Operacyjniak - Michał Łańko,Adrian Ksycki - ebook
NOWOŚĆ

Operacyjniak ebook

Michał Łańko, Adrian Ksycki

4,5

219 osób interesuje się tą książką

Opis

Gdyby nie oni, większość przestępców chodziłaby na wolności do końca swych dni, poszkodowani nie mieliby jak dochodzić sprawiedliwości, a świat, w którym żyjemy, byłby znacznie bardziej niebezpieczny.

Oni. Operacyjniacy. Oczy i uszy policji. Patrzą na to, na co wielu wolałoby nie patrzeć. Słuchają o tym, czego czasem słuchać nie sposób. Godzinami, miesiącami, latami. Żmudnie sprawdzają, analizują, raportują. Często kosztem czasu wolnego, zainteresowań, życia rodzinnego. Nierzadko marzną w terenie. Zdarza się, że dostają od podejrzanego pod żebro… albo cios w plecy, od systemu, któremu służą.   

Były policjant Michał Łańko i autor kryminałów Adrian Ksycki łączą siły w wyjątkowym projekcie – true crime powstałym na bazie rozmów z policjantami, którzy pracowali przy głośnych sprawach kryminalnych. Operacyjniak to nie jest kolejna fabuła o tym, jak nie było, ale mogło być. To opowieść o tym, jak było, podana w atrakcyjnej formie relacji charyzmatycznego sierżanta Młodziana – symbolu wszystkich operacyjnych, dla których służba jest misją.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 263

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (14 ocen)
8
5
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MIRANDA1962

Nie oderwiesz się od lektury

Po przeczytaniu książki bardziej doceniam ciężką pracę policjantów.Chętnie poczytałabym więcej takich historii.Polecam
10
Ringil

Nie oderwiesz się od lektury

Autor Adrian Ksycki i były policjant Michał Łańko w swoim wspólnym dziele udowadniają, że zawód policjanta jest czymś więcej niż pracą. To służba ojczyźnie, a mundur i Orzełek, to symbole, które powinno nosić się z dumą i satysfakcją. Niestety ostatnio policja straciła w oczach obywateli- są dyskryminowani i traktowani przedmiotowo, coraz mniej jest chętnych na wstąpienie w szeregi tej formacji. W książce "Operacyjniak", która ukazała się nakładem wydawnictwa Prozami dowiadujemy się o największych bolączkach policji oraz o niektórych sprawach, które policja z Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Słupsku realizowała w latach 2009 - 2017. Do tej pory przedstawialiśmy historie, które były wykreowane lub tylko w pewnym stopniu zainspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Książka, którą dzisiaj chcemy przedstawić, składa się w całości z prawdziwych wydarzeń. Autorzy dla dobra rodzin ofiar pozmieniali ich personalia ale reszta to prawdziwe wydarzenia spisane i wiernie przedstawione...
00
Voncohn

Dobrze spędzony czas

Lekko, spójnie, bez cwaniakowania i silenia się na „gdziem nie bywał czegom nie dokonał”.
00
Korteress55

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam serdecznie, książka przybliża pracę policji o której zwykły czytelnik nie ma pojęcia. Pokazuje poświęcenie i zaangażowanie prawdziwych stróżów prawa i podłych karierowiczów kryjących się w szeregach policji. Jestem pod wielkim wrażeniem opisanych historii.
00
Lost70

Dobrze spędzony czas

Świetnie opisana praca oficerów operacyjnych, sprawy opisane jak powieść, bardzo fajnie się czyta
00



Co­py­ri­ght © 2025 by Grupa Wy­daw­ni­cza Li­te­ra­tura In­spi­ruje Sp. z o.o.
Wszel­kie prawa za­strze­żoneAll ri­ghts re­se­rved Książka ani żadna jej część nie mogą być pu­bli­ko­wane ani w ja­ki­kol­wiek inny spo­sób po­wie­lane w for­mie elek­tro­nicz­nej oraz me­cha­nicz­nej bez zgody wy­dawcy.
Re­dak­cja: Syl­wia Droż­dżyk-Reszka
Ko­rekta: Pau­lina Sto­pa­rek
Pro­jekt gra­ficzny okładki: Ilona Go­styń­ska-Rym­kie­wicz
Zdję­cie na okładce: Co­py­ri­ght © Kha­lil oraz ima­gi­neRbc (stock.adobe.com)
DTP: Ju­styna Ja­kub­czyk
ISBN 978-83-67173-98-8
War­szawa 2025
Wy­daw­nic­two Pro­zamiza­mo­wie­nia@li­te­ra­tu­ra­in­spi­ruje.plwww.pro­zami.plwww.li­te­ra­tu­ra­in­spi­ruje.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Książkę de­dy­ku­jemy wszyst­kim po­li­cjan­tom pionu ope­ra­cyjno-do­cho­dze­nio­wego,

a także tym, któ­rzy wciąż z dumą za­kła­dają mun­dur...

PRZED­MOWA JACKA WRONY

Mó­wiąc o po­li­cji jako o for­ma­cji, bar­dzo czę­sto po­słu­gu­jemy się ste­reo­ty­pami lub le­gen­dami miej­skimi Z jed­nej strony po­strze­gamy ją przez pry­zmat sen­sa­cyj­nych fa­buł z iko­nicz­nymi bo­ha­te­rami, jak cho­ciażby Brudny Harry, Ko­jak czy Co­lumbo, bez­względ­nymi, in­te­li­gent­nymi, sku­tecz­nymi; z dru­giej – jako sko­rum­po­wa­nych nie­do­raj­dów, le­dwo po­tra­fią­cych się wy­sło­wić i na­pi­sać coś sen­sow­nego, wy­śmie­wa­nych w nie­zli­czo­nych ka­wa­łach czy aneg­do­tach. Spo­łe­czeń­stwo tę­skni za tymi pierw­szymi i tylko ta­kich chcia­łoby wi­dzieć w sze­re­gach po­li­cji. Rów­nież ci, któ­rzy wstę­pują do służby, ma­rzą gdzieś tam, w skry­to­ści du­szy, że będą ni­czym nie­ustra­szeni sze­ry­fo­wie z ogrom­nymi pi­sto­le­tami w dło­niach, sie­jący po­strach wśród prze­stęp­ców i zło­czyń­ców! Rze­czy­wi­stość jest jed­nak cał­ko­wi­cie inna – szara, pro­za­iczna, ale za­dzi­wia­jąco po­zy­tywna. Je­żeli cho­dzi o po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa, wy­niki ba­dań opi­nii pu­blicz­nej są re­we­la­cyjne: czę­sto po­nad 90% py­ta­nych od­po­wiada, że czuje się bez­piecz­nie! A to po­śred­nio wska­zuje na sku­tecz­ność i ja­kość dzia­ła­nia po­li­cji. Przy­czyną po­wyż­szego wy­niku są oczy­wi­ście rów­nież prze­miany po­li­tyczne i spo­łeczno-go­spo­dar­cze, a także prze­skok cy­wi­li­za­cyjny po za­mia­nie mi­li­cji na po­li­cję, cho­ciaż nie po­winno się de­pre­cjo­no­wać do­świad­czeń tej pierw­szej, szcze­gól­nie jej służb kry­mi­nal­nych – to wła­śnie na­le­żący do nich funk­cjo­na­riu­sze ucho­dzili za­wsze za elitę.

W związku z tym, że duża część czyn­no­ści wy­ko­ny­wana przez funk­cjo­na­riu­szy pionu ope­ra­cyj­nego jest nie­jawna, wie­dza spo­łeczna na ten te­mat po­zo­staje nie­wielka i czę­sto, jak wspo­mnia­łem wy­żej, ob­ra­stają ją róż­nego ro­dzaju le­gendy. Ope­ra­cyj­niacy to oczy i uszy po­li­cji – szu­kają, usta­lają, iden­ty­fi­kują, znaj­dują i za­trzy­mują spraw­ców wsze­la­kich czy­nów za­bro­nio­nych. Pi­sząc „wsze­la­kich”, mam na my­śli na­prawdę wszystko, po­cząw­szy od drob­nych, można po­wie­dzieć co­dzien­nych, prze­stępstw, a na prze­stęp­czo­ści zor­ga­ni­zo­wa­nej i mię­dzy­na­ro­do­wej skoń­czyw­szy. Oczy­wi­ście za­kresy dzia­łań są różne na po­zio­mie ko­mi­sa­riatu, ko­mendy po­wia­to­wej/miej­skiej, wo­je­wódz­kiej czy też głów­nej. Naj­bar­dziej spek­ta­ku­larne wy­dają się te pro­wa­dzone przez CBŚP, ale to dzia­ła­nia z ro­dzaju tych przed­sta­wio­nych w książce Ope­ra­cyj­niak są naj­istot­niej­sze dla prze­cięt­nego oby­wa­tela – do­ty­czą spraw, które bez­po­śred­nio go do­ty­kają, i rze­czy­wi­sto­ści, w któ­rej przy­szło mu żyć.

To wła­śnie dzięki za­an­ga­żo­wa­niu i cięż­kiej służ­bie ta­kich po­li­cjan­tów jak ci opi­sani w ni­niej­szej książce, prze­stępcy stają przed wy­mia­rem spra­wie­dli­wo­ści, a nie­rzadko bul­wer­su­jące sprawy zo­stają roz­wią­zane. Co ważne, suk­cesy te nie są wy­ni­kiem spek­ta­ku­lar­nych dzia­łań, lecz mo­zol­nej, czę­sto nu­żą­cej pracy ana­li­tycz­nej.

Ope­ra­cyj­niak ma wy­miar edu­ka­cyjny, ale i sen­sa­cyjny. Czy­tel­nicy po­wrócą do gło­śnych spraw i prze­ko­nają się, jak wy­glą­dały one od po­li­cyj­nej kuchni, będą też mo­gli w swo­isty spo­sób współ­uczest­ni­czyć w ich roz­wią­za­niu. Mam na­dzieję, że przy­chyl­nie spoj­rzą na po­li­cjan­tów, szcze­gól­nie tych z pionu kry­mi­nal­nego, gdzie za­zwy­czaj pra­cują lu­dzie pełni za­an­ga­żo­wa­nia, pa­sji, gdzie li­czy się coś wię­cej niż pie­nią­dze i święty spo­kój.

Au­to­rom książki gra­tu­luję po­my­słu i tego, że za po­mocą pro­stych słów po­ka­zali efekty służby swo­jej i ko­le­gów. A ja oczy­wi­ście po­le­cam lek­turę Ope­ra­cyj­niaka!

Ja­cek Wrona, były po­li­cjant

PRZED­MOWA AU­TO­RÓW

Główny bo­ha­ter, sier­żant Ro­bert Mło­dzian, to fik­cyjna po­stać, którą stwo­rzy­li­śmy na po­trzeby tej książki. Hi­sto­rie w niej za­warte są jed­nak praw­dziwe, a sier­żant Mło­dzian od­zwier­cie­dla rze­czy­wi­ste do­świad­cze­nia po­li­cjan­tów z Wy­działu Kry­mi­nal­nego Ko­mendy Miej­skiej Po­li­cji w Słup­sku. Opi­sane sprawy przed­sta­wi­li­śmy wier­nie, z od­da­niem naj­istot­niej­szych fak­tów i re­aliów, ale nar­ra­cja nie jest po­zba­wiona piętna na­szych oso­bi­stych prze­żyć i wraż­li­wo­ści.

