Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W poszukiwaniu prawdy. Rozmowy z Benedyktem XVI
Papież teolog i matematyk ateista: Nieznane listy i rozmowy z Benedyktem XVI
DIALOG MATEMATYKA ATEISTY I PAPIEŻA EMERYTA
Papież Benedykt XVI już jako emeryt mieszkający w klasztorze Mater Ecclesiae przez wiele lat spotykał się i prowadził korespondencję z naukowcem, wybitnym matematykiem i ateistą – Piergiorgio Odifreddim. Rozmówcy nie bali się poruszać trudnych i ciekawych tematów. Odpowiadali sobie wzajemnie na pytania dotyczące duchowości, miłości i śmierci, ludzkiego losu czy nawet kryzysu człowieczeństwa i historyczności Jezusa.
Niedługo przed śmiercią papieża wszystkie nieznane dotychczas listy i zapisy rozmów zostały zebrane i uporządkowane w niniejszej książce.
Ten dialog pomiędzy papieżem a naukowcem sceptykiem, choć prowadzony z krańcowo różnych pozycji, ukazuje jeden, wspólny cel, którym jest dążenie do wzajemnego zrozumienia i poszukiwanie prawdy.
Piergiorgio Odifreddi – włoski matematyk, logik, filozof, eseista podejmujący polemikę z religią i wierzeniami. Autor m.in. Dlaczego nie mogę być chrześcijaninem, a tym bardziej katolikiem.
To prawdziwe starcie dwóch światopoglądów, choć pełne elegancji, kunsztu i serdeczności. Co się wydarzy, gdy profesor teologii – były papież oraz profesor matematyki – ateista pośród uprzejmości i sympatycznych gestów zaczną dyskutować o wierze, nauce i… śmierci? Książka, którą trzymasz w ręce, to nie tylko zapis swego rodzaju debaty, lecz także przepełniona ciepłem i łagodnością opowieść o przyjaźni dwóch erudytów.
MATEUSZ OCHMAN,
TWÓRCA INTERNETOWY,
AUTOR PROJEKTU "POLECAM POCZYTAĆ RATZINGERA"
Zapis relacji Benedykta z Piergiorgio Odifreddim – matematykiem i ateistą – jest świetnym przykładem tego, jak żywym umysłem był papież emeryt. W poszukiwaniu prawdy może stanowić ciekawe wprowadzenie do świata myśli i do życia Josepha Ratzingera dla tych, którzy go nie znają. A dla tych, którym jest bliski – interesujące uzupełnienie wiedzy. Nie można pominąć sprawy zasadniczej: lektura tej książki to doskonała okazja do obcowania z jednym z intelektualnych mistrzów naszej epoki.
TOMASZ ROWIŃSKI,
PUBLICYSTA "DO RZECZY"
REDAKTOR "CHRISTIANITAS"
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 407
Originally published under the title
In cammino alla ricerca della Verità
© 2022 Mondadori Libri S.p.A., Milano
For Pope Emeritus Benedict XVI’s contributions
© 2022 Libreria Editrice Vaticana
Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo Esprit 2023
All rights reserved
Copyright © for this edition by Wydawnictwo Esprit 2023
All rights reserved
MATERIAŁY OKŁADKOWE: © Franco Origlia / Getty Images
REDAKCJA: Justyna Jagódka, Agnieszka Zielińska
KOREKTA: Krystyna Stobierska, Monika Nowecka
ISBN 978-83-67530-80-4
Wydanie I, Kraków 2023
WYDAWNICTWO ESPRIT SP. Z O.O.
ul. Władysława Siwka 27a, 31-588 Kraków
tel./fax 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl
Nieco paradoksalnie zacznę tę przedmowę od zaproszenia czytelnika do rozpoczęcia swojej drogi z tą książką od jej ostatnich stron. Znajduje się tam list skierowany 12 listopada 2021 roku przez emerytowanego papieża Benedykta XVI do profesora Piergiorgio Odifreddiego. Jest w nim wyraźnie wskazana motywacja tej przedmowy i wybór tego, który miał ją napisać.
Natomiast geneza tego dzieła i jego rodzaju literackiego została zilustrowana w poprzednim liście, z 3 września 2021 roku, wysłanym do papieża przez Odifreddiego:
Nie wiem, czy zgodzi się Papież uznać naszą korespondencję za „narzędzie duchowe”. Z pewnością stała się ona powoli i stopniowo książką, którą ofiaruję teraz Papieżowi wydrukowaną w jednym jedynym egzemplarzu. Zgrzeszyłbym jednak zaniedbaniem, gdybym nie wyznał, że mam nadzieję, iż zgodzi się Papież, aby opublikować ją drukiem w wielu egzemplarzach, jako godne ukoronowanie tego, co Papież od naszego pierwszego spotkania uznał – jak sam stwierdził – za swoisty „dziedziniec pogan”, nieoczekiwanie trwający tak długo.
Również gdzie indziej wspomina się ten symbol, być może nieco enigmatyczny dla niektórych czytelników: dialog pomiędzy papieżem a matematykiem ukształtował się jako ich osobisty „dziedziniec pogan”. Aby zrozumieć znaczenie tego pojęcia, należy sięgnąć do słów, które Benedykt XVI skierował do Kurii Rzymskiej z okazji życzeń bożonarodzeniowych w 2009 roku:
Uważam, że Kościół powinien również dzisiaj otworzyć swego rodzaju „dziedziniec pogan”, gdzie będą mogli w jakiś sposób zbliżyć się do Boga ludzie, którzy Go nie znają, zanim znajdą drogę do Jego tajemnicy, której służy życie wewnętrzne Kościoła. Do dialogu z religiami powinien dzisiaj dołączyć się przede wszystkim dialog z tymi, którym religia jest obca, którzy nie znają Boga, a jednak nie chcą pozostać po prostu bez Boga, lecz pragną przynajmniej zbliżyć się do Niego jako do Nieznanego1.
Zaproszenie to zostało podjęte przez watykańską dykasterię, Papieską Radę do spraw Kultury, która powołała do życia instytucję nazwaną właśnie Cortile dei Gentili – Dziedzińcem Pogan, mającą na celu otwarcie poważnego i pełnego szacunku dialogu pomiędzy wierzącymi i agnostykami bądź ateistami. Chcielibyśmy zatem wyjaśnić to pojęcie, nie dla wszystkich zrozumiałe, poświęcając mu obszerne miejsce w tej przedmowie.
Wielu ludziom wiadome jest, że łacińskie słowo gentilis odnosi się w języku kościelnym do nie-Żydów, czyli pogan, którzy pragnęli zbliżyć się do chrześcijaństwa: pojęcie wywodzi się z łacińskiego gens, w znaczeniu obcej narodowości, w opozycji do populus Romanus (w języku hebrajskim byli to goj/gojim – pojęcie to występuje w Starym Testamencie pięćset sześćdziesiąt jeden razy; w greckim – éthnos/éthne, pojawiające się w Nowym Testamencie sto sześćdziesiąt dwa razy).
Wiadomo, jak usilnie św. Paweł walczył o to, by otworzyć przed nimi drzwi nowej wiary bez zmuszania ich do przejścia wpierw obrzezania, a zatem hebraizacji, czego wymagali niektórzy przedstawiciele pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej (judeochrześcijanie).
Do czego jednak konkretnie nawiązuje pojęcie „dziedziniec pogan”? W tej kwestii musimy się odnieść do planu świątyni jerozolimskiej, szczególnie do imponującego budynku wzniesionego z inicjatywy króla Heroda po 20 roku p.n.e. i zniszczonego w 70 roku n.e. przez armię rzymską Tytusa. W niej bowiem, oprócz stref przeznaczonych dla kobiet, Izraelitów, kapłanów i właściwego sanktuarium, znajdował się dziedziniec, na który mieli wstęp poganie odwiedzający Jerozolimę. To był właśnie dziedziniec pogan.
Konkretny dowód na istnienie tej szczególnej przestrzeni znajdujemy na tablicy o wymiarach dziewięćdziesiąt na sześćdziesiąt centymetrów z napisem w języku greckim, odnalezionej w 1871 roku przez francuskiego archeologa Charlesa Simona Clermonta-Ganneau i przechowywanej w Muzeum Archeologicznym w Stambule (podobna tablica, lecz niekompletna, została odkryta w 1953 roku). Można na niej przeczytać zakaz analogiczny do współczesnych „ryzyko śmierci” czy „zakaz wstępu do strefy wojskowej”: „Żadnemu obcokrajowcowi (alloghenés) nie wolno przekroczyć balustrady i ogrodzenia otaczającego świętą przestrzeń (hierón). Kto zostałby przyłapany [na gorącym uczynku], sam będzie sobie przyczyną śmierci, która po tym musi nastąpić”.
Interesujący jest fakt, że – jak możemy wywnioskować z zapisanego zakazu – kara śmierci była wymierzana automatycznie, bez regularnego procesu, lecz poprzez rodzaj linczu, do którego uprawniony był tłum Hebrajczyków. Święty Paweł zadał później poważny cios tej gorzko „separatystycznej” koncepcji, kiedy – pisząc do chrześcijan w Efezie – oświadczył, że Chrystus przyszedł, aby „zburzyć mur rozdzielający” (por. Ef 2, 14) Żydów i pogan, „aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i [w ten sposób] jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem, w jednym Ciele” (Ef 2, 15–16)2. Ten symbol apartheidu i sakralnego odseparowania, jakim był mur dziedzińca pogan, został zatem obalony przez Chrystusa, który pragnął wyeliminować granice dla pokojowego spotkania pomiędzy dwoma narodami.
Dzięki temu uściśleniu św. Pawła metaforyczne zastosowanie „dziedzińca” zasugerowane przez Benedykta XVI nabiera sensu. Wierzący i niewierzący znajdują się na odrębnych obszarach, lecz nie wolno im zamykać się w sakralnym bądź laickim separatyzmie, ignorując się czy też – gorzej – wymierzając przeciwko sobie ciosy i oskarżenia, jak chcieliby fundamentaliści z obu stronnictw. Oczywiście nie można niwelować różnic, krytykować odrębnych idei ani ignorować rozbieżności. Każdy stoi twardo osadzony na oddzielnym dziedzińcu, lecz można konfrontować wzajemne myśli i słowa, dzieła i wybory, a nawet się spotkać.
Uciekając się do asonansowej (lecz nie etymologicznie) gry słów w języku włoskim, pomiędzy chrześcijanami a poganami można by z pewnością zastosować technikę pojedynku (po włosku duello), w starciu na białą broń, na sposób ateisty i jezuity z filmu Droga mleczna Buñuela. To natomiast, co chce zaproponować projekt nazwany Dziedzińcem Pogan, to duet (po włosku duetto), w którym głosy mogą należeć nawet do dźwiękowych antypodów, jak bas i sopran, a jednak są w stanie wykreować harmonię, choć nie rezygnują przy tym z własnej tożsamości. Czyli – poza metaforą – nie odbarwiają się w niejasnym synkretyzmie ideologicznym.
W tym spotkaniu pomiędzy dwoma „dziedzińcami” należy przede wszystkim dokonać oczyszczenia tych dwóch podstawowych idei. Z jednej strony „poganie” muszą odnaleźć tę idealną godność, taką, jaka była wyrażona przez wielkie systemy „ateistyczne” (pomyślmy o Marksie bądź o słynnej paraboli o śmierci Boga z Wiedzy radosnej Nietzschego), zanim zostały one wciągnięte w układy polityczno-ideologiczne i pogrążone w sceptycyzmie oraz idolatrii rzeczy czy też zanim przerodziły się w pogardliwy, sarkastyczny i dziecinnie bluźnierczy ateizm.
Z drugiej strony wiara musi odnaleźć swoją wielkość, przejawianą przez wieki wzniosłych myśli i doskonałej wizji bycia i istnienia, unikając skrótów dewocjonalizmu bądź fundamentalizmu i pokazując, że teologia ma swój rygorystyczny statut epistemologiczny, równoległy i specyficzny w stosunku do naukowego (pomyślmy o „teorii rozłącznych magisteriów”, niezależnych i niekonfliktowych, bronionej przez Stephena Goulda i podjętej przez Francisca Ayalę, myślicieli i naukowców).
Do spotkania pomiędzy odmiennymi głosami może dojść wokół wspólnych tematów – choć podejmowanych i rozwiązywanych z różnymi wynikami – jak nauka i jej etyczne implikacje, ogólnie pojmowana moralność, antropologia, duchowość, zasadnicze pytania w kwestii życia i śmierci, dobra i zła, miłości i cierpienia, prawdy i fałszu, pokoju i natury, transcendencji i immanencji. Tą drogą można dojść nawet do pytania o Nieznanego, o Ágnostos Theós, Boga nieznanego, o którym wspominał sam św. Paweł w swojej słynnej mowie na Areopagu w Atenach (por. Dz 17, 16–34), a która została przypomniana w ustępie z Benedykta XVI cytowanym przeze mnie na początku.
Tak jak wierzący może niekiedy wkroczyć na „dziedziniec pogan”, pod niebo pozbawione bytów i Boga, trwając w oczekiwaniu, że boskość naruszy swoje milczenie i swoją nieobecność, tak samo ateista może niekiedy wzywać – wraz z Giorgio Capronim z wiersza I coltelli [Noże]:
Ach, mój Boże. Mój Boże.
Dlaczego nie istniejesz?
Pytanie to pogłębił rosyjski socjolog i filozof Aleksandr Zinowjew, autor Dennych wyżyn:
Błagam Cię, mój Boże, staraj się istnieć, przynajmniej trochę, dla mnie, otwórz oczy, błagam Cię! […] Wysil się, żeby zobaczyć: życie bez świadków jest dla nas piekłem! Dlatego krzyczę i wołam: Ojcze mój, błagam Cię, i płaczę: istniej!
Nie oczekując nawrócenia ani zmiany kierunku dróg egzystencjalnych, a przede wszystkim unikając zbaczania w pustkę, banalność i stereotypy, poganie i chrześcijanie, których dziedzińce przylegają do siebie we współczesnym mieście, mogą odkryć współbrzmienie i harmonię również we wzajemnej odmienności; mogą odsunąć język odnoszący się wyłącznie do siebie samych i wznieść spojrzenie na ludzkość często zbyt pochyloną tylko nad tym, co natychmiastowe, powierzchowne, nic nieznaczące, i skierować je na Byt w jego pełni. Trochę tak, jak sugerował ojciec David Maria Turoldo w jednej ze swych Canti ultimi [Pieśni ostatnich]:
Bracie ateisto szlachetnie zamyślony,
w poszukiwaniu Boga,
którego ja nie potrafię ci dać,
przejdźmy razem przez pustynię.
Z pustyni na pustynię wyjdźmy poza
puszczę wiar,
wolni i nadzy w stronę
nagiego Bytu
i tam,
gdzie słowo umiera,
niech zakończy się nasza wędrówka.
Te długie wstępne rozważania prowadzą nas do zawartości niniejszego tomu, który miał swoją zapowiedź w publikacji Caro papa teologo, caro matematico ateo [Drogi papieżu teologu, drogi matematyku ateisto] z 2013 roku. Choć dialog pomiędzy oboma rozmówcami jest siłą rzeczy uproszczony i jakościowo niejednorodny, odpowiada kanonowi „dziedzińca pogan”, gdyż krzyżują się w nim dwa języki i dwie koncepcje: naukowa i teologiczna.
Niniejsza książka jest w swej strukturze dyptykiem, choć obie części różnią się rodzajem i objętością. Pierwsza obejmuje relację z pięciu osobistych spotkań, jakie odbyły się między rokiem 2013 a 2018. Z przyczyn obiektywnych dominuje w nich Odifreddi, autor relacji, które jawią się zatem jako wyraźnie autobiograficzne. Na początkowym etapie dialog pomiędzy oboma rozmówcami jest bardziej natężony, choć z konieczności nieco fragmentaryczny; opiera się w dużej mierze na przebłyskach intuicji, porusza jednak zasadnicze kwestie i zarysowuje sugestywne refleksje. W późniejszym czasie wypowiedzi papieża emeryta stają się rzadsze i skromniejsze, przeplatane milczeniem. Istotna jest w każdym razie interpretacja Odifreddiego, kształtującego słowa i sądy swego rozmówcy – osoby zawsze powściągliwej i rygorystycznej, której jednak nieobca jest urocza ironia – zgodnie ze swą wrażliwością.
Zaskakuje w każdym razie niewątpliwa czuła delikatność narratora, który ukazuje swe nieznane oblicze, odmienne w porównaniu z surową czy wręcz agresywną postawą, jaką w przeszłości prezentował w starciu ze światem chrześcijańskim, a szczególnie eklezjalnym. Często jako ciekawostkę przypomina swe tradycyjnie katolickie wychowanie i seminaryjne plany, z naiwnym zamierzeniem (czy marzeniem) zostania nie tyle księdzem, ile wręcz papieżem.
Drugie skrzydło tego dyptyku jest bardziej obszerne i prezentuje nam listowną rozmowę, której punktem wyjścia była lektura – ze strony Odifreddiego – jednego z głównych i najbardziej znanych tekstów Josepha Ratzingera: „Po przeczytaniu Wprowadzenia w chrześcijaństwo pozostałem pod takim wrażeniem, że postanowiłem napisać w formie listu otwartego komentarz Drogi Papieżu, piszę do Ciebie (2011)”. Odpowiedź papieża jest zdecydowana. Zareagował na ten list otwarty „raczej krytycznie”. Analiza, choć natury ogólnej, jest konkretna i dotyczy dialektyki pomiędzy wiarą „naukową” wyznawaną przez matematyka oraz wiarą chrześcijańską; podejmuje tematy takie jak ewolucja i moralność katolicka; przeciwstawia się idei teologii jako fantastyki naukowej i otwiera się na piękno oraz sztukę.
Emblematyczny jest paragraf, który wyraźnie zarysowuje naturalne granice dialogu. Benedykt XVI pisze: „Moja krytyka Pańskiej książki jest po części ostra. Lecz szczerość stanowi część dialogu; tylko w ten sposób może wzrastać poznanie. Pan był bardzo szczery, zgodzi się Pan więc, abym ja również taki był”. Wdzięczny za uwagę poświęconą swojemu dziełu, papież kończy z przekonaniem, że „pomimo wszelkich kontrastów nie brakuje punktów stycznych”. Przeciwnie, otwiera przestrzeń do dialogu na tematy do tej pory nieporuszone w ich konfrontacji: wolność, miłość i zło.
W swoim liście otwartym Odifreddi w powierzchowny sposób poruszył temat osoby i przesłania Chrystusa, a papież nie zawahał się ze szczerością zauważyć: „To, co Pan mówi o postaci Jezusa, nie jest godne Pańskiej rangi naukowca”. Dlatego też kolejny list, z 16 kwietnia 2014 roku, obraca się wokół tematu Jezusa historycznego i Chrystusa wiary, która to kwestia jest zresztą opatrzona imponującą bibliografią dotyczącą egzegezy historyczno-krytycznej.
Papież nie waha się nawet zasugerować zgłębienia tego tematu poprzez lekturę dzieła znanego niemieckiego badacza, Martina Hengla. Osoba Jezusa będzie się pojawiać również w późniejszej korespondencji, aż po fantasmagoryczne dywagacje na temat natury Chrystusa, które sam Odifreddi zaklasyfikował jako „bioteologiczne prostactwo”, a Benedykt XVI dobrotliwie uznał za „próbę interesującą, lecz niezbyt przekonującą”.
Następnie korespondencja profesora staje się bardziej obfita i podejmuje szeroki zakres tematyczny, wręcz przesadny: oprócz Chrystusa na scenę wchodzi wiara, historia, śmierć, rozum, piekło, monoteizm, pandemia i wiele innych kwestii; listy prezentują nam nawet jego autobiografię. Odpowiedzi Benedykta XVI są – przeciwnie – coraz bardziej powściągliwe, ze zrozumiałych przyczyn zewnętrznych, choć zawierają niekiedy przebłyski intuicji. 11 września 2018 roku papież wyznał: „Niestety podupadam na zdrowiu, nie wiem więc, czy będę w stanie odbyć z Panem jeszcze jakąś rozmowę”. Niemniej jednak intensywność dialogu nabiera wręcz czułej tonacji.
Na uwagę zasługują pełne uczucia i cierpienia stronice, które 18 października 2020 roku Odifreddi wysłał do ojca świętego po śmierci swojej matki: „synowski upust emocji, tak prywatny i osobisty, że zabrzmiał niemal jak «spowiedź»”. List ten mógłby być idealnym przypieczętowaniem ich rozmów również dlatego, iż jest nadzwyczajnym świadectwem osobistego podejścia, także emocjonalnego, ateisty wobec śmierci bliskiej osoby, radykalnego ludzkiego doświadczenia. Z kolei Benedykt XVI, odpowiadając 24 listopada 2020 roku, bez wahania wyznaje: „Pański list mówiący o śmierci Pańskiej ukochanej Matki głęboko mnie poruszył”.
Dyptyk – złożony z narracyjnych obrazów osobistych spotkań oraz listów – ukaże czytelnikowi wiele innych elementów odsłaniających osobowości obu rozmówców, choć oczywista jest mocno zaznaczona przewaga Odifreddiego. Zaskakuje tłum cytowanych autorów, tak heterogeniczny, że wręcz rozpraszający: od Pseudo-Dionizego po Dostojewskiego, od Hildegardy z Bingen po Künga, od Guardiniego po Sartre’a, od Thomasa Manna po Amartyę Sena, od Jana Assmanna po Coetzeego i tak dalej. Ujawnia się przy tym również zainteresowanie profesora indyjskim horyzontem kulturalno-religijnym.
W dziedzinie nauki wyróżniają się dwie osobistości: z jednej strony John F. Nash (1928–2015), znany również z uwagi na jego osobiste losy, z drugiej – Kurt Gödel (1906–1978), z jego twierdzeniem o niezupełności; naukowiec ten był kilkakrotnie obiektem zainteresowania Odifreddiego. Jego „matematycznemu dowodowi na istnienie Boga” Odifreddi poświęcił nawet esej, napisany wraz z Gabrielem Lollim („skoro Bóg istnieje, to matematyka jest niesprzeczna”).
Ciekawy jest zestaw podarunków świadczących o sympatii Odifreddiego do papieża, wręczanych podczas audiencji, szczególnie z okazji urodzin ojca świętego: oprócz konwencjonalnych książek, płyt CD czy słodyczy była też oryginalna kula amerykańskiego artysty Dicka Termesa, biosfera BeachWorld testowana przez NASA na Space Shuttle czy jeszcze jedna kula – globus konstelacji Mova.
Te i inne wątki osobiste składają się często na osnowę zbioru listów Odifreddiego. Dużo ważniejsze są jednak wewnętrzne przemyślenia: zasadniczy jest bowiem symbol drogi w poszukiwaniu prawdy. W końcu nawet lekcja mistrza zaproponowana przez Platona w jego Obronie Sokratesa została podsumowana w stwierdzeniu: „Życie bez poszukiwania nie jest warte przeżycia”. 19 grudnia 2014 roku Benedykt XVI napisał:
Jestem zadowolony, że pozostaje Pan niespokojny w kwestii Boga i Jezusa Chrystusa. Odważę się powiedzieć, że ten Pański niepokój jest postawą nazywaną przez ojców Kościoła quaerere Deum i uznawaną przez nich za zasadniczą postawę człowieka wobec Bożej tajemnicy.
Jeszcze bardziej intensywna jest czuła wręcz szczerość w liście datowanym na 22 grudnia 2015 roku:
Zapewniam Pana, że wewnętrznie pozostaję z Panem w dialogu. Na różne sposoby poszukujemy drogi prawdy, która nigdy nie jest łatwa do odnalezienia, gdyż prawda zawsze pozostaje czymś większym od nas. Jednocześnie jednak nigdy nie jest całkowicie nieobecna: szukanie i znajdowanie, znajdowanie i szukanie zawsze idą w parze; istotne jest, aby oprzeć się pokusie poprzestania na rzeczach namacalnych i odrzucenia przez to drogi do prawdy – do Boga. Przeciwstawienie się temu lenistwu, które pomniejsza wielkość człowieka, wydaje mi się zasadniczym zadaniem teologa i Kościoła.
Jak można było z góry przewidzieć, ta moja obszerna przedmowa została napisana z punktu widzenia rozmówcy teologa – papieża, który stał u źródła mojego episkopatu (zostałem wyświęcony na biskupa właśnie przez Benedykta XVI w bazylice św. Piotra 29 września 2007 roku) oraz posługi kardynalskiej (od listopada 2010 roku). Niemniej jednak również obfity zbiór listów i tematów profesora Odifreddiego był dla mnie bardzo inspirujący, ukazał znaczące aspekty w dziedzinie naukowej i wzbogacił wirtualny dialog, który od dłuższego czasu toczymy za pośrednictwem kanałów informatycznych. Również dla czytelnika będzie to z pewnością ciekawe doświadczenie.
Przepaść dzieląca nasze idee filozoficzno-duchowe jest poprzecinana mostami komunikacji, a głównym z nich jest właśnie ten przerzucony dzięki spotkaniu profesora Odifreddiego i papieża Benedykta XVI. Profesora niewątpliwie cechuje pragnienie prowadzenia dialogu i zainteresowanie religią, szczególnie chrześcijaństwem. Pozwolę sobie stwierdzić, że wciela on tutaj słynne motto z Pieśni 85 Katullusa Odi et amo, które zainspirowało następnie „nienawiść z miłością” z Sonetu XXXV Szekspira, rozumiane we wzniosłym sensie dialektyki intelektualnej.
Odnośnie do tej kwestii słusznie jest pozostawić ostatnie słowo właśnie Benedyktowi XVI, który w intensywny, optymistyczny i serdeczny sposób interpretuje złożoną drogę swojego rozmówcy. 15 grudnia 2017 roku papież emeryt napisał:
Droga Pańskiego życia wydaje się prowadzić od jednego bóstwa do drugiego, a samego Boga traktuje Pan jako nierealnego ducha, gdyż najwidoczniej jest Pan przekonany, że Bóg stanowi przeszkodę dla ludzkiej wolności i dobrego życia. Czytając Pański tekst, wyczułem jednak, że o ile z jednej strony ta ucieczka od przerażającego Boga uwolniła Pana od pewnych wyobrażeń na Jego temat, o tyle z drugiej światłość prawdziwego Boga po cichu i powoli przenika Pańską drogę.
Uwagi wydawcy włoskiego
Część Verba volant zawiera zapis rozmów pomiędzy Benedyktem XVI a Piergiorgio Odifreddim, dokonany przez profesora z pamięci tuż po poszczególnych audiencjach. Choć są przytoczone możliwie najwierniej oraz zostały zweryfikowane i zatwierdzone przez papieża emeryta, mogły ucierpieć wskutek nieuniknionych pomyłek pamięci oraz kognitywnej stronniczości, nie powinny być zatem postrzegane jako dosłowny zapis rozmów.
W części Scripta manent są natomiast wiernie przytoczone listy wymienione pomiędzy oboma autorami: dokonano jedynie korekty ewentualnych błędów bądź lapsusów oraz ujednolicenia odniesień. Poszczególne części można czytać niezależnie, jednak dla zachowania chronologii transkrypcje rozmów powinny być przeplatane listami, na podstawie podanych dat.
Przypisy zawierają wskazówki bibliograficzne i zostały dodane w celu ułatwienia lektury. Wśród cytowanych książek starano się podać najnowsze i wciąż dostępne wydania, natomiast oficjalne pisma papieży zaczerpnięte zostały ze strony Stolicy Apostolskiej (www.vatican.va).
Ku pamięci
Josepha Ratzingera (1877–1959)
Marii Peintner (1884–1963)
Santa Odifreddiego (1922–2009)
Anny Fontany (1926–2020)
Po swojej przełomowej abdykacji 28 lutego 2013 roku i po dwóch miesiącach „dekompresji” spędzonych w Castel Gandolfo Benedykt XVI od 2 maja tamtego roku przebywał w Watykanie, ukryty przed światem w klasztorze Mater Ecclesiae. Opiekowały się nim cztery członkinie świeckiego stowarzyszenia Memores Domini związanego z Ruchem Komunia i Wyzwolenie, a towarzyszył mu sekretarz, arcybiskup Georg Gänswein, który – będąc jednocześnie prefektem Domu Papieskiego – był łącznikiem pomiędzy nim a nowym papieżem.
Aby odwiedzić papieża emeryta, wszedłem przez bramę św. Anny. Przy koszarach Gwardii Szwajcarskiej zabrał mnie samochód gwardzistów, który powiózł mnie do klasztoru przez dziedziniec Belwederu, wzdłuż Pałacu Gubernatoratu i Domu Ogrodnika. Mater Ecclesiae to oaza spokoju, zanurzona w ciszy, otoczona ogrodami i granicząca z warzywnikiem. Okna papieskiego apartamentu wychodziły na kopułę św. Piotra, która – oświetlona – tego wieczoru wyróżniała się na tle rozgwieżdżonego nieba.
Jedna z memores otworzyła przede mną drzwi i wprowadziła mnie do cichego, zastawionego białymi kanapami przedpokoju, którego podłoga była wyłożona intarsjowanym marmurem. Wzięła ode mnie mój czarny płaszcz i powiesiła go tuż obok białego płaszcza papieża. Po kilku minutach oczekiwania w samotności, kiedy to omal nie zawładnęły mną emocje, nadeszła godzina audiencji. Zostałem poprowadzony do windy, która zatrzymała się bezpośrednio przed otwartymi drzwiami sali wizyt.
Papież stał i czekał na mnie z uśmiechem; przyjął mnie serdecznymi słowami: „Dobry wieczór, profesorze!”. Długo ściskaliśmy sobie ręce na powitanie, po czym powiedziałem: „Przepraszam za kłopot, jaki sprawiam, i dziękuję za zaszczyt, jakim mnie papież obdarza”. Benedykt XVI uprzejmie się krygował i wskazał mi białe kanapy ustawione pod kątem prostym. Gdy się do nich zbliżyliśmy, spytałem, jak się czuje, na co odpowiedział: „Jak stary człowiek”. Powiedziałem mu, że jest w tym samym wieku co moja matka, która tak jak on ma bystry umysł i powolne nogi.
Usiedliśmy blisko siebie i szybko zdałem sobie sprawę, że mój umysł automatycznie analizuje papieża: biała piuska zszyta z ośmiu części, gęste, białe włosy, lewe oko bardziej przymknięte od prawego, charakterystyczny uśmiech przez zaciśnięte usta, mlecznobiała sutanna z jaśniejszymi rękawami, złoty krzyż i pierścień, delikatne dłonie i długa pionowa blizna na opuszku lewego kciuka.
Prezenty bożonarodzeniowe
Przyniosłem mu w darze kilka prezentów. „Jeśli nie jako Dzieciątko Jezus, to przynajmniej jako św. Mikołaj” – powiedziałem. Z okrzykiem radości przyjął cuneesi z rumem, potwierdzając tym samym swoje upodobanie do słodyczy, a ja zażartowałem: „Najpierw usiłowałem ojca odwieść od wiary, a teraz próbuję ojca zwieść na pokuszenie”.
Wręczyłem mu kilka moich książek o matematyce, „aby pokazać, że nie piszę tylko o rzeczach, na których się nie znam”. Papież pociągnął za wstążeczkę, lecz zacisnął na niej węzełek, wykrzyknął więc: „Ale narozrabiałem!”. Skorzystałem z okazji, aby wspomnieć, że w jednej z książek, które mu przyniosłem, jest cały rozdział o matematycznej teorii węzłów; papież wyraził swoje zaskoczenie.
Okazał też zdziwienie okładką książki Il club dei matematici solitari [Klub samotnych matematyków]; zapytał mnie, czy widniejąca na niej postać w dziwnym mundurze to ja. Wyjaśniłem, że to żartobliwa imitacja okładki płyty Beatlesów, lecz treść książki jest jak najbardziej poważna i zawiera prace sześciu noblistów, dwóch zdobywców Medalu Fieldsa3 oraz innych nadzwyczajnych naukowców. Papież stwierdził, że w takim razie mu się spodoba, gdyż zawsze przejawiał zainteresowanie matematyką i innymi naukami ścisłymi i rozwijał interdyscyplinarne kontakty poprzez sieć relacji z niemieckimi uniwersytetami.
Następnie zażartował na temat tytułu C’è spazio per tutti [Jest miejsce dla wszystkich], biorąc go za dobrą zapowiedź lektury. W książce tej może znaleźć między innymi objętość księżowskiego biretu i jego papieskiej piuski, obliczone przez samego Archimedesa.
Co do książek, zapytałem go, czy pisze jakąś nową, lecz odpowiedział, że nie: trzeci tom Jezusa z Nazaretu – Dzieciństwo4 będzie prawdopodobnie ostatnią. Przeczytałem, że niedawno ukazał się tom jego dzieł zebranych zawierający całą trylogię5. Miałem zamiar poprosić go o egzemplarz z autografem, lecz przeżywane emocje sprawiły, że o tym zapomniałem.
Skupiłem się bowiem na kwestiach, które mieliśmy przedyskutować. Przede wszystkim podziękowałem mu za to, że podpisał się jako współautor pod naszą wspólną książką Caro papa teologo, caro matematico ateo6 [Drogi papieżu teologu, drogi matematyku ateisto]. Dodałem, że szczerze mówiąc, nigdy bym nie pomyślał, iż naprawdę przeczyta mój list otwarty Caro Papa, ti scrivo7 [Drogi Papieżu, piszę do ciebie]. On jednak stwierdził, że nie ma w tym nic dziwnego, z uwagi na zainteresowanie, jakie okazałem jego myśli, i komentarz „rozdział po rozdziale” jego Wprowadzenia w chrześcijaństwo8.
Powiedziałem mu, że jego książka była według mnie dużo bardziej inspirująca i postępowa niż większość współczesnej teologii, na co on się zaśmiał czy też uśmiechnął. Zapytałem, co skłoniło go do jej napisania, wyjaśnił więc, że pomysł na nią przyszedł mu już około 1954 roku, kiedy pewien Pers zapytał go podczas jakiegoś obiadu, co jest istotą chrześcijaństwa. Odparł wtedy, że niemożliwością jest wyjaśnić to skrótowo oraz że należałoby napisać książkę na ten temat.
Zapytałem, na czym się wzorował czy też czym inspirował. Wspomniał szczególnie „krótką, lecz intensywną” książeczkę z 1929 roku – O istocie chrześcijaństwa Romana Guardiniego9, teologa pochodzenia włoskiego, który mieszkał, studiował i nauczał w Niemczech. Ratzinger poznał go osobiście i wspomniał o nim w ostatnim przemówieniu do kardynałów, w ostatnim dniu swojego pontyfikatu10.
Antropomorfizm biblijny
Na rozpoczęcie rozmowy o naszej wymianie myśli zapytałem go o Pseudo-Dionizego, którego zacytował w swojej odpowiedzi11. Chciałbym otrzymać dokładne odniesienie, gdyż interesuje mnie to jako ostrzeżenie antymetafizyczne: aby nie rozmiłowywać się zbytnio w konstrukcjach intelektualnych, ryzykując przy tym, że zacznie się je uznawać za prawdziwsze i bardziej realne od prawdziwej rzeczywistości. Papież zgodził się z tym, „w pewnym sensie”, chociaż on użył tego cytatu na poparcie antropomorfizmu biblijnego, jako przeciwstawienie czysto abstrakcyjnym ideom boskości.
Zapytałem papieża, czy antropomorfizm biblijny – choć w zamierzeniach miał przeciwdziałać nadmiarowi abstrakcjonizmu pośród intelektualistów – nie osiągnął w rzeczywistości przeciwnego skutku w postaci kultu obrazów pośród mniej wykształconych wiernych. Wyznałem mu, że wiele wyobrażeń ikonograficznych, jak współczesny kult figury Matki Bożej Fatimskiej ze strony dwóch papieży w Watykanie12, może jawić się podejrzanie w oczach laików i budzić zażenowanie wśród niewierzących.
Dodałem, że w każdym razie ikonografia chrześcijańska złamała wyraźny biblijny zakaz wykonywania podobizn istot żywych, narzucony przez drugie przykazanie żydowskie13. Papież stwierdził, że po wcieleniu Chrystusa drugie przykazanie przestało być obowiązujące, choć nie bez dyskusji i okresów ikonoklazmu. Odparłem, że nie tylko Żydzi i Arabowie, ale też protestanci nie wydają się przekonani tym wyjaśnieniem. Papież uściślił, że to przede wszystkim kalwiniści nie są o tym przeświadczeni i utrzymują swoje kościoły zupełnie pozbawione obrazów. Przypomniał klasyfikację chrześcijaństwa (być może pochodzącą od Hegla – dodał) na rzymskie, słowiańskie i pruskie: obrazy pełnią istotną funkcję w pierwszych dwóch i mniej ważną w trzecim, które jednak uznaje siebie samo za „prawdziwe” chrześcijaństwo.
W odniesieniu do ryzyka idolatrii związanej z obrazami, które w gruncie rzeczy zainspirowało wydarzenie ze złotym cielcem14, zacytowałem wschodnią opowiastkę o tych, którzy skupiają się na palcu, zamiast patrzeć na księżyc, który on wskazuje, co papież skomentował rozbawiony: „O właśnie!”.
Matematycy – duchowni
Wracając do Pseudo-Dionizego, o czym wspomniałem papieżowi już w liście15, powiedziałem, że również matematycy powinni pamiętać o tym cytacie, z uwagi na ich tendencję do hipostazowania w filozofiach platońskich abstrakcyjnych idei, takich jak liczby czy nieskończoności.
Widziałem, że jest zaskoczony użyciem przeze mnie liczby mnogiej w przypadku nieskończoności, wyjaśniłem więc, że w matematyce występuje więcej niż jedna nieskończoność, a wręcz jest ich nieskończenie wiele. Zapytał wtedy, jak to jest możliwe. Opowiedziałem więc krótko historię odkrywcy nieskończoności, Niemca Georga Cantora, który – będąc chrześcijaninem – postawił sobie teologiczny problem związany z własnym odkryciem i w 1866 roku przedyskutował go z papieskim teologiem, kardynałem Franzelinem16. Słysząc to nazwisko, Ratzinger zareagował okrzykiem uznania (jak sądzę).
Franzelin rozwiązał ten problem, radząc Cantorowi przypisać cechę „nieskończoności” absolutowi, co dla matematyki jest sprzecznością, oraz nazwać „pozaskończonymi” liczby, które on odkrył. Rozwiązanie to spodobało się Ratzingerowi, co wyraził zdecydowanym okrzykiem: „Tak lepiej!”. I znów przejęcie chwilą sprawiło, że zapomniałem papieżowi powiedzieć, że obecnie liczby te nazywają się „kardynalnymi”, co z pewnością by go rozbawiło.
Co do związków pomiędzy „naszymi” poprzednikami, papieżami i matematykami, przypomniałem wydarzenie związane z Benedyktem XV: kolejne imię, na które Ratzinger zareagował okrzykiem, jak sądzę – również uznania. Tym razem problem był zdecydowanie praktyczny, a nie teoretyczny: chodziło o stabilność kopuły św. Piotra, która od samego początku wykazywała problemy ze statyką, a na początku XVIII groziła wręcz zawaleniem. Poprzednik i imiennik Benedykta XVI powierzył problem Giovanniemu Poleniemu, który znalazł rozwiązanie w otoczeniu kopuły kilkoma żelaznymi obręczami, ustawionymi strategicznie zgodnie ze ścisłymi obliczeniami; prace zlecono architektowi Luigiemu Vanvitellemu17. Kiedy zwróciłem mu uwagę, że jeśli kopuła wciąż stoi, to zawdzięczamy to matematykom, papież żartobliwie (a może nie) odparł: „Ale również Komuś innemu”.
Oczywiście chętnie pomówiłbym dalej o związkach pomiędzy religią a matematyką, lecz ograniczyłem się jedynie do krótkiej wzmianki o problemie ołtarzy: od sześciennych w Grecji po ołtarze w kształcie ptaków w Indiach. W obu przypadkach starożytne rytuały wymagały okresowego podwajania ich objętości, co stawiało konkretne i trudne problemy natury typowo matematycznej, o czym wspomniałem w C’è spazio per tutti.
Ponieważ filozofie i religie indyjskie pociągają mnie przynajmniej w takim stopniu jak zachodnie, zapytałem papieża, czy był kiedykolwiek w Indiach, gdzie ja spędziłem w sumie ponad rok. Odpowiedział, że nie, i dodał, iż niezrozumiałe jest dla niego wschodnie odrzucanie zasady sprzeczności. Zaprotestowałem, mówiąc, że również teologia apofatyczna ją odrzuciła, począwszy od Mikołaja z Kuzy. Papież słusznie odparł, że teologia ta nie posuwa się jednak do stwierdzenia: „Bóg jest zarówno tym, jak i tamtym”, lecz ogranicza się do negacji: „Bóg nie jest ani tym, ani tamtym”.
Zapytałem papieża, czy studiował Mikołaja z Kuzy, skoro mówi o nim z uznaniem; Benedykt XVI odparł, że ograniczył się jedynie do przeczytania jego dzieł. Przypomniał mi, że kardynał ten był również matematykiem, a ja dodałem, że poruszał wiele różnych problemów, nie tylko kwadraturę koła: problem, który później okazał się jednak nierozwiązywalny18. Papież wypowiedział się pozytywnie o ekumenicznym podejściu kardynała, choć ja skomentowałem, że jego proste i wygodne rozwiązanie problemu zbieżności wiar polegało na nawracaniu wszystkich na katolicyzm19.
Od Monoda do Sartre’a
Ponieważ czas uciekał, a nie chciałem mówić wyłącznie o matematyce, przeszedłem do kolejnych punktów jego odpowiedzi na moją książkę. Przede wszystkim wyraziłem uznanie dla ironii wykazanej przez papieża w odwróceniu oskarżenia o fantastykę naukową z teologii na ewolucjonizm w doskonale wybranym cytacie z Monoda20. Papież zaśmiał się i powtórzył, że z pewnością tamtych słów Monod nie napisał na poważnie.
W kwestii ewolucjonizmu wspomniał o konferencji w Castel Gandolfo, która odbyła się we wrześniu 2006 roku. Przypomniał, że uczestniczył w niej Peter Schuster, przewodniczący Austriackiej Akademii Nauk. Powiedziałem, że przeczytałem akty z tej konferencji opublikowane w tomie Creazione ed evoluzione21. Wyznałem, że właśnie z wykładu Schustera po raz pierwszy dowiedziałem się o „Long-term evolution experiment”, o którym dyskutowaliśmy w moim liście otwartym i w jego odpowiedzi22. Benedykta XVI bardzo to ubawiło i odparł: „A więc my też mogliśmy nauczyć pana czegoś naukowego!”.
Zapytałem, czy jako kardynał śledził konferencje naukowe organizowane okresowo w Watykanie przez ojca George’a Coyne’a, lecz odpowiedział: „Nie bardzo”. Próbowałem wspomnieć o polemikach pomiędzy ojcem Coynem i kardynałem Schönbornem na temat ewolucjonizmu23, które – jak się wydaje – kosztowały tego pierwszego stanowisko dyrektora Watykańskiego Obserwatorium Astronomicznego24, jednak papież ograniczył się jedynie do komentarza: „Wydaje mi się, że to były wewnętrzne sprawy jezuitów”.
Nie dodałem nic więcej w tej kwestii. Przeszedłem bardziej konstruktywnie do jego krytyki mojego „pochopnego wywodu” o Jezusie25. Powiedziałem, że starałem się dotrzeć do czterech studiów Martina Hengla, które mi polecił, lecz niestety są tylko po niemiecku, a ja nie znam tego języka. On pokręcił głową ze śmiechem, mówiąc: „Nie, nie” – gdyż nie chciał naprawdę sugerować, żebym je czytał. Ja jednak dodałem, że zdobyłem Historię badań nad życiem Jezusa Alberta Schweitzera26, którą cytował zaraz po dziełach Hengla i która na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo ciekawa. Porozmawialiśmy więc krótko o Schweitzerze, którego papież wydaje się podziwiać.
Powiedziałem, że zawsze fascynował mnie fakt, iż był on kuzynem (matki) Jeana-Paula Sartre’a, tak odmiennego od niego w pojmowaniu życia. Ratzinger zdziwił się, gdyż o tym nie wiedział, lecz ponieważ przeczytałem to, jak sądzę, w autobiograficznej powieści Słowa27, jego zaskoczenie bynajmniej mnie nie zdziwiło: najwyraźniej każdy z nas jest bliższy intelektualnie jednemu z dwóch kuzynów, a nasze lektury to przejawiają.
Marząc o tronie Piotrowym
Przy okazji rozmowy o lekturach papież zapytał, dlaczego interesują mnie dzieła teologiczne. Przypomniałem mu, że z zawodu jestem matematykiem logikiem, a logika matematyczna jest spadkobierczynią scholastyki lub też – jeśli kto woli – kontynuacją teologii posługującą się tymi samymi narzędziami, lecz mającą inne cele. Jest w tym również wpływ mojego młodzieńczego doświadczenia w seminarium. Benedykt XVI skomentował ze śmiechem: „Żeby zostać papieżem!”.
Skorzystałem z okazji, aby zapytać, czy on też, jako dziecko, miał podobne marzenia. Odpowiedział, że nie, również dlatego, że w tamtych czasach w Niemczech nie do pomyślenia było, żeby jakiś Niemiec mógł kiedykolwiek zostać papieżem. Dodałem, że jeśli chodzi o to wyróżnienie, to prawdopodobnie można powiedzieć to samo, co mówi się odnośnie do Nagrody Nobla: najlepszym sposobem, aby jej nie dostać, jest robić wszystko, aby ją dostać.
Papież wspomniał, że wstąpił do seminarium w wieku dwunastu lat, czyli mniej więcej w wieku, w jakim ja z niego wyszedłem. Powiedziałem, że teraz, zastanawiając się nad tym z perspektywy czasu, zrozumiałem, iż nie chciałbym zostać papieżem: lepiej być ministrem kultury, jak kardynał Ravasi, gdyż na takim stanowisku ma się wszystkie korzyści, a żadnych nieprzyjemności.
Nawiązując do kardynała Ravasiego, wspomniałem o tym, iż mieliśmy z nim spór w kwestii Dziedzińca Pogan28, związany z faktem, że zostali na niego zaproszeni wyłącznie „ateiści dewoci” czy też „ateiści na klęczkach”: to typowo włoskie określenia, których papież – sądząc po jego reakcji – nie znał. Skomentowałem jednak, że teraz nasza wymiana myśli rozwiązała problem, przynajmniej dla mnie, a papież potwierdził, że uważa ją za rodzaj swoistego „dziedzińca pogan”.
Zwróciłem jego uwagę na fakt, iż wydajemy się jedynymi, dla których jest to ciekawe. Gazety, nawet te katolickie, praktycznie wcale nie pisały o naszej książce, a czytelnicy wydawali się nią w ogóle nie interesować. Papież wykrzyknął zaskoczony: „Dziwne!”. Jako wyjaśnienie tego zasugerowałem fakt, że „obaj jesteśmy dinozaurami”, w tym sensie, że przynależymy do niemodnych już światów kulturowych. On jednak z uśmiechem odparł: „Och, nie przesadzajmy!”. I dodał, że potrzebny jest ktoś, kto będzie „orał ziemię”. Albo – tym razem ja zacytowałem – „pracował w winnicy”.
W kwestii powodów braku zainteresowania zaproponował porównanie pomiędzy nim a nowym papieżem, wychodząc od zdania, które kardynał Timothy Dolan z Nowego Jorku powiedział dzień po wyborze Bergoglia: „Nie oczekujcie zmian produktu, oczekujcie zmian w reklamie”29. Ratzinger skomentował: „Bardzo amerykańskie”. A ja dodałem: „Bardzo zgodne z naszymi czasami”.
W głębi, jak mi się wydaje, różnica pomiędzy oboma papieżami tkwi właśnie w tym: Benedykt XVI martwił się bardziej o produkt i o zawartość, natomiast Franciszek poświęca się bardziej reklamie i pozorom. I nie tylko Trzeci Świat, ale też Europa wydają się bardziej wrażliwe właśnie na te drugie aspekty niż na te pierwsze.
Delikatne tematy
Media również. Wspomniałem mu o niedawnym linczu medialnym, którego byłem obiektem wskutek pewnych moich wyrwanych z kontekstu stwierdzeń na temat procesu norymberskiego30. Papież skomentował, że „są to tematy, o których trudno mówić pogodnie”. Wyznałem, że po tym wydarzeniu poczułem się bardzo bliski jemu na skutek analogicznej, lecz dużo bardziej brutalnej nagonki wywołanej pewnymi jego stwierdzeniami z przemówienia w Ratyzbonie31, podobnie wyrwanymi z kontekstu.
Opowiedział mi pokrótce przyczyny zainteresowania epizodem, do którego się odwołał, najwyraźniej bardzo dla niego ważnym. Chodziło o jeden z dialogów z uczonym Persem bizantyńskiego cesarza Manuela II Paleologa, w których dwaj rozmówcy ostro, lecz z szacunkiem dyskutują na temat różnorodnych aspektów własnych systemów teologicznych i politycznych. Zasadniczym punktem cytatu, o który oskarżono Benedykta XVI, było napięcie, jakie powstaje między teorią a praktyką: nieważne, jak dobra jest teoria, jeśli praktyka nie jest równie dobra. W szczególności nie jest istotne, co głosi jakaś religia, jeśli prowadzi do przemocy32.
Powiedziałem, że rozumiem, jak takie i podobne polemiki, w połączeniu z ciężkimi obowiązkami „reklamowymi” związanymi z jego funkcją, doprowadziły ostatecznie do jego abdykacji. W końcu ja sam, z dużo mniejszym obciążeniem jednych i drugich, gdy tylko mogłem, zwolniłem się z uniwersytetu. Zapytał mnie, czy nie lubiłem nauczać, na co odparłem, że to cała reszta mi się nie podobała. Jednak w pewnym sensie w dalszym ciągu nauczam – poprzez wykłady i książki.
Pożegnanie w bibliotece
Co do książek, poprosiłem go o podpisanie naszej, lecz papież nie miał długopisu, ja też nie, a byliśmy sami. Aby przejść do gabinetu, podałem mu ramię i otworzyłem drzwi, po czym ruszyliśmy prowadzącym lekko w dół korytarzem, na którego ścianie wisi obraz przedstawiający Benedykta XVI w trakcie pisania. Kiedy weszliśmy do gabinetu, na widok ścian zastawionych regałami z książkami wykrzyknąłem: „Ach, oto słynna biblioteka!”. Na to papież ironicznie odparł: „Tak, słynna?”. Podobnie zareagowałem na widok biurka, o którym czytałem, że miał je od lat pięćdziesiątych, co papież potwierdził.
Na biurku leżały książki, między innymi Biblia oraz Kompendium Katechizmu, parę figurek religijnych i telefon. Nie było na nim komputera. Papież założył okulary, ściągnął pierścień, usiadł, zdjął skuwkę pióra wiecznego i drobnym pismem napisał dedykację, podpisując się „Benedykt XVI”. Zapytałem, czy mogę mu zrobić zdjęcie, na pamiątkę. Zgodził się, lecz zaznaczył: „Ale nie do gazet”.
Spotkanie dobiegło końca. Wróciliśmy do salonu i pożegnaliśmy się. Papież zaproponował: „Pozostańmy w kontakcie”. Powiedziałem, że jeśli pozwoli, chętnie odwiedzę go ponownie, być może na Boże Narodzenie przyszłego roku. Na co papież odparł: „Jeśli jeszcze tu będę…”. Dodałem więc, że to warunek konieczny dla wszystkich, łącznie ze mną. Zapytałem, czy mogę mówić o tym, że byłem u niego w odwiedzinach, a on z uśmiechem odparł: „Przyjaciołom tak”.
W tamtej chwili pomyślałem, że była to aluzja do niefortunnego wywiadu Scalfariego z Bergogliem33, lecz z perspektywy czasu zacząłem się zastanawiać, czy nie odniósł się do opublikowania przeze mnie jego listu do mnie34. Żałuję, że myśl ta przyszła mi do głowy dopiero później i nie mogłem już o to zapytać, by ewentualnie go przeprosić, że źle zrozumiałem jego pozwolenie, by ogłosić list publicznie. Tymczasem ograniczyłem się do powiedzenia mu, żeby się nie martwił, gdyż lubię postępować poprawnie, na co on odparł: „Tak, to muszę przyznać”.
Po złożeniu życzeń świątecznych udałem się do windy; w drodze na dół towarzyszyła mi ta sama memor, co wcześniej. Powiedziałem jej, że jestem bardzo zadowolony z wizyty, i zapytałem, czy teraz memores mogą się cieszyć papieżem emerytem tylko dla siebie. Memor się rozpromieniła i potwierdziła. Następnie pomogła mi włożyć płaszcz i odprowadziła mnie do drzwi.
Gdy wyszedłem z bramy i miałem już wsiadać do samochodu Gwardii Szwajcarskiej, zobaczyłem ojca Georga idącego powoli, po ciemku, nieco zmęczonym krokiem. Przywitałem się z nim i podziękowałem za jego rolę deus ex machina: bez niego Benedykt XVI nie przeczytałby mojej książki i nie odpowiedziałby mi, nie wydalibyśmy razem naszej książki i nie spotkalibyśmy się. On z kolei podziękował mi za listy, które wymieniliśmy z tej okazji, i złożył życzenia ze swym godnym pozazdroszczenia gwiazdorskim uśmiechem.
Kiedy wsiadłem do samochodu, jakaś część mnie powróciła do czasów dzieciństwa. Czas się kurczy, wspomnienia z odległej przeszłości mieszają się ze wspomnieniami z przeszłości tak bliskiej, że jest ona jeszcze niemal teraźniejszością. Pomyślałem, że nie zostałem papieżem, czego można się było spodziewać od pięćdziesięciu lat, lecz wydałem książkę z papieżem, czego nie można było przewidzieć jeszcze na początku tego roku. „Drogi Pana są nieskończone” – powiedziałby jeden z nas. „Nieskończonych jest tyle, ile dróg Pana” – odpowiedziałby drugi. Dialog nie chce przygasnąć i się zakończyć…
1Jesteśmy przyjaciółmi tych, którzy znają Boga, i tych, którzy Go jeszcze nie znają, https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/przemowienia/kuria_21122009.html.
2 Wszystkie cytaty biblijne podano za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia, wyd. 5, Poznań 2006.
3 Medal Fieldsa – nagroda przyznawana młodym naukowcom w dziedzinie matematyki [przyp. tłum.].
4 J. Ratzinger – Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo, tłum. W. Szymona, Kraków 2012.
5 Tenże, Opera omnia, t. 6, cz. 1: Jezus z Nazaretu, tłum. W. Szymona, Lublin 2015.
6 Zob. rozdz. Życie, list od Piergiorgio Odifreddiego z 25 marca 2017.
7 Zob. tamże.
8 J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, tłum. Z. Włodkowa, Kraków 1996.
9 R. Guardini, O istocie chrześcijaństwa, tłum. G. Sowiński, Kraków 2000.
10Saluto di congedo del Santo Padre ai signori cardinali presenti in Roma [Przemówienie pożegnalne Ojca Świętego wygłoszone do kardynałów obecnych w Rzymie], The Holy See, 28 lutego 2013, https://www.vatican.va/content/benedict-xvi/it/speeches/2013/february/documents/hf_ben-xvi_spe_20130228_congedo-cardinali.html.
11 Zob. rozdz. Wiara, list od Benedykta XVI z 30 sierpnia 2013 oraz rozdz. Historia, list od Benedykta XVI z 4 marca 2014.
12Giornata mariana in Piazza San Pietro, „L’Osservatore Romano”, 14–15 października 2013.
13 Wj 20, 4 i Pwt 5, 8.
14 Wj 32, 1–35.
15 Zob. rozdz. Wiara, list od Piergiorgio Odifreddiego z 19 listopada 2013.
16 G. Cantor, J. Franzelin, Correspondence on the theory of the transfinite, Fidelio Magazine of the Schiller Institute, 1994.
17 G. Poleni, Memorie istoriche della Gran Cupola del Tempio Vaticano, e de’ danni di essa, e de’ ristoramenti loro, Stamperia del Seminario di Padova, 1748.
18 N. Cusano, Scritti matematici [Pisma matematyczne], Edition Open Access, 2020.
19 Tenże, La pace della fede [Pokój wiary], Milano 2018.
20 Zob. rozdz. Wiara, list od Benedykta XVI z 30 sierpnia 2013.
21 O.S. Horn, S. Wiedenhofer, Creazione ed evoluzione. Un convegno con Papa Benedetto XVIa Castelgandolfo [Kreacja i ewolucja. Konferencja z papieżem Benedyktem XVI w Castel Gandolfo], Bologna 2007.
22 Zob. rozdz. Wiara, list od Benedykta XVI z 30 sierpnia 2013.
23 Ch. Schönborn, Finding Design in Nature, „The New York Times”, 7 lipca 2005; George Coyne, God’s chance creation, „The Tablet”, 6 lipca 2005.
24 S. Caldwell, Pope sacks astronomer over evolution debate, „Daily Mail”, 23 sierpnia 2006.
25 Zob. rozdz. Wiara, list od Benedykta XVI z 30 sierpnia 2013.
26 A. Schweitzer, Geschichte der Leben-Jesu-Forschung [Historia badań nad życiem Jezusa], Tübingen 1906.
27 J.P. Sartre, Słowa, tłum. J. Rogoziński, Warszawa 1997.
28Idee pesanti contro la leggerezza laicista, „L’Osservatore Romano”, 22 października 2008; Courtyard of the Gentiles, „National Catholic Register”, 17 maja 2010.
29 E. Delmore, Cardinal Dolan: don’t expect pope Francis to change the Church doctrine, MSNBC, 14 marca 2013.
30 J. Iacoboni, Odifreddi scatena la rivolta [Odifreddi wznieca bunt przeciwko sobie], „La Stampa”, 17 października 2013; S. Jesurum, Il matematico negazionista e le ragioni della storia [Matematyk negacjonista i racje historii], „Corriere della Sera”, 18 października 2013.
31Paesi musulmani contro Benedetto XVI: „Papa ignorante, ritiri le sue frasi sull’islam” [Kraje muzułmańskie przeciwko Benedyktowi XVI: „Papież ignorant, niech cofnie swoje wypowiedzi na temat islamu”], „Repubblica”, 15 września 2006; Le scuse del papa: „Sono rammaricato, ma era solo un invito al dialogo” [Przeprosiny papieża: „Jest mi przykro, to było tylko zaproszenie do dialogu”], „Repubblica”, 17 września 2006.
32 Zob. też rozdz. Rozum, list od Piergiorgio Odifreddiego z 16 kwietnia 2016 i list od Benedykta XVI z 24 czerwca 2016.
33 E. Scalfari, Papa Francesco: così cambierò la Chiesa [Papież Franciszek: „Tak odmienię Kośćiół”], „Repubblica”, 1 paździenika 2013; A. Tornielli, I dubbi sull’intervista a Scalfari [Wątpliwości odnośnie do wywiadu Scalfariego], „La Stampa”, 2 paździenika 2013; S. Rame, Il Vaticano cancella dal sito l’intervista di Scalfari [Watykan usuwa ze strony internetowej wywiad Scalfariego], „Il Giornale”, 15 listopada 2013; G. Rusconi, Scalfari: ho attribuito al papa alcune cose non dette [Scalfari: „Przypisałem papieżowi kilka rzeczy, których nie powiedział”], „Rosso Porpora”, 21 listopada 2013. Zob. też rozdz. Piekło, list od Piergiorgio Odifreddiego z 16 kwietnia 2018.
34 Benedetto XVI, Caro Odifreddi, le racconto chi era Gesù [Drogi panie Odifreddi, opowiem panu, kim był Jezus], „Repubblica”, 24 września 2013.