Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
1547 osób interesuje się tą książką
Od razu jej zapragnął. Wcale mu nie przeszkadza, że ma męża.
Brystin Shaw jest ambitną dziennikarką skupioną na swoich celach. Marzy o tym, by pewnego dnia zostać gospodynią własnego programu. Obecnie pracuje w lokalnej stacji informacyjnej ze swoim mężem, Michaelem Endlichem. Michael to również producent programu –tworzą zespół, który zrobi prawie wszystko, aby dostać się na szczyt.
Holt Sebastian jest pewnym siebie, bogatym i wpływowym mężczyzną. Jako najmłodszy dyrektor generalny Sebastian News Corp chce się wykazać. Rozwija się dzięki wyzwaniom i zawsze dostaje to, czego chce, a kiedy spotyka Brystin, postanawia, że kobieta będzie jego. Nieważne, że ma męża – Holt jest skłonny złożyć małżeństwu bardzo niemoralną propozycję. Lubi kontrolę, ale sytuacja szybko się komplikuje, gdy wkracza na dotychczas obce dla siebie terytorium.
Czy łatwo będzie im się odnaleźć w tym układzie i nie pogubić się w swoich uczuciach?
Ta historia jest naprawdę HOT. Sugerowany wiek: 18+
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 484
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
TYTUŁ ORYGINAŁU:
Brutal Billionaire.
Brutal Billionaire #1
Redaktorka prowadząca: Marta Budnik
Wydawczyni: Joanna Pawłowska
Redakcja: Marta Stochmiałek
Korekta: Katarzyna Kusojć
Projekt okładki: Wojciech Bryda
Zdjęcie na okładce: © Aarrttuurr / Stock.Adobe.com
DTP: Maciej Grycz
BRUTAL BILLIONAIRE Copyright © 2023 by Laurelin Paige
Published by arrangement with Bookcase Literary Agency, and Booklab Agency.
Copyright © 2025 for the Polish edition by Papierowe Serca an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.
Copyright © for the Polish translation by Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik, 2025
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2025
ISBN 978-83-8371-867-5
Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk
Książka może zawierać treści nieodpowiednie dla wrażliwych czytelniczek.
Dla wszystkich tych, które duch feminizmu opuszcza, gdy (fikcyjny) samiec alfa rzuca je na kolana i chwali, mówiąc: „Grzeczna dziewczynka”.
ROZDZIAŁ 1
BRYSTIN
Gdzie ty, kurwa, jesteś? Chcesz to spieprzyć?
Zerkam na esemesa i staram się za bardzo nie ruszać, gdy Zully nakłada mi cienie na powieki.
– Michael? – pyta z typową dla siebie pogardą. Nigdy go nie lubiła i nie czyniła żadnych starań, by to ukryć. Tłumaczy to swoim środkowowschodnim pochodzeniem, twierdząc, że bycie wyszczekaną ma w genach.
Bronię go, choć to nie ma sensu.
– Wszedł w tryb producenta.
– Gdyby to mój szef się tak do mnie zwrócił, powiedziałabym, żeby sobie taki tekst wsadził tam, gdzie słońce nie dochodzi. Patrz do góry.
To znaczy tyle, że nie mogę odpisać. Zresztą, jestem już prawie na miejscu i wolę, żeby Michael się niepokoił, niż mieć nierówną kreskę. Dzięki Bogu ten kierowca nie szuka wrażeń. Niemniej zatrzymywaliśmy się kilkakrotnie na Pięćdziesiątej Drugiej.
– Jak ty to robisz w samochodzie?
– Bardzo ostrożnie. – Tempo jej wypowiedzi pasuje do tempa ruchu dłoni, kiedy rysuje najpierw jedną, potem drugą kreskę. Skończywszy, odchyla się do tyłu z kredką, którą trzyma tak, jakby była papierosem lub czarodziejską różdżką, i podziwia swoje dzieło. – Jestem naprawdę genialna.
Mój śmiech przypomina raczej chichot. To pewnie z nerwów.
– Zasługujesz na pochwałę, to prawda, ale mam ci wchodzić w tyłek?
– Poproszę. – Odczekała chwilę. – Och, to nie była propozycja? Bo jak słyszę coś takiego, to moja wyobraźnia rusza z kopyta. – Wyjmuje kredkę z zestawu trzymanego na kolanach. – Otwórz usta, kochana.
Nie mogę rzucić żadnego sprośnego komentarza, bo maluje mi wargi. Telefon znowu wibruje – pewnie kolejna wiadomość od Michaela.
– Dotknij telefonu, a będzie po tobie – informuje mnie Zully.
W tym momencie kierowca wciska hamulec i kredka porusza się gwałtownie. Szeroko otwarte brązowe oczy Zully informują mnie, że to szarpnięcie widać na linii konturówki. Kobieta patrzy gniewnie na tył głowy kierowcy i robi głęboki wdech.
– Wszystko w porządku. Wszystko jest w porządku. – Pociera palcem skórę nad moimi ustami. – Odchyla się znowu do tyłu i aż podskakuje na siedzeniu, jak wróżka, która zamierza spełnić życzenie. – Wyglądasz fantastycznie. Zdaje się, że dobra jestem.
– Zully!
– Owszem, to, że jesteś boska nawet bez makijażu, zdecydowanie pomaga, no, ale to wiesz. Nie musisz tego słyszeć. Za to ja tak. Jestem wrażliwa.
Ma niezły przerost ego jak na wrażliwca, ale przypuszczam, że te dwie cechy często idą w parze.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo cię doceniam – mówię i ściskam jej dłoń.
– Chętnie bym o tym posłuchała, ale dojechałyśmy na miejsce, a ty jesteś spóźniona. – Zully przechyla się nade mną i otwiera mi drzwi, mimo że samochód jeszcze się do końca nie zatrzymał. – Leć, ptaszyno!
Upewniwszy się, że mam przy sobie torebkę i telefon, wysiadam. Oszołomiona i podniesiona na duchu, jak zawsze po kontakcie z moją najdawniejszą przyjaciółką.
– Wymiatasz – woła za mną Zully. – Każdy będzie chciał wsunąć rękę pod twój biustonosz Simone Pérèles. Pamiętaj, żeby mnie zatrudnić jako swoją makijażystkę, gdy zostaniesz gwiazdą.
Na chodniku przed Sebastian Center panuje tłok jak zawsze i pewnie poczułabym wstyd z powodu tych wszystkich spojrzeń skierowanych w moją stronę, gdybym miała czas.
A nie mam. Dlatego z uniesioną dumnie głową ignoruję wzrok i komentarze nieznajomych.
Przeciskając się do drzwi, zastanawiam się przez chwilę, czy właśnie tak się będę czuła jako celebrytka. Bo nią zostanę. Myślę pozytywnie, za wiecznie powtarzaną przez Michaela radą.
Mijam główne windy i pędzę korytarzem w kierunku skrzydła, w którym znajduje się dział mediów w imperium Sebastiana. Te windy służą wyłącznie pracownikom, do których w zasadzie nie należę, ale że jestem prezenterką w jednej z lokalnych sieci informacyjnych Sebastiana, wpisano mnie na listę.
– Brystin Shaw – informuję ochroniarza, gdy pyta mnie o nazwisko.
Wklepuje informację do iPada, a ja w tym czasie się rozglądam, żeby się trochę wyciszyć. Kilka kroków ode mnie stoją trzy osoby w strojach koktajlowych pochłonięte rozmową – możliwe, że i one udają się na ceremonię. Widzę też mężczyznę w smokingu, który z opuszczoną głową pisze coś na telefonie. Chyba tylko ja próbuję się dostać do windy, co oznacza, że się naprawdę spóźniłam. Wszyscy pewnie siedzą już na górze.
Michael mnie zamorduje.
Widzę swoje odbicie w jednym ze stalowych paneli. Przynajmniej dobrze się prezentuję. Ciemne usta, kocie oko, upięte wysoko blond włosy z kilkoma kosmykami opadającymi na ramiona. Zully jest czarodziejką.
– „News Nine” w Jersey?
– To ja.
– Proszę jechać na sześćdziesiąte trzecie.
Pospiesznie mijam ochroniarza, wchodzę do czekającej windy i wciskam odpowiedni guzik. Drzwi zaczynają się zamykać i wzdycham z ulgą.
Wtem do środka wsuwa się czyjeś ramię i drzwi znowu się rozsuwają. To ten mężczyzna w smokingu. Jak wiele kobiet, które znajdą się na ograniczonej przestrzeni z obcym mężczyzną, wycofuję się do narożnika w głębi, opuszczam głowę i staram się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego.
Facet zdaje się mnie nawet nie dostrzegać, co jest pomocne.
Gdy drzwi się zamykają i ruszamy w górę, zerkam w jego stronę.
I dech mi zapiera.
Jasna cholera. O jasna cholera!
Nadal trzymam telefon w dłoni, więc odblokowuję ekran i zaczynam pisać do Zully.
Jasna cholera! To on! W mojej windzie!
Dołączam do wiadomości zrobione ukradkiem zdjęcie mężczyzny, który jest nie kim innym, jak Holtem Sebastianem, dyrektorem generalnym Sebastian News Corp, człowiekiem, którego mam dzisiaj oczarować w nadziei, że mnie dostrzeże i pewnego dnia zaproponuje mi prowadzenie programu.
Wpatruję się w zdjęcie, czekając na wysłanie wiadomości – głupi słaby sygnał w windzie. Jako najmłodszy dyrektor SNC Holt przyciąga sporą uwagę mediów. A ze względu na to, że chciałabym dla niego pracować – w tym budynku, a nie dla którejś z jego zwyczajnych stacji, których nikt już nie ogląda – przyjrzałam mu się uważnie w internecie. Zdążyłam się zorientować, że jest obrzydliwie atrakcyjny, ale niech go. Nawet pod tym dziwnym kątem, pod jakim go uchwyciłam, linia jego szczęki wygląda jak dzieło sztuki. Nie wyobrażam sobie, jak by to było patrzeć na niego en face. Moje jajniki tego nie zniosą.
Powiększam jego twarz i dociera do mnie, że kąciki ust podjechały mu do góry w ironicznym uśmieszku. Wiedział, że go fotografuję?
Zanim zdążam wpaść w wielką panikę, winda zatrzymuje się gwałtownie.
Spoglądam na wyświetlacz, żeby się dowiedzieć, między którymi piętrami stanęliśmy, ale na panelu mrugają na czerwono litery „ER”.
– To chyba jakiś żart. – Wiem, że te litery to skrót od „error”, ale bardziej by pasował do „emergency room”*, bo przecież tam chyba wyląduję. Michael wpadnie w szał.
Chociaż jeśli się dowie, z kim tu utknęłam, może zachowa się inaczej.
Skoro o Holcie mowa, jeżeli się tym przejął, nie pokazuje tego po sobie. Wyciąga komórkę z wewnętrznej kieszeni marynarki i coś pisze.
– Warto przegapić kolację. – Nie odrywa wzroku od telefonu.
Dokończywszy pisanie wiadomości, wsuwa komórkę do kieszeni. Albo ma tu lepszy zasięg, albo się nie przejmuje tym, czy wiadomość dotrze do odbiorcy.
I tak nie planowałam nic jeść, żeby nie popsuć roboty Zully.
– Bardziej się przejmuję tym, że nie zdążę na ceremonię.
Holt staje twarzą do mnie, splata ręce na piersiach i opiera się o stalową ścianę.
– Nie wyobrażam sobie, żeby się mogła zacząć beze mnie.
Nie tłumaczy nic więcej. Jakbym musiała wiedzieć, kim jest, co wiem, no, ale mimo wszystko.
To jest okropnie aroganckie.
Albo tak to jest, kiedy ktoś jest celebrytą.
– Co najwyżej – kontynuuje – przegapi pani lokalne nagrody.
Żołądek mi się zaciska.
– Mam otrzymać jedną z nich. – Staję naprzeciwko niego w takiej samej pozie i z westchnieniem wciskam plecy w ścianę. Nie wiem, czy czuję się bardziej rozczarowana tym, że przegapię swoją chwilę sławy, czy że Holt Sebastian nie wie, kim jestem.
Dlaczego miałby to wiedzieć?
SNC ma setki stacji w całym kraju. Niemożliwe, żeby Holt znał wszystkich swoich pracowników. Nawet tych, którzy mają otrzymać tu wyróżnienia za doskonałą pracę. Przygląda mi się przez chwilę, a ja się zastanawiam, czy się nie myliłam; może teraz mnie rozpozna. On jednak patrzy na mnie raczej drapieżnie, nie uważnie.
– Ojej – mówi tylko.
A czego się spodziewałam? Takie wydarzenia to pewnie dla niego codzienność. Urodził się na szczycie drabiny. Nie wie, jak to jest musieć zaczynać od dołu, jakim osiągnięciem jest wejście na chociażby pierwszy szczebel.
Przychodzi mi do głowy, że może to jest świetna okazja do tego, żeby się przedstawić. Przecież taki miałam dzisiaj cel – miał mnie poznać. I zapamiętać.
A co, jeśli to będzie przesadna śmiałość? Nadmierna gorliwość? Później będę miała okazję go poznać.
O ile nie przegapię tej pieprzonej ceremonii.
– Powinniśmy wcisnąć przycisk alarmowy?
– Hm?
– Uważa pan, że powinniśmy wcisnąć przycisk alarmowy?
Wpatruje się we mnie intensywnie, więc wiem, że mnie słyszał, ale potrzebuje chwili, żeby zrozumieć moje słowa.
– Och. Myślałem właśnie o tym, jak kuszący jest ten suwak przy pani sukni.
Czuję uderzenie gorąca rozchodzące się od dekoltu po policzki. Prawdę powiedziawszy, właśnie dlatego mam na sobie tę kreację. Suknię od Dolce & Gabbana wybraną przez Michaela, nowoczesną reinterpretację klasycznej prostej czarnej sukni z dwustronnym suwakiem biegnącym od dekoltu do samego dołu i takim samym na plecach. Dzięki temu wycięcie dekoltu z przodu – i z tyłu – może być tak głębokie, jak zapragnę. Michael zasugerował, że powinnam rozpiąć suwaki na tyle, by nie móc włożyć biustonosza. I żeby mężczyźni przez cały wieczór myśleli o tym, że chcą je rozpiąć dalej.
Nie posunęłam się tak daleko, jak chciał Michael, niemniej suknia zdawała się i tak działać.
Chyba powinnam być z tego zadowolona.
I pewnie bym była, gdybym potrafiła wyjść z szoku. Suknia miała być zmysłowa, abym mogła zapaść mu w pamięć. Nie spodziewałam się, że będzie się do mnie przystawiał. Nie zna mnie. Wie tylko, że pracuję w jego firmie. Skąd u kogoś tyle bezczelności, by powiedzieć coś takiego?
No tak. Przecież to Sebastian.
– Przypuszczam, że nosząc takie nazwisko, nie musi się pan obawiać kultury wykluczenia. – Przypuszczam również, że lepiej by było pozostawić tę myśl niewypowiedzianą.
Holt wydaje się zaskoczony moim komentarzem tak samo jak ja. Unosi brew, zaciska zęby, jakby się zastanawiał. Jego zdumienie daje mi szansę na to, żebym mu się przyjrzała; miałam rację – en face jest obezwładniający. Kości policzkowe ma wyraziste, ale nie za bardzo. Krótko przystrzyżony zarost spowija brodę cieniem, dzięki czemu nie wydaje się przesadnie śliczny. Tym bardziej że ma nieskazitelną cerę. Nie potrzebuje ani makijażu, ani obróbki w Photoshopie.
I te oczy.
Osadzone głęboko pod srogimi brwiami, ale nie na tyle, by czoło zdominowało jego oblicze. I mają niesamowity szaroniebieski kolor, który nie może istnieć w naturze. Nie jestem pewna, czy nie nosi szkieł kontaktowych. Niewiele brakuje, abym się do niego przysunęła, żeby to sprawdzić, ale przypominam sobie, że to Holt-kurwa-Sebastian, a ja jestem w zasadzie kimś, na kogo nie musi w ogóle zważać.
– Chyba sobie nie uświadamiałem, że powiedziałem coś niestosownego. – Na jego twarzy maluje się już raczej ironia, nie zaskoczenie.
To pewnie przez to, że od trzydziestu sekund gapię się na niego jak dziewczyna z fanklubu. No jasne, że sobie nie uświadamiał niestosowności wypowiedzi. Jest uprzywilejowany przez wielkie „U”. W zasadzie zalicza się do amerykańskiej rodziny królewskiej.
Mając to na uwadze, powinnam pewnie wycofać się z oskarżenia.
– Na pewno źle…
– Skoro i tak mam zostać skreślony, mogę powiedzieć, co naprawdę myślałem.
Nie powinnam pytać. Nie powinnam pytać.
– Co pan naprawdę myślał?
Odsuwa się od ściany i robi krok w moją stronę. Po dwóch krokach stoi tuż przede mną. W zasadzie więzi mnie przy ścianie. Czuję woń drewna, piżma i cytrusów.
– Tak naprawdę zastanawiałem się, czy utkniemy tu na dość długo, abym mógł rozpiąć tę suknię i zobaczyć, co jest pod nią. – Jego spojrzenie przesuwa się na mój dekolt. Z tak bliska ma dobry widok. – Albo czego tam nie ma.
Ja pierdolę.
Tak to jest być celebrytą. I nie chodzi wyłącznie o jego pewność siebie, ale też reakcję, jaką we mnie budzi. Powinnam być oburzona – i trochę jestem. Powinnam się czuć zagrożona – i jak najbardziej tak się czuję.
Lecz puls mi przyspieszył nie ze strachu, ale z podniecenia.
To niedorzeczne, wiem. Nie mam czasu się nad tym zastanowić, ponieważ winda w tym momencie rusza.
– Wygląda na to, że nie. – Holt nadal znajduje się zbyt blisko. Przygryza dolną wargę. – Szkoda.
Po kilku sekundach docieramy na sześćdziesiąte trzecie piętro. Drzwi się otwierają i Holt wysiada. Porzuca mnie, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem, jakbyśmy nie tkwili razem w windzie. Jakby nie powiedział tego, co powiedział. I nie zrobił tego, co zrobił.
Co to w ogóle było?
Wysiadam z wind, mrugając powiekami. Staram się dojść do siebie.
– Dzięki za ratunek – Holt zwraca się do drugiego elegancko ubranego mężczyzny, który na niego czeka.
A więc udało mu się wezwać pomoc. Tylko się mną zabawiał dla zabicia czasu?
– Jesteś wreszcie! – Michael oczywiście czeka przy windach. Pewnie tu sterczał cały wieczór i odchodził od zmysłów za każdym razem, gdy nie wyłaniałam się z kabiny. – To był…? – Strzela wzrokiem w stronę Holta. – Jechaliście razem? – Z trudem panuje nad ekscytacją. – Miałaś okazję z nim porozmawiać?
Wciąż się gotuję po rozmowie z rzeczonym „nim”. Patrzę za Holtem oddalającym się spiesznie z drugim mężczyzną. Pewnie idzie zająć swoje miejsce.
– Brystin?
Zmuszam się, by skierować uwagę na Michaela.
– Nieważne. – Ponagla mnie, żebyśmy się udali na salę. – Później mi odpowiesz. Dotarłaś w samą porę. Zaraz zaczynają. Tak na marginesie, wyglądasz olśniewająco. Warto było czekać.
Cieszę się, że odpuścił sobie temat. Nie wiem, co bym powiedziała ani jak by zareagował. Lub co by zrobił Holtowi, by mnie bronić.
Jedno jest pewne – muszę zmienić podejście do kwestii mojej promocji. Bo jeśli tempo się utrzyma, Holt Sebastian pożre mnie żywcem.
ROZDZIAŁ 2
BRYSTIN
Uśmiech – szepcze Michael. – VIP ruszył w naszą stronę.
Gdybym nie była taka upojona ekscytacją i szampanem, pewnie bym się wkurzyła. Po pierwsze, uśmiech nie znikał z moich ust od trzech godzin – bolące policzki mogą to poświadczyć – a po drugie, chyba każdy, kto z nami rozmawiał na przyjęciu, był VIP-em. Mam wrażenie, że udzielam audiencji. Kolejni dyrektorzy podchodzą z gratulacjami i mówią, że miło im mnie poznać. Czuję wyczerpanie w całym ciele.
Kiedy jednak zerkam w stronę zbliżającej się do nas grupy, rozumiem, dlaczego Michael mnie szturchał, i moja irytacja znika.
– O Boże, to Samuel Sebastian! – Ledwie zdążam przybrać profesjonalną minę, zanim mężczyzna zatrzymuje się przy nas.
– Brystin Shaw. – Samuel podaje mi rękę. – Miło mi panią poznać. Gratuluję nagrody. Zasłużyła pani na nią.
Przypuszczam, że prezes Sebastian News Corp na pewno miał świetne wsparcie. Według mnie rozdano dzisiaj zbyt wiele nagród i wspomniano o wybitnej pracy dziennikarskiej zbyt wiele razy, aby mógł mnie zapamiętać bez czyjejś pomocy, niemniej i tak cieszę się, słysząc, jak wypowiada moje nazwisko. Pod wieloma względami jest to spełnienie marzeń.
Mam nadzieję, że zrobię na nim wystarczająco dobre wrażenie, by przy okazji kolejnego spotkania twarzą w twarz nie potrzebował pomocy.
– Cała przyjemność po mojej stronie, panie Sebastianie. Czuję się zaszczycona tym, że otacza mnie tak wielu znamienitych ludzi z branży, z panem na czele. Jestem pana wielką wielbicielką.
Zbywa komplement machnięciem ręki.
– Mów mi Samuel. Nawet do ojca nie mówimy „panie Sebastianie”.
Śmieję się uprzejmie i chcę przedstawić Michaela, ale to również okazuje się zbyteczne.
– Michael Endlich. Dawno się nie widzieliśmy. Jesteś producentem New Jersey Teraz? Powinienem się był domyślić. Widać w tym twoją rękę.
Zazdroszczę im tego, że prowadzą swobodną rozmowę, gdy ja zostaję odsunięta na bok. Przypominam sobie jednak, że Michael działa w branży dłużej ode mnie. Wiekiem bliżej mu do Samuela niż do mnie, chociaż nie widać tego po nim. Samuel kojarzy się z dziadkiem, a Michaelowi siwiejące włosy przydają dostojności. Jest szczupły i wysportowany jak mężczyzna o połowę od niego młodszy, a do tego oburzająco atrakcyjny. I to w ten sposób, że z każdym rokiem jego atrakcyjność się nasila, ku mojej zazdrości. Jestem pewna, że gdyby nie spędzał całego wieczoru ze mną, otaczałby go wianuszek kobiet.
I mężczyzn, jeśli chodzi o ścisłość.
Jeśli dodać do tego charyzmę i wyczucie biznesowe, trudno się dziwić, że ma liczące się znajomości. I właśnie dlatego się z nim związałam – Michael to mężczyzna bywały. Mam szczęście, że wybrał mnie.
Mimo to nie mogę się doczekać czasu, gdy nie będę piątym kołem u wozu podczas tych rozmów.
Na szczęście szybko sobie o mnie przypominają.
– Chciałbym wam przedstawić mojego bratanka, Scotta. – Samuel wskazuje na stojącego obok niego mężczyznę. – Jest tu dość nowy. Oficjalnie jest wiceprezesem do spraw etyki, ale tak naprawdę to tylko wyszukana nazwa dla szefa działu PR.
Robię tę niedorzeczną rzecz, czyli umniejszam swoje umiejętności, a podkreślam słabości, bo jestem kobietą i wpajano mi to od urodzenia.
– Ojej. Mam nadzieję, że nie zbesztasz mnie za moje konto na Instagramie.
– Nie o taki PR chodzi – zapewnia mnie Scott.
– Dba o to, żebyśmy nie wypadli na dupków – dorzuca Samuel.
Kolejna salwa uprzejmego śmiechu, w czasie której przeczesuję mózg w poszukiwaniu czegoś dowcipnego lub inteligentnego. Zwykle reaguję szybciej, ale to był długi wieczór i nie jestem tak bystra, jak bym chciała.
Michael jak zawsze mnie ratuje i zanim milczenie stanie się niezręczne, mówi:
– Powiem szczerze, Samuelu, że reportaż SNC na temat skandalu finansowego King-Kincaid był nadzwyczajny. Weszliście na kolejny poziom. Szkoda, że się tym nie zajęliśmy. Skoro mowa o etyce.
Mam sobie za złe, że nie wpadłam na to, by o tym wspomnieć. To był najgłośniejszy temat dekady w Sebastian News Corp. Łatwy sukces, a ja go przegapiłam.
– Zasługa mojego syna – stwierdził Samuel. – Kiedy wyznaczyłem go w ubiegłym roku na dyrektora generalnego, powiedziałem, że ma mieć wejście z przytupem, i zadbał o to. Aczkolwiek muszę przyznać – ze zdziwieniem obserwuję, jak bez słów daje mi znać, żebym włączyła się do rozmowy – że twój materiał o wymogach przyjęcia na studia był nadzwyczaj innowacyjny.
Wyobrażam sobie, jak Scott w myślach przyznaje Samuelowi punkty za skierowanie rozmowy na temat mojej nagrody. Ten wieczór ma być oddaniem czci lokalnym stacjom, co jest oczywistym ruchem PR-owym. Trzeba zadbać o to, by malutcy czuli się częścią większej firmy, abyśmy nie odrywali wzroku od programów z logo SNC.
Może i jest to działanie pod publiczkę, niemniej skuteczne. Czuję się wyjątkowa.
– Zwłaszcza jak na lokalną ekipę – dorzuca kolejny głos. – Udało się wam rozdmuchać coś, co przypominało wiadomości.
I moją godność diabli wzięli.
Michael na pocieszenie kładzie mi rękę na plecach i wszyscy patrzymy na mężczyznę dołączającego do naszej grupki. Nie mam wątpliwości, że to któryś z Sebastianów, ale go nie poznaję i zdaje się, że Michael również. Bije od niego intensywna aura, która wprawia mnie w drżenie, i chociaż doznanie różni się od tego, co czułam w windzie przy Holcie, jestem pewna, że ten mężczyzna jest równie brutalny.
Samuela również to odstręcza, ponieważ jego serdeczność znika w jednej chwili.
– Nie przejmujcie się Hunterem – mówi z napięciem w głosie. – Nie pracuje dla SNC, więc jego opinia się nie liczy.
Błysk w oku Huntera podpowiada mi, że ci dwaj mają sporo na swoich barkach. Potwierdza to drgnienie szczęki Scotta. Uśmiecham się skrępowana i nawet Michael zdaje się nie wiedzieć, jak poradzić sobie z tą kłopotliwą sytuacją.
I wtedy to czuję. Bardzo śmiałą, bardzo męską obecność u boku. Taką, która zdominuje każdą przestrzeń. Nie muszę się oglądać, by wiedzieć, że to Holt. I nagle czuję się onieśmielona z zupełnie innego powodu. Nie mogę spojrzeć w jego kierunku, bo boję się tego, co moja twarz by wyrażała, gdybym popatrzyła mu w oczy. Jakby łączył nas sekret, który oczywiście nie istnieje, a ja się boję go zdradzić. Przerażona, że mnie zniszczy.
– Hunter nie potrafi dostrzec – mówi Holt, a rytm jego słów wywołuje pulsowanie między moimi udami – jak zresztą wielokrotnie w przeszłości, co sprawia, że materiał jest wartościowy i frapujący.
– Holt – rzuca ostrzegawczo Scott.
Hunter wykorzystuje okazję, by odparować cios.
– A ty pokazałeś, że znasz się na tym lepiej?
– Nie musimy robić tego tutaj. – Samuel przestępuje z nogi na nogę i próbuje wykluczyć Huntera.
Holt jednak unosi rękę, domagając się uwagi.
– Nie, tato. To jest istotne. Jesteśmy tu, by wyrazić uznanie dla pracy tych dziennikarzy nie bez powodu. Materiał, o którym wspomniałeś, narodził się z braku zaufania do procesu rekrutacji na studia i mimo że punktem wyjścia był skandal związany z celebrytką, Brystin wykorzystała to, by wciągnąć widzów w część, która obnaża ten głęboko skorumpowany system. I to są prawdziwe wiadomości, Hunterze. Ale jeszcze bardziej intrygującym aspektem New Jersey Teraz i dziennikarstwa Brystin jest jej umiejętność nie tylko utrzymywania, ale zwiększania oglądalności za sprawą codziennych rozmów przy okrągłym stole na tematy polityczne, które niezbyt często stają się najważniejszymi wiadomościami dnia. Do tego bez uciekania się do komedii lub sensacji, co jak wszyscy wiemy, jest dzisiaj niemal niemożliwe. Jej segmenty poświęcone kryzysowi bezdomności i infrastrukturze należą do moich ulubionych, chociaż mógłbym przytoczyć co najmniej tuzin innych. Wątpię, by mój kuzyn zdołał powiedzieć cokolwiek o dziennikarzach uhonorowanych dzisiaj lub programach przez nich prowadzonych.
Gorliwie unikam patrzenia na Holta, więc nie umyka mi to, jak Hunter gniewnie porusza nozdrzami.
– Kuzyn? – Śmieje się chrapliwie. – Rozumiem.
– Czyżby? Bo mogę to powiedzieć jaśniej.
Z reakcji towarzyszących mi osób wnioskuję, że Holt właśnie pokazał kuzynowi środkowy palec.
– Nie tutaj – powtarza Samuel.
Równocześnie Scott klepie Huntera po plecach.
– Chciałem z tobą omówić pewną sprawę. Masz może chwilkę?
Widać, że ma to służyć odciągnięciu Huntera, on jednak oddala się chętnie i wszyscy wzdychają z ulgą.
Wszyscy z wyjątkiem mnie.
Holt bowiem nadal tu jest, a jego obecność sprawia, że czuję mrowienie w różnych rejonach ciała.
Po odejściu kuzyna staje twarzą do mnie i muszę na niego patrzeć. Nie mam wyjścia. Natychmiast więzi moje spojrzenie, a moje serce dziwnie podskakuje w piersi. Słowo daję, że ostatnio zrobiło coś takiego, gdy miałam siedemnaście lat.
– Nie mieliśmy okazji poznać się oficjalnie – mówi i ściska mi dłoń.
Niby biznesowo, ale nie do końca. Nasz kolejny sekret – muska kciukiem moją skórę tak, że odbieram to, jakby dotykał opuszkami mojego karku.
– Holt Sebastian.
– Brystin Shaw. – O czym wie.
On wie. Na tę myśl moje serce znowu wywija salto.
Wiedział już w windzie czy dodał dwa do dwóch później? W każdym razie zna moje dokonania. Albo o nie wypytał. I wie, zdecydowanie wie, kim jestem.
Co było celem tego wieczoru. Dlaczego więc jednocześnie boję się i ekscytuję?
– Mieliście okazję się spotkać? – Samuel chyba wrócił do wesołego nastroju sprzed pojawienia się na scenie Huntera.
– Jechaliśmy razem windą. – Holt nie wspomina, że winda się na chwilę zatrzymała, i wydaje mi się to właściwe. A jednak jest to kolejny sekret.
Przelatują mi przez głowę jego wcześniejsze słowa i się rumienię. „Zastanawiałem się, czy utkniemy tu na dość długo, abym mógł rozpiąć tę suknię i zobaczyć, co jest pod nią”.
Czuję, że muszę coś powiedzieć
– Skomentował moją suknię.
Boże, idiotka ze mnie.
Kąciki jego ust lekko się unoszą i dopiero teraz się orientuję, że nadal trzyma mnie za rękę.
– Owszem. Bo to urocza suknia.
– Zgadza się – przyznaje Samuel, który po raz pierwszy naprawdę mi się przygląda.
– Wyjątkowa. – Michael przypomina mi o swojej obecności. I o tym, kto wybrał kreację i za nią zapłacił.
Puszczam dłoń Holta i kładę ją na ramieniu Michaela.
– Poznałeś już Michaela Endlicha, mojego producenta?
– I męża. – Gdy podaje rękę Holtowi, obejmuje mnie w talii z nutą zaborczości.
To dziwne. Przecież to on uznał, że nie musimy nosić obrączek. I zwykle to ja biorę go za rękę, żeby pokazać ludziom, że jest mój.
Nieważne, czy powoduje nim zazdrość, czy mężowski obowiązek zaopiekowania się żoną w obecności drapieżnika – jestem mu wdzięczna za ten gest.
Dziwi mnie jednak, że czułam silniejszy przejaw opiekuńczości, kiedy Holt stanął w obronie mojej pracy.
Jeżeli informacja, że jestem mężatką, zaskoczyła Holta, to nie pokazuje tego po sobie.
– Pracowałeś dla SNC jako freelancer, prawda, Michaelu? Ojciec wspominał, że chętnie by cię zwerbował z powrotem.
– To prawda – przyznaje Samuel. – Może znowu byś z nami przy czymś popracował.
Czuję, jak Michael drży, i przez przerażającą chwilę zastanawiam się, czy zapomni, że jesteśmy drużyną, i mnie porzuci.
Oczywiście nie robi tego.
– Byłbym zachwycony. Tyle że jesteśmy nierozłączni.
– No tak… oczywiście. To zrozumiałe. – Samuel już nas skreśla.
Zawsze zależy im wyłącznie na mężczyznach. Kobiety są dodatkowym ciężarem. Mam niepotrzebne poczucie winy i muszę zacisnąć zęby, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego i nie pozwolić Michaelowi przedyskutować możliwości beze mnie.
No, ale może to jest sposób na wciągnięcie mnie na pokład. Niech Michael przygotuje grunt.
Nie zdążam jednak podjąć żadnej impulsywnej decyzji, ponieważ odzywa się Holt:
– Zaczekaj, tato. Miałeś może coś konkretnego na myśli, Michaelu?
– Tak.
Jego słowa w jednej chwili przekreślają przesiadywanie przy kuchennym stole do późnych godzin wieczornych i nasze wspólne burze mózgów.
– Coś nam chodzi po głowach. Brystin i mnie – poprawia się. – Chętnie to z wami przedyskutujemy któregoś dnia.
To jest to. Nasza chwila. To dlatego wzięliśmy ślub; w nadziei, że się tu dostaniemy. Nasze małżeństwo opiera się na wspólnej ambicji, pomyśle, że zajdziemy dalej razem, a nie oddzielnie.
Przekonamy się, czy ten pomysł nam się opłaci.
Holt jakby się zastanawia. Przez cały czas patrzy na Michaela, ale mam wrażenie, że jednocześnie wodzi wzrokiem po moim ciele tak, jak to robił w windzie.
Przytłacza mnie to, więc wtulam się mocniej w Michaela, jakby mógł mnie chronić.
– W następny weekend w moim domu na wsi odwiedzi mnie kilka osób – mówi w końcu. – To będzie taki twórczy wyjazd, że tak powiem. Będzie mi miło, jeśli dołączycie.
Samuel potakuje z aprobatą.
– Świetny pomysł.
Holt nie kieruje zaproszenia do mnie i mimo że słyszę w głowie głos Zully, podpowiadający, że powinnam zająć stanowisko i włączyć się do rozmowy, milczę i pozwalam Michaelowi przyjąć zaproszenie.
Wtedy jednak Holt mi się przygląda, ale tak naprawdę. Poświęca mi tak wiele uwagi, że czuję się jak w świetle reflektorów; jaśnieję, lecz jestem nieprzygotowana.
– Zdołasz w tak krótkim czasie znaleźć zastępstwo? – pyta.
– Ja? To ja też mam przyjechać? – pytam jak idiotka, czego i tak nie da się porównać z tym, jak się czuję.
– Zrozumiałem, że występujecie w pakiecie. To nie tak? – W jego pytaniu jest coś wyzywającego.
Zastanawiam się, czy nie pyta o coś innego, o coś, na co nie potrafię odpowiedzieć. A bardzo mi zależy, żeby udzielić właściwej odpowiedzi.
– Zdążymy bez najmniejszego trudu – rzuca Michael, bo on nie jest idiotą i nie działają na niego szaroniebieskie oczy.
– To dobrze. Przyślę po was samochód w piątek rano. – Odwraca się w stronę ojca i tym ruchem nas odprawia. – Poznałeś już Camdenów? Przedstawię ci ich.
I oddalają się.
– Podobasz mu się. – Michael podąża za nim wzrokiem.
Nie wiem, co jest gorsze. To, że ma rację, czy to, że mi się to podoba.
* * *
Ściągam buty zaraz po przekroczeniu progu naszego mieszkania. Po uwolnieniu stóp czuję, że zmęczenie nie tłumi już mojej ekscytacji, i mam wrażenie, jakbym lewitowała.
– On już w windzie wiedział, kim jesteś. – Michael jest rozedrgany podobnie jak ja. – Segmenty, o których mówił, nie zostały uwzględnione w klipie, który pokazali.
– Nie odniosłam wtedy takiego wrażenia. Może ktoś go potem szybko doinformował. – Rzucam torebkę na stolik przy wejściu i wyciągam z niej telefon. W kuchni biorę banana i wspinam się na stołek barowy
Michael idzie za mną.
– Za dobrze znał twoją pracę. Wiedział, kim jesteś.
Odrywam wzrok od obieranego owocu.
– Może.
Jeżeli Holt wiedział, kim jestem, to zupełnie zmienia sytuację w windzie. Przecież nie powiedziałby czegoś takiego do osoby pracującej w jednej z jego stacji, prawda?
Chociaż skierowanie takich słów do kogoś nieznajomego jest takim samym szaleństwem.
Nie szaleństwem – to było uwłaczające. Postanowiłam trzymać się określenia „uwłaczające”, mimo że w środku czułam się zupełnie inaczej.
– W każdym razie… – zaczyna Michael.
Doskonale wiem, do czego zmierza.
– W każdym razie mamy to – kończę za niego.
– Mamy to. – Uśmiecha się szeroko. A potem macha w powietrzu zaciśniętą pięścią w nietypowy dla siebie sposób. – Kurwa, udało się!
Śmieję się i sięgam po telefon, by przeczytać wiadomość, którą właśnie dostałam.
Nie powiedział tak!
Oczywiście wyjawiłam Zully szczegóły wydarzeń w windzie. O pewnych kwestiach mówi się mężowi, a o innych najlepszej przyjaciółce. Ktoś, kto nie rozumie tej różnicy, nie miał ani męża, ani prawdziwej przyjaciółki.
Powiedział!
Nie mogę się zdecydować, czy to było napastliwe, czy seksowne. Powiedz, że seksowne.
Myślę, że to było napastliwe, ale odpowiadam, kierując się odczuciem w trzewiach. A raczej w jeszcze niższych rejonach.
Tak seksowne, że aż się zrobiłam mokra!
Na myśl o tym zapiera mi dech w piersi i znowu czuję w brzuchu te zwariowane motyle z czasów, gdy byłam szaloną dziewczyną.
Mówiłam ci, że jestem genialna.
– To Zully? Przypisuje zasługi sobie? – Michael wyciąga z lodówki piwo. W sytuacjach zawodowych ma klasę i pije wyszukane trunki, ale w domu jest bardziej wyluzowany. – To nie jej zasługa, tylko twoja.
– I twoja – odpowiadam, wklepując kolejną wiadomość do Zully.
Według mnie to przez suknię.
– To ta suknia – mówi równocześnie Michael.
Zerkam na niego i dostrzegam w jego tonie tę gorącą nutę. Nie roznieca we mnie takiego ognia jak szokująca wypowiedź zamożnego, atrakcyjnego i mającego władzę mężczyzny, ale spędziliśmy już ze sobą trochę czasu. Sposób, w jaki na mnie patrzy, jest mi znajomy. Pokrzepiający.
I nadal na mnie działa.
Zwłaszcza gdy nakłada się na podniecenie tym wieczorem.
Zaciskam uda, rozkoszując się mrowieniem między nimi.
– Też ładnie wyglądasz. W tym smokingu. Wiesz, że lubię, kiedy ubierasz się tak szałowo.
Oczy mu ciemnieją. Posyła mi leniwy uśmieszek. Ale poważnieje.
– Suknia przyciąga uwagę, lecz jej nie utrzymuje. Jesteśmy dobrzy w tym, co robimy, Brystin. I właśnie to otworzyło przed nami drzwi. Zasłużyłaś na to. Oboje zasłużyliśmy. To się nam należy.
Oczy zachodzą mi lekką mgiełką na myśl o tym, ile pracy włożyliśmy w dążenie do celu.
Wracam do telefonu i staram się okiełznać emocje. Odgryzam kawałek banana. Za bardzo się denerwowałam, żeby jeść, i teraz umieram z głodu, więc pożeram owoc, czytając serię esemesów od Zully.
To ty włożyłaś na siebie tę suknię. Znam cię. Uważaj, dziewczyno.
Posiadanie przyjaciółki, która zna mnie tak dobrze, jest zarówno wspaniałe, jak i fatalne. Zully nadal ma mnie za dwudziestopięciolatkę, która zakochała się po uszy w mężczyźnie o dwadzieścia lat starszym, który zaciekle nie wierzy w miłość. To prawda. Byłam tą dziewczyną.
Za to Michael wierzy w partnerstwo i politykę. Kiedy zaproponował mi małżeństwo, wiedziałam doskonale, że układ nie uwzględnia miłości.
I mam trzydzieści trzy lata. Nie jestem już tamtą dziewczyną.
Nie mam ochoty się bronić, więc odkładam telefon i posyłam Michaelowi równie gorące spojrzenie znad banana.
– Bardzo sugestywnie jesz. – Obchodzi blat, odstawia piwo i obejmuje mnie od tyłu. – Uczcimy to w sypialni?
Mojej sypialni, bo nigdy nie uprawiamy seksu w jego pokoju. Chociaż ustaliliśmy otwarte podejście w naszym związku, nie lubię oglądać śladów obecności innych kobiet w moim domu.
Za to lubię go gościć w swojej sypialni, co według Zully stanowi dowód na to, że nadal czuję do niego więcej, niż powinnam.
Tak naprawdę to dowodzi, że lubię uprawiać seks z mężem. Czy to przestępstwo?
Jego dłoń przesuwa się wzdłuż dekoltu sukni, by pieścić moją pierś. Cicho wzdycham. Wyginam plecy i podsuwam mu usta, co gorliwie przyjmuje. Czuję na plecach jego wzwód, a zważywszy na to, jak podniecający był cały ten wieczór, potrafię sobie bez trudu wyobrazić, że nie dotrzemy do łóżka.
Lecz kiedy zaczyna mnie rozbierać, prowadzę go do sypialni. Rolety są już opuszczone i mimo że na ciało Michaela przyjemnie jest patrzeć, dzisiaj wolę ciemność. Pozwoli mi to przeżyć ekscytację tym wieczorem. I wyobrażać sobie, że to dłoń kogoś innego rozpina mi suknię. Czuję na szyi gorący oddech kogoś innego.
W moją cipkę wsuwa się kutas kogoś innego, a gdy dochodzę, szaroniebieskie oczy przyglądają się temu, jak wpadam w nicość.
ROZDZIAŁ 3
BRYSTIN
Nie odrywając oczu od szyby samochodu, szturcham Michaela, żeby się obudził.
– Musisz to zobaczyć.
Wydaje odgłos, jakby się przeciągał, następnie chrząka.
– Jesteśmy na miejscu?
– Tak myślę – szepczę pomimo podniesionej ścianki działowej w limuzynie, ale dzięki temu kierowca na pewno nas nie usłyszy. – Zatrzymaliśmy się przed wjazdem.
Brama z kutego żelaza po chwili się rozstępuje i samochód znowu rusza. Michael odpina pasy i przysuwa się do mnie, żeby patrzeć znad mojego ramienia.
– To kwitnące wiśnie?
– Tak. Na pewno.
Właśnie to chciałam mu pokazać. Są w pełni rozkwitu i rosną po obu stronach drogi dojazdowej. Dawno już nie widziałam czegoś równie pięknego.
– Wstrzeliliśmy się idealnie. Tydzień później moglibyśmy już tego nie zobaczyć.
Od spotkania z Holtem w windzie upłynął tydzień i z każdym mijającym dniem nabieram coraz silniejszego przekonania, że cała ta sytuacja rozegrała się w moim umyśle, a nie w rzeczywistości. Uniesienie związane z tym, że zaproszono nas, abyśmy mogli wspiąć się na kolejny poziom w karierze, przewyższa wszystko, co czułam w pobliżu dyrektora generalnego. A dzisiaj, trwająca dwie i pół godziny droga do Greenwich i przybycie do wspaniałej posiadłości pozbawiają mnie resztek skrępowania, jakie odczuwałam na myśl o spotkaniu w ten weekend.
Kilka minut później limuzyna zatrzymuje się przed ogromnym domem godnym wyłącznie miana rezydencji. Jestem zbyt podekscytowana, by czekać, aż kierowca otworzy mi drzwi, a kiedy to robi, natychmiast wyskakuję z samochodu.
– O ja pierdolę.
Rezydencja wydaje się jeszcze większa, gdy nie ograniczają jej ramy okna limuzyny. Widywałam już duże domy, ale żaden nie był podobny do tego.
– Ma pewnie z tysiąc osiemset metrów kwadratowych.
– Albo i więcej. – Michael staje za mną. – I pomyśleć, że to tylko dom weekendowy.
Wykonuję ręką gest, jakbym waliła konia, bo ten budynek jest definicją nadęcia.
Zanim kierowcy udaje się zobaczyć, co robię, Michael chwyta mnie za rękę, ale ze śmiechem.
– Wydawało mi się, że to jest styl życia, do którego dążysz.
Wzruszam ramionami.
– Pragnę kariery, która pozwalałaby mi na tego rodzaju styl życia.
Przygląda mi się z uniesionymi brwiami. Oboje wiemy, że taki poziom luksusu nie jest dla nas osiągalny, nawet jeśli wszystko na mojej drodze układałoby się od tej chwili idealnie. Anderson Cooper i Sean Hannity to chyba jedyne osoby z branży wiadomości, które mogą się do tego poziomu zbliżyć. Najlepiej sytuowana kobieta, Diane Sawyer, zarabia o połowę mniej od zarabiających najlepiej mężczyzn. Nie muszę dodawać, że przystałabym na dużo mniej.
– Okej – zgadzam się. – Pragnę kariery, która przyniesie mi regularne zaproszenia do tego rodzaju stylu życia.
Przesuwa dłoń tak, żebyśmy mogli spleść palce.
– Pierwsza wypowiedź brzmiała lepiej. Miej śmiałe marzenia, dziewczyno. Nigdy nie wiesz, co jest możliwe.
Rozpromieniam się. Michael zawsze we mnie wierzył, nawet aż za bardzo. Pewnie dlatego się w nim tak zakochałam, bo z taką pasją podchodził do moich możliwości, potencjału i perspektyw, które przede mną stały. Uznałam, że to musi być miłość. Tak to odbierałam. Bo co innego mogłoby sprawić, że ktoś był ślepy na moje niedoskonałości?
Zdążyłam się już nauczyć, że iskry w jego oczach mają związek z realizacją jego marzeń, niekoniecznie moich. Jest przynajmniej szczery w tej kwestii. To ja trzymam się idei, że pewnego dnia relacja może się przerodzić w coś innego.
Nie, to nie tak. Trzymałam się tej idei. Już tego nie robię.
– Państwo Endlichowie.
Byłam tak pochłonięta podziwianiem posiadłości, że dopiero teraz zauważam kobietę w bluzce w prążki i dopasowanych spodniach.
– To jest pani Shaw – odzywa się Michael.
– Proszę wybaczyć. Poprawię się. Nazywam się Carol. Zarządzam tym domem. Witam państwa w Adeline.
– Adeline?
– Tak się nazywa ta posiadłość – informuje mnie Michael, popisując się.
– Zgadza się, panie Endlich. Nazwę nadano na cześć zmarłej żony Irvinga Sebastiana.
– Ojca Samuela? – pytam. Staram się sprawdzić, czy mam właściwe informacje na temat VIP-ów. I zastanawiam się, czy posiadłość nie należy przypadkiem do Samuela, a nie Holta.
– Tak. Aczkolwiek to Holt Sebastian nadał tę nazwę po tym, jak nabył posiadłość. Na cześć babki.
I znam już odpowiedź.
– Bardzo się cieszy, że państwo przyjechali na ten weekend. Ufam, że podróż upłynęła wybornie?
– Wspaniale – odpowiadam, gdy mężczyzna w kamizelce i krawacie podnosi bagaże, które kierowca postawił na podjeździe. – Och, dziękuję.
Zerkam na Michaela, żeby sprawdzić, czy powinniśmy dać napiwek. Nie sięgnął po portfel, a on wie lepiej, jak się zachować w takiej sytuacji.
Carol przesuwa się, żeby mężczyzna mógł przejść obok niej.
– Miło mi to słyszeć. Alejandro zaniesie państwa bagaże do pokoju. Życzą sobie państwo najpierw się odświeżyć czy mam państwa oprowadzić po terenie?
Spoglądam na Michaela, wciąż trzymającego mnie za rękę.
– Jak chcesz.
Myśli, że moje spojrzenie dotyczy wycieczki. A ja starałam się rozszyfrować jego odczucia związane z tym, że będziemy dzielili pokój. Nie jest typem, który lubi spędzać całą noc w łóżku z kochanką.
Staram się nie myśleć o tym, że wydaje się nie mieć nic przeciwko temu.
– Zacznijmy od rozejrzenia się.
Po wejściu do środka odkrywamy kolejne drzwi na przeciwległej ścianie holu. Dopiero za nimi kobieta wystukuje kod na panelu i wprowadza nas do domu.
Jak należało się spodziewać, wnętrze prezentuje się równie pysznie jak to, co znajduje się na zewnątrz. A nawet bardziej. Na piętro wiodą spiralne schody, z sufitu na piętrze zwisa kryształowy żyrandol sięgający do salonu na parterze. Wzdłuż ściany naprzeciwko wejścia są okna od podłogi do sufitu, za którymi rozciąga się widok na rozległy teren. Meble są nowoczesne, ale wszędzie dostrzegam nutę przepychu. Kryształowe klamki, lustra w złoconych ramach, misterna sztukateria. Chociaż Michael ma większe obycie w świecie, wydaje się tak samo urzeczony.
– Podłoga jest chyba wyłożona miedzią – szepczę do niego.
– Nie chyba, tylko na pewno – odpowiada.
– A niech mnie – mówię bezgłośnie.
Michael tylko ściska moją dłoń.
– Biblioteka znajduje się we wschodnim skrzydle. – Carol wskazuje kierunek. – Podobnie jak siłownia, pokój gier i kino. Kuchnię mamy w skrzydle zachodnim, ale raczej nie będą państwo musieli tam zaglądać. Jeżeli poczują państwo głód, proszę sięgnąć po domowy telefon i wybrać dwójkę. To samo dotyczy napojów. Ponadto bary znajdują się w bibliotece, a drugi tam, w jadalni. – Każdą z omawianych przestrzeni wskazuje ruchem ręki.
– W domu jest kino? – Nie chciałam pokazać po sobie, pod jakim jestem wrażeniem, ale jestem.
– I siłownia? – droczy się ze mną Michael, bo wie, że nie jestem zainteresowana.
– Wiesz, gdzie mnie znajdziesz – ripostuję.
– W bibliotece. – Puszcza moją dłoń i żartobliwie klepie mnie w pośladek.
– Przestań – upominam go samym ruchem warg. Czuję, że się rumienię.
Jeśli Carol widziała tę interakcję, nie daje tego po sobie poznać. Kontynuuje oprowadzanie nas po domu i kieruje nas do okien, abyśmy – jak mi się początkowo wydaje – mogli podziwiać piękny widok. Okazuje się jednak, że kierowały nią bardziej pragmatyczne pobudki.
– Miejsce do siedzenia na tarasie jest dostępne dla wszystkich. Na taras wiodą drzwi w drugim końcu pokoju. Basen znajduje się na lewo. Za nim jest budynek z przebieralnią, a także prysznicami i sauną. Koedukacyjne, więc proszę o tym pamiętać.
Zerkam na Michaela, on jednak nadal patrzy za okno.
– Letnia kuchnia jest umiejscowiona za domkiem przy basenie. Lunch zostanie tam podany za około godzinę. W stylu bufetowym, więc nie muszą się państwo specjalnie ubierać ani być punktualnie. Po drugiej stronie domu znajdują się korty tenisowe, a jeszcze dalej stajnie. Rakiety do tenisa znajdą państwo w szopie przy skraju kortu. Jeśli mieliby państwo ochotę pojeździć konno, Sheva będzie w stajni do wieczora, ale polecam jazdę rano. Teren wygląda wtedy piękniej, a konie są wypoczęte.
– Poranna przejażdżka to dobry pomysł – zwracam się do Michaela.
Niezobowiązująco potakuje.
– Albo tenis.
Próbował mnie nauczyć gry i wie, że jestem przypadkiem beznadziejnym.
– Jesteś zdany na siebie.
– Ty na pewno znajdziesz o wiele więcej zajęć bez mojego udziału. – Przesuwa się jeszcze bliżej okna i wyciąga szyję w kierunku basenu.
Podążam wzrokiem za jego spojrzeniem i widzę, że jest tam kilka osób. Odległość nie pozwala rozróżnić twarzy, niemniej są tam kobiety. Kształtne, w bikini.
– Jak państwo zauważyli, mamy też innych gości. – Carol zdaje się sądzić, że właśnie to zainteresowało Michaela.
Ja wiem swoje.
– Większość jest nad basenem, gdzie też są państwo mile widziani. To swobodny dzień. Tylko kolacja ma być oficjalna.
– Holt jest tu gdzieś? – Nie wiem, dlaczego to, jak Michael się gapi na te kobiety, każe mi myśleć o tym człowieku.
Michael odwraca się do mnie na dźwięk imienia dyrektora generalnego.
– Obawiam się, że jeszcze nie wrócił z miasta. Prosił, żebym państwa ugościła i zadbała o to, żeby weekend był dla państwa przyjemny pod każdym względem.
Nie wiem, dlaczego czuję się zawiedziona. I dlaczego nagle się martwię, że ten weekend nie ma służyć omawianiu różnych możliwości lub że „twórczy wyjazd” może oznaczać dla Holta Sebastiana coś zupełnie innego niż dla mnie.
Michael nie wydaje się zniechęcony. Kładzie mi dłoń na kości krzyżowej.
– Może pójdziemy do siebie, żeby się odświeżyć przed lunchem? Chętnie bym skorzystał z tego basenu.
I obecności zebranych tam kobiet? Czasami zapominam, że nie powinnam się tym przejmować.
I mimo że się do tego zmuszam, uśmiecham się do niego i przytakuję.
* * *
Podnoszę głowę znad czytanej książki i widzę kolejną kobietę zbliżającą się do basenu. Już kilka się tu przewinęło tego popołudnia. Mężczyzn również, no, ale nie porównuję wyglądu swojego ciała do nich. I to przez wszystkie te piękne kobiety – które są chyba krótko po dwudziestce – postanowiłam zjeść na lunch rybę, a nie makaron.
Na razie nikogo jeszcze nie rozpoznałam, ale przynajmniej jedna osoba wygląda na kogoś z Sebastianów, a Michael wskazał mi kilka ludzi z branży. Kilkorgu nawet mnie przedstawił, ale nikt nie zainteresował go na tyle, żeby odciągnąć go od wylegiwania się na słońcu z iPadem. Tylko raz się wykąpał, a oprócz tego mnie nie opuszczał.
Co nie znaczy, że nie przyłapałam go na gapieniu się. I ja też się rozglądałam, oczywiście, przypuszczam jednak, że z innych powodów niż on.
Gdy kobieta, która właśnie przyszła nad basen, zdejmuje tunikę, orientuję się, że bliżej jej wiekiem do Michaela niż do mnie. A potem dociera do mnie, że ją znam.
– O Boże. To Jessa Jones.
Michael opuszcza głowę, żeby rzucić okiem znad okularów przeciwsłonecznych.
– Wieki jej nie widziałem. Świetnie wygląda.
Gwałtownie obracam głowę, żeby spojrzeć na niego z niedowierzaniem.
– Nigdy mi nie mówiłeś, że znasz Jessę Jones.
To największa kobieca osobowość w SNC. Michael wie, jak bardzo ją wielbię pod względem zawodowym. Ta kobieta odniosła wielki sukces.
– Na pewno ci mówiłem.
Nigdy nie mówił.
– Nie jest tak, że się dobrze znamy. Spotkałem ją raz czy dwa. W przelocie.
To znaczy, że ją posuwał. Mam nadzieję, że dawno temu, ale postanawiam nie naciskać na niego, na wypadek gdyby jednak to było niedawno.
Jakby się domyślił, że czuję się zagrożona, wyciąga rękę i gładzi mnie delikatnie po udzie.
– Powinnaś z nią porozmawiać.
Tak znienacka? W życiu.
– A co miałabym jej powiedzieć?
– Mogę cię przedstawić.
Nieważne, że nasze małżeństwo jest otwartym związkiem. I tak czułabym się niezręcznie w towarzystwie kobiety, która spała z moim mężem.
– Nie. Nie trzeba.
Patrzy na mnie, jakby uznał, że to niedorzeczne, ale gdy się odzywa, w jego tonie słyszę raczej zachętę niż naganę.
– Ten weekend służy poznawaniu ludzi z branży. Nie jesteś jakąś tam wielbicielką, która podchodzi do niej na ulicy. Bądź asertywna. Porozmawiaj z nią.
Wiem, że ma rację, ale nie potrafię się zmusić do tego, żeby wstać z leżaka. Zakładałam, że wszystkie te kobiety w bikini są tu po to, by cieszyć oko, ale teraz do mnie dociera, że mogą być kimś takim jak ja – lokalnymi dziennikarkami z nadzieją na prowadzenie własnego programu. Też przywdziałam dzisiaj najbardziej skąpy kostium. Wszystkie się staramy wykorzystać kobiece triki, żeby zwrócić uwagę na nasze mózgi? Czuję się nagle głupia i mała.
Michael wyczuwa moje wahanie, nawet jeśli nie rozumie jego przyczyn.
– To nasz pierwszy dzień tutaj. Będzie jeszcze sporo okazji. Jeżeli uważasz, że to niewłaściwy moment, poczekaj do kolacji albo śniadania.
Jest wyrozumiały, przez co mój brak pewności siebie wywołuje we mnie poczucie winy.
– Nie. Porozmawiam z nią teraz. Potrzebuję kilku minut, żeby się zastanowić, co powinnam powiedzieć.
Śmieje się ze mnie.
– Każdego popołudnia w telewizji sypiesz tekstami jak z rękawa na oczach ponad pół miliona widzów w tygodniu, ale musisz przećwiczyć w myślach kwestię „Miło mi cię poznać”?
– Przecież nie mogę na tym poprzestać. Muszę powiedzieć coś zabawnego, czarującego i bystrego. Zdecydowanie bystrego. – Rumienię się na myśl o tym, jak mogłabym się skompromitować.
Wychyla się ze swojego leżaka i cmoka mnie w ramię.
– Jak chcesz, moja słodka. – Jego spojrzenie ląduje na moment na hojnie obdarzonej rudej dziewczynie, a potem przesuwa się na grupę mężczyzn, z którymi wcześniej rozmawialiśmy. – Sam też powinienem trochę pogadać z ludźmi. – Podnosi się. – Porozmawiam z Joem i Armanem. Zdaje się, że stoi z nimi Steele Sebastian.
Próbuję przypomnieć sobie drzewo genealogiczne rodziny. To najmłodszy brat Holta.
– Najmłodszy syn Samuela?
– Zgadza się. Podobno pracuje w dziale rozwoju. Może warto z nim pogadać.
– Okej. – Znowu skupiam się na Jessie. I obmyślaniu najlepszego podejścia. Ale gdy Michael wstaje, dodaję: – Powodzenia, kochanie.
Podnoszę książkę i udaję, że czytam, zbierając się na odwagę, by porozmawiać ze swoją idolką.
– Przepraszam. Nie chciałabym przeszkadzać.
Zdarza się, choć rzadko, że prokrastynacja działa na moją korzyść. Osłaniam oczy dłonią i stwierdzam, że to Jessa Jones prosi mnie o uwagę.
– Cześć. Hej! – Podnoszę się niezdarnie i zrzucam przy okazji książkę na ziemię. – Przepraszam.
Przeprasza mnie w tym samym momencie i pochyla się, żeby podnieść mój egzemplarz Witching Hour.
– Nie chciałam cię przestraszyć.
Podaje mi książkę, a ja nie wiem, gdzie skończyłam czytać. Wkurza mnie to, ale kto by się przejmował? Przecież to jest Jessa Jones.
– Nic się nie stało. Po prostu… Cześć. Nie ma sprawy.
No właśnie. Nie mam planu i się plączę.
– Wyglądałaś na zatopioną w lekturze, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Musiałam podejść i poznać kobietę, której się w końcu udało usidlić Michaela Endlicha. – Zerka na mój pusty palec i wydaje się przerażona. – Bo jesteś jego żoną, prawda?
Nie mam wyboru i muszę się roześmiać.
– Tak. Jestem jego żoną.
– Uff. Bo już myślałam, że narozrabiałam. – Siada na skraju leżaka obok mnie. – Jeśli tego nie wiesz, powiem ci, dziewczyno, że zazdrości ci sporo kobiet.
– Mam tego świadomość.
– Pracował przy programie nagrywanym po moim. Kiedy to było? Co najmniej dziesięć lat temu. Może tego nawet nie pamiętać. Boże, ta nuta niemieckiego akcentu. Czy jest coś bardziej seksownego? – Kładzie dłoń nad mostkiem i udaje, że omdlewa.
– Wiem coś o tym.
O dziwo, nie czuję się dziwnie z tym, że ktoś się ślini do mojego męża. To miła odmiana w porównaniu z tymi wrednymi spojrzeniami, którymi raczą mnie zwykle kobiety zastanawiające się, jak złapałam kogoś takiego jak on.
– Każda, którą znałam w studiu, planowała wsunąć mu na palec obrączkę. W końcu uznano, że on się nigdy nie ustatkuje. Przyjmij więc gratulacje.
– Nie jestem pewna, czy się ustatkował. I żadne z nas nie nosi obrączki, więc może się nie myliłyście. Niemniej ceremonia się odbyła i dysponuję aktem poświadczającym, że jesteśmy oficjalnie mężem i żoną. – Zerkam w jego kierunku i zauważam, że chociaż rozmawia z Joem i Armanem, dołączyła do nich też ta cycata ruda. – Jeżeli to cokolwiek znaczy.
Szybko przenoszę wzrok na Jessę, ale za późno. Już wie, gdzie patrzyłam.
– Znaczy. Wierz mi, to znaczy więcej, niż myślisz.
Nie jestem pewna, czy to prawda, niemniej nie będę bombardować swoimi wątpliwościami bogini SNC.
– Nie mogę uwierzyć, że się do tego przyznaję, ale… właśnie się starałam zebrać na odwagę, żeby do ciebie podejść i się przedstawić. Na pewno ciągle to słyszysz, lecz jestem wielką fanką twojej pracy.
Macha lekceważąco dłonią.
– Proszę. Jestem przystępną osobą. – Po chwili wybucha śmiechem, a ja się do niej przyłączam. – No dobra, może nie jestem. Niemniej tutaj mamy się poznawać. I szczerze mówiąc, kiedy cię zobaczyłam z Michaelem, myślałam, że jesteś jednym z króliczków.
– Króliczków?
– Króliczków Bastiana. Tak je nazywamy. – Ruchem głowy wskazuje rudzielca, który skupia uwagę na Michaelu. – W zasadzie zawsze, kiedy tu jestem, widzę ich kilka, przy czym nigdy nie są to te same osoby, co poprzednim razem. Można je nazwać groupie Sebastianów, chociaż nie wiem, czy którakolwiek z nich czytała cokolwiek na temat wiadomości. Nie jestem nawet pewna, czy wiedzą, co to jest SNC. – Spogląda na mnie. – Przepraszam. To było złośliwe, a ja nie chcę potępiać innych kobiet. Chciałam tylko wyrazić swoją radość z tego, że jesteś kimś więcej niż króliczek.
Doceniam zarówno jej złośliwość, jak i to, że za nią przeprosiła.
– Nie. Nie jestem króliczkiem. Tylko żoną.
– Nie tylko żoną. Mylę się, czy też pracujesz w branży? Zdaje się, że coś takiego słyszałam.
– To nic takiego. – Nagle czuję się onieśmielona. – Taki sobie program. New Jersey Teraz. – Mam wrażenie, jakbym opowiadała gwieździe Broadwayu o przedstawieniu w liceum.
– Daj spokój. Każdy od czegoś zaczyna. Ile masz lat? Pewnie niecałe trzydzieści?
– Trzydzieści trzy.
– A już zostałaś zaproszona na weekend rozwojowy. Zespół chce cię ściągnąć do SNC?
Nie chcę wychodzić przed szereg, więc wzruszam ramionami.
– Wydawało mi się, że będziemy o tym rozmawiali, ale nie wiem tego.
– Kto cię zaprosił? Samuel? Richard? Steele?
– Holt.
– Aha. – Dostrzegam bogaty podtekst w tej reakcji i mimo że nie potrafię jej rozszyfrować, potrafię ocenić jej ton.
– Nie powinnam sobie robić nadziei? Rozumiem. – Sądziłam, że podchodzę rozsądnie do swoich oczekiwań, ale teraz rozczarowanie sprawia, że mam w żołądku ciężki kamień.
– Nie, nie. Zupełnie nie to miałam na myśli. – Jessa kładzie się na leżaku na boku, żeby być zwróconą twarzą do mnie. – Ja się tu pojawiłam za rządów Samuela. Samuel był… Nie zamierzam robić z niego bohatera. Obie wiemy, że to jest świat mężczyzn. Ale on potrafił trzymać wzrok powyżej linii dekoltu, kiedy rozmawiał z kobietą, a wysokość płacy opierał na danych dotyczących oglądalności, nie płci, choć czasami to się pokrywa. Był jednak konsekwentny. Postępował zgodnie z regułami, zepsutymi, to fakt, niemniej nie odchodził od nich. W jego przypadku było wiadomo, czego się spodziewać.
– A w przypadku Holta?
Z namysłem kręci głową.
– Piastuje swoje stanowisko od roku, więc jest jeszcze za wcześnie, by coś powiedzieć.
– Lecz dość długo, abyś mogła mieć opinię na jego temat.
Uśmiecha się, jakbym ją właśnie przyłapała na gorącym uczynku.
– Skandal KingKincaid przyniósł mu splendor. Ale to nie jego dziennikarze przyszli z tym do studia, tylko sam Holt. I jego anonimowe źródło. W rezultacie sprawę potwierdzono, tyle że skąd on miał te informacje? Należy do klubu miliarderów, więc ma kontakty, no, ale klub miliarderów chroni swoich ludzi. Ujawnienie jednego z braci jest…
– Łamaniem reguł – kończę za nią.
– Zgadza się.
Rozważam nowe szczegóły dotyczące tej historii. Jako osoba z zewnątrz zakładałam, że informacja pochodziła od któregoś z dziennikarzy, który się do niej dokopał. Jessa traktuje jako minus to, że pochodziła od dyrektora generalnego. Nie przekonuje mnie to.
– Może rzeczywiście zależy mu na prawdzie.
Jessa w to powątpiewa.
– Według mnie zależy mu na skandalu. Tak czy siak, sieje zamęt, a to go czyni nieprzewidywalnym. A przez to, że Holt jest nieprzewidywalny, nie mam pojęcia, jakie ma plany wobec ciebie.
Moje spojrzenie znowu wędruje w stronę Michaela. Nie dziwi mnie, że zaczyna się spoufalać z młodym, atrakcyjnym króliczkiem, i zastanawiam się… czy nieprzewidywalność naprawdę jest taka zła?
* * *
Kiedy udaję się do sypialni, Holta nadal nie ma.
Resztę popołudnia spędziłam u boku Jessy. Dołączyłyśmy do Michaela, Joego i Armana przy kolacji. Króliczków nie zaproszono do stołu. Ale po posiłku Michael dołączył do „pozostałych mężczyzn”, co pewnie było eufemizmem, dlatego wieczór przesiedziałam w bibliotece.
Po umyciu twarzy i przebraniu się do snu w spodenki i koszulkę weszłam z książką do ogromnego łóżka i staram się nie rozmyślać o tym, gdzie Michael spędzi noc. Zegarek na szafce nocnej informuje mnie, że jest kwadrans do północy. Wtem otwierają się drzwi.
– Hej, moja słodka. Jesteś już w łóżku?
Nienawidzę się za to, że pojawienie się Michaela mnie cieszy.
– Nie sądziłem, że cię jeszcze dzisiaj ujrzę.
Przekrzywia głowę i patrzy na mnie, jakbym była głupiutka.
– A gdzie miałbym spać? – pyta. Ściąga buty i rozpina koszulę.
W pokoju tego rudego króliczka.
– Nie wiem.
Przerywa rozbieranie się i patrzy na mnie ze ściągniętymi brwiami.
– Brystin. – Używa tego łagodnego tonu. Tego, którym mówi, gdy stara się być uroczy albo chce mnie sobie zjednać.
Oczy mnie pieką, więc wracam do lektury.
Wyciąga się na łóżku i kładzie mi dłoń na udzie, na kołdrze.
– Hej. Jestem tu z tobą, Brystin.
Kręcę głową, zdegustowana swoją emocjonalnością. Michael nie znosi, kiedy jestem zazdrosna.
– Nie byłam pewna.
– To bądź. Popatrz na mnie. – Czeka, aż go posłucham. – Przyjechaliśmy tu dla nas. Okej?
– Tak. Okej. – Przeczesuję palcami jego opadające włosy. – Ja nie byłam… – Nie wiem, jak dokończyć to zdanie, bo przecież słowo, które miało wybrzmieć, opisuje to, jaka byłam. – Ja tylko…
Lituje się nade mną.
– Zasiedziałem się. Ale jestem tu teraz. – Przysuwa się bliżej, żeby móc objąć moją twarz i mnie pocałować.
Tak łatwo się zatracić w jego pocałunkach. Są niemal manipulacyjne, bo zapominam przez nie, o czym myślałam.
Po chwili jego dłoń przesuwa się po mojej szyi i pod koszulkę, by ścisnąć pierś.
– Michaelu – jęczę, lecz się odsuwam. – Ludzie mogą usłyszeć.
– A niech słyszą. – Wraca do pocałunku i przesuwa dłoń niżej, pod moje szorty, żeby mnie masować tak, jak lubię.
– Michaelu. – Odpycham go. Delikatnie, ale stanowczo.
– Naprawdę? – Jest sfrustrowany, przez co prawie zmieniam zdanie.
Prawie.
– Jeśli ktoś usłyszy, że się pieprzysz, poklepie cię po plecach. Ale jeśli usłyszy mnie, zostanę nazwana dziwką i nagle się okaże, że nie jestem dość bystra, żeby prezentować wiadomości. – I to jest prawdą. Ale jeszcze bardziej prawdziwe jest to, że nie wiem, czy przyszedł do mnie z łóżka innej, a nie jestem w nastroju, żeby móc się do tego zdystansować.
– Mogłabyś się zachowywać cicho. – Zdaje się jednak wiedzieć, że już przegrał tę bitwę.
– Jestem w tym beznadziejna. – To również jest prawda.
Niechętnie się odsuwa.
– Rozumiem. W takim razie wskoczę pod prysznic.
– Okej. O której planujesz wstać? – Sięgam po telefon, żeby nastawić alarm, i stwierdzam, że go nie ma. – Chyba zostawiłam komórkę w bibliotece.
– Mam po nią iść?
– Nie. – Zastanawiam się, czy nie pójść po telefon jutro, tyle że wtedy będzie rozładowany, a ja nie lubię mieć rozładowanego telefonu. – Wiem dokładnie, gdzie go zostawiłam. Zaraz wrócę.
W korytarzu panuje ciemność, ale bibliotekę łatwo znaleźć, ponieważ jest ostatnim pomieszczeniem. To dwupiętrowe marzenie miłośnika książek. Na parterze znajdują się: kominek, biurko i półki z książkami ciągnące się wzdłuż wszystkich ścian. Na drugie piętro, gdzie widać tylko regały z książkami i kilka siedzisk w wykuszowych oknach, wchodzi się na środku pomieszczenia. Zdecydowanie jest to moje ulubione miejsce w całej tej rezydencji.
Przy końcu korytarza napieram delikatnie na przeszklone drzwi i nawet nie muszę zapalać światła, ponieważ półki są podświetlone. Widzę telefon tam, gdzie spodziewałam się go zobaczyć. Chwytam go i chcę szybko wyjść.
Wtedy jednak docierają do mnie głosy z dołu, a kiedy rozpoznaję głos Holta, zamieram.
– Chciałem tu być, wierz mi – mówi. – Wszyscy dotarli bez przeszkód?
– Na to wygląda.
Podchodzę ostrożnie do balustrady i zerkam na dół. Holtowi towarzyszy Steele, jego młodszy brat. Poznałam go przy kolacji, ale nie rozmawiałam z nim na tyle długo, by móc go rozpoznać wyłącznie po głosie.
– Pod twoją nieobecność nie wydarzyło się nic ciekawego. – Steele podaje kieliszek z ciemnoczerwonym trunkiem bratu stojącemu przy biurku.
Holt bierze od niego kieliszek i wypija połowę duszkiem.
– Dziękuję. Potrzebowałem tego.
– Co cię zatrzymało, do cholery? Przecież zebranie rady nie mogło się tak przedłużyć.
– Chcesz się założyć? – Holt pije kolejny łyk i siada na fotelu. – Dziś rano dostaliśmy liczby z ubiegłego tygodnia.
– Och. Aż tak źle?
Wiem, że nie powinnam słyszeć tej rozmowy. Jestem z natury ciekawska, ale to nie dziennikarska dociekliwość nie pozwala mi się oddalić, tylko ten mężczyzna. To silne, onieśmielające stworzenie, które w tej chwili, kiedy zdaje mu się, że jest tylko z rodziną, wydaje się bezbronne.
– Tata nie był niezadowolony. – Holt wzdycha przeciągle. – Ale jest tylko jednym człowiekiem, a liczb nie dało się zakwestionować. Niektórzy członkowie rady, na pewno nie musisz znać ich nazwisk, godzinami dopatrywali się dziury w całym.
– Kurwa. Pewnie są na pensji wujka Reynarda. Przecież to wiesz.
– Nie mogę tego udowodnić.
Steele siada na skraju biurka.
– I jak to się skończyło? Wywalili cię?
Holt kręci głową i znowu pije.
– Nie wywalili mnie. Jeszcze nie.
– Na pewno masz plan, prawda? Musisz go mieć.
Holt prawie parska śmiechem.
– Pracuję nad tym.
Przysięgam, że nie wydaję najmniejszego dźwięku, ale coś musiało mu uświadomić moją obecność, bo w tym momencie spogląda mi prosto w oczy. Pożera mnie wzrokiem, a ja stoję sparaliżowana. Jeleń uwięziony na linii spojrzenia myśliwego mierzącego do niego ze strzelby.
– Wierz mi. – Chociaż zdaje się nadal rozmawiać z bratem, czuję pewność, że mówi do mnie. – Pracuję nad tym.
Nie wiem, czy to groźba, czy obietnica, niemniej wystarczy, bym otrząsnęła się z tego stuporu. Odsuwam się od balustrady, wymykam za drzwi i pędzę do bezpiecznego schronienia przy mężu, w swoim pokoju.
ROZDZIAŁ 4
BRYSTIN
Osłaniam oczy dłonią przed słońcem i patrzę w prawo, najdalej, jak tylko mogę. Widzę tylko drzewa i trawę. Po lewej to samo. I za mną również. Mogę zmierzać wyłącznie naprzód. W odległości jakichś trzydziestu metrów mam przed sobą ogromny staw. Na pewno go dzisiaj nie widziałam.
Wszystko wygląda tu pięknie.
Problem w tym, że nic nie jest mi znajome.
Z westchnieniem wyciągam telefon z kieszeni i robię to, co odkładałam od pół godziny – piszę do Michaela.
Chyba się zgubiłam.
Patrzę na ekran. Zasięg jest na szczęście dobry i wiadomość przeszła, chociaż nie została odczytana.
Dlaczego Michael miałby ją odczytać? Przecież postanowił grać dziś rano w tenisa z Joem, a jest tak zaciekłym zawodnikiem, że w trakcie gry pozbywa się wszystkiego, co mogłoby go rozpraszać. Nie pamiętam, by kiedykolwiek brał ze sobą komórkę na mecz.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 5
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 6
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 7
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 8
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 9
HOLT
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 10
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 11
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 12
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 13
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 14
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 15
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 16
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 17
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 18
HOLT
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 19
HOLT
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 20
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 21
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 22
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 23
HOLT
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 24
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 25
HOLT
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 26
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 27
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 28
HOLT
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 29
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 30
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 31
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 32
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 33
HOLT
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 34
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 35
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 36
HOLT
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 37
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
ROZDZIAŁ 38
BRYSTIN
Dostępne w wersji pełnej
EPILOG
HOLT
Dostępne w wersji pełnej
Chcesz więcej Holta i Brystin?
Zapisz się do mojego newslettera, a otrzymasz dostęp do sceny z ich szczęśliwego zakończenia.
Jesteś już subskrybentem? Sprawdź swój ostatni lub następny newsletter z linkiem do moich materiałów bonusowych bądź zapisz się ponownie, a scena powinna znaleźć się w Twojej skrzynce odbiorczej.
Laurelin
O Laurelin Page
LAURELIN PAIGE sprzedała miliony egzemplarzy swoich książek. Jest autorką trylogii Uwikłani, bestsellera „New York Timesa”, „Wall Street Journal” i „USA Today”. Dobry romans wręcz ją pochłania i wywołuje u niej zawroty głowy za każdym razem, gdy bohaterowie się całują, czym wprawia córki w zażenowanie. Jej mąż zdaje się nie narzekać z tego powodu. Kiedy nie czyta ani nie pisze erotycznych historii, prawdopodobnie śpiewa, ogląda seriale w rodzaju Gry o tron, Letterkenny albo Księgi czarownic bądź marzy o Michaelu Fassbenderze. Jest dumną członkinią stowarzyszenia Mensa International, chociaż wykorzystuje ten fakt wyłącznie w swojej biografii.
www.laurelinpaige.com
Możesz zapisać się do newslettera Laurelin, w którym co miesiąc otrzymasz aktualne informacje o jej najnowszych publikacjach.
Dodaj [email protected] do swoich kontaktów przed zarejestrowaniem się, aby mieć pewność, że lista trafi bezpośrednio do skrzynki odbiorczej.
Jestem jedynaczką, ale moja matka pochodzi z licznej rodziny, takiej jak Sebastianowie. I można się pomylić, kto jest kim.
Dla ułatwienia zamieszczam swoje drzewo genealogiczne na mojej stronie internetowej.
Laurelin
Inne tytuły autorki
BRUTAL BILLIONAIRE
Zabójczy sekret
MAN IN CHARGE DUET
Man in Charge Man in Love
Man for Me: A Man in Charge Novella (1001 Dark Nights)
SLAY QUARTET
Rywalizacja
Upadek
Zemsta
Odrodzenie
Slash: A Slay Novella (1001 Dark Nights)
UWIKŁANI
Pokusa
Obsesja
Na zawsze
Hudson
Bez końca
Grzeszne noce
Chandler
Dirty, Filthy Fix: A Fixed Trilogy Novella (1001 Dark Nights)
DIRTY UNIVERSE
Dirty Filthy Rich Boys
Perwersyjny bogacz
Perwersyjna miłość
Grzeszny zdobywca
Grzeszne gierki
Słodki oszust
Słodkie przeznaczenie
Dirty Sweet Valentine
Namiętny buntownik
Namiętna wojna
Namiętne serce
Kincaid
Nieprzyzwoity miliarder
POŁĄCZENI
Uwolnij mnie
Znajdź mnie
The Open Door: A Found Duet Novella (1001 Dark Nights)
PIERWSZY I OSTATNI
Pierwszy dotyk
Ostatni pocałunek
HOLLYWOOD HEAT
Playboy
Twardziel
Znów to zrobiliśmy
Close
NAPISANE WSPÓLNIE Z SIERRĄ SIMONE
Gwiazdor
Gliniarz
NAPISANE WSPÓLNIE Z KAYTI McGEE
Dating Season
Spring Fling
Summer Rebound
Fall Hard
Winter Bloom
Spring Fever
Summer Lovin
Miss Match
Love Struck
MisTaken
Holiday for Hire