Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Opracowanie "Wojny i wojskowość polska w XVI wieku" to pierwsza w krajowej historiografii synteza dotycząca problematyki historyczno-wojskowej "złotego wieku" dziejów polskich.
Tom II obejmuje lata 1548-1575 i podzielony jest na trzy części.
W pierwszej omówiono organizację sił zbrojnych. Opisano tutaj sposoby finansowania wojska, metody rekrutacji, liczebność i strukturę, uzbrojenie i wyposażenie wojsk, skład narodowościowy i społeczny, sytuację materialną żołnierzy, pochodzenie terytorialne, wyszkolenie i piśmiennictwo wojskowe, a także ówczesne fortyfikacje.
Część II przedstawia działania wojenne polskiego oręża w XVI wieku. W kolejnych rozdziałach autor omówił: walki z Tatarami w latach 1548-1567 i 1568-1575, interwencje polskie w Mołdawii z lat 1551-1563 i 1566-1574, wojnę z zakonem inflanckim 1556-1557, pierwszą wojnę północną, osobno prezentując walki z Moskwą 1560-1570, Szwecją w latach 1561-1568 oraz Niemcami i Duńczykami.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 759
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
zakupiono w sklepie:
Sklep Testowy
identyfikator transakcji:
1645557734390708
e-mail nabywcy:
znak wodny:
© Copyright
Marek Plewczyński
Wydawnictwo Napoleon V
Oświęcim 2018
© All Rights Reserved
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Korekta:
Artur Gajewski
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Strona internetowa wydawnictwa:
www.napoleonv.pl
Kontakt:[email protected]
Numer ISBN: 978-83-7889-908-2
Skład wersji elektronicznej:
Kamil Raczyński
konwersja.virtualo.pl
Mojej Żonie
Dzieciom
1. SPOSOBY FINANSOWANIA WOJSKA
W związku z dominacją w 3 ćwierci XVI w. wojsk zaciężnych rosła potrzeba posiadania odpowiednich środków pieniężnych. Według dotychczasowej praktyki mógł je zapewnić król z prywatnych dochodów oraz podatki publiczne, uchwalane jednorazowo na wypadek zagrożenia państwa. Taki sposób finansowania wojska opóźniał zaciąg dostatecznych sił i nie zapewniał koniecznej ciągłości wysiłku zbrojnego, zgodnego z aktualnymi potrzebami. Wojsko zaciężne było bardzo kosztowne. Praktycznie żaden ówczesny władca europejski nie był na tyle bogaty, by utrzymywać przez dłuższy czas znaczną liczbę stałego wojska z funduszów, którymi dysponował. W Polsce koszty samej tylko obrony potocznej wynosiły rocznie blisko 150 tys. zł. Najdroższym rodzajem wojska pozostawała jazda, pochłaniając od 60 do 80% wydatków wojskowych. W tej sytuacji liczebność, a nawet funkcjonowanie obrony potocznej zależało od uchwał poborowych. Dochód z jednego poboru dawał w latach 50-tych od 50 do 100 tys. rocznie, a po jego podniesieniu w 1563 r. z 12 do 20 gr. z łanu kmiecego – 185 tys. zł., wreszcie w 1569 r. po włączeniu Podlasia, Wołynia i Ukrainy do Korony – 360 tys. zł. Król Zygmunt August borykał się z kłopotami finansowymi od samego początku swego panowania. Brak uchwał poborowych od 1544 do 1552 r. uniemożliwiał rozbudowę liczebną obrony potocznej, a dochody króla pozwalały na utrzymywanie tylko ok. 1000 jazdy na pograniczu południowo-wschodnim. Pobór z 1557 r. pozwolił na sfinansowanie nie tylko obrony potocznej, ale i wyprawy pozwolskiej. Najczęściej jednak posłowie pomijali kwestie obrony granic. Potrzebny państwu i pożądany przez króla podatek, którym dysponował sejm, stawał się w walce szlachty o program naprawy państwa czynnikiem nacisku na władzę królewską. Od 1559 r. Zygmunt August rządził bez sejmu, a rezultatem takiego stanu rzeczy były dalsze trudności finansowe. Bez uchwalenia podatków monarcha nie był w stanie utrzymać do 1563 r. nawet skromnej liczebnie obrony potocznej. Bezpieczeństwa Rusi i Podola strzegły wówczas siły prywatne opłacane ze szkatuł magnackich. By prowadzić wojnę inflancką z Moskwą i Szwecją król nadwerężał własne zasoby gotówkowe, zaciągał pożyczki wysoko oprocentowane lub zabezpieczone zapisami na dobrach domeny monarszej.
Na egzekucyjnym sejmie piotrkowskim, obradującym od 30 XI 1562 r. do 25 III 1563 r., Zygmunt August zgodził się dn 21 stycznia przeznaczyć 1/4 ze swych dochodów z królewszczyzn na utrzymanie wojska na Rusi i Podolu. Ustąpił w ten sposób przed żądaniami posłów, którzy żądali, by magnaci dzierżący bezprawnie dobra królewskie zwrócili je, co zwiększyłoby dochody skarbu o blisko 700 tys. zł. Suma ta wystarczyłaby nie tylko na pokrycie bezpośrednich wydatków dworu królewskiego, w tym wojska nadwornego, ale również na utrzymanie dość znacznej liczby armii stałej. Sejm piotrkowski uchwalił wprawdzie egzekucję dóbr i nawet niektórzy magnaci zaczęli zwracać bezprawnie dzierżone przez nich majątki królewskie, jednak wobec sprzeciwu pozostałych niewiele w ten sposób zyskano. Przetrwała jednak reforma kwarciana (od łac. quarta – czwarta), a utworzone w ten sposób wojsko nosiło nazwę kwarcianego. Praktycznie kwarta do skarbu wynosiła nie czwartą, lecz piątą część dochodów z dzierżaw, a zaczęto ją wybierać dopiero od 1566 r. Przynosiła ona początkowo średnio 80-100 tys. zł. rocznego dochodu1.
Szybko się jednak zorientowano, że kwarta nie wystarczy na utrzymanie licznego wojska zaciężnego, a więc nie zastąpi całkiem podatków. Dochody z kwarty nie pozwalały przede wszystkim na dodatkowe zaciągi w trakcie toczącej się wojny. Kolejne pobory 1563 i 1565 r. posłowie sejmowi uchwalali, zdając sobie sprawę, że większość z sum zostanie obrócona na potrzeby Litwy. Część pieniędzy przeznaczona jednak została również na obronę Podola i Rusi. Tymczasem podatki i pożyczki nie wystarczały na pokrycie z roku na rok zwiększających się wydatków związanych z wojną z Moskwą, której koszty w końcowej fazie przekroczyły 2 mln zł. Wobec przeciągania się konfliktu Korona w 1567 r. odmówiła dalszego jego subsydiowania.
Reforma kwarciana przyniosła praktyczne korzyści dopiero w 1569 r. Na sejmie lubelskim uregulowano ostatecznie zasady organizacyjne oraz utworzono specjalny skarb w Rawie. Przynosił on rocznego dochodu 90-100 tys. zł., co umożliwiło powiększenie wojska kwarcianego i utrzymanie jego stanu liczebnego na jednym poziomie. Trudniejsza sytuacja zaistniała na froncie litewskim. Niewypełnianie w określonym czasie zobowiązań co do zapłaty żołdu spowodowało ciągłe zaburzenia, które przeobrażały się w zorganizowane związki i konfederacje wojskowe, nabierając charakteru instytucjonalnego. Resztki poborowe z 1567 r. przeznaczono nie na zaległy żołd dla żołnierzy z frontu litewskiego szacowany na sumę 161 648 zł., lecz na nowe zaciągi podolskie. Król, aby zyskać na czasie, przyjmował stawiane przez wojsko warunki i zezwalał na zajeżdżanie królewszczyzn, jeśli do oznaczonego czasu pieniądze nie zostaną zapłacone. W 1570 r. grożące rabunkiem żołnierstwo zjechało do Radomia, następnie do Piotrkowa, wobec czego natychmiast wyprawiono zaległy żołd wzięty z kwarty i pożyczek biskupów. Jazdę zaciężną stacjonującą na Rusi i Podolu opłacano dość regularnie, na co w zupełności wystarczył pobór 1569 r. i sumy kwarciane. Kłopoty znów się zaczęły po śmierci Zygmunta Augusta. Zaległe sumy wypłacono dworzanom, a nie wojsku kwarcianemu. W rezultacie we wrześniu 1574 r. chorągwie rozproszyły się po królewszczyznach, zajeżdżając je i grabiąc. Koszt roczny najczęściej występującego 6-konnego pocztu wynosił wówczas 216 złp., 100-konnej chorągwi 3 696 złp., a całego wojska kwarcianego 57 288 złp. Dług tymczasem wynosił 12 5940 złp. i w większej części został spłacony dopiero w 1575 r. Utworzenie kwarty nie zlikwidowało więc trudności finansowych i planując wystawienie większej armii zaciężnej trzeba było oprzeć się na uchwalonych przez szlachtę podatkach2.
Król Zygmunt II August.
2. SPOSÓB REKRUTACJI
W 3 ćwierci XVI w. system zaciągu w zasadzie się nie zmienił w porównaniu z poprzednim okresem. Nadal król był uzależniony od uchwał podatkowych sejmu, niekiedy określającego w tysiącach żołnierzy etat liczebny zaciąganej armii. W jeździe potocznej popisów dokonywano przeważnie przy nowych corocznych zaciągach. Przedłużanie służby na II, III, IV kwartał odbywało się automatycznie bez przesyłania oddzielnych listów przypowiednich. W nagrodę za zwycięską bitwę, zdobycie miasta lub zamku skracano żołnierzom służbę o miesiąc. Zaliczki pieniężne na zaciąg chorągwi podskarbi przekazywał rotmistrzom osobiście, lub przesyłał określone sumy jako załącznik do listów przypowiednich. W systemie towarzyskim rotmistrze lub ich werbownicy z własnej inicjatywy wchodzili w układy przede wszystkim ze znanymi sobie lub rekomendowanymi żołnierzami o wystawienie pocztów towarzyskich. Więzy zależności formalne i nieformalne zobowiązywały pauzujących żołnierzy, których obecnie określilibyśmy jako rezerwistów, do osobistego zgłaszania się na wezwanie władz wojskowych i cywilnych. Ważną rolę w zaciągach odgrywały miasta jako punkty informacyjne ze względu na regularne spotykanie się w nich ludności z całej okolicy zarówno w niedziele i święta, jak i przy okazji targów i jarmarków. Za otrzymane od rotmistrza zaliczki i posiadane własne pieniądze, towarzysz kupował konie, wóz, uzbrojenie i zaopatrzenie dla pocztu, oczywiście jeśli tego wszystkiego aktualnie nie posiadał. Rotmistrze czekali w miejscach koncentracji na ściągające poczty. Gdy chorągiew się już zebrała, pisarz polny dokonywał popisu, albo też maszerowano na ustalone przez króla w listach przypowiednich miejsce popisowe. Służbę żołnierzom liczono od dnia popisu, choć niekiedy dodawano im dwa tygodnie na domarsz na miejsce popisu i dwa tygodnie na odmarsz z frontu. Miejscem odbywania najczęstszych popisów obrony potocznej była Trembowla leżąca we wschodniej części województwa ruskiego, na głównym szlaku ze Lwowa do Kamieńca Podolskiego. Chorągwie zaciągano najczęściej na czas od lata do późnej wiosny następnego roku, z początkiem lata zazwyczaj rozpuszczając wojsko do domu. Pisarze polni spisując chorągwie i wchodzące w ich skład poczty z imienia i nazwiska wymieniali rotmistrzów i towarzyszy. Dużą wagę przywiązywali także do dokładnego opisu wszystkich koni i uzbrojenia jeźdźców. Ostatni tak dokładny rejestr popisowy chorągwi potocznych posiadamy z 1558 r. Od 1563 r. spisy podają tylko ogólną liczbę koni w poszczególnych pocztach, a od 1569 r. już tylko w chorągwiach. Pozostaje to w ścisłym związku z uniwersałem Zygmunta Augusta z 1563 r. znoszącym wynagrodzenie za szkody, przy równoczesnym podniesieniu żołdu kwartalnego na konia3.
