35,00 zł
Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort – Traktat o zaofiarowaniu się Jezusowi przez Maryję (o prawdziwym nabożeństwie do NMP)
Chwała Jezusowi i Maryi Przenajświętszej!
O, gdyby tylko Maryja była znana tak, jak znać Ją uczy św. Ludwik Grignion de Montfort, nie byłoby oziębłości dla Jezusa i jakżeby żywsza była nasza wiara, jakże inne byłyby nasze Komunie Święte, jak nierównie łatwiej i prędzej stawalibyśmy się żywymi wizerunkami Pana naszego, Zbawcy i Odkupiciela, a Jej najdroższego i boskiego Syna!
Nabożeństwo, jakiego uczy Cię tu św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, jest niczym innym, jak podarowaniem się Przenajświętszej Pannie – rozwiniętym w całej swojej „zbawczodawczej” pełni.
Czyżbyś się więc go nie chwycił całą duszą i całym sercem i nie starał jak najwięcej i innych dusz wiernych do tego skłonić? Do praktykowania tego nabożeństwa i jego szerzenia, niech Cię zachęcą te piękne słowa najznakomitszego pisarza kościelnego z Francji XIX w., biskupa Gaya:
„W Raju to, w Raju dopiero dowiesz się – co to jest mieć Maryję za swoją matkę, za królową, za panią i władczynię. Staraj się więc to przekonanie i tę w Niej ufność i w sobie samym, i w sercach swoich bliźnich utwierdzać, a bądź pewien, że jak nad tobą, tak i nad nimi spełni się ta wyrocznia świętych, że prawdziwy syn i wierny poddany Maryi nigdy nie zginie”
o. Frederick William Faber COr
Książka ta pomogła wielu osobom w zrozumieniu kim jest Maryja. Wiele wyjaśniła św. Janowi Pawłowi II, który w swoim świadectwie „Dar i Tajemnica” tak wspomina Traktat:
“Był taki moment, kiedy nawet poniekąd zakwestionowałem swoją pobożność maryjną uważając, że posiada ona w sposób przesadny pierwszeństwo przed nabożeństwem do samego Chrystusa. Muszę przyznać, że wówczas z pomocą przyszła mi książeczka św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, nosząca tytuł: ,,Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”. W książeczce tej znalazłem poniekąd gotową odpowiedź na moje pytania. Tak, Maryja nas przybliża do Chrystusa, prowadzi nas do Niego, ale pod warunkiem, że przeżyjemy Jej tajemnicę w Chrystusie. Traktat św. Ludwika Marii Grignion de Montfort może razić swoim stylem przesadnym i barokowym, ale sam rdzeń prawd teologicznych, które w tym traktacie się zawierają, jest bezcenny. Autor jest teologiem wielkiej klasy. Jego myśl mariologiczna zakorzeniona jest w tajemnicy trynitarnej oraz w prawdzie o wcieleniu Słowa Bożego.
Zrozumiałem wówczas, dlaczego Kościół trzy razy w ciągu dnia odmawia ,,Anioł Pański”, zrozumiałem też, jak bardzo kluczowe są słowa tej modlitwy: ,,Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi i poczęła z Ducha Świętego… Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego… A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas…”. Istotnie słowa kluczowe! Wyrażają one zasadniczą treść największego wydarzenia, jakie dokonało się w dziejach ludzkości.
Tu tłumaczy się pochodzenie owego Totus Tuus. Bierze ono początek właśnie od św. Ludwika Marii Grignion de Montfort. Jest właściwie skrótem pełniejszej formuły zawierzenia Matce Bożej, która brzmi: Totus Tuus ego sum et omnia mea Tua sunt. Accipio Te in mea omnia. Praebe mihi cor Tuum, Maria.”
św. Jan Paweł II
APPROBATUR
Varsaviae 4/16 Octobris 1893 anno, Judex Surrogates Canonicus Metropolitanus R. Filochowski, pro Secretario J. Podbielski.
Tyt. oryg.: Parfaite consécration à notre Seigneur Jésus-Christ par les mains de Marie.
Dzieło znane współcześnie pod tytułem: Traitéde la vraie dévotion à la Sainte Vierge, a po polsku: Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny.
Tekst wg: św. Ludwika Marii Grigniona de Montfort, O zaofiarowaniu się Jezusowi przez Maryję, przekł. o. Prokopa Kapucyna, wyd. 4 popr., (s.n.), Warszawa (ca.) 1893.
Dokonano niezbędnych korekt w zakresie ortografii, pisowni łącznej i rozłącznej, pisowni małą i wielką literą. Nieliczne wyrazy, obecnie nieużywane, uwspółcześniono.
KSIĄŻKA:
Książka klejona
Oprawa miękka – miła w dotyku dzięki okładzinie soft – touch
Wydanie I
Format 11,5 x 18 cm
Liczba stron – 236
ISBN 978-83-8366-014-1
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 206
św. Ludwik Maria Grignion de Montfort
TRAKTAT
O zaofiarowaniu sięJezusowi przez Maryję
Przekład o. Prokopa kapucyna
„NA JEJ GŁOWIE”
WYDAWNICTWO ŻYCIA WEWNĘTRZNEGO
2023
Redakcja: „zespół naJejgłowie”
Approbatur
Varsaviae 4/16 Octobris 1893 anno
Judex Surrogates Canonicus Metropolitanus
R. Filochowski
pro Secretario J. Podbielski
Tyt. oryg.: Parfaite consécration à notre Seigneur Jésus-Christ par les mains de Marie. Dzieło znane współcześnie pod tytułem: Traité de la vraie dévotion à la Sainte Vierge, a po polsku: Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny.
Tekst wg: św. Ludwika Marii Grigniona de Montfort, O zaofiarowaniu się Jezusowi przez Maryję, przekł. o. Prokopa Kapucyna, wyd. 4 popr., (s.n.), Warszawa (ca.) 1893.
Dokonano niezbędnych korekt w zakresie ortografii, pisowni łącznej i rozłącznej, pisowni małą i wielką literą. Nieliczne wyrazy, obecnie nieużywane, uwspółcześniono.
Wydanie I
ISBN 978-83-8366-035-6
Wydawnictwo Życia Wewnętrznego
Kielnarowa 224c, 36-020 Tyczyn
tel.: +48 501 202 186
e-mail: [email protected]
www.naJejglowie.pl
Chwała Jezusowi i Maryi Przenajświętszej!
(Przedmowa, którą trzeba przeczytać)
Pewnego razu spytano świętego Filipa Nereusza, najbieglejszego za swoich czasów przewodnika dusz dążących do wyższej pobożności, jakie jego zdaniem dzieła ascetyczne są najpożyteczniejsze. A na to dał on następującą odpowiedź: „Każde tego rodzaju dzieło, zatwierdzone przez władzę kościelną, czyta się z pożytkiem. Lecz co do mnie, najbardziej podobają mi się dzieła, w których nazwisko autora poprzedzają litery »św«, to jest dzieła pisane przez świętych”.
Otóż książeczka, którą tu pobożnemu Czytelnikowi podajemy w przekładzie, taka właśnie jest, jej autor bowiem w 1888 r. przez Ojca Świętego Leona XIII został uroczyście wpisany w poczet błogosławionych1.
Lecz nie dość na tym, że dziełko niniejsze, jako wychodzące spod pióra świętego, już przez to samo poleca się pobożnym Czytelnikom. Prócz tego pragnęlibyśmy zwrócić ich uwagę na fenomenalną, że użyję tego wyrażenia, jego wartość. Z kilku bowiem powodów wskazane i nauczane w nim nabożeństwo do Matki Bożej można poczytywać za nabożeństwo ze szczególnego miłosierdzia Bożego przeznaczone jako najskuteczniejszy środek przeciw wszelkim wysileniom piekła na gubienie dusz przenajdroższą krwią Syna Bożego okupionych.
Żeby jednak to, co na wyświecenie wyjątkowego znaczenia tej książeczki powiedzieć byśmy mogli, nie było poczytane za przesadę z naszej strony, nie sami o niej mówić będziemy, lecz przytoczymy co do tego zdania osób bardzo wysokiej powagi.
Rzymscy teologowie, którym powierzone jest wydawnictwo najpoważniejszego periodycznego pisma kościelnego Analecta Juris Pontificii [Analekta Prawa Papieskiego], tak się wyrażają w ogólności o pismach błogosławionego de Monfort: „Wrażenie, jakie się odbiera z czytania dzieł tego sługi Bożego, jest zupełnie wyjątkowe. Czuć tam wielkie namaszczenie, jakie napotykamy tylko w pismach dusz, które Pan Bóg obdarza szczególnymi oświeceniami Ducha Świętego”.
Autor zaś znakomicie napisanego żywotu błogosławionego de Monfort, niedawno wydanego po francusku, przytoczywszy napis, umieszczony przez duchowieństwo francuskie na grobie jego, gdzie napisano: „W nabożeństwie do Maryi nikt podobniejszy od niego świętemu Bernardowi – In pietate ad Mariam, nullus similior Bernardo”, o niniejszej jego książce tak pisze: „Dzieł odnoszących się do czci należnej Przenajświętszej Pannie jest mnóstwo. Jeden z wydawców w naszych czasach, zebrawszy te, jakie mu były znane, wydrukował z nich szesnaście grubych tomów. Lecz drugie tyle wydać by można z tych, które pominął. Każdy z zakonów ma swoich pisarzy odznaczających się wielką gorliwością w szerzeniu czci Matki Bożej i wyjaśnianiu Jej niezrównanych przywilejów i wielkości; w każdym wieku było wielu ich z duchowieństwa świeckiego, lecz po przeczytaniu dzieła błogosławionego Ludwika Grigniona de Montfort o Przenajświętszej Pannie, trzeba uznać, że nikt tak jak on nie zgłębił wielkiej tajemnicy Maryi”2.
„Przegląd Katolicki” w drugim numerze z 1891 roku, w artykułach pod tytułem Agenda pasterska, podając pasterzom dusz różne środki uświątobliwienia ich parafian, w tych słowach poleca im jako środek do tego najskuteczniejszy nabożeństwa do Przenajświętszej Panny w tej książeczce wskazane:
„Ludwik Grignion de Montfort, beatyfikowany w 1888 r., otrzymał opatrznościowe posłannictwo ożywienia kultu Maryi i w tym celu nauczał bardzo skutecznego nabożeństwa. Polega ono na podarowaniu Maryi – a przez Nią Jezusowi – nas samych, naszej duszy, naszego ciała, wszystkich naszych dóbr duchowych i doczesnych; następnie na usiłowaniu dopełnienia wszystkich spraw naszych przez Nią, wraz z Nią i w Niej, to jest w Jej duchu. Ojciec Faber twierdzi, że nabożeństwo to wywołuje nadzwyczajne zmiany: »My więc, kapłani, którzy pragnęlibyśmy, aby się parafie nasze przemieniły na lepsze, czyż nie popróbujemy tego środka?«. Lekarstwo, jakiego nam brak, powiada błogosławiony Grignion de Montfort, to niezmierzona pobożność do Najświętszej Dziewicy, ale »zauważcie dobrze – dodaje ojciec Faber – niezmierzone nie ma granic«”3.
I w końcu dla wyuczenia się tego nabożeństwa powyższy artykuł odsyła do niniejszego dziełka.
Podobnież ocenia to nabożeństwo i ojciec Honorat, kapucyn, w kazaniu je wyświecającym, piękną i głęboką myśl rozwijając. Zwraca on najpierw uwagę na to, że wiek bieżący, na nasze szczęście, przedstawia kilka już objawów coraz żywiej rozbudzającego się nabożeństwa do Przenajświętszej Panny. Za naszych to bowiem dni tajemnica Jej niepokalanego poczęcia do dogmatów wiary została zaliczona, następnie ustalił się zwyczaj – już we wszystkich krajach katolickich wiernie dochowywany – odprawiania miesiąca Maryi; i oto od lat kilku różaniec – ta najłaskawiej przez Nią przyjmowana modlitwa, która już nieraz cudowną pomoc niebieską wyjednywała strapionemu Kościołowi – nie tylko w październiku, jak to zostało nakazane przez Ojca Świętego Leona XIII, lecz w wielu miejscowościach co dzień po kościołach przy licznym zebraniu wiernych bywa odmawiany.
„Otóż nabożeństwo do Matki Bożej, w tej książeczce zawarte, można (powiedziano w wyżej wymienionym kazaniu) uważać za dalszy ciąg tego coraz większego, coraz serdeczniejszego garnięcia się wiernych pod stopy naszej Przenajświętszej Matki Niebieskiej. Zaofiarowanie się bowiem przez Nią Panu Jezusowi, podarowanie się Jej z duszą i z ciałem, oddanie się Jej w poddaństwo bezwarunkowe, jakiego naucza błogosławiony Montfort, czyż nie będzie tego zwrotu do Niej ukoronowaniem, bo jakby przykuciem nas do Jej stóp macierzyńskich, żeby nas od nich nic oderwać nie mogło, a przez to żeby nas nie tylko nic nie mogło odłączyć od Jezusa, lecz owszem, wszystko coraz ściślej z Nim jednoczyło?”.
I to kazanie swoje ojciec ten kończy wnioskiem, który wziąć powinni do serca przede wszystkim czciciele Przenajświętszej Maryi. Powiada, że „wiele dusz świętych w rozwijaniu się za dni naszych nabożeństwa do Matki Miłosierdzia upatruje znaku, że Pan Bóg chce Kościół pocieszyć jakimś szczególnym i wielkim swoim miłosierdziem. Lecz jeśli tak jest, to bez wątpienia chce, żeby to wyjednane zostało nie inaczej jak przez tę, przez której ręce wszelkie swoje miłosierdzia zlewa On na ludzi. A więc „im kto bardziej w nabożeństwie do Przenajświętszej Panny, o które tu chodzi, okaże się gorliwszy i wierniejszy, tym bardziej tę chwilę przyśpieszać będzie”4. Czyż więc trzeba jeszcze czegoś więcej do zachęcenia duszy wiernej do niego?
Ale posłuchajmy najznakomitszego pisarza ascetycznego obecnych czasów, ojca Fabera, filipina. On nie waha się nabożeństwa wskazanego w książeczce błogosławionego de Monfort uważać za uniwersalne palladium, za najdzielniejszą obronę przeciw wszystkiemu, co dziś skądkolwiek zagraża duszom. W swojej przedmowie do niniejszego dzieła, które na język angielski przełożył, tak pisze: „Pan Jezus nie dość jest znany za naszych czasów, a to dlatego, że Przenajświętsza Panna nie jest dość znana. Tysiące dusz ginie z tego powodu, że dla nich Maryja jest czymś obcym. To nawet, co nazywamy dzisiejszym nabożeństwem do Niej, jest słabym cieniem tego, czym być powinno, i to jest źródłem wszystkich tych nędz duchowych, tego braku religijnego oświecenia, tego zaniedbania się w obowiązkach chrześcijańskich i tego rozluźnienia obyczajów, nad którymi ubolewamy. A jednakże różne objawienia świętych, których lekceważyć nie można, upewniają nas, że za dni naszych Pan Bóg wyraźnie domaga się od dzieci swojego Kościoła większego, głębszego, gruntowniejszego i serdeczniejszego nabożeństwa do Jego Przenajświętszej Matki. Przekonany zaś jestem, że dla dopięcia tego celu nie masz skuteczniejszego środka nad rozpowszechnienie nabożeństwa do Maryi, wskazanego w niniejszym dziele przez błogosławionego de Monfort”5.
Ale o. Faber, ten wielki mistrz życia wewnętrznego, życia do wyższej pobożności dążącego, nie ogranicza się do postrzegania nabożeństwa, o które rzecz idzie, za najskuteczniejszy środek zaradzaniu temu wszystkiemu, nad czym dziś ubolewa Kościół. On w nim widzi zarazem i środek najprędszego i najłatwiejszego dostąpienia doskonałości chrześcijańskiej. Tak bowiem kończy to, co o nabożeństwie do Przenajświętszej Panny błogosławionego de Monfort napisał: „Niech tylko kto sam spróbuje tego nabożeństwa, a podziwiać będzie łaski, jakie ono sprowadza, a najzbawienniejsze zmiany, jakie z tego zajdą w jego duszy, rychło go przekonają o jego skuteczności – w istocie, trudnej do uwierzenia – w ułatwieniu i zapewnieniu duszom zbawienia i w szerzeniu na ziemi Królestwa Jezusowego. O, gdyby tylko Maryja była znana tak, jak znać Ją uczy błogosławiony de Montfort, nie byłoby oziębłości dla Jezusa i jakżeby żywsza była nasza wiara, jak inne aniżeli są zwykle nasze komunie, jak nierównie łatwiej i prędzej stawalibyśmy się żywymi wizerunkami Pana naszego, Zbawcy i Odkupiciela, a Jej najdroższego i boskiego Syna!”6.
Otóż po takich, a takiej powagi i tak pochlebnych zdaniach o książce, którą tu podajemy Czytelnikom, cóż bym jeszcze więcej przydać się od siebie ośmielił? Chyba to tylko, że gdyby nigdy nie wyszło to wszystko, co z moich piśmidełek drukiem ogłoszono, ale żeby w miejsce tego ta jedna książeczka rozpowszechniona została – za najszczęśliwszego bym się poczytał.
Kończę więc tą pokorną, lecz gorącą prośbą do kochanego Czytelnika.
Duszo wierna! Jeśli ta książeczka wpadnie Ci w ręce, nie wahaj się i nie zwlekaj pilnie jej odczytać – i nie tylko według wskazanego w niej sposobu; sam zaofiaruj się Jezusowi przez Maryję i w Niej się jakby zatop, lecz i jak najwięcej dusz pobożnych do tego nakłoń. Sądzę, że często odmawiasz tę modlitwę do Przenajświętszej Panny, nadaną odpustem: O Pani moja, o Matko moja, pomnij, żem Twój, strzeż mnie i broń mnie jako rzeczy i własności Twojej7. Otóż nabożeństwo, jakiego wyucza Cię tu błogosławiony de Montfort, jest nie czym innym, jak takim podarowaniem się Przenajświętszej Pannie – rozwiniętym w całej swojej „zbawczodawczej” pełni. Czyżbyś się więc go nie chwycił całą duszą i całym sercem i nie starał jak najwięcej i innych dusz wiernych do tego skłonić? Do czego niech Cię zachęcą te piękne słowa najznakomitszego współczesnego pisarza kościelnego z Francji, biskupa Gaya: „W Raju to, w Raju dopiero dowiesz się – pisze on – co to jest mieć Maryję za swoją matkę, za królową, za panią i władczynię. Staraj się więc to przekonanie i tę w Niej ufność i w sobie samym, i w sercach swoich bliźnich utwierdzać, a bądź pewien, że jak nad tobą, tak i nad nimi spełni się ta wyrocznia świętych, że prawdziwy syn i wierny poddany Maryi nigdy nie zginie”8.