Z sza­cunku dla ofiar ich imiona, na­zwi­ska i pseu­do­nimy zo­stały zmie­nione. Po­nie­waż przy­to­czone sprawy wy­da­rzyły się w la­tach 2009–2017, nie­które z nich do dziś po­zo­stają żywe w pa­mięci miesz­kań­ców. W związku z tym zmie­niono rów­nież te in­for­ma­cje, które mo­głyby po­móc w iden­ty­fi­ka­cji kon­kret­nych śledztw.

Wielu z po­li­cjan­tów, któ­rzy po­ja­wiają się w ni­niej­szej książce, za­koń­czyło już... swoją pracę w po­li­cji.

(W tym mo­men­cie Mi­chał na­ka­zuje mi zmie­nić słowo „pracę” na „służbę”, po­nie­waż tej „ro­bo­cie” od­daje się serce i ogromną część pry­wat­nego ży­cia. Za­tem cor­rec­tio: wielu z po­li­cjan­tów, o któ­rych mowa w tej książce, za­koń­czyło już SŁUŻBĘ w sze­re­gach po­li­cji. Nie­któ­rzy prze­szli do sek­tora pry­wat­nego, inni zmie­nili mun­dur na woj­skowy).

Wielu opi­sa­nych i ska­za­nych prze­stęp­ców albo już opu­ściło, albo nie­ba­wem opu­ści mury za­kładu kar­nego. Nie­któ­rzy wrócą do tego, czym zaj­mo­wali się wcze­śniej, inni za­czną nowe, lep­sze ży­cie, być może na le­galu.

Ro­dziny ofiar zbrodni i osoby po­krzyw­dzone na­dal żyją w po­czu­ciu ogrom­nej nie­spra­wie­dli­wo­ści. Fakt, że sprawcy zo­stali usta­leni, za­trzy­mani i ska­zani, daje tylko nie­wielką ulgę. Ci lu­dzie praw­do­po­dob­nie ni­gdy nie po­go­dzą się z tym, czego mu­sieli być uczest­ni­kami.

Mamy na­dzieję, że za­uwa­ży­cie w tej książce, dro­dzy czy­tel­nicy, wy­razy ogrom­nego sza­cunku, a także świa­dec­two em­pa­tii, bez któ­rych na­wet naj­twardsi gli­nia­rze nie po­tra­fi­liby z za­an­ga­żo­wa­niem re­ali­zo­wać swo­ich za­dań.

Ad­rian Ksycki, Mi­chał Łańko

ROZ­DZIAŁ 1

Lady Mak­bet

Przy­bądź­cie, o wy du­chy, kar­mi­ciele

Za­bój­czych my­śli, z płci mej mię wy­zuj­cie,

I na­peł­nij­cie mię od stóp do głowy

Nie­ubła­ga­nem okru­cień­stwem!

Mak­bet, Wil­liam Szek­spir, tłum. Jó­zef Pasz­kow­ski

Słupsk, 16 czerwca 2010

– Wejść!

Zła­pa­łem za klamkę i prze­kro­czy­łem próg ga­bi­netu.

– Pa­nie na­czel­niku, mel­duję się na we­zwa­nie.

– Nie pa­ja­cuj z tą musz­trą, Mło­dzian. Do­brze cię wi­dzieć. Sia­daj. – Na­czel­nik Pa­weł Frąt­czak wska­zał na krze­sło przede mną. – Sier­żant Ro­bert Mło­dzian – za­czął ofi­cjal­nie, prze­glą­da­jąc moją teczkę. – Uro­dzony w Sław­nie, wy­cho­wany w Dar­ło­wie. Dwa­dzie­ścia sześć lat. Żonę masz?

– Mam.

– Dzieci?

– Jedno w dro­dze.

– Dwa lata w żan­dar­me­rii – cią­gnął Frąt­czak. – Cztery lata w pre­wen­cji. Po­mo­głeś nam w spra­wie Ko­rasa i tak tra­fi­łeś do Ko­mendy Miej­skiej. Wła­śnie od­by­wa­łeś kurs w Szczyt­nie. Na­uczyli cię tam cho­ciaż cze­goś cie­ka­wego?

– Jak le­piej ła­pać ban­dy­tów – od­par­łem pół żar­tem, pół se­rio.

– Mia­łeś do czy­nie­nia z za­bój­stwami?

Ski­ną­łem głową.

– Co mi o nich po­wiesz?

– Są nudne.

– Słu­cham?

– Zde­cy­do­wana więk­szość spraw­ców to osoby, które znają ofiarę. Zbrod­nie zwy­kle są po­peł­niane w afek­cie. Za­zdrość, zdrada lub od­rzu­ce­nie. Mor­der­stwa osób nie­zna­jo­mych są rzad­sze, a mo­tywy różne: chęć zy­sku lub zwy­kły przy­pa­dek. Wy­obraź­nię jed­nak naj­bar­dziej roz­pa­lają za­bój­stwa na tle sek­su­al­nym. O nich naj­wię­cej jest w fil­mach i książ­kach. Mimo wszystko to wciąż uła­mek sta­ty­styki.

Frąt­czak wy­giął wargi w ra­do­snym uśmie­chu.

– Młody, by­stry i zmo­ty­wo­wany – stwier­dził. – Wła­śnie ta­kich tu po­trze­bu­jemy.

– To dla­czego ścią­gnę­li­ście mnie ze szko­le­nia?

– Jest sprawa, Sher­locku. – Na­czel­nik po­ło­żył na bla­cie biurka drugą teczkę. Mar­ke­rem na­pi­sano na niej kryp­to­nim: „Anioł”. – Sły­sza­łeś o za­bój­stwie na Pia­skuli?

Pia­skulą na­zy­wano dawną żwi­row­nię na pe­ry­fe­riach Słup­ska. Dzi­siaj nie było tam nic oprócz drzew, krza­ków i oczy­wi­ście pia­sku.

– Wi­dzia­łem coś w te­le­wi­zji.

– To słu­chaj da­lej. Dwa dni temu zna­le­ziono tam zwłoki na­sto­latki. Praw­do­po­dob­nie zo­stała udu­szona. Chcę, że­byś się tym za­jął.

– Po­ważna sprawa.

– Jak cho­lera. – Na­czel­nik wy­pro­sto­wał się w fo­telu. – W chuj czasu ro­bię w kry­mi­nal­nych, ale wciąż nie mie­ści mi się we łbie, do czego zdolni są tacy po­je­bańcy. Mam córkę w wieku tej dziew­czyny, wiesz?

– Wiem i ro­zu­miem. Ale dla­czego ja?

– Chło­paki są za­je­bane ro­botą, rzeź­bią sprawę lumpa z po­de­rżnię­tym gar­dłem przy Tu­wima. Z nar­ko­ty­ków też nikt nie po­może, ro­bią dużą grupę prze­stęp­czą. Ostat­nio ja­kieś gnojki ga­niały się po mie­ście z ma­cze­tami i re­wol­we­rami. – Po­trzą­snął głową. – Kurwa, nor­mal­nie Dziki Za­chód! Ty, Mło­dzian, nie masz nic na biegu. Zaj­miesz się tym. Po­może ci Bu­gaj z do­cho­dze­niówki.

Wsta­łem z krze­sła i za­bra­łem teczkę.

– I jesz­cze jedno – rzu­cił Frąt­czak na ko­niec. – Wy­ko­rzy­staj na­szą tech­nikę ope­ra­cyjną. Znajdź mi tego skur­wy­syna, Mło­dzian.

– Obie­cuję.

– Nie obie­cuj. Po pro­stu go złap.

***

Ma­riusz Bu­gaj sie­dział pię­tro ni­żej, w jed­nym z po­ko­jów prze­zna­czo­nych dla Wy­działu Do­cho­dze­niowo-Śled­czego. Pro­ce­sowcy, bo tak ich na­zy­wa­li­śmy, pra­co­wali głów­nie za biur­kiem i gro­ma­dzili ma­te­riał pro­ce­sowy. Ow­szem, po­ja­wiali się na miej­scu zda­rze­nia, ale ogar­niali przede wszyst­kim pa­pier­kową ro­botę. To ope­ra­cyj­niacy sku­piali się na pracy w te­re­nie.

Bu­gaj ga­pił się w mo­ni­tor, wci­na­jąc su­shi.

– Po­dobno nie ra­dzisz so­bie z za­bój­stwem – stwier­dzi­łem.

– A ty po­dobno szko­lisz się w Szczyt­nie – od­parł z peł­nymi ustami.

– Szko­li­łem.

Wy­cią­gnął w moją stronę su­shi.

– Pro­po­nuję fu­to­maki z kar­ma­zy­nem w tem­pu­rze. Za­je­bi­ście sma­kują. Tylko nie prze­gi­naj z wa­sabi. Gaz pie­przowy przy tym to piesz­czota.

Od­mó­wi­łem. Nie by­łem głodny.

– To od czego chcesz za­cząć, de­tek­ty­wie?

– Od po­czątku – od­po­wie­dzia­łem. – Wia­domo, kim była de­natka?

– Jesz­cze nie.

– Ja­kieś po­szlaki?

Bu­gaj za­czął stu­kać w kla­wia­turę. Na mo­ni­to­rze uka­zała się twarz pie­go­wa­tej sie­dem­na­sto­latki. Dziew­czyna była ładna: pro­ste, ciemne włosy spięte w kitkę, nie­bie­skie oczy, ja­sna cera i sze­reg bia­łych zę­bów uka­za­nych w lek­kim uśmie­chu.

– Ania No­wak, jej ro­dzice zgło­sili za­gi­nię­cie dwu­dzie­stego ósmego maja. – Zer­k­nął na ka­len­darz wi­szący na ścia­nie. – Czyli ja­kieś dwa ty­go­dnie temu.

Jesz­cze raz spoj­rza­łem na zdję­cie.

– Ta dziew­czyna wy­gląda...

– Jak anioł, wiem – wtrą­cił roz­ma­rzony Bu­gaj. – W li­ceum uga­nia­łem się za ta­kimi, ale były poza moim za­się­giem.

Ma­riusz Bu­gaj pra­co­wał w do­cho­dze­niówce od pię­ciu lat. Ten wy­soki, szczu­pły ab­sol­went AWF-u wstą­pił do po­li­cji, po­nie­waż nie mógł zna­leźć pracy, a na­uczy­cie­lem nie za­mie­rzał zo­stać. I do­brze – był za by­stry na uże­ra­nie się z gów­nia­rzami trak­tu­ją­cymi ruch jak karę bo­ską. Był też dro­bia­zgowy. Zgro­ma­dził istotne in­for­ma­cje w spra­wie o kryp­to­ni­mie „Anioł” (przy oka­zji do­wie­dzia­łem się, kto nadał taką na­zwę) i za­dbał, aby każdy, kto zja­wił się na Pia­skuli, wy­ko­nał ro­botę jak na­leży.

Stuk­nęła mu trzy­dziestka, za cztery mie­siące miał się że­nić z ko­bietą po­znaną jesz­cze na stu­diach, lecz co­raz czę­ściej sen­ty­men­tal­nie wspo­mi­nał prze­szłość – jakby bez­tro­skie ży­cie zbyt szybko prze­le­ciało mu przez palce.

– Dla mnie wy­gląda jak ty­powa na­sto­latka – stwier­dzi­łem. – Kto ją zna­lazł?

– Fa­cet, który wy­szedł z psem na spa­cer. Prze­cho­dził obok krza­ków i za­uwa­żył wy­sta­jącą z ziemi rękę. Za­ko­pana na ja­kieś dwa­dzie­ścia cen­ty­me­trów, płytko.

Ta in­for­ma­cja była ważna: zdra­dzała, że sprawca nie­zbyt do­brze to wszystko za­pla­no­wał i nie sta­rał się ukryć ciała.

– Jest jesz­cze coś. – Bu­gaj po­ka­zał mi zdję­cia z oglę­dzin.

Zna­le­ziona de­natka le­żała na pra­wym boku, na­puch­nięta. Włosy i oczy były po­kryte bło­tem, po­dob­nie jak reszta ciała. Roz­po­zna­nie Ani No­wak było nie­moż­liwe. De­natka ze zdję­cia le­żała w nie­na­tu­ralny spo­sób, jakby klę­czała. Nad­garstki miała zwią­zane za ple­cami, po­dob­nie jak kostki, ka­wa­łek ka­bla był też owi­nięty na szyi. Dziew­czyna była naga od pasa w dół.

Nie można przy­zwy­czaić się do oglą­da­nia ta­kich okro­pieństw.

– Za­kła­dam, że mo­gło to być za­bój­stwo na tle sek­su­al­nym – pod­jął Bu­gaj. –Pa­to­mor­fo­log stwier­dził, że do śmierci do­szło ja­kieś dwa ty­go­dnie temu. Wła­śnie wtedy zgło­szono za­gi­nię­cie Anny No­wak, któ­rej wiek i styl ubie­ra­nia się od­po­wia­dają na­szej de­natce.

– Trzeba we­zwać ro­dzi­ców Ani No­wak do iden­ty­fi­ka­cji.

– Tak się składa, że już ich we­zwa­łem. Oka­za­nie zwłok za dwie go­dziny na Hu­bal­czy­ków. Po­je­dziesz tam?

– A mam inne wyj­ście?

Bu­gaj za­pro­po­no­wał mi ko­lejny ka­wa­łek su­shi, tym ra­zem z su­ro­wym ło­so­siem.

– Le­piej zjedz coś te­raz, bo po­tem mo­żesz nic nie prze­łknąć.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Ad­rian Ksycki

Strzyga

W tej fa­scy­nu­ją­cej opo­wie­ści o zbrodni, ta­jem­ni­cach i ludz­kich sła­bo­ściach jedno jest pewne – nic nie jest ta­kie, ja­kim się wy­daje.

Na po­znań­skim cmen­ta­rzu ktoś otwo­rzył grób i spro­fa­no­wał po­cho­wane w nim szczątki. Czaszkę prze­niósł mię­dzy nogi de­natki, a w klatkę pier­siową wbił dwie za­ostrzone ko­ści.

O spra­wie zo­staje po­wia­do­miona po­li­cja. Na prośbę pod­ko­mi­sarz Na­ta­lii Tur­kot do ak­cji wkra­cza Kry­stian Feu­sette, wy­bitny an­tro­po­log są­dowy, który kilka lat wcze­śniej po­mógł zła­pać długo nie­uchwyt­nego Zło­dzieja Cza­szek z Po­mo­rza. Wkrótce do po­dob­nego zbez­czesz­cze­nia zwłok do­cho­dzi na ko­lej­nym cmen­ta­rzu. Oka­zuje się, że zna­le­zione ko­ści na­leżą do daw­nych człon­kiń po­znań­skiego ko­wenu wicca. Wszystko wska­zuje na to, że to nie ko­niec tego typu pro­fa­na­cji, a ta­jem­ni­czy sprawca sta­nowi za­gro­że­nie rów­nież dla ży­wych.

Roz­po­czyna się wy­ścig z cza­sem. Feu­sette i Tur­kot, wspie­rani przez do­świad­czoną ar­che­olożkę, mu­szą zmie­rzyć się z za­gadką, która dzień po dniu oka­zuje się co­raz bar­dziej zło­żona. Czy od­kryją prawdę ukrytą w ciem­no­ściach prze­szło­ści?

.

Po­wie­ści oby­cza­jowe, kry­mi­nały, thril­leryWcią­ga­jące i nie­ba­nalneZa­czy­taj się!

www.pro­zami.pl

Księ­gar­nia wy­sył­kowawww.li­te­ra­tu­ra­in­spi­ruje.pl