Apaszka w kwiaty jabłoni - Anna Wojtkowska-Witala - ebook + książka

Apaszka w kwiaty jabłoni ebook

Wojtkowska-Witala Anna

4,6

Opis

Teresa nie miała do tej pory szczęścia. Jest samotna, mieszka w powoli popadającym w ruinę domku, żyje nader skromnie. Mimo to potrafi cieszyć się szczęściem innych i małymi rzeczami. Szokiem dla niej, podobnie jak dla jej siostry, jest nagły wyjazd ich matki, która zachowuje się tak, jakby chciała zerwać kontakt z dawnym życiem i z córkami. Dlaczego to zrobiła? Wkrótce siostry odkrywają, że z pozoru banalna przeszłość ich rodziny kryje wiele tajemnic. W wirze wydarzeń Teresa z początku nawet nie zauważa, że w jej życiu pojawił się pewien zabójczo przystojny i szalenie nią zainteresowany mężczyzna Czy los wreszcie się do niej uśmiechnie? Czy Teresa uwierzy w miłość? I czy rodzinie podzielonej sekretami uda się odnaleźć siebie na nowo?

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 328

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (59 ocen)
43
12
3
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ewelina2611

Nie oderwiesz się od lektury

"Apaszka w kwiaty jabłoni" to przepiękna historia opowiadająca o przeszłości, tajemnicach,które z reguły wychodzą na jaw w najmniej oczekiwanym momencie.  To również historia o miłości, rodzinnych więzach, sztuce wybaczania, przyjaźni i drugich szansach. Wszystko to ma miejsce w przepięknych miejscowościach takich jak Karpacz ,Pobierowo,Wrocław , Katowice, Kępno i Mikołów . Autorka pokazała jak los potrafi zaskoczyć i dać drugą szansę. Czasami trwa to kilka lat,ale w końcowej fazie możemy liczyć na szczęście i sukces .  "Czasem nie warto pilnie strzec tajemnic,bo nas niszczą . Nawet te najgorsze powinny ujrzeć światło dzienne,nikt wówczas nie czuje się oszukany,wiele można sobie wyjaśnić". Teresa Marek marzy o pracy w bibliotece. Niestety życie rzuca jej kłody pod nogi,zaczynając od coraz wyższych rachunków kończąc na ciągłym oszczędzaniu. Do tego matka postanawia wyjechać w góry i całkowicie odciąć się od Teresy i jej siostry Kasi . Nieoczekiwana informacja i skrzynka skrywająca...
20
kobierskawies

Nie oderwiesz się od lektury

cudna opowieść, gorąco polecam
20
paulusia7

Nie oderwiesz się od lektury

cudowna książka, uświadamia jak pojedyńcze decyzję wpływają na nasze życie, skłania do przemyśleń
00
sania74

Dobrze spędzony czas

Bardzo ciepła historia, pełna niedomówień, tajemnic rodzinnych, które doprowadzają do tragedii. Wytrwałość i cierpliwość pomagają wszystko roziwązać.
00
Tak123mam

Nie oderwiesz się od lektury

piękna,nic dodać
00

Popularność




Co­py­ri­ght © Anna Wojt­kow­ska-Wi­tala Co­py­ri­ght © 2024 by Lucky
Pro­jekt okładki: Ilona Go­styń­ska-Rym­kie­wicz
Źró­dło ob­razu: Rawt8, ra­ta­tosk (stock.adobe.com)
Skład i ła­ma­nie: Mi­chał Bog­dań­ski
Re­dak­cja i ko­rekta: Bar­bara Ramza-Ko­ło­dziej­czyk
Wy­da­nie I
Ra­dom 2024
ISBN 978-83-67787-79-6
Wy­daw­nic­two Lucky ul. Że­rom­skiego 33 26-600 Ra­dom
Dys­try­bu­cja: tel. 501 506 203 48 363 83 54
e-mail: kon­takt@wy­daw­nic­two­lucky.plwww.wy­daw­nic­two­lucky.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

2019

Te­resa prze­bie­rała no­gami naj­szyb­ciej, jak mo­gła. Była już sporo spóź­niona, ale prze­cież to nie jej wina, że au­to­bus nie przy­je­chał i mu­siała cze­kać aż pół go­dziny na na­stępny. Uroki trans­portu pu­blicz­nego. Na szczę­ście nie­zbyt czę­ste. Mama i sio­stra pew­nie się de­ner­wo­wały, a ona jak na złość za­po­mniała tego dnia te­le­fonu. Musi te­raz le­żeć na biurku roz­grzany od mnó­stwa nie­ode­bra­nych po­łą­czeń. Miała na­dzieję, że mama i Ka­sia na nią za­cze­kają. Miał to być je­den ze szczę­śliw­szych dni w jej ży­ciu, tym­cza­sem od rana wszystko szło nie tak. Za­miast za­po­wia­da­nej sło­necz­nej po­gody po­wi­tał ją deszcz i po­ry­wi­sty wiatr, tem­pe­ra­tura spa­dła o dzie­sięć stopni i kto nie mu­siał wy­cho­dzić, zo­sta­wał w domu. W raj­sto­pach po­szło oczko, ob­cas w bu­cie się zła­mał i je­dy­nym ra­tun­kiem stały się gra­na­towe trampki. Na przy­stanku, do któ­rego do­tarła cała prze­mo­czona, ochla­pał ją go­ściu w wy­pa­sio­nej fu­rze. I żeby tego było mało, re­cen­zent pracy li­cen­cjac­kiej za­dał jej py­ta­nie w ogóle nie­zwią­zane z te­ma­tem. Po­my­liły mu się na­zwi­ska zda­ją­cych. W końcu się zo­rien­to­wał, ale Te­resa i tak nie była już w sta­nie płyn­nie od­po­wia­dać. Z tru­dem obro­niła się na czwórkę, po­cie­sza­jąc się, że to i tak lep­sze niż trója. Dla­tego nie zdzi­wił jej au­to­bus widmo. Spo­dzie­wała się jesz­cze wielu nie­mi­łych za­sko­czeń, bo do wie­czoru wciąż zo­sta­wało sporo go­dzin. Ewi­dent­nie nie był to jej szczę­śliwy dzień.

Deszcz roz­bry­zgi­wał się pod jej sto­pami, trampki do­szczęt­nie prze­mo­czone trzesz­czały z każ­dym kro­kiem. Nie wie­działa też, czy jest mo­kra tylko od desz­czu, czy do­dat­kowo za­le­wał ją pot. Bluzka z do­mieszką cze­goś sztucz­nego spra­wiła, że wy­star­czył mo­ment i za­czy­nała brzydko pach­nieć pod pa­chami. Za­ło­żyła ją tylko dla­tego, że miała ładny koł­nie­rzyk i ele­gancki krój. Pil­no­wała się, żeby nie uno­sić rąk, a żół­tych plam, które po­ja­wiły się bar­dzo szybko, nie wy­wabi ża­den pro­szek czy od­pla­miacz. Nie­chciane ślady wgry­zły się w ma­te­riał, a Te­resa co­raz bar­dziej wie­rzyła w jed­no­ra­zo­wość bluzki. Pierw­sze, co zrobi po po­wro­cie do domu, to wy­rzuci ją do śmieci.

Wresz­cie zdy­szana wpa­dła do re­stau­ra­cji, pełna na­dziei, że jed­nak wszystko, co złe, już ją dzi­siaj spo­tkało, a przed nią tylko przy­jem­no­ści.

– Gdzieś ty się po­dzie­wała? – za­wo­łała Ka­sia, kiedy Te­resa zzia­jana klap­nęła na krze­sło, kła­dąc obok ocie­ka­jący wodą pa­ra­sol. – I dla­czego tak fa­tal­nie wy­glą­dasz?

– Dzię­kuję ci, sio­strzyczko. Może nie za­uwa­ży­łaś, ale pada deszcz.

– Trzeba było przy­jąć moją pro­po­zy­cję pod­wózki, upar­ciu­chu. Po­cze­ka­ła­bym przed uni­wer­sy­te­tem i nie wy­glą­da­ła­byś te­raz jak kupka nie­szczę­ścia.

– To po­noć przy­nosi pe­cha...

– Co?

– Pod­wózka.

– Ja­sne! To też usły­sza­łaś od Dag­mary z roku? Prze­cież we­dług niej na­wet samo otwar­cie oczu rano przy­nosi pe­cha. Nie znam ko­biety, ale re­we­la­cje, sorry, prze­sądy i za­bo­bony, które od niej przy­no­sisz, to ja­kieś wcze­sne śre­dnio­wie­cze.

– Nie kłóć­cie się, dziew­czynki – po­pro­siła Be­ata, matka obu mło­dych ko­biet.

– Tylko roz­ma­wiamy, to żadna kłót­nia. Chcę po­wie­dzieć, że gdyby Te­re­ska po­zwo­liła się za­wieźć na obronę, by­łaby te­raz su­cha i wy­glą­dała jak czło­wiek, a nie zmo­kła kura.

– Bar­dzo wam dzię­kuję za gra­tu­la­cje z oka­zji obrony pracy li­cen­cjac­kiej – ode­zwała się nieco ob­ra­żona Te­resa, bo prze­cież za­pro­siła tu mamę i sio­strę po to, żeby świę­to­wać za­koń­cze­nie pierw­szego stop­nia stu­diów.

Ko­biety po­pa­trzyły na nią i na­tych­miast za­częły dość wy­lew­nie gra­tu­lo­wać, a na­wet miały dla niej pre­zenty. Kel­nerka, która dys­kret­nie pod­słu­chi­wała roz­mowę klien­tek, w końcu po­sta­no­wiła po­dejść i przy­jąć za­mó­wie­nie.

– Wła­ści­wie to do­brze się składa, że spo­tka­ły­śmy się tu­taj. – Be­ata przy­jęła po­ważny ton, kiedy już wy­brały, co będą jeść.

– Czy coś się stało, mamo? – Ka­sia wy­da­wała się za­nie­po­ko­jona.

– Pod­ję­łam de­cy­zję.

– De­cy­zję? Jaką, mamo? – do­py­ty­wała Te­resa.

– Po­sta­no­wi­łam, że za­miesz­kam w ośrodku... ta­kim domu po­mocy dla osób star­szych. Dom, moją część, prze­pi­szę no­ta­rial­nie na was obie, a ja już so­bie tam zo­stanę na za­wsze. Chcę czuć się po­trzebna. Mam też coś do od­po­ku­to­wa­nia.

– Że co? Że gdzie? – za­py­tała zdu­miona Ka­sia.

– W domu po­mocy dla osób star­szych w Kar­pa­czu. Po­trze­bują osób, które będą za­wsze na miej­scu. Tam miesz­kają sta­rzy lu­dzie, któ­rych nikt nie chce. Ro­dziny się ich po­zbyły jak zu­ży­tych rze­czy, a ja po śmierci Grze­go­rza czuję się taka sa­motna, wła­ści­wie nie mam dla kogo żyć. Tam będę się czuła po­trzebna.

– A my? – Te­resa nie mo­gła ukryć zdzi­wie­nia. – Dla nas mo­żesz żyć.

– Ale wy do­sko­nale da­je­cie so­bie radę. Ka­sia wy­szła za mąż, ty skoń­czy­łaś stu­dia. Je­stem wam nie­po­trzebna.

– Jesz­cze nie skoń­czy­łam. To do­piero li­cen­cjat i za­mie­rzam ro­bić ma­gi­sterkę. Poza tym my­lisz się, je­steś nam po­trzebna. Je­steś na­szą mamą.

– Te­resa ma ra­cję – przy­tak­nęła Ka­sia.

– Chcę po­ma­gać in­nym.

– I nas zo­sta­wić? A co z twoją pracą? – Ka­sia już nie kryła obu­rze­nia.

– Zwol­ni­łam się.

– Nie chcę tego słu­chać, nie mogę! Mamo, czyś ty osza­lała? – krzyk­nęła Ka­sia, na co go­ście re­stau­ra­cji za­częli im się przy­glą­dać z za­in­te­re­so­wa­niem, a nie­któ­rzy z dez­apro­batą.

– Bez Grze­go­rza ży­cie jest ta­kie pu­ste...

– Grze­gorz i Grze­gorz, na­wet po śmierci cię ter­ro­ry­zuje i drę­czy, a ty cią­gle trak­tu­jesz go jak boga. Czym so­bie na to za­słu­żył?

– Po­mógł mi, Ka­siu, po­mógł, kiedy było mi na­prawdę ciężko. Kiedy nie wie­dzia­łam, ja­kiego wy­boru do­ko­nać.

– Ciężko, ciężko. Za każ­dym ra­zem to po­wta­rzasz. Dla­czego nie chcesz nam po­wie­dzieć, o co cho­dzi? Co się stało, gdy by­ły­śmy małe? Jak umarł nasz oj­ciec?

– Ale po co tyle py­tań? Było, mi­nęło. – Be­ata wzru­szyła ra­mio­nami.

Ka­sia za­rzu­cała matkę pre­ten­sjami, ale Te­resa wy­łą­czyła się i nie słu­chała. Nie tak wy­obra­żała so­bie świę­to­wa­nie obrony pracy li­cen­cjac­kiej. W tor­bie miała szam­pana, ale nie warto było go otwie­rać. Mama i sio­stra za­częły się kłó­cić, więc jej ra­do­sny na­strój prysł. Bogu dzięki, że nie wrzesz­czały na cały głos, ale lu­dzie w piz­ze­rii i tak nie prze­sta­wali się im przy­pa­try­wać.

Trzy zu­peł­nie różne ko­biety, a jed­nak zwią­zane wię­zami krwi.

Be­ata. Kie­dyś była piękna. Obec­nie jej daw­nej urody można się było tylko do­my­ślać. Może gdyby tro­chę o sie­bie za­dbała, zro­biła de­li­katny ma­ki­jaż, nie roz­tyła się, to też czu­łaby się le­piej. Te­resa miała dziwne od­czu­cia w sto­sunku do matki. Ostat­nio Be­ata spra­wiała wra­że­nie, jakby przed czymś ucie­kała, cze­goś się bała. Córka pró­bo­wała dys­kret­nie wy­py­ty­wać, ale na nic się to zdało. Matka uni­kała od­po­wie­dzi, za­pew­niała, że wszystko jest w po­rządku. Może rze­czy­wi­ście po­trze­bo­wała wy­ci­sze­nia. Grze­gorz nie był ła­twy w co­dzien­nym współ­ży­ciu, wy­da­wał się de­spo­tyczny.

Ka­sia. Star­sza od Te­resy o rok. Za­rad­niej­sza, od­waż­niej­sza, ra­do­śniej­sza i ład­niej­sza. Tylko do na­uki le­niw­sza. Wy­star­czyło jej tech­ni­kum eko­no­miczne i praca na po­czcie. To wła­śnie przyj­mu­jąc do nada­nia list po­le­cony od Mi­chała Pa­łu­biaka, naj­pierw wpa­try­wała się w niego przez dłuż­szą chwilę, a po­tem za­czer­wie­niła pierw­szy i ostatni raz w ży­ciu. Była na sie­bie wście­kła, że tak za­re­ago­wała na nie­atrak­cyj­nego i gru­bego męż­czy­znę. Kiedy za­pła­cił i od­szedł od okienka, zro­biło jej się bar­dzo smutno. Do końca dniówki była roz­ko­ja­rzona i ocie­rała łzy z oczu. Z pracy wy­szła ze zwie­szoną głową, ale nie uszła kilku kro­ków, gdy wy­rósł przed nią ogromny bu­kiet czer­wo­nych róż. Gdyby prze­czy­tała o tym w ja­kiejś po­wie­ści, pew­nie nie­źle by się z tego uśmiała, bo po­dobną hi­sto­rię można wy­my­ślić tylko w ro­man­sie albo ko­me­dii ro­man­tycz­nej. Tym­cza­sem jej zda­rzyło się to na­prawdę. Zza bu­kietu wy­chy­liła się na­lana twarz Mi­chała Pa­łu­biaka, a spon­ta­niczna Ka­sia mocno po­ca­ło­wała go w usta. Od tam­tej pory stali się nie­roz­łączni, a od trzech lat byli mał­żeń­stwem. Kasi wszystko wy­da­wało się pro­ste. To, że mi­łość przy­cho­dzi i zwy­czaj­nie zo­staje mię­dzy dwoj­giem lu­dzi. Te­resa za­zdro­ściła sio­strze ni­czym nie­zmą­co­nego opty­mi­zmu.

Te­resa. Wy­soka, szczu­pła, nie­uro­dziwa. O ile Ka­sia odzie­dzi­czyła geny po matce, Te­resa była po­dobna do ojca. Przy­naj­mniej tak twier­dziła Be­ata, bo żad­nego zdję­cia taty nie miały. W ro­dzin­nym al­bu­mie po­zo­stały po nim je­dy­nie pu­ste miej­sca. Po­dobno Grze­gorz z za­zdro­ści o pa­mięć Be­aty o zmar­łym mężu znisz­czył wszyst­kie fo­to­gra­fie. Te­resa od dziecka uwiel­biała rzad­kie chwile, w któ­rych matka ją przy­tu­lała i mó­wiła, jak bar­dzo przy­po­mina jej pierw­szego męża. Tylko tyle. Nic wię­cej, po­mimo wielu py­tań có­rek. Te­resa była ma­rzy­cielką, ale i pe­sy­mistką. Wo­lała nie spo­dzie­wać się ni­czego do­brego, żeby po­tem się nie roz­cza­ro­wać.

– Zro­bisz, jak ze­chcesz. Wy­ra­zi­łam swoje zda­nie, ale wiedz, mamo, że głu­pio po­stę­pu­jesz. A ty, Te­resa, co my­ślisz? – Ka­sia szturch­nęła za­my­śloną sio­strę.

– Nie wiem – od­po­wie­działa, jakby wy­bu­dzona ze snu, świeża li­cen­cjatka.

– Bar­dzo wam, dziew­czynki, dzię­kuję za wspar­cie. Świę­tuj­cie so­bie. Nie będę wam prze­szka­dzać. – Be­ata ci­cho od­su­nęła krze­sło, rzu­ciła cór­kom prze­pra­sza­jący uśmiech i wy­szła. Nie tknęła na­wet ka­wałka pizzy, która w mię­dzy­cza­sie po­ja­wiła się na stole. Kel­nerka do­star­czyła ją nie­zwy­kle dys­kret­nie.

– Co jej od­biło?

– Nie wiem, Ka­siu.

– Ona za­mie­rza tam zo­stać do końca ży­cia?

– Nie wiem.

– Prze­stań po­wta­rzać cią­gle „nie wiem” i „nie wiem”! Mama się wy­pro­wa­dza!

– Kar­pacz nie jest znowu tak da­leko. Bę­dziemy ją od­wie­dzać.

– Wi­dzę, że po­go­dzi­łaś się już z jej de­cy­zją – za­wo­łała oskar­ży­ciel­sko Ka­sia. – A może wcze­śniej to prze­dys­ku­to­wa­ły­ście, w końcu ra­zem miesz­ka­cie, tylko ja do­wia­duję się ostat­nia?

– Nic mi wcze­śniej nie mó­wiła.

– Skoro tak twier­dzisz, po­wiedzmy, że ci wie­rzę. Wiesz co, Te­re­ska? Ja tego domu nie chcę, mama może za­pi­sać swoją część tylko to­bie, a ja od­dam ci swoją.

– No ale prze­cież jest kre­dyt do spła­ce­nia. Skoro prze­pi­sze­cie mi dom, to sama będę mu­siała cały spła­cać. – Te­resa prze­stra­szyła się nie na żarty. – Do tej pory dzie­li­ły­śmy ratę na trzy. Nie wiem, czy te­raz dam radę, wiesz, że mało za­ra­biam. Stu­dia za­oczne też nie są ta­nie.

– Tym się nie martw. Po­pro­szę Mi­chała, żeby za­ła­twił od razu spłatę ca­łego kre­dytu. Stać nas na to.

– Nie zga­dzam się, chcę sama uczci­wie spła­cać raty, skoro dom bę­dzie na­le­żał tylko do mnie.

– Je­steś uparta i chwiejna jak ta trzcina na wie­trze czy co to było. Przed chwilą mó­wi­łaś, że nie dasz rady, a za­raz po­tem, że sama spła­cisz kre­dyt. Ustą­pi­ła­byś i pro­blem z głowy, ale nie, ty nie chcesz ni­komu nic za­wdzię­czać. Okej, niech ci bę­dzie, ale jak już nie wy­do­lisz, wiesz, gdzie mnie szu­kać i nie wstydź się pro­sić o po­moc.

Te­resa kiw­nęła głową i ob­ser­wo­wała sio­strę za­ja­da­jącą się pizzą. Sama nie miała ape­tytu. Wciąż my­ślała o de­cy­zji matki. Gdy wróci do domu, po­roz­ma­wia z nią i po­stara się prze­mó­wić jej do roz­sądku. Skąd w ogóle po­mysł, żeby się wy­pro­wa­dzić i za­miesz­kać w Kar­pa­czu?

Po­zwo­liła Kasi od­wieźć się do domu. Mil­cze­niem przy­jęła iro­niczne py­ta­nie, czy to też, we­dług ko­le­żanki stu­dentki, może przy­nieść pe­cha. Za kie­row­nicą Ka­sia stop­niowo się uspo­ka­jała i wię­cej nie wspo­mi­nała już o Dag­ma­rze i jej prze­są­dach, ale od­mó­wiła za­pro­sze­nia na her­batę. Była zła na mamę i nie za­mie­rzała wię­cej się z nią kłó­cić. Na ten dzień wy­star­czyło. Te­resa na­to­miast wcho­dziła do domu z ma­łymi na­dzie­jami na od­wie­dze­nie matki od pod­ję­tej już de­cy­zji. Zdzi­wiła ją pa­nu­jąca w miesz­ka­niu ci­sza. Za­zwy­czaj grał te­le­wi­zor, bo se­riale były jedną z ulu­bio­nych roz­ry­wek Be­aty. Tym­cza­sem dom był wy­sprzą­tany i jakby uśpiony.

– Mamo! Mamo! – wo­łała Te­resa, wcho­dząc ko­lejno do kuchni, ła­zienki i trzech po­koi.

Be­aty nie było, ale na łóżku w jej po­koju le­żał list. Te­resa szybko prze­bie­gła go oczami. Mama wy­je­chała już do Kar­pa­cza. Prze­pra­szała, że bez po­że­gna­nia, ale nie chciała tkli­wych scen. Zo­sta­wiła ad­res. Pro­siła jed­nak, żeby nie od­wie­dzać jej bez za­po­wie­dzi i zgody. Oka­zało się też, że dała peł­no­moc­nic­two no­ta­riu­szowi, który miał ją re­pre­zen­to­wać przy prze­pi­sy­wa­niu domu. Te­resa nie po­tra­fiła zro­zu­mieć de­cy­zji matki. Jej ucieczki.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki