Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Przetrwać ’44 – MIKROHISTORIE, KTÓRE W SWOJEJ RÓŻNORODNOŚCI UKAZUJĄ ZŁOŻONY, ALE TEŻ PEŁNIEJSZY OBRAZ POWSTANIA
Rozmowa z Krystyną Zachwatowicz-Wajdą, która w 1944 roku była jeszcze za mała, żeby dostać pistolet.
Portret Wojtka Mencla – sportowca i jednego z najciekawszych poetów pokolenia Kolumbów. Opowieść o „strażnikach skarbów”, Ewie Faryaszewskiej i Stanisławie Lorentzu, którzy z narażeniem życia ratowali bezcenne dzieła sztuki.
Z jednej strony teatrzyk lalkowy rozstawiany na barykadach i inne inicjatywy dla dzieci Jana Brzechwy i Marii Kownackiej, a z drugiej przestępczość szerząca się na ulicach sierpniowej Warszawy.
Tajemnicze losy Ryszarda Moora, uciekiniera z częstochowskiego getta, szmuglera broni do Warszawy. Czy naprawdę rozmawiał z Erichem von dem Bachem?
Wstrząsające relacje Polaków wykorzystywanych do usuwania zwłok po masowych mordach.
Zagadkowa misja majora abwery, Juliusza Christiansena, który próbował namówić AK do sojuszu z Niemcami.
Jedenaście nieoczywistych scen, portretów, relacji i wspomnień z ulic Warszawy 1944 roku. Każda z tych historii to opowieść o próbie przetrwania.
AGNIESZKA CUBAŁA Autorka kilkunastu książek, w tym wielu o tematyce powstańczej: Miłość ’44,Kobiety ’44, Artyści ’44 i najnowszej: Zwyczajni ‘44. Dwukrotna laureatka nagrody KLIO, odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi.
WOJCIECH LADA Dziennikarz, historyk, wieloletni współpracownik „Życia Warszawy” i „ Rzeczpospolitej”. Autor książek historycznych, m .in. Bereza, Polscy terroryści, Mali tułacze, Pożytki z katorgi, Powstańczej Warszawy dzień powszedni.
SEBASTIAN PAWLINA Historyk, pisarz, publicysta, muzealnik. Pisze m .in. do „Dziennika Gazety Prawnej” i „ Gazety Wyborczej”. Autor książek: Praca w dywersji (Nagroda Historyczna „ Polityki”), Wojna w kanałach i najnowszej Barykady ’44
MAGDALENA RIGAMONTI Dziennikarka portalu Onet.pl, autorka książek, m.in. Niewygodni. Mówią prawdę o wojnie. Laureatka nagród Grand Press za wywiad roku, Nagrody im. Dariusza Fikusa czy Mediatora. Członkini Press Club Polska.
MICHAŁ WÓJCIK Dziennikarz, historyk, autor książek, m .in. Rywka. Śmierć ze złotym warkoczem o Niucie Tajtelbaum. Laureat Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej za reportaż historyczny Treblinka ’43 o raz Nagrody KLIO za Błyskawicę, wywiad rzekę z Wandą Traczyk-Stawską.
SYLWIA ZIENTEK Pisarka, autorka powieści, w tym o tematyce historycznej: Hotel Varsovie i Kolonia Marusia, książek o sztuce oraz biograficznych bestsellerów: Polki na Montparnassie i Tylko one. Polska sztuka bez mężczyzn.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 395
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Zamiast podniosłego wstępu
Zawsze się mówi, że kolejne lata, nowa epoka, następna era będą już zupełnie inne. Oczywiście gorsze. Jeszcze przed wiekami któryś z klasyków narzekał (a my za nim, dukając w liceum nieśmiertelne frazy), że epoka złota, a po niej srebrna niestety nieodwołalnie za nami. Teraz już tylko brąz, a potem metale coraz lichsze. Rdzawe.
No i mamy XXI wiek. I już wiadomo. Starożytna łacina tu na nic. Nasze czasy nawet nie będą miały swojej historii. Historię wyprze bowiem pamięć. Już od dekad jest jej śmiertelnym wrogiem, ale teraz czeka nas ostateczne rozstrzygnięcie. Historia, która przez co najmniej dwa ostatnie stulecia budowała nas jako grupę, społeczeństwo czy naród, odejdzie na zasłużony odpoczynek. Zastąpi ją pamięć. I nie będzie to pamięć zbiorowa, raczej pamięć jednostek. Pamięć (Marek Tulliusz by się tu skrzywił) naszych społecznych baniek. Historii, która integrowała, tej nauczycielce życia, historii wreszcie, na której opierał się gmach państw – jej już dziękujemy. Swoje zrobiła. Nabroiła. Nagrabiła sobie.
Wizja końca historii, czyli usystematyzowanej opowieści z obowiązującym biegiem zdarzeń (którą zaproponował historyk Dan Diner, a ja nieco upraszczam), jest bardzo poruszająca. Bo oto razem z nią odchodzi w niebyt również polityka historyczna. Coś, co być może u zarania miało być stabilnym gruntem pojednania, a na koniec zawsze okazywało się walcem czy pałą do bicia. Obie zastąpi pamięć. Czy to dobrze? Zobaczymy.
Każdy z nas coś pamięta. I jak to z pamięcią bywa, każdy – nawet wczorajsze wydarzenie – pamięta inaczej. Ktoś zwróci uwagę na odpowiednią kolej rzeczy, kto inny na towarzyszące im emocje. Jeden zapamięta łzy, drugi śmiech. Może zgodzą się ze sobą, że wydarzenie było ważne, może nawet ważniejsze od innych. Albo nie, bo co innego było dla każdego z nich intrygujące. Coś, co większości umknęło. Jakiś drobny, ale jakże ważny, jakże znamienny szczegół. Taka jest właśnie pamięć.
Termin „Powstanie Warszawskie” piszemy wielkimi lub małymi literami. Puryści językowi wolą ten drugi wariant. Ale nie oszukujmy się: nie o zasady ortografii tu chodzi. To nasza pamięć domaga się tu respektu, to ona każe dokonać wyboru. Ona decyduje, że piszemy tak albo inaczej.
Książkami o Powstaniu (pozostanę zatem przy wielkiej literze) zastawiono całe regały. I wciąż ich przybywa. Zdążyliśmy się już pokłócić: miało Powstanie sens czy go nie miało, opłaciło się nam czy nie? Co dało kolejnym pokoleniom, a czego ich na zawsze pozbawiło? Nie wiem, czy za kilka lat spory te będą jeszcze gorące, czy emocje już ostygną. Ale wiem jedno: pamięć zostanie.
Choćby o dziecięcych łzach. Wtedy gdy mimo armagedonu wokół – w huku salw i wystrzałów, wśród pożarów i wszechobecnej śmierci – teatrzyk Baj na Żoliborzu dawał przedstawienie. Artyści wystawiali bajkę o Smoku Wawelskim. Dzieci śledziły przygody dzielnego Dratewki z wypiekami na twarzy. W pewnym momencie emocje były takie, że jedna z dziewczynek na widowni, gdy już, już Dratewka dawał się pożreć smokowi, zwymiotowała ze strachu... „Przedstawienie udało się – Marysię fetowano – dostała w podarunku miniaturę tej szopki” – zapisała w dzienniku Maria Dąbrowska. To zapamiętała, przekazała dalej. A my za nią w tym tomie.
Albo anegdota o Andrzeju Bobrowskim „Marku”. (Tak, w sumie to anegdota, bo Bobrowski opisany wypadek przeżył, po wojnie został rzeźbiarzem). Gdy w Śródmieściu zapaliło się od „krowy” mieszkanie, w którym brał kiedyś kąpiel po akcji, zostawił swoich towarzyszy w piwnicy i pobiegł na górę. Wiedział, że tam wisi ogromny obraz Malczewskiego. Zdjął go ze ściany, uporał się z ramą, zaczął zwijać w rulon, choć dymu i ognia było coraz więcej. W końcu, gdy płomienie były wszędzie, zaczął się czołgać. I... nie dał rady. Pobiegli po niego. Wynieśli w ostatniej chwili, bo był już nieprzytomny. Ale przeżył. A Malczewski? Też. Na obrazie – jak to u Malczewskiego – była jakaś postać z rogami. Tyle zapamiętała Wanda Traczyk-Stawska, to opowiedziała.
I to wspomnienie o niemieckim jeńcu też ocaleje. Pamięć o szeregowcu Becku, który najpierw dostał się do niewoli, a potem leżał razem z powstańcami w szpitalu. Opatrywała go tam pielęgniarka. Wspominał, że przemywając mu rany, szeptała, że najchętniej poderżnęłaby mu gardło. Za to druga siostra opatrywała go w ciszy. Gdy po zabiegu znalazł się w sali z innymi, polski oficer zapytał go po niemiecku, czy nie będzie mu przeszkadzała muzyka. I puścił płytę na gramofonie. Gramola – ktoś zapamiętał markę urządzenia. To był niemiecki walc. I akurat gdy wszyscy go słuchali: on, Niemiec w polskiej niewoli, i oni, powstańcy, którzy niedawno do niego strzelali – nadleciały sztukasy. Podmuch zmiótł gdzieś gramolę, takty walca wyfrunęły z hukiem, a Becka – gdy oprzytomniał – znowu opatrywała ta siostra, co mu chciała poderżnąć gardło.
Zatem pamięć.
Albo jeszcze inaczej, wyparcie. Kikut pamięci. Dziura, to wieloletnie milczenie, ból po strachu tysięcy matek powstańców, często przecież dzieci. Bezbronnych sanitariuszek, łączniczek, które jak Krystyna Zachwatowicz (wtedy kilkunastoletnia Krysia) poszły, zostawiając przerażone matki i ojców w piwnicach. To, co ci rodzice przeżywali w tej bezsilnej samotności, słysząc tylko eksplozje na powierzchni, terkot karabinów, huk walących się kamienic... czy to w ogóle można opowiedzieć? Zapamiętać – tak, ale zbudować na tym coś trwałego? Pozytywnego? Da się? Przecież wiadomo, że nie.
Teksty w Przetrwać ’44 to właśnie takie mikrohistorie. Opowieści, relacje z wydarzeń, czasami anegdoty, a często zdania urwane czy przerwane w pół. Zasłyszane, przekazane dalej, w końcu zapisane. I to one, jak kawałki szkła czy ceramiki, tworzą mozaikę Powstania.
Przeczytajcie. Prócz kolorów ognia, czerni sadzy były tam setki, tysiące barw i odcieni. Każdy z tych kolorów ma już swoją historię. I tak pewnie będzie na koniec: historia zwietrzeje, pamięć pozostanie.
Michał Wójcik
czerwiec 2024