wszystko będzie niedobrze - Wiktor Orzeł - ebook
NOWOŚĆ

wszystko będzie niedobrze ebook

Wiktor Orzeł

4,1

Opis

„wszystko będzie niedobrze” to mikropowieść, która przybliża historię siedmiu dni wyjętych z życia korporacyjnego dyrektora kreatywnego, który ma piękny apartament, pięknych znajomych, piękne rzeczy, piękną karierę, ale jednocześnie przeżywa wypalenie zawodowe; „wszystko będzie niedobrze” to historia o półświatku reklamowym wysysającym sens życia, ale to także uniwersalna opowieść dla tych, którzy wygrali i mają idealne życie, i dla tych, którzy przegrali i już nie chcą niczego wygrywać, to historia sukcesu i porażki, która mogła wydarzyć się w każdym większym mieście, to historia, w której fragmentach odbicie samego siebie znajdzie każdy, bo każdy kiedyś czuł, że „wszystko będzie niedobrze”

niektórzy mówią, że nie potrzebujemy już tego typu historii – o bolączkach naszego millenialsowego pokolenia; ale ja uważam, że właśnie wręcz przeciwnie – tylko dzięki nim te bolączki mogą się skończyć i choćby dlatego (ale nie tylko!) warto „wszystko będzie niedobrze czytać” 

– Michał Michalski

wolałbym, żeby świat reklamy tak nie wyglądał, ale mam wrażenie, że w swoim życiu spotkałem wszystkich bohaterów z tej książki
– Piotr Młynek

 

Książka zawiera ilustracje Smutnych historii spisanych na kacu i tanim papierze

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 114

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (15 ocen)
6
5
3
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wiktor Orzeł

wszystko będzie niedobrze

Kraków 2024

wszystko będzie niedobrze

manifest dnia zerowego

poniedziałek

wtorek

środa

czwartek

piątek, popołudnie

piątek, wieczór

sobota, rano

sobota, po południu

niedziela i cała reszta

Zdobywca dwóch nagród Peabody, lat 42, wtoczył się do Barnstable, żeby zamieszkać tu na stałe. Wylali go z agencji reklamowej, bo powiedział uczniom szkoły wieczorowej, że aby zajść wysoko w reklamie, trzeba być ciemniakiem. Oznajmił, że jego szef jest szefem, bo to największy ze wszystkich ciemniaków. Nagrano to i ktoś uznał tę opinię za tak świeżą, że wysłał ją do czasopisma branżowego. Wypowiedź wydrukowano w całości. Jak poinformował szef tego faceta, zwolnił go nie dlatego, że czuł się urażony, ale część klientów mogła to opacznie zrozumieć.

Kurt Vonnegut, „Listy”, przeł. Rafał Lisowski, Wydawnictwo Albatros, Poznań 2015, s. 83

manifest dnia zerowego

a może i nie będzie, może właśnie będzie dobrze, tego jednak w tej chwili nie wiesz i nie musisz wiedzieć, skupmy się na rzeczach elementarnych i zacznijmy opowieść o twojej marce własnej i osobistej, od początku; jak już musisz, to idź na te studia, tylko je skończ, nie obijaj się, nie będziesz przez całe życie imprezował, chodził na juwenalia, koncerty, jeździł na erasmusy, poznawał ludzi różnych kultur, klas społecznych, ośrodków miejskich, małomiasteczkowych oraz wiejskich, dyskutował o filozofii materialistycznej, chodził na protesty, palił papierosy i pił wódkę do rana, eksperymentował z seksem, narkotykami miękkimi i twardymi również, zaplanuj dobrze swoje życie, najlepiej złap szybko sześciomiesięczny interwał rozwoju marki osobistej w postaci bezpłatnego stażu w młodym i perspektywicznym zespole, parz herbatę, kawę, czekoladę, przekładaj dokumenty z jednej szuflady do drugiej, klikaj sto razy w ikonkę mój komputer, moje dokumenty i kosz; nie daj się złapać na tym, że się przypadkiem nudzisz, z czasem na pewno podłapiesz jakiś poważniejszy projekt, ewaluację, iterację, choćby tym projektem było segregowanie długopisów według koloru oczu osoby szefującej, pamiętaj, ludzie sukcesu są zawsze zajęci, zawsze pochłonięci pracą albo myśleniem o swojej pracy, bez względu na to, czy są w pracy, czy po pracy, praca, czyli kariera, bo o pracy nie powinieneś myśleć jako o pracy, tylko o błyskotliwej karierze, więc ta kariera ma wypełniać każdą sekundę twojego życia; musisz nerwowo chodzić od pokoju do pokoju, pić bardzo dużo kawy, palić szybko wagony marlboro czerwonych, jeść w pośpiechu przy komputerze podgrzany w mikrofalówce lunch wyglądający jak gówno, markować rozmowy telefoniczne z nieistniejącymi klientami, o, właśnie teraz mi przyszło do głowy, najlepiej kup sobie słuchawki bezprzewodowe, żebyś mógł być cały czas wpięty, ale bez kabla, w międzyczasie zapisz się na kurs biznesowego rosyjskiego, włoskiego oraz hiszpańskiego, potem naucz się także szybko tego, kto ma wpływ na bieg rzeczy, z kim się najlepiej poznać, przespać, z kim warto wypić kieliszek wódki albo i kilka butelek i śmiać się z jego nieśmiesznych żartów, przymykać oko na obłapianie po pijaku piersi oraz pośladków praktykantek i juniorek mających płonne nadzieje na przedłużenie umowy na czas nieokreślony oraz kredyt hipoteczny; no więc tak, jeśli będziesz pojętny, szybko się nauczysz, że najlepszych przyjaciół poznaje się w pracy, a nie w żadnej jebanej biedzie, przecież nie chcesz być biedakiem i nosić majtek marki cotton world zamiast calvin klein, kariera wymaga poświęceń, więc zacznij szybko pracować na pełnych obrotach, odetnij się jednym i skutecznym chirurgicznym cięciem od rodziny; nie będziesz miał na nią czasu, ta rana się nigdy nie zagoi, a szwy będą uwierać, ale to jest nieważne w tej chwili, zacznij więc zapierdalać po szesnaście godzin dziennie, zapierdalaj już na studiach, żeby żyć na jakimś poziomie, masz wyglądać jak gość, którego stać na rzeczy, na metki dobrze widoczne, a nie jak jakiś przeciętniak, codziennie w tych samych spranych jeansach, czarnej bluzie i adidasach, musisz mieć obowiązującego w danym roku ajfona w wersji pro max w kolorze najpierw białym, potem czerwonym, a jeszcze potem w czarnym, złotym i fioletowym, czapkę od disquared2 z wyraźnym logotypem, antykapitalistyczne buty balenciagi za kilka tysięcy, wspomniane wcześniej majtki calvin klein podciągnięte wysoko na dupsku, które będzie wyraźnie widać, jak tylko schylisz się po cokolwiek, wszystkie te rzeczy muszą być nowe, nie starsze niż pół roku, ale jednocześnie powinny wyglądać na znoszone, rzeczy te nie są rzeczami, reprezentują twój wyszukany styl życia oraz obycia na