39,90 zł
Nominacja do nagrody NDR Non-Fiction Book Prize: „Aby zachować zdrowie psychiczne i fizyczne, ludzie potrzebują analogowej obecności innych ludzi”. JOACHIM BAUER
Sztuczna inteligencja radykalnie zmienia sposób, w jaki żyjemy – czy to w pracy, szkole, medycynie, czy w wielu innych dziedzinach. Jej twórcy promują ją jako równą ludziom, a nawet od nich lepszą. Wkracza więc w naszą rzeczywistość coraz odważniej, a my coraz chętniej uciekamy do wirtualnych światów, sieci społecznościowych, aplikacji i gier.
Korzystanie z usług cyfrowych osiągnęło niepokojący poziom, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży. Wiele osób całkowicie zaniedbało realne interakcje. Większość interpersonalnych kontaktów odbywa się wyłącznie za pośrednictwem i pod kontrolą koncernów cyfrowych, a liczba fizycznych spotkań międzyludzkich i spojrzeń w oczy drugiego człowieka wciąż drastycznie się zmniejsza.
Utrata kontaktu z rzeczywistością to proces przebiegający małymi krokami. Usługi cyfrowe ułatwiają nam życie i zapewniają poczucie komfortu. Tak długo pomagają nam chodzić, aż przestajemy samodzielnie się poruszać.
Joachim Bauer, autor bestsellerów, lekarz i neurobiolog, w swojej najnowszej książce alarmuje, że prawdziwe relacje międzyludzkie i analogowa obecność są kluczowe dla naszego rozwoju osobistego, zdrowia psychicznego oraz spójności społecznej.
Jesteśmy społeczeństwem niedojrzałym cyfrowo, nieodpornym na manipulacje, niepotrafiącym w pełni ocenić zagrożeń, które niesie za sobą wkroczenie w cyfrowy świat, kreowany i kontrolowany przez koncerny. Czy zatem naszą drogą powinna być coraz silniejsza świadomość ryzyka, czy może bunt przeciwko utracie kontaktu z rzeczywistością?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 239
W przypadku gdy niniejsza publikacja zawiera linki odsyłające do stron należących do osób trzecich, nie ponosimy odpowiedzialności za treści w nich zawarte, ponieważ nie są one naszą własnością, a jedynie odnosimy się do ich stanu w momencie opublikowania.
Dla moich wnuków, Jolie Sol i Henry’ego,
oraz dla dzieci z ich pokolenia
Przedmowa
Produkty cyfrowe wzbogacą nasze życie, jeśli wykorzystamy je jako narzędzia, ale nie pozwolimy na to, by stać się ich narzędziami. Okazuje się jednak, że jesteśmy coraz bliżej przekroczenia punktu krytycznego.
Usługi cyfrowe zaczęły przejmować kontrolę nad naszym życiem. Może nawet tego nie zauważamy, ale one życzliwie przychodzą nam z pomocą i zastępują prawdziwą, międzyludzką rzeczywistość cyfrowymi kanałami komunikacji oraz cyfrową przestrzenią doświadczeń. To zastępstwo ma dać nam wsparcie i wszystko ułatwić. Pomaga nam w chodzeniu, aż przestajemy samodzielnie chodzić. Pomaga nam w myśleniu, aż przestajemy samodzielnie myśleć.
Takie narzędzia jak ChatGPT, Bard, DALL·E czy Midjourney wzbudzają dwuznaczny respekt wobec możliwości cyfrowych usług i każą wierzyć w składane przez siebie obietnice nie tylko milionom zwykłych konsumentów, lecz także środowiskom akademickim i komisjom naukowym. Tymczasem narracja transhumanizmu, niebezpiecznej mistyki cyfrowej, zmierza ku zacieraniu granic między światem rzeczywistym a światem wirtualnym.
Za procesem zamiany rzeczywistości na symulowany świat kryją się interesy władzy i modele biznesowe. Warunkiem zachowania człowieczeństwa jest więc niepodawanie w wątpliwość istniejącej rzeczywistości. W mojej książce chcę w pewnym sensie przeciwstawić się obecnemu hipnotycznemu procesowi mającemu nas ponownie wprowadzić w ów okres niedojrzałości i ubezwłasnowolnienia, z którego niegdyś ludzkość wyprowadziło oświecenie.
Berlin, wiosna 2023 roku
Rozdział pierwszy
Czy cofamy się do czasów sprzed epoki oświecenia? Zjawisko zwane „cyfrową mistyką”
Życie przeważnie wybacza nam chwilowy brak kontaktu z rzeczywistością. Krótkotrwała utrata poczucia rzeczywistości to momenty, gdy wprawdzie jesteśmy obecni ciałem, ale nasze myśli skupiają się na czymś innym, gdy jesteśmy „gdzieś indziej”, nieobecni duchem. Doświadczył ich każdy z nas. Zdarzają się nam one częściej, gdy rzeczywistość okazuje się nudna, gdy jej monotonia działa na nas zniechęcająco lub gdy naraża nas na wyzwania i cierpienie przekraczające próg wytrzymałości. Istnieją różne formy i stopnie nieobecności psychicznej. Jak wiadomo, możemy być jednocześnie „tutaj” i „gdzieś indziej”. Bardzo często doświadczają tego dzieci, gdy pytają o coś rodziców lub opiekunów, po czym stwierdzają, że dorosła osoba jest „myślami gdzieś indziej” (na przykład skupia się na telefonie) i nie reaguje na ich pytania. Ta ludzka skłonność do bycia myślami gdzieś indziej, a więc nie tam, gdzie fizyczne znajduje się ciało, jest ściśle związana z rzeczywistą sytuacją danej osoby. Jeśli dzieci i nastolatki czują się dobrze, bo rzeczywistość może im coś zaoferować, zazwyczaj są obecne „tu i teraz”. Jeśli dziecko nagle zacznie sprawiać wrażenie nieobecnego duchem, intuicja całkiem słusznie nam podpowiada, że dzieje się z nim coś złego, że realne życie jest dla niego ciężarem i dlatego zaczyna się ono wycofywać z rzeczywistego świata. Tak samo dzieje się z nastolatkami i dorosłymi[1].
Bycie „gdzieś indziej” przeważnie nie niesie ze sobą negatywnych konsekwencji. Ale niekiedy jest inaczej. Pierwszy moment utraty kontaktu z rzeczywistością może bowiem doprowadzić do drugiego, który ma już poważniejsze skutki. Tak się stało kilka lat temu, gdy pewien dyżurny ruchu odpowiedzialny za sterowanie ruchem kolejowym między czwartą a piątą nad ranem walczył z monotonią kończącej się nocy. Ci, którzy pełnią nocne dyżury, wiedzą, jak trudno jest przetrwać drugą połowę nocy. Zamiast utrzymać kontakt z rzeczywistością, która wymagała od niego ciągłego obserwowania monitorów, dyżurny ruchu przeniósł się do rzeczywistości zastępczej i zaczął grać na smartfonie. Ta pierwsza – można by powiedzieć wewnętrzna lub osobista – utrata kontaktu z rzeczywistością przyczyniła się do drugiej, fatalnej w skutkach. Wówczas doszło do zderzenia się dwóch pociągów i śmierci dwunastu osób[2]. To przerażające jednostkowe wydarzenie jest metaforą procesu, który obserwujemy w społeczeństwach zachodnich, a którego konsekwencje nadal nie są znane. Jak zawsze pierwsze miejsce zajmują Stany Zjednoczone. Trudność w radzeniu sobie z rzeczywistym życiem przybiera tam zatrważające wymiary dla coraz większej grupy ludzi, o czym świadczy masowa konsumpcja opioidów, wciąż wzrastający poziom przemocy oraz irracjonalne tendencje w tamtejszym krajobrazie politycznym.
Także dla Niemców prawdziwe życie z różnych przyczyn wydaje się coraz trudniejsze, w tym głównie dla młodych ludzi, co potwierdzają badania naukowe. W efekcie wielu z nich wycofuje się z rzeczywistości, zamieniając ją na wirtualną przestrzeń internetu, mediów społecznościowych, gry komputerowe, a niebawem na metawersum. Wskutek tego zabraknie nam osób, które mogłyby ochronić świat rozumiany jako środowisko życia ludzkiego i uratować go przed katastrofą ekologiczną. Działalność młodych aktywistów klimatycznych budzi co prawda silne emocje, ale reprezentują oni zaledwie niewielką część młodego pokolenia. Wiele znaczących osób, które piastują najwyższe stanowiska w koncernach technologicznych będących siłą napędową cyfrowej rewolucji i czerpiących z niej zyski, już teraz twierdzi, że prawdziwy świat jest na przegranej pozycji i nie da się go uratować. Z perspektywy firm cyfrowych i medialnych plan ratowania naszej rzeczywistości wszelkimi środkami okazuje się nieopłacalny. Drogę temu fatalistycznemu, defetystycznemu procesowi utorowało kilka filmów, które przez ostatnich dwadzieścia lat wywarły silny wpływ na sposób myślenia społeczeństwa, a przede wszystkim młodych osób. Matrix, Player One, a ostatnio Avatar należą do długiej serii filmów science fiction, opowiadających – tak samo jak wiele równie ważnych książek – o tonącym w śmieciach lub zniszczonym wskutek zagłady świecie, którego stan nie pozostawia innego wyboru niż przeniesienie się do rzeczywistości wirtualnej.
Top menedżerowie pokroju Raya Kurzweila czy tacy filozofowie jak Nick Bostrom, David Chalmers lub Yuval Harari, którzy są najbardziej wpływowymi myślicielami naszych czasów, mówią o konieczności technologicznego „ulepszania” (ang. enhancement) człowieka. Według nich ciało ludzkie jest maszyną, którą w pewnym momencie będzie można stworzyć w zastępczej wersji cyfrowej. Przyszłość jest dla nich symulowanym, wirtualnym światem. Bynajmniej nie jest to według nich powód do zmartwień, bo również nasz pozornie prawdziwy świat, jak twierdzi David Chalmers[3] i jemu podobni, jest tworzoną z wyższego poziomu symulacją (zob. Rozdział 4). Przez taki sposób myślenia utrata kontaktu z rzeczywistością przenosi nas w zupełnie nowy wymiar. Dzięki temu, że w zupełnie nieodległej przyszłości będziemy mogli zapisać na komputerze (ang. upload) naszą świadomość, staniemy się nieśmiertelni – i to nie są żarty. Za taką cyfrową mistyką kryją się interesy ekonomiczne i polityczne. Ich celem są zyski finansowe i polityczne sterowanie masami. Z perspektywy historii taka metoda odwodzenia ludzi od rzeczywistości, kuszenia ich światem znajdującym się „po drugiej stronie” i obietnicą życia wiecznego za odpowiednią opłatą sprawdzała się zaskakująco dobrze, i to przez długi czas. Epoka średniowiecza trwała niemal tysiąc lat. A mistyka cyfrowa, której zwiastuny widzimy, wykazuje frapujące podobieństwa do mistyki średniowiecznej. Tak jak w dawnych czasach, tak samo dzisiaj stanowi ona zagrożenie dla człowieczeństwa. I o tym mówi ta książka.
Mistyka średniowieczna
Większość ludzi średniowiecza żyła w biedzie. Nasi przodkowie najczęściej nie posiadali żadnej władzy ani praw, musieli harować, aby spłacać daniny nakładane na nich przez szlachtę i klasztory. Wierzyli w obietnicę, zgodnie z którą poza ziemskim światem, zwanym „padołem”, istnieje „inny świat”, świat „po drugiej stronie”, w którym każdy jest wolny, szczęśliwy i dostąpi życia wiecznego. Ta obietnica wiązała się zatem z nieśmiertelnością. Tego rodzaju narracja staje się skuteczna tylko wtedy, gdy dotrze w najdalsze zakątki społeczeństwa, korzystając w tym celu z pomocy pewnych mediów. Średniowieczną infrastrukturę medialną tworzył Kościół, rozumiany zarówno jako organizacja, jak i konkretne budowle kościelne czy kaplice. W owych czasach przestrzenią publiczną były właśnie kościoły. Przynajmniej raz, a niekiedy nawet kilka razy w tygodniu wierni, uczestnicząc w mszach i nabożeństwach, słuchali dominującej narracji i w formie modlitwy powtarzali ją w domu. Rolę „urządzeń cyfrowych” – nawiązując do współczesnego określenia – pełniły wówczas różaniec, krzyż noszony na łańcuszku lub zawieszany w izbie oraz obrazy przedstawiające Matkę Boską, a niekiedy także domowe ołtarzyki. Szczególne znaczenie miały kościelne witraże.
Prosty lud średniowiecza składał się z analfabetów. W tamtym czasie było to powszechne zjawisko, które dziś z przerażeniem obserwuje się wśród wielu młodych ludzi. Dlatego tekst zastępowano obrazami, które w efektywny sposób symbolizowały przekazywane w kazaniach i rozmowach opowieści. Dla gotyku charakterystyczne były ogromne powierzchnie okienne w kościołach. Sugestywna materialność świata przedstawionego na gotyckich witrażach sprawiała, że wydawał się on rzeczywistością, która nastąpi po śmierci. Uzupełnieniem obrazów była muzyka organowa, ołtarze i rzeźby symbolizujące świętych, którzy mają oczekiwać wiernych w niebie. Siła takiej narracji i medialność, z jaką ją rozpowszechniano, utrzymywały porządek w społeczeństwie, co oznaczało, że lud nie tylko nie buntował się przeciw szlachcie czy duchowieństwu, lecz także dawał pieniądze za obietnicę życia na „tamtym świecie”. Jeśli spojrzymy na religię jak na coś w rodzaju średniowiecznej „gry”, wtedy handel odpustami będzie oznaczał dokładnie to co dzisiaj, w epoce gier komputerowych i metawersum, określamy jako „zakupy w grze”. W średniowieczu płacono za dobre życie po śmierci. Ostatnia, niezwykle intrygująca analogia między współczesnością a tamtymi czasami dotyczy przepływu danych, który pozwala na sprawowanie kontroli. W średniowieczu ktoś, kto się nie spowiadał i nie ujawniał życia osobistego, nie mógł pójść do nieba. Z kolei berliński filozof Byung-Chul Han słusznie nazwał smartfon „mobilnym konfesjonałem”[4].
W końcu nadszedł 14 lipca 1789 roku. Dzień, w którym ostatecznie położono kres średniowiecznemu koszmarowi. Data przypomina o rewolucji francuskiej, symbolu epoki oświecenia, historycznego procesu, który rozpoczął się na długo przed nią, wraz z epoką włoskiego renesansu i reformacją Marcina Lutra, i który przez długi czas – właściwie po dziś – nie został w pełni zakończony. Z pewnością wiele już powiedziano i napisano na temat średniowiecza i roli następującego po nim oświecenia. Istnieje jednak pewien aspekt, którego do tej pory nie zauważano: oświecenie oznaczało odzyskanie rzeczywistości. Główną cechą średniowiecza była idea odwrotu od realnego życia, czyli narzucone ówczesnym ludziom wyparcie się rzeczywistości. Z dzisiejszego punktu widzenia trudno jest nam sobie wyobrazić, jak się czuł prosty człowiek epoki średniowiecza. Możemy jednak przypuszczać, że w obliczu ówczesnego, trudnego do zniesienia życia wymiar jego obecności psychicznej „tu i teraz” ograniczał się do minimum i kierował w stronę marzeń o spodziewanym pozaziemskim życiu. Z perspektywy średniowiecza założenie, że istnieje coś w rodzaju dostępnego dla wszystkich „życia gdzieś indziej”, nie było wcale absurdalnym pomysłem, o czym świadczą pisma licznych mistyków z owych czasów, takich jak Hildegarda z Bingen (1098–1179), a przede wszystkim Mistrz Eckhart (1260–1328), a w późniejszym okresie Teresa z Ávili (1515–1582). Z ograniczaniem obecności „tu i teraz” przejawiającym się w mistyce łączyło się, przynajmniej stopniowe, akceptowanie upiększania rzeczywistości. Wobec średniowiecznej magii życia po śmierci oświecenie oznaczało odzyskanie rzeczywistości – można nawet powiedzieć, że było szokiem wywołanym rzeczywistością ze względu na nieuniknione wymagania, które wynikały z prozaicznego, bezwzględnego spojrzenia na prawdziwy świat.
Odzyskanie rzeczywistości w epoce oświecenia ujawniło coś, czego przez stulecia nie wolno było dostrzegać i o czym zabroniono myśleć. Otóż wyszło na jaw, że zwykli ludzie z natury nie różnią się niczym od ludzi tworzących elity, od szlachty i duchowieństwa, lecz w gruncie rzeczy wszyscy są równi, a każda osoba ma taką samą wartość, może posiadać takie same prawa i nie musi służyć bohaterom czy swoim wybawcom za podnóżek. Okazało się, że ludzie, zamiast się godzić z podłością prawdziwego życia i dawać się zwodzić obietnicami o życiu w pozaziemskim świecie, mogą solidarnie połączyć siły, wziąć los w swoje ręce i nędzę rzeczywistego świata wykorzystać jako motywację do zmiany go na lepsze, godne życia miejsce. Aby osiągnąć taki cel, należało jednak pozbyć się istniejącej od zawsze ludzkiej skłonności do oddawania się pięknym narracjom i obietnicom oraz uciekania do „innego świata”. Proces ten dokonał się dzięki przywróceniu obecności „tu i teraz”, dzięki odwadze racjonalnego myślenia i trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość[5].
Zdrowym ludziom pomaga się w chodzeniu, aż przestają samodzielnie chodzić
Należy poważnie potraktować sygnały sugerujące, że pod wpływem cyfrowych usług coraz większe grupy współczesnego społeczeństwa zachodniego pozostają w tyle za istotnymi osiągnięciami, które zawdzięczamy epoce oświecenia. Przejawia się to przede wszystkim w spowodowanej przez smartfony tendencji do mentalnego przebywania poza „tu i teraz” i preferowaniu kontaktu z nieobecnymi osobami akurat wtedy, gdy spotykamy się z kimś rzeczywiście obecnym. Kolejnym symptomem jest związane z mediami społecznościowymi zjawisko polegające na przenoszeniu swojego realnego życia, odczuwanego jako mało atrakcyjne, na konta i profile społecznościowe, na poddawaniu się dyktatowi upiększania samego siebie i wpływom influencerów, na przemienianiu się w kogoś innego i zastępowaniu rzeczywistości przez zainscenizowane występy na platformach społecznościowych. Jeszcze poważniejszą kwestią jest to, że coraz większa grupa społeczeństwa, a zwłaszcza znaczna część młodszych roczników, codziennie, często do późna w nocy, zanurza się w wirtualnym świecie gier komputerowych. Na podstawie badań naukowych wiemy, jak wyraźnie twierdzą te osoby, iż jednym z powodów ich zachowania jest ucieczka przed zbyt nudną i uciążliwą rzeczywistością. Dla wielu graczy unikanie rzeczywistości, zwane także eskapizmem (ang. to escape), wiąże się z ogromnymi wydatkami finansowymi, bo potrafią oni wydawać mnóstwo pieniędzy na tak zwane „zakupy w grze”. To szczególny rodzaj handlu odpustami. Wyższym stopniem gier wideo jest rodzące się na naszych oczach tak zwane metawersum, wirtualny świat zastępczy, w którym w najbliższej przyszłości, zgodnie z wizją wielkich koncernów technologicznych, będzie się rozgrywać całe życie, włącznie z pracą, czasem wolnym i kontaktami społecznymi.
Utrata kontaktu z rzeczywistością to proces przebiegający małymi krokami. Powoli wnika w naszą świadomość i wystrzega się gwałtownych skoków. Usługi cyfrowe ułatwiają nam życie i zapewniają poczucie komfortu. Tak długo pomagają nam chodzić, aż przestajemy samodzielnie się poruszać. Przykładem z nieodległej przeszłości są chatboty, takie jak ChatGPT lub Bard. Są to maszyny wyposażone w tak zwaną sztuczną inteligencję (SI), które na chybił trafił „karmi się” milionami tekstów pochodzących z internetu, i które łączą ich treści w sposób nie do końca zrozumiały nawet dla specjalistów (zob. Rozdział 5). To, co się zgromadziło w niedostępnych także dla ich twórców sztucznych sieciach neuronowych i w niewyjaśniony sposób jest ze sobą kojarzone, służy (na obecną chwilę) odpowiadaniu na pytania milionów użytkowników, bez możliwości sprawdzenia, do jakich źródeł odnoszą się podawane informacje i czy są prawdziwe. Sztuczna inteligencja ma zastąpić człowieka na wielu obszarach, takich jak wychowywanie dzieci, szkoły i uniwersytety, medycyna, administracja, policja, sądownictwo i wojskowość. Zdrowym ludziom ma pomagać w myśleniu, aż przestaną samodzielnie myśleć. Życzliwość, z jaką się tutaj na pierwszy rzut oka spotykamy, sprawia, że proces tracenia kontaktu z rzeczywistością staje się hipnotyczny i umyka naszej świadomości. Celem tej książki jest więc położenie kresu owej hipnozie oraz uświadomienie związanych z cyfryzacją procesów utraty obecności i kontaktu z rzeczywistością, a także ukazanie dalekosiężnych skutków, które ze sobą niosą.
Przypisy
Dobra Literatura poleca
Joachim Bauer
Efektywna szkoła
O relacjach jako podstawie dobrze funkcjonującej edukacji
Dziecko to nie segregator biurowy, do którego można wkładać dawki wiedzy niczym zapisane kartki papieru.
Neurobiolog, lekarz i psychiatra Joachim Bauer dowodzi, że młody człowiek jest w stanie w pełni rozwinąć swój potencjał tylko wówczas, gdy dorasta w sprzyjającym otoczeniu. Ironia współczesnego systemu edukacji polega na tym, że powstał on na długo zanim zaczęliśmy badać możliwości i ograniczenia ludzkiego mózgu. Aby stworzyć nową, efektywną szkołę musimy oprzeć się na aktualnych odkryciach naukowych i zaakceptować fakt, że relacje między uczniem a nauczycielem oraz przyjazne środowisko szkolne, są podstawą dobrze funkcjonującej edukacji. W dążeniu do tego celu niezbędna jest współpraca nauczycieli, uczniów oraz rodziców, która pozwoli na zwiększenie poczucia sprawczości i motywacji do twórczego działania każdej ze stron.
PIERWSZE WYDANIE KSIĄŻKI UKAZAŁO SIĘ POD TYTUŁEM: „Co z tą szkołą?”
Książki wywołujące burzę emocji.
Literatura oparta na faktach, beletrystyka,publicystyka popularnonaukowa.
Książki, które inspirują i dają do myślenia,pozostawiając po sobie cenne ślady.
Zapraszamy do wspólnej wędrówki!
www.dobraliteratura.pl
Księgarnia wysyłkowawww.literaturainspiruje.pl