Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
219 osób interesuje się tą książką
Gdyby nie oni, większość przestępców chodziłaby na wolności do końca swych dni, poszkodowani nie mieliby jak dochodzić sprawiedliwości, a świat, w którym żyjemy, byłby znacznie bardziej niebezpieczny.
Oni. Operacyjniacy. Oczy i uszy policji. Patrzą na to, na co wielu wolałoby nie patrzeć. Słuchają o tym, czego czasem słuchać nie sposób. Godzinami, miesiącami, latami. Żmudnie sprawdzają, analizują, raportują. Często kosztem czasu wolnego, zainteresowań, życia rodzinnego. Nierzadko marzną w terenie. Zdarza się, że dostają od podejrzanego pod żebro… albo cios w plecy, od systemu, któremu służą.
Były policjant Michał Łańko i autor kryminałów Adrian Ksycki łączą siły w wyjątkowym projekcie – true crime powstałym na bazie rozmów z policjantami, którzy pracowali przy głośnych sprawach kryminalnych. Operacyjniak to nie jest kolejna fabuła o tym, jak nie było, ale mogło być. To opowieść o tym, jak było, podana w atrakcyjnej formie relacji charyzmatycznego sierżanta Młodziana – symbolu wszystkich operacyjnych, dla których służba jest misją.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 263
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Książkę dedykujemy wszystkim policjantom pionu operacyjno-dochodzeniowego,
a także tym, którzy wciąż z dumą zakładają mundur...
PRZEDMOWA JACKA WRONY
Mówiąc o policji jako o formacji, bardzo często posługujemy się stereotypami lub legendami miejskimi Z jednej strony postrzegamy ją przez pryzmat sensacyjnych fabuł z ikonicznymi bohaterami, jak chociażby Brudny Harry, Kojak czy Columbo, bezwzględnymi, inteligentnymi, skutecznymi; z drugiej – jako skorumpowanych niedorajdów, ledwo potrafiących się wysłowić i napisać coś sensownego, wyśmiewanych w niezliczonych kawałach czy anegdotach. Społeczeństwo tęskni za tymi pierwszymi i tylko takich chciałoby widzieć w szeregach policji. Również ci, którzy wstępują do służby, marzą gdzieś tam, w skrytości duszy, że będą niczym nieustraszeni szeryfowie z ogromnymi pistoletami w dłoniach, siejący postrach wśród przestępców i złoczyńców! Rzeczywistość jest jednak całkowicie inna – szara, prozaiczna, ale zadziwiająco pozytywna. Jeżeli chodzi o poczucie bezpieczeństwa, wyniki badań opinii publicznej są rewelacyjne: często ponad 90% pytanych odpowiada, że czuje się bezpiecznie! A to pośrednio wskazuje na skuteczność i jakość działania policji. Przyczyną powyższego wyniku są oczywiście również przemiany polityczne i społeczno-gospodarcze, a także przeskok cywilizacyjny po zamianie milicji na policję, chociaż nie powinno się deprecjonować doświadczeń tej pierwszej, szczególnie jej służb kryminalnych – to właśnie należący do nich funkcjonariusze uchodzili zawsze za elitę.
W związku z tym, że duża część czynności wykonywana przez funkcjonariuszy pionu operacyjnego jest niejawna, wiedza społeczna na ten temat pozostaje niewielka i często, jak wspomniałem wyżej, obrastają ją różnego rodzaju legendy. Operacyjniacy to oczy i uszy policji – szukają, ustalają, identyfikują, znajdują i zatrzymują sprawców wszelakich czynów zabronionych. Pisząc „wszelakich”, mam na myśli naprawdę wszystko, począwszy od drobnych, można powiedzieć codziennych, przestępstw, a na przestępczości zorganizowanej i międzynarodowej skończywszy. Oczywiście zakresy działań są różne na poziomie komisariatu, komendy powiatowej/miejskiej, wojewódzkiej czy też głównej. Najbardziej spektakularne wydają się te prowadzone przez CBŚP, ale to działania z rodzaju tych przedstawionych w książce Operacyjniak są najistotniejsze dla przeciętnego obywatela – dotyczą spraw, które bezpośrednio go dotykają, i rzeczywistości, w której przyszło mu żyć.
To właśnie dzięki zaangażowaniu i ciężkiej służbie takich policjantów jak ci opisani w niniejszej książce, przestępcy stają przed wymiarem sprawiedliwości, a nierzadko bulwersujące sprawy zostają rozwiązane. Co ważne, sukcesy te nie są wynikiem spektakularnych działań, lecz mozolnej, często nużącej pracy analitycznej.
Operacyjniak ma wymiar edukacyjny, ale i sensacyjny. Czytelnicy powrócą do głośnych spraw i przekonają się, jak wyglądały one od policyjnej kuchni, będą też mogli w swoisty sposób współuczestniczyć w ich rozwiązaniu. Mam nadzieję, że przychylnie spojrzą na policjantów, szczególnie tych z pionu kryminalnego, gdzie zazwyczaj pracują ludzie pełni zaangażowania, pasji, gdzie liczy się coś więcej niż pieniądze i święty spokój.
Autorom książki gratuluję pomysłu i tego, że za pomocą prostych słów pokazali efekty służby swojej i kolegów. A ja oczywiście polecam lekturę Operacyjniaka!
Jacek Wrona, były policjant
PRZEDMOWA AUTORÓW
Główny bohater, sierżant Robert Młodzian, to fikcyjna postać, którą stworzyliśmy na potrzeby tej książki. Historie w niej zawarte są jednak prawdziwe, a sierżant Młodzian odzwierciedla rzeczywiste doświadczenia policjantów z Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Słupsku. Opisane sprawy przedstawiliśmy wiernie, z oddaniem najistotniejszych faktów i realiów, ale narracja nie jest pozbawiona piętna naszych osobistych przeżyć i wrażliwości.
Z szacunku dla ofiar ich imiona, nazwiska i pseudonimy zostały zmienione. Ponieważ przytoczone sprawy wydarzyły się w latach 2009–2017, niektóre z nich do dziś pozostają żywe w pamięci mieszkańców. W związku z tym zmieniono również te informacje, które mogłyby pomóc w identyfikacji konkretnych śledztw.
Wielu z policjantów, którzy pojawiają się w niniejszej książce, zakończyło już... swoją pracę w policji.
(W tym momencie Michał nakazuje mi zmienić słowo „pracę” na „służbę”, ponieważ tej „robocie” oddaje się serce i ogromną część prywatnego życia. Zatem correctio: wielu z policjantów, o których mowa w tej książce, zakończyło już SŁUŻBĘ w szeregach policji. Niektórzy przeszli do sektora prywatnego, inni zmienili mundur na wojskowy).
Wielu opisanych i skazanych przestępców albo już opuściło, albo niebawem opuści mury zakładu karnego. Niektórzy wrócą do tego, czym zajmowali się wcześniej, inni zaczną nowe, lepsze życie, być może na legalu.
Rodziny ofiar zbrodni i osoby pokrzywdzone nadal żyją w poczuciu ogromnej niesprawiedliwości. Fakt, że sprawcy zostali ustaleni, zatrzymani i skazani, daje tylko niewielką ulgę. Ci ludzie prawdopodobnie nigdy nie pogodzą się z tym, czego musieli być uczestnikami.
Mamy nadzieję, że zauważycie w tej książce, drodzy czytelnicy, wyrazy ogromnego szacunku, a także świadectwo empatii, bez których nawet najtwardsi gliniarze nie potrafiliby z zaangażowaniem realizować swoich zadań.
Adrian Ksycki, Michał Łańko
ROZDZIAŁ 1
Lady Makbet
Przybądźcie, o wy duchy, karmiciele
Zabójczych myśli, z płci mej mię wyzujcie,
I napełnijcie mię od stóp do głowy
Nieubłaganem okrucieństwem!
Makbet, William Szekspir, tłum. Józef Paszkowski
Słupsk, 16 czerwca 2010
– Wejść!
Złapałem za klamkę i przekroczyłem próg gabinetu.
– Panie naczelniku, melduję się na wezwanie.
– Nie pajacuj z tą musztrą, Młodzian. Dobrze cię widzieć. Siadaj. – Naczelnik Paweł Frątczak wskazał na krzesło przede mną. – Sierżant Robert Młodzian – zaczął oficjalnie, przeglądając moją teczkę. – Urodzony w Sławnie, wychowany w Darłowie. Dwadzieścia sześć lat. Żonę masz?
– Mam.
– Dzieci?
– Jedno w drodze.
– Dwa lata w żandarmerii – ciągnął Frątczak. – Cztery lata w prewencji. Pomogłeś nam w sprawie Korasa i tak trafiłeś do Komendy Miejskiej. Właśnie odbywałeś kurs w Szczytnie. Nauczyli cię tam chociaż czegoś ciekawego?