poziomie ponadlokalnym, ponadpolskim, światowym; pamiętaj, że nie możesz się starzeć i wyglądać na zmiętego, świat stoi otworem wyłącznie dla osób młodych, ambitnych, pełnych energii, z prostymi zębami, wyprostowanych, giętkich i proaktywnych, starzy i popękani na ryju nigdy nie byli i nie są cool w tej branży, musisz być wiecznym młodzieniaszkiem, ale nie przesadź, żebyś nie wyglądał jak pajac w kryzysie wieku, pamiętaj o kwestiach wizerunkowych, jak cię widzą, tak cię piszą, kompetencje potem się już nie liczą, więc zapierdalaj już w trakcie studiów w weekendy na szklance, potem może i za barem, potem może nawet awansuj na menedżera, naucz się ciężkiej pracy, a najlepiej nauczysz się tego w gastro, to jest dopiero szkoła życia, praca za stawkę wynoszącą zero złotych brutto oraz netto plus napiwki, pogarda wielkomiejskich buców i rosnący produkt krajowy brutto; takiej lekcji właśnie potrzebujesz; albo wróć, od początku; zacznij zapierdalać już w liceum albo, jeszcze lepiej, pracuj w podstawówce, zbieraj maliny, dereń, porzeczki, truskawki, poziomki, agrest, jabłka, czereśnie, sprzedawaj je przy drodze, wdychaj spaliny, łap obojętne spojrzenia wiecznie spóźnionych kierowców, czekaj na pierwszy zarobek, nie ma tak łatwo, naucz się, czym jest pieniądz, doceń jego wartość, doceń prawdziwą pracę, żebyś potem miał punkt odniesienia w wymarzonej robocie, która będzie fikcją, zbuduj markę osobistą, stawiaj jej fundamenty od wczesnych przebłysków samoświadomości, tam, gdzie zaczyna się pamięć, tam zaczyna się twoja marka, mit założycielski twojej osoby jest potrzebny, nie może być tak, że po prostu się urodziłeś, świat czekał na twoje przyjście, wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że to nie jest przypadek; twórz sieć kontaktów każdego dnia, na każdej fajce, drinku w pop-up barze, lanczu czy branczu, rób to na przystanku, w pociągu, tramwaju, taksówce, autobusie, na imprezach, na meczach tenisa ziemnego i stołowego, wyścigach konnych i wyścigach psów, weselach, chrzcinach, pogrzebach i stypach, musisz wiedzieć, gdzie warto bywać w dni powszednie i święta, ale tej wiedzy za darmo nie dostaniesz, na studia pójdziesz głównie po to, żeby mieć możliwość kogoś wykorzystać, gdzieś się wspiąć po czyichś plecach, może dzięki temu znajdziesz pracę kreatywną polegającą na spędzaniu czasu na planie zdjęciowym, gdzie będziesz powtarzać setny raz ujęcie lejącego się do lodowego rożka płynu udającego czekoladę, kreatywność może polegać też na tym, że będziesz wymyślać hasła reklamowe, które nie obchodzą nikogo nic w ogóle, będziesz tworzył więc slogany nadrukowywane na plandekach i wiszące na elewacjach budynków, stojące przy drodze, na prywatnych posesjach, działkach, nieużytkach, ogrodzeniach, na przystankach komunikacji publicznej, zasłaniające ludziom horyzont, niebo gwiazdy i marzenia, będziesz tworzył setki reklam jogurtów, czekolad, gazowanych napojów, piwa, czipsów, butów, szamponów, torebek, lodówek, pralko-suszarek, będziesz zasrywać ludziom przestrzeń i myśli, wpędzać ich w kompleksy, otyłość, dziedziczną biedę i konsumencką kompulsywność, nie dasz im odpocząć nawet na chwilę, twoje reklamowe gówno emitowane będzie w prasie, radiu, telewizji, kinie, internecie i za niedługo w kosmosie, a to wszystko za ciężkie pieniądze, które mają wzmagać apetyt, powodować niekończący się głód aspiracji, którego nikt nigdy nie zaspokoi, ale pamiętaj, jak ci się nie uda, bo nie masz farta, odpowiedniego habitusu, kontaktów i wyobraźni do czekolady, orzeszków i haseł reklamowych, to zawsze możesz złapać pracę typu biurowa w korpo i niekreatywna totalnie, ale tak samo bezsensowna, pamiętaj, najważniejsze, żeby nie pracować gdzieś, gdzie robisz coś użytecznego, coś, co ma