach, kiedy Polski nie było jeszcze na mapie Europy. Na razie jednak czekał, trochę jak śpiący rycerz spod Giewontu. Nie łączono tej postaci z nikim konkretnym. Jan Pietrzycki w wierszu Nienazwanemu wodzowi pisał o nim tak:

A kiedy przyjdziesz wziąć wodzostwo ducha,

niech głosu twego każdy hufiec słucha –

I niech na szańcach w boju dzień ofiarny

Każda ci tarcza i miecz będzie korny!

I gdy w socjalistycznym podziemiu pojawił się „tajemniczy Litwin”, charyzmatyczny Ziuk, działacze konspiracyjni właśnie w nim dostrzegli personifikację siły i mocy.

W 1901 roku Gustaw Daniłowski w powieści Z minionych dni już nie owijał w bawełnę. Bohaterem uczynił Wiktora (konspiracyjny pseudonim Piłsudskiego) Gintowta. Wszyscy wówczas wiedzieli, że to aluzja do protoplastów Piłsudskiego Ginetów-Ginwiłdów.

Mijały lata, a fama o charyzmie wąsatego Litwina rozchodziła się coraz szerzej. Bojowiec stał się wręcz niezastąpionym klejnotem. Piłsudski chyba był świadom tego procesu. Sam zaczął mistyfikować swój życiorys, „tworzył” własny etos, opowiadając o ponadludzkich wręcz czynach i działaniach. Gdy wybuchła wojna, oczekiwanie na przebudzenie tajemniczego rycerza, a także odrodzenie Polski i odzyskanie niepodległości, znalazły w nim wspólny mianownik.

Aureola Wodza Narodu, która otaczała Komendanta Strzelców, a potem Legionistów, zrosła się z nim już nierozerwalnie.

Egzaltacji ulegały już nie jednostki, a tłumy. Jan Hupka, konserwatysta krakowski, spotkanie z Piłsudskim opisał tak: „Zachwycił nas wszystkich – twarda, szczera natura żołnierska, od której bije energia i rozum”. Piłsudski musiał zatem zostać herosem, bo takie było oczekiwanie społeczne. Patrząc na Ziuka, wielu zdawało się, że to książę Józef wstał z grobu.

Równocześnie Piłsudski uruchamia, albo pozwala uruchomić, wielką machinę pijarowego wsparcia. Powstają o nim pisma, druki ulotne, artykuły w prasie. Poeci piszą wiersze, a pisarze książki. Powstaje mit człowieka, który w okresie konspiracji poświęcił ojczyźnie absolutnie wszystko. Który kształcił się na wodza w niezwykle twardych warunkach. Zawsze w jednej kapocie, z maciejówką na głowie, w drodze, bez pieniędzy. Spał w kościołach, w pociągach z miasta do miasta, umykał żandarmom z torbą pełną nielegalnych druków. Legendzie tej uległa zarówno lewica, jak i konserwatyści.

Śpiewano wtedy:

Jeszcze Polska nie zginęła,

Póki Strzelcy żyją,

Co nam chciwość wrogów wzięła,

To Strzelcy odbiją!

Marsz, marsz Piłsudski,

Z Tobą łaska Boża,

Zbudujemy Polskę

Od morza do morza!

Piłsudskiego wyposażono nawet w nadprzyrodzone moce. Przecież bitwa warszawska z Armią Czerwoną u wrót Warszawy w 1920 roku, w której Komendant objawił wojskowy geniusz, to był „cud nad Wisłą”. Matka Boża otuliła polskie szeregi swoim płaszczem. Wielu to widziało, wielu wierzyło, choć akurat ci, którzy wymyślili to określenie, z Komendanta chcieli najzwyczajniej zakpić.

Wielkie otrzeźwienie, a potem kac przyszły w 1926 roku, gdy Piłsudski zorganizował zamach stanu! Jak wielki musiał być to szok. Ale nie dla wszystkich. Niektórzy przejrzeli na oczy dopiero w 1930 roku, gdy część parlamentarzystów została osadzona w Brześciu. Innych obudziła dopiero Bereza Kartuska. A jeszcze inni śnili dalej. I nie przeszkodziła w tym ostatnia wojna.

Ale ta książka to nie biografia Piłsudskiego. Nie zamierzam tu streszczać setek i tysięcy naukowych o nim opracowań. To jego książka. Niech on sam przemówi. Niech sam się tłumaczy. Niech opowie, co nim kierowało, o czym marzył przed odzyskaniem niepodległości, co go ukształtowało, co spowodowało, że stał się tym, kim był. Taki był cel naszych „spotkań i rozmów”.

Mogę mieć tylko nadzieję, że wielki budowniczy odrodzonej Rzeczpospolitej będzie szczery i otwarty.

.

Panie Marszałku, pamięta pan, gdy po raz pierwszy nagrywał swój głos dla potomnych, powiedział pan, że chciałby, aby pozostała po panu „prawda o śmiechu”. To była dziwna prośba, bo wielu uznało to za testament.

Powiedziałem, że najzabawniejsza jest myśl, że kiedy mnie już nie będzie, mój głos będzie sprzedawany za trzy grosze gdzieś na jarmarkach, prawie na funty.

Tymczasem okazało się, że pana głos jest za darmo. To nasza książka będzie sprzedawana. Tyle że na pewno nie za trzy grosze. I nie na jarmarkach...

...jak pierniki, prawie jak łuty, jak jakie cukierki.

No więc tak na pewno nie będzie. Pan już sobie żartuje, a ja chciałbym, abyśmy porozmawiali szczerze nie tylko o rzeczach zabawnych. Chciałbym porozmawiać o sprawach poważniejszych. Jeśli ma być śmiech, niech będą i łzy.

Jako dobry żołnierz, umiałem śmiać się wesoło, gdy życiu niebezpieczeństwo groziło. I gdy przed tą maszynką stoję...

...to dyktafon.

...wciąż mnie jedna myśl prześladuje, bym mógł uwiecznić nie głos, lecz śmiech.

Z uwiecznieniem śmiechu na papierze będzie trudniej, ale zgoda: niech ta rozmowa zatem będzie jak przeplataniec. Trochę do śmiechu, trochę do refleksji. Możemy się tak umówić?

Śmiać się na zamówienie nie umiem, lecz powiem panu jedną uwagę z powodu śmiechu. Witaliśmy Polskę nie dźwięcznym śmiechem odrodzenia, lecz jakimś kwasem śledzienników i jakąś zgryźliwością ludzi o chorych żołądkach.

Panie Marszałku, właśnie o tym pana zgorzknieniu, o tych brutalnych niekiedy działaniach wobec rodaków, strasznych słowach, które pan pod ich adresem powiedział, również chciałem porozmawiać. A jeśli chodzi o śmiech...

...niech się śmieją polskie dzieci śmiechem odrodzenia, gdy wy tego nie umiecie!

Amen. Zacznijmy od odrodzenia Polski. Od jej nowego początku. Właśnie obchodzimy stulecie niepodległości. A przecież wypadki 1918 roku nierozerwalnie związane są z panem. Gdyby nie pan, wszystko potoczyłoby się inaczej.

Ni z tego, ni z owego mamy Polskę na pierwszego...

Sama się nie zrobiła. Chciałbym, aby o tym również była ta książka. Tymczasem dziś mamy i Polskę, i wolnych Polaków. Jednak pan zawsze o nas mówił w przejmujących i bardzo gorzkich słowach. Brutalnych. Wręcz złych. Dlaczego?

Bo Polacy nie są zorganizowanym narodem, który można przekonać i kierować drogą rozumową. To jest kupa lotnego piasku, który porusza się dopiero wtedy, gdy umiejętnie się wytworzy wiatr silny w odpowiednim kierunku.

Kiedyś powiedział pan to dosadniej.

Naród wspaniały, tylko ludzie chuje.

No właśnie.

Warcholstwo polskie nie zna granic, ale zatrzyma się przed morderstwem. Instynkt morderstwa obcy jest naturze polskiej. Również obcy jest Polakowi instynkt zniszczenia. Polak raczej ukradnie, niż zniszczy.

Doprawdy? Cóż, wiele można o panu powiedzieć, ale na pewno nie to, że owija pan w bawełnę.

Wie pan co? Bo mam już dosyć! Wytworzyłem całe mnóstwo pięknych słówek i określeń, które po mojej śmierci zostaną, a które naród polski stawiają w rzędzie idiotów. Takiego Piłsudskiego, jak go przedstawiają moi współcześni, ja nie znam. Są to najczęściej fałsze i brednie... A ja chciałbym, aby coś z prawdy o mnie przeniknęło do potomności...

Zawsze szczerze i do bólu. Panie Marszałku... Naczelniku... Ziuku wreszcie – czy to, co pan robił, mówił, do czego namawiał przez lata Polaków, czy to wszystko nadal jest aktualne?

Nie mnie oceniać. Ale wiem jedno: choć nieraz mówię o durnej Polsce, wymyślam na Polskę i Polaków, to przecież tylko Polsce służę.

.

Źródła:

Daria i Tomasz Nałęcz, Józef Piłsudski – legenda i fakty, Wydawnictwo M.A.W., Warszawa 1987.

Józef Piłsudski, 1926–1930: przemówienia, wywiady, artykuły, zebrali i do druku przygotowali Antoni Anusz i Władysław Pobóg-Malinowski, Towarzystwo Wydawnicze „Polska Zjednoczona”, Warszawa 1931.

Józef Piłsudski, Maksymy. Idee, uwagi, myśli, zebrał i wydał Ryszard Świętek, nakładem RSE Poland, Warszawa 2005.

Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, wydanie prac dotychczas drukiem ogłoszonych, Krajowa Agencja Wydawnicza, Olsztyn 1989–1991, t. 1–10 (wszystkie cytaty z Pism zbiorowych pochodzą z tego wydania).

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Projekt okładkiAndrzej Wąsik
RedakcjaMagdalena Szczęsny-Mrówczyńska
KorektaAnna Sidorek
Skład i łamaniePlus 2 Witold Kuśmierczyk
Copyright © by Michał Wójcik, 2018 Copyright © Wielka Litera Sp. z o.o., Warszawa 2018
Wielka Litera Sp. z o.o. ul. Kosiarzy 37/53 02-953 Warszawa
POBIERZ NA TELEFON APLIKACJĘ WIELKA LITERA ARAplikacja WielkaLitera wykorzystuje technologię rozszerzonej rzeczywistości (AR) i umożliwia odtwarzanie wideo, audio oraz e-booków, a także przekierowuje na wybrane strony www. Aplikacja WielkaLitera jest dostępna w wersjach na Android oraz iOS. Pobierz ją za darmo i zobacz więcej.
Konwersja: eLitera s.c.