– Jak lepiej łapać bandytów – odparłem pół żartem, pół serio.
– Miałeś do czynienia z zabójstwami?
Skinąłem głową.
– Co mi o nich powiesz?
– Są nudne.
– Słucham?
– Zdecydowana większość sprawców to osoby, które znają ofiarę. Zbrodnie zwykle są popełniane w afekcie. Zazdrość, zdrada lub odrzucenie. Morderstwa osób nieznajomych są rzadsze, a motywy różne: chęć zysku lub zwykły przypadek. Wyobraźnię jednak najbardziej rozpalają zabójstwa na tle seksualnym. O nich najwięcej jest w filmach i książkach. Mimo wszystko to wciąż ułamek statystyki.
Frątczak wygiął wargi w radosnym uśmiechu.
– Młody, bystry i zmotywowany – stwierdził. – Właśnie takich tu potrzebujemy.
– To dlaczego ściągnęliście mnie ze szkolenia?
– Jest sprawa, Sherlocku. – Naczelnik położył na blacie biurka drugą teczkę. Markerem napisano na niej kryptonim: „Anioł”. – Słyszałeś o zabójstwie na Piaskuli?
Piaskulą nazywano dawną żwirownię na peryferiach Słupska. Dzisiaj nie było tam nic oprócz drzew, krzaków i oczywiście piasku.
– Widziałem coś w telewizji.
– To słuchaj dalej. Dwa dni temu znaleziono tam zwłoki nastolatki. Prawdopodobnie została uduszona. Chcę, żebyś się tym zajął.
– Poważna sprawa.
– Jak cholera. – Naczelnik wyprostował się w fotelu. – W chuj czasu robię w kryminalnych, ale wciąż nie mieści mi się we łbie, do czego zdolni są tacy pojebańcy. Mam córkę w wieku tej dziewczyny, wiesz?
– Wiem i rozumiem. Ale dlaczego ja?
– Chłopaki są zajebane robotą, rzeźbią sprawę lumpa z poderżniętym gardłem przy Tuwima. Z narkotyków też nikt nie pomoże, robią dużą grupę przestępczą. Ostatnio jakieś gnojki ganiały się po mieście z maczetami i rewolwerami. – Potrząsnął głową. – Kurwa, normalnie Dziki Zachód! Ty, Młodzian, nie masz nic na biegu. Zajmiesz się tym. Pomoże ci Bugaj z dochodzeniówki.
Wstałem z krzesła i zabrałem teczkę.
– I jeszcze jedno – rzucił Frątczak na koniec. – Wykorzystaj naszą technikę operacyjną. Znajdź mi tego skurwysyna, Młodzian.
– Obiecuję.
– Nie obiecuj. Po prostu go złap.
Mariusz Bugaj siedział piętro niżej, w jednym z pokojów przeznaczonych dla Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego. Procesowcy, bo tak ich nazywaliśmy, pracowali głównie za biurkiem i gromadzili materiał procesowy. Owszem, pojawiali się na miejscu zdarzenia, ale ogarniali przede wszystkim papierkową robotę. To operacyjniacy skupiali się na pracy w terenie.
Bugaj gapił się w monitor, wcinając sushi.
– Podobno nie radzisz sobie z zabójstwem – stwierdziłem.
– A ty podobno szkolisz się w Szczytnie – odparł z pełnymi ustami.
– Szkoliłem.
Wyciągnął w moją stronę sushi.
– Proponuję futomaki z karmazynem w tempurze. Zajebiście smakują. Tylko nie przeginaj z wasabi. Gaz pieprzowy przy tym to pieszczota.
Odmówiłem. Nie byłem głodny.
– To od czego chcesz zacząć, detektywie?
– Od początku – odpowiedziałem. – Wiadomo, kim była denatka?
– Jeszcze nie.
– Jakieś poszlaki?
Bugaj zaczął stukać w klawiaturę. Na monitorze ukazała się twarz piegowatej siedemnastolatki. Dziewczyna była ładna: proste, ciemne włosy spięte w kitkę, niebieskie oczy, jasna cera i szereg białych zębów ukazanych w lekkim uśmiechu.
– Ania Nowak, jej rodzice zgłosili zaginięcie dwudziestego ósmego maja. – Zerknął na kalendarz wiszący na ścianie. – Czyli jakieś dwa tygodnie temu.