sens; nawet jeśli sprzedawałeś kiedyś owoce i warzywa na straganie czy jeździłeś ze starymi na giełdę i wykładałeś używane ubrania z Niemiec i Wielkiej Brytanii oraz tanie, tureckie swetry na bazarze, nawet kiedy stałeś jako żywa reklama na ulicy często uczęszczanej przez turystów z żółtym znakiem tanie książki, który obijali najebani angole, a stopy zgrabiały ci od zimna mimo pitej często herbaty i palonych papierosów, nawet kiedy pojechałeś zbierać truskawki do Holandii, pracując tam po czternaście godzin i sikając oraz srając pod drzewo, nawet wtedy, i przede wszystkim wtedy, nie możesz zapomnieć o swoim marzeniu; masz mieć pracę przynajmniej biurową, masz siedzieć lub też stać przy regulowanym biurku, masz mieć dostęp do benefitów pracowniczych, do ubezpieczenia na życie od nationale nederlanden, prywatnej opieki medycznej medicover, do karty multisport plus, do podziemnego parkingu, służbowego samochodu, do możliwości pracy zdalnej, do ekspresu ciśnieniowego robiącego kawę prawie jak ze słonecznej Italii, do perspektywy pracy czterodniowej, do piłkarzyków, na których nikt nie ma ochoty grać, do stołówki, darmowych przekąsek, do imprez integracyjnych, na których sypie się tony koksu, odpala cygara od kopcących się w dwustuzłotówek i chleje wódę do odcięcia, ale przede wszystkim, przede wszystkim to masz gardzić totalnie tymi jebanymi kurierami, magazynierami, śmieciarzami, konduktorkami w pendolino, stewardesami z lufthansy, sprzątaczkami, pielęgniarkami, kelnerami, obsługą hotelową, dostawcami pizzy, kierowcami, sprzedawcami w marketach i tak dalej, i tak dalej; to ty masz pomiatać życiowymi przegrywami rozdającymi ulotki na ulicy, zapraszającymi do klubów go-go i stojącymi z tekturowymi znakami na ulicy, to tobie ma się udać, to ty masz mieć pracę, w której przez większą jej część będziesz musiał udawać, że jesteś zajęty, to będzie główny cel twojej egzystencji przez całe twoje żałosne życie; będziesz musiał oczywiście z czasem brać leki antydepresyjne i przeciwlękowe, będziesz musiał chodzić do terapeuty, ale nikt ci tego nie powie wprost, nikt nie odważy się powiedzieć, że twoja egzystencja w godzinach dziewiąta–siedemnasta nie ma sensu, że gdyby twoje biuro zlikwidować, gdyby zamknąć wszystkie biura podobne do twojego, świata nic by to nie obeszło, lepiej, światu byłoby lżej bez takich złogów niepotrzebnego tłuszczu jak ty, bez ludzi tobie podobnych, którzy z jakiegoś powodu są uważani za tych lepszych, co prawda ten bezsens wpędza ciebie oraz ich masowo w stany lękowe, depresje, nerwice, zaburzenia odżywiania, spania i kopulowania, co prawda w każdą niedzielę po weekendowym chlaniu musicie zamawiać prywatną kroplówkę z dowozem w celu uzupełnienia substancji życiowej, a następnego dnia jedziecie do pracy jak skazańcy, co prawda przed wyjściem ze swoich okredytowanych i wymarzonych apartamentów sracie z nerwów pięć razy, zanim uda wam się wejść do windy i na parking, ale hipoteka sama się nie spłaci, samochód też nie pojedzie za darmo, pamiętaj, wystarczy brak kilku wypłat i ty, jak i tobie podobni nie będziecie mieć ani mieszkania, ani odnowionych foteli Chierowskiego, modnych roślin doniczkowych za kilka tysięcy złotych, chartów i ragdolli z certyfikowanych hodowli, królików, papug, węży, gekonów, kameleonów, pająków, szczurów, kolekcji winyli, kolekcji wina, koniaków, whisky i wódki, asystentów sprzątania, gotowania i ruchania, drinkowania drogich drinków, wycieczek do Azji, Ameryki i Ameryki Południowej oraz ceremonii ayahuaski w celu odkrycia prawdziwego ja, wystawnych branczy, lanczy i kolacji; nie będziecie mieć niczego, a bez tego całego świata rzeczy, taniej imitacji waszego pozornie ciekawego życia, będziecie nikim, ale

poniedziałek