Zemsta upadłej księżniczki - Agnieszka Brückner - ebook + audiobook + książka
BESTSELLER

Zemsta upadłej księżniczki ebook i audiobook

Agnieszka Brückner

4,7

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

24 osoby interesują się tą książką

Opis

Historia Laury Castillo, siostry Ivo z Zemsty Kruka i Zemsty Castillo. 

Krucha, skrzywdzona, delikatna – tak jeszcze do niedawna mówiono o Laurze. Teraz, po ponad dekadzie, przyszedł jej czas, by dokonać zemsty za zło, które ją spotkało. Nikt jednak nie ma pojęcia, że śmierć Emira Sedata otworzy Puszkę Pandory.

To nie jest jedyny problem młodej kobiety; w szranki do jej ręki staje dwóch mężczyzn – Dante Valenti oraz Angelo Bionte. Ivo, kierując się chęcią uszczęśliwienia siostry, pozwala jej zdecydować, który mężczyzna zdobędzie jej serce, choć tak naprawdę ono już wybrało. Ale Angelo nie zamierza się poddać i zaczyna swoją grę opartą na manipulacji i jasno określonym celu, by zdobyć Laurę. Czy ktoś będzie w stanie go powstrzymać?                                                                                                                                                                                                                                                                                          Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 510

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 13 godz. 44 min

Lektor: Agnieszka Bruckner
Oceny
4,7 (829 ocen)
627
135
52
9
6
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Kukuslava

Nie oderwiesz się od lektury

Chce zgłosić skargę, autorka pisze zbyt dobre książki, była 3:43, a o 7:30 musiałam wstawać. Niestety nie szło się oderwać od książki… ⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️
80
Nikus05

Nie oderwiesz się od lektury

Jak każda poprzednia, rewelacja 😀
31
Karolina1981

Nie oderwiesz się od lektury

Wow. Jak wszystkie książki i tym razem autorka nie zawiodła ♥️
31
kasieequ98

Nie oderwiesz się od lektury

Specjalnie wstałam z samego rana, żeby to przeczytać. Aaaaa, cudowna książka 😍😍😍
20

Popularność




Copyright ©

Agnieszka Brückner

Wydawnictwo NieZwykłe

Oświęcim 2023

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

All rights reserved

Redakcja:

Alicja Chybińska

Korekta:

Sara Szulc

Joanna Boguszewska

Redakcja techniczna:

Paulina Romanek

Przygotowanie okładki:

Paulina Klimek

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8320-587-8

Wstęp

Laura

Każdy ma jakieś koszmary. Każdy niesie w swoim życiu jakiś bagaż. Jedni mniejszy, inni większy, ale jednak zawsze coś.

Pomimo tego, że mam niespełna dwadzieścia dwa lata, mój bagaż jest ogromny. Bo może i dla niektórych dopiero co weszłam w dorosłość, ale prawda jest taka, że dorosłam ponad dekadę temu, gdy na moich oczach zgwałcono i zabito naszą matkę. Gdy sama przeżyłam własny horror. Gdy siłą odebrano mi szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo.

Podobno czas leczy rany… Gówno prawda, on tylko pomaga się z nimi oswoić. Ale co z tego, że nauczysz się z nimi żyć, skoro po pewnym czasie jedna sytuacja sprawia, że niespodziewanie otwierają się na nowo? A potem krwawią – sączy się z nich kropla za kroplą i żaden opatrunek nie jest w stanie tego zatrzymać.

Ostatnim razem prawie się wykrwawiłam. Ten horror mnie po prostu zniszczył. Oddaliłam się od ojca i Ivo, coraz częściej sięgałam po alkohol i narkotyki, zaliczałam przypadkowych mężczyzn. Stałam się wrakiem człowieka. Jednak tym razem mam przy sobie bliskich, którzy będą mnie wspierać i strzec nawet kosztem własnego życia. Brat, bratowa… No i dwóch rycerzy w lśniących zbrojach, którzy akurat teraz postanowili o mnie walczyć.

Co za ironia…

Cały orszak obrońców myślących, że jestem słaba i krucha… Ale mylą się. Mam w sobie siłę i wolę walki. Nie jestem już bezbronną dziesięciolatką. Nie dam się ponownie skrzywdzić. Nie dam się powalić na kolana.

Nazywam się Laura Castillo i żądza mordu płynie w moich żyłach. Nadeszła pora, by świat poznał moje skrywane oblicze.

Prolog

Laura

Kilka miesięcy wcześniej…

– Myślisz, że ona się z tego otrząśnie? – pyta mnie Victoria, gdy tylko szpitalna winda zatrzymuje się na właściwym piętrze.

– Nie wiem, ale mam nadzieję, bo jeśli Eva się załamie, to Ivo też – mówię cicho, wyjawiając jej rodzinny sekret. – Prawda jest taka, że oni funkcjonują jak yin i yang – oznajmiam, łapiąc ją za dłoń. – Jedno nie poradzi sobie bez drugiego, więc musimy im pomóc przez to przejść.

Siostra przytakuje głową w zrozumieniu, po czym chwyta za klamkę drzwi do sali, w której leży nasza bratowa, a ja wkraczam za nią do sterylnego pomieszczenia.

– Eva! – Victoria już od progu próbuje zarazić wszystkich swoją radością. – Jak się dzisiaj czujesz?

Zamykam za sobą i spoglądam na bliskich, lecz mój wzrok notuje jeszcze jedną osobę w pokoju. Spoglądam na mężczyznę, a mój umysł niemal natychmiast zalewa fala wspomnień. Wspomnień, które same w sobie są słodkie, ale na końcu pozostawiają po sobie jedynie gorycz i rozżalenie.

– To ty – syczę, nie będąc pewna, czy wzrok jednak nie płata mi figla.

– O kurwa… – rzuca niemal w tym samym momencie, co daje mi jednoznaczną odpowiedź, że nie mam omamów.

– Znacie się? – Z transu wyrywa mnie głos brata.

– Poznaliśmy się kiedyś, przelotnie – oświadczam, nie mijając się zbytnio z prawdą. – Co ty tu robisz? – zwracam się do mojego byłego znajomego.

– Odwiedzam siostrę, a ty? – odpowiada, równie mocno zaskoczony moją obecnością, jak ja jego.

Siostrę?!

Spoglądam na bratową w całkowitym zdumieniu.

– Eva to twoja siostra?!

Mężczyzna z konsternacją przytakuje skinieniem głowy. Po chwili do rozmowy włącza się sama zainteresowana:

– Braciszku, pozwól, że przedstawię ci siostry mojego męża. Oto Victoria, najnowszy nabytek rodziny – kiwa głową na stojącą obok siebie dziewczynę – a Laurę, jak widać, już poznałeś.

– Jesteś Castillo? – warczy w zdumieniu, przenosząc na mnie spojrzenie.

– Zaraz, znacie się czy nie?! – cedzi Ivo i nawet ja wiem, że kończy mu się cierpliwość, jednak nie mam zamiaru mówić mu więcej, niż to konieczne.

– Porozmawiamy na korytarzu? – pytam Dantego i wychodzę, nie czekając na jego odpowiedź. W głowie kotłuje mi się milion myśli. – Dante Valenti – syczę, wyczuwając za plecami jego obecność. – „Dan” to zdrobnienie, którego używasz na co dzień? – pytam z przekąsem, obracając się w jego stronę.

Mężczyzna rozgląda się dookoła, aż w końcu łapie mnie za nadgarstek i wciąga do przeciwległej sali, po czym opuszcza żaluzję w drzwiach. Ochroniarze natychmiast wchodzą za nami do pomieszczenia, lecz daję im znak ręką, żeby nas zostawili.

– No więc czekam, co masz mi do powiedzenia – ponaglam, oddalając się od niego o kilka kroków.

– To samo mogę powiedzieć do ciebie – oznajmia spokojnie, zakładając ramiona na piersi. – Jak to możliwe, że na siebie ponownie nie wpadliśmy, chociaż mieszkamy na tej samej wyspie? – zastanawia się, przeczesując włosy palcami.

Sama się nad tym zastanawiam.

A wszyscy non stop powtarzają, że świat jest mały…

– Co u ciebie? – pyta niespodziewanie, robiąc krok w moją stronę.

Posyłam mu zaskoczone spojrzenie.

– Ty tak na serio? Zniknąłeś wtedy bez słowa. Zapadłeś się pod ziemię, a teraz pytasz, „co u mnie”? – ironizuję.

Dante zaciska nerwowo szczeki, a jego ciało tężeje.

– Obudził mnie telefon od kumpla, że nie mogą mnie znaleźć i jeśli nie wyjedziemy z hotelu w ciągu dziesięciu minut, to ucieknie nam samolot – wyjaśnia. – Bóg mi świadkiem, że chciałem później cofnąć czas i załatwić to inaczej, właściwie się pożegnać, wziąć numer telefonu czy cokolwiek, ale w tamtym momencie jedyne, co miałem w głowie, to żeby jak najszybciej dostać się do własnego pokoju i zdążyć na ten cholerny lot.

Uśmiecham się kwaśno, próbując w ten sposób ukryć przed mężczyzną szalejące we mnie emocje, ale drań ma chyba jakiś cholerny szósty zmysł, bo dostrzega, co się ze mną dzieje. Jego mina natychmiast łagodnieje, a on sam zbliża się o kolejny krok.

– Zraniłem cię – zgaduje, przykładając dłoń do mojego policzka.

W pierwszym odruchu pragnę się w nią wtulić i zapomnieć o urazie. Tamtej nocy to właśnie dotyk tego faceta ukoił mój ból i obawy, a także dał nadzieję, że jeszcze kiedyś będę szczęśliwa. Jednak wrodzona duma nie pozwala mi tak łatwo ulec. Odsuwam się więc o kolejny krok, a jego ręka opada.

– Twoje zniknięcie sprawiło, że przez kolejne tygodnie prześladowała mnie myśl, że wzbudziłam w tobie obrzydzenie. Że uciekłeś bez słowa, bo nie byłeś zdolny spojrzeć mi w twarz i nadal udawać, że cię zainteresowałam.

– Co?! Co ty mówisz?! – szepcze z oburzeniem. – Ja… – Urywa i ponownie zaciska zęby. – Nigdy o tobie nie zapomniałem, a wspomnienia z tamtej nocy jeszcze do dzisiaj nawiedzają mój umysł, bo to, co się między nami wydarzyło, było wyjątkowe – wyznaje z pasją.

– Nie kłam!

– Nie kłamię! – zarzeka się. – Gdybym nie zaspał na ten cholerny samolot, dałbym w łapę kolesiowi na recepcji, żeby podał mi twoje nazwisko lub cokolwiek innego, co pozwoliłoby mi cię ponownie namierzyć, ale to kumple mnie wymeldowali, żeby nie tracić kolejnych minut na biurokrację – wyjaśnia. – Ja nawet dzwoniłem do tego pensjonatu na drugi dzień, ale trafiłem na jakąś sukę, która nie chciała mi zdradzić żadnych informacji na temat szatynki z pokoju sześć tysięcy dziewięć!

Unoszę brew, zaskoczona, że zapamiętał ten numer. Czy to możliwe, że jednak nie kłamie?

– Jesteś Valenti – mówię, jakby samo jego nazwisko skreślało wszelkie możliwości, jakie los może ponownie nam dać. – Jesteś wrogiem mojej rodziny.

– Nie, jestem bratem twojej bratowej – prostuje z uśmiechem. – A to oznacza, że będziemy się często spotykać.

– Nienawidzicie się z Evą – przypominam, na co on wybucha szczerym śmiechem.

– Ojciec też tak myślał. Odkąd moja siostra pojawiła się w rezydencji, stawał wręcz na rzęsach, byśmy, ja i Diego, nie zwracali na nią uwagi. Byśmy ją ignorowali – wyjaśnia. – A później, gdy wróciła z Anglii, robił wszystko, żebyśmy ją wręcz znienawidzili za jej zaradność i intelekt, lecz ja jakoś nigdy nie potrafiłem się do tego zmusić. Zazdrość? Tak, byłem zazdrosny, gdy bez żadnego strachu spoglądała na tego starego drania, udowadniając wszystkim, że nie jest gorsza od samego dona. Jednak nigdy jej nie znienawidziłem – dodaje. – A teraz, gdy ojciec nie żyje, w końcu mam szansę naprawić nasze relacje i zrobię to – oznajmia ciszej, pochylając się w moją stronę.

– Mam nadzieję, że masz wobec niej szczere intencje, bo jeśli chcesz ją po prostu wykorzystać, to Ivo cię zabije, a ja mu pomogę – rzucam twardo.

Dante ponownie wybucha śmiechem, ale takim ciepłym, od którego przechodzi mnie przyjemny dreszcz.

– Udowodnię wam wszystkim, że naprawdę mi na niej zależy. Odzyskam najpierw siostrę, a potem jedyną kobietę, która na przestrzeni ostatnich lat śniła mi się niemal każdej nocy.

– Ambitne plany – stwierdzam kwaśno, próbując zamaskować rodzącą się we mnie zazdrość. Nie potrafię jednak powstrzymać pytania: – A kim jest ta nieszczęsna kobieta, na której punkcie masz obsesję? – pytam złośliwie.

– Ty, Lauro Castillo.

***

– No dobra, gadaj, o co chodzi z tym facetem – nalega Victoria, kiedy tylko wracamy do rezydencji.

– Vica…

– Nie – przerywa mi stanowczo, zakładając ramiona na piersi. – Mogę cię kryć przed Ivo, ale muszę wiedzieć, w jakiej sprawie.

Zastanawiam się chwilę nad jej słowami. Prawda jest taka, że potrzebuję się komuś wygadać i najchętniej zrobiłabym to przed Evą, ale nie wtedy, gdy chodzi o jej brata.

– W moim pokoju – mówię, wskazując na schody, i już po kilku minutach rozsiadamy się na wielkim łóżku.

– Tylko niczego nie pomijaj – nalega, a ja biorę kilka głębszych wdechów, by się jakoś przygotować do tej opowieści.

Na szczęście już w Toskanii streściłam jej wydarzenia sprzed dekady, więc przynajmniej nie muszę zaczynać od tego momentu.

– Po tym, co Sedat zrobił mi w dzieciństwie, nie potrafiłam się otworzyć na żadnego chłopaka – wyznaję. – Moje koleżanki co chwila zakochiwały się i odkochiwały, opowiadały o łóżkowych podbojach, a ja jedynie słuchałam, nie mogąc się przełamać, by kogoś do siebie dopuścić.

– To całkiem zrozumiałe – stwierdza, łapiąc mnie za dłoń w pocieszającym geście.

– Wtedy zrobiłyśmy sobie wypad na narty do Szwajcarii. – Wracam wspomnieniami do tamtych wydarzeń. – Każdy wieczór dziewczyny kończyły w łóżku z jakimś kolesiem, a ja szłam do swojego pokoju sama, dręczona koszmarami przeszłości… Aż przyszła sobota… – Urywam, a kąciki moich ust mimowolnie podnoszą się w uśmiechu. – Jak zwykle tańczyłyśmy na parkiecie, gdy zjawił się Dante wraz z kolegami. Natychmiast spławiłam jednego z jego kumpli, czym zaciekawiłam Valentiego. W konsekwencji spędziliśmy większość wieczoru na rozmowie.

Spoglądam na Victorię i zauważam, że ta historia niemal całkowicie ją pochłonęła, więc kontynuuję:

– Wiesz, zaciekawił mnie. Inteligentny, przystojny, z poczuciem humoru – wymieniam. – Świetnie się bawiliśmy w swoim towarzystwie i dość szybko zapomnieliśmy o naszych znajomych. W końcu wylądowaliśmy na parkiecie, a ja poczułam się przy nim… – szukam pospiesznie właściwego słowa – bezpiecznie.

– I co było dalej? – dopytuje moja siostra.

– Jak na kulturalnego faceta przystało, odprowadził mnie do pokoju, a ja po raz pierwszy chciałam spróbować, czy dam radę – wyznaję, przypominając sobie tamtą noc. – Zaprosiłam go do środka, zaczęliśmy się całować, ale kiedy jego dłonie zaczęły błądzić po moim ciele… – Przełykam gulę w gardle. – Wszystko wróciło – szepczę. – Dostałam ataku paniki, zaczęłam dyszeć, uciekając poza zasięg jego rąk… A on się domyślił – dukam z zawstydzeniem.

– I co, uciekł? – syczy zła.

– No właśnie nie – zaprzeczam, kręcąc głową. – Przyjrzał mi się uważnie i wyszeptał: „Powiedz mi, kto cię skrzywdził, a zabiję bydlaka własnymi rękoma”.

– Gdyby nie okoliczności, powiedziałabym, że to było nawet romantyczne – zauważa z uśmiechem.

– Przeprosiłam go i powiedziałam, że nic z tego nie będzie, a on w odpowiedzi zaproponował seans filmowy – dodaję, wywołując w niej zdumienie.

– Co?!

– Miałam wtedy taką samą minę jak ty teraz – zauważam. – A on, jak gdyby nigdy nic, położył się na moim łóżku i włączył w telewizji jakiś film z biblioteki – wyjaśniam. – Było mi głupio, więc się zgodziłam… Chłopak przez kolejną godzinę oswajał mnie ze swoim dotykiem.

– Jak się domyślam, podziałało? – dopytuje, unosząc brew.

Przytakuję skinieniem głowy.

– Nie wiem, jak to się stało, ale kiedy ponownie spróbowaliśmy, panika nie nadeszła. Zapewnił, że mnie nie skrzywdzi, że jeśli tego zażądam, w każdej chwili się wycofa i ja mu zaufałam. Pokazał mi, że seks nie musi wiązać się z bólem i strachem, a wręcz przeciwnie… – Spoglądam na nią z zawstydzeniem. – Vica, uwierz lub nie, ale to było coś więcej niż seks. To było niczym wyzwolenie.

– W takim wypadku dlaczego dzisiaj zareagowałaś tak ostro? – dziwi się.

– Bo zniknął bez słowa – wyrzucam z siebie. – Wyszedł rano, nie zostawiając żadnej informacji, po czym wymeldował się z hotelu. Myślałam, że po prostu uciekł, bo się mnie brzydził, choć dziś zarzekał się, że po prostu zaspał na samolot.

– Ciekawa wymówka – stwierdza kwaśno. – Jak to możliwe, że od tamtej pory się nie spotkaliście tu, na wyspie?

– Przedstawił się jako „Dan”, a rozmawialiśmy cały wieczór po angielsku, więc nawet się nie domyśliłam, że jest z Sycylii. Zresztą żadne z nas nie pytało o to, skąd jest to drugie. Cieszyliśmy się swoją anonimowością – wyznaję. – A tu… No cóż, nie biorę udziału w Rodzinnych interesach czy spotkaniach, więc nie znam ludzi z kręgów Ivo.

– Ale numer… – szepcze rozbawiona.

– A teraz się okazuje, że to brat Evy – rzucam cierpko. – Na dodatek zapowiedział, że zamierza naprawić swoje błędy i odzyskać nie tylko siostrę, ale również kobietę, która kilka lat temu zawładnęła jego umysłem.

– Czyli kogo? – pyta z konsternacją.

Spoglądam na nią wymownie.

– O cholercia…! – piszczy zdumiona. Po chwili jednak uśmiecha się szeroko. – No wiesz, może to jakaś wasza druga szansa od losu? – sugeruje, puszczając do mnie oczko.

– Zobaczymy, co przyniesie czas – kwituję, choć w moim sercu mimowolnie robi się cieplej na myśl, że może w końcu i ja odnajdę swoje szczęście.

Rozdział 1

Laura

Obecnie…

Tępym wzrokiem obserwuję, jak Eva i Ivo opuszczają jadalnię, i jednocześnie staram się zapanować nad kłębiącymi się we mnie emocjami.

Dorwali go. Jest tu i niedługo zapłaci za piekło, które mi zgotował.

Przed oczami mimowolnie pojawiają mi się fragmenty tamtego dnia. Ci dranie, ta blizna i ten ból… Moim ciałem wstrząsa dreszcz.

– Laura, wszystko w porządku? – Z odmętów wspomnień wyrywa mnie zatroskany głos siostry.

– Tak, Vica, wszystko w porządku – mówię z wymuszonym uśmiechem, choć po jej minie widzę, że mi nie wierzy. – Mogłabyś wziąć małą i zostawić mnie z tymi dwoma? – pytam cicho, kiwając głową na mężczyzn, którzy cały czas mierzą się morderczymi spojrzeniami. – Muszę chyba wyjaśnić pewną kwestię…

Victoria uśmiecha się znacząco, po czym łapie za rączkę wózka i wyjeżdża z pomieszczenia, a ja koncentruję wzrok na Angelo.

– Co ty wyrabiasz? – syczę wściekle, robiąc krok w jego stronę. – Co ma znaczyć to twoje „po moim trupie”?!

– Nie zgadzam się na twój ślub z tym cymbałem – cedzi, celując palcem w Valentiego.

Dante natychmiast rusza z pięściami na tego drugiego, ale zachodzę mu drogę.

– Nie pogarszaj sytuacji – proszę go cicho. – Ivo się wścieknie, jeśli zrobicie tu burdę, a ja i tak muszę mu jakoś wytłumaczyć twoje oświadczyny – przypominam. – Przynajmniej ty zachowuj się jak dorosły i odpowiedzialny mężczyzna.

Ukochany unosi brew, wyraźnie rozbawiony moim wywodem. Następnie przenosi wzrok na stojącego nieopodal Angelo.

– Tylko dlatego, że prosisz – odpowiada mi, nie spuszczając jednak wzroku z osoby za moimi plecami. – Ale jeśli jeszcze raz mnie obrazi…

Do głowy natychmiast przychodzi mi pewien pomysł.

– Mógłbyś może poczekać na mnie w mojej sypialni? – proszę z bladym uśmiechem. – Porozmawiam z nim i przyjdę.

– Lepiej będzie, jeśli po prostu pójdę do Victorii – stwierdza. – Ivo ma już dość powodów, by mnie zabić, a wizyta w twojej sypialni mi nie pomoże – stwierdza, uśmiechając się lekko.

Nie zważając na nasze towarzystwo, Dante obejmuje mnie w pasie i składa na moich ustach namiętny pocałunek, wyraźnie zaznaczając swój teren.

Faceci i ich potrzeba dominacji.

W końcu odprowadzam go wzrokiem do wyjścia, a gdy tylko znika za przeszklonymi drzwiami, odwracam się w stronę swojego, jeszcze nie tak dawno przyjaciela.

– O co ci chodzi? – syczę, robiąc krok w jego stronę. – Jakim prawem wtrącasz się w moją przyszłość i małżeństwo?!

– Chcesz wyjść za mąż za Valentiego? – parska wściekle, podchodząc bliżej. – Przecież to wróg!

– Jaki wróg?! Co ty bredzisz? – pytam, spoglądając na niego jak na wariata. – To brat Evy! Pomagał nam w pozbyciu się Francesco! Jest ojcem chrzestnym Nadii! – wyliczam. – Już dawno nie jest klasyfikowany jako wróg, a rodzina!

– Taki z niego brat, jak ze mnie dziewica – syczy w odpowiedzi. – Przez lata patrzył, jak ich ojciec wykorzystuje jego młodszą siostrę, a jednak nic z tym nie zrobił!

– Zamknij się, bo nic nie wiesz! – krzyczę, zaciskając dłonie w pięści.

Dante opowiedział mi wiele na temat życia pod komendą ojca, o jego stosunku do siostry i swoich próbach walki z Francesco. Jednak nie mam zamiaru mówić o tym kretynowi przede mną, bo i tak nie zrozumie.

– Przecież ty go nawet nie znasz – wytyka z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. – Jak możesz go bronić, skoro poznałaś go zaledwie kilka miesięcy temu? Ja poznałem tę ich rodzinkę od podszewki i wiem jedno, krwi nie oszukasz! Dante jest takim samym skurwysynem, jak jego ojciec i starszy brat! Mają to w swoim DNA!

– Zapominasz, że Eva w połowie ma to samo DNA – przypominam zimno. – Jest jego siostrą, a jednak jest inna. Jest przykładem na to, że geny to nie wszystko, a każdy sam decyduje o swoim wnętrzu i wartościach, jakie pielęgnuje – rzucam przez zęby.

– Bo Eva jest kobietą! – krzyczy, wyrzucając dłonie w górę. – Kruchość, wrażliwość, kierowanie się emocjami! Macie to wszystko wpisane w ten swój chromosom X, czy jak on się tam, kurwa, nazywa! – cedzi.

– Z dziką satysfakcją przypominam, że nie ukończyłeś żadnej szkoły wyższej, więc nie baw się teraz w profesora z działu genetyki, bo ci to nie idzie – wytykam. – Pobierzemy się z Dantem, gdy tylko wyznaczymy właściwy termin. I żadne twoje obiekcje na to nie wpłyną!

– Nie pozwolę na ten ślub – syczy wściekle.

– A niby dlaczego?! – warczę, waląc go pięściami w tors. – O co ci chodzi?!

– Bo cię kocham – oznajmia, a następnie składa na moich ustach mocny pocałunek.

Stoję jak oniemiała, ale wargi mężczyzny są tak wprawne, że już po chwili bezwiednie obejmuję go za szyję i oddaję pieszczotę. Na ziemię sprowadzają mnie dopiero silne dłonie zaciskające się na moich pośladkach. Natychmiast odrywam od siebie nasze usta, a następnie wymierzam amantowi siarczysty policzek.

– Nie rób tego więcej – nakazuję surowo, ocierając usta.

– Przecież ci się podobało, mylę się? – pyta z aroganckim uśmieszkiem, masując czerwony ślad na skórze.

– Kocham Dantego – przypominam.

– Gdyby tak było, nie oddałabyś mi z taką namiętnością tego pocałunku – szepcze, a jego diabelski uśmiech tylko się poszerza. – Pragniesz mnie tak, jak ja ciebie – stwierdza. – Od tamtego balu śnisz mi się po nocach i wiem, że ja tobie również.

– Bredzisz – warczę, robiąc krok w tył. – Tamta noc nie miała miejsca, oboje tak uzgodniliśmy! Mieliśmy o niej zapomnieć!

– Nic nie poradzę, że mój umysł nie chce ze mną współpracować – rzuca, wzruszając lekko ramionami. – Naznaczyłem cię wtedy tak, jak ty mnie, przyznaj – żąda cicho. – To napięcie między nami…

– Nie ma żadnego napięcia! – wchodzę mu w słowo. – Nic nas nie łączy! To tylko jedna noc! – przypominam zimno. – Nie mów, że od tamtej pory nie miałeś żadnej innej, bo ci nie uwierzę – syczę.

– Może i miałem, ale ty na pewno nie miałaś nikogo innego – wytyka, sięgając do mnie dłonią, jednak ponownie się cofam. – Powiedz dlaczego? – podpuszcza mnie.

– Bo miałam szlaban i nie mogłam chodzić na imprezy! – krzyczę, starając się, by mi uwierzył.

Angelo uśmiecha się jednak wymownie, co jasno świadczy, że mnie przejrzał.

– Słonko, naucz się lepiej kłamać – rzuca z drwiną.

Przenoszę spojrzenie na sufit, błagając niebiosa o cierpliwość do tego idioty. Tak, nie miałam nikogo od tamtej nocy i powodem nie jest szlaban, bo ten skończył się już dawno, dawno temu. Jednak mu się do tego nie przyznam.

– Oboje wiemy, że tylko ja jestem w stanie przegonić twoje demony – szepcze cicho, zbliżając dłoń do mojego policzka.

Przymykam oczy, poddając się tej pieszczocie.

– Sama mówiłaś, że tylko przy mnie potrafiłaś się otworzyć na tyle, by osiągnąć spełnienie. Nie widzisz, że to znak? – pyta, a ja, mimo zamkniętych oczu, wyczuwam, że ponownie nachyla się nad moją twarzą. – Jestem dla ciebie stworzony. To ze mną powinnaś spędzić resztę życia – przekonuje, muskając ustami moje wargi. – Jestem jedynym…

– Nie – mówię równie cicho, otwierając oczy. Stoimy tak blisko siebie, że dokładnie mogę policzyć ciemniejsze plamki na jego błękitnych tęczówkach. – Nie jesteś jedynym, który potrafi odgonić moje demony.

Angelo przygląda mi się z konsternacją, wyraźnie nie rozumiejąc mojej aluzji.

– Dante był pierwszym, któremu się to udało – wyznaję, robiąc krok w tył.

Ręce mężczyzny opadają, a on sam przygląda mi się z mieszanką różnych emocji na twarzy.

– Pierwszym? – powtarza jak echo.

– Tak, Dante był pierwszym mężczyzną, który pokazał mi, czym jest seks – mówię zgodnie z prawdą.

– Czyli poznaliście się dużo wcześniej – szepce zaskoczony, zaciskając dłonie w pięści.

Przytakuję skinieniem głowy.

– Zakochałam się w nim już kilka lat temu, ale nasze drogi… – Urywam, kręcąc głową. – Nieważne. Po prostu to on jest tym jedynym.

– Gdyby tak było, nie czułabyś się tak dobrze w moich ramionach – oponuje. – Daj mi szansę, a pokażę ci…

– Ja już podjęłam decyzję – mówię, nie chcąc słuchać jego próśb.

– Boisz się, że uda mi się odwieść cię od tych planów? – pyta, a jego usta ponownie formują się w ten charakterystyczny dla niego uśmiech.

– Niczego się nie boję, bo wiem, że moje uczucia do niego są silne, tak samo jak jego do mnie – oznajmiam z pewnością w głosie.

Odwracam się do niego plecami i ruszam do drzwi z zamiarem odnalezienia ukochanego i wyjaśnienia mu tej całej chorej sytuacji, ale zatrzymuje mnie jeszcze pełen napięcia głos Angelo.

– Nie poddam się – oznajmia głośno, bym na pewno go usłyszała. – Będę walczyć z całych sił. Nie przestanę próbować, dopóki cię nie zdobędę.

Odwracam się do niego ze smutnym uśmiechem. Gdybym znała jego uczucia wcześniej, może by coś z tego było, ale nie teraz, gdy na nowo odnalazłam dawną miłość.

– To nic nie da. Nie ma takiej siły, która wyrwałaby mi z serca uczucia, jakimi darzę Dantego. Twój trud jest skazany na porażkę – zapowiadam.

Mężczyzna zaciska mocno zęby, a po chwili zakłada ramiona na piersi i oznajmia surowym głosem:

– To się jeszcze okaże.

Sięgam do klamki i nie oglądając się za siebie, uciekam z pomieszczenia.

Nic nie jest w stanie ponownie rozłączyć mnie z Dantem. Nic.

Angelo

Obserwuję, jak ucieka z jadalni, a na moich ustach wykwita triumfalny uśmiech. Może i Laura nie jest świadoma swoich uczuć, ale jej zachowanie mówi samo za siebie. Reaguje na mnie tak samo, jak ja na nią, i nawet pierdolony Dante Valenti tego nie powstrzyma.

Przykładam dłoń do piekącego policzka i obmyślam strategię. Jeszcze nigdy nie musiałem starać się o kobietę, ale to nie znaczy, że odpadnę w przedbiegach. Jestem pewien, że tamten sukinkot się nie podda. Choć przed innymi może zgrywać uosobienie idealnego mężczyzny, dobrze wiem, że to tylko pozory, a on sam w niczym nie różni się od swoich nieżyjących już krewnych. Jednak to ja mam przewagę, bo to ja jestem na co dzień w pobliżu Laury i to ja mam większą motywację, by o nią walczyć.

A jak to mówią, w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone…

Rozdział 2

Laura

Przechodzę przez hol w poszukiwaniu siostry i ukochanego, gdy nagle w korytarzu po prawej pojawia się grupa osób, która zwraca moją uwagę. Bez namysłu odwracam się w tamtą stronę, a widok, jaki rejestrują moje oczy, sprawia, że oblewa mnie zimny pot, a serce ze strachu zaczyna kołatać w klatce piersiowej.

– Zbladłaś, dobrze się czujesz?

U mojego boku pojawia się Dante, ale ignoruję go, cały czas wpatrując się w to, co mam przed sobą. Valenti łapie mnie za nadgarstek, by zwrócić moją uwagę, lecz ja nie jestem w stanie odwrócić wzroku. Jedyne, co potrafię zrobić, to spleść swoje palce z jego, błagając go w ten sposób o wsparcie.

Przyglądam się, jak żołnierze mojego brata wloką w moją stronę bezwładne męskie ciało z workiem na głowie. Tuż za nimi dostrzegam Ivo z Evą, pogrążonych w rozmowie z trzema obcymi dla mnie mężczyznami. Są tak pochłonięci sobą, że nawet nie zauważają mnie i Dantego na końcu korytarza.

Robię krok w bok, jednocześnie blokując żołnierzom przejście.

– Zdejmij worek – nakazuję Ignazio.

– Panienko Lauro… – zaczyna niepewnie.

Ogląda się przez ramię na swoje szefostwo, jakby szukał u nich wsparcia, ale ja nie mam zamiaru ustąpić. Robię krok w przód i szybkim ruchem zrywam z głowy jeńca szmatę, a z moich ust ucieka cichy pisk.

– Laura, co się dzieje?! – warczy Dante, odciągając mnie na bok.

Nie mija chwila, a przy nas pojawiają się również brat i bratowa.

– Mieliście go zabrać do piwnicy! – Ivo warczy na mężczyzn, a ci natychmiast zabierają Sedata z mojego pola widzenia. – Wszystko w porządku? – dopytuje, biorąc mnie w objęcia. – Uspokój się, on cię już nigdy nie skrzywdzi.

– Nie rozumiem, kim jest ten mężczyzna i o co tu chodzi? – pyta zniecierpliwionym tonem Valenti.

Eva rzuca mi zaciekawione spojrzenie, ale ja w odpowiedzi kręcę głową. Jeszcze nie zdobyłam się na odwagę, by wyznać jej bratu całą prawdę na temat mojej przeszłości. Wie, że zostałam kiedyś zgwałcona, ale nie zna żadnych szczegółów. Dopiero teraz dociera do mnie, że powinien był je poznać, zanim postanowił mi się oświadczyć.

– Kiedy zamierzasz się nim zająć? – pytam cicho Ivo, starając się jednocześnie uspokoić własne emocje.

– Postanowiłem, że gnój będzie zdychać tygodniami – oznajmia przez zaciśnięte zęby. – Po tym, co zrobił, nie zasługuje na szybką śmierć. Sprawię, że będzie przechodził własny osobisty koszmar na jawie tak długo, jak tylko się da – syczy groźnie.

– Chcę być przy jego torturach – oznajmiam, wpatrując się w jego oczy.

– Laura… – próbuje zaprotestować, ale jest na straconej pozycji.

– Mam prawo – naciskam.

Mężczyzna zaciska nerwowo zęby, ale ostatecznie kiwa głową na zgodę. Następnie przenosi wzrok na Dantego.

– Chyba musimy porozmawiać na temat twoich matrymonialnych planów – cedzi.

– Nie – wtrącam się pospiesznie. – Najpierw ja muszę z nim porozmawiać i wyjaśnić tę całą sytuację – tłumaczę cicho. – Jeśli później nadal będzie chciał mnie poślubić, to możecie sobie pogadać – dodaję szeptem, by tylko on mnie słyszał.

Brat obdarza mnie dziwnym spojrzeniem, jakby sam nie był pewny, czy się wściekać, czy może jednak współczuć.

– Możesz wykorzystać do tego gabinet – mówi, robiąc krok w tył. – Nikt wam tam nie będzie przeszkadzać. Ja w tym czasie porozmawiam z Angelo.

– Już z nim rozmawiałam i…

– Nieważne – przerywa mi surowo. – Idiocie i tak się nie upiecze – zapowiada sucho.

Ivo posyła szwagrowi ostatnie mrożące krew w żyłach spojrzenie, a następnie łapie żonę za dłoń i odchodzą. Sama obracam się w stronę towarzyszącego mi mężczyzny, ale nie potrafię spojrzeć mu w twarz. Muszę mu tyle wyjaśnić, a jednak najchętniej zabrałabym dupę w troki i uciekła, unikając tej rozmowy.

– Wszystko w porządku? – pyta, przyglądając mi się z troską.

– Nie – odpowiadam na wydechu. – Chodź, musimy porozmawiać…

Bez dalszych słów odwracam się od niego, a następnie ruszam w stronę gabinetu brata.

– Chcesz się czegoś napić? – proponuję, podchodząc do barku i przeglądając jego zawartość. – Brandy, whisky… o, jest nawet wódka – zauważam zaskoczona.

Dante nie odpowiada, więc w końcu odwracam się w jego stronę. Stoi oparty o drzwi, ramiona ma splecione na piersi i przygląda mi się uważnie. To wręcz dziwne, że poznając Evę, nie zauważyłam, że ma takie same oczy jak te, które prześladowały mnie w snach przez dobre kilka miesięcy po nocy spędzonej w ramionach jej brata.

– To ten mężczyzna cię skrzywdził, prawda? – pyta cicho, a jego ciało wyraźnie się napina. – Ivo i Eva znaleźli odpowiedzialnego za twoje cierpienie, zgadłem?

Jedyne, na co mnie stać, to skinienie głową.

– Kim on jest? – warczy przez zęby.

– To Emir Sedat – szepczę, a on wybałusza oczy.

– To jakaś rodzina z Sulejmanem Sedatem? – upewnia się, robiąc krok w moją stronę.

– Jego jedyny syn – potwierdzam.

Na twarzy mężczyzny pojawiają się szok i niedowierzanie.

– Ale jak? Kiedy? Dlaczego?

Zamykam oczy, zbierając siły do swojej opowieści. W końcu nabieram powietrza i zaczynam:

– Miałam dziesięć lat, gdy on i jego ludzie porwali mnie i moją matkę… Jak się okazało, miała to być zemsta na moim ojcu, że wbrew ich ostrzeżeniom postanowił poszerzyć wpływy o Bułgarię i sąsiadujące z nią kraje.

Spuszczam wzrok, wstydząc się nadchodzących słów. Jednak jeśli Dante chce mnie poślubić, musi wiedzieć wszystko. Nagle czuję, że oplata mnie swoimi silnymi ramionami i szepcze mi do ucha.

– Jeśli nie chcesz…

– Muszę – wchodzę mu w słowo. – Jeśli pragniesz się ze mną ożenić, musisz wiedzieć o mnie wszystko. Nie chcę żadnych pochowanych po szafach trupów, które będą się wysypywać w najmniej odpowiednim momencie – oznajmiam cicho. – Chcę być z tobą szczera i tego samego oczekuję od ciebie, tylko… Tylko to trudne – dodaję szeptem.

Mężczyzna niespodziewanie robi krok w tył, a następnie sprawnym ruchem podcina moje nogi i bierze w objęcia.

– Co ty robisz? – piszczę, zaskoczona jego działaniem.

– Staram się ci to jakoś ułatwić – oznajmia bez ogródek.

Po chwili siada na kanapie pod ścianą, usadawia mnie sobie wygodniej na kolanach, po czym przytula jeszcze mocniej do swojego ciepłego, silnego ciała i spogląda na mnie z troską.

– Opowiedz mi zatem tyle, ile jesteś w stanie. W każdym momencie możesz przerwać i dokończyć następnym razem. Bez względu na wszystko, nie zrezygnuję ze ślubu, więc nie bój się, że coś mnie odstraszy, bo to niemożliwe – zapewnia żarliwie, a następnie składa na moich ustach delikatny pocałunek.

Boże, jak ja go kocham…

Wtulam się w jego ramiona, zaciągam jego zapachem i gdy już czuję się lepiej, kontynuuję swoją opowieść:

– Ojciec nie posłuchał ich gróźb. Na pewno spodziewał się konfliktu, może nawet otwartej wojny, ale nie przewidział, że Turcy znajdą zupełnie inny sposób, by zadać mu maksymalny ból – wyjaśniam cicho. – Kilku mężczyzn zasadziło się na mnie i matkę w tutejszym parku. Zabili naszych ochroniarzy, a nas wywieźli do opuszczonego magazynu za miastem. – urywam, próbując zebrać siły na wypowiedzenie kolejnych słów – Tam na moich oczach zgwałcili mamę, a później ją zabili. Pilnowali, bym wszystko widziała…

Samotna łza spływa po moim policzku, a Dante natychmiast ściera ją kciukiem. Samo wspomnienie krzyków matki napawa mnie bólem i wyrzutami sumienia, a to, co miało miejsce później, jest jeszcze gorsze.

– Po tym wszystkim zajęli się mną – dodaję szeptem. – Zostałam zgwałcona przez Emira Sedata, a gdy ze mną skończył, pozwolił na zabawę swoim ludziom. Dwóch chętnie skorzystało z oferty… – Wzdrygam się, a po moich plecach przebiega zimny dreszcz. – Następnie odesłali mnie do rezydencji z ciałem matki i nagraniem wideo z całej ich zabawy…

Z ust Valentiego ucieka siarczyste przekleństwo, a mięśnie napinają się do granic wytrzymałości. Nie spoglądam na niego, wręcz przeciwnie, spuszczam wzrok jeszcze niżej i skupiam go na guziku koszuli mężczyzny. Nie potrafię spojrzeć mu w twarz. Nie chcę widzieć na niej obrzydzenia ani litości.

– Ojciec załamał się śmiercią matki, moją krzywdą zresztą też – wyznaję po chwili. – Wycofał się z tamtych terenów, zmienił politykę biznesów na mniej agresywną i zatarł wszelkie ślady, które kiedykolwiek mogłyby naprowadzić nas na trop moich oprawców. Zmusił mnie do terapii, sesji z psychologami i innych pierdół, ale nie wiem, czy te działania były z myślą o mnie i moim dobru, czy miało to na celu zagłuszyć jego wyrzuty sumienia. – Usta wykrzywiają mi się w kwaśnym grymasie. – Przestałam uchodzić w jego oczach za ukochaną córeczkę. Nie nazywał mnie już księżniczką. Unikał mnie, a bywały dni, gdy nawet posiłków nie jadaliśmy wspólnie, co przed śmiercią matki było naszym rytuałem…

Ramiona Dantego ściskają mnie mocniej, dodając tym samym otuchy, a ja jestem mu tak bardzo wdzięczna za ten gest. Mógł przecież z obrzydzeniem zrzucić mnie ze swoich kolan i wyjść z gabinetu, wycofując swoją propozycję małżeństwa.

– Lata mijały, a my oddalaliśmy się coraz bardziej od siebie. Obwiniałam go o rozpad naszej rodziny. O śmierć matki. O moją krzywdę. Wypominałam mu to przy każdej okazji, szczególnie wtedy, gdy mi na coś nie pozwalał. Działało… – rzucam z obrzydzeniem. – Za każdym razem wycofywał się jeszcze bardziej, ustępując mi we wszystkim. Zaczęłam imprezować z koleżankami z klasy. Zaczęłam pić, a potem jeszcze ćpać. Nigdy nawet nie próbował mi tego zakazać. Zawsze tylko pilnował, bym miała przy sobie kogoś z ochrony, jakby to miało mi pomóc… – wypluwam z siebie. – Wtedy, gdy poleciałam z paczką koleżanek na narty do Szwajcarii… – Podnoszę na niego wzrok po raz pierwszy, odkąd usiedliśmy na kanapie. – Nawet go nie pytałam o zgodę na ten wypad. Wiedziałam, że ulegnie, więc po prostu spakowałam walizkę, wzięłam dwóch ochroniarzy i pojechałam na lotnisko, gdzie czekał już na nas prywatny samolot należący do ojca jednej z dziewczyn – wyznaję. – Miałam siedemnaście lat, a poleciałam na tygodniową wycieczkę bez wiedzy rodzica i nie spotkała mnie za to żadna reprymenda. Drań nawet do mnie nie zadzwonił.

Z mojego oka znowu spływa łza, a zaraz za nią druga. Do dziś mam do ojca żal o to, że o mnie nie walczył. Że zostawił mnie samej sobie. Ivo próbował… Boże, jak on próbował do mnie dotrzeć. Ale ja byłam na niego wściekła, że tyle czasu przebywa z ojcem, że przygotowuje się do przejęcia sterów, dlatego go odpychałam. Chciałam, żeby ojciec cierpiał tak jak ja, a jednocześnie pragnęłam, by był blisko, wspierał mnie i ratował z tej otchłani, w którą popadałam coraz bardziej.

– Kilka miesięcy po tym, jak Eva wprowadziła się do naszego domu, poprosiłam ją o pomoc w znalezieniu moich oprawców – mówię, chcąc skończyć tę opowieść. – Jej umiejętności i znajomości sprawiły, że okruszek po okruszku udało się dotrzeć do winnych tamtego zdarzenia. Trochę czasu im to zajęło, nie obyło się bez ofiar, ale jak widzisz, Emir Sedat w końcu trafił w nasze ręce – kończę, wzruszając sztywno ramionami.

W pomieszczeniu nastaje pełna napięcia cisza, a ja skupiam swój wzrok na odprysku w lakierze na moim paznokciu. Bezwiednie zaczynam drapać i skubać farbę, chcąc w ten sposób uspokoić szalejące wewnątrz mnie nerwy. Nagle czuję, że Dante łapie mnie za włosy i odchyla moją głowę do tyłu, zmuszając, bym na niego spojrzała.

– Czy jest coś jeszcze, o czym chcesz mi powiedzieć? – pyta, obserwując moją twarz.

– Angelo wyznał mi miłość – rzucam na wydechu.

– Co, kurwa?!

Rozdział 3

Dante

Wpatruję się w nią intensywnym wzrokiem, czekając, aż powtórzy to, co powiedziała, a jednocześnie udowodni, że się przesłyszałem, ale ona jedynie przymyka oczy i szepcze:

– To, co słyszałeś…

Z mojego gardła ucieka groźny pomruk, a wszystkie puzzle nagle zaczynają układać się w całość. W jadalni myślałem, że ta jego reakcja związana jest z moim nazwiskiem i pochodzeniem. Że to taki tryb starszego brata, choć – jeśli już mowa o bracie – to zimne opanowanie Ivo przyprawiło mnie o ciarki. Domyślam się, że nie będę mieć z nim łatwej przeprawy, ale to problem na później.

– Coś was łączyło – zgaduję zimno, starając się zapanować nad wkurwieniem.

Laura próbuje ze mnie zejść, ale jej na to nie pozwalam.

– Kochanie, uwierz mi, że w tej sytuacji będzie lepiej, jeśli będziesz nadal siedzieć na moich kolanach – szepczę złowieszczo. – Dopóki mam cię w objęciach, nie mogę się zerwać z tej kanapy i wybiec stąd, szukając tamtego złamasa – uprzedzam.

Jak na zawołanie kobieta przywiera do mnie mocniej, a ja uśmiecham się w myślach sam do siebie.

Z pierdolonym Angelo porachuję się później.

– Jeśli pozwolisz, wolałbym wysłuchać waszej historii – mówię cicho, starając się zapanować nad głosem. – Trupy w szafie mnie nie przerażają, ale jednak z tym konkretnym wolałbym się uporać już dzisiaj – zaznaczam, spoglądając na nią wymownie.

– Nie jestem święta – zauważa szeptem, jakby na swoją obronę. – A ten incydent był przypadkowy.

– Mimo wszystko i tak chętnie posłucham – nalegam spokojnie.

Laura spina się w moich objęciach, ale w końcu się odzywa:

– Byłeś moim pierwszym mężczyzną po gwałcie – wyznaje cicho, choć dobrze o tym wiem. Jej przerażenie, gdy trafiliśmy do jej hotelowego pokoju jasno mi to wtedy pokazało. – I choć byłam w totalnej rozsypce, stanąłeś wtedy na wysokości zadania i pokazałeś mi, że seks to coś pięknego… Że wiąże się z przyjemnością, a nie bólem i cierpieniem. Ta jedna noc z tobą tłumiła moje koszmary jeszcze przez wiele miesięcy po naszym spotkaniu – wyznaje, a ja czuję dziwny ucisk w piersi. – Jednak koszmary w końcu wróciły – dodaje ciszej. – Wróciły i były jeszcze bardziej przerażające… W końcu postanowiłam spróbować przygodnego seksu – wyznaje ledwie słyszalnym szeptem.

– Pomogło? – pytam, nie mogąc się powstrzymać.

– Nie – odpowiada, kręcąc przy tym głową. – Na początku nie potrafiłam się zmusić, by znieść dotyk jakiegokolwiek faceta. Za namową jednej koleżanki próbowałam się upić, a gdy i to nie pomagało, doszły narkotyki – mamrocze pod nosem. – Dopiero taka przytępiona i na haju byłam w stanie wyłączyć się na bodźce i zapanować nad paniką, jednak żaden chłopak nie potrafił sprawić, bym otwarła się tak, jak przy tobie. Bym przestała myśleć, poddała się przyjemności i osiągnęła spełnienie. Żaden nie mógł odgonić nocnych koszmarów. Tak, jakbym miała jakąś blokadę.

Choć jej słowa powinny wzbudzić mój smutek i współczucie, ja odczuwam jedynie dziką, samczą satysfakcję.

Jestem jedynym…

– Potem zmarł ojciec, a Ivo się uparł, żebym przeszła coś na wzór odwyku – mówi, zataczając opuszkiem palca kręgi na mojej piersi. – Miałam całkowity szlaban, żadnego alkoholu, narkotyków, a dodatkowo załatwił mi trenera samoobrony, który codziennie znęcał się nade mną na siłowni. Jednym słowem zgotował mi piekło.

Wzdycha teatralnie, a ja mimowolnie się uśmiecham. Jakoś nie da się wyczuć, by była o to zła na brata.

– Pewnego dnia mój braciszek musiał nagle wyjechać gdzieś w interesach, ale byliśmy wcześniej umówieni na galę charytatywną w mieście. Zamierzaliśmy przekazać spory czek fundacji opiekującej się chorymi dziećmi, dlatego nie mogliśmy odwołać swojej obecności. W zastępstwie wysłał ze mną Angelo – dodaje z kwaśnym uśmiechem. – To było moje pierwsze wyjście do ludzi od czasu mojego szlabanu – wyjaśnia, podnosząc wzrok. – Nie wypiłam tam ani kropli alkoholu, bo mój towarzysz mi na to nie pozwalał, a przecież nie byłam alkoholiczką. W domu przy kolacji zawsze popijałam wino i nie było z tym problemu, a jednak on wziął sobie za punkt honoru, by przypilnować, żebym przez cały wieczór nie tknęła ani kropli – rzuca, przewracając z irytacją oczami.

– Rozumiem, że zrobiłaś mu na złość.

Przytakuje skinieniem głowy.

– Wróciliśmy do domu, a całą drogę w samochodzie się kłóciliśmy – wyznaje. – Wparowałam do tego gabinetu, otworzyłam pierwszą lepszą karafkę i zaczęłam pić prosto z niej, jednocześnie pokazując mu wtedy środkowy palec wolnej ręki… – Kręci głową, a na jej policzkach wykwita rumieniec. – Oszczędzę ci szczegółów. Oboje się upiliśmy i jakoś samo poszło… Jedna noc, po której zgodnie uznaliśmy, że nie jest warta zapamiętania.

– Ale jednak oboje pamiętacie – wytykam, siląc się na neutralny ton.

– To nie tak, po prostu…

– Po prostu co? – naciskam.

– Jemu to się też udało – wyznaje cicho.

Spinam się, rozumiejąc, o czym mówi.

Nie jestem, kurwa, jedyny.

Analizuję szybko sytuację.

– Rozumiem, że Bionte wie o twoich koszmarach, a teraz nie zamierza odpuścić i zrobi wszystko, byś jednak wybrała jego? – upewniam się, ledwo panując nad rodzącym się w moim wnętrzu wkurwieniem.

– Jesteś na mnie zły? – pyta z obawą.

– Nie, nie na ciebie – prostuję natychmiast. – Jestem wściekły na tego cwela, ale nie na ciebie – zapewniam, składając na jej ustach lekki pocałunek. – Udowodnię mu, że nie ma ze mną szans.

– Już mu to powiedziałam – wyznaje z bladym uśmiechem. – Powiedziałam, że chcę tylko ciebie.

Uśmiecham się szelmowsko.

– W takim razie… – Sięgam do wewnętrznej kieszeni marynarki, po czym wyciągam z niej małe czarne pudełeczko. – Zapytam oficjalnie, wyjdziesz za mnie?

– Nie klękniesz? – pyta, spoglądając na mnie spod półprzymkniętych powiek.

– Jak już wspomniałem, dopóki jesteś na moich kolanach… – Urywam, bo widzę, że pojmuje aluzję.

Laura zmienia pozycję i już po kilku sekundach siedzi na mnie okrakiem, a materiał jej sukienki kusząco się zadziera.

– Kocham cię – wyznaje, składając na moich ustach kolejny pocałunek.

– To znaczy tak? – upewniam się, wsuwając diament na jej palec.

– Tak.

– To dobrze, bo ja też cię kocham.

Łapię ukochaną za kark i przyciągam do kolejnego pocałunku, a jej język niemal natychmiast odnajduje mój. Zatracamy się w pieszczocie, a ciepło bijące ze złączenia jej ud wręcz kusi, by rozpiąć rozporek i wsunąć się w nią jednym mocnym pchnięciem. Jednak te fantazje musimy zostawić na inną okazję, bo to pewne jak diabli, że Ivo Castillo rozszarpałby mnie na małe kawałeczki, gdybym przeleciał mu siostrę w jego własnym gabinecie, a ja wolę z nim nie zadzierać. Nie, gdy dopiero co odzyskałem Evę, jego żonę, i nie wtedy, gdy staram się o jego siostrę za swoją żonę.

– Pojedź ze mną do Palermo – proponuję, przerywając pocałunek. – Przyjedź na kilka dni z wizytą – precyzuję, gdy spogląda na mnie z zaskoczeniem. – Pokażę ci dom i tereny, spędzimy razem więcej czasu, pomyślimy nad organizacją wesela – szepczę, ugniatając jej jędrne pośladki.

Cholera, jak ja jej pragnę…

– Chciałabym, ale Ivo…

Klnę pod nosem. No tak, on jej na pewno nie wypuści.

– Mogłabym jednak porozmawiać z Evą – rzuca w zamyśleniu, a we mnie rodzi się nadzieja. – Jeśli ktoś ma wpływ na mojego brata, to tylko jego żona – zauważa z figlarnym uśmiechem.

– À propos twojego brata… – Odrywam od niej ręce, a następnie poprawiam sukienkę. – Chyba pora się z nim zmierzyć.

– Pójdę z tobą – oferuje się, lecz kręcę głową.

– Nie, to sprawa, którą muszę załatwić sam. Porozmawiam z nim i wracam do Palermo, więc daj mi jakiegoś pożegnalnego całusa – rzucam, spoglądając na jej usta.

Bez najmniejszego wahania pochyla się nade mną i całuje namiętnie, przez co kutas boleśnie napiera na materiał bielizny.

– Nie daj się zbajerować temu idiocie – nakazuję między pocałunkami. – Jesteś moja i jeśli on cię tknie, to go zabiję – oznajmiam poważnie.

– Nie martw się, jestem tylko twoja.

***

Kierowany odgłosami męskich wrzasków przemierzam korytarze rezydencji, aż w końcu trafiam do biblioteki, gdzie znajduję Ivo i Angelo.

– Ty chuju! Ufałem ci! – wrzeszczy Castillo, a jego pięść trafia w szczękę nieszczęsnego amanta.

Nie powiem, przyjemny widok.

– Zakochałem się w niej! – krzyczy ten drugi na swoją obronę, ale nie ma szans nic więcej dodać, bo kolejny cios ląduje na jego żebrach.

Zauważam, że Angelo nawet się nie broni, jakby żałował swoich czynów.

Idiota do nieskończoności.

– Przeleciałeś moją siostrę, kiedy mnie nie było! – cedzi Ivo, a lodowaty ton jego głosu nawet mnie przyprawia o dreszcze.

– To nie tak! To był przypadek!

– Jeszcze mi powiedz, że chuj sam ci wyskoczył ze spodni i znalazł się między jej nogami! – wrzeszczy Castillo. – Pozostawiłem ją, kurwa, pod twoją opieką, a ty ją wykorzystałeś! Powinienem cię wziąć do piwnicy i przypomnieć, czym się kończy złamanie moich rozkazów!

– Nie wykorzystałem jej! – warczy ten drugi. – Wypiliśmy za dużo i nas poniosło! Oboje tego chcieliśmy!

– Oczywiście, bo ty nie przepuścisz żadnej, która ma dziurę zamiast fiuta! – syczy przez zęby. – A ona może nawet nie była świadoma tego, co się dzieje!

– Skończ pierdolić, bo dobrze wiesz, że nigdy bym nie zrobił jej krzywdy! – warczy Bionte, zasadzając strzał z pięści swojemu szefowi.

Ku mojemu niezadowoleniu, Castillo ma dobry refleks, więc szybko robi unik i oddaje cios, łamiąc zastępcy ząb. Szkoda, bo chętnie zobaczyłbym, jak ktoś spuszcza mojemu szwagrowi wpierdol. Sam mam ochotę mu przyłożyć za stare sprawy, lecz nie mogę ze względu na Evę i Laurę. Niemniej jednak rola widza w teatrze też by mnie usatysfakcjonowała.

– Kocham ją i zrobię wszystko, żeby wybrała mnie, zamiast tego szczura – cedzi mój konkurent, a we mnie zaczyna wrzeć.

– Na to chyba za późno, bo Laura właśnie przyjęła moje oświadczyny i już nosi podarowany przeze mnie pierścionek – oznajmiam chłodno, dając znać o swojej obecności.

Obaj mężczyźni natychmiast przenoszą na mnie srogie spojrzenia, lecz żadne z nich na mnie nie działa. No, może poza tym od Ivo. Ignoruję jednak nieprzyjemny dreszcz i ciągnę dalej:

– Castillo, chciałbym z tobą porozmawiać na temat przyszłości twojej siostry. Skończyłeś już spuszczać mu wpierdol? – pytam, wskazując głową na wkurwionego Bionte.

Mój szwagier bez chwili namysłu wyciąga zza paska spluwę, po czym strzela w ramię swojego kompana, a ja staram się ukryć zaskoczenie malujące się na mojej twarzy. Następnie przenosi wzrok na mnie i syczy groźnie:

– Teraz już tak. Twoja kolej, Valenti.

Rozdział 4

Laura

Prosto z gabinetu ruszam na poszukiwania bratowej. Od ochrony wiem, że nie towarzyszy swojemu mężowi, a poszła ułożyć do snu córkę, dlatego stoję właśnie przed główną sypialnią i stukam cicho w drzwi.

– Proszę – słyszę spokojny głos, więc naciskam klamkę i zaglądam do środka.

Eva siedzi właśnie w wygodnym fotelu, a w jej ramionach śpi nasza mała księżniczka. Pusta butelka na stoliku obok świadczy o tym, że uczta tej małej przed chwilą dobiegła końca.

– Zwariowany dzień, co? – rzucam cicho, nie wiedząc, jak zacząć rozmowę.

Kobieta spogląda na mnie rozbawionym wzrokiem.

– Nie da się zaprzeczyć – mówi w końcu. – Rozumiem, że porozmawiałaś już z moim bratem, a pierścionek na twoim palcu zwiastuje rychłe wesele.

Spoglądam na dłoń, na której odznacza się duży, piękny diament.

– Tak, opowiedziałam mu o wszystkim, a on ponowił oświadczyny – wyznaję zgodnie z prawdą.

– Więc jakie zmartwienia cię do mnie sprowadzają? – pyta, przyglądając mi się uważnie.

Posyłam jej bezradne spojrzenie, a po chwili wchodzę głębiej do pokoju i opadam na ich małżeńskie łóżko.

– Angelo wyznał mi miłość – oświadczam na wydechu.

– Tak, cała rezydencja już o tym słyszała – przyznaje z rozbawieniem, a ja przewracam oczami.

– Ivo go zabije – burczę pod nosem.

– Na pewno będzie chciał, ale myślę, że nie posunie się aż tak daleko – stwierdza, odkładając córkę do kołyski. – O co chodzi? – docieka, siadając obok mnie na materacu.

– Kocham twojego brata – przyznaję cicho.

– Wiem.

No tak, to przecież cholerny i wszechwiedzący Kruk.

– I chcę za niego wyjść – dodaję.

– Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej, skoro nosisz jego pierścionek zaręczynowy – rzuca, przewracając oczami.

W odpowiedzi pokazuję jej język.

– Laura, coś cię męczy, a ja nie lubię owijania w bawełnę – stwierdza z irytacją. – Mów, o co chodzi, albo idź do Victorii i jej…

– ChcępojechaćnakilkadnidoPalermo – wchodzę jej w słowo, wyrzucając z siebie potok słów.

Przez chwilę milczy, przyglądając mi się uważnie.

– Chcę pojechać na kilka dni do Palermo – powtarzam wolniej, nie spuszczając z niej wzroku.

– Tyle zrozumiałam, ale nie wiem, co ja mam z tym wspólnego – wyjaśnia.

No tak.

– Potrzebuję twojej pomocy, żeby przekonać do tego Ivo.

– Nie, nie mieszaj mnie w to – prosi, stając na nogi. – To twoje życie i twoje wybory. Musisz pokazać mu, że jesteś dorosła i odpowiedzialna, a moje pośrednictwo w tej kwestii na pewno nie pomoże – oznajmia. – Mój mąż już i tak będzie mieć do mnie pretensje, że wiedziałam o waszym związku i nic mu nie powiedziałam.

– Nic mu nie powiedziałaś? – pytam z zaskoczeniem.

– Oczywiście! Przecież zastrzegłaś, że to tajemnica – zauważa z oburzeniem.

– No tak, ale jednak jego reakcja przy stole była taka stoicka, że myślałam…

– Nie i uwierz mi, że ten stoicki spokój to tylko chwilowa cisza przed burzą – ostrzega. – Jestem pewna, że niedługo…

W tym momencie w budynku rozlega się głośny strzał, a ja jak porażona skaczę na równe nogi. Eva również sięga do nocnej szafki, skąd wyciąga broń i sprawdza magazynek. Tylko Nadia śpi niewzruszona.

– Co się dzieje?! – Do sypialni wpada przerażona Vica.

– To nie atak, ale na wszelki wypadek zamknij się tutaj z małą i nie wychodź – nakazuje rzeczowym tonem Eva.

– To nie atak? W takim wypadku kto strzelał? – dopytuje.

Bratowa posyła mi znaczące spojrzenie, a mnie przechodzi zimny dreszcz.

Cholera, zostanę wdową jeszcze przed ślubem.