Trauma i pamięć. Mózg i ciało w poszukiwaniu autentycznej przeszłości - Peter A. Levine - ebook

Trauma i pamięć. Mózg i ciało w poszukiwaniu autentycznej przeszłości ebook

Peter A. Levine

4,4

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Peter A. Levine, twórca metody Doświadczania Somatycznego, mierzy się z jedną z najbardziej kontrowersyjnych kwestii W terapii traumy – czy możemy ufać własnym wspomnieniom? Według niektórych badaczy wspomnienia traumatycznych wydarzeń nie są wiarygodne i nie ma z nich żadnego pożytku; inni natomiast podkreślają ich kluczowe znaczenie w zrozumieniu tego, co nas spotkało.

Dr Levine przekonuje, że każda ze stron ma trochę racji. Choć wspomnieniom można zaufać, najbardziej wartościowe w terapii są te, które początkowo uznajemy za najmniej wiarygodne. Autor proponuje skupić się na pamięci ciała, przeważnie niedostępnej dla naszej świadomości.

Pierwszym krokiem jest zrozumienie zależności między przeszłością a teraźniejszością oraz między mózgiem a ciałem. W ten sposób będziemy mogli przeformułować nasz stosunek do traumy, której doświadczyliśmy.

Książka Trauma i pamięć przeznaczona jest zarówno dla terapeutów, jak i dla osób, które przeżyły traumę. Stanowi przełomowe spojrzenie na to, jak powstają wspomnienia i jak duży jest ich wpływ na stan naszej psychiki i samopoczucia.

W serii Terapia Traumy autorstwa Petera A. Levina ukazały się dotychczas:

  • Głos wnętrza. Jak ciało uwalnia się od traumy i odzyskuje zdrowie
  • Uleczyć traumę
  • Obudźcie tygrysa
  • Uwolnić się od bólu. Program leczenia bólu oparty na świadomości ciała

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 186

Oceny
4,4 (52 oceny)
32
15
3
0
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Karolinadziegciar

Nie oderwiesz się od lektury

Trudno się oderwać od lektury! Wspaniała pozycja!
00
marbor83

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa,bardzo przystepnie napisana książka,pozwalająca zrozumieć mechanizmy działania organizmu człowieka,który przeżył traumę i przepracowuje ją po to żeby funkcjonować bez złych wspomnień.Pokazuje jak traumę można przepracować na wspomnienia,które wzmacniają nas i pozwalają już zdecydowanie silniejszym funkcjonować w życiu.Polecam
00

Popularność




Przed­mowa

W PSY­CHO­LO­GII I PSY­CHIA­TRII stu­dia nad pamię­cią traumy mają długą histo­rię. Zaczyna się ona w latach sie­dem­dzie­sią­tych dzie­więt­na­stego wieku, kiedy Jean-Mar­tina Char­cota, ojca neu­ro­lo­gii, zafa­scy­no­wały przy­czyny para­liżu, drga­wek, omdleń, nagłych upad­ków, sza­leń­czego śmie­chu i wybu­chów szlo­chu u pacjen­tek leczo­nych na histe­rię w szpi­talu w Salpêtrière. Char­cot i jego stu­denci powoli docho­dzili do prze­ko­na­nia, że dziwne ruchy i pozy­cje ciała były fizycz­nymi śla­dami traumy.

W 1889 roku stu­dent Char­cota, Pierre Janet, napi­sał pierw­szą książkę na temat tego, co dziś nazwa­li­by­śmy zespo­łem stresu poura­zo­wego (post­trau­ma­tic stress disor­der, PTSD), L’auto­ma­ti­sme psy­cho­lo­gi­que1, w któ­rej twier­dził, że trauma jest prze­cho­wy­wana w pamięci pro­ce­du­ral­nej – w auto­ma­tycz­nych zacho­wa­niach i reak­cjach, odczu­ciach i nasta­wie­niach, oraz że powraca i jest ponow­nie prze­ży­wana w ata­kach lęku i paniki, ruchach ciała czy w obra­zach (jak sny i nagle poja­wia­jące się przed oczami sceny). Według Janeta pamięć jest pod­sta­wo­wym i cen­tral­nym ele­men­tem w pracy z traumą: wyda­rze­nie tylko wtedy staje się trau­ma­tyczne, gdy nie­moż­liwe do opa­no­wa­nia emo­cje zakłó­cają pra­wi­dłowe funk­cjo­no­wa­nie pamięci. Pacjenci, któ­rzy doświad­czyli traumy, reagują póź­niej na to, co im o niej przy­po­mina, z siłą ade­kwatną do pier­wot­nego wyda­rze­nia, a nie do tego, co wła­śnie się stało – cho­wają się prze­ra­żeni pod sto­łem, gdy stłu­cze się szklanka, lub wpa­dają w furię na dźwięk pła­czu dziecka.

Od ponad stu lat rozu­miemy, że ślady traumy nie są nar­ra­cjami o złych rze­czach, które wyda­rzyły się w prze­szło­ści, lecz fizycz­nymi odczu­ciami doświad­cza­nymi jako zagro­że­nie życia w tej chwili, tu i teraz. Przez ten czas nauczy­li­śmy się rów­nież, że róż­nica mię­dzy wspo­mnie­niami zwy­czaj­nymi (histo­riami, które zmie­niają się i blakną z cza­sem) a trau­ma­tycz­nymi (powra­ca­ją­cymi odczu­ciami i reak­cjami ciała, któ­rym towa­rzy­szą inten­sywne nega­tywne emo­cje, jak lęk, wstyd, furia czy zała­ma­nie) wynika z awa­rii sys­temu odpo­wie­dzial­nego w mózgu za two­rze­nie pamięci auto­bio­gra­ficz­nej2.

Janet zauwa­żył rów­nież, że ludzie, któ­rzy doświad­czyli traumy, zostają zatrzy­mani w prze­szło­ści: choć na pozio­mie świa­do­mym chcą zosta­wić strasz­liwe prze­ży­cia za sobą, nie mogą jed­nak się od niech uwol­nić – zacho­wują i czują się tak, jakby na­dal one trwały. Ich ener­gię pochła­nia trzy­ma­nie emo­cji pod kon­trolą, co nie pozwala ade­kwat­nie reago­wać na sytu­acje dzie­jące się w teraź­niej­szo­ści. Janet i jego współ­pra­cow­nicy dzięki pro­wa­dzo­nym przez sie­bie bada­niom stwier­dzili, że kobiet, które doświad­czyły traumy, nie udało się wyle­czyć poprzez zro­zu­mie­nie, wgląd, zmianę zacho­wa­nia czy kara­nie, poma­gała im nato­miast hip­noza. Trauma mogła zostać ule­czona dzięki ponow­nemu prze­ży­ciu trau­ma­tycz­nego wyda­rze­nia w sta­nie hip­no­tycz­nego transu. Powtó­rze­nie w umy­śle, w bez­piecz­nych warun­kach wyda­rzeń z prze­szło­ści i wyobra­że­nie sobie satys­fak­cjo­nu­ją­cego roz­wią­za­nia – czego nie dało się zro­bić w momen­cie trwa­nia wyda­rze­nia wsku­tek przy­tło­cze­nia grozą i emo­cjami – pozwa­lało im zro­zu­mieć, że prze­trwały traumę i mogą powró­cić do życia.

Kiedy ponad dwa­dzie­ścia pięć lat temu po raz pierw­szy spo­tka­łem Petera Levine’a, byłem prze­ko­nany, że jest inkar­na­cją jed­nego ze sta­rych cza­ro­dzie­jów, któ­rych prace tak dobrze zna­łem z zaku­rzo­nych ręko­pi­sów, jakie zna­leźć można w zbio­rach sta­rych szpi­tal­nych biblio­tek. Po pro­stu zamiast muszki i fraka, które zna­łem z daw­nych foto­gra­fii, sto­jący na traw­niku Esa­len Insti­tute w Big Sur, w Kali­for­nii Peter miał na sobie T-shirt w stylu Boba Mar­leya i krót­kie spodenki. Peter dosko­nale rozu­miał, że trauma jest zapi­sana w ciele i żeby się z niej wyle­czyć, należy stwo­rzyć bez­pieczną prze­strzeń transu, z któ­rej można przyj­rzeć się demo­nom prze­szło­ści. Dodał do tego klu­czowy ele­ment, jakim jest zgłę­bia­nie sub­tel­no­ści fizycz­nych śla­dów traumy, i skon­cen­tro­wał się na ponow­nym łącze­niu ciała i umy­słu.

Od razu poczu­łem się zain­try­go­wany. Naukowcy, od pierw­szych bada­czy zaj­mu­ją­cych się stre­sem post­trau­ma­tycz­nym, po współ­cze­snych neu­ro­bio­lo­gów, dostrze­gają istotny zwią­zek mię­dzy reak­cjami ciała a pamię­cią. Doświad­cze­nie jest trau­ma­tyczne wtedy, gdy orga­nizm czło­wieka nie potrafi sobie pora­dzić – reaguje bez­rad­no­ścią i para­li­żem. Jeśli zupeł­nie nic nie możesz zro­bić, żeby zmie­nić bieg wyda­rzeń, cały sys­tem się zała­muje. Już Zyg­munt Freud był zafa­scy­no­wany fizyczną reak­cją na traumę. Uwa­żał, że powo­dem odtwa­rza­nia traumy jest nie­moż­ność peł­nego przy­po­mnie­nia sobie, co się wyda­rzyło. Ponie­waż wspo­mnie­nie zostaje wyparte, pacjent „jest zmu­szony powta­rzać wyparty mate­riał jako współ­cze­sne wyda­rze­nie, zamiast (…) pamię­tać je jako coś, co należy do prze­szło­ści”3. Kiedy coś nie jest pamię­tane, czę­sto zostaje ponow­nie odtwa­rzane w dzia­ła­niu. „Odtwa­rza to nie jako wspo­mnie­nie, lecz jako dzia­ła­nie; powta­rza, choć oczy­wi­ście sam o tym nie wie (…) w końcu rozu­miemy, że jest to jego spo­sób pamię­ta­nia”4 . Freud nie rozu­miał jed­nak, że ludzie tylko wtedy mogą odzy­skać wła­dzę nad sobą, gdy pomoże im się odzy­skać wewnętrzny spo­kój i poczu­cie bez­pie­czeń­stwa.

Peter pojął, że aby prze­pra­co­wać traumę, należy zmie­rzyć się z fizycz­nym para­li­żem i poprzez dzia­ła­nie cia­łem odzy­skać kon­trolę nad swoim życiem. Już sama opo­wieść o tym, co się stało, jest formą dzia­ła­nia, two­rze­niem histo­rii pozwa­la­ją­cej tobie i twoim bli­skim zro­zu­mieć, co się wyda­rzyło. Nie­stety, wiele osób, które doświad­czyły traumy, zostaje w niej uwię­zio­nych i nie jest w sta­nie zbu­do­wać tej waż­nej nar­ra­cji.

Im bli­żej pozna­wa­łem Petera, tym bar­dziej zda­wa­łem sobie sprawę, jak dobrze rozu­miał klu­czową rolę odczuć zmy­sło­wych i dzia­ła­nia poprzez ciało. Peter poka­zał, że efek­tem traumy są nie tylko łatwo zauwa­żalne zacho­wa­nia, takie jak gwał­towne wybu­chy za każ­dym razem, gdy ktoś cię obrazi, lub para­liż, gdy się prze­stra­szysz, ale także nie­świa­dome powstrzy­my­wa­nie odde­chu, napi­na­nie mię­śni i zaci­ska­nie zwie­ra­czy. Dzięki niemu zoba­czy­łem, że cały orga­nizm – ciało, umysł i duch – zacina się i zacho­wuje, jakby nie­bez­pie­czeń­stwo na­dal trwało. Peter zdo­był naj­pierw wykształ­ce­nie neu­ro­fi­zjo­loga, a póź­niej uczył się pracy z cia­łem w Esa­len od Idy Rolf. Gdy patrzy­łem na niego przy pracy, przy­po­mniał mi się Moshe Fel­den­krais, który twier­dził, że nie ist­nieją czy­sto psy­chiczne (men­talne) doświad­cze­nia: „Pomysł na ist­nie­nie dwóch bytów, soma­tycz­nego i psy­chicznego (…) prze­żył się”5. Nasze subiek­tywne doświad­cze­nie zawsze ma aspekt cie­le­sny, dokład­nie jak tak zwane doświad­cze­nia ciała mają aspekt men­talny.

Mózg jest pro­gra­mo­wany przez doświad­cze­nia men­talne, które wyra­żają się w ciele. Emo­cje są komu­ni­ko­wane przez wyraz twa­rzy i postawę: gniew wyraża się w zaci­śnię­tych pię­ściach i szczę­kach, strach jest zako­rze­niony w napię­tych mię­śniach i płyt­kim odde­chu. Myślom i uczu­ciom towa­rzy­szą zmiany w tonu­sie mię­śnio­wym, a żeby zmie­nić nawy­kowy wzór dzia­ła­nia, należy zmie­nić soma­tyczne związki, które łączą wra­że­nia, myśli, wspo­mnie­nia i dzia­ła­nia. Dla­tego naj­waż­niej­szym zada­niem sto­ją­cym przed tera­peu­tami jest obser­wo­wa­nie tych zmian i praca z nimi na pozio­mie cie­le­snym.

Kiedy stu­dio­wa­łem na Uni­wer­sy­te­cie Chi­ca­gow­skim, Eugene Gen­dlin pró­bo­wał nauczyć mnie, czym jest felt sense – świa­do­mość samego sie­bie, miej­sce mię­dzy myślą a dzia­ła­niem – nie doce­ni­łem jed­nak w pełni zna­cze­nia felt sense, dopóki nie zoba­czy­łem Petera uży­wa­ją­cego fizycz­nej samo­świa­do­mo­ści jako klu­cza do ucze­nia się. Posłu­gi­wa­nie się przez niego doty­kiem ogrom­nie mi pomo­gło. Dotyk był surowo zaka­zany, kiedy zdo­by­wa­łem wykształ­ce­nie, a zupeł­nie zanie­dbany pod­czas mojego wycho­wa­nia, ale to, jak Peter uży­wał dotyku, pomo­gło mi stać się bar­dziej świa­do­mym moich odczuć i pozwo­liło zro­zu­mieć, jak nie­wia­ry­godna jest moc dotyku w dawa­niu sobie nawza­jem kom­fortu i poczu­cia fizjo­lo­gicz­nego bez­pie­czeń­stwa.

Uświa­do­mie­nie sobie wewnętrz­nych odczuć pozwala dotrzeć do bez­po­śred­niego doświad­cze­nia żyją­cego ciała na całej skali od przy­jem­no­ści do bólu – można doświad­czyć uczuć, które reje­stro­wane są w głę­bo­kich struk­tu­rach mózgu, a nie tylko w korze mózgo­wej. Ważne, żeby to rozu­mieć, ponie­waż ludzi, któ­rzy doświad­czyli traumy, prze­raża to, co dzieje się w ich wnę­trzu. Pro­sze­nie, żeby skon­cen­tro­wali uwagę na odde­chu, może wywo­łać reak­cję paniki, nawet prośba o pozo­sta­nie w bez­ru­chu czę­sto zwięk­sza ich nie­po­kój.

Dzięki moż­li­wo­ści ska­no­wa­nia mózgu możemy obser­wo­wać neu­ro­nalne skutki oddzie­le­nia od cie­le­snego „ja”: obszary mózgu odpo­wie­dzialne za samo­świa­do­mość (kora przy­środ­kowa przed­czo­łowa) i świa­do­mość ciała (wyspa) u osób cier­pią­cych na PTSD czę­sto są skur­czone – ciało/umysł/mózg nauczyły się zamy­kać. To zamknię­cie ma bar­dzo wysoką cenę: te same obszary mózgu, które odpo­wia­dają za ból i cier­pie­nie, są odpo­wie­dzialne za uczu­cie rado­ści, przy­jem­no­ści, sensu i bli­sko­ści pły­nące z bycia w rela­cji.

Peter poka­zał mi i poka­zuje nam w tej książce, jak nega­tywna ocena sie­bie i innych powo­duje napi­na­nie ciała i umy­słu, co unie­moż­li­wia pro­ces ucze­nia się. Żeby wyzdro­wieć, ludzie muszą poczuć się wolni, a to pozwoli im poszu­ki­wać i uczyć się. Tylko wtedy sys­tem ner­wowy może roz­po­znać sam sie­bie i stwo­rzyć nowe wzory postę­po­wa­nia. Stać się tak może jedy­nie dzięki odnaj­dy­wa­niu nowych spo­so­bów poru­sza­nia się, oddy­cha­nia i zaan­ga­żo­wa­nia, i nie można tego osią­gnąć, naka­zu­jąc kon­kretne zacho­wa­nia, któ­rych celem jest „napra­wia­nie”.

W kolej­nych roz­dzia­łach Peter Levine obja­śnia, że trau­ma­tyczne wspo­mnie­nia są ukryte w ciele i umy­śle jako kolaż doznań, emo­cji i zacho­wań. Skutki traumy tkwią w nas nie jako opo­wie­ści i świa­dome wspo­mnie­nia, lecz raczej jako emo­cje, dozna­nia i „pro­ce­dury” – auto­ma­tyczne reak­cje fizyczne i emo­cjo­nalne. Tak długo, jak trauma ujaw­nia się poprzez auto­ma­tyczne reak­cje, nie ule­czą jej porady, leki, zro­zu­mie­nie czy napra­wia­nie – może zostać ule­czona jedy­nie dzięki dotar­ciu do wewnętrz­nej siły życio­wej (jest to moje okre­śle­nie), którą Peter nazywa „wro­dzo­nym dąże­niem do prze­trwa­nia i triumfu”.

Co się na nie składa? Pozna­nie samego sie­bie, odczu­wa­nie fizycz­nych impul­sów, dostrze­ga­nie, jak ciało sztyw­nieje i napina się, jak emo­cje i wspo­mnie­nia wycho­dzą na jaw wraz z pogłę­bia­niem się świa­do­mo­ści wła­snego wnę­trza. Zmy­słowe pozo­sta­ło­ści traumy mogą mieć ogromny wpływ na nasze reak­cje, zacho­wa­nia i stany emo­cjo­nalne. Choć przy­wy­kli­śmy już do nie­ustan­nego trwa­nia w pogo­to­wiu, żeby nie pozwo­lić demo­nom z prze­szło­ści prze­bić się na poziom świa­domy, musimy się nauczyć je po pro­stu obser­wo­wać i nie oce­nia­jąc, widzieć, czym są: sygna­łami akty­wu­ją­cymi wro­dzone pro­gramy dzia­ła­nia. Jeżeli odczy­tamy te sygnały, będziemy mogli prze­bu­do­wać zwią­zek z samym sobą. Takie oparte na uważ­no­ści samo­le­cze­nie jest jed­nak czę­sto zbyt obcią­ża­jące, co powo­duje ataki paniki, wybu­chy, zamie­ra­nie lub zała­ma­nie.

Jed­nym z pod­sta­wo­wych pomy­słów Petera na radze­nie sobie z tą kru­cho­ścią gro­żącą zała­ma­niem jest „pen­du­la­cja”: polega na dotknię­ciu wewnętrz­nego dozna­nia, poczu­ciu, że można żyć, będąc go świa­do­mym, i nastę­pu­ją­cym potem powro­cie do bez­piecz­nych zwy­cza­jów. Nie cho­dzi tu o „odre­ago­wa­nie” czy, jak lubię mówić, „zwy­mio­to­wa­nie traumy”. Naucze­nie się uży­wa­nia swo­jego felt sense otwiera moż­li­wość roz­po­zna­nia sygna­łów o nie­bez­pie­czeń­stwie, które docie­rają z naszego wnę­trza, i zapa­no­wa­nia nad nimi. Zanim będziesz mógł bez­piecz­nie poczuć to, co wiąże się z kosz­ma­rem i znisz­cze­niem, musisz poczuć swoją wewnętrzną siłę i dotrzeć do swo­jej zdro­wej agre­sji.

Jed­nym z naj­wspa­nial­szych i naj­bar­dziej ory­gi­nal­nych pomy­słów przed­sta­wio­nych w książce jest wyja­śnie­nie, dla­czego, żeby zmie­rzyć się z naj­więk­szymi trud­no­ściami, należy zaan­ga­żo­wać pro­cesy fizjo­lo­giczne odpo­wia­da­jące zarówno za moty­wa­cję, jak i za dzia­ła­nie. Za moty­wa­cję odpo­wiada w mózgu dopa­mina, za dzia­ła­nie nora­dre­na­lina. Oba neu­ro­prze­kaź­niki są potrzebne w pro­ce­sie lecze­nia, umoż­li­wiają zma­ga­nie się z dużym wyzwa­niem i zacho­wa­nie poczu­cia sensu. Bez nich nie da się skon­fron­to­wać z demo­nami prze­szło­ści, wyjść z bez­rad­no­ści i odzy­skać wła­dzy nad wła­snym życiem.

Ele­men­tem uda­nej tera­pii jest naucze­nie się korzy­sta­nia z felt sense bez poczu­cia przy­tło­cze­nia tym, co czai się wewnątrz. Naj­waż­niej­sze słowa w każ­dej tera­pii to „zauważ” i „zauważ, co dzieje się potem”. Kiedy pozwa­lasz sobie obser­wo­wać to, co zacho­dzi wewnątrz, w mózgu akty­wują się połą­cze­nia mię­dzy jego racjo­nalną i emo­cjo­nalną czę­ścią, a jest to jedyny znany nam spo­sób, w jaki czło­wiek może świa­do­mie zmie­nić sys­tem poznaw­czy mózgu. Aby być w kon­tak­cie z samym sobą, musisz akty­wo­wać obszar mózgu, który nazywa się wyspa i odpo­wiada za to, jak odczu­wasz swoje ciało i swoje ja. Levine zwraca uwagę na fakt, że więk­szość tra­dy­cji ducho­wych wypra­co­wała tech­niki odde­chowe, ruchowe i medy­ta­cyjne, któ­rych zada­niem jest uła­twie­nie tole­ro­wa­nia i inte­gro­wa­nia głę­bo­kich sta­nów emo­cjo­nal­nych i zmy­sło­wych.

Wolna, skru­pu­latna i uważna obser­wa­cja wewnętrz­nych doznań i sub­tel­nych poru­szeń, którą pro­po­nuje Soma­tic Expe­rien­cing, bar­dzo się różni od więk­szo­ści eks­pre­syw­nych tera­pii, które zwy­kle opie­rają się raczej na zewnętrz­nie ste­ro­wa­nym dzia­ła­niu, a nie na wła­snym felt sense. Skie­ro­wa­nie uwagi na wewnętrzne doświad­cza­nie pozwala odkryć nie­in­ten­cjo­nalne i odru­chowe reak­cje, które praw­do­po­dob­nie anga­żują obszary mózgu takie jak móż­dżek i układ poza­pi­ra­mi­dowy – czyli inne niż te, które są zaan­ga­żo­wane w dzia­ła­nia inten­cjo­nalne, będące wyni­kiem woli. Metoda ta różni się od wszel­kich podejść tera­peu­tycz­nych, które zachę­cają osoby z doświad­cze­niem traumy do cią­głego prze­ży­wa­nia jej na nowo ze wszyst­kimi szcze­gó­łami, co grozi wpę­dze­niem w stan lęku i psy­chicz­nego pobu­dze­nia, umoż­li­wia­jący powrót kosz­maru z prze­szło­ści. Kiedy tak się zda­rza, trau­ma­tyczne wspo­mnie­nia zostają wzmoc­nione przez nowe doświad­cze­nia, a poczu­cie przy­tło­cze­nia przez swój świat wewnętrzny jesz­cze się pogłę­bia.

Książka jest pełna przy­kła­dów i szcze­gó­ło­wych opi­sów, jak wpro­wa­dzać w życie zasady Soma­tic Expe­rien­cing nie tylko w pracy z oso­bami, które doświad­czyły traumy takiej jak wypa­dek samo­cho­dowy, ale także z nie­mow­lę­tami, dziećmi w wieku przed­szkol­nym i szkol­nym czy z żoł­nie­rzami wal­czą­cymi na fron­tach. Istotą Soma­tic Expe­rien­cing nie jest „oducza­nie się” spo­so­bów reago­wa­nia na traumę za pomocą ponow­nego jej prze­ży­wa­nia, ale two­rze­nie nowych doświad­czeń, które stoją w sprzecz­no­ści z poczu­ciem bez­rad­no­ści i przy­tło­cze­nia oraz pozwa­lają odzy­skać kon­trolę nad fizycz­nymi reak­cjami i dozna­niami.

Książka ta uczy, jak ukoić zamro­żone poczu­cie winy, ból, złość i poczu­cie straty, pozwa­la­jąc zakoń­czyć i uzdro­wić reak­cję ciała na traumę. Praca Petera pozwala prze­kro­czyć „kom­pul­sywne odtwa­rza­nie” oraz zbu­do­wać wewnętrzne poczu­cie spraw­czo­ści i kon­troli nad reak­cjami, które pozo­sta­wały poza kon­trolą. Żeby to zro­bić, musimy stwo­rzyć doświad­cze­nie ucie­le­śnio­nego dzia­ła­nia, będące prze­ci­wień­stwem bez­rad­nej kapi­tu­la­cji i nie­kon­tro­lo­wa­nej zło­ści. Dopiero gdy będziemy potra­fili nabrać dystansu, przyj­rzeć się sobie samym, zmniej­sza­jąc inten­syw­ność swo­ich doznań i emo­cji, oraz uru­cho­mić wro­dzone mecha­ni­zmy obronne ciała, będziemy mogli nauczyć się zmie­niać nie­wła­ściwe auto­ma­tyczne reak­cje obronne i pozo­sta­wić za sobą drę­czące nas wspo­mnie­nia.

Dr n. med. Bes­sel A. van der Kolk

Cabot, Ver­mont, lipiec 2016

wpro­wa­dze­nie

Mapa terenu

Teraź­niej­szość i przy­szłość nie ist­nieją.

Jest tylko prze­szłość, która nie­ustan­nie się powta­rza.

Eugene O’Neil

Tyra­nia prze­szło­ści

LUDZIE OD ZAWSZE drę­czeni są wspo­mnie­niami, które prze­peł­niają ich lękiem, prze­ra­że­niem, gnie­wem i nie­na­wi­ścią, które wzbu­dzają pra­gnie­nie zemsty, poczu­cie bez­rad­no­ści i straty. Od lite­ra­tury sta­ro­żyt­nej two­rzo­nej przez Gre­ków, Sume­ryj­czy­ków i Egip­cjan, przez setki współ­cze­snych ksią­żek opi­su­ją­cych trau­ma­tyczne prze­ży­cia, aż po wie­czorne wia­do­mo­ści i zwie­rze­nia cele­bry­tów, trauma była i jest w cen­trum ludz­kiego doświad­cze­nia.

Poza, wyda­wa­łoby się odwieczną, skłon­no­ścią czło­wieka, żeby spro­wa­dzać cier­pie­nie i traumę na innych, posia­damy też zdol­ność prze­trwa­nia, adap­ta­cji i wresz­cie prze­kształ­ca­nia trau­ma­tycz­nych prze­żyć. Doświad­czeni tera­peuci w swo­jej pracy z oso­bami, które cier­pią wsku­tek strasz­nych przejść, korzy­stają z tej wro­dzo­nej zdol­no­ści do odra­dza­nia się i zdro­wie­nia. Wśród trau­ma­tycz­nych wyda­rzeń znaj­dują się mię­dzy innymi (choć nie tylko): wojna, napaść, mole­sto­wa­nie, wyko­rzy­sta­nie, wypadki, inwa­zyjne pro­ce­dury medyczne, kata­strofy natu­ralne, bycie świad­kiem oka­le­cze­nia lub nagłej śmierci naj­bliż­szych osób. Każda z tych sytu­acji sta­nowi szok dla orga­ni­zmu i może zachwiać bio­lo­giczną, psy­cho­lo­giczną i spo­łeczną rów­no­wagą czło­wieka, a wspo­mnie­nie wyda­rze­nia może przy­ćmić wszyst­kie inne doświad­cze­nia i unie­moż­li­wiać doce­nia­nie tego, co dzieje się tu i teraz. Ta tyra­nia prze­szło­ści zakłóca umie­jęt­ność sku­pie­nia się zarówno na nowych, jak i na zna­nych sytu­acjach. Gdy pamięć staje się selek­tywna, sen staje się wro­giem, a życie traci kolory.

Praw­do­po­dob­nie naj­wię­cej nie­po­ro­zu­mień w kwe­stii traumy doty­czy roli pamięci traumy zarówno w dia­gno­zie, jak i w lecze­niu. Bada­nia pro­wa­dzone w róż­nych labo­ra­to­riach czę­sto wydają się prze­czyć sobie nawza­jem. W dodatku, co wyjąt­kowo nie służy spra­wie, naukowcy i leka­rze rzadko komu­ni­kują się ze sobą. I na koniec naj­waż­niej­sze; pamięć traumy w spo­sób fun­da­men­talny różni się od innych rodza­jów pamięci, co powo­duje zamęt i nie­umie­jętne dobie­ra­nie spo­so­bów lecze­nia.

Moja książka skie­ro­wana jest zarówno do tera­peu­tów pra­cu­ją­cych z trau­ma­tycz­nymi wspo­mnie­niami swo­ich klien­tów, jak i do osób pró­bu­ją­cych zro­zu­mieć i ukoić prze­śla­du­jące je wspo­mnie­nia. Została rów­nież napi­sana dla tych, któ­rych inte­re­sują bada­nia naukowe i kli­niczne nad pamię­cią oraz jej rolą w życiu. Pod­sta­wową sprawą jest zro­zu­mie­nie, że ist­nieje wiele form pamięci, które róż­nią się od sie­bie struk­turą i funk­cją. Jed­no­cze­śnie te różne sys­temy pamięci (anga­żu­jące różne ośrodki w mózgu) muszą ze sobą współ­pra­co­wać, żeby­śmy mogli spraw­nie funk­cjo­no­wać i dobrze się czuć. Książka mówi, jak oswoić to, co nas prze­śla­duje, i wyzwo­lić się spod tej tyra­nii.

Więk­szość współ­cze­snych psy­cho­te­ra­peu­tów żyje w cie­niu Freuda i jego spad­ko­bier­ców lub pra­cuje zgod­nie z róż­nymi meto­dami beha­wio­ralno-poznaw­czymi. Jed­nak te spo­soby pracy z ludz­kim cier­pie­niem oka­zują się nie­zbyt sku­teczne w przy­padku traumy i jej śla­dów w pamięci. Choć w obu podej­ściach pra­cuje się nad dys­funk­cjami wyni­ka­ją­cymi z traumy, w ramach żad­nego z nich nie dociera się do jej istoty. Dzieje się tak, ponie­waż pra­cu­jący w tych nur­tach tera­peuci nie zaj­mują się dosta­tecz­nie klu­czo­wymi mecha­ni­zmami zacho­dzą­cymi w efek­cie traumy na pozio­mie ciała i umy­słu – nie potra­fią więc tym samym odpo­wie­dzieć na naj­bar­dziej pod­sta­wową ludzką potrzebę uko­je­nia i wyle­cze­nia.

Trauma szo­kuje mózg, ogłu­sza umysł i zamraża ciało. Przy­tła­cza swoje ofiary i wrzuca w bez­miar grozy, bez­rad­no­ści i roz­pa­czy. Tera­peuta, który widzi tę despe­ra­cję u swo­jego klienta, doświad­cza potrzeby przy­nie­sie­nia ulgi w cier­pie­niu. Tera­peuci coraz czę­ściej chcą pra­co­wać z trau­ma­tycz­nymi wspo­mnie­niami, a słu­żące temu tech­niki cią­gle zyskują na popu­lar­no­ści. Różne podej­ścia do pracy z traumą poja­wiły się mniej wię­cej w tej kolej­no­ści: mesme­ryzm, hip­noza, ana­liza, eks­po­zy­cja, Soma­tic Expe­rien­cing (SE), odwraż­li­wia­nie i prze­twa­rza­nie za pomocą ruchów gałek ocznych (EMDR) oraz różne „psy­cho­lo­gie ener­gii” (np. okle­py­wa­nie).

Wielu psy­cho­te­ra­peu­tów psy­cho­dy­na­micz­nych rozu­mie, że należy pra­co­wać z tym, jak prze­szłość pacjenta wpływa na teraź­niej­szość. W ten spo­sób pró­bują pomóc pacjen­tom w zapew­nie­niu lep­szej i zdrow­szej przy­szło­ści – umoż­li­wić doświad­cza­nie jej w spo­sób bar­dziej uważny i inten­sywny. Jed­nak bez rozu­mienia, jak pamięć traumy zapi­suje się w ciele i umy­śle, w psy­chice i duszy, osoba zaj­mu­jąca się lecze­niem gubi się w labi­ryn­cie przy­czyn i skut­ków. Żeby tera­pia mogła być sku­teczna, należy wie­dzieć, jak bar­dzo trauma deter­mi­nuje instynk­towne reak­cje ciała na to, co wydaje się zagro­że­niem, jak staje się czę­ścią nie­któ­rych emo­cji, w szcze­gól­no­ści stra­chu, prze­ra­że­nia i gniewu, a także sta­nów takich jak depre­sja czy cho­roba dwu­bie­gu­nowa, wresz­cie jak obja­wia się w zacho­wa­niach auto­de­struk­cyj­nych i kom­pul­syw­nych. Tera­peuta czę­sto grzęź­nie w nie­pew­no­ści i wie­lo­znacz­no­ści, jeśli nie­zbyt dobrze rozu­mie wie­lo­wy­mia­rową struk­turę pamięci traumy i spo­sób, w jaki prze­cho­wy­wana jest ona w umy­śle i ciele. Nieporozu­mienia wokół tak zwa­nych odzy­ska­nych wspo­mnień przy­nio­sły wiele nie­po­trzeb­nego cier­pie­nia pacjen­tom i ich rodzi­nom, a także wywo­łały fru­stra­cję i zwąt­pie­nie wśród tera­peu­tów.

Być może czę­ściej, niż chcie­li­by­śmy przy­znać, tera­peuci są ofia­rami sze­roko roz­po­wszech­nio­nych mitów na temat natury pamięci. Zarówno aka­de­micy, jak i psy­cho­lo­go­wie kli­niczni zwy­kli zaj­mo­wać się tak zwa­nymi „dostęp­nymi wer­bal­nie czę­ściami pamięci”. Ta dekla­ra­tywna pamięć jest potrzebna i nagra­dzana w szkole pod­sta­wo­wej i śred­niej, a także na wszyst­kich pozio­mach stu­diów. Nic więc dziw­nego, że psy­cho­lo­go­wie i psychotera­peuci, będący prze­cież pro­duk­tami aka­de­mii, pra­cują z tym kon­kret­nym rodza­jem pamięci. Jed­nak świa­doma, jawna pamięć sta­nowi zale­d­wie czu­bek przy­sło­wio­wej góry lodo­wej. Jest jedy­nie wska­zówką pro­wa­dzącą do ukry­tych, pier­wot­nych, nie­jaw­nych doświad­czeń, które kie­rują nami w spo­sób trudny do wyobra­że­nia dla świa­do­mego umy­słu. Musimy jed­nak nie tylko to sobie wyobra­zić, ale też zro­zu­mieć, jeżeli chcemy sku­tecz­nie i mądrze pra­co­wać z traumą i jej śla­dami w pamięci ciała i umy­słu.

Roz­dział 1

Pamięć: dar i prze­kleń­stwo

Ilu­zja pamięci

Pamięć to wybór obra­zów; jedne są ulotne, inne na zawsze zapi­sane w umy­śle. Każdy obraz jest jak nić (…) nici spla­tają się ze sobą, two­rząc skom­pli­ko­wane wzo­rzy­ste tka­niny. Każda tka­nina to opo­wieść. Ta opo­wieść to nasza prze­szłość (…) Podob­nie jak inni przede mną, mam dar widze­nia. Jed­nak prawda zmie­nia kolor w zależ­no­ści od tego, jakie jest świa­tło. Jutro może być jaśniej­sze niż wczo­raj.

Eve’s Bayou, sce­na­riusz Kasi Lem­mons

NA POCZĄTKU 2015 roku Brian Wil­liams, sza­no­wany dzien­ni­karz i gwiazda mediów, z wiel­kim wsty­dem przy­znał się, że skła­mał i prze­sa­dził, twier­dząc, iż przy­go­to­wu­jąc mate­riał z frontu, zna­lazł się w śmier­tel­nym nie­bez­pie­czeń­stwie. Dzi­siaj znamy nastę­pu­jące fakty: Wil­liams leciał za heli­kop­te­rem, który został tra­fiony przez gra­nat rakie­towy. Z cza­sem jego opo­wieść wyewo­lu­owała jed­nak w wer­sję, według któ­rej znaj­do­wał się w tra­fionym heli­kop­te­rze. Opi­nia publiczna i eks­perci nie mogli wyjść ze zdu­mie­nia, że zary­zy­ko­wał swoją repu­ta­cję, zmy­śla­jąc wła­sne boha­ter­stwo i powięk­sza­jąc udział w wyda­rze­niach. Wszy­scy zada­wa­li­śmy sobie pyta­nie, dla­czego ten uczciwy i poważny repor­ter zro­bił nas w konia.

Zasta­nówmy się jed­nak nad podob­nymi „pomył­kami” osób publicz­nych: Hilary Rodham Clin­ton twier­dziła, że zna­la­zła się pod ostrza­łem snaj­pe­rów w Bośni, by powie­dzieć póź­niej, że „pomie­szały się jej fakty”. Przy­po­mnijmy też – żeby­śmy nie byli posą­dzeni o stron­ni­czość – że Mitt Rom­ney pamię­tał jubi­le­usz w Detroit, który miał miej­sce dzie­więć mie­sięcy przed jego uro­dze­niem! Czy te sza­no­wane osoby bez­wstyd­nie kła­mią, czy dzieje się tutaj coś innego? Tak naprawdę wszy­scy jeste­śmy podatni na tego rodzaju zakłó­ce­nia pamięci, szcze­gól­nie jeżeli w chwili wyda­rzeń byli­śmy w sta­nie zagro­że­nia lub pod wpły­wem sil­nego stresu. Możemy także ziden­ty­fi­ko­wać się z „pre­na­tal­nymi wspo­mnie­niami” Rom­neya, ponie­waż wielu z nas uznało histo­rie z rodzin­nych zdjęć i opo­wie­ści za prze­żyte przez sie­bie samych. Zna­cze­nie, które przy­pi­su­jemy kon­kret­nemu zda­rze­niu, może istot­nie wpły­nąć na zawar­tość wspo­mnie­nia. Posłu­gu­jąc się sło­wami psy­cho­ana­li­tyka Alfreda Adlera, „z nie­zli­czo­nej liczby wra­żeń, któ­rych doświad­cza jed­nostka, zapa­mię­tuje ona te, które w jakiś, nawet jeżeli straszny spo­sób doty­czą jej sytu­acji”.

Ary­sto­te­les wie­rzył, że rodzimy się jako tabula rasa – nie­za­pi­sana karta – i jeste­śmy pro­duk­tem życia, zapi­su­ją­cych się wspo­mnień, jak obraz ryso­wany w wosku. Natura pamięci jest jed­nak inna: musimy zaak­cep­to­wać nie­wy­godną prawdę, że pamięć nie jest czymś kon­kret­nym, skoń­czo­nym i moż­li­wym do odtwo­rze­nia jak zapis wideo, do któ­rego można wró­cić, kiedy się chce. Jest dużo bar­dziej efe­me­ryczna, jej kształt i zna­cze­nie cią­gle się zmie­niają. Pamięć nie jest niczym sta­łym: ani sta­bilną kon­struk­cją, ani obra­zem wyry­tym w kamie­niu. Jest raczej jak domek z kart, nie­pew­nie usta­wiony na rucho­mych pia­skach czasu, na łasce inter­pre­ta­cji i kon­fa­bu­la­cji. Pamięć jest pro­ce­sem wiecz­nej rekon­struk­cji i przy­po­mina nie­sforne, nie­prze­wi­dy­walne elek­trony z zasady nie­ozna­czo­no­ści Heisen­berga. Tak jak sam akt obser­wo­wa­nia elek­tro­nów zmie­nia ich pozy­cję i pęd, tak samo deli­katna mate­ria pamięci zmie­nia się i odkształca pod wpły­wem ruchu świa­tła i cie­nia wraz z prze­mi­ja­niem pór dnia i roku.

Lite­ra­tura i film od zawsze fascy­no­wały się sztucz­kami pamięci. Sub­tel­ność i nie­unik­niona subiek­tyw­ność pamięci zostały dosko­nale oddane w fil­mie Akiry Kuro­sawy z lat pięć­dzie­sią­tych Asho­mon, w któ­rym czwórka boha­te­rów w skraj­nie różny spo­sób wspo­mina to samo wyda­rze­nie. Dokład­nie jak w tym fil­mie, pamięć jest jak prze­lotny sen: gdy pró­bu­jemy ją uchwy­cić, wymyka się, pozo­sta­wia­jąc wąt­pliwe pocie­sze­nie, że jedyne, na czym możemy pole­gać, to wiecz­nie zmie­nia­jące się spoj­rze­nie patrzą­cego. Czy możemy obser­wo­wać wspo­mnie­nia, nie zmie­nia­jąc ich samym spoj­rze­niem? Krótka odpo­wiedź brzmi: nie.

Filo­zo­fo­wie i reży­se­rzy, a także coraz czę­ściej współ­cze­śni neu­ro­bio­lo­dzy, wąt­pią w pra­wo­moc­ność wspo­mnień jako takich. Mark Twain wyznał kie­dyś: „Jestem sta­rym czło­wie­kiem i prze­ży­łem wiele nie­szczęść, jed­nak więk­szość z nich ni­gdy się nie wyda­rzyła”. Ina­czej mówiąc, jego obecny, współ­cze­sny smu­tek kazał mu „pamię­tać” (a więc skon­stru­ować) wyda­rze­nia, które ni­gdy nie miały miej­sca. I rze­czy­wi­ście, naj­now­sze bada­nia dowo­dzą, że pamięć jest pro­ce­sem rekon­stru­owa­nia, nie­ustan­nego wybie­ra­nia, doda­wa­nia, kaso­wa­nia, prze­sta­wia­nia i uak­tu­al­nia­nia infor­ma­cji – po to, żeby moż­liwa była cią­gła adap­ta­cja, konieczna do życia i prze­trwa­nia.

W kolej­nych roz­dzia­łach przyj­rzymy się zmien­no­ści pamięci, a także zgłę­bimy te jej rodzaje, które wiążą się z traumą. Przyj­mu­jemy tu pod­sta­wowe zało­że­nie, że stan, w jakim znaj­du­jemy się w danym momen­cie, wyzna­cza, co i jak pamię­tamy. Dla­tego nie da się pra­co­wać z trau­ma­tycz­nymi wspo­mnie­niami, nie zmie­nia­jąc naj­pierw tego, jak czu­jemy się tu i teraz. Kli­ni­cy­ści pra­cu­jący z traumą na­dal nie­wy­star­cza­jąco dobrze rozu­mieją, że stan emo­cjo­nalny, w jakim aktu­al­nie znaj­duje się pacjent, jego odczu­cia, emo­cje i dozna­nia soma­tyczne (nie­za­leż­nie od tego, co jest ich źró­dłem), ma głę­boki wpływ na to, co i jak „pamięta”. Pamię­tane myśli i obrazy, które poja­wiają się w naszej świa­do­mo­ści, są wywo­łane i (nie­świa­do­mie) wybrane tak, żeby paso­wały do naszego obec­nego stanu emo­cjo­nal­nego. Nasz aktu­alny nastrój i dozna­nia grają klu­czową rolę w tym, jak pamię­tamy kon­kretne zda­rze­nie – struk­tu­ry­zują naszą rela­cję ze wspo­mnie­niami, z tym, jak sobie z nimi radzimy i jak je na nowo kon­stru­ujemy.

Droga do zro­zu­mie­nia war­to­ści pamięci i tego, na ile możemy na niej pole­gać, pro­wa­dzi przez stu­dio­wa­nie jej pod­staw bio­lo­gicz­nych, a także funk­cji psy­cho­lo­gicz­nych, roz­wo­jo­wych i spo­łecz­nych. Skoro pamięć jest ilu­zo­ryczna i nie­pewna, jaka jest jej war­tość, a jakie ogra­ni­cze­nia? Kiedy możemy zaufać wspo­mnie­niu, a kiedy zosta­niemy przez nie zdra­dzeni i porzu­ceni w morzu nie­pew­no­ści i wie­lo­znacz­no­ści? I wresz­cie kiedy wspo­mnie­nie jest two­rem sfa­bry­ko­wa­nym przez „magi­ków”, jak tera­peuci, rodzina, praw­nicy czy poli­tycy? Kiedy jest wykrzy­wio­nym obra­zem histo­rii stwo­rzo­nym przez zbio­rową nie­świa­do­mość spo­łe­czeństw, ple­mion czy kla­nów? I kiedy dzia­ła­nia te są zamie­rzone, a kiedy nie?

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Pierre Janet, L’auto­ma­ti­sme psy­cho­lo­gi­que: Essai de psy­cho­lo­gie expe­ri­men­tale sur les for­mes Infe­rieu­res de l’acti­vite huma­ine, Paris, Société Pierre Janet/Payot, 1973. [wróć]

Bes­sel van der Kolk, The Body Keeps the Score: Brain, Mind, and Body in the Healing of Trauma, New York: Viking, 2014. [wróć]

Sig­mund Freud, Bey­ond the Ple­asure Prin­ci­ple (The Stan­dard Edi­tion), New York: W. W. Nor­ton & Com­pany, 1990, s. 19. [wróć]

Sig­mund Freud, Remem­be­ring, Repe­ating, and Wor­king Thro­ugh, w: Stan­dard Edi­tion of the Com­plete Psy­cho­lo­gi­cal Works, Vol. XII. (New York: W. W. Nor­ton & Com­pany, 1990), 150. [wróć]

Moshe Fel­den­krais, Body and Mature Beha­vior, Ber­ke­ley: North Atlan­tic Books, 2005, s. 191. [wróć]