A teraz jeszcze tylko kilka słów usprawiedliwiających to, cośmy powiedzieli, że nabożeństwo tu wskazane ze szczególnego miłosierdzia Bożego przeznaczone jest na obecne czasy.
Błogosławiony de Montfort żył na początku zeszłego wieku. Mianowany misjonarzem apostolskim przez Ojca Świętego Klemensa XI, przeznaczony został przez niego do zwalczania we Francji odszczepieństwa jansenistów9. Oddał się też temu powołaniu całą duszą; zajaśniał wysoką świątobliwością i licznymi cudami, a tak skutecznie i gorliwie apostolstwo swoje – chociaż niedługie, bo w sile wieku umarł – sprawował, tak wiele dusz oderwanych od jedności Kościoła nawrócił, że słusznie porównywany jest co do tego ze świętym Antonim Padewskim.
Lecz przede wszystkim odznaczył się on niezrównaną gorliwością w szerzeniu czci do Matki Przenajświętszej i z tego powodu znowu uważany jest powszechnie, wraz ze świętym Alfonsem Liguorim, za największego ostatnich czasów apostoła nabożeństwa do Niej. Wtedy zaś najobfitsze i najzbawienniejsze dał mu Pan Bóg zbierać owoce, gdy zaczął szerzyć nabożeństwo do Przenajświętszej Panny, w tej oto książeczce wskazane. I dlatego ją napisał, a – rzecz dziwna – przewidując i najwyraźniej przepowiadając, że ona dlatego właśnie, że zawiera w sobie najdzielniejszą broń przeciw wszelkim wysiłkom piekła, za sprawą złych duchów nieprędko drukiem ogłoszona zostanie. Tak bowiem przy końcu pierwszej części tego dziełka mówi o tym: „Łatwo przewiduję, że zażarci szatani jak drapieżne zwierzęta rzucą się na to małe pisemko, żeby poszarpać je swoimi piekielnymi zębami albo co najmniej żeby je zamknąć w głębi jakiejś skrzyni, żeby nie zostało wydrukowane”.
I to przewidywanie błogosławionego autora ziściło się co do litery. Albowiem gdy wszystkie pozostałe po nim rękopisy podczas rewolucji francuskiej w 1793 r. przed rabującymi bibliotekę misjonarzy świętego Wawrzyńca przez niego ukryte zostały i ocalone, tego jednego długo wyszukać nie można było. Dopiero w 1842 r. jeden z kapłanów tegoż zgromadzenia przypadkiem go znalazł, zarzucony w bibliotece tegoż klasztoru, i zaraz drukiem ogłosił.
A więc czy z tego wszystkiego nie można by następujących wyprowadzić wniosków: różne objawienia świętych, których – jak słuszną robi uwagę wyżej przytoczony ojciec Faber – lekceważyć nie można, upewniają nas, że za dni naszych domaga się Pan Bóg od dzieci Kościoła św. jak najżywszego, najgruntowniejszego, jak najserdeczniejszego nabożeństwa do Tej, której nigdy niczego nie odmawia. Do tego zaś, cośmy przytaczając wielkiej powagi zdania, o niniejszej książeczce powiedzieli, musimy dodać, że w niej święty autor podaje sposób najdoskonalszego nabożeństwa do Przenajświętszej Panny. A więc czyż jakby zagrzebania dzieła, zawierającego tak nieocenione skarby, przez blisko półtora wieku, a ogłoszenia go drukiem dopiero w tych czasach nie można uważać za wyraźną wskazówkę, że w nim to mamy podany najpewniejszy sposób ożywiania w sercach naszych takiego nabożeństwa do naszej przenajdroższej Matki Niebieskiej, jakie dziś bardziej aniżeli kiedykolwiek powinno być cechą każdej duszy wiernej?
Bo oto jedna co do tego uwaga: każdy święty do czci powszechnej przez Kościół podany ma swoją odrębną cechę. Każdy z nich, jaśniejąc wieloma cnotami, wieloma zasługami położonymi przed Bogiem, najbardziej się w czymś odznaczał, w czym, podając go do czci publicznej, chce Kościół, żebyśmy go nie tylko głównie wielbili, lecz i według możności naszej naśladowali. Otóż w błogosławionym de Montfort taką charakterystyczną cechą jego świętości było bez wątpienia jego nadzwyczajne nabożeństwo do Matki Bożej. A znowu tego jego nabożeństwa szczególną i odrębną cechą był ten rodzaj nabożeństwa, którego on przez całe swoje życie nauczał wiernych i do którego pociągał, a które w tej oto książce zawarł.
Gdy więc wpisanie go w poczet błogosławionych przez obecnie zasiadającego na Stolicy Apostolskiej Leona XIII za dni naszych nastąpiło, czyż i z tego nie wnosić, że Digitus DEI est hic – że palec to Boży jest (Wj 8,19)? Można bowiem nie bez zasady przypuszczać, że nawet sama najwyższa władza kościelna chce, żebyśmy tego świętego, świeżo do czci publicznej podanego, naśladując w tym, co stanowiło główną cechę jego świętości, tego nabożeństwa do Przenajświętszej Panny, którego on był najdoskonalszym wzorem i którego nas wyucza, ujęli się całym sercem. Słowem, żebyśmy w tym nabożeństwie widzieli najpewniejszy środek wyjednywania przez pośrednictwo Tej, której Pan Bóg zwierzył szafarstwo wszelkich łask swoich, tych łask, jakich dziś i każda dusza w szczególności, i cały Kościół w powszechności potrzebują.
Któż mądry a strzedz będzie tego? A wyrozumie miłosierdzie Pańskie? (Ps 107,43).
Pisałem w uroczystość
zaślubin Matki Bożej ze św. Józefem
roku Pańskiego 1891
w klasztorze zakroczymskim
Przez Przenajświętszą Maryję Pannę przyszedł Pan Jezus na ziemię i przez Nią też ma zapanować nad światem. Maryja była bardzo ukryta za życia i dlatego nazywana jest przez Ducha Świętego i Kościół Matką ukrytą i tajemniczą (Alma Mater). Pokora Jej tak była głęboka, że nic Jej się bardziej nie podobało na ziemi i niczego bardziej nie pragnęła, jak żeby się ukryć i przed sobą samą, i przed wszelką istotą stworzoną, a znaną być tylko samemu Bogu. Pan Bóg zaś, wysłuchując Jej próśb o to, żeby Ją zataić, zubożyć i upokorzyć, z upodobaniem ukrył Ją przed wszelkim ludzkim stworzeniem w Jej poczęciu, w Jej narodzeniu, w Jej życiu, w Jej tajemnicach, w Jej zmartwychwstaniu i wniebowzięciu. Nawet Jej rodzice nie znali Jej dobrze, a Aniołowie często jeden drugiego pytali: Któraś to jest? (Pnp 6,10). Najwyższy bowiem ukrywał Ją przed nimi albo jeśli coś objawiał, zatajał nieskończenie więcej.
Bóg Ojciec zgodził się na to, żeby nie czyniła cudów za życia, a przynajmniej głośnych, chociaż obdarzył Ją mocą ich czynienia. Syn Boży zgodził się na to, żeby jak najmniej przemawiała, chociaż udzielił Jej swojej mądrości. Bóg Duch Święty zgodził się na to, żeby apostołowie i ewangeliści niewiele o Niej mówili – tyle tylko, ile to potrzebne było do poznania Pana Jezusa, chociaż była Ona tegoż Boga Ducha Świętego wierną oblubienicą.
Maryja jest najdoskonalszym arcydziełem Najwyższego, którego znajomość i posiadanie zastrzegł samemu sobie. Maryja jest cudowną i najczcigodniejszą Matką Syna, który Jej pokorę z upodobaniem popierał, nazywając Ją niewiastą (J 2,4), jakby obcą, chociaż w sercu przekładał Ją nad wszystkich Aniołów i miłował bardziej aniżeli ich i wszystkich ludzi. Maryja jest zdrojem zapieczętowanym (Pnp 4,12), wierną oblubienicą Ducha Świętego, do której Jemu tylko przystęp jest dozwolony. Maryja jest przybytkiem i wypoczynkiem Trójcy Przenajświętszej, gdzie Pan Bóg wspanialej i „bardziej bosko” przebywa aniżeli w każdym innym miejscu świata, nie wyłączając mieszkania Jego na Cherubinach i Serafinach (Dn 3,54); i wzbronione tam wejście wszelkiej istocie stworzonej, chociażby była najczystsza – chyba że za wielkim przywilejem.
Powtarzam za świętymi: boska Maryja jest rajem ziemskim nowego Adama, w którego wcielił się On za sprawą Ducha Świętego, żeby dokonać tam cudów pojęcie przechodzących. Jest to wyłącznie boski świat, w którym znajdą się piękności i skarby niewymowne. Jest to przepych wspaniałości Najwyższego, gdzie ukrył jak na własnym łonie Syna swego jedynego, a w Nim wszystko, co tylko jest najdoskonalszego i najdroższego. O, ileż to rzeczy wielkich i ukrytych Bóg Wszechmogący dokonał w tej swojej przecudnej i czci najgłębszej godnej istocie stworzonej – co i sama zmuszona była wyznać pomimo swojej głębokiej pokory, gdy powiedziała: Uczynił mi wielkie rzeczy, który możny jest (Łk 1,49). Lecz świat tych wielkich rzeczy nie zna, gdyż i niezdolny do tego jest, i tego niegodny.
Święci przecudne rzeczy powiedzieli o tym świętym Przybytku Boga. Nigdy i wymowniejsi, i bardziej zadowoleni nie byli, niż kiedy o tym mówili: „A potem – wołają – szczytności Jej zasług, które uniosła aż do tronu Bożego, dopatrzyć niepodobna; niezmierność Jej miłości, przechodząca wszystkie obszary ziemi, zmierzyć się nie daje; wielkość Jej potęgi, którą posiada aż nad Bogiem nawet (A był im poddany,Łk 2,51), jest niepojęta; i wreszcie głębia Jej pokory i wszystkich Jej cnót i łask jest otchłanią, której dna dosięgnąć nie można”.
O szczytności pojąć się niedająca! O obszarze niewymowny! O wielkości wszelką miarę przechodząca! O otchłani niedająca się przeniknąć! Codziennie, od jednego krańca ziemi do drugiego, na ostatecznych wyżynach nieba, w najgłębszych otchłaniach wszystko wielbi, wszystko głosi przecudną Najświętszą Maryję. Dziewięć chórów anielskich, ludzie płci obojga wszelkiego wieku, stanu, religii, dobrzy i źli, nawet szatani zmuszeni są siłą prawdy, chcąc nie chcąc, zwać Ją „błogosławioną”. Wszyscy Aniołowie w Niebie bezustannie, powiada święty Bonawentura, wołają: „Święta, święta Maryja, Boga Rodzicielka i Dziewica” i zaofiarowują Jej miliony milionów razy codzienne Pozdrowienie anielskie: Zdrowaś, Maryjo…, a padając na twarze przed Nią, proszą Ją jak o łaskę, aby ich raczyła zaszczycić jakimś swoim rozkazem. Nawet Święty Michał, powiada święty Augustyn, chociaż książę całego dworu niebieskiego, wyprzedza wszystkich w gorliwości w oddawaniu Jej wszelkiej czci – i sam, i skłaniając do tego drugich – ciągle gotów na zaszczyt udania się na ziemię na Jej jedno słowo, aby przynieść pomoc i oddać usługę któremuś z Jej sług.
Świat cały przepełniony jest Jej chwałą, zwłaszcza pomiędzy chrześcijanami, gdzie obrano Ją za opiekunkę i obronicielkę w wielu królestwach, prowincjach, diecezjach i miastach. Mnóstwo kościołów katedralnych poświęconych jest Bogu pod Jej imieniem, nie masz kościoła wznoszącego się bez ołtarza ku Jej czci. Nie masz okolicy ani dzielnicy kraju, gdzie by nie było jednego z Jej cudownych wizerunków, przy których ludzie wybawieni zostają od różnych cierpień i otrzymują rozmaite łaski. Nie masz dziecka małego, które szczebiocząc Zdrowaś, Maryjo, nie wywołałoby Jej chwały; nie masz zgoła grzesznika, który pomimo swojej zatwardziałości nie pokładałby w Niej chociaż iskierki ufności; nie masz nawet szatana w piekle, który bojąc się Jej, nie byłby przejęty dla Niej uszanowaniem.
A więc według tego trzeba w całej prawdzie powtórzyć za świętymi: „O Maryi nigdy dosyć!”; dotąd nie dość jeszcze chwalono, wynoszono, czczono, miłowano Maryję i nie dość Jej służono.
Według tego trzeba powtórzyć za Duchem Świętym: Wszystka chwała Córki królewskiej wewnątrz (Ps 45,14). Jakby cała chwała, jaką Jej oddają na wyścigi niebo i ziemia, była niczym w porównaniu z tą, jaką odbiera wewnątrz, od Stwórcy, która nieznana jest lichym stworzeniom, niezdolnym przeniknąć tajemnic Króla.
Według tego trzeba nam zawołać z apostołem, że jest to coś, czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i w serce człowieka nie weszło (1 Kor 2,9). Żadne oko nie widziało, żadne ucho nie słyszało ani rozum ludzki nie mógł pojąć wszystkich piękności, wielkości i doskonałości Maryi, będącej cudem nad cudami łaski, natury i chwały. „Jeśli chcesz pojąć Matkę – powiada święty German – pojmij Syna, gdyż jest to godna Matka Boga”. Lecz tu przydaje tenże: „Niech umilknie wszelki język”.
Serce moje podyktowało to, com tu napisał z radością szczególną dla wykazania, że boska Maryja była nieznana dotąd i że jest to jedną z przyczyn, dla których Pan Jezus nie jest znany, jak znany być powinien. Jeśli więc, jak to jest pewne, Królestwo Pana Jezusa przyjdzie na świat, będzie to niczym innym jak koniecznym następstwem poznania i panowania Przenajświętszej Maryi Panny, która wydała Go na świat pierwszy raz i rozjaśni Go w całej świetności i po raz drugi.
Uznaję z całym Kościołem, że Maryja, będąc istotą stworzoną, wyszła z rąk Najwyższego, a porównana z Jego nieskończonym majestatem, jest mniej niż pyłkiem albo raczej zgoła niczym, gdyż On to jedynie jest Tym, który jest (Wj 3,14); a stąd, że najwyższy Pan ten, niezależny i wystarczający samemu sobie, nie potrzebował i teraz nie potrzebuje koniecznie Przenajświętszej Panny do spełnienia swojej woli i do objawienia swojej chwały. Wystarczy, żeby chciał, a wszystko się staje.
Mówię jednakże, że patrząc na to, jak się stały rzeczy i jakie teraz są, to jest że Pan Bóg chciał dokonać swoich największych dzieł i wykończyć je przez Przenajświętszą Pannę, odkąd Ją stworzył, wypada wierzyć, że nie zmieni swego postępowania na wieki wieków, gdyż jest On Bogiem i nie podlega zmianom ani w swoich uczuciach, ani w postępowaniu.
Bóg Ojciec nie inaczej dał światu swego Jednorodzonego jak przez Maryję. Chociaż długo wzdychali za tym patriarchowie, chociaż przez cztery tysiące lat błagali prorocy i święci Starego Testamentu o otrzymanie tego Skarbu, dopiero to Maryja na niego zasłużyła i znalazła łaskę przed Bogiem (Łk 1,30) potęgą swoich modlitw i szczytnością swoich cnót. „Świat niegodny był – powiada święty Augustyn – otrzymania wprost z rąk Ojca Syna Bożego, dał On Go przez Maryję, aby Go przez Nią świat przyjął”.
Bóg Ojciec udzielił Maryi swojej płodności – tyle ile istota stworzona była zdolna jej przyjąć, aby była w mocy zrodzenia Jego Syna i wszystkich członków Jego Ciała Mistycznego. Bóg Syn zstąpił do Jej dziewiczego łona jako jakby nowy Adam do raju ziemskiego, aby przebywać w nim z największym upodobaniem i aby dopełnić tam w zatajeniu cudów łaski. Bóg, stawszy się człowiekiem, poczytał sobie za swobodę zostać uwięzionym w Jej łonie. Objawił moc swoją, dozwalając, by Go nosiła ta błogosławiona Dziewica. Znalazł swoją i Ojca swojego chwałę w zatajeniu swoich świetności przed wszelkim stworzeniem tego świata, aby je objawić tylko Maryi. Dodał blasku swojej niepodległości i swojemu majestatowi, stając się zależnym od tej ukochanej Dziewicy: w swoim narodzeniu, w swoim zaofiarowaniu się w świątyni, w swoim życiu ukrytym przez lat trzydzieści, aż do swojej śmierci, przy której miała być obecna, aby z nią razem jedną i tąż samą uczynić ofiarę – złożoną za Jej przyzwoleniem Bogu Przedwiecznemu, jak niegdyś złożona została ofiara Izaaka przez przyzwolenie na nią Abrahama. Ona to Go mlekiem swoim karmiła, Ona Go pielęgnowała, wychowywała i złożyła za nas w ofierze.
O przedziwna i niepojęta zależności Boga, o której Duch Święty nie mógł zamilczeć w Ewangelii, żeby nam okazać, jakiej to wszystko jest ceny, chociaż ukrył przed nami prawie wszystkie cudowne rzeczy dokonane przez tę Mądrość Wcieloną w Jej życiu ukrytym! Pan Jezus więcej dodał chwały Bogu Ojcu przez uległość, jaką miał dla Matki przez lat trzydzieści, aniżeli byłby jej przyczynił, nawracając całą ziemię przez dokonanie największych cudów. O, jak przeto wielką chwałę oddaje się Bogu, gdy dla przypodobania się Mu jest się podległym Maryi, naśladując i w tym Pana Jezusa, wzór nasz jedyny.