Hetman wielki koronny Mikołaj Sieniawski (1489-1569) i rotmistrz jazdy potocznej Hieronim Sieniawski (1544-1579). Rzeźba nagrobna Henryka Horsta z 1583r. Pomnik nagrobny w Brzeżanach. (Fot. A. Bochniak, Instytut Sztuki PAN w Warszawie).
W obronie potocznej okres nasilenia akcji rekrutacyjnej obserwować można w latach 1545-1559, kiedy to przyjęto na służbę 26% rotmistrzów i większą część kadry towarzyskiej czasów Zygmunta Augusta (68%). W latach 1563-1573 rozpoczęło służbę 27% rotmistrzów, którzy stworzyli kadrę dowódczą wojska kwarcianego. Powtarzają się cyklicznie dwuletnie okresy zwiększonego napływu do armii rotmistrzów, natomiast w kadrze towarzyskiej realizowano wielkie jednoroczne akcje rekrutacyjne, po których w następnym roku następował gwałtowny spadek przyjęć do służby. Kadra zawodowa i półzawodowa czasów Zygmunta Augusta przybyła do obrony potocznej jeszcze w latach dwudziestych i trzydziestych XVI w. Służba wojskowa stała się ich zawodem, oni sami reprezentowali ciągłość staropolskiej sztuki wojennej, byli nosicielami doświadczenia wojskowego z pierwszej połowy XVI w. i stali się nauczycielami następnych mas żołnierskich, które w sposób krótkotrwały przewinęły się przez jazdę obrony potocznej. Blisko 1/3 całej kadry towarzyskiej z lat 1548-1566 rozpoczęła swą służbę w chorągwiach hetmana polnego, wojewody bełskiego i ruskiego Mikołaja Sieniawskiego, starosty barskiego i trembowelskiego Bernarda Pretwicza i strażnika polnego, podkomorzego halickiego Aleksandra Sieniawskiego. Można przypuszczać, że pozycja hetmana i wojewody, rozgłos strażnika i sława starosty przyciągały do tych jednostek ludzi nowych szukających zysków materialnych i kariery. Chorągiew hetmańską dysponującą liczną kadrą zawodową uznać można za oddział szkolny przepuszczający przez swe szeregi liczne grupy towarzyszy służących w sposób krótkotrwały. Za przejaw polityki kadrowej dowództwa polskiego uznać też można liczne w latach 50-tych przechodzenie dworzan (zwłaszcza królewskich) oraz żołnierzy z frontu litewskiego na przełomie lat 60- i 70-tych do obrony potocznej i wojska kwarcianego. Im większy był etat liczebny jazdy, tym większe otwierały się możliwości przyjęć żołnierzy, którzy w obronie potocznej byli nowicjuszami. W momentach zagrożenia lub planowania działań wojennych wydawano listy przypowiednie nowym rotmistrzom, a najczęściej dopiero w następnym roku dawał się zaobserwować napływ do jazdy nowych towarzyszy4.
Sposób rekrutacji do królewskich wojsk nadwornych nie uległ w porównaniu z poprzednim okresem żadnym zmianom. W rozrastających się coraz bardziej wojskach prywatnych malał zaciąg ochotniczy na rzecz powoływania „służebnych” za ich zgodą, a nawet bez niej. Nie zmieniły się też zasady zwoływania lokalnego pospolitego ruszenia. W niewielu szczegółach różnił się od polskiego zaciąg oddziałów cudzoziemskich, np. tatarskich, kozackich czy mołdawskich będących na żołdzie królewskim, a od 1563 r. państwowym.
3. LICZEBNOŚĆ WOJSKA
Stan liczebny jazdy obrony potocznej nie uległ większym zmianom w pierwszych latach panowania Zygmunta Augusta i przez sześć lat utrzymywał się na niskim poziomie tysiąca koni. Po przejściowym podniesieniu liczebności w 1551 r. do 1209 koni, zaciągnięto w czerwcu 1552 r. 3000 jazdy w 21 chorągwiach. Od 10 lat, tj. od 1542 r., nie stacjonowały na granicy południowo-wschodniej tak silne oddziały jazdy. Jednak daleko jeszcze było do proponowanej przez hetmana wielkiego koronnego Jana Tarnowskiego liczby 9000 stałego wojska w Koronie. W następnym roku jazdę zredukowano i wrócono do dawnego niewielkiego stanu 1000 koni. Do zaciągów w latach 1555-1556 w ogóle nie doszło z powodu trudności finansowych i skupieniu sił zbrojnych na północy. Obok wahań w stanach liczebnych pojawiają się więc – po raz pierwszy za Zygmunta Augusta – przerwy w werbunkach do jazdy potocznej. Po zakończeniu wyprawy inflanckiej sytuacja na Rusi i Podolu uległa znacznej poprawie. W latach 1557-1558 liczebność jazdy potocznej wzrosła do 1900-2000 koni. Posłowie rozeszli się jednak na próżno żądając zgody od króla na egzekucję dóbr, a ten postanowił rządzić bez sejmu. Rezultatem były trudności finansowe i najdłuższa, bo trwająca przeszło cztery lata (1559-1563) przerwa w zaciągach do obrony potocznej. System pogranicza nie odczuł początkowo większych skutków reformy kwarcianej, uchwalonej przez sejm piotrkowski w marcu 1563 r. Na większy przyrost wojska kwarcianego musiano poczekać sześć lat, gdyż skupiono siły na wschodzie i północnym wschodzie w związku z toczącą się wojną północną. Zygmunt August o wiele gorzej od swego ojca radził sobie z walką na dwa fronty. Od grudnia 1563 r. do listopada 1564 r. liczebność jazdy spadła z 1000 koni do 580, a w 1565 r. doszło do rocznej przerwy w zaciągach. W grudniu 1565 r. popisano 400 jeźdźców, po czym znów nastąpiła przerwa. Od sierpnia 1567 do maja 1569 r. stan liczebny jazdy kwarcianej wahał się od 400 do 150 koni. Po tym kryzysowym okresie ustawicznych wahań niskich stanów liczebnych i przerw w zaciągach nastąpiła poprawa sytuacji pod wpływem działania czynników polityczno-wojskowych. Wygasanie wojny północnej, rozszerzenie polskiego systemu obronności na inkorporowane obszary ukraińskie, przygotowania wojenne i walki pograniczne – wszystko to spowodowało reformy Jerzego Jazłowieckiego 1569 r., które zlikwidowały wahania stanów liczebnych i przerwy w zaciągach oraz podniosły liczebność do poziomu niespotykanego od blisko 30 lat. Popis generalny wojska kwarcianego pod Trembowlą 12 września wykazał łącznie 2774 jeźdźców. W 1570 liczebność jazdy (wraz z przyjętymi na żołd Kozakami Niżowymi) doszła do 3190 koni, utrzymując się na tym poziomie w latach 1571-1573. Dopiero w 1574 r. z powodu trudności skarbowych zredukowano ją do 1620, a w 1575 r. po ucieczce Henryka Walezego wzmocniono do 2700 koni5.
W zamkach na kresach południowo-wschodnich stacjonowały niewielkie załogi piesze, których liczebność zależała od stanu finansów króla. 100-osobowa rota w Kamieńcu Podolskim utrzymała się nawet w latach 1559-1562 mimo braku zaciągów na pograniczu. W 1563 r. liczbę piechoty w Kamieńcu i Chmielniku powiększono do 340 ludzi, a po 1569 r. sytuacja w tym rodzaju wojska uległa radykalnej zmianie. Obsadzenie inkorporowanych do Korony zamków i miast spowodowało wzrost liczebności załóg do 1400 ludzi. Stosunkowo znaczne siły piechoty zaciągano doraźnie w związku z dużymi akcjami zbrojnymi. Z większą liczbą piechoty w polu spotykamy się w wojnie z zakonem inflanckim w 1557 r. (5200) oraz w armiach wysyłanych przez Zygmunta Augusta na pomoc Litwie w latach 1561-1568 (do 4400). Piechota nadal odgrywa pomocniczą rolę, ale przewaga jazdy nad nią zmniejsza się. W 1552 r. stanowi trzecią część przeprowadzonych zaciągów, w 1567 przeważa na Rusi i Podolu nad konnicą, a w 1569 r. stanowi 47% wojska kwarcianego. Przewaga jazdy na kresach pozostała wskutek tamtejszych warunków terenowych i charakteru wojsk przeciwnika. W wojnach z zakonem inflanckim, Szwecją i Moskwą piechota polska odegrała równorzędną rolę w stosunku do konnicy, gdyż była potrzebna do działań oblężniczych na tych bogatych w warowne miejsca obszarach.
W czasach Zygmunta Augusta nie wyprowadza się w pole tak licznych wojsk doraźnie zaciągniętych z Korony jak za Zygmunta Starego. W wyprawie pozwolskiej skoncentrowano 14 200 zaciężnych, a w wojnie północnej 1561–1570 r. nie przekroczono pułapu 1 1600 żołnierzy. W tej ostatniej wojnie wysiłek mobilizacyjny był jednak długotrwały i wymagał w związku z tym większych zasobów ludzkich. Kontyngent koronny hetmana Floriana Zebrzydowskiego na Litwie w latach 1561-1564 liczył maksymalnie 3685 żołnierzy. W 1563 r. na Litwę, niemogącą poradzić sobie w wojnie z Moskwą, skierowano dalsze duże oddziały zaciężne. Z ogólnej liczby około 9900 zaciągniętych w tym roku żołnierzy większość została przekazana do dyspozycji hetmanów litewskich. Rekordowe stany liczebne polskich oddziałów na froncie wojny północnej można odnotować w latach 1565-1566 – w sumie 11 600 żołnierzy (8100 jazdy, 3500 piechoty). Od 1567 r. Korona zmniejszyła swą pomoc militarną dla Litwy, a w wyprawie radoszkowickiej wzięło udział tylko 2400 Polaków. Zaciągi inflanckie lat 1569-1572 nie przekroczyły 3 tys. żołnierzy. Niewiele większe siły operowały poza kresami południowo-wschodnimi i w następnych latach6.
Ostatni Jagiellon w sposób znaczący powiększył swe wojsko nadworne. W 1552 r. pod Gdańskiem wraz z pocztami magnackimi liczyło ono 5 tys. ludzi, a w następnych latach utrzymywało się na poziomie blisko 4 tys. zbrojnych, a więc było nawet liczniejsze od obrony potocznej. W wyprawie radoszkowickiej 1567 r. liczyło ono 2400 żołnierzy. Chorągwie nadworne towarzyszyły z zasady królowi, który raczej niechętnie używał ich do samodzielnych wypraw bojowych. Rosło znaczenie wojsk prywatnych, zwłaszcza pierwszych dostojników w państwie. Pełniły one potrójne funkcje: były siłą militarną, strzegły interesów i osoby magnata przed wrogiem zewnętrznym oraz uzupełniały w czasie wojny państwowe wojska zaciężne. W tym ostatnim przypadku ochotnicze poczty magnatów umożliwiały nieraz przetrwanie kryzysu spowodowanego brakiem nowych zaciągów państwowych. Z drugiej strony wojska prywatne były narzędziem w ręku magnatów do zrealizowania ich celów nie zawsze zgodnych z interesem państwa. Liczebność wojsk prywatnych wahała się od kilkuset do tysiąca i więcej żołnierzy. Zależała oczywiście od zamożności właściciela. Na Podolu np. Bernard Pretwicz posiadający dwa miasteczka i cztery wsie utrzymywał na własny koszt w 1555 r. 100 kozaków, a w następnym roku 50 „służebników”, z których każdy kosztował go miesięcznie 7 złotych. Z reguły wysokie stany liczebne wojsk magnackich osiągane były w okresach gwałtownych wstrząsów politycznych (np. w okresach bezkrólewia) lub wojen prywatnych. W wojnach Zygmunta Augusta magnaci już w mniejszym zakresie wystawiają chorągwie własnym kosztem (w 1557 r. 1200 jazdy prywatnej pod Pozwolem), a w większym stopniu angażują się we własne militarne przedsięwzięcia. Prywatna armia wojewody sieradzkiego Olbrachta Łaskiego i Heraklidesa rozbita przez hetmana Sieniawskiego pod Pomorzanami w 1560 r. liczyła 1600 ludzi. Wielkość prywatnych oddziałów jazdy przedstawionych przez magnatów Henrykowi Walezemu w 1574 r. obliczać należy na około 5000 koni. Jeszcze większe siły zbrojne pokazali magnaci na zjeździe w Stężycy w maju 1575 r. Wojska prywatne, od połowy XVI w. liczbą potężniejsze od obrony potocznej, stały się poważnym czynnikiem politycznym. W związku z tym na zjeździe w Wiszni w listopadzie 1572 r. szlachta województwa ruskiego powołując się na uchwały sejmu piotrkowskiego z 1556 r. postanawiała, „aby nikt z poczty niezwykłemi na elekcję nie przyjeżdżał i ludzi za pieniądze pod ten czas nie przyjmował, a ktoby się tego ważył, żeby był za nieprzyjaciela ojczyzny poczytan”7.
Pospolite ruszenie z całości ziem polskich (expeditio generalis) nie było zwoływane od 1537 r. i tylko teoretycznie rozważano jego możliwość w 1552, 1557, 1563 i 1569 r. Według projektu sejmu 1558-1559 r. każde województwo miało wyruszać na granice kraju osobno, co było próbą dostosowania archaicznych zasad tej instytucji do nowych warunków pola walki. Na zjazdach szlacheckich przed pierwszą elekcją (lipiec 1572-styczeń 1573) województwa przygraniczne preferowały jako obronę kraju wojska zaciężne, natomiast prowincje położone na terenach niezagrożonych opowiadały się za pospolitym ruszeniem. Ostatecznie rozszerzono funkcje tej ostatniej instytucji na egzekwowanie wyroków sądów kapturowych i uznano ją za zabezpieczenie elekcji przed złamaniem zasady wolnego obioru króla. Nie straciło natomiast swego znaczenia lokalne pospolite ruszenie (expeditio particularis) zwłaszcza na Rusi i Podolu (1558, 1567, 1572), a w 1563 r. pod broń powołano również szlachtę wielkopolską. W związku ze wzrostem ludności w Polsce (około 0,38% rocznie) i przyłączeniem Podlasia, Wołynia i Kijowszczyzny w 1569 r. zwiększyły się możliwości mobilizacyjne Rzeczypospolitej. Na 4,5 mln. ludności około 450 tys. ludzi mogło stanowić optimum mobilizacyjne (około 10%). Przyjmując, że 10% ludności stanowiła szlachta, można określić jej możliwości mobilizacyjne na 45 tys. ludzi, mieszczan na 90 tys. (20%), a chłopów na 315 tys. (70%). Szlachty w pospolitym ruszeniu mogło być 30 tys., ale liczebność całego expeditio generalis mogła teoretycznie dochodzić do 100 tys. ludzi.
W Wielkim Księstwie Litewskim wzrosła do 6-7 tys. konnych liczebność zaciężnej jazdy litewskiej, która kilkakrotnie przeważała nad pieszymi garnizonami w pogranicznych zamkach i miastach. Nadal funkcjonowało „wojsko dwornoje” wielkiego księcia, a prywatne wojsko magnackie wahało się od 5720 (1557 r.) do 7361 żołnierzy (popis z 1567 r.). Podstawowe znaczenie zachowała również służba ziemska. Ściśle określony wymiar powinności opierał się w niej na tzw. służbach (dworzyszczach) – z każdych 8 (10 od 1566 r.) należało wyprawić jednego jeźdźca uzbrojonego i wyekwipowanego. Wszystkich zbrojnych grupowano w chorągwie terytorialne (powiaty), następnie łączono w ziemie i województwa. Stosunkowo najpełniejszy popis z 1567 r. ukazał 24 392 jazdy i 3664 piechoty (razem 28 056), z czego blisko 20 700 zbrojnych to szlachta, bojarzy, kozacy i obcy element osadniczy. Potencjał mobilizacyjny Litwy szacować można na około 300 tys. ludzi, faktyczne jednak możliwości mobilizacyjne nie przekraczały 100 tys. Pograniczne siły wojskowe złożone z miejscowej ludności można szacować na 4-5 tys. ludzi zdolnych do walki i zobowiązanych do niej. Siły te były zbyt rozproszone na obszarze Ukrainy, by mogły się szybko zebrać i efektywnie wystąpić przeciw Tatarom. Poważniejszą siłą obronną stawały się oddziały kozackie (w 1574 r. 1200 Niżowców na służbie mołdawskiej) i wołyńskie z racji większego zaludnienia Wołynia8.
Grupa husarzy. Fragment ryciny Franciszka Hogenberga przedstawiającej widok Grodna w 1567 r. z dzieła Jerzego Brauna „Civitates orbis terrarum”, t. VI, Colonie 1597.
Według XVI-wiecznych opinii Polacy mieli korzystne wyobrażenie o swej potędze, wysoko oceniając liczebność własnego wojska. W rzeczywistości potencjał ludnościowy Rzeczypospolitej był wykorzystywany w celach militarnych w niewielkim zakresie – wojsko zaciężne obejmowało zaledwie 0,4% ludności, a obrona potoczna – 0,07%. Istota siły militarnej każdego z ówczesnych państw tkwiła w wielkości wojska stałego, nieustannie będącego w walce lub co najmniej w pogotowiu bojowym. Poza bezwzględną liczebnością polskiej armii zaciężnej decydowała jej jakość – liczba żołnierzy zawodowych i liczba żołnierzy wojskowo przeszkolonych. Potęga militarna turecko-tatarska i lepsza od niej jakościowo habsbursko-niemiecka były trzykrotnie silniejsze od polsko-litewskiej. Powiększenie wojsk zaciężnych, a przede wszystkim stałych oddziałów obrony potocznej (do postulowanej przez hetmana Tarnowskiego liczby 9 tys. żołnierzy) i kwarcianych utrzymywanych bez przerw i skoków liczebności, oraz rozszerzenie szkolenia i reformy pospolitego ruszenia mogły jednak stworzyć podstawy do aktywnej polityki militarnej Rzeczypospolitej w Europie Środkowo-Wschodniej. Na wojny zaczepne potrzebne jednak były środki finansowe i spełnione być powinny odpowiednie warunki polityczne. Tymczasem za Zygmunta Augusta państwo polskie nie było zbyt mocno zagrożone od zewnątrz, a pławiącej się w pokoju szlachcie siła zbrojna nie była szczególnie potrzebna.
4. STRUKTURA ORGANIZACYJNA
Król Zygmunt August nie posiadał wprawdzie zdolności dowódczych, ale wykazywał pełne zrozumienie dla spraw wojskowych i zrobił ze swej strony wiele, by utrzymać siły zbrojne Rzeczypospolitej w należytym stanie. Próby ograniczenia jego prerogatyw przez sejm spotkały się z ostrą ripostą senatorów. Jako najwyższy dowódca i administrator wszystkich sił zbrojnych ostatni Jagiellon ustalał z hetmanami plany kampanii, wyprawiał oddziały na front, listownie kierował niekiedy działaniami wojennymi, a osobiście wystąpił w wyprawie pozwolskiej 1557 r. oraz pod Radoszkowicami w 1567 r. Tak jak jego poprzednik wydawał zarządzenia i uniwersały wojskowe, decydował o sprawach kadrowych i werbunkowych oraz obsadzaniu stanowisk dowódczych. W sprawach wojennych swoje stanowisko zajmował senat, a Zygmunt August szczególnie często wysłuchiwał opinii części senatorów. Nadal więc funkcjonowała przy królu rada wojenna, ale w sprawach moskiewskich kierował się on przede wszystkim zdaniem kanclerza Mikołaja Czarnego Radziwiłła i księcia pruskiego Albrechta. W lokalnym pospolitym ruszeniu utrzymywali swe znaczenie urzędnicy ziemscy. Władza wojskowa starostów generalnych i starosty krakowskiego rosła szczególnie w czasie bezkrólewia.
Nadal zastępcami króla w dziedzinie administracji i naczelnego dowództwa byli hetmani wielcy: koronny i litewski. Wchodzili oni w skład senatu nie z tytułu tego urzędu (który ustabilizował się już po zamknięciu senatu), lecz dlatego, że byli powoływani spośród wojewodów lub kasztelanów. W sprawach wojskowych Zygmunt August godził się z bezsprzecznym autorytetem Jana Tarnowskiego i skwapliwie zasięgał jego rad. Nie oddał nikomu buławy, mimo że Tarnowski oburzony na niego składał ją w styczniu 1552 r. (vacat do marca 1554 r.), w kwietniu 1555 r. (do października 1557 r.) i w lutym 1559 r. Hetman wielki był już w zbyt podeszłym wieku, by angażować się aktywnie w czynną służbę. W dwa lata po śmierci Tarnowskiego, 26 III 1563 r., na sejmie piotrkowskim dano buławę wielką Mikołajowi Sieniawskiemu. Został on jednak faktycznie ograniczony do roli obrońcy pogranicza tatarsko-mołdawskiego, a więc do roli, jaką już pełnił jako hetman polny. Był to wyraz polityki Zygmunta Augusta, który przez ograniczenie w drodze praktycznej kompetencji i gestii wysokich magistratur dążył do zagwarantowania sobie nieuszczuplonej decyzji o sprawach państwa. Wskutek takiej właśnie polityki ostatniego Jagiellona nastąpił po śmierci Sieniawskiego (1569 r.) okres przerwy w obsadzie urzędu hetmana wielkiego koronnego, trwający do 1579 r. Odpowiednikiem hetmana wielkiego na Litwie był „hetman najwyższy Wielkiego Księstwa”, który początkowo był przede wszystkim naczelnym wodzem wojsk, tj. zarówno obrony ziemskiej, jak i zaciężnych w okresie trwania wyprawy. Jednakże ostatecznie od czasów wojny inflanckiej, gdy znaczne siły zbrojne znajdowały się permanentnie pod bronią, jego czynności nabrały charakteru ciągłego, łączącego najwyższe dowództwo z administracją i sądownictwem. Urząd ten pełnił w latach 1556-1566 wojewoda trocki Mikołaj Radziwiłł Rudy, a od 1566 r. kasztelan wileński Grzegorz (Hrehory) Chodkiewicz9.
W trzeciej ćwierci XVI w. nie zmieniły się też wcześniej ustalone kompetencje hetmana polnego koronnego. Od 1539 r. pełnił ten urząd Mikołaj Sieniawski, który uzyskał dużą niezależność wskutek pięciokrotnego składania buławy wielkiej przez Tarnowskiego. Sam zresztą złożył buławę polną w 1552 r., dotknięty krytyką ze strony króla, który nie mianował jednak nowego hetmana polnego. Sieniawski objął ponownie buławę zapewne na początku 1554 r., a w 1563 r. skumulował w swym ręku urzędy hetmana wielkiego i polnego. Całkowitą samodzielność miał również hetman polny Jerzy Jazłowiecki w latach 1569-1575, ponieważ w ogóle nie było wówczas hetmana wielkiego. Zygmunt August nie dopuszczał hetmanów do ważniejszych decyzji politycznych. Sieniawski miał jeszcze swobodę w organizowaniu wypraw na posiadłości turecko-tatarskie, ale Jazłowiecki częściej już był zajęty sporami i szkodami na granicy oraz zarządzaniem pogotowia wojennego na podstawie własnych lub osobnych uniwersałów królewskich. Utrzymał się jeszcze hetmanat okresowy. Z powodu choroby Tarnowskiego nominację na dowódcę zaciężnych z Korony otrzymał w 1557 r. Jan Mielecki, który faktycznie kierował wyprawą pozwolską i któremu pod względem operacyjnym podlegało również królewskie wojsko nadworne, litewska służba ziemska i posiłkowe oddziały pruskie ks. Albrechta, choć formalnie naczelnym wodzem był Zygmunt August. W 1561 r. król mianował hetmanem zaciężnym polskiego kontyngentu na Litwie kasztelana lubelskiego Floriana Zebrzydowskiego. Wskutek choroby tego ostatniego hetmaństwo objął w rok później Stanisław Leśniowolski, a po jego śmierci „przełożonym” sił koronnych na Litwie został w 1565 r. Stanisław Cikowski. Dowództwo polskiej wyprawy interwencyjnej do Mołdawii w 1572 r. sprawował za cichą zgodą króla wojewoda podolski Mikołaj Mielecki. Cudzoziemskim hetmanem zaciężnym można nazwać Ernesta Weyhera, który w 1563 r. z 1600 piechoty niemieckiej bronił Inflant. Ostateczne oddzielenie zwierzchnictwa nad wojskiem nadwornym od kompetencji urzędu marszałka nadwornego nastąpiło w 1552 r., kiedy to hetmanem nadwornym mianowany został ówczesny kasztelan oświęcimski i burgrabia krakowski Florian Zebrzydowski. Objęcie przez niego dowództwa nad kontyngentem polskim wykluczało trudności formalne, bowiem jako hetman nadworny był on jednocześnie dowódcą pocztów dworskich współdziałających na froncie litewskim z polskimi chorągwiami zaciężnymi. W latach 1562-1564 hetmanem oddziałów nadwornych na Litwie był Mikołaj Sieniawski, syn hetmana wielkiego, a po nim do 1572 r. kasztelan chełmski Stanisław Zamoyski, ojciec Jana, kanclerza i hetmana wielkiego koronnego. W okresie panowania Henryka Walezego urząd hetmana nadwornego pełnił starosta szydłowiecki Jakub Secygniowski, a po nim od 1575 r. Jan Zborowski. Zanikł urząd hetmana pruskiego, ale udane było powołanie w 1566 r. hetmanatu inflanckiego, również podlegającego bezpośrednio królowi. Urząd ten objął dowódca wojsk litewsko-polsko-niemieckich w Inflantach od 1564 r. – Jan Chodkiewicz. Był on jednocześnie administratorem inflanckim, kierującym sprawami cywilno-wojskowymi w tej ziemi. W Wielkim Księstwie Litewskim zastępcą najwyższego i jego pomocnikiem był „hetman dwornyj ili polnyj” łączący ze sobą te dwa urzędy.
W czasach panowania Zygmunta Augusta uległ rozbudowie zespół pomocników hetmana. Można więc w urzędzie hetmańskim dopatrywać się instytucji poprzedzającej późniejszy sztab generalny wojska. Spośród rotmistrzów, którzy należąc do sztabu hetmana pełnili dodatkowe funkcje dowódcze, administracyjne i sądownicze, przodujące miejsce zajmował strażnik polny koronny. W latach 1543-1557 urząd ten pełnił w obronie potocznej Aleksander Sieniawski, brat hetmana wielkiego. Od 1569 r. strażnikiem polnym był generał podolski Mikołaj Potocki, choć można przypuszczać, że funkcje strażnika pełnili również w latach 1569-1573 Wojciech Piczkowski i Baltazar Zaleski. Nad sprawami administracyjnymi czuwał pisarz polny koronny, którym był od 1549 do 1576 r. w obronie potocznej Maciej Gorecki. Funkcje pisarzy polnych popisujących oddziały polskie walczące w latach 60-tych na Litwie pełnili dworzanie królewscy: Sebastian Tarnowski i Stanisław Krasicki. Za Zygmunta Augusta nie było wyodrębnionego urzędu dowódcy artylerii, któremu by podlegała pod względem administracyjnym cała artyleria. Formalnym dowódcą artylerii rozmieszczonej na zamkach ruskich i podolskich był hetman polny, a jej administrację przejął pisarz polny. „Starsi nad armatą” mianowani byli tylko na przeciąg kampanii (np. Stanisław Lipnicki w 1564 r., Jakub Jordan w 1572 r.), a przełożonym nad działami królewskimi był Gabriel Rożen. W 1572 r. Zygmunt August wyznaczył Kozakom niżowym bezpośredniego „starszego kozackiego” w osobie szlachcica polskiego i towarzysza jazdy potocznej Jana Badowskiego. Miał on jednocześnie pełnić obowiązki sędziego. Usankcjonowano funkcje poruczników hetmańskich, którym hetman zlecał zadania dowódcze, administracyjne lub sądownicze. O ich kompetencjach najszerzej mówiły artykuły Floriana Zebrzydowskiego z 1561 r.: „porucznik od hetmana ustawiony będzie miał władzę wszystkie i moc tak w szykowaniu, jako i we wszelakim porządku polnym, jako i w sprawie obozowej, i będzie miał każdego sądzić i sprawy wszytkie między ludźmi czynić tak, jak sam hetman...”. Oddziały dowodzone przez poruczników hetmańskich liczyły od kilkuset żołnierzy do kilku tysięcy np. w sierpniu 1562 r. z rozkazu Zebrzydowskiego Leśniowolski dowodził oddziałem liczącym 1500 ludzi i kilkanaście dział, a dziesięć lat wcześniej Maciej Włodek siłami złożonymi z 3000 jazdy i 150 piechoty. Tarnowski w swym „Consilium rationis bellicae” (1558) wspomniał o porucznikach „co hufy powiodą”, a więc o dowodzących poszczególnymi hufcami czy skrzydłami w tradycyjnym szyku „starego urządzenia polskiego”. Pojawił się tzw. sprawca hufów, który pomagał lub wyręczał hetmana w kierowaniu rozstawieniem wojska, a następnie w przeprowadzaniu bitwy. Pełnił więc doraźne funkcje, które w późniejszych wiekach można porównać do obowiązków szefa sztabu. „Sprawcą ludzi rycerskich” pod Newlem w 1562 r. nazwał Bartosz Paprocki kasztelana gnieźnieńskiego Jana Zborowskiego. Mimo, że dowódcą wyprawy mołdawskiej w 1572 r. był Mikołaj Mielecki, to pod Chocimiem wojsko do bitwy szykował, a następnie kierował jej przebiegiem wojewodzic ruski Mikołaj Sieniawski. Rady wojenne tworzą już teraz nie tylko hetmani wielcy, ale i polni, np. Mikołaj Sieniawski w 1552 r. powołuje radę złożoną z rotmistrzów „pierwszej chorągwi”, do której przybrał nawet biskupa kamienieckiego Leonarda Słończewskiego. Do pomocników hetmańskich zaliczano „starszych” lub „przednich” rotmistrzów, których Tarnowski nazywał „urzędnikami”, a którzy w świetle artykułów wojskowych z lat 60-tych stanowili swoiste „oczy i uszy” hetmana. Pojawiły się nowe urzędy, które nabierają trwałego charakteru. Oboźny z pomocnikami wybierał miejsce pod obóz, kierował jego rozkładaniem i zwijaniem oraz dbał o prawidłowe rozmieszczenie taboru. Wraz z poboźnymi pilnował porządku i dyscypliny w obozie i w marszu. Rozkwaterowaniem żołnierzy po wsiach na leża zimowe kierowali tzw. przystawy. Nad zaopatrzeniem wojska w żywność czuwał starszy hetmański zwany probantmajstrem, który kontrolował również, by sprzedaż żywności przez szynkarzy i przekupniów odbywała się według cen i miar ustalonych przez hetmana. Do sztabu hetmańskiego należał profos, który pełnił funkcje późniejszego szefa żandarmerii i egzekutora sprawiedliwości. Współuczestniczył on z 2-3 osobami w sądach hetmańskich lub sam wydawał wyroki, od których można się było odwoływać do hetmana. Role żandarmów spełniali tzw. słudzy hetmańscy, który w liczbie kilkudziesięciu koni jazdy mieli wraz z profosem obowiązek strzec bezpieczeństwa na drogach, zatrzymywać dezerterów i złoczyńców, strzec jeńców itd. Osoby urzędników hetmańskich chronione były artykułami wojskowymi. Słowne targnięcie się na profosa karane było łamaniem kołem, podniesienie na niego ręki – równało się karze śmierci. W sztabie hetmańskim organizowaniem i kierowaniem pracami fortyfikacyjnymi zajmował się „szancmajster”. Funkcję taką pełnili m.in. inżynier wojskowy Antoni Mora i „budownik” królewski Jan Fraksztyn. Służbę zdrowia reprezentował szpitalny kontrolujący koszta leczenia i czuwający nad bezpieczeństwem rannych, chirurg (w 1566 r. był nim golibroda polny Jan Fogiel), doktor, lekarz i cyrulikowie, a duszpasterską kaznodzieja. Sztab hetmański był więc luźnym organem złożonym z ludzi o sprecyzowanych obowiązkach funkcyjnych. Otrzymywali oni rozkazy od hetmana, ale z nimi też konsultował on swe decyzje wojskowe. W 3 ćwierci XVI w. w armii jagiellońskiej rozwijał się zwłaszcza aparat administracyjno-zaopatrzeniowy i wymiar sprawiedliwości. Dzięki temu naczelne dowództwo polskie uznać można za sprawne i wszechstronne narzędzie kierowania wojskami, a jego struktura organizacyjna nie ustępowała podobnym rozwiązaniom w innych armiach europejskich tego okresu10.
Dwaj rotmistrze husarscy z buzdyganami. Fragment ryciny Franciszka Hogenberga przedstawiającej widok Grodna w 1567 r. z dzieła Jerzego Brauna „Civitates orbis terrarum’’, t. VI, Colonie 1597.
W polskim wojsku zaciężnym rotmistrze mieli słabszą pozycję prawną w porównaniu z hetmanami i towarzyszami. Dlatego też istniała tendencja do wzmocnienia ich uprawnień w sferze dyscyplinarnej. Zalecenie Tarnowskiego „kto by się na swego rotmistrza targnął ma być na gardle karan” zostało powtórzone prawie we wszystkich artykułach wojennych drugiej połowy XVI w. Z drugiej strony rotmistrzowi przysługiwało prawo karania towarzyszy, lecz nie mógł stosować wobec nich kar śmierci czy „łańcucha”, bo należały one do kompetencji hetmana. W tej sytuacji rekompensowano mu uprawnienia dużymi możliwościami w dziedzinie spraw personalnych i finansowych. Przede wszystkim miał obowiązek w czasie nieobecności hetmana i pisarza polnego spisywać maść i piętno chorych tzw. „zaszkodnych koni”. Spisy straconych koni zaopatrzone w pieczęcie rotmistrzowskie były podstawą do sporządzania przez pisarza polnego listy wynagrodzeń za szkody. Rotmistrz miał prawo wypowiedzieć towarzyszowi służbę w przypadku, gdy ten mimo napominania „grał wszetecznie na ten statek, na którym by panu służył”. W dowodzeniu swym oddziałem nie miał jednak władzy całkowitej. Gdyby chciał popełnić zdradę lub poddać broniony zamek, towarzysze mogli mu odmówić posłuszeństwa, a jego samego uwięzić i przekazać hetmanowi. Rotmistrze winni byli hetmanowi uległość i posłuszeństwo, ale nie mogli być zmuszani przez niego do jakiejkolwiek i komukolwiek przysięgi. Stojąc załogą na zamkach dysponowali wraz ze starostami kluczami do bram zamkowych. Pocztowych wyjeżdżających bez rozkazu ze sformowanego w czasie marszu lub bitwy hufu mogli karać śmiercią. Prerogatywy rotmistrzowskie w dowodzeniu na polu bitwy były bardzo duże, choć tylko w wyjątkowych sytuacjach mogli oni działać samodzielnie. Mieli jednak prawo „upominać”, „przestrzegać”, a nawet podważać decyzje hetmana i jego porucznika co do rozstawienia wojska przez proponowanie zmiany szyku i wybrania dogodniejszego miejsca do stoczenia bitwy w zależności od ukształtowania terenu, warunków atmosferycznych i liczebności nieprzyjaciela.
Od połowy XVI w. porucznik na stałe pojawia się w chorągwi, niezależnie od obecności w niej rotmistrza. Pouczenie wojenne Floriana Zebrzydowskiego wydane 10 X 1559 r. w Wilnie stwierdza mianowicie, że w sytuacjach wyjątkowych, gdyby rotmistrz chciał zdradzić albo poddać zamek, towarzysze po jego uwięzieniu mieli słuchać porucznika. Przypuszczalnie najwcześniej porucznicy pojawili się obok rotmistrzów w rotach pieszych, choć już Bernard Pretwicz wymienia w 1550 r. porucznika Karlińskiego w jeździe potocznej. Nie można jednak jeszcze mówić o wykształconym wówczas stopniu porucznika, ponieważ towarzysze pełniący jego funkcje nie byli odróżniani w rejestrach popisowych, a więc nie pobierali osobnego żołdu. Z punktu widzenia prawnego porucznik traktowany był na równi z rotmistrzem jako jego zastępca, z drugiej jednak strony jako członek towarzystwa. To on zastępował rotmistrza przy odbiorze pieniędzy żołdowych, a w bitwie lub marszu jemu mieli się opowiadać żołnierze wyjeżdżający z szyku. Porucznikami zostawali najczęściej starzy towarzysze istniejących już chorągwi. W rejestrach popisowych zajmowali najczęściej pierwsze miejsce, gdy brak było rotmistrza, lub drugie, gdy on się znajdował. Obok poruczników nadal funkcjonowali w chorągwiach tzw. starsi, którzy znajdując się w tyle maszerującej lub walczącej kolumny czuwali nad dyscypliną, zawracali uciekających i formowali szyk w odwrocie. Co noc na postoju wyznaczano kolejno po jednym towarzyszu, który pełnił w chorągwi funkcje obecnego oficera dyżurnego pilnując m.in. wygaszania ognia i wypasu koni. Ważną rolę odgrywali również propornicy w piechocie (po jednym proporcu na 50 żołnierzy) i chorążowie w jeździe będący najczęściej pocztowymi rotmistrzów. Chorągiew hetmana nosił jego osobisty sługa. Chorąży odgrywał określoną rolę taktyczną – wskazywał kierunek natarcia, miejsce szyku i skupiania się rozproszonych żołnierzy. W dużych pocztach rotmistrzowskich najczęściej występowali trębacze. W świetle rejestrów popisowych jazdy potocznej przewinęło się od 1531 r. przez 16 chorągwi 33 trębaczy, a więc spotkać ich można było w co drugiej-trzeciej jednostce. Gdy przy wojsku znajdował się hetman, wyznaczony trębacz pełnił funkcje trębacza hetmańskiego. Za jego pośrednictwem porządkowano życie obozowe wojska, to on regulował wymarsz z obozu, trąbił na alarm, bitwę, do natarcia i szturmu. W rejestrach popisowych od 1528 do 1558 r. odnotowano 96 przypadków występowania bębniarzy w 30 chorągwiach. Służyli więc w zdecydowanej większości ówczesnych chorągwi jazdy potocznej, choć w jednostkach o funkcjach typowo rozpoznawczych, ubezpieczających i pościgowych, unikano z zasady muzyki jako zbyt głośnego środka sygnalizacyjnego. Podstawowym zadaniem bębniarza hetmańskiego było wzywanie rotmistrzów na naradę do hetmana. Służbę medyczną zapewniali balwierze, a bezpieczeństwa strzegli profosi z podległymi im żołnierzami. Ci ostatni chwytali i doprowadzali winnych do hetmana, a targnięcie się na nich było karane śmiercią. W chorągwi hetmańskiej Floriana Zebrzydowskiego z 1561 r. był wprawdzie oddzielny 20-osobowy poczet konny profosów, ale najczęściej funkcje żandarmów pełnili żołnierze z pocztu rotmistrzowskiego lub hetmańskiego. Pełnili oni również funkcje posłańców, a artykuły wojenne ostro nakazywały, by dowodzący hufami na polu bitwy byli posłuszni gońcom hetmańskim, przez których hetman przysyłał rozkazy11.
W 3 ćwierci XVI w. uściślono w artykułach wojskowych prawa i obowiązki towarzyszy. Rotmistrz mógł wypowiedzieć towarzyszowi służbę przed czasem, ale gdyby ten z własnej woli opuścił szeregi wojska przed upływem czasu wysługi bez zezwolenia hetmana, to jeśli był szlachcicem, karano go na czci, a jeśli chłopem –śmiercią. Jeśliby który z pocztowych umarł lub uciekł z szeregów, a poszukiwania nie dały rezultatów, towarzysz miał zawiadomić o tym rotmistrza i w ciągu dwóch tygodni stawić na miejscu zaginionego nowego żołnierza i konia. Pożyczanie sobie między towarzyszami na czas popisu pocztowych, koni lub uzbrojenia było surowo zakazane pod karą śmierci. Po rozpoczęciu służby sami towarzysze mogli przechodzić z jednej do drugiej chorągwi tylko za wiedzą hetmana. Zebranie wszystkich towarzyszy zwało się kołem wojskowym, na którym przewodniczyła starszyzna wojskowa. O funkcjonującym już w czasach Zygmunta Augusta zwyczaju „kół towarzyskich” może świadczyć zebranie niepłatnych żołnierzy z frontu litewskiego wiosną 1570 r. w Radomiu, którzy uchwalili, że jeśliby któryś z nich nie zastosował się do ułożonych wspólnie artykułów, to „czci ani wiary u żadnego w kole naszem rycerskim mieć nie ma”. O wysokiej pozycji towarzyszy świadczy artykuł, na podstawie którego mieli oni prawo zabić, lub obezwładniwszy odesłać do hetmana rotmistrza, który zamierzał zdradzić lub poddać broniony zamek, gdyż „oni nie są słudzy, ale towarzysze, bez których rotmistrz nie ma nic czynić”. Z drugiej strony polecenia rotmistrzowskie powinny być wykonane bez dyskusji. Dopiero po wypełnieniu rozkazów towarzysz mógł dochodzić swych krzywd. Sądzenie towarzysza należało w zasadzie do koła towarzyskiego i hetmana. Rotmistrzowi przysługiwało jedynie prawo karania w wymiarze trzech dni więzienia oraz upomnieniem, czyli według obecnej nomenklatury „naganą przed frontem pododdziału”. Gdyby w czasie kłótni towarzysz dobył broń, to tracił rękę, a jeśli ranił – karany był śmiercią. Podstawowym zaś obowiązkiem towarzyszy było zapoznanie pocztowych z artykułami wojskowymi i dbanie, by nie dochodziło do waśni między nimi. W zakresie spraw bojowych opiniowali nawet za pośrednictwem rotmistrzów decyzje wodzowskie.
Podporządkowany ściśle towarzyszowi pocztowy był przypisany do pocztu, a więzów tych strzegły artykuły wojskowe. Towarzyszom jazdy nie wolno było przyjmować drabów z pieszych rot, ani też dziesiętnicy piesi nie powinni zaciągać pocztowych z chorągwi jezdnych. Artykuły króla Zygmunta Augusta z 1557 r. po raz pierwszy wspominają o zwyczaju wystawiania świadectw służby i dymisji zwanych „listami wyznanymi”. Do ścigania zbiegłych – najczęściej wskutek głodu – pocztowych każdy z towarzyszy zobowiązany był dać po żołnierzu. Schwytanych skazywano na okrutną śmierć, a ich ciał nie grzebano. Artykuły wojskowe często zresztą szafowały karą śmierci np. za podbieranie miodu w pasiekach. Jeden z pocztowych występował jako zastępca towarzysza. Był zapewne szlacheckiego pochodzenia należąc do kręgu „domowników” lub „przyjaciół” swego dowódcy, a w walce stawał obok niego w pierwszym szeregu jako tzw. „druga kopia”. Mimo prób ograniczenia służby giermkom zwanym „pacholętami” ich liczba stale wzrastała. Jeszcze w 1548 r. tylko 18% dużych pocztów w jeździe potocznej miało w swym składzie pacholęta, a już po 1551 r. występują oni w połowie lub w 3/4 wszystkich pocztów liczących powyżej sześciu koni. Przede wszystkim nosiły one kopie swych panów, a po oddaniu ich towarzyszom, gdy ci stanęli w szyku, odjeżdżały do oddzielnego w tyle „czarnego hufu”. Informacji o bezpośrednim udziale pacholąt w walce prawie się nie spotyka. Zarówno jednak ci młodzi chłopcy, jak i czeladź, woźnice, wołowcy mieli być w myśl artykułów wojskowych uzbrojeni na wypadek, „jeśliby się co z boku trafiło, aby się mieli czym bronić”12.
Struktura dowodzenia wojska polskiego była niemniej rozbudowana niż w oddziałach zachodnioeuropejskich służących w armii ostatniego Jagiellona. Wprawdzie u nas istniały tylko trzy zasadnicze stopnie wojskowe: rotmistrz, towarzysz i pocztowy, a pozostałe (np. pułkownik, podpułkownik, kapitan, kwatermistrz, sierżant, wachmistrz itd.) wykształciły się później niż na Zachodzie, to jednak ich odpowiedniki istniały w dawnym wojsku polskim od dawna. Nadal funkcjonował na każdym szczeblu rozbudowany system „poruczników” i „starszych”, a zadania dowódcze i służbowe wyznaczano doraźnie. Obciążony często dodatkowymi obowiązkami żołnierz nie otrzymywał dodatkowego żołdu. Brak zróżnicowania w płacy nie sprzyjał oczywiście formalnemu powstawaniu wyspecjalizowanej kadry. Wpłynęło to hamująco na pełne utworzenie hierarchii wojskowej w zaciągach narodowych. Było zjawiskiem niekorzystnym dla wojskowości polskiej, ponieważ czyniło jej stronę organizacyjną anachroniczną.
W 3 ćwierci XVI w. utrzymała się liczebność rot pieszych wynosząc przeciętnie 200 osób. Za oręż dodatkowy, czyli tzw. „martwe”, płacono oddzielnie według ustalonych stawek. Pochłaniały one łącznie po około 20% żołdów, a więc na przykład w rocie o oficjalnym etacie 200 pieszych około 40 przypadało na „martwe”, zaś jej stan faktyczny wynosił tylko 160 osób. Dopiero w 1563 r. Zygmunt August zaciągając piechotę na wojnę w Inflantach przyjął zasadę pełnego stanu rot, płacąc oddzielnie za zbroje, proporce i pawęże. Do stanu faktycznego 200 osób dodawano więc około 40 stawek żołdu. Faktyczną liczebność roty obniżały jednak nadal niepełne stany dziesiątek. Dowódca roty i jego pachołkowie posiadali konie, za które również płacono dodatkowe stawki żołdu. Przestrzegano jednak zasady, by konnych nie mogło być więcej niż dwóch na 100 piechurów. Nadal roty dzieliły się na proporce po pięć dziesiątek. Dowódców proporców i porucznika wyznaczał rotmistrz spośród starszych dziesiętników. W okresach pokojowych, kiedy redukowano liczebność wojska, zmniejszano niekiedy roty zarówno piesze, jak i konne, do 50 i mniej etatowych stawek żołdu lub później ludzi. Miało to na celu zatrzymanie w szeregach najbardziej doświadczonych żołnierzy, którzy stanowili kadrę oddziałów uzupełnianą szybko w razie potrzeby dodatkowym zaciągiem.
Na początku panowania Zygmunta Augusta pogłębił się proces charakterystyczny dla lat 40-tych XVI w. wzrostu małych chorągwi jazdy kosztem dużych. Ilość chorągwi 50-konnych rosła i było ich mniej więcej tyle samo co 100-konnych. W latach 1552-1554 najliczniejsze były chorągwie 100-konne stanowiące blisko połowę wszystkich oddziałów konnych. Chorągiew hetmańska w przeciwieństwie do innych wielkich jednostek nie zmieniała swej liczebności wynoszącej przez cały czas 200 koni. W drugiej połowie lat 50-tych zdecydowanie już przeważały duże oddziały jazdy. W zaciągach z lat 1557-1558 blisko połowę chorągwi stanowiły jednostki 150-konne. W wyprawie inflanckiej 1557 r. stany liczebne w chorągwiach układały się podobnie jak w obronie potocznej. W latach 60-tych nastąpiły jednak różnice w strukturze liczebnej między chorągwiami potocznymi a doraźnie zaciągniętymi. Podczas gdy w Inflantach i na Litwie w latach 1559-1568 nadal najwięcej było chorągwi 150-konnych, to na kresach południowo-wschodnich blisko połowę stanowiły w latach 1563-1568 oddziały 200-konne. Po objęciu buławy hetmańskiej przez Jerzego Jazłowieckiego proporcje między dużymi a małymi chorągwiami wyrównały się. Najwięcej, bo blisko połowę stanowiły chorągwie 150-konne, zwiększyła się ilość jednostek 50-konnych, a 200-konną pozostała tylko chorągiew hetmańska. W porównaniu więc z poprzednim okresem czasy ostatniego Jagiellona cechowało rozpowszechnienie jednostek 150-konnych, zanikanie dużych powyżej 200 koni oraz ograniczenie rozpiętości liczebnej chorągwi potocznych. Podobna do koronnej była struktura liczebna chorągwi litewskich liczących przeważnie od 50 do 200 koni.
W dalszym ciągu stan chorągwi z listów przypowiednich nie pokrywał się ze stanem faktycznym. Dochodziły do tego straty poniesione w walce i nadużycia poszczególnych towarzyszy i rotmistrzów. Jeśli król nie wyasygnował odpowiedniej sumy pieniędzy, a jednocześnie nie miał rozeznania w możliwościach finansowych danego rotmistrza, to ustalony przez niego etat chorągwi był w praktyce nie do zrealizowania. Tylko bardzo zamożnych rotmistrzów stać było na zaciągnięcie dużych 200-300 konnych chorągwi. Przy średniej 6 koni w poczcie najbardziej typowe chorągwie liczyły: 100-konne – 17-18 pocztów, a 150-konne – 25 pocztów. Mniejsze, niepełne chorągwie łączono niekiedy ze sobą dla sformowania jednostki bojowej. Dzielono też je na kilku pocztowe grupy dla wypełnienia zwłaszcza zadań rozpoznawczych. Im większa była chorągiew, tym częściej zdarzały się wypadki dzielenia w celu osiągnięcia określonych zamierzeń taktycznych. Utrwalił się też zwyczaj doraźnego organizowania z chorągwi jazdy, rot piechoty i artylerii wyższych jednostek taktycznych i operacyjnych, dowodzonych przez wyznaczonych przez hetmana poruczników. Pod wpływem niemieckim upowszechniła się dla nich nazwa pułk i to nie tylko dla określenia cudzoziemskich oddziałów najemnych, ale również i polskich. Według S. Orzechowskiego już we wrześniu 1552 r. w czasie wyprawy mołdawskiej hetman Sieniawski do straży przedniej armii Macieja Włodka przeznaczył „Pawła Secygniowskiego znacznej dzielności młodziana z jednym pułkiem konnych przydawszy mu trzysta koni Wołochów [Mołdawian], nad którymi starszym czyni Mozocha [Iwana Moczoka]”. O podziale wojska na hufy w trakcie przemarszu, przebywania w obozie i w czasie bitwy mówią XVI-wieczne dzieła teoretyczne i artykuły wojskowe.
Z wyliczeń dokonanych z rejestrów popisowych wynika, że w latach 1543-1566 najwięcej było w chorągwiach pocztów 6-konnych (21%), następnie 5 i 2-konnych, mniej 7, 3, 8-konnych, a rzadko już występowały poczty 1 i 10-konne. Popierane przez Tarnowskiego małe poczty (do 4 koni) stanowiły tylko 36% wszystkich zarejestrowanych w popisach pocztów towarzyskich, poczty duże natomiast (5-8 koni) – 59%, a zakazane jeszcze przez uchwałę 1528 r. (lecz w praktyce akceptowane) wielkie poczty powyżej 8 koni – 5%. Z biegiem czasu odsetek małych pocztów rósł bardzo powoli, coraz częściej natomiast – zwłaszcza w latach 60-tych – zdarzały się duże poczty. Zjawisko to znalazło swoje odzwierciedlenie w konstytucji z 1567 r., która zaakceptowała stan istniejący i podniosła maksimum koni w pocztach do 10 w porównaniu z 8-konnym ograniczeniem z 1528 r. W dalszym ciągu poczty rotmistrzowskie górowały znacznie liczebnością koni nad towarzyskimi. W latach 1543-1566 najwięcej było 16-konnych pocztów rotmistrzowskich (25%). Mniej było 12-konnych, jeszcze rzadziej występowały 15, 18, 20 i 10-konne. Z biegiem czasu rosła liczba bardzo dużych pocztów 18-20-konnych. Te rotmistrzowskie wielkie poczty-molochy były jakby małymi własnymi chorągiewkami rotmistrzów, stanowiły jednostki taktyczne sprawne do manewru i zdolne do walki w szyku zwartym. Hetman Tarnowski zalecał, by dawać rotmistrzom zaliczki na duże poczty towarzyskie tylko „na lepszych koniech z lepszymi pachołki z lepszymi zbrojami”. W praktyce stosowano się do jego zaleceń, gdyż im dłuższy staż reprezentował towarzysz, tym z zasady zaciągał większy poczet. Przy redukcjach etatu chorągwi ograniczano wielkość pocztów, natomiast przy rozbudowie chorągwi albo zwiększano poczty, albo zaciągano większą liczbę mniejszych pocztów. Wielkość pocztu i jakość ekwipunku zależała od stanu majątkowego towarzysza i wielkości funduszu, który mógł być wyłożony przez rotmistrza na zaliczki dla uboższych towarzyszy. Z drugiej strony chęć otrzymywania większego żołdu i czynniki prestiżowe skłaniały towarzyszy do wystawiania większych, choć gorzej wyekwipowanych pocztów. Realizując więc uwagi Tarnowskiego, że „gdzie wielkie poczty osadzają, tam już będzie więcej motłochu niźli godnych ludzi” artykuły wojenne z 1561 r. zakazywały posiadania wielkich pocztów „aby tym więcej towarzyszów było a statki [uzbrojenie i wyposażenie] mieli tym lepsze”. Zakaz przyjmowania do służby towarzyszy z pocztami większymi niż osiem, a od 1567 r. niż 10 koni, podyktowany był również dążeniem do spłycenia szyku bojowego chorągwi. Powiększenie limitu w 1567 r. i częstotliwość występowania pocztów 6-konnych wskazują jednak, że szyk chorągwi uległ wówczas pogłębieniu do 5-6 szeregów. Przy większych pocztach do pierwszego szeregu wchodził obok towarzysza również jeden pocztowy, najczęściej słabiej od niego uzbrojony. Taktyczne względy zmniejszania pocztów znalazły swe odbicie w zaciągach wojennych 1551-1552, 1558 i 1566 r., kiedy to stosując się do zaleceń dowództwa werbowano więcej pocztów małych, a mniej wielkich13.
Husarze nadworni w czasie wjazdu króla Zygmunta Augusta do Gdańska w lipcu 1552 r. Na czele bębenica, piszczek i kobziarz. Fragment litografi Ch. Barousse z barwnego rysunku w rękopisie „Kroniki Pruskiej’’ z 1552 r. znajdującej się w bibliotece w Puławach.
Pozycja towarzysza w chorągwi zależała od wielkości pocztu i stażu wojskowego. Pełnienie funkcji „starszego” lub porucznika nie stwarzało jeszcze możliwości dalszych awansów w wojsku. W jeździe potocznej można stwierdzić tylko cztery przypadki otrzymania buzdyganu rotmistrzowskiego wśród kilkunastu przypuszczalnych poruczników. Przyczynę takiego stanu rzeczy należy upatrywać m.in. w tym, że porucznika wyznaczał sam rotmistrz, gdy tymczasem rotmistrza mianował król, opierając się niekiedy na propozycjach hetmańskich. Zbyt wielka więc proceduralna bariera odgradzała towarzysza od stopnia rotmistrza, gdy tymczasem doraźnie traktowany tytuł porucznika pozostawał w bezpośrednim zasięgu towarzysza. Z analizy kadry rotmistrzowskiej jazdy obrony potocznej czasów Zygmunta Augusta wynika, że połowa rotmistrzów posiadała staż towarzyski do pięciu lat, a więc w chwili mianowania byli oni żołnierzami niezawodowymi. Drugą grupę (30%) stanowili mianowani bez uprzednio odbytego stażu towarzyskiego i dworskiego, a najmniejszą (20%) rotmistrze ze stażem powyżej pięciu lat, a więc w chwili mianowania będący towarzyszami półzawodowymi. W kręgu obrony potocznej przeważał więc tradycyjny model przygotowywania się do obowiązków dowódczych i ewentualnej kariery, polegający na zgłębianiu arkanów dowodzenia i sztuki wojennej w drodze krótkotrwałej praktyki. Wystarczał w tym wypadku przeważnie roczny lub dwuletni okres, by zdaniem naczelnego dowództwa towarzysz miał dostateczny staż wojskowy do pełnienia obowiązków dowódcy chorągwi. Niewielka liczba rotmistrzów z dłuższym stażem towarzyskim wskazuje, że ogólnie na awanse nie czekano zbyt długo. Jeśli jednak towarzysz nie został rotmistrzem w pierwszych latach służby, to miał już niewielkie szanse na zostanie nim później, niezależnie od tego, jak długo służył. System nikłego mianowania rotmistrzów spośród wysłużonych towarzyszy ujemnie odbijał się na wartości kadry dowódczej. Blisko co trzeci awansowany na rotmistrza żołnierz służył przedtem na dworze królewskim lub magnackim. Dotyczy to zwłaszcza dworzan królewskich mianowanych dowódcami chorągwi doraźnie zaciągniętych na froncie litewskim. Preferowano więc ludzi związanych z monarchą i ówczesną elitą władzy. Ważną rolę odgrywała też protekcja rodzinna i poparcie ze strony dowódców chorągwi, w których służyli przyszli rotmistrze. Blisko 1/4 wszystkich awansowanych na rotmistrzów towarzyszy jazdy potocznej służyła w chorągwi hetmańskiej Mikołaja Sieniawskiego. Wpływające na karierę wojskową zasługi bojowe, męstwo, sława, podstawowe elementy świadczące o wysokich kwalifikacjach i doświadczeniu bojowym, zależały od popularności i wzięcia żołnierza zarówno w kręgu wojska, jak i wśród szlachty, z której opinią musiał się liczyć hetman wysuwający kandydatury niektórych towarzyszy na rotmistrzów. Niemniej jednak samo uczestnictwo w zwycięskich kampaniach miało niewielki wpływ na karierę wojskową towarzyszy. Ubolewał nad tym ks. Albrecht Hohenzollern pisząc w swych „Księgach o rycerskich rzeczach”, że w jego czasach stanowiska dowódcze otrzymuje niedoświadczona młodzież. Największa liczba awansów na rotmistrzów następowała przy okazji nowych zaciągów, przeważnie po okresach przerw w funkcjonowaniu lub przy wzroście liczebnym obrony potocznej np. w 1552 i 1557 r. Stanowisko Zygmunta Augusta wobec propozycji awansowych Tarnowskiego miało charakter bardziej rozstrzygający po 1552 r. Król z Sieniawskim częściej kierowali się zasadą, by na rotmistrzów wyznaczać żołnierzy z odbytym już stażem wojskowym. W latach 1569-1570 Zygmunt August w jeszcze większym stopniu mógł podejmować decyzje sam, sugerując się jedynie opiniami świeżo mianowanego przez siebie hetmana Jerzego Jazłowieckiego. Od 1571 r. pozycja hetmana polnego w polityce kadrowej umocniła się, a od śmierci ostatniego Jagiellona wyłącznie on decydował o nowym składzie kadry rotmistrzowskiej. Jazłowiecki nie zwracał jednak przy nominacjach zbytniej uwagi na staż i doświadczenie awansowanych żołnierzy.
Zygmunt August zwlekał z nominacjami hetmańskimi, żądał zatwierdzenia ich przez sejm i ograniczenia pozycji przyszłego hetmana. Ograniczenie przez monarchę zakresu działania hetmana wiązało się z upowszechnionym ówcześnie w Europie systemem zlecania doraźnie określonym osobom konkretnych misji, w tym m.in. dowództwa wojskowego. W ten właśnie sposób król mianował dowódców wojsk zaciężnych operujących na froncie inflancko-litewskim. O składzie sztabu hetmańskiego i wyznaczaniu swych poruczników decydowali jak dawniej sami hetmani. Wszyscy wyżsi dowódcy w chwili otrzymania nominacji dysponowali stażem wojskowym. W sumie na 16 osób w momencie awansu siedmiu było żołnierzami półzawodowymi, siedmiu niezawodowymi i dwóch zawodowymi. Fakt, że do nominacji hetmańskiej bardziej niż do rotmistrzowskiej potrzebny był długi staż wojskowy, pozwala spojrzeć na obronę potoczną jako na praktyczną „szkołę rycerską”, w której „miał się rodzić przyszły hetman” a nie rotmistrz. W karierze wojskowej wyższych dowódców bardzo pomocna była uprzednia służba na dworze królewskim lub chorągwi hetmańskiej Sieniawskiego. Obok stażu wojskowego i protekcji również osobiste zdolności, kwalifikacje i umiejętności były w pojęciu Zygmunta Augusta nieodzowne, aby dostać się do naczelnego dowództwa. Również Sieniawski wypełniając wskazówki Tarnowskiego przykładał dużą wagę do doświadczenia bojowego i cech osobowości dowódców. W odczuciu społeczeństwa szlacheckiego droga do najwyższych godności wojskowych musiała wieść przez pola bitewne. Długoletnia służba, zdobyte doświadczenie i zasługi bojowe były więc bardziej decydujące o awansach do naczelnego dowództwa, niż przy przechodzeniu ze stopnia towarzyskiego do rotmistrzowskiego. Wspinać się jednak po szczeblach hierarchii wojskowej o własnych siłach, bez wspierającego gestu życzliwości królewskiej czy hetmańskiej, licząc tylko na własny staż służbowy, doświadczenie i zasługi bojowe, było praktycznie bardzo trudno14.
5. UZBROJENIE I WYPOSAŻENIE WOJSK
Od połowy XVI w. pogłębiły się przemiany w uzbrojeniu i wyposażeniu jazdy. Najcięższy typ reprezentują nadal kopijnicy, ale ich liczba, zwłaszcza w obronie potocznej i wojsku kwarcianym, gwałtownie spada. W 1558 r. na 1900 jeźdźców potocznych pisarz odnotował tylko dwa przypadki żołnierzy występujących w pełnych zbrojach kopijniczych. Znacznie wolniej przebiegały przemiany w uzbrojeniu jazdy zaciągniętej na wojnę z Moskwą. Tam udział jeźdźców w zbrojach kopijniczych sięgał w 1561 r. 31%. W następnych latach również na froncie litewskim kopijnicy zarzucili używanie pełnych zbroi płytowych, ograniczając się do „puklerzy”, „kirysów” i „półzbrojków” uzupełnianych szturmakami lub przyłbicami i tarczami. Zaczęto także używać kolczych pancerzy. Odrzucono dawne rycerskie kopie na rzecz skuteczniejszych kopii husarskich. Pod koniec panowania Zygmunta Augusta nieliczni już kopijnicy uzbrojeni są w zbroje, kopie, tarcze, koncerze, szable, czasem w pistolety lub żelazne maczugi. Wskutek zacierania się różnic w uzbrojeniu kopijnicy wtopili się w husarię. Jedyną wyraźniejszą różnicą między nimi a husarzami pozostała jakość koni. Ciężkie rycerskie konie bojowe zastąpiono lżejszymi wierzchowcami, dostosowanymi do pokonywania dłuższych dystansów i nagłych zrywów w przypadku niespodziewanego zagrożenia albo szybkiego ataku. W rezultacie wzrósł import siodeł wschodnich z Turcji, które też z powodzeniem wytwarzano w kraju.
W obronie potocznej wszechwładnie królowała husaria. W 1558 r. uzbrojona była prawie jednolicie w kopie, tarcze, pancerze i przyłbice. Coraz częściej używano już jednak z uzbrojenia ochronnego różnego rodzaju półzbrojków płytowych. Popis jazdy na Podolu w 1552 r. wykazał jeszcze zdecydowaną przewagę pancerzy w połączeniu z przyłbicą lub szyszakiem, szablą (demesz, tj. szabla damasceńska), tarczą i drzewem (kopią). Trafiają się ponadto, choć jeszcze w niewielkiej ilości, zbroje, karaceny i bechtery oraz broń palna (rusznice). Już jednak w 1558 r. wśród 1900 jeźdźców potocznych najpopularniejsza jest przyłbica (83%), pancerz (78%), tarcza (67%), kopia (66%), napierśnik i naplecznik, czyli tzw. plachy (13%) oraz bechter (1%). Napierśniki nosi 20% husarzy potocznych, a czterech ma półzbrojki. Należy zwrócić uwagę zwłaszcza na chorągiew husarską hetmana Mikołaja Sieniawskiego, która w 30% składała się z jeźdźców posiadających napierśniki. Rotmistrz Mikołaj Potocki wystąpił na dobrym koniu kopijniczym, mając półkirys, szyszak i drzewo. Można wskazać to uzbrojenie jako styl husarski nowego typu. W jego osobistym poczcie zanotowano również półkirysy oraz szturmaki. Połączenie napierśników z naplecznikami i pojawienie się półkirysów, wyznaczyło nowe drogi w procesie kształtowania się zbroi husarskiej. Odtąd w skrótach pisarzy często już pojawiały się litery p.s.t.d. na oznaczenie: pancerz-szyszak-tarcza-drzewo. W chorągwi Stanisława Derśniaka odnotowano 30% takich husarzy, wojewodzica Mikołaja Sieniawskiego 13%, a husarzy w „plachach” i szyszakach było w tej ostatniej jednostce 12%. W dobie wojny inflanckiej 1557-1570 chorągwie husarskie składały się zazwyczaj z 2/3 z husarzy, a w 1/3 z kopijników. Typowe uzbrojenie to: pancerz, przyłbica lub szyszak, tarcza i kopia. Część jeźdźców nosiła już jednak półkirys oraz szturmak lub przyłbicę. Bardzo popularne wśród husarzy popisanych w Inflantach w 1561 r. były zbroje strzelcze, tak zapewne teraz określane półzbrojki. W chorągwiach hetmana Floriana Zebrzydowskiego i Stanisława Leśniowolskiego husarze stanowiący połowę ich składu osłonięci byli tego właśnie typu kirysy. Broń palną (pistolety) w ilości 1-2 spotykało się raczej rzadko, nie częściej niż u 30% żołnierzy. Najczęściej notowane konie to wałachy, dryganty i znacznie rzadziej tureckie. Husarze służący przy pieszej rocie Aleksandra Kosińskiego w 1569 r. mieli zbroje, zarękawia, szyszaki, koncerze, szable (lub kordy) i drzewa. Rota husarska Kaspra Młodawskiego popisana w listopadzie 1570 r. liczyła 19 jeźdźców posiadających zbroje i półzbroje (40% całej 47-konnej roty). U pozostałych występowały pancerze, szyszaki, szable lub kordy, koncerze, tarcze, kopie oraz pary rusznic (zapewne kołowych bandoletów). Sam rotmistrz ukazał się na dropiatym „drygancie”, zbroi nałożonej na kolczaty pancerz, z szablą, koncerzem i buławą. Pod koniec panowania Zygmunta Augusta uzbrojenie husarskie składało się najczęściej ze zbroi, przyłbicy, kopii, tarczy, szabli, czasem łuku lub pistoletu. Husaria litewska miała bardziej wschodni charakter. Popis chorągwi husarskiej Filona Kmity Czarnobylskiego z czerwca 1567 r. w Czaśnikach wykazał z broni zaczepnej kopie, szable, miecze, kordy, koncerze, oszczepy i siekierki, a tylko niewiele arkebuzów. Unaocznił też wzrost liczebny i procentowy husarzy uzbrojonych w zbroje „blachowyje” obok zwykłych dotychczas pancerzy, przyłbic lub szyszaków i tarcz. Dotąd ekwipunek bojowy husarza miał swój wschodni, głównie turecki rodowód. Należały do niego: husarska kopia węgierska z gałką, szabla polsko-węgierska, asymetryczna tarcza, pancerz kolczy (kolczuga), bechter, koncerz, skrzydła popularne zwłaszcza wśród dworzan królewskich, długa sukienna delia, wschodnie siodło i koń zwany „turkiem”. Od końca lat 50-tych XVI w. dostrzec już można w uzbrojeniu i wyposażeniu husarskim liczniejsze elementy zachodnie: półzbrojki, kirysy, szyszaki, pistolety15. Husaria poczęła się przekształcać w jazdę ciężkozbrojną.
Na początek panowania Zygmunta Augusta przypada zakończenie reformy „kozackiej” polegającej na przezbrojeniu chorągwi strzelczych w rohatyny, łuki, szable, kolczugi i przyłbice. Był to wynik dominacji wpływów ruskich w obronie potocznej. Za pierwszą chorągiew kozacką uznać można chorągiew Bernarda Pretwicza, w której stosunek kozaków do husarzy wynosił 7:1. W 1551 r. w 200-konnej chorągwi hetmana Sieniawskiego służyło 20 kozaków, a w 100-konnej jego syna – 14. W 1558 r. już 1/4 jazdy potocznej uzbrojona była w sahajdaki (tzn. łuki i strzały) i rohatyny. Wszyscy wówczas żołnierze Pretwicza uzbrojeni byli jednolicie po kozacku, w chorągwi Stanisława Broniewskiego służyło ich 68%, Marcina Herburta 40%, a Hieronima Sieniawskiego 32%. Jak pisał Pretwicz do księcia pruskiego Albrechta dn. 2 VIII 1556 r. z Trembowli stu jego jeźdźców wyposażonych było „po kozacku. którzy nie miewają inszego ubioru na sobie jedno pancerz, przyłbice, sahajdak, szabla a włócznia”. Bardzo rzadko występowały na stanie uzbrojenia kozackiego tarcze i rusznice. Podczas wojny inflanckiej jazda kozacka ukształtowała się ostatecznie jako jazda średniozbrojna. Domieszka kopijników i husarzy w chorągwiach kozackich nie przekraczała 30%. Od schyłku lat 60-tych arkebuzy i pistolety stają się wśród kozaków powszechne obok dotąd używanych łuków. W litewskich chorągwiach kozackich pojawiły się siekierki i oszczepy.
Zbroja z przyłbicą i osłoną rąk i nóg. (A Swaryczewski, Płatnerze krakowscy, Warszawa 1987)
Niemiecka zbroja maksymiliańska(przyłbica, kirys, fartuch) wykonana przez Valentina Siebenbürgera w Norymberdze w 1547r. (Zbiory Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie).
Upowszechnienie broni palnej w jeździe kozackiej było m.in. rezultatem oddziaływania wpływów zachodnich w czasie wojny północnej. To właśnie w Inflantach połączono element szybkości wschodniego konnego wojownika z użyciem ognia broni palnej niemieckiego rajtara. Przykładem służyły kilkusetosobowe oddziały jazdy saskiej w służbie pruskiej w 1557 r., meklemburskiej w 1563, pomorskiej w 1566 i inflanckiej w 1569 r. Była to strzelcza ciężkozbrojna arkebuzeria (łac. sclopetarii) i średniozbrojna rajtaria (niem. Reuter, Schwarzreuter – od czarno trawionych zbroi). W Polsce określano ją jako „brunświcką”. Dochodzące nawet do tysiąca koni oddziały zaciągnięte na Pomorzu w latach 1557, 1562 i 1565 odznaczały się charakterystycznym wyposażeniem bojowym. Przylgnęło bowiem do niego określenie uzbrojenia „po kaszubsku”. Nawet w rejestrze popisowym pospolitego ruszenia W. Ks. Litewskiego z 1565 r. skrzętnie odnotowywano obok wyposażenia husarskiego i kozackiego również ekwipunek „kaszubski”. Przypuszczać można, że takim terminem określano uzbrojenie średniozbrojnej jazdy strzelczej. Na broń zaczepną w takiej sytuacji składałyby się pistolety, miecze, rapiery, a na ochronną półzbrojki (kirysy, nabiodrki, osłony rąk) i hełmy (szyszaki). Można więc nazwać owych „kaszubów” rajtarami, choć w pierwszej połowie lat 60-tych nie stosowali oni typowego dla tego rodzaju jazdy karakolu. Oddawali salwę w stronę szyków nieprzyjacielskich siedząc na koniach i trzymając pistolety kołowe w wyciągniętych dłoniach, po czym atakowali na białą broń. Pistolety kołowe miały już od połowy XVI w. lufy borowane, często gwintowane, posiadały przyrządy celownicze, niekiedy bezpieczniki i przyspieszniki. Wzbudzały one – podobnie jak doskonałe zbroje kopijnicze produkowane w ośrodkach płatnerskich południowych Niemiec – zrozumiałe zainteresowanie wśród polskich towarzyszy jazdy husarskiej i kozackiej.
Jazda bez uzbrojenia ochronnego, wyposażona wyłącznie w łuki i szable, pojawiła się po dłuższej przerwie w wojsku polskim dopiero w 1569 r., kiedy to Wołyń i Ukraina zostały przyłączone do Korony. Wówczas sięgnął do wzorów tatarskich hetman polny Jerzy Jazłowiecki i wykorzystując doświadczenia ruskie utworzył oddziały strzelców konnych (łac. sagittarios). Podzieleni byli na niewielkie 50-konne oddziałki, a ich ogólna liczebność dochodziła do 600 jeźdźców. W latach 70-tych coraz częściej zamiast łuków używali długich rusznic, stając się jako strzelcy kozaccy (łac. pixidarii) pierwowzorem późniejszych dragonów. Podobnie uzbrojeni byli Kozacy Niżowi przyjęci w liczbie 300 koni w 1571 r. na żołd koronny. I oni również z biegiem czasu rohatyny poczęli zastępować pikami, a łuki prymitywnymi piszczelami. Do lekkiej jazdy służącej bez uzbrojenia ochronnego zaliczyć też można 200 Mołdawian w 1552 r. Używali oni odzieży ochronnej domowego wyrobu, uszytej z płótna i przepikowanej wełny. Niewielką tarczę i pancerz miał tylko co trzeci-czwarty żołnierz. Podstawowym uzbrojeniem zaczepnym był łuk i rohatyna. Inne kilkudziesięciokonne oddziały obcego pochodzenia (Rosjanie, Czeremisi, Serbowie, Węgrzy, Tatarzy) nie miały większego wpływu na kształtowanie się nowego uzbrojenia i wyposażenia jazdy polskiej.
Folgowa zbroja husarska z lat 70-tych XVI w. nałożona na kolczugę. Zbiory Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
Odnotować należy również kategorie jeźdźców zapisanych w rejestrach popisowych bez uzbrojenia, a więc niestawających w szeregach bojowych. Zapewne posiadali oni tylko broń sieczną (szable, miecze, kordy) i stanowili jedynie zaplecze walczących. W jeździe potocznej 1558 r. stanowili około 7% żołnierzy. Mieli zapewne ochronę określaną wcześniej jako zbroje strzelcze, czyli kaftany skórzane lub wykonane z grubej watowanej tkaniny i pikowanej. W litewskiej służbie ziemskiej w 1567 r. 56% jazdy stanowili kozacy, 40% husarze, a jeźdźcy uzbrojeni wyłącznie w rohatyny 6%, w łuki 1-2%. Rohatyniarze i łucznicy pochodzili przede wszystkim z Wołynia i Bracławszczyzny. W zaciężnej jeździe polskiej husarzy i kozaków było po 1569 r. trzykrotnie więcej niż jazdy lekkiej. Podkreślić należy znaczenie przezbrojenia jazdy w latach 50-tych XVI w. Zmiany te urastają do rangi reform, a za ich twórców uznać można takich dowódców jak Florian Zebrzydowski, Stanisław Leśniewski, Mikołaj Sieniawski czy Stanisław Cikowski. Zwłaszcza wygląd husarii po wojnie północnej się zmienił. Coraz częściej występowały w tym rodzaju jazdy płytowe półzbrojki i zarękawia, szyszaki i pistolety, coraz rzadziej zaś tarcze. Pojawienie się więc nowych rodzajów jazdy z całym ich „garniturem” wyposażenia zaczepnego i ochronnego było skutkiem oddziaływania wpływów ludów Wschodu. Przezbrajanie się już sformowanych typów jazdy i uchodzących w środowisku żołnierskim za „polskie”, odbywało się natomiast pod wpływem Zachodu. Europa wyprzedziła Azję w dziedzinie obróbki metali, co przejawiło się w produkcji zbroi płytowych, wytworzeniu arkebuza i wynalezieniu zamku kołowego umożliwiającego wyposażenie jazdy w pistolety. Polepszenie donośności i szybkostrzelności broni palnej spowodowało, że stała się ona groźną dla lekkozbrojnego i szybkiego wojownika wschodniego. Uzbrojenie lżejsze nie oznaczało automatycznie gorszego, bo umożliwiało wykorzystanie w walce w polu podstawowego atutu – szybkości. Nastąpił więc swoisty „wyścig zbrojeń” na miarę XVI w. przejawiający się w unowocześnianiu broni palnej, by przez zwiększenie szybkostrzelności, donośności i skuteczności broni palnej zniwelować przewagę manewrowości ludów Orientu. Zjawisko dostosowywania jazdy polskiej do nowych warunków walki narzuconych przez nowe prądy z Zachodu świadczy, że przenoszenie wzorców wschodnich na grunt polski nie było mechaniczne. Musiały się one w każdym wypadku „zestroić” z elementami nowożytnymi i urządzeniami rodzimymi. Zmiany zachodzące w europejskiej sztuce wojennej były na tyle szybkie, że niemożliwe było skuteczne prowadzenie działań na Litwie i w Inflantach z wykorzystaniem starych sposobów rackich czy kozackich. Umiejętna synteza elementów uzbrojenia była oryginalnym wkładem polskim do wojskowości środkowoeuropejskiej. Przejmując wszystko co najlepsze z Zachodu i Wschodu Polacy mogli dysponować wobec każdego przeciwnika jakimś czynnikiem przewagi. Dzięki temu jazda mogła być na tyle samowystarczalna i dobrze uzbrojona, że nie widziano potrzeby wspierania jej pieszymi pikinierami. Oryginalne wzorce rajtarskie i arkebuzerskie nie rozpowszechniły się w jeździe kwarcianej wskutek nieprzydatności sztywnego i ciężkiego oręża (miecze, zbroje) na terenie działań wojennych ludów Orientu, gdzie decydowała szybkość ruchów, zaskoczenie, wielka manewrowość oddziałów, duże tempo natarcia i odwrotu. W początkowej fazie swego rozwoju ręczna broń palna odznaczała się małą szybkostrzelnością, a hukiem zdradzała położenie strzelca w walkach podjazdowych w stepie. Zbyt mała była też rodzima produkcja pistoletów, a import nie pokryłby zapewne zapotrzebowania w przypadku organizowania rodzimej rajtarii. Gdy więc w drugiej połowie XVI w. możliwości pod tym względem nieco się zmieniły, zdecydowano się jedynie na częściowe wyposażenie w broń palną istniejących już rodzajów jazdy. Polski jeździec zaciężny znał zresztą niemieckie sposoby walki w myśl powiedzenia: „husarz, drzewko porzuciwszy, służy za rajtara”. W porównaniu z wojną ze Szwecją i Moskwą o Inflanty, walki z Tatarami na Rusi miały charakter bardziej stały i dłuższe było oddziaływanie wpływów orientalnych. Szlachta uważała jazdę wschodnią za bardziej skuteczną od zachodniej. Stąd nadal w czasach Zygmunta Augusta przeważały w polskiej kawalerii wpływy Orientu16.
Polska zbroja husarska z lat 1548-1572 (szyszak, kirys, naramienniki, nałokcice, rękawice). Na fartuchu naplecznika orzeł Jagielloński z tarczą na piersi i literą „S’’ (Sigismundus). Radziwiłłowska zbrojownia w Nieświeżu, obecne zbiory Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
Uzbrojenie ochronne jazdy kozackiej z lat 70-tych XVI w- bajdana (kolczuga o płaskich kółkach) moskiewska i tarcza stalowa z pocz. XVI w., oraz szyszak stożkowy polsko – moskiewski z XVI w. Zbiory Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
W piechocie polskiej nadal panowała zasada, że w każdym poczcie (dziesiątku), na jaki dzieliła się rota, część pieszych była uzbrojona w białą broń oraz w zbroje i tarcze (kopijnicy i pawężnicy), a reszta nosiła charakter strzelczy (rusznice, arkebuzy oraz miecze lub kordy i hełmy „łepki”). Zazwyczaj w dziesiątce było sześciu strzelców, dwóch kopijników i dwóch pawężników lub sześciu strzelców, kopijnik, pawężnik oraz dwóch spiśników. Wśród żołnierzy dziewięciu rot pieszych popisanych w 1552 r. strzelcy z rusznicami i mieczami stanowili 65%, pawężnicy w zbrojach z kapalinami i mieczami 10%, kopijnicy piesi z oszczepami i mieczami (rzadziej z szefelinami lub arkebuzami i oszczepami) 9%, strzelcy z arkebuzami i mieczami 6%, halabardnicy z mieczami 6%, propornicy 2%, a kopijnicy konni w zbrojach (rotmistrze) i bębniarze po 1%. Rusznice używane w Polsce były różnego rodzaju. Ustępowały one jakością współczesnym arkebuzom zachodnioeuropejskim, gdyż miały mniej wytrzymałe lufy. Dlatego też stosowano do nich dwukrotnie mniejszy ładunek prochowy niż do arkebuzów, co powodowało mniejszą donośność pocisku. Dorównywać one mogły jedynie „piszczelom” używanym przez moskiewskich strzelców. Jak wskazuje jednak rejestr z 1552 r. pojawiły się już w uzbrojeniu piechoty polskiej obok rusznic, wyrabianych w kraju, także i arkebuzy lontowe importowane z zagranicy. Wzrosła liczba halabard dotąd w piechocie zaciężnej rzadziej używanych. Pojawiły się popularne na Zachodzie szefeliny będące oszczepami o stosunkowo krótkim drzewcu (łączna długość wraz z ostrzem 2 m), ale przeznaczone do walki wręcz, nie do miotania.
W latach 60-tych panowała tendencja do większego podkreślania strzelczego charakteru piechoty. Jeszcze na początku wojny inflanckiej przeważał omówiony wyżej typ rot. Wśród kilkunastu piechurów towarzyszących chorągwi hetmańskiej Zebrzydowskiego 10 uzbrojonych było w halabardę i miecz, a w arkebuz i miecz tylko czterech. W jednostce Stanisława Wąsowicza z 1561 r. w każdej dziesiątce sześciu piechurów posiadało już jednak arkebuzy i miecze, dwaj pierwsi to kopijnicy, a dwaj ostatni mieli spisy. Pochodzące z tego roku „Artykuły rotmistrzom opowiadane” zobowiązywały wszystkich kopijników do noszenia „zapalistych rusznic u pasa”. Były to zapewne pistolety lub krótkie arkebuzy. Liczba tych ostatnich w uzbrojeniu piechoty polskiej nie zwiększyła się jednak poważniej aż do końca omawianego okresu. Postulat Tarnowskiego, by król zakupił je za granicą i wydawał rotmistrzom, nie doczekał się realizacji aż do czasów Stefana Batorego. Rotmistrze nadal zaopatrywali się sami w broń dostępną na rynku krajowym. Jej produkcja, choć niewielka, wystarczała dla nielicznej wówczas piechoty. Muszkiety, arkebuzy i pistolety z zamkami kołowymi w Polsce 3-ej ćwierci XVI w. były rzadkością i brak jest wzmianek o używaniu ich przez polskich piechurów. Utrzymywały się nadal pawęże, które stanowiły etatowe uzbrojenie w każdej dziesiątce piechoty. Najwcześniej zrezygnowano z nich w rotach stanowiących załogi zamków. Dopiero na przełomie lat 60 i 70-tych coraz częściej brak było w piechocie pawężników, a wielu z kopijników zamieniło broń drzewcową na arkebuzy. Doprowadziło to do powiększenia liczby strzelców w dziesiątkach do ośmiu. Typowym uzbrojeniem strzelców stała się rusznica lub arkebuz, prochownica, miecz. Zanikło wśród nich uzbrojenie ochronne. Ciężkozbrojni kopijnicy posiadali zbroję płytową, szyszak, spisę lub halabardę, miecz, spiśnicy – rusznicę, miecz i spisę, a pawężnicy – tam gdzie jeszcze istnieli – pawęż, miecz, myszki, kapalin. Czasem spotykało się u pieszych siekierki lub toporki. Podobnie uzbrojona była piechota litewska, choć obok strzelców z rusznicami wielu piechurów miało tylko rohatyny lub miecze.
Pancerze kolcze z XVI w.:
a). Kolczuga moskiewska z 1 poł. XVI w.(Zbiory Muzeum Zamkowego w Malborku),
b). bajdana moskiewska z 1 poł. XVI w. (Zbiory Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie),
c). bajdana litewska z 2 poł. XVI w. (Zbiory Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie),
d). bechter moskiewski z 1580r. (Muzeum Narodowe w Krakowie)
Muszkieter z lat 70- tych XVI w. Rysunek B. Gembarzewskiego na podstawie ryciny w dziele B. Paprocki, Hetman albo własny Konterfekt hetmański, Kraków 1578.
Piechota