Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Stan wojenny oczami Jacka Dukaja!
Wroniec to magiczna baśń o grudniowej nocy 1981 roku. Pełen przygód, gier językowych i fantasmagorii sen o utraconym dzieciństwie, zamglonej młodości.
Dla dzieci Stanu Wojennego i dla dzieci, które Stanu Wojennego nie mogą pamiętać - bajka magiczna o nocy grudniowej, gdy małemu Adasiowi Wroniec porwał z domu rodzinę.
Jak Alicja wędrowała przez Krainę Czarów, tak powędrujemy z Adasiem przez miasto czarnego snu PRL-u, między fantastycznymi figurami Szpiclów, Milicjantów, Opozycjonistów, Czołgów i ZOMO.
Książka barwnie ilustrowana przez Jakuba Jabłońskiego, autora opracowania graficznego Kinematografu i Hardkoru 44 Tomka Bagińskiego.
Jacek Dukaj (ur. 1974) - jeden z najciekawszych współczesnych prozaików polskich. Premiery jego książek to każdorazowo wydarzenia literackie. Autor Xavrasa Wyżryna, Czarnych oceanów, Extensy, Córki łupieżcy, Innych pieśni, Perfekcyjnej niedoskonałości, Lodu oraz licznych opowiadań – w tym zekranizowanej przez Tomasza Bagińskiego Katedry - zgromadzonych . w tomie W kraju niewiernych. Pomysłodawca antologii pt. PL+50. Historie przyszłości. Wielokrotny laureat nagród im. Janusza A. Zajdla (również za Lód), trzykrotnie nominowany do Paszportu „Polityki”, a w tym roku także do nagrody literackiej Nike, Nagrody Mediów Publicznych Cogito i Angelusa; laureat nagrody Kościelskich, laureat Europejskiej Nagrody Literackiej 2009.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 120
I spadła na nich potworna wrona,
Czarna jak smoła, dziób do ogona;
Bohaterów przeraziła wielce
Że wraz zapomnieli o swej sprzeczce.
– Wiem, co sobie myślisz – rzekł Tweedledum – ale to wcale tak nie jest, nic a nic.
– Wręcz przeciwnie – ciągnął Tweedledee – bo mogłoby tak być, gdyby było; a gdyby tak się zdarzyło, możliwym by było; a że tak nie jest, to nie jest. Oto logika.
Lewis CarrollO tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra
Wyszedł w szare światło i stanął i przez krótką chwilę widział wówczas absolutną prawdę o świecie. Zimne, nieubłagane obroty Ziemi bez przyszłości. Ciemność nieprzejednana. Gon ślepych psów słońca. Miażdżąca czarna próżnia wszechświata. A gdzieś w nim – dwa zaszczute zwierzęta drżące jak lisy w kryjówce.
Cormac McCarthyDroga
Posłuchajcie, to nie zdarzyło się naprawdę:
awno, dawno temu był sobie chłopiec o imieniu Adaś. Adaś miał mamę i tatę, miał siostrzyczkę, babcię, a także wujków i ciotki. Wszyscy żyli w dużym mieście nad rzeką.
Pod miastem stały fabryki. Kominy fabryk dzień i noc wypluwały gęste dymy. Niebo nad miastem o zmierzchu i świcie barwiło się landrynkowo.
Mama Adasia pracowała w biurze jednej z tych fabryk. Tata pracował w innym biurze, w centrum miasta. Nie było ich w domu przez większą część dnia. Wówczas Adasiem i jego siostrą zajmowała się babcia.
Ojciec przynosił z pracy teczki pełne zadrukowanych i zapisanych papierów. Sam jeszcze w domu stukał na maszynie, wieczorem i w nocy. Aż mama musiała mu przypominać, że dzieci nie mogą spać, kiedy tak hałasuje. Wtedy przestawał. Mamrocząc gniewnie pod nosem, wychodził na balkon. Wypalał tam przed snem papierosa.
Przychodzili brodaci panowie i głośno dyskutowali o tym, co tata napisał na maszynie. Oni również wychodzili na balkon.
Adaś nauczył się zasypiać przy dźwiękach maszyny do pisania. Tata pozwolił mu też samemu uderzać w jej klawisze. Adaś usiadł mu na kolanach, wysunął język. Bardzo mocno nacisnął po kolei litery na metalowych guzikach. Tata wkręcił specjalnie dla niego czystą kartkę. Adaś wystukał pośrodku białego prostokąta: ADAM.
Zabrał tę kartkę. Zawsze miał ją przy sobie, złożoną w kostkę. Podpisał się, a zatem umiał pisać. Bardzo był z siebie dumny.
Pokazał kartkę siostrzyczce. Ale ona tylko prychnęła i przewróciła oczkami. Siostrzyczka, pomyślał urażony, jest bardzo głupia. Nie umie nawet mówić.
Ojciec pisał na maszynie, bo nie mieli komputera. W tamtych czasach nie było komputerów. Nie było Internetu. Nie było też żadnych gier elektronicznych. Czarno-białe telewizory pokazywały dwa progamy. Gadali na nich o nudnych sprawach brzydcy panowie. W kinach nie wyświetlano amerykańskich filmów. I nie było muzyki do słuchania z iPodów i komórek. Nie było komórek. W domu Adasia w ogóle nie było telefonu.
Telefon miał sąsiad z dołu: bardzo duży, łysy pan z siwymi wąsami. Tata często z nim rozmawiał na schodach i przed blokiem. Połowa mieszkańców z ich klatki wstępowała do łysego sąsiada i korzystała z jego aparatu. Do niego też ludzie dzwonili, a on chodził i pukał do drzwi, wołał gromkim głosem lokatorów do telefonu.
Adaś mieszkał z rodzicami, siostrzyczką i babcią na trzecim piętrze betonowego bloku.
Wspinał się na szeroki parapet i wyglądał przez okno na szeregi kolejnych betonowych bloków. Jeszcze poruszały się nad nimi wielkie ramiona dźwigów. Czasami Adaś widział robotników wdrapujących się – wysoko, wysoko – do maleńkich kabin tych dźwigów. To było podniecające: mogli przecież spaść.
Przyciskał czoło do zimnej szyby. Robotnicy chodzili po dachach i błyskali niebieskimi płomieniami. Od tych płomieni latały pod powiekami kolorowe mroczki. Babcia mówiła, żeby tam nie patrzył, bo oślepnie. Adaś patrzył i nie oślepł. Zrozumiał, że babcia się nie zna na budownictwie.
Często po prostu siedział godzinami na parapecie i czytał książki. Tata nauczył go czytać, chociaż Adaś nie chodził jeszcze do szkoły.
Tamtej zimy zdarzyło się, że brzydcy panowie zastąpili w telewizji także niedzielną bajkę. Zamknięto szkoły, a nawet niektóre przedszkola. Adaś nudził się bardziej niż zwykle.
W domu pojawił się wujek Kazek. Mama powiedziała, że wujek musi tu z nimi zamieszkać na jakiś czas. Wujek Kazek przesiadywał całymi dniami przy radiu, kłócił się głośno z tatą o różne niezrozumiałe sprawy i palił jeszcze bardziej śmierdzące papierosy. Sypiał w kuchni na materacu rozłożonym pod kaloryferem. Narzekał, że mróz ciągnie przez szczeliny w oknach. Kichał i smarkał.
Mama zabroniła Adasiowi wychodzić na pole. Nie mógł więc nawet pójść na sanki ani porzucać śnieżkami z dziećmi z bloku.
Ojciec i wujek Kazek schodzili na dół do sąsiada. Wracali i narzekali, że telefony ciągle głuche. Potem narzekali, że nie można rozmawiać, bo podsłuchują na linii. Mama przesiadywała u sąsiadki za ścianą.
Adaś zajął swoje miejsce na parapecie.
Zaczął czytać książkę o przygodach szpiegów i partyzantów. Od okna wionęło chłodem i babcia zawinęła chłopca w koc. Od rana wyglądała na bardzo przestraszoną. Czego może bać się babcia?
Osiedle zdawało się Adasiowi opuszczone przez mieszkańców. Nikt nie chodził między blokami. Niebo po wschodniej stronie pociemniało. Może to chmura, a może dymy z fabryk, teraz prawie czarne. Śnieg też był brudny.
Czasami wieczorem, kiedy wyglądał skulony na szare osiedle, robiło się Adasiowi tak dziwnie smutno. Musiał przełykać ślinę i długo mrugać.
Zapalały się światła w oknach bloków. Adaś widział małych ludzi poruszających się w małych kwadracikach w betonie – na tle żółtym i na tle szaroniebieskim. Szaroniebieskie było tam, gdzie włączono telewizory.
Babcia też włączyła telewizor. W telewizorze pokazywali gadających panów. Potem gadających panów w mundurach. Potem żołnierzy z armatami i czołgami. Potem znowu gadających panów. A potem jednego pana w mundurze, z wielką głową i w wielkich okularach.
Ktoś zapukał do drzwi i babcia wyszła. Adaś został sam w pustym mieszkaniu, ze śpiącą w łóżeczku siostrzyczką i grającym telewizorem.
Przycisnął policzek do zimnej szyby.
Osiedle znikało w ciemności. Przymknął lewe oko. Pomyślał, że jest jedynym człowiekiem na całej ziemi. No, byli ci w podświetlonych oknach – ale przecież nieprawdziwi.
Chuchnął na szybę. Świat zaszedł parą i rozemglił się przyjemnie, bajkowo.
Babcia wróciła. Raz spojrzała na Adasia, przyłożyła mu dłoń do czoła i prędko zapakowała pod pierzynę. Adaś rzeczywiście pociągał już głośno nosem. Babcia winiła wujka Kazka. Przepowiadała, że wujek wszystkich w domu pozaraża.
Adaś zasnął na trochę, obudził się, znowu zasnął i znowu obudził. W pokoju było ciemno. Tylko rysa światła pod drzwiami pozwalała odróżnić meble od potworów.
Poszedł do łazienki. Rodzice, wujek i babcia siedzieli w kuchni i kłócili się przyciszonymi głosami. Adaś wysikał się i słuchał przez chwilę. Aż zrobiło mu się zimno i wzięły go dreszcze.
Wrócił do łóżka.
Zasypiał i budził się. Śniły mu się widoki z telewizora. Czarno-biali generałowie. Wielka wrona ponad żołnierzami. Puste ulice ciemnych miast.
Pocił się bardzo. Mama dała mu jeszcze do wypicia gorącą herbatę z sokiem malinowym. Opatuliła go dobrze i ucałowała. Chciał zapytać, co się dzieje, ale zobaczył, że mama też się boi. Tylko nasunął wyżej pierzynę, aż pod oczy. Teraz był prawie bezpieczny.