Obertyn 1531 - Marek Plewczyński - ebook

Obertyn 1531 ebook

Marek Plewczyński

0,0
35,92 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

"Zjeżdżając po pochyłości wzgórza 359 chorągwie stopniowo nabierały rozpędu pędząc ku nieprzyjacielowi. Po chwili potężna masa kopijników i husarzy wpadła na gospodarskich jeźdźców. Las kopii wbił się w szyki nieprzyjacielskie, zwalał ludzi z koni, zadawał rany, przebijał zbroje. Lekkozbrojne mołdawskie pulcuri, usiłujące stawić czoło, nie wytrzymywały impetu ataku i runęły do ucieczki."

Bitwa pod Obertynem, stoczona 22 sierpnia 1531 roku, przyniosła wojskom polskim zwycięstwo nad siłami hospodara mołdawskiego Piotra Raresza (Petryły). Była ona świadectwem kunsztu bojowego i precyzyjnej taktyki wojskowości polskiej XVI stulecia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.


Podobne


Wstęp

Sto­czona 22 sierp­nia 1531 r. pod Obe­r­ty­nem bitwa prze­szła do histo­rii jako dru­zgo­cące zwy­cię­stwo pol­skie. Het­man Jan Tar­now­ski, zna­ko­mi­cie i bez­błęd­nie dowo­dząc woj­skiem, poko­nał trzy­krot­nie licz­niej­szą armię hospo­dara moł­daw­skiego. Bitwa obe­r­tyń­ska stała się kla­sycz­nym przy­kła­dem wyso­kiego poziomu pol­skiej sztuki wojen­nej epoki rene­sansu. Zali­czyć ją można do wiel­kich bitew histo­rii, uczest­ni­czyło w niej bowiem bli­sko 23 tysiące ludzi, z czego ponad 8 tysięcy zna­la­zło śmierć na polu walki. Krwawa bata­lia na obe­r­tyń­skich polach zade­cy­do­wała o przy­na­leż­no­ści do pań­stwa pol­skiego ziem ruskich za gór­nym Dnie­strem, powia­tów: śnia­tyń­skiego, koło­myj­skiego i czę­ści halic­kiego. Poło­żyła kres moł­daw­skim dąże­niom do anek­sji przy­gra­nicz­nych obsza­rów i prze­wo­dze­nia lud­no­ści pra­wo­sław­nej zamiesz­ku­ją­cej Ruś i Podole. Poli­tyczne zna­cze­nie wik­to­rii obe­r­tyń­skiej było jed­nak zni­kome – jedy­nie osła­biona została rola Moł­da­wii jako sprzy­mie­rzeńca Moskwy i wasala Tur­cji.

Histo­ryk woj­sko­wo­ści zasia­da­jący dziś do opisu bitwy pod Obe­r­ty­nem stoi przed trud­nym zada­niem. Bo cóż można jesz­cze dodać do obszer­nej mono­gra­fii kam­pa­nii obe­r­tyń­skiej 1531 r. pióra zna­ko­mi­tego histo­ryka woj­sko­wo­ści Zdzi­sława Spie­ral­skiego?1 W zakre­sie wyko­rzy­sta­nia nowej bazy źró­dło­wej szanse bada­cza są rze­czy­wi­ście nie­wiel­kie. W dal­szym ciągu bowiem naj­waż­niej­szymi i naj­ob­szer­niej­szymi źró­dłami do prze­biegu bitwy obe­r­tyń­skiej są pol­skie kro­niki Mar­cina Biel­skiego2, Macieja Stryj­kow­skiego3 i Ber­narda Wapow­skiego4 oraz rela­cje Sta­ni­sława Zacha­rii5, Jana Dan­tyszka6 i Sta­ni­sława Gór­skiego7. Istotne zna­cze­nie mają także listy opu­bli­ko­wane w XII i XIII tomie „Tomi­cia­nów”8. Źró­dła moł­daw­skie, np. kro­niki Maca­rii9 i Grze­go­rza Ure­che10, oparte są na kro­ni­kach pol­skich lub nie­wiele wno­szą do naszej zna­jo­mo­ści prze­biegu bitwy.

Praca Zdzi­sława Spie­ral­skiego zawiera obszerne omó­wie­nie zagad­nień poli­tycz­nych i dzia­łań wojen­nych. Autor pod­dał je grun­tow­nej ana­li­zie, pole­mi­zu­jąc z dotych­cza­so­wymi histo­ry­kami kam­pa­nii obe­r­tyń­skiej, zwłasz­cza z Alek­san­drem Czo­łow­skim11. Prze­bieg jed­nak samej bitwy, ze względu na lako­nicz­ność źró­deł, jest w tej książce dość skromny. Praca Czo­łow­skiego zawie­rała nie­wąt­pli­wie liczne luki i błędy, ale w innych opra­co­wa­niach histo­rycy tej rangi co Tade­usz Korzon12, Marian Kukiel13, Ludwik Kolan­kow­ski14, Kon­stanty Gór­ski15 nie wnie­śli z zasady do tematu spraw nowych. Publi­ka­cje histo­ry­ków rumuń­skich (np. Joana Ursu16) są z kolei zbyt powierz­chowne i mało war­to­ściowe.

W tej sytu­acji badacz zaj­mu­jący się tą jedną z naj­waż­niej­szych bitew w naszej histo­rii powi­nien wzbo­ga­cić jej opis nowymi ele­men­tami zgod­nymi z naj­now­szymi usta­le­niami nauki. Dla­tego w niniej­szym opra­co­wa­niu sta­rano się poło­żyć nacisk na trzy zagad­nie­nia: ana­lizę warun­ków tere­no­wych dzia­łań wojen­nych i samej bitwy; cha­rak­te­ry­stykę kadry dowód­czej armii koron­nej; opis tech­niki wojen­nej, tak­tyki oraz indy­wi­du­al­nego spo­sobu walki. Takie spoj­rze­nie na prze­bieg bitwy obe­r­tyń­skiej zawiera wiele hipo­tez i przy­pusz­czeń. Pozwala jed­nak na dokład­niej­szą rekon­struk­cję kam­pa­nii i bitwy oraz umoż­li­wia spro­sto­wa­nie błęd­nych sądów.

Teatr działań wojennych

Zie­mie, na któ­rych roz­gry­wały się inte­re­su­jące nas wyda­rze­nia wojenne, leżą obec­nie na pogra­ni­czu trzech państw: Ukra­iny, Rumu­nii i Moł­da­wii. Pięć wie­ków temu gra­nice prze­bie­gały zupeł­nie ina­czej. Z dwoma histo­rycz­nymi kra­inami: Sied­mio­gro­dem wcho­dzą­cym w skład Węgier i Moł­da­wią będącą nie­za­leż­nym księ­stwem, gra­ni­czyła na połu­dniu i połu­dnio­wym wscho­dzie Pol­ska. Pań­stwo moł­daw­skie obej­mo­wało tereny leżące pomię­dzy Dnie­strem i łukiem Kar­pat, na połu­dniu się­gało po Morze Czarne i deltę Dunaju. Rzeka Prut, dzie­ląca księ­stwo na dwie czę­ści, sta­nowi dziś gra­nicę mię­dzy Rumu­nią a Moł­da­wią. Na połu­dniu, na obsza­rze tzw. Budziaku nale­żą­cego obec­nie do Ukra­iny, miała swą sie­dzibę od czasu pod­bo­jów turec­kich w 1484 r. tatar­ska orda bia­ło­grodzka, a dalej za Dnie­strem, na tere­nie „Dzi­kich Pól” – orda ocza­kow­ska. Mię­dzy ujściem do Dnie­stru Jahor­lika a ujściem Mura­chwy nale­żąca na wscho­dzie do Moł­da­wii Besa­ra­bia gra­ni­czyła z Bra­cławsz­czy­zną wcho­dzącą w skład Wiel­kiego Księ­stwa Litew­skiego. Dniestr w śred­nim swym biegu sta­nowił gra­nicę moł­daw­ską z pol­skimi woje­wódz­twami: podol­skim i ruskim. Leżąca mię­dzy Dnie­strem a Pru­tem zie­mia sze­pie­nicka (per­ku­łab­stwo cho­cim­skie) wci­skała się kli­nem w gra­nice Pol­ski mię­dzy Poku­ciem a Podo­lem. Z Poku­ciem leżą­cym w woje­wódz­twie ruskim gra­ni­czyła po stro­nie moł­daw­skiej Buko­wina (per­ku­łab­stwo czer­nio­wiec­kie), która wraz z zie­mią sze­pie­nicką wcho­dzi obec­nie w skład Ukra­iny.

Poku­cie, o które toczył się spór pol­sko-moł­daw­ski, było naj­da­lej wysu­nię­tym na połu­dnie tery­to­rium pol­skim. Jego nazwa pocho­dziła od kąta (kut w języku ruskim), czyli klina wci­ska­ją­cego się mię­dzy ówcze­sną Moł­da­wię a Węgry. Z wyjąt­kiem nie­wiel­kiego odcinka na wscho­dzie gra­nice Poku­cia były natu­ralne. Pół­nocną sta­no­wił Dniestr od ujścia Bystrzycy do moł­daw­skiego Potoku. Dalej gra­nica z zie­mią sze­pie­nicką bie­gła na połu­dniowy wschód. Ostat­nie jej odcinki na wscho­dzie sta­no­wiły: rzeczka Koła­czyn (lewy dopływ Prutu) i Prut do ujścia Cze­re­mo­szu. Gra­nica Poku­cia z Buko­winą skrę­cała na nie­wiel­kim odcinku Cze­re­mo­szu na zachód, następ­nie bie­gła na połu­dniowy zachód, obej­mu­jąc po stro­nie pol­skiej tereny leżące na pra­wym brzegu Cze­re­mo­szu i Bia­łego Cze­re­mo­szu. Oko­lice źró­deł Bia­łego Cze­re­mo­szu sta­no­wiły połu­dniowy kra­niec Poku­cia. Tu scho­dziła się nie­gdyś gra­nica pol­sko-moł­daw­ska z węgier­ską; obec­nie prze­biega tędy gra­nica rumuń­sko-ukra­iń­ska. Stąd cią­gnęła się w kie­runku pół­nocno-zachod­nim kar­pac­kimi grzbie­tami Czar­no­hory i Gor­gan. Następ­nie tymi górami docho­dziła do źró­deł Soło­twiń­skiej Bystrzycy, skrę­cała gwał­tow­nie na pół­noc i bie­gła wzdłuż tej rzeki aż do jej ujścia do Dnie­stru.

Teren jest czyn­ni­kiem, z któ­rym musi liczyć się każdy dowódca przy wybo­rze roz­wią­za­nia poszcze­gól­nych zadań bojo­wych. Rów­nież w XVI w. ukształ­to­wa­nie powierzchni okre­ślało cha­rak­ter i wyzna­czało ogólne kie­runki dzia­łań wojen­nych. Dowódcy pol­scy i moł­daw­scy mieli utrud­nione zada­nie, bowiem tereny, na któ­rych przyj­dzie im wal­czyć, były mocno zróż­ni­co­wane. Po pół­noc­nej stro­nie Dnie­stru podol­ska wyżyna z rów­ninno-pła­ską rzeźbą terenu nabiera na wscho­dzie cha­rak­teru pół­ste­po­wego i ste­po­wego. Wrzy­na­jące się w wyżynę doliny rzeczne, zwane jarami, o brze­gach stro­mych, przy­bie­rają tam formę kra­jo­brazu górzy­stego. Na połu­dnie od Dnie­stru wyżyna prze­cho­dzi w niskie pod­kar­pac­kie góry o tara­so­wej rzeź­bie terenu. Przy samej rzece cią­gnie się Zadnie­strze Opol­sko-Podol­skie dzie­lące się na nastę­pu­jące jed­nostki kra­jo­bra­zowe: Zadnie­strze Bystrzycko-Olsza­nic­kie, Zadnie­strze Olsza­nicko-Tłu­mac­kie, Zadnie­strze Tłu­macko-Hara­sy­mow­skie, Podole Pokuc­kie. Na połu­dnie od Zadnie­strza wyod­ręb­nia się kra­jo­bra­zowo od zachodu: wzgó­rza Czar­nego Lasu, Kotlinę Sta­ni­sła­wow­ską, Poku­cie Środ­kowe, Poku­cie Wschod­nie. Poku­cie Środ­kowe dzieli się na Nieckę Tłu­macką, Grzbiet Hostow­sko-Cho­ci­mier­ski i Poku­cie Chle­bi­czyń­skie, nato­miast Poku­cie Wschod­nie – na Koło­myj­skie i Śnia­tyń­skie. Dalej na połu­dnie roz­ciąga się Pod­kar­pa­cie Dela­tyń­sko-Nad­wór­niań­skie oraz resztki daw­nej pusz­czy Cho­ro­sny. Po pra­wej stro­nie Prutu jest już Poku­cie Kar­pac­kie. Na wschod­nim Zadnie­strzu wystę­puje typowy kra­jo­braz podol­ski, poprze­rzy­nany jarami, z wielką liczbą ścia­nek wapien­nych lub gip­so­wych, zapa­dlin lejo­wa­tych i jaskiń, w któ­rych czę­sto płyną potoki. Im dalej na połu­dnie, tym pagórki coraz bar­dziej ustę­pują niskim górom z roz­sia­nymi gdzie­nie­gdzie skał­kami. Kra­jo­braz Poku­cia jest więc ogrom­nie zróż­ni­co­wany. Od dale­kich wid­no­krę­gów roz­le­głych dolin do hory­zon­tów zamknię­tych szczer­batą linią gór. Od tere­nów o cha­rak­terze wybit­nie rów­nin­nym do czę­ściej spo­ty­ka­nych, malow­ni­czych pagór­ków i łagod­nych lub nagle wrzy­na­ją­cych się jarów. Od gwał­tow­nie urwa­nych ścia­nek Pod­kar­pa­cia i krasu opol­sko-podol­skiego do sze­ro­kich otwar­tych dolin rzek i pól ste­po­wych17.

Nie­mal połowę tery­to­rium pokuc­kiego zaj­mują Kar­paty Wschod­nie, podzie­lone na gór­skie masywy i łań­cu­chy. Od pół­noc­nego zachodu są to: Beskidy Wschod­nie i Gor­gany (Siwula 1836 m n.p.m.) cią­gnące się pomię­dzy źró­dłami rzeki Świcy a Prze­łę­czą Jabło­niecką (Tatar­ską). Dalej na połu­dniowy wschód wyod­ręb­niamy Czar­no­horę – naj­wyż­sze pasmo Kar­pat Wschod­nich (Howerla 2061 m n.p.m.) do Prze­łę­czy Przy­sło­piec­kiej, a następ­nie Czyw­czyny i Hry­niawy. Łań­cu­chy gór­skie Kar­pat Wschod­nich prze­cho­dzą na wscho­dzie w uro­dzajną, les­sową Wyżynę Moł­daw­ską.

Przy tak roz­le­głych pasmach gór­skich na Poku­ciu i Buko­wi­nie olbrzy­mie zna­cze­nie miało roz­po­zna­nie dostęp­no­ści terenu zarówno w dzia­ła­niach obron­nych, jak i zaczep­nych. Układ prze­biegu grzbie­tów gór­skich, prze­łę­czy, dolin, wąwo­zów, a także sto­pień roz­cię­cia powierzchni czy też spa­dek wyso­ko­ści w postaci stro­mych kra­wę­dzi wska­zy­wały, że prze­jezd­ność terenu była naj­więk­sza w kie­runku połu­dniowo-zachod­nim, rza­dziej połu­dniowo-wschod­nim. Otwarte rów­niny podol­skie, pokuc­kie czy buko­wiń­skie uła­twiały dowo­dze­nie i pozwa­lały wyka­zać zbio­rową spraw­ność woj­ska. W środ­ko­wym pasie pod­gór­skim, tere­nie pocię­tym i fali­stym, talent wodza miał naj­więk­sze pole do popisu. Na połu­dniu nale­żało już toczyć walki gór­skie, w któ­rych dowódca mało pano­wał nad poszcze­gól­nymi oddzia­łami, a kie­row­nic­two cało­ścią prze­kra­czało jego siły. Grupa wal­czą­cych, a nawet poje­dyn­czy czło­wiek pozo­sta­wiony samemu sobie musiał odzna­czać się doświad­cze­niem bojo­wym, męstwem i zapa­łem tak typo­wym dla żoł­nie­rza naro­do­wego, pospo­li­taka czy ochot­nika. Gra­nica gór­ska mogła być prze­kra­czalna tylko przez małe, łupież­cze oddziałki. Jedy­nie prze­łę­cze umoż­li­wiały szer­sze dzia­ła­nia. Góry sta­no­wiły jed­nak bar­dzo dogodny teren dla zatar­cia dzia­łal­no­ści, bowiem na drugą stronę gra­nicy można było łatwo ujść, a ścieżki gór­skie i lasy utrud­niały pościg. Gdy na kie­runku węgier­skim prze­łę­cze umoż­li­wiały nor­malne kon­takty, to na wscho­dzie góry pokryte lasami, o licz­nych kry­jów­kach, przy­czy­niały się do wzro­stu prze­stęp­czo­ści na gra­nicy moł­daw­skiej.

Wspo­mniano już, że cha­rak­te­ry­styczną cechą kra­jo­brazu podol­skiego są jary bie­gnące wzdłuż dolin rzecz­nych. Lewe dopływy Dnie­stru: Świrz, Gniła Lipa, Nara­jówka, Złota Lipa, Koro­piec, Strypa, Seret, Niczława, Zbrucz, Żwa­niec, Smo­trycz, Stu­dzie­nica, prze­ci­nają Podole z pół­nocy na połu­dnie i dzielą je na wiele wąskich połaci. W śred­nim i dol­nym biegu rzeki te stają się coraz bar­dziej kręte i wzmaga się siła spadku wód. Dzięki temu żło­bią one w les­sem pokry­tej wyży­nie jary, tunele, a nawet groty. W połu­dnio­wym pasie Podola zwięk­sza się liczba jarów i ich sze­ro­kość, poja­wiają się tarasy i wodo­spady. Jary Dnie­stru i jego dopły­wów są bar­dzo głę­bo­kie (nawet do 120–150 m), mają strome, urwi­ste, pio­nowo opa­da­jące zbo­cza. Sta­no­wią wielką prze­szkodę dla komu­ni­ka­cji zarówno z zachodu na wschód, jak i z pół­nocy na połu­dnie.

Dziś prze­prawa przez lewo­brzeżne dopływy Dnie­stru nie stwa­rza więk­szych trud­no­ści. Seret np. prze­kra­czalny jest po mostach w Roso­cha­czu, Soso­lówce, Miłow­cach, Lisow­cach, Szy­pow­cach, Bil­czach Zło­tych i Kaspe­row­cach, a po kład­kach w Uła­szow­cach, Olek­siń­cach i Musz­ka­ro­wie18. W dol­nym biegu mija jaski­nie two­rzące praw­dziwy labi­rynt pod­ziem­nych chod­ni­ków (Bil­cze Złote) i pły­nie wśród roz­le­głych lasów, ze skraju któ­rych roz­ta­czają się wspa­niałe widoki na prze­ciw­le­głe dzi­kie, ska­li­ste ściany (Mona­sty­rek). W jarze rzeki roz­rzu­cone są nie­kiedy na les­so­wych brze­gach malow­ni­czo poło­żone wio­ski (Horyh­lady). Inny dopływ Dnie­stru – 150-kilo­me­trowy Smo­trycz – pły­nie wart­kim nur­tem już pod Gród­kiem. Niżej – przy mia­steczku Smo­trycz i koło Kamieńca Podol­skiego – wynio­sło­ści nad brze­giem prze­obra­żają się w maje­sta­tyczne góry ska­li­ste o obron­nych i wyso­kich brze­gach. Bieg rzeki jest bystry. Stan wód gro­ma­dzą­cych się wio­sną z drob­nych dopły­wów, małych rze­czek i poto­ków znacz­nie się pod­nosi, wyso­kość brze­gów Smo­trycza chroni jed­nak oko­licę od wyle­wów.

Naj­waż­niej­szą rzeką na tym obsza­rze był gra­niczny Dniestr. Śred­nia jego sze­ro­kość wynosi 140–260 m, głę­bo­kość w środ­ko­wym biegu 80–300 cm. Pły­nąc w głę­bo­kim, sze­ro­kim jarze, two­rzy liczne mean­dry. Ma różne prze­szkody w dnie: ostre, wiel­kie kamie­nie (znie­sione przez rzekę lub zwa­lone ze skały przy­brzeż­nej do wody), resztki znisz­czo­nych mostów w postaci pali drew­nia­nych, wresz­cie stare pnie. Z punktu widze­nia ope­ra­cji wojen­nych naj­waż­niej­sze są główne prze­prawy przez Dniestr na tym odcinku, na któ­rym staje się on rzeką żeglowną, tzn. od Hali­cza aż po kra­niec gra­nicy pol­sko-moł­daw­skiej w Mohy­lo­wie. Za Sam­bo­rem Dniestr wypływa na pła­ską i bagni­stą rów­ninę. Przy naj­niż­szym sta­nie wody ma on 40 m sze­ro­ko­ści, a brzegi się­gają 2–5 m wyso­ko­ści. Pod Miko­ła­jo­wem i Roz­do­łem pod­nosi się lewy brzeg rzeki, a od Żurawna także prawy. Poni­żej Hali­cza pod Jezu­po­lem (obec­nie Żow­tień, w XVI w. Cze­sy­biesy) ist­nieje dziś most kole­jowy. Nie­gdyś była tu ważna prze­prawa przez rzekę, którą Tata­rzy prze­kra­czali idąc tzw. szla­kiem woło­skim na Lwów.

Na Wyżynę Podol­ską wkra­cza Dniestr pod Mariam­po­lem, gdzie komu­ni­ka­cję zapew­niają jedy­nie prze­wozy rzeczne. Sze­ro­kość rzeki docho­dzi do 130–200, a miej­scami do 240 m. Pierw­szą par­tię wyso­kiego, urwi­stego brzegu spo­tyka się pod Bukowną. Od Niż­nowa (obec­nie 2 mosty kole­jowe) prze­cho­dzi on w jar dnie­strowy, cha­rak­te­ry­styczny dla całego dal­szego biegu rzeki. Naj­bar­dziej uro­cza część jaru, zwana Szwaj­ca­rią Nad­dnie­strzań­ską, cią­gnie się stąd aż pod Uścieczko. Na całej tej prze­strzeni jar dnie­strowy, leżący o sto kil­ka­dzie­siąt metrów poni­żej poziomu Wyżyny Podol­skiej, two­rzy ogromne łuki i zakręty, zawra­ca­jąc raz po raz swój bieg na pół­noc, połu­dnie, wschód, a nawet zachód wbrew głów­nemu kie­run­kowi biegu rzeki.

Tereny wci­śnięte mię­dzy zakręty Dnie­stru przy­po­mi­nają pół­wy­spy lub zatoki. Pół­wy­spy mają naj­czę­ściej brzeg pła­ski, a zatoki two­rzące zewnętrzne brzegi zakrę­tów – wysoki do 40–60 m. Za Niż­no­wem zaczyna się naj­więk­sze zakole, naj­bar­dziej zwę­żone w oko­licy Koropca, skąd malow­ni­czy jar oglą­dać można z trzech stron. Prze­prawa była tu trudna, ale nie nie­moż­liwa. Zwłasz­cza w tych miej­scach, gdzie na pła­skim brzegu jar roz­sze­rza się w rodzaj doliny o prze­ciw­le­głym stro­mym brzegu dość daleko odda­lo­nym. Roz­cią­gają się tam znacz­niej­sze obszary, pokryte rzecz­nymi odsy­pami. Wśród łąk i pastwisk roz­rzu­cone są osady z cha­tami sto­ją­cymi nie­kiedy nad samym brze­giem rzeki. Prze­wozy pro­mami funk­cjo­nują w Kuty­skach, Horyh­la­dach, Budzy­niu, a bród w Koropcu for­so­wał het­man Tar­now­ski w 1531 r. Od Nie­zwisk miej­sca prze­praw są coraz rzad­sze. Dniestr pły­nie tu maje­sta­tycz­nie wśród wyso­kich i pio­no­wych brze­gów, jakby wśród gór zale­sio­nych i pokry­tych bujną roślin­no­ścią. Cha­rak­ter tych oko­lic zna­ko­mi­cie uchwy­cił Win­centy Pol:

Kiedy spu­ścisz się ku wodzie,

toś zaje­chał niby z góry,

skala żebrem wzrok ubo­dzie,

brze­go­wi­ska, istne mury.

Po nich pnie się zarośl młoda,

z nich urwi­sko skal opa­dło,

na łoka­tach szumi woda,

a Dniestr czy­sty jak zwier­cia­dło.

Lecz gdy wymkniesz się z parowu,

skały znikną, szum usta­nie,

jak­byś był na ste­pie znowu,

równo, cicho, znowu na lanie.

Od Czer­wo­no­grodu cha­rak­ter jaru wyraź­nie się zmie­nia. Brzegi stają się wyż­sze, w ich gór­nych war­stwach poja­wia się nagi, szary lub czer­wo­nawy gzyms pia­skowca. Na skal­nym urwi­sku, wśród stro­mych sto­ków trudno nawet zna­leźć dróżkę pro­wa­dzącą do brzegu rzeki. Stąd ten odci­nek Dnie­stru zupeł­nie nie nada­wał się do prze­praw woj­ska. Histo­ryczne brody tatar­skie spo­ty­kamy dopiero w Gródku, a niżej pod Koło­dróbką prze­prawiał się z woj­skiem w 1600 r. het­man Jan Zamoy­ski. Za Dźwi­no­gro­dem sze­ro­kość rzeki wynosi około 260 m, a głę­bo­kość – 3 m. W pierw­szej poło­wie XVI w. Moł­da­wia­nie mieli na Dnie­strze promy w Michal­cze­nach i Bere­bit­kow­cach. Naj­czę­ściej prze­kra­czali jed­nak rzekę pod Cho­ci­miem. Stąd urzą­dzali łupież­cze wyprawy w oko­lice Kamieńca Podol­skiego, Skały i Gródka.

Główne pra­wo­brzeżne dopływy Dnie­stru to: Stryj, Świca, Łom­nica, Łukwa, a na Poku­ciu Bystrzyca Soło­twiń­ska i Nad­wór­niań­ska oraz wpa­da­jąca do niej Worona. Naj­więk­szą rzeką pokucką jest Prut. Jego sze­ro­kość wynosi 100–160 m, a głę­bo­kość 1–2 m. Nazwa rzeki pocho­dzi przy­pusz­czal­nie od ruskiego słowa „prut­kij” (prędki) – cechy wła­ści­wej gór­nemu bie­gowi Prutu. Ma on na tym odcinku cha­rak­ter wybit­nie gór­ski – przy znacz­nym spadku prze­ła­muje się przez pasmo kar­pac­kie w ostrych zakrę­tach. Wez­brane jego wody wsku­tek desz­czów lub wio­sen­nego przy­boru są dzi­kie i nie­bez­pieczne. Niski stan odkrywa prze­szkody w postaci kamien­nych pro­gów i ogrom­nej liczby gła­zów roz­rzu­co­nych w kory­cie rzeki. W oko­licy Dela­tyna koń­czy się prze­łom Prutu. Stąd pły­nie on prze­waż­nie w sze­ro­kiej doli­nie omi­ja­jąc więk­sze wznie­sie­nia. Od Zabło­towa kra­jo­braz staje się coraz bar­dziej nizinny, ale rzeka nie zmie­nia swego cha­rak­teru. Naj­czę­ściej prze­kra­czane przej­ścia na Pru­cie były w Lubiż­nej, Sadzawce, Koło­myi, Pepe­ro­wie, Zabło­to­wie, Oreku i Śnia­ty­niu.

Z pra­wo­brzeż­nych dopły­wów Prutu naj­więk­szymi na Poku­ciu są: Łuszka, Pistyńka, Ryb­nica, a przede wszyst­kim Cze­re­mosz. Ten ostatni pły­nie od Kut w dół krętą linią, wśród licz­nych odsy­pisk dzie­lą­cych nurt na odnogi w sze­ro­kiej prze­waż­nie i pła­skiej doli­nie. Jego słaby prąd w niczym nie przy­po­mina gór­skiego, rwą­cego Cze­re­moszu w gór­nym biegu. Od pół­nocy wpada do Prutu kilka drob­nych, leni­wie pły­ną­cych poto­ków. Na gra­nicz­nej rzeczce Koła­czy­nie znaj­do­wała się gro­bla, którą prze­cho­dził głowny trakt z moł­daw­skich Czer­nio­wiec do pol­skiego mia­steczka Koła­czyna. Obszerne moczary, błota i trzę­sa­wi­ska roz­po­ście­rały się w gór­nym biegu Dnie­stru oraz nad Pru­tem i nie­wąt­pli­wie utrud­niały dostęp do tych rzek. Nie­stety, nie wiemy, jaki był w XVI w. rodzaj tych bagien, ich zarysy i wiel­kość, głę­bo­kość, obszar trzę­sa­wisk, wysp i prze­smy­ków oraz moż­li­wość prze­kra­cza­nia. Wpraw­dzie na Poku­ciu jezior było bar­dzo mało, to jed­nak znaczna liczba rzek i poto­ków (do 7 tys.) powo­do­wała, że nie było kło­po­tów w zapew­nie­niu woj­sku czy­stej wody.

Szer­sze doliny rzeczne i łagod­niej­sza rzeźba ota­cza­ją­cych je tere­nów uła­twiały poko­ny­wa­nie prze­szkód wod­nych jedy­nie w pół­noc­nym pasie Poku­cia i to głów­nie w kie­runku rów­no­leż­ni­ko­wym. O wiele trud­niej­sza była sytu­acja na połu­dnio­wym Podolu oraz w górzy­stej, rów­nież połu­dnio­wej czę­ści Poku­cia. Tam roz­miary rzek (ich znaczna dłu­gość, sze­ro­kość – ale nie głę­bo­kość), szyb­kość prądu (duże wskaź­niki prze­pływu wody), cha­rak­ter dna oraz bieg rzek (liczne zakola, wodo­spady i progi) utrud­niały prze­prawy woj­ska z zachodu na wschód, a w wypadku Dnie­stru rów­nież z pół­nocy na połu­dnie.

W dzia­ła­niach zimo­wych – takich jak np. Pio­tra Rare­sza w 1530 r. – naj­waż­niej­sza była zna­jo­mość okre­sów lodo­wych na rze­kach. Według badań prze­pro­wa­dzo­nych w latach 1909-1930 okres ten na środ­ko­wym Dnie­strze wyno­sił około 99 dni (od 29 XI do 7 III)19. Jeśli więc żoł­nie­rze mogli prze­kra­czać Dniepr po lodzie przez 4–5 mie­sięcy w roku, to Dniestr tylko w ciągu 2–3 mie­sięcy. Na obsza­rze gór­skich dopły­wów Dnie­stru okres lodowy jest nieco dłuż­szy (101–119 dni). Liczy się go od wystą­pie­nia na rze­kach pierw­szego zja­wi­ska lodo­wego (tzw. śryżu) do osta­tecz­nego znik­nię­cia na wio­snę. Okres cał­ko­wi­tego zamar­z­nię­cia trwa na Dnie­strze 80 dni (od 14 XII do 2 III), ale na sku­tek zda­rza­ją­cych się przej­ścio­wych odwilży czas fak­tycz­nego pokry­cia rzeki 40–50-cen­ty­me­tro­wym lodem jest krót­szy i trwa prze­cięt­nie tylko 62 dni.

W dzia­ła­niach wojen­nych ważne jest też usta­le­nie okre­sów powo­dzi, czasu ich trwa­nia i wyso­kość fali powo­dziowej. Na Dnie­strze, Pru­cie i ich dopły­wach wystę­pują trzy wylewy. Pierw­szy, wio­senny (na początku marca), w cza­sie pusz­cze­nia lodów na rze­kach. Do rusze­nia kry lodo­wej na Dnie­strze wystar­cza fala o wyso­ko­ści 30–150 cm ponad średni stan roczny, a więc głę­bo­kość rzeki sięga wów­czas 3–6 m. Drugi w lecie (od końca czerwca do połowy lipca – 3 tygo­dnie), pod­czas top­nie­nia śniegu w Kar­pa­tach. W połą­cze­niu z let­nimi ule­wami dojść może wów­czas do kata­stro­fal­nych powo­dzi. W gór­nym biegu Dniestr wystę­puje z brze­gów, ale poni­żej Niż­nowa wyso­kość jaru chroni oko­lice przed zale­wami. Trzeci na jesieni (wrze­sień – paź­dzier­nik). W cza­sie niskiego stanu (czer­wiec, sier­pień) przez tydzień lub dłu­żej cze­kać można na przy­bór. Nawet jed­nak w okre­sie posuch mie­li­zny pokryte są 60–90-cen­ty­me­trową wodą. Mimo to, jeśli tylko doliny rzek podol­skich i pokuc­kich umoż­li­wiały dotar­cie do brze­gów, prze­pra­wiano się w XVI stu­le­ciu naj­czę­ściej w bród. For­so­wa­nie prze­szkód wod­nych w czerwcu i sierp­niu nie spra­wiało więk­szych trud­no­ści. Wobec sil­nego prądu więk­szo­ści rzek nie decy­do­wano się z reguły na mosz­cze­nie prze­praw drew­nem i chru­stem. Jeśli już budo­wano prze­prawy dla pie­choty, to raczej spo­so­bem hucul­skich górali ukła­dano na dnie rzek kamie­nie. W grud­niu, stycz­niu i lutym prze­kra­czano rzeki po lodzie, choć nie­zbęd­nym warun­kiem było wów­czas pod­ku­cie koni. Przy śred­nim sta­nie wód w kwiet­niu, maju i listo­pa­dzie prze­prawa była utrud­niona, lecz nie nie­moż­liwa. For­so­wano wów­czas rzeki nawet pły­nąc wpław, np. jedną ręką trzy­ma­jąc się ogona koń­skiego, a drugą cią­gnąc tra­tewkę uno­szącą na sobie broń, rynsz­tu­nek i amu­ni­cję. Uży­wano też pro­mów, zwłasz­cza do trans­portu pie­choty, arty­le­rii i wozów. Budo­wa­nie kła­dek i drew­nia­nych mostów raczej nie wcho­dziło w rachubę wobec dużych sze­ro­ko­ści głów­nych rzek.

Wiel­kość opa­dów i tem­pe­ra­tura decy­dują nie tylko o wyso­ko­ści wodo­sta­nów rzek, a więc o dostęp­no­ści i obron­no­ści okre­ślo­nych obsza­rów. Wpły­wają rów­nież na stan dróg, moż­li­wo­ści obo­zo­wa­nia, zdro­wie żoł­nie­rzy, a nawet prze­są­dzają o pro­wa­dze­niu więk­szych dzia­łań w pew­nych porach roku, np. zimą w górach. Pol­scy wete­rani wojen moskiew­skich zetknęli się na Podolu i Poku­ciu z odmien­nymi warun­kami kli­ma­tycz­nymi. Jeśli nad Dźwiną i gór­nym Dnie­prem odno­to­wu­jemy wpływy powie­trza polar­no­mor­skiego, to nad Dnie­strem panuje kli­mat umiar­ko­wa­nie cie­pły. Śred­nia tem­pe­ra­tura stycz­nia waha się tu od 4°C do 6°C, a naj­więk­sze mrozy docho­dzą do 15–27°C. Zima jest czę­sto prze­ry­wana odwil­żami, a śnieg rzadko wystę­puje w spo­sób cią­gły. Osło­nię­tymi od pół­nocy, a otwar­tymi ku połu­dniowi jarami Dnie­stru i jego dopły­wów prze­do­stają się cie­płe wia­try od Morza Czar­nego. Stąd obszar połu­dnio­wego, tzw. cie­płego, Podola ma bar­dzo łagodny kli­mat, małe skoki tem­pe­ra­tury, znaczne nasło­necz­nie­nie w ciągu roku i bujną roślin­ność. Tem­pe­ra­tura lipca sięga 16–20°C, a naj­więk­sze upały docho­dzą do 35°C. Rów­nież na Poku­ciu nachy­le­nie ku połu­dnio­wemu wscho­dowi uła­twia przy­stęp cie­plej­szym prą­dom powie­trza, choć w czę­ści górzy­stej kli­mat jest znacz­nie ostrzej­szy. Leżąca na pogra­ni­czu tych dwóch stref Koło­myja ma zmienną dobową tem­pe­ra­turę. Śred­nia tem­pe­ra­tura lata w Moł­da­wii jest o 3–4° wyż­sza.

Na tere­nach poło­żo­nych nad Dnie­strem wio­sna roz­po­czyna się o kilka tygo­dni wcze­śniej i cie­pła pora trwa dłu­żej, nawet do połowy listo­pada. Żniwa zaczyna się tam już w końcu czerwca. Śred­nia tem­pe­ra­tura wio­sną wynosi +9,2°C, jesie­nią +6,1°C. Wia­try połu­dniowo-wschod­nie przy­no­szą posu­chy, tak że lato i jesień czę­ściej bywają suche niż dżdży­ste. Naj­wię­cej dni desz­czo­wych jest w kwiet­niu i czerwcu, naj­mniej we wrze­śniu. Jeśli nad Dnie­strem wyjąt­kowo tylko wystę­pują dłu­go­trwale desz­cze, to w Kar­pa­tach opady są obfite. Na Podolu i Poku­ciu śred­nie roczne opady wyno­szą 600–800 mm, w górach nato­miast do 1400 mm. Żoł­nie­rze wal­czący na połu­dnie od Prutu musieli się więc liczyć np. z mniej­szą sku­tecz­no­ścią zmo­czo­nych cię­ciw w łukach czy z zama­ka­niem lon­tów do rusz­nic. Z kolei na tere­nach nad­dnie­strzań­skich były złe warunki dla ruchu i manewru wojsk. Uro­dzajny czar­no­ziem zło­żony z glinki i próch­nicy był trudno prze­jezdny w okre­sie desz­czów czerw­co­wych. Na zła­go­dze­nie róż­nic kli­ma­tycz­nych mię­dzy zimą a latem, dniem a nocą wpły­wała roz­le­głość ówcze­snych lasów. Obo­zo­wa­nie na tere­nach pod­gór­skich było jed­nak uciąż­liwe wsku­tek zasto­isk chłod­nego powie­trza wytwa­rza­nych przez wil­got­ność na pola­nach leśnych.

Sto­pień zale­sie­nia terenu i jego pokry­cie (krzaki, łąki, pola uprawne, luźne zadrze­wie­nie) są waż­nymi czyn­ni­kami wpły­wa­ją­cymi na dzia­ła­nia bojowe, prze­jezd­ność, masko­wa­nie, obser­wa­cje itd. Nie­stety, trudno podać ści­słe dane do XVI-wiecz­nego Podola i Poku­cia, okre­ślić wiel­kość obsza­rów leśnych, ich poło­że­nie wzglę­dem waż­nych obiek­tów tere­no­wych i komu­ni­ka­cyj­nych, opi­sać sam las – jego drze­wo­stan i rodzaj pod­szy­cia. Wia­domo, że czy­sty drze­wo­stan był w prze­szło­ści rzad­ko­ścią. Na połu­dnio­wym Podolu wystę­po­wały wyłącz­nie lasy liścia­ste z dębem, bukiem i gra­bem na czele. Rza­dziej rósł jesion, jawor, lipa, olcha. Małe zale­sie­nie było w dorze­czu Gni­łej Lipy, duże – Zło­tej Lipy i Strypy, mniej­sze – Seretu. Dalej na wschód lasy poja­wiały się na pra­wym brzegu Zbru­cza. Wresz­cie w samym sta­ro­stwie kamie­niec­kim w XVI w. liczono do 30 dużych kom­plek­sów leśnych.

Po pra­wej stro­nie Dnie­stru naj­więk­sze zale­sie­nie wystę­po­wało w dorze­czu Łom­nicy i Bystrzycy. Na wyso­kiej grzę­dzie mię­dzy kotli­nami rzek rośnie tam Czarny Las, daw­niej zwany Halicką Buko­winą. Naj­więk­szy jed­nak obszar leśny na pół­noc­nym Poku­ciu obej­mo­wała pusz­cza zwana Cho­ro­sną. Były to lasy liścia­ste, w któ­rych rósł dąb, buk, grab, klon i osika. Zaczy­nały się one kilka kilo­me­trów na pół­noc od Koło­myi i cią­gnęły się na pół­nocny zachód ku Dnie­strowi pasem bli­sko 60 km dłu­gim i 40 km sze­ro­kim. Bagna i trzę­sa­wi­ska Cho­ro­sny sta­no­wiły dosko­nałą osłonę dla miej­sco­wej lud­no­ści przed Tata­rami, któ­rzy uni­kali oko­lic „lesnych i tie­snych”. Na wschód od gór­nej Czer­niawy, bli­żej Dnie­stru, nie było już lasów – cią­gnęły się tam zie­mie uprawne i nad­rzeczne łąki. Dopiero na połu­dniu, nad Pru­tem, domi­no­wał kra­jo­braz lasu liścia­stego, hukowo-dębo­wego. W lustra­cji sta­ro­stwa koło­myj­skiego z 1565 r. czy­tamy: „tam, za Koło­myją, jest lasów i pustyń dosyć”, a w innej doty­czą­cej sta­ro­stwa śnia­tyń­skiego: „są lasy wiel­kie ku gra­nicy woło­skiej i węgier­skiej, z któ­rych gór cieką rzeki – Cze­re­mosz z inszemi rze­kami wiel­kiemi, w któ­rych lesiech buko­winy i jedliny bar­dzo wiele i inszego drzewa, na któ­rym bywa jemioła”20. Wzno­szące się stop­niami za Pru­tem pasma gór były bez­le­śne lub czę­ściej pokryte gęstymi lasami. W górach też dopiero spo­ty­kało się drze­wo­stan szpil­kowy (jodły, świerki).

Z tere­nem ści­śle jest zwią­zany prze­bieg dróg komu­ni­ka­cyj­nych, a więc i ewen­tu­alne osie prze­mar­szów woj­ska. Główny szlak roz­ga­łę­ział się we Lwo­wie w kie­runku wschod­nim na Zło­czów, Trem­bowlę i Kamie­niec Podol­ski oraz w połu­dnio­wym przez Roha­tyn do Hali­cza. Ist­niały też rów­no­leż­ni­kowe połą­cze­nia: Roha­tyn – Brze­żany – Tar­no­pol, Niż­nów – Mona­ste­rzy­ska – Buczacz – Kopy­czyńce oraz na samym połu­dnio­wym Podolu Czer­wo­no­gród – Jagiel­nica – Barsz­czów – Skała – Smo­trycz – Duna­jowce.

Główny trakt do Moł­da­wii prze­ci­nał Poku­cie z zachodu na wschód pro­wa­dząc z Hali­cza przez Cze­sy­biesy, Zabło­tów (póź­niej­szy Sta­ni­sła­wów), Tyśmie­nice, Oty­nię, Koło­myję, Zabło­tów, Śnia­tyń. Stąd do gra­nicz­nego Koła­czyna było 3,7 km. Na gra­nicz­nej rzece Koła­czy­nie znaj­do­wała się gro­bla, którą szlak wiódł przez Sze­pie­nice do Czer­nio­wiec. W Czer­niow­cach droga roz­ga­łę­ziała się w trzech kie­run­kach: na połu­dnie przez Koź­min, Seret i Suczawę wzdłuż roz­le­głych lasów buko­wiń­skich, na wschód przez Tyra­sowce i Hadir pół­noc­nym brze­giem Prutu oraz na pół­nocny wschód na Cho­cim, prze­ci­na­jąc lasy cią­gnące się tu do Buko­winy. Szlak koła­czyń­ski stwa­rzał naj­lep­sze warunki ruchu i manewru dla wal­czą­cych wojsk, zwłasz­cza dla obcią­żo­nej dużym tabo­rem kon­nym armii pol­skiej.

W Zabło­to­wie roz­po­czy­nał się drugi ważny szlak pro­wa­dzący przez Nad­wómą, Dela­tyn, Prze­łęcz Jabło­niecką na Węgry. Łączył się on ze szla­kiem koła­czyń­skim przez drogę Dela­tyn – Koło­myja wio­dącą pół­noc­nym, lewym brze­giem Prutu.

Wiel­kie zna­cze­nie na Poku­ciu miał przy­le­gły od pół­nocy do szlaku koła­czyń­skiego pas terenu, który mógł być wyko­rzy­sty­wany dla obej­ścia, osłony i masko­wa­nia dzia­łań woj­ska. Naj­waż­niej­sza była tu droga wycho­dząca z Koło­myi i wio­dąca na pół­nocny wschód przez Pod­haj­czyki, Gwoź­dziec, Soroki, Czer­nia­tyń, Horo­denkę do Czer­wo­no­grodu lub Gródka nad Dnie­strem. Mniej­sze zna­cze­nie miały inne drogi na tym obsza­rze: Zabło­tów – Tłu­macz – Horo­denka – Śnia­tyń oraz Oty­nia – Obe­r­tyn – Horo­denka.

Drogi na połu­dnie od Prutu nie­zbyt nada­wały się do mar­szu kilku lub kil­ku­na­sto­ty­sięcz­nych armii ze względu na prze­pu­sto­wość, szyb­kość ruchu, sze­ro­kość, zakręty, spadki, ich stan i prze­jezd­ność. Naj­waż­niej­sza z nich, łącząca Koło­myję z moł­daw­skimi Kutami, oddzie­lała się w Koło­myi od szlaku koła­czyń­skiego, wio­dła przez Prut na połu­dnie przez Sopów, Myszyn, Jabło­nów, skrę­cała na połu­dniowy wschód przez Pistyń, Kosów, Czer­nia­hówkę i Kuty do gra­nicy buko­wiń­skiej. Mniej­sze zna­cze­nie miały drogi: Dela­tyn – Jabło­nów, Kosów – Roż­nów – Zabło­tów (Śnia­tyń), Dela­tyn – Kre­mince – Wier­cho­wina – Kosów.

Cha­rak­ter gra­nicy i moż­li­wo­ści wtar­gnię­cia nie­przy­ja­ciela wska­zy­wały, że na kie­runku nad­dnie­strzań­skim była ona obronna, a na koło­myj­sko-śnia­tyń­skim – zaczepna (otwarta). Dniestr na pół­nocy, pusz­cza i bagna na zacho­dzie, Prut, góry, lasy i rzeki na połu­dniu – wszystko to two­rzyło poważne prze­szkody natu­ralne. Moł­da­wię łączył więc z Pol­ską stra­te­giczny kory­tarz koło­myj­ski ogra­ni­czony od pół­nocy Dnie­strem, od zachodu Cho­ro­sną, od połu­dnia Pru­tem. Prze­bie­gał on na pół­noc od szlaku koła­czyń­skiego. Dzia­łem wod­nym mię­dzy Pru­tem a Dnie­strem wiódł też szlak woło­ski (mul­tań­ski, złoty) Tata­rów najeż­dża­ją­cych zie­mie ruskie. Moż­li­wo­ści wej­ścia na ważne obiekty stra­te­giczne i ope­ra­cyjne zale­żały więc od ufor­ty­fi­ko­wa­nia linii obu rzek. Kto bowiem uchwy­cił miej­sco­wo­ści nad Pru­tem (Śnia­tyń, Koło­myja) oraz na szlaku koła­czyń­skim (Cze­sy­biesy, Tyśmie­nica), ten pano­wał nad całym Poku­ciem i otwie­rał sobie drogę na Halicz i Roha­tyn. Stąd na tym głów­nym i natu­ral­nym kie­runku ope­ra­cyj­nym dla obu woju­ją­cych stron, jakim była „Brama Koło­myj­ska”, duże zna­cze­nie miały stałe punkty obronne (mia­sta, zamki), które zamy­kały szlaki najaz­dów. Na tym obsza­rze o dłu­go­ści 80 km i sze­ro­ko­ści 40 km dzia­ła­nia wojenne musiały być bar­dziej meto­dyczne niż na ste­pach, przy waż­nej roli oblę­żeń – i nie tak ruchome, impro­wi­za­tor­skie, jak na wscho­dzie. Oko­licz­no­ści te musiały się też odbić na skła­dzie wojsk. Armia moł­daw­ska i pol­ska skła­dały się głów­nie z jazdy, a jej dzia­ła­nia ubez­pie­czały nie­wąt­pli­wie takie ele­menty, jak: lasy, rzeki, bagna i wynio­słe wzgó­rza. Ale w odkry­tej, pagór­ko­wato-rów­nin­nej „Bra­mie Koło­myj­skiej” duże zna­cze­nie mogła rów­nież mieć pie­chota i arty­le­ria. Rola tych rodza­jów wojsk byłaby tym więk­sza, im sil­niej­sze byłoby ufor­ty­fi­ko­wa­nie oma­wia­nego obszaru. Jagiel­lo­no­wie nie zamknęli jed­nak tego kie­runku tak szczel­nie, jak to uczy­nili na Węgrzech Habs­bur­go­wie przed najaz­dami turec­kimi.

Uwaga kró­lów pol­skich sku­piała się głów­nie na zabez­pie­cze­niu Podola. Liczne umoc­nie­nia obronne, które się tam znaj­do­wały, zamy­kały szlaki tatar­skie i moł­daw­skie oraz zapew­niały schro­nie­nie oko­licz­nej lud­no­ści cywil­nej. Zamki, zameczki i obwa­ro­wane mia­sta mogły sta­no­wić dogodną pod­stawę ope­ra­cyjną do dzia­łań zaczep­nych, będąc maga­zy­nami zaopa­trze­nia. Two­rzyły rów­nież osłonę i ubez­pie­cze­nie tyłów w razie wyprawy do Moł­da­wii. Do naj­waż­niej­szych twierdz podol­skich zamy­ka­ją­cych szlak woło­ski i przej­ście przez Dniestr nale­żały: Buczacz strze­gący prze­prawy przez jar Strypy, Jazło­wiec leżący na waż­nej dro­dze na Poku­cie, Trem­bowla, Skała, Paniowce i Smo­trycz. Klu­czowe jed­nak zna­cze­nie dla całego połu­dnio­wego sys­temu obrony miała jedna z naj­sil­niej­szych twierdz pol­skich – Kamie­niec Podol­ski. Wznie­siona na litej skale, oto­czona wodami Smo­trycza zamy­kała drogę wypra­wom tatar­skim i moł­daw­skim. Ten, kto trzy­mał Kamie­niec, fak­tycz­nie wła­dał zie­miami Podola. Stary zamek umiej­sco­wiony od strony pół­nocno-zachod­niej na grzę­dzie skal­nej ota­czały wyso­kie mury z jede­na­stoma basz­tami. Droga do mia­sta wio­dła po moście wznie­sio­nym nad głę­bo­kim prze­ko­pem, wyku­tym mię­dzy skalą kamie­niecką a cyplem. Na początku XVI w. wznie­siono m.in. baszty: Różankę o murach gru­bo­ści 4 m, Wodną oraz bramę arka­dową od strony zachod­niej. Mia­sto było silną for­tecą oto­czoną murami. W poło­wie XVI w. liczyło bli­sko 4 tysiące miesz­kań­ców i mie­ściła się tu sto­lica powiatu kamie­niec­kiego roz­cią­ga­ją­cego się mię­dzy Sere­tem a Kalu­sem. Więk­szymi mia­stami w tym powie­cie były: Skała i Gró­dek (po 1000 miesz­kań­ców) oraz Cze­me­rowce, Kudryńce, Sata­nów, Czar­no­ko­zińce, Sza­tawa, Ory­nin i Smo­trycz. Naj­wię­cej miast miał jed­nak leżący na zachód powiat czer­wo­no­gródzki. Więk­szymi były: Jazło­wiec (1200 miesz­kań­ców), Jagiel­nica, Czer­wo­no­gród, Husia­tyn i Sido­rów21.

Pod wzglę­dem admi­ni­stra­cyj­nym zie­mia halicka nale­żała do woje­wódz­twa ruskiego. Skła­dały się na nią cztery powiaty: halicki – (naj­więk­szy), – trem­bo­wel­ski, – koło­myj­ski i śnia­tyń­ski. Dwa ostat­nie (naj­mniej­sze) i część halic­kiego two­rzyły wła­śnie Poku­cie. Zamek w Śnia­ty­niu nale­żał do pierw­szej, Trem­bowla i Halicz do dru­giej linii obron­nej na Rusi. W cza­sach kam­pa­nii obe­r­tyń­skiej zwłasz­cza zamek w Hali­czu mógł sta­no­wić dosta­tecz­nie mocny punkt obronny. Został on grun­tow­nie odre­stau­ro­wany przez woje­wodę san­do­mier­skiego Ottona z Chod­cza około 1522 r. Nato­miast pokuc­kie zamki w Koło­myi, Śnia­ty­niu, Michal­czach i Niż­no­wie leżały w gru­zach, nie­odbu­do­wane jesz­cze po poprzed­nich – najaz­dach moł­daw­skich i tatar­skich. W podob­nym sta­nie były zapewne zameczki w Rakowcu, Czer­ne­licy, Pnio­wie i Nad­wór­nie. Jedy­nie zame­czek w Gwoźdźcu nale­żący do Jana Two­row­skiego znaj­do­wał się w dobrym sta­nie, choć – jak zde­cy­do­wana więk­szość miej­sco­wych for­ty­fi­ka­cji – był budowlą drew­nianą. W ziemi halic­kiej były liczne mia­steczka, ale małe. W poło­wie XVI w. na 51 miast 23 nale­żały do powiatu halic­kiego, 15 do trem­bo­wel­skiego oraz 13 do koło­myj­skiego i śnia­tyń­skiego.

Na Poku­ciu w latach trzy­dzie­stych znaj­do­wało się bli­sko 15 mia­ste­czek i od 150 do 300 wsi. Naj­więk­szym mia­stem, swo­istą „sto­licą” pokucką, była Koło­myja licząca w 1565 r. około 1900 miesz­kań­ców. W powie­cie koło­myj­skim znaj­do­wały się nastę­pu­jące mia­steczka: Uto­ropy (mię­dzy rzecz­kami Pistyńką a Nasa­ra­dem, na pół­nocny zachód od Kosowa) zało­żone przez het­mana polnego koron­nego (1509–1520) Jana Two­row­skiego, Zabło­tów nad Pru­tem, Żuków (na zachód od Obe­r­tyna) oraz Okno (nad jezio­rem na zachód od Horo­denki). W powie­cie śnia­tyń­skim leżały: Gwoź­dziec nad Czer­niawą (wła­sność Two­row­skiego i jego potom­ków – Buczac­kich) oraz Koła­czyn nad gra­niczną rzeczką o tej samej nazwie, zało­żony w stycz­niu 1530 r. przez het­mana polnego koron­nego Jana Kolę z Dale­jowa. Śnia­tyń był dru­gim co do wiel­ko­ści mia­stem pokuc­kim, trze­cim zaś kró­lew­ski Tłu­macz, poło­żony w pokuc­kiej czę­ści powiatu halic­kiego. W powie­cie tym znaj­do­wały się też pozo­stałe mia­steczka pokuc­kie: Tyśmie­nica nale­żąca do Paniow­skich, Niż­nów przy prze­pra­wie przez Dniestr, Kuty­ska (rów­nież nad Dnie­strem), Michal­cze oraz Olsza­nica (na pół­noc od Tyśmie­nicy). Cze­sy­biesy nale­żące do het­mana polnego koron­nego Jana Kamie­niec­kiego, poło­żone na zachod­nim brzegu Bystrzycy na połu­dnie od Hali­cza, nie były już mia­stecz­kiem pokuc­kim. Wyprawy moł­daw­skie zawsze tu jed­nak docie­rały jako do naj­dal­szego punktu Poku­cia. W mię­dzyrzeczu dwóch Bystrzyc: Soło­twiń­skiej i Nad­wór­niań­skiej, leżał Zabło­tów, na miej­scu któ­rego dopiero w 1662 r. powstało mia­sto Sta­ni­sła­wów. Były więc dwa sku­pi­ska miast pokuc­kich: jedno w kącie mię­dzy Bystrzycą a Dnie­strem, na skraju pusz­czy Cho­ro­sny, oraz dru­gie w odkry­tym rejo­nie rzeczki Czer­niawy wpa­da­ją­cej do Prutu22.

Mia­sta, zameczki i dwory szla­chec­kie, a nawet warow­nie chłop­skie oto­czone były sze­roko wów­czas roz­po­wszech­nio­nymi na Rusi i Podolu umoc­nie­niami drew­niano-ziem­nymi. Histo­rycy upa­trują odro­dze­nie się sta­ro­sło­wiań­skiego wątku w budow­nic­twie gród­ków kre­so­wych w zasa­dzie mówią­cej, że drewno i zie­mia bar­dziej sku­tecz­nie wytrzy­mują poci­ski broni pal­nej niż mur. Wydaje się jed­nak, że świa­do­mość tej zasady odgry­wała w pierw­szej ćwierci XVI w. na Podolu mniej­szą rolę. Rzadko sto­so­wane oblę­że­nia w wal­kach z Tata­rami powo­do­wały na tam­tym obsza­rze znaczne zanie­dba­nia i opóź­nie­nia w pol­skiej sztuce for­ty­fi­ka­cyj­nej. Muro­wane umoc­nie­nia były jesz­cze wów­czas odna­wiane w śre­dnio­wiecz­nym sys­te­mie obrony pio­no­wej. Tym­cza­sem wyso­kość murów i baszt, zapew­nia­jąca dotąd bez­pie­czeń­stwo oblę­żo­nym, tra­ciła z bie­giem lat na zna­cze­niu. Mury bowiem i baszty pod­cięte cel­nymi strza­łami pro­wa­dzo­nymi wzdłuż linii pozio­mej tuż nad zie­mią waliły się, rażąc bro­niącą się załogę. Two­rzyły się w ten spo­sób rumo­wi­ska gru­zów, po któ­rych oble­ga­jący wdzie­rali się do zamku lub mia­sta. Jed­no­cze­śnie dotych­cza­sowe for­ty­fi­ka­cje nie nada­wały się do takiego umiesz­cza­nia na nich dział, ażeby mogły sku­tecz­nie wal­czyć z arty­le­rią i pie­chotą oble­ga­jących. Bra­ko­wało sys­temu for­ty­fi­ka­cji baste­jo­wej, głów­nie typu wie­lo­kon­dy­gna­cyj­nego. Mało było baszt nowego typu, znacz­nie obni­żo­nych w sto­sunku do śre­dnio­wiecz­nych i o więk­szym obwo­dzie, wysu­nię­tych do przodu i dosto­so­wa­nych do obrony ogniem czo­ło­wym i bocz­nym broni pal­nej.

Na Poku­ciu zde­cy­do­wa­nie prze­wa­żała wła­sność kró­lew­ska. Były tu cztery sta­ro­stwa: halic­kie, tłu­mac­kie, koło­myj­skie i naj­więk­sze śnia­tyń­skie, które w 1565 r. obej­mo­wało bli­sko czwartą część całego tery­to­rium pokuc­kiego. W latach dwu­dzie­stych XVI w. wszyst­kie (poza tłu­mac­kim) były w posia­da­niu jed­nego z naj­po­tęż­niej­szych magna­tów na Rusi, woje­wody san­do­mier­skiego Ottona z Chod­cza. Na Poku­ciu wystę­po­wała też wła­sność szla­checka. Były het­man polny Jan Two­row­ski posia­dał dwa mia­steczka (Gwoź­dziec i Uto­ropy) oraz osiem wsi. Aktu­alny het­man polny Jan Kola z Dale­jowa, sta­ro­sta tłu­macki i kamio­nacki, pod­ko­mo­rzy i kasz­te­lan halicki, posia­dał mia­steczka Koła­czyn i Kro­piec oraz po cztery wsie w powie­cie halic­kim i koło­myj­skim oraz dwie w śnia­tyń­skim. Straż­nik polny koronny Miko­łaj Sie­niaw­ski miał w ziemi halic­kiej mia­sto Woj­ni­łowo i cztery wsie. Do moż­niej­szych domów zali­czyć też można Buczac­kich – Pila­wi­tów i Stru­siów. Od końca lat trzy­dzie­stych miej­sca rodów ruskich i doga­sa­ją­cych lub zubo­ża­łych pol­skich zaj­mują nowe pol­skie rodziny (Sie­niaw­scy, Zbo­row­scy, Jazło­wieccy, Potoccy, Mie­leccy), które gro­ma­dzą majątki drogą posa­gów lub kupna. Z bie­giem lat wzra­sta wła­sność szla­checka, a kur­czy się kró­lew­ska23.

Zie­mie ruskie i Podole o skrom­nych roz­mia­rach osad­nic­twa i nie­wiel­kiej licz­bie osie­dli oce­niać można na około 700 tysięcy miesz­kań­ców przy gęsto­ści zalud­nie­nia nie­prze­kra­cza­ją­cej 10 miesz­kań­ców na km2. Przy­czyną sła­bego zalud­nie­nia kre­sów było nie tylko upro­wa­dza­nie lud­no­ści przez Tata­rów, ale samo odstra­sza­nie osad­ni­ków przez brak gwa­ran­cji bez­pie­czeń­stwa. Na Podolu liczą­cym bli­sko 100 tysięcy lud­no­ści gęściej­sze zalud­nie­nie i więk­szy areał upra­wia­nej ziemi wystę­po­wał w powie­cie czer­wo­no­gródz­kim po pra­wej stro­nie Zbru­cza, w sta­ro­stwie skal­skim, dobrach bisku­pich i nad dol­nym Smo­try­czem kolo Kamieńca Podol­skiego. Naj­więk­sze wło­ści w tych rejo­nach to: żwa­niec­kie (12 wsi), kamie­niec­kie i jagiel­nic­kie. Licz­niej­sze gniazda szla­chec­kie nad Dnie­strem sku­piły się w dorze­czu Zbru­cza i Niklawy.

Pod wzglę­dem zalud­nie­nia zie­mia halicka zaj­mo­wała ostat­nie miej­sce w woje­wódz­twie ruskim, a z powia­tów ruskich – powiat koło­myj­ski i trem­bo­wel­ski. Samo Poku­cie liczyło około 30 tysięcy miesz­kań­ców, z tego około 15% sta­no­wiła szlachta (głow­nie drobna, cząst­kowa i jed­no­wio­skowa), 25% miesz­cza­nie w znacz­nej czę­ści trud­niący się rol­nic­twem i hodowlą oraz 60% chłopi. Uprawa ziemi roz­wi­nęła się zwłasz­cza na lep­szych gle­bach w powie­cie halic­kim, gdzie indziej prze­wa­żała wypa­sowa hodowla stad. Na Poku­ciu ist­niały dosko­nale pastwi­ska dla hodowli owiec, która była głów­nym zaję­ciem miej­sco­wej lud­no­ści. Liczne stada stwa­rzały moż­li­wość zaspo­ka­ja­nia potrzeb woj­ska w zakre­sie zaopa­trze­nia. Tu znaj­do­wały się też zasobne warzel­nie soli.

Lud­ność Moł­da­wii liczyła około 300 tysięcy osób trud­nią­cych się przede wszyst­kim rol­nic­twem i hodowlą bydła. Więk­sze mia­sta (Suczawa, Seret, Roman, Ber­ład, Teku­cze) były waż­nymi ośrod­kami rze­mio­sła i han­dlu. Przez Moł­da­wię prze­cho­dziły główne szlaki han­dlowe łączące świat muzuł­mań­ski z Europą, a więc pro­wa­dzące z Tur­cji i wybrzeży Morza Czar­nego na Węgry, Litwę i do Pol­ski. Mia­sta moł­daw­skie posia­dały wały ziemne i drew­niane czę­sto­koły oto­czone rowami z wodą. W końcu XV w. wiele zam­ków bojar­skich i hospo­dar­skich odre­stau­ro­wano. Mury obronne z kamie­nia i cegły zostały pogru­bione i uzu­peł­nione nie­kiedy walami ziem­nymi. Lud­ność moł­daw­ska nie była jed­no­lita pod wzglę­dem naro­do­wo­ścio­wym. Główny jej trzon sta­no­wili Wołosi, mówiący języ­kiem nale­żą­cym do romań­skiej grupy języ­ko­wej i zamiesz­ku­jący przede wszyst­kim roz­cią­ga­jącą się na połu­dniu wzdłuż Dunaju Wołosz­czy­znę. W Besa­ra­bii, Buko­wi­nie i ziemi sze­pie­nic­kiej miesz­kała obok Woło­chów lud­ność ruska. W mia­stach moł­daw­skich znaczny odse­tek sta­no­wili Niemcy przy­byli tu z Sied­mio­grodu. Lud­ność moł­daw­ska wyzna­wała głów­nie pra­wo­sła­wie.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Z. Spie­ral­ski, Kam­pa­nia obe­r­tyń­ska 1531 roku, War­szawa 1962. [wróć]

2. M. Biel­ski, Kro­nika to jest histo­ria świata, Kra­ków 1564. [wróć]

3. M. Stryj­kow­ski, Która przed tym ni­gdy świa­tła nie widziała kro­nika pol­ska, litew­ska, żmudzka i wszyst­kiej Rusi, Kró­le­wiec 1582. [wróć]

4. B. Wapow­ski, Kro­niki B. Wapow­skiego z Rado­cho­niec część ostat­nia, czasy podłu­go­szow­skie obej­mu­jąca(1480–1535), wyd. J. Szuj­ski, Scrip­to­res rerum polo­ni­ca­rum, t. II, Cra­co­viae 1874. [wróć]

5. S. Zacha­ria, Descrip­tio duorum cer­ta­mi­num… , [w:] Spie­ral­ski, Kam­pa­nia obe­r­tyń­ska…, s. 271–280. [wróć]

6. J. Dan­ty­szek, Vic­to­ria Sere­nis­simi Prin­ci­pis et Domini, Domini Sigi­smundi eius nomi­nis primi… , [w:] Spie­ral­ski, Kam­pa­nia obe­r­tyń­ska…, s. 282 – 284. [wróć]

7. S. Gór­ski, Vic­to­ria Polo­na­rum de Vala­chis, regnate Sigi­smundo primo in Polo­nia, [w:] Acta Tomi­ciana, (dalej cyt. A1), t. XIII. [wróć]

8.Acta Tomi­ciana t. IX–XIII, ed Z.Celi­chow­ski, Posna­niae 1876–1915. [wróć]

9. J. Bog­dan, Vechile cro­nice mol­do­ve­ne­sti pinǎ la Ure­chia, Bucu­re­sci 1891, s. 149–162. [wróć]

10. G. Ure­che, Leto­pi­se­tul Tǎrii Mol­do­vei pânǎ la Aron Vodǎ (1359––1595) intoc­mit de G. Ure­che vor­ni­cul s S. Dasca­lul, ed. C.C. Giu­re­scu, Cra­iova 1939. [wróć]

11. A. Czo­łow­ski, Bitwa pod Obe­r­ty­nem r. 1531, ,,Kwar­tal­nik Histo­ryczny” 1890. [wróć]

12. T. Korzon, Dzieje wojen i woj­sko­wo­ści w Pol­sce, Lwów – War­szawa – Kra­ków 1923, t. I, s. 203–208. [wróć]

13. M. Kukiel, Zarys histo­rii woj­sko­wo­ści w Pol­sce, Kra­ków 1929, s. 50–55. [wróć]

14. L. Kolan­kow­ski, Pol­ska Jagiel­lo­nów. Dzieje poli­tyczne, Lwów 1935. [wróć]

15. K. Gór­ski, Tar­now­ski i bitwa pod Obe­r­ty­nem, ,,Biblio­teka War­szaw­ska” 1894, t. III, s. 560–577. [wróć]

16. J. Ursu, Bǎtǎliile dela Gwoz­dziec si Obe­r­tyn (1531), Bucu­re­sti 1913. [wróć]

17.Słow­nik Geo­gra­ficzny Kró­le­stwa Pol­skiego i innych kra­jów sło­wiań­skich, t. VIII, War­szawa 1887, s. 550–552; A. Jabło­now­ski, Pol­ska XVI wieku pod wzglę­dem geo­gra­ficzno-sta­ty­stycz­nym, t. VII, cz. 1 i 2, War­szawa 1902–1903; R. Umia­stow­ski, Geo­gra­fia wojenna Rze­czy­po­spo­li­tej i ziem ościen­nych, War­szawa 1924, s. 161 n.; Prze­wod­nik po Pol­sce w czte­rech tomach, t. II, Pol­ska połu­dniowo-wschod­nia, red. S. Lenar­to­wicz, War­szawa 1937, s. 295–299, 389–391. [wróć]

18. M. Orło­wicz, Ilu­stro­wany prze­wod­nik po Gali­cji, Lwów 1919, s. 165; R. Dąbrow­ski, Prze­wod­nik ilu­stro­wany po woje­wódz­twie sta­ni­sła­wow­skim, s. 161–168; S. Szym­bor­ski, Dniestr z dopły­wami Prut i Cze­re­mosz, Prze­wod­nik dla tury­stów wod­nych, Lwów 1938, s. 18–31. [wróć]

19. W. Janow­ski, Zja­wi­ska lodowe w dorze­czu gór­nego Dnie­stru (po ujście Zbru­cza). Refe­raty na I Naro­dowy Kon­gres Żeglugi, Seria B, zeszyt 8, War­szawa 1932, s. 13–42; Słow­nik Geo­gra­ficzny Kró­le­stwa Pol­skiego… , t. VIII, s. 442–460. [wróć]

20. Jabło­now­ski, Pol­ska XVI w., t. VII, cz. 2, s. 14; Słow­nik Geo­gra­ficzny Kró­le­stwa Pol­skiego…, t. VIII, s. 54. [wróć]

21. A. Jabło­now­ski, Pol­ska XVI wieku pod wzglę­dem geo­gra­ficz­nym, t. VIII, Wołyń i Podole, War­szawa 1889, s. 26–27, 62–63; A. Pru­sie­wicz, Kamie­niec Podol­ski. Szkic histo­ryczny, War­szawa–Kijów 1915. [wróć]

22.Matri­cu­la­rum Regni Polo­niae Sum­ma­ria (dalej cyt. MRPS), t. IV cz. I nr 4576, cz. 2 nr 1288, 9887, 9893, 12899, 13103, 15665, cz. 3, nr 23199; AT, t. XII, nr 406, t. XIII, s. 269; Jabło­now­ski, Pol­ska XVI wieku… t. VII, cz. 1, s. 85, 101–102, cz. 2, s. 202; A. Czo­łow­ski, Dawne zamki i twier­dze Rusi Halic­kiej, Lwów 1892; tenże, Z prze­szło­ści Jezu­pola i oko­licy, Lwów 1890. [wróć]

23. MRPS, t. IV, cz. 1, nr 2222, 2249, 4576, cz. 2, nr 11429, cz. 3, nr 20126, 21333, 21640; Jabło­now­ski, Pol­ska XVI wieku…, t. VII, cz. I, s. 85–104. [wróć]