Zemsta - Aleksander Fredro - ebook

Zemsta ebook

Aleksander Fredro

3,4

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Spór Cześnika Raptusiewicza i Rejenta Milczka o mur graniczny, miłość Klary i Wacława czy żądanie Podstoliny – „krokodyla daj mi, luby” w odpowiedzi na zaloty Papkina…

Komedia Aleksandra Fredry, mimo upływu lat, niezmiennie bawi i zachwyca kunsztem kolejne pokolenia czytelników!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 63

Oceny
3,4 (8 ocen)
2
3
0
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
olgaburak

Nie polecam

nieudana i nudna
00

Popularność




Osoby

OSOBY:

CZE­ŚNIK RAP­TU­SIE­WICZ

KLARA, jego syno­wica

REJENT MIL­CZEK

WACŁAW, syn Rejenta

POD­STO­LINA

PAP­KIN

DYN­DAL­SKI, mar­sza­łek Cze­śnika

ŚMI­GAL­SKI, dwo­rza­nin Cze­śnika

PEREŁKA, kuch­mistrz Cze­śnika

Mula­rze, haj­duki, pachołki etc.

Scena na wsi

Akt pierwszy

AKT PIERW­SZY

Pokój w zamku Cze­śnika, drzwi na prawo, lewo i w środku; stoły, krze­sła etc., gitara angiel­ska na ścia­nie

Scena pierwsza

SCENA PIERW­SZA

CZE­ŚNIK, DYN­DAL­SKI

Cze­śnik w bia­łym żupa­nie, bez pasa i w szlaf­mycy sie­dzi przy stole po pra­wej od akto­rów stro­nie; oku­lary na nosie, czyta papiery. Za sto­łem, tro­chę w głębi, stoi Dyn­dal­ski, ręce w tył zało­żone

CZE­ŚNIK

jakby do sie­bie

Piękne dobra w każ­dym wzglę­dzie –

Lasy – gleba wyśmie­nita –

Dobrą żoną pew­nie będzie –

Co za czyn­sze! – To kobiéta!…

Trzy fol­warki!

DYN­DAL­SKI

Miła wdowa.

CZE­ŚNIK

Arcy­miła, ani słowa.

kła­dzie papiery

Cóż, polewki dziś nie dacie?

Dyn­dal­ski wycho­dzi

Dłu­goż na czczo będę cze­kać?

po krót­kim mil­cze­niu

Nie – nie trzeba rze­czy zwle­kać.

Dyn­dal­ski, spo­tkaw­szy we drzwiach haj­duka nio­są­cego na tacy wazkę, talerz, chleb itd., odbiera od niego i wraca, zawią­zuje ser­wetę pod szyję Cze­śni­kowi, potem podaje talerz z polewką, co wszystko nie tamuje roz­mowy

Qua opie­kun i qua krewny,

Miał­bym z Klarą suk­ces pewny;

Ale Klara młoda, pło­cha,

Cho­ciaż dzi­siaj i poko­cha,

Któż za jutro mi zarę­czy!

DYN­DAL­SKI

nabie­ra­jąc na talerz

Nikt rozumny, jaśnie panie,

Rzecz to śli­ska.

CZE­ŚNIK

obra­ca­jąc się ku niemu

Tu sęk wła­śnie!

Na toż bym się, mocium panie,

Kawa­ler­stwa dziś wyrze­kał,

ude­rza­jąc w stół

By kto… niech go pio­run trza­śnie!

Długo będzie na to cze­kał.

po krót­kim mil­cze­niu, bio­rąc talerz

Ma dochody wpraw­dzie znaczne –

Pod­sto­lina ma znacz­niej­sze;

Z wdówką zatem dzia­łać zacznę.

po krót­kim mil­cze­niu

Bawi z nami – w domu Klary,

Bo krew­niaczka jej daleka,

Ale mnie się wszystko zdaje…

DYN­DAL­SKI

Ona cze­goś wię­cej czeka.

CZE­ŚNIK

par­ska­jąc śmie­chem

Ona cze­goś… wię­cej… czeka…

A bodajże cię, Dyn­dalu,

Z tym kon­cep­tem! – Cze­goś czeka!

śmieje się

Tfy!… Jak­żem się uśmiał szcze­rze!

Czeka! – Bar­dzo temu wie­rzę.

jedząc i po krót­kiej chwili

Jesz­czeć młoda jest i ona,

Ależ wdowa – doświad­czona,

Zna pro­por­cją, mocium panie,

I nie każe fir­cy­ko­wać,

Po kuli­kach balan­so­wać.

po krót­kiej chwili

No – nie sekret, żem nie­młody,

Alem także i nie­stary.

Co?

DYN­DAL­SKI

nie­ko­niecz­nie przy­sta­jąc

Tać…

CZE­ŚNIK

ura­żony

Możeś młod­szy?

DYN­DAL­SKI

Miary

Z mego wieku…

CZE­ŚNIK

koń­cząc roz­mowę

Dam dowody.

chwila mil­cze­nia

DYN­DAL­SKI

skro­biąc się poza uszy

Tylko że to, jaśnie panie…

CZE­ŚNIK

Hę?

DYN­DAL­SKI

W mał­żeń­skim ciężko sta­nie:

Pan zaś, mówiąc mię­dzy nami,

Masz pedo­grę.

CZE­ŚNIK

nie­kon­tent

Ej, cza­sami.

DYN­DAL­SKI

Kurcz żołądka.

CZE­ŚNIK

Po prze­pi­ciu.

DYN­DAL­SKI

Ruma­ty­zmy jakieś łupią.

CZE­ŚNIK

znie­cier­pli­wiony

Ot, co powiesz, wszystko głu­pio.

Ten man­ka­ment nic nie zna­czy:

Wszak i u niej, co w ukry­ciu,

Bóg to tylko wie­dzieć raczy;

I nikt pew­nie się nie spyta,

Byle tylko w dal­szym życiu

Mię­dzy nami była kwita.

Scena druga

SCENA DRUGA

CZE­ŚNIK, DYN­DAL­SKI, PAP­KIN

Pap­kin po fran­cu­sku ubrany, przy szpa­dzie, krót­kie spodnie, buty okrą­głe do pół łydki, tupet i har­copf, kape­lusz sto­so­wany, pod pachą para pisto­le­tów; zawsze prędko mówi

PAP­KIN

Bóg z wasz­mo­ścią, mój Cze­śniku.

Pędząc cwa­łem na roz­kazy,

Zamę­czy­łem szkap bez liku;

Wywró­ci­łem się sto razy,

Tak że z nowej mej kola­ski

Gdzieś po dro­dze tylko trza­ski.

CZE­ŚNIK

A ja za to ręczyć mogę,

Że mój Pap­kin tu pie­chotą

Przy­wę­dro­wał całą drogę;

A na podróż dane złoto

Gdzieś zosta­wił przy labe­cie.

PAP­KIN

poka­zu­jąc pisto­let

Patrz, Cze­śniku – poznasz prze­cie…

CZE­ŚNIK

Cóż mam poznać?

PAP­KIN

Wystrze­lony.

Wypa­lony!

DYN­DAL­SKI

na stro­nie, odcho­dząc

Gdzieś na wrony.

PAP­KIN

Gdzie, do kogo, mil­czeć muszę,

Lecz nie karty są przy­czyną,

Żem się w dro­dze spóź­nił nieco.

Ani ziew­nął, na mą duszę!

Tak z mej ręki wszy­scy giną!

CZE­ŚNIK

popra­wia­jąc w mowie

Wszyst­kie.

PAP­KIN

Wszyst­kie?

CZE­ŚNIK

Ćmy, komary.

PAP­KIN

Wasz­mość ni­gdy nie dasz wiary.

CZE­ŚNIK

Bom nie­głupi, mocium panie.

PAP­KIN

Ach, co widzę, tu śnia­da­nie!

CZE­ŚNIK

Ha, śnia­da­nie.

PAP­KIN

Ach! Cze­śniku!

Już to sześć dni i sześć nocy

Nic nie mia­łem na języku.

CZE­ŚNIK

Jedz i słu­chaj!

PAP­KIN

Tak się sta­nie.

siada po dru­giej stro­nie stołu, jak do sie­bie

Strze­lam gracko, rzecz to znana.

CZE­ŚNIK

Rzecz to znana, iż w mej mocy

Kazać zamknąć wasz­mość pana

Za wia­dome dawne sprawki.

PAP­KIN

zastra­szony

Zamknąć! Po co?

CZE­ŚNIK

Dla zabawki.

PAP­KIN

Czyż nie znaj­dziesz lep­szej sobie?

CZE­ŚNIK

Cicho! Ciszej! Ja to mówię,

By odświe­żyć w twej pamięci,

Nim powie­rzę moje chęci,

Coś mnie winien, a ja tobie.

PAP­KIN

Ach, co każesz, wszystko zro­bię.

Był­bym zaraz dopadł konia…

Bom jest jeź­dziec dosko­nały:

Nie­chaj będzie wzięty z bło­nia,

Dzik to dziki, lew to śmiały –

W moim ręku jak owieczka,

Bom jest jeź­dziec dosko­nały.

CZE­ŚNIK

A bodaj­żeś!…

PAP­KIN

Tylko pozwól…

Kła­dłem nawet w strze­mię nogę,

Kiedy nagle wielka sprzeczka

Przed­się­wziętą spaź­nia drogę;

A ta była w tym spo­so­bie:

CZE­ŚNIK

Słu­chaj!…

PAP­KIN

Zaraz… Sze­dłem sobie;

Mina tęga, włos w pier­ście­nie,

Głowa w górę – a wej­rze­nie!

Niech tru­chleje płeć zdra­dziecka!

CZE­ŚNIK

Słu­chaj!…

PAP­KIN

Zaraz… Idę sobie;

A wtem jakaś księżna grecka;

Anioł! Bóstwo! Zerk z karety –

Giną za mną te kobiety!

Zerk więc na mnie – zerk ja na nią,

Koniec koń­cem poko­chała,

Zawo­łała et caetera…

Książę, tygrys, ludzi zbiera…

CZE­ŚNIK

ude­rza­jąc w stół, aż Pap­kin pod­sko­czył na krze­śle

Ależ cicho!

PAP­KIN

Nad­toś żywy.

CZE­ŚNIK

A bez­bożny ty języku!

I tyr­kotny, i kłam­liwy.

PAP­KIN

Nad­toś żywy, mój Cze­śniku.

Gdy­bym także, rów­nie tobie,

Namięt­no­ści nie brał w ryzy,

ude­rza­jąc w ręko­jeść szpady

Ostrze mojej Arte­mizy…

uprze­dza­jąc ude­rze­nie w stół Cze­śnika

Pro­szę mówić.

CZE­ŚNIK

po krót­kiej chwili

Ojciec Klary

Kupił ze wsią zamek stary…

PAP­KIN

Fiu! – Mój ojciec miał ich dzie­sięć.

CZE­ŚNIK

ude­rza w stół i mówi dalej

Tu miesz­kamy, jakby sowy;

Lecz co gor­sza, że połowy

Dru­giej zamku – czart dzie­dzi­cem.

prze­strach Pap­kina

Czy ina­czej? – Rejent Mil­czek –

Słodki, cichy, z kor­nym licem,

Ale z dia­błem, z dia­błem w duszy!

PAP­KIN

Jed­nak zgod­nie, jak sąsiady…

CZE­ŚNIK

Jeśli nie ja mymi psoty,

Nikt go stąd już nie wyru­szy.

Nie ma dnia bez sprzeczki, zwady –

Lecz potrzebne i układy.

Pisać? – Nie chcę do nie­cnoty.

Iść tam? – Śli­sko, mocium panie:

Mógłby otruć, zabić skry­cie.

A mnie jesz­cze miłe życie,

Więc dla­te­gom wybrał cie­bie:

Będziesz posłem tam w potrze­bie.

PAP­KIN

Za ten honor ści­skam nogi!

Wielki czy­nisz swemu słu­dze,

Ale nazbyt jestem srogi:

Zamiast zgody, wojnę wzbu­dzę,

Bo do rycer­skiego dzieła

Matka w łonie mię poczęła;

A z powi­cia ślub unio­słem,

Ni­gdy w życiu nie być posłem.

CZE­ŚNIK

Czym ja zechcę, Pap­kin będzie,

Bo mnie Pap­kin słu­chać musi.

PAP­KIN

Lecz poryw­czy w każ­dym wzglę­dzie,

Jak sąsiada Pap­kin zdusi,

Jak mu kulą łeb prze­wierci,

Jak na bigos go posieka –

Któż naten­czas sprawcą śmierci?

Kogóż za to kara czeka?

CZE­ŚNIK

Biorę wszystko na sumie­nie.

PAP­KIN

Chciej roz­wa­żyć.

CZE­ŚNIK

Już się stało.

Teraz inne dam zle­ce­nie:

Mości Pap­kin – ja się żenię.

PAP­KIN

Ba!

CZE­ŚNIK

prze­drzeź­nia­jąc

Cóż to: ba?

PAP­KIN

Tak się cie­szę!

I w tę sprawę chęt­nie spie­szę.

Powiedz, gdzie mam bły­snąć chwałą;

Mamże zostać dzie­wo­słę­bem?

Mamże zmu­sić zbyt zuchwałą?

Mamże skło­nić zbyt nie­śmiałą?

Mamże, jeśli cudzą żoną,

Jej tyrana prze­szyć łono?…

CZE­ŚNIK

Cóż, u dia­bła, za sza­leń­stwo!

PAP­KIN

Znasz, Cze­śniku, moje męstwo.

CZE­ŚNIK

Słu­chaj: mówiąc mię­dzy nami,

Bez mej chluby, twej urazy,

Wię­cej niż ty, mój Pap­ki­nie,

Mam rozumu tysiąc razy.

Pap­kin chce prze­rwać, co Cze­śnik zna­kiem

wstrzy­muje

Lecz roz­pra­wiać z nie­wia­stami,

Owe jakieś bała­mut­nie,

Afek­towe świe­go­ta­nie –

Niech mi zaraz łeb kto utnie,

Nie potra­fię, mocium panie.

Ty więc musisz swą wymową…

PAP­KIN

Jest już twoją – daję słowo.

Chcesz? Przy­się­gnę – masz już żonę.

Bo ja szczę­ście mam sza­lone:

Tylko spoj­rzę, każda moja,

A na każdą spoj­rzeć umiem.

Idę.

CZE­ŚNIK

Dokąd?

PAP­KIN

Prawda, nie wiem.

CZE­ŚNIK

Pod­sto­lina…

PAP­KIN

Już rozu­miem.

CZE­ŚNIK

zatrzy­mu­jąc go

Tu ją cze­kaj.

PAP­KIN

Ani słowa!

Za godzinę jest gotowa.

CZE­ŚNIK

odcho­dząc

Ja potra­fię ci odwdzię­czyć.

PAP­KIN

Za Cze­śnika można ręczyć.

Scena trzecia

SCENA TRZE­CIA

PAP­KIN

sam

Cze­śnik wul­kan – aż nie­miło.

Gdy­bym krótko go nie trzy­mał,

Nie wiem, co by z świa­tem było.

po krót­kim myśle­niu

Lecz nie będę ja tu drzy­mał

I w podziele tak się zwinę:

Jemu oddam Pod­sto­linę,

Malo­wi­dło nieco stare;

Sobie wezmę śliczną Klarę.

Już od dawna mam nadzieję,

Że jej serce mnie się śmieje.

Już by para z nas dobrana

Zalud­niała Pap­ki­nami,

Gdyby Cze­śnik, jakby ściana,

Nie stał zawsze mię­dzy nami.

po chwili

Znak dać muszę, że tu jestem;

Nie­chaj lubym śpiew sze­le­stem

W lube, dro­gie uszko wpad­nie.

Ach, jak anioł śpie­wam ład­nie!

śpiewa przy angiel­skiej gita­rze

„Córuś moja, dzie­cię moje, co u cie­bie szepce?

Pani matko dobro­dziejko, kotek mleko chlepce;

Oj kot, pani matko, kot, kot,

Naro­bił mi w poko­iku łoskot.

Córuś moja, dzie­cię moje, co u cie­bie stuka

Pani matko dobro­dziejko, kotek myszki szuka;

Oj kot, pani matko, kot, kot,

Naro­bił mi w poko­iku łoskot.

Córuś moja, dzie­cię moje, czy ma ten kot nogi? Pani matko dobro­dziejko, i srebrne ostrogi;

Oj kot, pani matko, kot, kot,

Naro­bił mi w poko­iku łoskot”.

Scena czwarta

SCENA CZWARTA

PAP­KIN, POD­STO­LINA ze drzwi pra­wych

POD­STO­LINA

Wszak mówi­łam – albo koty,

Albo Pap­kin nam się zja­wił.

PAP­KIN

Żar­to­bli­wej pełna weny,

Pod­sto­lino! Pół anioła!

Kolo­salny wzo­rze cnoty

Pośród hemis­fer­nej sceny,

Strojny w miłość, lubość, wdzięki!

Pozwól kor­nie ugiąć czoła

I na śniegu two­jej ręki

Zło­żyć ustek wyci­śnie­nie.

całuje w rękę

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki