Wszystko będzie dobrze - Hermansa Natalia - ebook

Wszystko będzie dobrze ebook

Hermansa Natalia

0,0
15,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Czy osierocone rodzeństwo, zdradzona kobieta i emerytowany żołnierz przetrwają starcie z potworem siejącym grozę w niewielkiej podkarpackiej wsi?

Odkąd w Zalesiu zaczyna dochodzić do serii krwawych ataków, mieszkańcy starają się nie wychodzić z domów po zmroku. Nie wszyscy jednak się boją – grupa nastolatków wciąż włóczy się wieczorami po opustoszałych ulicach. I wkrótce gorzko tego żałuje.

Michałowi i jego siostrze Marcie cudem udaje się uciec przed niebezpieczeństwem. Oboje są przerażeni, ale cieszą się, że przeżyli. Niestety najgorsze dopiero przed nimi .Z kolei Anita, której całe życie właśnie stanęło na głowie, zmierza do dawnej przyjaciółki, nie mając pojęcia, jak wielkie zło na nią czyha.

Gustawjako jedyny wypowiadawojnę tajemniczej bestii. A gdy wreszcie wpada na jej trop, odkrywa mrożącą krew w żyłach prawdę...

Opowiadanie wydane przez Wydawnictwo Nie powiem, Hm... zajmuje się dystrybucją ebook.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 39

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wszystko będzie dobrze

© Natalia Hermansa

© for the Polish edition by Wydawnictwo Hm…

All rights reserved.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek 

fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu 

wymaga pisemnej zgody twórców.

Redakcja: Beata Sagan-Szendzielorz | BS – specjalistka od słów

Korekta: Dominika Kamyszek | www.OpiekunkaSlowa.pl

Projekt okładki: Patrycja Kubas | CreART Vibe

Skład: D. B. Foryś

ISBN: 978-83-67448-76-5

Wydanie pierwsze

Wojkowice 2024

Wydawnictwo Nie powiem

[email protected]

E-mail: [email protected]

Telefon: 518833244

Adres: ul. Sobieskiego 225/9, 42-580 Wojkowice

www.niepowiem.com.pl

Śnieg skrzypiał pod jego nogami przy każdym długim kroku, a do oczu pchały się duże, zimne płatki. Płuca chłopaka kłuło lodowate powietrze, gdy wciągał je wielkimi haustami, a ze zmarzniętego nosa kapało mu coraz bardziej.

– Marta! – ryknął, wybiegając na główną drogę.

Odpowiedziała mu cisza, jedynie w kilku oknach nieznacznie poruszyły się firanki lub mignął jakiś cień; w jednym zapaliło się światło. Nie licząc umykającego za najbliższy płot kota, ulica była pusta.

Michał otarł rękawem mokry nos i się rozejrzał. Otaczała go biel śniegu, a wiszące nad jego głową ciężkie chmury straszyły kolejną zamiecią. Niebo z minuty na minutę stawało się coraz ciemniejsze, aż raptem uliczne latarnie rozbłysły mdłym blaskiem. Serce chłopaka zamarło – zaczynało zmierzchać, musiał czym prędzej odnaleźć Martę.

– Michał! – Jedno z okien, to, w którym ktoś chwilę wcześniej włączył światło, otworzyło się i o parapet oparł się staruszek z burzą rozczochranych, siwych włosów. – Widziałem ją niedawno pod sklepem Zenka z Grześkiem i chłopakami.

– Dziękuję! – odkrzyknął tylko i ruszył biegiem dalej.

Głupia smarkula! Tyle razy prosił, by wracała przed zachodem słońca! Marta jednak jak zwykle była mądrzejsza… Odkąd skończyła piętnaście lat, coraz trudniej było się z nią dogadać. Uważała się za dorosłą i miała gdzieś zdanie starszego brata. A przecież to on ponosił za nią odpowiedzialność!

Przed oczami stanęła mu jasnoczerwona posoka odznaczająca się na świeżym śniegu i rozszarpane gardło tej małej Zośki od Nowaków. Widział jej bladą buzię i puste, zasnute mgłą oczy każdej nocy i myślał o niej zawsze, gdy jego siostra wychodziła z domu.

Zrobiło mu się niedobrze. Przyspieszył, widząc już róg ulicy.

Michał nie powiedział Marcie, że to on znalazł dziewczynkę. Wiedziała jedynie, że szukał jej wraz z innymi sąsiadami i że medyk sądowy stwierdził, iż ośmiolatka została zagryziona przez jakieś zwierzę. Podobnie jak dwoje innych dzieci i czworo dorosłych w ciągu ostatnich trzech miesięcy…

Michałowi ta wersja wydawała się mało prawdopodobna. Mieszkał w Zalesiu od urodzenia i nigdy wcześniej nie zdarzyło się tu nic podobnego. Poza tym wątpił, by zwierzę rozszarpało jedynie gardło ofiary i tak po prostu porzuciło ciało. Zresztą chyba nie on jeden nie był przekonany do opinii eksperta, bo coraz więcej ludzi wynosiło się z wioski, ci zaś, którzy tu pozostali, starali się nie opuszczać domów po zmierzchu. Choć za dnia życie Zalesia toczyło się zwykłym rytmem, wieczorami ulice były puste, a strach mieszkańców zdawał się snuć wokół ciemnych podwórzy niczym gęsta, nieprzenikniona mgła.

Jednak nie wszyscy się bali.

– Marta!

Dziewczyna obejrzała się i na widok brata przewróciła oczami. Latarnia nad jej głową migotała, co chwila przygasając, a stojący tuż obok trzej starsi chłopcy jak na komendę zwrócili twarze w stronę Michała i drwiąco się uśmiechnęli. Znał ich jeszcze ze szkoły, byli raptem dwie klasy niżej. W Zalesiu kojarzył ich zresztą prawie każdy, bo też niemal wszystkim zaleźli tu za skórę. A teraz upatrzyli sobie Martę, która po ostatnich wakacjach bardzo wyrosła i wyładniała, przeistaczając się z zahukanej sierotki w całkiem atrakcyjną panienkę.

– Czego? – warknęła, burząc wrażenie ładniutkiej młodej damy, jakie sprawiała w tym swoim szarym płaszczyku i eleganckich kozaczkach donaszanych po ciotce Dance. Choć zainteresowanie kobiety dziećmi zmarłego brata ograniczało się do przysyłania co jakiś czas kilku niechcianych już ubrań, nastolatce wcale to nie przeszkadzało.

Gdy Michał usłyszał arogancki ton Marty, aż się w nim zagotowało.

– Do domu! – syknął bez zbędnych wstępów, usilnie starając się ignorować chłopaków, którzy już otoczyli jego siostrę jak jakaś pieprzona straż przyboczna.

– A może Marta jeszcze wcale nie ma ochoty wracać? – odezwał się kpiąco Grzesiek.

Michał zmierzył go wrogim spojrzeniem. Blondwłosy osiemnastolatek był swego rodzaju przywódcą bandy, a przy okazji wyjątkowo nieprzyjemnym typem. We wsi unikali go wszyscy, łącznie z jego własną matką.

– Już późno, ściemnia się – odpowiedział Michał, starając się zachować spokój.

– Boisz się ciemności, Misiu? – zapytał Grzesiek, unosząc brwi i obejmując ramiona Marty, która zachichotała.

Dwaj kumple Grześka również nadal głupawo się uśmiechali. Michał mimowolnie zauważył, że mieli jednakowe czarne kurtki ze znaczkiem Adidasa – wyglądały niczym robocze uniformy.

Mafia spod budki z piwem, pomyślał ze złością.

– Marta, pożegnaj się z kolegami, idziemy do domu – powiedział, puszczając zaczepkę Grześka mimo uszu.

– Ale ja nie chcę jeszcze wracać – odparła, patrząc mu wyzywająco w oczy.

Naciągnęła różową czapkę mocniej na głowę i ostentacyjnie wyjęła z kieszeni telefon, posyłając szybki uśmiech obejmującemu ją chłopakowi.

Michał obejrzał się niespokojnie na ciemne niebo i wciąż mrugającą latarnię. Pociągnął nosem, zdając sobie sprawę, że jego wygląd po biegu na mrozie raczej nie dodaje mu powagi. Robiło się coraz chłodniej, a majaczący w oddali las zdawał się skrywać coś potwornego. Spojrzenie Michała padło na zawieszkę dyndającą przy telefonie siostry. Maleńki kucyk pony był identyczny z tym, którego miała na czapce Zosia.

– Jak skończysz osiemnaście lat, to będziesz sama o sobie decydować – powiedział i wyciągnął rękę w jej stronę.

Kolejne wydarzenia nastąpiły tak szybko, że Michał nie byłby nawet w stanie stwierdzić, kto kogo uderzył pierwszy. Wiedział jedynie, że Grzesiek odepchnął jego dłoń, a w następnej chwili obaj leżeli już na śniegu. Piskliwy krzyk Marty wbił się Michałowi w uszy, lecz zaraz przeszedł w dzwonienie, gdy pięść Grześka trafiła go w skroń.

– Grzesiek, zostaw go! – Marta zaczęła szarpać chłopaka, z kolei pozostali dwaj chwycili ją za płaszcz i odciągnęli do tyłu.

W urywanym blasku zepsutej latarni i w otumanieniu po silnym ciosie Michałowi nagle wydało się, jakby wszystko zwolniło. Próbował odepchnąć rywala i wstać, lecz Grzesiek trafił go tym razem prosto w twarz. Z rozbitej wargi pociekła krew, pozostawiając czerwone plamy na śniegu, a Michałowi natychmiast zrobiło się słabo.

Naraz jednak jakaś potężna postać wystrzeliła zza rogu i uderzyła prosto w walczących, brutalnie zrzucając Grześka z Michała. Chłopak zastygł w bezruchu, wpatrując się w dwie szamoczące się sylwetki. Marta wydała z siebie kolejny histeryczny krzyk, dzięki któremu jej brat oprzytomniał na tyle, by zerwać się z ziemi i złapawszy ją za rękę, pociągnąć dziewczynę w kierunku domu.

Słysząc za sobą przerażone wrzaski Grześka i reszty jego bandy, biegli, nawet się nie oglądając. Ich stopy rozjeżdżały się na świeżym śniegu, ale rodzeństwo parło do przodu, byle dalej od niezidentyfikowanego stworzenia, które ich zaatakowało.

– Pomocy! – usłyszeli jeszcze za sobą spanikowany głos Franka lub Darka.

– Michał! Co to było? – wydyszała Marta, nie zatrzymując się. – Boże… im trzeba pomóc!

– Uciekaj! – Michał ledwo oddychał. – Nie zatrzymuj się!

Krzyki chłopaków cichły, w miarę jak się od nich oddalali, a Michał dziękował w duchu Bogu, że to coś najwyraźniej nie ruszyło za nimi w pościg. Miał gdzieś Grześka i jego kumpli, musiał ratować siostrę. Nie mógł stracić ostatniej bliskiej osoby, jaka mu została.