Jeszcze raz spojrzałem na zdjęcie.
– Ta dziewczyna wygląda...
– Jak anioł, wiem – wtrącił rozmarzony Bugaj. – W liceum uganiałem się za takimi, ale były poza moim zasięgiem.
Mariusz Bugaj pracował w dochodzeniówce od pięciu lat. Ten wysoki, szczupły absolwent AWF-u wstąpił do policji, ponieważ nie mógł znaleźć pracy, a nauczycielem nie zamierzał zostać. I dobrze – był za bystry na użeranie się z gówniarzami traktującymi ruch jak karę boską. Był też drobiazgowy. Zgromadził istotne informacje w sprawie o kryptonimie „Anioł” (przy okazji dowiedziałem się, kto nadał taką nazwę) i zadbał, aby każdy, kto zjawił się na Piaskuli, wykonał robotę jak należy.
Stuknęła mu trzydziestka, za cztery miesiące miał się żenić z kobietą poznaną jeszcze na studiach, lecz coraz częściej sentymentalnie wspominał przeszłość – jakby beztroskie życie zbyt szybko przeleciało mu przez palce.
– Dla mnie wygląda jak typowa nastolatka – stwierdziłem. – Kto ją znalazł?
– Facet, który wyszedł z psem na spacer. Przechodził obok krzaków i zauważył wystającą z ziemi rękę. Zakopana na jakieś dwadzieścia centymetrów, płytko.
Ta informacja była ważna: zdradzała, że sprawca niezbyt dobrze to wszystko zaplanował i nie starał się ukryć ciała.
– Jest jeszcze coś. – Bugaj pokazał mi zdjęcia z oględzin.
Znaleziona denatka leżała na prawym boku, napuchnięta. Włosy i oczy były pokryte błotem, podobnie jak reszta ciała. Rozpoznanie Ani Nowak było niemożliwe. Denatka ze zdjęcia leżała w nienaturalny sposób, jakby klęczała. Nadgarstki miała związane za plecami, podobnie jak kostki, kawałek kabla był też owinięty na szyi. Dziewczyna była naga od pasa w dół.
Nie można przyzwyczaić się do oglądania takich okropieństw.
– Zakładam, że mogło to być zabójstwo na tle seksualnym – podjął Bugaj. –Patomorfolog stwierdził, że do śmierci doszło jakieś dwa tygodnie temu. Właśnie wtedy zgłoszono zaginięcie Anny Nowak, której wiek i styl ubierania się odpowiadają naszej denatce.
– Trzeba wezwać rodziców Ani Nowak do identyfikacji.
– Tak się składa, że już ich wezwałem. Okazanie zwłok za dwie godziny na Hubalczyków. Pojedziesz tam?
– A mam inne wyjście?
Bugaj zaproponował mi kolejny kawałek sushi, tym razem z surowym łososiem.
– Lepiej zjedz coś teraz, bo potem możesz nic nie przełknąć.
Adrian Ksycki
Strzyga
W tej fascynującej opowieści o zbrodni, tajemnicach i ludzkich słabościach jedno jest pewne – nic nie jest takie, jakim się wydaje.
Na poznańskim cmentarzu ktoś otworzył grób i sprofanował pochowane w nim szczątki. Czaszkę przeniósł między nogi denatki, a w klatkę piersiową wbił dwie zaostrzone kości.
O sprawie zostaje powiadomiona policja. Na prośbę podkomisarz Natalii Turkot do akcji wkracza Krystian Feusette, wybitny antropolog sądowy, który kilka lat wcześniej pomógł złapać długo nieuchwytnego Złodzieja Czaszek z Pomorza. Wkrótce do podobnego zbezczeszczenia zwłok dochodzi na kolejnym cmentarzu. Okazuje się, że znalezione kości należą do dawnych członkiń poznańskiego kowenu wicca. Wszystko wskazuje na to, że to nie koniec tego typu profanacji, a tajemniczy sprawca stanowi zagrożenie również dla żywych.
Rozpoczyna się wyścig z czasem. Feusette i Turkot, wspierani przez doświadczoną archeolożkę, muszą zmierzyć się z zagadką, która dzień po dniu okazuje się coraz bardziej złożona. Czy odkryją prawdę ukrytą w ciemnościach przeszłości?
Powieści obyczajowe, kryminały, thrilleryWciągające i niebanalneZaczytaj się!
www.prozami.pl
Księgarnia wysyłkowawww.literaturainspiruje.pl