9,99 zł
Tragicznie zmarły brat Alissandru Rosettiego zapisał dom na Sycylii swojej szwagierce – Isli Stewart. Alissandru nigdy nie lubił żony brata i do jej siostry też jest uprzedzony. Jedzie do Isli do Szkocji z zamiarem nakłonienia jej, by mu sprzedała dom brata. Podczas pobytu u niej odkrywa, że jest ona uroczą i bardzo ponętną kobietą. Spędza z nią noc, nie spodziewając się, jak bardzo Isla odmieni jego zaplanowane dotąd w każdym szczególe życie…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 143
Lynne Graham
Zimowa noc w Szkocji
Tłumaczenie: Małgorzata Dobrogojska
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2020
Tytuł oryginału: The Italian’s Inherited Mistress
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2018
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2018 by Lynne Graham
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-5539-4
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
– To niemożliwe, nie wierzę! – Alissandru Rosetti, pochylony nad testamentem zmarłego brata, poderwał się z krzesła w stanie ogromnego wzburzenia. – Dlaczego w ogóle Paulu miałby zostawić cokolwiek tej małej dziwce? – warknął.
Na szczęście w pokoju była tylko jego matka Constantia i zaufany prawnik rodziny, Marco Morelli. Wszelkie próby nawiązania kontaktu z główną beneficjentką okazały się bezowocne. Powątpiewający w słuszność określenia „główna beneficjentka”, Alissandru zmarszczył brwi. Nie mógł się oprzeć wrażeniu, że jego zmarły brat pozostawił swoje dobra doczesne jakiejś nieokreślonej instytucji charytatywnej. Paulu i jego żona Tania zginęli razem w wypadku, a dzieci nie mieli. Z kolei on, brat bliźniak zmarłego, dysponujący rodzinną posiadłością na Sycylii i milionami na koncie, nie potrzebował spadku.
– Weź głęboki oddech i uspokój się trochę – poradziła mu Constantia, dobrze obeznana z porywczym temperamentem swojego pozostałego przy życiu syna. – Paulu miał prawo dysponować majątkiem według własnego uznania, a siostra Tani może wcale nie zasługuje na tak niepochlebną opinię.
Alissandru długimi krokami przemierzał niewielki gabinet prawnika, szczupły, wysoki, wręcz onieśmielający w eleganckim czarnym garniturze. Słabość do tej pogrzebowej barwy przyniosła mu w środowisku londyńskiego City, gdzie dobrze znano jego nieomylny instynkt biznesowy, przydomek „Kruk”. Obserwującemu go prawnikowi kojarzył się z zamkniętym w klatce dzikim kotem.
Siostra Tani nie zasługuje na niepochlebną opinię? Bardzo wątpił. Przywołał wizerunek młodszej siostry swojej bratowej, rudowłosej Isli Stewart. Poznał ją sześć lat wcześniej na ślubie brata. Zaledwie szesnastoletnia, nosiła wyjątkowo prowokacyjny strój, jakby wystawiając na publiczną licytację ponętne ciało i długie, zgrabne nogi, jakby miała je sprzedać za jak najwyższą cenę. Wciąż myślał o tym z niechęcią, tym bardziej że później tego samego dnia widział ją wychodzącą z jednej z sypialni, potarganą i zarumienioną, zanim po chwili z tej samej sypialni wynurzył się jeden z jego kuzynów, zapinając mankiety i wygładzając ubranie. Najwyraźniej Isla szła w ślady starszej siostry, od początku pustej, próżnej i nieuczciwej.
– Nie wiedziałem, że Paulu widywał się z siostrą Tani – przyznał teraz. – Może omotała go tak samo jak starsza, zyskała sobie jego sympatię i też wyciągała od niego pieniądze?
Było mu smutno i źle, bo bardzo kochał swojego brata bliźniaka i choć od katastrofy helikoptera, w której tamten zginął wraz z żoną, minęło już sześć tygodni, wciąż trudno mu było uwierzyć, że już nigdy z nim nie porozmawia. Co gorsza, dręczyło go poczucie winy, że pomimo licznych starań nie potrafił uchronić brata przed straszliwą harpią, jaką niewątpliwie była Tania Stewart. I, co jeszcze przykrzejsze, Paulu przez ostatnie lata był głęboko nieszczęśliwy, a mimo to nie chciał się z rozwieść z byłą modelką, którą poślubił w takim pośpiechu tylko dlatego, że miała być w ciąży, a co, zgodnie z przewidywaniem Alissandru, okazało się fałszywym alarmem. Tania tymczasem rujnowała życie jego brata skrajną ekstrawagancją, nieprzewidywalnymi kaprysami i humorami, by w końcu posunąć się do niewierności. Mimo to Paulu przez cały czas wielbił ją jak boginię. Na swoje nieszczęście był zbyt dobry, kochający, lojalny i spolegliwy, tak niepodobny w tych kwestiach do swojego bliźniaka jak dzień do nocy. Alissandru doceniał jego wspaniały charakter i ufał bratu jak nikomu na świecie. I choć złościła go myśl, że kolejna kobieta o nazwisku Stewart zdołała wykorzystać dobroć Paulu i skłonić go do napisania takiego testamentu, to czuł się też w jakimś stopniu zdradzony przez brata. Przykre to i smutne.
Paulu dobrze wiedział, ile rodzinna posiadłość na Sycylii znaczyła dla brata, a mimo to zostawił swój dom na jej terenie i wszystkie pieniądze siostrze Tani. Ona wygrała szczęśliwy los na loterii, on czuł się, jakby dostał w twarz, choć wiedział, że Paulu nigdy by go rozmyślnie nie skrzywdził. Jednak Paulu nie mógł w żaden sposób przewidzieć, że wskutek katastrofy helikoptera rodzinny majątek dostanie się w niepowołane ręce.
– Paulu odwiedził Islę kilka razy w Londynie w tamtym okresie… kiedy był z Tanią w separacji – odezwała się Constantia, ostrożnie dobierając słowa. – Bardzo ją polubił…
– Nigdy mi o tym nie wspomniał! – rzucił Alissandru impulsywnie.
Mierziła go myśl, że kolejna kobieta z rodziny Stewart omotała Paulu dla zysku, bez skrupułów wykorzystując jego dobre serce i wrażliwość na łzawe historie.
On sam nigdy nie dałby się tak złapać. Lubił kobiety, a one go kochały, bo był bogatym singlem. W młodości usłyszał dość łzawych historii i nawet w kilka uwierzył, minęły już jednak całe lata, odkąd ostatni raz zachował się naiwnie czy nieostrożnie. Obecnie wybierał kochanki wyłącznie ze swojej sfery. Kobiety majętne albo zajęte karierą, o wiele bezpieczniejsze od niezobowiązujących przygód, w jakich był wysokiej klasy specjalistą. Kobiety, które rozumiały, że nie jest gotowy na stały związek, i potrafiły dorównać mu dyskrecją.
– Nie powiedział, bo znał twój stosunek do Tani – łagodziła Constantia. – Co zamierzasz zrobić?
– Przede wszystkim odkupić od niej dom Paulu. – Zły i zniecierpliwiony gwałtownie wzruszył ramionami.
Myśl, że kobieta o nazwisku Stewart znów wzbogaci się także i o jego pieniądze, doprowadzała go do szału. Ileż razy płacił długi Tani, by chronić brata przed jej nienasyconymi żądaniami? Ale co miałby zrobić? Tania nie żyła, jej siostra nawet nie pofatygowała się na pogrzeb, a wszelkie próby skontaktowania się z nią pod ostatnim znanym adresem zawiodły. Już samo to dowodziło, jak nikła była więź pomiędzy siostrami.
– Nie pozostaje nam nic innego jak wyśledzić małą siostrzyczkę Tani – stwierdził tonem pogróżki.
Isla chuchała na zmarznięte palce, a lodowaty wiatr wciskał się pod wełniany, otulający głowę szal, kiedy pospiesznie karmiła kury i zbierała jajka. Będzie musiała coś upiec, żeby je zużyć, pomyślała beztrosko, ale zaraz zrobiło jej się wstyd. Jak mogła być taka radosna, kiedy jej jedyna siostra i szwagier nie żyli? Co gorsza, nie wiedziałaby nawet, co się stało, gdyby nie życzliwy sąsiad, który pofatygował się osobiście, żeby przekazać jej tragiczną nowinę zaledwie przed tygodniem. Jej ciotka i wuj, posiadacze farmy w Szkocji, gdzie aktualnie przebywała, którzy wyjechali w odwiedziny do krewnych w Nowej Zelandii, dowiedzieli się o tragicznym wypadku Paulu i Tani z internetu i natychmiast poprosili sąsiada, by przekazał wiadomość Isli. Potem zadzwonili z zapytaniem, czy mają wrócić do domu, by mogła pojechać do Włoch. Ponieważ jednak było już po pogrzebie, podróż nie miała sensu.
Isla mogła tylko ubolewać, że nigdy tak naprawdę nie poznała siostry. Tania była wprawdzie dziesięć lat starsza i dorastały osobno, bo Isla była dzieckiem nieplanowanym, niezbyt mile widzianym, bo urodzonym krótko po przedwczesnej śmierci ojca. Ich matka, Morag, już wcześniej borykająca się z biedą, wyjechała z Tanią do Londynu w poszukiwaniu pracy, pozostawiając młodszą córkę pod opieką babci. Rodzina miała się za jakiś czas połączyć, ale nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności nigdy do tego nie doszło. Isla dorastała na farmie dziadków, a matka i siostra odwiedzały ją tam tylko na Boże Narodzenie. Isla zapamiętała matkę jako kobietę o łagodnej twarzy i rudych jak jej własne kręconych włosach. Siostra była wtedy wysoką, długonogą blondynką, która już jako nastolatka zapowiadała się na prawdziwą piękność. Tania wyprowadziła się z domu bardzo wcześnie, żeby zostać modelką, niedługo po tym, jak ich matka zmarła na niewydolność nerek. W rezultacie Isla mogła z nią porozmawiać dopiero, kiedy siostra zadzwoniła z Sycylii z zaproszeniem na swój ślub. Isli było przykro, że dziadkowie nie zostali zaproszeni, ale starsi państwo nalegali, by pojechała sama, tym bardziej że Tania zaoferowała się zapłacić za jej bilet. Podkreślili też, że choć związane więzami krwi, są dla siebie praktycznie obce i konieczne powinny poznać się lepiej. Wciąż doskonale pamiętała, jak się czuła, uczestnicząc w tym zgromadzeniu bogaczy, a najbardziej wbiły jej się w pamięć nieprzyjemne zaczepki jednego z gości. Jednak najgorszy okazał się całkowity brak wytęsknionego porozumienia z siostrą, której stosunek do życia wręcz Islę zaszokował.
– Dziękuj Paulu za swoje zaproszenie – powiedziała jej Tania. – Uparł się, że powinnam mieć kogoś z rodziny, a wolałam nastolatkę niż parę nudnych staruszków. Weszłam teraz do towarzystwa, a oni tylko obniżaliby mój status.
Isla pomyślała wtedy, że nadmierna otwartość Tani to skutek liberalnego wychowania…
– Ta dziewczyna dziczeje – powiedziała któregoś dnia jej babcia. – Twoja matka nigdy nie była w stanie nad nią zapanować ani też dać jej tego, co chciała.
– A czego chciała? – spytała Isla, rozczarowana, że siostra nie wspomniała nawet słówkiem o następnym spotkaniu.
– Och, od zawsze chciała tylko jednego. Sławy i bogactwa. – Babcia zaśmiała się. – A z tego, co opowiadałaś, dostała to w końcu dzięki ładnej buzi.
Jak się okazało później, to też nie była cała prawda. Isla przypomniała sobie następne spotkanie z siostrą kilka lat później w Londynie, kiedy już się tam przeprowadziła. Dziadkowie zmarli w odstępie kilku tygodni, a farmę przejął jej wujek z żoną. Proponowali, żeby z nimi została, ale po miesiącach napięcia związanego z opieką nad dziadkami wolała poszukać niezależności.
– Paulu mnie oszukał. – Tak Tania tłumaczyła opuszczenie męża i domu. – Nie dał mi tego, co obiecał. Nie stać go na to.
Niedługo potem Paulu odwiedził Islę w skromnym mieszkaniu, żeby porozmawiać o jej siostrze, a swojej żonie. Zrobił na niej ogromne wrażenie, wspominała ze smutkiem, tak bardzo zakochany w Tani, gotów zrobić wszystko, by do niego wróciła. Na myśl, że odzyskał ją, zanim zginął, w oczach zakręciły jej się łzy. Bardzo go polubiła i poznała lepiej, niż on kiedykolwiek znał jej siostrę.
Czy posłuchał jej rady, jak odzyskać zainteresowanie Tani? Tego raczej już się nigdy nie dowie.
W przytulnej kuchni dołożyła do ognia i z ulgą pozamykała drzwi. Lubiła tu być, trochę tylko brakowało jej spotkań z przyjaciółmi z miasta. Życie na wsi wymaga planowania ze sporym wyprzedzeniem nawet zwykłego wyjazdu do kina. Ponieważ ciotka i wuj byli bezdzietni, kiedy chcieli wyjechać, mogli liczyć tylko na nią. Od ich ostatnich odwiedzin w Nowej Zelandii minęło już ponad dwadzieścia lat, więc miło było pomóc im zrealizować marzenia. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy kawiarnia, w której pracowała jako kelnerka, została zamknięta, a cena za wynajem mieszkania poszybowała w górę.
Owce i kury wujostwa nie mogły zostać bez opieki, zwłaszcza zimą. Isla zerknęła w ponure, ołowiane niebo. Zapowiadano spore opady śniegu.
Z rozbawieniem obserwowała swojego psiaka, Puggle, który nieśmiało mościł się w legowisku starego i coraz bardziej głuchego owczarka pasterskiego o imieniu Shep, należącego do wuja. Tego malca znalazła przy drodze zaraz po przyjeździe, zmarzniętego i wygłodzonego. I choć nie miała pojęcia, jak sobie z nim poradzi w Londynie, krótki, merdający ogonek, proszący wzrok i zabawnie kłapciate uszy od razu chwyciły ją za serce. Psiak był typowym mieszańcem, może z domieszką pudla, ale miał nieproporcjonalnie krótkie łapy i biało-czarno nakrapianą kudłatą sierść. I najwyraźniej nikt go nie szukał, bo wywieszenie ogłoszenia o jego znalezieniu nie wywołało najmniejszego odzewu.
Hałas helikoptera nad głową zaniepokoił ją, bo owce łatwo było spłoszyć, ale na szczęście zdążyły się już schronić w dużej, zadaszonej zagrodzie na pastwisku, jakby znały prognozę pogody równie dobrze albo lepiej niż ludzie. Kilka minut później, kiedy parzyła herbatę, Puggle zaszczekał głośno, po czym usłyszała zdecydowane pukanie do drzwi.
Przekonana, że to najbliższy sąsiad wujka, który często ją odwiedzał, otworzyła drzwi z rozmachem i stanęła jak wryta.
To był Alissandru, brat Paulu, którego poznała na weselu siostry sześć lat temu. Była jeszcze wtedy nastolatką, ale pamiętała go bardzo dobrze. Teraz stał w drzwiach domu na farmie, wiatr rozwiewał mu ciemne włosy, a czarne oczy patrzyły groźnie spod hebanowych brwi. Od pierwszej chwili uznała go za niezwykle pociągającego, a złocista opalenizna dodawała mu zniewalającego uroku. Niestety Tania szczerze go nie znosiła i obwiniała o wszystko, co poszło nie tak w jej małżeństwie.
Alissandru zaskoczył strój dziewczyny, złożony ze zniszczonego swetra i legginsów. Poza tym była na bosaka. Doszedł do wniosku, że najwyraźniej powodzi jej się nie najlepiej. Inaczej co robiłaby na tym końcu świata? Ale kasztanowe sploty nadal spadały jej na ramiona, fiołkowe oczy lśniły, a czerwone wargi były zapraszająco rozchylone. Prawdziwa piękność, podobnie jak siostra. Natychmiast wzbudziła w nim pożądanie, któremu bezskutecznie usiłował się oprzeć. W końcu jednak uznał, że reakcja na ładną buzię to oznaka zdrowego libido i nie ma powodu robić sobie z tego zarzutów.
– Alissandru? – W głosie Isli pobrzmiewało niedowierzanie, bo jego pojawienie się naprawdę ją zaskoczyło.
Przez małżeństwo swojego rodzeństwa zostali rodziną, ale tak naprawdę nigdy z nim nie rozmawiała, bo od wesela demonstracyjnie ją ignorował.
– Mogę wejść? – Alissandru marzł coraz bardziej pomimo czarnego kaszmirowego płaszcza narzuconego na garnitur.
Isla przypomniała sobie o dobrych manierach i cofnęła się o krok, zapraszając go do wnętrza.
– Oczywiście. Zimno, prawda?
Alissandru otaksował wzrokiem otoczenie. Fakt, że jedno pomieszczenie pełniło rolę pokoju, kuchni i jadalni, tylko utwierdził go w przekonaniu, że powodzi jej się nie najlepiej. Bez wahania założył, że jakiś kochanek zmądrzał i po prostu się jej pozbył. Wiadomość o spadku na pewno ją ucieszy i tylko szkoda, że to właśnie on został zmuszony do roli posłańca.
– Mogę zaproponować świeżo zaparzoną herbatę. Napijesz się? – spytała z wahaniem.
W odpowiedzi odrzucił w tył ciemną głowę i dopiero teraz zauważył, jaki jest wysoki pod tym niskim sufitem. Wyglądał fantastycznie oświetlony światłem lampy, zapalonej wcześnie, bo zimowy dzień na tej dalekiej północy był bardzo krótki. Bezwiednie zapatrzyła się w te cudowne oczy, ocienione długimi, atramentowoczarnymi rzęsami, zaraz jednak wróciła do rzeczywistości i zajęła się czynnościami bardziej przyziemnymi. Kompletnie zaskoczona jego wizytą, nie miała najbledszego pojęcia, jak zacząć rozmowę.
– Bardzo mi przykro z powodu śmierci twojego brata – bąknęła w końcu. – Paulu był wyjątkowym człowiekiem. Ogromnie go lubiłam…
– Czyżby? – warknął, a ton jego głosu nie wróżył niczego dobrego. – Lepiej od razu powiedz, kiedy zaczęłaś z nim sypiać.
Zaszokowana obraźliwą sugestią uznała, że musiała się przesłyszeć.
– Słucham?
– Interesuje mnie, kiedy zaczęłaś sypiać z moim bratem. Pytam z czystej ciekawości, ale poczucie winy mogłoby dużo wyjaśnić.
– Poczucie winy? – Nie mogła pojąć, co za zły duch sprowadził Alissandru na próg jej domu i skąd to absurdalne oskarżenie.
Przez dłuższą chwilę trwała wpatrzona w morze za oknem, zanim powoli odwróciła się do przybysza.
– O czym ty mówisz? – spytała z niesmakiem. – To obrzydliwe wyrażać się w ten sposób o mężu mojej jedynej siostry. – O wzburzeniu świadczył rumieniec, który zabarwił jej drobną, trójkątną twarz.
Alissandru wzruszył ramionami, zdjął ciężki płaszcz i powiesił go na oparciu kuchennego krzesła.
– Pytam, bo jestem zwyczajnie ciekawy, a nie mogę spytać Paulu.
Dopiero teraz dotarło do niej, że utrata brata dotknęła go o wiele mocniej niż ją strata siostry, którą widziała zaledwie kilka razy w życiu. On z pewnością był z bratem blisko, a jego strata i cierpienie były nieporównywalne. Uświadomienie sobie tego trochę złagodziło jej gniew.
– Nie wiem, skąd ci przyszło do głowy zadawać mi takie pytanie.
Mówiła już spokojniej, ale wciąż traktowała go trochę jak odbezpieczony granat. Paulu powiedział jej kiedyś, że Alissandru nie mógł zrozumieć jego uczucia dla Tani, bo sam nigdy nie kochał i brakowało mu dojrzałości emocjonalnej, by się zakochać. Jednak Isli wystarczył rzut oka na Alissandru, by się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Jej zdaniem emocje wprost w nim buzowały, wyraźnie widoczne w mimice czy błysku w oczach.
Kiedy tak stał, oświetlony słabą lampką, atramentowoczarne włosy lśniły jak kosztowny jedwab, mocna opalenizna łagodziła kanciaste kontury twarzy, a cień zarostu wokół ust podkreślał zmysłowość rzeźbionych warg. Wszystko to sprawiło, że poczuła się nieswojo.
Wydawało się, że nie ma pojęcia o spadku… ale jak miałby w to uwierzyć?
Bardzo niechętnie odnosił się do misji, do której zmusiły go okoliczności, i w przewidywaniu nieprzyjemnej rozmowy usztywnił się jeszcze bardziej.
– Pytam, bo zgodnie z testamentem Paulu cały jego ziemski dobytek należy się tobie.
Patrzyła na niego w osłupiałym milczeniu i dopiero po dłuższej chwili odzyskała głos.
– To niemożliwe! Nie mógł tego zrobić! Bo niby dlaczego? To kompletne szaleństwo!
Ciemna brew kpiąco podjechała do góry.
– I co? Nadal będziesz twierdzić, że z nim nie spałaś? Nawet wtedy, kiedy zaprzyjaźniliście się po jego separacji z Tanią? Przecież właściwie był już wtedy prawie wolnym mężczyzną…
W końcu ocknęła się z oszołomienia. Obraźliwe i agresywne insynuacje wciąż rozbrzmiewały jej w uszach. Zdecydowanie podeszła do drzwi i otworzyła je szeroko. Lodowate powietrze przeniknęło Alissandru do szpiku kości.
– Wynoś się – powiedziała dobitnie. – Wynoś się i nigdy już tu nie wracaj.
Omal nie parsknął śmiechem.
– Świetnie! Dosyć tego udawania! Pokaż mi, jaka jesteś naprawdę!
– Wynocha! – powtórzyła z mocą, zarumieniona z gniewu.
Nie ruszył się z miejsca, tylko obserwował ją z cynicznym rozbawieniem jak komedię w teatrze. Doprowadzona do ostateczności brakiem reakcji, chwyciła kosztowny płaszcz i wyrzuciła go za drzwi na zmarzniętą ziemię.
– Wyjdź! – krzyknęła.
Alissandru wzruszył ramionami.
– Nie mam dokąd pójść – wyjaśnił rozbrajająco. – Helikopter przyleci po mnie dopiero za godzinę.
– Więc trzeba było zachowywać się grzeczniej. Jak na dziś, mam cię zupełnie dość. Jesteś odrażający i nareszcie rozumiem, dlaczego moja siostra tak cię nienawidziła.
– Czy naprawdę musimy rozmawiać o tej zdzirze? – spytał tak gładko, że pełny sens użytego określenia dotarł do niej z opóźnieniem.
Tania nie żyła, a Isla ogromnie żałowała straconej szansy na wymarzoną bliskość. Dlatego nie wytrzymała i skoczyła na niego z zamiarem wymierzenia mu policzka, ale została przytrzymana przez silne ramiona.
– Ty łajdaku! – krzyknęła przez łzy. – Jak śmiesz tak się wyrażać o zmarłej?
– Powiedziałem jej to prosto w twarz – zapewnił zimno. – Ten żonaty mężczyzna, dla którego opuściła Paulu, nie był ani jej pierwszym, ani ostatnim kochankiem.
Puścił ją i odepchnął od siebie, jakby nawet tak lekki kontakt napawał go obrzydzeniem.
– Tania częściej sypiała z innymi mężczyznami niż z własnym mężem. Dlatego nie oczekuj, że będę szanował jej pamięć.
Isla zbladła i cofnęła się pospiesznie. Czy to prawda? Skąd miała wiedzieć?
Tania nie liczyła się z nikim i zawsze robiła, co chciała, bez względu na moralność i lojalność. Isla zauważyła oczywiście tę przykrą cechę, ale nie chciała drążyć tematu, uznając, że to nie jej sprawa.
– Paulu by mi powiedział – bąknęła niepewnie.
– Paulu nie wiedział o wszystkich jej wyskokach, ale ja tak. Nie mówiłem mu, bo nie chciałem go dodatkowo upokarzać – wyjaśnił szorstko. – Tak się przy niej wycierpiał, że szkoda go było dobijać.
Pod wpływem tych słów jej gniew wyparował. Co też oboje wyprawiali? Zupełnie bez sensu kłócili się o małżeńskie kłopoty niedawno zmarłej pary? Alissandru cierpiał tym bardziej, że on sam na miejscu brata porzuciłby Tanię natychmiast, i nie był w stanie zrozumieć jego trwania przy niej mimo wszystko. Nie należał do osób zdolnych wybaczyć moralną nędzę.
– Idź i przynieś swój płaszcz z dworu – zarządziła. – Możesz zostać na herbacie, ale pod warunkiem, że nie będziesz więcej obrażał mojej nieżyjącej siostry. Ja postrzegałam ją inaczej niż ty i nie pozwolę, żebyś mi zohydził wspomnienia.
Alissandru obrzucił ją badawczym spojrzeniem. Drobna twarz w kształcie serca miała bardzo zdecydowany wyraz. Nigdy wcześniej żadna kobieta nie patrzyła na niego z takim wyzwaniem. Wyraźnie miała go dość i chciała jak najszybciej zakończyć to spotkanie.
Posłusznie wyszedł po płaszcz i włożył go pospiesznie. Nawet w środku zdążył już porządnie zmarznąć. Dziwnie się czuł w towarzystwie tej dziewczyny, która nie używała dobrze mu znanych kobiecych sztuczek. Żadnego makijażu, mizdrzenia się, kuszenia, flirtowania… Postanowił, że nie będzie pił herbaty. Sycylijczyk z krwi i kości, pijał tylko espresso i najlepszą grappę. Przyznawał jednak, że niepotrzebnie zachował się tak szorstko. To prawda, był porywczy. Wszyscy z jego otoczenia zdążyli się już z tym pogodzić. Isla oczywiście nie mogła o tym wiedzieć i przemawiała do niego jak do rozzłoszczonego, nieopanowanego dziecka, co tylko jeszcze bardziej wyprowadziło go z równowagi. Wciąż było mu zimno, więc cofnął się do środka, gdzie wprawdzie pachniało dymem, ale było cieplej. W chwili, kiedy przestępował próg, poczuł ukłucie na wysokości kostki. Zaklął w dialekcie sycylijskim i pochylił się, by odepchnąć małe zwierzątko o ostrych zębach, uczepione jego spodni.
– Nie! – Isla szybko rozsunęła drobne ząbki, uwalniając jedwabną skarpetkę. – To szczeniak. Chciał się bawić.
– Ugryzł mnie!
– Zasłużyłeś sobie na coś dużo gorszego! – Przytuliła psiaka, jakby był dzieckiem. – Trzymaj się od niego z daleka.
– Nie lubię psów – poinformował ją sucho.
Rzucił mu poirytowane spojrzenie.
– Spróbuj w końcu powiedzieć coś, co mnie zaskoczy – zaproponowała równie sucho.
Puggle postawił uszy i z bezpiecznego schronienia w ramionach opiekunki zerkał na swoją ofiarę. Alissandru mógłby przysiąc, że na jego pyszczku widnieje szeroki uśmiech.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej