Afery skandale morderstwa - Krzysztof Drozdowski - ebook
NOWOŚĆ

Afery skandale morderstwa ebook

Drozdowski Krzysztof

3,0

16 osób interesuje się tą książką

Opis

Na okres PRL patrzymy dwojako. Z jednej strony niekończące się kolejki, bieda, tworząca się Solidarność, strach w Stanie Wojennym, represje i mordy sądowe. Z drugiej strony spotykamy się z mocno romantycznym wspomnieniem zakupów w PEWEXach, statków z pomarańczami płynących z Kuby, wielkich romansów wśród gwiazd ówczesnego kina i estrady. A przecież okres PRL to była mieszanka wybuchowa łącząca w sobie wszystkie te historie. Często na jednej stronie w prasie informowano o wyborach na miss Polski jak i kolejnym morderstwie dokonanym przez jakiegoś zwyrodnialca. My jednak chcemy pamiętać to co dobre, to co spotkało nas w naszej młodości, odsuwając w otchłań zapomnienia codzienną tragedię tych, którzy w jakiś sposób weszli na kurs kolizyjny z ówczesnym systemem władzy. W tej książce znajdziecie najgłośniejsze sprawy, którym żyli Polacy w PRL.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 144

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (9 ocen)
1
2
3
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
mkotwica

Nie oderwiesz się od lektury

Fantastyczna lektura.
00
livhannah

Z braku laku…

Książka brzmi jakby była pisana z wiadomości z wikipedii lub czegoś podobnego ; Liczyłam na więcej i się zawiodłam :/ naprawdę - z braku laku można poczytać, ale lepiej wybrać coś innego .
00

Popularność




Krzysztof Drozdowski

Afery, skandale, morderstwa

Najgłośniejsze sprawy PRL

Bydgoszcz 2024

Wydawca:

Scriptor Sp. z o.o.

Białogardzka 14/49, 85-808 Bydgoszcz

www.WydawnictwoBrda.pl

[email protected]

ISBN 978-83-972165-0-1

Drukarnia:

OSDW Azymut Sp. z o.o., Drukarnia Cyfrowa, 42 680 44 93, www.azymut.pl

Wydawca oświadcza, że dołożył wszelkich starań, aby dotrzeć do wszystkich właścicieli i dysponentów praw autorskich. Osoby, których nie udało nam się ustalić, prosimy o kontakt z wydawnictwem.

Skład i łamanie: Paweł Skutecki

Projekt okładki: Krzysztof Drozdowski

Copyright © Krzysztof Drozdowski, 2024

Copyright © Wydawnictwo Brda

Bydgoszcz 2024

Spis treści

Wstęp

Rozdział 1. Największe afery

1.1. Utajona eksplozja

1.2. Szpiedzy na bydgoskim lotnisku

1.3. Pasztetowa z trocinami

1.4. FOZZ - matka wszystkich afer

1.5. Baletnice do burdeli

1.6. Sprawa Józefa Światło

1.7. Jack Strong nadaje

1.8. Udawany konsul

1.9. Gangsterka w świetle prawa

1.10. To jest napad!

Rozdział 2. Największe skandale

2.1 Taki wał

2.2. Polska Marilyn Monroe

2.3. Romans Kmicica z Małgośką

2.4. Elementy baśniowe

2.5. Aktor socjopata

2.6. Wybory Miss

2.7. Polscy poeci konta amerykańscy szpiedzy

2.8. Znachor – fatalna pomyłka filmowców

2.9. Otruł się, gdy odeszła od niego „Polska Brigitte Bardot”

Rozdział 3. Najgorsze zbrodnie

3.1. Wampir z Gałkowa

3.2. Wampir z Warszawy

3.3. Morderstwo Jaroszewiczów

3.4. Jak smakuje ludzkie mięso?

3.5. Szatan z Piotrkowa

3.6. Ks. Popiełuszko – męczeństwo za wiarę, śmierć za dolary?

3.7. Zamurowali dzieciaka

3.8. Łuny w Bieszczadach

3.9. Wampir z Osielska

Zakończenie

Wstęp

Obecnie mamy tendencję, by na okres tzw. dwudziestolecia międzywojennego patrzeć z pewnym romantyzmem. Zapomina się, że był to okres, w którym Polska budowała zręby swojej państwowości. Nie mówi się o powszechnie panującej biedzie. Z rozrzewnieniem wspomina się wojskowe defilady, pokazy musztry, czy też inne wydarzenia z udziałem wojska. W ostatnich latach można, coraz częściej zauważyć podobną tendencję do rozpatrywania historii okresu PRL. Wspomina się oczywiście i publikuje książki na temat powszechnych wówczas strajków, działań opozycji i tworzącej się Solidarności, wspomina się strach towarzyszący większości Polaków po wprowadzeniu Stanu Wojennego. Jednakże w dużej mierze odsuwa się takie rzeczy w cień. Przywołuje się niemal z sentymentem wszechobecne kolejki, płynących z Kuby pomarańczach na święta, łatwości w zdobyciu mieszkania czy pracy. Jest to zrozumiałe, w myśl zasady koszula bliższa ciału. Czym jeszcze żyli Polacy w dobie Bieruta, Gomułki czy Gierka? Jakie informacje i plotki zaprzątały głowę „ludu pracującego” i jak te wydarzenia przedstawiała ówczesna władza?

Właśnie na te pytania staram się odpowiedzieć w niniejszej książce, przedstawiając najciekawsze historie, którymi żyli Polacy. Treść publikacji została podzielona na trzy rozdziały, stosownie do tytułu: afery, skandale i morderstwa. Każdy z nich podzielony został na podrozdziały i opowiada inną historię. Choć czasem zdarza się tak, że „bohaterowie” jednej opowieści występują również w innej. Jak wiadomo ludzkie losy bywają poplątane. O ile dwa pierwsze rozdziały stanowić mogą dość lekką lekturę, to ostatni rozdział, ze względu na zawarte w nim opisy i relacje bezpośrednich świadków zdarzenia, czy też osób popełniających daną zbrodnię jest tu lekturą trudną, a wręcz dla młodego czytelnika może być nie wskazaną. Co prawda dzisiejszy świat w tym Internet epatują zarówno pornografią jak i widokami brutalnych zbrodni, to jednak nie znaczy, że jest to dla młodych osób dobre i wskazane. Zresztą bezpośrednie świadectwa brutalnych seryjnych morderców wywierają wrażenie nawet na mnie. Tym bardziej chciałem zmierzyć się z tak nieludzkim, nie humanitarnym wręcz zwierzęcym popędem do zaspokojenia własnych morderczych potrzeb, jaki przejawiali ludzie popełniający tak straszne czyny.

Mam nadzieję, drogi Czytelniku, że przyjmiesz tę publikację z życzliwością. Starałem się w niej zawrzeć wszystkie najważniejsze wydarzenia, komponujące się z tytułem niniejszej publikacji. Jednocześnie po lekturze zachęcam do kontaktu i podzielenia się swoimi wrażeniami. Piszcie proszę na adres: [email protected]

Rozdział 1. Największe afery

1.1. Utajona eksplozja

19 listopada 1952 roku, dokładnie dwadzieścia minut po północy Bydgoszczą wstrząsnął wielki wybuch. Odczuwalny był w promieniu kilkunastu kilometrów. Jak się okazało doszło do niego w Wytwórni Chemicznej nr 9 w Łęgnowie, nazywanej powszechnie „Zachemem”.

Źródło: Archiwum IPN

„Zachem” powstał na terenie poniemieckiej fabryki Dynamit AG Alfred Nobel & CO, w której Niemcy w trakcie II wojny światowej produkowali proch oraz nitroglicerynę. Budowa fabryki oraz towarzyszącej jej infrastruktury w postaci setek kilometrów dróg, bocznic kolejowych oraz tysiące budynków, służących różnym celom. Zmieniła całkowicie południowo-wschodnią część Bydgoszczy. W trakcie prac zachowano zalesienie służące w czasach wojny maskowaniu, zaś po wojnie – utrzymaniu tajności i bezpieczeństwa prowadzonej tu działalności produkcyjnej chemikaliów i materiałów wybuchowych. Całość kompleksu obejmowała obszar 23 km². Zakład podzielono na dwie części, oddzielone przebiegającą południkowo magistralą węglową Śląsk - Gdynia1, od której Niemcy dobudowali drugi tor.

– Część zachodnia (niem. DAG Kaltwasser – Zimne Wody, kryptonim „Torf”) – przeznaczony do wytwarzania prochów strzelniczych i ich półproduktów: NC-Betrieb – produkcja nitrocelulozy; POL-Betrieb – obróbka końcowa prochów bezdymnych – strzelniczych i artyleryjskich z placem prób balistycznych, gdzie testowano każdą partię wyprodukowanych materiałów wybuchowych; NGL-Betrieb – produkcja nitrogliceryny, a po zmieszaniu z nitrocelulozą i osuszeniu – ciasta prochowego.

– Część wschodnia (niem. DAG Brahnau – Łęgnowo, kryptonim „Kohle” – węgiel) – przeznaczony do wytwarzania kruszących materiałów wybuchowych i napełniania nimi pocisków, min i bomb: TRI-Betrieb – produkcja nitrozwiązków, trotylu; DI-B-Betrieb – produkcja dinitrobenzenu, wykorzystywanego m.in. w pociskach V1 wraz z niewielkim poligonem do odstrzałów kruszących materiałów wybuchowych; Füllstelle – elaboracja amunicji, m.in. bomb lotniczych, pocisków artyleryjskich, min lądowych, ładunków saperskich, amunicji małokalibrowej.

Do końca 1944 roku powstało 1500 budynków, 360 km dróg oraz 40 km torów kolejowych. Główną rolę w przeładunku produkcyjnym spełniała nowo wzniesiona stacja kolejowa Bydgoszcz Emilianowo. Kompleksowy program budowy obejmował budynki produkcyjne, magazynowe i warsztatowe, schrony, laboratoria, budynki straży pożarnej, ambulatoria, obiekty administracyjne i socjalne, kordegardy, budynki nadzoru, osiedla mieszkalne dla kadry kierowniczej oraz obozy baraków dla robotników przymusowych.

Po wojnie obiekty zostały szybko zaadoptowane na bieżące potrzeby. Stało się tak pomimo, iż jak się oblicza z terenu zakładu Rosjanie wywieźli 1800 wagonów z maszynami i wyposażeniem. Po dość szybkiej odbudowie zakładów rozpoczęto produkcję heksogenu, pentrytu i trotylu. W związku z ogromnym zapotrzebowaniem, zwłaszcza na trotyl na początku listopada 1952 roku uruchomiono drugą linię, nazwaną „Obiekt 2000 linia II”. Składała się ona z kilku budynków ogrodzonych wysokimi ziemnymi wałami. Ostatni etap produkcji znajdował się w budynku nr 186. Pracowały tam trzy reaktory, z których w każdym znajdowało się sześć ton mieszaniny kwasów i wstępnie znitrowanego toluenu czyli niemal gotowego płynnego trotylu. Na tym etapie materiał był szczególnie wrażliwy i niebezpieczny.

Źródło: Archiwum IPN

W wyniku eksplozji zniszczone zostały aż 132 budynki. Po samej Wytwórni nr 9 pozostał jedynie szeroki na 80 metrów krater. 15 pracowników zginęło, a 84 zostało rannych. W jaki sposób doszło do wybuchu?

Źródło: Archiwum IPN

Źródło: Archiwum IPN

W publikacji Krzysztofa Halickiego pt. Sekrety Bydgoszczy czytamy, że:

Na nocnej zmianie jeden z pracowników udał się do kolegi, żeby spytać o godzinę. W tym momencie zauważył, że w jednym ze zbiorników odrzucona została aluminiowa pokrywa. Z wnętrza momentalnie wydobył się słup ognia. Wybuchł pożar, wszystko działo się błyskawicznie. Pracownicy rzucili się do ucieczki, by wydostać się z płonącego budynku. Zaalarmowana zakładowa straż pożarna przybyła na miejsce po kilku minutach. Dowódca straży zdążył krzyknąć tylko „Z wozu!”, po czym nastąpiła potężna eksplozja. Grupa strażaków znajdujących się po stronie budynku nie miała żadnych szans na przeżycie, ogromny podmuch ognia częściowo zwęglił ich ciała. Część sztabu od pewnej śmierci ochronił wóz strażacki.

Jako jeden z pierwszych miejsce eksplozji obejrzał Zbigniew Gruszka, który przepracował tam niemal całe swoje życie i który jest autorem kilku publikacji na temat fabryki.

Źródło: Archiwum IPN

Do fabryki wpuszczono nas dopiero po trzech dniach. Poszliśmy na miejsce wybuchu. W miejscu czterokondygnacyjnego budynku 186 ziała dziura w ziemi. Wał ziemny, który go otaczał, zniknął. Spora część budynków zmieniła się w pozbawione ścian szkielety. Kawałki betonu z prętami zbrojeniowymi leżały porozrzucane w promieniu kilkuset metrów. Lecąc, pościnały drzewa. Został tylko las kikutów. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Każdy wiedział, że produkujemy materiał wybuchowy, ale nie mieliśmy pojęcia, jaką ma siłę.

Po eksplozji bydgoski Urząd Bezpieczeństwa Publicznego niezwłocznie rozpoczął śledztwo i pierwsze przesłuchania świadków. Funkcjonariusze szukali dowodów, że katastrofa była efektem sabotażu. Mimo usilnych starań władzom Bezpieczeństwa nie udało się jednakże potwierdzić hipotezy o działaniu dywersyjnym.

Ranne osoby, które trafiły do szpitala zostały tak rozmieszczone w salach, by pracownicy byli ze sobą jak najbardziej wymieszani. Miało to ukrócić ich rozmowy. Przy drzwiach stał wartownik, który próbujących podejmować rozmowę natychmiast uciszał. Całość dochodzenia była ściśle tajna.

Trzy miesiące po wybuchu na terenie Wytwórni Chemicznej nr 9 odbył się pokazowy proces prowadzony przez Wojskowy Sąd Rejonowy. Publiczność stanowili wybrani pracownicy wyznaczeni przez partię. Na ławie oskarżonych zasiedli mistrz zmianowy, kierownik personalny, naczelny inżynier i dyrektor zakładu. Dołączyli do nich naczelny inżynier i dyrektor naczelny zjednoczenia z Warszawy.

Proces zakończył się już po trzech dniach. Zapadły wyroki od 9 do 18 miesięcy pozbawienia wolności. Do więzienia trafili jedynie mistrz i kierownik personalny, a reszta oskarżonych otrzymała areszt domowy.

1 G. Kotlarz, Magistrala węglowa, Rybnik 2017.

1.2. Szpiedzy na bydgoskim lotnisku

Okres zimnej wojny, to nie tylko zagrożenie wybuchem III wojny światowej i konfliktem atomowym. To również akcje szpiegowskie jak z najlepszych filmów. Do kilku takich wydarzeń doszło w Bydgoszczy, będącej siedzibą Pomorskiego Okręgu Wojskowego, a więc jednej z najważniejszych instytucji wojskowych w okresie PRL.

Zdjęcie lotnicze lotniska wojskowego z czasów II wojny światowej. Źródło: Archiwum autora

19 listopada 1984 roku do Naczelnika Aresztu Śledczego w Bydgoszczy wpłynął nakaz przyjęcia Bogdana Breyera, syna Pawła i Jadwigi Torzewskiej.

Fot. 1. Attaché lotniczy i morski Kanady James Borden. Źródło: Archiwum autora

Bogdan Breyer ur. 2 maja 1933 r. w Bydgoszczy. Wyuczył się jako chemik, ale wykonywał również zawód krawca. W wojsku dosłużył się stopnia starszego sierżanta sztabowego rezerwy. Gdy trafił do bydgoskiego aresztu jego włosy przybrały już siwy kolor, tylko oczy nie straciły nic ze swojej piwnej barwy.

Zimna wojna pomiędzy USA a ZSRR trwała praktycznie od zakończenia drugiej wojny światowej (choć formalnie od 1947 r.) do 1991 r. W tym czasie oba bloki doskonaliły swój warsztat szpiegowski i szkoliły, a także podkupowały kolejne osoby do szpiegowania i przekazywania uzyskanych informacji. Działania szpiegowskie prowadzone były również przez służby CIA na terenie Polski, w tym na terenie Bydgoszczy.

W II połowie 1984 r. wspomniany właśnie Bogdan Breyer został schwytany na próbie podjęcia działalności na rzecz wywiadu USA z zakresu obronności PRL, a w szczególności na temat jednostek wojskowych, lotnisk, schronów, nazwisk kadry dowódczej i wielu innych. Wobec podejrzanego od razu zastosowano areszt tymczasowy, pomimo jego tłumaczeń, że do USA jedynie wysłał list z prośbą o nadesłanie odzieży dla jego dzieci.

Rozprawa przed Sądem Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy odbyła się już 28 lutego 1985 r. Breyera uznano winnym i skazano na dwa lata pozbawienia wolności, pozbawienie praw publicznych na okres jednego roku oraz częściową konfiskatę mienia w postaci telewizora „Ametyst”. Do tego zasądzono grzywnę w wysokości 6000 zł. Skazanego przewieziono do Zakładu Karnego w Barczewie.

Jako że wyrok nie był prawomocny, to po odwołaniu do Sądu Najwyższego Izby Wojskowej uległ zmianie. Jednakże o rewizję wyroku wystąpił nie skazany a Prokuratura, domagajaca się zwiększenia kary. Sąd przychylił się do wniosku Prokuratury i w czerwcu 1985 r. zasądził podwyższenie kary do 3 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz pozbawienia praw publicznych na okres trzech lat. Reszta wyroku pozostała w mocy.

W trakcie odbywania kary, już po pół roku skazany zaczął wnosić o półroczne przerwy spowodowane pogarszającym się stanem zdrowia, a zwłaszcza wzroku. Sąd z reguły przychylał się do tych próśb z zastrzeżeniem, że do danego dnia skazany musi samodzielnie stawić się w umówionym miejscu w celu odbycia dalszej części kary i tak też się dwukrotnie zdarzyło.

Bardzo dobrą przykrywką dla działalności szpiegowskiej była prowadzona służba konsularna.

W styczniu 1965 r. na czynności fotografowania bydgoskiego lotniska wojskowego zatrzymano attaché lotniczego USA George’a F. Careya oraz attaché lotniczego i morskiego armii kanadyjskiej Jamesa Bordena. Pierwszy został uznany za persona non grata, natomiast drugi otrzymał jedynie ostrzeżenie.

Trzy lata później historia się powtórzyła. W styczniu 1968 r. zostali przyłapani dwaj zastępcy attaché wojskowego USA, płk. Edward Harold Metzger, podczas fotografowania bydgoskiego lotniska oraz Kenneth Jan Jefferson w trakcie penetracji lotniska wojskowego. Obaj widząc, że wpadli dobiegli do płotu, który przeskoczyli dostając się na ul. Szubińską. Dalsza ucieczka była jednak bezowocna. Szybko zostali pochwyceni i wobec sprzeciwu co do podania swoich personaliów zostali przeszukani. Znaleziono przy nich plan miasta Bydgoszczy z naniesionymi punktami rozmieszczenia jednostek wojskowych wraz z notatkami. Ponadto na dwóch filmach fotograficznych po wywołaniu okazało się, iż były zdjęcia obiektów wojskowych. Znaleziono również kartę żywnościową na nazwisko Metzgera wystawioną przez Wydział Wywiadu Dowództwa Sił Lądowych USA w Europie. Po ustaleniu tożsamości obaj dyplomaci co prawda zostali zgodnie z prawem wypuszczeni, lecz natychmiast podjęto kroki, które doprowadziły do uznania Metzgera za persona non grata oraz odwołania Jeffersona z placówki. Co ciekawe władze PRL postanowiły wykorzystać tę sprawę medialnie. 26 stycznia 1968 r. wyemitowano w telewizji reportaż pt. Odlot pułkownika, w którym przedstawiono całą sprawę z polskiej perspektywy.

Fot. 2. Pułkownik Edward Metzger. Źródło: Archiwum autora

1.3. Pasztetowa z trocinami

Na spotkaniu z I sekretarzem KC PZPR prezydent USA oświadczył z dumą:

– Przeciętny Amerykanin zarabia 2000 dolarów, z tego połowę wydaje na życie.

– A co robi z resztą? – zapytał I sekretarz.

– Nie wnikamy w to – machnął ręką prezydent.

– U nas przeciętny Polak zarabia 2000 zł, a na życie wydaje 4000 zł – pochwalił się I sekretarz.

– Skąd bierze resztę? – spytał przywódca USA.

– Nie wnikamy w to – odparł I sekretarz.

Dowcip ten był często powtarzany w okresie PRL. W żartobliwy sposób portretował sytuację gospodarczą Polaków. Kombinowanie było na porządku dziennym. Kombinowali wszyscy, od gospodyni domowej, która musiała z niczego ugotować obiad dla swojej rodziny, jak i kombinowali producenci czy prezesi firm. Dla niektórych to kombinowanie jednak kończyło się śmiercią.

Puste półki były codziennością. Źródło: NAC

W kwietniu 1964 roku do KC PZPR przyszedł anonimowy list. Z jego treści wynikało, że w obrocie mięsem dochodziło do nieprawidłowości. Nie można było tego zostawić bez reakcji. Powołano specjalny zespół śledczy. W trakcie śledztwa wyszły na jaw między innymi trwające od lat kradzieże, zamiany towaru lepszej jakości na gorszy, fałszowanie faktur i wręczanie łapówek. Służby działały szybko i dość skutecznie. Za kratki trafiło ponad 400 osób, w tym blisko 30 kierowników sklepów mięsnych. Główną postacią w procesie był dyrektor Miejskiego Handlu Mięsem Warszawa Praga Stanisław Wawrzecki, który został zatrzymany 18 kwietnia 1964 r. na warszawskim lotnisku Okęcie. Wracał akurat z grupą handlowców z podróży służbowej do Brukseli.

Oprócz Wawrzeckiego oskarżeni zostali również dyrektorzy uspołecznionego handlu mięsem, właściciel prywatnej masarni i kierownicy sklepów: Henryk Gradowski, Kazimierz Witowski, Tadeusz Skowroński, Mieczysław Fabisiak, Adam Stokłosiński, Aleksander Woźnica, Władysław Walendziuk, Ludwik Balczarek oraz Antoni Zawadzki.

20 listopada 1964 przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie rozpoczął się proces. Sprawę prowadził Roman Kryże, a wspomagali go Kazimierz Gerczak i Faustyn Wołek. Sędzia Kryże stał się w PRL swego rodzaju symbolem surowości wymiaru sprawiedliwości. Poświęćmy mu kilka zdań.

Roman Józef Kryże urodził się 4 lipca 1907 r. we Lwowie. Pierwsze lata w swoim zawodzie spędził najprawdopodobniej w Grudziądzu. Odbył służbę wojskową otrzymując nawet stopień podporucznika. W trakcie kampanii wrześniowej walczył w szeregach 65. Pułku Piechoty. Od 18 września 1939 do 5 lutego 1945 przebywał w niewoli niemieckiej – w oflagu VII C Laufen. Po wyzwoleniu z obozu wstąpił do Wojska Polskiego i wziął udział w przełamywaniu Wału Pomorskiego. Po wojnie wrócił do pełnienia zawodu. Od 14 maja 1945 r. był sędzią kolejno: Sądu Grodzkiego w Grudziądzu (do 3 lipca 1945 r.), Wydziału I Najwyższego Sądu Wojskowego (do 31 października 1950 r.) i Wydziału II NSW (do 11 sierpnia 1955 r.). 11 sierpnia 1955 r. został przeniesiony do rezerwy. W latach 1955-1977 był sędzią Sądu Najwyższego. Wydawał wyroki śmierci na działaczy podziemia niepodległościowego, w tym na rotmistrza Witolda Pileckiego i majora Tadeusza Pieśniaka. Wiele z wyroków, które wydał sędzia Kryże zostało po 1989 roku uznane za mordy sądowe. Ze względu na surowość wyroków ukuto nawet powiedzenie: „Sądzi Kryże – będą krzyże”. Zmarł 23 lutego 1983 r. w Warszawie. Został pochowany w Kwaterze Ł Cmentarza Wojskowego na Powązkach

Wracając do procesu. Oskarżycielami w procesie byli: Alfred Policha i Eugeniusz Wojnar. Obrońcami: Krzysztof Łada-Bieńkowski (obrońca Stanisława Wawrzeckiego), Stanisław Dryjski, Andrzej Mirski, Zofia Wajdowa i Jacek Wasilewski.

Wspomniane 10 osób oskarżono o popełnienie przestępstw opisanych w dwóch podstawowych ustawach: z 21 stycznia 1958 roku o wzmożeniu ochrony mienia społecznego przed szkodami wynikającymi z przestępstwa oraz z 18 czerwca 1959 roku o odpowiedzialności karnej za przestępstwa przeciwko własności społecznej. Proces prowadzono w trybie doraźnym, przewidzianym dekretem TRJN z 1945, co stanowiło wówczas znaczące naruszenie prawa. Uniemożliwiało to poddanie wyroku procedurze odwoławczej, a także poszerzało katalog możliwych do orzeczenia kar do kary śmierci włącznie. Obrońcy oskarżonych wnosili o zmianę trybu postępowania, lecz wniosek nie został uwzględniony przez prezesa Sądu Wojewódzkiego w Warszawie.

Oskarżyciele wnosili o trzy kary śmierci. Proces, jednakże zakończył się wydaniem tylko jednego wyroku śmierci dla Stanisława Wawrzeckiego.

Jeden z obrońców mec. Henryk Albert tak zapamiętał moment odczytania wyroku: Po odczytaniu wyroku odezwał się Wawrzecki. Ochrypłym głosem błagał o życie.

Jeden z wielu artykułów prasowych poświęconych tzw. „Aferze mięsnej”

Karę wykonano 19 marca 1965 r. przez powieszenie w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej 37 w Warszawie. Czterech innych dyrektorów skazano na karę dożywotniego więzienia, a pozostali podsądni zostali skazani na kary od 9 do 12 lat więzienia. Orzeczono też przepadek mienia i wysokie grzywny.

Do celi, gdzie na śmierć oczekiwał Wawrzecki został wprowadzony jeszcze inny więzień, również oczekujący na ten sam los. Był nim rolnik z Mazowsza Władysław Wiktorowicz, który sądzony był za morderstwo. Jednakże jego wyrok został ostatecznie uchylony. Wiktorowicz opowiedział o swoim spotkaniu z Wawrzeckim reporterce Barbarze Seidler: