Zrozumieć siebie. Jak odkrywamy i wymyślamy naszą tożsamość - Gregory Berns - ebook

Zrozumieć siebie. Jak odkrywamy i wymyślamy naszą tożsamość ebook

Gregory Berns

4,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Na ile różnych sposobów opowiadasz innym o sobie? Dlaczego porównujesz się z innymi? Czy możesz się zmienić w każdym momencie swojego życia?

Czerpiąc ze swoich doświadczeń neuronaukowca, psychologa i psychiatry, Gregory Berns opisuje skomplikowany i niekończący się proces tworzenia się tożsamości. Składa się na nią wiele elementów, z którymi stykasz się na co dzień, wrażeń i doświadczeń, które przeżywasz. Opowiadasz sobie i innym o tym, kim myślisz, że jesteś, słuchasz innych ludzi, poznajesz historie bohaterów książek, filmów i seriali, nucisz pod nosem ulubione piosenki. Wszystkie te narracje stają się częścią Ciebie i kształtują Twoją tożsamość. To, kim jesteśmy, nigdy nie jest do końca ustalone. Zawsze możesz to zmienić, musisz tylko świadomie nad tym pracować. Nie możesz wymazać starych narracji, ale możesz zacząć konstruować nowe, aż wreszcie stworzysz taką, która spodoba Ci się najbardziej.

Żyj swoim życiem. Opowiedz własną historię.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 389

Oceny
4,0 (9 ocen)
2
5
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
JustynaBLH

Dobrze spędzony czas

Bardzo ciekawa książka jeśli tylko przebrniesz przez bardzo teoretyczną pierwszą część.
00

Popularność




© Co­py­ri­ght by Co­per­ni­cus Cen­ter Press, 2023 © Co­py­ri­ght by Gre­gory Berns, 2022
Ty­tuł ory­gi­nałuThe Self De­lu­sion. The New Neu­ro­science of How We In­vent – and Re­invent – Our Iden­ti­ties
Re­dak­cja i ko­rektaDa­riusz Nie­zgoda
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wychmo­ni­ka­imar­cin.com
Gra­fika na okładce© Du­mi­tru / Ado­be­Stock
SkładME­LES-DE­SIGN
ISBN 978-83-7886-736-4
Wy­da­nie I
Kra­ków 2023
Wy­dawca: Co­per­ni­cus Cen­ter Press Sp. z o.o. pl. Szcze­pań­ski 8, 31-011 Kra­ków tel. (+48) 12 448 14 12, 500 839 467 e-mail: re­dak­[email protected]
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Mo­jemu Ta­cie

Nota do czy­tel­nika

Książka, którą masz za­miar skon­su­mo­wać, jest ar­te­fak­tem.

Jej au­tor już nie ist­nieje.

Wpro­wa­dze­nie

Uro­je­nie jaźni

Kim je­steś?

Gdy­byś usły­szał to py­ta­nie, praw­do­po­dob­nie od­po­wie­dział­byś, po­da­jąc swoje imię i na­zwi­sko. Jed­nak to tylko ety­kieta – tak na­zy­wają Cię inni. W sa­mym sercu tego po­zor­nie pro­stego py­ta­nia kryje się bar­dziej zło­żona kwe­stia: co spra­wia, że je­steś sobą? Po­dob­nie jak w przy­padku kom­pu­tera po­pro­szo­nego, by po­my­ślał sam o so­bie, wy­maga to ob­li­cze­nio­wej gim­na­styki. Tylko że w tym przy­padku kom­pu­te­rem jest Twój mózg. I tak jak w przy­padku kota Schrödin­gera, już sama ob­ser­wa­cja wła­snych my­śli wpływa na to, co my­ślisz.

Więk­szość lu­dzi od­biera py­ta­nie „kim je­steś?” jako do­ty­czące ko­goś po­je­dyn­czego, pod­czas gdy fak­tycz­nie każdy ma co naj­mniej trzy wer­sje sie­bie. Pierw­sza z nich, osa­dzona w te­raź­niej­szo­ści, to ta, którą za­zwy­czaj utoż­sa­miasz ze sobą. To wła­śnie ta wer­sja czyta ni­niej­sze zda­nie. Ta wer­sja Cie­bie jest świa­doma Two­ich wra­żeń. Ta wer­sja po­strzega krze­sło, na któ­rym sie­dzisz, jak rów­nież to, w jaki spo­sób po­duszki wspie­rają twoje ciało, kur­cząc się i roz­prę­ża­jąc wraz z każdą zmianą siły Two­jego na­ci­sku. Ta wer­sja Cie­bie jest świa­doma ha­ła­sów roz­le­ga­ją­cych się w po­koju lub, je­śli słu­chasz au­dio­bo­oka, tem­bru głosu nar­ra­tora.

Ale obecny Ty to ilu­zja. Te­raź­niej­sze Ty jest krót­ko­trwałe. Jak mo­głoby być ina­czej? Czas pę­dzi nie­ubła­ga­nie, a w trak­cie mi­li­se­kund, które po­trzebne były na prze­two­rze­nie do­zna­nia, na przy­kład to­wa­rzy­szą­cego sie­dze­niu na krze­śle, tamto Ty prze­szło już do prze­szło­ści. Gdy ude­rzysz się w pa­lec, mi­nie kilka se­kund, za­nim Twój mózg za­re­je­struje ból. Na­wet gdy zdaje się nam, że ży­jemy w te­raź­niej­szo­ści – jak głosi wielu guru sa­mo­roz­woju – tak na­prawdę tkwimy w prze­szło­ści. Oto druga wer­sja Cie­bie. W isto­cie, kiedy ktoś pyta, kim je­steś, prze­szłe Ja jest tym, które przy­wo­łu­jemy au­to­ma­tycz­nie. To ta wer­sja Cie­bie, która roz­ciąga się w cza­sie ni­czym ko­rze­nie drzewa, sta­no­wiąc fun­da­ment Two­jej toż­sa­mo­ści. I choć mo­żesz ulec po­ku­sie, by okre­ślić to, kim je­steś, za po­mocą kon­wen­cjo­nal­nych ety­kiet, ta­kich jak Twoja praca czy rola w ro­dzi­nie, py­ta­nie o toż­sa­mość sięga głę­biej niż ja­kie­kol­wiek słowa, któ­rych mo­żesz użyć, by opi­sać sie­bie.

Cho­ciaż prze­szłe Ty sięga aż do naj­wcze­śniej­szych wspo­mnień, nie przy­po­mina ono na­gra­nia fil­mo­wego. Po pierw­sze, wspo­mnień nie można od­two­rzyć wspak. Mo­żemy wpraw­dzie prze­ska­ki­wać mię­dzy ko­lej­nymi ka­wał­kami, ale są to tylko wzloty i upadki. Dla więk­szo­ści z nas cała na­sza prze­szłość – za­wiła, zło­żona, sprzeczna – re­du­kuje się do klu­czo­wych mo­men­tów. Na­da­jemy tym frag­men­tom sens, do­da­jemy do nich struk­turę nar­ra­cyjną, która wy­daje się pro­wa­dzić bez żad­nych przerw aż do bie­żą­cej chwili.

To pro­wa­dzi nas do trze­ciego, przy­szłego Ja. Cho­ciaż przy­szłe Ja jest ze swej na­tury roz­myte, ma ono funk­cję za­równo prag­ma­tyczną, jak i aspi­ra­cyjną. Kiedy my­ślimy, że znaj­du­jemy się w te­raź­niej­szo­ści, na­sze mó­zgi nie tylko prze­twa­rzają wy­da­rze­nia, które miały już miej­sce, ale także two­rzą prze­wi­dy­wa­nia do­ty­czące naj­bliż­szej przy­szło­ści. Za każ­dym ra­zem, gdy się po­ru­szasz, nie­za­leż­nie od tego, czy wsta­jesz z ka­napy, by wziąć coś z lo­dówki, czy prze­cho­dzisz przez ru­chliwą ulicę, Twoje ru­chy są już w du­żej mie­rze za­pla­no­wane. Mózg jest w isto­cie ma­szyną prze­wi­du­jącą, która po­maga nam wy­prze­dzać o krok nie­ustan­nie zmie­nia­jący się świat. To je­den z po­wo­dów, dla któ­rych tak trudno jest żyć w te­raź­niej­szo­ści. Na­sze mó­zgi ewo­lu­owały do tego, aby­śmy mo­gli prze­wi­dy­wać przy­szłość.

Prze­szłe, te­raź­niej­sze i przy­szłe Ty za­zwy­czaj łą­czą się płyn­nie w po­je­dyn­czą eg­zy­sten­cję. Także to jest ilu­zją, ale ogól­nie przy­datną, po­nie­waż więk­szość z nas nie zmie­nia się zbyt­nio z dnia na dzień. Wczo­raj­sza Ty jest praw­do­po­dob­nie bar­dzo po­dobna do tego, kim je­steś dziś i kim sta­niesz się ju­tro. Do­piero w dłuż­szym cza­sie za­czy­nasz do­strze­gać róż­nice mię­dzy nimi. Kiedy pa­trzymy na swoje zdję­cia, zwłasz­cza te sprzed wielu lat, efekt może być po­ra­ża­jący. Czę­sto mamy wra­że­nie, że pa­trzymy na inne osoby. I tak wła­śnie jest. Zmiany, które za­cho­dzą od dzie­ciń­stwa do do­ro­sło­ści, są tak głę­bo­kie, że na po­zio­mie fi­zycz­nym, a na­wet ko­mór­ko­wym Twoje prze­szłe i te­raź­niej­sze Ty to zu­peł­nie inne istoty.

Kim więc je­steś?

Od­po­wiedź brzmi: kim­kol­wiek my­ślisz, że je­steś.

Jak się prze­ko­namy, py­ta­nie o toż­sa­mość spro­wa­dza się do kwe­stii po­strze­ga­nia sie­bie, czyli tego, w jaki spo­sób dana osoba my­śli o so­bie. Weźmy na przy­kład płeć [gen­der], którą jesz­cze nie­dawno uwa­żano za stałą, obiek­tywną ce­chę czy­jejś toż­sa­mo­ści. Ar­gu­ment był na­stę­pu­jący: mo­żemy spoj­rzeć w lu­stro i zo­ba­czyć kształt wła­snego ciała, ge­ni­ta­lia, z któ­rymi się uro­dzi­li­śmy (lub nie). Obec­nie ro­zu­miemy jed­nak, że to, co ro­bimy z tą in­for­ma­cją, na­sze wła­sne po­czu­cie toż­sa­mo­ści płcio­wej [gen­der iden­tity], zgodne lub nie z fi­zyczną eks­pre­sją płci, jest kwe­stią po­strze­ga­nia – jest to pro­ces, który za­cho­dzi w Twoim mó­zgu.

Neu­ro­nauka per­cep­cji w ostat­nich la­tach eks­plo­do­wała. Po­stępy w ob­ra­zo­wa­niu mó­zgu ujaw­niły, że per­cep­cja sta­nowi amal­ga­mat rze­czy­wi­sto­ści fi­zycz­nej prze­fil­tro­wa­nej przez so­czewkę prze­szłych do­świad­czeń. Per­cep­cja jest pro­ce­sem nie­do­sko­na­łym, po­nie­waż na­sze zmy­sły do­star­czają nam ogra­ni­czo­nego ob­razu świata. W każ­dej chwili mózg musi jak naj­le­piej od­ga­dy­wać źró­dło wej­ścio­wych da­nych sen­so­rycz­nych. Ja­kie przed­mioty emi­tują fo­tony, które bom­bar­dują Twoją siat­kówkę? Ja­kie zwie­rzę lub ma­szyna wy­twa­rza fale dźwię­kowe wi­bru­jące w two­ich bę­ben­kach? Czę­sto od­po­wiedź jest nie­okre­ślona, a Twój mózg musi po­le­gać na wcze­śniej­szych do­świad­cze­niach, aby zin­ter­pre­to­wać to, co wi­dzi lub sły­szy.

Mózg jest jed­nak kom­pu­te­rem o ogra­ni­czo­nej po­jem­no­ści. Kom­pre­suje na­sze wspo­mnie­nia w coś, co przy­po­mina na­gra­nie wi­deo o ni­skiej roz­dziel­czo­ści, któ­rego re­kon­struk­cja jest po­datna na błędy i re­in­ter­pre­ta­cje. To, kim my­ślisz, że je­steś, jest więc w du­żej mie­rze kształ­to­wane przez Twoje wspo­mnie­nia prze­szłych do­świad­czeń, które mogą być błędne.

Pro­wa­dzi nas to z po­wro­tem do kom­pu­tera my­ślą­cego o so­bie sa­mym: za­gadka, jak kon­stru­ujemy na­szą toż­sa­mość, spro­wa­dza się do tego, w jaki spo­sób mózg my­śli o so­bie.

Mo­żesz się te­raz za­sta­na­wiać, kim wła­ści­wie je­stem – albo ra­czej kim my­ślę, że je­stem – aby się upie­rać, że Twoje po­czu­cie by­cia sobą jest amal­ga­ma­tem moż­li­wie błęd­nych wspo­mnień. Cho­ciaż z wy­kształ­ce­nia je­stem le­ka­rzem i psy­chia­trą, pra­cuję w dzie­dzi­nie neu­ro­nauki ob­li­cze­nio­wej, co jest po pro­stu wy­szu­ka­nym spo­so­bem na to, by po­wie­dzieć, że ba­dam, jak mózg ob­li­cza różne rze­czy. Cho­ciaż mózg nie działa jak kom­pu­tery stwo­rzone przez lu­dzi, to jed­nak jest kom­pu­te­rem. Obecne sza­cunki mó­wią o około osiem­dzie­się­ciu mi­liar­dach neu­ro­nów w ludz­kim mó­zgu, a każda z tych ko­mó­rek jest w sta­nie od­bie­rać dane wej­ściowe od ty­sięcy in­nych neu­ro­nów, wy­ko­ny­wać pewne funk­cje na tych in­for­ma­cjach i wy­sy­łać wy­niki do ty­sięcy in­nych neu­ro­nów. Wszystko, czego do­świad­czamy, po­lega na ob­li­cze­niach. Prze­kształ­ce­nie fo­to­nów do­cie­ra­ją­cych do siat­kówki w do­świad­cze­nie pa­trze­nia w oczy uko­cha­nej osoby po­lega na ob­li­cze­niach. Sym­fo­nia ko­or­dy­na­cji mię­dzy neu­ro­nami ru­cho­wymi i mię­śniami, która umoż­li­wia za­wo­do­wemu gol­fi­ście ude­rze­nie piłki z od­le­gło­ści trzy­stu me­trów w sam śro­dek fa­ir­waya, to ob­li­cze­nia skut­ku­jące pre­cy­zyj­nym prze­ka­za­niem ener­gii z ciała do kija i piłki. Na­wet uczu­cia, które na­zy­wamy emo­cjami – ta­kie jak mi­łość, nie­na­wiść, wstyd i ra­dość – są ob­li­cze­niami za­cho­dzą­cymi w mó­zgu.

Cho­ciaż nie­któ­rzy na­ukowcy twier­dzą, że na­tura tych ob­li­czeń nie może wy­ja­śnić zwią­za­nych z nimi su­biek­tyw­nych do­świad­czeń, nie mó­wiąc już o tym, w jaki spo­sób łą­czą się one, by stwo­rzyć toż­sa­mość oso­bową, moje na­sta­wie­nie jest bar­dziej opty­mi­styczne. Na­sza wie­dza o tym, jak działa mózg, przy­spie­sza w nie­zwy­kłym tem­pie. Wie­rzę, że wkrótce zro­zu­miemy, w jaki spo­sób sym­fo­nia ak­tyw­no­ści neu­ro­nal­nej daje po­czą­tek nie tylko od­czu­wa­nym przez nas emo­cjom, ale rów­nież na­szej toż­sa­mo­ści.

Tę re­wo­lu­cję na­pę­dzają dwa sil­niki. Po pierw­sze, nowe tech­no­lo­gie, ta­kie jak ob­ra­zo­wa­nie mó­zgu, dały nam bez­pre­ce­den­sową moż­li­wość ob­ser­wo­wa­nia ob­li­czeń wy­ko­ny­wa­nych przez mózg. Na­ukowcy za­częli do­strze­gać, w jaki spo­sób ob­li­cze­nia te od­no­szą się do ob­ser­wo­wal­nych za­cho­wań, a w przy­padku lu­dzi także do we­wnętrz­nych do­świad­czeń. Po dru­gie, nie­wia­ry­godne po­stępy w dzie­dzi­nie sztucz­nej in­te­li­gen­cji – AI [ar­ti­fi­cial in­tel­li­gence] – są łap­czy­wie sto­so­wane w neu­ro­nauce. Neu­ro­nauka prze­isto­czyła się z dzie­dziny, któ­rej ce­lem było zlo­ka­li­zo­wa­nie okre­ślo­nych funk­cji w mó­zgu, w dzie­dzinę, któ­rej ser­cem jest ucze­nie ma­szy­nowe [ma­chine le­ar­ning]. Ze względu na zło­żo­ność mó­zgu eks­pe­ry­menty neu­ro­nau­kowe ge­ne­rują po­tężne ilo­ści da­nych – zbyt po­tężne, by ja­ka­kol­wiek osoba mo­gła je zro­zu­mieć. Moż­liwe jest jed­nak „kar­mie­nie” al­go­ryt­mów sztucz­nej in­te­li­gen­cji ogrom­nymi zbio­rami da­nych neu­ro­nau­ko­wych i – przy uży­ciu tech­nik ucze­nia ma­szy­no­wego – od­naj­dy­wa­nie wzor­ców, które w in­nym przy­padku po­zo­sta­wa­łyby nie­wi­doczne.

W tym du­chu toż­sa­mość jaźni – to, kim my­ślimy, że je­ste­śmy – jest ze­sta­wem ob­li­czeń wy­ko­ny­wa­nych przez mózg, z tą ce­chą szcze­gólną, że ob­li­cze­nia te są na­kie­ro­wane na sam mózg. (Na ra­zie po­mi­jam kwe­stię tego, czy „Ty” znaj­duje się w mó­zgu, czy w in­nej czę­ści ciała. Osta­tecz­nie nie ma to zna­cze­nia, po­nie­waż wszyst­kie do­zna­nia tra­fiają do mó­zgu). De­ko­do­wa­nie tego typu ob­li­czeń sta­nowi wy­zwa­nie. Przy­po­mina to to, co fi­lo­zof Da­vid Chal­mers okre­ślił jako trudny pro­blem świa­do­mo­ści[1].

Wy­daje się oczy­wi­ste, że toż­sa­mość jaźni wy­nika z by­cia świa­domą istotą. Kiedy je­steś nie­świa­domy, nie mo­żesz my­śleć o ni­czym, nie mó­wiąc już o so­bie sa­mym. Ale kiedy je­steś świa­domy, zda­jesz so­bie sprawę, że je­steś jed­nostką z wła­snymi do­zna­niami. Ta forma świa­do­mo­ści od­po­wiada te­raź­niej­szemu To­bie. Po­łą­cze­nie tej chwi­lo­wej formy świa­do­mo­ści z jej prze­szło­ścią i przy­szło­ścią jest tym, co na­daje Ci uni­kalną toż­sa­mość. Aby opra­co­wać teo­rię toż­sa­mo­ści jaźni, nie mu­simy wcale roz­wią­zy­wać trud­nego pro­blemu świa­do­mo­ści. Mu­simy na­to­miast zro­zu­mieć, w jaki spo­sób mózg łą­czy te­raź­niej­sze Ty z prze­szłym i przy­szłym Ty.

Lu­dzie roz­wi­nęli w tym celu uni­kalną zdol­ność po­znaw­czą: opo­wia­damy hi­sto­rie. Opo­wia­da­nie hi­sto­rii jest wbu­do­wane w ludzką psy­chikę, co za­wdzię­czamy mi­lio­nom lat ewo­lu­cji. Na­sze wiel­kie mó­zgi mogą ro­bić wiele rze­czy, ta­kie jak od­kry­wa­nie DNA, wy­sy­ła­nie lu­dzi w ko­smos czy two­rze­nie trans­cen­dent­nych dzieł sztuki. Nasz ga­tu­nek jest zdolny do ta­kich wy­czy­nów dzięki tej naj­waż­niej­szej umie­jęt­no­ści – umie­jęt­no­ści opo­wia­da­nia hi­sto­rii. Nie po­trafi tego żadne inne zwie­rzę.

Opo­wieść to bar­dzo sku­teczny spo­sób na przed­sta­wie­nie se­kwen­cji zda­rzeń, spro­wa­dza­jący wy­da­rze­nie, które miało miej­sce w świe­cie rze­czy­wi­stym, do skom­pre­so­wa­nej re­pre­zen­ta­cji. Można po­wie­dzieć, że opo­wieść to skom­po­no­wana wer­sja rze­czy­wi­sto­ści. W naj­lep­szych hi­sto­riach nie­istotne in­for­ma­cje zo­stają od­rzu­cane, a po­zo­stają tylko naj­istot­niej­sze frag­menty. Pa­ra­fra­zu­jąc Ste­phena Kinga, w do­brej hi­sto­rii „nie ma wy­kry­wal­nego beł­kotu”[2]. Do­bre hi­sto­rie można opo­wie­dzieć za po­mocą kilku słów. Cho­ciaż Er­nest He­min­gway praw­do­po­dob­nie tego nie na­pi­sał, mówi się, że jest on au­to­rem hi­sto­rii skła­da­ją­cej się z pię­ciu słów: „Sprze­dam bu­ciki dzie­cięce, ni­gdy nie­uży­wane”. Ory­gi­nalna wer­sja, przy­pi­sy­wana Wil­lia­mowi R. Kane’owi, była jesz­cze krót­sza i brzmiała: „Bu­ciki, ni­gdy nie­no­szone”[3]. Ilość in­for­ma­cji za­warta w za­le­d­wie trzech sło­wach jest zdu­mie­wa­jąca.

Do­bre hi­sto­rie po­le­gają jed­nak na czymś wię­cej niż wy­li­cza­niu se­kwen­cji wy­da­rzeń. Po­przez nar­ra­cję mó­wią nam, co wy­da­rze­nia te ozna­czają i dla­czego miały miej­sce. Ko­rzy­stamy z hi­sto­rii, aby zro­zu­mieć ota­cza­jący nas świat i to, co dzieje się w na­szym ży­ciu. Pełne zna­cze­nia hi­sto­rie po­zwa­lają nam prze­cho­wy­wać zło­żone wy­da­rze­nia ma­jące miej­sce w świe­cie w na­szych mó­zgach. Mo­żemy wy­ko­rzy­stać te hi­sto­rie, by przy­po­mnieć so­bie in­for­ma­cje prze­cho­wy­wane przez całe ży­cie. Mo­żemy sko­rzy­stać z tych sa­mych hi­sto­rii, by prze­ka­zy­wać so­bie na­wza­jem wie­dzę i zro­zu­mieć na­sze wła­sne miej­sca we wszech­świe­cie, a przy­naj­mniej zbu­do­wać ta­kie, które spra­wia, że warto żyć. Al­ter­na­tywa – zgod­nie z którą ży­cie jest se­rią przy­pad­ko­wych, nie­kon­tro­lo­wal­nych zda­rzeń – jest zbyt prze­ra­ża­jąca, by się w ogóle nad nią za­sta­na­wiać. H. Por­ter Ab­bott, pro­fe­sor an­gli­styki na Uni­wer­sy­te­cie Ka­li­for­nij­skim w Santa Bar­bara, na­pi­sał, że hi­sto­rie „są głów­nym spo­so­bem, w jaki nasz ga­tu­nek or­ga­ni­zuje swoje ro­zu­mie­nie czasu”[4].

To samo do­ty­czy toż­sa­mo­ści jaźni. Twoja toż­sa­mość to hi­sto­ria, która łą­czy ze sobą prze­szłe, te­raź­niej­sze i przy­szłe Ty. Hi­sto­ria ta jest kon­struk­cją po­znaw­czą, po­zwa­la­jącą Ci za­cho­wać nie­zbędną ilu­zję, że je­steś i za­wsze by­łeś tą samą osobą. To, jak opo­wia­dasz tę hi­sto­rię, czy to so­bie sa­memu, czy in­nym lu­dziom, jest nar­ra­cją, która na­daje sens Two­jemu ży­ciu.

Z per­spek­tywy neu­ro­nau­kowca, któ­rym je­stem, nar­ra­cje to ob­li­cze­nia wy­ko­ny­wane przez na­sze mó­zgi. W prze­ci­wień­stwie do al­go­ryt­mów roz­po­zna­wa­nia twa­rzy, które wy­ma­gają je­dy­nie do­pa­so­wy­wa­nia ob­ra­zów, nar­ra­cje za­leżą od upo­rząd­ko­wa­nia wy­da­rzeń w te­maty ma­jące dla nas sens. Bio­rąc pod uwagę nie­skoń­czoną liczbę wy­da­rzeń, które mogą mieć miej­sce w świe­cie, można by po­my­śleć, że ist­nieje nie­skoń­czona ilość nar­ra­cji, ale wcale tak nie jest. Za­miast tego, jak może po­twier­dzić każdy, kto ogląda filmy lub czyta po­wie­ści, na­sze mó­zgi ewo­lu­owały do tego, aby do­pa­so­wy­wać te se­kwen­cje do sto­sun­kowo nie­wiel­kiej liczby wa­rian­tów nar­ra­cyj­nych. Ła­two jest utknąć w zna­nym sche­ma­cie.

Kiedy by­łem prak­ty­ku­ją­cym psy­chia­trą, każdy z mo­ich pa­cjen­tów od­na­lazł ja­kiś aspekt swo­jej oso­bi­stej nar­ra­cji, nie­po­ko­jący go na tyle, że szu­kał po­mocy. Pa­trząc wstecz, zdaję so­bie sprawę, że bra­ko­wało mi od­po­wied­nich na­rzę­dzi, aby po­móc wielu spo­śród z tych pa­cjen­tów. Leki mo­gły zła­go­dzić ob­jawy lęku i de­pre­sji, ale bra­ko­wało leku, który mógłby sko­ry­go­wać oso­bi­ste nar­ra­cje. Za­czyna się to zmie­niać wraz z bar­dziej po­wszech­nym sto­so­wa­niem psy­cho­de­li­ków, ale zmiana nar­ra­cji nie jest wcale taka pro­sta, na­wet pod ich wpły­wem. Oso­bi­sta nar­ra­cja jest ni­czym su­per­tan­ko­wiec, po­tężna i po­ru­sza­jąca się z od­po­wied­nim im­pe­tem. Po­prawki kursu wy­ma­gają wcze­śniej­szego pla­no­wa­nia i du­żej ilo­ści ener­gii. Wy­obraźmy so­bie za­ła­do­wany po brzegi tan­ko­wiec pły­nący po oce­anie. Ka­pi­tan otrzy­muje wia­do­mość, że na jego tra­sie two­rzy się hu­ra­gan. Dys­po­nu­jąc od­po­wied­nim ostrze­że­niem, może ma­new­ro­wać, by wy­mi­nąć sztorm. Nie ma­jąc wy­star­cza­jąco dużo czasu lub pa­liwa, może nie mieć in­nego wy­boru, jak tylko przejść przez sztorm, ma­jąc na­dzieję, że wszystko skoń­czy się do­brze.

Tak samo jest z nar­ra­cjami. Bio­rąc pod uwagę wy­star­cza­jącą ilość czasu i ener­gii, nie mu­szą one to­czyć się w z góry okre­ślony spo­sób. Na­sze moż­li­wo­ści ich zmiany są jed­nak ogra­ni­czone. Jak można się spo­dzie­wać, wie­lo­let­nie nar­ra­cje są trud­niej­sze do zmiany niż te wy­my­ślone nie­dawno. Osoby bar­dziej do­gma­tyczne i trzy­ma­jące się za­sad są mniej skłonne do zmiany swo­ich nar­ra­cji niż te bar­dziej ela­styczne po­znaw­czo i otwarte na nowe do­świad­cze­nia. W rze­czy­wi­sto­ści część na­szej nie­ela­stycz­no­ści po­znaw­czej może wy­ni­kać z pierw­szych hi­sto­rii, które sły­szymy jako dzieci. Je­śli te wcze­sne hi­sto­rie trzy­mają się mo­ra­li­stycz­nej fa­buły, gdzie bo­ha­ter za­wsze po­stę­puje wła­ści­wie, sza­blon ten może być trudny do prze­ła­ma­nia w póź­niej­szym ży­ciu. Po­nadto osoby, które uni­kają ry­zyka, są lę­kowe lub cier­pią na de­pre­sję, są rów­nież mniej skłonne do do­ko­ny­wa­nia ko­rekt kursu swo­ich oso­bi­stych nar­ra­cji. Dys­po­nu­jemy po­nadto do­wo­dami do­ty­czą­cymi zmian bio­lo­gicz­nych, które mogą wy­ja­śnić, dla­czego na­sze mó­zgi stają się mniej pla­styczne wraz z wie­kiem. Ist­nieje wiele po­wo­dów, dla któ­rych trudno jest na­pi­sać na nowo hi­sto­rię wła­snej toż­sa­mo­ści, ale pierw­szym kro­kiem ku zmia­nie jest zro­zu­mie­nie, w jaki spo­sób te nar­ra­cje po­wstają.

Ni­niej­sza książka ujaw­nia, w jaki spo­sób na­sze mó­zgi kon­stru­ują nar­ra­cje dla na­szego ży­cia i jak pro­ces ten two­rzy na­szą toż­sa­mość. Jest to skom­pli­ko­wana po­dróż, po­nie­waż ży­cie czło­wieka obej­muje nie tylko wszystko, co mu się przy­da­rzyło, ale także wszystko, co usły­szał lub czego na­uczył się od in­nych lu­dzi. Je­śli coś znaj­duje się w Twoim mó­zgu, to jest czę­ścią Cie­bie, bez względu na to, jak się tam zna­la­zło. Je­śli do­damy do tego nie­ustan­nie zmie­nia­jące się fi­zyczne pod­łoże dla tych in­for­ma­cji, które na­zy­wamy cia­łem, to nasz pro­blem staje się rze­czy­wi­ście trudny.

Ma­jąc to na uwa­dze, zde­cy­do­wa­łem się sku­pić w książce na pię­ciu te­ma­tach. Choć nie wy­czer­pują one pro­blemu, na­kre­ślą kształt od­po­wie­dzi. Każdy z nich po­ja­wia się wie­lo­krot­nie w róż­nych kon­tek­stach.

EPI­STE­MO­LO­GIA. Epi­ste­mo­lo­gia to dzie­dzina fi­lo­zo­fii zaj­mu­jąca się wie­dzą oraz tym, skąd wiemy to, co wiemy. Choć dla osób nie­zaj­mu­ją­cych się epi­ste­mo­lo­gią może brzmieć to dość abs­trak­cyj­nie, kwe­stia wie­dzy ma klu­czowe zna­cze­nie dla tego, kim my­ślimy, że je­ste­śmy. Przy­kła­dowo, po­wie­dzia­łem już, że je­stem le­ka­rzem i neu­ro­nau­kow­cem. To roz­sądny skrót tego, kim my­ślę, że je­stem. Ale skąd Ty wiesz, że tym wła­śnie je­stem? Po­nie­waż tak Ci po­wie­dzia­łem? Jest to py­ta­nie, do któ­rego będę po­wra­cał w tej książce.

KOM­PRE­SJA. Drugi te­mat wy­nika z pierw­szego i do­ty­czy spo­sobu, w jaki mózg prze­cho­wuje in­for­ma­cje. Jak wspo­mnia­łem wcze­śniej, mózg nie jest ide­alną ma­szyną re­je­stru­jącą. Za­miast tego kom­pre­suje wspo­mnie­nia za po­mocą al­go­ryt­mów po­dob­nych do tych, które służą do stru­mie­nio­wego prze­sy­ła­nia dźwięku i ob­razu. Mózg wy­ko­rzy­stuje do­świad­cze­nia z dzie­ciń­stwa i okresu doj­rze­wa­nia jako sza­blony dla przy­szłych do­świad­czeń. W ten spo­sób więk­szość wspo­mnień tego, co się nam przy­da­rzyło, jest prze­cho­wy­wana jako od­chy­le­nia od pierw­szych do­świad­czeń. Po­nie­waż wspo­mnie­nia mają fun­da­men­talne zna­cze­nie dla tego, kim my­ślisz, że je­steś, zro­zu­mie­nie pro­cesu kom­pre­sji/re­kon­struk­cji po­zwala do­ce­nić, jak pla­styczna jest toż­sa­mość.

PRZE­WI­DY­WA­NIE. O ile kom­pre­sja do­ty­czy re­pre­zen­ta­cji prze­szło­ści, prze­wi­dy­wa­nie do­ty­czy spo­sobu, w jaki mózg my­śli o przy­szło­ści. Eks­plo­zja ba­dań neu­ro­nau­ko­wych po­ka­zała nam nie­zli­czone spo­soby dzia­ła­nia mó­zgu jako ma­szyny prze­wi­du­ją­cej. Prze­wi­dy­wa­nie jest głę­boko za­pi­sane w mó­zgach wszyst­kich zwie­rząt, po­zwa­la­jąc dra­pież­ni­kom ła­pać ofiary, a ofia­rom uni­kać by­cia zje­dzo­nymi. W przy­padku lu­dzi prze­wi­dy­wa­nie służy nie tylko pod­sta­wo­wym funk­cjom prze­trwa­nia, ale ma miej­sce także wtedy, gdy pró­bu­jemy prze­chy­trzyć i od­gad­nąć za­miary in­nych lu­dzi. Prze­wi­dy­wa­nie to na­kie­ro­wany na przy­szłość aspekt tego, kim je­ste­śmy. Zmu­sza nas do my­śle­nia o na­szych przy­szłych jaź­niach i ich in­te­rak­cjach z in­nymi ludźmi. Prze­wi­dy­wa­nie może być źró­dłem za­równo na­dziei, jak i lęku.

DY­SO­CJA­CJA. Dy­so­cja­cja nie­sie ze sobą ne­ga­tywne sko­ja­rze­nia z kwe­stiami psy­chia­trycz­nymi, ale w rze­czy­wi­sto­ści każdy ulega jej od czasu do czasu. Dy­so­cja­cja nie jest ob­ja­wem psy­cho­pa­to­lo­gii, lecz nor­mal­nym pro­ce­sem po­znaw­czym. My­śląc o prze­szłych i przy­szłych wer­sjach sie­bie, mu­simy od­ciąć się od te­raź­niej­szo­ści i po­sta­wić się w sy­tu­acji in­nych osób, o któ­rych my­ślimy, że nimi by­li­śmy lub mo­gli­by­śmy być. Ten sam pro­ces spra­wia, że czu­jemy się ni­czym główny bo­ha­ter po­wie­ści czy filmu. Choć może się to wy­da­wać prze­ra­ża­jące, dy­so­cja­cję można wy­ko­rzy­stać do zmiany po­strze­ga­nia prze­szło­ści, a także do po­now­nego wy­obra­że­nia so­bie przy­szło­ści.

NAR­RA­CJA. Oto klej, który spaja wszystko ra­zem. Opo­wia­damy so­bie i in­nym hi­sto­rie o tym, kim my­ślimy, że je­ste­śmy, i słu­chamy hi­sto­rii in­nych lu­dzi w na­dziei, że rzucą one nowe świa­tło na sens ży­cia. W ca­łej książce będę po­wra­cał do py­ta­nia, w jaki spo­sób wy­ko­rzy­stu­jemy nar­ra­cje, by or­ga­ni­zo­wać in­for­ma­cje na­pły­wa­jące do na­szych mó­zgów. Nar­ra­cje zmie­niają mózg, nie­za­leż­nie od tego, czy opo­wia­damy je sa­mo­dziel­nie, czy też na­tra­fiamy na nie, czy­ta­jąc po­wie­ści i oglą­da­jąc filmy. Warto po­wtó­rzyć, że je­śli coś znaj­duje się w Twoim mó­zgu, to jest to czę­ścią Cie­bie. Od­kry­jemy, jak nar­ra­cje spły­wa­jące do na­szych głów mie­szają się i jak ta zupa opo­wie­ści kształ­tuje na­sze po­czu­cie sie­bie. Mam na­dzieję, że prze­ko­nam Cię, że na­wet je­śli my­ślisz, że wiesz, kim je­steś, Twoja nar­ra­cja jest wciąż da­leka od by­cia utrwa­loną. Mo­żesz ją zmie­nić, je­śli tego wła­śnie chcesz. Hi­sto­rie, które sły­szysz, kształ­tują Twoją nar­ra­cję, a zmie­nia­jąc hi­sto­rie, które po­chła­niasz, nie­uchron­nie zmie­niasz także swoją wła­sną. Zo­ba­czymy, jak mo­żemy uczyć się na błę­dach z prze­szło­ści, aby w przy­szło­ści nie ża­ło­wać tego, co ro­bimy dzi­siaj.

Pod ko­niec na­szej po­dróży zo­ba­czysz, jak te te­maty pro­wa­dzą do wielu cech, które uwa­żamy za po­żą­dane. Na­leżą do nich: po­dą­ża­nie za kom­pa­sem mo­ral­nym, do­bre ży­cie bez no­sze­nia w so­bie żalu i uni­ka­nie ota­cza­ją­cych nas fał­szy­wych nar­ra­cji. Mam na­dzieję, że bę­dziesz miał nie tylko lep­sze wy­obra­że­nie o tym, kim my­ślisz, że je­steś, ale także po­czu­cie, że mo­żesz prze­jąć kon­trolę nad tym pro­ce­sem i stwo­rzyć nar­ra­cję dla przy­szłego Ty.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Przy­pisy

Wpro­wa­dze­nie. Uro­je­nie jaźni
[1] Da­vid Chal­mers, Świa­domy umysł. W po­szu­ki­wa­niu teo­rii fun­da­men­tal­nej, tłum. Mar­cin Mił­kow­ski, PWN, War­szawa 2010.
[2] Ste­phen King, Jak pi­sać. Pa­mięt­nik rze­mieśl­nika, tłum. To­masz Wi­lusz, Pau­lina Bra­iter-Ziem­kie­wicz, Pró­szyń­ski i S-ka, War­szawa 2001/2021.
[3] Nie­za­ty­tu­ło­wany frag­ment The Edi­tor’s Edi­tor, „The Edi­tor: The Jo­ur­nal of In­for­ma­tion for Li­te­rary Wor­kers”, 24 lu­tego 1917, nr 45(4), s. 175–176 [red. Wil­liam R. Kane, The Edi­tor Com­pany, Rid­ge­wood, NJ].
[4] H. Por­ter Ab­bott, The Cam­bridge In­tro­duc­tion to Nar­ra­tive, wyd. 3, Cam­bridge Uni­ver­sity Press, Cam­bridge 2021.