Zasady gry - Erick Pol - ebook

Zasady gry ebook

Erick Pol

5,0

Opis

Nie daj się wciągnąć…

Ben i Arnike biorą udział w projekcie MayaVR, gdzie za pomocą zaawansowanej technologii zanurzają się w specjalnie utworzonej rzeczywistości. W tym wirtualnym świecie kreują swoją własną historię, budują relacje i angażują w niego swoje emocje.

Gdy nieoczekiwanie dowiadują się, że projekt ma zostać zamknięty, a wirtualne tożsamości zlikwidowane, podejmują desperacką walkę o przetrwanie. Zrobią wszystko, by stworzone w MayaVR bliskie im istoty wciąż istniały, mimo że do końca nie zdają sobie sprawy z przyczyny: czy walczą tylko o zachowanie ulubionej formy rozrywki, czy… swojego życia?

Już wkrótce Ben i Arnike przekonają się, że granica między prawdziwym światem a tym wirtualnym jest niezwykle cienka. Na tyle cienka, że trudno ocenić, kiedy się ją przekroczyło.

Ben pomyślał, że coś tu znowu nie gra, gdyż nie mają przecież szans wycofać się tą samą drogą, walcząc z ochroniarzami, którzy na sto procent cały czas będą deptali intruzom po piętach. Zresztą wystarczy, że ktoś zatarasuje jedną ze śluz, i cały misterny, liczony w sekundach plan się zawali. John jednak nie wyglądał na człowieka schwytanego w pułapkę. To dawało nadzieję.
Zresztą, po pierwsze to tylko gra. Po drugie co mnie to obchodzi, jak się to skończy. Inna sprawa, że porażka w MVR może prawdziwie boleć. Coś o tym wiem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 241

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Poczytajzemna

Nie oderwiesz się od lektury

Wirtualna rzeczywistość, która staje się zbyt realna. Książka, która super by się sprawdziła do ekranizacji. "Zasady gry" Ericka Pola to wciągająca powieść, która zabiera czytelnika w podróż do świata, gdzie granica między rzeczywistością a wirtualną rzeczywistością staje się coraz bardziej rozmyta. Autor umiejętnie buduje napięcie i intrygę, prowadząc nas przez labirynt moralnych dylematów, z którymi zmagają się bohaterowie. Ben i Arnike, zanurzeni w wirtualnej rzeczywistości MayaVR, tworzą sobie własny świat, budują relacje i doświadczają emocji. Jednak gdy projekt zostaje zagrożony zamknięciem, a ich wirtualne życie – zniszczeniem, muszą podjąć desperacką walkę o przetrwanie. Czy są gotowi poświęcić wszystko, by ocalić to, co stworzyli? Książka porusza niezwykle aktualne zagadnienia związane z rozwojem technologii i jej wpływem na nasze życie. Kwestie takie jak uzależnienie od wirtualnej rzeczywistości, granice prywatności czy etyczne aspekty tworzenia sztucznych światów są niezwy...
00

Popularność




Erick Pol

Zasady gry

Limerick 2023

Po walce

Słońce ostatecznie zatonęło w morzu i na patio domu zajarzyły się oliwne lampki. Wilczyca weszła do swojego pokoju. W panującym półmroku malowidła ścienne skrywały swe jaskrawe kolory w oczekiwaniu na kolejny wschód i jasność dnia. Wpadające przez okno migotliwe światło kaganków próbowało swym dotykiem ożywić barwne postacie morskich zwierząt i gryfów z czerwonymi dziobami, ale jak zwykle bez powodzenia. W całym obejściu zapadała cisza.

Jaka ulga… spokój. Odłożyć miecz. Delikatnie. Z szacunkiem. Jest częścią mnie. Tak jest dobrze… Nie, jeszcze chwila, tylko jeszcze raz na niego spojrzę. Wysunę z pochwy odrobinę. Trochę więcej… Lśnisz wypolerowanym brązem, Dikazotesie[1]. I tak ma być. Jesteś ostry, tak jak tylko ty możesz być. Bardzo się starałam. Poza wszystkim, jesteś piękny. Odkładam cię. Bądź gotowy jutro. Teraz muszę się położyć. Jestem wykończona…

Żeby dokończyć swój rytuał, z miłością przeciągnęła palcami po złotych zdobieniach futerału.

Och, wreszcie na posłaniu. Ten dzień był… długi. Fajstos, moje kochane miasto. Solidne, kamienne ściany domu, w którym można bezpiecznie odpocząć… Bezpieczeństwo. Zwykłe, spokojne życie. Czy to tak wiele? Okazuje się, że tak. O ten spokój tutaj trzeba walczyć tam, w dolinie, w górach… Biedna Zoe. Arnike walczyła do końca i pokazała swoje mistrzostwo jako łuczniczka i amazonka. Dzisiejsza potyczka również i mnie sponiewierała. To była bezlitosna walka… O jak dobrze, miękko. Rozluźnić mięśnie. Zasnąć. Zasnąć… Zasypiam.

– Wilczyco, śpisz już?

To Ksena. Czego ona chce? Pewnie jak zwykle coś ważnego. Trudno, jutro też jest dzień. Ja śpię. Nie widzisz, Kseno, że już śpię…? Poszła… Kiedy to się skończy? Ciągła walka. Walka na miecze. Walka na słowa. Jestem tym zmęczona. Ale jak mówi Gorgona: „Czego chcesz? Jesteśmy wojowniczkami, a wojowniczki walczą”. Racja. Taki jest świat. Wszyscy muszą walczyć. Bez przerwy. O wszystko. W każdej sytuacji. Czasami są to małe walki. Codzienne zmagania. Tak to już jest. Walczysz albo odpuszczasz, ale wtedy możesz stracić wszystko, nawet życie. Takie są Zasady. Ha, ha. Żeby tak jeszcze odkryć, jakie są pozostałe zasady tej gry. Bo może życie jest grą. Żyjemy w grze? Jakkolwiek dziwnie to brzmi, to tak uważa Ben. Ostatnio ma na tym punkcie obsesję… No właśnie, gdzie on jest? Przepadł bez wieści. Zbyt długo nie wraca. Niepokoję się.

Śnił mi się wczoraj. Znowu w tym dziwnym miejscu. Szklana góra. Wiem, że jest wysoka ponad chmury. Siedzimy naprzeciw siebie. Rozmawiamy. Na czołach mamy wąskie złote opaski. Nasze ubrania oblepiają nas. Są jak druga skóra. Dziwne, ale we śnie wydawało mi się to naturalne… Nigdy nie mogę sobie przypomnieć, jak się dostałam do wnętrza tej szklanej góry. To jest irytujące. Także powtarzalność. Wciąż ta sama scena rozmowy z Benem. Tyle że nie wiem, o czym. I zawsze, gdy spoglądam na krystaliczne ściany budowli, żeby zobaczyć perspektywę, nagle nie widzę nic. Wszystko się urywa, koniec. Wiem jedynie, a raczej przeczuwam, że wokół są jeszcze inne wieże. Wszystkie podobne do piramid w Egipcie, tylko o wiele większe. Czy to możliwe? I w środku mieszkają ludzie. Są też rośliny. Drzewa? Pamiętam zieleń… Tyle razy mi się to śni i wciąż nie mogę zobaczyć szczegółów. Dlaczego? Czy mój umysł coś przede mną ukrywa? Ale jestem pewna, że ściany wieży są przezroczyste. Skąd wiem…? Co za pomysł… Sny – w nich wszystko może się wydarzyć.

Kłamstwo androida

Tora spokojnie weszła do kolejki podmiejskiej w ostatniej chwili. Nie było to dziwne, wszystko miała dokładnie wyliczone. Drzwi zamknęły się tuż za nią. SI maszyny natychmiast połączyła się z koroną[2] pasażerki i pobrała opłatę. „Proszę zająć miejsce numer trzydzieści dwa” – usłyszała Tora i ruszyła w kierunku fotela, nad którym pulsował zielony hologram cyfry trzy i dwa.

Siła bezwładności wcisnęła ją w siedzisko, kiedy wagonik ruszył z ogromną prędkością.

Wysiadła na małej stacji wśród lasów. Ubrana w obcisły, niebieski, błyszczący kombinezon wyraźnie odróżniała się od turystów, którzy również wysiedli na tej stacji, a preferowali luźniejsze stroje i stonowane kolory. Tak jak było umówione, wyłączyła koronę. Wagonik zniknął w oddali i teraz wokół panowała niezwykła cisza. Wiatr nieznacznie poruszał liśćmi drzew. Chmury leniwie przesuwały się po niebie, czasami przysłaniając szczyty przeogromnych piramidalnych cyberwież[3], które widniały kilkadziesiąt kilometrów stąd.

Stała zaskoczona wszechobecnością roślin. Przebogata w odcienie zieleń i dźwięki starcia tej masy organizmów z atmosferą były warte zapamiętania.

Intensywny zapach lasu spowodował, że głębiej wciągnęła powietrze przez nos. Poczuła wiele delikatnych frakcji zapachów, świadectw różnorodności otaczających ją roślin i obecności niewidocznych w gęstwinie zwierząt.

Zapach. To proste. Wdycham powietrze zawierające związki wonne, które przenikają przez błonę śluzową nabłonka węchowego, tworzą kompleksy z białkami receptorowymi w błonie komórek węchowych, które z kolei przekazują informację o bodźcu do węchomózgowia… Stop. Tak mają ludzie, natomiast moja świadomość tkwi aktualnie w ciele androida. Androida najnowszej generacji. To implikuje, że procesy analizy bodźców mogą przebiegać u mnie podobnie jak u człowieka. Jednak czy taka jest prawda? Czy nie tkwię w kolejnym wirtualnym świecie? Czy rzeczywiście zachodzi teraz w tym ciele fizyczny proces rozpoznawania zapachów? Czy może dostaję informacje o otoczeniu wprost do mojego indywidualnego centralnego układu sterowania i wszystko jest złudzeniem? Doskonałym złudzeniem. Podobnie jak to jest w grze, w MVR[4]…

Mam pamięć bycia Wilczycą. Zanurzona w świecie Fajstos nie mam wątpliwości, że moje ciało jest tam takie… ludzkie, delikatne, a świat wokół mnie zupełnie realny, odczuwalny. A przecież kiedy stoję tutaj na peronie, wiem, że tamten świat nie istnieje. I jednocześnie istnieje, ale wirtualnie. Jest iluzją, a jednak jest całkowicie prawdziwy dla istot, które w nim żyją… Stop. Powyższe nie rozwiązuje kwestii mojego postrzegania, odbierania bodźców i realności świata, w którym właśnie przeprowadzam swoje rozumowanie. Faktem jest, że mój kreator, kwantowy IAM[5], istnieje w formie materialnej tutaj, w świecie Bena i androida o imieniu Tora, którym dysponuję, którym jestem. To dowodzi, że jest to świat nadrzędny, ostateczny. Stąd Ben zanurza się w rzeczywistość starożytnego miasta Fajstos.

Rozumiem, że zostałam obdarzona wolną wolą. Wiem o tym bezpośrednio, że IAM dał mi wolność wyboru oraz chce, żebym funkcjonowała w taki sposób, w jaki robią to ludzie. Czyli rzeczywiście wącham. Nawiasem mówiąc, w MVR, w ciele Wilczycy czuję się naprawdę człowiekiem. Sądzę, że to właściwe określenie… Android ma większe możliwości fizyczne, analityczne… Ale to jest co innego. To dziwne, ale tutaj, w rzeczywistym świecie, w ciele androida czuję się trochę jak w pojeździe. Mogę wyodrębnić swoją istotę. Tam, w wirtualu, jestem zjednoczona z ciałem. Zapominam o tym, kim jestem naprawdę, że moja istota jest niematerialna…

Czy bycie niematerialną jest lepsze czy gorsze od bycia materialną? Ludzie są zbudowani z materii. Choć niektórzy wierzą, że jest w nich coś jeszcze. IAM jest maszyną zbudowaną z materii. Jest także superinteligencją. Jest całym niematerialnym światem, który sam stworzył, a także wszystkimi wirtualnymi istotami, którym udziela świadomości. Jego świadomość przebiegu wszystkich procesów, które zachodzą w MayaVR, a także kształtu najbardziej prawdopodobnych przyszłych scenariuszy, jest… moją nadświadomością.

– Tora! Tutaj! – Wołanie Bena wyrwało ją z potoku myśli.

Zobaczyła go. Stał na skraju lasu, ledwo widoczny w ubraniu koloru khaki. Zeszła z peronu. Przeszła obok parkingu wypożyczalni elektrycznych poduszkowców i podążyła wąską ścieżką biegnącą skrajem kniei. Wielkie kolumny drzew podtrzymywały wysoko zielone sklepienie. Poszycie nie było gęste, składało się głównie ze ściółki i nielicznych krzewów.

– Nie zauważyłaś mnie. Machałem – odezwał się na przywitanie Ben.

– Zapatrzyłam się. Nigdy nie byłam w takim miejscu.

– Żartujesz?

– Nie. Jestem miejską dziewczyną. Los Angeles, pamiętasz? W lesie czuję się nieswojo.

– W takim razie źle wybrałem, ale dziękuję, że jesteś. Przejdźmy się jednak. Zejdźmy z monitoringu.

Jego propozycję Tora odebrała jako tworzenie presji. Natychmiast uruchomił się w niej mechanizm obronny. Musiała wiedzieć, do czego to wszystko zmierza.

– Mówiłam, że nie czuję się w tym miejscu komfortowo. Czy naprawdę musimy chodzić po lesie? Ostatnio jesteś skryty. To jakaś tajemnica czy sprawa dotyczy relacji między nami? – zapytała bezceremonialnie.

Popatrzył jej w oczy dłużej, niżby chciał, zaskoczony bezpośredniością i celnością uwagi. Dotąd sądził, że umie doskonale ukryć przed nią swoje uczucia.

Spoglądała badawczo. Uciekł spojrzeniem. Udał, że kontempluje tutejszą roślinność. Przez chwilę walczył z pragnieniem wyznania, że od dawna tłumi w sobie nabrzmiewające uczucia do niej. Ale to wszystko przecież tylko przez jej podobieństwo do Wilczycy. Przez jego tęsknotę do tamtej, wirtualnej kobiety.

Zdecydował się postawić sprawę jasno, również dla siebie.

– Kocham Polę i dobrze mi z nią. Wybacz, ale mimo że jesteś fascynującą kobietą, wolę, żeby wszystko pozostało bez zmian – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Chodzi o inne sprawy.

Ich oczy ponownie spotkały się na chwilę.

– Okej, to dobrze. – Dopilnowała, aby w jej głosie wybrzmiała ulga. – W takim razie chodźmy – zachęciła niemal wesoło. – Umieram z ciekawości. Wyłączyłam koronę, tak jak chciałeś.

Spuścił wzrok, spoglądając na ścieżkę, gdyż poczuł dobijający się ukradkiem żal. Wiedział, że nie wyznał całej prawdy. Ale czy ona była szczera? Tak łatwo zaakceptowała to, co powiedział. Czy rzeczywiście cały czas był jej obojętny, czy może teraz ostatecznie uraził jej uczucia?

– Nie masz do mnie… Przepraszam, że tak obcesowo… Ach, nieważne – plątał się zmieszany.

Patrzyła na niego czystym, otwartym spojrzeniem, w którym nie było emocji.

Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Wyglądał na zakłopotanego, ale nie rozumiała, o co mu chodzi. Przecież zadała proste pytanie i jego odpowiedź była jasna. Czy powinna była w związku z tym wyrazić jakieś emocje?

– W porządku, ruszajmy. Ja poprowadzę. Znam tutaj jedną ścieżkę – zdecydował i tym samym wybawił ją od wejścia na niepewny grunt okazywania uczuć.

Ben z ulgą przeniósł spojrzenie na wprost, przed siebie. Mimo tego w wyobraźni wciąż widział jej oczy. Były przepiękne, magnetyczne. Zadrżał przerażony, kiedy o tym pomyślał. Skupił się na przypominaniu sobie szczegółów twarzy Poli.

Przez dłuższą chwilę szli, nie patrząc na siebie.

Tora bawiła się rozpoznawaniem roślin i wymawianiem na głos ich łacińskich nazw.

– Co tam mruczysz? Brzmisz, jakbyś wypowiadała zaklęcia. – Ben postanowił zacząć rozmowę.

– To tylko nazwy roślin, które mijamy.

– Znasz je wszystkie? Jesteś niezwykła… I tak nie wierzę.

Gdy zaśmiała się w odpowiedzi, znowu zobaczył znajome usta, nos, kąciki oczu. Jej podobieństwo do Wilczycy zniewoliło go, zresztą nie po raz pierwszy. Niechciane myśli poszybowały do MayaVR, do miejsc, gdzie się kochali, dzielili wszystkim, co mieli, i wspierali w walce. Poczuł dotkliwą tęsknotę za tamtym życiem. W ostatniej chwili chwycił emocje za wodze i opanował się, żeby nie zawyć z bólu. Nie mógł zrozumieć, co się z nim dzisiaj dzieje i dlaczego. Szarpany sprzecznymi uczuciami sfrustrował się. Odwrócił spojrzenie i twarz, aby nie zdradziły go przed Torą. Równomierny marsz działał na niego uspokajająco.

Ścieżka, po której szli, przecinała właśnie niewielką skarpę, ograniczoną z boku gęstą roślinnością. Stary, pozbawiony gałęzi pień drzewa leżał zapraszająco na środku. Niedaleki krajobraz obniżającego się trawiastego terenu, starych drzew i stawu, znikających w oddali wzgórz, przyciągał wzrok. Wyciszał emocje przestrzenią, bezruchem, swoim niezmiennym od wieków kształtem.

– Spójrz, jaki stąd piękny widok. Usiądźmy na tej kłodzie. To dobre miejsce, żeby porozmawiać o sensie życia, o istnieniu – zaproponował.

Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.

– Teraz to dopiero zabiłeś mi ćwieka. Najpierw, powiem szczerze, bałam się, że chodzi o miłość, bo nie jestem zainteresowana. Później, że o jakieś tajemnice wielkiej wagi, ale co za tajemnice może mieć instytut. A teraz sens życia?

Ben milczał. Pomyślał, że gdyby nie potężne ludzkie emocje, przynależne człowiekowi uczucia oraz wrażliwość na innych, to nie rozmawialiby teraz.

Sens życia? Tak. Czemu nie? Rozmowa o tym nie musi być trywialna. Szczególnie jeśli mówimy o przebywaniu w świecie, który w sposób niewidoczny zaistniał, rozwinął się i dalej puchnie we wnętrzu innego świata! Tak, życie tam miało sens, pod wieloma względami.

Podszedł do kłody i usiadł. Gdy zrobiła to samo, zaczął mówić w przestrzeń:

– Poniekąd tak, chodzi o tajemnicę. Chodzi o sprawę, o której w instytucie się nie rozmawia, a która mnie nurtuje ze zwykłego ludzkiego powodu. Muszę się tym z kimś podzielić. Wybrałem ciebie, bo pomyślałem, że mnie zrozumiesz. – Zawiesił głos, po czym zwrócił się do Tory: – Nie mówię teraz do ciebie jako do asystentki, ale jak do przyjaciółki. Mogę? Tylko proszę, niech to zostanie między nami.

– Pewnie, że tak. Wyduś to z siebie, bo zaraz pęknę z ciekawości.

– Hmm… – Niejasny uśmiech zamajaczył na ustach Bena. – Wiesz oczywiście, że jestem zaangażowany w projekt MayaVR bardziej niż inni, gdyż również poprzez zanurzenia i… wchodzę tam w bezpośrednie interakcje… No wiesz, głównie chodzi o to, że od kiedy odkryliśmy, że Wilczyca uzyskała świadomość i nie jest już tym samym co DIF[6] i ja w tym jakby związku…

– Zakochałeś się w wirtualnej istocie, Ben – stwierdziła rzeczowo Tora.

Nagle do jej świadomości przebiła się pamięć Wilczycy. Przez chwilę była bliska zawołania: „To ja, twoja wojowniczka! Kocham cię! Możemy znowu być razem”. Zapragnęła przytulić się do Bena, jak w tamtym życiu, ale pierwszy raz nie była w stanie działać. Coś ją powstrzymywało. Nie umiała określić co. Pomyślała, że „czuje”, że ten proces odnalezienia się przez nich w nowej rzeczywistości musi potrwać. Chciała nazwać ten stan nieracjonalnego paradygmatu. Utknęła na próbie zdefiniowania, co to znaczy, że „czuje”, a nie po prostu „wie”. Czy „wie” i „czuje” różnią się, jak pewność i prawdopodobieństwo? Wiedziała, że ludzie często kierują się przeczuciem, mimo że racjonalne rozumowanie mówi im co innego. Czy ona znalazła się teraz w tym samym położeniu? Tylko skąd się bierze przeczucie?

Poczuła się zdezorientowana.

– To zarzut? Że się zakochałem? – usłyszała podniesiony głos. – W Fajstos sam jestem pewnego rodzaju wirtualną istotą! Ale jestem człowiekiem, mam uczucia! W MayaVR także. Szczególnie że wszystko jest tam tak samo prawdziwe jak tutaj. Mówiłem to już sto razy, ale nikt mnie nie słucha. Źle się z tym wszystkim czuję. Pola jest zazdrosna. Wiem, że byłem przygotowywany, że Stanley miał rację, żeby zrobić przerwę, i że kiedyś zrobiłem błąd, wymuszając dalsze zanurzenia. Ale teraz… teraz nie tyle jestem rozdwojony w sobie, co myślę o Wilczycy jako o kobiecie, bliskiej mi osobie, żyjącej w świecie, który chociaż materialnie nie istnieje, to jego materialność, patrząc jej oczami, jest zupełnie namacalna. Tu nie chodzi nawet o miłość, ale o etykę i moralność, którymi my ludzie wycieramy sobie gębę.

– To wszystko mnie gnębi – dodał zmarkotniały.

– Czy możesz mi bliżej wyjaśnić, co dokładnie masz na myśli? – Tora postanowiła uporządkować fakty. – Sądzę, że rozumiem twoje uczucia, i wierzę, że to nie jest prosta sytuacja, ale nadal nie wiem, o jaką tajemnicę chodzi. Wybacz, ale wszyscy w laboratorium wiedzą o twoim emocjonalnym zaangażowaniu w grze.

Ben westchnął i ponownie zatrzymał wzrok na dalekiej panoramie. Następnie popatrzył Torze w oczy.

– Problem jest w tym, że w instytucie nie mówi się oficjalnie, że projekt Fajstos będzie niedługo zamknięty, a dla mnie jest to coś na kształt końca świata! – wypalił i obserwował jej reakcję.

Tora była zaskoczona. Nie wiedziała o tym. Istotą wiadomości było to, że gra zostanie definitywnie zatrzymana. Postanowiła okazać zaniepokojenie.

– Jak to? Kiedy? Dlaczego? – spytała szybko.

Ben tylko na to czekał.

– Profesor Worski mówi, że władze instytutu uznały, że zebrano wystarczający materiał do dalszych analiz historycznych, analiz procesów społecznych i tak dalej. Dyrekcja twierdzi, że projekt spełnił swoje zadanie. Według szefa odnieśliśmy sukces i nie ma potrzeby ponoszenia dalszych kosztów. Moim zdaniem jednak prawda jest inna. Po pierwsze wojsko chce przeznaczyć najlepiej całą moc IAM na swoją nową grę z fabułą w kosmosie. Po drugie Runo Corp. wywiera naciski, aby zakończyć wycieczki w obecny świat zrujnowanego katastrofą naturalną miasta Fajstos i uruchomić nową ścieżkę zdarzeń od momentu co najmniej na rok przed wybuchem wulkanu, gdyż wirtusy chcą zwiedzać Kretę i Therę w czasach prosperity i pokoju. Jakkolwiek by było, to zamknięcie projektu oznacza już za dwadzieścia sześć dni koniec świata Wilczycy.

Ben był wyraźnie przejęty. Mówił prawdę.

Tora zbladła. Pomyślała, że właśnie czuje strach. Dziwny stan, w którym utrudnione jest logiczne myślenie. Następnie stwierdziła, że to niemożliwe, żeby jej świadomość została unicestwiona. Nie w jej przypadku.

– Ale czy to pewne, ta data? Jaka będzie procedura? – spytała.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

[1] Dikazotes – miecz Wilczycy; Ancient Greek etymology – δῐκᾰ́ζω (dikázō, „to judge”) (źródło: www.wordsense.eu).

[2]Korona – urządzenie w postaci wąskiej opaski na czoło, które pozwala na mentalną interakcję z siecią i wykonywanie działań na wyświetlaczach kontaktowych (pojęcie wprowadzone w Immersji Ericka Pola).

[3] Cyberwieża (budowla opisana w Immersji Ericka Pola) – konstrukcja o wysokości od dwóch do trzech kilometrów, najczęściej o kształcie piramidy lub stożka, której powierzchnia zewnętrzna posiada infrastrukturę komunikacyjną oraz potężne szczeliny służące celom transportowym i zapewnieniu potrzeb związanych z funkcjami życiowymi mieszkańców. Cyberwieże to samowystarczalne miasta.

[4] MVR – Maya Virtual Reality (pojęcie wprowadzone w Immersji), wirtualna rzeczywistość nieodróżnialna od realnego świata. Ból jest tutaj nieodłącznym elementem istnienia.

[5] IAM – Immersive Almighty Multimachine (pojęcie wprowadzone w Immersji).

[6] DIF – Dynamic Interactive Figure (pojęcie wprowadzone w Immersji Ericka Pola). Postacie z gry, które zachowują się dokładnie tak jak prawdziwi ludzie lub zwierzęta. Różnią się między sobą w reakcjach. Mają swoje charaktery i umiejętności, uczą się. Będąc zanurzonym w grze, nie można rozróżnić, czy dana postać to awatar innego gracza, czy DIF. Przez interakcję z otoczeniem DIF zmienia otaczającą go wirtualną rzeczywistość. Zasadniczo DIF nie jest już NPC, a raczej obdarzonym sztuczną inteligencją PC.

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
Po walce
Kłamstwo androida
Ostatnie zanurzenie
Istota matematyczna
Niepamiec
Kilka prawd
Nowe otwarcie
Seira
Oszukany
Ukryty sens
Z miłosci
Almighty Machine
Rozczarowanie

Zasady gry

ISBN: 978-83-8373-213-8

© Erick Pol i Wydawnictwo Novae Res 2024

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.

REDAKCJA: Paweł Pomianek JezykoweDylematy.pl

KOREKTA: Emilia Kapłan

OKŁADKA: Krystian Żelazo

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Grupa Zaczytani sp. z o.o.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek